Zło czai się wszędzie - Agatha Christie - ebook + audiobook + książka

Zło czai się wszędzie ebook i audiobook

Agata Christie

4,3
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł

TYLKO U NAS!
Synchrobook® - 2 formaty w cenie 1

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym. Zamów dostęp do 2 formatów, by naprzemiennie czytać i słuchać.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Herkules Poirot spędza wakacje w ekskluzywnym hotelu na Wyspie Przemytników, ale nie jest mu dane spokojnie wypocząć. Kiedy ginie piękna aktorka Arlena Stuart, detektyw może wręcz przebierać w kandydatach na mordercę. Piękno budzi pożądanie, ale niekoniecznie sympatię. Co było motywem zbrodni? Szantaż, zazdrość, spadek, a może mania religijna?

Jeden z pierwszych w literaturze kryminalnej portretów sympatycznego psychopaty, długo przed Hannibalem Lecterem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 261

Data ważności licencji: 4/20/2027

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 3 min

Lektor: Agatha Christie

Data ważności licencji: 4/20/2027

Oceny
4,3 (110 ocen)
56
34
17
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
SzelmaWong

Dobrze spędzony czas

Wciagajaca jak wszystkie historie Christie.
10
daemia_11

Nie oderwiesz się od lektury

świetna, jak większość kryminałów autorki, to jest klasyka sama w sobie
10
pdefiance

Z braku laku…

Herkules czai się wszędzie, zawsze w gotowości do rozwiązywania zagadek. niestety, czasem w skrytce obok czai się również znużenie historią i problem z zaangażowaniem w śledztwo. średniaczek, którego po miesiącu prawie nie pamiętam.
00
takbardzolesna

Nie oderwiesz się od lektury

Po prostu wspaniała!
00
Ewaor

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
00



Zapraszamy na www.publicat.pl

Tytuł oryginałuEvil Under the Sun

Projekt okładkiNATALIA TWARDY

Koordynacja projektuANNA RYCHLICKA

RedakcjaELŻBIETA KACZOROWSKA

Redakcja technicznaJACEK SAJDAK

Evil Under the Sun Copyright © 1941 Agatha Christie Limited. All rights reserved.

AGATHA CHRISTIE and the AC Monogram Logo are registered trademarks of Agatha Christie Limited in the UK and elsewhere. All rights reserved.www.agathachristie.com

Polish edition © Publicat S.A. MCMXCIII, MMXXV (wydanie elektroniczne)

All rights reserved

Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.

Utwór nie może być wykorzystywany do szkolenia sztucznej inteligencji, w tym do tworzenia treści naśladujących jego styl. Nieprzestrzeganie tego zakazu jest naruszeniem praw autorskich i grozi konsekwencjami prawnymi.

ISBN 978-83-271-7078-1

jest znakiem towarowym Publicat S.A.

PUBLICAT S.A.

61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 tel. 601 167 313 e-mail: [email protected], www.publicat.pl

Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 tel. 71 785 90 40 e-mail: [email protected]

Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.

Od wydawcy polskiego

W 2020 roku obchodziliśmy setną rocznicę opublikowania Tajemniczej historii w Styles – pierwszej powieści Agathy Christie z Herkulesem Poirotem. Z tej okazji powstała LUKSUSOWA KOLEKCJA JUBILEUSZOWA, która cieszy się wyjątkowym uznaniem Czytelników.

Zaczęliśmy od wydania dziesięciu tytułów opatrzonych posłowiem prof. Anny Gemry – pięć z nich wytypowali w plebiscycie Czytelnicy. W odpowiedzi na liczne prośby zdecydowaliśmy się włączyć do kolekcji pozostałe dzieła królowej kryminału.

Nasz zbiór stale się rozrasta, a my z radością zapraszamy Państwa do lektury kolejnych tomów.

W KOLEKCJI ukazały się dotychczas:

POWIEŚCI I OPOWIADANIA Z HERKULESEM POIROTEM

A.B.C.Czarna kawaDwanaście prac HerkulesaEntliczek, pentliczekKarty na stółKurtynaMorderstwo na polu golfowymMorderstwo w Boże NarodzenieMorderstwo w MezopotamiiMorderstwo w Orient ExpressieMorderstwo w zaułkuNiedziela na wsiNiemy świadekPani McGinty nie żyjePięć małych świnekPo pogrzebieRendez-vous ze śmierciąSamotny DomSłonie mają dobrą pamięćŚmierć lorda Edgware’aŚmierć na NiluTajemnica gwiazdkowego puddinguTajemnicza historia w StylesTragedia w trzech aktachWielka CzwórkaWigilia Wszystkich ŚwiętychZabójstwo Rogera AckroydaZagadka Błękitnego EkspresuZerwane zaręczynyZło czai się wszędzie

POWIEŚCI I OPOWIADANIA Z PANNĄ MARPLE

4.50 z PaddingtonHotel BertramKaraibska tajemnicaKieszeń pełna żytaMorderstwo na plebaniiMorderstwo odbędzie się...NemezisNoc w biblioteceStrzały w StonygatesTrzynaście zagadekZatrute pióroZwierciadło pęka w odłamków stos

POWIEŚCI Z NADINSPEKTOREM BATTLE’EM

Karty na stółTajemnica rezydencji ChimneysTajemnica Siedmiu Zegarów

SAMODZIELNE POWIEŚCI

Dom zbrodniI nie było już nikogoSpotkanie w Bagdadzie

ZBIORY OPOWIADAŃ

Dwanaście prac HerkulesaMord nocy letniejMorderstwo w zaułkuŚmierć nadchodzi jesieniąTajemnica gwiazdkowego puddinguTajemnica lorda Listerdale’aTrzynaście zagadekZbrodnie zimową porąZło rozkwita wiosną

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Kapitan Roger Angmering zyskał opinię niebywałego dziwaka, gdy w 1782 roku wybudował sobie dom na przybrzeżnej wysepce położonej naprzeciw osady Leathercombe Bay. Człowiek z tak dobrej rodziny winien raczej zajmować okazały dwór pośród łąk i rozległych pastwisk przeciętych szemrzącym strumieniem. Ale kapitan Roger Angmering miał tylko jedną wielką miłość: morze. Wobec tego postawił odpowiednio solidny dom na skalistej, smaganej wichrem i licznie nawiedzanej przez mewy przybrzeżnej wysepce, którą każdorazowy przypływ odcinał od lądu. Morze było pierwszą i ostatnią jego miłością, więc nie ożenił się, a gdy umarł, wysepka wraz z domem przeszła na własność dalekiego krewnego. Spadkobierca i jego potomkowie niewiele dbali o zapis, ponieważ ich własne dobra stopniowo się kurczyły i z pokolenia na pokolenie systematycznie ubożeli.

W roku 1922, kiedy dojrzał ostatecznie kult wypoczynku nad morzem, a Devon i Kornwalia przestały uchodzić za okolice zbyt upalne latem, Artur Angmering przekonał się, że niepodobna sprzedać obszerny, lecz niewygodny dom z późnego okresu gregoriańskiego na prywatną rezydencję, natomiast wcale niezłą cenę uzyskał za teren nabyty w swoim czasie przez zakochanego w morzu kapitana. Stary, solidny dom został przebudowany i upiększony. Betonowa grobla połączyła wysepkę z lądem stałym, a na samej wysepce zaprojektowano i wykuto w skale liczne „zakątki” i „spacerowe alejki”. Były tam dwa korty tenisowe oraz słoneczne tarasy opadające ku plaży położonej nad miniaturową zatoczką i zaopatrzonej w łodzie, tratwy oraz kajaki. Hotel Roger na Wyspie Przemytników opodal Leathercombe Bay został powołany do życia z wielką pompą. Od czerwca do września, a także podczas krótkiego sezonu w okresie wielkanocnym gości było pełno, od parteru do poddasza. W 1934 roku budowlę powiększono i uzupełniono koktajlbarem, obszerniejszą salą restauracyjną oraz kilkoma nowymi łazienkami. Ceny za pobyt rosły. Ludzie mawiali: „Byłeś w Leathercombe Bay? Nie? Na czymś w rodzaju wyspy jest tam diablo przyjemny hotel. Wygodny, dobra kuchnia, spokój. Nie zobaczysz tam łazęgów ani wycieczkowych autokarów. Musisz pojechać do Leathercombe Bay!”. No i ludzie jeździli.

W Hotelu Roger rezydowała pewna osobistość bardzo wybitna – przynajmniej we własnym pojęciu. Herkules Poirot – wytworny, w białym płóciennym garniturze, w panamie ocieniającej oczy i z wąsami przepysznie podkręconymi – siedział rozparty na wygodnym leżaku i z zainteresowaniem obserwował plażę. Z hotelu schodziło się na nią po kilku tarasach, a przy brzegu roiło się od łódek, kajaków oraz gumowych i brezentowych tratw. Była tam również długa trampolina i trzy pontony zakotwiczone w rozmaitych odległościach od brzegu. Jedni plażowicze kąpali się w morzu, inni leżeli rozciągnięci na piasku, jeszcze inni troskliwie namaszczali się rozmaitymi olejkami. Niekorzystający z plaży zasiedli na górnym tarasie i wymieniali uwagi tyczące pogody, widoku roztaczającego się przed nimi, wiadomości z porannej prasy lub innych aktualnych problemów.

Poirot słuchał dobywającego się nieustannie z ust pani Gardener jednostajnego szemrzenia słów, którym wtórowało niemniej jednostajne pobrzękiwanie, ponieważ pani Gardener mówiła i równocześnie pracowicie dziergała na drutach. Obok niej zajmował leżak małżonek, Odell C. Gardener, który zsunął kapelusz na nos i od czasu do czasu, gdy bywał do tego wezwany, wypowiadał krótkie zdanie. Para ta znajdowała się po lewej stronie słynnego detektywa, po prawej siedziała panna Brewster, atletycznie zbudowana osoba o sympatycznej, ogorzałej twarzy i szpakowatych włosach. Rzucała ona niekiedy lapidarne uwagi. Miało się wrażenie, iż basowy głos owczarka przerywa chwilami wytrwałe ujadanie szpica. Pani Gardener rozprawiała właśnie: – A więc powiedziałam mężowi, że turystyka to rzecz wskazana i przyjemna, no i, jak powiedziałam, lubię każde miejsce zwiedzić dokładnie. Ostatecznie jednak, jak powiedziałam, Anglię załatwiliśmy gruntownie, a teraz chciałabym tylko trafić do jakiejś spokojnej miejscowości nad morzem i odprężyć się, odetchnąć. Czuję potrzebę relaksu! Powiedziałam, że muszę odpocząć. Prawda, Odell?

– Prawda, kochanie – mruknął zza kapelusza pan Gardener.

– Kiedy napomknęłam o tym panu Kelso od Cooka... – rozwijała temat pani Gardener. – Pan Kelso układał zawsze nasze marszruty i był pod każdym względem nieoceniony. Nie wiem doprawdy, jak radzilibyśmy sobie bez niego! Kiedy więc napomknęłam mu o tym, pan Kelso powiedział, że najlepsze, co możemy zrobić, to właśnie wybrać się tutaj. Mówił, że jest to miejsce wyjątkowo malownicze i ustronne, ale posiada wszelkie wygody, no i jest pod każdym względem ekskluzywne. Mój mąż wtrącił się naturalnie do rozmowy i zapytał o urządzenia sanitarne. Bo proszę sobie wyobrazić – zwróciła się do Herkulesa Poirota – pewnego razu siostra mojego męża pojechała do pensjonatu, jak mówiono, ekskluzywnego pod każdym względem i położonego w sercu wrzosowisk, i... Czy pan uwierzy? Nie było tam kanalizacji! Rzecz jasna, że mój mąż musi teraz odnosić się nieufnie do wszelkich miejsc zabitych deskami. Prawda, Odell?

– Prawda, kochanie – przytaknął posłusznie pan Gardener.

– Ale pan Kelso uspokoił nas od razu. Zapewnił, że tutejsze urządzenia sanitarne to ostatni krzyk komfortu, a kuchnia jest rzeczywiście na poziomie. Przyznaję, że miał słuszność. A wie pan, co mi najbardziej odpowiada? Panujący tu nastrój, że się tak wyrażę, intymny. Hotel jest mały, więc wszyscy rozmawiamy ze sobą, wszyscy się znamy. Bo, widzi pan, największa wada Brytyjczyków polega na tym, że mają zwyczaj trzymać na dystans ludzi, których nie znają przynajmniej od kilku lat. A potem nie ma przyjemniejszych od nich ludzi! Pan Kelso mówił także o zjeżdżających tu na wypoczynek ciekawych ludziach, no i, jak widać, miał rację również w tej kwestii. Jest tutaj pan, panie Poirot, i panna Darnley. Mało nie zemdlałam, kiedy mi powiedziano, kim pan jest, panie Poirot. Prawda, Odell?

– Prawda, kochanie.

– Ha! – wtrąciła zaczepnie panna Brewster. – To dopiero sensacja! Żywy Herkules Poirot!

Słynny detektyw rozłożył ręce gestem uprzejmej przygany.

– Bo, proszę pana – zwróciła się doń pani Gardener płynnie i gładko – wiele o panu słyszałam od Kornelii z domu Robson. W maju, widzi pan, byliśmy z mężem w Badenhofie, no i, ma się rozumieć, Kornelia opowiedziała nam wszystko o tej historii w Egipcie, kiedy to została zamordowana Linnet Ridgeway. Mówiła, jaki pan był cudowny, a ja od tamtej pory umierałam wprost z pragnienia, by pana poznać. Prawda, Odell?

– Prawda, kochanie.

– No i panna Darnley! Ubierałam się u Rose Mond, a przecież Rose Mond to ona! Jej modele są zawsze wyjątkowo pomysłowe. Mają bajeczną linię! Suknia, w której wystąpiłam wczoraj wieczorem, to właśnie jej kreacja. No i moim zdaniem panna Darnley to osoba urocza pod każdym względem.

– Dziewczyna prezentuje się pierwszorzędnie! – wtrącił major Barry, który siedząc za panną Brewster, pochłaniał plażowiczów wyłupiastymi oczami.

Pani Gardener żywiej poruszyła drutami i raz jeszcze zwróciła się do Herkulesa Poirota:

– Jedno muszę wyznać, proszę pana. Spotkanie z panem tutaj wstrząsnęło mną nie tylko dlatego, że uważałam je za swojego rodzaju sensację. To była naprawdę sensacja! Mój mąż wie coś o tym. Ale to nie wszystko, proszę pana. Przyszło mi również na myśl, że może pan bawić w tym hotelu, że się tak wyrażę, zawodowo. Rozumie pan, co mam na myśli, prawda? Otóż, ja jestem wyjątkowo wrażliwa, co mój mąż może potwierdzić, więc nie wiem, co by się ze mną stało, gdybym w jakikolwiek sposób była zamieszana w jakąś ponurą zbrodnię. Widzi pan...

Pan Gardener odchrząknął głośno.

– Widzi pan, moja żona jest wyjątkowo wrażliwa – oznajmił.

Herkules Poirot ponownie rozłożył ręce.

– Ależ zaręczam, madame, że jestem tu w takim samym charakterze jak państwo. Chcę wypocząć, przyjemnie spędzić urlop. Nie w głowie mi żadna ponura zbrodnia.

– Na Wyspie Przemytników trudno byłoby odnaleźć ciało – wtrąciła krótkim szczeknięciem panna Brewster.

– To twierdzenie niezupełnie ścisłe – podchwycił Poirot i wskazał ręką w stronę plaży. – Proszę spojrzeć na leżące na piasku szeregi. Co pani widzi? Nie mężczyzn i nie kobiety. Nie ma w nich nic indywidualnego. To, mademoiselle, są ciała. Po prostu ciała!

– Gdzieniegdzie ciała całkiem ładnych dziewcząt. Może tylko trochę za chude – wtrącił tonem znawcy major Barry.

– Tak. Ale czy one do pana przemawiają? – zawołał Poirot. – Jaki w nich urok? Jaka tajemniczość? Jestem już stary, należę do starej szkoły. Za moich młodych lat dreszczem przejmował widok kostki, rąbka falbanki halki, ba! miękkiego zaokrąglenia łydki albo nawet podwiązki...

– Figlarz! Figlarz! – rzucił ochrypłym głosem major Barry.

– Współczesne ubiory są bez porównania bardziej sensowne – zawyrokowała panna Brewster.

– Racja! To, panie Poirot, święta racja! – zabrała znów głos pani Gardener. – Wiadomo panu, jak sądzę, że w dzisiejszych czasach dziewczęta i chłopcy prowadzą życie bardziej naturalne, zdrowsze. Bez ceremonii dotrzymują sobie nawzajem towarzystwa no i... i... – pani Gardener zarumieniła się lekko, bo była skromna z natury – ...i nie robią wielkich rzeczy z... z takich spraw. Wie pan, co mam na myśli?

– Wiem, wiem! – westchnął Herkules Poirot. – To pożałowania godne!

– Pożałowania godne? – zdziwiła się pani Gardener.

– Zaprzepaścić całą tajemniczość, cały romantyzm! – podchwycił słynny detektyw. – Obecnie wszystko jest standaryzowane! – Wskazał ciała prażące się na słońcu. – Przypomina mi to La Morgue, paryską trupiarnię.

– Co też pan opowiada! – zawołała tonem zgorszenia pani Gardener.

– Ciała. Tylko ciała. Ułożone równo, jak mięso w jatce!

– Czy to, proszę pana, nie nazbyt surowe słowa?

– Być może – przyznał z uległością Herkules Poirot.

– W każdym razie – podjęła pani Gardener, migając szybko drutami – pod jednym względem gotowa jestem przyznać panu słuszność. Dziewczętom, które się tak wylegują na słońcu, grozi pewne niebezpieczeństwo, to mianowicie, że ich ręce i nogi pokryją się włoskami. Wciąż powtarzam Irenie... Irena, proszę pana, to moja córka... Wciąż powtarzam Irenie: „Jak będziesz się tak wylegiwać na słońcu, wszędzie wyrosną ci włosy: na rękach, nogach, piersiach. No i jak będziesz wyglądała, Ireno?”. Czy nie powtarzam tego wciąż? Powiedz, Odell?

– Powtarzasz, kochanie.

Wszyscy umilkli. Być może wyobrazili sobie Irenę po zapowiadanej katastrofie. Pani Gardener zwinęła robótkę.

– Myślę, że pora... – zaczęła.

– Tak, kochanie – podchwycił małżonek, dźwignął się z leżaka i sięgając po koszyk do robót i książkę żony, zwrócił się do panny Brewster: – Wstąpi pani z nami do baru na kieliszeczek?

– Dziękuję. Dla mnie za wcześnie.

Gardenerowie ruszyli ramię w ramię w stronę hotelu.

– Amerykańscy mężowie są niezrównani – powiedziała panna Brewster.

Miejsce pani Gardener zajął wkrótce wielebny Stefan Lane – dziarski, wysoki pastor liczący sobie około pięćdziesiątki. Twarz miał opaloną, a jego ciemnoszare flanelowe spodnie sprawiały wrażenie ubioru zdecydowanie wakacyjnego i trochę niestosownego.

– Cudowne okolice! – oznajmił entuzjastycznie. – Wróciłem właśnie z przechadzki po skałach z Leathercombe Bay do Harford i z powrotem.

– Trochę dziś gorąco na taki spacerek – mruknął major Barry, który z zasady nie spacerował.

– Świetna zaprawa sportowa – odezwała się panna Brewster. – Nie wiosłowałam dziś jeszcze. A dla mięśni brzucha nie ma nic nad wiosłowanie.

Herkules Poirot zerknął żałośnie na znaczącą wypukłość własnego brzucha. Panna Brewster zauważyła to i podjęła krzepiącym tonem:

– Prędko pozbędzie się pan tego, korzystając każdego dnia z łódki.

– Merci, mademoiselle! Nie cierpię łódek.

– Ma pan na myśli małe łódki?

– Nie! Mam na myśli łodzie, statki, okręty wszelkich rozmiarów! – zawołał Poirot i wzdrygnął się, przymknąwszy oczy. – Kołysanie morza! Brr! To takie nieprzyjemne.

– Co pan wygaduje? – obruszył się major Barry. – Morze spokojne dziś jak sadzawka.

– Nie istnieje morze idealnie spokojne – odparł nieufnie detektyw. – Zawsze jest w jakimś ruchu.

– Moim zdaniem – podjął stary oficer – choroba morska to w dziewięćdziesięciu przypadkach na sto tylko nerwy.

– Oto głos wytrawnego żeglarza! Co, majorze? – wtrącił wielebny Stefan Lane z nikłym uśmiechem.

– Tylko raz chorowałem, i to na kanale La Manche! Moje motto brzmi: nie myśleć o tym.

– Z tą chorobą morską to rzeczywiście dziwna historia – powiedziała panna Brewster. – Czemu cierpią na nią jedni, a drudzy nie? To jest niesprawiedliwe, prawda? I taka skłonność nie ma nic wspólnego z ogólnym stanem zdrowia. Cherlaki bywają nieraz doskonałymi żeglarzami. Ktoś powiedział mi kiedyś, że zależy to od rdzenia pacierzowego. Tak samo na przykład niektórzy nie znoszą wysokości. Ja na to cierpię, ale pani Redfern bije mnie na głowę. Parę dni temu, kiedy szłyśmy ścieżką wśród skał do Harford, straciła panowanie nad sobą i uczepiła się mnie kurczowo. Mówiła później, że raz utknęła w pół drogi na zewnętrznych schodach katedry w Mediolanie. Bez zastanowienia weszła jakoś na górę, ale zejść nie mogła.

– Lepiej wobec tego niech nie wchodzi po drabinie nad Zatoczką Chochlika – wyraził zdanie duchowny.

Panna Brewster skrzywiła się z niesmakiem.

– Sama unikam tej drogi – powiedziała. – To dobre dla dzieciaków! Młodzi Cowanowie i Mastermanowie wciąż biegają tam po drabinie w tę i z powrotem. Sprawia im to przyjemność.

– O, pani Redfern wyszła z kąpieli – oznajmił wielebny Stefan Lane.

– Pan Poirot winien darzyć ją uznaniem – podchwyciła panna Brewster. – Ta kobieta starannie wystrzega się słońca.

Młoda pani Redfern zdjęła czepek kąpielowy i potrząsnęła właśnie popielatoblond włosami. Nie była opalona, a bardzo jasna skóra, charakterystyczna dla tego typu kobiet, wydawała się trupio blada.

– Wśród całej reszty towarzystwa wygląda na niedopieczoną, co? – roześmiał się chrypliwie major Barry.

Krystyna Redfern narzuciła płaszcz kąpielowy i po schodach jęła wspinać się ku siedzącej na tarasie grupce gości hotelowych. Miała pozbawioną wyrazu ładną twarz o jasnej cerze i drobne, kształtne dłonie oraz stopy. Uśmiechnęła się do nich i usiadłszy obok, otuliła się płaszczem kąpielowym.

– Zyskała pani dobrą markę u pana Poirota – odezwała się panna Brewster. – Panu Poirotowi nie podoba się ta cała ogorzała hałastra. Powiada, że ich ciała przypominają mu sklep rzeźniczy. Nie pamiętam dokładnie słów, ale chyba tak się wyraził.

– Szkoda, że nie mogę się opalać – westchnęła Krystyna Redfern z niewesołym uśmiechem. – Ale cóż! Nigdy nie brązowieję. Dostaję tylko bąbli i obrzydliwych piegów na ramionach.

– Lepsze to niż włosy, które mają wyrosnąć Irenie, córce pani Gardener – wtrąciła panna Brewster i ciągnęła, odpowiadając na pełne zdziwienia spojrzenie Krystyny: – Pani Gardener była dziś w kapitalnej formie. Absolutny non stop, powiadam pani! „Prawda, Odell?”, „Prawda, kochanie”. – Umilkła, by po krótkiej pauzie zwrócić się do słynnego detektywa: – Powinien pan jednak trochę sobie z niej pożartować. Czemu pan tego nie zrobił? Trzeba było powiedzieć, że tropi pan tu groźnego zbrodniarza, maniaka o morderczych skłonnościach, który z całą pewnością znajduje się wśród gości hotelowych.

– Obawiam się, że mogłaby w to nie uwierzyć – westchnął Herkules Poirot.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki