WARSZAWA Opowieść o gotyckim mieście - Marcin Kudłacik - ebook

WARSZAWA Opowieść o gotyckim mieście ebook

Marcin Kudłacik

5,0

Opis

W serii wydawniczej, mającej w zamierzeniu składać się z czterech tomów, z których pierwszy trafia właśnie na półki księgarskie, autor opowiada o pasjonującej podróży w czasie, o wyprawie do dawnej Warszawy, kiedy miasto rozwijało się w obrębie murów obronnych i w ich najbliższym sąsiedztwie. Tom pierwszy pt. „Rezydencja książąt mazowieckich”, prowadzi czytelnika krok po kroku przez zakamarki gotyckiego Zamku i wskazuje miejsca, w których wciąż można natknąć się na jego materialne pozostałości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 178

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Marcin Rafał Kudłacik

Warszwa Opowieść o gotyckim mieście

Tom I Rezydencja książąt mazowieckich

Druk: Drukarnia TOTEM.COM.PL

Patronat: www.warszawanaprzelaj.pl

Zrealizowano nakładem autora

© Marcin Rafał Kudłacik, 2020

W serii wydawniczej, mającej w zamierzeniu składać się z czterech tomów, z których pierwszy trafia właśnie na półki księgarskie, autor opowiada o pasjonującej podróży w czasie, o wyprawie do dawnej Warszawy, kiedy miasto rozwijało się w obrębie murów obronnych i w ich najbliższym sąsiedztwie.

Tom pierwszy pt. „Rezydencja książąt mazowieckich”, prowadzi czytelnika krok po kroku przez zakamarki gotyckiego Zamku i wskazuje miejsca, w których wciąż można natknąć się na jego materialne pozostałości.

ISBN 978-83-8221-367-6

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Podziękowania

Najukochańszej Mamie

Za to, że bez cienia wahania wspierała mnie w najtrudniejszych chwilach życia i bez pomocy której książka ta nigdy nie mogłaby powstać (ach, te relikty!)

Wspaniałej promotorce, dr Ewie Zawadzkiej-Kowalskiej

Za rozpalenie we mnie miłości do historii sztuki oraz za bezcenne wskazówki do pracy licencjackiej, która stała się fundamentem niniejszej serii wydawniczej

Mistrzowi w przelewaniu myśli na papier, Dominikowi

Za natchnienie, którego doświadczyłem, gdy podzielił się ze mną genialnym w swej prostocie pomysłem na wydanie książki

Przyjaciołom

Za inspirację i niezliczone dobre słowa, które dawały mi motywację w chwilach zwątpienia

Dyrekcji i pracownikom Zamku Królewskiego w Warszawie — Muzeum

Za przychylność i nieocenioną pomoc w pracy nad książką

Wszystkim niewymienionym wyżej osobom i instytucjom

Za okazane zainteresowanie i wsparcie, dzięki którym niniejsza praca mogła przybrać ostateczny kształt.

Od autora

Duża cegła dwuręczna, niepozorna bryła wypalonej gliny, jest dziś znakiem rozpoznawczym gotyku na Mazowszu, dzierżąc bezsprzecznie tytuł ikony stylu, który zdominował architekturę średniowiecznych miast. A przecież jeszcze całkiem niedawno wypatrzenie jej śladów było w Warszawie niemal niemożliwe. Znikającą nieubłaganie przez kolejne stulecia pod nawarstwieniami historycznymi, przesłoniętą kostiumami zdobień, będących wyrazem szybko zmieniających się trendów i mód, zaczęto odkrywać na nowo dopiero pod koniec XIX w., a potem w okresie międzywojennym, dzięki grupie uczonych, miłośników historii, archeologii i architektury. Zacne to grono badaczy, oddając się realizacji przyświecających im idei z godnym szacunku zaangażowaniem, podejmowało szereg różnorodnych działań, których celem było poszerzanie wiedzy o najdawniejszej historii miasta. Za przykład takiej działalności niech posłuży choćby odważna inicjatywa Jana Zachwatowicza, architekta, historyka architektury i miłośnika zabytków, polegająca na odsłonięciu w latach 30. XX w. sporego odcinka staromiejskich murów obronnych, dotychczas gęsto obudowanych nadgryzionymi zębem czasu, chylącymi się ze starości domami. Na niwie odkrywania tajemnic przeszłości niemałe osiągnięcia notował też Kazimierz Skórewicz. Badania prowadzone przez niego po I wojnie światowej na Zamku Królewskim przyczyniły się do ujawnienia średniowiecznego rodowodu zamkowego skrzydła wschodniego, nazywanego odtąd często gotyckim, w którego zrębach, ku niemałemu zaskoczeniu, rozpoznał Dom Wielki — Curia Maior, pamiątkę po Zamku Książęcym z początku XV w. To niezwykłe odkrycie stało się impulsem do odsłonięcia i wyeksponowania od strony Dziedzińca Wielkiego dekoracyjnej, gotyckiej elewacji Curia Maior. Przerwę w pracach badawczych wymusiła brutalnie II wojna światowa, która, siejąc ogromne spustoszenie, paradoksalnie przyczyniła się do tego, że spod ruin i gruzu zaczęły wyłaniać się dawno zapomniane okruchy starej Warszawy. Świadkowie początków miasta, bezcenne, średniowieczne pamiątki, których chyba tylko cudem nie zdołał zatrzeć czas ani niszczycielskie zapędy najeźdźców, stanowią niezwykły fundament, trwałą opokę, na której Warszawa przez stulecia budowała i wciąż buduje swoją tożsamość.

W serii wydawniczej, mającej w zamierzeniu składać się z czterech tomów, z których pierwszy, drodzy czytelnicy, właśnie trafia do waszych rąk, opowiadam o jedynej w swoim rodzaju podróży w czasie, wyprawie do dawnej Warszawy, kiedy miasto rozwijało się w obrębie murów obronnych i w ich najbliższym sąsiedztwie. Jest to opowieść o Warszawie z czerwonej, gotyckiej cegły, a także z drewna i kamienia.

Pomysł na zmierzenie się z tym — niełatwym skądinąd — tematem, przyszedł mi do głowy już kilkanaście lat temu i zaczął kiełkować na gruncie fascynacji historią miasta i jego architekturą. Jeszcze w trakcie studiów postanowiłem, początkowo w ramach hobby, opracować zestawienie prezentujące możliwie kompletny zbiór warszawskich obiektów, w których można by doszukać się choć cienia zachowanej substancji zabytkowej pamiętającej średniowieczną Warszawę. Przekuwając postanowienie w czyn, zaopatrzony w aparat fotograficzny, wyruszyłem pewnego słonecznego, zimowego poranka na przełomie 2004 i 2005 roku na poszukiwania, w — jak się później okazało — niezwykle ciekawą, owocną i trwającą wiele miesięcy, wędrówkę. Z dnia na dzień poczułem się jak odkrywca, a kolejne sekrety odsłaniane przez wciąż tajemnicze miasto dodawały mi energii do dalszych eksploracji. Po dwóch latach, obszerne już wtedy zestawienie, awansowało z czysto hobbystycznego do rangi pracy dyplomowej, ilustrowanej dziesiątkami fotografii i wzbogaconej o projekt Warszawskiego Szlaku Gotyckiego, by w końcu stać się dla mnie inspiracją do napisania książki.

Podczas pracy nad lekturą niejednokrotnie zastanawiałem się, jakie określenie najlepiej oddawałoby jej charakter. Z czasem doszedłem do wniosku, że sformułowanie trafiające w dziesiątkę, to eklektyzm. Tak, Warszawa. Opowieść o gotyckim mieście, jest książką zdecydowanie eklektyczną, książką, w której mieszają się pomysły i style, raz z gracją, to znowu bezceremonialnie, niewiele sobie robiąc z jakichkolwiek konwencji. W tomie niniejszym znalazło się niemal wszystko, co interesujące — od poważnych hipotez traktujących o początkach grodu książęcego, po legendy miejskie, kreślące w tonie gawędy pejzaż Warszawy sprzed wieków. Na książce nie zawiedzie się też nikt, kto docenia język obrazu — nie zabrakło w niej miejsca na dziesiątki szkiców i fotografii wzbogacających tekst. To jednak nie koniec. Cóż komu bowiem po solidnej dawce teorii, jeśli nie połączy jej z praktyką? Dlatego właśnie Warszawa…, to przede wszystkim przewodnik i spacerownik, którego ideą jest zachęcenie was do samodzielnego odkrywania sekretów stolicy i namówienie na wyprawę szlakiem tajemniczych zakątków Starówki[1].

Zdecydowałem, że nie będzie to pozycja stricte naukowa, z setkami przypisów i sztywnym językiem, dlatego też pozwoliłem sobie zrezygnować z uciążliwego zarówno dla odbiorców (nie ma za co!), jak i dla autora, odnoszenia się w tekście do źródeł. Doszedłem do wniosku, że zamieszczenie bibliografii na końcu opracowania w zupełności wystarczy. Chciałem, aby była to historia na tyle poważna, by mogła zająć osobę głębiej zainteresowaną tematem, ale jednocześnie opowiedziana językiem na tyle lekkim, by zechciał się z nią zaprzyjaźnić również przysłowiowy Kowalski. I oto jest! Zaczynajmy!

[1] Ponieważ do tablicy zostało wywołane hasło szlak, czuję się w tym miejscu zobowiązany do napisania kilku słów tytułem usprawiedliwienia. Zarys szlaku zwiedzania, który proponuję w niniejszej publikacji, powstał już jakiś czas temu. Na nim oparłem narrację, a także pomysł na szatę graficzną. A potem, dokładnie tak, jak w średniowieczu, znienacka zaatakowała… zaraza, przez którą w 1. poł. 2020 r. świat stanął na głowie, w tym także sposób organizacji ruchu turystycznego w muzeach. Dlatego, kiedy postanowicie wybrać się na Stare Miasto w poszukiwaniu gotyku i zapukacie do bram Zamku Królewskiego, pamiętajcie, że w związku z tymczasową organizacją zwiedzania może okazać się, iż nie wszystkie komnaty, o których opowiadam w spacerowniku i do których odwiedzenia zachęcam, są aktualnie dostępne. Ja także nie jestem z tego powodu szczęśliwy, dlatego tym bardziej trzymam kciuki (wy też trzymajcie!), aby wszystko szybko wróciło do normy.

Rozdział pierwszy, czyli Warszawy i Zamku historia (nie)krótka

Charakterystyczna bryła Zamku Królewskiego, z Wieżą Zegarową w roli smukłej dominanty górującej nad placem Zamkowym, pojawiła się w warszawskiej panoramie nie od razu. W końcu, jak mówi znane przysłowie, Kraków też nie od razu zbudowano. Zamek, przekształcany przez stulecia zgodnie z obowiązującą modą i gustami zmieniających się wielokrotnie lokatorów, wyrastał stopniowo na zrębach średniowiecznego grodu książąt mazowieckich, rozlokowanego w końcu XIII w. na trudno dostępnym cyplu skarpy wiślanej, u stóp której przepływała, nie zawsze spokojna, rzeka.

Doniosły wpływ na rozwój warszawskiej rezydencji książęcej miała decyzja podjęta na przełomie XIV i XV w. przez księcia mazowieckiego Janusza I Starszego. Jej mocą władca przeniósł stolicę Mazowsza, będącego wówczas wciąż księstwem niezależnym od Korony, z tracącego znaczenie Czerska do szybko rozwijającej się Warszawy. Ranga Zamku i Warszawy wzrosła ponownie, gdy po śmierci ostatnich książąt mazowieckich, Stanisława w sierpniu 1524 r. i Janusza III w marcu 1526 r., Mazowsze zostało włączone do Korony, co ostatecznie potwierdziły postanowienia sejmu zwołanego w 1529 r. przez Zygmunta Starego. Od tej chwili Zamek, do niedawna książęcy, mógł się szczycić statusem jednej z najważniejszych rezydencji królewskich w Rzeczpospolitej, by ostatecznie na przełomie XVI i XVII w. wyrosnąć z inicjatywy Zygmunta III Wazy na główną siedzibę polskich królów.

Właśnie ze względu na wyjątkową rangę tego miejsca, trasa naszego pierwszego spaceru (jego opis, krok po kroku, zamieściłem w rozdziale trzecim) prowadzi wokół murów zamkowych. W trakcie wędrówki spróbujemy odnaleźć ślady gotyckiej architektury pamiętającej czasy, gdy w niezależnej dzielnicy mazowieckiej swoje rządy sprawowali piastowscy książęta.

Kiedy o Warszawie nikomu się nawet nie śniło, czyli Bródno, Kamion, Solec i Jazdów

Zanim jednak zajrzymy do prastarych książęcych komnat zamkowych, zapuśćmy się jeszcze głębiej w historię. Okazuje się, że najwcześniejsze ślady średniowiecznego osadnictwa na obszarze zajmowanym dzisiaj przez Warszawę znajdujemy nie w rejonie Zamku Królewskiego i Starego Miasta, lecz na drugim brzegu Wisły, na Starym Bródnie. Zachowały się tam pamiątki po grodzie i wsi zlokalizowanej w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Ten interesujący wczesnośredniowieczny zespół osadniczy rozwinął się przypuszczalnie już na przełomie IX i X w., zatem funkcjonował na długo przed lokacją Warszawy. Dopiero ponad trzysta lat później, w końcu XIII w., na przeciwległym, wysokim brzegu rzeki, książę mazowiecki Bolesław II założy gród i miasto pod wspólną nazwą Warszowa[1], ta zaś, rozwijając się intensywnie dzięki korzystnym decyzjom politycznym oraz znakomitemu położeniu na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych, zyska w kolejnych stuleciach status jednego z najistotniejszych ośrodków miejskich nie tylko na Mazowszu, ale w całej Rzeczpospolitej.

Ryc. 1. Relikty

grodu na Starym Bródnie, IX — XI w. »

Obecnie

na obszarze zajmowanym przed wiekami przez gród bródnowski znajduje się interesujący rezerwat archeologiczny. Fot. autor

«

Możliwe, że zespół osadniczy na Starym Bródnie, odkryty w początku XX w. przez Romana Jakimowicza, odgrywał rolę głównego ośrodka opola, które jako podstawowa jednostka administracyjna w państwie piastowskim wchodziło w skład kasztelanii. Życie mieszkańców opola bródnowskiego toczyło się w rozległej, luźno zabudowanej wiejskiej osadzie, ulokowanej wokół grodu, najpewniej niezamieszkałego, zatem wolnego od zabudowy, pełniącego wyłącznie funkcję refugialną — dającego schronienie okolicznej ludności w razie zagrożenia z zewnątrz. Gród, umocniony wysokim na około 6 m wałem ziemno-drewnianym wzniesionym na planie owalu, założono w rozlewisku strumienia zwanego w średniowieczu Brodnia, na wydmowym cyplu otoczonym z trzech stron bagnami. Wymiary majdanu, placu wewnątrz grodu, wynosiły w przybliżeniu 40 x 47 m. W początku XI stulecia obiekt podupadł, być może wskutek najazdu wroga, od przypadkowego pożaru albo w związku z utratą dotychczasowej roli ośrodka administracji państwowej po tym, jak ziemie na których go wzniesiono, zostały włączone do dóbr kościelnych.

Dzisiaj o bródnowskim założeniu z czasów Mieszka I i Bolesława Chrobrego przypomina częściowo zrekonstruowany wał ziemny grodziska (ryc. 1) oraz ścieżka dydaktyczna. Na tablicach ustawionych wzdłuż ścieżki prezentowane jest życie codzienne mieszkańców osady i fotografie materialnego dorobku archeologów, którzy w tym miejscu prowadzili wieloletnie badania.

Ryc. 2. Kamionek

(w średniowieczu Kamion), cmentarz parafialny, XIII w. »

Najstarszy

zachowany cmentarz w stolicy powstał w czasach, kiedy o zakładaniu Warszawy nikt nawet jeszcze nie myślał. Fot. autor

«

Już w połowie XI w., wraz ze stopniową utratą znaczenia grodu na Starym Bródnie, na najważniejszą osadę na prawym brzegu Wisły wysunął się wzmiankowany w 1065 r. Kamion (Kamień), dzisiaj Kamionek. Osada została założona w sąsiedztwie brodu wiślanego, przez który wytyczono przeprawę prowadzącą do Solca leżącego na drugim brzegu rzeki. Jako ośrodek dóbr kościelnych należących do klucza kapituły płockiej, Kamion był siedzibą parafii z drewnianym kościółkiem i cmentarzem parafialnym, posiadał też zapewne prawo organizowania targów — stąd wieś Targowe, dzisiejszy Targówek. Pozostałości cmentarza parafialnego na Kamionie przetrwały do naszych czasów (ryc. 2). Mimo iż próżno szukać na nim średniowiecznych nagrobków — te uległy bezpowrotnemu zatarciu w dziejowych zawieruchach — to właśnie cmentarz kamionkowski szczyci się mianem najstarszej, zachowanej nekropolii Warszawy. Założony w XIII w., działał z przerwami do roku 1887, kiedy jego funkcje przejął otwarty trzy lata wcześniej cmentarz bródnowski. Choć od tego momentu cmentarz oficjalnie był nieczynny, w praktyce zmarłych grzebano tutaj sporadycznie jeszcze nawet w początku XX w. Na cmentarzu spoczywają między innymi żołnierze polegli w walkach ze Szwedami w 1656 r., uczestnicy insurekcji kościuszkowskiej i ofiary rzezi Pragi 1794 r., a także obrońcy Olszynki Grochowskiej z roku 1831.

Wróćmy do średniowiecza. Równocześnie z Kamionem, ale po drugiej stronie brodu wiślanego, rósł w siłę wspomniany już Solec. Przy soleckiej przystani rzecznej, która z czasem przekształciła się w ważny punkt przeładunkowy, cumowały podążające Wisłą barki przewożące różnorakie towary, między innymi sól pozyskiwaną w kopalniach na południu Polski. Prawo do jej wydobycia było w średniowieczu zastrzeżone wyłącznie dla panującego i objęte regale, czyli monopolem ustanawianym przez władcę dla wybranych dziedzin gospodarki. Obowiązująca po dziś dzień nazwa Solec, nawiązując do charakterystycznej funkcji miejsca i do wznoszonych tutaj od najdawniejszych czasów składów solnych (ryc. 3), przypomina o znaczącym udziale osady w obrocie tym, wówczas bardzo cennym, surowcem.

Ryc. 3. Solec, budynek

magazynu solnego, około poł. XIX w., ul. Solec 63 »

W północno-zachodniej części

Rynku

Soleckiego zachował się późnoklasycystyczny budynek składu solnego, skromny spadkobierca bogatej tradycji obrotu solą na tym terenie. W tle solecki kościół Świętej Trójcy. Fot. autor

«

Prężnie rozwijający się Solec, ważny punkt na mapie średniowiecznych szlaków handlowych Mazowsza, nie mógł zbyt długo pozostawać bez ochrony. Przypuszczalnie już na przełomie XII i XIII w., w bezpośrednim sąsiedztwie Solca i Jazdowa, będącego wówczas niewielką osadą, książęta mazowieccy wznieśli gród obronny usytuowany na skraju skarpy wiślanej (ryc. 4). Jednym z jego zadań było zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom Solca i Kamiona, a także licznym podróżnym przeprawiającym się w tym miejscu przez Wisłę. Archeolodzy przypuszczają, że warownia w Jazdowie, otoczona wałem obronnym szerokim u podstawy na 4 m, mogła mieć wymiary około 39 x 43 m. Wewnątrz majdanu stał — zapewne drewniany — budynek książęcy, kaplica i wieża strażnicza. Podlegający grodowi w Jazdowie obszar zamykał się w okręgu o promieniu około 14 km. Na lewym brzegu Wisły w jego granicach znalazły się Solec oraz Jazdów należące do księcia, rycerskie grunty Służewia, Powsina i Milanowa (dzisiaj Wilanów), a także Raszyna i Babic, na prawym natomiast między innymi Kamion należący do kapituły płockiej, wsie rycerskie w parafiach tarchomińskiej i zerzeńskiej oraz puszcze stanowiące własność głównie książęcą.

Ryc. 4. Cypel

skarpy wiślanej na pograniczu Łazienek Królewskich i Obserwatorium Astronomicznego UW »

Według

jednej

z hipotez, właśnie w tym miejscu, na skraju urwiska, mógł na przełomie XII i XIII w. stanąć gród jazdowski strzegący przeprawy na Wiśle między Solcem i Kamionem. Fot. autor

«

Pierwsza zachowana wzmianka dotycząca grodu w Jazdowie datowana jest na rok 1262, z tego też okresu pochodzą najwcześniejsze wiadomości o działaniach wojennych na obszarze dzisiejszej Warszawy. Latem tego roku, na tereny książąt mazowieckich sprzymierzonych wówczas z Krzyżakami, najechały wojska litewskiego księcia Mendoga, przeciwnika Zakonu. Oddział dowodzony przez księcia ruskiego Ostafę Konstantynowicza zniszczył w trakcie walk gród jazdowski, istotne ogniwo w łańcuchu obronnym rozpiętym wzdłuż linii Wisły, stanowiącym zaporę przed atakami ze wschodu. Jeśli wierzyć legendzie, w zdobyciu grodu pomogła Konstantynowiczowi zdrada jednego z rycerzy księcia Siemowita I mazowieckiego, który przebywał wówczas ze swoim dworem w Jazdowie. W jej wyniku śmierć poniósł sam Siemowit, a do litewskiej niewoli trafił na dwa lata jego młody, niespełna 13-letni syn Konrad, późniejszy książę Konrad II czerski. W 1263 r. Litwini kolejny raz uderzyli na Mazowsze, wykorzystując przygotowany rok wcześniej w Jazdowie wyłom w linii obrony. Książęta mazowieccy, zdając sobie sprawę ze słabości punktów obronnych zlokalizowanych wzdłuż skarpy wiślanej, przystąpili niebawem do ich umacniania. Odbudowany gród nie miał jednak szczęścia. Już w 1281 r., tym razem za sprawą najazdu księcia płockiego Bolesława II, brata Konrada II czerskiego, uległ ponownie zniszczeniu w trakcie zaciętych, bratobójczych walk. Od tego momentu zaczął podupadać i tracić na znaczeniu. Relikty grodu istniały jeszcze w XVII w. Wspomina o nich Adam Jarzębski, autor wierszowanego utworu z 1643 r., najstarszego znanego przewodnika po Warszawie, niewyczerpanej skarbnicy wiedzy o XVII-wiecznym mieście. W dziele pt. Gościniec abo opisanie Warszawy 1643 r. (…), grodzisko w Jazdowie nazywa poetycko staroświeckim szańcem mazowieckim (ryc. 6).

Ryc. 5. Szczyt

cypla skarpy wiślanej na pograniczu Łazienek Królewskich i Obserwatorium Astronomicznego UW »

Na skraju skarpy, w miejscu

domniemanej

lokalizacji grodu jazdowskiego, stanął pomnik w kształcie kolumny z orłem i datą 1262, która przypomina o zniszczeniu grodziska przez Litwinów i o tragicznej śmierci księcia Siemowita I. Fot. autor«

Ryc. 6. Adama

Jarzębskiego 

Gościniec

Abo

Opisanie Warszawy 1643 r.

, Wydawnictwo

Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, Warszawa 1909, fragment »

Dzięki

kilku

krótkim, dość nieporadnie rymowanym wersom, które znajdujemy w obszernym dziele Adama Jarzębskiego wydanym po raz pierwszy w 1643 r., wiemy, że na pozostałości grodu w Jazdowie można było natknąć się jeszcze w XVII w. Za: www.polona.pl

«

Z biegiem lat pozostałości grodziska uległy całkowitemu zatarciu. Za jedną z najbardziej prawdopodobnych lokalizacji przyjmuje się obecnie szczyt skarpy wiślanej na pograniczu Łazienek Królewskich i Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, tworzącej w tym miejscu charakterystyczny cypel. Choć usytuowanie to nie jest pewne i badacze często podają je w wątpliwość, właśnie tutaj, ukryty wśród zieleni, stoi pomnik w formie niewielkiej kolumny wydobytej po II wojnie światowej z gruzów Warszawy. Na cokole wyryto datę 1262, przypominającą o zniszczeniu jazdowskiego grodu przez Litwinów i o śmierci Siemowita, zaś prosty kapitel wieńczy kamienna rzeźba piastowskiego orła, który, gotując się do lotu, dumnie rozpościera swe skrzydła (ryc. 5).

Jest i ona, czyli narodziny Warszawy

Ponieważ życie nie znosi próżni, już w końcu XIII w. książę Bolesław II mazowiecki podjął decyzję o założeniu nowego grodu oddalonego o około cztery kilometry na północ od zrujnowanego Jazdowa[2]. Nie byłoby w tym akcie niczego niezwykłego, ot typowa dla realiów średniowiecza sytuacja wymagająca przeniesienia któregoś z ośrodków obronnych czy administracyjnych w nowe miejsce, niemniej Bolesław II dokonał czegoś jeszcze. W ostatnich latach XIII w., w bezpośrednim sąsiedztwie nowo powstałego grodu, postanowił lokować miasto[3]. Z pewnością jednak książę, tworząc najśmielsze nawet plany rozwoju osady, nie mógł przewidzieć skali efektów, jakimi jego decyzja miała poskutkować w przyszłości.

Nie mamy pełnej wiedzy o tym, co skłoniło Bolesława II do lokacji miasta na prawie chełmińskim, jednej z odmian prawa magdeburskiego, właśnie tutaj. Można jednak przypuszczać, że głównymi czynnikami w skali makro, które wpłynęły na tę decyzję, były uwarunkowania ekonomiczne oraz polityczne. Bez wątpienia najistotniejszy wydaje się fakt umiejscowienia ośrodka przy skrzyżowaniu szlaków handlowych prowadzących z północy na południe i ze wschodu na zachód. Ich sąsiedztwo od początku stymulowało rozwój Warszawy (ryc. 7). Za najważniejszy czynnik w skali mikro powinniśmy natomiast uznać wyjątkowo korzystne warunki terenowe, w pełni odpowiadające potrzebom obronnym nowej inwestycji. Książę w przemyślany sposób wkomponował gród i miasto w płaskowyż stromej skarpy wiślanej, uformowanej w tym miejscu na kształt cypla, między dające doskonałą ochronę wąwozy spływających do Wisły strumieni — Kamionki w miejscu dzisiejszej Trasy W-Z[4] oraz Dunaju, mającego źródło na Szerokim Dunaju i płynącego do Wisły korytem, którego śladem poprowadzono później ul. Mostową. Nie zachowały się żadne dokumenty z czasów lokacji, które mogłyby rzucić choć odrobinę światła na początki Warszawy, ginące gdzieś w mrokach historii. Tak czy inaczej wiemy, że książę, zjednoczywszy na krótko pod swoim panowaniem całe Mazowsze, ulokował na skarpie wiślanej prężny ośrodek osadniczy, otoczył go ziemno-drewnianym wałem obronnym z fosą, i tak powstałemu zespołowi urbanistycznemu nadał nazwę Warszowa.

Ryc. 7. Skarpa

warszawska od strony Wisły, dawne spichlerze przy ul. Brzozowej »

O dynamicznym

rozwoju

gospodarczym miasta w średniowieczu przypominają zlokalizowane na stokach skarpy staromiejskie spichlerze, w których warszawscy kupcy magazynowali zboże transportowane Wisłą z południa Polski. Kupowane niedrogo podczas urodzaju, czekało w Warszawie na odpowiedni moment. Kiedy północ nawiedzał nieurodzaj, zboże ponownie trafiało na barki. Spławiano je do Gdańska i dalej, by sprzedać ze sporym zyskiem. Ale to nie wszystko. Pod pozorem odpowiedniego dociążenia szkut na drogę powrotną, kupcy zapełniali ładownie kamieniami, których, w przeciwieństwie do Mazowsza, w tamtych stronach zazwyczaj nie brakowało. Uginające się pod ciężarem towaru barki wracały do Warszawy, w której kamień był cenionym budulcem, dzięki czemu szybko znajdował nabywców, a kupcy bogacili się… podwójnie. Nie bez przyczyny o mieszkańcach syreniego grodu krąży wiele porzekadeł, pośród których 

Nie masz

cwaniaka

nad warszawiaka! 

zdecydowanie

wiedzie prym. Fot. autor

«

Podwaliny położone przez Bolesława II pod rozwój miasta okazały się na tyle solidne, że rosnąca w siłę Warszowa, której nazwa, jak wiemy, na przestrzeni stuleci uległa zmianie na Warszawa, zaczęła niebawem deklasować starsze od siebie ośrodki. Już w 1339 r., za panowania księcia Trojdena I, w obecności legatów papieskich odbył się tutaj proces polsko-krzyżacki, wytoczony Zakonowi przez króla Kazimierza Wielkiego za zagarnięcie ziemi kujawskiej i Pomorza. W źródłach czytamy, że sąd zasiadał w domu wójta przy Rynku, a część przesłuchań odbywała się na plebanii kościoła św. Jana, fary miejskiej, wówczas jeszcze drewnianej. 15 października 1339 r. odczytano w kościele wyrok korzystny dla polskiego władcy. Wybór Warszawy na miejsce procesu podyktowany był najpewniej potrzebą znalezienia miejsca neutralnego dla obu stron sporu, Mazowsze cieszyło się przecież wówczas niezależnością od Korony, ale świadczy też niewątpliwie o intensywnym rozwoju gospodarczym miasta i o szybkim wzroście jego znaczenia na arenie politycznej.

Ryc. 8. Zamek

Królewski, Wieża Grodzka, ok. poł. XIV w. »

Wieża

Grodzka, nazywana

z początku Wieżą Wielką, na przełomie XV i XVI w. Wieżą Złamaną, a później po prostu Wieżą, to obecnie najstarsza zachowana budowla murowana na Zamku. Fot. autor

«

Niewielki, drewniany gródek warszawski, siedziba kasztelana, który sprowadził się tutaj najprawdopodobniej z Rokitna, strzegł miasta i, podobnie jak wcześniej gród w Jazdowie, osłaniał przeprawę wiślaną z Solca do Kamiona. W dokumencie z 1321 r. można znaleźć wzmiankę o warszawskim kasztelanie, niejakim Albercie (Wojciechu) Kuźmie. Niedługo potem pojawił się w dokumentach tytuł księcia warszawskiego (Dei gracia dux Mazovie et dominus Warssoviensis). Jako pierwszy używał tego zaszczytnego tytułu syn Trojdena I, Kazimierz I, nazwany przez potomnych warszawskim. Władając w latach 1341—1355 wykrojonym z terytoriów ojca obszarem, którego centrum stanowiła Warszawa, to ją wyznaczył na swoją główną siedzibę, podnosząc tym samym znacznie rangę ośrodka. Najpewniej już za jego panowania, w drewnianym dotąd grodzie pojawiła się, zachowana do naszych czasów murowana w cegle, czworoboczna wieża ostatecznej obrony zwana Wielką (Turris Magna), dzisiejsza Wieża Grodzka (ryc. 8, 22—24), którą włączono w system ziemno-drewnianych umocnień obronnych. Prawdopodobnie w tym samym czasie, może nawet nieco wcześniej, jeszcze za panowania Trojdena I, w północno-wschodniej części grodu wzniesiono murowaną wieżę z przejazdem bramnym, znaną z dokumentów pisanych pod nazwą Żuraw (Szoraw). Nazwa pozwala sądzić, że wieżę-bramę wyposażono w przerzucany nad fosą most zwodzony. Zapewne to właśnie tędy wiódł główny wjazd do grodu. Po śmierci Kazimierza I warszawskiego rządy przejął jego brat, Siemowit III, wybitny władca Mazowsza. Gdy w 1370 r. zmarł Kazimierz Wielki, Siemowit III, wprowadzając w życie zawarte wcześniej z królem porozumienia, na powrót zjednoczył i umocnił dzielnicę. Pełnię władzy nad zjednoczonym księstwem zachował do przełomu 1373 i 1374 r., kiedy dokonał podziału swych ziem na rzecz synów Janusza I i Siemowita IV. Wskutek podziału Warszawa przypadła w udziale młodemu Januszowi I, energicznemu i wzorowemu gospodarzowi, za rządów i z inicjatywy którego przeżywające intensywny rozwój miasto prześcignęło na przełomie XIV i XV w. Czersk i wysunęło na pozycję jednego z głównych ośrodków Mazowsza.

Janusz I Starszy, czyli o księciu, który zastał Zamek drewniany, a zostawił murowany

Ryc. 9. Zamek

Królewski, Dom Wielki (skrzydło wschodnie, gotyckie), Piwnica Książęca, pocz. XV w./poł. XV w. (?). »

Piwnica

Książęca, to obecnie największe i najbardziej okazałe autentyczne gotyckie wnętrze świeckie w Warszawie. Fot. autor

«

Janusz I Starszy, władający Mazowszem w latach 1373/4—1429, sojusznik Władysława Jagiełły i uczestnik bitwy pod Grunwaldem, podjął się zakrojonych na dużą skalę prac przy przebudowie grodu warszawskiego. Już w 1379 r. wydał przywilej, w którym zobowiązał warszawskich mieszczan do wybudowania brakujących odcinków murów obronnych, domykając tym samym pierścień obwarowań miejskich i włączając weń fortyfikacje zamkowe. Od południa mur połączył Bramę Dworzan (Krakowską) z Wieżą Wielką (Grodzką), od wschodu natomiast przebiegał wzdłuż skraju skarpy wiślanej, łącząc kraniec północno-wschodni istniejących już murów, gdzie niebawem wzniesiono wysoką Basztę Marszałkowską, z Bramą Żuraw, stanowiącą wciąż główny wjazd do grodu. W ciąg wspomnianego południowego muru obronnego książę wkomponował reprezentacyjny gmach ceglany, znany ze źródeł pod nazwą Palatium, Curia, a także Domus. Historycy identyfikują go również pod innymi nazwami jako Dom Stary, Łożnica Książęca (Cubiculum Ducale) i w końcu Kamienica Królewska[5]. Pierwszą wzmiankę o Domu Starym znajdujemy w dokumentach z lat 1402—1414. Nie lada zagadkę stanowi fakt zlokalizowania budynku nie na bezpiecznym obszarze majdanu grodowego, chronionego ziemno-drewnianym wałem i fosą, a bliżej miasta w kierunku zachodnim, poza wałem grodowym, bezpośrednio przy południowym murze obronnym i jednocześnie nad stromym brzegiem wąwozu Kamionki, spływającej w tym miejscu wartkim strumieniem do Wisły. Dlaczego książę postanowił wznieść swoją nową, reprezentacyjną siedzibę — murowany, mieszkalny gmach o pierwszorzędnym zdaje się znaczeniu, zatem wymagający szczególnej ochrony, w tak dziwnej i niezrozumiałej na pierwszy rzut oka lokalizacji? Czyżby atrakcyjny teren obronny rozciągający się na skraju cypla, zajmowany do tej pory przez gród warszawski, z dnia na dzień przestał być bezpieczny? A może na sporym obszarze w ogóle przestał istnieć? W swoim czasie spróbujemy zgłębić także tę, owianą mgiełką tajemnicy, historię.

Zapewne już w latach 1407—1410 z inicjatywy księcia powstał kolejny, okazały, zachowany w dużych fragmentach do dziś, gotycki gmach — Dom Wielki (Curia Maior) (ryc. 9, 10, 29—31). Zdeklasował on Dom Stary i przejął od niego funkcję najważniejszego obiektu na terenie Zamku. Z chwilą przeniesienia przez Janusza I Starszego stolicy księstwa z tracącego stopniowo znaczenie Czerska do Warszawy, reprezentacyjny Dom Wielki, wraz z pozostałymi zabudowaniami zamkowymi, stał się główną siedzibą książęcą, której nowa, monumentalna, ceglana architektura miała wyraźnie podkreślać splendor władcy. Już wtedy rezydencja warszawska charakterem zabudowy zaczęła zdecydowanie bardziej przypominać kurię-dwór, niż typowy zamek obronny, których wiele można było wówczas spotkać na Mazowszu.

Przepraszam, którędy na Grodzką?

Mianem ulicy Grodzkiej określa się krótki łącznik spinający Wisłostradę z Trasą W-Z. Brukowaną jezdnię, wcinającą się łukiem w zamkowy Ogród Dolny, poprowadzono po II wojnie światowej w górę skarpy wzdłuż południowej elewacji Pałacu pod Blachą i Zamku Królewskiego.

Jednak dzisiejsza ulica Grodzka, poza nazwą, niewiele ma wspólnego ze swoją starą, nieistniejącą już imienniczką. W średniowieczu Grodzka — nazwana tak od wznoszącego się w pobliżu grodu książęcego — biegła od Bramy Dworzan (późniejszej Krakowskiej) przez dzisiejszy plac Zamkowy i ulicę Świętojańską aż do Rynku Starego Miasta. W XVI w. odcinek Grodzkiej od Bramy Krakowskiej do wylotu dzisiejszej Świętojańskiej (przy pl. Zamkowym) nosił nazwę Bernardyńskiej, od połowy XVII w. Przedzamkowej, a w XVIII w. Świętojańskiej. Wówczas, przez stojącą przy niej na osi ul. Piwnej Bramę Świętojańską, wiódł główny wjazd do Zamku. Ulica Świętojańska została na tym odcinku ostatecznie zlikwidowana w pierwszych latach XIX w. wraz z rozbiórką Bramy Krakowskiej, kilku kamienic oraz zamkowych zabudowań gospodarczych. W ich miejscu powstał plac Zamkowy, któremu ostateczny kształt nadał architekt Jakub Kubicki.

Kolejni książęta kontynuowali dzieło rozbudowy zamku-dworu rozpoczęte przez Janusza I Starszego. W jego ramach, w 1. poł. XV w. wystawiono murowany budynek Domu Mniejszego (Curia Minor), pełniący funkcję rezydencji pomocniczej w stosunku do starszego o pół wieku Domu Wielkiego. Dom Mniejszy zamieszkiwały zazwyczaj mazowieckie księżne. Z biegiem lat także tutaj przybywało obiektów o różnym przeznaczeniu, natomiast najbliższe otoczenie głównych gmachów dworu stanowiła gęsta już wówczas zabudowa gospodarcza i administracyjna, między innymi kuchnie i Szopa Sądowa. Ta ostatnia, w poziomie piwnic, częściowo pod brukiem pl. Zamkowego, w części zaś pod skrzydłem zachodnim Zamku, przetrwała do dziś w zaskakująco dobrym stanie.

U schyłku średniowiecza, czyli tańce, hulanki, swawole

W końcu XV w. i w pierwszych latach wieku XVI, w ostatnim, dwudziestokilkuletnim okresie niezależności księstwa mazowieckiego od Korony, swobodny styl życia prowadzony na dworze książęcym coraz częściej powodował niezadowolenie mieszczan i rycerstwa. Już Bolesław V, który zmarł w roku 1488, nie ukrywał zamiłowania do częstych zabaw rycerskich i turniejów. Ale o ile skłonności Bolesława raczej nie nastręczały nikomu fizycznych przykrości, o tyle poczynania jego brata, Konrada III Rudego (w Warszawie w latach 1462—1471 i 1488—1503) — jak podają źródła — łapówkarza i okrutnika, niejednemu dały się we znaki. Książę bez skrupułów wtrącał swych przeciwników do więziennych lochów. Za łapówki od rzemieślników warszawskich wyrzucał z miasta konkurujących z nimi w rzemiośle i wymianie towarowo-pieniężnej Żydów, jednak, gdy ci tylko opłacili się odpowiednią sumą pieniędzy, pozwalał im ponownie osiedlać się w obrębie murów.

Ryc. 10. Zamek

Królewski, Dom Wielki (skrzydło wschodnie, gotyckie), pocz. XV w. »

Zrekonstruowana

po wojnie ceglana elewacja zachodnia Domu Wielkiego, przyprawia o szybsze bicie serca każdego miłośnika architektury gotyckiej. Fot. autor

«

Przysłowiową kropkę nad i w procesie kształtowania negatywnej opinii o warszawskim dworze książęcym przełomu XV i XVI w. postawiła wdowa po Konradzie III Rudym, Anna Radziwiłłówna, matka trójki ostatnich książąt mazowieckich: Janusza, Stanisława i Anny. Za jej regencyjnych rządów sprawowanych w imieniu małoletnich dzieci, dwór cieszył się wyjątkowo niechlubną opinią. Wyrastającym w niezdrowej atmosferze młodym książętom, birbantom i hulakom zatracającym się w trunkach i kobietach, nie na długo dane było przejąć we władanie Mazowsze i panujące na Zamku złe zwyczaje. Już w 1524 r., w wieku 24. lat zmarł bezpotomnie Stanisław, a dwa lata później, w roku 1526, również nie pozostawiając dzieci, 24-letni Janusz.

Mazowsze w Koronie, czyli księżnej Anny mazowieckiej z królem Zygmuntem I Starym przepychanki

Wskutek wygaśnięcia męskiej linii książęcej na Mazowszu, król Zygmunt I Stary, w zgodzie z wcześniejszymi zapisami, niezwłocznie podjął kroki w celu inkorporacji dzielnicy stanowiącej spadek po bezpotomnie zmarłych lennikach, Stanisławie i Januszu. Mimo zastosowanych przez szlachtę mazowiecką i księżną Annę wybiegów mających na celu utrzymanie niezależności księstwa, polski władca jeszcze w tym samym roku zdecydował się wcielić Mazowsze do Korony.

Pochować, czy nie pochować, oto jest pytanie!

Okazuje się, że, delikatnie mówiąc, swobodne podejście do interpretacji postanowień i umów nie jest wcale wynalazkiem naszych czasów. Dawniej też znajdowali się tacy, którzy byli skłonni do wykorzystywania kruczków prawnych i tłumaczenia treści zapisów na swoją korzyść. Umowa między królem, a książętami była jasna: dopóki ostatni książę mazowiecki po mieczu, czyli w linii męskiej, jest na ziemi, dopóty Mazowsze pozostanie niezależną dzielnicą. Kiedy jednak ostatni umrze bezpotomnie, król wcieli je do Rzeczpospolitej. Co zatem postanowiła zrobić księżna Anna przy poklasku znacznej części szlachty, kiedy w 1526 r. zmarł bezpotomnie jej brat Janusz, ostatni książę na Mazowszu? Przecież w umowie wyraźnie zapisano: dopóki jest na ziemi! Umieściła zatem ciało brata w trumnie, zalała smołą tak, że wystawała mu tylko twarz i… nie pozwoliła pochować. Jest na ziemi? Jest! No ale… polski król, nie w ciemię bity, stosując wyszukane sztuki perswazji, głównie zaś, co raczej nie powinno dziwić, sztukę prezentowania siły i potęgi, nakłonił grzecznie Annę, by pogrzebała brata i wywiązała się z umowy. Ostatecznie Janusz spoczął w podziemiach kościoła św. Jana obok pochowanego niewiele wcześniej Stanisława, a Mazowsze wraz z Warszawą zostało inkorporowane do Korony. Ile w opowieści o zastosowanym przez Annę fortelu prawdy, a ile miejskiej legendy nie do końca wiadomo, niemniej, jeśli nawet tylko odrobina, to by się przecież zgadzało z powiedzeniem, iż w każdej legendzie ziarnko prawdy można znaleźć.

Inna sprawa, że spór między królem, a księżną Anną wcale się w tym miejscu nie zakończył. Królowa Bona, żona Zygmunta I Starego, została oskarżona przez Annę o otrucie Stanisława i Janusza w celu bezprawnego zagarnięcia dóbr mazowieckich, które faktycznie objęła po śmierci książąt. Sprawa zaszła na tyle daleko, że władca zwołał sąd (nie, nie, w fakcie tym absolutnie nie ma podstaw do dopatrywania się choćby cienia kumoterstwa!), który miał wykazać niewinność królowej. Skoro miał, to wykazał, sędziowie zaś poszli nawet o krok dalej. Znaleźli dwie czarownice winne otrucia Stanisława i Janusza. Kobiety do winy przyznały się same, przez nikogo nie zmuszane. Doszło do tego oczywiście w trakcie przemiłych spotkań z katem, organizowanych w ciemnych i wilgotnych lochach. Po poddaniu okrutnym torturom, obie kobiety spalono na stosie, a Bona została definitywnie oczyszczona z zarzutów. Alternatywna wersja tej opowieści rysuje się w zdecydowanie mniej drastycznych barwach. Otóż sąd miał wykazać ponad wszelką wątpliwość, że książęta Stanisław i Janusz „nie sztuką ani sprawą ludzką, lecz z woli Pana Wszechmogącego z tego świata zeszli”. Amen.

Nieszczęsne kobiety zrehabilitowano dopiero w XX w. (cóż im po tym, ja się pytam?), kiedy odkryto kryptę grobową ostatnich książąt. Okazało się, że Stanisława i Janusza nikt nie otruł. Obaj swawolnicy, prowadzący hulaszcze życie, rozmiłowani w biesiadach, trunkach i kobietach, zmarli najprawdopodobniej wskutek chorób, które i dziś nazywamy dość wymownie wstydliwymi.

Dwa lata później, w 1528 r., król po raz pierwszy zdecydował o zwołaniu sejmu do Warszawy. W trakcie obrad, które toczyły się na Zamku Warszawskim w styczniu i w lutym 1529 r., potwierdzono przyłączenie dzielnicy mazowieckiej do Polski. Ponieważ Zygmunt I Stary nie uczestniczył we wspomnianych obradach, akt inkorporacji Mazowsza do Korony przypieczętował osobiście kilka miesięcy później, w grudniu 1529 r. na sejmie w Piotrkowie.

W tle opisanych przed chwilą wydarzeń, które bez wahania można nazwać przełomowymi dla dalszych losów miasta, dobiegał końca pierwszy, najstarszy rozdział w historii Zamku warszawskiego. Przez ponad dwieście lat ewoluował on od drewnianej siedziby kasztelana, poprzez niewielki gród, w którym książęta bywali jedynie przejazdem, następnie zamek warowny, aż po okazały dwór, stałą siedzibę książąt mazowieckich, których władzę i potęgę w oczach im współczesnych miała potwierdzać monumentalna, ceglana architektura. Jednak od tej chwili gotycka bryła Zamku będzie stopniowo zanikać, ustępując miejsca nowym, przywożonym głównie z zachodu, trendom i nowinkom architektonicznym. W tym samym czasie, u schyłku średniowiecza, z początku niemal niepostrzeżenie, zostanie zainicjowany proces budowania podwalin pod przyszłe stołeczne funkcje Warszawy jako miejsca obrad Sejmu Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz siedziby monarchy i jego dworu.

Skąd się wziął Waza, czyli kiedy i dlaczego Warszawa została stolicą

Zygmunt II August, Następca Zygmunta I Starego, już w roku 1568 postanowił na dłużej zatrzymać się wraz ze swoim dworem w Warszawie. W związku z tym zintensyfikowano rozpoczęte przed 1563 r. prace nad rozbudową Zamku, który niemal z dnia na dzień awansował do rangi jednej z najważniejszych rezydencji królewskich. Włoski architekt, Giovanni Battista Quadro z Lugano, podjął się zadania przekształcenia średniowiecznych budynków w trójskrzydłowy zespół łączący w sobie cechy architektury gotyckiej i renesansowej. W ramach prac poddano remontowi XIV-wieczny Dom Stary, wówczas siedzibę starosty warszawskiego, mieszczący także kancelarie urzędu i sądu grodzkiego, a Dom Wielki, dawną rezydencję książęcą, przebudowano na gmach sejmowy. Na parterze urządzono Salę Poselską ze sklepieniem renesansowym bogato zdobionym motywami heraldycznymi, natomiast na piętrze znalazła się sala senatu nakryta drewnianym, kasetonowym stropem. Można by zapytać, dlaczego siedziba parlamentu akurat w Warszawie? Odpowiedź jest prosta — otóż w efekcie doniosłej decyzji podjętej w 1569 r. na sejmie w Lublinie, Zamek warszawski został wyznaczony na miejsce obrad kolejnych sejmów walnych Rzeczpospolitej Obojga Narodów[6]. W tym samym czasie do północnej ściany Domu Wielkiego dostawiono renesansowy Nowy Dom Królewski Zygmunta Augusta, zwany potocznie Domem Nowym. Zmian nie ustrzegł się także gotycki Dom Mniejszy, przebudowany na potrzeby nowej lokatorki, Anny Jagiellonki, córki królowej Bony. Dawna rezydencja księżnych mazowieckich wzbogaciła się o obszerną izbę jadalną, a w bezpośrednim sąsiedztwie sypialni urządzono domową kaplicę. Przypuszczalnie już wtedy budynki obu Domów, Wielkiego i Mniejszego oraz kolegiaty św. Jana, połączył kryty ganek wybudowany ku wygodzie króla, oparty w dużej części na średniowiecznym murze obronnym od strony Wisły, pierwowzór późniejszego ganku Zygmunta III Wazy.

Ryc. 11. Warszawa

w końcu XVI w. Miedzioryt z dzieła G. Brauna i F. Hogenberga pt. 

Civitates

orbis terrarum

, wydanego

w Kolonii w 1618 r. »

Ilustracja

ta stanowi jeden z najstarszych znanych widoków ogólnych miasta od strony Wisły. Już niedługo malownicza, gotycka zabudowa Warszawy rysująca się na skarpie wiślanej, przywdzieje zupełnie nowe, renesansowe i barokowe szaty. Za: www.polona.pl

«

Gotyckie formy zamkowych zabudowań uległy zatarciu do reszty po objęciu polskiego tronu przez Zygmunta III Wazę. Pochodzący ze Szwecji monarcha podjął w 1596 r. decyzję o przeprowadzeniu się wraz ze swym dworem z Krakowa do Warszawy. Z pewnością właśnie to wydarzenie należy postrzegać jako moment, w którym miasto ostatecznie wkroczyło na długą i interesującą, choć nie pozbawioną wybojów i niespodzianek, drogę prowadzącą ku pełniej stołeczności. Zamek Królewski zyskał rangę stałej siedziby monarszej (Sedes Regni Poloniae), natomiast niebagatelna ranga nowego lokatora pociągnęła za sobą potrzebę kolejnej przebudowy i dostosowania rezydencji do rosnących wymagań władcy. Zmiany te znalazły wyraz w realizowanej od początku XVII w., zupełnie nowej, barokowej koncepcji architektonicznej Zamku Królewskiego i jego otoczenia.

Zamieszanie ze stolicą

Na pytanie o pierwszą stolicę Polski niemal każdy z nas odpowie bez wahania — Gniezno! Jeśli jednak przyjrzeć się sprawie bliżej, okazuje się, że nie jest to wcale takie oczywiste. W średniowieczu królowie często przemieszczali się z miejsca na miejsce, zatrzymywali na jakiś czas w różnych ośrodkach i zasiadali na tronie, czyli na stolcu (nie, nie, żaden to drukarski chochlik — wszak właśnie od królewskiego stolca, ni mniej, ni więcej, pochodzi słowo stolica). Władcy, siedząc na tronie, sprawowali rządy i wydawali dokumenty, po czym udawali się w dalszą drogę. A stolica? Jeśli wyjdziemy z założenia, że miasto, w którym akurat stawał stolec, stawało się chwilowo najważniejszym ośrodkiem politycznym w kraju, nie było innego wyjścia — także ona, podobnie jak królewska świta, musiała podążać za monarchą. Nie mija się zatem z prawdą ten, kto twierdzi, że nie tylko Gniezno, ale również wiele innych miejscowości, w których król decydował się na dłuższy postój, można bez cienia wątpliwości określić mianem tymczasowych stolic młodego, szybko rozwijającego się piastowskiego państwa.

Po spadku politycznego znaczenia Wielkopolski uwaga władców skupiła się na Małopolsce i silnym ośrodku miejskim w Krakowie, który formalnie na, bagatela, kilka następnych stuleci przejął funkcję stolicy i stał się najważniejszym miastem w Koronie.

Co zatem mogło skłonić Zygmunta III Wazę do przeniesienia się ze stołecznego miasta Krakowa do bądź co bądź lichej wówczas mieściny, którą na przełomie XVI i XVII w., była Warszawa[7]? Okazuje się, że na bieg historii często wpływ mają wypadki zdawać by się mogło mało istotne i najmniej oczekiwane. Król, miłośnik alchemii z ambicjami na odnalezienie kamienia filozoficznego i sposobu na zamianę ołowiu w złoto, przeprowadzał na Wawelu szereg, często dosyć ryzykownych, doświadczeń. Towarzyszył mu jego zaufany alchemik i lekarz, Michał Sędziwój. Co prawda kamienia filozoficznego nie udało im się odkryć, za to podczas jednego z eksperymentów obaj znakomicie poradzili sobie z puszczeniem znacznej części krakowskiego Zamku z dymem. Pożar, który strawił wawelską rezydencję, stał się dla władcy świetnym pretekstem do przeprowadzki. Przecież król był z pochodzenia Szwedem i pretendował również do tamtejszej korony, a do Szwecji, w której sprawy chciał mieć pod kontrolą, dużo bliżej było z Warszawy, niźli z Krakowa. To właśnie wtedy krakowiacy przestali lubić Zygmunta III. Fakt wystawienia mu w Warszawie w 1644 r. pomnika na wysokiej kolumnie, dał mieszkańcom smoczego grodu (warszawiacy mają Bazyliszka, ale aż tak się nim nie chwalą) asumpt do odegrania się na władcy. Mówią oni za Janem Sztaudyngerem, skądinąd rdzennym krakowianinem, tak: „Miałeś królu Kraków w d*pie[8], teraz musisz stać na słupie…". Zatem stoi ów nieborak po dziś dzień na wysokim słupie i mimo wszystko dumnie, po królewsku, spogląda z góry na plac Zamkowy i jego przechodniów.

Król Zygmunt III Waza, mimo przeprowadzki do Warszawy, żadnym dokumentem nie potwierdził nadania miastu tytułu stolicy, zatem aż do upadku I Rzeczpospolitej w 1795 r. stołeczność Warszawy była bardzo umowna i dzielona z innymi ośrodkami, głównie z Krakowem. Co więcej, pomimo tego, że po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. władze odrodzonego państwa zdecydowały, iż Warszawa zostanie jego stolicą, również nie wydały żadnego oficjalnego dokumentu w tej sprawie. Rzec by można nieco żartobliwie, ale w zasadzie zgodnie z prawdą, że Warszawa przez wieki była stolicą wyłącznie na gębę. Paradoksalnie, dopiero po II wojnie światowej ukochana przez wszystkich władza ludowa, która początkowo planowała urządzenie stolicy nowego, socjalistycznego państwa w… Łodzi, jako pierwsza ustawowo potwierdziła stołeczność miasta Warszawy, a stosowny zapis znalazł się w Konstytucji PRL z 1952 roku.

Ryc. 12. Symbole

Warszawy, Zamek Królewski i Kolumna Zygmunta III Wazy »

Barokowa