55,99 zł
tylko haj – Literacki remiks w najlepszym wykonaniu.
Pełen osobliwego uroku przegryw wraca do domu po kolejnej pijackiej imprezie, tylko dlaczego ukochana nie chce otworzyć mu drzwi? Grupka ludzi widzi dziewczynę stojącą na barierce mostu – nikt nie wie, czy to samobójczyni, czy duch. Młoda artystka umawia się z Vincentem Gallo, bożyszczem bohemy lat dwutysięcznych – czyżby aktor naprawdę zainteresował się jej twórczością? Jak skończy się szaleńcza jazda autem, którego kierowca słyszy głosy postaci z billboardów? Czy para, która planowała wakacje na tajemniczej wyspie, w ogóle dokądkolwiek doleci? Co łączy martwego pstrąga, fasolę i przeboje Taylor Swift? I co zostało po ciotce Klarze – osiedlowej królowej, która jadła życie jak tort bezowy?
Tę wyjątkową galerię postaci namalowali wybitni polscy pisarze i pisarki. Każde z nich wzięło na warsztat jedną z piosenek z albumu tylko haj. Dawida Podsiadło i Kaśki Sochackiej i rozwinęło ją w opowiadanie. Znajdziecie tu wzruszające historie i śmiałe eksperymenty, utrzymane w różnym tonie i konwencji – zabawne, wciągające, a czasem łamiące serce.
Nalewa kawy do kubka i wtedy w lewym dolnym rogu, na kamerze z mostu Poniatowskiego, widzi dziewczynę ubraną na biało. Dziewczyna staje na barierce. Robi to bardzo szybko, nawet nie wskakuje. Najpierw stoi na chodniku i zaraz na barierce, tyle. A potem obraz robi się czarny. JAKUB ŻULCZYK
A teraz wiadomo, co się stanie. Pobawią się, zostawią mnie na tej plaży. Jestem wodą, która wsiąknie w sypki, chłodny piasek. I nie chciałabym widzieć, jak do mnie dzwonisz. Na końcu zeżre mnie ten krab. JUL ŁYSKAWA FEAT. KAŚKA KUBICKA
Pierwszy przemówił do mnie pan Marcin Prokop. Stał nade mną wielki, w kolorowej koszuli, prosto od barbera, uśmiechnięty, trzymał pucharek z żółtym napojem z parasolką, stał i patrzył na mnie, a ja wcale się nie spodziewałem, że przemówi. SZCZEPAN TWARDOCH
Kiedy rano otworzyłem oczy, jeszcze nie do końca trzeźwy, a w telefonie pokazało się ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń, wiedziałem, że to nie będzie łatwy dzień. Definitywnie skończyła się moja moc sprawcza. WOJTEK FRIEDMANN
Na koncercie Taylor nie myślałeś jeszcze o kupnie pstrąga. Nie myślałeś, że będziesz siedział w brudnej, śmierdzącej kuchni i twój zwichrowany świat będzie się obracał wokół ryby. EDWARD PASEWICZ
Jak to: zmarła? Przecież dopiero co żyła! Nie można tak od razu odchodzić, bez pożegnania, bez złotej myśli. No ludzie, to są czasy współczesne, aktualny stan na dzień dzisiejszy, chwilę obecną, XXI wiek – nic się nie robi spontanicznie. SYLWIA CHUTNIK
W tym momencie nożownik wyrwał mojej przyjaciółce „Jedną rasę ludzką rasę”, którą cały czas trzymała w wyprostowanej ręce. – Potnę, to łatwiej ci będzie przełknąć – mruknął cicho, ale słyszalnie. NATALIA FIEDORCZUK
Każde opowiadanie otwiera ilustracja innego artysty. Autorzy ilustracji: Dagna Szwaja, Mariusz Tarkawian, Jagna Wróblewska, Izabella Wilk, Justyna Frąckiewicz, Marek Maciejczyk, Emmanuela Cheddar, Kamil Rekosz
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 197
Projekt okładkiKarolina Żelazińska-Sobiech
Zdjęcie na okładceOlga Sokal
PostprodukcjaPlatige Image, Paweł Derkacz Art-direction & design: OSOM Studios
Redaktorzy prowadzącyBartłomiej Kaftan, Monika Koch
RedakcjaMirosław Grabowski, Joanna Mika (opowiadanie Mosty Jakuba Żulczyka)
KorektaAnna Burger, Teresa Zielińska
Teksty piosenek copyright © Dawid Podsiadło & Kaśka Sochacka dla Pur Pur, 2025
JAKUB ŻULCZYK, Mosty, copyright © Jakub Żulczyk by arrangement with Syndykat Autorów – Agencja Literacka i Scenariuszowa, 2025
JULIUSZ ŁYSKAWA / KATARZYNA KUBICKA, Przez lata będę zmieniać wersje, copyright © Juliusz Łyskawa / Katarzyna Kubicka, 2025
SZCZEPAN TWARDOCH, Ty i mała, i świat, i ja, copyright © Szczepan Twardoch, 2025
WOJTEK FRIEDMANN, W jakim wieku będziesz w niebie?, copyright © Wojciech Friedmann, 2025
EDWARD PASEWICZ, Chłopcy z prawej, chłopcy z lewej i pośrodku też, copyright © Edward Pasewicz, 2025. by arrangement with Beata Stasińska Literary Agency
SYLWIA CHUTNIK, Anhedonia, copyright © Sylwia Chutnik, 2025
NATALIA FIEDORCZUK, Anegdoty, które zawsze opowiadam nowo poznanym osobom, copyright © Natalia Fiedorczuk, 2025
Copyright © by Wielka Litera Sp. z o.o. / Pur Pur Sp. z o.o., Warszawa 2025
Żaden fragment tej książki nie może być wykorzystywany do szkolenia systemów sztucznej inteligencji.
ISBN 978-83-8360-299-8
Wielka Litera Sp. z o.o. ul. Wiertnicza 36 02-952 Warszawa
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
mosty
samoloty
w kilometrach
tylko haj.
boysboysboys
nadprzestrzenie
kid
zakładam kurtkę, wychodzę bokiem
nie będę czekać tak jak przed rokiem
muzyka cichnie, już jestem w windzie
za długo w sobie karmiłem fikcję
zakładam kurtkę, wychodzę bokiem
dziś sama będę przed słońca wschodem
powietrze rześkie mi w płucach grzęźnie
na niebie księżyc, wyć się już nie chce
proszę coś podpowiedz, tyle razy to widziałeś
czy on tego chce, czego chcę ja
wczoraj kiedy świeciło słońce
mówili mi, że to z Tobą skończę
jest czwarta w nocy, warszawskie mosty
są smutne, bo chciały nas połączyć
ja też mam swoje rozczarowanie
bo znów dociera, że nic nie stanie się
proszę coś podpowiedz, tyle razy to widziałeś
czy ona tego chce, czego chcę ja
wczoraj kiedy świeciło słońce
mówili mi, że to z Tobą skończę
jest czwarta w nocy, warszawskie mosty
są smutne, bo chciały nas połączyć
ja też mam swoje rozczarowanie
bo znów dociera, że nic nie stanie się
jeśli byś mógł coś mi dać
daj mi nas proszę
wołam ostatni raz
* numer
– Najwięcej samobójstw w Warszawie ma miejsce na moście Poniatowskiego. Nawet tabliczkę dali, z numerem alarmowym. Żeby zadzwonić, powiedzieć, że ma się dość. Po co taka tabliczka? To gówno daje, moim zdaniem. Mi się wydaje, że jak tam jesteś, to już tam jesteś. Umocowałeś się w nicości. To trochę jak z wynajęciem albo kupnem mieszkania. Podpisałeś papiery, przelałeś wkład własny, czy tam kaucję, jeszcze tam nie mieszkasz, ale już tam jesteś. I tak samo jest z samobójstwem. To podjęta decyzja, podpisany glejt. I co, i masz gdzieś dzwonić?
– To chyba nie jest takie proste.
– Nic nie jest proste, a może wszystko jest proste, a może chuj...
– A poczekaj, czemu na moście Poniatowskiego?
– Bo jest najbliżej centrum? Skąd mam wiedzieć?
– Gdy coś się mówi...
Resztę rozmowy przykrył szum przejeżdżającego autobusu. Wszystko jest na chwilę, gdy raz się czegoś nie usłyszy, nie usłyszy się tego już nigdy. Nieważne, kto był słyszącym.
* kamil
Dzień jest nie do przeżycia, noc przynajmniej ma swój dramatyzm. W nocy cierpienie ma więcej sensu, nabiera mistycyzmu i stylu. W dzień jest po prostu stukilowym plecakiem pełnym cegieł.
Miał ochotę zniszczyć wszystko, bo wszystko było przeciwko niemu. Każdą rzecz po kolei. Własne przedmioty, własne naczynia, własne buty. Biorąc prysznic, chciał wyrwać słuchawkę i walić nią o lustro, zbić je na drobne kawałki. Oczywiście tego nie zrobił. Chciał wziąć kosz na śmieci, ten na bioodpady, i wywalić jego zawartość z tarasu starej babie na łeb. To była jego wściekłość.
Rozstali się przedwczoraj i od tamtej pory było coraz gorzej. Wyprowadziła się na tydzień, żeby dać mu czas, ale ostatecznie to on miał się wyprowadzić.
Zamiast obsypać jakąś starszą panią konfetti z rozmiękłych skorupek jajek, fusów, skórek bananów i zużytych chusteczek do nosa, poszedł do pracy. Teraz, będąc tam, chciał zniszczyć automat do kawy. Był bardzo blisko, bo czuł się usprawiedliwiony moralnie. Zniszczenie byłoby samoobroną. Ale automat do kawy wybrał sobie akurat jego, aby wyświetlić komunikat: PROSZĘ WYCZYŚCIĆ SZUFLADĘ NA FUSY.
Nie było się co oszukiwać, automat do kawy był kurwą jebaną.
Zamiast cokolwiek zniszczyć, Kamil tylko rozłożył ręce, jakby się poddawał.
– Nie masz jaj – mówiła mu często i powiedziała to też wczoraj. Taki właśnie podała główny powód odejścia.
Zapytał, czy chciałaby, aby ktoś ją w takim razie bił; w odpowiedzi uderzyła go w twarz, lekko, jakby przyznając mu rację.
Byli ze sobą dwa lata.
Kochał ją, przynajmniej często jej to mówił. Nie zadawał sobie pytań, czy jego miłość to naprawdę miłość. Po prostu bardzo bał się ją stracić i utożsamiał ten lęk z miłością.
Teraz fantazjował o niszczeniu rzeczy, a nawet niszczeniu ludzi. Miał te fantazje za dowód złamanego serca.
– To się wyciąga tak – poinstruowała go Najmądrzejsza Olga.
Najmądrzejsza Olga miała kształt głazu i brzydkie zielone włosy. To nie była zieleń drzewa ani rośliny, tylko jakiegoś detergentu, płynu do naczyń. Najmądrzejsza Olga poza pracą w dziale kreacji zajmowała się promowaniem inkluzywnego języka na Instagramie. Feminatywy Nie Bolą, tak nazywało się jej konto.
– Dziękuję, Olga – odpowiedział.
Kamil trenował kiedyś MMA, krótko, pół roku. Zraził się po złamaniu nosa; złamanie nosa wiązało się z okropnym dyskomfortem. Życie, w którym jesteś przyzwyczajony do złamanego nosa, nie jest warte żadnych pieniędzy, myślał. No i to upokorzenie, kiedy schodził z maty z tamponami wciśniętymi w obie dziurki. Choć przez te pół roku nauczył się paru rzeczy. Najlepiej szły mu łokcie – idealnie bezwzględne. Dobrze wyprowadzony łokieć nie miał w sobie nic sportowego. Dobrze wyprowadzony łokieć kruszył kość policzkową, zabierał przytomność, był czystą i piękną przemocą.
Pewnego wieczoru, gdy siedzieli u znajomych (scrabble, jointy, ekologiczne wino o smaku kompotu ze stołówki przeciśniętego przez starą skarpetkę i pozostawionego na parapecie na kilka upalnych dni), opowiedziała o tym jego zejściu z maty z tamponami w nosie. Nawet jej przy tym nie było, ale relacjonowała każdy szczegół, i jeszcze głośno się śmiała, jakby opowiadała najśmieszniejszą anegdotę.
A potem zrobiła coś jeszcze gorszego – położyła mu łagodnie dłoń na plecach, jakby chciała go udobruchać, i rzuciła:
– Z Kamila to jest taki facecik.
Scrabble. Jointy. Ekologiczne wino. Psy ze schroniska, śmierdzące psy zżerające buty gości. Facecik. Tampony w nosie. Dobrze, że nie w dupie.
Dobrze wyprowadzony łokieć. Dobrze wyprowadzony łokieć przywróciłby mu godność. Dobrze wyprowadzony łokieć sprawiłby, że Najmądrzejsza Olga przestałaby pouczać wszystkich dookoła, przynajmniej na jakiś czas.
– Coś nie tak? – Najmądrzejsza Olga była w dodatku troskliwa, i tego już naprawdę nie dało się znieść.
– Wszystko w porządku.
– Hm.
„Hm”. Dobrze wyprowadzony łokieć pozbawiłby ją tego „h”. Pozbawiłby ją...
– Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić, ale to widzimy. Wszyscy widzimy. To zmienia aurę w zespole.
Szuflada była rzeczywiście pełna fusów. Zbite fusy tworzyły czarny krajobraz, model pustyni na obcej planecie. Przypomniały mu mapę o nazwie „Jihad” z Heroes of Might and Magic III. Tak dawno w nic nie grał, również w Heroes, chociaż ta gra była jego największą słabością, bezpiecznym schronieniem. Heroes była dzieciństwem, stacjonarnym komputerem w rodzinnym domu, talerzem kanapek z serem i pomidorem, słodką herbatą. Nie chciał się kłócić z Kingą, w najlepszym wypadku uważała granie za stratę czasu, w najgorszym – za przejaw złośliwości, jakby grając, robił jej na złość, aby upokorzyć ją swoją obojętnością.
Kilkutygodniowa kolekcja fusów, a trafiło akurat, kurwa, na niego.
Wyrzucił fusy do pojemnika na bio. Był precyzyjny, mimo to część fusów wylądowała mu na butach.
– Masz trochę na butach – powiedziała Olga.
A on lekko stuknął butem o szafkę, tak aby fusy spadły na podłogę, i popatrzył jej głęboko w oczy. Patrzył tak, dopóki kawa nie zaczęła tryskać do kubka czarną strużką, i w końcu powiedział:
– Już nie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki