Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Francis Drake, Elżbieta I i burzliwe początki brytyjskiego imperium.
Laurence Bergreen, uznany biograf takich odkrywców, jak Magellan, Kolumb i Marco Polo, przedstawia w tej barwnej opowieści niezwykłe życie i przygody sir Francisa Drake’a, którego kunszt żeglarski zmienił bieg dziejów za panowania Elżbiety I.
Potajemnie wysłany przez nią w rejs dookoła świata, a później wezwany do ocalenia Anglii przed hiszpańską Wielką Armadą, zdobył renomę, rabując statki na morzach całego świata. W ojczyźnie uważany był za skrzyżowanie niedościgłego odkrywcy z bohaterem w typie Robin Hooda, choć wcześniej także handlował niewolnikami. Oczarował młodą królową Anglii, dla której urzeczywistnił to, co wydawało się niemożliwe.
Znacząco przyczynił się do powstania imperium brytyjskiego. Przez całą karierę, będąc narzędziem imperialnych ambicji Elżbiety, gromadził własny majątek. A jako wiceadmirał uosabiał przemianę Anglii w Wielką Brytanię.
Stosunki między Drakiem a Elżbietą, które stanowią brakujące ogniwo w zrozumieniu powstania imperium brytyjskiego, nie zostały dotąd w pełni opisane. W poszukiwaniu imperium z werwą wypełnia tę lukę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 502
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Jacqueline
Anglia
Borough, William (1536–1599). Oficer i kontroler marynarki wojennej. W 1583 roku kazał powiesić dziesięciu kapitanów statków pirackich. Wiceadmirał podczas rajdu Francisa Drake’a na Kadyks w 1587 roku. Oskarżony o bunt, ale wyrokiem sądu uniewinniony.
Carder, Peter. Chłopiec okrętowy, który twierdził, że przeszedł Brazylię na piechotę z zachodu na wschód, po czym wrócił stamtąd do Anglii.
Cecil, William, 1. baron Burghley (1520–1598). Sekretarz generalny królowej Elżbiety. W 1572 roku powołany na lorda skarbnika. Zmarł w swym londyńskim domu w 1598 roku.
Cecil, Robert, syn Williama (1563–1612). Po śmierci ojca zastąpił go na stanowisku głównego doradcy królowej.
Dee, John (1527–1608). Matematyk, astronom, astrolog, alchemik. Wpływowy doradca królowej Elżbiety. Sformułował koncepcję „imperium brytyjskiego”.
Devereux, Robert, 2. hrabia Essex (1565–1601). W późnych latach życia Elżbiety jej faworyt. Kiedy jej się naraził, kazała go stracić.
Doughty, Thomas. Buntownik. Skazany na śmierć przez Drake’a.
Drake, sir Francis (1540–1596). Najstarszy z dwunastu synów Edmunda Drake’a. Krewny sir Johna Hawkinsa, z którym handlował niewolnikami na Karaibach. W latach 1577–1580 opłynął Ziemię. Wiceadmirał floty angielskiej podczas podboju Anglii przez hiszpańską Wielką Armadę. Zmarł na czerwonkę w Indiach Zachodnich. Pochowany w morzu w pobliżu Portobello w Panamie 27 stycznia 1596 roku.
Drake, John. Bratanek Francisa Drake’a.
Dudley, Robert, 1. hrabia Leicester (1532–1588). Piąty syn Johna Dudleya, straconego księcia Northumberland. Podejrzewany o zabójstwo pierwszej żony, Amy Robsart.
Elżbieta I (1533–1603). Córka Henryka VIII i Anny Boleyn, jego drugiej żony.
Fletcher, Francis (ok. 1555–ok. 1619). Kapelan Drake’a podczas wyprawy dookoła świata. Na statku prowadził dziennik, który stanowił podstawę The World Encompassed, relacji z tej podróży napisanej przez sir Francisa Drake’a.
Frobisher, sir Martin (1539–1595). Żeglarz. Poprowadził trzy wyprawy do Nowego Świata. Podczas starcia z Wielką Armadą dowodził okrętem Triumph. Zmarł w Plymouth.
Hawkins, sir John (1532–1595). Korsarz, handlarz niewolnikami i mentor Drake’a. Skarbnik marynarki wojennej. Podczas starcia z Wielką Armadą dowodził okrętem Victory. Pasowany na rycerza. Zginął w Portoryko podczas wspólnej wyprawy z Drakiem.
Howard, Charles, 2. baron Effingham (1536–1624). Najstarszy syn Williama Howarda. W 1585 roku mianowany lordem admirałem Anglii. W 1588 roku poprowadził angielską flotę do zwycięskiego starcia z hiszpańską Wielką Armadą. Walczył w bitwie pod Gravelines.
Maria I (1516–1558). Jedyne dziecko Henryka VIII i jego pierwszej żony Katarzyny Aragońskiej, które dożyło wieku dorosłego. W 1554 roku wyszła za mąż za króla Hiszpanii Filipa II. Zmarła bezdzietnie w Londynie.
Newman, Mary (ok. 1552–1583). Pierwsza żona Francisa Drake’a w latach 1569–1581.
Norreys, sir John (1547–1597). Dowódca wojskowy zaangażowany w masakrę Szkotów na wyspie Rathlin. Pasowany na rycerza przez Leicestera. W 1589 roku wraz z Drakiem stał na czele nieudanej kampanii mającej na celu osadzenie na tronie Portugalii dom Antónia.
Oxenham, John. Pierwszy niehiszpański odkrywca, który przemierzył Przesmyk Panamski (1575). Walczył wraz z Drakiem przeciwko Hiszpanom w dwóch wczesnych kampaniach w Ameryce Środkowej. W 1578 roku schwytany przez Hiszpanów i stracony w Limie 30 września 1580.
Pretty, Francis. Marynarz i zbrojny w załodze Drake’a.
Sydenham, Elizabeth (1540–1596). Druga żona Francisa Drake’a.
Walsingham, sir Francis (1532–1590). Szpieg i minister królowej Elżbiety. Pasowany na rycerza w 1577 roku. Zmarł w Londynie, tonąc w długach.
Winter (Wynter), sir William (ok. 1521–1589). Kontroler marynarki wojennej, admirał. W starciu z hiszpańską Wielką Armadą dowodził okrętem Vanguard.
Szkocja
Jakub VI Stuart, król Szkocji (1566–1625). Syn Marii, królowej Szkotów. Następca Elżbiety I na tronie Anglii jako Jakub I.
Maria I Stuart, królowa Szkotów (1542–1587). Jedyna prawowita spadkobierczyni króla Szkocji Jakuba V, który zmarł sześć dni po jej urodzeniu. Domniemana spadkobierczyni korony Anglii jako córka starszej siostry Henryka VIII, Małgorzaty. W 1568 roku uciekła ze Szkocji do Anglii. Zatrzymana przez Elżbietę I dziewiętnaście lat była jej więźniem, dopóki nie została przez nią stracona.
Hiszpania
de Antón, San Juan. Kapitan „Cacafuego”, schwytany przez Drake’a u wybrzeży Brazylii.
de Figueroa, Gómez Suárez, 5. hrabia de Feria (1520–1571). Książę Feria, jak go później nazwano, pełnił funkcję przedstawiciela Filipa II w Anglii w latach 1557–1559.
de Guzmán y Zúñiga-Sotomayor, Alonso Pérez, 7. książę Mediny-Sidonii (1550–1615). Dowódca Wielkiej Armady, która w 1588 roku miała zaatakować południe Anglii.
de Mendoza, Bernardino (1540–1604). Ambasador i szpieg hiszpański w Londynie w latach 1578–1584.
Farnese, Aleksander, książę Parmy (1545–1592). Jego matka była przyrodnią siostrą króla Filipa. Nie dotarł na miejsce spotkania z okrętami Wielkiej Armady dowodzonej przez Medinę-Sidonię.
Filip II, król Hiszpanii, zwany Roztropnym (1527–1598). Wstąpił na tron w 1556 roku po abdykacji ojca, cesarza Karola V. W różnych okresach był królem Hiszpanii, Portugalii, Neapolu, Sycylii, Anglii i Irlandii. Zmarł w pałacu Escorial.
Watykan
Grzegorz XIII (1502–1585). Papież w latach 1572–1585. Reformator, który próbował zniechęcić do szerzenia się protestantyzmu, zakładając nowe seminaria duchowne. Odprawił w Rzymie mszę za masakrę protestanckich hugenotów w Paryżu w 1572 roku.
Pius V (1504–1572). Papież 1566–1572. 25 lutego 1570 roku ekskomunikował Elżbietę I.
Sykstus V (1520–1590). Papież w latach 1585–1590. Chociaż lubił Elżbietę I, odnowił ekskomunikę i obiecał udzielić Filipowi II hojnej subwencji po przybyciu Wielkiej Armady do Anglii.
W trosce o spójność tekstu postanowiłem podawać daty wydarzeń we wszystkich miejscach na świecie zgodnie z kalendarzem gregoriańskim.
W 1582 roku papież Grzegorz XIII zastąpił kalendarz juliański, obowiązujący od 45 roku p.n.e., nowym, aby zniwelować narosłe w czasie różnice między kalendarzem juliańskim a słonecznym. Kalendarz gregoriański omijał dziesięć dat dziennych, a więc 5 października 1582 roku stał się 15 października w krajach katolickich, takich jak Hiszpania. Ale kraje protestanckie nadal trzymały się tradycyjnego kalendarza juliańskiego, niektóre aż do XX wieku. Anglia dokonała zmiany w 1752 roku.
Reforma kalendarza spowodowała pewne zamieszanie. Na przykład dokumenty sprzed reformy mówią, że Francis Drake wyruszył z Plymouth w swą wyprawę dookoła świata 23 grudnia, którego odpowiednikiem w naszym współczesnym kalendarzu jest 13 grudnia.
Wiwerna – dwunogi smok,
symbol heraldyczny Francisa Drake’a
(The Rare Book & Manuscript Library,
University of Illinois at Urbana-Champaign)
Rankiem 13 grudnia 1577 roku Francis Drake, korsarz i były handlarz niewolników, wydał rozkaz podniesienia kotwic swej niewielkiej flocie stojącej w Plymouth. Okręty odcinały się na tle posępnego nieba, kolorowe żagle wydymały się na wietrze, który niósł hałaśliwe nawoływania marynarzy.
Plymouth leży w Devonie, trzysta kilometrów na południowy zachód od Londynu. Wciśnięty jest między dwie rzeki, Plym i wyznaczającą granicę z Kornwalią Tamar, które wpadają do zatoki zwanej Soundem. W XVI wieku to spokojne miasto w dużej części zajmowały ziemie uprawne ciągnące się u podnóża półwyspu wcinającego się w zatokę. Drake, który pochodził z hrabstwa Devon, uczynił port swą bazą wypadową. Plymouth, choć słynęło ze stoczni, stanowiło także centrum angielskiego handlu niewolnikami. Nie było to niewinne miejsce. Zresztą cały Devon wedle podań ludowych to schronienie czarownic i samego szatana.
Mało kto wiedział, dokąd zmierza ta flotylla, ale nie spodziewano się jej powrotu przed najbliższym Bożym Narodzeniem, a może i następnym – jeśli ambitny plan Drake’a się powiedzie. Wielu z tych, którzy z nim popłynęli, zainwestowało w to przedsięwzięcie i liczyło, że się na nim wzbogaci, choć równie dobrze mogli już nigdy nie ujrzeć Plymouth. Kilka tygodni wcześniej na niebie przemknęła wielka kometa, co w Europie uznano za zapowiedź jakichś wielkich wydarzeń. Pojawienie się komet – tajemniczych, jaśniejących posłańców z kosmosu – zbiegało się w czasie z narodzinami nowych epok.
Prawdziwy cel ekspedycji, okrążenie kuli ziemskiej, znały dwie najważniejsze postacie tych czasów: Francis Drake i królowa Elżbieta. Gdyby został on osiągnięty, żeglarz przeszedłby do historii jako pierwszy kapitan, który opłynął ziemię i wrócił żywy. Elżbieta zaś traktowała wyprawę jako wyzwanie rzucone globalnemu porządkowi, a więc dominacji Hiszpanii i drugorzędnej roli swego wyspiarskiego królestwa. Przy tym oboje liczyli, że dorobią się na niej fortuny. Na razie jednak trzymali swe ambitne plany w tajemnicy, nie wspominając o nich w dokumentach.
Drake pozwalał wierzyć załodze, że wybierają się do Panamy po złoto albo do egipskiej Aleksandrii szukać porzeczek. Były to lukratywne, acz mało emocjonujące cele. Gdyby załoga znała prawdziwy plan, zdezerterowałaby przy pierwszej lepszej okazji. „Pogoda w Cieśninie jest tak straszna, że sama myśl o próbie jej sforsowania napawa lękiem”, napisał jeden z komentatorów, mając na myśli zdradzieckie przejście między Oceanem Atlantyckim a Spokojnym, najbardziej oczywistą z przeszkód na drodze do opłynięcia świata. Utrzymanie tajemnicy, zwłaszcza przed mężczyznami mającymi tego dokonać, było więc sprawą najwyższej wagi.
Spółka finansująca wyprawę upoważniła Drake’a do pokonania Atlantyku, opłynięcia południowego krańca Ameryki, zbadania zachodniej strony kontynentu i oceny szans na zdobycie złota i srebra – zwłaszcza złota, srebra oraz innych cennych ładunków transportowanych przez hiszpańskie statki. Niewypowiedziane głośno zlecenie dotyczyło wyrzucenia Hiszpanów z tego bogatego w surowce kraju. Nikt nawet nie pisnął o opłynięciu kuli ziemskiej. To pozostawiono do decyzji Drake’a, który wyruszał w podróż mającą całkowicie zmienić oblicze Anglii.
Jeśli Drake kiedykolwiek miał chwile zwątpienia w kwestii czekających go zadań, to źródła milczą na ten temat. Doceniał siłę sztormów, ale nie budziły one w nim przerażenia. Na pokładzie każdej jednostki, na której pływał, czy to pinasy, czy karaki, zachowywał całkowity spokój. Równie pewnie i szybko co na morzu podejmował decyzje na lądzie. Jako lojalny poddany rzecz jasna szanował królową i jej dworzan, w większości wysoko urodzonych, ale dla niego mało przydatnych. Nie czuł jednak przed nimi strachu. Okazywanie szacunku nie leżało w jego naturze.
Czuł respekt tylko wobec Boga Najwyższego. Ojciec Francisa, Edmund, który pod koniec życia został kaznodzieją, nauczył go zaufania do wszystkiego, co wiąże się z wiarą. Marynarz, który zamustrował na rejs pod dowództwem Drake’a, wiedział, że będzie musiał śpiewać psalmy i modlić się nawet kilka razy dziennie. Kapitan kazał załodze śpiewać psalmy przed bitwami, dziękować za zwycięstwa i gdy to możliwe, urządzać zabitym i zmarłym chrześcijański pochówek – w tym wypadku protestancki. Katolickie obrzędy doprowadzały go do szału, mimo że oba wyznania różniły się wtedy dużo mniej niż dzisiaj. Choć nieokrzesany w porównaniu z arystokracją, nie ustępował nikomu w swej wierze w królową i ojczyznę oraz w pogardzie dla jej wrogów, zwłaszcza Hiszpanii. Kierował się prostym, acz twardym kompasem moralnym, dzięki któremu pokonywał niebezpieczne przeszkody – czy to prawdziwe, czy wyimaginowane.
Odważny i stanowczy, miał trochę ponad 171 centymetrów wzrostu – choć niektórzy dawali mu 177 – i krępą budowę ciała. Przejawiał typowo kornwalijskie upodobanie do malowania i rysowania. Podczas podróży wiele szkicował, chcąc lepiej zrozumieć dzieło Stwórcy. Tam, gdzie inni widzieli świat w szarych barwach, on dostrzegał całe ich spektrum. Niektórzy korsarze kochali kobiety, inni rozlew krwi lub szermierkę. Drake pożądał złota i nie przestał kraść, nawet gdy miał go już tyle, że wystarczyłoby go kilku ludziom do końca życia. Plądrowanie tkwiło bowiem głęboko w jego naturze. Był jak sroka – wszystko należało do niego, przynajmniej to, co błyszczało. Wyskoczył na świat, pragnąc zobaczyć jak najwięcej w czasie, który został mu dany. Wiedział, jak wszyscy w elżbietańskiej Anglii, że życie bywa krótkie. Ludziom zagrażały plagi, wojny i choroby, nie mówiąc już o niebezpieczeństwach żeglowania w nieznane. Niemniej jednak liczba ludności stale rosła: 2 miliony, 3 miliony, aż do 4 milionów w czasie długiego panowania Elżbiety. Poddani królowej rozpychali się w poszukiwaniu dóbr i przestrzeni i to samo robił Drake. Różnica między nim a innymi była taka, że miał dostęp do statków i, co równie ważne, dysponował licencją na sianie pożogi w imię królowej, z czego skwapliwie korzystał. Sława i szczęście Drake’a dawały szansę na stworzenie imperium, a przy jego zuchwałości wydawało się to wręcz pewne.
W skład spółki finansującej wyprawę w 1577 roku wchodziły ważne postacie elżbietańskiej Anglii: Robert Dudley, Christopher Hatton, hrabia Lincoln (lord admirał), John Hawkins i jego brat George. Drake wyłożył 1000 funtów z zysków, jakie przyniosły mu korsarskie rajdy na hiszpańskie statki i placówki. Kolejne 1000 funtów przekazała Elżbieta, tak w każdym razie twierdził później Drake, choć nie ma potwierdzających to dokumentów – królowa być może starała się ukryć tę transakcję. William Winter, kontroler floty królewskiej, dołożył 750 funtów, a jego brat, George, płatnik floty – 500 funtów. (Jedyna kopia dokumentu zawierającego listę inwestorów częściowo spłonęła, na wieki skrywając ich nazwiska). Choć oficjalnie królowa nie dała wyprawie swego błogosławieństwa, jej uczestnictwo w spółce świadczyło, że wyraziła zgodę na przedsięwzięcie, co było prawie tak samo dobre jak oficjalna zgoda. W ten sposób żądza zemsty Drake’a na Hiszpanach spotkała się z kiełkującym w głowie Elżbiety pomysłem zbudowania imperium.
Flotyllę prowadził trzydziestosześciometrowy okręt flagowy Drake’a, galeon Pelican – wielopokładowy statek zamówiony dwa lata wcześniej i zbudowany według wskazówek kapitana w stoczni w Plymouth. Szeroki na około sześć metrów, długi mniej więcej na trzydzieści, o zanurzeniu niespełna trzech metrów. Dość pokaźny – mógł wziąć na pokład do 150 ton, w tym dwadzieścia dwa działa – nie przytłaczał jednak wielkością. Na większy Drake’a nie było stać, wyłożył na niego pieniądze z korsarskich łupów. Pierwotnie dla zaspokojenia swej próżności nadał mu imię Francis, ale Elżbieta wolała pelikana, jeden ze swoich symboli. Według średniowiecznego alegorycznego bestiariusza pelikan symbolizował Jezusa cierpiącego za grzechy ludzkości. Ptak ów, szybując ze zwieszonym brzuchem i rozpostartymi skrzydłami, przypominał ludziom tych czasów Jezusa na krzyżu. Jeśli Pelican miał sugerować, że za wyprawą stoi królowa, nazwa okrętu wiceadmiralskiego, Elizabeth, jasno o tym świadczyła. Choć mniejszy od Pelicana – o nośności osiemdziesięciu ton, z jedenastoma działami odlanymi z żelaza – zbudowany został z drewna pochodzącego z osobistych zapasów królowej i wizualnie robił większe wrażenie.
Resztę flotylli stanowiły bark Marigold, karaka Swan i dwie pinasy, Benedict oraz Christopher. Ta ostatnia należała do Drake’a. (Pinasa była niewielkim żaglowcem i tak się złożyło, że w elżbietańskim slangu oznaczała nierządnicę). W sumie flotylla zabrała 164 osoby, w tym marynarzy, żołnierzy, praktykantów i kilkunastu dżentelmenów.
Choć Drake był kapitanem, nie należał do wysokich sfer. Był jednak protestantem bezwzględnie lojalnym wobec królowej, a lata doświadczeń zdobytych w towarzystwie Hawkinsa i na własną rękę świadczyły o odwadze, przedsiębiorczości i umiejętnościach żeglarskich.
Zaopatrzenie statków w żywność jak na tamte czasy prezentowało się nadzwyczajnie: suchary, suszona i marynowana wołowina oraz wieprzowina, suszony dorsz, ocet, oliwa, miód, suszony groch, masło, ser, mąka owsiana, sól, przyprawy, musztarda i rodzynki. Niemal wszystko dostarczył Irlandczyk James Sydae, który od dawna współpracował z Drakiem. Szkorbut – utrata kolagenu, jednego z białek strukturalnych organizmu – dziesiątkował marynarzy i dopiero w 1912 roku zrozumiano, że może mu zapobiec kwas askorbinowy, czyli witamina C dostępna w owocach cytrusowych, warzywach i piwie. Jednak już w czasach Drake’a kapitanowie statków podawali chorym marynarzom pomarańcze i cytryny, nie wiedząc, dlaczego są skutecznym lekarstwem.
Angielscy marynarze słynęli z picia w ogromnych ilościach piwa i wina, ale dokumenty milczą o zaopatrzeniu wyprawy w alkohol. Więcej wiadomo na temat towarów, które Drake zabrał na handel. Znajdowały się wśród nich noże, sztylety, szpilki, igły, siodła, uzdy, wędzidła, papier, kolorowe wstążki, zwierciadła, karty do gry i kości oraz len. Cieśle pakowali kalafonię, pakuły, smołę, sznury, igły, haczyki, naczynia, jak również, piki, kusze, muszkiety, proch i naboje. Drake lubił towary luksusowe, takie jak perfumy (niezbędne w czasach braku higieny) i srebrne zastawy stołowe z pozłacanymi krawędziami, ozdobione jego herbem.
W dziedzinie nawigacji Drake polegał na portugalskich mapach świata oraz dokładnych mapach nawigacyjnych Cieśniny Magellana. Zabrał ze sobą słynną Relację z pierwszej podróży dookoła świata portugalskiego żeglarza, którą spisał Antonio Pigafetta. Używał jej jako przewodnika nawigacyjnego oraz poradnika, jak radzić sobie z buntami marynarzy.
Młody Wenecjanin był przy Magellanie podczas dramatycznych wydarzeń na wyspie Macatan i jako jeden z nielicznych wrócił z podróży. Z jego relacji jasno wynika, że Magellana, nim zginął na Filipinach, spotkały niemal wszystkie możliwe kłopoty. Podróż Magellana przypominała, że próba przepłynięcia Atlantyku, nie mówiąc już o okrążeniu świata – stale się zmieniającego, słabo poznanego i ogromnego – może być bardziej niż niebezpieczna i skończyć się katastrofą. Ci, którzy się na nią skusili, musieli być lekkomyślni, nieustraszeni i chciwi. Mieli niewiele do stracenia, a mogli zyskać pieniądze i sławę.
Książki na temat Nowego Świata stanowiły wówczas nowy i szybko zyskujący na popularności gatunek literacki i Drake wziął ze sobą kilka najlepszych opracowań na ten temat, w tym L’Art de naviguer, publikowaną z przerwami w latach 1554–1573. Było to tłumaczenie na francuski hiszpańskiego dzieła Pedra de Mediny, oryginalnie wydanego w ośmiu tomach w Valladolid w 1545 roku i dedykowanego przyszłemu królowi Hiszpanii Filipowi II. Poza tym Drake miał ze sobą Breve compendio de la sphera y de la arte de navegar Martína Cortésa de Albacara opublikowane w Sewilli i przetłumaczone na angielski w 1561 roku. Bogato ilustrowane stanowiło podręcznik dla angielskich kapitanów, gdyż wyjaśniało wiele kwestii technicznych, takich jak deklinacja magnetyczna (kąt między biegunem magnetycznym Ziemi a prawdziwą północą) czy bieguny gwiazdowe, hipotetyczne punkty na niebie, w których oś obrotu Ziemi przecina gwiezdną sferę, czyli projekcję nieba na półkulę. Te wielkości przydawały się w pomiarach położenia statku na pełnym morzu bez widoczności lądu. Cortés opisał także zegar nocny, przyrząd pomagający nawigatorom określić w nocy względną pozycję gwiazd na niebie w celu obliczenia pływów, odgrywających ogromną rolę, jeśli chodzi o czas wpłynięcia do portu. Nautyczna biblioteka Drake’a zawierała także dwa standardowe podręczniki: Regiment of the Sea Williama Bourne’a (1574) będący tłumaczeniem popularnego dzieła Cortésa i Cosmographical Glasse lekarza i astrologa Williama Cuninghama.
Drake nie spodziewał się, że obejmie dowództwo nad wyprawą. Naturalnym liderem wydawał się sir Richard Grenville, dobrze urodzony żeglarz z Devonu, parlamentarzysta, który próbował szczęścia jako korsarz. W 1574 roku zaproponował, że złupi hiszpańskie statki, przeprawi się przez Cieśninę Magellana, a potem przez Pacyfik popłynie do Wysp Korzennych. W tym czasie Drake próbował zdławić krwawą rebelię Irlandczyków i Szkotów, dokonując masakry na wyspie Rathlin. Zginęły setki buntowników, a Drake, który nie otrzymał zapłaty za swoje wysiłki, wycofał się. Grenville otrzymał list kaperski od Korony, który został później unieważniony, bo Anglia nie chciała prowokować potężnego, wiodącego samotne życie króla hiszpańskiego Filipa II. Dyplomacja, nie konflikt – brzmiało hasło przewodnie dnia. Drake przejął rolę kiedyś przeznaczoną sir Richardowi, który do końca życia żałował swojego przedwczesnego startu.
Hiszpania zdobyła zdecydowaną przewagę nad Anglią w globalnym handlu i odkrywaniu świata. W lipcu 1525 roku, zaledwie trzy lata po powrocie sponiewieranej Victorii do Sewilli, król Karol wysłał Garcíę Jofrego de Loaísę z siedmioma statkami i 450 ludźmi na Wyspy Korzenne w celu ich zbadania. W wyprawie wziął także udział baskijski marynarz Juan Sebástian Elcano, który płynął wraz z Magellanem i jako jeden z nielicznych wrócił żywy do domu. Loaísa otrzymał rozkaz odzyskania zaginionych statków niefortunnej „Armady Molukańskiej” Magellana, ale ten ambitny cel okazał się niemożliwy do osiągnięcia.
W wyniku gwałtownych sztormów i buntów bardzo skurczona flotylla Loaísy w maju 1526 roku dotarła do Cieśniny Magellana. Druga część podróży, przez Pacyfik, okazała się katastrofą, gdy jeden statek po drugim szły na dno. María del Parral dotarła do wybrzeży Sulawesi w Indonezji, gdzie wielu członków załogi, którzy zeszli na ląd, zabito albo wzięto do niewoli. Tylko czterem udało się uratować. Do Wysp Korzennych dotarł zaledwie jeden z siedmiu statków. W tym czasie Loaísa i Elcano już nie żyli. Zmarli na szkorbut. Ciała owinięto w lniane płachty i rzucono do morza. Pod koniec podróży załoga skurczyła się do dwudziestu czterech ludzi, którzy ostatecznie powrócili do Hiszpanii. Wśród nich znajdował się Hans von Aachen, kanonier Magellana. W ten sposób stał się on pierwszym człowiekiem, który dwukrotnie opłynął Ziemię.
Później, w 1533 roku, Francisco de Ulloa z rozkazu króla Hiszpanii wyruszył z Valdivii w Chile na południowym wybrzeżu tego kraju, by zbadać Cieśninę, i stał się pierwszym Europejczykiem, który wpłynął do niej od zachodu. Gdy był w połowie drogi, zorientował się, że kończą mu się zapasy, i zawrócił. W listopadzie 1577 roku Juan Ladirello przeszedł do historii jako pierwszy odkrywca, który pokonał Cieśninę w obie strony. W jego ślady poszli następni hiszpańscy żeglarze.
Wysiłki Hiszpanów podniosły rangę podróży Drake’a. Dla Elżbiety szybkie zaznaczenie angielskiej, a szerzej protestanckiej, obecności w Nowym Świecie, zanim będzie za późno, stało się kwestią życia lub śmierci. Drake jednak nie tracił spokoju. Sam ogrom Ameryki Południowej i Środkowej uniemożliwiał jakiemukolwiek mocarstwu, nawet Hiszpanii, przejęcie nad nią całkowitej kontroli. Choć nie kłuło to jeszcze w oczy, hiszpańska flotylla była nadmiernie rozciągnięta, niezdyscyplinowana i niewydolna.
Drake zdawał sobie jednak sprawę, że jego załoga nie dorosła jeszcze do ambitnego zadania, które przed nią postawił. Tylko jeden z marynarzy, William Coke, dotarł do Oceanu Spokojnego, i to jedynie jako hiszpański jeniec. Byli wśród niej doświadczeni rzemieślnicy: kowale, bednarze i cieśle. A także muzykanci, bo dowódca bardzo lubił muzykę, którzy przygrywali podczas zmiany wachty czy śpiewania psalmów.
Na pokładzie znajdowało się także kilkunastu dżentelmenów, a wśród nich Thomas Doughty, inwestor, oraz jego młodszy brat przyrodni John. Doughty prawdopodobnie znał prawdziwe zamiary Drake’a, a ze swoją pozycją łudził się, że jest niemal współdowódcą. Wynikłe stąd zagrożenie dla tajności przedsięwzięcia denerwowało Drake’a, co wpływało na załogę i mogło zagrozić całej ekspedycji.
W załodze znajdował się także botanik Lawrence Elliot i kilku kupców, między innymi John Scarold, członek Przezacnej Kompanii Kupców Bławatnych [Worshipful Company of Drapers], potężnego stowarzyszenia handlowego, którego początki sięgały 1180 roku.
Do wyprawy włączono także księdza Kościoła anglikańskiego, Francisa Fletchera, który miał dbać o praktyki religijne załogi. Z dokumentów wynika, że studiował on w Pembroke College w Cambridge, ale nie uzyskał dyplomu i przez krótki czas był pastorem parafii św. Marii Magdaleny w Londynie. Tylko kilku członków załogi potrafiło czytać i pisać, zatem to na Fletchera spadła funkcja kronikarza. Sporządził on szczegółowe zapiski z podróży, które później bratanek Drake’a zawarł w szerszej relacji pod tytułem The World Encompassed [Okrążenie świata]. Fletcher był zaangażowanym naocznym świadkiem, czułym na nastroje załogi, potrafiącym soczyście opisywać rzeczywistość i jak się okazało, być całkowicie lojalnym. Drake wzorem innych kapitanów zabrał w podróż osobistego służącego, Diega, Afrykańczyka, z którym uciekł z hiszpańskiej niewoli. Był to chyba jedyny czarny członek załogi. Spotkali się w 1572 roku, kiedy Drake zaatakował hiszpański port Nombre de Dios w Panamie. Ponieważ Diego mówił po angielsku i hiszpańsku, był szczególnie użyteczny i otrzymywał pensję tak jak inni członkowie załogi. No i byli jeszcze krewni Drake’a: młodszy brat, Thomas, kuzyn John, zaledwie piętnastoletni, oraz bratanek kuzyna Drake’a i mentora Johna Hawkinsa, który wprowadził go w okrutny, niebezpieczny, ale intratny handel niewolnikami.
Z wyjątkiem Thomasa Doughty’ego, który krótko przed odpłynięciem 11 września 1577 roku podpisał testament, i samego Drake’a nikt z załogi nie przeczuwał, że rozpoczynają najambitniejszą podróż w dziejach angielskiej żeglugi. I nawet kapitan nie był pewny, gdzie wyląduje. Prowadził go głód złota i pragnienie wspięcia się po drabinie społecznej.
Przez cały czas wszystko to obserwowali hiszpańscy szpiedzy i się martwili. Zaniepokojenie planami Anglii, a zwłaszcza wyprawą Drake’a, rosło z tygodnia na tydzień. Antonio de Guarás, ambasador Hiszpanii na dworze Elżbiety, 27 września 1577 roku ostrzegał: „Skoro snują swe niecne plany z tak wielką ostrożnością, można mniemać, że Drake, ten pirat, ma na jakimś stateczku popłynąć do Szkocji. Po czym zawinąć do dogodnego portu i zagarnąć włości króla Szkocji, za co obiecano mu dużą sumę pieniędzy; potem zaś ma sprowadzić go tutaj w konwoju królewskich okrętów, które się tam znajdują”.
Spokojne zachowanie Drake’a nic nie zdradzało. Zapewne szykował się na kolejną wyprawę. Popłynie tam, gdzie zawiodą go wiatry losu – przez Morze Śródziemne do portu w Aleksandrii albo wzdłuż wybrzeży Afryki czy może przez Atlantyk. „Dnia 15 listopada roku Pańskiego 1577 pan Francis Drake na czele flotylli złożonej z pięciu statków oraz załóg w liczbie 164 ludzi, dżentelmenów i marynarzy, wypłynął z Plymouth, zamierzając dotrzeć do Aleksandrii”, napisał Francis Pretty. I natychmiast pierwszy z wielu niespodziewanych wypadków zmienił plany dowódcy. „Z powodu przeciwnego wiatru musieliśmy następnego ranka zawinąć do Falmouth Heaven w Kornwalii, gdzie zaskoczyła nas przerażająca burza, jakiej ludzkie oczy nie widziały, a była ona tak gwałtowna, że wszystkim naszym statkom groziło, iż się rozbiją. Bóg łaskawy zechciał jednak oszczędzić nam takiej niedoli i zesłał na nas jeno dwa nieszczęścia: maszt Pelicana, statku naszego Generała, musieliśmy ściąć i wyrzucić za burtę dla ratowania statku, a Marigold została wyrzucona na brzeg i trochę się poobijała. Aby naprawić szkody, wróciliśmy do Plymouth”.
Drake spędził tygodnie na naprawie uszkodzeń. „Po raz drugi wypłynęliśmy z Plymouth 13 dnia grudnia”, napisał kronikarz wyprawy. Dni były krótkie, a powietrze chłodne i wilgotne – tak niepodobne do upałów, jakich się spodziewali w Aleksandrii, gdyby to Egipt był ich miejscem przeznaczenia. W przeciwieństwie do Magellana, który swe statki nazwał Armadą Molukańską, by ogłosić swój cel, Drake nigdy nie nadał swej flotylli nazwy i pozostawił sobie różne opcje. Mogli płynąć do Aleksandrii albo i nie. Szybkim i intratnym przedsięwzięciem mogła być podróż do Brazylii. Gdyby udało mu się dotrzeć do brazylijskiego wybrzeża, unikając spotkania z okrutnymi żołnierzami hiszpańskimi, i wrócić z ładowniami pełnymi srebra i złota, królowa zapewne uznałaby wyprawę za sukces. Drake nie miał zamiaru ginąć jak Magellan gdzieś na dalekiej plaży z porąbanym ciałem i skalanym imieniem.
Większość informacji na temat Ameryki Południowej Drake zaczerpnął z relacji zmarłego w 1512 roku florentyńskiego żeglarza Amerigo Vespucciego. Utrzymywał on, że odbył aż cztery podróże do ziemi, którą nazwał Nowym Światem, i podpisał swym nazwiskiem cztery znaczące listy, w których opisywał swoje przygody (historycy kwestionują autorstwo pierwszego i czwartego z nich). To dzięki tym listom Europa dowiedziała się o odkryciach Vespucciego, który umiał zręcznie robić wokół siebie szum i stworzył barwny portret ogromnego lądu, Brazylii, którego nazwa wywodziła się od pau brasil – brezylki ciernistej, kwitnącego drzewa, w tym czasie rosnącego wszędzie dookoła. Vespucci opowiedział o nagich tubylcach biegnących do brzegu, by powitać (przyzwoicie odzianych) Europejczyków. Opisał pierwsze nieśmiałe próby komunikacji, w większości podejmowane w języku migowym, wzmacniane wymianą podarków na dowód pokojowych intencji. „Tubylcy umieli znakomicie pływać i ufali nam, jakby znali się z nami od wielu lat”, napisał. Umiejętności pływackie krajowców budziły tym większy podziw, że wielu Europejczyków, nawet żeglarzy, w ogóle nie radziło sobie w wodzie. Kobiety pływały nawet lepiej niż mężczyźni. „Wiele razy widzieliśmy, jak pokonują w morzu dystans dwóch lig [sześciu mil], po czym w ogóle nie muszą odpoczywać”. Tubylcy używali prostej broni, „takiej, jak zahartowanych w ogniu włóczni i pięknie rzeźbionych maczug z drewnianymi kolcami”. Toczyli wojny „z ludami mówiącymi innymi językami, bardzo okrutne wojny, i nikomu nie darowali życia, chyba żeby zadać mu jeszcze większe cierpienia. Idąc na wojnę, zabierali ze sobą kobiety, nie dlatego żeby walczyły, ale po to, żeby niosły za nimi ich ziemskie dobra, kobiety bowiem mogły je nieść na plecach przez trzydzieści–czterdzieści lig, czemu żaden mężczyzna by nie podołał”.
Vespucci ostrzegał czytelników, aby nie lekceważyli rdzennych mieszkańców Nowego Świata tylko dlatego, że „w rozmowie wydają się prostymi ludźmi”. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. „Są bardzo sprytni i poważni w tym, co ich dotyczy, mówią mało i cicho. Używają podobnej artykulacji co my, gdyż wypowiadają słowa przez podniebienie, zęby lub wargi”. Mieli bogate słownictwo, a idiomy często się zmieniały. „Co każde 100 lig obserwowaliśmy takie zmiany w języku, że różne plemiona praktycznie się nie rozumiały”.
Przynajmniej jedna nowość podbiła serce Vespucciego: „Śpią w wielkich siatkach zrobionych z bawełny i zawieszonych nad ziemią. Choć może się to wydawać niewygodne, ja powiedziałbym, że śpi się w nich bardzo słodko. Spało nam się tak lepiej niż na naszych płótnach”. Hamak – siatka zrobiona z lin i zawieszona na sznurach umocowanych na jej końcach – był wszechobecny i spodobał się Europejczykom, którzy zaczęli używać go na statkach. Jedna solidna chata przykryta liśćmi palmowymi dawała schronienie „600 duszom”. Wioskę z zaledwie trzynastoma chatami zamieszkiwało kilka tysięcy „dusz”.
Poczucie wartości i własności amerykańscy tubylcy także mieli zupełnie inne niż przybysze. „Bogactwa, którymi cieszymy się w naszej Europie i gdzie indziej, takie jak złoto, klejnoty, perły i inne podobne dobra, mają za nic; i chociaż ich ziemie w nie obfitują, nie starają się ich pozyskać ani ich nie cenią”. Zamiast tego wolą „różnokolorowe pióra ptasie” i „różańce” zrobione z ości. Do policzków, warg i uszu przymocowują „białe lub zielone kamienie”. Byli szczodrzy. „Rzadko czegokolwiek odmawiają, a z drugiej strony nie krępują się prosić o coś swych przyjaciół”.
Jeden z ich zwyczajów był nie do przyjęcia. „Zjadali swoich wrogów, których zabili bądź schwytali, kobiety i mężczyzn bez wyjątku, i robili to z takim bestialstwem, że mówić o tym jest strasznie, a widzieć po wielokroć w różnych miejscach – jeszcze gorzej”.
Vespucci się tym oburzał, ale sam handlował niewolnikami. Przechwalał się, że gdy 15 października 1498 roku jego statki wróciły do Kadyksu, przywiozły 222 niewolników. „Przyjęto nas tam dobrze i mogliśmy wszystkich sprzedać”.
Sława Vespucciego łatwo by przeminęła, gdyby nie łut szczęścia. Nowy Świat mógłby zostać nazwany Kolumbią na cześć najsławniejszego i najbardziej upartego badacza kontynentu, mimo że sądził on, iż odkrył Indie. Lecz w 1507 roku, już po śmierci Krzysztofa Kolumba, niemiecki kartograf Martin Waldseemüller sporządził wielką mapę świata, nazywając nowo odkryty kontynent Ameryką, czyli żeńskim rodzajem łacińskiej wersji imienia Amerigo. Protesty w imieniu Kolumba Waldseemüller skwitował, mówiąc: „Nie rozumiem, dlaczego ktoś miałby prawo mi zabronić nazwać go […] Ameryką od nazwiska jego odkrywcy Americusa [Vespucciego], człowieka tak przenikliwego. Przecież i Europa, i Azja otrzymały swoje nazwy od imion kobiet”. I tak już zostało.
Wysiłki Drake’a na rzecz wzniecenia wojny przeciwko Filipowi II, królowi Hiszpanii, nie uszły uwagi Elżbiety. Królowa nie chciała otwarcie zadzierać z potężnym imperium hiszpańskim, co mogło osłabić jej pozycję za granicą, a także w kraju wśród katolickich poddanych, toteż wolała, by Hiszpanom szkodzili korsarze, którzy mogli to robić zarówno dla zysku, jak i w imieniu Korony.
„Panie Drake, chętnie zemściłabym się na królu Hiszpanii za rozmaite krzywdy, jakie mi wyrządził”, wyjawiła, a raczej zażądała od poddanego Jej Królewska Mość.
Łatwiej mówić, niż zrobić. Hiszpania należała bezsprzecznie do najpotężniejszych krajów Europy, na dodatek cieszyła się poparciem Kościoła katolickiego. Anglia tymczasem była krajem protestanckim, a raczej półprotestanckim – izolowanym parweniuszem, drugorzędnym w porównaniu do imperium Filipa. To Hiszpania, a nie Anglia rządziła na morzach. Rzucenie wyzwania imperium hiszpańskiemu wymagało dobrze przemyślanej strategii, nieszablonowego podejścia i odwagi. Potrzebny był do tego kapitan, który raczej parłby do konfrontacji, niż się przed nią uchylał. Drake z naddatkiem spełniał te wymagania. Wiara i lojalność znaczyły dla niego więcej niż życie. Pragnął zemsty na Hiszpanach i kochał złoto.
Kapitan wymyślił zuchwały plan szkodzenia Hiszpanii w interesach na zachodnim wybrzeżu Panamy, do której „droga wiodła przez Cieśninę Magellana”. Królowa wyłożyła tysiąc funtów na to przedsięwzięcie. Trzeba było jednak utrzymać sprawę w tajemnicy. „Jej Królewska Mość przysięgła na swą koronę, że jeśli ktokolwiek z jej poddanych doniesie o tym królowi Hiszpanii, straci głowę”, wspominał Drake.
Hiszpania miała przewagę w wielkości i bogactwie, ale Anglia miała Francisa Drake’a. Ze wszystkich angielskich żeglarzy tylko on miał odwagę i zdolności, by dać Anglii globalne wpływy i znaczenie, których pragnęli Elżbieta i jej doradcy. Zawsze mu było mało, o czym świadczy początek modlitwy, którą kiedyś napisał: „Zakłóć Panie nasz spokój, gdy poczujemy się zbyt zadowoleni z siebie, gdy nasze marzenia się spełnią, bo były zbyt skromne, gdy dopłyniemy szczęśliwie, bo płynęliśmy zbyt blisko brzegu”. Nikt nigdy go nie oskarżył, że trzyma się brzegu. Wolał być daleko na morzu, daleko od lądu, płynąć z wiatrem, dokądkolwiek go zaniesie, lub walczyć z nim w razie potrzeby.
Królestwo Elżbiety w porównaniu z wielkim imperium hiszpańskim było biedne i odosobnione, bliżej mu było do Beowulfa niż legend o królu Arturze. Bardziej prawdopodobne wydawało się, że systematyczny król Filip podbije Anglię i zastąpi ekskomunikowaną przez papieża protestancką królową odpowiednim monarchą katolickim, który z powrotem pchnie kraj w objęcia Watykanu. Kraj był w połowie katolicki i wielu jego mieszkańców przyjęłoby to z ochotą. Jednakże improwizowana strategia Elżbiety i odwaga Drake’a odparły to realne zagrożenie i przestawiły Anglię, Europę i ostatecznie cały świat na nowe tory. W tym momencie Anglia przyćmiła Hiszpanię i Portugalię oraz definitywnie odrzuciła autorytet Kościoła katolickiego. Drake okazał się katalizatorem wielkiej transformacji wyspiarskiej Anglii w imperium brytyjskie.
Wszystkiego, czego się dopuszczał podczas swych podróży, zwłaszcza grabieży i przemocy, dokonywał w imieniu Elżbiety i dzięki jej szczodrości. Korsarstwo stanowiło najpewniejszą drogę do osiągnięcia bogactwa i pozycji społecznej, a jako najstarszy syn pastora nie miał większych szans na zdobycie majątku w inny sposób. Pozycja Elżbiety i Anglii nigdy nie była wyższa niż w latach podróży Drake’a. Mógł się on cieszyć z tego, że stał się drogą jej osobą, dołączając do długiej listy mężczyzn, których omotała. Im dalej zapuszczę się w świat, tym głębiej trafię do jej serca, myślał i taką zapewne miał nadzieję. Zapowiadała się długa i niepewna podróż.
Francis Drake urodził się w hrabstwie Devon w 1541 roku jako syn Edmunda Drake’a (1518–1585) i Mary Mylwaye. Ojciec wielkiego podróżnika, właściciel niepokaźnego gospodarstwa rolnego, wygłaszał kazania dla niewielkiej grupy protestantów gnieżdżących się w dokach królewskich w Chatham. Nazwisko Drake było znane w Devonie i ojciec małego Francisa błagał miejscowego magnata, Francisa Russela, żeby trzymał noworodka do chrztu, ale nic nie wskórał. Na temat młodości Francisa Drake’a wiadomo niewiele, zapewne dlatego, że jego ojciec wplątał się w spór religijny. William Camden, brytyjski historyk współczesny Drake’owi, wyjaśniał: „Kiedy był jeszcze dzieckiem, jego ojciec, który przyjął protestantyzm, został wezwany na przesłuchanie na podstawie Aktu Sześciu Artykułów uchwalonych za panowania Henryka VIII przeciwko protestantom. Opuścił tedy rodzinne strony i schronił się w Kencie. Po śmierci Henryka VIII zamieszkał wśród żeglarzy floty królewskiej, którym czytał modlitwy. Niebawem wyświęcono go na diakona i mianowano plebanem kościoła w Upnore”.
Ojca Drake’a nie stać było na utrzymywanie syna, co zdecydowało o życiu młodego Francisa. „Będąc biedny, umieścił syna na trójmasztowcu Master of Bark należącym do sąsiada, który twardo przyuczał go do pracy na statku operującym wzdłuż wybrzeża, a czasem wożącym towary do Zelandii [Danii] i Francji. Młodzieniec […] tak zachwycił starca swą pracowitością, że ten, będąc kawalerem, przed śmiercią zapisał mu bark w testamencie”.
Potrzebując pieniędzy, młody Francis podjął się handlu niewolnikami pod dowództwem krewniaka, Johna Hawkinsa – ważnej postaci w gwałtownie się rozwijającym angielskim handlu ludźmi. W 1562 roku obaj popłynęli trzema statkami do Gwinei, gdzie porwali 400 Afrykańczyków i sprzedali ich w Indiach Zachodnich. Wielu uprowadzonych zmarło w drodze, ale podróż okazała się handlowym sukcesem. W ciągu następnych pięciu lat Drake i Hawkins odbyli jeszcze trzy podróże do Gwinei, skąd przywieźli i sprzedali jeszcze 1200 niewolników.
Do lata 1568 roku Drake, który miał wówczas zaledwie dwadzieścia siedem lat, wciąż pływał pod Hawkinsem, ale teraz prowadził flotyllę ośmiu statków wiozących pięćdziesięciu siedmiu niewolników oraz zrabowane srebro i klejnoty do Anglii, gdzie wraz z Hawkinsem mieli nadzieję uzyskać ze sprzedaży ładunku godziwy zysk. 12 sierpnia rozpętał się sztorm i przez jedenaście dni miotał statkami, rozpraszając je po oceanie. Po tygodniach błądzenia Hawkins i Drake natknęli się na hiszpański statek, którego załoga opowiedziała im o porcie San Juan de Ulúa. Leżał on niedaleko meksykańskiego miasta Veracruz, a rządzili w nim hiszpańscy urzędnicy regularnie torturujący podejrzanych. Drake zatrząsł się z obrzydzenia – jego najgorsze obawy co do katolików się potwierdziły. Gdy Hawkins i inny angielscy kapitanowie doprowadzili swe poturbowane statki w pobliże portu, wielka meksykańska flota złapała ich w pułapkę. Tylko Judith, którą dowodził Drake, zdołała się wymknąć, co było tym większym wyczynem, że była nieuzbrojona.
Przez cztery wyczerpujące miesiące Drake płynął przez Atlantyk, aż w końcu 20 stycznia 1569 roku dotarł do Plymouth. Dwa tygodnie później do portu wpłynął Hawkins, przeklinając pecha, Hiszpanów i Drake’a, którego uważał za dezertera. Pretensje żeglarza zapewne dotarły do najwyżej postawionych osób w państwie, bo królowa uwięziła Drake’a na kilka tygodni, aby udobruchać Hawkinsa i dalej udawać, że nie akceptuje ani nie wspiera piractwa.
Drake wyszedł z więzienia, kipiąc ze złości – nie z powodu królowej, której milczącej aprobaty potrzebował, ani nawet Hawkinsa, ale Hiszpanów. Miał ku temu powody, dowiedział się bowiem, że inkwizycja w Meksyku aresztowała jego krewniaka Roberta Barreta, mimo że gubernator don Martín Enríquez de Almanza dał słowo Anglikom, że będą bezpieczni. Potem jednak oświadczył, że nie musi dotrzymywać słowa danego heretykom, i kilku z nich wtrącił do więzienia. Część torturami zmuszono do wyparcia się swojej wiary.
Barreta czekał jeszcze gorszy los – spalono go na stosie. Drake nigdy nie zapomniał i nigdy nie wybaczył tej zniewagi. Od tej pory gardził hiszpańską tyranią i zaangażował się w osobistą krucjatę przeciwko złu, jakie uosabiała. Zobaczył hiszpańską wersję światowego imperium opartego na torturach oraz wyzyskiwaniu tubylców i poczuł do niej wstręt. Wycofał się z handlu niewolnikami i poprzysiągł, że zemści się na tych, co kupczą ludzkim życiem. Stał się zagorzałym korsarzem, kierującym się sprytem i rozumem, który napada na hiszpańskie warownie, bierze hiszpańskich jeńców, ale ich nie zabija. Mówił po prostu, że „odbiera to, co jego” w odwecie za zniewagi, których doznał w San Juan de Ulúa.
Jedyna wcześniejsza podróż dookoła świata zakończyła się tragicznie pięćdziesiąt pięć lat wcześniej. W 1518 roku portugalski żeglarz Ferdynand Magellan po wielu bezskutecznych próbach namówienia swego króla Manuela I przekonał jego rywala, króla Hiszpanii Karola V, do wsparcia jego wyprawy dookoła świata. Magellan wyruszył na czele pięciu niewielkich statków i 258 żeglarzy z różnych krajów, z których wielu podjęło ryzyko niebezpiecznej podróży, by uniknąć więzienia w swych ojczystych krajach. W czasach, kiedy powszechnie wierzono, że statki mogą dopłynąć tylko do krawędzi świata, flotylla Magellana chciała przekroczyć horyzont i dotrzeć do odległych Moluków, gdzie rosły muszkatołowce, cynamonowce i goździkowce dające najcenniejsze przyprawy na świecie – cenniejsze nawet niż złoto. Wcześniej europejscy kupcy, którzy chcieli dotrzeć do Wysp Korzennych, musieli ruszyć w długą podróż lądem i morzem na wschód. Wyprawa tam i z powrotem do najodleglejszych rejonów świata mogła trwać nawet siedem lat, pod warunkiem że uczestnicy przeżyją jej trudy. Na dodatek przyprawy, które przywozili do Europy, w drodze traciły sporą część aromatu. Magellan miał nadzieję, że zmierzając w przeciwnym kierunku, na zachód, drogą morską, uda mu się odbyć całą podróż w mniej niż rok i powrócić ze świeższymi i lepiej pachnącymi przyprawami. Wszystko to były czyste spekulacje, bo nikomu wcześniej taka podróż się nie udała.
Podczas całej wyprawy Magellan, który dysponował zestawem bardzo niedokładnych map, tylko żeglarskiemu instynktowi zawdzięczał, że przepłynął Atlantyk i dotarł do Brazylii, walcząc po drodze ze sztormami, uciekając przed Portugalczykami i tłumiąc bunty załogi.
Po kilku rozczarowujących próbach dotarł do cieśniny w pobliżu południowego krańca Ameryki. W tym czasie miał już tylko trzy statki, które wpłynęły do niezaznaczonego na żadnej mapie przesmyku. Trzydzieści osiem dni później wypłynęli na Ocean Spokojny i zapłakali ze szczęścia. Radość nie trwała długo. Rozpościerał się przed nim największy zbiornik wody na planecie, o którym w Europie nikt nic nie wiedział. Przez tę część podróży zmniejszona flotylla musiała stawiać czoło szalejącym sztormom i wojownikom przemierzającym ocean zwrotnymi łódkami proa. Zamknięci na statkach ludzie Magellana żywili się zarobaczonymi sucharami i latającymi rybami spadającymi na pokłady. Powoli zaczynali chorować na szkorbut, który ominął Magellana i oficerów. Stosownie do swojej rangi najwyżsi rangą otrzymywali bowiem do jedzenia dżem z pigwy, bogatej w witaminę C. Nie zdawali sobie sprawy, że to dzięki niemu zachowali zdrowie.
6 marca 1521 roku flotylla dotarła do Guam. Wyspa miała powierzchnię około 500 kilometrów kwadratowych i ledwie wystawała nad poziom morza. Był to pierwszy ląd, jaki ujrzeli od dziewięćdziesięciu dziewięciu dni. Dziesięć dni później dopłynęli do dzisiejszych Filipin, odległych o 700 kilometrów od Moluków. Przebyli trzy czwarte drogi dookoła świata. Tutaj Magellan wdał się w spór z wojowniczym wodzem Lapu-Lapu. Czując się bezpieczny dzięki broni palnej, tarczom i stalowym mieczom, wraz z osiemnastoma wiernymi ludźmi stanął naprzeciwko setki wojowników Lapu-Lapu wymachujących drewnianymi mieczami i włóczniami. Tubylcy skoncentrowali atak na Magellanie, którego wyróżniał błyszczący hełm. I go zabili.
Po tragicznej śmierci dowódcy po brzegi wyładowana przyprawami Victoria obrała kurs na zachód. Dowództwo objął Juan Sebastián Elcano, baskijski nawigator, który przeprowadził statek przez Ocean Indyjski do Przylądka Dobrej Nadziei i ostatecznie dotarł do Sewilli, gdzie zawinęli 6 września 1522 roku, trzy lata od rozpoczęcia podróży. Przypłynięcie sponiewieranej Victorii zdumiało władze, które dawno uznały, że cała flotylla przepadła gdzieś w dalekich stronach świata. Niewiele się myliły. Z 258 żeglarzy i pięciu statków, które wyruszyły w podróż, powrócił tylko jeden z osiemnastoma ludźmi na pokładzie. Przez pięćdziesiąt lat niefortunną wyprawę Magellana uważano raczej za przestrogę niż wielki krok naprzód w odkrywaniu świata. Pokazała ona, że okrążenie kuli ziemskiej to szaleństwo – przedsięwzięcie dla przeceniających swe siły monarchów i lekkomyślnych kapitanów szukających nieosiągalnych bogactw. Portugalski żeglarz wykazał, że świat jest większy, niż ktokolwiek w Europie sobie wyobrażał – i dużo bardziej niebezpieczny.
Tak oto przedstawiały się sprawy przez ponad pół wieku, aż tu Anglia rzuciła wyzwanie katolickiemu – hiszpańskiemu – porządkowi świata.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Tytuł oryginału: In Search of a Kingdom: Francis Drake, Elizabeth I, and the Perilous Birth of the British Empire
Copyright © 2021 by Laurence Bergreen
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2021
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor: Grzegorz Dziamski
Mapy: Jeffrey L. Ward
Projekt i opracowanie graficzne okładki:
Krzysztof Rychter
Na okładce
Portret królowej Elżbiety I po rozgromieniu Armady, autor nieznany, 1588, Domena publiczna/Wikimedia Commons
Portret sir Francisa Drake’a, Marcus Gheeraerts Młodszy, 1591, Domena publiczna/Wikimedia Commons
Klęska Wielkiej Armady, Philip James de Loutherbourg, 1796, Domena publiczna/Wikimedia Commons
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: W poszukiwaniu imperium, wyd. I, Poznań 2022)
ISBN 978-83-8188-962-9
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer