Treny - Jan Kochanowski, Janusz Pelc - ebook + audiobook

Treny ebook i audiobook

Jan Kochanowski, Janusz Pelc

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Treny są niekwestionowanym arcydziełem literatury polskiej. Dziewiętnaście nowatorskich i kunsztownych liryków poświęconych zmarłej córce, Urszuli, to zarazem najbardziej osobista i niezwykła część dorobku czarnoleskiego poety. Kochanowski przeprowadza czytelnika przez kolejne fazy żałoby i ojcowskiego cierpienia – od rozpaczy i żalu po ukojenie.

Cykl obfituje w odniesienia do dzieł twórców antycznych, w wyszukane figury stylistyczne i znane wzorce metafor. Nic dziwnego – w szesnastowiecznej praktyce poetyckiej mierzenie się z dorobkiem dawnych mistrzów było poniekąd obowiązkowe. Najwybitniejsi poeci renesansu potrafili jednak, jak pisze we Wstępie Janusz Pelc, z pieczołowitym kultywowaniem tradycji wiązać mieszczące się w ówczesnych konwencjach poetyki, ale niekiedy wykraczające poza nie, modyfikujące je rozwiązania nowatorskie, choć i dla nich szukali nobliwych, antycznych zazwyczaj, genealogii. Tak właśnie postępował Kochanowski w Trenach. Tej strategii oraz głęboko osobistemu charakterowi cyklu zawdzięczamy jego niepowtarzalny charakter.

W 1919 roku Treny Jana Kochanowskiego w opracowaniu Tadeusz Sinki ukazały się jako pierwszy tom nowej, obiecującej serii wydawniczej. Dziś, opracowane przez Janusza Pelca, wznawiamy je w cyklu Wzorcowe tomy BN na stulecie serii.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Jan Kochanowski

Jan Kochanowski (1530–1584) – czołowy przedstawiciel polskiego i europejskiego renesansu. Pochodził z rodziny szlacheckiej; naukę i studia odbywał w Krakowie, Królewcu i w Padwie. Początkowo pisał po łacinie, ostatecznie jednak – co było podyktowane renesansową modą – zaczął tworzyć w języku narodowym. W 1559 roku wrócił do kraju po pobycie we Włoszech i Francji i przez kolejne lata przebywał na dworach, wiążąc się najpierw z podkanclerzymi, a następnie zostając sekretarzem króla Zygmunta II Augusta. W tym czasie parał się głównie epiką, stworzył dwa poematy moralno-polityczne: Zgodę (1563) oraz dedykowanego królowi Satyra albo Dzikiego męża (1564). Około roku 1574, po ucieczce z Polski króla Henryka III Walezego, wycofał się z dworskiego życia i osiadł w Czarnolesie. Ożenił się z Dorotą Podlodowską, z którą miał siedmioro dzieci. W roku 1578 wystawił na dworze króla Stefana Batorego Odprawę posłów greckich, w której komentował ówczesną politykę państwa. W okresie czarnoleskim zmarły jego dwie córki oraz brat. Pogrążony w żałobie po Urszuli, napisał Treny, uchodzące za arcydzieło nowożytnej literatury polskiej; cykl ukazał się drukiem w roku 1580. Ostatnim dziełem Kochanowskiego wydanym za życia były Fraszki (1584).

Janusz Pelc

Janusz Pelc (1930–2005) – historyk literatury polskiej, edytor, organizator życia naukowego; profesor nauk humanistycznych. Specjalizował się w literaturze epok dawnych, w szczególności renesansu i baroku. Pracował w Instytucie Badań Literackich PAN (od 1952 roku) i na Uniwersytecie Warszawskim (od roku 1981). Członek Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiego PEN Clubu. Pomysłodawca i redaktor naczelny interdyscyplinarnego czasopisma naukowego „Barok”. Autor wielu książek, m.in. Zbigniew Morsztyn, arianin i poeta (1966), „Treny” Jana Kochanowskiego (1972), Jan Kochanowski. Szczyt renesansu w literaturze polskiej (1980), Barok – epoka przeciwieństw (1993), Słowo i obraz. Na pograniczu literatury i sztuk plastycznych (2002).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 274

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 6 min

Lektor: Antoni Rot

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Nr 1BIBLIOTEKA NARODOWASeria I

JAN KOCHANOWSKI

TRENY

OPRACOWAŁ

JANUSZ PELC

WYDANIE PIERWSZE ELEKTRONICZNE, NA PODSTAWIE WYDANIA SZESNASTEGO POPRAWIONEGO (1997)
WROCŁAW 2019
ZAKŁAD NARODOWY IM. OSSOLIŃSKICH

Seria „Biblioteka Narodowa” ukazuje się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rada Naukowa „Biblioteki Narodowej: Józef Bachórz, Tomasz Chachulski, Jerzy Jarzębski, Alina Kowalczykowa (przewodnicząca), Ryszard Nycz

Redaktor „Biblioteki Narodowej”: Stanisław Bereś

Redaktor tomu: Maria Tłustochowska

Książka ukazuje się w cyklu reedycji wzorcowych tomów „Biblioteki Narodowej” na stulecie serii.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Wydawnictwo Ossolineum, 50-139 Wrocław, ul. Szewska 37

e-mail:[email protected]

www.wydawnictwo.ossolineum.pl

Kontakt z „Biblioteką Narodową”: [email protected]

© Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1991, 1997, 2019

Wydanie I elektroniczne, na podstawie wydania XVI rozszerzonego (1997)

Wrocław 2019

Nieupoważnione powielanie lub inne wykorzystywanie utworu stanowi naruszenie praw autorskich

ISSN 0208-4104

ISBN 978-83-66267-16-9

WSTĘP

I. JANA KOCHANOWSKIEGO DROGA DO „TRENÓW”

Jan Kochanowski urodził się w r. 1530 lub około r. 1530⁠[1], a pierwsze wydanie jego Trenów Drukarnia Łazarzowa w Krakowie, zarządzana przez Jana Januszowskiego, wypuściła w świat w r. 1580. Te dwie daty dzieli dokładnie, bądź niemal dokładnie, pół wieku. Pięćdziesięciolecie 1530–1580 to okres niezwykle ważny w dziejach polskiej literatury i kultury, okres szczytowego rozkwitu renesansu polskiego. W latach tych powstają najwybitniejsze utwory Andrzeja Frycza Modrzewskiego i Mikołaja Kopernika, Klemensa Janickiego i Mikołaja Reja, Stanisława Orzechowskiego i Łukasza Górnickiego. W orbicie lat tych już pełnym blaskiem zajaśniała w literaturze gwiazda najznakomitszego polskiego poety epoki renesansu – Jana Kochanowskiego.

Twórca Trenów był już w r. 1580 statecznym, dobiegającym pięćdziesiątki człowiekiem, który daleko zostawił za sobą wzloty i upadki młodości wzbogaconej wędrówką po krajach Europy i służbą na najwybitniejszych dworach polskich, nie wyłączając samego dworu królewskiego. Jan z Czarnolasu był już wtedy człowiekiem, który osiągnął w pełni dojrzałość życiową i dosięgał szczytów dojrzałości twórczej. Data pierwszego wydania Trenów Jana Kochanowskiego tylko o jeden rok wyprzedza także moment śmierci Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, twórcy mniej więcej o dwadzieścia lat młodszego od mistrza czarnoleskiego, reprezentanta stylu manierystycznego, uznawanego też za prekursora baroku w literaturze polskiej, obdarzonego przez Szymona Starowolskiego zaszczytną formułą: „magnae expectationis iuvenis et post Cochanovium poeta Polonicus primus”⁠[2].

Pierwsze znane nam drukowane poezje Jana Kochanowskiego ukazują się około r. 1560. Łacińskie EpitaphiumCretcovii poety czarnoleskiego wydrukowano, bez podania nazwiska autora, właśnie w tymże roku w Bazylei, w dziele Bernardina Scardeoniusa De antiquitateurbisPatavii et ClariscivibusPatavinislibritres […], a ściślej w dodatku De sepulchrisinsignibusexterorumPataviiiacentium⁠[3]. W r. 1561 ukazuje się w Krakowie utwór polski O śmierci Jana Tarnowskiego…, a przed połową 1562 r. w tymże Krakowie spod pras drukarni Macieja Wirzbięty wychodzi Zuzanna ogłoszona wraz z hymnem zaczynającym się od słów: „Czego chcesz od nas, Panie, za twe hojne dary”.

Jakkolwiek jednak pierwsze wydania drukowane poezji łacińskich i polskich Jana Kochanowskiego według posiadanych dziś danych umieszczamy w latach 1560–1562, to błędem byłoby przyjęcie, że daty te wyznaczają jednocześnie termin napisania najwcześniejszych utworów wierszowanych poety. Debiut poetycki Jana Kochanowskiego na pewno nie wiąże się z r. 1560. Znanym nam najwcześniejszym, datowanym dokładnie utworem poetyckim Jana Kochanowskiego jest łaciński czterowiersz napisany ręką autora na książce ofiarowanej w Królewcu 9 kwietnia 1552 r. Stanisławowi Grzepskiemu⁠[4]. W okresie studiów i podróży zagranicznych, czyli przed połową r. 1559, powstają zapewne już liczne i łacińskie, i także polskie wiersze poety, który sam stwierdzał, że ubóstwianą przezeń Lidię opiewała jego łacińska oraz polska muza („Latia atque recens Slavica Musa canit”, Elegie I 6, w. 26). Do tych wczesnych wierszy poety należały na pewno dwie łacińskie elegie, opuszczone potem w zbiorze drukowanym w r. 1584, zawierające wyraźne akcenty antypapieskie i antyklerykalne, świadczące o proreformacyjnych sympatiach autora, choć ponad nie i tu wybijała się humanistyczna niechęć do wgłębiania się w tajniki zawiłych sporów teologicznych. Oba te utwory wchodziły (jako Elegie IX i X księgi pierwszej) do najwcześniejszego znanego nam zbioru wierszy Jana Kochanowskiego znajdującego się w kodeksie Jana Osmolskiego⁠[5], kalwinisty i przyjaciela Mikołaja Reja. Zbiór ten zawierał dwie księgi łacińskich elegii (inna redakcja niż drukowana w r. 1584), wcześniejszą wersję Ody do Wenery oraz dwa utwory polskie: rozszerzoną o dwa wiersze późniejszą Pieśń III z wydanych pośmiertnie (1590) Fragmentów oraz hymn „Czego chcesz od nas, Panie, za twe hojne dary” pod łacińskim tytułem Gratiarumactio pro victu. Autorska redakcja wierszy Jana Kochanowskiego zapisanych potem w rękopisie Osmolskiego powstała nie później niż w r. 1562, a prawdopodobnie wcześniej, około lat 1558–1559⁠[6]. Już w wydanym „na rok” 1562 Źwierzyńcu Mikołaj Rej nazwał Jana Kochanowskiego wybitnym poetą, porównując jego wiersze do utworów Tibullusa⁠[7].

Po zakończeniu w r. 1559 okresu podróży i studiów zagranicznych Jan Kochanowski, dawny student uniwersytetu padewskiego i „stypendysta” pruskiego księcia Albrechta, rozpoczął służbę dworską. Przyszły autor Trenów i Fraszek otarł się o kalwiński dwór Jana Firleja, wojewody lubelskiego, a przypuszczać możemy, iż wiązały go bliższe lub dalsze kontakty także z przywódcą kalwinistów litewskich, Mikołajem Czarnym Radziwiłłem, któremu poświęcił kilka utworów poetyckich (dwa foricoenia, 44 i 45, Elegię IX księgi trzeciej i kilka fraszek, ks. II 83–86), a żonie jego dedykował Zuzannę, wydaną – jak wspomniano już – przed 20 czerwca 1562 r. wraz z hymnem „Czego chcesz od nas, Panie…”. Ale także w początkach lat sześćdziesiątych XVI stulecia odnotować możemy również powiązania naszego poety z dworem Filipa Padniewskiego, podkanclerzego i biskupa krakowskiego, oraz z ks. Piotrem Myszkowskim, który po Padniewskim w r. 1563 objął pieczęć mniejszą koronną, czyli urząd podkanclerski. Z atmosferą sejmów egzekucyjnych: piotrkowskiego (1562/1563) i warszawskiego (1563/1564), na których propozycje wstępne od króla wygłaszali kolejno Padniewski, a rok później Myszkowski, wiąże się powstanie dwu utworów Jana Kochanowskiego: Zgody i Satyra. W Zgodzie, a zwłaszcza w Satyrze, poeta poddał surowej, krytycznej ocenie zewnętrzną i wewnętrzną sytuację państwa i społeczeństwa. Dawne proreformacyjne sympatie autora dwu poematów mocno już wówczas ostygły. Słowami uosobionej Zgody Kochanowski ganił rozpolitykowaną szlachtę reformacyjną: „Więc teraz wszyscy każą, a żaden nie słucha” (Zgoda, w. 73), a słowami Satyra odcinał się od nowej ortodoksji reformacyjnej: „Nie uczyłem się w Lipsku ani w Pradze wiary | I nie wiem, jako każą w Jenewie u fary” (Satyr, w. 201–202). Nie szczędził jednakże gorzkich słów również i duchowieństwu, potępiając jego egoizm oraz brak troski o interes Kościoła i społeczeństwa. Podobnie jak w młodzieńczych elegiach, również i w Satyrze Jan z Czarnolasu, polski erazmianin⁠[8], unikał wypowiedzi w kwestiach teologicznych, odsyłając interesujących się tymi sprawami słuchaczy-odbiorców do Trydentu, gdzie obradował jeszcze sobór powszechny, z którym w różnych środowiskach nawet i w owym końcowym okresie obrad wiązano pewne, niekiedy poważne, nadzieje:

nie umiem wywodów szerokich,

Żebym mógł Pańskich dosiąc tajemnic głębokich.

(Satyr, w. 193–194)

Przy wierszach okolicznościowych drukowanych w r. 1564 razem ze słownikiem łacińsko-polskim Jana Mączyńskiego Kochanowski podpisany jest już jako sekretarz królewski. Jest rzeczą wielce prawdopodobną, że tytuł ten posiadał już pisząc Satyra. 7 lutego 1564 roku dawny podopieczny księcia pruskiego Albrechta jako swoisty ekwiwalent za zasługi dla dworu królewskiego otrzymał po Myszkowskim probostwo poznańskie, a w dwa lata później objął jeszcze jedno probostwo w bliskim Czarnolasu Zwoleniu. Oczywiście przyjęcie beneficjów kościelnych, przynoszących (zwłaszcza probostwo poznańskie) dość znaczne dochody, nie oznaczało, iż poeta nasz zdecydował się na wstąpienie do stanu duchownego. Przypomnijmy, że probostwem brzezińskim wynagrodzono przedtem Andrzeja Frycza Modrzewskiego⁠[9]. Kochanowski, podobnie jak Frycz, poprzestał na przyjęciu tylko niższych święceń duchownych. Dla otrzymania beneficjów to wystarczyło, a nie przeszkadzało potem wycofać się i wstąpić w związki małżeńskie. Nieporozumieniem byłoby też, gdybyśmy sądzili, że otrzymanie beneficjów kościelnych wpłynęło na przeobrażenie poglądów Jana Kochanowskiego. Ostudzenie żywych w młodości sympatii proreformacyjnych dokonało się już wcześniej. Kochanowski zresztą zarówno w młodości, jak i potem, a także i w ostatnich latach życia, gdy w twórczości jego odezwały się wyraźniej pewne znamiona religijności, zachował chłód renesansowego humanisty wobec zawiłości teologicznych, które zapewne zraziły go także do nowych ortodoksji reformacyjnych. Twórca Fraszek i Pieśni nie przejmował się zresztą chyba nigdy zbyt poważnie sprawowanymi godnościami kościelnymi. Świadczyć o tym może wymownie fakt, iż w r. 1570 w czasie wizytacji kościoła w Zwoleniu mieszczanie zwoleńscy nie wiedzieli zupełnie, gdzie przebywa ich proboszcz Jan Kochanowski, który przecież był dziedzicem połowy pobliskiego Czarnolasu⁠[10]. Dodajmy zresztą, iż 1 września 1569 r. właśnie w Czarnolesie Kochanowski, spełniając swe obowiązki proboszcza poznańskiego, wypisywał przywilej jednemu z kanoników⁠[11].

Nie tylko jednak posiadane beneficja kościelne, lecz nawet i służba dworska nie narzuciła zbyt sztywnych rygorów swobodnej myśli poety-humanisty. Jan Kochanowski nie przeistoczył się nigdy w poetę dworaka, co w jego czasach nie należało do rzadkości. Zabiegał o przychylność czy nawet o łaskę możnych protektorów, ale do samego króla polskiego zwracał się w słowach pełnych godności: „Panie mój (to nawiętszy tytuł u swobodnych”) (Przedmowa do Satyra, w. 1).

Jeszcze w październiku 1571 r. Jan Kochanowski, pisząc z Czarnolasu do Stanisława Fogelwedera przebywającego przy dworze królewskim w Warszawie, donosił, że zamierza ofiarować na najbliższy sejm Zygmuntowi Augustowi poetycki przekład 30 psalmów, licząc jednocześnie na łaskawość i dobrodziejstwa monarsze. Julian Krzyżanowski wysunął przypuszczenie, iż Jan z Czarnolasu, korzystając z pomocy i pośrednictwa Fogelwedera, zabiegał wówczas u króla o uzyskanie godności opata (proboszcza) utożsamionych tu z kanonikami lateraneńskimi Bożogrobców w Miechowie⁠[12], co tłumaczyć by miało aluzję z autobiograficznej fraszki Do gór i lasów:

tylko że nie z mnichy

W szarej kapicy a z dwojakim płatem;

I to czemu nic? Jesliże opatem?

(Fraszki III 1, w. 12–14)

Sprostować trzeba wprawdzie część propozycji Krzyżanowskiego: aluzja do „szarej kapicy” nie odnosi się do miechowitów, lecz zapewne ogólnie i przenośnie do wszelkich zakonników (por. Carmen macaronicum…), może do cystersów, zwanych „monachi grisei”⁠[13], których zasobne opactwa przed r. 1580 często trafiały w ręce komendatariuszy, czyli świeckich posiadaczy beneficjów kościelnych.

„Cichy ksiądz w kapitule”, czyli proboszcz poznański – tytułem tym Jan Kochanowski podpisał się pod wspomnianym listem do Fogelwedera – mógł natomiast zabiegać u monarchy o uzyskanie bogatego – a więc właśnie „z dwojakim płatem”, czyli z podwójnymi, dużymi dochodami – opactwa, mógł obiecywać królowi ofiarowanie swych parafraz psalmicznych, ale nie zamierzał się wyrzec niezależności twórczej. W swym manifeście renesansowym głoszącym niezależność sądu poetyckiego, zaczynającym się od słów:

Sobie śpiewam a Muzom. Bo kto jest na ziemi

Co by serce ucieszyć chciał pieśniami memi?

(Muza, w. 1–2)

Jan Kochanowski, występujący tu jako „poeta zacny” (Horacjuszowy „poeta sacer”)⁠[14], dawca nieśmiertelności ludziom i rzeczom, przeciwstawiał się wyraźnie taniemu pochlebstwu i płaskiemu dworactwu, choć zdawał sobie sprawę, że ułatwia to bardzo osiągnięcie kariery i daje wiele doraźnych korzyści:

Kto nie woli tym czasem zysku mieć na pieczy,

Łapając grosza zewsząd, a podobno k’rzeczy.

Bo z rymów co za korzyść krom próznego dźwięku?

Ale kto ma pieniądze, ten ma wszytko w ręku:

Jego władza, jego są prawa i urzędy;

On gładki, on wymowny, on ma przodek wszędy.

Nie dziw tedy, że ludzie cisną się za złotem.

A poeta słuchaczów próznych gra za płotem.

(Muza, w. 3–10)

Jan Kochanowski, jeżeli zabiegał o wsparcie u mecenasów (w tymże utworze dziękuje za to Myszkowskiemu, w. 91–94), czynił to właśnie dla umocnienia swej niezależności twórczej:

Ale żebym, wygnawszy niedostatek z domu,

Tym głośniej śpiewał, a nie podlegał nikomu.

(Muza, w. 97–98)

W swych „nieprzepłaconych” Fraszkach Jan z Czarnolasu utrwalił bogatą galerię wizerunków postaci zajmujących różne miejsca w ówczesnej hierarchii społecznej. Znaleźli się tu znani i mniej znani dworzanie, znaleźli biskupi, kasztelanowie i inni dygnitarze. O nich wszystkich poeta mówi i do wszystkich z nich zwraca się z humanistyczną bezpośredniością, z pełnym poczuciem godności osobistej człowieka i szczególnej godności twórcy-poety, który winien być nie tylko obserwatorem, lecz także i wychowawcą, mentorem społeczeństwa. Funkcję tę – oczywista – najmocniej uwydatnił Kochanowski w swoich poematach satyrycznych, ale jakże wyraziście wydobywał ją również w innych utworach, np. w Pieśniach. Mistrz czarnoleski uważał, że poeta, dawca nieśmiertelności, winien być jednocześnie mentorem nie tylko całego społeczeństwa, lecz także jego władców, przywódców, kierowników. Świadczy o tym wymownie Pieśń XIIII „Ksiąg wtórych” zaczynająca się od słów: „Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie”. Autor przywiązywał do niej tak wielką wagę, że wprowadził ją ponadto jako jeden z chórów do Odprawy posłów greckich, gdzie pełni rolę niezwykle ważną jako głos przywołujący do rozwagi sterników nawy państwowej w momencie szczególnego zagrożenia.

Prawdopodobnie jeszcze za życia Zygmunta Augusta Jan Kochanowski zdecydował się na porzucenie „zwodniczego dworu” na rzecz „przodków roli”. Niektórzy twierdzą, że poeta nasz miał opuścić dwór królewski już w r. 1567 wraz z Myszkowskim⁠[15]. Sądzę, że przy obecnej znajomości faktów najbardziej prawdopodobna jest koncepcja, iż proces odchodzenia naszego poety od dworu dokonywał się stopniowo. Początkiem mogło być odejście protektora i przyjaciela – Myszkowskiego, ale mogło być także inne wydarzenie, dziś nam całkiem nie znane. Jeszcze jednak w testamencie Andrzeja Patrycego Nideckiego, datowanym 8 maja 1572, Jan Kochanowski, jeden z egzekutorów, wymieniony został jako dworzanin królewski⁠[16]. We wspomnianym już liście do Fogelwedera, datowanym w Czarnolesie 6 października 1571, Kochanowski uważa się już za mieszkańca wsi i gospodarza na swoim folwarku: „Tak my sam na wsi: kiedy już zasiejemy, komin wkoło obsiędziemy, a lada co i mówiemy, i piszemy”⁠[17]. Słowa te odnajdujemy także, niemal nie zmienione, w Pieśni świętojańskiej o Sobótce w pięknej pochwale „Wsi spokojnej, wsi wesołej”, którą śpiewa Panna XII:

Skoro też siew odprawiemy,

Komin wkoło obsiędziemy.

(w. 27–28)

Ale w tymże liście poeta zapowiadał jeszcze przyjazd swój na dwór królewski w czasie najbliższego sejmu i z uzyskaniem łaski królewskiej wiązał prawdopodobnie wcale nie ziemiańskie plany na przyszłość. Rychła śmierć Zygmunta Augusta, lata podwójnego bezkrólewia z krótkim epizodem panowania Henryka Walezego przekonały prawdopodobnie już ostatecznie naszego poetę o nietrwałości i nieodpowiedniości dworskiego żywota. W połowie r. 1574 Jan Kochanowski zrzekł się probostwa poznańskiego, a w styczniu następnego roku także probostwa w Zwoleniu. I prawdopodobnie niedługo po tej dacie nastąpił ślub poety z Dorotą Podlodowską.

Przypuszczać możemy, że dawny „przypasany do miecza rycerz” (aluzja do udziału w wyprawie wojsk królewskich może już w r. 1557⁠[18] lub w r. 1568), „cichy ksiądz w kapitule” i niedoszły „opat”, gdy 26 listopada 1575 r. zabierał głos na zjeździe elekcyjnym obradującym pod Wolą na terenie dzisiejszej Warszawy, był już nieodwołalnie statecznym ziemianinem i mężem „nieprzepłaconej Doroty”. Wystąpienie poety na tym zjeździe opisał Światosław Orzelski. Dowiadujemy się od niego, że Jan z Czarnolasu zalecał szlachcie wybór carewicza Fiodora lub arcyksięcia Ernesta, syna cesarza Maksymiliana I. Jak podaje Orzelski, mowa poety, którą kilkakrotnie przerywał Mikołaj Sienicki, znany przywódca szlachecki, przeszła bez większego echa⁠[19]. W grudniu 1575 r. Jan Kochanowski wraz ze swymi przyjaciółmi, Mikołajem Firlejem i Piotrem Kłoczowskim, podpisał akt elekcji cesarza Maksymiliana. Wkrótce jednak, jeszcze w r. 1575, pogodził się z objęciem tronu przez Stefana Batorego i dał temu świadectwo w licznych wypowiedziach poetyckich. Poeta czarnoleski nowemu swemu władcy stawiał tylko żądania wypływające z patriotycznej troski o dobro państwa i narodu:

Niech zgoi dawne rany Rzeczypospolitej,

Obywateli sprzeczne umysły złagodzi

I w nienawiści ślepej walczących ze sobą

Znowu pogodzi.

(Oda VI, In conventuVarsaviensi)⁠[20]

Podobnie zresztą Kochanowski odniósł się do niefortunnego poprzednika króla Stefana. Wybór i przyjazd Henryka Walezego powitał w swych wierszach z nadzieją, ucieczkę jego potępił, a obrażającemu godność Polski autorowi paszkwilu Filipowi Desportesowi, dworzaninowi króla, dał ostrą odprawę w wierszu pt. Gallocrocitanti.

12 stycznia 1578 r. w podwarszawskim Ujazdowie (jak mówiono wówczas – Jazdowie) odbyła się prapremiera Odprawy posłów greckich Jana Kochanowskiego, napisanej zapewne wcześniej, a na prośbę Jana Zamoyskiego pośpiesznie przepisanej i przesłanej przyjacielowi-podkanclerzemu wraz z listem datowanym w Czarnolesie 22 grudnia 1577 r. Na prapremierze sztuki, nad której inscenizacją czuwał uczony humanista i lekarz, Wojciech Oczko⁠[21], obecni byli król Stefan, królowa Anna Jagiellonka oraz liczni dostojni goście, zgromadzeni nie tylko z okazji „festu” pana podkanclerzego koronnego, lecz także z okazji mającego rozpocząć swe obrady w Warszawie sejmu. Zgoda Kochanowskiego na podwarszawską prapremierę Odprawy wraz z dołączonym do niej Orfeuszem Sarmackim w przededniu sejmu warszawskiego 1578 r. to kolejne świadectwo aktywnej postawy poety wobec centralnych problemów społeczno-politycznych, jego patriotycznej troski o dobro i całość ojczyzny, osłabionej perypetiami dwu elekcji, zagrożonej agresją sąsiadów⁠[22]. Polityka Batorego i Zamoyskiego zmierzająca do wzmocnienia obronności i międzynarodowej pozycji państwa zyskała uznanie poety, który w tymże roku 1578 obok Odprawy (wydrukowanej w Warszawie wraz z Orfeuszem Sarmackim) ogłosił również dwa poematy sielankowo-panegiryczne sławiące nowego króla: DryasZamchana w wersji polskiej i łacińskiej orazPan Zamchanus po łacinie.

W r. 1579 Jan Kochanowski otrzymał od Batorego nominację na wojskiego sandomierskiego i przywilej na wydawanie Psałterza Dawidowego, którego pierwszą edycję w tymże roku wypuściła w świat krakowska Drukarnia Łazarzowa, zarządzana przez Jana Januszowskiego (osobno w tymże roku i w tejże oficynie ukazało się Siedm psalmów pokutnych). Psałterz Dawidów przekładania Jana Kochanowskiego, znakomite dzieło sztuki, szczytowe osiągnięcie religijnej liryki renesansowej w Polsce, które w następnym stuleciu za swe wyłączne dziedzictwo próbowali uznać tak katolicy, jak i protestanci⁠[23] (a sięgali doń także prawosławni), spełniło również bardzo istotną rolę przy pracy poety nad Trenami. W r. 1580 Drukarnia Łazarzowa w Krakowie wydała pierwodruk Trenów poety czarnoleskiego oraz inne dzieło, Melodiae na Psałterz Polski przez Mikołaja Gomółkę uczynione, dzięki którym wydany przed rokiem Psałterz Dawidów przekładania Jana Kochanowskiego stał się popularnym śpiewnikiem.

Żywot Jana Kochanowskiego w czarnoleskiej „wsi spokojnej, wsi wesołej” zakłócały nieszczęścia rodzinne. W 1577 r. twórca Pieśni świętojańskiej o Sobótce pożegnał na zawsze starszego brata Kaspra, po śmierci rodziców uznanego za głowę rodziny, i pamięć jego uczcił wierszowanym epitafium oraz mową wydaną później pt. Przy pogrzebie rzecz. Wkrótce potem, trudno dziś powiedzieć, w r. 1578 czy 1579, nastąpiła śmierć ukochanej córeczki Urszuli⁠[24], a w wydanym w r. 1580 pierwodruku Trenów poświęconych jej pamięci zbolały ojciec zdążył jeszcze na końcu dołączyć Epitafijum Hannie Kochanowskiej, która „za siostrą prędko pospieszyła”. Trudno byłoby dziś rozstrzygnąć, czy autobiograficzną treść zawierały dwa wiersze pt. Epita<fijum> dziecięciu zamieszczone we Fraszkach. W jednym z nich zmarłe dziecko pociesza strapionego ojca:

Ojcze, nade mną płakać nie potrzeba,

Moja niewinność wniosła mię do nieba.

Bodaj tak wiele tobie przyczyniła,

Ile mnie sroga śmierć lat ukrzywdziła.

(Fraszki I 81, w. 1–4)⁠[25]

Czy były to słowa ukochanej Urszuli skierowane do poety? Trudno byłoby odnaleźć tu jakieś dające się odczytać aluzje. Fakt, że zmarłym dzieckiem przemawiającym do ojca mogła być dziewczynka, daje sposobność snucia domysłu o autobiograficznej genezie. Nie mniej ogólna jest treść drugiego Epitaf<ijum> dziecięciu:

Byłem ojcem niedawno, dziś nie mam nikogo,

Co by mię tak zwał, takem w dzieci zniszczał srogo.

Wszytki mi śmierć pożarła.

(Fraszki I 93, w. 1–3)

I tu okoliczność, że zbolały ojciec mówi o utraconych dziatkach w liczbie mnogiej, odpowiadałaby sytuacji biograficznej Kochanowskiego, który w krótkim czasie postradał dwie córki. Wskutek braku wiadomości biograficznych nie potrafimy jednak powiedzieć, czy określona w wierszu przyczyna śmierci jednego dziecka zyskiwała potwierdzenie lub zaprzeczenie w okolicznościach zgonu Urszuli czy Hanny:

jedno śmierć połknęło,

Haftkę lichą połknąwszy, tak swój koniec wzięło.

(Fraszki I 93, w. 3–4)

Treść autobiograficzną posiadają natomiast niewątpliwie dwa łacińskie foricoenia (119 i 120) pt. In columnam (Na pomnik) i In eandem (Na tenże). W pierwszym z nich poeta wyraźnie stwierdza, że on sam wystawił dzieciom swym pomnik, który przyrównuje do skamieniałego posągu mitycznej Niobe:

Non Niobe amissis hic adsto saxea natis:

Quanquam amissa etiam pignora testor ego.

Natis me statuit monumentum flebile raptis

Vates maerenti corde Cochanovius.

Cui, quod sum sensus expers, omnisque doloris

Nescia, fortuna est invidiosa mea.

(Foricoenia 119, w. 1–6)⁠[26]

Ponieważ foricoenia 119 i 120 napisane były jako pamiątka wystawiona przez Kochanowskiego „dzieciom”, niewątpliwie są one późniejsze od Trenów poświęconych tylko Urszuli, a prawdopodobnie współczesne dołączonemu do tego dzieła Epitafijum Hannie Kochanowskiej. Trudno byłoby więc sądzić, że pisanie epigramatów owych autor traktował jako wprawkę, ćwiczenie poetyckie przed przygotowaniem obszerniejszego dzieła.

AutorTrenów mógł natomiast skorzystać z własnych wcześniejszych doświadczeń twórcy epitafiów i nagrobków wierszowanych poświęconych różnym osobom, zamieszczonych potem w wydanych w r. 1584 Fraszkach i Foricoeniach. Duża część tych utworów powstała niewątpliwie przed r. 1580⁠[27]. Są zaś wśród nich utwory bardzo różne, przynoszące krótkie opisy zasług zmarłych, lamentacje nad okrutnym losem i srogą śmiercią, a także wiersze silniej nasycone ogólniejszą refleksją o istocie życia i śmierci. Odnajdujemy ją m.in. już we wczesnym EpitaphiumCretcovii, w którym zmarły, znakomity podróżnik, przebywając teraz wśród bogów na Olimpie, śmieje się z próżnych nadziei, trosk i narzekań ludzkich⁠[28]. W nagrobkach tych, których wybór zamieszczono w Dodatku do niniejszego wydania Trenów, odnajdziemy pochwały cnoty zmarłych, stanowiącej ich najtrwalszy pomnik (np. foricoenia 97 i 98 poświęcone Filipowi Padniewskiemu), i obawy przed otchłanią zapomnienia (np. w foricoenium 90 Nagrobek Nicecie, opartym na epigramie ze słynnej Antologii greckiej⁠[29]).

Kochanowski w zbiorach swych drobiazgów poetyckich gromadził niekiedy grupy utworów związanych tematycznie (np. wierszyki Na most warszewski w „Księgach wtórych” Fraszek). Podobnie też czynił czasem z epitafiami poświęconymi jednej osobie (np. Fraszki II 67 i 68, III 66 i 67, 79 i 80) czy też członkom tej samej rodziny (np. Fraszki II 27 i 28, 102 i 103). W ogłoszonych pośmiertnie (1590) Fragmentach albo Pozostałych pismach mistrza Jana zawierających różne okruchy poetyckie znajdujemy na końcu sześć żałobnych utworów⁠[30] (przedrukowanych również w Dodatku). Z wierszy tych dwa niewątpliwie, a być może i cztery pozostałe, łączą się z osobą Krzysztofa Radziwiłła Pioruna, którego poeta pocieszał po stracie najbliższych w latach poprzedzających bezpośrednio powstanie Trenów. Czy był to zalążek cyklu poetyckiego? Trudno dziś znaleźć odpowiedź pewną. Ale możliwości takiej nie możemy pominąć. Jest to wielce prawdopodobne.

Mógł też twórca Trenów skorzystać z wcześniejszych doświadczeń zdobytych przy pisaniu obszerniejszych epicediów, takich jak wspomniany już polski utwór O śmierci Jana Tarnowskiego…⁠[31], jakPamiątka […] Janowi Baptyście hrabi na Tęczynie czy łacińskie EpitaphiumDoralices, w którym refreny wyodrębniają z całości poszczególne, względnie samodzielne tematycznie cząstki, różniące się także liczbą wersów.

Czy i o ile istotnie skorzystał? Tym zajmiemy się m.in. w toku dalszych rozważań. Chciałbym jednak mocno podkreślić, iż byłoby niebezpiecznym uproszczeniem, gdybyśmy sądzili, że poeta w Trenach mógł czerpać tylko z doświadczeń zdobytych przy pisaniu różnych epitafiów, epicediów, pamiątek. Na wiedzę i umiejętności pisarskie autora Trenów złożył się całokształt jego dorobku i zdobytej we własnej praktyce oraz w lekturach świadomości twórczej. A dorobek pisarski Kochanowskiego w r. 1580 był bardzo duży, choć jedynie w części dostępny w postaci dzieł drukowanych⁠[32]. Twórca Psałterza Dawidowego i Trenów był już wówczas autorem większości swych łacińskich elegii, ód, foricoeniów oraz polskich pieśni i fraszek, mimo iż wiele z nich wydrukowano po r. 1580, a niektóre dopiero po śmierci (1584) ich autora.

II. TRADYCJA I NOWATORSTWO W „TRENACH”

Wśród obfitej literatury naukowej poświęconej Trenom Jana Kochanowskiego szczególnie bogato reprezentowane są prace zajmujące się stosunkiem dzieła mistrza czarnoleskiego do tradycji literackiej, przede wszystkim do tradycji literatury antycznej⁠[33]. Oczywiście o takim stanie rzeczy przesądziła w ogromnej mierze wielka na przełomie XIX i XX wieku popularność badań zajmujących się ustaleniem wpływów i zależności. Trzeba zresztą przyznać, że Treny były dla różnego autoramentu „wpływologów” kąskiem szczególnie smakowitym. Szesnastowieczna teoria poezji jako niezwykle ważny postulat obowiązujący twórców wysuwała zalecenie naśladowania pisarzy antycznych, przejmowania z ich dzieł utartych sformułowań, figur stylistycznych, schematów kompozycyjnych, wzorców metaforyki i sposobów konstruowania postaci bohaterów. Naśladowanie, imitację rozumiano jednak również jako współzawodnictwo ze starożytnymi mistrzami. Francesco Petrarca wyraźnie stwierdzał, że praca pszczół, jak określał twórców, polega na swoistym współzawodnictwie z poprzednikami, na tym, żeby – sięgając do różnych wzorów – zrobić nie tylko coś odmiennego, ale żeby ponadto zrobić to lepiej. Myśl tę powtarzali następcy, m.in. ambitnym twórcom tak postępować radzili Piętro Bembo i Gian Francesco Pico della Mirandola w swym dwugłosie o imitacji⁠[34]. Osobowość twórcza Jana Kochanowskiego kształtowała się w atmosferze takich właśnie zaleceń, które w przodujących środowiskach owoczesnej Europy, zwłaszcza we Włoszech, ale także i na północ od Alp, we Francji, Niderlandach, w innych krajach, uważane były za najbardziej niezawodne recepty tworzenia dzieł mogących liczyć na uznanie. I zaleceniom tym odpowiadała stosowana powszechnie praktyka twórców, wielkich i małych, cieszących się znikomym czy też pełnym uznaniem. Za Platonem⁠[35] i platonikami poetów i pisarzy porównywano z pszczołami zbierającymi soki z różnych kwiatów i przetwarzającymi je w miód. Był to topos powtarzany dość powszechnie przez popularne traktaty z zakresu poetyki i retoryki. Posłużył się nim – jak już wspominaliśmy – Petrarca⁠[36]. Nie pomijały go też dzieła parenetyczne, jak słynny Enchiridionmilitis Christiani… Erazma z Rotterdamu: „Jeśli z ksiąg pogańskich uszczkniesz to, co w nich najlepsze, i tak jak pszczoła, lecąc od jednego ogrodu starożytnych do drugiego, ominiesz wszędzie truciznę, a wyssiesz tylko sok zbawienny i szlachetny, to staniesz się, owszem, o wiele lepiej uzbrojony wewnętrznie do zwykłego życia, które nazywają etycznym”⁠[37]. Nie pominął go też i sam Jan Kochanowski pszczołami nazywając w swych łacińskich wierszykach (Foricoenia 44 i 45) grono pisarzy i intelektualistów skupionych wokół dworu Mikołaja Czarnego Radziwiłła i cieszących się tam uznaniem za swe cnoty i zasługi („virtuti […] meritisque – For. 44, w. 6)⁠[38]. Nic dziwnego przeto, że mistrz czarnoleski w inwokacyjnym wstępie Trenu I, przystępując do wyrażenia swych żalów zbolałego ojca, wezwał na pomoc

Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe

I lamenty, i skargi Simonidowe…

(w. 1–2)

Kończącą Tren XV pointę, uznawaną za wyraźną zapowiedź baroku w renesansowym stylu cyklicznego poematu Jana z Czarnolasu⁠[39], skonstruowaną w formie kunsztownego konceptu, polegającego na zestawieniu skamieniałej płaczącej Niobe z jej własnym posągiem i także z jej grobem, Kochanowski wziął wprost z jednego wiersza z Antologii greckiej⁠[40]. Reminiscencji z lektury pisarzy klasycznych, przejętych od nich zwrotów frazeologicznych, pomysłów konstrukcji metaforyki naliczono już w Trenach bardzo wiele⁠[41]. Broniono też często ich oryginalności. Adam Mickiewicz w swych paryskich wykładach literatury słowiańskiej omawiając poezję Jana z Czarnolasu stwierdzał dobitnie: „Z utworów jego najbardziej zajmujący jako dzieło oryginalne jest niezaprzeczenie cykl Trenów, ułożonych po śmierci dziecka. Nie znajdziemy nic podobnego w literaturze żadnego kraju”⁠[42].

Rzecz charakterystyczna, że oryginalności Trenów Kochanowskiego bronił bardzo mocno filolog klasyczny Tadeusz Sinko, choć w pełni rozumiał, iż poeci renesansowi za fundamentalne założenie swej twórczości przyjmowali zasady imitacji autorów starożytnych. „Bo wskazywano – pisał – tylko źródła Trenów, podawano klasyczne paralele do ich myśli […] ale nikt nie przytoczył żadnego poematu klasycznego, który by zawierał czyjeś żale i rozmyślania, wywołane śmiercią osoby drogiej, który by mógł służyć Kochanowskiemu za wzór (nie źródło) Trenów”⁠[43]. W późniejszych latach Sinko nie mniej dobitnie podkreślał „nowość kompozycyjną” Trenów, w których rozbito „długie epicedium klasyczne, splecione z przepisanych motywów, na szereg samodzielnych utworów, operujących poszczególnymi motywami epicediów”, ale w których zachowano w pełni jednolitość i spoistość konstrukcji cyklu, podczas gdy podobne cykle pisywane przez starożytnych, Petrarkę i poetów humanistycznych w czasach renesansu, zawierające „szereg epigramów, elegij, sonetów na śmierć jednej osoby” były „raczej wariacjami na jeden temat niż przedstawieniem historii i uczuć wywołanych śmiercią”⁠[44].

W literaturze europejskiej czasów renesansu poezja żałobna poświęcona osobom zmarłym przechodziła swoistą ewolucję. Najogólniej rzecz biorąc, stwierdzić należy, że początkowo pozycję przodującą i dominującą zdobywały w niej utwory nawiązujące do tradycji rzymskiego epicedium retorycznego, któremu niegdyś wzorcową postać nadał przede wszystkim poeta łaciński Stacjusz (I w. n.e.)⁠[45]. Forma ta wykazuje żywotność i w późniejszych fazach renesansu w Europie, w tym także i w Polsce⁠[46]. Wyrazem tego jest m.in. także wspomniany utwór Jana Kochanowskiego O śmierci Jana Tarnowskiego… Kształtowały się jednak również i zyskiwały stopniowo coraz większą popularność formy inne, reprezentowane zarówno przez następców i naśladowców drugiej części Canzoniere Petrarki, ułożonej „in morte di Madonna Laura”, a także i starożytnych elegików, głównie rzymskich, jak i przez pisarzy odwołujących się do tradycji greckiej sielanki żałobnej. Za wzorcowy przykład tej ostatniej uznano Epitafium Biona Pseudo-Moschosa, które wprawdzie nie było utworem o kompozycji cyklicznej w sposób całkiem oczywisty, ale posiadało konstrukcję bardziej swobodną, mniej zwartą niż epicedium, a dzięki zastosowaniu wewnątrz refrenów dzieliło się niejako na autonomiczne części współtworzące całość. Od schyłku wieku XV zwłaszcza bukolika grecka, uznawana wówczas w całości niemal za dzieło Teokryta, oddziaływała bardzo szeroko na humanistycznych pisarzy renesansowych. Dołączyła się do tego wciąż żywa, biegnąca przez średniowiecze nić łączności z sielanką Wergiliusza⁠[47] oraz – co szczególnie ważne – znajomość epigramatów Antologii greckiej wydawanej wielokrotnie, począwszy od florenckiej edycji z r. 1494 opartej na redakcji Maksymosa Planudesa (XIII–XIV w.)⁠[48].

O ile w epicediach obok patetycznej retoryki wysuwały się na czoło ujęcia epickie, o tyle sięgnięcie do tradycji sielanki i epigramatyki greckiej, dawnej i nowszej elegii, Petrarkowego Canzoniere wzmacniało w renesansowej poezji żałobnej znaczenie i rolę pierwiastków lirycznych. Wśród naśladowców i następców Petrarki wymienić tu można twórcę sonetów na śmierć córki Racheli, Domizio da Padova, zwanego Broccardem oraz poetę neapolitańskiego Giovanniego Pontana, który ułożył zbiór wierszy łacińskich (nawiązujących m.in. do tradycji Antologii greckiej) pt. Tumuli, czyli Mogiły⁠[49]. Ważną rolę w popularyzacji sielanki greckiej, w tym zaś i Epitafium Biona,odegrał humanista niemiecki Eobanus Hessus⁠[50], nie mniej znany jako autor wierszowanej parafrazy Psałterza⁠[51], który w swych wędrówkach nie ominął także Polski. W stolicy Polski własny łaciński przekład EpitaphiumBionis wydał w r. 1548 wykładowca greki w Akademii Krakowskiej, Włoch Piotr Illicinus⁠[52]. Wcześniej jednak już – prawdopodobnie za przykładem Hessusa, który z Epitafium Biona konstrukcje refrenowe przejął do własnych epicediów⁠[53] – te swoiste formy oddziaływania sielanki greckiej pojawiły się w poezji polsko-łacińskiej. Refreny tego typu, rozbijające większy utwór na mniejsze całostki, znajdujemy mianowicie w elegii Klemensa Janickiego na śmierć Hieronima Łaskiego (Tristia IX)⁠[54], pisanej w r. 1543. Znajdujemy je także w twórczości bliskiego przyjaciela Jana Kochanowskiego – Andrzeja Trzecieskiego, zwanego młodszym, w Joannis a Lascoviriclarissimi epicedion czy w tegoż Epicedion…SigismundiAugusti…⁠[55]. Podobną konstrukcję – refreny dzielące obszerny utwór na części – zastosował także Cyprian Bazylik w ułożonym wierszem polskim Krótkim wypisaniu sprawy przy śmierci i pogrzebie… PaniejHalżbiety z Szydłowca Radziwiłowej, wojewodzinej wileńskiej, Roku 1562⁠[56]. Jan z Czarnolasu jako autor EpitaphiumDoralices, nawiązującego konstrukcyjnie do tradycji EpitaphiumBionis, miał więc swych poprzedników w poezji łacińskiej pisanej przez Polaków. Być może – nawet jeśli przyjmiemy, że EpitaphiumDoralices było utworem powstałym we wczesnym okresie twórczości Kochanowskiego przed r. 1565⁠[57] – poprzedzało je pisane po polsku Krótkie wypisanie sprawy przy śmierci i pogrzebie… Halżbiety z Szydłowca Radziwiłowej… pióra Cypriana Bazylika.

W momencie, w którym Kochanowski pisał swoje Treny (1579–1580), w literaturach europejskich istniały dwa główne typy obszerniejszych kompozycji żałobnych, poświęconych zmarłym i wyrazowi płaczu, żalu, rozpaczy po ich stracie. Jednym z nich, starszym, początkowo w poezji renesansowej stosowanym niemal wyłącznie, a i później bardzo żywotnym, było nawiązujące do tradycji literatury rzymskiej retoryczne epicedium „raz mówione”, składające się ze stałych, określonych w poetykach członów, ale stanowiące jeden zwarty utwór. Drugim typem była kompozycja cykliczna. Po drodze niejako ku niej znalazła się kompozycja żałobnej sielanki, rozdzielanej wewnątrz refrenami rozpoczynającymi wyodrębniające się (dzięki ich zastosowaniu) fragmenty całości. Jednym z wzorców kompozycji cyklicznej była druga część Petrarkowego Canzoniere, poświęcona pamięci Madonny Laury, zmarłej. Wytkniętym przez Petrarkę szlakiem podążali liczni późniejsi poeci włoscy i nie tylko włoscy. Ronsardowy cykl Sur la morte de Marie był jednym z przykładów stosowania kompozycji Petrarkowskiej. Znane były szeroko w XV i XVI wieku wieloautorskie cykle żałobne poświęcone jednej osobie, często wysoko cenione⁠[58]. Jedno- i wieloautorskie zbiory przeróżnych nenii, epitafiów, sonetów, kancon, elegii żałobnych, niniejszych epicediów, układanych w rozmaite kombinacje cykliczne, cieszyły się coraz większym uznaniem. Widziano w nich ujęcie bardziej nowatorskie od bardziej tradycyjnego obszernego epicedium „raz mówionego”, choć dla obu typów kompozycji skrzętnie poszukiwano rodowodów antycznych. Profesor uniwersytetu w Padwie, Francesco Robortello, prawdopodobnie jeden z mistrzów Jana Kochanowskiego, wyróżniał jako osobny typ elegie żałobne i pogrzebowe („Elegiae lugubres ac funebres”) i wysoko cenił cykle poetyckie utworów przynależnych do tego gatunku⁠[59]. Oczywiście uzasadnienia dla takich rozwiązań kompozycyjnych i wysokiej ich oceny oraz genealogii uczony renesansowy, zasłużony wydawca Poetyki Arystotelesa, szukał w praktyce i teorii autorów starożytnych, przede wszystkim greckich. Pośrednio danych dotyczących tych spraw dostarczył Robortellowi neoplatonik Proklos z Lykki (V w. n.e.), który pisał o cyklicznych kompozycjach poetów starożytnych powołując się przy tym na Analityki wtóre Arystotelesa⁠[60]. Robortello zresztą z satysfakcją podkreślał, iż właśnie jemu, dzięki odwołaniu się do wypowiedzi Proklosa, a pośrednio Arystotelesa i tradycji greckiej, udało się sprawom tym nadać uzasadnienie teoretyczne przez właściwe skomentowanie wypowiedzi twórcy Analityków wtórych, czego dotąd nikt dostatecznie nie zrozumiał i nie objaśnił („quem locum nemo, meo iudicio, adhuc satis explicavit aut intellexit”)⁠[61]. W ten sposób uzasadnieniem teoretycznym i autorytetem antycznym samego Arystotelesa Robortello nobilitował – a zarazem w pewien sposób propagował – poczynania współczesnych ambitnych twórców cyklów, w tym zaś też twórców cyklów elegijnych. Dla nas szczególnie ważne jest, że przy omawianiu spraw cyklów elegii żałobnych Robortello, powołując się na Didymosa, gramatyka i filologa greckiego z pierwszego wieku starej i nowej ery, oraz na Proklosa, używał również terminu „treny”, ale także zestawiał go z rzymskimi „naeniae” (z powołaniem się na Horacego) i „querelae”, a także „cantilenae”⁠[62]. Grecka nazwa latynizowana w formie „threni” czy odpowiadające jej łacińskie „lamenta” pojawiała się już, a nawet zadomowiła się w średniowieczu u gramatyków, poetów; encyklopedysta Izydor z Sewilli (ok. 560–636) formuły „threni” używał obocznie z „naeniae”. Ważne przy tym, że określenia „threni” i „lamenta” wiązano często z biblijnymi Trenami proroka Jeremiasza⁠[63]. Dla Kochanowskiego, autora parafraz psalmicznych, tradycja ta też nie była zapewne bez znaczenia; świadczą o tym Tren XVII i Tren XVIII w jego kompozycji cyklicznej dedykowanej Orszuli. Oczywiście ważniejszy był tu głos teoretyków współczesnych i współczesna praktyka poetów. Kochanowski czytał najprawdopodobniej traktacik Robortella De elegia, znał też może jego poglądy o kompozycjach cyklicznych, wyłożone tam, z padewskich wykładów. Nie zapomniał o nich raczej i w późniejszych latach, gdy przystępował do pisania Trenów. A jeśli nawet wspomnienie z dawnych lektur i wykładów nieco się zatarło i nie było odnawiane przez lektury rzeczy tych samych lub pokrewnych, to przypominała o tym ustawicznie praktyka ambitniejszych twórców współczesnych, a także wcześniejszych, od Petrarki co najmniej poczynając. Żałobne kompozycje cykliczne, elegijne lub ze znacznym wyeksponowaniem wypowiedzi elegijnych, pisywali liczni poeci włoscy już w XV i XVI wieku (wspominaliśmy tu Pontana i Broccarda), pisywali też poeci z innych krajów, między innymi francuscy twórcy Plejady. Z przykładów czasowo bliskich Trenom wspomnijmy, że autor popularnej poetyki i zarazem poeta, Jacobus Pontanus (Spanmüller) w r. 1573⁠[64] wydał cykl wierszy ku czci kardynała Ottona Truchsesa, złożony z trzech nenii i sześciu nagrobków. Nie była to – dodajmy – jedyna cykliczna kompozycja żałobna tego twórcy. Do tradycji Petrarki, ale modyfikując ją, nawiązał we wspomnianym już cyklu żałobnym Piotr Ronsard. Cykl Sur la mort de Marie, zamieszczony w drugiej części drugiej księgi jego Amours⁠[65], składał się z wierszy reprezentujących różne gatunki: sonetów (13, z tych jeden w formie dialogu, Sonet V – Dialogue: Le Passant et le Génie) przeplecionych stroficznymi Stancami (Stances, po Sonecie I, zawierały 29 sestyn) i obszerną Elegią (po Sonecie IX)⁠[66].

Oczywiście nie chodzi tu o to, że Kochanowskiego inspirowały cykle Spanmüllera czy też Ronsarda⁠[67], którego wprawdzie cenił i podziwiał, ale – nie znając chyba francuskiego lub też znając go w stopniu bardzo słabym – w oryginalnej przynajmniej wersji językowej raczej nie czytał. Pragniemy jedynie wskazać na analogie, określające europejski kontekst, w jakim powstawały Treny poety czarnoleskiego. Nie sięgając zresztą poza granice Polski, odwołajmy się jeszcze do przykładu twórczości Trzecieskiego. Jego wspomniane już Epicedion na śmierć Zygmunta Augusta, przedzielane wewnątrz, za wzorem greckiej sielanki żałobnej, refrenami, wchodziło przecież do obszerniejszego cyklu wierszy żałobnych, zamkniętego greckimi i łacińskimi epitafiami, wydanego w r. 1574 w Krakowie przez Jana Dymitra Solikowskiego In funere Sigismundi Augusti Poloniae regis oratio⁠[68]. Cykl dziewięciu strof czy raczej równostroficznych wierszy zawierała Threnodia… tegoż Andrzeja Trzecieskiego, napisana dla uczczenia pamięci znakomitego muzyka, Wacława z Szamotuł (zm. 1567 lub 1568)⁠[69].

Byłoby właściwie rzeczą dziwną, gdyby twórca tak ambitny, jakim był Jan Kochanowski, pragnąc dla upamiętnienia swej zmarłej ukochanej córeczki stworzyć dzieło literackie klasy najwyższej, dla realizacji tego zamiaru wybrał kompozycję uznaną współcześnie za bardziej tradycyjną, a nie nowatorską, wysoko cenioną przez teoretyków i praktyków, uprawianą już nawet w Polsce, i to przez przyjaciela mistrza czarnoleskiego. Wydaje się, że wielce prawdopodobna jest hipoteza, iż poeta czarnoleski już nieco wcześniej, bo w latach 1577–1578, zamyślał przygotować pewien cykl wierszy żałobnych dla Krzysztofa Radziwiłła Pioruna po śmierci jego żony Katarzyny Anny Sobkówny i małych dziatek⁠[70]. Wtedy jednak poprzestał na luźnych szkicach, a do pełnej realizacji kompozycji cyklicznej przystąpił dopiero potem w Trenach. Podkreślić zresztą warto, że Jan z Czarnolasu nie wybrał także dla upamiętnienia Orszuli uprawianej przecież wcześniej (EpitaphiumDoralices) formy sielanki żałobnej, nawiązującej do tradycji EpitaphiumBionis.

Oczywiście wybór kompozycji cyklicznej nie przesądzał bez reszty sposobu jej realizacji, nie określał też automatycznie stosunku do tradycji ani swoistej, dla twórców renesansowych bardzo ważnej, genealogii powstającego zbioru. I tu rzec trzeba, że dla Kochanowskiego jako twórcy Trenów, podobnie jak dla Robortella w traktaciku De elegia