Wkur*ione kobiety w leju po Polsce - Staśko Maja - ebook + książka

Wkur*ione kobiety w leju po Polsce ebook

Staśko Maja

0,0
44,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Maryjka z obrazka zawieszonego nad łóżkiem jest rozczarowana dziewczyną, która uprawia seks; koniecznie chce ją powstrzymać. Matka tłumaczy córce, że musi być uprzejma, bez względu na okoliczności. Tatusiowie pragną, by ich dziewczynki pozostały niepokalane. Wujowie tłumaczą bratanicom, że są za grube, komentują dekolty. Może powinnaś pokazać trochę ciałka, doradzają koledzy. Mężowie również mają swoje oczekiwania. Mówią żonom, by nie przesadzały, to tylko małe dziecko, którym trzeba się zająć. Z alimenciarzami z kolei nie ma kontaktu. Lekarze niespecjalnie interesują się pacjentkami, może trochę poboleć, mówią, po co robić aferę. Należy uważnie słuchać, nie można być hałaśliwą zołzą, domagać się równych zarobków. Nie wolno mówić o gwałcie, ani popierać prawa do aborcji. Nie można żądać opieki w szpitalu, przypominać o zdrowiu kobiet. Wypowiadać słowa tampon. Społeczeństwo nie chce o TAKICH rzeczach rozmawiać. Obrońcy status quo chętnie za to ustąpią miejsce siedzące w autobusie albo przepuszczą w drzwiach. I będą na to nalegać, jakby to była najważniejsza sprawa na świecie. Jakby ratowali kolejną bezwolną osóbkę.

 
Ale mamy dla was wiadomość.


Wkur*ione kobiety w leju po Polsce i tak w końcu powiedzą, co o tym wszystkim myślą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 345

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © by Maja Staśko, 2025

Wkurwione kobiety w leju po Polsce

Aleksandra, 25 lat

Małe dziewczynki żyją najnudniejszym życiem na świecie. „Bądź uprzejma” to ich refren, a one są uprzejme, więc gdy bardzo nie mają na coś ochoty, bardzo, bardzo uprzejmie to robią. I tak codziennie. Przez osiemdziesiąt jeden lat.

Więc czasem nie chce się jeść małym dziewczynkom, bo nawet małe dziewczynki mają chęci i niechęci i nawet małe dziewczynki mają niezaspokojone i zaspokojone potrzeby, ale babcia nalega: „Zrobiłam specjalnie dla ciebie, nie rób mi przykrości”, a mama obok: „Babcia zrobiła specjalnie dla ciebie, nie rób babci przykrości”, więc małe dziewczynki wpychają w siebie jak najwięcej.

Bo córeczka nie jest od robienia smutku, córeczka jest od niwelowania smutku.

Po babciach przychodzą rozmaite ciocie i wujkowie, całują prosto w usta, małe dziewczynki czują papierosy, alkohol i mięso, więc małe dziewczynki ze wstrętem obcierają usta ręką, a wtedy rozmaite ciocie i rozmaici wujkowie się smucą, a mama obok karci małą dziewczynkę i mówi, że jest złą małą dziewczynką, że zobacz, jak przez ciebie ciociom i wujkom smutno, że trzeba być uprzejmym, nie wolno myśleć tylko o sobie, chyba że jest się małym chłopczykiem. Więc następnym razem, gdy przychodzą rozmaite ciocie i rozmaici wujkowie i całują prosto w usta, małe dziewczynki czują papierosy, alkohol i mięso, ale małe dziewczynki nie obcierają ze wstrętem ust ręką, małe dziewczynki uśmiechają się, potem małe dziewczynki idą uprzejmie do małej ubikacyjki i myją usta przez kolejne piętnaście minut lub się powstrzymują, i tak im już zostaje.

Swoje małe problemy rozwiązują na boku, po co zadręczać nimi innych, oni mają własne, dorosłe.

I małe dziewczynki idą do komunii świętej i grzecznie klękają, i przymykają oczy, i wysuwają języki, i podchodzi do nich wielki pan, i staje nad nimi, i wkłada im coś do ust, ciało ponoć, i idzie do kolejnej, bo to taka fabryka grzecznych dziewczynek grzecznie przyjmujących w siebie obce ciało, a one połykają, bez gryzienia, broń boże, choć wolałyby zobaczyć najpierw, co ksiądz im wkłada do ust, ale gdy wyciągają opłatek z ust i patrzą, siostra zakonna krzyczy, a wszyscy potępiająco się na nie gapią. Gdy robi to Piotrek z klasy, siostra zakonna się śmieje i grozi palcem, bo Piotrek to nie mała dziewczynka, tylko mały rozrabiaka i ma prawo wiedzieć, co ma w ustach.

Więc małe dziewczynki to grzeczne dziewczynki, bo w białej sukni, z przymkniętymi oczyma i gotowością do pokornego przyjęcia w siebie obcego ciała wszyscy je kochają i szanują, i dają lalki, lajki i komputery, a gdy małe dziewczynki lubią wiedzieć, co im się wkłada do ust, wszyscy na nie krzyczą i ich nie szanują. I dają „wrr”.

I gdy mała dziewczynka pyta, dlaczego ta pani jest taka gruba, mama karci dziewczynkę i mówi, że jest nieuprzejma; mała dziewczynka nie rozumie, ani dlaczego ta pani jest taka gruba, ani dlaczego to może być dla tej pani nieprzyjemne, ale nie pyta, bo uprzejmość. Potem, gdy gruby pan dotyka małej dziewczynki, mała dziewczynka nie pyta, ani dlaczego ten pan jest taki gruby, ani dlaczego jej dotyka, ani dlaczego nie może o to pytać, bo u-przej-mość.

Potem mała dziewczynka robi wszystko, by nie być gruba, by wujek nie mówił: „Ale grubaska z tej małej dziewczynki”, tylko: „Ale z tej małej dziewczynki wyrosła piękna młoda kobietka”, koniecznie z komentarzem na temat jej rosnących cycków. I odchudza się, by małe dziewczynki i mali chłopcy nie musieli powstrzymywać się od pytań na temat jej ciała, wyrażanych koniecznie głośno, by wszyscy usłyszeli, że jest gruba i to jej wina, i ma się tego wstydzić, a oni mogą komentować jej ciało, kiedy tylko chcą, bo to ich prawo i wolność słowa w ogóle, a poza tym trochę dystansu.

Trudno o dystans, gdy chodzi o własne ciało, do którego dystans tak bardzo zmniejszają inni komentarzami i czynami, ale „trudno” to żadna wymówka. Życie jest trudne, mała dziewczynka musi się z tym pogodzić.

Wymiotuje więc mała dziewczynka wszystkie obiadki i opłatki, by zachować figurę i dystans.

I gdy na uczelni czeka w kolejce na egzamin, koledzy doradzają, żeby rozpięła dwa pierwsze guziki bluzki, a profesor z pewnością to doceni. Zawsze docenia. I w ogóle co ona taka spięta i dopięta, ma czym oddychać, niech nie represjonuje swojej seksualności i korzysta z życia, polecają i klepią ją po ramieniu bądź kolanie.

I gdy ma ochotę na seks, udaje, że jednak nie, bo nie może być łatwa. Musi być trudna, więc oddaje się grze, w której opiera się i ucieka, by chłopiec zdobył wartościowy kąsek, a nie jakąś szmatę. By czuł, że robi coś wbrew niej, że ona bardzo nie chce, a jemu mimo to się udaje, bo tylko to jara chłopców i w ogóle zawsze się trochę gwałci.

A gdy się udaje i jest już czyjąś narzeczoną, wie, że seks należy się narzeczonemu, choć sama często wolałaby nie. Nie mówi, że wolałaby nie, bo narzeczonemu zrobiłoby się smutno i że co, przestała już go kochać? Na pewno dlatego. Na pewno nie dlatego, że nie zawsze ma ochotę na seks. Więc mają seks, gdy tylko on chce, na przykład gdy jest pijana i nic nie pamięta, bo w ogóle zawsze się trochę gwałci.

I gdy dostaje od niego kawę, której nienawidzi, nie mówi, że jej nienawidzi, on ją kupił specjalnie dla niej i z wielkiej miłości, więc pije tę kawę, i przez kolejne lata codziennie piją tę kawę, on już nie kupuje kawy, ale ona tak, bo codzienne sprawunki to jej sprawa, i robi tę kawę, czasem udaje, że wypiła wcześniej, bo szczerze jej nienawidzi, lecz on tego nie lubi, bo wspólna kawa to miłość, a wypicie kawy przed wspólną kawą to chamstwo i nieuprzejmość.

I gdy narzeczony zaprasza całą rodzinę do siebie na święta, ona gotuje wszystko dla jego rodziny, a on jej pomaga przygotować stół. I na uroczystej wieczerzy, gdy mała dziewczynka z rodziny narzeczonego nie chce jeść, ona mówi: „Zrobiłam specjalnie dla ciebie, nie rób mi przykrości”, i mama małej dziewczynki obok: „Ciocia zrobiła specjalnie dla ciebie, nie rób cioci przykrości”, i mała dziewczynka wpycha w siebie jak najwięcej, a ona jej trochę zazdrości, bo też chciałaby móc się nie katować dietą i jeść wszystko, co ugotowała dla rodziny narzeczonego.

I gdy mała dziewczynka z rodziny narzeczonego wmusza w siebie jedzenie, a ona patrzy w pusty talerz i popija tą okropną kawą, wujek narzeczonego wesoło rzuca komplement na temat jej niewymownie kształtnego dekoltu, który zalotnie się odsłania, gdy nachyla się nad pustym talerzem i kubkiem kawy. A gdy ona oponuje, gdy mówi, że wolałaby nie, następuje niezręczna cisza (wujkowi jest smutno). Ale zaraz potem cała kolacja zmienia się w bekę z feminizmu (by wujkowi nie było smutno). Po kolacji narzeczony strofuje ją, że po co w ogóle zaczynała, i ona też żałuje, że zaczynała. Chociaż nie zaczynała. I tylko wyrzuca sobie, że nie dopięła bluzki na ostatni guzik.

I gdy przychodzi na spotkanie w sprawie pracy, jedno z pytań podczas rekrutacji dotyczy jej związku. I gdy mówi, że narzeczony, elegancki pan ostentacyjnie wyraża żal, że zajęta, inni cmokają z niezadowoleniem i stwierdzają, nie pytając jej o zdanie w tej kwestii, że pewnie niedługo ślub i dziecko. Albo – chichoczą – w odwrotnej kolejności. Może już? Patrzą na jej brzuch. I że dziękują za rozmowę, oddzwonią.

I gdy nie oddzwaniają z kolejnych miejsc, a zamiast etatu otrzymuje propozycje śmieciówek, narzeczony pociesza ją, że nie musi mieć przecież aspiracji zawodowych, może nie jest akurat do tego stworzona, może brak jej talentu i kompetencji, przecież te pięć lat wyższych studiów z wyróżnieniem to już samo w sobie ekscytująca przygoda, może nie umie dobrze się zaprezentować, ale on ją i tak kocha.

I co tydzień z narzeczonym jeździ na obiad do dziadka i babci, babcia dumna, że wnuczka ma przystojnego absztyfikanta, tylko co on tak mało je, chyba nie jest mężczyzną. Ona uśmiecha się do babci, uśmiecha się do niego, „Zjedz jeszcze”, mówi, „Nie będę jadł, kiedy już jestem najedzony”, odpowiada on, „Nie rób przykrości babci”, mówi ona, „Nie robię”, odpowiada on, a ona nie wie, jak mu wytłumaczyć, że robi, bo jak to powiedzieć, żeby mu nie sprawić przykrości, jak to powiedzieć, kiedy to nie on zmuszał się do jedzenia, niejedzenia, gotowania, sprzątania, pocałunków, braku pocałunków, mówienia i milczenia. Więc wstajesz i rzygasz wszystkimi obiadkami, pocałunkami i seksami, wstajesz i rzygasz brakiem obiadków, pocałunków i seksu, wstajesz i wyrzygujesz z siebie wszystko, i to jest dopiero gender. Tak się nas rozpoznaje, hejka: małe dziewczynki, szmaty, narzeczone, siostry zakonne, niejadki, grubaski, katoliczki, feministki, pracownice, bezrobotne, matki, ciocie i babcie. W tej wielkiej codziennej nudzie, w kiblu i wśród nudności.

I gdy wy będziecie się kłócić, wracając do domu, babcia będzie sprzątała po twoich rzygach.

Rzygam kulturą gwałtu.

Barbara, 28 albo 80 lat

Jest grzeczny, więc ustępuje mi miejsca, a ja, choć stara, ładna, brzydka lub w ciąży – ogólnie kobieta – wolę sobie postać.

– Proszę usiąść – mówi.

– Nie, dziękuję – mówię i się uśmiecham, bo miło, że pomyślał o mojej starości, ładności, brzydocie lub ciąży, ogólnie kobiecości, bo to czasem wymaga siedzenia.

A czasem nie – wtedy powinno wystarczyć „nie, dziękuję”.

Jednak nie wystarcza.

– Ale proszę, naprawdę – nalega.

– Nie, dziękuję – odpowiadam.

– Ale ja pani ustąpiłem, proszę – nalega.

– Nie, dziękuję – odpowiadam.

– Ale to nie problem, ja zaraz wysiadam – nalega.

– Nie, dziękuję – odpowiadam.

– Ale odpocznie sobie pani, naprawdę – nalega.

– Nie, dziękuję – odpowiadam. Nie wiem, dlaczego wciąż dziękuję, kiedy już naprawdę nie ma za co.

– To pani dobrze zrobi, proszę się nie krygować – nalega.

– Nie, dziękuję – odpowiadam.

Ludzie w tramwaju patrzą na mnie jak na upartą babę, zaczynają nalegać razem z uprzejmym młodzieńcem, proszę to zrobić, proszę zobaczyć, jaki miły, więcej takich, więcej w naszym nieuprzejmym kraju, proszę to zrobić chociaż dla niego, proszę zobaczyć, jaki uprzejmy.

A ja naprawdę dziękuję nie z uprzejmości, tylko z chęci i konieczności stania – jak to w ogóle wytłumaczyć, żeby nie obarczać obcych ludzi swoimi problemami, ochotami i nie wzbudzać niesmaku? Chce być uprzejmy, więc mnie zmusza, a jeśli i ja chciałabym być uprzejma, musiałabym – po serii uprzejmych odmówień – uprzejmie się zmusić. Mimo że miałam ochotę i czułam konieczność, by postać, muszę ułożyć swoje stare kości, okres, ciążowy brzuch lub brak ochoty na siedzeniu i siedzieć ten jeden przystanek, a potem starać się podnieść, nie mogę się podnieść, bo przygniata mnie grawitacja, nie mogę się podnieść, bo słabo mi, nie mogę się podnieść, bo chce mi się rzygać albo nic mi się już nie chce, a ludzie wokół patrzą z zakłopotaniem, bo pomóc czy nie pomóc, co będzie uprzejme, pomagać czy nie pomagać, i ja nie wiem, co będzie, bo jak ktoś nawet uprzejmie zapyta, czy pomóc, to czy uprzejmie powinnam się zgodzić, czy jednak uprzejmie nie, żeby nie musiał dotykać mojego ciała, albo trochę pograć i powiedzieć uprzejmie „nie”, a on uprzejmie zapytałby, czy na pewno, a ja uprzejmie, że może jednak prosiłabym, ale czy raz wystarczy, i czy on uprzejmie dopytywałby, czy jednak uprzejmie zostawiłby mnie samej sobie, skoro nie mam ochoty na pomoc?

I tak mija mi przystanek, nie mogę się podnieść, ten, co mi ustąpił, wysiada, a ja nie mogę wysiąść na swoim przystanku i jadę dalej, potem wysiadam, idę na przystanek naprzeciwko i dojeżdżam z powrotem tam, gdzie chciałam. Wtedy, gdy chcą mi ustąpić, mówię wyraźne „nie chcę” jak niemiła baba, a oni na to, że co za niemiła baba. I wreszcie kupuję ten pęczek rzodkiewek, na który miałam ochotę, choć nie mam już na niego ochoty w ogóle, więc wyrzucam na przystanku do kosza, ale potem robi mi się smutno z jego powodu, więc po niego wracam, a w domu zjadam przed telewizorem. Następnego dnia już nie wychodzę, mam dość.

Magda, 23 lata

Tato, ja też miałam czternaście lat, a chłopcy wkładali mi ręce w majtki, gdy byłam tak pijana, że nie mogłam prosto ustać. Gdybyś mnie wtedy widział, brzydziłbyś się mną, że jestem łatwa i brudna.

Jestem łatwa i brudna, tatusiu. Jestem łatwa i brudna, dziadku. Jestem łatwa i brudna, braciszku. Jestem łatwa i brudna, wujku. Jestem łatwa i brudna, synku. Taką macie w rodzinie dziewczynkę. Łatwą i brudną. Wstydzicie się za nią, nie chcecie o tym wiedzieć. Na dyskotece byście taką przeruchali i zapomnieli. Gardzicie nią.

Pamiętasz, tatusiu, jak pilnowałeś mamusi w ciąży, żebym była dobra i porządna? Nie pozwalałeś jej jeść tłustych rzeczy, nie pozwalałeś biegać, ograniczyłeś słodycze do minimum, nie pozwalałeś jej spotykać się z koleżankami i wychodzić z domu. Musiałam być idealna, a jestem łatwa i brudna. Łatwa i brudna. Jak moja matka, która nigdy nie była dobra i porządna, skoro przespała się z tobą już na pierwszej randce. Jak twoja druga żona, która nigdy nie była dobra i porządna, skoro kazała ci czekać z seksem aż do nocy poślubnej. Jak każda kobieta, w której byłeś, chciałeś być lub nie chciałeś być, bo stwierdzałeś, że jest obleśna albo stara. Musiałam być idealna, bo nie miałeś nigdy we mnie być, nie miało ci to nawet nigdy przejść przez myśl; ty ani dziadek, braciszek, wujek, synek, ani nikt inny. Musiałam być idealna, bo nikt obcy nie miał we mnie nigdy być. Jak Polska.

Pamiętasz, tatusiu, jak kazałeś mi wkładać biały sweterek i czerwoną długą spódnicę i szliśmy do kościoła za rękę, a jak ktoś na mnie spojrzy, to tatuś go zajebie, nie bój się. A potem cię zawiesi i będziesz wisiała taka biało-czerwona cała na moim maszcie, będziesz powiewała dumnie, i żaden kretyn czy idiota nigdy tak cię nie pokocha i nie obroni przed obcymi najeźdźcami, więc trzymaj się swojego tatusia, kochanie.

Potem wziął tata na bok kilku gości i pod groźbą nigdy niezmartwychwstania kazał im pisać jakieś wielkie księgi. I przy mnie wszędzie miało stać o niepokalaniu, cudzie takim, żeby nie wyszło, że to ojciec mi zrobił, a dziecko jest z kazirodztwa. A jeśli ja coś o tym pisnę, to zranię tatusia, może nawet zabiję. A przecież nie chcę zabijać Boga, prawda? On tak mnie kocha.

Musiałam być niepokalana, bo nikt obcy nie miał we mnie nigdy być.

Pamiętasz kuzyna Antka z rodziny tej suki, twojej byłej żony, mojej matki? Był. Pamiętasz Jurka, co na wywiadówce rodzice wstydzili się za niego najbardziej, a ty patrzyłeś na nich z pogardą, bo twoja córka ma same szóstki? Był. Pamiętasz Macieja, co go zatrudniłeś na śmieciówce i wypierdoliłeś, gdy znalazłeś tańszego? Był. Już się od tego nie uwolnisz. Córeczka twoja i ten brudny seks, co go używasz, żeby upokorzyć suki. Ja też jestem tą suką. Jestem łatwa i brudna, tatusiu. Używają mnie. Jestem suką i mam cipkę, często mam ochotę na seks, ochotę zaspokajam z różnymi osobami, raz ich nie znam, a innym razem je znam. Oferuję wszystko: anal, oral, BDSM, konsensualną niemonogamię, akcesoria, lubrykanty, kulki gejszy, anal plugi, masturbację, seks heteroseksualny i homoseksualny, trójkąty, czworokąty, pięciokąty i orgie, mięśnie dna miednicy, palenie papierosów i zioła cipką, zasłanie łóżka cipką, gotowanie obiadu cipką, zmywanie naczyń cipką, rozwieszanie prania cipką i wiele, wiele innych rzeczy. Jestem kurwą, tato. Jestem kurwą i służącą. Nie dostaję tylko pieniędzy, dostaję za to dużo obelg i upokorzeń. I to jest ich zapłata za moje kurestwo i służalczość. Jestem tania, wdzięczę się i pokornie znoszę upokorzenia. Płaszczę się przed chujami, byle tylko na mnie spojrzeli. Taka ze mnie kurwa. Najtańsza. Typowa kobieta. Dobra i porządna. Łatwa i brudna. Uległa. Typowa.

I wiesz co? Powstałam z twojej spermy. Tej, co tak się jej brzydzisz, że nie chcesz mamy całować po lodzie. Wyszłam z twojego penisa, co staje, gdy widzi cycki i cipki na pornolach, ale nie moje. Byłam w tobie, jak ty byłeś w mojej mamie, i wytrysnęłam z całym napędem twojej chuci. Śmierdzę twoją spermą, bo jestem twoją spermą, a jednak całujesz mnie w główkę. W usta nie, bo to nieprzyzwoite, żeby tak tatuś córkę. Tylko w główkę.

Renata, 19 lat

W szkole mieliśmy wielkiego węża w terrarium. Mojej dziewczynie imponował jakiś gościu, więc i ja chciałem jej czymś zaimponować. Wziąłem tego węża i przy niej dotknąłem, ona, że jestem idiotą, a on mnie wziął dziabnął. Zacząłem płakać i powoli umierać, bo śmiertelna trucizna w moich żyłach. Ona pobiegła do biolożki, biolożka się tylko uśmiechnęła, gdy zobaczyła, jak umieram. Powiedziała, że wąż nie jest jadowity i że chyba nie myśleliśmy, że trzyma w szkole jadowitego węża: to byłoby jak wystawa broni palnej na korytarzu szkolnym albo Henryk Sienkiewicz w spisie lektur. I zaprowadziła mnie do pielęgniarki, a ta odkaziła ranę. Po wszystkim moja dziewczyna zrozumiała, jak bardzo mnie kocha, i w ogóle nie imponował jej już ten gościu.

Potem przyszła do mnie karteczka, podała mi ją koleżanka z ławki. Otworzyłam, a tam pytanie: „Chcesz ze mną chodzić?”, a pod spodem: „Podkreśl: tak – nie”. Nie było podpisane kto to. Podkreśliłam „tak” i odesłałam karteczkę. Potem nic się nie stało.

Prawda jest taka, że Julia nieładna, Magda ładna, ale figurę ma taką pulchną, Ania urodę ma specyficzną, czasem wygląda jak kaczka, jak się nie umaluje, to wygląda jak kaczka, Hania może być, ale jak się uśmiecha, to ma podbródek, Natalia figurę ma super, ale twarz nie bardzo, zwłaszcza ten płaski nos, Dominika całkiem spoko, ale cerę ma brzydką, nierówną, Zuza mogłaby być piękna, gdyby się lepiej ubierała, a nie te wory nosi, bo ciało ma niezłe, jak ćwiczy na WF-ie, Roksana gruba, Patrycja nie wiem, zaniedbana, bez makijażu, nieogolone nogi, mała Magda ma fajne oczy, ale boczki jej tak wystają z dżinsów, Marysia nie najgorsza, ale ma odrosty, Kaśka miła, ale chodzi jak facet, koniec przerwy, co teraz? Teraz polak. O boże, zrobiłaś zadanie domowe?

Dziewczyny z dobrymi figurami razem.

Dziewczyny z ładnymi twarzami osobno.

McDonald’s dba bardziej o pracowników, bo zakazał im jedzenia swoich produktów. Zwierzętom na ubój też.

Z okazji Dnia Dziecka chodź do McDonald’s i kup sobie, co chcesz, bo McDonald to najlepsze, co może cię w tym życiu spotkać, o nim masz marzyć i w nim się stołować, a gdy cię nie stać, wyrzucać to sobie, kiedy zalewasz zupkę chińską wrzątkiem, jak zalewa nas fala imigrantów i zabiera nasze kobiety, a do picia sprite, nazistowska cola, więc głosujesz na tych, co udostępnią ci McDonald’s, a sieciówki będą jeszcze tańsze, żebyś nie musiał kupować w lumpach, bo nie wiadomo, co za brudas wcześniej to nosił, na pewno brzydki i śmierdzący, a może nawet nie z Polski, i pocił się w tym, i masturbował, i pracował, może nawet umarł. Nie chcę koszulki, co ktoś w niej umarł, chcę taką, co nikt w niej nic nigdy, a jeśli umarł przy jej wyrabianiu, bo na przykład zawaliła mu się na głowę fabryka, w której pracował, to nie miał wtedy na sobie mojej koszulki. Bo to byłaby jakaś tragedia. No więc lubię z sieciówki i wszystko nowe, i jak pachnie nowością, a nie skórą i potem tego, co ją nosił lub robił, i muzyczka gra, i tu się spełnia murzynia, przepraszam, marzenia. Tu się spełnia marzenia i popija sprite’em.

Święty Mikołaj woli bogate dzieci.

– Pani jest stąd?

– Tak.

– I jak jest?

– Dobrze.

– A mogłoby być lepiej?

– Nie potrzeba lepiej.

– A mogłoby być gorzej?

– Nie.

Typ, który przed chwilą w budce z kebabem pytał mnie, jaki sos do tej buły, to mój były. Jest inżynierem i nie pochodzi z Polski. Gdy skończył liceum z najlepszymi ocenami, zaproponowano mu stypendium w Polsce, Rosji lub w Ukrainie, bo rodzice nie mieli hajsu ani koneksji. Wybrał Polskę, tu uczył się przez rok polskiego z minimalną kasą, a pracować bez polskiego nie mógł, więc zapierdalał. Rok później dostał się na politechnikę, ale nie dość, że mnóstwo nauki, to praca tylko taka, w której polski trzeba znać w stopniu minimalnym, więc fabryki i centra logistyczne, tam, gdzie nie widać ludzi i tego, że nie z Polski, bo jacyś ciemni. Zarobki przemałe, konieczność studiowania i zdawania przedmiotów, nie miał co jeść, przy stu osiemdziesięciu centymetrach wzrostu ważył czterdzieści dziewięć kilogramów. Wtedy rzucił studia i zaczął pracować w kebabie – bo co innego miał zrobić?

Mógł mnie nie rzucać, to! Sam sobie winien.

Wybieram sezamowy, jedyny wegański w tej budce sos, i idę dalej.

Idę, a obok billboard: „Jedzmy zwierzęta, tylko z umiarem. Z umiarem jedzona krowa nawet nam podziękuje”.

Gdybym mogła mieszkać gdzie indziej, wybrałabym raczej gdzie indziej.

Martynika, 35 lat

Jak ktoś nie ma klasy, to nie ma, żadna edukacja tego nie wyrówna, to wychodzi z podziemi jak robale. Klasę się ma lub się jej nie ma, jak nie masz, to idziesz do fabryki, żeby nikt cię nie widział, nie słyszał i nie czuł, a jak masz, to wykładasz na uniwersytecie, żeby wszyscy cię widzieli, słyszeli i czuli. Klasa płynie we krwi i jej nie wytępisz, mama miała klasę, tata ma klasę, to i ty masz, a ten, co jego rodzice z fabryki, no to nie ma, nie miał czego odziedziczyć i nie mówię tu o pieniądzach ani domu z basenem, tylko o klasie w genach. Chociaż prywatny basen na to też wpływa, rzecz jasna. W publicznym śmierdzi.

Więc gadajcie sobie o pierdach, dupach i cyckach, pijcie piwo pod monopolowym i bekajcie, i charkajcie flegmą, używajcie wulgaryzmów, „kurwa” co drugie słowo, „pierdolić” co trzecie, to wy mi płacicie za kulturę podatkami, więc pogodziłam się już z waszym istnieniem, nie jest totalnie bezużyteczne, bylebym was nie widziała, słyszała i czuła, to dobry system. Siedźcie sobie w swoich blokach i narzekajcie, ja mam własny dom i własny pokój i czytam właśnie najnowszą powieść pisarza, o którym wy nawet nie wiecie, co jest właściwie bardzo zabawne, ha, ha, nie wiecie o tym pisarzu, a gdyby was o niego zapytać, nie będziecie czaić, o co chodzi. Może będziecie udawać, że wiecie, bo wypada, bo w końcu kulturalny człowiek w kulturze się obeznał, ale będziecie to robić tak nieudolnie i niedorzecznie, że to będzie już najzabawniejsze na świecie, ha, ha, ale mogiła, smród, brud, kiła i mogiła. Ha, ha, i na pewno nie czytaliście książki Jak rozmawiać o książkach, których się nie czytało? Bayarda, nieuki. Wy macie swoje miejsce, a ja mam swoje, i niech tak pozostanie, płaćcie podatki i wasi pracodawcy, a ja wracam do czytania, nie myślę o was wiele, chyba że w książce jest o dołach społecznych i patologiach, współczuję wam, ale bardziej wami gardzę, moglibyście coś z tym zrobić, podnieść się z dołów, osiągnąć coś, a wy gadacie o pierdach, dupach i cyckach, pijecie piwo pod monopolowym i bekacie, i charkacie flegmą, używacie wulgaryzmów, „kurwa” co drugie słowo, „pierdolić” co trzecie zamiast „wzniosły” i „hermeneutyka”, żal mi was, jesteście żałośni, twierdzimy tak ja i moi znajomi, ale cóż, taki jest świat, klasę się ma albo się jej nie ma, na-he-he-ra.

Łucja, 40 lat

– Czy ty w ogóle wiesz, człowieku, co to jest ból? Co to przemoc?

– Wiem jak chuj.

– Ile razy byłeś w życiu pobity?

– Dwa, a ty?

– No ja u siebie na dzielni z trzydzieści pięć.

– Okej, a ile razy wpierdoliłeś komuś?

– Z dwanaście pewnie.

– Widzisz, ja czternaście. Słaby chujek z ciebie.

A ty, kobieto, ile razy byłaś zgwałcona? Ile razy kogoś zgwałciłaś? Jesteś słabym czy mocnym chujkiem?

Nastazja, 27 lat

Gdy jestem bardzo głodna, szukam ryżu w dziurach szczurów: szczury gromadzą sobie ryż do życia w swoich norach jak my w swoich domach. Zawsze znajduję trochę, podobnie moje dzieci. To ryż, który szczury znalazły wcześniej u nas lub u innej rodziny. Następnego dnia gotujemy znaleziony ryż w garnku i jemy. Nie myślę o tym, czy był mój. Nie myślę o tym, czy jest mój. Nie myślę o tym, kto komu kradnie. Myślę o tym, żeby moje dzieci nie umarły z głodu.

Czasem jemy szczury, ale nie tak prosto je złapać, gdy nie ma się siły. A rzadko się ma.

Dominika, 24 lata

Więc najpierw faceci chcieli się z nami zabawić i poszli spać, a my zaczęłyśmy śpiewać. Potem przy ulicy stało dziecko, Romka, a on się nie zatrzymał i jej nie wziął, opowiada nam, miałby za grosze dziecko, opowiada nam, żałuje, jak nigdy jeszcze nie żałował, opowiada nam. Potem dowiadujemy się, że są ludzie, którzy nie mają pieprzyków na plecach – ale to rzadkie. Potem wystają nam ręce spod kołdry, ale nie wiemy, czyje to ręce. Potem jesteśmy wystawieni nago na targu niewolników, żeby nas kupić, ale nikt nie chce nas kupić, więc dają nam wolność, bo wyżywienie i nocleg jednak nie są z gumy jak w ich gaciach. Potem oglądamy ubrania w magazynie modowym, żeby oglądać twarze modelek i myśleć, z którą byśmy to, z którą byśmy tamto, a którą w ogóle chętnie byśmy byli. Potem idziemy na badanie krwi na HIV i kiłę. Siedzimy na korytarzu i czekając na swoją wizytę, oglądamy Jeden z dziesięciu. Czasem wyniki nas zaskakują, czasem nie. Potem dajemy palec władzy, a ona ujebuje nam całą rękę do kolana. Potem on rzyga, oni robią falę z rąk, żebym mogła na nią wskoczyć, oni krzyczą, one nie krzyczą, kot się koci, sunia sunie. A dziobak, lama, szop, jeż, wiewiórka, bóbr i bawół oglądają mój dokument. Czapka chodzi od głowy do głowy. Potem boję się wizyty u ginekologa. Moje koleżanki już były, a ja nie. Chciałabym jednak, aby moja mama nie dowiedziała się o wyniku badania. Czy to możliwe? Potem tak się zapomniałam, że zgubiłam w jej cipce paznokieć. Potem po narodzinach Jezusa Maria miała potworne rozstępy i zwis ciała, więc ćwiczyła ostro w stajence przysiady, pompki i brzuszki. Zwłaszcza brzuszki, nie było łatwo. Biegała też trochę, żyła ogólnie mocno fit i fitness, żeby wrócić do dawnej formy. Niestety, nie udało się. Potem trzech panów tworzy fabrykę elit dla nowej Polski i produkuje w niej elity dla nowej Polski. Wszystko się rozpierdala, gdy jeden z nich jest w kinie z matką, siedzą blisko, stykają się udami, a on wyraźnie czuje, jak matka pracuje nad mięśniami Kegla podczas seansu. To już za wiele. Potem uczestniczę w marszu katolików, bo jestem katoliczką, a katolicy zamiast transparentów, że kocham boga i porzuć bogactwa ziemi, tej ziemi, matki ziemi, siostry ziemi, babci ziemi, kuzynki ziemi, mają reklamy hoteli, sklepów, usług i innych supermarketów. Potem pracuję w mięsnym, a jestem wegetarianką. Potem każą mi być piękną w pracy, bo inaczej jej nie dostanę, więc robią mi nową fryzurę i makijaż, a ja nie wiem nawet, czy pies mnie pozna. Potem na drzewach wiszą dzieci na lianach i płaczą, bo nie potrafią się rozhuśtać tak, żeby dosięgnąć kolejnej liany i polecieć dalej. Więc wiszą bezwładnie i płaczą, panowie idą pod nimi z kawałami dzika i rozmawiają po polsku o przewagach ogolonej cipki nad nieogoloną cipką.

– Tylko ogolona, nie?

– No.

Natalia, 28 lat

Tampony w opakowaniu po szesnaście sztuk kosztują od siedmiu do trzynastu złotych. Jeśli stać mnie na najdroższe super plus, kupuję super plus. Szesnaście sztuk wystarczy mi na trzy pierwsze dni. Czasem nie, gdy okres jest wyjątkowo obfity, a ja mało śpię. Potem kupuję drugą paczkę, od siedmiu do trzynastu złotych, z czego przez kolejne dni wykorzystam około ośmiu sztuk. Osiem zostanie na kolejny miesiąc, jeśli akurat nie zabierze mi ich współlokatorka, bo w tym miesiącu nie stać jej na własne. Miesięcznie wydaję na tampony od czternastu do dwudziestu sześciu złotych. Gdy nie stać mnie na tampony, kupuję tańsze podpaski, czasem znajdę osiem sztuk na przecenie i za dwa złote. Nauczyłam się je otwierać i skręcać tak, żeby robić z nich taki jakby tampon. Wytrzymuje krócej i niekiedy przecieka, ale z jednej podpaski mam dwa tampony. Podpasek nie używam, bo to wymaga nieustannego dostępu do wody, którego nie mam, bo przez osiem godzin dziennie siedzę na kasie. Nie mogę też kilka razy w czasie pracy wymieniać tamponów, przysługuje mi jedna dłuższa przerwa i dwie na siku, dlatego gdy nie mam super plusa, wkładam dwa tampony.

Kiedy mam okres, i tak używam dwa razy więcej wody. Trudno oszczędzać, gdy leje się z ciebie krew. I to potem na rachunkach widać.

Gdy mam trochę więcej pieniędzy, kupuję sobie tabletki przeciwbólowe, od sześciu do dwudziestu złotych. Gdy nie mam, kładę się pod kołdrą i czekam, aż minie. Mam jedną kołdrę, na zimę i lato. Najgorzej jest latem, gdy gorąco. Zimą też nie lepiej, oszczędzamy na ogrzewaniu, ile możemy, więc drżę pod kołdrą. Jak mamy okres w tym samym czasie, kupujemy ze współlokatorką czekoladę za 2,99 złotych i razem jemy. Ja mam nieregularne, ona ma regularne, więc czasem się nałoży.

[Pieśń:]

Tampony 16 sztuk 13 złotych

Tampons 16 pcs $3,99

Tampons 16 Stk. 2,25 €

Tamponi 16 pz 2,58 €

Tampong 16 st 19:50 kr

ック タンポン 16個 ¥3,000

Tampones 16 piezas EUR 4,43

Тампоны 16 шт. 129 руб.

Tampon 16 db 869 Ft

Tampóny 16 ks 2,50 €

Тампоны 16 шт 46 грн

Ταμπόν 16τμχ 2,13 €

Tampons 16 pièces 3,50 €

Tamponi 16 komada 26,49kn

Tamponai 16 vnt. 2,99 €

W trakcie życia kobieta produkuje jakieś sto trzynaście kilogramów odpadów związanych z okresem: tamponów, podpasek i wkładek higienicznych.

W Indiach tylko trzynaście procent kobiet ma dostęp do środków higienicznych, a w Afryce miesiączkujące dziewczynki nie chodzą do szkoły, bo leje się z nich na potęgę krew, więc co miesiąc mają kilka dni mniej edukacji niż chłopcy – z marszu. Sto trzynaście kilogramów śmieci z tamponów i podpasek to przywilej dostępu do edukacji i pracy.

[Pieśń:]

Tampony 16 sztuk 13 złotych

Tampons 16 pcs $3,99

Tampons 16 Stk. 2,25 €

Tamponi 16 pz 2,58 €

Tampong 16 st 19:50 kr

ック タンポン 16個 ¥3,000

Tampones 16 piezas EUR 4,43

Тампоны 16 шт. 129 руб.

Tampon 16 db 869 Ft

Tampóny 16 ks 2,50 €

Тампоны 16 шт 46 грн

Ταμπόν 16τμχ 2,13 €

Tampons 16 pièces 3,50 €

Tamponi 16 komada 26,49kn

Tamponai 16 vnt. 2,99 €

Karolina, 22 lata

Koleżanka z katalogiem kosmetyków poleca drugiej koleżance kosmetyki, za których sprzedaż dostanie niewielki procent. Koleżanka klientka wypatrzyła sobie w katalogu tusz do rzęs, pyta więc koleżanki sprzedawczyni, czy dobry.

– Wiesz co, jedna z moich koleżanek miała ten tusz i mówiła, że średni. To znaczy, że zupełnie zwyczajny, ani lepszy, ani gorszy od przeciętności. Używała, bo nie był zły, ale bez przekonania.

– Aha – odpowiada koleżanka klientka. – To jednak nie wezmę.

W koleżance sprzedawczyni rodzi się olbrzymi żal: była szczera, autentyczna, a nie dostanie swojego procentu, za który mogłaby kupić dzisiaj obiad. Koleżanka sprzedawczyni dochodzi do wniosku, że nie warto być szczerą, autentyczną, jeśli chce się zjeść obiad i przeżyć. Od tego momentu nie była szczera, autentyczna – i wszystkim polecała ten tusz.

– Jest najlepszy, zajebisty, nie obejdziecie się bez niego!

Tak się odnosi sukces.

Julia, 32 lata

Gdy chodziłam do pracy tuż po ciąży, moje piersi po całym dniu bez odciągania były nabrzmiałe i niemożebnie wręcz bolały. Gdy niemowlę wrzynało mi się w sutki, płakałam z bólu, a on mi mówił, żebym nie przesadzała, przecież to naturalne. Następnego dnia o piątej znów pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, potem powrót do domu, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać. Za godzinę płacz, pobudka, karmienie. Za dwie godziny płacz, pobudka, przewijanie. Za trzy godziny pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, potem powrót do domu, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać. Za godzinę płacz, pobudka, karmienie. Za dwie godziny płacz, pobudka, przewijanie. Za trzy godziny pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, potem powrót do domu, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać. Za godzinę płacz, pobudka, karmienie. Za dwie godziny płacz, pobudka, przewijanie. Za trzy godziny pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, potem powrót do domu, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać. Za godzinę płacz, pobudka, karmienie. Za dwie godziny płacz, pobudka, przewijanie. Za trzy godziny pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, potem powrót do domu, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać. Za godzinę płacz, pobudka, karmienie. Za dwie godziny płacz, pobudka, przewijanie. Za trzy godziny pobudka, karmienie, kąpiel, przewijanie, szybki makijaż i na ósmą do pracy, tam do osiemnastej, odbieram tygodniową wypłatę, potem powrót do domu, płacę opiekunce, karmienie, płaczę z bólu, przewijanie, szybki prysznic i spać.

A on mi mówił, żebym nie przesadzała, przecież to naturalne.

Jeśli miałabym na kogoś głosować w wyborach, głosowałabym na pozytywną dyskryminację.

Marta, 22 lata

Podstawą atrakcyjności bez wysiłku jest domniemanie, że to dziewczyna jest na ciebie napalona i że to ona chce cię zgwałcić. Supertrick, którego używam regularnie, to oskarżanie dziewczyny, że to ona się do mnie dobiera. Taki przykładzik: jesteśmy na imprezie, gadamy, nagle patrzę na swoje krocze, na jej, na swoje, i mówię: „Hej, czy ty spojrzałaś na mojego penisa? Jesteś zboczona”, ona na to, że nie, nie, „wcale nie spojrzałam na twojego penisa”, a ja wskazuję na swojego penisa i mówię: „Jak to? No patrz, no tu spojrzałaś właśnie”, i pokazuję palcem tutaj, i dopiero wtedy najczęściej ona spojrzy, i mówię: „Widzisz, mam cię! Naprawdę patrzysz na mojego penisa”, wtedy chwytam się dwoma rękoma za krocze i mówię: „Muszę na ciebie uważać, jesteś seksualnym potworem, masz szczęście, że włożyłem na tę randkę metalowe majtki, żeby być pewnym, że bezpiecznie wrócę do domu, muszę na ciebie uważać, zboczuchu, bo mnie zgwałcisz”, mówię to oczywiście takim zabawnym tonem, ona się z tego też oczywiście śmieje, metalowe majtki działają prawie zawsze, w osiemdziesięciu pięciu–dziewięćdziesięciu procentach przypadków, ona się potem tłumaczy z tego, że nie jest zboczuchem; ty oczywiście w zabawny sposób odwracasz role, zazwyczaj to faceci dobierają się do dziewczyn, a ty jej wmawiasz, że to ona dobiera się do ciebie, dobierając się tym samym do niej i powodując w niej wyrzuty, z których musi się tłumaczyć. Jeśli nie z wielkiej wmówionej namiętności, to choćby z poczucia winy będziesz ją miał, seks pewniak. Pamiętaj: metalowe majtki. Możesz też dodać, że jest dla ciebie aseksualna i że w ogóle jej nie pożądasz, zwłaszcza jeśli na gadkę: „Słuchaj, możemy teraz iść do KFC, a tam dostaniesz wszystko, kupię ci najdroższego hamburgera, jakiego tylko będziesz chciała, możemy też iść na spacer do parku, trzymać się z ręce, w drugiej ręce baloniki, stanąć na łące, wokół drzewa, i puścić te baloniki, i one polecą do nieba, a ich sznureczki zwiążą się w taki supeł, co nigdy nie odpuści, i baloniki polecą związane na zawsze do nieba, i pękną w tym samym momencie, i spadną do morza, i w morzu, ach, w morzu jak to w morzu – pięknie, więc możemy iść do KFC albo na spacer, ale możemy też iść się ruchać do łazienki”, odpowie: „Ale co ty? Ja nie jestem taka łatwa, chyba oszalałeś”. Więc jeśli na taką gadkę tak ci odpowie, dodaj, że z tym ruchaniem to żart, ty na pewno nie chcesz z nią seksu, teraz jest dla ciebie aseksualna i w ogóle jej nie pożądasz, może za jakiś czas, a może nie, ale teraz na pewno nie, bo jest dla ciebie aseksualna i w ogóle jej nie pożądasz, a poza tym jest dla ciebie aseksualna i w ogóle jej nie pożądasz, a ponad wszystko jest dla ciebie aseksualna i w ogóle jej nie pożądasz. W tym momencie już jest twoja.

[Pieśń:]

Dekalog, który ostatecznie pozwoli zapobiec gwałtom:

1. Nie gwałć!

2. Nie gwałć!

3. Nie gwałć!

4. Nie gwałć!

5. Nie gwałć!

6. Nie gwałć!

7. Nie gwałć!

8. Nie gwałć!

9. Nie gwałć!

10. Nie gwałć!

Dekalog, który ostatecznie pozwoli zapobiec molestowaniom:

1. Nie molestuj!

2. Nie molestuj!

3. Nie molestuj!

4. Nie molestuj!

5. Nie molestuj!

6. Nie molestuj!

7. Nie molestuj!

8. Nie molestuj!

9. Nie molestuj!

10. Nie molestuj!

Dobrawa, 1000 lat

Jestem Dobrawa i pieprzę się z pierwszym polskim katolikiem. Jestem Dobrawa i jestem bita przez pierwszego polskiego katolika. Jestem Dobrawa i gotuję grochówkę dla pierwszego polskiego katolika. Jestem Dobrawa i wychowuję dzieci pierwszego polskiego katolika. Jestem Dobrawa i piorę ręcznie sukienki pierwszego polskiego katolika. Jestem Dobrawa i pierwszy polski katolik posuwa mnie, kiedy tylko ma ochotę, niezależnie od moich ochot lub ich braku. Jestem Dobrawa i pierwszy polski katolik posuwa mnie kilka razy dziennie. Wcześniej miał kilka dziewczyn, a one kilku chłopaków, dziecko mogło być połowy plemienia i połowa plemienia się nim opiekowała i traktowała je jak swoje. Teraz ma tylko mnie, a ja nie mam tyle czasu i sił, bo nie jeżdżę od święta pozabijać ludzi czy powysyłać niewolników do krajów arabskich, tylko codziennie gotuję, sprzątam i wychowuję dzieci, więc bywam sucha, poza tym biorę antydepresanty, więc tym bardziej bywam sucha, a kiedy pierwszy polski katolik posuwa mnie, gdy jestem sucha, mam obtarcia i każdy kolejny seks boli jak rozdrapywanie ran, czyli Żeromski. Jestem Dobrawa i seks z pierwszym polskim katolikiem to rozdrapywanie ran. Jestem Dobrawa i jestem aseksualna, ale to nie ma znaczenia, co czuję i czego chcę, bo są ważniejsze sprawy. Na przykład pokrapianie noworodków wodą przez kolejne tysiąc pięćdziesiąt lat, by jedni mogli być pokrapiającymi, a drudzy pokrapianymi.

I jeszcze mnie nie umieścili na banknocie. Nie ma tam żadnej kobiety, nawet na dziesięciu złotych.

W którym kraju są najładniejsze pieniądze? Na pewno nie w Polsce.

Mariola, 48 lat

Jak dzwonię do ciebie z pracy, to znaczy, że nie mam klientów. A, bo ty nic nie wiesz, nie widziałyśmy się ze sto lat. No więc pracuję w tym food trucku i moja praca to głównie czekanie. Dzwonię do różnych znajomych, z którymi dawno nie gadałam. Muszę tu siedzieć dwanaście godzin, w godzinach otwarcia galerii handlowej, od której wynajmuję miejsce. Nie stać mnie na pracownika, żeby czasem mnie zastąpił. Nie mam wolnego. W dni wolne też nie. Ale przynajmniej ładnie tu, ładnie budę ustroiłam, zawsze miałam talenty plastyczne, pamiętasz? Przyjedź i zobacz, bardzo ładnie się prezentuje. I pogadamy sobie przy okazji. Ustroiłam ją jak krowę, bo z wołowiny najlepszej są moje burgery. Gdy czasem nie stać mnie na najlepszą wołowinę, choć z dostawcą mam dobre kontakty, ale zwykle nie mam niestety dobrych zysków, wybiegam na kilkanaście minut, by kupić mięso w supermarkecie. Taki plus pracy obok centrum handlowego. Nikt nie kradnie, no co ty, co tu kraść – cebulę? Poza tym tu prawie nikogo nie ma. Czekaj, zaraz wrócę.

– Dwadzieścia złotych za SuperKrowę. Za pięć minut będzie gotowa, może pan wrócić do środka, bo tu zimno.

Okej, smażę SuperKrowę. SuperKrowa ma najwięcej mięsa i jest najdroższa. Biorę mięso, mam ugniecione od rana w takie kotleciki, żeby było szybciej, kładę na tej grillownicy i się smaży. Słyszysz, jak syczy? Taka grillownica to majątek, nie wyobrażasz sobie. Jak jest? No ogólnie jest super, wreszcie coś, co lubię, kontakt z ludźmi, na własną rękę, ja decyduję o wszystkim, córa zaczęła studia, mogę wreszcie spróbować swojego szczęścia w biznesie. Ryzyko popłaca, zapewnię nam zupełnie nowe wspaniałe życie. Tylko zimno. Przez większość czasu piździ mrozem, bo to otwarta buda. I siedzę, i mną trzęsie. Mam koce i herbatę piję. I rozmawiam ze znajomymi, nie? Zawsze raźniej, chciałam z ludźmi, to mam. Tylko jak skończą mi się darmowe minuty w abonamencie, a mam ich dużo, taka oferta była promocyjna, to wtedy nie rozmawiam, siedzę i drżę. No ale za to gdy mam klienta i robię burgera, to jest ukrop. To mała buda, a ja stoję nad tym mięsem na grillu i zdycham z gorąca. Potem spocona siadam i to zimno we mnie wali. Jestem wiecznie przeziębiona, no i często mam zapalenie pęcherza, bo jak mam gorącą cipę i mróz jest, to zawsze mam. Wiem, bo kiedyś często, bo seks, pamiętasz, nie? I jedyną na to zapalenie pęcherza radą jest gorąca kąpiel, nic innego mi nie pomaga. No a tu nie mam gorącej kąpieli, więc przez dwanaście godzin ból nie do zniesienia. No nie? Dla mnie to też najgorszy ze wszystkich bólów. Najgorszy. Gorszy niż poród nawet. Faszeruję się przeciwbólowymi, co godzinę jedna jebana. Czasem więcej. A to też nie jest tanie. Zresztą woda w wannie też nie. Nic już nie jest tanie. Czekaj, muszę położyć warzywa.

No, gorąco z tym mięsem. A latem to będzie nie do zniesienia, upał na zewnątrz, piekło w budzie. Po takim jednym smażeniu wszystko jest w tłuszczu. Wszystko, cała buda, możesz na tym tłuszczu pisać wiersze albo „chuj”, albo „dupa”. Niełatwo to zmyć. Telefon to już cały tłusty jest, jak tak gadamy, ślizga mi się przy uchu, potem zostają na nim takie brudnobeżowe ślady tłuszczu zmieszanego z podkładem. Najgorzej na ubraniach. Jak wychodzę z budy, to wszystko mam mokre od tłuszczu. Nie da się tego wyprać, dwunastu godzin wchłaniania tłuszczu. Ze skóry dosłownie zdrapuję ten tłuszcz w domu. Codziennie. I znów używam wody, a ona nie jest tania. Odkąd pracuję w burgerowni, wydaję dwa razy więcej na wodę. I kilka razy jeszcze więcej na tabletki przeciwbólowe. Najgorszy jest okres. Że też ja jeszcze, stara baba, mam okres! Wolałabym już być po, na co mi to? Ty też jeszcze? No właśnie, po co? Czekaj.

– Dwadzieścia złotych. O, jak pan dużo! Mam nadzieję, że będę miała wydać. Tu pięćdziesiąt, osiemdziesiąt, dziewięćdziesiąt i sto. Dzięki, do zobaczenia.

No, już jestem. Teraz sobie ładnie wyczyszczę całą budę, bo ten tłuszcz już wszędzie jest. Po każdym użyciu czyszczę, nienawidzę brudu, pamiętasz, nie? Zawsze nienawidziłam. Jak sprzątałam u ludzi w domach, to nie mogłam w ogóle zrozumieć, jak tacy bogaci, wykształceni ludzie żyją w takim brudzie. Matka ich nie nauczyła porządku? Ja bym nauczyła. Tacy niby uczeni! A nie zawsze wiedziałam, ile zarobię. Wszystko to oni decydowali, zero umowy, etatu, nic. Jak poddana ich. Wiesz, chciałam własne. Uzbierałam trochę, oszczędzałam z jęzorem do ziemi, bo chciałam własne. Córa poszła na studia, wreszcie samodzielna, a ja mogę wypłynąć na szerokie wody oceanu. Ale teraz też idę do pracy i nie wiem, ile zarobię. Są takie dni, że przez dwanaście godzin robię trzy burgery. Pięćdziesiąt złotych za dwanaście godzin pracy. A tu kredyt, wynajem i rachunki do zapłacenia. I te dwanaście godzin muszę stać, centrum handlowe każe, nie mogę tak po prostu zamknąć budy wcześniej albo nie otwierać, kiedy jestem chora czy coś tam mam do załatwienia. A ludzi tu i tak niewiele, bo w centrum jest tańsze jedzenie i nie tak zimno. Nic innego już nie jem, tylko resztki stąd, nawet mi się nie chce po całym dniu w tłuszczu. Raz tak miałam, że przyszedł gość, zamówił i nie wrócił. I zostałam sama z burgerem i frytkami. Dwadzieścia jeden złotych mi uciekło, ale jakie to było pyszne. Aż czasem marzę, żeby ktoś tak jeszcze. Bo tak to jem raczej kawałek ogórka albo uszczypnę trochę mięsa, gdy smażę, ale żeby nie było widać, więc wtedy, kiedy jest jeszcze surowe. Nie jest to dieta marzeń. Nie chudnę, bo to kaloryczne, ale wiecznie mi zimno i słabo. Cerę mam też straszną, syf na syfie. Wiesz, nie mam nawet pięćdziesiątki, a czasem jak patrzę na siebie, to jak moja matka. Ona całe życie przepracowała w fabryce, moja buda przy tym to pałac, ja wiem. Jak weźmiesz jej ręce, to widać, że się nie opierdalała. Taka malutka się zrobiła, skurczyła się. Teraz na emeryturze, ale ciągle bierze jakąś dodatkową robotę, tu posprząta, tu ugotuje, tu uszyje, bo inaczej nie miałaby za co żyć. Ja to luksus jednak, mam stałą robotę, jestem właścicielką food trucka. Nie mogę narzekać, to byłby grzech. Moja córka też nie narzeka, a sama musi się utrzymać. I jeszcze studiuje. Zdolna jest, pierwsza z rodziny na studia poszła. Najlepsze oceny w szkole, ambitna, wiesz, ona będzie kimś. To inne pokolenie, oni mogą wszystko. A ona to już najbardziej. I po tych lekcjach tam, na studiach, też pracuje w gastronomii, ale jako kelnerka. Ja to jej mówiłam, żeby do mnie, ja jej będę płacić, kilka razy nawet tu była i jak nam się gadało cały dzień, od razu inaczej się pracuje, no ale nie miałam jej z czego płacić. Ledwo sobie mam. Ona zarabia więcej jako kelnerka tam, u siebie, niż ja tu, na własnym. Ładna, młoda jest, niech korzysta. Pracuje po lekcjach tam, na uczelni, po kilka godzin, czasem kończy o drugiej w nocy i na ósmą już biegnie na szkołę, a w weekendy daje równo, jak ja. Zabrakło jej dwóch punktów do stypendium, rozumiesz to? To jest chore, że ludzie na dyskoteki se chodzą, upijają się, mają czas, bo kasę od rodziców, i jeszcze więcej kasy dostają od państwa, nie muszą pracować i mogą czasem łaskawie się pouczyć. Córa mi opowiadała, że na stypendia socjalne to za dużo zarabiamy – my, te nasze grosze! – poza tym to i tak jakieś ochłapy, a dla najlepszych studentów to same bogacze dostają, i to jak wypłata wynosi co miesiąc takie stypendium. I potem oni już na tej uczelni zostają i mają pewną pracę, tak samo jak ich rodzice. No i przeze mnie tego stypendium córa nie ma, tak czasem myślę. Przez tę budę przeklętą. Może mogłam to lepiej zaplanować, w lepszym miejscu, wiesz. Jakiś biznesplan albo coś. Albo zostać przy starej biedzie, może chociaż to socjalne by było. Ale ja też już coraz mniej mogłam brać zleceń na sprzątanie i fabrykę, ja już powoli nie wydalałam. Zatrudniać wolą młodsze i zgrabniejsze. Coraz trudniej było mi znaleźć pracę. Nie wiem, jak byłoby teraz. Może nie miałabym żadnej pracy i moja córa musiałaby zrezygnować ze studiów, żeby mnie utrzymywać. Mogłoby tak być. Może to nie moja wina jednak. Nie? No właśnie. Radzimy sobie przecież. Czekaj.

– Nie ma wegetariańskich. No niestety, to burgerownia, proszę pani.

Alimenty? Daj spokój, nie mam z nim kontaktu od piętnastu lat. Zostawił mnie samą z małym dzieckiem i od tego czasu nie wiem, gdzie jest ani z kim żyje. Na chodzenie po sądach nie miałam czasu. Poradziłam sobie bez niego, łaski bez. Nie wie nawet, co wyrosło z naszej córy. Może ma nową rodzinę, ale na pewno jego dzieci nie są takie zdolne jak nasza córa. Kiedyś jak ją zobaczy w telewizji, że profesorka mówi o książkach, to aż go skręci z wściekłości. Spojrzy na swoje dzieciaki i zachce mu się tu wrócić. Ale my wszystko osiągnęłyśmy same. Wszystko. Bez pomocy typów ani państwa. A będzie jeszcze gorzej, bo to centrum chcą w połowie rozebrać. Bo nie ma ludzi ponoć. Nie mówili mi o tym jakoś, gdy tu zaczynałam. Podawali statystyki, że popyt, podaż, że to właśnie tu. Nie pogadałam z gościem z budki obok, może szkoda. On ma kurczaki z rożna. Teraz też nie gadamy, każdy we własnej budzie, każdy klient u mnie to brak klienta u niego. Chociaż ci z centrum mówili, że to inni ludzie lubią. Nie wiem; jak chce mi się jeść, jem to, co jest. I co tańsze. A najtańsze są fast foody w środku, w centrum handlowym, więc my siedzimy na zimnie i się uśmiechamy. Bo nie ma co odstraszać klientów.

Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.

Projekt okładki Aleksandra Kortas

Projekt typograficzny i skład Robert Oleś

Redakcja Anna Gancarczyk / d2d.pl

Korekta Magdalena Adamek / d2d.pl, Beata Marzec / d2d.pl

ISBN 978-83-67121-78-1

Wydanie I

Warszawa 2025

Wydawnictwo Cyranka

al. Promienistych 6, 02-648 Warszawa

wydawnictwocyranka.pl

Sprzedaż: [email protected]