Walcząc z przeszłością - Małgorzata Brodzik - ebook + audiobook + książka

Walcząc z przeszłością ebook i audiobook

Brodzik Małgorzata

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Dzieciństwo jest najważniejszym okresem w życiu każdego z nas. Pozostawia ono trwały ślad w psychice i wpływa na to, jak później radzimy sobie w dorosłym życiu. Walcząc z przeszłością jest świadectwem tego, że często dzieci borykają się z problemami, których mógłby nie udźwignąć nawet dorosły człowiek.

 

To opowieść o losach Emmy, młodej kobiety, która nie może poradzić sobie z demonami przeszłości. Wciąż wraca ona wspomnieniami do dzieciństwa, które było dla niej pasmem przykrości, upokorzeń, a także krzywdy – zarówno psychicznej, jak i fizycznej – której doznała od bliskiej osoby. Czy uda się jej przezwyciężyć wszystkie swoje lęki?

 

Wydarzenia, których będziesz świadkiem, sprawią, że zaczniesz doceniać to, co masz…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 262

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 51 min

Lektor: Malgorzata Brodzik

Oceny
4,2 (81 ocen)
45
16
10
8
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ksiazkowa_nutka

Nie oderwiesz się od lektury

Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać te książkę, aczkolwiek może słowo przyjemność nie bardzo tutaj pasuje, bo nie była to historia przyjemna. Jest na pewno świetnie napisana, ale sama historia bohaterki jest bardzo, bardzo smutna. Z każdą linijką książki było mi coraz bardziej przykro i nóż mi się w kieszeni normalnie otwierał, że na świecie dzieją się takie rzeczy, a niestety w obecnych czasach dzieją się jak na moje za często. . Nasza bohaterka Emma ma bardzo trudne dzieciństwo. Ojciec alkoholik i damski bokser, dodatkowo znęcający się psychicznie nad nią i jej matką. Jest to przykre, cholernie przykre i nawet teraz, po ponad tygodniu po przeczytaniu tej książki, pisząc recenzje, moje oczy zachodzą łzami. To co nasza bohaterka musiała przeżyć jest niepojęte! Tak być nie powinno!!! Ja dziękuję Bogu, że miałam takie dzieciństwo jakie miałam. Miałam kochających rodziców (tatę zdecydowanie za krótko, ale to z przyczyn naturalnych, choć strasznie przykrych, za to kochająca mamę ...
20
AgataKlimkiewicz

Nie oderwiesz się od lektury

Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach(pół na pół),poruszane "ciężkie"tematy. Warto przeczytać. Polecam
00
Karola6891

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
milosc32

Nie oderwiesz się od lektury

Wzruszająca, piękna, a przede wszystkim życiowa historia.
00
Kuszla

Nie oderwiesz się od lektury

Czy zastanawialiście się kiedyś, gdzie dokładnie przebiega granica oddzielająca chwilową bezradność od przemocy domowej? Dla jednych klaps będzie niewinną metodą, której sami doświadczyli w dzieciństwie „i żyją”, a dla drugich będzie to objaw bezsilności rodziców i ich sposób na wyżycie się za własne niedogodności. Kiedy w grę wchodzi alkohol, ta linia zaciera się, a tłumaczenia dorosłych opierają się o słowa „On nie chciał. Jest pijany, nie wie co robi.” Choć bitym i latami gwałconym kobietą wydaje się, że lepsze dla ich dzieci będzie wychowywanie się w pełnej rodzinie, pod ochroną ich matczynej ręki, to często nie jest to tylko ogromny strach, który paraliżuje je do dalszego działania. Nie zdajemy sobie sprawy z potęgi umysłów dzieci, które są w stanie wyprzeć pierwsze lata ich życia, zostawiając sobie jedynie wspomnienia, które w jakiś sposób wzbudziły w nich wielkie emocje. Zaczynając czytać debiut Małgorzaty Brodzik, czułam się, jakbym przeprowadzała rozmowę ze skrzywdzonym dzieck...
00

Popularność




Copyright © by Małgorzata Brodzik, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

RedakcjaAneta Grabowska

KorektaAneta Krajewska

Projekt okładki, skład i łamanie oraz wersja elektronicznaAdam Buzek, [email protected]

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-66754-71-3

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Prolog

Muszę odciąć się od przeszłości. Postawić gruby mur, który umożliwi mi schronienie. Dzięki niemu nie będę wracać do wspomnień. Po prostu nie mogę już dłużej tak żyć. Nie mam sił tkwić w tym letargu. Muszę zmienić swoje życie. Zdecydowanie chcę pozbyć się poczucia winy, bo przecież nic nie mogłam zrobić. Gdy to wszystko miało miejsce, byłam tylko małym dzieckiem. Kilkuletnią dziewczynką, która nie do końca rozumiała, co się dzieje. Tylko jak mam o tym zapomnieć, skoro każdego dnia budzi mnie ten sam koszmar? Ciągle mam przed oczami wydarzenia z tamtego dnia. Wcześniej też nie było dobrze, ale to właśnie wtedy mój ojciec pierwszy raz podniósł rękę na moją mamę. Dziwię się, że wytrzymał tak długo, ukrywając swoją prawdziwą twarz. Do dziś pamiętam, jak ją dusił, bo brakło mu pieniędzy na wódkę. Ojciec wszystko przepijał. Wynosił rzeczy z domu, aby mieć na alkohol. Dokładnie pamiętam słowa, które do niego wówczaswykrzyczałam:

– Tato… Tato, słyszysz?! Proszę, zostaw mamę… – Pełna obaw szarpałam za rękaw jego koszuli. – Ona nie ma żadnych pieniędzy, bo wszystko jej wczoraj zabrałeś. Przez ciebie nie mamy nawet na jedzenie. – Uciekłam do swojego pokoju. Skuliłam się i usiadłam wkącie.

Wspomnienia

Wtedy słowo „tata” jeszcze przechodziło mi przez gardło. Teraz, gdy próbuję je powiedzieć, czuję, jak staje mi w gardle wielka gula, której niestety nie mogę przełknąć. To mocno irytujące doświadczenie, które ogranicza mnie do takiego stopnia, że mam poczucie, jakbym była zamknięta wklatce.

Nadal brzmią w mojej głowie słowa, które wtedy do niego wykrzyczałam. Pojawiają się na moment, aby za chwilę zniknąć. Za każdym razem przyprawiają mnie o silny ból głowy. Tamtego dnia moja reakcja sprawiła, że odpuścił. Może ogarnął go wstyd. Nie mam pojęcia. Z perspektywy czasu wiem, że był to jedyny raz, kiedy się wycofał. Mój ojciec wyglądał wówczas tak, jakby był w jakimś amoku. Wychodzi na to, że ludzie, którzy są uzależnieni, posuną się do wszystkiego, aby zdobyć pieniądze na swoje używki. Miałam wtedy tylko sześć lat, a dokładnie pamiętam każdy detal. Dzieciństwo, które zafundowali mi rodzice, doszczętnie mnie zniszczyło. Wypaliło odśrodka.

Pamiętam, że kiedyś po pijanemu rzucił się na mnie z nożem. W ostatniej chwili znalazłam schronienie w ramionach mamy. Naprawdę nie wiem, co by się stało, gdybym nie zdążyła. Czy faktycznie mój własny ojciec chciał mnie zabić? Po wszystkim powiedziałtylko:

– Żartowałem. Chciałem sprawdzić waszą reakcję. – Zaśmiał się i wyszedł, zostawiając nassame.

Długo nie mogłam się uspokoić. Kurczowo trzymałam się mamy i okropnie trzęsłam się zestrachu.

Po pewnym czasie zrozumiałam, że alkohol wypalił mu mózg. Zabił wszystkie szare komórki, bo śmiem twierdzić, że nie wiedział, co to jest poczucie humoru. Chyba że miał takie, którego do dziś nie potrafię zrozumieć. Czasami przechodzi mi przez myśl, że w tamtym momencie chciał mnie zranić, może nawet zabić, ponieważ ciągle powtarzał, że zawsze pragnął mieć syna. Córka to dla niego przekleństwo, ujma na honorze. Na litość boską! On przecież nie miał go za grosz! Nigdy nie pracował. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo gdy byłam już na tyle duża, by rozumieć, co się dookoła mnie dzieje, to pamiętam, że wciąż tylko siedział w domu bądź przesiadywał pod sklepem. W rezultacie przepijał wszystkie pieniądze, które zdołał wykraść mamie. Nie mogłam zrozumieć, jak można być tak perfidnym. Tym bardziej, że często brakowało nam na wiele rzeczy. Bywały dni, że nie mieliśmy nawet na chleb, bo opłaty pochłaniały większość zarobionych przez moją mamę pieniędzy, resztę zabierałon.

Gdy miałam dokładnie dziesięć lat i pięć dni, byłam świadkiem kolejnej sceny, której nigdy nie zapomnę. Dlatego tak dobrze pamiętam tę datę. Obudziłam się w nocy, ponieważ bardzo chciało mi się pić. Drapało mnie w gardle, a w dodatku źle się czułam. Przypuszczałam, że rozkłada mnie jakaś grypa. Szłam na palcach do kuchni, aby nikogo nie obudzić. Było to niebywale trudne, bo podłoga wszędzie skrzypiała. Niestety takie są uroki starych paneli. Cudem było jednak to, że w ogóle je mieliśmy. Z pokoju mamy dobiegał cichy płacz. Poszłam do niej, aby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Tego wieczoru nie słyszałam, aby ojciec wrócił do domu, więc wydawało mi się, że mama płacze z innego powodu. Myślałam, że coś ją boli. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego, ostatnimi czasy cała była obolała. Tak naprawdę do dziś się temu nie dziwię, w końcu wielokrotnie oberwała. Powoli otworzyłam drzwi, a następnie weszłam do pokoju. Ujrzałam ojca, który zmuszał ją do zbliżenia. Wtedy jako dziecko nie wiedziałam, co on jej robi. Krzyczałam:

– Mamusiu, mamusiu! Proszę, odezwij się! Mamusiu! – błagałam, aby się odezwała, a ona tylko na mnie patrzyła. Nie powiedziała ani jednego słowa. Myślę, że była w szoku i że było jej cholernie wstyd. – Zostaw ją! Słyszysz?! Tato, zostaw ją! – wrzeszczałam w jegostronę.

Mama zaczęła płakać. On zaś wyglądał tak, jakby nie zamierzał przestać, ale moje zachowanie w końcu sprawiło, że wstał i zamknął mi drzwi przed nosem. Zanim to uczynił, zdążył wykrzyczeć tuż przy mojejtwarzy:

– Idź spać, mała smarkulo! – Ścisnął mnie za ramię naprawdę mocno. – Gorzko pożałujesz, jeśli nie posłuchasz – dodał pochwili.

Słyszałam, jak zgrzyta zębami, a to nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Byłam tylko małym dzieckiem. Zastygłam w miejscu. Otwierałam i zamykałam oczy. Nie do końca miałam świadomość tego, co się działo. Niby mój mózg przyswoił cały ten obraz, ale nie potrafił wyjaśnić sytuacji. Stałam tak przez kilka minut. Za drzwiami wszystko ucichło. Miałam już odejść, ale usłyszałam, że mama coś do mniemówi:

– Córeczko, idź spać. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku. To nic takiego. – Zapewne chciała mnie tylko uspokoić, a nawet w pewien sposób przed nimochronić.

Jak może być dobrze, skoro on cię krzywdzi? – pomyślałam. Nie rozumiałam, na czym ta krzywda polega, ale łzy, którymi zalewała się mama, musiały świadczyć o tym, że działo się coś złego. Uciekłam do swojego pokoju. Odechciało mi się już wszystkiego. Nie czułam pragnienia ani niczego innego. Chciałam tylko zasnąć, aby choć na chwilę zapomnieć o tym, cozobaczyłam.

Tamtego dnia byłam strasznie zła na siebie, bo nie mogłam pomóc mamie. Nie wiedziałam, jakiego rodzaju pomocy potrzebuje. Bardzo się go bałam. Oczyma wyobraźni widziałam, jak rzucam się na niego i okładam go swoimi małymi pięściami, ale w rzeczywistości nie dałabym rady. Byłam taka bezsilna. Schowałam się pod kołdrą i mocno się trzęsłam. Zasnęłam dopiero nad ranem. Następnego dnia mama udawała, że nic się nie stało, więc i ja starałam się o tym zapomnieć. Jednak ta scena, jak i każda inna, której byłam świadkiem, wraca. Zawsze wraca, a ja nie mam już siły, aby z tymwalczyć.

***

Pieniędzy brakowało nam bardzo często, dlatego cieszę się, że mieliśmy jeszcze sąsiadkę – panią Basię. Zaczęłam do niej chodzić, a dokładniej uciekać, gdy miałam jedenaście lat. Była to przemiła staruszka. Niby kobieta w podeszłym wieku, ale bardzo o siebie dbała. Jak na swoje lata wyglądała całkiem nieźle, a ubierała się, jakby miała dopiero czterdziestkę na karku. Myślę, że duchem czuła się właśnie na tyle. Nie zamierzała przestać korzystać z życia tylko ze względu na swój wiek. Była doskonałym dowodem na to, że starość nie oznacza siedzenia w kapciach przed telewizorem. Nadal wychodziła wieczorami do kina, nieraz też zdarzyło się jej przesiedzieć kilka godzin w kawiarni. Ludzie nie kryli zdziwienia, kiedy ni stąd, ni zowąd w tramwaju ustępowała miejsca ciężarnej kobiecie. Pewnie dlatego, że często starsza osoba kojarzy się tylko z narzekaniem i brakiem siły na cokolwiek. Pani Basia była przeciwieństwem takich stereotypów. Miała w sobie tyle witalności, ile niejedna trzydziestolatka. Z perspektywy czasu zazdroszczę jej tej spontaniczności i wiecznego hartu ducha. Nasza sąsiadka, pomimo swojego wieku, miała kilku adoratorów, którzy bezskutecznie starali się o jej względy. Działo się tak, ponieważ jej serce należało kiedyś do kogoś innego. Ona kochała prawdziwie tylko jednego mężczyznę. Zawsze mipowtarzała:

– Jedyną miłością był mój Zbysiu. On wiedział, co zrobić, aby uczynić mnie szczęśliwą. Ten cholerny rak zabrał mi go za szybko. Zdecydowanie za szybko. Moje serce okrutnie krwawi i już nigdy nie poskleja się w całość. Wiesz, Emmo, Zbyszek był moją drugą połówką. My rozumieliśmy się bez słów, ale nie myśl, że nasze małżeństwo to była tylko sielanka. Zdarzały się chwile zwątpienia, ale i tak cieszę się, że wspólnie przeżyliśmy ponad trzydzieści lat. – Po tych słowach zazwyczaj robiła się smutna. Zamykała się w sobie i nie odzywała przez dłuższyczas.

Wcale się nie dziwię, ponieważ nie wiem, jak ja zareagowałabym w takiej sytuacji. Może i mnie kiedyś będzie dane ułożyć sobie życie. Poznać kogoś i być szczęśliwą. Nie wykluczam tego, ale obecnie nic na to niewskazuje.

Kiedyś tłumaczyła mi, że jej Zbysiu miał raka jelita grubego. Za późno się o nim dowiedzieli, aby mogli wygrać tę bitwę, ale mimo to z całych sił walczyli. Za żadne skarby nie chcieli się poddać. Wierzyli, że może się udać. Mieli tyle planów na przyszłość, że nie dopuszczali do siebie myśli o przegranej. Jednak ta paskudna choroba okazała się silniejsza i niestety wygrała. Pan Zbyszek ostatnie dni swojego życia spędził w domu. Nie chciał umierać w szpitalu, zresztą kto by chciał. Szpital od zawsze źle mi się kojarzył. Ten zapach chemikaliów powoduje, że żołądek podchodzi mi do gardła. Poza tym nie mam miłych wspomnień związanych z tym miejscem. Dlatego nie dziwię się, że sąsiad wolał odejść w swoich czterech ścianach, trzymając ukochaną żonę zarękę.

Pani Basia miała wtedy siedemdziesiąt lat. Uważam ją za najmilszą osobę, jaką było mi dane poznać. Uciekałam do niej, kiedy w domu zaczynała się awantura. To u niej mogłam zjeść ciepły posiłek, gdy u nas nie było nic do jedzenia. Nawet zapraszała moją mamę, aby mogła zjeść wspólnie z nami, ale ona zbyt często nie korzystała z tej gościnności. To była naprawdę dobra kobieta. Tylko że nie chciała się wtrącać i uważała, że choćby nie wiem co, to dziecko powinno być przy rodzicach. Nie rozumiałam tego, ponieważ mieszkała naprzeciwko i dokładnie słyszała, co działo się w naszym mieszkaniu. Widziała na własne oczy, jak cierpię, dostrzegała liczne siniaki na ciele mojej matki. Nie wiem, dlaczego nic z tym nie zrobiła, ale i tak jestem jej ogromnie wdzięczna za dobroć, którą od niej otrzymałam. Dała mi namiastkę normalnego życia, którego potrzebowałam jak niczego innego na świecie. Dzięki niej miałam bezpieczne schronienie. Z perspektywy czasu przypuszczam, że bała się mojego ojca. Myślę, że w bloku, w którym mieszkaliśmy, obawiali się go wszyscy. Być może dlatego, że dookoła żyły same starszeosoby.

Pani Basia była dla mnie jak babcia, której nigdy nie miałam. Mama zawsze powtarzała, że moi dziadkowie zmarli dawno temu. Było to kolejne kłamstwo, którym mnie uraczyła, ale o tym dowiedziałam się znacznie później. W mało przyjemnych okolicznościach. Gdy chciałam poznać miejsce, gdzie są pochowani, zawsze wykręcała się od odpowiedzi. Jak jakąś mantrę powtarzała te samesłowa:

– Emmo, a na co tobie to wiedzieć, przecież ty i tak byś tam nie poszła. Nie wiesz, gdzie to jest, a teraz daj mi już spokój, bo zaraz wróci ojciec, muszę zrobićobiad.

– Zawsze możemy iść razem. Nie chcesz pójść na grób swoich rodziców? – odpowiadałamzdziwiona.

Chciałam ją sprowokować, ale ona już nic niemówiła.

Za każdym razem ucinała temat, odwracała się na pięcie i wychodziła z mojego pokoju. Miałam do niej o to ogromny żal, bo chyba każde dziecko chce mieć dziadków. Myślę, że dalej gdzieś w środku towarzyszy mi to uczucie, bo to przez nią straciliśmy wiele wspólnych lat. Wiedziałam, że mnie okłamuje, ale nie posiadałam na to żadnych dowodów. Postanowiłam, że się nie poddam i spróbuję dowiedzieć się, jaka jest prawda. Nie spodziewałam się jednak tego, że leży ona na wyciągnięcie ręki i że wystarczy po nią sięgnąć. Miałam trzynaście lat, kiedy ostatni raz o nichzapytałam…

Z Panią Basią co dwa tygodnie grałyśmy w karty. Uważała, że w weekend mogę sobie trochę pofolgować, ponieważ w dni powszednie muszę się uczyć. Praktycznie zawsze, gdy mnie widziała, mówiła:

– Ucz się, Emma, ucz, bo dzięki temu dalekozajdziesz.

Przychodziła wtedy do niej także jej przyjaciółka – Krysia. Te dwie kobiety były jak ogień i woda. Dwa różne charaktery, ale dogadywały się świetnie. Z tego, co opowiadała mi pani Basia, zawsze sobie pomagały. Żaden mróz, śnieg, deszcz czy huragan nie były w stanie im przeszkodzić, kiedy jedna z nich potrzebowała wsparcia. To właśnie pani Krysia była przy niej, gdy umierał jej mąż. Razem wypiły pierwsze piwo, uciekły na dyskotekę, a nawet kochały się w tym samym chłopaku – Marku. Jednak to ich nie poróżniło, tylko wzmocniło przyjaźń, ponieważ okazało się, że obie oszukiwał. Chciał mieć i jedną, i drugą, ale z żadną nie być nastałe.

Jak dobrze posiadać przyjaciela, na którego zawsze można liczyć. Jako dziecko nie miałam nikogo. No może poza dwiema papużkami, które otrzymałam od sąsiada – pana Zdzisława. On nie miał już siły się nimi zajmować, ponieważ dobił do osiemdziesiątki. Pamiętam, że pan Zdzisiu ciągle się uśmiechał. Nie było dnia, abym nie widziała go radosnego. Miał duży problem ze stawami i ledwo chodził, ale nigdy nie pokazał, że cierpi. Wyglądało to tak, jakby uśmiech był jego tarczą. Myślę, że w ten sposób chciał sprawiać pozory, że nic mu nie dolega. Nie miał o tym pojęcia, ale dodawał mi sił do walki. Był tak jakby moją małą opoką. Nadzieją na lepszejutro.

Przyznaję, że od razu pokochałam tepapużki.

– Panie Zdzisiu, ja bardzo chętnie się nimi zajmę, ale ja… – Rozpłakałam się. – Ja nie mam pieniędzy, a one przecież muszą cośjeść.

– Emmo, ale dlaczego płaczesz? Dziecko kochane, na sam początek dam ci karmę na dwa miesiące. To dużo czasu, a później na bieżąco będę ją kupował. Oczywiście dopóki nie wybiorę się na tamten świat, ale nie martw się, bo zanim to nastąpi, sporo czasu minie. Zamierzam żyć jeszcze – zamyślił się, jakby szacował, na ile może sobie pozwolić – tak ze dwadzieścia lat – dodał po chwili. – Poza tym w razie czego załatwię ci kogoś do pomocy. Finansowej, rzecz jasna. No już, dziecko, nie płacz, bo i ja się rozkleję. Nie zostaniesz z tym sama. Ja na to nie pozwolę. Nigdy. Rozumiesz? – powiedział stanowczym głosem, ale za to z dużą nutkążyczliwości.

– Jejku, naprawdę? Ja od zawsze chciałam mieć zwierzątko, ale mój ojciec nie chciał się zgodzić. Mówił, że jestem na to za mała, a ja przecież mam już dwanaście lat. Panie Zdzisiu, ja myślę, że on nie chciał żadnego zwierzątka, bo ich po prostu nie lubi. Będę naprawdę szczęśliwa, jeśli będę mogła się nimi zajmować. Ja już je kocham… – Ostatnie słowa powiedziałam półszeptem, aby nikt poza nim tego nieusłyszał.

– Wiedziałem, że trafią we właściwe ręce. Inaczej bym ci ich nie oddał. Jesteś dobrym dzieckiem i nie waż się o tym zapominać. Pozwolisz, że się z nimipożegnam?

– Jasne, że tak. Panie Zdzisiu, proszę się nie smucić, bo my będziemy pana odwiedzać. I to często! – Zaśmiałam się i podskoczyłam z radości, bo tamtego dnia czułam się szczęśliwa, tak poprostu.

Pan Zdzisław, widząc mnie taką uradowaną, od razu sam się rozpromienił. Niestety trwało to tylko chwilkę. Gdy on żegnał się z przyjaciółmi, ja wyobrażałam sobie, jak wędruję po schodach tam i z powrotem z papugami pod pachą. Był to niezwykle komicznywidok.

– Timek i Ola – tak miały na imię dwie papużki – nie martwcie się, bo będziecie miały dobrze u Emmy. Ta dziewczynka ma złote serce, więc macie być grzeczne. Poza tym w miarę możliwości i ja będę was odwiedzał. Nie naróbcie mi wstydu. – W żartach pogroziłpalcem.

Łza zakręciła mi się w oku. Widać było, że każde słowo, które wydobywało się z jego ust, sprawiało mu ogromny ból. Doskonale słyszałam, jak głos mu drży, ale zdawał sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia. Wręczył mi klatkę z papużkami, dał zapas karmy na dwa miesiące i zniknął w swoim mieszkaniu. Gdy chciałam już odejść, usłyszałam cichy szloch. Wiedziałam, że to jego płacz. Było mu ciężko rozstać się z nimi. Nie dziwię się, bo takie rozstania nigdy nie są łatwe. Łzy napłynęły mi do oczu, ale się nie rozpłakałam. Byłamtwarda.

Szczęśliwa pobiegałam do domu. Te dwa ptaszki sprawiły, że znowu się uśmiechałam. Miałam w końcu przyjaciół. Timek był cały niebieski, a w dodatku wyjątkowo sprytny i spokojny. Zaufał mi od razu. Nie zdążyłam wejść do mieszkania, a on już próbował dziobać mnie po rączce, ale tak delikatnie, aby nie sprawić mi bólu. Ola była żółto-zielona. Zdecydowanie inna od swojego kolegi. Bardziej zadziorna, stawiająca warunki, a przede wszystkim głośno „krzyczała”. Wydaje mi się, że chciała w ten sposób pokazać, że z nią nie pójdzie mi tak łatwo i szybko się do mnie nieprzekona.

Trzymając klatkę w ręku, doszłam do wniosku, że będę miała do kogo wracać po szkole. Wcześniej nie miałam nikogo, bo pomimo tego, że mama była w domu, to i tak odnosiłam wrażenie, iż jej nie ma. Dlatego był to wielki sukces, przynajmniej dla mnie. Weszłam po cichu, aby ojciec nie zauważył, że coś przyniosłam. Kątem oka widziałam go, jak siedzi przed telewizorem i trzyma puszkę piwa w prawej ręce. Zawsze pił to samo najtańsze piwo. Wyglądał tak, jakby dyskutował sam ze sobą. Czyli wszystko bez zmian. Ten alkohol powoduje, że on całkiem wariuje. Może to i dobrze, bo dzięki temu któregoś dnia się od niego uwolnimy – pomyślałam. Zapewne moje myśli wielu wydałyby się zbyt brutalne, bo tak naprawdę które dziecko chce, aby ojciec wylądował w wariatkowie? Chyba żadne, ale skoro mogłaby to być nasza przepustka na wolność, to czemu nie? Niestety nie udało mi się przemknąć niezauważoną, bo usłyszałam za sobą jego przepitygłos:

– Co żeś znowu przyniosła? Ciągle coś znosisz do tego domu. Jeszcze trochę i z mieszkania zrobisz śmietnik! – wysyczał przez zaciśniętezęby.

Od kiedy interesuje cię to, co robię? – pomyślałam, ale tego nie powiedziałam. Nie zamierzałam polemizować z pijanym ojcem, ani zaczynać kolejnej kłótni. Każda rozmowa kończyła się w ten sam sposób, a mianowicie awanturą. Nie chciałam, aby popsuł mi dzisiejszy dzień, dlatego też odparłam zgodnie zprawdą:

– Pan Zdzisław spod siódemki poprosił, abym zaopiekowała się jego dwiema papużkami. Mają na imię Timek i Ola. Wiesz… – Nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi jeszcze bardziej wkurzony. Widziałam w jego oczach gniew, który wzrastał, kiedy na mnie patrzył. Jego oczy wtedy błyszczały, ale nie było w tym nicprzyjemnego.

– Jeśli myślisz, że będę dawał ci pieniądze na utrzymanie tych dwóch darmozjadów, to się grubo mylisz. Wystarczy, że muszę ciebie karmić. Poza tym, jeśli będą darły się w nocy, to przysięgam, wyrzucę je przez okno. – Z takim impetem uderzył pięścią w stolik, że aż podskoczyłam zprzerażenia.

– Nie pozwolę, abyś je skrzywdził! Nigdy w życiu! Słyszysz?! Nie potrzebuję od ciebie pieniędzy. Pan Zdzisław będzie mi dawał na ich utrzymanie. Poza tym ty nie masz żadnych pieniędzy, bo wszystko przepijasz. Nawet teraz jesteś pijany i w dodatku okropnie śmierdzisz. Całe mieszkanie przez ciebie śmierdzi tak intensywnie, że nie da się tutaj normalnie oddychać! – wykrzyczałam i uciekłam do swojego pokoju. Na wszelki wypadek zamknęłam się na klucz. Zrobiłam toodruchowo.

– Głupia gówniara! Jeszcze się doczekasz… – Usłyszałam przez zamknięte drzwi. Widocznie do mnie szedł, ale usłyszał odgłos przekręcanego klucza iodpuścił.

Nawet nie wyobrażacie sobie, jaką poczułam ulgę. Zyskałam także dwoje najlepszych przyjaciół. W duchu dziękowałam za to, że w tych drzwiach znajduje się zamek. Strasznie się bałam, że ojciec może wejść za mną dopokoju.

***

Muszę przyznać, że nigdy nie miałam głowy do kart. Skupiałam się bardziej na tym, że mogę miło i spokojnie spędzić czas w towarzystwie pani Basi. Bez krzyków, wyzwisk i awantur. Sąsiadka miała wnuka – Eda. Poznałam go, gdy miałam piętnaście lat, a on szesnaście. Chodziliśmy do różnych szkół, bo mieszkał w innym mieście. Swojej szkoły nie wspominam zbyt dobrze. Nikt nie chciał się ze mną zadawać, bo ich zdaniem wyglądałam tak, jakbym ciuchy wyjęła ze śmietnika. Nigdy nie miałam na nic pieniędzy, więc nie mogłam wychodzić z nimi na pizzę ani na lody. Przerwy spędzałam zazwyczaj w łazience bądź w klasie, aby nie dawać nikomu kolejnej okazji do obrażania mnie. Ale co mogłam na to poradzić? Jedynie zaciskałam zęby, aby powstrzymywać się od płaczu. Nie zamierzałam pokazać, że ranią mnie słowa, które do mniekierują.

Do dziś pamiętam dzień, w którym poznałam Eda. Nie mogłabym tego zapomnieć, ponieważ były to moje urodziny, w dodatku w tym dniu coś się we mnieobudziło.

Nie da się ukryć, że tamte wydarzenia zmieniły mnie na zawsze. Kiedy go poznałam, kończyłam piętnaście lat. Zapowiadał się dość przyjemny dzień. Mama z samego rana złożyła mi życzenia i przeprosiła za to, że nic mi nie podaruje. Nie miała pieniędzy. Nie gniewałam się na nią, bo i za co? Wiedziałam, że to nie przedmiot jest w życiu najważniejszy, ale serce. Miłości, szacunku i zdrowia za pieniądze się nie kupi. Po skromnym śniadaniu pobiegłam do szkoły. Dobrze, że w ogóle mogłam coś zjeść, a że była to kanapka z dżemem, nie miało to większego znaczenia. Żołądek nie był pusty i to niezmiernie mnie cieszyło. Jakoś przetrwałam ten dzień, chociaż „koledzy” z klasy mnie nie oszczędzali. W sumie jak zawsze. W głębi serca zdałam sobie sprawę z faktu, że w jakiś sposób się do tego przyzwyczaiłam. Ich docinki zwykle brzmiały tak samo. Nie starali się zbytnio, aby wymyślić cośinnego.

– Emma, a te ciuchy to wygrzebałaś ze śmietnika? – zapytała Basia, która kreowała się na piątkową, dobrze wychowaną uczennicę. Przed nauczycielami, rzecz jasna. Manipulowała wszystkimi tak, jak chciała. Żaden z nauczycieli nie chciał przyjąć do wiadomości, że to ona prowokowała wszystkie przykre sytuacje, które mniespotykały.

– Emma, a czy ty w ogóle się kąpiesz? – zapytałTomek.

– Chyba nie, bo śmierdzi od niej, jakby mieszkała w gnojowniku – wtrąciłaEla.

Później wszyscy zanosili się śmiechem. Wytykali mnie palcami. Popychali pomiędzy sobą. Zawsze to trwało do momentu, dopóki nie schowałam się w łazience bądź w innym pomieszczeniu, do którego nie mielidostępu.

Tak naprawdę nie śmierdziałam. Może nie miałam pięknych, drogich ubrań, ale zawsze dbałam o higienęosobistą.

Każdego wieczoru tarłam skórę aż do czerwoności, jakbym chciała zmyć z siebie cały ten syf, z którym musiałam mierzyć się każdego dnia. Dla nich nie miało to znaczenia, bo przecież byłam tą Emmą, której ojciec jest alkoholikiem znęcającym się nad własną żoną. Tego typu zdań i wyzwisk było znacznie więcej. Na samym początku kłóciłam się, a nawet z nimi walczyłam. Płakałam i było mi bardzo przykro. Z czasem nauczyłam się z tym żyć. Za każdym razem, kiedy stawiałam nogę na szkolnym korytarzu, zakładałam maskę, która stała się moją tarczą. Dzieci z patologii posiadają wiele takich masek. Od najmłodszych lat uczą się świetnej gry aktorskiej. Doświadczenia życiowe zmuszają je do tego, aby manewr obronny wyćwiczyły w sobie doperfekcji.

Wyzwiska to nie było wszystko, czego od nich doświadczyłam. Nieraz chowali mi ubrania, które zostawiałam w szatni. Przez to musiałam wracać do domu bez kurtki. Nie dość, że zmarzłam, to jeszcze ojciec na mnie krzyczał, że nie potrafię nic uszanować. Miał do mnie pretensje, a tak naprawdę sam nikomu ani niczemu nie okazywał szacunku. Rzucali we mnie kartkami z papieru. Zazwyczaj specjalnie moczyli go wodą, aby – ich zdaniem – efekt był lepszy. Dwukrotnie po lekcji wuefu schowali mi wszystkie ciuchy, a ja musiałam szukać ich po całej szkole. Zrobili to w momencie, kiedy brałam prysznic. Nie muszę tłumaczyć, jak to się skończyło, myślę, że to oczywiste. Takich sytuacji było znacznie więcej, ale większość wyparłam z pamięci. Czasami nasz mózg działa jak karta pamięci. Wyrzuca te wspomnienia, o których nie chcemy pamiętać, a tym samym zwalnia miejsce na kolejne. Bardziej lub mniejprzykre.

Gdy wracałam ze szkoły, myślałam, że będzie to kolejny nic nieznaczący dzień. W sumie jak każdy inny. Zapomniałam nawet o tym, że mam urodziny. Być może dlatego, że nikt poza mamą o nich nie pamiętał. Szłam powoli do domu, bo tak naprawdę komu spieszyłoby się do brudnego mieszkania, zapłakanej matki, która ciągle udaje, że nic się nie dzieje, i wiecznie pijanego ojca? Nasze mieszkanie nie było brudne w ten sposób, o którym myślicie. Było nawet zadbane, ale ta przemoc, te wszystkie historie sprawiały, że czułam się w nim naprawdę źle. Zanim się spostrzegłam, stałam już naprzeciwko bloku, w którym obecnie mieszkaliśmy. Za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, miałam odruch wymiotny. Blok znajdował się przy ulicy Kwiatowej w Ochęcinie. Był naprawdę piękny. Wyremontowany. Zadbany z zewnątrz, ale to, co działo się za jego murami, sprawiło, że do tej pory jest mi niedobrze. Przykre jest to, że nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, iż nie zawsze jest piękne i dobre to, co z zewnątrz na takiewygląda.

Blok znajdował się w spokojnej okolicy, ale większość ludzi, która tu mieszkała, nie miała nic wspólnego ze spokojem. To była taka dzielnica, w której najlepiej nie wychodzić po zmierzchu. Chyba że ma się dobre układy z nieciekawymi ludźmi. Dlatego też po osiemnastej nie było widać już żywej duszy. Poza pijaczkami, którzy raczyli się alkoholem bądź spali na ławce pod sklepem. Było ich zawsze pełno, ponieważ nigdzie się nie spieszyli. Nie mieli rodzin ani zobowiązań. Nawet jakby je posiadali, to myślę, że w ogóle by się tym nie przejmowali, bo liczyło się dla nich tylko to, aby zdobyć pieniądze na najtańsze piwo. Nieraz zaczepiali mnie pod sklepem, aby wyciągnąć jakieś drobne. Zawsze brakowało im tylko – albo aż – dwadzieściagroszy.

Tamtego dnia mało co się nie rozpłakałam. Nie miałam już siły, aby walczyć. Przysiadłam na ławce. Przyłożyłam dłonie do twarzy i głośno westchnęłam. Z całych sił próbowałam powstrzymać łzy, które napływały mi dooczu.

Kątem oka dostrzegłam panią Basię, która wychyliła się przez okno. Zaczęła coś do mnie krzyczeć i wymachiwać rękami. Początkowo nic z tego nie rozumiałam. Dopiero za drugim razem usłyszałam to, co chciała miprzekazać.

– Emma, kochanie! – Nadal machała w moją stronę. – Czy mogłabyś przyjść do mnie na chwilkę? Muszę ci coś ważnegopowiedzieć!

Od razu poprawił mi się humor, bo ta staruszka miała coś takiego w sobie, że nawet nie jestem w stanie tego opisać. Biło od niej ciepło, którym emanuje każda babcia. Sama jej obecność sprawiała, że czułam się przy niej jak w domu. W normalnym domu, w którym nie ma awantur, trzaskających talerzy ibijatyk.

– Dobrze, pani Basiu. Już biegnę! – odpowiedziałam nieco zdezorientowana, ponieważ nie wiedziałam, o cochodzi.

Może coś się jej stało – pomyślałam, ale szybko odgoniłam od siebie te ponure rozważania. Nie wyobrażałam sobie, że sąsiadki kiedyś może zabraknąć. Nie mogłam stracić ostatniej – tak wtedy myślałam – deskiratunku.

Zapukałam do drzwi i ostrożnie weszłam. Nawet nie wiem, czemu skradałam się jak mysz. Chyba była to już kwestia przyzwyczajenia. Weszłam do salonu i ujrzałam coś, co zaparło mi dech w piersiach. Dostrzegłam, że na stole stoi duży i przepiękny tort. Na samym środku wbito dwie świeczki, które symbolizowały mój wiek. Były całe różowe. Troszkę mnie to rozśmieszyło, bo miałam już piętnaście lat, ale nie odważyłam się nic powiedzieć. Poza tym to był tylko cholerny kolor, a nie coś, co mogłoby wpłynąć na moje życie. Słodki wypiek zdobiły piękne, małe różyczki, a na środku widniał napis: „Wszystkiego najlepszego, Emmo”. Cały stół był zastawiony jedzeniem. Pierwsza moja myśl – kto to wszystko zje? Jaka ja byłam wtedy szczęśliwa. W mieszkaniu zebrali się: pani Basia, pani Krysia, Ed (którego miałam poznać), pan Jacek spod piątki, który podkochiwał się w pani Basi, i moja mama. Wszyscy śpiewali mi Sto lat, a ja nie wiedziałam, gdzie się ukryć, aby nie odkryli mojego wzruszenia. Nie mogłam pokazać, że jestem miękka. Mieszkanie z moim ojcem nauczyło mnie tego, że w każdej sytuacji muszę byćtwarda.

Zdmuchnęłam świeczki na torcie. Pomyślałam życzenie. Jedyną rzeczą, o którą prosiłam, był „normalny dom”. Nie chciałam nowych ciuchów bądź smartphona. Pragnęłam mieć kochającą sięrodzinę.

Pani Basia wzięła się za krojenie tortu. Ni stąd, ni zowąd podbiegłam do niej i przytuliłam się z całych sił. Chciałam w ten sposób podziękować za najpiękniejsze urodziny w moim życiu. Widziałam, że się wzruszyła. Dlaczego moja mama nie może taka być? Taka zwyczajna. Dlaczego nie potrafi o siebie zawalczyć? Jej bierność coraz częściej mnie przerasta – pomyślałam, ale szybko odgoniłam te smutki, bo nie chciałam psuć tak pięknego dnia. Z rozmyślań wyrwały mnie słowa paniBasi:

– Emmo, kochanie, mam nadzieję, że się nie gniewasz za ten podstęp? – zapytała mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Chyba chciała przerwać panującąciszę.

– Pani Basiu, nigdy w życiu bym się nie pogniewała za tak piękną niespodziankę. No i mama tutaj jest. Mamo, czy ty o wszystkim wiedziałaś? – zwróciłam się do niej. Nie byłam zła, alezaciekawiona.

– Niestety nie. Gdy wyszłaś do szkoły, odwiedziła nas pani Basia i poprosiła, abym przyszła do niej o tej i o tej godzinie. Nie wiedziałam, co się święci, bo nie chciała mi nic powiedzieć. Sama jestem zaskoczona. Dziękuję. Bardzo dziękuję – powiedziała w kierunku sąsiadki i wyciągnęła do niej rękę, aby serdecznie uścisnąć dłoństaruszki.

– To nic, mamo. Ciszę się, że tu jesteś i że znowu się uśmiechasz. – Poczułam się tak dobrze, że za nic w świecie nie chciałam, aby ten dzień sięskończył.

Podeszłam do mamy i mocno się do niej przytuliłam. Jedna łza spłynęła mi po policzku, ale nikt tego nie zauważył. Cieszyło mnie to, ponieważ nie chciałam okazywać słabości. I tak w tym dniu było jej za dużo. W ciągu tych kilku minut, gdy tkwiłam w jej uścisku, zdałam sobie sprawę, że brakowało mi jej uśmiechu. Takiej niekontrolowanej radości, którą tak rzadko u niejwidywałam.

Naprawdę dziwiłam się, że mimo wszystko udawała, że nic się nie działo. Nie wiem, czy była bez jakichkolwiek uczuć, czy po prostu myślała, że nic już się nie zmieni. Być może przyzwyczaiła się do takiego życia. Ale czy można przyzwyczaić się do ciągle pijanego męża, awantur, przemocy, braku jedzenia i pieniędzy? Nie mam pojęcia, do tej pory nie potrafię tego zrozumieć. Jak to możliwe, aby istota rozumna dała sobą tak manipulować? Pozwalała na liczne wyzwiska, siniaki, złamania. Nie potrafię tego pojąć, ale to tylko świadczy o tym, że jestem całkiem innym człowiekiem. Normalnym, który nie skrzywdziłby nawetmuchy.

Mama już nic nie odpowiedziała. Chyba moje słowa trochę jąskrępowały.

Posmutniała i wydawała się nieobecna. Pewnie martwiła się, że czeka ją dziś kolejna awantura, bo wracając do domu, widziałam pijanego ojca pod sklepem. Znowu się z kimś kłócił i swoją agresję będzie próbował wyładować na mamie. Jak zawsze. On już taki był. Nigdy nie przeciwstawił się komuś silniejszemu bądź równemu sobie. Zawsze wybierał słabszych, aby móc się nad taką osobą pastwić. Myślę, że mamie tamtego dnia było przykro, bo sama nie mogła zorganizować mi podobnego przyjęcia. Ja jednak nie miałam wtedy do niej o to żalu. Zagościł on w moim sercu znacznie później i dotyczył zupełnie czegośinnego.

– Emmo, kochanie, musisz kogoś poznać. Wcześniej jakoś nie było okazji, ale dziś chciałabym przedstawić ci mojego wnuka Eda. Pamiętasz? Wspominałam ci o nim. Ed wraz ze swoją matką, a moją córką, mieszka prawie trzysta kilometrów od naszego Ochęcina, dlatego tak rzadko przyjeżdża. Jego mama, Julia, ma dziś kilka spraw do załatwienia, więc Ed przez cały dzień u mnie zostanie. Przyda nam się dodatkowe towarzystwo. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. – Była tak podekscytowana, że uszczypnęła go w policzek i mocnoprzytuliła.

Chłopak zarumienił się i myślę, że nawet troszkęzawstydził.

Och, Ed… Jakiś ty piękny… – pomyślałam rozmarzona. Był naprawdę ładnie ubrany, a ja miałam na sobie znowu za duże i w dodatku rozciągnięte ciuchy. Miał takie jasnoniebieskie oczy. Nie mogłam oderwać od nich wzroku. Wówczas nie widziałam jeszcze morza, ale byłam święcie przekonana, że woda ma dokładnie taki kolor jak jego spojrzenie. Ed był wyższy ode mnie i – jak dla mnie – nieziemsko przystojny. Tak bardzo, jak tylko może być przystojny szesnastolatek. Tak długo się na niego gapiłam, że aż sam to zauważył. Zarumieniłam się i w tym samym momencie spuściłam wzrok. Myślę, że byłam czerwona jak burak, ale nikt tego nie skomentował. Udawali, że niczego nie widzą, a ja byłam im za to ogromnie wdzięczna. Czułam się skrępowana tą sytuacją, ale słowa pani Basi sprawiły, że przestałam o tymmyśleć.

– Musisz wiedzieć, kochana, że Ed to zdolny chłopak. W przyszłym miesiącu przyjedzie do mnie na całe wakacje. Ty przecież też masz już wtedy wolne od szkoły, prawda? – Bardziej stwierdziła, niżzapytała.

Zdążyłam tylko pokiwaćgłową.

– To świetnie się składa, bo będziesz miała nowe, a przede wszystkim młodsze towarzystwo. Już ja wiem, że z nami, staruszkami, ci się nudzi. – Puściła do mnie oczko i miała taki dziwny wyraz twarzy, jakby coś kombinowała. Knuła za naszymi plecami, ale nie miałam siły się nad tym zastanawiać. Poza tym pani Basia nigdy nie zrobiłaby mi niczego złego. – Wiesz, Emma, Edpotrafi…

Nie zdążyła dokończyć, bo chłopak przerwał jejsłowami:

– Babciu, a może tak sam bym się przedstawił? Jeśli pozostawię to w twoich rękach, to opowiesz o całym moim życiu. Może powiesz jeszcze Emmie, jakie kupki robiłem, gdy byłem mały, albo jakie ciuchy nosiłem? – Niby się zaśmiał, ale widziałam, że był trochęwkurzony.

Pani Basia nic sobie z tego nie zrobiła. Uśmiechnęła się, machnęła ręką i odeszła, a on po chwilidodał:

– Cześć. Jestem Ed. Miło mi cię poznać. Babcia tyle o tobie opowiadała, że musiałem sprawdzić, kim jest ta cudowna Emma. Dlatego też poprosiłem mamę, aby zabrała mnie dziś tutaj. I tak musiała przyjechać do Ochęcina służbowo, więc było jej to nawet na rękę. – Wyciągnął dłoń, aby sięprzywitać.

– Cześć. Cieszę się, że mogę cię poznać. Twoja babcia tak dużo o mnie mówiła, a o tobie zdołała tylko wspomnieć. Hmm… Troszkę to dziwne, nie sądzisz? Może masz jakieś mroczne sekrety bądź coś za uszami? Jesteś chuliganem w ładnych ciuszkach? – Udawałam zaciekawioną najlepiej, jak potrafiłam. – Tak między nami, to wcale nie interesują mnie twoje kupki, kiedy byłeś niemowlakiem. – Zaśmiałam się tak głośno, że aż wszyscy sięodwrócili.

Dziwiłam się, że byłam taka otwarta i że potrafiłam żartować. Ale Ed miał coś takiego w sobie… Coś, czego do tej pory u nikogo nie widziałam. To był tak piękny dzień, że na chwilę zapomniałam o szarej rzeczywistości. Dobrze, że chłopak moje słowa potraktował jako dowcip. Obawiałam się nieco, że może się obrazi, a nie chciałam, aby tak się stało. Nawet nie wiem dlaczego, bo znałam go krótką chwilę. Tylko że ta chwila wystarczyła, aby mój świat przewrócił się do górynogami.

Gdy moja dłoń zetknęła się z dłonią Eda, poczułam, jak moje ciało przeszywa dreszcz. Usta delikatnie mi zadrżały. Było to nieziemsko przyjemne uczucie. Nigdy wcześniej czegoś takiego niedoświadczyłam.

Byłam piętnastolatką, która poczuła „coś więcej”, niż się spodziewała, a nawet więcej niż niejedna dorosłakobieta.

Niby miałam naście lat, ale czułam się dużo starsza. Dzieci z patologicznych rodzin dorastają szybciej niż ich rówieśnicy. Inaczej myślą. W innej perspektywie widzą świat, który ich otacza. Dzieci z takich rodzin zdecydowanie różnią się od pozostałych. W ich życiu nie ma miejsca na spontaniczność, beztroskę czy uczucia, ponieważ one są oznakąsłabości.

Dlatego moja reakcja bardzo mnie zdziwiła, a nawet przeraziła. Z drugiej strony Ed obudził we mnie uczucie, którego dotąd nie znałam. Być może dlatego, że nie miałam kogo nimobdarzyć.

– Emma, słyszysz? Emma – powiedział trochę zniecierpliwiony i machał ręką przed moimi oczami. – Halo, halo, tu ziemia – dodał.

– Tak, tak, słyszę. Przepraszam, ale się zamyśliłam. Comówiłeś?

Bogu dzięki, że on nie potrafi czytać w moich myślach, bo inaczej musiałabym zakopać się pod ziemię – pomyślałam niecozawstydzona.

– Mówiłem, że babcia o mnie tak mało wspominała, ponieważ rzadko tutaj przyjeżdżam. Moja mama dużo pracuje, więc zawsze brakuje czasu. Jednak w te wakacje postanowiłem, że spędzę z babcią więcej czasu. Tylko jej tego nie mów, bo nie chcę wyjść na mięczaka, ale stęskniłem się za nią. – Jego wyraz twarzy wskazywał na to, że faktycznie musiał za niątęsknić.

Do tej pory zastanawiam się, dlaczego tak się przede mną otworzył. Może domyślił się, że taka dziewczyna jak ja nie lubi kłamstwa, a może od samego początku mu na mnie zależało. Niewiem.

– Czym zajmuje się twoja mama? Oczywiście o ile można wiedzieć. – Zganiłam się w myślach za swoje pytanie. Nie chciałam wyjść na wścibską. Zdecydowanie nie przednim.

– Jasne, że można wiedzieć. Moja mama jest przedstawicielem handlowym, dlatego tak rzadko bywa w domu i zawsze ma dużo do zrobienia. – Posmutniał.

Zdałam sobie sprawę, że on tęskni za swoją mamą. Pewnie za mało czasu spędzali wedwoje.

Moja mama po pracy zawsze była w domu, ale czułam się dokładnie tak samo jak on. Byłam osamotniona, ponieważ ona zachowywała się tak, jakby odcinała się od rzeczywistości. Często błądziła wzrokiem gdzieś pomieszkaniu.

Nie słuchała tego, co mówię, bądź wcale się nieodzywała.

Wydaje mi się, że nie chciała myśleć o tym całym bagnie, którego doświadczała każdegodnia.

– Ale dziś po ciebie przyjedzie? Będę miała okazję jąpoznać?

– Tak, tak, przyjedzie. Ma pozałatwiać swoje sprawy i wtedy będziemy wracali do domu, ale nie wiem, czy zajdzie do babci, bo przecież zawsze się spieszy. Dla mojej mamy każda minuta ma znaczenie. Ona ma wszystko zaplanowane od A do Z, a najmniejsze odstępstwa doprowadzają ją do furii. Przepraszam, Emma, nie chciałem swoimi zwierzeniami popsuć dzisiejszego dnia. W końcu to twoje urodziny. Swoją drogą, moja babcia przygotowała ci niezłe przyjęcie. Niesądzisz?

Myślę, że celowo zmieniłtemat.

– Jasne, że tak. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Tak naprawdę myślałam, że dzisiaj wszyscy zapomnieli o moich urodzinach, ale pani Basia zrobiła mi najlepszą, a w zasadzie to jedyną niespodziankę w moim życiu. O mało co się nie rozpłakałam, jak tu weszłam, ale napędziła mi też stracha, kiedy zawołała mnie przez okno. Myślałam, że coś się jejstało.

– Emma, mam nadzieję, że się nie pogniewasz za moje pytanie, ale czy mógłbym poprosić cię o numer telefonu? Tak dobrze nam się rozmawia, że nie chciałbym urywać kontaktu, a dziś wyjeżdżam. Będę dopiero za miesiąc. Bardzo proszę. – Zrobił taką błagalnąminę.

Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Chciałam podać mu swój numer, ale ja nie miałam telefonu. Zrobiło mi się naprawdę przykro. Nie wiedziałam, jak mam mu o tym powiedzieć i czy w ogóle powinnam tozrobić.

– Ed, przepraszam, ale ja nie mogę, bo… – Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwał mi w półzdania.

– Nie chcesz dać mi swojego numeru? Ja wiem, że dopiero się poznaliśmy, ale bardzo cię polubiłem i chciałbym mieć z tobą kontakt. Bez żadnych podtekstów. Dobrze byłoby mieć taką przyjaciółkę jak ty – odpowiedział smutnym głosem i wpatrywał się we mnie tymi swoimi pięknymioczami.

Nie rozumiałam, co on takiego we mnie widział. Byłam dzieckiem z patologii. Chudą dziewczyną, która chodziła w za dużych łachmanach. Ani trochę nie przypominałam reszty dziewczyn z mojej szkoły. One były zawsze bardziej wystrojone niż choinka w Boże Narodzenie, a ja nie malowałam się, ani nie ubierałam wyzywająco. Nie robiłam tego, ponieważ nie czułabym się wtedy sobą. Pieniądze nie miały na to żadnego wpływu. Nawet gdybym je miała, to i tak pozostałabym szarą myszką. Lubiłam i nadal lubię żyć w cieniu. Bycie na widoku mnie przeraża i paraliżuje od środka. Jedyną rzeczą, którą bym zmieniła, to na pewno kupiłabym nowe ciuchy i buty. Wygodne buty były moim najskrytszymmarzeniem.

Długo się nie odzywałam, więc Ed zaczął odchodzić. Pewnie pomyślał, że go nie polubiłam albo że mam coś z głową. Podbiegłam do niego i złapałam go za ramię. Tak delikatnie, jak tylkopotrafiłam.

– Ed, zaczekaj, proszę. Przepraszam, znowu się zamyśliłam. Jestem dziś jakaś roztargniona. Może to wszystko przez tę niespodziankę. Poza tym wstydzę się powiedzieć, ale widzę, że muszę. Chciałabym podać ci numer, ale ja niestety nie mam telefonu. – Zakryłam dłońmi swoją twarz, aby nie pokazać jej wyrazu. Czułam się taka bezsilna i po raz kolejny upokorzona. Nie chciałam, aby widział, że jest mi przykro. Tego dnia znów byłam wściekła, że nie jestem normalną nastolatką. Zadawałam sobie w myślach pytanie: dlaczego akurat mnie to wszystko musiało spotkać? Co ja takiego zrobiłam, że los mnie takdoświadcza?

Pragnęłam się rozpłakać, aby dać ujście tym wszystkim emocjom, które zawładnęły moim ciałem. Byłam wściekła na samą siebie, bo dzisiejszy dzień sprawił, że okazałam się słabeuszem. Stałam i patrzyłam się w ścianę. Powoli zaczęły docierać do mnie słowa pani Basi, która musiała przysłuchiwać się naszejrozmowie.

– Emmo, czy ty wiesz, że nie wolno tak kłamać? – powiedziała, spoglądając to na mnie, to naEda.

Miała dość poważną minę, dlatego się przestraszyłam. Nie wiedziałam, o cochodzi.

– Pani Basiu, ale ja nikogo nigdy nie okłamałam. Ja nie wiem, o co chodzi. – Nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak malutkie dziecko. Emocje z całego dnia sprawiły, że dłużej nie dałam już rady. Analizowałam wszystkie wydarzenia i słowa, które dziśwypowiedziałam.

Może faktycznie w czymś skłamałam? Nie, to nie możliwe, bo ja brzydzę się kłamstwem – w duchu odpowiedziałam sama sobie. Kto jak kto, ale ja nienawidzę kłamstwa i pani Basia doskonale o tym wie. Nie rozumiałam zatem, co się dzieje i dlaczego mnie o tooskarża.

Wycofałam się do ściany i skuliłam w kącie. Zaczęłam bardzo głośno płakać. Myślę, że Ed się przestraszył, zresztą nie tylko on. Był w szoku. Nie sądził, że się przy nim rozkleję. Stał i patrzył na mnie przed dłuższą chwilę, ale później zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Podszedł do mnie i bez niczego mnie przytulił. Ot tak, po prostu. Objął mnie ramieniem, a ja poczułam się naprawdę dobrze. W pełni bezpieczna. Moja głowa spoczęła na jego klatce piersiowej. Czułam się tak, jakby moje dotychczasowe życie nie miało żadnego znaczenia. Nie chciałam, aby wypuścił mnie ze swojego uścisku, ale pani Basia nagle do naspodbiegła.

– Emmo, kochanie, nie płacz. Ja tylko żartowałam. Chodziło mi o to, że powiedziałaś, że nie masz telefonu, a przecież masz. – Wypowiadając te słowa, podała mi prostokątne pudełko, które było zapakowane w niebieski papier i miało przepasaną na środku różowąkokardę.

– Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, przecież pani o tym wie, że nie mam telefonu. Pani Basiu, a co to jest? – zapytałamzaciekawiona.

– To jest właśnie telefon, kochanie. Razem z panią Krysią sprawiłyśmy ci prezent. Już ja dobrze wiem, że od dawna pragnęłaś go mieć. Wiele razy mi o tym wspominałaś. Dlatego też złożyłyśmy się i postanowiłyśmy, że ci go kupimy. Przepraszam cię, kochanie, za ten żart, bo on naprawdę nim był. Nie sądziłam, że weźmiesz moje słowa na poważnie, a teraz, proszę, odpakuj prezent. Będziesz mogła podać Edowi swój numer. Cieszyszsię?

– Jasne, że tak. Dziękuję, pani Basiu i pani Krysiu… I przepraszam… Ja nie sądziłam, że… – Przerwał miEd:

– Nie martw się tym, co przed chwilą zaszło. Każdemu może się zdarzyć. Ważne, że sytuacja się wyjaśniła, a babcia niech teraz przysięgnie, że więcej nie wpadnie na tak głupi pomysł. – W tej samej chwili dał mi kuksańca w ramię, a na panią Basię spojrzałwrogo.

– Emmo, kochanie, jeszcze raz cię przepraszam. To był tylko żart. Nie sądziłam, że aż tak na niego zareagujesz. – Sąsiadkaposmutniała.

Zrobiło mi się głupio, bo to ja odebrałam jej słowa nader poważnie. Nie pomyślałam, że może ze mnieżartować.

Nie chciałam, aby przeze mnie pokłóciła się zwnukiem.

Tak rzadko sięwidywali.

– Pani Basiu, nic się nie stało. Ja po prostu mam dziś szczególnie ciężki dzień i źle zrozumiałam tę sytuację. To mnie powinno być wstyd za to, że rozpłakałam się jak małe dziecko. Przepraszam was wszystkich, ale…

Nie zdążyłam dokończyć, bo tym razem pan Jacek wtrącił swoje pięćgroszy.

– Dobra, moi drodzy, koniec tej ckliwej atmosfery. Wszystko sobie wyjaśniliście, a teraz pozwólcie, że i ja wręczę prezent solenizantce. – Puścił do mnie oczko, aby uświadomić mi tym samym, że przygotował cośwyjątkowego.

Swego czasu uważałam, że pan Jacek powinien pracować w jakimś kabarecie. Na każdą porę dnia miał jakąś anegdotkę. Sypał kawałami jak z rękawa. W jego towarzystwie nie dało się nudzić, ani smucić. Pani Basia opowiadała mi, że kiedyś pod wpływem jego żartu spadła z krzesła, bo nie mogła wytrzymać ze śmiechu. Leżała na podłodze i chichotała na całego. Długo nie mogła się opanować. Pan Jacek nigdy nie opowiadał o swojej przeszłości, więc może faktycznie pracował w kabarecie? Bądź co bądź, on nigdy nic mnie ani nikomu innemu o sobie nie mówił. Po części wydawało się to dziwne, ale z drugiej strony każdy ma prawo doprywatności.

– Panie Jacku, ale nie trzeba było kupować mi prezentu. Już pani Krysia i pani Basia dały mi telefon, a to przecież tak dużo kosztuje. – Zrobiło mi się niezmiernie głupio, bo nikt nigdy nie podarował mi aż tyle, nawet wurodziny.

– Oj, nie marudź. Trzeba, nie trzeba, ale chciałem. W końcu masz dziś urodziny, więc powinnaś w tym dniu dostać prezent i to niejeden, więc proszę, abyś dała sobie spokój. Dobrze wiesz, że i tak mnie nie przekonasz. Otwórz, proszę. – Podał mi dość duże prostokątne pudełko. Nie mogłam rozgryźć, co to, a on swoją miną nie chciał niczdradzić.

– Nie pogniewacie się, jak terazotworzę?

Wszyscy zgodnie odpowiedzieli, że nie. Skapitulowałam. Nadal było mi okropnie wstyd, ale nie mogłam mu odmówić. Reszta gości tak łatwo się zgodziła na otwarcie prezentu, ponieważ z pewnością sami byli ciekawi, co znajduje się w środku. Wszyscy wiedzieliśmy, że pan Jacek lubi stroić sobie żarty. Wcześniej nikomu nic nie wspomniał. Już on specjalnie postarał się o to, aby otwieraniu towarzyszyło pewnego rodzaju napięcie. Dobrze wiedział, że mamy go zakawalarza.

Otworzyłam pudełko i zaniemówiłam. Pan Jacek podarował mi nowy laptop, który był zapakowany w piękny pokrowiec. Obok leżał bezprzewodowy modem do internetu. Nie ukrywam, że się tym zmartwiłam, ponieważ wiedziałam, że ktoś będzie musiał go opłacać. Na środku pokrowca widniało moje imię. Dzięki Bogu, że nie miał on koloru różowego, tylko niebieski. Odcieniem był podobny do oczu Eda. Musiał sporo kosztować, bo pamiętałam, że dopiero reklamowali go w telewizji, a tam przecież pokazują samenowości.

Telewizja to był jedyny rarytas w naszym mieszkaniu. Sam telewizor nie był nowy, ale ważne, że można było coś pooglądać. Z mamą lubiłyśmy taki brazylijski serial. Leciał od poniedziałku do piątku o siedemnastej. Akurat wtedy zawsze byłam w domu, bo lekcje kończyły się góra o szesnastej piętnaście. Drogę ze szkoły pokonywałam pieszo, bo było to tylko piętnaście minut spacerkiem. Cieszyłam się z tych wspólnie spędzonych z nią chwil. Jeśli w pobliżu nie było ojca, ona zdawała się być odrobinęinna.

W duchu bardzo ucieszyłam się z tego laptopa, bo dzięki niemu miałabym dużą pomoc w odrabianiu lekcji, a także dostęp do wielu potrzebnych informacji. Mogłabym korzystać z portali społecznościowych i być może dzięki temu zyskałabym jakieś koleżanki. Była to naprawdę obiecująca wizja, ale zdawałam sobie sprawę, że nie mogę go przyjąć. Smutne, ale prawdziwe. Wszyscy stali i patrzyli się na mnie. Czekali na moją reakcję, a ja w milczeniu spakowałam laptop z powrotem do pudełka i chciałam go oddać. Nie zdążyłam odezwać się słowem, bo moja mama ze spokojemoznajmiła:

– To ja już pójdę. Muszę przygotować jeszcze coś na obiad. Nie będę wam przeszkadzać. Dziękuję za zaproszenie. Emmo – zwróciła się do mnie – kochanie, możesz posiedzieć tak długo, jak będziesz chciała. W końcu dziś są twoje urodziny – rzuciła na odchodne. W ciągu kilku chwil zamknęła za sobądrzwi.

Nie zdążyłam zareagować. Tylko Pani Basiakrzyknęła:

– Paula, nie przesadzaj. Zostań!

Mama jednak już jej nie usłyszała, a może udawała, że nie słyszy. Doskonale wiedziałam, dlaczego wyszła. Było jej cholernie przykro, że obcy ludzie obdarowali mnie tak drogimi prezentami, a ona nic mi nie dała. Poczułam smutek, bo tak naprawdę mogła mi dać więcej, niż sobie wyobrażała. To ona mogła zafundować nam wolność. Tylko od niej zależało, czy uwolnimy się od tego tyrana. Dla mnie laptop i telefon nie miały tak wielkiego znaczenia, jak ta wolność, którą dzięki mamie mogłyśmy odzyskać. Pewnie bym tak stała i myślała, gdyby nie to, że uświadomiłam sobie, iż nadal trzymam w rękulaptop.

– Panie Jacku, dziękuję za prezent, ale nie mogę go przyjąć. On jest zdecydowanie za drogi. Poza tym nie miałabym za co opłacać tego internetu. Nie chcę pana urazić, ale pani Basia i pani Krysia podarowały mi już prezent. Patrząc na niego, widzę, że się wykosztowały, więc proszę mi wybaczyć, ale ja niemogę.

– Emma, ale nie ma mowy. Ja go nie przyjmuję z powrotem. Ten laptop jest dla ciebie i proszę, nie wyskakuj mi tu z tym, że jest za drogi. Opłatami się nie przejmuj, ponieważ to akurat biorę na siebie. Masz dziś urodziny i zasługujesz na odrobinę szczęścia. Kto jak to, ale ty masz być szczęśliwa, więc, proszę, schowaj swoją dumę do kieszeni i nie wyjmuj jej do końca tego wieczoru! Zrozumiano? – Chciał zabrzmieć bardzo poważnie, ale mu się nie udało, ponieważ po jego słowach wszyscy wybuchnęliśmy głośnymśmiechem.

– Tak jest, szefie – odpowiedziałam, a oczami wyobraźni widziałam siebie tarzającą się ze śmiechu po dywanie. Oczywiście nie zrealizowałam tej myśli, bo nie wypada, aby piętnastolatka rzucała się po podłodze, i to jeszcze przed Edem. – Zatem dziękuję jeszcze raz, panie Jacku – dodałam po chwili. – Może byśmy tak coś zjedli? – Uświadomiłam sobie, że od momentu przekroczenia tego skromnego progu zjadłam tylko kawałek tortu. – Gestem ręki zaprosiłam wszystkich dostołu.

Nieśmiało usiadłam obok Eda, ale jego wyraz twarzy wskazywał na to, że mu to nie przeszkadza. Na stole było mnóstwo jedzenia. Pani Basia i pani Krysia strasznie się postarały, aby ten dzień był naprawdę cudowny. Nie wiedziałam, na co się zdecydować, ale w końcu wybrałam sałatkę jarzynową. Zajadłam się nią ze smakiem, bo była naprawdę pyszna. Szkoda, że mama już poszła – na samą myśl o niej zrobiło mi się smutno, ale pojęłam, że źle by się tutaj czuła. Ukradkiem spojrzałam na Eda, a on przyłapał mnie na tym. Uśmiechnął się, a ja o mało nie udławiłam się sałatką. Pani Basia i pani Krysia były zajęte rozmową z panem Jackiem. Co chwilę głośno się śmiały. Wywnioskowałam, że znowu opowiadał jakieś zabawne anegdotki. Muszę przyznać, że czasami nie rozumiałam tych jego żartów. Siedziałam tak blisko, ale nie przywiązywałam szczególnej uwagi do tego, o czym rozmawiali. W moich myślach był tylko Ed. Zastanawiałam się, co on ma takiego w sobie, że od pierwszej chwili obdarzyłam go zaufaniem. Na pierwszy rzut oka nie różnił się od innych. Może to, że był dla mnie miły, sprawiło, że i ja mu zaufałam? W końcu to pierwsza osoba, która była moim rówieśnikiem i mnie nie obrażała, ani nie popychała. Aby przerwać panującą pomiędzy nami ciszę, powiedziałam:

– Ta sałatka jest naprawdę pyszna. Musisz spróbować. Twoja babcia świetnie gotuje. – Ale byłam na siebie zła. Szkoda, że nie zaczęłam rozmowy o pogodzie, bo te dwa tematy były na tym samym poziomie. Nie ma co, zabłysnęłam.

– Jasne, spróbuję, ale ty musisz mi obiecać, że skosztujesz tego kurczaka. Jest genialny. Babcia to jednak zna się na rzeczy. Coś czuję, że po tych wakacjach wyjadę stąd o kilka kilogramów cięższy. Emma, a potrzebujesz pomocy przy tym telefonie? Objaśnić ci parę rzeczy? Tylko nie myśl, że uważam, że nie poradziłabyś sobie. Co to to nie. – Patrzył na mnie tymi pięknymi, niebieskimi oczami, a ja nie mogłam sięskupić.

Ogarnij się – zganiłam się w myślach. Powiedz coś wreszcie, bo weźmie cię w końcu za jakąśwariatkę.