Zdrowie w twoich rękach - Chiti Parikh - ebook

Zdrowie w twoich rękach ebook

Chiti Parikh

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Holistyczne podejście do zdrowia i życia pełnego witalności.

Zawiera 28-DNIOWY PLAN RESETU DLA ZDROWIA.

Pielęgnujący przewodnik po zdrowiu całego ciała, w pełni integrujący tradycyjne wschodnie praktyki lecznicze i nowoczesne osiągnięcia medycyny Zachodu.

Przykre objawy męczą cię od miesięcy, a może nawet lat? Pragniesz doświadczać życia w pełni, mając w swoim ciele najlepszego sprzymierzeńca? Bez względu na to, na jakim etapie jesteś w swojej podróży zdrowotnej, dr Chiti pomoże ci osiągnąć równowagę, ujawniając siedem starożytnych sekretów, od rytmów dobowych po połączenie umysłu z ciałem.

Autorka połączyła sprawdzone od tysięcy lat praktyki medycyny wschodniej z nowoczesną nauką Zachodu, aby umożliwić ci osiągnięcie równowagi ciała, umysłu i ducha. Z tej książki dowiesz się, jak odbudować filary twojej witalności, a dzięki zawartym w niej wskazówkom:

  • wyregulujesz rytm dobowy;
  • wzmocnisz i ochronisz mikrobiotę jelitową;
  • odżywisz właściwie swój organizm;
  • odzyskasz harmonię, dzięki której złagodzisz objawy chorób i zapobiegniesz ich powstawaniu;

Na koniec dr Chiti Parikh proponuje 28-dniowy program, który pozwoli ci rozpocząć podróż ku świadomemu zdrowiu i odblokować prawdziwy potencjał organizmu. Przywrócenie w organizmie stanu równowagi jest kluczem do witalności, długiego życia i zapobiegania chorobom. Bo przeznaczeniem każdego człowieka nie jest po prosty trwać, a żyć pełnią życia! Zdrowie, to życie pełne energii i manifestowanie swojego prawdziwego potencjału.

Dla każdego, kto pragnie czerpać radość z pełnego energii ciała, zdrowych emocji, przejrzystego umysłu i lekkości bytu. - Deepak Chopra.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 299

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Dedykacja

Mojej Babci, któ­rej bez­wa­run­kowa miłość i mądrość są dla mnie w życiu gwiazdą prze­wod­nią

WPROWADZENIE

Jako współ­za­ło­ży­cielka i dyrek­torka zarzą­dza­jąca pro­gramu Inte­gra­tive Health and Wel­l­be­ing w New York-Pres­bi­te­rian Hospi­tal – Weill Cor­nell Medi­cine (wiel­kiej, super­no­wo­cze­snej oazie lecz­nic­twa w Upper East Side na Man­hat­ta­nie) mam świa­do­mość, że pacjenci nie­raz mie­sią­cami cze­kają na wizytę. Przy­cho­dzą do nas z nadzieją na to, że wresz­cie usły­szą pra­wi­dłową dia­gnozę. Więk­szość odczuwa dole­gli­wo­ści przez mie­siące – a nawet lata. W tym cza­sie są odsy­łani od spe­cja­li­sty do spe­cja­li­sty jak nikomu nie­po­trzebny kło­pot. Kolejni leka­rze sku­piają się na tym obja­wie lub czę­ści ciała, któ­rymi zaj­muje się ich spe­cja­li­za­cja.

Medy­cyna zachod­nia uczy zwra­ca­nia uwagi na okre­ślone zespoły obja­wów, gene­ro­wa­nia listy pasu­ją­cych do nich roz­po­znań i wypi­sy­wa­nia recept. Ina­czej mówiąc, wyra­bia umie­jęt­ność przy­po­rząd­ko­wy­wa­nia każ­dej dole­gli­wo­ści do leku. Takie podej­ście zakłada, że wszyst­kim pacjen­tom z takimi samymi obja­wami lub dia­gnozą pomoże ten sam spe­cy­fik. Być może spraw­dza się to w napra­wie samo­cho­dów albo kom­pu­te­rów, ale my prze­cież nie jeste­śmy tylko sumą czę­ści naszego ciała. Nie można nas zre­du­ko­wać do tak uprosz­czo­nych kate­go­rii.

Sama rów­nież byłam pacjentką, dla­tego wiem, jak znie­chę­ca­jące bywa korzy­sta­nie z opieki zdro­wot­nej. Do gabi­netu lekar­skiego tra­fiamy zwy­kle na dzie­sięć lub pięt­na­ście minut. Jak pacjent może w tak krót­kim cza­sie opo­wie­dzieć o wszyst­kim, co mu dolega? Z kolei leka­rze w ciągu tych samych dzie­się­ciu czy pięt­na­stu minut czę­sto muszą przej­rzeć histo­rię cho­roby z wielu lat, zba­dać cho­rego, usta­lić dia­gnozę i plan lecze­nia. Prze­cież w tak krót­kim cza­sie nie da się nawet obej­rzeć całego odcinka serialu, a co dopiero zająć tym, co dla nas naj­cen­niej­sze – naszym zdro­wiem.

W rezul­ta­cie wielu ludzi czuje, że ciało ich zawo­dzi. I dzieje się tak pomimo życia w erze dostępu do pozor­nie nie­skoń­czo­nej ilo­ści infor­ma­cji. Jak na iro­nię, w dzie­dzi­nie zdro­wia na­dal czu­jemy się zagu­bieni. Wła­śnie dla­tego roz­po­czy­na­jąc prak­tykę lekar­ską, obie­ca­łam sobie, że każ­demu pacjen­towi zapew­nię należny mu czas. Obec­nie mam przy­wi­lej i przy­jem­ność zaj­mo­wa­nia się medy­cyną inte­gra­cyjną, któ­rej prio­ry­te­tem jest poświę­ca­nie pacjen­tom peł­nej uwagi, aby z każ­dym z nich odbyć roz­mowę, każ­dego wysłu­chać i z każ­dym nawią­zać rela­cję.

Oczy­wi­ście wszyst­kim, któ­rzy decy­dują się dzia­łać na polu medy­cyny, przy­świe­cają takie wła­śnie cele. Nie pamię­tam z pod­ręcz­ni­ków medycz­nych żad­nych wzmia­nek o wie­lo­go­dzin­nym sie­dze­niu przed kom­pu­te­rem lub wykłó­ca­niu się z fir­mami ubez­pie­cze­nio­wymi. Wszy­scy na początku mamy jak naj­lep­sze inten­cje, ale potem gubimy się w cha­osie sys­temu opieki zdro­wot­nej. Nie­stety czę­sto rów­nież przej­mu­jemy obo­wią­zu­jącą w medy­cy­nie zachod­niej defi­ni­cję zdro­wia.

WSCHÓD I ZACHÓD

Medy­cyna zachod­nia w zasa­dzie defi­niuje zdro­wie jako „brak cho­roby”, nato­miast medy­cyna wschod­nia utoż­sa­mia je ze sta­nem rów­no­wagi ciała, umy­słu i ducha. Bio­rąc pod uwagę życiowe wzloty i upadki, wska­zuje prak­tyczne podej­ście do zacho­wa­nia w tym wszyst­kim spo­koju.

Jeżeli bie­rzemy pod uwagę wyłącz­nie objawy fizyczne, widzimy drzewa, ale nie las – dosłow­nie. Nic dziw­nego, że Świa­towa Orga­ni­za­cja Zdro­wia (WHO) pre­cy­zuje: „Zdro­wie jest sta­nem zupeł­nej pomyśl­no­ści fizycz­nej, umy­sło­wej i spo­łecz­nej, a nie jedy­nie bra­kiem cho­roby lub nie­peł­no­spraw­no­ści”1. Oso­bi­ście posu­nę­ła­bym się nawet do stwier­dze­nia, że zdro­wie polega na życiu w pełni sił i roz­wi­ja­niu wła­snego poten­cjału, a orga­nizm czło­wieka powi­nien być w tym jego naj­lep­szym sprzy­mie­rzeń­cem.

Ludzie czę­sto pytają, czy leczę zabu­rze­nia hor­mo­nalne, stany lękowe, stres, dole­gli­wo­ści tra­wienne albo cho­roby auto­im­mu­no­lo­giczne. Odpo­wia­dam zawsze tak samo: Leczę ludzi, a nie cho­roby czy objawy. Trzeba brać pod uwagę względy psy­cho­lo­giczne, spo­łeczne, śro­do­wi­skowe i duchowe, które czy­nią każ­dego czło­wieka wyjąt­ko­wym. I należy sta­rać się zrów­no­wa­żyć wszyst­kie aspekty tego, kim jeste­śmy.

Tak w życiu oso­bi­stym, jak i zawo­do­wym zawsze dążę do rów­no­wagi. Każ­dego dnia dzia­łam mądrze, dba­jąc o odży­wia­nie, oczysz­cza­nie i odnowę mojego orga­ni­zmu, żeby zacho­wać wital­ność i zdro­wie. Tą wie­dzą dzielę się z pacjen­tami, by im rów­nież pomóc w dąże­niu do rów­no­wagi we współ­cze­snym ner­wo­wym życiu.

Wielu ze zdzi­wie­niem odkrywa, że zdro­wie nie musi kosz­to­wać mnó­stwa pie­nię­dzy ani wyma­gać czasu. Wbrew temu, co wma­wia nam warta miliardy dola­rów branża zwią­zana ze zdro­wiem i wel­l­ness – zacho­wa­nie zdro­wia jest dar­mowe i łatwe.

Naprawdę uwa­żam, że wszystko, czego potrze­bu­jemy, by żyć długo i zdrowo, zostało wpi­sane w nasz DNA. Dowo­dem jest choćby ewo­lu­cja gatunku ludz­kiego oraz jego deter­mi­na­cja w dąże­niu do prze­trwa­nia. Orga­nizm każ­dego czło­wieka jest wypo­sa­żony w wie­dzę, jak prze­trwać i zacho­wać dobro­stan nie­za­leż­nie od wyzwań, któ­rym musimy spro­stać. Korzy­sta­jąc z tej wewnętrz­nej mądro­ści, możemy bar­dzo sku­tecz­nie wspie­rać nasze zdro­wie.

Przede wszyst­kim cho­dzi o prze­strze­ga­nie waż­nych zasad zna­nych mędr­com medy­cyny wschod­niej od poko­leń. Jeżeli to robimy, orga­nizm czę­sto jest w sta­nie zacho­wać rów­no­wagę i sam się uzdra­wia. Zasady te są fun­da­men­talne – pozwa­lają ciału oraz umy­słowi funk­cjo­no­wać bez wysiłku. Sta­no­wią klucz do mak­sy­mal­nych rezul­ta­tów we wszyst­kim, co robimy, żeby zacho­wać zdro­wie – na przy­kład w zmia­nie spo­sobu odży­wia­nia, aktyw­no­ści fizycz­nej oraz trybu życia.

Współ­cze­sna nauka Zachodu zaczyna nad­ra­biać zale­gło­ści i potwier­dza zasad­ność tej pra­daw­nej mądro­ści. Dla­czego mie­li­by­śmy pole­gać wyłącz­nie na ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu latach odkryć nauko­wych, skoro możemy roz­sze­rzyć arse­nał narzę­dzi i uwzględ­nić w nim tra­dy­cyjne metody lecze­nia, które roz­wi­jano przez setki, a nawet tysiące lat?

Kie­ru­jąc się tymi odwiecz­nymi zasa­dami, możesz każ­dego dnia podej­mo­wać kroki w celu zapew­nie­nia sobie wital­no­ści oraz zdro­wia. Wpraw­dzie książka ni­gdy nie zastąpi opieki lekar­skiej ani nie umoż­liwi bez­po­śred­niego zba­da­nia, co się dzieje w twoim ciele, ale wzo­rowi pacjenci nie sie­dzą bez­czyn­nie i sta­rają się dowie­dzieć jak naj­wię­cej o spo­so­bach zacho­wa­nia zdro­wia. Żaden lekarz nie pozna two­jego ciała, umy­słu ani ducha tak dobrze jak ty, ale będzie w sta­nie zapew­nić ci lep­szą opiekę, jeśli czyn­nie uczest­ni­czysz w tej podróży do zdro­wia – ze świa­do­mo­ścią celu.

Z tą myślą na stro­nach niniej­szej książki połą­czę pięć tysięcy lat spraw­dzo­nych metod z naj­now­szymi osią­gnię­ciami nauki. Opi­szę kroki, jakie możesz pod­jąć, aby osią­gnąć stan rów­no­wagi w orga­ni­zmie, co pomoże ci w więk­szym stop­niu zapo­bie­gać cho­ro­bom. Dzięki takiemu podej­ściu moi pacjenci nie tylko dłu­żej żyją, ale też mają wię­cej ener­gii, mniej doku­cza im ból i odzy­skują wiarę we wła­sne siły.

Nie lek­ce­waż samo­uz­dra­wia­ją­cej mocy wła­snego orga­ni­zmu (wspo­ma­ga­nego siłami umy­słu i ducha). Ludz­kie ciało to naprawdę cudowny wyna­la­zek, zdolny doko­nać znacz­nie wię­cej, niż sądzi wielu z nas. Jeśli w to wąt­pisz, może prze­ko­nam cię histo­rią jogina, który dożył 185 lat.

185-LETNI JOGIN

Dora­sta­jąc w Indiach, sły­sza­łam co nieco o mędrcu, który uro­dził się w XVIII wieku, a zmarł 12 paź­dzier­nika 1955 roku. Nie wie­dzia­łam jed­nak, że jeden z jego uczniów wydał obszerną bio­gra­fię mistrza. Dowie­dzia­łam się o niej, dopiero gdy poja­wiła się wśród pole­ca­nych pozy­cji, kiedy szu­ka­łam ksią­żek z zakresu medy­cyny. Na­dal nie potra­fię wyja­śnić, dla­czego tak się stało, ale byłam zado­wo­lona, że udało mi się zdo­być egzem­plarz.

Jak zapewne się domy­ślasz, życie tego jogina pełne było tajem­nic i nie­po­ję­tych zda­rzeń, które nie prze­ko­na­łyby żad­nej „racjo­nal­nej” osoby. Tyle że ja spo­tka­łam już nie­jed­nego jogina o nie­sa­mo­wi­tych umie­jęt­no­ściach, któ­rych nie potra­fi­łam w żaden spo­sób wyja­śnić naukowo. Nasze ogra­ni­czone rozu­mie­nie takich zja­wisk praw­do­po­dob­nie wynika z tego, że nauka jesz­cze nie potrafi ich wytłu­ma­czyć. A więk­szość z nas, napo­ty­ka­jąc coś, czego nie jeste­śmy w sta­nie pojąć, auto­ma­tycz­nie uznaje to za wymysł. Wyobraź sobie, co by było, gdyby w latach osiem­dzie­sią­tych ktoś poka­zał nam naj­now­szego iPhone’a i samo­chód z auto­pi­lo­tem. Uzna­li­by­śmy je za rekwi­zyty z filmu Powrót do przy­szło­ści. Tym­cza­sem te „fik­cyjne” rze­czy są teraz czę­ścią codzien­nego życia.

Dla­czego więc histo­ria jogina, który dożył 185 lat, wywo­łuje kon­ster­na­cję? Skoro obec­nie medy­cyna jest w sta­nie umoż­li­wić nam prze­ży­cie około stu lat, nie­wy­klu­czone, że przy­szłość (a może nasza prze­szłość) kryje klucz do życia trwa­ją­cego 185 lat.

Jogin, o któ­rym piszę, uro­dził się w rodzi­nie kró­lew­skiej, lecz zre­zy­gno­wał z tytułu i luk­susu, by resztę życia spę­dzić w Hima­la­jach. Pie­szo prze­mie­rzał tysiące mil, ubrany tylko w prze­pa­skę, a za towa­rzy­sza podróży miał dzban z wodą, który sam dźwi­gał. Musiał wytrzy­mać w naj­su­row­szym kli­ma­cie, prze­trwać dłu­gie okresy postu i ataki dzi­kich zwie­rząt.

Jakby tego było mało, przez dzie­się­cio­le­cia pod­da­wał orga­nizm suro­wym pró­bom wykra­cza­ją­cym daleko poza gra­nice tego, co według nas ciało ludz­kie jest w sta­nie znieść. Przez dzie­sięć lat trwał w ślu­bie mil­cze­nia, rów­nie długo nie sia­dał, a nawet trzy­mał pod­nie­sioną rękę przez ponad dwa­na­ście lat! Dziś rów­nież można spo­tkać takich asce­tów wędru­ją­cych brze­gami świę­tej rzeki Gan­ges.

Amar Bha­rati – Indus, który trzy­mał rękę w górze przez 45 lat

Mając na karku grubo ponad setkę, przez dwa­na­ście kolej­nych lat popo­łu­dniami upra­wiał medy­ta­cje w peł­nym słońcu w naj­go­ręt­szej indyj­skiej porze roku. Pod­czas suro­wych zim medy­to­wał nocami, pole­wany zimną wodą.

Dzia­ła­nia te nie były pokutą za grze­chy. Miały za zada­nie zmu­sić orga­nizm do prze­su­wa­nia gra­nic wytrzy­ma­ło­ści, aby umoż­li­wić zapa­no­wa­nie zarówno nad umy­słem, jak i cia­łem, dzięki czemu jogin czy­nił postępy w roz­woju ducho­wym. Nie zwa­żał na ból fizyczny ani natłok myśli. On i inni jemu podobni potra­fili zwró­cić się w głąb sie­bie z abso­lut­nym sku­pie­niem i pokorą. Byli mistrzami w pano­wa­niu nad umy­słem, lecz ich ciała nie­zmien­nie pod­le­gały pro­ce­som sta­rze­nia, dla­tego opra­co­wali metodę rege­ne­ra­cji, żeby zacho­wać siły witalne nie­zbędne do kon­ty­nu­owa­nia poszu­ki­wań wiecz­nej prawdy. Czę­sto oby­wali się bez jedze­nia, zwłasz­cza gdy mie­sią­cami medy­to­wali w odle­głych jaski­niach w tem­pe­ra­tu­rze poni­żej zera stopni. Byli w sta­nie to robić, ponie­waż nauczyli się pano­wać nad meta­bo­li­zmem poprzez inten­sywną prak­tykę jogi.

Jogin, który dożył 185 lat, już jako dzie­więć­dzie­się­cio­la­tek odczu­wał ogra­ni­cze­nia wła­snego ciała. Wtedy napo­tkał innego ascetę, czło­wieka, który zgłę­bił pra­dawną metodę kaja kalpa (kaya w san­skry­cie ozna­cza „ciało”, a kalpa „trans­for­ma­cję”). Prze­zna­czona jest wyłącz­nie dla doświad­czo­nych jogi­nów i pomaga im odmło­dzić ciało poprzez odwró­ce­nie dole­gli­wo­ści zwią­za­nych ze sta­rze­niem się.

Kaja kalpa jest rygo­ry­styczna i jedy­nie ktoś o wyjąt­kowo sil­nej psy­chice oraz nie­wia­ry­god­nej wytrzy­ma­ło­ści na dys­kom­fort fizyczny może ją prze­trwać. Oczy­wi­ście jogin, który przez wiele lat trzyma rękę nad głową, bez wąt­pie­nia speł­nia te kry­te­ria.

Aby przy­go­to­wać orga­nizm do kaja kalpy, naj­pierw trzeba przejść przy­go­to­waw­cze tera­pie oczysz­cza­jące, takie jak pań­ća­karma1. Następ­nie jogin zamyka się w spe­cjal­nie skon­stru­owa­nej na potrzeby tego pro­cesu celi. Całą kura­cję spę­dza w tym pomiesz­cze­niu bez okien, do któ­rego wstęp ma jedy­nie medyk codzien­nie moni­to­ru­jący postępy i poda­jący zioła. Chata, którą do pań­ća­karmy wyko­rzy­stał stary jogin, została tak zapro­jek­to­wana, aby do wnę­trza nie prze­do­sta­wały się żadne dźwięki ani świa­tło. Oto­cze­nie miało naśla­do­wać prze­by­wa­nie w mat­czy­nym łonie, zapew­nia­jąc cał­ko­witą depry­wa­cję sen­so­ryczną. Więk­szość z nas postra­da­łaby zmy­sły, spę­dziw­szy w takich warun­kach choćby dobę. Wyobraź sobie abso­lutną izo­la­cję w ciem­nym pomiesz­cze­niu, żywie­nie się kro­wim mle­kiem i zio­łami oraz poświę­ca­nie całego czasu na medy­ta­cje – i tak przez rok! Być może jogini o tym marzą, ale dla więk­szo­ści z nas jest to klau­stro­fo­biczny kosz­mar.

Takie dzia­ła­nia rze­czy­wi­ście wydają się dość dra­styczne, ale wła­śnie tego potrzeba do odblo­ko­wa­nia źró­dła mło­do­ści. Naj­waż­niej­szym zało­że­niem całego pro­cesu jest dopusz­cze­nie do głosu instynk­tow­nej mądro­ści orga­ni­zmu, aby opty­mal­nie funk­cjo­no­wał. Ist­nieje wiele mitów doty­czą­cych magicz­nych ziół i elik­si­rów, któ­rym czę­sto przy­pi­suje się nie­wia­ry­godne rezul­taty kaja kalpy. Tyle że zioła mogą jedy­nie wspo­móc orga­nizm w pro­ce­sach oczysz­cza­nia i rege­ne­ra­cji. Osta­tecz­nie ciało samo się uzdra­wia. Zada­niem jogina jest pozwo­lić, by orga­nizm zro­bił swoje. W tym celu oszczę­dza on siły poprzez depry­wa­cję sen­so­ryczną, poszcze­nie i medy­ta­cję oraz ogra­ni­cza wszystko, co roz­pra­sza uwagę.

Kaja kalpa wspo­mnia­nego dzie­więć­dzie­się­cio­let­niego jogina trwała nie­mal rok, po któ­rym wyszedł na zewnątrz pełen sił wital­nych i wolny od cho­rób, że nie wspo­mnę o nowych zębach, wło­sach i skó­rze. Mógł kon­ty­nu­ować inten­sywne prak­tyki, mając orga­nizm trzy­dzie­sto­latka.

W całym swoim życiu prze­szedł taki pro­ces odnowy trzy­krot­nie – w wieku 90, 150 i 165 lat. Pozwa­lało mu to cof­nąć zegar na tyle, by kon­ty­nu­ować tre­ning duchowy.

Oczy­wi­ście nie wyma­gam od sie­bie ani od nikogo innego tak skraj­nego poświę­ce­nia – nawet jeśli nagrodą jest doży­cie 185 lat. Doświad­cze­nia tego jogina poka­zują jed­nak, że nasze ciała potra­fią o wiele wię­cej, niż sądzimy. Im wni­kli­wiej stu­dio­wa­łam dzieje jego życia, tym wię­cej nauko­wych pod­staw znaj­do­wa­łam w jego dzia­ła­niach. By­naj­mniej nie cho­dzi tu o żaden „mistyczny cud”. Metoda ta nie jest wyłącz­nie domeną indyj­skich jogi­nów. Znana jest w wielu regio­nach świata i od wie­ków sto­so­wana przez poważ­nych poszu­ki­wa­czy ducho­wych.

Wspo­mniany wcze­śniej ajur­we­dyj­ski pro­ces oczysz­cza­nia zwany pań­ća­karmą, który sędzi­wemu jogi­nowi słu­żył jako przy­go­to­wa­nie orga­ni­zmu przed kaja kalpą, nadaje się dla każ­dego. Możemy go sto­so­wać przez znacz­nie krót­szy okres i bez rygo­ry­stycz­nych warun­ków, jakie narzu­cał sobie tam­ten asceta.

Kaja kalpa jest wyspe­cja­li­zo­waną metodą pobu­dza­nia komó­rek macie­rzy­stych, czyli pier­wot­nych komó­rek orga­ni­zmu, które znaj­dują się w ciele każ­dego z nas. Część z nich jest w sta­nie prze­kształ­cić się prak­tycz­nie w każdy rodzaj komó­rek, z któ­rych zbu­do­wane są nasze serce, mózg, kości, mię­śnie czy skóra. Czę­sto orga­nizm zastę­puje nimi te, które są już stare bądź zostały uszko­dzone. Jeżeli pra­gniemy pozo­stać mło­dzi i zdrowi, powin­ni­śmy akty­wo­wać wła­śnie komórki macie­rzy­ste.

Jogini po pro­stu odkryli spo­sób na odblo­ko­wa­nie poten­cjału tych komó­rek. Byli w sta­nie ukie­run­ko­wać je w celu odwró­ce­nia pro­ce­sów sta­rze­nia i przy­wró­cić ciału wital­ność. W tych plu­ri­po­ten­cja­lych komór­kach, mogą­cych się prze­kształ­cić w każdy rodzaj komó­rek wyspe­cja­li­zo­wa­nych – wło­sów, skóry, zębów czy też narzą­dów wewnętrz­nych – tkwi wielka moc, ponie­waż można je wyko­rzy­stać w lecze­niu róż­nych cho­rób, takich jak nowo­twory, cho­roby układu krą­że­nia, udar mózgu i cho­roba Par­kin­sona2. Nawet bar­dziej try­wialne sprawy – jak na przy­kład pobu­dza­nie odro­stu wło­sów lub przy­wra­ca­nie siwym pier­wot­nego koloru i bla­sku – mogą się wyda­wać nie­moż­liwe, tym­cza­sem naukowcy odkryli w miesz­kach wło­so­wych komórki macie­rzy­ste o dużym poten­cjale róż­ni­co­wa­nia. Obec­nie bada­cze sku­piają się na kli­nicz­nych zasto­so­wa­niach komó­rek macie­rzy­stych z miesz­ków wło­so­wych, ponie­waż są one zde­cy­do­wa­nie łatwiej dostępne niż inne źró­dła takich komó­rek3. Komó­rek macie­rzy­stych używa się do „wytwa­rza­nia” całych narzą­dów, na przy­kład wątroby4, a także w lecze­niu róż­nych rodza­jów nowo­two­rów5.

Ta dzie­dzina nauki nie­ustan­nie się roz­wija i kto wie, może spo­kojne doży­cie 185 lat nie pozo­sta­nie na zawsze nie­moż­liwe nawet dla tych z nas, któ­rzy nie sto­sują rygo­ry­stycz­nych prak­tyk jogi­nów. Moż­li­wo­ści są nie­wy­obra­żalne!

Wyru­sza­jąc wraz ze mną w tę podróż ku świa­do­memu zdro­wiu i sto­su­jąc zasady mędr­ców we współ­cze­snym stylu życia, zacho­waj otwarty umysł w zakre­sie moż­li­wo­ści two­jego orga­ni­zmu. Prawdę mówiąc, im bar­dziej otwarta głowa, tym wię­cej zdoła osią­gnąć ciało. Pozwól, że przy­to­czę jesz­cze jedną opo­wieść, która dosko­nale to ilu­struje.

TRIUMF WOLI

Dokąd­kol­wiek zmie­rza umysł, ciało podąża za nim. Nie­ustan­nie widzę tego przy­kłady w moim gabi­ne­cie lekar­skim – jak choćby u sie­dem­dzie­się­cio­pię­cio­let­niej Ester cho­rej na czer­wie­nicę praw­dziwą (poly­cy­tha­emia vera), rzadki rodzaj cho­roby nowo­two­ro­wej szpiku, która spra­wia, że krew się „zagęsz­cza”. W odpo­wied­nich odstę­pach czasu pacjentka musi prze­cho­dzić pro­ce­durę fle­bo­to­mii, czyli usu­nię­cia krwi z orga­ni­zmu, co zapo­biega zato­rom czy uda­rom.

Ester wiele w życiu prze­szła, w tym dwie cho­roby nowo­two­rowe. Pomimo trud­nych doświad­czeń nie pod­daje się. Jej nasta­wie­nie do życia odgrywa zasad­ni­czą rolę w poko­ny­wa­niu przez nią kolej­nych barier i prze­ciw­no­ści. Mnie rów­nież udzie­liła nie­jed­nej cen­nej lek­cji.

Była na przy­kład abso­lut­nie prze­ko­nana, że jej orga­nizm potrafi sam się uzdro­wić. Musiała go w tym jedy­nie wspie­rać. Wzięła udział w ośmio­ty­go­dnio­wym kur­sie reduk­cji stresu opar­tym na prak­tyce mind­ful­ness, który pomógł jej w jesz­cze więk­szym stop­niu zmie­nić spo­sób postrze­ga­nia swo­jej cho­roby. Dzięki regu­lar­nym wizu­ali­za­cjom i medy­ta­cjom zaczęła się czuć o wiele lepiej. Bar­dziej wsłu­chi­wała się w potrzeby wła­snego ciała i czuła, że jest w sta­nie wpły­nąć na poprawę swo­jego stanu zdro­wia. Po kilku mie­sią­cach nawet leka­rze byli zdu­mieni jej wyni­kami badań krwi i mogła ogra­ni­czyć czę­sto­tli­wość zabie­gów fle­bo­to­mii. Cóż za triumf woli!

Oddzie­la­nie sfer umy­słu i ducha oraz ciała jest błę­dem, który popeł­niamy w medy­cy­nie zachod­niej. W świa­do­mej dro­dze do zdro­wia stale pamię­taj o ogrom­nym wpły­wie umy­słu i ducha na stan two­jego ciała.

DOŁĄCZ DO MNIE

Pierw­szym eta­pem naszej wspól­nej podróży jest okre­śle­nie inten­cji zdro­wia, czym zaj­miemy się w roz­dziale pierw­szym. W kolej­nych zagłę­bimy się w pra­dawne zasady mędr­ców, które sto­suję w mojej prak­tyce każ­dego dnia. Przyj­rzymy się im od strony nauko­wej i omó­wimy przy­kłady wzięte z życia. Prze­ko­nasz się, że powszech­nym cho­ro­bom, takim jak oty­łość, cukrzyca, cho­roby układu krą­że­nia i nowo­twory, które są przy­czyną więk­szo­ści zgo­nów w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, można zapo­bie­gać dzięki indy­wi­du­al­nej regu­la­cji trybu życia, wykra­cza­jąc znacz­nie poza samą dietę6. Takie objawy jak cią­głe zmę­cze­nie, „mgła mózgowa”, zespół jelita draż­li­wego (IBS), bez­sen­ność czy słaba prze­miana mate­rii są mru­ga­ją­cymi kon­tro­l­kami sygna­li­zu­ją­cymi poważ­niej­szy pro­blem, któ­remu można zara­dzić. Dowiesz się wię­cej o swoim orga­ni­zmie, zarówno z per­spek­tywy nowo­cze­snej medy­cyny zachod­niej, jak i nauk tra­dy­cyj­nej medy­cyny wschod­niej.

Kwin­te­sen­cją tej wie­dzy będzie 28-dniowa kura­cja, dzięki któ­rej szyb­ciej poko­nasz pierw­szy etap drogi do opty­mal­nego zdro­wia. Pomoże ci ona w pozby­ciu się nagro­ma­dzo­nych przez lata tok­syn i jed­no­cze­śnie zre­ge­ne­ruje narządy wewnętrzne, aby opty­mal­nie funk­cjo­no­wały. Sku­tecz­ność tych metod spraw­dzi­łam na sobie. Dzięki nim zdo­ła­łam się pozbyć dokucz­li­wych powi­kłań po przej­ściu COVID-19. Pomo­gły rów­nież set­kom moich pacjen­tów.

Układ tej książki sta­nowi dokładne odzwier­cie­dle­nie indy­wi­du­al­nego podej­ścia do każ­dego pacjenta w mojej prak­tyce. Zapra­szam cię zatem do mojego gabi­netu. W miarę czy­ta­nia prze­ko­nasz się, jak wygląda praw­dzi­wie holi­styczna i skon­cen­tro­wana na pacjen­cie opieka. Tajem­nica suk­cesu by­naj­mniej nie ma nic wspól­nego ze mną. Tkwi w zachę­ca­niu każ­dego, żeby lepiej pozna­wał swój orga­nizm i uczył się, jak przy­wra­cać w nim rów­no­wagę.

Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jestem „pod ręką” i mogę wytłu­ma­czyć pacjen­tom, co się dzieje w ich ciele. Dla­tego wła­śnie wypo­sa­żam ich w tę wie­dzę, ucząc więk­szej uważ­no­ści i sku­pia­nia się na swoim wnę­trzu w celu wykry­wa­nia zabu­rzeń, gdy tylko się poja­wiają – zanim roz­winą się w cho­roby. Teraz ty rów­nież masz dostęp do tych infor­ma­cji.

I nie ma zna­cze­nia, czy jesteś młodą osobą, któ­rej zależy na sku­tecz­nej pro­fi­lak­tyce, eme­ry­tem pra­gną­cym odzy­skać siły i żyć jak naj­dłu­żej, czy kimś, kto cierpi na prze­wle­kłą cho­robę i w tele­fo­nie ma całą listę nume­rów do leka­rzy spe­cja­li­stów. Ta książka pomoże ci stać się zdrow­szym czło­wie­kiem. Uzbro­iw­szy się w zawartą tu wie­dzę, zaczniesz zupeł­nie ina­czej postrze­gać wła­sny orga­nizm.

Pań­ća­karma – w dokład­nym tłu­ma­cze­niu ozna­cza „pięć dzia­łań”; jest to kura­cja, która ma na celu usu­nię­cie i wypłu­ka­nie tok­syn przez narządy wydal­ni­cze – gru­czoły potowe, układ moczowy i jelita (przyp. red. meryt.). [wróć]

CZĘŚĆ I

WYTYCZANIE DROGI

ROZDZIAŁ 1

TWOJA INTENCJA: ZDROWIE

Na począ­tek pytam każ­dego pacjenta: Jaki jest pani/pana cel w dąże­niu do zdro­wia? Nie­raz dzi­wią się temu pozor­nie pro­stemu pyta­niu, które ma ich skło­nić do zasta­no­wie­nia, jak wyobra­żają sobie sie­bie jako zdro­wych. Po chwili waha­nia mówią na przy­kład: „Nie chcę czuć bólu” albo: „Nie chcę nawrotu raka”, albo: „Chcę schud­nąć”, albo: „Nie chcę przez cały czas czuć zmę­cze­nia”. Nie­rzadko tej odpo­wie­dzi towa­rzy­szą łzy. Dla­tego w gabi­ne­cie zawsze muszę mieć nie ste­to­skop lub jakiś spe­cja­li­styczny sprzęt medyczny, tylko pudełko chu­s­te­czek higie­nicz­nych.

Przez lata stu­diów i nauki zawodu nie uczono mnie pytać o inten­cje doty­czące zdro­wia. Takie podej­ście daleko wykra­cza poza przy­jęte stan­dardy, dla­tego moi pacjenci są zdu­mieni, kiedy pro­szę, żeby opo­wie­dzieli, co dla nich zna­czy być zdro­wym. Ni­gdy nie spo­tkali się z takim pyta­niem ze strony przed­sta­wi­ciela służby zdro­wia, choć prze­cież roz­po­czę­cie rela­cji lekarz – pacjent od usta­le­nia, co dana osoba ceni sobie naj­bar­dziej, wydaje się roz­sądne.

Nie­stety więk­szość z nas zbyt wiele czasu poświęca na oba­wia­nie się naj­gor­szego lub modli­twy, żeby to naj­gor­sze się nie stało, zamiast na wyobra­ża­nie sobie sie­bie w zdro­wiu i dobrej kon­dy­cji. Gdy snu­jemy w gło­wie potworne sce­na­riu­sze, oży­wiamy je. Wła­śnie dla­tego pozy­tywna inten­cja jest naj­istot­niej­szym kro­kiem. Pozwala wła­ści­wie ukie­run­ko­wać uzdra­wia­jącą ener­gię.

W tym celu musimy się nauczyć świa­do­mego myśle­nia. Zazwy­czaj pozo­sta­jemy bier­nymi uczest­ni­kami tego pro­cesu i po pro­stu pozwa­lamy gło­wie snuć te same od lat, nega­tywne myśli o nas samych i o naszym życiu. Mózg czer­pie infor­ma­cje z wcze­śniej­szych doświad­czeń, skłon­no­ści oraz pre­fe­ren­cji i decy­duje, co nam pod­su­wać. Gdy umysł raz po raz zapusz­cza się w te same okropne i bole­sne miej­sca, prze­sta­jemy nad tym pano­wać. Czę­sto pro­wa­dzi to do nie­pew­no­ści i lęku.

Jeżeli nato­miast nasze dzia­ła­nia są inten­cjo­nalne, sta­jemy się aktyw­nymi uczest­ni­kami pro­cesu myślo­wego. Świa­do­mie wyty­czamy bieg myśli i instru­ujemy mózg, które z nich ma igno­ro­wać. Okre­ślamy, na czym powin­ni­śmy się sku­pić, a umysł tego prze­strzega. Wręcz bazuje na tych wska­zów­kach, odpo­wied­nio ukie­run­ko­wu­jąc nawet nie­świa­dome myśli.

W zakre­sie zdro­wia myśli mogą się stać przy­czyną cho­roby bądź czę­ścią pro­cesu lecze­nia. To, na czym świa­do­mie się sku­piamy, przy­biera na sile i zmie­nia się w rze­czy­wi­stość. Nasza uwaga mak­sy­mal­nie doła­do­wuje nasze myśli i inten­cje. Jest jak ener­gia jądrowa zgro­ma­dzona w neu­ro­nach w mózgu. Nie ozna­cza to by­naj­mniej, że możemy kon­tro­lo­wać i pla­no­wać każdą chwilę wedle wła­snych zamia­rów, ale inten­cje doty­czące zdro­wia mają o wiele więk­szą moc, niż więk­szość ludzi sobie uświa­da­mia.

Jeżeli czu­jesz moty­wa­cję do zmian i pew­ność, że im podo­łasz, określ swoją inten­cję i poin­struuj mózg, że ma myśleć w wyzna­czony przez cie­bie spo­sób. Wła­śnie tak sta­jesz się osobą inten­cjo­nal­nie zdrową.

SUPERMOC POZYTYWNEGO NASTAWIENIA

Czę­sto roz­pa­tru­jemy pozy­tywne myśle­nie oraz inten­cje wyłącz­nie w aspek­cie popu­lar­nej psy­cho­lo­gii, tym­cza­sem mają one spore uza­sad­nie­nie naukowe. Wyobraź je sobie jako język pro­gra­mo­wa­nia two­jego mózgu. Jeżeli zależy ci na okre­ślo­nych ope­ra­cjach, musisz wpro­wa­dzić poprawne instruk­cje.

Naukowcy ana­li­zują obec­nie impulsy ner­wowe w mózgu zwią­zane z myśle­niem inten­cjo­nal­nym. Nasze inten­cje prze­twa­rzane są przez roz­le­głe sieci neu­ro­nowe. Wyniki tych badań poma­gają nam odkryć, jak różne obszary mózgu koor­dy­nują swoje funk­cje, żeby powią­zać pozna­nie z dzia­ła­niem7.

Myśli są podyk­to­wane naszym samo­po­czu­ciem. Gdy mamy dobry dzień, zwy­kle myślimy bar­dziej opty­mi­stycz­nie. I na odwrót. Bada­nia potwier­dzają, że stan emo­cjo­nalny może wpły­wać na nasze osądy i postrze­ga­nie celów. Dla­tego tak ważne jest zwra­ca­nie uwagi na emo­cje, które domi­nują w naszym życiu.

Na przy­kład osoby uspo­so­bione nega­tyw­nie czę­sto postrze­gają wła­sne cele w sfe­rze zdro­wia za trud­niej­sze niż ich opty­mi­stycz­niej nasta­wieni kole­dzy8. Oczy­wi­ście nikt nie jest w sta­nie myśleć pozy­tyw­nie przez cały czas, ale jeśli prze­waż­nie jeste­śmy nastro­jeni nega­tyw­nie, ma to duży wpływ na wszyst­kie aspekty naszego życia. Dzieje się tak dla­tego, że pozy­tywne nasta­wie­nie nie tylko zapew­nia dobry nastrój, oddzia­łuje też korzyst­nie na nasze zdro­wie. Jest ono łączone z ogra­ni­cze­niem o jedną trze­cią wystę­po­wa­nia cho­rób ser­cowo-naczy­nio­wych u osób z grupy wyso­kiego ryzyka i aż o 50 pro­cent u osób naj­bar­dziej nimi zagro­żo­nych9. To robi wra­że­nie! Nawet popu­larne leki, takie jak sta­tyny czy aspi­ryna, nie mogą obie­cać takich rezul­ta­tów. Teraz już rozu­miesz, dla­czego nazwa­łam pozy­tyw­ność super­mocą.

Jed­nym z korzyst­nych uczuć, które odgry­wają ważną rolę w świa­do­mym dąże­niu do zdro­wia, jest nadzieja. Więk­sze poczu­cie nadziei łączone jest z lep­szym ogól­nym sta­nem zdro­wia i lep­szymi rezul­ta­tami dzia­łań w kie­runku jego poprawy – mię­dzy innymi ze zmniej­szoną ogólną śmier­tel­no­ścią, rzad­szym wystę­po­wa­niem cho­rób prze­wle­kłych, mniej­szym ryzy­kiem zacho­ro­wa­nia na raka i mniej­szymi pro­ble­mami ze snem. Nadzieja zapew­nia nam rów­nież lep­szy dobro­stan psy­chiczny (więk­szy opty­mizm, zado­wo­le­nie z życia i poczu­cie celo­wo­ści), ogra­ni­cza cier­pie­nie psy­chiczne i popra­wia dobro­stan spo­łeczny10. Gdy­bym zdo­łała zamknąć nadzieję w piguł­kach i roz­dać ją wszyst­kim, być może w ogóle nie potrze­bo­wa­li­by­śmy leka­rzy.

Skoro pozy­tywne nasta­wie­nie jest dla nas aż tak dobre, dla­czego o wiele łatwiej popa­damy w pesy­mizm? Być może ma to swoje uza­sad­nie­nie. Z punktu widze­nia ewo­lu­cji korzyst­niej­sze jest zapa­mię­ty­wa­nie nega­tyw­nych doświad­czeń, żeby wycią­gać z nich wnio­ski. Cza­sami nega­tywne emo­cje, takie jak nie­po­kój czy lęk, są nie­zbędne, żeby­śmy nie stra­cili czuj­no­ści i unik­nęli nie­bez­pie­czeństw. Ten­den­cję do sku­pia­nia się na nich czę­sto okre­śla się jako „nega­tywną inkli­na­cję”. Została ona dokład­nie prze­ana­li­zo­wana na polu psy­chia­trii. Poświę­ca­nie więk­szej mocy mózgu na ana­li­zo­wa­nie nega­tyw­nych – a nie pozy­tyw­nych – emo­cji i doświad­czeń ma nam pomóc w szyb­szej nauce i zapew­nić prze­wagę ewo­lu­cyjną11.

JAK PRZEPROGRAMOWAĆ MÓZG

Wpraw­dzie jeste­śmy zapro­gra­mo­wani do poświę­ca­nia więk­szej uwagi nega­tyw­nym myślom i emo­cjom, ale możemy prze­pro­gra­mo­wać mózg i stać się bar­dziej pozy­tywni. Czę­sto zachę­cam pacjen­tów do wdro­że­nia trzech prak­tyk, które pomogą im przy­jąć bar­dziej opty­mi­styczną postawę:

Wyra­żaj wdzięcz­ność.

Nama­wiam pacjen­tów do pro­wa­dze­nia „dzien­nika wdzięcz­no­ści” lub roz­po­czy­na­nia każ­dego dnia od wyra­że­nia wdzięcz­no­ści. Daje to mnó­stwo fizycz­nych i psy­chicz­nych korzy­ści. Jest rów­nież klu­czo­wym skład­ni­kiem budo­wa­nia odpor­no­ści psy­chicz­nej. Pomaga spoj­rzeć na pro­blemy z dystan­sem, aby­śmy nie grzęźli w try­wial­nych spra­wach, które wywo­łują w nas nega­tywną reak­cję. Innymi słowy, prze­sta­jemy aż tak bar­dzo iry­to­wać się „dro­bia­zgami”.

Ćwicz uważ­ność.

Mind­ful­ness polega na utrzy­my­wa­niu świa­do­mej uwagi oraz reje­stro­wa­niu wyda­rzeń i doświad­czeń, w miarę jak się poja­wiają. Śle­dze­nie wła­snego toku myśle­nia pomaga nam odkryć, o czym dzień w dzień myślimy bez­wied­nie. Nie­raz jeste­śmy tak oswo­jeni z nega­tyw­nymi myślami i emo­cjami, że nawet ich nie zauwa­żamy – i nie mamy poję­cia, jak wiele ener­gii men­tal­nej im poświę­camy. Mind­ful­ness to świa­do­mość chwili obec­nej. Ćwi­cze­nia oparte na mind­ful­ness zwięk­szają pozy­tywne nasta­wie­nie i ogra­ni­czają nega­tywną inkli­na­cję

12

, poma­ga­jąc nam prze­ciw­sta­wiać się nega­tyw­nym myślom, które zwy­kle roz­brzmie­wają nam w gło­wie na okrą­gło.

Reaguj świa­do­mie, a nie odru­chowo.

Nazy­wam tę prak­tykę „chwilą na zasta­no­wie­nie”. Nasza nega­tywna reak­cja na okre­ślone sytu­acje czę­sto jest odru­chowa. Za każ­dym razem, gdy utkniemy w korku, ktoś pod­nie­sie na nas głos albo kel­ner przy­nie­sie nam nie to, co zamó­wi­li­śmy, reagu­jemy zło­ścią, fru­stra­cją lub lękiem. Auto­ma­tycz­nie omi­jamy bar­dziej zaawan­so­wane obszary mózgu i dopusz­czamy do głosu jego „pry­mi­tyw­niej­szą” część. Zazwy­czaj sytu­acja nie wymaga aż takiej reak­cji. I to wła­śnie jest iry­to­wa­nie się dro­bia­zgami.

W restruk­tu­ry­za­cji poznaw­czej cho­dzi wła­śnie o tę poprze­dza­jącą reak­cję chwilę zasta­no­wie­nia. Ta pauza daje nam szansę na zakwe­stio­no­wa­nie myśli i ocenę, czy w danej sytu­acji nega­tywna reak­cja jest uza­sad­niona. Nie pozwa­lamy gadziej czę­ści naszego mózgu na włą­cze­nie auto­pi­lota. Zamiast tego wybie­ramy reak­cję świa­domą, a nie odru­chową. Nie­ła­two zro­bić pauzę mię­dzy bodź­cem a reak­cją, ale można się tej umie­jęt­no­ści nauczyć. I jest to jeden z klu­czo­wych aspek­tów tera­pii poznaw­czo-beha­wio­ral­nej, którą czę­sto pole­cam pacjen­tom. Pomaga im to zmie­nić spo­sób myśle­nia i reago­wać roz­waż­niej na trudne sytu­acje i emo­cje.

Skoro zda­jesz już sobie sprawę z istot­nej mocy pozy­tyw­no­ści, zaj­mijmy się okre­śle­niem two­jej inten­cji zdro­wia.

INTENCJA

Uwa­żam, że warto zada­wać pyta­nia, które spra­wiają, że ludziom napły­wają do oczu łzy. Dla­tego teraz pytam cie­bie…

Jaka jest twoja inten­cja w sfe­rze zdro­wia?

Pro­sząc o okre­śle­nie two­ich celów w tej mie­rze, skła­niam cię do sfor­mu­ło­wa­nia pozy­tyw­nej inten­cji oraz wyobra­że­nia sobie, jak chcesz się kie­dyś czuć. Ta inten­cja jest pierw­szym kro­kiem w pro­ce­sie lecze­nia. Niech się sta­nie twoją myślą prze­wod­nią.

Przede wszyst­kim cel musi zale­żeć od cie­bie. „Pra­gnę dożyć 185 lat” albo: „Chcę unik­nąć zacho­ro­wa­nia na raka” mogą się wyda­wać kuszą­cymi opcjami, ale choćby nie wiem jaką moc miały myśli, te rze­czy są poza naszą kon­trolą. Zamiast tego, co powiesz na: „Moje zdro­wie jest dla mnie prio­ry­te­tem” lub: „Leczę moje ciało, zmie­nia­jąc spo­sób, w jaki świa­do­mie je odży­wiam”? Takie dekla­ra­cje możesz zło­żyć i ich dotrzy­mać.

Zamknij na moment oczy i wyobraź sobie sie­bie jako osobę zdrową i pełną ener­gii. Jakie to uczu­cie? Czy w tej wizji robisz rze­czy, które w tej chwili są dla cie­bie nie­moż­liwe ze względu na jakiś pro­blem ze zdro­wiem? W czym różni się ona od tego, jak na co dzień wygląda twoje życie? Wyobraź to sobie jak naj­do­kład­niej. Co widzisz, sły­szysz, odbie­rasz zmy­słami węchu, smaku i dotyku? Poświęć czas na stwo­rze­nie wła­snej wizji zdro­wia. Wła­śnie do tego celu masz dążyć. To osta­teczny upra­gniony wynik two­jej inten­cji zdro­wia.

Masz wąt­pli­wo­ści, czy stwo­rzona wizja jest dla cie­bie osią­galna? Wiara w to, że jesteś w sta­nie zre­ali­zo­wać swoją inten­cję, ma ogromne zna­cze­nie. Wyzna­cza­nie sobie celów, które uwa­żamy za nie­osią­galne, jest piętą achil­le­sową wielu osób. Nie­raz mam do czy­nie­nia z pacjen­tami ogrom­nie zmo­ty­wo­wa­nymi do zmian, ale zara­zem wąt­pią­cymi, że im się uda. Spraw­dzia­nem, który pozwoli oce­nić, czy okre­ślona przez cie­bie inten­cja nie wykra­cza poza twoje moż­li­wo­ści, jest zada­nie sobie pytań: „Czy zdo­łam tego doko­nać?” i „Czy jestem gotowy/gotowa zro­bić w tym celu wszystko, co trzeba?”.

Być może warto wzmoc­nić wiarę w to, co dla cie­bie jest osią­galne – nie rezy­gnuj zbyt szybko z pier­wot­nej inten­cji. Zatrzy­maj ją i prze­ko­naj się, czy twoja wiara uro­śnie po prze­czy­ta­niu tej książki.

Zanim zapro­szę cię do kolej­nego roz­działu, w któ­rym prze­czy­tasz o wie­dzy daw­nych mędr­ców, chcia­ła­bym jesz­cze wspo­mnieć o poję­ciu karmy.

Więk­szość ludzi sły­szała słowo karma (które ozna­cza „dzia­ła­nie”), a nawet odczuła jej skutki na wła­snej skó­rze. W świe­cie zachod­nim karmę inter­pre­tuje się czę­sto jako coś w rodzaju: „jak sobie poście­lesz, tak się wyśpisz” albo: „wet za wet” – czyli że powin­ni­śmy ocze­ki­wać w zamian tego, co sami dajemy. Tym­cza­sem w tra­dy­cji Wschodu inter­pre­ta­cja karmy jest znacz­nie głęb­sza.

W hin­du­izmie jedna z czte­rech ducho­wych ście­żek nosi nazwę karma joga – ścieżka bez­in­te­re­sow­nego dzia­ła­nia. Uczy ona tego, kto dąży do oświe­ce­nia, wyko­ny­wać obo­wiązki bez przy­wią­zy­wa­nia się do efek­tów pracy. Dla więk­szo­ści jest to zupeł­nie obcy kon­cept. Zazwy­czaj wła­śnie jakaś nagroda jest tym, co moty­wuje nas do wysiłku, jak więc mamy nie zwra­cać uwagi na rezul­taty?

Według karma jogi, przy­wią­za­nie to czę­sto sta­nowi główną przy­czynę naszego nie­szczę­ścia. Nie­za­leż­nie od potęgi naszych myśli i siły nadziei nie jeste­śmy w sta­nie w pełni kon­tro­lo­wać rezul­ta­tów, dla­tego nie powin­ni­śmy się niczego spo­dzie­wać. Powin­ni­śmy nato­miast sku­pić się na tym, co zależy od nas, czyli na naszej kar­mie – ina­czej mówiąc, naszym wysiłku. Jeśli dajemy z sie­bie sto pro­cent, wypeł­niamy naszą rolę.

Wiem, wiem, łatwo mówić. Przed chwilą sama kaza­łam ci wyobra­zić sobie sie­bie w zdro­wiu! Ale w trak­cie lek­tury tej książki będziesz wybie­rać kon­kretne dzia­ła­nia, aby zmie­rzać w kie­runku twego upra­gnio­nego celu, zre­ali­zo­wa­nia two­jej inten­cji zdro­wia. Im bar­dziej się na nich sku­pisz, tym łatwiej wytrwasz w swo­jej wizji, uni­ka­jąc fik­sa­cji na jej punk­cie. Uwol­nie­nie się od ocze­ki­wań jest swego rodzaju pod­da­niem – ufno­ścią, że jeśli wyko­nu­jesz swoje zada­nie, wszystko pra­cuje na rzecz two­jego wyż­szego dobra.

I znowu klu­czem jest dzia­ła­nie. Nawet naj­lep­sze inten­cje nie­po­parte czy­nem są jak sie­dze­nie w luk­su­so­wym samo­cho­dzie. Faj­nie jest mieć super­furę, ale trzeba wpra­wić ją w ruch, aby zbli­żyć się do celu. Dzia­ła­niami reali­zu­jemy inten­cje. Wła­śnie w ten spo­sób czy­nimy postępy.

Naj­lep­sze w świa­do­mym zdro­wiu jest to, że wybie­ramy podej­ście oparte na dzia­ła­niu i prze­sia­damy się na miej­sce kie­rowcy. Dzięki temu spra­wu­jemy więk­szą kon­trolę nad kie­run­kiem, w jakim zmie­rza nasze zdro­wie, choć jed­no­cze­śnie rezy­gnu­jemy z ocze­ki­wań co do rezul­tatu.

Oczy­wi­ście sku­piam się tu zale­d­wie na czą­stce tego, czym jest karma. Jej „zachod­nia” defi­ni­cja nie myli się w jed­nym: nasz wkład prze­są­dza o tym, co dosta­jemy w zamian. To samo doty­czy inten­cji zdro­wia.

Według hin­du­skich mędr­ców: „[…] czło­wiek jest cały z żądzy utkany. A jaka jest jego żądza, taką ma wolę, jaką zaś ma wolę, według tego speł­nia swój czyn, jak zaś czyn speł­nia, tak mu się dzieje”1.

Dla­tego teraz sku­pimy się na mądro­ści daw­nych myśli­cieli i bada­niach nauko­wych, które potwier­dzają wyzna­wane przez nich zasady.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Cyt. z: Upa­ni­szady: Czha­no­lo­gia, Kena, Katha, Bri­ha­da­ran­jaka, Isa, Para­ma­hansa, Kaiwalja, Nri­simha, tłum. z san­skrytu Sta­ni­sław Fran­ci­szek Michal­ski-Iwień­ski, wyd. ULTI­MA­THULE, War­szawa–Kra­ków 1924, s. 78. [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Con­sti­tu­tion of the World Health Orga­ni­za­tion, https://www.who.int/about/gover­nance/con­sti­tu­tion (wer­sja angiel­ska); Kon­sty­tu­cja Świa­to­wej Orga­ni­za­cji Zdro­wia (WHO), [https://isap.sejm.gov.pl/isap. nsf/down­load.xsp/WDU19480610477/O/Da19480477.pdf (wer­sja pol­ska)]. [wróć]

Mayo Cli­nic Staff, Stem Cells: What They Are and What They Do, Mayo Cli­nic, 19 marca 2022, dostęp 13 sierp­nia 2022, https://www.may­oc­li­nic.org/tests-pro­ce­du­res/bone-mar­row-trans­plant/in-depth/stem-cells/art-20048117. [wróć]

P. Mistrio­tis, S.T. Andre­adis, Hair Fol­licle: A Novel Source of Mul­ti­po­tent Stem Cells for Tis­sue Engi­ne­ering and Rege­ne­ra­tive Medi­cine, „Tis­sue Engi­ne­ering Part B: Reviews”, 19, nr 4, 2013, s. 265–278, https://doi.org/ 10.1089/ten.TEB.2012.0422. [wróć]

A.W. Dun­can, C. Dor­rell, M. Grompe, Stem Cells and Liver Rege­ne­ra­tion, „Gastro­en­te­ro­logy”, 137, nr 2, 2009, s. 466–481, https://doi.org/ 10.1053/j.gastro.2009.05.044. (Dostępne na przy­kład pod lin­kiem: https://pub­med.ncbi.nlm.nih.gov/19470389/). [wróć]

Stem Cell Trans­plants in Can­cer Tre­at­ment, Natio­nal Can­cer Insti­tute, 29 kwiet­nia 2015, dostęp 13 sierp­nia 2022, https://www.can­cer.gov/about–can­cer/tre­at­ment/types/stem-cell-trans­plant. [wróć]

Natio­nal Cen­ter for Health Sta­ti­stics, Leading Cau­ses of Death, Cen­ters for Dise­ase Con­trol and Pre­ven­tion, 13 stycz­nia 2022, dostęp 13 sierp­nia 2022, https://www.cdc.gov/nchs/fastats/leading-cau­ses-of-death.htm. [wróć]

F. Thin­nes-Elker i inni, Inten­tion Con­cepts and Brain-Machine Inter­fa­cing, „Fron­tiers in Psy­cho­logy”, 3, 2012, s. 455, https://doi.org/10.3389/fpsyg.2012.00455. [wróć]

E. Plys, O. Desri­chard, Asso­cia­tions between Posi­tive and Nega­tive Affect and the Way People Per­ce­ive Their Health Goals, „Fron­tiers in Psy­cho­logy”, 11, 2020, s. 334, https://doi.org/10.3389/fpsyg.2020.00334. [wróć]

L.R. Yanek i inni, Effect of Posi­tive Well-Being on Inci­dence of Symp­to­ma­tic Coro­nary Artery Dise­ase, „Ame­ri­can Jour­nal of Car­dio­logy”, 112, nr 8, 2013, s. 1120–1125, https://doi.org/10.1016/j.amj­card.2013.05.055. [wróć]

K.N.G. Long i inni, The Role of Hope in Sub­se­qu­ent Health and Well-Being for Older Adults: An Out­come-Wide Lon­gi­tu­di­nal Appro­ach, „Glo­bal Epi­de­mio­logy”, 2, 2020, s. 100018, https://doi.org/10.1016/j.glo­epi.2020. 100018. [wróć]

A. Vaish, T. Gros­smann, A. Woodward, Not All Emo­tions Are Cre­ated Equal: The Nega­ti­vity Bias in Social-Emo­tio­nal Deve­lop­ment, „Psy­cho­lo­gi­cal Bul­le­tin”, 134, nr 3, 2008, s. 383–403, https://doi.org/10.1037/0033–2909. 134.3.383. [wróć]

L.G. Kiken, N.J. Shook, Looking Up: Mind­ful­ness Incre­ases Posi­tive Judg­ments and Redu­ces Nega­ti­vity Bias, „Social Psy­cho­lo­gi­cal and Per­so­na­lity Science”, 2, nr 4, 2011, s. 425–431, https://doi.org/10.1177/ 1948550610396585. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Inten­tio­nal Health: Deto­xify, Nourish, and Reju­ve­nate Your Body into Balance

Copy­ri­ght © 2024 by Dr. Chiti Parikh

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e‑book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2024

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­cja: Elż­bieta Ban­del

Redak­cja mery­to­ryczna: Kata­rzyna Keń­ska-Lewan­dow­ska

Autor tej książki nie udziela porad medycz­nych ani nie zaleca sto­so­wa­nia żad­nej z opi­sy­wa­nych tech­nik jako formy lecze­nia pro­ble­mów fizycz­nych, emo­cjo­nal­nych lub medycz­nych bez porady leka­rza, bez­po­śred­nio lub pośred­nio. Inten­cją autora jest jedy­nie poda­nie infor­ma­cji o cha­rak­te­rze ogól­nym, aby pomóc ci w dąże­niu do dobro­stanu emo­cjo­nal­nego, fizycz­nego i ducho­wego. W przy­padku, gdy wyko­rzy­stasz jakie­kol­wiek infor­ma­cje zawarte w tej książce, autor i wydawca nie pono­szą odpo­wie­dzial­no­ści za twoje dzia­ła­nia ani ich skutki.

Zdję­cie i ilu­stra­cje w książce: Fendi Kur­nia­wan and Zuhaib Naqvi

Pro­jekt, opra­co­wa­nie gra­ficzne i ilu­stra­cja na okładce: Urszula Gireń

Wyda­nie I e‑book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Zdro­wie w two­ich rękach, wyd. I, Poznań 2025)

ISBN 978-83-8338-599-0

WYDAWCA

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań, Pol­ska

tel. +48 61 867 47 08, +48 61 867 81 40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer