Uwikłani. Na zawsze - Laurelin Paige - ebook

Uwikłani. Na zawsze ebook

Laurelin Paige

4,6

Opis

TRZECIA CZĘŚĆ NAJBARDZIEJ SENSUALNEJ TRYLOGII EROTYCZNEJ, PRZEZ WIELU OKREŚLANEJ JAKO LEPSZA OD GREYA!

DALSZE LOSY OBŁĘDNIE PIĘKNEJ I INTELIGENTNEJ ALAYNY ORAZ NIEZIEMSKO PRZYSTOJNEGO MILIARDERA

Spotkanie pięknej Alayny i seksownego Hudsona dało początek wszechogarniającemu pożądaniu i wielkiej namiętności.

Bycie w związku okazało się jednak dla tych obojga niemałym wyzwaniem. Ostatnie wydarzenia spowodowały, że ich poczucie wzajemnego zaufania zostało poważnie nadszarpnięte. Wspólnie więc postanawiają, że jednym sposobem na to, aby utrzymać ich relację, jest zasada otwartych drzwi, szczerość i uczciwość. To na pewno nie będzie dla nich łatwe, ale zarówno Alayna, jak i Hudson z całych sił pragną być razem. Ich uczucie rozkwita, a oni sami z optymizmem zaczynają patrzeć w przyszłość.

Jednak i tym razem dadzą o sobie znać mroczne sekrety z przeszłości. Złożone obietnice zostaną złamane, Alayna zaś odkryje, że Hudson nadal skrywa przed nią ogromne tajemnice, przez które przyszłość ich związku stanie pod ogromnym znakiem zapytania.

Czy Alayna, pomimo głębokich uczuć żywionych do Hudsona, wybaczy mu i zapomni o wszystkim, co zaszło między nimi?

Czy pomimo ciągłych przeciwności losu uda im się w końcu stworzyć trwały i szczęśliwy związek?

Wszystkiego dowiesz się już wkrótce…

NAJLEPIEJ SPRZEDAJĄCA SIĘ POWIEŚĆ EROTYCZNA!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 514

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (1311 ocen)
937
236
106
27
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
opryszek2020

Nie oderwiesz się od lektury

Przewrotna, pełna emocji historia Alayny i Hudsona. Dużo emocji, więc polecam.
00
Bozenka2022

Nie oderwiesz się od lektury

Ja już po lekturze .Polecam.Bozenka 2022.
00
ewasadel

Nie oderwiesz się od lektury

Czad
00
Klucha78

Nie oderwiesz się od lektury

idealna zakończenie tej książki poprostu super
00
ewan66

Nie oderwiesz się od lektury

super
00

Popularność




Rozdział 1

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na drzwi apartamentu 3-12. Czy chciałam wejść do środka – tego jeszcze nie wiedziałam. Właściwie to nie pamiętałam, abym postanowiła przyjść aż pod te drzwi. Ale oto jestem, z łomocącym sercem i ze spoconymi dłońmi. Stoję i analizuję wszystkie za i przeciw podniesieniu ręki i zapukania.

Boże, dlaczego tak się denerwuję?

Może przydałoby mi się jeszcze parę głębszych oddechów. Kilkakrotnie wpuściłam i wypuściłam powietrze z płuc, po czym rozejrzałam się dookoła. Korytarz był długi i pusty. Ściany zdobiły obrazy oprawione w złote ramy. Chociaż sam budynek zdawał się zadbany i znajdował się w bogatej części miasta, dywan w holu był stary i wytarty. Przed progiem kilka mieszkań dalej leżały rozsypane płatki róż. To pewnie pozostałości czyjegoś romantycznego gestu. Uroczo.

Po drugiej stronie korytarza otworzyła się winda. Odwróciłam się i ujrzałam parę, która udała się w przeciwnym kierunku. Mężczyzna ubrany w elegancki garnitur trzymał rękę nisko na plecach kobiety. Ona miała blond włosy upięte w perfekcyjny kok. Mimo że byli ode mnie odwróceni, przyjemnie było na nich patrzeć. Na pewno byli zakochani.

Zabawne, że we wszystkim doszukiwałam się romantyczności. Może po prostu miałam taki nastrój.

Z powrotem odwróciłam się do drzwi. Były zwyczajne i proste, a jednak wyczuwałam w nich coś złowieszczego.

Dobra, trzeba było mieć to już za sobą. Poprawiłam torbę na ramieniu i zapukałam. Minęła prawie minuta, ale nikt nie odpowiedział. Przyłożyłam ucho do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać. W środku było cicho. Może źle trafiłam. Przyjrzałam się swojej dłoni, na której czerwonym długopisem nabazgrałam adres, lecz napisy zmyły się od potu. Nieważne. Wiedziałam, że to było to miejsce.

– Spróbuj dzwonkiem – zaproponował mężczyzna stojący na końcu korytarza.

– Dzwonkiem? – zapytałam, ale on już zdążył zniknąć we własnym mieszkaniu.

Nie widziałam żadnego dzwonka, ale na wszelki wypadek zbadałam dłonią ścianę przy framudze i wtedy – o dziwo! – trafiłam na okrągły przycisk. Dziwne, że wcześniej go nie dostrzegłam. Uniosłam drżący palec i nacisnęłam. Powietrze przeszyło donośne szczeknięcie, a ja prawie wyskoczyłam z butów. Zazwyczaj nie bałam się psów, ale ponieważ byłam zestresowana, niewiele było trzeba, żeby wytrącić mnie z równowagi. Z wewnątrz dobiegały szmery i głos karcący głośnego zwierzaka. Chwilę później drzwi się otworzyły. W progu stanęła Stacy. Jej przesadnie promienny uśmiech przyprawił mnie o zimny dreszcz. Zwykle bowiem nie dało jej się określić jako sympatycznej. Była ubrana na luzie, miała na sobie wypłowiałą koszulkę i dżinsy – wyglądała zupełnie inaczej, niż kiedy widywałam ją w godzinach pracy w butiku Mirabelle. Stała boso, jej paznokcie u stóp były pomalowane bladoróżowym lakierem. Wyglądała na zrelaksowaną. Spokojną.

Ja czułam coś kompletnie odwrotnego.

– Przyszłaś – powiedziała, uśmiechając się jeszcze szerzej.

– Na to wygląda.

Nie zaprosiła mnie do środka, więc stałam jak kołek, w zakłopotaniu przestępując z nogi na nogę. Czy usłyszała, jak trzeszczą mi kolana? Najwyraźniej.

– Och, przepraszam! Wchodź! – Ocknęła się i zrobiła mi przejście.

Postąpiłam krok do przodu, rozglądając się po mieszkaniu. Było ładne. Nie tak ładne jak apartament Hudsona – a właściwie Hudsona i mój – ale na pewno ładniejsze niż kawalerka przy Lexington Avenue, w której wcześniej rezydowałam. Było tam czysto i chłodno, wręcz sterylnie – z wyjątkiem stołu kuchennego znajdującego się po lewej stronie. Blat był zasypany stertą papierów, co przypominało mi wierzch szafki na dokumenty w biurze Davida jeszcze w Sky Launch.

– Tędy. – Stacy wskazała tapczan w salonie.

Był jak sobowtór sofy z gabinetu Hudsona – brązowy, skórzany i z olbrzymimi podłokietnikami. Ten model tak mi się spodobał, że zamówiłam podobny, choć tańszy, do własnego biura w klubie. Hudson i ja wspólnie ochrzciliśmy to łóżko partyjką gorącego seksu. Tapczan Stacy z pewnością nie był tańszą opcją, a ponieważ jego właścicielka wydawała się pruderyjna, wątpiłam, żeby ochrzciła je z kimkolwiek. W każdym razie dziwne, że cała nasza trójka okazała się mieć taki sam gust. Jednak dziwniejsze było to, że w ogóle tam stałam. Dlaczego tam się znalazłam? Ukłucie w moich splątanych kiszkach podpowiadało mi, że to był zły pomysł. Powinnam była wyjść. Tylko że nie mogłam. Coś mnie tam trzymało, jakaś ogromna siła. Jakby moje buty były wykonane z metalu i przyciągała je magnetyczna podłoga. Wiedziałam jednak, że to kwestia mojej psychiki, bo fizycznie byłabym w stanie stamtąd wyjść, gdybym tylko zechciała. Lecz zostałam, na przekór zdrowemu rozsądkowi.

Ściągnęłam łopatki w nadziei, że to doda mi pewności siebie, i usiadłam. Utonęłam w tapczanie głębiej, niż sądziłam, kolana sterczały mi wyżej niż uda. Wyglądałam komicznie.

– Wybacz – powiedziała Stacy. – Sprężyny się popsuły. Przysuń się bliżej oparcia, to podskoczysz z powrotem.

Niezręcznie wyczołgałam się z wklęsłości. Byłam ostrożna, badałam, czy mam pod pupą stabilny grunt. Całe szczęście, że pozostałe sprężyny były nienaruszone. W przeciwieństwie do mojej równowagi.

Stacy usiadła w fotelu obok mnie. Duży, szary kot ocierał się o jej nogę, prychając na mnie. Znów się rozejrzałam, ale pies zniknął bez śladu. Pewnie Stacy zamknęła go w innym pokoju. Dziwne, że trzymała dwa zwierzaki w takim małym mieszkanku. Nie sądziłam, że jest taką miłośniczką zwierząt. Nie przypuszczałam też, że nosi dżinsy i T-shirty. Powiedziałam sobie, że to pewnie przez to byłam taka zbita z tropu i niespokojna. To wszystko.

– Może się czegoś napijesz? Wody? Mrożonej herbaty?

– Nie, dziękuję. – Skrzyżowałam nogi. – Tak się składa, że nie mam zbyt wiele czasu, bo jestem umówiona. Miałabyś coś przeciwko temu, gdybyśmy przeszły do rzeczy?

Skłamałam. Tak naprawdę nie miałam nic do załatwienia. Nawet nie czekał na mnie kierowca. Przyjechałam metrem, zamiast prosić Jordana o podwiezienie. W końcu mój szofer zawsze ze wszystkiego zdaje relacje Hudsonowi, a ja nie chciałam, żeby dowiedział się o mojej wizycie u Stacy.

– Tak, oczywiście.

Wstała i podeszła do telewizora. Zauważyłam, że był do niego podłączony komputer, a kiedy Stacy go uruchomiła, na wielkim, płaskim ekranie wyświetlił się ogromny pulpit. Ponieważ kot nie miał się już o kogo ocierać, postanowił wykorzystać moją nogę. Świetnie. Teraz miałam pełno szarych kocich kłaków na moich czarnych spodniach. Jak to wytłumaczę Hudsonowi? Miałam nadzieję, że zdążę się przebrać, zanim cokolwiek zauważy.

Stacy mówiła do mnie, przeglądając pliki na komputerze.

– Szczerze, nie byłam pewna, czy przyjdziesz. Wcześniej wydawałaś się niezbyt zainteresowana. Zaskoczył mnie twój SMS.

– Taa, ja też nie byłam pewna, czy przyjdę. Lecz ciekawość wzięła górę.

Nie wiem dlaczego, ale nie mogłam przestać myśleć o tym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Kurde, co ja wyprawiam? Czy jest już za późno, żeby zmienić zdanie? Nie było za późno, dopóki Stacy nie odpaliła filmiku. Ale przecież mogłam jeszcze zmienić zdanie, prawda? Od początku nie mogłam przestać rozmyślać o sekretach o Hudsonie, które skrywała przede mną Stacy. Może powinnam była zapytać go o nie, zamiast składać wizytę Stacy?

– Przygotowałam sprzęt na wypadek, gdybyś się zjawiła. Wystarczy, że załaduję wideo. Poczekaj chwileczkę, już prawie je mam.

Wydawało się, że szukanie pliku w komputerze zajmuje Stacy całą wieczność. Każda sekunda była dla mnie męczarnią. Myśli o rozmaitych sposobach, w jakie mógł mnie zdradzić Hudson, dźgały mnie z tyłu głowy. Próbowałam odepchnąć te obrazy, ale one się mnie uczepiły, szczypały i błagały o moją uwagę. Obgryzłam niemal wszystkie paznokcie.W końcu zadałam pytanie, które mogło ulżyć mojemu cierpieniu i rozładować napięcie.

– Może po prostu ty mi opowiesz, co to takiego?

– Och, nie mogę tego zrobić. – Dziewczyna posłała w moją stronę kolejny ciepły uśmiech. – Nie uwierzysz, dopóki nie zobaczysz. Ale zaufaj mi. To zmieni wszystko, co wiesz na temat Hudsona. To kłamca.

Nigdy się tyle nie uśmiechała. Wydawało się, że moja sytuacja sprawia jej przyjemność. Jakby czerpała radość z tego, że rozpada się mój związek z Hudsonem.

– Nie jest kłamcą, ufam mu.

W końcu to ja go oszukiwałam. Hudson nie robił nic więcej poza wystawianiem się na próbę.

– Sama zobaczysz.

Pewność w jej głosie przyprawiła mnie o gęsią skórkę. Niemożliwe, żeby miała rację. Znałam Hudsona. Nie miał przede mną tajemnic.

– Ach! Znalazłam! – oznajmiła śpiewnie. – Jesteś pewna, że nie chcesz się czegoś napić, zanim to włączę? Wody? Zimnej herbaty?

Zazgrzytałam zębami, skurcze w moim żołądku wzmagały się wraz z każdą upływającą sekundą.

– Powiedziałam już: nie, dziękuję.

– To może popcorn? – Zaśmiała się. – Zawsze lubię chrupać popcorn, gdy oglądam telewizję. Popcorn i M&M’s-y.

– Posłuchaj, Stacy. To nie jest dla mnie żadna rozrywka. Powiedziałaś, że masz coś, co zmieni mój sposób myślenia o Hudsonie. Myślisz, że nie mogę się tego doczekać?

To jakiś absurd. Co ja wyprawiam za plecami Hudsona? Powinnam była z nim porozmawiać, zapytać o ten durny filmik, zamiast wymykać się z domu, żeby go obejrzeć. Nawet nie wiedziałam, czy mogę zaufać tej kobiecie. Może to wszystko była ściema? Wstałam, żeby wyjść.

– Nie powinnam tu być. Muszę spadać – skwitowałam i ruszyłam w stronę drzwi.

– Nie! Zaczekaj! Już odpaliłam.

I znów zwyciężyła ciekawość. Odwróciłam się do telewizora. Ekran był czarny, ale w tle było słychać stłumiony głos. Stopniowo stawał się coraz bardziej wyraźny i rozpoznawalny. Należał do Hudsona.

„Pragnę cię, skarbie. Cokolwiek miałoby się stać. Cokolwiek musiałbym zrobić. Cokolwiek musiałbym powiedzieć. Muszę cię mieć”.

Obraz wciąż był czarny, lecz rozszyfrowałam wszystkie słowa. Poznałam je. Powiedział je do mnie – wcześniej. W klubie.

– Czy to jakiś chory żart?

– Cierpliwości. – Stacy zachichotała.

Ekran zaczął się powoli rozjaśniać, a obraz wyostrzać. Moim oczom ukazał się Hudson leżący zupełnie nago na łóżku. Patrzył w kamerę. Byłam wściekła na Stacy, że widziała mojego chłopaka w negliżu, ale kolejne słowa Hudsona z powrotem przykuły moją uwagę do nagrania.

– Cokolwiek miałbym powiedzieć, skarbie. Muszę cię mieć.

Te słowa wydawały mi się znajome, lecz nie przypominałam sobie takiej sceny. Nie znałam tego łóżka ani pokoju. Nie było mnie w nim, gdy film był nagrywany. Potrząsnęłam głową – nie, nie, nie. To były moje słowa. Tylko do mnie Hudson zwracał się „skarbie”. Do kogo kierował słowa, które były zarezerwowane tylko dla mnie?

Kamera zaczęła się poruszać dookoła Hudsona, obraz się przybliżał. Wstrzymałam oddech, czekając, aż ujrzę postać, do której mówił, chociaż wcale nie potrzebowałam potwierdzenia. Tylko że kiedy kamera się zbliżała, obraz się rozmazywał. Zmętniał do tego stopnia, że nie było widać, co się dzieje na wideo ani kto jest na ekranie. To było jak patrzenie przez brudną szybę albo soczewki kontaktowe. Mrugałam w kółko w nadziei, że to pomoże wyostrzyć nagranie. Tak desperacko pragnęłam zobaczyć filmik, dowiedzieć się, kto brał w nim udział. Chociaż tak naprawdę tego nie chciałam, a byłam do tego zmuszona. Podeszłam do odbiornika i zdzieliłam go ręką w bok, wciąż próbując poprawić jakość obrazu.

– Pojaw się, do cholery! – krzyczałam w ekran. – Pokaż mi, co ukrywasz!

Jeszcze kilkakrotnie uderzyłam w telewizor, aż moje ręce poczerwieniały z wysiłku, a oddech stał się poszarpany. Musiałam to zobaczyć, musiałam wiedzieć. Instynkt podpowiadał mi prawdę, ale to wideo znało odpowiedź. To, czego potrzebowałam i co miałam ujrzeć, znajdowało się na ekranie. Za mgłą skrywało się to, czego najbardziej się obawiałam, moje największe lęki, moje najmroczniejsze wyobrażenia – coś, co mogło wszystko zburzyć.

Coś, co mogło na dobre rozdzielić mnie i Hudsona.

Rozdział 2

Zerwałam się w panice, pot skraplał mi się na brwiach, serce waliło jak oszalałe. Wiedziałam, że to tylko sen, ale wrażenie, które po sobie pozostawił, było żywe. Głupia ja, przecież to się nie działo naprawdę. Z tym że to nie wideo ze snu napawało mnie takim przerażeniem – tylko to, co mogło się znajdować na prawdziwym nagraniu Stacy. Powiedziała, że to jakiś dowód, że coś było między Hudsonem a Celią. Wcześniej wieczorem zepchnęłam na bok te myśli, lecz chyba niesłusznie, bo teraz przeciekały do mojej podświadomości. Zerknęłam na leżącego obok Hudsona. Zazwyczaj przytulaliśmy się nawet podczas snu. Brak jego ciepłego dotyku spotęgował poczucie dystansu, które wciąż nie dawało mi spokoju po koszmarze. Nie chcąc przeszkadzać mojemu ukochanemu, zignorowałam potrzebę wtulenia się w niego. Zamiast tego wygramoliłam się z łóżka, chwyciłam szlafrok i podreptałam do łazienki.

Ochlapując twarz zimną wodą, oddychałam głęboko i starałam się uspokoić. Nigdy nie miałam koszmarów. Nawet po śmierci rodziców moje sny pozostały słodkie i spokojne. Mój opanowany przez obsesję umysł wystarczająco harował w ciągu dnia, żeby wieczorami pogrążać się w rozterkach.

Tyle tylko, że teraz nie miałam żadnej obsesji, tak jak w przeszłości. Za to miałam problemy, które wciąż pozostawały nierozwiązane. Owszem, byłam szczęśliwa i zakochana. Lecz ostatni upłynął pod znakiem stresu związanego z wyjazdem Hudsona do Japonii i naszym związkiem zawieszonym w próżni. Miałam swoje sekrety i nie byłam pewna, czy Hudson kiedykolwiek całkowicie mi je wybaczy. A on oszukał mnie, doprowadzając za moimi plecami do usunięcia Davida ze stanowiska menedżera Sky Launch. I – co najgorsze – nie obronił mnie. Wybrał wiarę w kłamstwa swojej przyjaciółki od kołyski, która rozgrywała swoją grę, a ja byłam w niej tylko pionkiem.

Wiedziałam, że nasza miłość przezwycięży te błędy. On udowodnił, że też mu na tym zależy – gdy tego samego wieczoru podczas niespodziewanej wizyty w klubie zaskoczył mnie deklaracją poświęcenia się dla naszego związku. I mimo że wciąż nie wypowiedział tych trzech magicznych słów, na które tak czekałam, nie potrzebowałam ich. Czułam jego miłość w każdej tkance swojego istnienia. Czułam to, kiedy uprawialiśmy seks na parkiecie, pieścił mnie z czułością i uwagą, które mówiły same za siebie. Dowiedzieliśmy się, że to coś poważnego, że będziemy ze sobą na dobre i na złe. Teraz to wydawało się oczywiste i ta wiedza powinna nas uwolnić od lęków.

Z tym że jeszcze nie do końca rozwiązaliśmy kwestię wzajemnego zaufania, przez co czułam się podenerwowana. I jeszcze to nieszczęsne wideo, które Stacy rzekomo posiada. Co ono przedstawiało? Czy na pewno chciałam je zobaczyć? Czy to jakaś sztuczka? Czy może rzeczywiście było istotne?

Trapiło mnie to na tyle, że czułam się niepewna i niespokojna. I nawiedzało mnie nawet podczas snu. „To nic takiego”, powiedziałam sobie. To nie zagrozi naszemu związkowi. A jednak niepokój, który mnie ogarnął, przeczył rozsądkowi.

– Co się dzieje?

Pytanie Hudsona wyrwało mnie z zadumy, ale moje tętno i tak było podwyższone. Zerknęłam na niego przez ramię, stał w progu drzwi do łazienki. Wyglądał tak jak zawsze – seksownie i wyniośle. Na widok jego nagiego ciała odebrało mi mowę – zresztą było tak za każdym razem. Przygryzłam wargę i przeskanowałam go wzrokiem. Cóż, może jednak myśl o wskoczeniu na niego nie była aż tak odległa, jak sądziłam.

Stanął za moimi plecami, jego szare oczy spotkały się z moimi w lustrzanym odbiciu.

– Wszystko w porządku?

Przemknęło mi przez myśl, żeby skłamać, ale już z tym skończyłam. Dostałam drugą szansę na życie z tym mężczyzną i skoro oboje chcieliśmy, żeby nam się udało, musiałam dojść do wprawy w zwierzaniu się. Musiałam mu powiedzieć o nagraniu Stacy.

I oczywiście miałam zamiar to zrobić, lecz potrzebowałam paru minut, żeby się pozbierać.

– Po prostu miałam zły sen i teraz nie mogę na nowo zasnąć.

Zmartwiony zmarszczył brwi.

– Chcesz o tym pogadać?

Potrząsnęłam głową. Po chwili jednak zmieniłam zdanie.

– Tak, ale później.

– Hm.

Oplótł mnie ramionami wokół talii i pocałował w czoło.

– Co ty na to, żebym tymczasem przygotował ci gorącą kąpiel?

– Brzmi niebiańsko.

Puścił mnie i zabrał się do pracy. Oparłam się o kabinę prysznicową, a Hudson pochylił się nad wielką wanną i odkręcił kurki. Nie mogłam się powstrzymać przed podziwianiem jego naprężonego ciała, przed chęcią polizania jego skóry i wgryzieniem się w jego jędrną pupcię. Łypnął na mnie.

– Czyżby za tymi brązowymi oczami kłębiły się sprośne myśli?

Moje usta ułożyły się w grymas, który – miałam taką nadzieję – sprowokuje go.

– Przyłączysz się?

– Do sprośnych myśli czy kąpieli?

Pacnęłam go w jego apetyczny tyłek.

– Kąpieli.

– Dołączę się do obydwu.

Była trzecia w nocy, środek tygodnia. Rano Hudson musiał iść do pracy. Poza tym był zmęczony po żmudnej, zagranicznej podróży. A jednak, jak zwykle, nie zawiódł. Zawsze był gotowy, zawsze na miejscu. Nawet kiedy odrzuciłam jego propozycję wspólnego wylotu do Japonii, zadbał, żeby ktoś miał na mnie oko – wysłał siostrę, żeby sprawdziła, czy wszystko u mnie w porządku, zobligował portiera do przekazywania mi wiadomości. Czy kiedykolwiek jego opiekuńczość przestanie mnie zaskakiwać? Nigdy.

Zdjęłam szlafrok i odwiesiłam go na haczyk, napawając się pożądliwym spojrzeniem Hudsona, gdy stałam tuż przed nim zupełnie naga. Zanurzyłam koniuszek stopy, żeby sprawdzić temperaturę wody. Była idealna – prawie za gorąca, dokładnie taka, jaką lubiłam najbardziej. Weszłam do wanny i oparłam się tak, żeby zmieścił się jeszcze Hudson. Dotarło do mnie, że nigdy przedtem nie kąpaliśmy się razem. Miałam wrażenie, że przeszliśmy już wszystko, podczas gdy tyle jeszcze mieliśmy przed sobą. To była jednak pocieszająca myśl – ta świadomość, że dopiero raczkowaliśmy i wciąż mogliśmy liczyć na dużo więcej.

Gdy Hudson wślizgnął się do wody, oparłam się o jego tors, a on musnął mnie nosem w policzek.

– Miło.

– Temperatura jest doskonała.

Po wpływem ciepła wody moje mięśnie zaczynały się już rozluźniać, napięcie spowodowane moim złym snem również ulatywało.

– Chciałem cię przytulić – powiedział Hudson łagodnym tonem, jakby trudno mu było przyznać, co naprawdę miał na myśli. – Tęskniłem za tym.

Boże, ja też za tym tęskniłam. To właśnie jedna z przyczyn, dlaczego czułam się tak nieswojo – ciągle dochodziłam do siebie po naszej rozłące. Mój umysł wciąż przetwarzał, co mogłam stracić – wszystko.

Niemal straciłam wszystko.

To na pewno dlatego tak bardzo zamartwiałam się tym rzekomym dowodem Stacy. Pytania pozostałe bez odpowiedzi wcale nie pomagały uśmierzyć mojego lęku. Nadal nie wyjaśniliśmy sobie wielu rzeczy. Zatopiliśmy się w ciszy na długie, wygodne minuty. Kiedy woda zaczęła stygnąć, Hudson sięgnął po butelkę stojącą na wbudowanej półce za marmurową wanną. Nabrał na dłoń odrobinę mojego wiśniowego płynu do kąpieli – to był mój nowy ulubiony zapach – i przeciągłymi, relaksującymi ruchami zaczął wcierać go w moje ciało. Gdy skończył z ramionami, popchnął mnie lekko do przodu, żeby móc się zająć plecami. Potem przyciągnął mnie mocno do siebie i zgiął mi nogi, aby uzyskać dostęp do wszystkich zakamarków mojego ciała.

Jego palce rozpostarły się na moim brzuchu i zawędrowały pod biust. Właśnie piersiom poświęcił sporo cudownego czasu, pieszcząc je z odpowiednią siłą, aż stanęły mi sutki. Kąsając moje ucho, jedną ręką zaczął dotykać niższych partii mojego ciała. Twardniejący penis, którego czułam na plecach, podpowiadał mi wyraźnie, co Hudson zamierza.

Najpierw jednak musieliśmy sobie coś powiedzieć. Nie wierzyłam, że cokolwiek mogłoby się okazać na tyle niepokojące, żeby zburzyć naszą wspólną przyszłość, lecz niektóre sprawy trzeba było obgadać.

Odwróciłam się, żeby usiąść okrakiem na Hudsonie, mój gwałtowny ruch wzburzył wodę, która bryznęła za moimi plecami. Splotłam jego dłonie ze swoimi, żeby coś z nimi zrobić, i powiedziałam:

– Musimy przepracować pewne kwestie.

– To prawda.

Pochyliłam głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

– Kto będzie zarządzał twoim klubem?

– Ty – odparł z psotnym uśmieszkiem.

Uśmiechnęłam się, ale się nie zgodziłam. Nie wyraziłam też sprzeciwu. Rzeczywiście Hudson oznajmił wcześniej, że chciałby, abym to właśnie ja objęła stanowisko szefowej Sky Launch, lecz byłam przekonana, że to była tylko wymówka, żeby pozbyć się Davida Lindta. Hudson zrealizował część swojego planu – za nieco ponad tydzień David miał przejąć stery w jednym z lokali w Atlanta City. Wkurzyłam się, ale gdy tylko ochłonęłam i popatrzyłam na ten pomysł trzeźwym okiem, uznałam, że to było właściwe zagranie ze strony Hudsona. Faktycznie spędzanie każdego dnia pracy z moim eks nie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Co nie oznaczało, że byłam gotowa, aby samodzielnie zarządzać klubem. Niechętnie również oddałabym tę funkcję komuś innemu.

Jednak decyzja musiała zostać przełożona, ponieważ penis Hudsona już zbliżał się do mojej muszelki, a to właśnie on był w stanie skłonić mnie do uległości i zgodzenia się na wszystko. Mając wciąż splecione palce z moimi, zaczął uwodzić mnie ustami, pochylał się, by zająć je moim biustem. Westchnęłam z rozkoszy, moje ciało poddawało mu się, lecz umysł wciąż analizował.

– A co stanie się z Celią?

– Serio? Chcesz teraz rozmawiać o Celii? – zapytał, odrywając usta od moich piersi.

– Nigdy nie mam ochoty o niej rozmawiać, ale muszę wiedzieć, czy nie jest dla mnie zagrożeniem – odparłam i przełknęłam gulę, która nieoczekiwanie stanęła mi w gardle. – Dla nas.

Nie zdawałam sobie sprawy, że wciąż obawiałam się jej wpływu na nasz związek.

– Hej! – Hudson objął dłońmi moje policzki. – Ona nie stanowi żadnego zagrożenia. Nie ma ani wiarygodnego potwierdzenia swoich teorii, ani nawet nie wnosi oskarżeń. Nawet jeśli by to zrobiła, ja pozostanę z tobą. I dobrze o tym wiesz.

Niemrawo pokiwałam głową.

– Ale jak mamy w tej sytuacji iść naprzód?

– Zwyczajnie. Będziemy ją ignorować. Nie widzimy jej. Nie rozmawiamy z nią. Nie odpowiadamy na jej wiadomości.

– My?

Oczywiście, że nie chciałam jej oglądać – nienawidziłam suki. Ale co z Hudsonem?

– Tak, my. W moim życiu nie ma miejsca dla kogokolwiek, kto jest przeciwko nam.

Znowu poczułam napięcie.

– Wiesz, twoja matka także nie jest nam przychylna.

Testowałam własne szczęście. Sophia Pierce – potwór, jakim była zarówno dla mnie, jak i dla swojego syna – przypuszczalnie zawsze miała stanowić istotny element w życiu Hudsona. Nigdy bym go nie poprosiła, żeby się od niej odciął. Chociaż jej nie trawiłam, wiedziałam, że jako rodzina jest dla niego bardzo ważna.

– Wiem. – Hudson westchnął. – Na szczęście jeszcze nie próbowała nas sabotować. Gdyby to jednak zrobiła, dla mnie jest skończona. Tylko ty się liczysz.

– Dziękuję. – Pocałowałam go delikatnie. – Mam nadzieję, że mimo wszystko do tego nie dojdzie. Miło by było wierzyć, że kiedyś się z nią pojednam.

Minęło raptem kilka dni, od kiedy sama pogodziłam się z moim bratem Brianem. Dzięki temu uszło ze mnie napięcie, którego dotychczas nie byłam nawet świadoma. Podobny scenariusz był mało prawdopodobny w przypadku Hudsona i Sophii, ale – kurczę – co ja tam wiedziałam? Moje myśli powędrowały z powrotem w stronę Celii, bo wciąż nie znałam powodów, dla których zagrała ze mną tak nie fair.

– Lecz dlaczego ona to zrobiła, Hudsonie? Dlaczego była przeciwko nam?

– Nie nam, tylko mnie – powiedział i zacisnął zęby. – Jest na mnie wściekła.

– Nadal? Za to, co zrobiłeś tyle lat temu?

Serce mi się krajało na widok jego udręki. Hudson wcale nie był dumny ze swoich dokonań, więc jak można było oczekiwać, że będzie spokojnie parł naprzód, skoro one wciąż go prześladowały? Ogarnęła mnie złość.

– Nie dbam o to, że wyrządziłeś jej krzywdę, to zwykła suka. To było okropne, wstrętne i straszne, co sama zrobiła. Szczególnie że wciąż utrzymuje, że jest twoją przyjaciółką. Czy ona dalej cię kocha?

Hudson zniżył wzrok.

– Jeśli myśli, że mnie kocha, to na pewno nie zdobędzie moich względów, raniąc ciebie.

– Cóż, definitywnie zachowuje się jak zazdrosna kochanka.

– Bezpodstawnie. – Pogłaskał mnie po policzku. – Celii i mnie nigdy nic nie łączyło. Nic. Poza… – Ściszył głos. – Poza tym, że sprawiłem, by uwierzyła, że coś do niej czuję – Doskonale wie, że to nie było prawdziwe. – Czułam, że nadal go to męczy. – I to było wieki temu. Jeśli próbuje cię odzyskać, to zdaje się, że już jej się to udało, po tym jak przespała się z twoim ojcem i zmusiła cię do przyznania się, że to twoje dziecko, a nie Jacka. Dlaczego właściwie mi o tym nie powiedziałeś?

– Powinienem był to zrobić – oznajmił pełen żalu.

– Owszem, powinieneś był.

To rozjaśniłoby mi wiele w kwestii jego relacji z Celią i ojcem. I to była jedna z tych rzeczy, które stanowiły barierę między nami – chociaż to ja miałam przed nim więcej sekretów. I tego właśnie żałowałam.

Hudson wyjął swoje dłonie z moich i położył je na moich żebrach.

– Nie sądziłem, że to była tajemnica, którą muszę ci wyjawić.

– Okej, to brzmi fair.

Wzdrygnęłam się, kiedy pieścił palcami skórę w okolicy moich bioder. Stawał się coraz bardziej niespokojny, chciał więcej, chciał mnie. Czas rozmowy zbliżał się ku końcowi.Musiałam przejść do sedna.

– Ale pewne rzeczy między nami się zmieniły. Musimy się nauczyć dzielić problemami. Mogłeś mi przynajmniej powiedzieć, że masz powody, żeby jej nie ufać. Powody, dla których i ja miałabym jej nie zaufać.

– A ty mogłaś uszanować moją prośbę, kiedy mówiłem, że nie chcę, abyś się z nią widywała.

– To prawda. – Westchnęłam. – Obydwoje musimy się zmienić, Hudson. Wykładać kawę na ławę. Wiemy przecież, że jesteśmy ze sobą na dobre i na złe, zgadza się? Musimy w to wierzyć bardziej niż w cokolwiek innego. Nie możemy się bać ani naszych sekretów, ani przeszłości. Oboje. Szczerość, otwartość, przejrzystość.

– Nagość? – Uniósł brew.

Tak, już traciłam z nim kontakt.

– Jesteś zboczeńcem.

– Jestem – odparł i pochylił się do przodu, żeby zlizać kroplę wody z mojego sutka. – Jestem zboczeńcem, jeśli chodzi o ciebie.

Uśmiechnęłam się, co wcale nie było łatwe, bo jego język wędrujący po mojej piersi doprowadzał mnie do szaleństwa.

– Hudson, przestań! Ja mówię poważnie.

– Wiem – powiedział i cofnął się, opierając się o wannę. – I zgadzam się ze wszystkim, co powiedziałaś. Musimy być uczciwi.

– Świetnie – skwitowałam i zatrzymałam go gestem dłoni, zanim znów zaczął mnie kusić. – Poczekaj, jeszcze jedno.

– Okej, co takiego?

Stawał się niecierpliwy, lecz starał się tego nie okazywać. Prawie zrezygnowałam z kontynuowania naszej rozmowy, miałam zamiar przełożyć ją na później, jednak pamięć o moim nocnym koszmarze i złe przeczucie kotłujące się w mojej klatce piersiowej kazało mi brnąć w nią dalej.

– Co zaszło między tobą a Stacy?

– Stacy? – Hudson wyglądał na zmieszanego. – Stacy od Mirabelle?

– Tak.

– Nic nie zaszło. – Zdawał się oszołomiony moim pytaniem. – Co masz na myśli? Czy to, że umawiałem się z nią na randki? Zabrałem ją raz na przyjęcie charytatywne jakiś rok temu. Ale poza tym do niczego nie doszło. I nie przespałem się z nią – dodał, zanim zdążyłam zapytać.

To było pocieszające, ale nie dlatego zaprzątałam sobie głowę Stacy.

– Czy jest jakiś powód, dla którego chciałaby się na tobie zemścić? Albo żeby stracić do ciebie zaufanie?

Potrząsnął głową.

– Nic takiego nie kojarzę.

– Nie była jedną z twoich dawnych ofiar?

– Ofiar? – Hudson zmrużył oczy. – Czy tak nazywasz osoby, z którymi sobie pogrywałem?

Wzdrygnęłam się.

– Może to nie najlepsze określenie.

– Nie, to przypuszczalnie najbardziej odpowiednie określenie. Po prostu nie brzmi zbyt przyjemnie.

– Przepraszam.

Hudson spochmurniał.

– Nie przepraszaj mnie. To w końcu moja przeszłość. Muszę z tym żyć. A dlaczego w ogóle pytasz?

Wzięłam głęboki oddech. Jak ustaliliśmy, mieliśmy sobie o wszystkim mówić, więc o tym także.

– Gdy ostatnim razem byliśmy u Miry, Stacy powiedziała mi, że ma jakieś nagranie. Filmik, który miał być dowodem, że między tobą a Celią coś zaszło. Nie miała go przy sobie, więc dałam jej swój numer, żeby mogła się ze mną później skontaktować.

– Jak ostatnio byliśmy razem u Miry?

– Tak. Zaczepiła mnie, kiedy szukałeś dla mnie butów. Wiesz, o czym ona mogła mówić?

Przypatrywałam się uważnie jego mimice, starając się wychwycić coś, co może ukrywał.

– Nie mam pojęcia.

Albo był świetnym aktorem, albo rzeczywiście nie wiedział, o co chodzi. Nie widziałam go jeszcze tak zakłopotanego.

– Nie powiedziała ci, co było na tym nagraniu?

– Nie. Tylko tyle, że takie ma i że pokazałoby mi, dlaczego mam ci nie ufać. – Przygryzłam wargę. – I dzisiaj wieczorem wysłała mi SMS-a. Albo któregoś razu w tym tygodniu, kiedy nie miałam sprawnego telefonu, więc wiadomość dostałam dopiero dzisiaj.

Spodziewałam się, że zapyta, dlaczego od razu go o tym nie poinformowałam, ale tego nie zrobił.

– Co było w tym SMS-ie?

– Że filmu nie da się przesłać telefonem, ale że mogę się do niej odezwać, jeśli chcę go zobaczyć.

Hudson się zamyślił.

– A chcesz?

– Nie – odparłam, chociaż tak na serio trochę chciałam. – Tak. – Pomyślałam: a może jednak nie? – Nie wiem. A powinnam?

– Cóż – zaczął, masując mi ramiona. – Wiesz już, że nie warto wierzyć Celii. I że Stacy nie ma na mnie żadnego haka, o którym byś nie wiedziała. Znasz moje tajemnice i przeszłość lepiej niż ktokolwiek inny. Znasz mnie, Alayno.

– Znam.

– Ale skoro mi nie ufasz…

– Przecież ufam. Jeśli mówisz, że nie mam się czym martwić… – Hudson przewiercał mnie wzrokiem. – To nie mam.

Zamilkłam. Słowo się rzekło, nie mogłam się już wycofać. Musiałam wyrzucić z głowy myśl o tym filmiku i iść dalej. To było wbrew wszystkim moim obsesyjnym skłonnościom. Czy byłam w stanie tego dokonać? Wierzyłam, że tak. Dla Hudsona. Uśmiechnęłam się.

– Więc nie muszę go oglądać.

Wypowiedzenie tego zdania przyszło mi łatwiej, niż się tego spodziewałam. I naprawdę miałam to na myśli. Nie potrzebowałam dowodów od innych ludzi, żeby się wiedzieć, kim był Hudson i co dla mnie znaczył. Od razu poczułam się lepiej, gdy zrzuciłam ten balast. Nagranie przestało mi już ciążyć, pozostało jednak majaczące podenerwowanie, które zapewne potrzebowało odrobiny czasu, żeby całkowicie zniknąć.

Hudson zbliżył się do mnie i pocałował mnie w brodę.

– Dziękuję.

– Za co konkretnie?

– Za otwartość wobec mnie – odparł i przechylił głowę. – Nie musiałaś mi o tym mówić, a jednak to zrobiłaś.

– Dlatego że mówiłam poważnie o szczerości i otwartości.

– Widzę. Ja też. Jedyną metodą na to, żeby wreszcie ruszyć z miejsca, jest powzięcie postanowienia, że jesteśmy sobie oddani bez reszty – powiedział i podniósł wzrok, żeby spojrzeć mi w oczy. – Jesteśmy?

To niby tylko jedno słowo, ale waga pytania była ogromna – większa nawet niż wtedy, gdy zapytał mnie, czy zostanę jego dziewczyną albo czy się do niego wprowadzę. A mimo to odparłam z pewnością i bez trudu.

– Ja tak.

– Ja też.

Przytknął swoje usta do moich, ssał lekko moją dolną wargę. Po chwili nasze języki połączyły się w erotycznym tańcu gry wstępnej. Oplotłam rękami szyję Hudsona i przysunęłam się bliżej. Jego członek twardniał, a moja cipka zacisnęła się, pragnąc i potrzebując go bardziej i bardziej.

Nie odrywając się od moich ust, Hudson przesunął rękę w stronę mojego biustu. Był ekspertem w obchodzeniu się z moim ciałem i zaspokajaniu jego potrzeb, jego dotyk nie był nigdy zbyt delikatny, a jednocześnie wystarczająco silny. Jęknęłam, gdy pieścił moją pierś i doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Byłam tak skupiona na tym, co robi, że nawet nie zauważyłam, jak jego druga dłoń wędrowała coraz niżej, aż jego kciuk spoczął na mojej łechtaczce. Zatrzęsłam się pod idealnie wymierzonym naciskiem, jaki na nią wywierał, zacisnęłam kolana wokół jego bioder. Już wtedy czułam rosnące podniecenie kumulujące się w moim podbrzuszu, które lada chwila mogło wybuchnąć. Tak wcześnie, za wcześnie…

Zbliżałam się do szczytu, jednak chciałam opóźnić orgazm do czasu,aż się połączymy, dlatego odepchnęłam jego rękę pieszczącą mój unerwiony pączek. Hudson zmrużył nieco oczy, gdy zacisnęłam dłoń wokół jego naprężonego członka. Przesunęłam nią jeszcze raz w górę i w dół, po czym przeniosłam ciężar mojego ciała na kolana. Ułożyłam się ponad Hudsonem i ześlizgnęłam wzdłuż jego erekcji, jęcząc, gdy zaczęła mnie wypełniać. Siedziałam tak chwilę bez ruchu, pozwalając mojemu ciału dopasować się do jego rozmiaru, moje wewnętrzne ścianki rozszerzały się, robiąc dla niego miejsce. Cholera, co to było za uczucie. Właśnie wtedy, tak nieruchomo – wydawał się skrojony dla mnie na miarę, zupełnie jakby jego penis został stworzony dla mojej cipki. I wyłącznie dla mojej. Same myśli o cielesnych uciechach sprawiły, że dostałam ciarek, a boskie doznanie zespolenia z Hudsonem wzmagało się coraz bardziej. On z kolei stawał się coraz bardziej niecierpliwy. Zaczęłam go ujeżdżać. Początkowo powolutku, potem coraz szybciej. Oparta rękami o ramiona Hudsona odpychałam się z siłą, której pożądał – siłą, której i ja pożądałam. Nie trzeba było długo czekać, aż zaciśnie swoje dłonie na moich pośladkach, żeby spotęgować moje ruchy. Po chwili jednak zatrzymał mnie, a sam wykonywał biodrami koliste pchnięcia prosto i w górę, wbijając się we mnie niespiesznie.

– Czy zawsze musisz przejmować inicjatywę? – zapytałam, ledwo łapiąc oddech.

Nie to, żebym miała coś przeciwko. Podobała mi się jego dominacja. Hudson uniósł kącik ust.

– Jeśli chcesz, żebyśmy doszli oboje, to tak.

Zaśmiałam się, przez co Hudson drgnął we mnie, a ja znów znalazłam się na krawędzi. Kiedy już byłam w stanie mówić, zapytałam:

– A komu by się nie udało, gdybym to jednak ja dalej miała kontrolę?

– Tobie.

Zacisnął palce na moich biodrach i – jakby chciał udowodnić swoją rację – wszedł jeszcze głębiej we mnie, ocierając się o czuły punkt. O ten punkt, który tylko Hudson potrafił odnaleźć i który odnajdował za każdym razem.

Orgazm przyszedł nagle, zupełnie mnie zaskoczył. Łapałam powietrze, wpijając paznokcie w skórę Hudsona, dając się ponieść fali rozkoszy, która zalewała mój każdy nerw, odbierała mi stabilność w kończynach i sprawiała, że widziałam jak przez mgłę.

Mimo że zgięłam się na nim wpół, Hudson wcale nie zwalniał tempa – posuwistymi ruchami zmierzał w stronę własnego szczytu, dążył do osiągnięcia tego niedefiniowalnego celu. I nagle przekroczył linię mety, przyciskając się mocno do mojej łechtaczki, gdy się we mnie wylewał, powodując tym samym kolejny wstrząs mojego i tak odrętwiałego już ciała.

Podczas gdy się uspokajał, całował moją szyję, następnie wzdłuż linii żuchwy, kończąc na ustach, przy których słodko zwlekał. Adorował mnie, dopóki nasze serca nie zaczęły bić w miarowym tempie.

Wtedy odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, marszcząc brwi.

– Alayno – zaczął i ujął w dłonie moją twarz. – Co się dzieje, skarbie?

Trochę mi zajęło, zanim zrozumiałam jego pytanie i zorientowałam się, że łzy płyną mi po policzkach. Po chwili stały się czymś więcej niż tylko łzami – zaniosłam się szlochem, jakby pękła we mnie jakaś tama. Zawstydzona i niezdolna do tego, żeby wytłumaczyć mój nagły wybuch, zerwałam się i wypełzłam z wanny.

– Alayno, porozmawiaj ze mną.

Stał za mną, owijając mnie ręcznikiem, podczas gdy z niego kapało na podłogę. Potrząsnęłam głową i pobiegłam do sypialni. Hudson poszedł za mną. Dogonił mnie, złapał za ramiona i odwrócił twarzą w swoją stronę.

– Mów do mnie. Co się dzieje?

Przeżywałam udrękę. To nie był nowy ból, towarzyszył mi już przez większą część tygodnia. Po prostu nie dałam im ujścia – ani przed Hudsonem, ani przed sobą.

– Ty. Mnie. Naprawdę. Skrzywdziłeś – wychlipałam.

Słowa były poszarpane i z trudem udało mi się je z siebie wydusić pomiędzy szlochami.

– Teraz?

– Nie. – Przełknęłam ślinę, próbując uspokoić się na tyle, żeby normalnie mówić. – Skrzywdziłeś mnie. Wtedy z Celią. Gdy jej uwierzyłeś. A nie mnie.

Ten ból był wciąż żywy. Mimo że Hudson starał mi się to wynagrodzić i byliśmy razem, poczucie bycia zdradzoną wciąż wbijało się we mnie pazurami. Próbowałam o wszystkim zapomnieć i iść do przodu, zanim powstanie blizna, jednak rana niespodziewanie otworzyła się na nowo.

– Och, Alayno! – powiedział i przycisnął mnie mocno do siebie. – Powiedz mi. Powiedz mi o wszystkim, co cię trapi.

– To boli. To tak bardzo boli. – Wzięłam oddech. – Nawet mimo tego, że tutaj jesteś. Teraz. Że jesteśmy razem. Powstała jakaś dziura. – Moje zdania były krótkie, łamał mi się głos. – Bardzo głęboka dziura.

Jego ciało napięło się wokół mojego. Mogłam poczuć, w jakim stopniu dzielił ze mną żal.

– Przykro mi. Tak mi przykro. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, gdybym mógł zmienić swoją reakcję… Na pewno wybrałbym inaczej.

– Wiem. Naprawdę to wiem. Ale przedtem nie wybrałeś inaczej. A nie możesz cofnąć się w czasie.

Mój głos stawał się silniejszy w miarę, jak mój wewnętrzny ból wypływał na powierzchnię. Jakbym wymiotowała. Kiedy już zaczęłam, nie było drogi odwrotu. Odsunęłam się nieco od Hudsona – wciąż byłam w jego ramionach, ale już niezanurzona w niego.

– Już nigdy tego nie cofniesz.

– To prawda. Nie mogę – przyznał i odgarnął mi z ramion moje mokre włosy.

– A to zmienia postać rzeczy. Zmienia mnie.

Na moment znieruchomiał, jego twarz wykrzywiła się w zgryzocie.

– W jaki sposób?

– Przez to jestem bezbronna. Odsłonięta na ciosy.

Nagle uświadomiłam sobie, że Hudson nie ma na sobie zupełnie nic. Czyli pasowało. Bo chociaż sama byłam owinięta ręcznikiem, nigdy nie czułam się przed nim bardziej naga niż wtedy.

– I teraz wiesz. Możesz mnie zranić. – Dławiłam się napływającymi bezustannie łzami. – Możesz mnie bardzo skrzywdzić.

– Alayno! – Hudson znów mocno mnie objął, jego głos był przepełniony emocjami. – Mój skarbie. Już nigdy więcej nie chcę ci wyrządzić krzywdy. Czy będziesz w stanie mi... wybaczyć?

Kiwnęłam głową niezdolna do wydania z siebie żadnego dźwięku. Tak, byłam w stanie mu wybaczyć. Właściwie już wcześniej to zrobiłam. To jednak nie zmieniło faktu, jak bardzo dalej cierpiałam. I tego, jak wiele jeszcze czasu musiało upłynąć, aby moje rany się zagoiły.

Płakałam, a Hudson kołysał mnie w swoich ramionach, co chwila całując mnie w czoło i przepraszając. Po jakimś czasie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Ułożył się obok mnie i mocno przytulił.

Gdy w końcu przestałam szlochać, oparłam się o zagłówek łóżka z czkawką.

– Ojej, nie wiem, skąd to się wzięło.

Hudson usiadł obok mnie i otarł mi łzy.

– Musiałaś to z siebie wyrzucić. Rozumiem.

– Serio?

– Tak – odparł i niepewnie objął mnie ramieniem. – Nie przeszkadza ci, że tu jestem?

– Absolutnie nie! Proszę, nie odchodź! – Uczepiłam się go z obawy, że sobie pójdzie.

– Tak długo, jak tego chcesz, będę przy tobie.

– To dobrze.

Uspokoiłam się i pozwoliłam, aby moje tętno wróciło do normy.

– A to wszystko? – Wykonałam kolisty ruch ręką. – To było po prostu…

– Uzdrawiające?

– Tak. Jak oczyszczenie. Ostatni krok przed czymś nowym. Mam wrażenie, że coś tym samym domknęłam.

Czułam się oczyszczona – wewnętrznie i z zewnątrz. Uśmiechając się, wodziłam palcem po ustach Hudsona.

– Podziwiam twój optymizm, ale dawny ból ma to do siebie, że zawsze znajdzie sposób, aby od czasu do czasu o sobie przypomnieć, nawet gdy w życiu wszystko pięknie się układa. – Hudson złapał mój palec. – Jestem pewny, że jeszcze nie raz będziemy się tak czuć.

Wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam znieść myśli, że go zraniłam. Przez samą tę świadomość cierpiałam jeszcze bardziej niż przez zdradę Hudsona.

– Nie zaprzątaj tym sobie głowy – powiedział Hudson łagodnie. – Mamy przed sobą dużo czasu, żeby nadrobić dawne bolesne błędy.

W tamtej chwili byłam gotowa, aby poświęcić całe swoje życie na zrehabilitowanie się. Czy naprawdę myślałam o nas w takich kategoriach? Na zawsze? Cóż, na pewno na długo.

Na samą myśl o takiej możliwości moje usta ułożyły się w pogodny grymas.

– To dla nas chyba nowy początek, prawda?

Hudson pochylił się nade mną i musnął mnie nosem w nos.

– Nie. To coś więcej niż początek. To kolejny etap.

– Podoba mi się.

Pocałował mnie – słodko i namiętnie – jakby składał obietnicę. Jakby na świecie nie było do roboty nic innego poza obdarzaniem mnie miłością.

Rozdział 3

Następnego ranka Hudson zadzwonił do biura z informacją, że postanowił pracować w domu. Ja z kolei już wcześniej zapowiedziałam swoją nieobecność w klubie, więc również nie miałam po co wychodzić. Siedzieliśmy w bibliotece, każde pracowało nad własnym projektem, nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Ale to było w porządku. Wyczerpany po podróży i niewyspany, Hudson był w złym humorze. Ja jednak cieszyłam się jego obecnością nawet mimo jego zrzędliwego nastroju. Koiło mnie samo bycie z nim.

Wyszłam na chwilę z domu, ale tylko po to, żeby wydepilować nogi w salonie, a wieczorem zjawić się na zajęciach terapii grupowej. Po moim powrocie Hudson zalegał już w łóżku. Pozwoliłam mu spać.

Zanim do niego dołączyłam, pobiegałam chwilę na bieżni i wysłałam wiadomość do Stacy. Brzmiała ona mniej więcej: „Dzięki, ale nie”. Pewnie wcale nie musiałam jej odpowiadać, ale to oznaczało zamknięcie sprawy. Po wszystkim bezszelestnie wślizgnęłam się do łóżka i przespałam spokojnie całą noc.

Kolejny dzień – czwarty lipca, Święto Niepodległości. Hudson zaskoczył mnie, zabierając mnie na brunch do Loeb Boathouse w Central Parku. Potem spacerowaliśmy wzdłuż alejek, trzymając się za ręce i ciesząc swoim towarzystwem. Byliśmy dobraną parą – z Hudsonem czułam się naprawdę dobrze. Swobodnie. Między nami wytworzyła się wyczuwalna ostrożność, obchodziliśmy się ze sobą delikatnie. Zmęczenie Hudsona wcale nam nie pomagało.

Później, kiedy przygotowywaliśmy się do wieczornego pokazu fajerwerków, a ja stroiłam się akurat przed lustrem, Hudson zaszedł mnie od tyłu. Objął mnie wpół i obcałował całą szyję.

– Skradaliśmy się wokół siebie na palcach i unikaliśmy cały dzień – powiedział mi do ucha. – Ostrzegam cię już teraz, że z tym kończę. Czas zacząć cię traktować jak należy: jak moją.

Zatkało mnie.

– I owszem, to znaczy, że zostaniesz później wydupczona. Solidnie.

Tak oto nasza niepewność ustąpiła miejsca pożądaniu. A ja poczułam, że muszę zmienić bieliznę.

Pomijając drobne pieszczoty podczas podróży na Firework Cruise, Hudson trzymał ręce przy sobie. Odnosiłam wrażenie, że ta powściągliwość była celowa, że budował w ten sposób napięcie i wzmagał oczekiwanie. Ach, Boże – działało.

Powietrze między nami aż iskrzyło, jego seksualna obietnica wciąż pozostawała w moich myślach, byłam jak beczka z prochem czekająca na zapłon. On z kolei wydawał się zupełnie nieporuszony, jakby wbrew temu, co mówił raptem godzinę wcześniej.

Gdy dotarliśmy na molo, słońce dopiero zaczynało zachodzić, choć był już późny wieczór. Hudson nie czekał, aż Jordan otworzy mi drzwi. Wyszedł z maybacha i sięgnął po moją dłoń, żeby pociągnąć mnie za sobą. Wyglądał porażająco w jasnobrązowych spodniach i ciemnej marynarce. Tym razem nie zawiązał krawata i pozostawił koszulę lekko rozpiętą, eksponując tors. Wiatr znad rzeki tarmosił mu włosy, pozostawiając je w seksownym nieładzie. Widok tego faceta przyprawiał mnie o gęsią skórkę.

Ta słodka chwila trwała jednak krótko. Moje senne marzenia na jawie przerwały dźwięki klikających aparatów i ludzie wołający Hudsona. Ponieważ byłam z nim do tej pory tylko na jednej imprezie, nie przywykłam do obecności mediów. On – wręcz przeciwnie.

I tak jak uczynił na modowym przyjęciu charytatywnym swojej matki, tak i teraz zrobił przedstawienie, przyciągając mnie do swojego boku i pozując przed obiektywami. Taktownie zignorował wiele pytań, odpowiedział na wybrane, kwitując krótkim „tak” lub „nie”.

– Czy to prawda, że odkupił pan swoją dawną firmę, Plexis?

– Tak.

– Czy planuje pan rozbić spółkę?

– Nie.

– Czy to pańska aktualna dziewczyna? Alayna Withers, zgadza się?

– Tak.

– A co z Celią Werner?

Odpowiedź na to pytanie Hudson sobie darował. To, że w ogóle je usłyszał, zdradzało jedynie drżenie jego oka. Ten człowiek stoicyzm opanował do perfekcji. W przeciwieństwie do mnie. Samo brzmienie imienia Celii sprawiło, że przeszył mnie zimny dreszcz. A więc nie tylko jego matka twierdziła, że powinni być parą. Nawet dziennikarze uważali ich za kogoś więcej niż tylko przyjaciół. Hudson, nie dbając o to, co inni o nim myślą, nigdy nie zawracał sobie głowy, żeby wyprowadzić ich z błędu. Wtedy zdałam sobie sprawę, że media nigdy nie pozwolą na usunięcie jej z naszego życia. Zawsze będą o nią pytać, zawsze będzie łączona z Hudsonem w tabloidach. Musiałam się do tego przyzwyczaić, skoro planowałam zostać z nim na dłużej. A właśnie to planowałam.

Lecz to, że miałam nauczyć się z tym żyć, wcale nie oznaczało, że nie mogłam się na nim odgryźć. Zmuszając się do uśmiechu, zrobiłam coś, co zaskoczyło nawet mnie samą – przemówiłam do gapiów.

– Nie sądzi pan, że to niegrzeczne pytać o coś takiego, podczas gdy stoję obok? – powiedziałam, po czym na chwilę zamilkłam. Nie dałam dziennikarzowi szansy na ripostę i kontynuowałam: – Teraz jest ze mną. Przywoływanie przy mnie postaci innej kobiety jest zwyczajnie niesmaczne. Jeśli prowokacja jest dla pana jedyną metodą, żeby napisać rzetelny artykuł, to mi trochę pana szkoda. Niech pan nie zaprzecza. A teraz proszę wybaczyć, ale idziemy na przyjęcie.

Hudson otworzył szeroko oczy.

– Słyszał pan.

Wziął mnie za rękę i ruszył w stronę doku, gdzie czekała na nas zacumowana „Magnolia” – jacht mierzący prawie osiemdziesiąt metrów. Ścisnęłam dłoń Hudsona.

– Chyba nie było tak źle…

Potrzebowałam jego zapewnienia. Musiałam się upewnić, czy go nie wkurzyłam.

– W głównej mierze było fatalnie – syknął.

Nagle poczułam wyrzuty sumienia z powodu swojego wybuchu.

– Nie powinnam była się odzywać. Przepraszam.

– Dlaczego? Tylko z twojego powodu nie była tak do końca fatalnie.

– Skoro tak. – Uśmiechnęłam się szerzej. – Może powinnam częściej rozmawiać z reporterami.

– Nie naciskaj.

Uśmiechnął się przelotnie i znów sposępniał. Po tak przyjemnym dniu, który spędziliśmy razem, miałam nadzieję, że jego drażliwość minęła. Nic z tego. W sumie było to zrozumiałe – użeranie się z dziennikarzami i udział w dużej imprezie nie należały do ulubionych form spędzania wolnego czasu przez Hudsona. Ja z kolei nie miałam nic przeciwko przyjęciom. Jednocześnie byłabym równie zadowolona, oglądając całe wydarzenie w telewizji i leżąc na kanapie. Albo po prostu leżąc – oglądanie równie dobrze można by olać.

– Dlaczego w ogóle tam idziemy, skoro nie znosisz takich spędów?

Hudson zatrzymał się w pół kroku.

– Dobre pytanie. Nie idźmy tam.

– Hudson… – Pociągnęłam go za rękaw.

Skoro już się tak odpicowałam, mogliśmy przecierpieć tę imprezę. Poza tym wyczułam, że wcale nie byłoby mu tak łatwo wymigać się od pokazu sztucznych ogni na jachcie.

Westchnął i pozwolił mi zawlec się w stronę statku.

– Jestem tu tylko dlatego, że Pierce Industries sponsoruje imprezę. Muszę tam iść. Gdybym odpuścił, to przedstawiłoby firmę w kiepskim świetle.

Zrobiłam przesadnie zmartwioną minę.

– Och, biedny Hudson Alexander Pierce. Urodzony do odpowiedzialności i obowiązków. Aha, i jeszcze pieniędzy i niekończących się możliwości.

Spojrzał na mnie i uniósł brew.

– Serio?

– Trochę tak. Jeśli na tej imprezie masz zamiar wzbudzać współczucie i ciągle się użalać, to chyba nie chcę brać w tym udziału.

Szczerze – byłam już zmęczona jego marudzeniem. Wolałam rozrywkowego Hudsona.

Kąciki jego ust rozluźniły się nieznacznie.

– Wcale nie zamierzałem biadolić. Zresztą to niemożliwe, żeby komukolwiek było mnie żal, kiedy stoisz przy moim boku – powiedział i przyciągnął mnie do siebie, żeby objąć mnie w pasie. – Tak, dlatego ludzie mi zazdroszczą. – Na te słowa się uśmiechnęłam. – A jeśli nie, to właśnie z tego powodu powinni.

Na końcu doku, przy mostku prowadzącym na pokład jachtu, stał człowiek ubrany w marynarski uniform.

– Dobry wieczór, panie Pierce! Jesteśmy gotowi zarzucić cumy, kiedy tylko pan zechce.

– A więc ruszajmy – powiedział Hudson.

Gestem kazał mi się wyprzedzić, ale zdołałam usłyszeć mężczyznę, który – jak wywnioskowałam – był kapitanem, szepczącego coś Hudsonowi za moimi plecami. Stojąc już na pokładzie, odwróciłam się i ujrzałam, jak nagle spochmurniał.

– Wolałbym uniknąć awantury – powiedział niskim głosem. – Ale każ załodze mieć oczy dookoła głowy.

– Tak jest, proszę pana.

Hudson przeszedł przez mostek. Gdy do mnie dołączył, położył mi rękę na krzyżu.

– Wszystko w porządku?

– Tak – skwitował oschle.

Cholera! Cały mój plan poprawienia humoru Hudsonowi wziął w łeb. Z doświadczenia wiedziałam, że drążenie tematu tylko pogorszy sprawę, lecz nie mogłam się powstrzymać.

– Hudson, szczerość i otwartość… Pamiętasz?

Przewiercał mnie wzrokiem przez ładnych parę sekund.

– To nic takiego. Po prostu zjawił się nieproszony gość. To wszystko.

Poczułam się głupio, że wypomniałam mu obietnicę. Nawet w świąteczny wieczór, podczas którego powinien się dobrze bawić, nie miał spokoju. Zawsze musiał się o coś troszczyć, kogoś pilnować. Nic dziwnego, że wszystkie te przyjęcia były dla niego jak wrzód na tyłku. Mimo że strasznie mnie korciło, żeby podpytać o więcej, postanowiłam skupić się na zapewnieniu mu możliwie najprzyjemniejszej nocy i odpuszczenie tematu nieproszonego gościa. Ostatnią rzeczą, jakiej w tamtym momencie potrzebował Hudson, byłam ja wiercąca mu dziurę w brzuchu.

Zamiast tego zaczęłam pracować nad jego nastrojem. Przysunęłam się blisko i szepnęłam mu do ucha:

– A tak przy okazji,wczoraj byłam na depilacji.

Ponieważ ostatnio po moim powrocie do domu już spał, nie miałam szansy zademonstrować mu efektów. Co pewnie wyszło na lepsze, bo miałam zakaz uprawiania seksu przynajmniej przez dobę po zabiegu.

– Depilacji? – zapytał Hudson głośno, marszcząc w zakłopotaniu brwi. Po chwili dopiero do niego dotarło. – Och!

Natychmiast rozpromieniał. Członek załogi, który pomagał kapitanowi zwinąć mostek, podniósł głowę, najwyraźniej odczytawszy moją sugestię. Hudson łypnął na niego i zagarnął mnie głębiej na pokład.

– Powiedz mi coś więcej – poprosił tym razem dyskretniej.

– No, wydepilowałam się. Tak, no, wiesz, całkiem. Na gładko.

Zazwyczaj zostawiałam sobie nieco więcej niż paseczek. To pierwszy raz, odkąd byłam z Hudsonem, kiedy zdecydowałam się wydepilować na zero. Hudson zmrużył oczy i poprawił spodnie.

– Czy próbujesz mi zafundować najbardziej niewygodną noc w życiu?

– Chciałam ci tylko dać coś na zachętę, Panie Gderliwe Gacie.

– Chyba masz na myśli „Pana Napięte Gacie”.

– A to jakiś problem? – Zaśmiałam się.

– Dla ciebie tak – powiedział i przycisnął mnie do siebie tak mocno, że poczułam na brzuchu jego erekcję. – Zapowiada się długi wieczór. Ponieważ będę musiał się sporo naczekać, zanim wreszcie znajdę się w tobie, to gdy już tam będę, zostanę długo. I nie spodziewaj się, że będę delikatny.

Okej, spoko.

– Nie zgłaszam zażaleń.

– Grzeczna dziewczynka.

Patrzył stęskniony na moje usta, ale mnie nie pocałował. W końcu powiedział:

– Spróbuję się rozchmurzyć. Chodźmy. Im szybciej się uporamy z życiem towarzyskim, tym szybciej będę mógł zanurzyć twarz między twoimi udami.

Hudson poprowadził mnie na górę na główny pokład. Nigdy przedtem nie byłam na jachcie, jednak byłam pewna, że ten był znacznie bardziej luksusowy niż większość. Rozejrzałam się i doliczyłam się czterech pięter pokładów – oprócz tego, od którego zaczęliśmy. Meble i wystrój były proste, ale utrzymane w dobrym guście. Właściwie to doskonałym guście. Przynajmniej to, co widziałam. Bo większość wyposażenia zasłaniały ciała. Wiele, wiele ciał. Było tam już przynajmniej ze czterdzieści osób w bardzo imprezowym nastroju. Nade mną o barierki przy burcie opierali się kolejni pasażerowie. A nawet nie weszliśmy jeszcze do środka.

Przedarłam się przez tłum za Hudsonem i znalazłam się w ogromnym holu. Był jeszcze bardziej przepełniony niż pokłady.

– Ile tutaj jest osób? – zapytałam.

Hudson skinął na kelnera, który od razu ruszył w naszą stronę.

– Zaproszonych zostało dwieście, a dodatkowo każdy mógł przyprowadzić osobę towarzyszącą. Gromadzimy tylu gości jedynie na coroczny pokaz fajerwerków Macy. Jack ma czternaście kabin, więc nigdy nawet nie podróżujemy z taką liczbą ludzi na pokładzie.

Hudson wziął z tacy dwa kieliszki z szampanem i wręczył mi jeden. Zanim upił łyk trunku, stuknął w szkło na znak toastu.

– Oprócz kilku ważnych osobistości my będziemy jedynymi gośćmi, którzy będą tu dziś spać.

– Mam nadzieję, że snu akurat nie zaznamy zbyt wiele.

Naga skóra pomiędzy moimi nogami wprost nie mogła się doczekać uwagi, którą jej obiecano.

– Zapłacisz mi za te prowokacje.

Właśnie wtedy statek ruszył – łagodnie z nurtem rzeki. Złapałam Hudsona mocno za ramię, żeby przyzwyczaić się do kołysania. Tymczasem pasażerowie wybuchli radością i zaczęli wznosić toasty. Zapanował całkowity chaos. Mój chłopak zdecydowanie nie przepadał za tego typu okolicznościami. Nic dziwnego, że się przejmował. Pokaźną klatką schodową dotarliśmy na wyższe piętro, po drodze co chwilę zatrzymując się, żeby Hudson mógł przywitać się z gośćmi. Przedstawił mnie wszystkim – czasem jako swoją dziewczynę, czasem jako kierowniczkę do spraw promocji w jednym z jego klubów. Myślę, że tytuł dobierał w zależności od tego, jak wiele korzyści mógłby przynieść mnie i mojej karierze. Zawsze miał na względzie moje dobro.

Kolejne pomieszczenie, w którym wylądowaliśmy, wyglądało jak gigantyczny salon. Wzdłuż ściany wił się bar, a przestrzeń wypełniało mnóstwo tapczanów i foteli. Jedną ze ścian zdobił wielki płaski telewizor, w którym migała transmisja sprzed pirotechnicznego show. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Ten pokój również był zatłoczony, lecz wśród gwaru udało mi się wychwycić własne imię.

Odwróciłam się w stronę wołającego głosu i dostrzegłam siostrę Hudsona siedzącą na kanapie w rogu. Gdy się do niej zbliżaliśmy, wstała, a ja pochyliłam się, żeby ją przytulić. Tę drobną kobietę zdążyłam pokochać niemal równie mocno jak jej brat. To zadziwiające, jak silnie była w stanie mnie objąć ze swoim ciążowym brzuchem.

Kiedy uwolniłam się z uścisku, spojrzałam na jej granatową, długą sukienkę ciążową.

– Miro,wyglądasz zachwycająco!

– Oj, dzięki. Czuję się jak wieloryb.

Wyciągnęła ręce, żeby uścisnąć Hudsona, a on, o dziwo, się zgodził.

– Cześć, braciszku! Miło cię widzieć z powrotem w Stanach, mimo że zepsułeś mój genialny plan.

Zanim Hudson pojawił się tamtego wieczoru w Sky Launch, postanowiłam polecieć do niego do Japonii, żeby zrobić mu niespodziankę.

Mira pomagała mi w przygotowaniach.

– Nie to, żebym narzekała – dodała, nim Hudson zdołał zareagować. – Postąpiłeś słusznie. Jestem z ciebie dumna.

Hudson spojrzał na siostrę wilkiem. Nie był typem faceta, który umiał przyjmować takie pochwały, jednak Mira była typem kobiety, która prawiła komplementy niezależnie od wszystkiego. Postanowiłam uratować Hudsona, więc ubiegłam ją i zapytałam:

– Adam cię porzucił?

Rozejrzałam się po sali w poszukiwaniu jej męża.

– Nieee, szuka dla mnie czegoś bezalkoholowego do picia. Okazało się, że to zaskakująco trudne.

– Ach – odparłam.

Bardziej wyglądało mi to na unikanie tłumu. Adam był bowiem kolejnym aspołecznym członkiem tej rodziny. Hudson przynajmniej wiedział, jak ukrywać swoją niechęć do tłumów.

Mira usiadła wygodnie na kanapie i poklepała miejsce obok.

– Chodź, usiądź. Jak udało ci się wziąć wolne w klubie?

Wzruszyłam ramionami i dołączyłam do Miry na sofie.

– Sypiam z właścicielem.

– Nieźle – skwitowała, po czym potrząsnęła głową, jakby zażenowana własnym zachowaniem. – Co ze mnie za głuptas! Przecież miałaś być w Japonii, a skoro tak, to na pewno znalazłaś sobie zastępstwo.

– Tak. David wraz z innym menedżerem przejęli moje zmiany na najbliższych kilka dni. – Powinnam była poczuć się winna, wspominając o Davidzie. Jednak tak się nie stało. Za to z jakiegoś powodu postanowiłam dokuczyć Hudsonowi. – Ale w kolejnym tygodniu nie będę już mogła liczyć na Davida.

Hudson łypnął na mnie gniewnie.

– Dlaczego? – zapytała Mira.

Odstawiłam pusty kieliszek na sąsiednim stoliku i odpowiedziałam:

– Hudson przeniósł go do Adory w Atlantic City.

Mira spojrzała najpierw na mnie, potem na brata.

– Oho, to jakaś grubsza historia.

– Tak się składa, że masz go jeszcze na dwa tygodnie. Poprosiłem go, żeby został nieco dłużej, ponieważ wciąż szukamy kogoś na jego miejsce – powiedział Hudson i przycupnął na oparciu kanapy.

To dopiero wieści! Dobre wieści. Oznaczały, że mam więcej czasu na zastanowienie się nad moją rolą w klubie. Mira wykrzywiła twarz zdezorientowana.

– Szukacie kogoś na jego miejsce? A dlaczego nie Laynie? To chyba oczywiste, pff.

– Yyy… – zaczęłam.

Nie byłam przygotowana na wywołanie do tablicy, przez co poczułam się niezręcznie. Jasne, chciałam tę posadę i z każdym dniem coraz bardziej oswajałam się i przekonywałam do tego pomysłu. Wciąż jednak nie byłam gotowa do składania żadnych deklaracji. Z mojej mimiki Mira musiała wyczytać, że sytuacja jest dość skomplikowana.

– Jak mniemam, kolejna gruba historia.

– Taa, nie brnijmy w to. – Poklepałam Hudsona po kolanie. – Ten gość jest dzisiaj wyjątkowo marudny. Zmęczenie podróżą i w ogóle.

– Kapuję. A tak poza tym to wyglądasz bosko. Szkoda tylko, że to nie jedna z moich. – Wydęła usta.

– Ups.

Faktycznie, wtedy prawie całą moją szafę wypełniały ubrania z butiku Mirabelle, lecz chcąc postawić na patriotyczny akcent, wybrałam prostą, czerwoną, rozkloszowaną sukienkę z niemal całkowicie odkrytymi plecami – z mojej klubowej garderoby.

Mira uśmiechnęła się zawadiacko.

– Wybierasz się na moje Wielkie Ponowne Otwarcie, prawda?

Niedawno dowiedziałam się, że Mira przerabia sklep, jednak nie miałam pojęcia, że całe przedsięwzięcie jest połączone z jakąś imprezą. Ale to cała Mirabelle – dusza towarzystwa. Powinnam była się domyślić, że zorganizuje specjalne przyjęcie.

– Pewnie. A kiedy?

– Nie powiedziałeś jej? – Wychyliła się za mnie, żeby pacnąć Hudsona.

– Jakoś mi wyleciało z głowy.

– Hudson, ty ośle! – zawołała, po czym zwróciła się do mnie: – Dwudziestego drugiego. To sobota.

– Muszę się tylko upewnić, że ktoś inny zamknie za mnie wieczorną zmianę w klubie, ale z tym nie powinno być kłopotu.

Przyłapałam się na tym, że myślę już w takich kategoriach, jakbym to ja była odpowiedzialna za Sky Launch. Kogo ja chciałam nabrać? Już dawno zdecydowałam – ta robota należała do mnie.

– Och! – wykrzyknęła Mira i otworzyła szeroko oczy. – Będziesz jedną z moich modelek? Proszę, zgódź się. Proszę, proszę, proszę!

– Uch, jesteś pewna?

Niemożliwością było odmówić tej dziewczynie, ale zupełnie nie interesowałam się modelingiem. Ale noszenie pięknych ciuchów…

– A co miałabym robić? Na przykład chodzić po wybiegu?

– Nie wygłupiaj się. Aż tak nie przerobiłam swojego sklepu. No, dobra. Jest tam mały wybieg, ale na pewno nie taki, o jakim myślisz. To prawie nic. Po prostu chcę się publicznie pochwalić kilkoma moimi ulubionymi stylizacjami. A więc ty miałabyś zwyczajnie stać tam i wyglądać olśniewająco w jednej z moich kreacji, podczas gdy ludzie robiliby ci zdjęcia.

Oprócz tych zdjęć plan wydawał mi się kapitalny.

– Okej. Wchodzę w to.

– Super! Mogłabyś kiedyś wpaść na małe przymiarki? Na przykład w następny poniedziałek? Tak około pierwszej?

Mój grafik zależał tylko ode mnie i do tej pory nie miałam w harmonogramie żadnych umówionych spotkań, ponieważ miałam być za granicą. Lecz wizyta u Miry mogłaby się wiązać z natknięciem się na Stacy. Nie odpowiedziała mi na SMS-a, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie?

– Dlaczego zwlekasz z odpowiedzią? – Mira wydawała się urażona.

– Wybacz. Przelatywałam w myślach przez mój plan na najbliższe dni. Tak. Mogę się u ciebie zjawić.

A co niby Stacy miałaby zrobić? Zmusić mnie do obejrzenia tego nagrania? To brzmiało absurdalnie.

– Hurra! – Mira zacisnęła pięści i radośnie wyrzuciła je w powietrze.

Ja natomiast wyczułam napięcie Hudsona. Po chwili do moich uszu dotarł znajomy głos.

– Ach, więc to tutaj przeniosła się cała impreza.

– Jack! – Wstałam, żeby przytulić na powitanie ojca Hudsona, ostrożnie, żeby nie wytrącić mu z rąk drinków. – Nie miałam pojęcia, że tu będziesz.

– Bo nie był zaproszony – uciął Hudson.

No tak. Nieproszony gość wspomniany wcześniej. Tak jakby Jack miałby wszcząć awanturę. A może to właśnie Hudson zakłóci spokój? Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego obecnością swojego ojca na pokładzie jachtu.

Widząc niezadowolenie syna, Jack tylko się uśmiechnął. Oczy zabłysły mu tak jak za każdym razem, gdy szykował ripostę.

– Jestem Pierce. Moje zaproszenie jest wciąż aktualne.

Jack pochylił się nade mną i powiedział:

– Hudson ze mną nie rozmawia.

Ostatni raz widziałam się z Jackiem podczas kolacji urodzinowej, kiedy to przyznał się do ojcostwa dziecka Celii. To była tajemnica, której Hudson za wszelką cenę nie chciał wyjawić matce. Jak łatwo można się domyślić, nie był zachwycony, kiedy Jack wszystko wypaplał.

– Och, no tak. Domyślam się – odparłam i pomyślałam o tej okropnej kobiecie… – Czy Sophia przyszła z tobą?

Jack podrapał się po skroni.

– Ona też się do mnie nie odzywa.

– Dobrze ci tak. – Słowa Miry były bardziej zawadiackie niż besztające.

Jack skinął głową w jej stronę.

– Wciąż tylko nie wpadłem na to, co miałbym zrobić, żeby ta mała przestała ze mną gadać.

– Tatku!

– Droczę się z tobą, koteczku. – Puścił do Miry oko. – Jesteś promykiem w moim życiu i dobrze o tym wiesz. Trzymaj, przyniosłem ci daiquiri bez alkoholu.

Mira odchrząknęła głośno, ale wyjęła kieliszek z wyciągniętej dłoni ojca.

– Po prostu nie jestem z ciebie ostatnio zadowolona, wiesz?

– Wiem, wiem. Chandler towarzyszy twojej matce, więc dzisiejszego wieczoru nie spędzi sama. Kochana z ciebie dziewczyna, że się o nią martwisz. Wynagrodzę ci to kiedyś.

– To nie mnie powinieneś coś wynagrodzić – mruknęła pod nosem.

Jack albo nie usłyszał, albo celowo zignorował słowa Mirabelle, bo swoją uwagę skierował znów na mnie.

– Jak się masz?

– Dobrze. I bardzo się cieszę, że cię widzę. Chciałam ci podziękować. Za wsparcie, kiedy wszystko się sypało.

Jack był jedną z niewielu osób, które stanęły po mojej stronie, gdy Celia oskarżyła mnie o nękanie. Na myśl o całym zajściu na nowo poczułam się zdradzona. Hudson miał rację – niełatwo jest zapomnieć ten typ bólu.

– Nie ma sprawy, Laynie. Wiedziałem, z kim mamy do czynienia. Mogłem pomyśleć to samo co inni tutaj.

Nie spojrzał na Hudsona, lecz jego słowa były bardzo wymowne. Nie chciałam, żeby nasza rozmowa zeszła na takie tory. Mimo bólu, który sprawił, Hudson miał podstawy, żeby uwierzyć w autentyczność oskarżeń Celii.

– Bądźmy uczciwi, nie znasz mnie tak dobrze, jak znają mnie niektórzy tutaj. Ale i tak dziękuję.

Złapałam go za dłoń i ją uścisnęłam.

– Alayno… – ostrzegł Hudson.

Puściłam Jacka i spojrzałam na mojego mężczyznę, który zdążył już wstać. Po jego postawie wyczułam, że kroi się coś złego, mimo że schował nonszalancko rękę do kieszeni. Zacisnął żuchwę, a jego oczy spochmurniały. To było zaskakująco sexy.

– Nie do twarzy ci z zazdrością, synu.

Byłam innego zdania. Zazdrość wyjątkowo pasowała Hudsonowi. Całkiem nieźle się z nią prezentował. Z głębi jego gardła wydobyło się burknięcie.

Jack przechylił głowę.

– Czy on właśnie warknął?

Chociaż Jack nie stanowił dla Hudsona konkurencji, rozumiałam powody, dla których tak się zachowywał. Nie warto było go dłużej przekonywać.

– Oczywiście z przyjemnością pogawędziłabym dłużej, Jack, ale to chyba w tym momencie nie najlepszy pomysł.

Wziął łyk czystego napoju ze swojej szklaneczki i zmierzył wzrokiem syna.

– Masz rację. – Wciąż mówiąc do mnie, położył mi rękę na ramieniu. – Cieszę się, że tu jesteś. Mam na myśli – w jego życiu. Chociaż jest upartym prostakiem, który oskarża mnie o wszystko, co było złe w moim związku z jego matką…

– Próbujesz powiedzieć, że nie ponosisz żadnej winy? – Hudson się postawił.

– Mówi do mnie! – Twarz Jacka rozpromieniała.

– Ach, Jezu! – Hudson potarł brwi.

– W każdym razie cieszę się, że z nim jesteś, Laynie. Potrzebuje cię bardziej, niż sam sobie zdaje sprawę. I bez wątpienia wie, ile jesteś warta. Ten chłopak naprawdę coś do ciebie czuje – powiedział, patrząc na syna. – Zobacz, zarumienił się.

– Nieprawda.

Lecz protesty Hudsona tylko zaogniły czerwień na jego policzkach. Jack zarechotał.

– Widzisz? Miłość do ciebie ma wypisaną na twarzy.

Hudson podszedł do mnie i zaborczo owinął rękę wokół mojego pasa.

– Możesz przestać obmacywać moją dziewczynę?

Jack przewrócił tylko oczami, ale zdjął rękę z mojej talii. Cała scena bardzo mnie rozbawiła, nie mówiąc już o podnieceniu. Wcale nie miałam nic przeciwko, gdy Hudson zamieniał się przy mnie w samca alfa. Szczerze, czasami nawet sama go prowokowałam.

– Kiedyś przy okazji, jak się spotkamy, będę ci musiała opowiedzieć trochę więcej o tym, jak bardzo jestem wdzięczna.

– Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie ma mowy! – pieklił się Hudson, a Jack znów się zaśmiał.

– No nie, sama go rozjuszasz. Alayno Withers, ty mała złośnico! – Zmierzył nas wzrokiem, jakby chciał się upewnić, jak wiele dla siebie znaczymy. – Perfekcyjnie.

– To by było na tyle – rzucił Hudson i odciągnął mnie od swojej rodziny.

– Zgadamy się później – dodałam przez ramię.

– Poniedziałek! – przypomniała Mira.

Tak, poniedziałek. W butiku. Ze Stacy.

Poczułam nieprzyjemny ucisk w brzuchu. Myśl wtargnęła do mojej głowy bez pozwolenia – co jest w tym filmiku? Czy rzeczywiście miałam się tym przejmować? Nie obejrzę tego, cokolwiek to było. Powiedziałam już, że tego nie potrzebuję. Lecz nie mogłam przestać o tym rozmyślać, to było silniejsze ode mnie. W końcu byłam tylko człowiekiem.