Fraszki - Jan Kochanowski - ebook

Fraszki ebook

Jan Kochanowski

0,0

Opis

Fraszki” to zbiór fraszek Jana Kochanowskiego, polskiego poety, który jest uważany za jednego z najwybitniejszych twórców renesansu w Europie. Przyczynił się on w wielkim stopniu do rozwoju polskiego języka literackiego.
Do zbioru pod tytułem „Fraszki” wliczają się między innymi Fraszki takie jak: „Do gościa”; „O żywocie ludzkim” oraz „Do Miłości”. Kochanowski był autorem określenia fraszka i wprowadził ten typ utworu do literatury polskiej. Charakter fraszek jest bardzo zróżnicowany, co czyni te dzieło bardzo ciekawym, ponieważ znajdują się tam teksty żartobliwe jak i refleksyjne. Fraszki oparte są zarówno na osobistych przeżyciach, autentycznych zdarzeniach oraz motywach zaczerpniętych z dzieł literackich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jan Kochanowski

FRASZKI

Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-877-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Księgi Pierwsze

Fraszki tym książkom dzieją; kto się puści na nieUszczypliwym językiem, za fraszkę nie stanie.

Do gościa

Jeśli darmo masz te książki, A spełna w wacku pieniążki, Chwalę twą rzecz gościu bracie! Bo nie przydziesz ku utracie; A jeśliś dał co z taszki, Nie kupiłeś jeno fraszki.

Na swoje księgi

Niedbają moje papiery O przeważne bohatery; Nic u nich Mars, chocia srogi, I Achilles prędkonogi — Ale śmiechy, ale żarty Zwykły zbierać moje karty; Pieśni, tańce i biesiady, Schadzają się do nich rady. Statek tych czasów nie płaci, Pracą człowiek próżno traci — Przy fraszkach mi wżdy naleją, A to w niwecz, co się śmieją.

Na swoje pieśni

Nikomu, abo raczej wszytkim, swoje księgi Daję, by kto nie mniemał (strach to bowiem tęgi) Że za to trzeba co dać: wszyscy darmo miejcie — O drukarza nie mówię, z tym się zrozumiejcie.

O żywocie ludzkim

Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy, Fraszki to wszytko, cokolwiek czyniemy; Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy, Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy: Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława, Wszytko to minie, jako polna trawa; Naśmiawszy się nam i naszym porządkom, Wemkną nas w mieszek, jako czynią łądkom.

O Hannie

Serce mi zbiegło, a nie wiem inaczej, Jedno do Hanny, tam bywa naraczej. Tom był zakazał, by nie przyjmowała W domu tego zbiega, owszem wypychała. Pójdę go szukać, lecz się i sam; boję Tam zostać. Wenus! powiedz radę swoję.

Na hardego

Nie chcę w tej mierze głowy psować sobie, Bych się mój panie! miał podobać tobie; Widzę, żeś hardy — mnie też na tem mało, Kiedy się tobie tak upodobało.

Na starą

Terazbyś ze mną zigrywać się chciała, Kiedyś niebogo! sobie podstarzała. Daj pokój, prze Bóg! sama baczysz snadnie, Że nic po cierniu, kiedy róża spadnie.

Do Hanny

Chybaby nie wiedziała, co znaczy twarz blada I kiedy kto nie grzeczy Hanno! odpowiada, Często wzdycha, a rzadko kiedy się rozśmieje? Tedy nie wiesz, że prze cię moje serce mdleje.

Na utratne

Na przykrej skale, gdzie nikt nie dochodzi, Zielone drzewo słodkie figi rodzi, Których z wronami krucy zażywają, Ludzie żadnego pożytku nie mają; Takżeć nie wiem, z kim wszytko drudzy zjedzą, A ludzie godni gdzieś na stronie siedzą?

Sen

Uciekałem przez sen w nocy Mając skrzydła ku pomocy, Lecz mię miłość poimała, Choć na nogach ołów miała. Hanno! co to znamionuje? Podobno mi praktykuje, Że ja będąc uwikłany Temi i owemi pany, Wszystkich inszych łatwie zbędę — Tobie służyć wiecznie będę.

Do paniej

Pani jako nadobna, tak też i uczciwa! Patrząc na twą wdzięczną twarz rymów mi przybywa, Które jeśli się ludziom kiedy spodobają, Nie więcej mnie, niż tobie, być powinne mają.

Raki

Folgujmy paniom, nie sobie — ma rada, Miłujmy wiernie, nie jest w nich przysada, Godności trzeba, nie zanic tu cnota, Miłości pragną, nie pragną tu złota, Miłują z serca, nie patrzają zdrady, Pilnują prawdy, nie kłamają rady, Wiarę uprzejmą, nie dar, sobie ważą, W miarę, nie nazbyt ciągnąć rzemień każą. Wiecznie wam służę, nie służę na chwilę, Bezpiecznie wierzcie, nie rad ja omylę.

O kocie

Słychał kto kiedy, jako ciągną kota? Nie zawżdy szuka wody ta robota, Ciągnie go drugi nadobnie na suszy, Sukniej nie zmacza, ale wżdy mdło duszy.

Na pieszczone ziemiany

Gniewam się na te pieszczone ziemiany, Co piwu radzi szukają przygany. Nie pij, aż ci się pierwej będzie chciało, Tedyć się każde dobrem będzie zdało.

Na niesłowną

Miałem nadzieją, że mi ziścić miano Tak, jako było z chucią obiecano; Ale, co komu rzecze białogłowa, Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.

Do paniej

Co usty mówisz, byś w sercu myśliła, Barzobyś mię tem pani! zniewoliła — Ale kiedy mię swym miłym mianujesz, Podobno dawnym zwyczajom folgujesz.

O chmielu

Co to za sałata rana, Rozynkami posypana? Chmiel, jeśli dobrze smakuję; Przetociem go w głowie czuję.

Na nabożną

Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz, Czego się miła! tak często spowiadasz?

Na grzebień

Nowy to fortel, a mało słychany: Na srebrną brodę grzebień ołowiany.

Ofiara

Łuk i sajdak twój Febe! niech będzie, lecz strzały W sercach nieprzyjacielskich w dzień boju zostały.

O sobie

Dopiero chcę pisać żarty, Przegrawszy pieniądze w karty; Ale się i dworstwo zmieni, Kiedy się w pytlu grosza neni.

Na Konrata

Milczycie w obiad mój panie Konracie! Czy tylko na chleb gębę swą chowacie?

Do Mikołaja Firleja

Jeśliby w moich książkach co takiego było, Czegoby się przed panną czytać nie godziło, Odpuść mój Mikołaju! — bo, ma być stateczny Sam poeta, rym czasem ujdzie i wszeteczny.

Do Josta

Wiesz, coś mi winien; miejże się do taszki, Bo cię wnet włożę Jostcie! między fraszki.

Do Jakuba

Że krótkie fraszki czynię, to Jakubie! winisz; Krótsze twoje nierównie, bo ich ty nie czynisz.

Epitafium Kosowi

Z żalem i płaczem, acz za twe niestoi, Mój dobry Kosie: towarzysze twoi W ten grób twe ciało umarłe włożyli, Którzy weseli wczora z tobą byli. Śmierć za człowiekiem na wszelki czas chodzi; Niech zdrowie, niech nas młodość nie uwodzi, Bo ani wiemy, kiedy wsiadać każą? A tam ani płacz ani dary ważą.

O tymże

Wczora pił z nami, a dziś go chowamy; Ani wiem, czemu tak hardzie stąpamy? Śmierć nie zna złota i drogiej purpury, Mknie po jednemu jako z kojca kury.

O zazdrości

Ani przyjaciel, ani wielkość złota, Ani uchowa złej przygody cnota; Przeklęta zazdrość dziwnie się frasuje, Kiedy u kogo co nad ludzi czuje. Więc jeśli nie zje, tedy przedsię szczeka, A ustawicznie na twoje złe czeka. To na nię fortel: nic nie czuć do siebie, A wszytko mężnie wytrzymać w potrzebie.

Do gościa

Nie pieść się długo z memi książeczkami Gościu! — boć rzeką: bawisz się fraszkami.

Do Walka

Walku mój! tem mię nie rozgniewasz sobie, Że się me fraszki kiepstwem zdadzą tobie. Bych ja też w nich był baczył statek jaki, Wierz mi, nie byłby tytuł na nich taki.

Epitafium Krzysztofowi Sienieńskiemu

Tylko cię tu na ziemię szczęście okazało, Dalej cię mieć Krysztofie! na świecie nie chciało. Czy to gorzej, czy lepiej? wy sami widzicie, Którzy tego i tego świata smak pomnicie.

Na poduszkę

Szlachetne płótno! na którem leżało Owo tak piękne w oczu moich ciało, Przecz tego smutny u fortuny sobie Zjednać nie mogę, aby głowie obie Pospołu na twym wdzięcznym mchu leżały A zobopólnych rozmów używały? Więcej nie śmiem rzec; bo i tak się boję, Że z tych słów zazdrość myśl zrozumie moję.

Na frasownego

Nie frasuj się na sługi, żeć się pożarli; Trzeźwi słudzy z trzeźwiemi pany pomarli.

Na stryja

Nie bądź mi stryjem, Rzymianie mawiali, Kiedy się komu karać nie dawali.