Słodkie przeznaczenie. Niegrzeczny duet. Tom 2 - Laurelin Paige - ebook
BESTSELLER

Słodkie przeznaczenie. Niegrzeczny duet. Tom 2 ebook

Laurelin Paige

4,4

Opis

Druga część powieści "Słodki oszust" bestsellerowej Laurelin Paige.

Dylan nie może zapomnieć Audrey. Choć twierdzi, że nie wierzy już w miłość, wspomnienia wspólnie spędzonych chwil uparcie do niego wracają. Wie, że tęsknota za tą „o wiele za młodą” dziewczyną jest bezcelowa. Nie może jej zaoferować tego, czego ona pragnie. Zdecydowanie nie może dać jej tego, czego potrzebuje. Na szczęście dzieli ich pół świata – dzięki temu znacznie łatwiej mu walczyć ze swoim zauroczeniem.

Kiedy znowu się spotykają, obojgu coraz trudniej jest trzymać się swoich postanowień. Jednak Audrey wciąż marzy o „żyli długo i szczęśliwie”, a on dalej obawia się zburzyć mur, który zbudował wokół swojego serca.

Co musi się wydarzyć, żeby zrozumieli, że przeznaczenie już za nich zadecydowało?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 239

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (281 ocen)
171
73
29
8
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Patusia17722

Z braku laku…

Totalnie rozczarowanie. Nie ma porownania z innymi ksiazkami autorki.
10
Evalia_Shotek

Nie oderwiesz się od lektury

Dużo lepsza niż 1 cześć. I dla mnie petarda że z perspektywy faceta. Jest tyle książek gdzie ona jest bohaterka i z jej perspektywy wszystko widzimy a jednak faceci inaczej myślą inaczej reagują itd. W sumie nie do końca rozumiem dlaczego te historie podzielono na dwie części (pierwsza jest z dwóch perspektyw i nagle się urywa). Można było spokojnie zrobić z tego 1 książkę. Dalej uważam jednak ze powinien czytelnik dostać info ze to jest w sumie kontynuacja jakiejś innej serii innych historii Że cześć bohaterów powinniśmy już znać bo tylko wspomina się o ich relacjach i wydarzeniach. Stąd teraz mniej więcej wiem jakich historii szukać i że nie wszystko niestety jest dostepne na Legimi. Polecam
00
auraaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja
00
d3vil4

Dobrze spędzony czas

Słodziutka książka (lepsza niż 1 czesc)
00
Ulatam

Nie oderwiesz się od lektury

👍👍❤️❤️
00

Popularność




1

Dylan

Zauważyłem ją, gdy tylko wyszła na zewnątrz. Nie było jej w domu, gdy pojawiliśmy się z Aaronem na miejscu, niemal pół godziny wcześniej. Powitali nas Susan i Raymond Kincaid, rodzice Donovana, po czym zaprowadzili nas na tyły domu, do ogrodu, gdzie czekała reszta gości. Przesunąłem wzrokiem po zebranych, szukając jej twarzy. Rozpoznałem wielu z nich – w większości pracowników Reach, ale też kilka osób z zamierzchłej przeszłości, z czasów, gdy Donovan był jeszcze zaręczony z moją pasierbicą. Tyle znajomych twarzy, ale nie było wśród nich jej.

A tylko ją chciałem zobaczyć.

Kolejne pół godziny spędziłem, udając, że interesują mnie niezobowiązujące rozmowy z innymi gośćmi, i popijając zbyt słodkiego szampana. Rozmowy toczyły się na standardowe tematy: pogoda, giełda, ostatnie hity Broadwayu, projektant kiecki ślubnej panny młodej.

Ten ostatni temat wzbudził moje zainteresowanie. Co prawda nie obchodziła mnie moda ślubna, ale za to każda informacja na temat Sabriny była na wagę złota. Ostatecznie przy okazji ktoś mógł wspomnieć o jej siostrze, jej jedynej żyjącej rodzinie. Chyba powinna się pojawić?

Może powinienem zapytać Westona… Nie, to zbyt oczywiste. W końcu ostatnim razem, gdy byłem w Stanach, jedliśmy razem kolację i jechaliśmy taksówką. Ale z drugiej strony czy nie byłoby naturalne zapytać o tę cudowną dziewczynę… jakże ona miała na imię?

Rozmyślałem nad tym, jak najlepiej sformułować pytanie, gdy Westona zaczepiła jego dawna asystentka.

– Nie rozmawiaj ze mną. Nawet na mnie nie patrz bez tego małego w ramionach – zganiła byłego szefa Roxie, mówiąc ze swoim ciężkim węgierskim akcentem. – Ledwo go poznałam, a ty już go zabrałeś.

Weston się roześmiał.

– Spokojnie, jest gdzieś w pobliżu. Elizabeth pokazuje go… – Nie usłyszałem dalszej części jego wypowiedzi, bo w tym momencie pojawiła się ona – kobieta, na którą czekałem. Różowe policzki, błyszczące usta, włosy splecione luźno na karku, oczy błyszczące z ekscytacji. Cały świat zniknął. Była tylko ona. Audrey Lind. Najpiękniejsza kobieta na świecie. Wyszła z domu, trzymając w dłoni rąbek sukni, by jej nie przydeptać. Jej strój miał kolor czerwonego wina, pasujący do jej szminki. Leżał na niej jak namalowany i podkreślał jej kształty. Na pewno sporo czasu poświęciła na przygotowania. Wyglądała jak rubin na tle zwykłych, polnych kamieni. Nie dało się jej nie zauważyć.

Nie odrywałem od niej wzroku. Podążyła w kierunku zespołu. Szepnęła coś na ucho gitarzyście, a ten dał sygnał wokaliście. Zespół umilkł, a Audrey podeszła do mikrofonu.

– Witam wszystkich i proszę o chwilę uwagi. – Odczekała, aż goście przestaną rozmawiać.

– To siostra Sabriny, Aubrey – poinformował Roxie Weston.

– Audrey – poprawiłem go, nie spuszczając z niej wzroku.

– No tak, Audrey. Nie tak powiedziałem? Słodkie dziewczę.

Słodkie? Owszem. Dziewczę? O nie, to była prawdziwa kobieta!

Audrey odezwała się ponownie:

– Dostałam info od szofera, że Sabrina i Donovan będą za jakieś dziesięć minut. Chciałam was wszystkich poinformować, czego możecie się spodziewać.

– A jest jakiś plan na wypadek, jeśli ona powie „nie”? – wykrzyknął męski głos z tłumu. Rozpoznałem go. Był to jeden z moich partnerów biznesowych, Nate Sinclair. Skurczyłem się wewnętrznie z zażenowania. Odszukałem Nate’a wzrokiem. Stojąca obok niego wysoka brunetka zatkała mu usta dłonią. Była to zapewne jego dziewczyna, Trish. Jeszcze nie miałem okazji jej poznać.

– Przepraszam za niego! – odezwała się głośno. – Wydaje mu się, że jest zabawny!

– Tak, proszę go zignorować – dodała od siebie Audrey. – Sabrina na pewno powie „tak”, ale nie zapeszajmy.

– Przepraszam, wybaczcie, niesmaczny żart – zrejterował Nate.

– Sytuacja faktycznie jest niecodzienna – zauważyła Roxie krytycznie. – Wesele niespodzianka może być w porządku dla gości, ale dla panny młodej?

Zgadzałem się z nią. Według mnie wesela to wiele hałasu o nic. Ot, świetny chwyt marketingowy, równie dobry jak walentynki. W końcu byłem w tym specjalistą.

Dziś jednak mój sceptycyzm nie przyćmiewał radości. Nie kiedy Audrey była tak blisko.

– Jak tylko się pojawią… – kontynuowała – …Sabrina uda się do przebieralni, by się przygotować. Uwierzcie mi, nie potrwa to długo – maksymalnie trzydzieści minut. Zostaniecie powiadomieni, kiedy zająć miejsca siedzące. Do tego czasu jedzcie, pijcie i tańczcie! Czy to nie cudowny dzień?

Po tych słowach nastąpił aplauz, po czym zespół zaczął ponownie grać, a goście podjęli przerwane rozmowy. Audrey ruszyła w kierunku domu, wymieniając po drodze uprzejmości ze znajomymi. Nieopodal kelner z hukiem odkorkował szampana. Audrey podskoczyła, po czym się roześmiała, chwytając się za serce.

Boże, ależ ona była piękna! Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Przyćmiewała urodą słońce.

– …Dylan, może wspólny toast?

– Co? – Nie dosłyszałem początku wypowiedzi Westona.

Klepnął mnie w plecy.

– Powiedziałem, że może powinniśmy wznieść toast z Donovanem i Sabriną, kiedy się pojawią.

Jedyne, na co miałem ochotę, to znaleźć się sam na sam z Audrey. Nie liczyłem jednak na to, a zresztą zniknęła gdzieś w tłumie, więc skierowałem uwagę na przyjaciela.

– Jasne. Tylko znajdę Aarona i powiem mu, gdzie jestem.

Odnalazłem syna tam, gdzie go ostatnio widziałem – skulonego z komórką i słuchawkami w uszach w cieniu domu. Był nieśmiałym trzynasto… a nie, czternastolatkiem – ostatnio miał urodziny. Nie spodziewałem się, że będzie miał ochotę socjalizować się z gośćmi. Towarzyszył mi wyłącznie dlatego, że potem planowaliśmy pojechać do Hartford. Chciałem zabrać go do muzeum Marka Twaina i do Centrum Harriet Beecher Stowe. Miałem zamiar go nieco ukulturalnić, czy tego chciał, czy nie.

Oczywiście musiałem też obiecać, że zabiorę go w weekend na turniej gier komputerowych, ale cóż – byłem gotów na kompromis.

Pochyliłem się nad nim. Wyciągnął słuchawkę z jednego ucha.

– Ślub się zaczyna?

– Nie, masz jeszcze jakieś pół godziny.

Uniósł triumfalnie pięść. Już miał włożyć słuchawkę z powrotem do ucha, ale powstrzymałem go gestem.

– Możliwe, że zniknę na jakiś czas. Zobaczę, czy Donovan nie potrzebuje pomocy w przygotowaniach. Przyjdę po ciebie, jak wszystko będzie gotowe.

– Tak, tak – odparł niecierpliwym tonem, wpatrując się w ekran telefonu.

Cóż. A więc nie musiałem się o niego martwić.

Wyprostowałem się w momencie, gdy zza domu dobiegł kolejny wybuch aplauzu. Domyśliłem się, że miał związek z pojawieniem się Donovana i Sabriny. Ruszyłem do domu, by spotkać się z Westonem.

Dom Kincaidów był na tyle duży, że zasługiwał na miano posiadłości. Bywałem już u nich, ale nie znałem rozkładu pomieszczeń, więc zacząłem błądzić po korytarzach, nasłuchując i wypatrując salonu.

Nie ukrywam, że wypatrywałem też Audrey. Musiała być gdzieś blisko.

Dotarłem do frontowego holu i zamarłem. Czyżbym piętro wyżej usłyszał jej śmiech? Spojrzałem w górę w nadziei, że ją zobaczę.

– Tu jesteś! – zawołał Nate. Podskoczyłem. Nate się uśmiechnął. – Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. Dorwałem Donovana. Weston wyskoczył na chwilę do samochodu po… – W tym momencie Weston wkroczył do domu, niosąc pudełko z macallanem. – …szkocką – dokończył Nate. – Jesteśmy w komplecie.

– Idziemy? – spytałem, nadal nasłuchując dźwięcznego śmiechu Audrey.

Nate skinął głową.

– Za mną.

Chwilę później zebraliśmy się we czterech w pokoju gościnnym. Donovan był już niemal gotowy. Miał na sobie spodnie od smokingu i wyprasowaną, białą koszulę. Opierał się o parapet, pozornie zrelaksowany. Jedyną oznaką podenerwowania było to, że bawił się zegarkiem kieszonkowym z dewizką.

Na pewno przyda mu się drink.

Weston otworzył butelkę, po czym nalał mu szkockiej na dwa palce, a następnie napełnił nasze szklaneczki.

– Toast! – wykrzyknął, unosząc naczynie. – Za Donovana! Oby miłość kwitła w twoim życiu!

– Zdrowie! – krzyknęliśmy i wzięliśmy po łyku szkockiej.

– Proszę, proszę, drużba jak się patrzy – rzuciłem pod adresem Westona. Nadal nieco dziwiła mnie decyzja Donovana. Z nas wszystkich Weston nie był najbardziej odpowiedzialny. Delikatnie mówiąc.

– Zamknij się. Nawet nie pofatygowałeś się na mój ślub – skarcił mnie.

Nie miałem z tego powodu poczucia winy.

– Bo to nie był prawdziwy ślub.

– A właśnie że był – upierał się Weston. – Tylko małżeństwo było fikcyjne.

– I to, i to brzmi okropnie. – Nate się roześmiał.

Westonowi jednak nie było do śmiechu.

– Ale z ciebie zrzęda. Myślisz, że to fair wobec Donovana w tak ważnym dla niego dniu?

– Donovan dobrze mnie zna, a i tak mnie zaprosił. – Spojrzałem na partnera, a on skinął głową. – Nate też nie przepada za takimi okazjami. Czemu nie czepiasz się jego?

– Bo on był na moim ślubie. – Zacząłem się obawiać, że Weston nigdy mi nie odpuści.

– I uprawiał na nim seks – dodał Donovan.

Weston spojrzał z niedowierzaniem na Nate’a.

– Nate? O czymś nie wiem?

– Możesz o to samo spytać Donovana. – Mężczyźni wymienili znaczące spojrzenie. – A co do ciebie, Dylan, to powiem, że chociaż nie interesuje mnie żeniaczka, to jednak nie kwestionuję miłości jako takiej.

Pił do faktu, że jako jedyny w pomieszczeniu byłem singlem.

– Jesteś naprawdę zakochany w tej dziewczynie, z którą się umawiasz, co? – Nie do końca to chciałem powiedzieć, ale byłem uprzejmy. Na razie.

– W Trish? – Nate zamyślił się na chwilę. – Kocham ją. Jestem w niej zakochany. Prawie już z nią mieszkam. Nie mamy planu się żenić, ale to nie znaczy, że nasz związek nie jest solidny.

– Chryste, ty też? Wszyscy jesteście idiotami. – Koniec z uprzejmością.

– Sam jesteś idiotą, Locke.

– Cóż za cięta riposta, King.

Weston zignorował mój docinek.

– Prawdziwym dupkiem w tej sytuacji jest Cade. Powinien tu być. Nie dość, że ciągle jest nieobecny, to jeszcze nie zjawił się na ślubie przyjaciela.

Weston nie pierwszy raz tego dnia zżymał się na naszego piątego partnera.

– Czemu tak się na niego wściekasz? Przecież był na twoim ślubie.

– Eee… nie do końca. – Spojrzał na Donovana, jakby potrzebował jego zgody.

Popatrzyłem na pana młodego. Donovan wziął z łóżka kamizelkę i obrócił się do lustra.

– Cade był w mieście z innych przyczyn. Na ślubie zjawił się przypadkiem.

Donovan coś ukrywał. Nie miałem nic przeciwko sekretom innych ludzi, ale Cade zniknął niespodziewanie. Nie dał znaku życia od niemal siedmiu miesięcy. I nikt nie chciał o tym rozmawiać.

– Co on robił w Nowym Jorku? – Co prawda nie był to najlepszy moment na przesłuchanie, ale co tam, doszedłem do wniosku, że warto spróbować. Cade rzadko pojawiał się w Stanach. Od powrotu Donovana do Nowego Jorku zarządzał biurem w Tokio. Co oznaczało, że obecnie rządził w nim jego zastępca.

Donovan wzruszył ramionami, zapinając kamizelkę.

– Nie wiesz czy nie możesz powiedzieć? – Nie dawałem za wygraną.

– Coś w tym stylu.

– Mhm. I domyślam się, że o jego nieobecności też nie możesz mówić?

Spojrzał mi w oczy w lustrze i uśmiechnął się przebiegle.

– Coś w tym stylu.

Nie miałem z nim szans.

Poddałem się i wyjrzałem przez okno na ogród. Goście zaczynali już zajmować swoje miejsca. Przeszukiwałem wzrokiem morze twarzy w poszukiwaniu tej jedynej, którą pragnąłem ujrzeć. Weston zbliżył się do mnie i spojrzał ponad moim ramieniem.

– Ludzie zaczynają się zbierać. Pójdę na dół i zobaczę, co u Elizabeth i Sebastiana.

Nate dokończył drinka.

– Pójdę z tobą. Trish denerwują takie imprezy, nie powinienem jej zostawiać samej zbyt długo.

Weston i Nate wyszli, na odchodnym składając serdeczne życzenia Donovanowi. Nadal skanowałem wzrokiem tłum, szukając Audrey. Twierdziła, że połączyło nas przeznaczenie. Jednak ja nie wierzyłem w takie bzdury. Jednak gdybym ją teraz ujrzał… Gdyby uniosła wzrok i spojrzała mi w oczy…

– Pomaga Sabrinie w przygotowaniach – odezwał się Donovan.

Obejrzałem się na niego i zorientowałem, że jesteśmy sami. Zwracał się więc do mnie. Ale nie mógł chyba wiedzieć, kogo szukam?

– Kto? – zapytałem niewinnie.

– Audrey.

Tak myślałem. Nadal jej szukałem wzrokiem.

– Dlatego przyjechałeś, prawda? Nie wyobrażam sobie innego powodu, dla którego zjawiłbyś się na weselu. A już na pewno nie przyleciałbyś zza oceanu. Chciałeś ją zobaczyć.

Skrzywiłem się.

– Bzdura. Miałem zamiar odwiedzić Aarona. – Oraz oczywiście zobaczyć Audrey. Nie żebym liczył na jakieś wielkie fajerwerki. Jednak po siedmiu miesiącach tęsknoty liczyłem, że przejdzie mi, gdy ją ujrzę.

Nie miałem zamiaru tłumaczyć się Donovanowi. Zdałem sobie jednak sprawę, że moja defensywna postawa mogła wydać się podejrzana.

– Nawet gdybym nie planował wizyty u syna, i tak za nic w świecie nie opuściłbym twojego ślubu.

– A-ha. – Uśmiechnął się porozumiewawczo. – Ona już skończyła studia, wiesz? Szuka pracy.

– Kto? – Mogłem grać w to cały dzień.

Donovan obrzucił mnie karcącym spojrzeniem.

– Wiesz, da się urządzić to wszystko tak, żeby dostała odpowiednią posadę… Mogę się tym zająć.

– Co to ma znaczyć?

– Że jeśli chcesz mieć ją pod ręką, da się to załatwić.

Korciło mnie, by ciągnąć temat. Nie wiedziałem dokładnie, co ma na myśli, ale wierzyłem, że dałby radę zrobić to, co zaproponował. Miał talent do ogarniania rzeczywistości. A mnie kusiło… Móc widzieć Audrey na co dzień? To byłby raj!

Jednak byłem pragmatykiem. Nawet gdyby taka kobieta jak Audrey zechciała faceta starszego od niej o dwadzieścia lat, nasze ścieżki nie miały punktów stycznych. Zwłaszcza teraz, gdy skończyła szkołę. Miała przed sobą całe życie. Kimże byłem, by stawać jej na drodze?

– Nie planuję przeprowadzki do Nowego Jorku – odparłem, wysuwając dolną szczękę. – A jeśli sugerujesz co innego, nie jestem zainteresowany.

– Jesteś tego pewien?

Tak, byłem pewien, choć łamało mi to serce. Zresztą, czemu Donovan tak naciskał? I skąd wiedział o mnie i o Audrey?

Zmrużyłem oczy.

– Mogę zapytać, co według ciebie łączy mnie i Audrey?

– Ja nic nie sugeruję.

– A mnie się wydaje, że tak.

Donovan podniósł z łóżka marynarkę.

– A co niby?

– Że coś jest grane między mną a twoją przyszłą szwagierką.

– Ależ skąd. Nic takiego nie sugeruję! – odparł i włożył marynarkę.

– No i bardzo dobrze.

Nie miałem pojęcia, jak doszło do tej rozmowy. Czyżbym zdradził się jakoś z zainteresowaniem Audrey? Czy Donovan po prostu zgadł? A jeśli tak, to czy jakkolwiek potwierdziłem jego podejrzenia? Szybko przeanalizowałem rozmowę w myślach i się skrzywiłem.

– Nikt nie musi wiedzieć o tej rozmowie. Zwłaszcza Sabrina.

Donovan spojrzał na mnie, poprawiając krawat.

– Sugerujesz, że mam coś zataić przed żoną?

To właśnie sugerowałem, choć może nie było to wobec niego fair. Zwłaszcza że moje własne małżeństwo rozpadło się przez sekrety i kłamstwa. Nagle coś mi przyszło do głowy.

– Czy Audrey… Czy ona kiedykolwiek o mnie wspominała? Tobie lub Sabrinie?

– Że się pocałowaliście. Nic więcej.

Poczułem niewytłumaczalne rozczarowanie. W końcu ja też nikomu o nas nie powiedziałem. Nawet o tym pocałunku. Jednak Audrey była inna. Miała tendencję do uniesień i plotkowania. Gdyby uznała, że jest o czym mówić, na pewno by się nie powstrzymała.

– To dobrze – skomentowałem z udawaną nonszalancją. – Bo nie ma o czym wspominać. Ani o czym mówić Sabrinie. Nie musisz nic przed nią zatajać, bo wie już wszystko.

Donovan ponownie znacząco się uśmiechnął.

– Jasne, stary, jasne.

Postanowiłem szybko zmienić temat.

– Dość już o mnie, to twój wielki dzień. – Cofnąłem się, aby całego go obejrzeć. – Wyglądasz świetnie! Denerwujesz się?

– Nie, szkocka pomogła na nerwy.

– To świetnie. – Poprawiłem mu krawat, choć tego nie potrzebował. Był to pretekst, aby się do niego zbliżyć. – Przeszedłeś długą drogę, przyjacielu. Zasługujesz na to.

– Na rozpacz i żal?

Ależ byłem dupkiem, roztaczając w ten dzień atmosferę defetyzmu i mroku. Westchnąłem i spróbowałem odwrócić bieg rozmowy.

– Tak było w moim przypadku, ale może po prostu jestem pechowcem i nie umiem utrzymać szczęścia.

– Nigdy nie jest za późno na naukę.

Może coś w tym było. Może kiedyś znowu uda mi się odnaleźć szczęście u boku kobiety. I zatrzymać je.

Sam nie wierzyłem w te bzdury. Nie wierzyłem w bajki i szczęśliwe zakończenia. Jednak pomimo sceptycyzmu powiedziałem:

– Zatem pokaż mi, jak to się robi, co?

W dzień jego ślubu postanowiłem udawać, że wierzę w szczęśliwe zakończenia.

2

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Sweet Fate

Redaktorka prowadząca: Marta Budnik

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan

Korekta: Katarzyna Kusojć

Projekt okładki: Laurelin Paige

Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski

Copyright © 2019 by Laurelin Paige.

Copyright © 2021 for the Polish edition by Niegrzeczne Książki

an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Grzegorz Gołębski, 2021

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2021

ISBN 978-83-66967-85-4

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek