Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Niezłe ziółka. Tom 12 - Agnieszka Mielech - ebook

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Niezłe ziółka. Tom 12 ebook

Agnieszka Mielech

0,0
19,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Słodkie czy słone? Pasta czy pizza? Pietruszka czy bazylia? Poznajcie nowe pyszne hobby Emi i Tajnego Klubu Superdziewczyn! Przyjaciele biorą udział w szkolnym projekcie związanym z tolerancją i wraz z gotującą drużyną organizują charytatywną kawiarenkę. Tak rozpoczyna się nowa tajna misja, w której stawką jest pomoc dla potrzebujących. Rozgośćcie się w kuchni pełnej aromatów i smaków i wraz z Emi, Florą, Faustyną oraz Anielą wyruszcie w apetyczną podróż. Przekonajcie się, że każdy bez względu na pochodzenie i wygląd, jest wyjątkowy!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 102

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Agnieszka Mielech

EMIi Tajny Klub Superdziewczyn

Niezłe Ziółka

Ilustracje Magdalena Babińska

Tekst i ilustracje © Agnieszka Mielech

Edycja © Grupa Wydawnicza Foksal

Projekt okładki oraz ilustracje: Magdalena Babińska

Redakcja: Ewa Wilczyńska

Korekta: Olga Gorczyca-Popławska, Ewa Skibińska

Skład: Ewa Sosnowska, Justyna Wiśniewska, Joanna Meuś

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.

ul. Domaniewska 48, 02-672 Warszawa

tel. 22 826 08 82, 22 828 98 08

e-mail: [email protected]

www.gwfoksal.pl

ISBN: 978-83-280-9049-1

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Wszystkie postaci, zdarzenia, miejsca i produkty, które występują w tej serii, są wymyślone, a jeśli są rzeczywiste, to zostały wykorzystane wyłącznie w celach fikcyjnych.

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Kto jest kim

*

W tomie 12. chcę zachęcić Was, drogie Fanki, do akceptacji różnorodności i smakowania świata w nowych odsłonach!

Z Tajnego Dziennika Emi

Cześć! To ja, Emi!

Jak się macie? Mam nadzieję, że śledzicie wszystkie działania Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka. Na pewno zauważyliście, że nasza paczka sporo ostatnio podróżowała. To nie były wypady za miasto ani nawet nieco dalsze wyjazdy w góry czy nad morze. Przemierzyliśmy tysiące kilometrów i dotarliśmy aż za ocean, do Ameryki Północnej! Naszym pierwszym celem była Kalifornia, a drugim – stolica świata, czyli Nowy Jork! Wszyscy członkowie Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka uczestniczyli w tych wyprawach. Towarzyszyli nam także rodzice Flory i moi oraz profesor Kaganek.

Zorganizowanie tak dalekich wyjazdów nie było łatwe. Mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ otrzymaliśmy stypendium. Pokryło ono część wydatków związanych z tymi kosztownymi eskapadami. Pomógł nam też profesor Kaganek, który wyjechał służbowo do Kalifornii. Zmotywował zarówno nas, jak i naszych rodziców, żeby wyruszyć aż za ocean. Było warto!

Podczas tych wypraw nieoczekiwanie zyskaliśmy megaprzewodnika! Okazało się, że Aniela, członkini naszego klubu, to zagorzała fanka Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza Nowego Jorku. Jej wiedza na temat Wielkiego Jabłka jest doprawdy imponująca! Podczas wycieczki sypała informacjami jak z rękawa. Opowiedziała nam o historii miasta i o jego najważniejszych atrakcjach. Nie obyło się też bez tajnych misji! W Nowym Jorku Tajny Klub Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka zupełnie niespodziewanie zaangażował się w pomoc zagubionemu psiemu detektywowi. W Kalifornii wzięliśmy udział w obserwacji słoni morskich nad Pacyfikiem i o mały włos nie stanęliśmy oko w oko z niedźwiedziem. Brrr!

Z wyprawy za ocean przywieźliśmy wiele niezwykłych wspomnień, mnóstwo pamiątek oraz… całkiem nowe smaki, których dotychczas nie znaliśmy! Okazało się, że amerykańska kuchnia jest bardzo dobra. Słynie nie tylko z fast foodów1!

Piszę o tym, ponieważ ostatnio w naszej paczce zrobiło się smakowicie. A to wszystko za sprawą pani Laury. Mama Flory zainteresowała się na poważnie kuchnią i założyła blog kulinarny! Nazwała go po włosku: LauraCucina, czyliLauraPichcidlaWas. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak rozwinie się ta przygoda z gotowaniem. A wy?

Wasza Emi :)

Pasta czy pizza?

Po naszych zagranicznych wojażach wreszcie trzeba było wrócić do szkoły. Musieliśmy się jednak liczyć z pewnymi zmianami.

Głowy mieliśmy pełne wspomnień z podróży i niezwykłych pomysłów na nowe misje Tajnego Klubu Superdziewczyn. I oczywiście Jednego Superchłopaka! Bo po krótkiej rozłące do naszej paczki dołączył wreszcie Franek. Jego tata, profesor Kaganek, zakończył projekty naukowe, które prowadził za oceanem na uniwersytecie w Kalifornii, i obaj wrócili do domu. Mega! Za to mama Flory wzięła się na poważnie do tworzenia bloga kulinarnego. Z relacji Flo wynikało, że prawie codziennie wymyślała i gotowała nowe potrawy, fotografowała je, a potem wszystko trafiało do sieci. Tak bardzo zaangażowała się w rozwijanie autorskiego projektu LauraCucina, że jej blog zyskał wkrótce niezwykłą popularność. Pani Zwiędły była coraz bardziej zajęta i nie miała ani chwili wolnego. Zapraszano ją na spotkania, kongresy, pokazy kulinarne, a nawet do telewizji! Była dosłownie rozrywana! A my czuliśmy dumę z jej osiągnięć i śledziliśmy kolejne sukcesy. Ale raczej na odległość, bo rzadko ją widywaliśmy. Kiedy już udało się nam zastać ją w domu, powtarzała bezustannie: „Mam pełne ręce roboty!”, a potem znikała w kuchni lub w gabinecie, żeby pracować. Zwykle przygotowywała swoje popisowe dania albo stylizowała potrawy i je fotografowała. Nie wpadała już nawet na spotkania do mojej mamy! Była nieuchwytna.

Wkrótce się jednak okazało, że popularność ma swoją cenę. Dość szybko zrozumieliśmy, że Tajny Klub Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka wiele stracił na powodzeniu bloga pani Zwiędły. Uświadomiliśmy to sobie już podczas kolejnego tajnego spotkania, które odbywało się u Flory.

Chwilowo w naszym klubie panował zupełny spokój. Nie prowadziliśmy żadnej tajnej misji i zbieraliśmy siły potrzebne do nowych akcji. Postanowiliśmy więc, że zebranie poświęcimy na planowanie najbliższych wakacji. Chcieliśmy z wyprzedzeniem ustalić, dokąd wyjedziemy, żeby potem omówić to z rodzicami. Wiedzieliśmy, że z dorosłymi trzeba się umawiać dużo wcześniej i do tego pilnować terminów. Inaczej nici z realizacji planów!

W czasie spotkania u Flory przyjęliśmy bardzo krótki porządek obrad. Po prostu – dokąd wyruszyć i jaką misję zrealizować. Zaszyliśmy się w bazie na strychu nad pokojem Flo. Wyposażeni w klubowe tajne dzienniki byliśmy gotowi na prawdziwą burzę mózgów.

To było szczególne zgromadzenie – od dawna nie prowadziliśmy podobnego w pełnym gronie. Jako szefowa Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka dałam sygnał do rozpoczęcia obrad. Flora zerwała się na równe nogi i zawołała:

– Zacznijmy z rozmachem! Musimy uczcić ponowne spotkanie w komplecie!

I natychmiast zaintonowała klubowe zawołanie, a my skwapliwie dołączyliśmy:

Karaluchy, szczypawki, pająki,

padalce, jaszczurki i żmije.

Nie boimy się was, dziwolągi,

nocne mary czy włóczykije.

Straszenie nie ujdzie wam płazem.

W Tajnym Klubie trzymamy się razem!

Nic u nas nie wskóra płaczka,

chwalipięta, samolub, zakalec,

tchórz, jędza i zarozumialec.

Tajny Klub to jest superpaczka!

Zrobiło się naprawdę miło. Poczułam, że znów jesteśmy razem! Dalej potoczyło się jak zwykle. Rzucaliśmy pomysły i przekrzykiwaliśmy się nawzajem. Panował niezły harmider. Nawet ja, choć jestem szefową paczki, nie byłam w stanie go opanować. Za to uzupełnianie tajnych dzienników szło nam jak po maśle! Skrupulatnie zapisywaliśmy wszystkie pomysły, jakie tylko przychodziły nam do głowy – zajęcia, obozy i nawet najdalsze wyprawy. W pewnej chwili mieliśmy już bardzo długą listę, a na niej tak odległe i egzotyczne miejsca, jak Zanzibar, Dubaj, Oman czy Madagaskar!

Spojrzałam z dumą na zapełnioną kartkę z mojego tajnego dziennika i powiedziałam:

– Mamy tu kopalnię pomysłów. Dotarcie do tych wszystkich miejsc zajmie nam z pewnością kilka lat!

– Ech, bujamy w obłokach – westchnęła Faustyna. – Madagaskar? Dubaj? Marzenia!

– Wszystko zaczyna się od marzeń! – oświadczył Franek. – Weźmy na przykład mojego tatę. Zwierzył mi się ostatnio… Otóż nawet nie przypuszczał, że kiedykolwiek zostanie wykładowcą na tak prestiżowej zagranicznej uczelni. Kiedy zaproponował uniwersytetowi w Kalifornii wykłady z nanotechnologii2, sądził, że porywa się z motyką na słońce. Same wiecie, co się potem stało!

– No pewnie! – podchwyciłam. – Profesor Kaganek otrzymał stypendium, a my zwiedziliśmy całą Kalifornię3!

– Zatem więcej entuzjazmu, Tajny Klubie Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka! – podsumował Franek.

– Uważam, że stajesz się natrętny z tym swoim optymizmem! – odparowała niespodziewanie Flora. – Ze wszystkim można przesadzić, z entuzjazmem też!

Spojrzeli na siebie zaczepnie. Wiedziałam, do czego to może doprowadzić. Flora i Franek dogadywali się jak pies z kotem!

Na szczęście Faustyna zmieniła szybko temat.

– A mnie się marzy wyjazd w góry. Taki z wędrowaniem i nocowaniem w schronisku, z ogniskiem pod gwiazdami – wtrąciła marzycielsko.

Uderzyłam uroczyście ołówkiem w oprawę tajnego dziennika i obwieściłam:

– Megapomysł! Wpisujemy górską wycieczkę na listę wakacyjnych celów!

– Uwielbiam nasze sesje, pełne szalonych pomysłów – skwitowała Fau.

– Jesteśmy megakreatywni – podsumowałam z zadowoleniem, gdyż dzisiejsze spotkanie było wyjątkowo owocne.

– To prawda, choć te klubowe narady wymagają wielkich pokładów energii! – dodała Flo, kiedy udało jej się oderwać wzrok od Franka. – Jestem głodna jak wilk.

Spojrzałam na przyjaciółkę ze zrozumieniem. Sama miałam ochotę na jakąś przekąskę. A może nawet na pyszną kolację!

Po chwili się okazało, że wszyscy jesteśmy naprawdę głodni.

– Zjadłbym coś dobrego! – rozmarzył się Franek. – Na przykład jeden z tych makaronów w kremowym sosie, które pani Laura przygotowywała nam po lekcjach, kiedy wpadaliśmy tu całą paczką.

– O tak! – zawtórowała mu Fau. – Ta pasta4 nie miała sobie równych! Sos rozpływał się w ustach, a szerokie wstążki makaronu były ugotowane idealnie al dente5! Mniam!

– To było tagliatelle6 – powiedziałam. – Uwielbiam je!

– A ja wolę pappardelle7 – wtrąciła Flora. – Pappardelle z borowikami w wykonaniu mojej mamy to ostatni hit na jej blogu!

– Brzmi apetycznie – przyznałam i napłynęła mi ślinka na samą myśl o aromatycznym sosie grzybowym. – Chętnie spróbowałabym tego dania.

– Nie rozróżniam tagliatelle od pappardelle, makaron to makaron – oznajmił Franek. – Zjadłbym też pizzę pani Laury! Nawet tę z rozgotowanymi brokułami!

Flora łypnęła na niego niechętnie i rzuciła:

– Nie wiem, czy wiesz, ale moja mama jest arcymistrzynią kuchni! Jej pizza nie ma sobie równych w całym mieście. Nie pamiętam, żeby cokolwiek kiedykolwiek rozgotowała! Każde jej danie jest po prostu MEGA!

Po wyrecytowaniu mowy obronnej na cześć pizzy pani Laury Flo nadęła policzki i tak długo świdrowała Franka wzrokiem, aż ten, zupełnie zbity z tropu, skurczył się ze strachu. Pozostała trójka, czyli Aniela, Faustyna i ja, skurczyła się wraz z nim, bo zanosiło się na niezłą sprzeczkę.

– Nie wiem, skąd masz pewność, że twoja mama robi najlepszą pizzę w mieście – burknął wreszcie Franek.

Flora jakby tylko na to czekała. Zmrużyła oczy i odparowała:

– Banalne! Jadłam różne dania przygotowane przez moją mamę i bywałam w wielu restauracjach w mieście. Nawet w tych, które mają gwiazdki Michelina8!

– Gwiazdki Michelina? – Franek się skrzywił. – Co to znaczy?

– Cóż – odparła z wyższością Flo. – Wtajemniczeni i znawcy kuchni wiedzą, że to najwyższe wyróżnienie, jakie można przyznać restauracji.

Franek tylko prychnął, a twarz Flory poczerwieniała ze złości.

– Zapamiętaj sobie: potrawy mojej mamy są najlepsze! – wysyczała. – Czytałam opinie dziennikarzy i znawców kuchni zaproszonych na pokazy kulinarne. Byli zachwyceni pizzą i pastą, które mama przygotowywała. O, proszę! – Flora podsunęła Frankowi pod nos swoją komórkę. – Sam przeczytaj! Zachowałam sobie jeden artykuł.

– Udany debiut kulinarny LauraCucina – przeczytał głośno Franek. – Laura Zwiędły gotuje jak rodzona Włoszka!

– Brawo! – zawołała Aniela, a Flora z godnością uniosła głowę.

Franek zmarkotniał, ale chyba ani przez chwilę nie zamierzał się poddawać, bo zaraz oświadczył:

– Nie krytykowałem pizzy pani Laury! Przecież uwielbiam te rozmiękłe brokuły.

Flo zmarszczyła twarz i syknęła:

– Już ja się postaram, żebyś więcej nie spróbował smakołyków mamy!

– Jeśli będziemy się dalej kłócić, na pewno nic nie zjemy – zwróciłam uwagę. – Jestem naprawdę głodna. Zorganizujmy się wreszcie.

– Może poprosimy panią Laurę o jakąś przekąskę? – zaproponowała z nadzieją w głosie Faustyna. – Przetestujemy jej przysmaki, zanim wrzuci przepisy na blog!

Flora pokręciła głową.

– Nie ma mowy – odparła. – Teraz wszystko się zmieniło i mama ma zupełnie inny rytm dnia. Do południa gotuje, a potem zajmuje się już tylko fotografowaniem, bo wtedy jest najlepsze światło do robienia zdjęć. Popołudniami jest bardzo zajęta, ponieważ opracowuje nowe przepisy. Chodzimy wtedy na paluszkach, żeby jej nie przeszkadzać – wyjaśniła, po czym wstała i zademonstrowała, jak skrada się po domu, kiedy pani Laura pracuje.

Pokiwaliśmy głowami ze zrozumieniem.

– Ciężka praca – westchnęła Aniela. – Przypomina mi trochę naszą szkolną naukę.

– No ale chyba coś jecie? – wtrącił się Franek. – No wiesz… na obiad albo na kolację?

– Jasne, że tak! I to bardzo smacznie! – odpowiedziała z dumą Flo. – Usamodzielniłam się. Codziennie sama odgrzewam sobie jedzenie. Dzisiaj mam zamiar zjeść pierogi.

– Super! – zapalił się Franek. – Chętnie się do ciebie przyłączę! Mógłbym pomóc w degustacji. Będziesz miała pewność, że wszystko jest świeże i smaczne.

Spojrzałam na niego z wyrzutem, bo takie zachowanie wydało mi się bardzo samolubne – żeby degustować, najpierw trzeba przecież coś przyrządzić. Jako szefowa Tajnego Klubu Superdziewczyn muszę myśleć o całej paczce i o sprawiedliwym podziale prac.

– Wszyscy jesteśmy głodni i każdy z nas na pewno zaangażuje się w przygotowanie kolacji, a nie tylko w jedzenie. Również ty – powiedziałam z wyrzutem.

– Regulamin Tajnego Klubu Superdziewczyn wyraźnie mówi o solidarności – dodała Aniela.

Zanosiło się na to, że Franek otrzyma poważną klubową naganę. Wtedy nieoczekiwanie na ratunek przyszła mu Flora.

– Już dobrze, zapomnijmy o tym – oświadczyła oschle. – Podzielę się z wami moją kolacją, ale jest jeden warunek.

– Jaki?! – wrzasnęliśmy jednocześnie i w napięciu czekaliśmy na odpowiedź.

– Franek zajmie się zmywaniem naczyń – oznajmiła ze spokojem.

– Jasne! Możecie na mnie liczyć! To moja ulubiona czynność w kuchni! – powiedział entuzjastycznie Franek.

Jakoś mu nie dowierzałam. Nie znam nikogo, kto lubiłby zmywać po jedzeniu. No, prawie nikogo. Mój tata zwykle sprząta po posiłkach i uwielbia załadowywać zmywarkę. Ma nawet specjalny system układania naczyń. Mama twierdzi, że takie hobby to rzadkość i że tatę należałoby prezentować w muzeum prac domowych.

Fau zareagowała na słowa Franka.

– Mówisz serio? – odezwała się zaskoczona. – Nie spodziewałam się, że pasjonują cię prace kuchenne. Byłam pewna, że najbardziej lubisz eksperymenty.

– Jedno nie wyklucza drugiego – odparł Franek.

– Ja tam się bardzo cieszę, że mamy wśród nas kogoś, kto lubi kuchenne porządki! – skwitowała Flora i posłała Frankowi promienny uśmiech. – Dzięki temu zjemy pyszną kolację.

Kiedy jednak nasz kolega tylko na chwilę się odwrócił, puściła do nas oko. To było w jej stylu. Od dawna wiedzieliśmy, że Flo i Franek lubią się spierać i często płatają sobie figle. Ciekawe, co tym razem szykuje dla niego Flora?

Tymczasem, przy