Pieśni - Jan Kochanowski - darmowy ebook + audiobook

Pieśni ebook i audiobook

Jan Kochanowski

2,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wydane pośmiertnie w 1586 roku Pieśni stanowią jeden z najważniejszych elementów spuścizny po Janie Kochanowskim. Podzielone na dwie części nawiązują w treści ściśle do jakże często obecnej w renesansowej twórczości filozofii epikurejskiej i horacjańskiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 17 min

Lektor: Janusz Żak

Oceny
2,3 (3 oceny)
0
1
0
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jan Kochanowski

Pieśni

Jan Kochanowski przez ponad dwadzieścia lat tworzył Pieśni. Utwory te zostały wydane w dwóch tomach – Księgi pierwsze i Księgi wtóre.

W Pieśniach Kochanowski przedstawia świat jako coś niepewnego i chaotycznego. W tym chaosie to właśnie człowiek powinien być zrównoważony, jednocześnie ciesząc się życiem. Epikureizm i hasło carpe diem, które pojawiają się w utworach są zaczerpnięte z filozofii antycznego twórcy Horacego. Pieśni mają zróżnicowaną tematykę, można w nich znaleźć utwory o tematyce miłosnej, religijnej, patriotycznej, filozoficznej i biesiadnej.

[Nota edytorska]

Tekst Pieśni został tu podany według pierwodruku, który ukazał się w roku 1586 w Drukarni Łazarzowej w Krakowie pt. Pieśni Jana Kochanowskiego księgi dwoje. Egzemplarz Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu (sygn. XVI Qu. 2036) został starannie przedrukowany przez Władysława Floryana (1953, 2. wyd. 1981).

Nie zamieszczono w niniejszej edycji dwu utworów: O śmierci Jana Tarnowskiego i Pamiątka Janowi Baptyście… Znajdują się one wprawdzie w pierwodruku Pieśni, ale pod względem gatunkowym, jako epicedia, stanowią zupełnie odrębne zjawisko. Zamieszczono natomiast pieśni nie włączone do zbioru „ksiąg dwojga”, ale opublikowane pośmiertnie w osobnej edycji zatytułowanej Fragmenta albo pozostałe pisma, wydanej w tejże Drukarni Łazarzowej w roku 1590 (ta edycja jest podstawą przedruku; korzystałem z egzemplarza Biblioteki Czartoryskich w Krakowie, sygn. 2029 I).

Tekst został przygotowany zasadniczo zgodnie z kryteriami zawartymi w opracowaniu Zasady wydawania tekstów staropolskich. Projekt (Wrocław 1955) – typ B (edycje popularnonaukowe). Zachowano jednak pewne cechy językowe, których nie uwzględnia się w edycjach popularnonaukowych, zwłaszcza dawne końcówki fleksyjne i większość dawnych form ortograficznych (np. w zakresie pisowni „u”/„ó”) oraz wariantowe zapisy niektórych wyrazów („sie”/„się”), ujednolicono jednak zgodnie z pisownią dzisiejszą niektóre formy ortograficzne używane w pierwodruku zamiennie (np. „pułnocny”/„północny”). Nie zachowano „a” pochylonego, „e” pochylone zachowano jedynie w miejscach rymowych, a „o” pochylone tylko w przypadkach zgodnych z pisownią dzisiejszą.

Podstawową zasadą była jak największa wierność wobec pierwodruku, również w zakresie interpunkcji, która stanowi jeden z najtrudniejszych i do dziś nie rozwiązanych problemów edytorskich literatury staropolskiej. Trudno tu o rozwiązanie możliwe do przyjęcia przez wszystkich ze względu na zasadnicze różnice między dawnym systemem retoryczno-intonacyjnym i obecnym systemem logiczno-syntaktycznym, a także ze względu na niekonsekwencje zapisu w dawnych drukach.

Ponadto w niniejszej edycji zastosowano współczesne zasady pisowni małych i wielkich liter. Wielkimi literami zapisywano też rzeczowniki oznaczające upersonifikowane pojęcia (np. Fortuna, Szczęście).

W związku z powyższym edycja utworu nie opiera się w całości na żadnym z wydań współczesnych, choć przede wszystkim uwzględniono pewne rozstrzygnięcia zawarte w najnowszej edycji krytycznej Pieśni, opracowanej w ramach sejmowego wydania Dzieł wszystkich Kochanowskiego przez Marię Renatę Mayenową i Krystynę Wilczewską oraz Barbarę Otwinowską i Marię Cytowską (1991). Wykorzystano cenny Aneks I: Zmiany tekstowe w wydaniach i rękopisach „Pieśni”. Nieliczne koniektury i emendacje wprowadzone przez Autorki tej edycji przyjęto bez zastrzeżeń i ze względu na charakter niniejszego wydania nie zaznaczono ich ani w tekście, ani w przypisach. Wydanie to nie obejmuje jednak pieśni zawartych we Fragmentach (osobna edycja Fragmentów w ramach wydania sejmowego jeszcze się nie ukazała). Za edycjami Krzyżanowskiego i Ślękowej przyjęto więc – też nie zaznaczając tego osobno – kilka drobnych emendacji w tekście pieśni z Fragmentów, trzymając się jednak wiernie przekazu zawartego w pierwodruku.

Przy opracowywaniu tekstów zostały wzięte pod uwagę także ustalenia edytorskie zawarte w wydaniach przygotowanych dla serii Biblioteki Narodowej przez Tadeusza Sinkę (1927, 1948) i Ludwikę Ślękową (1970, 1997) oraz w edycji Poezji Jana Kochanowskiego opracowanej przez Janusza Pelca (wyd. 2, 1988) i w edycji Dzieł polskich opracowanej przez Juliana Krzyżanowskiego (wyd. 9, 1978).

Zgodnie z praktyką stosowaną przez niektórych dotychczasowych wydawców (Julian Krzyżanowski, Janusz Pelc) wyodrębniono graficznie poszczególne strofy pieśni, uznając, że taki tradycyjny zapis oddaje intencje zawarte w zapisie znanym z pierwodruku, a równocześnie jest czytelny i uzasadniony w wydaniu przeznaczonym dla szerokiego kręgu odbiorców.

Autorom wszystkich wymienionych edycji, a zwłaszcza Autorkom wydania sejmowego, niniejsza edycja wiele zawdzięcza również w zakresie opracowania komentarza, który jednak różni się w wielu miejscach od komentarzy do edycji wcześniejszych. Głównym celem było umożliwienie współczesnemu czytelnikowi – nie obeznanemu w ogóle z dawną polszczyzną – zrozumienia tekstu. Objaśnienia są więc praktyczne, zwięzłe i nie odwołują się do problematyki historycznojęzykowej. W celu ustrzeżenia czytelnika przed mylnymi interpretacjami tekstu szczególną uwagę zwrócono na wyrazy, które są używane do dziś, ale których znaczenie w Pieśniach jest odmienne od znaczenia obecnego.

Przy tworzeniu komentarza pomocne były także podstawowe słowniki, a zwłaszcza Słownik polszczyzny XVI wieku, Słownik języka polskiego pod red. Witolda Doroszewskiego oraz Słownik języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego, a także słowniki mitologiczne, zwłaszcza Słownik mitologii greckiej i rzymskiej Pierre’a Grimala.

prof. dr hab. Piotr Wilczek, Uniwersytet Warszawski, Instytut Badań Interdyscyplinarnych „Artes liberales”

Pieśni Jana Kochanowskiego Księgi Dwoje

[Dedykacja]

Nikomu, albo raczej wszytkim, swoje księgi

Daję. By kto nie mniemał (strach to bowiem tęgi[1]),

Że za to trzeba co dać. Wszyscy darmo miejcie.

O drukarza nie mówię[2], z tym sie zrozumiejcie[3].

Księgi pierwsze

Pieśń I[4]

Intactis opulentior[5]

Byś[6] wszystko złoto posiadł, które – powiadają -

Gdzieś daleko gryfowie i mrówki[7] kopają[8];

Byś pałace rozwodził[9] nie tylko na ziemi,

Lecz i morza kamieńmi zabudował[10] swemi;

Jesli[11] dyjamentowe goździe[12] Mus[13] ma w ręku,

Któremi natwardszego umie pożyć[14] sęku[15],

Ani ty wyswobodzisz serca z ciężkiej trwogi,

Ani z okrutnej śmierci sideł wyrwiesz nogi[16].

Lepiej polnych Tatarów[17] dawny zwyczaj niesie,

U których każdy swój dom wozi na kolesie[18];

Lepszego rządu Gete grubi używają[19],

Gdzie niwy[20] nie mierzone[21] wolne zboża dają[22].

Tam niewinna[23] macocha dziatek pierwszej żony,

Sirót nędznych[24], przestrzega wczasu[25] z każdej strony[26];

Ani z wielkim posagiem męża rządzi[27], ani

Nadzieje kładzie w gładkim[28] miłosniku[29] pani.

Wielki posag rodziców postępki uczciwe,

A k temu obyczaje skromne i wstydliwe;

Występnych tam nie cierpią, lecz kto będzie krzywy,

Niech sie wierci, jako chce, nie zostanie żywy.

O, ktokolwiek będzie chciał mordy niecnotliwe

I domowe okrócić[30] najazdy krwie[31] chciwe,

Jesli pragnie ojczyzny ojcem być nazwany

I tymże na wysokich kolumnach pisany,

Niech objeździć swą wolą śmie nieokróconą[32],

A jego sprawy przyszłe wieki więc wspomioną;

Ponieważ cnocie żywej[33] my źli, nie życzemy[34],

Aż gdy nam z oczu zniknie, toż[35] jej żałujemy.

Co po tych skargach próznych, jesli na występy

Przez spary – jako mówią – patrza urząd tępy[36]?

Po co statut i prawa chwalebne stawiamy,

Jesli sie obyczajów dobrych nie trzymamy?

Nie odstraszą zbytecznym[37] ogniem zarażone

Kupca kraje chciwego ani przesadzone[38]

Mrozem gwałtownym pola; żeglarze bywali[39]

Wszystek świat, jako wielki[40], kołem objechali.

Ubóstwo, hańba wielka, każe człowiekowi

Czynić i cierpieć wszystko; już on i wstydowi

Mir dawno wypowiedział[41], i cnocie, niedbały,

Poświęconej nie myśli dostępować skały[42].

Albo my do spólnego skarbu[43], gdzie życzliwa

Ludzka pochwała i głos pospolity[44] wzywa,

Albo w morze, przyczynę wszech nieszczęśliwości,

Perły, złoto i wielkiej kamienie drogości

Zarzućmy, jesli grzechów żałujem statecznie

I nieprawości swoich. Potrzeba kóniecznie

Złej napierwsze początki żądze[45] wykorzenić,

A dziełem pracowitszym pieszczotę[46] odmienić.

Nie umie syn szlachecki na koń wsieść i w łowy

Na dziki źwierz z oszczepem jachać[47] niegotowy,

Lepiej kufla świadomy[48] albo kart pisanych[49],

Każesz li dać, i kostek, prawem zakazanych.

Więc ojciec krzywo przysiągł, wydarł sąsiadowi,

Gotując niegodnemu spadek potomkowi:

I przybywa-ć mu[50] rzkomo[51], ale nie wiem czemu,

Zawżdy na czymści schodzi państwu niesporemu[52].

Pieśń II[53]

Serce roście patrząc[54] na te czasy!

Mało przed tym[55] gołe były lasy,

Śnieg na ziemi wysszej[56] łokcia leżał[57],

A po rzekach wóz nacięższy zbieżał[58].

Teraz drzewa liście na sie wzięły,

Polne łąki pięknie zakwitnęły;

Lody zeszły, a po czystej wodzie

Idą statki i ciosane łodzie.

Teraz prawie[59] świat sie wszystek śmieje,

Zboża wstały, wiatr zachodny wieje;

Ptacy sobie gniazda omyślają[60],

A przede dniem śpiewać poczynają.

Ale to grunt wesela prawego[61],

Kiedy człowiek sumnienia całego[62]

Ani czuje w sercu żadnej wady,

Przecz[63] by sie miał wstydać swojej rady[64].

Temu wina nie trzeba przylewać

Ani grać na lutni, ani śpiewać;

Będzie wesół, byś chciał, i o wodzie,

Bo sie czuje prawie na swobodzie[65].

Ale kogo gryzie mól zakryty,

Nie idzie mu w smak obiad obfity;

Żadna go pieśń, żadny głos nie ruszy,

Wszystko idzie na wiatr mimo uszy.

Dobra myśli, której nie przywabi,

Choć kto ściany drogo ujedwabi,

Nie gardź moim chłodnikiem chróścianym[66],

A bądź ze mną, z trzeźwym i z pijanym!

Pieśń III[67]

Dzbanie mój pisany[68],

Dzbanie polewany,

Bądź płacz, bądź żarty, bądź gorące wojny,

Bądź miłość niesiesz albo sen spokojny,

Jakokolwiek[69] zwano

Wino, co w cię lano,

Przymkni sie[70] do nas a daj sie nachylić,

Chciałbym twym darem gości swych posilić.

I ten cię nie minie,

Choć kto mądrym słynie;

Pijali przedtym i filozofowie,

A przedsię[71] mieli spełna[72] rozum w głowie.

Ty zmiękczysz[73] każdego,

Nastateczniejszego[74];

Ty mądrych sprawy i tajemną radę[75]

Na świat wydawasz przez twą cichą zdradę.

Ty cieszysz nadzieją

Serca, które mdleją;

Ty ubogiemu przyprawujesz rogi,

Że mu ani król, ani hetman srogi.

Trzymaj sie na mocy,

Bo cię całej nocy

Z rąk nie wypuścim, aż dzień, jako trzeba,

Gwiazdy rozpędzi co do jednej z nieba.

Pieśń IV[76]

Złota to strzała[77] i krom wszego[78] jadu była,

Którą mię niepochybna[79] Miłość ugodziła.

Bo ja w swym miłowaniu troski nie najduję,

Owszem, radość na sercu niewymowną czuję.

Nie to niewola służyć, ale służyć temu,

Kto twych posług niewdzięczen, to sie nawiętszemu

Nieszczęściu równa; tobie dzięka bądź, Miłości,

Iżeś mię uchowała takowej żałości.

Ma to twarz twoja, panno wszech piękniejsza, w sobie,

Że człowiek rad i nierad musi służyć tobie.

Ale to zaś niosą twe święte obyczaje,

Że, by[80] kto mógł być wolen, raczej ci sie daje.

Chciałbym tak być szczęśliwy i życzyłbym sobie,

Abych już tę na wieki łaskę znał po tobie[81];

A bodaj ta wdzięczna[82] twarz odmiany nie znała,

Byś dobrze i Sybillę laty przerównała[83].

Pieśń V[84]

Kto ma swego chleba,

Ile człeku trzeba,

Może nic nie dbać o wielkie dochody,

O wsi, o miasta i wysokie grody.

To pan, zdaniem moim,

Kto przestał na swoim;

Kto więcej szuka, jawnie to znać daje

Sam na sie, że mu jeszcze nie dostaje[85].

Siła[86] posiadł włości,

Kto ujął chciwości[87];

Trudniej to przyjdzie niż Turki zhołdować

Albo waleczne Tatary wojować.

Mocą wiele świata

Wziął za krótkie lata

Król macedoński[88], lecz mu sie tak zdało,

Że nań samego świat był jeden mało.

Cóż pomoże zbroja

Albo władza twoja?

Serca nie zleczą żadne złotogłowy,

Żadny skarb troski nie wybije z głowy.

Więc śmierć nieużyta[89]

Ta za gardło chwyta

Bogate pany jako proste sługi,

Ani zborguje, byś wyciągnął długi[90].

Lecz przedsię[91] człowiecza

Wszystka o tym piecza[92],

Aby ku złotu złota przybywało;

Bo, by nawięcej, łakomemu mało.

Wszystko to zostanie

Po twej śmierci, panie;

A coś ty zebrał przez ten czas łakomie,

To sie zostoi[93], nie wiem w czyim domie.

Sklep[94] ten niedobyty[95]

Puści prędko nity[96];

A winem, co sie ty frasujesz o nie,

Będzie zamaczał potomek twój konie.

Pieśń VI[97][98]

Acz mię twa droga[99], miła, barzo boli,

Nie chcę cię trzymać przeciw twojej woli;

Z mej strony bodaj wszystko dobre miała,

Kędy sie kolwiek będziesz obracała.

Lecz sama widzisz, jakie wiatry wstają,

Jakie po niebie chmury sie mieszają.

Ja wiem, co umie morze i szalony

Wicher, na wody słone uniesiony.

Niech żony srogich pohańców[100] i dzieci

Doświadczą, jakim pędem wicher leci

Morze mieszając: huczą srogie wały,

A brzeżne w gruncie[101] wzdrygają sie skały.

Takci sie biednej Europie[102] dostało,

Jeno że wołu chciała przysieść mało[103],

Bo sie z nienagła przymknął[104] z nią ku wodzie,

Potym jak płynie, tak płynie bez łodzie.

A ta dopiero zlękła sie nieboga,

Gdzie pojźrzy, zewsząd morze, zewsząd trwoga;

Brzegu nie widać, przewoźnik niepewny,

Strach serce ujął, a w oczu płacz rzewny.

A gdy do sławnej Krety przypłynęła,

Z wielkiej tesknice włosy targać jęła,

Skarżąc sie z płaczem: «Ojcze mój łaskawy,

Któregom zbyła[105] prze me głupie sprawy[106].

Com ja tu miała czynić w tej krainie?

Mało jest jedna śmierć panieńskiej winie.

Ale na jawiż płaczę swej lekkości[107]?

Czy mię pokusa łudzi krom winności[108],

Która przez wrota kościane[109] wychodzi,

A na człowieka sny dziwne przywodzi?

Lepiej li było przez morze sie pławić

Czy nad polnemi kwiatkami sie bawić?

By[110] mi sie teraz dostał jako w ręce

On wół bezecny, byłby w takiej męce,

Żeby mu ze łba musiały spaść rogi,

Chociaż był u mnie niedawno tak drogi.

Nie miałam wstydu, dom swój opuszczając,

I teraz nie mam, śmierci odkładając;

Boże mój, jesli słyszysz prośbę moję,

Niechaj dziś nago w pośrzodku lwów stoję.

Pierwej niż pleśnią piękna twarz przypadnie[111]

I zupełnemu[112] ciału krasa[113] spadnie,

Niechaj mię wilcy pożrą w tej gładkości,

A po pustyniach rozniosą me kości»

Nikczemna dziewko – ojciec ci przyciska[114] -

Czemu nie umrzesz? Strzyma cię ta niska

Jedlina i pas[115] zaniesiony w cale[116];

A jeslić milsza śmierć na ostrej skale,

Daj sie w moc wiatrom a skocz z góry śmiele,

Niżbyś wolała siedzieć u kądziele,

Królewska dziewka, i być w ręce dana

Srogiej pogance, winna bywszy[117] pana.

Pieśń VII[118][119]

Trudna rada w tej mierze[120], przyjdzie sie rozjechać,

A przez ten czas wesela i lutnie zaniechać.

Wszystka moja dobra myśl[121] z tobą precz odchodzi,

A z tego mię więzienia nikt nie wyswobodzi,

Dokąd cię zaś nie ujźrzę, pani wszech piękniejsza,

Co ich kolwiek[122] przyniosła chwila terazniejsza.

Już mi z myśli wypadły te obecne twarzy;

Twoje nadobne lice jest podobne zarzy[123],

Która nad wielkim morzem rano sie czerwieni,

A z nienagła[124] ciemności nocne w światłość mieni;

Przed nią gwiazdy drobniejsze po jednej znikają

I tak już przyszłej nocy nieznacznie[125] czekają.

Takaś ty w oczu moich; szczęśliwa to droga,

Po której chodzić będzie tak udatna noga;

Zajźrzę[126] wam, gęste lasy i wysokie skały,

Że przede mną będziecie taką rozkosz miały:

Usłyszycie wdzięczny[127] głos i przyjemne słowa,

Po których sobie teskni biedna moja głowa.

Lubeż moje wesele, lubeż me biesiady!

Mnie podobno już prózno szukać inszej rady,

Jeno smutnego serca podpierać nadzieją;

W nadzieję ludzie orzą i w nadzieję sieją.

A ty tak srogą nie bądź ani mię tym karzy,

Bych długo nie miał widzieć twojej pięknej twarzy.

Pieśń VIII[128][129]

Gdzieśkolwiek jest, Bożeć pośli[130] dobrą godzinę;

Jaciem twój był jako żywo[131], i twoim zginę.

Tak to Bóg przejźrzał od wieku[132]; a nie żałuję,

Bo w tobie więcej niż we stu inszych najduję.

Nie tylkoś nad insze gładszą sie urodziła,

Aleś i zwyczajmi twarzy nic nie zelżyła[133];

A jako wdzięcznie szmarakiem złoto sie dwoi[134],

Tak tej szlachetnej duszy w tym ciele przystoi.

Szczęśliwy ja człowiek, bych mógł[135] tak użyć tego,

Jakobych sie nie omylił, co jest lepszego;

Lecz jako na błędnym[136] morzu, nie tam, gdzie chcemy,

Ale gdzie nas wiatry niosą, płynąć musiemy.

Jednak albo miłość zmyśla sny sama sobie,

Albo i ty nie chcesz, bych miał zwętpić o tobie.

Ta nadzieja świat mi słodzi; a bych inaczej

Doznać miał (uchowaj, Panie), umarłbym raczej.

Pieśń IX[137]

Chcemy sobie być radzi[138]?

Rozkaż, panie, czeladzi,

Niechaj na stół dobrego wina przynaszają,

A przy tym w złote gęśli[139] albo w lutnią[140] grają.

Kto tak mądry, że zgadnie,

Co nań jutro przypadnie?

Sam Bóg wie przyszłe rzeczy, a śmieje sie z nieba,

Kiedy sie człowiek troszcze więcej, niżli trzeba.

Szafuj gotowym[141] bacznie;

Ostatek, jako zacznie,

Tak Fortuna[142] niech kona[143]: raczy li łaskawie,

Raczy li też inaczej; my siedziem w jej prawie[144].

U Fortuny to snadnie[145],

Że kto stojąc[146] upadnie;

A który był dopiero u niej pod nogami,

Patrzajże go po chwili, a on gardzi nami.

Wszystko sie dziwnie plecie

Na tym tu biednym świecie;

A kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić,

I zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić.

Prózno ma mieć na pieczy

Śmiertelny wieczne rzeczy;

Dosyć na tym, kiedy wie, że go to nie minie,

Co z przejźrzenia[147] Pańskiego od wieku mu płynie.

A nigdy nie zabłądzi,

Kto tak umysł narządzi,

Jakoby umiał szczęście i nieszczęście znosić,

Temu mężnie wytrzymać, w owym sie nie wznosić.

Chwalę szczęście stateczne[148];

Nie chce li też być wieczne,

Spuszczę[149], com wziął, a w cnotę własną sie ogarnę

I uczciwej chudoby[150] bez posagu pragnę.

Nie umiem ja, gdy w żagle

Uderzą wiatry nagle,

Krzyżem padać i świętych przenajdować[151] dary,

Aby łakomej wodzie tureckie towary

Bogactwa nie przydały

Wpadwszy gdzie między skały;

Tam ja bezpiecznym sercem[152] i pełen otuchy

W równej fuście[153] popłynę przez morskie rozruchy.

Pieśń X[154][155]

Kto mi dał skrzydła, kto mię odział pióry[156]

I tak wysoko postawił, że z góry

Wszystek świat widzę, a sam, jako trzeba,

Tykam sie nieba?

To li jest ogień on nieugaszony

Złotego słońca, które, nieskończony

Bieg bieżąc, wrotne[157] od początku świata

Prowadzi lata?

To li jest on krąg odmiennej światłości[158],

Wódz gwiazd roźlicznych i sprawca żyzności[159]?

Słyszę głos wdzięczny; prze Bóg, a na jawi,

Czy mię sen bawi[160]?

Tu, widzę, ani ciemne mgły dochodzą,

Ani śnieg, ani zimne grady szkodzą;

Wieczna pogoda, dzień na wszystki strony

Trwa nieskończony.

Godne pałace Twojej wielmożności,

Panie, a jakiej cnota dostojności,

Widzę na oko, bowiem wedle Ciebie

Ma miejsce w niebie.

Kto by cię nie znał, Lechu Słowianinie[161],

Któryś napierwej zasiadł w tej krainie

I opanował męstwem swoim mocne

Brzegi północne?

Kroka[162] patrz, jako siedząc tak wysoko,

Przedsię ku miastu swemu skłania oko;

Wandę wydawa ubiór, bo z postawy

Zda sie mąż prawy.

Tu i fortelny Przemysł[163] jest wniesiony,

I ten, co dostał trefunkiem korony[164],

Doźrzawszy zdrady, gdzie koń prędkonogi

Biegł zawód drogi[165].

Bóg fałszu nie chce; a jako miłuje

Sprawiedliwego, Piast i dziś to czuje,

Bo mieszka w niebie, a jego cne plemię

Rządziło zięmię.

Zemowit[166] stoi wedla ojca prawie,

Z drugimi równo: ty wysszej, Miecławie[167],

Którego sprawą chrześcijański zakon[168]

Podan Polakom.

Tuż po nim widzę mężne Bolesławy[169],

Prze których dzielność i stateczne sprawy

Polska szeroko swych granic pomknęła

I serce wzięła[170].

W tejże jest liczbie on zakonnik święty[171],

Z cięniów klasztornych na królestwo wzięty.

Są dwa Leszczkowie[172]; jest król wzrostem mały,

Ale mąż śmiały[173].

Widzę Jagiełła i dwu Kazimierzu[174]

Dobrych tak w boju, jako i w przymierzu;

Widzę i ciebie, gwiaździe równym prawie,

Cny Władysławie[175].

Tu też jest Olbracht; król serca wielkiego;

Tuż z Aleksandrem Sygmunt[176], za którego

Polska zakwitła, a po długim boju

Wytchła w pokoju.

Szlachetne dusze, które swej dzielności

Macie zapłatę niebieskie radości,

Życzcie ojczyźnie, aby wam rodziła

Podobnych siła.

A ten, co po was[177] dziś państwo sprawuje,

Niechaj fortunnie i zdrów nam panuje;

A zwierzonego nie wzdawa opieku[178],

Aż pełen wieku!