Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
"Żałośnie pełzasz po ziemi, szukając miejsca swojej przynależności. Odkąd pamiętasz, nieważne jak bardzo się starasz, nie jesteś w stanie wypełnić pustki wywołanej brakiem zrozumienia. Wreszcie znajdujesz pozornie stabilną przystań, ale spróchniałe deski łamią się pod ciężarem Twojej osoby. 'Za dużo', słyszysz kolejny raz, a przecież tym razem miało być inaczej."
"Z Tobą Miało Być Inaczej" to powieść pełna emocji, które prowadzą czytelnika przez zawiłe ścieżki ludzkiego życia, samotności i niespełnionych marzeń. Autor, Szymon Smereka, zabiera nas do świata, gdzie złożone relacje, głębokie pragnienia i poszukiwanie sensu egzystencji stają się kluczowymi elementami opowieści. Główny bohater, uciekinier przed własnym życiem, odnajduje schronienie w klasztorze, który zamiast ukojenia, przynosi nowe wyzwania i zmusza do konfrontacji z przeszłością oraz samym sobą. Wciągająca fabuła i pełne refleksji dialogi sprawiają, że książka staje się głęboką analizą ludzkiej duszy, miłości oraz bólu, który nie zawsze można przezwyciężyć. To opowieść o nadziei, stracie i walce o swoje miejsce w świecie, który nie zawsze okazuje się takim, jakiego byśmy oczekiwali.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 62
Rok wydania: 2024
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
D
okładniejedenaścielattemu,przedtymisamymidrzwiami,choćjeszczepoichdrugiejstronie,zdecydowałem,żeżyciemnichatojedynadroga,którąmogępodążyć.Byłemwówczaszasłaby,byzesobąskończyć,aleteżbydłużejżyć.Odrzucenieprzytłaczającejcodziennościwydawałosiędlamniejedynądrogą.
Zamuramiklasztorużyłosięjakwzawieszeniu,jeśliwogóledałobysięnazwaćtożyciem.Każdydzieńbyłtakisam,przezcowreszciechybabyłemszczęśliwy,aprzynajmniejnieodczuwałemsmutku,bomojamarnaegzystencjamimowszystkoniemiałanicwspólnegozpozytywnymiemocjami,jedyniezneutralnością.Niemusiałemonicsięmartwićiwkońcuzatrzymałemnatłokprzykrychmyśli.Przezcałytenczaszdążyłemnawetzapomnieć,kimtaknaprawdębyłem.
Zmianynadeszłydopierowostatnichmiesiącach.Przypomniałemsobie,czymfaktyczniesąemocje,zarównopozytywne,jakinegatywne.Człowieczeństwo.Odzyskałemjepotakdługimczasie,aleczytegochciałem?Odżyłem,askoroznowunauczyłemsięodczuwać,tomuszęzmierzyćsięzkonsekwencjamiswoichczynów,przeżyćwszystkiestratyjeszczeraz…
K
ilkamiesięcywcześniejdoczekałemsiępierwszejzmianywdziennejrutynie–pogrzebu.Nawzniesieniuzaklasztoremstałamałakapliczka,gdzieodprawianouroczystościpogrzebowe.Wcześniejnigdytamniebyłem,niemiałemkutemupowodów,wkońcunieznałemnikogo,ktobyłtampochowany,amnisiraczejniespieszylisięzbytniodogrobów.
Wzasadziemożnapowiedzieć,żeprzeztewszystkielataniepoznałemjakośszczególnienikogozewspółbraci.Bracia…świetneokreślenie,wkońcuwszystkichnasłączyłozesobądokładnietyle,cołączychybawiększośćrodzeństw,czyliwzasadzieprawietyleconic:przymusegzystowaniazesobą.
BratJuan– pracowałzemnąwskryptorium.Wzasadzietowłaśnieonwprowadziłmniewobowiązki,wyjaśniałwszystko,comiałemrobić.Dokładneprzepisywanieksiążek,nadalniebardzorozumiem,wjakimcelumieliśmysiętymzajmować,aleprzezcałyczasmojegopobytuwtymmiejscucelbyłostatniąrzeczą,którejposzukiwałem,negowałemgowręcz.
Pracaniebyłatrudna,myślę,żeobecniekażdypotrafipisaćiczytać,apozatymraczejnietrudnobyłozrozumieć,gdzieodkładaćprzepisaneksięgi,wkońcubyłotozawszepraktycznietosamomiejsce,toteżnaszerozmowyrównieżnietrwałyzbytdługo.Niebyliśmywżadensposóbblisko,aobojętnośćnasiebienawzajemstałasiętakistotnymelementemnaszejcodzienności.
Napoczątkuniepotrafiłemsięzamknąć,mówiłemzdecydowaniezbytwiele,przezcomuszęprzyznać,żepierwszemiesiącebyłynaprawdęciężkie.Spędzaniewielugodzindziennienamodlitwachbyłoidealnymzrównoważeniemfaktu,jakimbyłbrakjakiegokolwiekrozmówcy,dziwięsię,żeprzezcałytenczasniedoszedłemdowniosku,żesłyszęgłoszniebios,albojestemprorokiem,wkońcunicniedoprowadzadoszaleństwatakszybkojakwszechogarniającacisza.Zagodnepodziwuuważałem,żebyłemwstaniezaadaptowaćsiędotegootoczenia.
Znalazłemgodzieńwcześniejwskryptorium,zsamegorana,niewiem,czynieleżałtamprzezcałąnoc,niezacząłjeszcześmierdzieć.Niebyłytopierwszezwłoki,jakiewidziałemwswoimżyciu,askoronicnasniełączyło,nieporuszyłmniezbytniofaktjegośmierci.Konsekwentniewykonywałemnaszezadanie,jakimbyłaobojętnośćnasiebienawzajem.
Wtrakciesamegopogrzeburaczejskupiłemsięnapozostałych,razemzemnąinaszymprzełożonym,zostałonastamdziewięciu.Każdywbrunatnymhabicie,zgłowązakrytąkapturem.Zbliżałsiękonieckwietnia,toteżwszyscybyliśmyjużdosyćmocnozarośnięci.Naszkucharzgoliłnaswszystkichzawszenapoczątkukażdegomiesiąca,jakwzegarku,otejsamejgodzinie.
Wszyscypozostalibylirówniekonsekwentniwbrakuwyrażaniaemocjicoja.Wydajemisię,żewszyscyzostaliśmyichcałkowiciepozbawieni.Niemamnamyślitego,żemieliśmyzasobąpłakać,jednakpustkabyłajedyną,pozazbytdługimzarostem,inajbardziejcharakterystycznąozdobątwarzykażdegoznas.Wszyscybyliśmyjakbynieobecni,pozbawieniludzkichodruchów,obdarcizczłowieczeństwa.Aleczywszyscywłaśnietegochcieliśmy?Gdyprzechodziłemporazpierwszyprzezdrzwiklasztoru,właśnietegopragnąłem,aleczykażdyznasbyłrównieniegodnyżycianazewnątrzcoja?
Niewiem,dlaczegozostałemnacmentarzunajdłużej.Pochłaniałymniemyśli:Czyktokolwiekbędzieonimpamiętał?Czyktokolwiekbędziepamiętałomnie?
Miałemwtedywrażenie,jakbymoddawnabyłmartwy.Jednaknieprzeszkadzałomito,wkońcudokładnietegochciałem,tylkoniepotrafiłemzesobąfizycznieskończyć.
Pochłoniętytakmyślami,jakiprzedewszystkimmodlitwąniezorientowałemsięnawet,kiedyzacząłzbliżaćsięwieczór.Wraz z nimzbliżałasięporakolacji,toteżpowoliwróciłemdoklasztoru,byodebraćswojącodziennąporcjęjedzenia,czylidwaziemniakiikubekzmlekiem.
Przezcałymójpobytnaszeposiłkiwyglądałyzupełnietaksamo.Pewnegorazuzażartowałemdokucharza:
– O,ciekawe,codzisiajbędzieprzygotowane,czyżbytobyłydwaziemniakiikubekmleka?
Nieodpowiedziałmi,widziałemjedynie,jakzwykle,tenszczególnybrakwyrazunatwarzy,aletobyłymojepierwszemiesiące,gdyjeszczeuczyłemsię,żedonichpoprostuniemasensusięodzywać.
Raznawetzastanawiałemsię,czyniezjeśćJuana,jakośpoczterechlatach.Niedasięprzywyknąćdojedzeniategosamego,wciążsprawiałomitotrudności,wtedyzostawałamijedyniegłodówkaczyjaktotutajnazywali:post.Tamtegodnianiezajmowałymnietakiemałostkowerzeczy,zjadłemjaknajszybciejiposzedłemdooratoriumnawieczornąmodlitwę.
Naszaświątyniamogłapomieścićbezproblemuconajmniejsetkęosób,niesądzęjednak,bykiedykolwiektyleichtambyło.Miałabocznenawy,zwizerunkamiświętych,krzyżami,możnabyłoukryćsiętam,jeślipotrzebowałosięmodlitwywsamotności.
Dokładnietakwłaśnierobiłem,toswoistyrodzajmedytacji,któryprzenosiłmniejeszczegłębiejwpustkę,ułatwiałucieczkę.Wpatrującsięwkrzyż,powoliodpływałem,itakażdomomentu,gdybiłdzwonklasztorny,oznaczający,żeczasnasen,wtedykażdyznaswychodziłdoswojejceli.Przynajmniejzazwyczaj.Niemieliśmyzakazane,byzostawaćnamodlitwiedłużej.
Sypialniezajmowałydwapiętradokładnienadskryptorium,wktórympracowałem.Dziękimałejliczbiebraciprzynajmniejkażdyznasmiałswojącelę.Niebyłtojednakluksus:dwasienniki,jedenodpowiadającyzamaterac,adrugizapoduszkę,przykrywaćmieliśmysiękawałkiemkoca.
Pewniejakooptymistacieszyłbymsię,żeznikimgoniedzielę,mamswojąprzestrzeń,alemożegdybybyłoinaczej,niebyłbymtakniesamowiciesamotny,pozatymoddawnajużniebyłemoptymistą.Oknobyłozamurowane,przynajmniejmoje,zeroświatła,pozatymwpadającymprzezszparywdrzwiach.Jednaknieonomniebudziło,leczdźwiękbijącychdzwonów,rozchodzącysięzawszewrazznastaniemświtu.Senpokilkugodzinnejmodlitwieprzychodziłbezproblemu,nawetmimobrakujakiejkolwiekwygody,doktóregoteżzdążyłemprzywyknąć,poprostukładłemsięibudziłemnastępnegoporanka.Zastanawiałemsię,czytanocbędzieinna,wkońcuodszedłktośzmojegootoczenia,możezobaczęgoweśnie,aleskoronierozmawiałzemnązażycia,topocomiałbyodwiedzaćmniepośmierci.
Dźwiękdzwonuobudziłmniejakkażdegominionegodnia,niestałosięnicszczególnego,nicinnegoniżzwykle.Awięcchybanatymskończyłysięfajerwerki,trzebaznowuzabraćsiędocodziennegożycia,powtarzaćtesameschematy.Nocóż,książkisamesięnieprzepiszą,czaswracaćdoskryptorium,alenajpierw,standardowo,porannamodlitwa.Wtedyjeszczewmawiałemsobiejejniesamowitąmoc,jednakprawdziwiesilnabyłasugestia.
P
odwóchkolejnychtygodniachpracywszystkowydawałosięzupełnienormalne,wzasadziejużodpierwszegodniawszystkowyglądałotaksamo.Muszęprzyznać,żebyłemzadowolony,niemusiałemwcaleodtamtej chwilipracowaćzadwóch,awreszcieteż nieczułemtegosilnegoprzymusuunikaniakogokolwiek,byłemsamzmoimiksiążkamiizapachemwoskuzpłonącychświec.
Pewniepracaszłabydużoszybciej,gdybymmiałdostępdoświatłażarówek,anietylkokilkuświec,alecóżtobyłzaklimat!Wzasadziecałyklasztorwyglądałtak,żeciężkobyłorozróżnić,czymieliśmyroktysiącpięćsetny,dwutysięczny,czymożejeszczejakiśinny.Jestemprzekonany,żetomiejscezawszewyglądałozupełnietaksamo.Możekiedyśbyłoniecobardziejżywe,choćsądzącpoliczbienagrobków,raczejnigdyniebyłoszczególnieprzeludnione,chybażewszyscypewnegodniapostanowiliopuścićjeicieszyćsiężyciem.Niezdziwiłobymnieto.Jednakjasamwtamtymmomencieniezamierzałemgoopuszczać.Nieżebymkiedykolwiekna