Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Hej, w góry! Tom 13 - Agnieszka Mielech - ebook

Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Hej, w góry! Tom 13 ebook

Agnieszka Mielech

0,0
19,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Już dość siedzenia w czterech ścianach! Tajny Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka planuje wyrwać się z miasta, zaczerpnąć świeżego powietrza i aktywnie spędzić czas. Kiedy tylko nadarza się okazja, przyjaciele wylogują się ze zdalnej szkoły i pod wodzą profesora Kaganka wyruszają na górski rajd. Ucieczka od cywilizacji zakończy się nową tajną misją! Emi, Franek, Flora, Faustyna i Aniela z pomocą Lucka i Czekolady wpadną na trop uwięzionej owieczki i pomogą zabłąkanym turystom! Pakujcie plecaki, ubierajcie się na cebulkę i – hej! – ruszajcie na szlak z tajnym klubem!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 106

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Agnieszka Mielech

EMIi Tajny Klub Superdziewczyn

Hej, w góry!

Ilustracje Magdalena Babińska

Tekst i ilustracje © Agnieszka Mielech

Edycja © Grupa Wydawnicza Foksal

Projekt okładki oraz ilustracje: Magdalena Babińska

Redakcja: Ewa Skibińska

Korekta: Małgorzata Korbiel, Magdalena Mierzejewska

Skład: Joanna Meuś

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.

ul. Domaniewska 48, 02-672 Warszawa

tel. 22 826 08 82, 22 828 98 08

e-mail: [email protected]

www.gwfoksal.pl

ISBN: 978-83-280-9648-6

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Wszystkie postaci, zdarzenia, miejsca i produkty, które występują w tej serii, są wymyślone, a jeśli są rzeczywiste, to zostały wykorzystane wyłącznie w celach fikcyjnych.

Skład wersji elektronicznej: Michał Olewnik / Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o.i Michał Latusek / Virtualo Sp. z o.o.

Nie sposób było nie odnieść się w serii Emi i Tajny Klub Superdziewczyn do pandemii, której doświadczył każdy z nas. Dedykuję ten tom nam wszystkim, abyśmy zawsze umieli określić, co jest naprawdę ważne.

Kto jest kim

Z Tajnego Dziennika Emi

Cześć! To ja, Emi!

Mam nadzieję, że jesteście w formie i nuda Wam nie dokucza. W Tajnym Klubie Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka działamy jak zawsze na pełnych obrotach. Wprawdzie od pewnego czasu nie ruszamy się z miasta i z tego powodu czujemy się nieco przygnębieni, ale staramy się patrzeć na świat przez różowe okulary! Mamy przecież niesamowite wspomnienia, które podtrzymują nas na duchu! Szalone eskapady za ocean do Kalifornii i Nowego Jorku1 przeszły już do historii, ale teraz możemy wspólnie oglądać zdjęcia z wycieczek w te niesamowite miejsca. Przypominamy sobie przygody i wszystkich, których spotkaliśmy podczas wypraw. Analizujemy też przebieg tajnych misji. Liczymy na to, że niebawem znowu wyruszymy całą paczką na spotkanie kolejnych niezwykłych wrażeń!

Na pewno słyszeliście o pandemii i związanych z tym problemach oraz restrykcjach. Nas także dotyczyły ograniczenia, które wprowadzono, aby zahamować rozwój wirusa i skutki zakażeń. Musieliśmy trzymać dystans, nosić maseczki i często myć ręce. To wszystko po to, aby uchronić się przed infekcją. Większość czasu spędzaliśmy w domu, a nasze życie przeniosło się do sieci. Spotkania organizowaliśmy on-line, a do drzwi naszych mieszkań prawie codziennie pukali kurierzy, bo staraliśmy się kupować wszystko przez internet – nawet książki czy inne niezbędne rzeczy. W czasie świąt musieliśmy zmienić plany i powstrzymać się od odwiedzin bliskich. Nawet babcia Stasia z Żabiego Rogu zainstalowała sobie szybki internet i dzięki temu mogliśmy się z nią zobaczyć. To było spotkanie wirtualne na ekranie komputera, ale i tak byliśmy megazadowoleni, że zrobiliśmy sobie świąteczną telekonferencję. Okazało się, że babcia doskonale serfuje po sieci! A kiedy pokazała swoje świąteczne wypieki, ślinka nam ciekła po brodach, tym razem naprawdę!

Sami widzicie, że życie Tajnego Klubu Superdziewczyn i Jednego Superchłopaka stało się wirtualne. Długo nie chodziliśmy do szkoły ani na żadne dodatkowe zajęcia – wszystko odbywało się zdalnie, a komunikatory stały się podstawą naszych kontaktów. Lekcje muzyki Faustyny czy zajęcia taneczne, na które zapisałam się z Anielą – to wszystko działo się na ekranie. Nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie, że można uczyć się tańca czy gry na instrumencie przez internet! A jednak to stało się faktem.

Moja mama mówi, że potrzeba jest matką wynalazków. I ma rację! Ograniczenia, jakie wprowadzono w związku z pandemią, spowodowały, że pojawiły się takie rozwiązania, o których dotąd nie słyszeliśmy. Również w Tajnym Klubie Superdziewczyn.

Bo czy ktoś z Was mógłby sobie wcześniej wyobrazić, że będziemy organizowali nasze tajne spotkania on-line? Kiedy tylko pojawiły się ograniczenia, natychmiast zaczęliśmy być aktywni w sieci i dzięki temu Tajny Klub Superdziewczyn działał dalej! Organizowaliśmy tajne spotkania w e-bazie, która przeniosła się spod stołu w moim pokoju w mieszkaniu numer osiem na drugim piętrze w domu przy ulicy Na Bateryjce 1 do przestrzeni w internecie.

I jeszcze coś. Podczas większości zebrań było bardzo smacznie. A wszystko dzięki temu, że przed pandemią zorganizowaliśmy pewien projekt kulinarny i stworzyliśmy gotującą drużynę Niezłe Ziółka!2 Umiejętności, które zdobyliśmy w trakcie tej misji, wykorzystaliśmy w czasie zdalnej nauki. Ponieważ szkolna stołówka nie działała, a rodzice byli zajęci zdalną pracą, sami przygotowywaliśmy posiłki i często urządzaliśmy sobie e-gotowanie. Korzystaliśmy też na bieżąco z bloga pani Laury LauraCucina, czyliLauraPichciDlaWas. Mama Flory publikowała przepisy na proste i pożywne dania, które udawało się nam przygotować z niewielką pomocą dorosłych. Teraz to my, członkowie Tajnego Klubu Superdziewczyn, rozdawaliśmy karty! Mega, no nie?!

Chociaż w trakcie pandemii poradziliśmy sobie całkiem nieźle, to nie mogliśmy się doczekać, kiedy życie wróci do normy i kiedy z on-line przejdziemy wreszcie do off-line. Gdy w końcu ogłoszono, że zakażeń jest coraz mniej i obostrzenia zostały poluzowane, życie powoli zaczęło wracać do normy. Przestaliśmy nosić maseczki, najpierw na świeżym powietrzu, mogliśmy też wyjść do kina, na basen albo na zakupy! Hurra!

Poczta balkonowa 2.0

Wreszcie działalność naszej paczki wkroczyła w fazę off-line! Wprawdzie otrzymaliśmy zgodę jedynie na spotkania w plenerze, ale to nas w zupełności zadowalało. Państwo Zwiędli, którzy mieszkali w domu jednorodzinnym i mieli duży, piękny ogród, zaprosili nas do siebie. Było dostatecznie ciepło, aby spędzać czas na zewnątrz, więc propozycja wydawała się idealna. Ustaliliśmy, że nową tymczasową tajną bazę założymy na posesji rodziców Flory i stamtąd będziemy prowadzić działania. Decyzja, jakie miejsce wybrać na bazę, miała zapaść podczas najbliższego zebrania klubu. Najbliższego, a przecież pierwszego od wielu tygodni, kiedy mieliśmy się zobaczyć na żywo.

Byliśmy podekscytowani wizją spotkania twarzą w twarz. Wiedzieliśmy, że nadal należy trzymać dystans, ale już nie tak rygorystycznie jak dotąd. Sam fakt, że Tajny Klub Superdziewczyn będzie blisko siebie, rekompensował nam wszelkie niedogodności. Mieliśmy mnóstwo energii i głowy pełne pomysłów. Szykowaliśmy się do przeprowadzenia wkrótce najwspanialszej tajnej misji.

Najlepszym dniem wydawała się sobota. Tego dnia rodzice nie pracowali, pani Laura wzięła sobie wolne od prowadzenia bloga, a profesor Kaganek przesunął weekendowe zajęcia ze studentami na popołudnie. Zapowiadało się więc, że będziemy w komplecie!

Ja jednak od rana czułam się nieswojo. W czasie izolacji bardzo dużo czasu spędzałam z Luckiem, moim sąsiadem z pierwszego piętra. Wprawdzie nie spotykaliśmy się, tylko widywaliśmy, ale i tak bardzo się zżyliśmy. Nasze mieszkania są usytuowane jedno pod drugim i możemy porozumiewać się, stojąc na balkonach. Wpadliśmy więc na pomysł, aby uruchomić pocztę balkonową, na wzór tej, której używaliśmy, kiedy byliśmy młodsi. Ulepszyliśmy ją nieco i nazwaliśmy pocztą balkonową Emi i Lucka 2.0. Do konstrukcji użyliśmy sznura do bielizny, metalowego karabińczyka i foliowej torebki strunowej. Sznur przeciągnęliśmy pomiędzy balustradami naszych balkonów, zawiązaliśmy na nim pętlę, w którą wczepialiśmy karabińczyk z torebką strunową. Torebka miała otwór, więc łatwo wpinaliśmy ją w karabińczyk. A we wnętrzu torebki umieszczaliśmy listy i notatki, które następnie wędrowały od nadawcy do odbiorcy. Folia chroniła pocztę w deszczowe dni.

W ten sposób umilaliśmy sobie dni nauki zdalnej. Pisaliśmy o wszystkim. Także o tym, że w czasie pandemii życie się zmieniło i często czujemy się samotni i zagubieni.

– Jakie to urocze! – zachwycała się moja mama i puszczała do mnie oko. Niepokoiłam się. Chyba nie podejrzewała, że Lucek to mój crush3? Co to, to nie!

Aniela, kiedy opowiedziałam jej o poczcie balkonowej, nie zareagowała entuzjastycznie.

– Po co tyle zachodu? – zapytała. – Przecież możecie korzystać z e-maili, przesyłać sobie esemesy albo dzwonić do siebie.

– To mój sposób na ograniczanie czasu przed ekranem! – wyjaśniłam. – Korzystanie z telefonu jest takie… – Zamilkłam i szukałam właściwego słowa, aż wreszcie je znalazłam i wypaliłam: – …banalne!

Aniela przytaknęła z powagą:

– Racja. Zwykłe rozmowy telefoniczne są banalne. Są przereklamowane!

– Widzisz! Czy poczta balkonowa nie jest romantyczna? – kontynuowałam.

Aniela przyjrzała mi się uważnie, a potem wycedziła:

– Ech, czy wy przypadkiem nie bawicie się w Romea i Julię4?

– Skądże! – zaprzeczyłam natychmiast i szybko ucięłam ten wątek rozmowy.

O tym wszystkim przypomniałam sobie, przygotowując się na pierwsze od kilku tygodni tajne spotkanie naszej paczki na żywo. Czy powrót do normalności oznacza, że poczta balkonowa Emi i Lucka 2.0 przestanie istnieć? Zrobiło mi się jeszcze bardziej smutno. Zrozumiałam też, że niektóre rozwiązania z czasu izolacji wcale nie były takie złe! A zaraz potem pomyślałam, że byłoby fajnie, gdyby Lucek czasami wpadł na obrady Tajnego Klubu Superdziewczyn. W końcu uczestniczył już w biwaku i nadmorskiej wycieczce naszej paczki!5 Więc czemu nie…? Z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy, która nawoływała do wyjścia. Rzeczywiście, zrobiło się dość późno, a u państwa Zwiędłych powinnyśmy zameldować się za pół godziny.

– Już idę! – odkrzyknęłam zza zamkniętych drzwi mojego pokoju.

– Jak ja uwielbiam te wszystkie „już” i „zaraz” – zawtórowała mi mama.

Wcale mi się to nie spodobało, ale przynajmniej miałam pewność, że mama mnie usłyszała. Zwykle starałam się być punktualna i zdyscyplinowana, więc jeśli ten jeden raz nie poderwałam się natychmiast, to chyba nic się nie stało? Kiedy jednak pod moimi drzwiami rozległo się znaczące chrząkanie, chcąc nie chcąc, musiałam wyjść z pokoju. Ale wtedy rozległo się charakterystyczne pukanie dobiegające z balkonu. I był to znak, że poczta balkonowa 2.0 jest w użyciu!

– Minutkę! – rzuciłam błagalnie do mamy i wybiegłam na balkon.

Miałam rację, z piętra poniżej przybyła do mnie poczta! W torebce, ostatnio pustej, teraz znajdował się list. Sprawnie zdjęłam karabińczyk z liny i wyjęłam starannie złożoną kartkę. Wcisnęłam ją do kieszeni spodni i pognałam w kierunku drzwi wyjściowych.

– Nieelegancko jest kazać na siebie czekać – zwróciła mi uwagę mama, pokazując na zegarek.

– Mam nadzieję, że nie dotrzemy ostatnie – powiedziałam.

Na miejscu okazało się, że nie było aż tak źle. Nie byłyśmy na szarym końcu, co bardzo mnie ucieszyło. Przyznałam rację mamie – szefowa Tajnego Klubu Superdziewczyn nie powinna się spóźniać na spotkania. Flora, Faustyna, Aniela, które już się zameldowały w domu Flory, oraz państwo Zwiędli przywitali nas bardzo gorąco na przestrzennym tarasie. Po kilkunastu minutach z wielkim hukiem dołączyli ostatni goście, czyli profesor Kaganek wraz z Frankiem.

– Lepiej późno niż wcale – skomentowała z przekąsem pani Laura.

Pan Kaganek obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi.

– Ależ profesorze! – zawołała pani Laura wyraźnie zakłopotana. – Proszę nie uciekać!

Ale pana Kaganka już nie było. Wycofał się z tarasu i na pożegnanie trzasnął drzwiami w holu. A my pozostaliśmy tam oniemiali i oczy utkwiliśmy we Franku. Chłopiec został sam na placu boju i rozglądał się nieporadnie.

– Dziwne – westchnął pan Zwiędły. – Czy wszyscy naukowcy to ekscentrycy?

– Tego jeszcze nie było – włączyła się pani Laura. – Czyżby nasz drogi Zenek przechodził trudne chwile?

Franek wzruszył tylko ramionami.

Po chwili jednak okazało się, że profesor nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wcale nie zniknął. Nie minęło pięć minut, a pojawił się ponownie, z hukiem otwierając drzwi na taras.

– Wejście smoka! – zawołał pan Zwiędły.

To było prawdziwie efektowne wejście. Najpierw w drzwiach ukazały się wielkie bukiety kwiatów, a za nimi pan Kaganek, uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Pomyślałem, że pierwsze postpandemiczne spotkanie na żywo Tajnego Klubu Superdziewczyn i przyjaciół powinno się czymś wyróżnić – oświadczył.

Potem wręczył dwa największe bukiety mojej mamie i pani Zwiędły. Robiły wrażenie, bo kompozycje urzekały nie tylko przepięknymi pastelowymi kolorami, ale też doborem kwiatów. Jakby tego było mało, to każda z nas, członkiń Tajnego Klubu Superdziewczyn, czyli ja, Aniela, Flora i Faustyna, dostałyśmy po eleganckiej, długiej czerwonej róży.

Pomyślałam, że to kolejne romantyczne zdarzenie, jakie przytrafiło mi się tego dnia.

– Ależ profesorze! – zawołała pani Laura. – Cóż za niezwykła niespodzianka! Uwielbiam otrzymywać kwiaty. Dzięki bukietom tak wspaniale można wyrazić emocje. Popatrzmy, co tu mamy? Są tu alstremerie, lewkonie, eustomy… o, i widzę nawet lwie paszcze!

– Przepiękne! Dziękuję profesorze – włączyła się moja mama. – Mam nadzieję, że bukiety pochodzą z kwiaciarni, która pracuje zgodnie z ideą zrównoważonej florystyki?

Zapadła krępująca cisza. Nikt chyba nie miał pojęcia, co ma na myśli mama. Przyznaję się, że ja kompletnie jej nie zrozumiałam. Wreszcie zabrała głos Aniela.

– Czy to ma związek z zero waste6? – zapytała.

– To jeden z elementów zrównoważonej florystyki. Zero waste to wykorzystywanie odpadów do pakowania albo dawanie im drugiego życia. Dla zrównoważonej florystyki ważne jest korzystanie z kwiatów z upraw lokalnych, nie tylko tych przemysłowych – wyjaśniła moja mama. – Kompozycje powinny być układane z roślin, które sami sadzimy lub kupujemy u zaprzyjaźnionych ogrodników. Łatwo sobie wyobrazić, jaki wpływ na nasz klimat mają ciężarówki z kwiatami przemierzające setki tysięcy kilometrów!

– Jestem pod wrażeniem! – oznajmiła pani Laura, która podobnie jak my uważnie przysłuchiwała się tej wypowiedzi. – Jako zagorzała ogrodniczka powinnam się domyślać, przecież florystyka ma związek z uprawami! Kiedy, Justysiu, miałaś czas zgłębić ten temat?

– Uczestniczyłam w warsztatach bukieciarskich on-line – wyjaśniła mama. – Poznałam niezwykłych ludzi, którzy wprowadzili w życie zasady naturalnej florystyki. Wtedy otworzyły mi się oczy. Czy wiecie, że ponad osiemdziesiąt procent kwiatów, które wręczamy sobie w ciągu roku, pochodzi z hodowli przemysłowych?

– Zupełnie nie pomyślałem o tych kwestiach, kiedy wybierałem dla was bukiety – zafrasował się pan Kaganek. – Muszę przełączyć się na proekologiczne myślenie!

– To nie umniejsza piękna tych kwiatów! – zapewniła moja mama. – Poza tym rozpoznaję kilka lokalnie uprawianych roślin. Widzę tu dalie i polne kwiaty. Mam nadzieję, że autorzy tych kompozycji pomyśleli o tym, aby nie szkodzić środowisku.

– W przyszłym roku poza naszym warzywnikiem założymy ogród kwiatowy z prawdziwego zdarzenia – stwierdziła pani Laura.

– Obawiam się, że wszystkiego nie pomieścimy. Mamy ograniczone możliwości – zaniepokoił się tata Flory i wskazał na zieloną przestrzeń rozciągającego się przed nami ogrodu, która wydawała się w pełni zagospodarowana.

Była wczesna jesień, ale działka państwa Zwiędłych nadal wyglądała kwitnąco. Trawa, zgodnie z najnowszymi trendami, była wykoszona tylko w niektórych miejscach, w większej części ogrodu rosła wysoko, aby chronić glebę. Drzewa też wyglądały na zadbane.

– To kwestia