Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 310
Data ważności licencji: 4/27/2028
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko
Redakcja: Maria Nowakowska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Martyna Kałan/Słowne Babki
Fotografia na okładce:
© Xesai/iStock by Gettyimages
Nie wiesz wszystkiego © Magdalena Witkiewicz
Kruchość © Agnieszka Krawczyk
Twoja Emi © Agnieszka Lingas-Łoniewska
Sekret © Natasza Socha
Listy z przeszłości © Ilona Gołębiewska
Wstań, Jadźka © Magda Knedler
Dom w lesie © Małgorzata Warda
Kocyk w misie © Sabina Waszut
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1638-4
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
Nie mogę uwierzyć w to, że kiedyś myślałam, że z mamą jesteśmy zupełnie inne. Miałam wrażenie, że różni nas wszystko. Poglądy, gust. Wydawała mi się starej daty, byłam pewna, że nie zna życia. Jakże się myliłam. Na szczęście doszłam do tego, zanim było zbyt późno. Zanim weszłam w coś, z czego nie byłoby już wyjścia. Mama miała szósty zmysł. Ale chyba wszystkie matki go mają, gdy chodzi o ich dzieci.
– Ale z czego będziecie żyli? – zapytała mama, kiedy opowiedzieliśmy jej o swoich planach na życie.
Siedzieliśmy przy stole. Mój chłopak Jacek, moja mama i ja. Byłam pewna, że ucieszy się, że tak „rozsądnie” podchodzimy do życia, że chcemy razem zamieszkać, odciążyć ją.
– Na razie mieszkanie na kredyt weźmiemy, samochód też na kredyt – mówił Jacek. – Powoli będziemy się rozkręcać.
– Ja pracuję na umowę o pracę, to mogę na siebie te kredyty wziąć – powiedziałam szybko. – Całkiem nieźle zarabiam. Sprawdzałam nawet zdolność kredytową.
– A Jacek? – zdziwiła się mama. – Dlaczego tylko na siebie?
– Wiesz, mamo, jak jest. On pracuje, ale albo na umowę śmieciową, albo na czarno. Działalności jeszcze nie założył. Różnie jest. – Wzruszyłam ramionami. – Chodzi o to, byś była naszym żyrantem.
– Nie – powiedziała stanowczo mama.
– Nie? – zdziwił się Jacek.
– Nie – powtórzyła mama. – Dwa lata temu spłaciłam ostatnią ratę kredytu i nigdy więcej. Nawet w sklepie u pani Zosi nie wezmę nic na kredyt.
– Mama, ale ty się nie bój, że my tego nie spłacimy! Jacek świetnie zarabia! – próbowałam tłumaczyć. Nic z tego nie rozumiałam. Moja mama, na którą zawsze mogłam liczyć, jeszcze nigdy nie była taka stanowcza!
– A czym w ogóle Jacek się zajmuje? – spytała. – Na czym on tak świetnie zarabia? Tak świetnie zarabia i nie może założyć firmy, by mieć zdolność kredytową? Albo uzbierać na samochód? Nie musicie mieć od razu ferrari!
– Oj, mamo – westchnęłam. Bo co miałam jej powiedzieć? Że fuchy różne robi? Ja sama nie wiedziałam dokładnie, czym on się zajmuje, oprócz tego, że ma swój kanał na YouTubie.
– Dobra, Zuza, jak twoja mama nie chce, to nie. Poradzimy sobie – powiedział Jacek najwyraźniej zdziwiony postawą mojej mamy.
– Mamo! – Nie mogłam uwierzyć, że moja mama nam to robi. Nasze plany legły w gruzach. – Mamo, a nawet już mieszkanie byliśmy oglądać. Taka niewielka kawalerka.
– Ile macie oszczędności?
– W zasadzie nic nie mamy – powiedział Jacek. – Znaczy, mamy, ale zamrożone.
– Nie rozumiem. Macie zamrożone? Co to znaczy?
– Są przeznaczone na inwestycje.
– A w co, Jacku, chcesz zainwestować? – zapytała mama.
– A mama i tak nie zrozumie – powiedziałam. – Jakoś inaczej sobie poradzimy. Idziemy, Jacek.
– Do widzenia, pani Joanno. – Jacek wstał z krzesła.
– Kiedy wrócisz? – zapytała mama.
– Jak znajdę żyranta – powiedziałam złośliwie.
Wyszliśmy bez słowa. Nie chciałam nawet patrzeć na Jacka, bałam się, że zobaczę jego spojrzenie pełne wyrzutów. Rozmawialiśmy wcześniej o kredycie i byłam pewna, że mama nam pomoże. Zawsze mi pomagała. Zawsze w całym swoim życiu mogłam na nią liczyć. Tylko do Jacka nie była przekonana. W ogóle ostatnio stała się bardziej nerwowa, jakby się czegoś bała. Nawet rozmawiałam z nią o tym, ona się uśmiechnęła i stwierdziła, że czasem przeszłość puka do naszych drzwi, choć bardzo tego nie chcemy. Zupełnie nie wiedziałam, co ma na myśli. Ona sama chciała mnie najwyraźniej odgrodzić od przeszłości.
O swoim ojcu wiedziałam niewiele. Tylko tyle, że był i umarł. Nie miał żadnej rodziny, żadnych krewnych i w związku z tym z nikim z jego bliskich nie utrzymywaliśmy kontaktu. Miałam jedno niewyraźne zdjęcie w szufladzie. Mama mi je dała. Powiedziała, że to jedyna rzecz, jaka po nim została. Oprócz kredytu. Bo kredyt też był jego. Może dlatego jest taka sceptyczna?
– To nie te czasy, mamo, że trzeba mieć stałą pracę i dochód. Teraz się inaczej zarabia na życie – powiedziałam mamie jakiś czas wcześniej.
– Jak? – zapytała.
– Na przykład na YouTubie. Kręcisz filmy o różnych sprawach, reklamujesz różne rzeczy.
– Na tym można zarobić?
– Oczywiście! – powiedziałam. – I to całkiem sporo. Jeżeli masz dużo obserwatorów. To znaczy oglądających.
– Jeżeli można z tego wyżyć, to dlaczego Jacka nie stać na to, by normalnie wziąć ślub, zamieszkać z tobą w choćby wynajętym mieszkaniu, zapewnić ci jakiś normalny byt?
– Mamo, w tych czasach sama muszę sobie zapewnić normalny byt. Jest równouprawnienie.
– Jeżeli jest się małżeństwem, parą, tworzy się rodzinę, powinno się grać do jednej bramki. Kiedyś będziesz w ciąży, potem będziesz miała dziecko i zapewnienie sobie bytu w tym czasie może być utrudnione. Równouprawnienie nie ma tutaj nic do rzeczy.
– Co ty wiesz, mamo, o graniu do jednej bramki? Tata przecież zmarł, zanim ja jeszcze się urodziłam.
– I dlatego wiem, jak było mi ciężko – powiedziała mama. – Zostałam zupełnie sama.
Zamyśliłam się.
– To jest całkowicie inna sytuacja – skwitowałam. – Ja jestem z Jackiem, kochamy się.
– My z twoim tatą również się kochaliśmy. – Mama pokręciła głową.
– Mamo, to nie znaczy, że skoro tobie się nie ułożyło, ja będę miała takie samo życie.
– Często się niestety zdarza, że dzieci popełniają błędy swoich rodziców.
– To nie znaczy, że ja je powtórzę. Zresztą, co za błędy ty popełniłaś? To, że tata zginął w wypadku, nie było wcale twoim błędem, tylko po prostu los tak chciał. Co było błędem?
– Może małżeństwo było błędem? – zastanowiła się mama.
– Mamuś, gdyby nie ty i tata, nie byłoby mnie na świecie – uśmiechnęłam się. – A tak, jestem. Więc proszę cię, nie rozpatruj tego jako błędu!
– Nie mówię o tobie, córeczko. Mówię o małżeństwie.
– Widzisz? Nie zawsze małżeństwo jest dobre, a mnie poganiasz.
– Nie poganiam cię. Tylko gdy zamieszkasz z Jackiem, blokujesz sobie możliwość poznania kogoś innego.
– Ja nie chcę poznawać nikogo innego! Ja go kocham!
– Rozumiem – powiedziała cicho mama. Wyglądała, jakby chciała wtedy jeszcze coś powiedzieć, ale nie powiedziała.
Może gdybyśmy wtedy porozmawiały, wszystko potoczyłoby się inaczej? Teraz sobie obiecuję, że z moją córką będzie inaczej, że będziemy miały lepszy kontakt i żadnych tajemnic przed sobą, ale może moja mama miała rację, że powiela się błędy rodziców? I że robimy to zupełnie nieświadomie?
Tamtego dnia, gdy mama powiedziała, że nie pomoże nam z kredytem, Jacek wcale się do mnie nie odzywał. Wyszliśmy ode mnie z domu i poszliśmy do jego kawalerki, którą wynajmował razem z kolegą. Na szczęście Mariusza, jego współlokatora, nie było. Mogliśmy w spokoju porozmawiać.
Tamtego dnia miałam wrażenie, że nie jestem tam mile widziana, ale gdzie miałam się podziać? Wrócić do mamy, która najwyraźniej miała ochotę prawić mi morały?
– Jacek, pomyślmy inaczej. Policzmy, ile mamy kasy, i zobaczymy, na co nas stać.
– Ja nie mam oszczędności. – Jacek pokręcił głową.
– Przecież masz jakieś.
– To nie są oszczędności, ale kapitał obrotowy.
– To znaczy?
– No kasa, żebym nią obracał i ją pomnażał.
– A co z nią robisz?
– Zuza, ty za dużo chciałabyś wiedzieć. Mam pewien pomysł, o którym na razie nie chciałbym zbyt wiele mówić.
– Po prostu chciałabym wiedzieć, czym się zajmuje mój facet. Boję się, że wpakujesz się w coś nielegalnego.
Jacek stanął przede mną z uśmiechem.
– Misia, no co ty! Obiecuję ci, że wszystko, co robię, jest w stu procentach legalne.
– Nie handlujesz żadnymi prochami?
– W żadnym razie! – Podniósł dwa palce, jakby składał przysięgę.
Trochę się uspokoiłam.
– Po prostu nagrywamy nowy program i muszę być w kilku miejscach dzisiaj wieczorem – powiedział.
– Mam iść do domu?
– No… mogłabyś?
– Tak – westchnęłam.
– A jeszcze wróćmy do tematu oszczędności – powiedział nagle Jacek. – Nie chciałabyś zainwestować? Może moglibyśmy pomnożyć tę kasę i wtedy nie musielibyśmy być od nikogo zależni. – Przytulił mnie. – Gdzie ty ją trzymasz?
– W banku. Przecież nie w skarpecie.
– Jakiś fajny procent?
– W zasadzie żaden – prychnęłam.
– No to już! Wybieraj kasę i inwestujemy!
– A w co ty chcesz zainwestować? – spytałam zaniepokojona.
– Nie mogę ci powiedzieć, bo to na razie jeszcze tajemnica – uśmiechnął się.
– A na jaki procent?
– Na pewno będziesz zadowolona – mówił ciągle uśmiechnięty. – A jak nie chcesz, to chociaż pożycz mi kasę. Oddam ci dokładnie tyle samo.
– Ile? – zapytałam.
– A ile masz?
– Trzydzieści tysięcy.
– Grubo! Pożycz, a ja zwrócę ci sześćdziesiąt. Potem jeszcze ze dwa razy taka akcja i mamy mieszkanie.
– Piętnaście.
– Dobra, słońce, jak nie chcesz, to nie. To chociaż piętnaście. Wybrałabyś mi tę kasę?
– Gotówkę chcesz?
– Tak będzie najlepiej.
– Przeleję ci na konto.
– Nie, kochana, nie przelewaj, bo to wiesz, zaraz urząd skarbowy się doczepi, że jakieś darowizny sobie robimy. Wybierz mi albo pożycz mi kartę, ja wybiorę i potem ci dam. Czy będzie ci potrzebna do jutra?
– Nie, nie będzie, mam w telefonie.
– No to cudnie. – Jacek spojrzał na zegarek. – Dobrze, musimy iść.
– Ale… Już? To po co ja w ogóle do ciebie przychodziłam?
– Żebyśmy chwilę pobyli sami? Porozmawiali? Przytulili się? – Objął mnie i mocno uściskał. – Będzie dobrze!
Tamtego dnia nie wróciłam od razu do domu. Poszłam na spacer. Chodziłam dwie godziny, rozmyślając nad wszystkim, co się wydarzyło. Kochałam mamę, kochałam Jacka i bardzo, ale to bardzo bolało mnie to, że oni w żaden sposób nie potrafią się ze sobą dogadać. Jestem z tych, którzy chcą, by wszyscy na świecie się lubili, każda królewna znalazła swoją żabę, która po pocałunku szybko zmieniłaby się w królewicza, i wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Niestety dziwnym trafem tak się nie działo. Nie mogłam sobie poradzić z relacjami na własnym podwórku, a co dopiero z tym, by wszystkim na całym świecie było dobrze.
Gdy wróciłam do domu, mama była już w swoim pokoju. Światło było zgaszone, więc najwyraźniej spała. Mama chodziła spać wcześnie i wstawała skoro świt. Ostatnio pracowała mniej. Na szczęście spłaciła kredyt i mogła sobie na to pozwolić. Mówiła, że czuje się wolna. Może dlatego tak bardzo nie chce, byśmy my się zadłużali? Ale co mieliśmy robić? Mama całe życie była nauczycielką niemieckiego, niczego mi nie brakowało, ale nie stać jej było na to, by kupić nam mieszkanie. A rodzice Jacka mało się nim interesowali. Nawet ich nie znałam.
Ojca nie miałam, więc byłyśmy z mamą zupełnie same. I mama zawsze zachowywała się odpowiedzialnie. Powiedziałabym, że czasem wręcz przesadnie.
O ojcu nie chciała rozmawiać. Chyba nie było im dobrze razem, a los sprawił, że ich małżeństwo zakończyło się bardzo szybko. Za szybko. Chociaż pewnie gdyby nie jego śmierć, byliby już po rozwodzie. Ale miałabym ojca. Mogłabym chociaż z nim porozmawiać. Z pewnością bym się z nim dogadała.
Poszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Próbowałam dodzwonić się do Jacka, ale nie odbierał. Pewnie nagrywał. Od dwóch lat prowadził kanał na YouTubie. Czasem gdzieś komuś pomagał z ogarnięciem Facebooka czy Instagrama, prowadził różnym firmom kanały społecznościowe, ale zamierzał zupełnie z tego zrezygnować. Mówił, że trzeba wierzyć w marzenia. Tak właśnie nazywał się jego kanał. Uwierzyć w marzenia. Opowiadał o ludziach, którym się udało te marzenia spełnić, chodził wraz z nimi ich ścieżkami i nagrywał ich takimi, jakimi są w rzeczywistości. Rozmawiał z aktorami, z lekarzami, a nawet z kimś, kto stał na czele grupy przestępczej. Mógł rozmawiać z każdym, to było jego marzenie. Jacek był duszą towarzystwa, nie dało się go nie lubić. Zawsze beztroski, uśmiechnięty, od razu bardzo szybko wchodził w nowe towarzystwo i zdobywał zaufanie.
Moja mama polubiła go od razu, ale potem mi powiedziała, że jest zbyt podobny do ojca. Do mojego ojca.
– Z wyglądu? – zapytałam.
– Nie, z charakteru. – Wydęła usta. – Twój ojciec też był beztroski. Zbyt beztroski. I to się źle skończyło.
– Nie każdy beztroski facet ma wypadek samochodowy, mamo – powiedziałam.
– Masz rację. Nie każdy. – Mama spojrzała w punkt, który tylko ona widziała. – Ufasz mu?
– Oczywiście, że mu ufam – odparłam zdziwiona.
– Pamiętaj, słuchaj intuicji. Zwykle jej nie doceniamy.
– Mamuś, wiem, że my jesteśmy czarownicami – zażartowałam. – I zanim się trafi coś złego, będziemy o tym już wiedziały!
– Oby! – powiedziała mama. – Ja zbyt późno zaufałam intuicji. A może nawet ją tłamsiłam.
Intuicja nie mówiła mi nic złego. W zasadzie do czasu, gdy Jacek pożyczył ode mnie pieniądze. Oczywiście starałam się siebie nie słuchać i zagłuszać to, co mówiło mi serce. Nawet nie wiem, co mówiło, bo go nie słuchałam. Ale czułam pewien niepokój. Tamtej nocy nie mogłam zasnąć, Jacek w dalszym ciągu nie odbierał.
Następnego dnia, gdy się obudziłam, w telefonie zauważyłam kilka nieodebranych połączeń. Zawsze wyciszałam na noc komórkę, więc nie słyszałam. I jeden esemes.
Jesteśmy bogaci, mała! Zwrot z inwestycji: 100 procent!
Usiadłam na łóżku. Co on, do cholery, zrobił? W jedną noc?
Zadzwoniłam do niego, odebrał od razu.
– Coś ty zmalował? – zapytałam.
– W kasynie byłem – powiedział wprost.
– Jezu, w kasynie? – powtórzyłam przerażona. – Jacek, w co ty się wpakowałeś?
– Wpakowałem, wpakowałem. Ale wczoraj miałem trzydzieści tysięcy, a dzisiaj mam sześćdziesiąt!
– Nie zawsze tak będzie. – Pokręciłam głową.
– Nie mów tak! Przecież za każdym razem mi mówisz, że mam myśleć pozytywnie!
– Dobra, oddaj mi moje piętnaście tysięcy, za resztę się baw.
– Trzydzieści – powiedział.
– A co, moją kasę też podwoiłeś?
– Nie, ale wziąłem od ciebie z konta trzydzieści. Podejrzewałem, że nie będziesz miała nic przeciwko.
– Ale przecież nie da się wziąć trzydziestu tysięcy na raz!
– Na raz nie, ale z różnych bankomatów, przed północą, po północy, i się udało.
– Jacek, ale ja nie chciałam, żebyś brał wszystkie moje pieniądze!
– Słoneczko, odpalę ci coś. Zresztą to wszystko pójdzie na nasze mieszkanko. Za chwilę będziemy już zupełnie niezależni!
Przerażał mnie. Naprawdę mnie przerażał. U mnie w domu nigdy nie było żadnego hazardu. Nawet w karty nie grałyśmy. Nigdy nie kupiłyśmy totolotka. Kiedyś dla żartu powiedziałam mamie, że na biwaku grałam w karty na pieniądze i wygrałam jakieś drobniaki. Była przerażona. Musiałam obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobię.
Czyżby miała jakieś złe wspomnienia z przeszłości? Traumy życiowe tak duże, że nie pozwalała mi nawet grać w karty?
Wolałam jej o tym nie mówić, bo i po co ją denerwować?
Jacek wygrał pieniądze w kasynie. Jak się okazało, chodził tam od jakiegoś czasu, ale do tej pory tylko się przyglądał. Robił program o facecie, który wygrywał duże pieniądze. Mężczyzna podobno podniósł się z bankructwa i wreszcie stanął na nogi. Nie widziałam jeszcze tego filmu, nigdy nie oglądałam ich wcześniej. Każdą premierę traktowaliśmy jak święto. Teraz też miało tak być. Zawsze przygotowywałam coś do jedzenia, tym razem Jacek kupił szampana i zamówił sushi.
– Zauważyłaś? To nie jest zwykłe wino musujące! To prawdziwy szampan! Piłaś kiedyś?
Nie piłam. Bo i kiedy? Ale prawdę mówiąc, nie zauważyłam różnicy pomiędzy zwykłym winem musującym a szampanem. Ładnie wyglądał w kieliszku, a bąbelki szybko uderzały do głowy. Nie przepadałam za alkoholem, a drogich trunków nie doceniałam wcale. Jedyny w zasadzie, który piłam, to ten robiony przez moją mamę z karmelu i mleka skondensowanego oraz wódki. Był najlepszy. Ale nie chciałam robić przykrości Jackowi.
– Przyzwyczajaj się. Będziemy często pić szampana!
– Dobrze – roześmiałam się.
Jacek włączył YouTube’a. Premiera filmu miała się odbyć za trzydzieści sekund. Po chwili na ekranie pojawił się mężczyzna w średnim wieku. Doskonale ubrany, uśmiechnięty, widać było, że jest zadowolony z życia.
W przestronnych wnętrzach kasyna Jacek nagrywał go w każdej sytuacji. Pokerowa twarz mężczyzny nic nie zdradzała, ale rosnący stosik żetonów tuż przy nim mówił wiele.
– Był czas, kiedy straciłem wszystko – opowiadał mężczyzna, patrząc wprost do kamery. – Rodzinę, pieniądze, wszystko. Bo z graniem tak jest, raz jesteś na fali, a raz lądujesz na bruku.
– Co zrobić, by nie wylądować na bruku? – spytał Jacek.
– Wyobrazić sobie, że tracisz wszystko – powiedział mężczyzna. – Poczuć to. I wtedy wyłożyć na stół tylko tyle, ile możesz stracić. Wyobrazić sobie tę chwilę, która może nastąpić. Kiedy postawiłeś wszystkie pieniądze, które zarobiłeś w życiu, i nagle szczęście się od ciebie odwraca. I wtedy tylko myślisz, że chciałbyś cofnąć czas.
– Zdarzyło się to panu?
– Tak.
– Chciałby pan cofnąć czas?
– Oddałbym za to wszystko.
– Ale przecież teraz się panu dobrze powodzi, grywa pan tylko dla rozrywki.
– Nauczyłem się to kontrolować. Pieniądze odzyskałem z nawiązką. Ale inne rzeczy straciłem bezpowrotnie.
– Zdradzi pan coś więcej?
– Nie chcę o tym mówić.
– No dobrze, to jak się pan relaksuje?
– W swoim domu na Mazurach. Pływam w basenie, wędkuję. I oddycham świeżym powietrzem.
– Zarobił pan na ten dom w kasynie?
– Zarobiłem, lokując pieniądze w dobre inwestycje.
– Rozumiem – uśmiechnął się Jacek. – Dobre inwestycje to podstawa! Pozazdrościć.
– I co o nim sądzisz? – zapytał Jacek wyraźnie zachwycony bohaterem swojego filmu. – Zobacz, odbił się od dna. Nie miał nic, a zarobił na dom z basenem.
– Mówił, że to inwestycje.
– Oj tam, inwestycje. Z pewnością kasyno. Co miał powiedzieć?
– Nie wygląda na szczęśliwego.
– No co ty! Ten garnitur kosztował chyba z dziesięć tysięcy!
– A myślisz, że jak ktoś nosi garnitur za dziesięć tysięcy, to z założenia musi być szczęśliwy? – spytałam.
– Ja bym był szczęśliwy. – Jacek wzruszył ramionami.
– Gdybyś nie miał nic poza tym?
– Ale dlaczego tak zakładasz? – powiedział.
– Ten facet wyraźnie mówił, że nikogo nie ma. Mieszka sam w wielkim domu z basenem, na odludziu. Jacek, on naprawdę nie wyglądał na szczęśliwego.
– Kotek, jakbym ja miał dom z basenem na odludziu, byłbym najszczęśliwszym facetem pod słońcem – uśmiechnął się. – Bo byłbym tam z tobą.
Zawsze potrafił mnie rozbroić. Czarujący, czuły, dowcipny i romantyczny. Wrażliwiec. Za to tak bardzo go kochałam. Jacek miał w zwyczaju mówić tylko o dobrych rzeczach, te mniej istotne albo te, którymi nie mógł się aktualnie pochwalić, zwykle zachowywał dla siebie. Znałam go od tej strony. Wciąż mówił o tym, że poznanie tego faceta otworzyło mu oczy na świat.
Ja nie byłam tego taka pewna, starałam się nieco ostudzić jego entuzjazm.
– Pamiętaj, co powiedział ten facet w wywiadzie – przypomniałam mu. – Grasz tylko taką kwotą, jaką możesz stracić.
– Jeżeli postawię więcej, więcej mogę wygrać.
– Dobra, wpłać mi na konto moją kasę i potem się baw. Ale ja będę się czuła bezpieczniej – uśmiechnęłam się.
– Jasne, kotek. Wpłacę. Nawet z procentem. – Przytulił mnie.
– I oddaj mi kartę – powiedziałam.
– Ja tu się chcę przytulać, a ty mi o pieniądzach, kartach bankomatowych, kasynach… – mruczał, rozbierając mnie powoli.
Jak można się spodziewać, temat ucichł, przynajmniej na chwilę.
Nie wiem dokładnie, w co grał Jacek. Nie chwalił się. Raz zaproponowałam, że z nim pójdę, ale powiedział, że tylko bym go rozpraszała. Moje pieniądze wpłacił na konto, a przynajmniej tak mówił, więc czułam się bezpiecznie.
A potem coś się zaczęło psuć. Wracał coraz później, jakiś nerwowy. Miałam włączoną usługę lokalizacji w telefonie, mogłam spoglądać, gdzie się znajduje. Do tej pory nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic, wiedziałam, co robi i z kim. Teraz było inaczej. Bałam się, że kogoś poznał. Któregoś dnia po prostu poszłam do niego i na niego czekałam.
Wrócił sam. Bardzo zdenerwowany.
– Co się dzieje? – zapytałam. – Powiesz mi?
– Raz na wozie, raz pod wozem. – Próbował robić dobrą minę do złej gry.
– To znaczy? – Nie rozumiałam, co ma na myśli.
– Czekam na zmianę fazy księżyca. Wtedy zła passa się ode mnie odwróci.
– Przegrałeś? – domyśliłam się.
– No, niestety. Bywa i tak.
– Nie przejmuj się. – Pokręciłam głową. – Wiesz sam, że to nie jest sposób na życie.
– Tak, wiem – westchnął. – Odkuję się.
– Jacek, a może już czas zacząć robić coś innego? – podsunęłam. – I przestać się bawić jak dzieciak, tylko zacząć być dorosłym?
– Mówisz jak twoja matka.
– Ona często ma rację.
– Nie tym razem.
– Ile przegrałeś?
– Dużo.
– Jak dużo?
– Możesz przestać mnie przepytywać? – Jego głos zabrzmiał ostro, zbyt ostro. – Zmęczony jestem. Idę się położyć. A ty weź taksówkę i jedź do domu.
Zdjął z siebie ubranie i położył się do łóżka. Przykrył się i bez słowa odwrócił do mnie plecami.
Poszłam do kuchni napić się wody. Czy on mnie wygania? Najwyraźniej tak.
Wróciłam do pokoju, chciałam chwilę z nim porozmawiać, ale albo spał, albo udawał, że śpi.
– Jacek? – szepnęłam. – Jacek, śpisz?
Nie odpowiedział.
Potrzebowałam swojej karty bankomatowej, od kilku dni nie mogłam płacić telefonem, bo pękła mi w nim szybka. Jacek nadal był odwrócony tyłkiem do całego świata, więc sprawdziłam, czy ma moją kartę w kieszeni. Nigdy nie grzebałam w jego rzeczach, ale nie miałam zbyt dużo gotówki, a potrzebowałam na taksówkę. Na szczęście moja karta tam była. Nie mogłam się o nią doprosić od kilku tygodni. Schowałam ją do swojego portfela i zamknęłam za sobą drzwi.
Czułam, że dzieje się coś złego. Tym razem to ja robiłam dobrą minę do złej gry i wyobrażałam sobie, że nie jest tak źle, jak podpowiadała mi intuicja.
Na ulicy złapałam taksówkę i poprosiłam taksówkarza, by zawiózł mnie do domu. Może to i dobrze, że mam gdzie wrócić? Przecież to nie jest normalne, że mój facet pracuje nocami, a raczej gra w kasynie, a ja cierpliwie, jak dobra żona, czekam, aż on wróci.
Teraz wiem, że to był pewien rodzaj współuzależnienia. Wtedy tłumaczyłam Jacka. Każdemu się zdarza, raz z górki, raz pod górkę. Myślałam, że to tylko zabawa dużego chłopca. Tu nawet skłonna byłam przyznać rację mamie, że powinien już iść do normalnej pracy.
Jacek nie skończył studiów. Zaczął, ale uznał, że do niczego mu się nie przydadzą. Był złotą rączką, jeżeli chodzi o komputery, a potem wsiąkł w ten wirtualny świat. Na początku prowadził komuś Facebooka, Instagrama i z tego miał dochód, ale to wszystko było takie niepewne.
W taksówce rozmyślałam chwilę o tym wszystkim. Musiałam się z kimś podzielić swoim zmartwieniem. Z mamą? Chyba tak. Po prostu wyżalić się, usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, że mam się nie przejmować. Byłam pewna, że tak mi powie. Niezależnie od sytuacji zawsze stawała po mojej stronie.
I właśnie dlatego, że stawała po mojej stronie, nie mogła zareagować inaczej.
Wtedy byłam na nią bardzo zła. Z perspektywy czasu wiem, że stało się najlepiej, jak mogło się stać.
– Osiemnaście złotych. – Słowa taksówkarza wyrwały mnie z zamyślenia.
– Mogę kartą?
– Oczywiście.
Wyjęłam kartę i przyłożyłam ją do czytnika. Coś piknęło głośno.
– Odmowa – powiedział taksówkarz.
– Odmowa?
– Tak. Brak środków.
– Chwileczkę. – Nerwowo zaczęłam przetrząsać kieszenie i torebkę. Zawsze miałam tam jakieś pieniądze. Czternaście, piętnaście pięćdziesiąt… Nic więcej nie miałam.
– Może być – westchnął taksówkarz. – Też kiedyś młody byłem. Ja pomogę pani, a za dwadzieścia lat pani komuś pomoże. Takie życie! – uśmiechnął się.
Życzył mi dobrej nocy i dużej kasy na koncie. A ja cały czas się zastanawiałam, gdzie są moje pieniądze. Te, które tam były. Jacek pożyczył piętnaście tysięcy, ale reszty miał nie ruszać. Potem mówił, że wpłacił je z powrotem. Odetchnęłam z ulgą. Może założył jakąś lokatę i dlatego nie było ich na koncie! Trochę się uspokoiłam, jednak pewien niepokój wciąż pozostał.
Rano zadzwoniłam do Jacka. Najwyraźniej go obudziłam. Naprawdę nie zamierzałam się kłócić czy prawić mu morałów. Nawet pogodziłam się z tym, że wczoraj zasugerował, że chce zostać sam i że powinnam wrócić do domu.
– Wyspany? – zapytałam najbardziej pogodnym głosem, na jaki było mnie stać.
– Nie bardzo – westchnął.
– A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój – zaśpiewałam mu.
– Bzdury – mruknął. Jak widać, nie zamierzał tego dnia być w dobrym humorze.
– Jacek, mam pytanie – zaczęłam delikatnie. – Wczoraj próbowałam zapłacić za taksówkę swoją kartą. Niestety pojawił się komunikat „brak środków”. Czy możesz mi to wytłumaczyć?
– Co wytłumaczyć?
– Brak środków na moim koncie. Było trzydzieści tysięcy.
– Przecież mówiłem ci, że wrzuciłem je na lokatę.
– Ale gdzie wrzuciłeś? Do siebie na lokatę? – dociekałam.
– A co za różnica? – burknął. – Przecież jesteśmy razem.
– Taka różnica, że ty grasz w kasynie, a ja nie – powiedziałam szorstko.
– Kotek, chyba nie sądzisz, że przegrałem twoje pieniądze?
– Ja nic nie sądzę. Ale bardzo cię proszę, żebyś przelał mi je z powrotem na moje konto.
– Od kiedy stałaś się taką materialistką? Ostatnio tylko rozmawiamy o pieniądzach! Nie ma już innych tematów?
– Jacek, rozmawiamy przede wszystkim o ich braku. Bardzo cię proszę o zwrot kasy. Nie dbam o żaden procent, chcę je mieć na koncie, nawet gdybyś miał zerwać tę swoją lokatę.
– Dobrze, dobrze. Jutro to zrobię.
– Dlaczego nie dzisiaj? – zdenerwowałam się. – Zrób to teraz.
– Dobra – westchnął Jacek. – Czy jeszcze do czegoś oprócz zwrotu kasy jestem ci teraz potrzebny? Bo nie chcę sobie spieprzyć całego dnia.
– No, dziękuję bardzo.
– Sama jesteś sobie winna. To nie ja zacząłem.
– Jacek, a może chciałbyś o tym porozmawiać?
– O czym? O kasynie? Śmieszna jesteś. Przecież to tylko zabawa.
– Spotkamy się dzisiaj?
– Nie. Dziś nie mogę. I jak jeszcze raz usłyszę o pieniądzach, to zwariuję. Z kim ja się związałem? Z taką materialistką? Kasa najważniejsza?
Nie odzywał się do mnie przez tydzień. Nie odbierał telefonów. Zdawkowo odpisywał, że oddzwoni, oczywiście nie oddzwaniał. Rzecz jasna, na moim koncie nie pojawiły się żadne pieniądze. Na początku byłam na niego zła. Wściekła. Obiecałam sobie, że się do niego pierwsza nie odezwę. Dni mijały, a ja coraz bardziej miękłam. W końcu skapitulowałam. Pojechałam do niego, ale nie zastałam nikogo w domu. Gdy wychodziłam ostatnim razem, nie zabrałam kluczy, więc nie mogłam się dostać do środka. Mariusza również nie było.
Zaczęłam się martwić.
Jacek nie odbierał telefonu. Lokalizację wyłączył, więc nie mogłam sprawdzić, gdzie jest. Następnego dnia znowu do niego poszłam. Nie był w domu sam. Siedział u niego ten facet z kanału na YouTubie, ten sam, którym tak bardzo był zafascynowany jeszcze kilka tygodni temu. Sprawiał mniej sympatyczne wrażenie niż na filmie nagranym przez Jacka.
– Przeszkadzam? – zapytałam niepewnie.
– Ależ w żadnym razie – zaprzeczył mężczyzna. – Zupełnie pani nie przeszkadza!
– Zuza, to nie jest dobry moment – powiedział Jacek.
– A możemy minutę porozmawiać? – spytałam. – Możesz na chwilę ze mną pójść do kuchni?
– Jasne. – Jacek wstał.
– Może koleżanka pomoże ci rozwiązać problemy – uśmiechnął się szarmancko mężczyzna. – Wygląda całkiem sympatycznie. Zauważ, że dużo sympatyczniej niż ja. – Nie przestawał się uśmiechać. – Mówiłem ci w wywiadzie, że do niczego bym nie doszedł, gdybym nie był tak stanowczy. Niestety to wyciąłeś i chyba o tym zapomniałeś.
– Co on tutaj robi? – zapytałam, gdy znaleźliśmy się w kuchni.
– Po kasę przyszedł. – Jacek wzruszył ramionami.
– Po kasę? – zdziwiłam się. – Znowu przegrałeś?
Jacek rozglądał się nerwowo, unikając mojego wzroku.
– Odkuję się. Wiesz przecież, że się odkuję.
– Ile mu wisisz?
– Sporo – westchnął. – Zuza, możesz mi pożyczyć?
– Jacek!
– Dobra, pogadamy później. Spróbuję go spławić. Potrzebuję odpocząć.
Jacek wyszedł z kuchni i po chwili usłyszałam, jak zamykają się drzwi wejściowe. Facet poszedł. Przynajmniej przez chwilę będzie normalnie.
Usiedliśmy obok siebie w kuchni. O nic nie pytałam. Zrobiłam herbatę, wypiliśmy ją, a potem wzięliśmy razem długi prysznic, jakbyśmy mieli nadzieję, że woda zmyje wszystkie nasze problemy. Położyliśmy się do łóżka i kochaliśmy się czule, jakby to miał być nasz ostatni raz.
– Kocham cię – powiedziałam. – Jeśli chcesz, weź moje pieniądze z lokaty i mu oddaj – dodałam, przytulając się do niego. – Ale musisz mi obiecać, że już nigdy w życiu tam nie pójdziesz.
Jacek zesztywniał.
– Kotek… – bąknął.
– Będziemy mieli go z głowy.
– Kotek, ja te pieniądze już wziąłem – wymamrotał, nie patrząc mi w oczy.
– Jak to wziąłeś? Wziąłeś moje pieniądze? – Usiadłam zdenerwowana na łóżku.
– Ja przegrałem któryś raz z rzędu, zerwałem te lokaty. Myślałem, że wygram, ale się nie udało.
– Ile mu wisisz?
– Pięćdziesiąt.
– Pięćdziesiąt tysięcy? – powtórzyłam przerażona. Coś, co wydawało się nic nieznaczącą zabawą, zupełnie go zniszczyło. – Wziąłeś bez pytania moje pieniądze?
– Przecież cię pytałem.
– Ale wcześniej! Pytałeś mnie wcześniej!
– I pozwoliłaś. – Wzruszył ramionami. – To pomyślałam, że i tym razem się zgodzisz.
– Jezu, Jacek… – Zaczęłam się szybko ubierać. Zatkało mnie. Nie umiałam nic powiedzieć. Nic. Nie byłam w stanie o niczym pomyśleć. Jacek jeszcze wołał za mną, że damy radę, że możemy pożyczyć pieniądze od mojej mamy, obiecywał, że przecież się kiedyś odkuje, ale ja już go nie słuchałam.
Wyszłam od niego i zamówiłam taksówkę. Na szczęście miałam przy sobie trochę gotówki. Pieniądze, które zbierałam kilka lat, przepadły. I pewnie już nigdy ich nie odzyskam!
Dopiero gdy wróciłam do domu, uspokoiłam się.
– Coś się stało? – zapytała mama od razu, gdy mnie zobaczyła.
– Życie – uśmiechnęłam się. – Będziesz mi mówić, że w moim wieku problemy nie są istotne?
– Ależ skąd! Każdy ma prawo do swoich problemów. I niezależnie od tego, ile kto ma lat, te problemy są najważniejsze na świecie. Nie ma znaczenia, czy ma lat sześćdziesiąt, czy sześć – powiedziała z uśmiechem mama. – Pogadamy?
Wzruszyłam ramionami.
– Zdaje się, że miałaś rację – wydukałam. – Już mam dość robienia dobrej miny do złej gry, ja chyba już nie mam siły.
Opowiedziałam mamie o Jacku, o kasynie, o fascynacji tym starszym facetem, a potem o tym, że ten gość chce go zniszczyć. I o tym, że Jacek sam zniszczył siebie. I chyba trochę mnie. Ale w porę uciekłam.
Mama przytuliła mnie i zaczęła opowiadać mi swoją historię.
– Kiedyś ci powiedziałam, że najbardziej boję się tego, że popełnisz moje błędy. I że w jakiś dziwny sposób historia się powtórzy. – Mama ciężko westchnęła. – Chyba zrobiłam błąd. Ale po prostu chciałam cię chronić. Nie wiem, jak zacząć.
– Po prostu. Zawsze mi mówiłaś, że nie wiesz, jak zacząć, to zacznij po prostu. Od najgorszego?
– Od najgorszego?
– Tak.
– Nie wiem, co jest najgorsze. To powiem tak: twój tata był hazardzistą.
– O matko!
– I dlatego tak bardzo unikałam tego tematu w naszym domu. Dlatego tak się denerwowałam, jak widziałam karty, kości, nawet gier planszowych nie lubiłam. Chciałam cię przed tym uchronić. Chyba jednak to nie była dobra metoda. Nie byłam w stanie uchronić cię przed tym, udając, że to nie istnieje. – Zamyśliła się. – Tata był uzależniony od hazardu, a ja wraz z nim w tym tkwiłam. Zorientowałam się zbyt późno.
– Tak jak ja… – szepnęłam.
– Nie. Ty jesteś mądrzejsza, niż ja byłam.
– Mama, dałam mu swoją kartę do bankomatu, hasła do konta…
– Ja nie miałam oszczędności i wzięłam na niego kredyt. Jeden kredyt na mieszkanie, a potem kilka gotówkowych. Bo zawsze miał się „odegrać”. Ale nigdy tego nie zrobił. Zawsze stawiał wszystko. A nawet więcej, bo grał tym, czego nie miał. Byliśmy razem kilka lat, potem nawet wzięliśmy ślub. Bo mu to było potrzebne do kolejnego kredytu. Na szczęście moi rodzice byli mądrzejsi. Mieszkanie przepisali na mnie tuż przed ślubem. Było tylko moje. Nie mógł go przegrać. Rozwiedliśmy się po roku. Ty byłaś już na świecie.
– To ten wypadek miał już po rozwodzie?
– Jaki wypadek? – zapytała mama.
– Ten, w którym zginął – dokończyłam.
– To jest chyba ta najtrudniejsza część historii – wyznała mama. – Ta, o której najtrudniej mi będzie ci opowiedzieć. On nie zginął. Twój ojciec żyje.
Siedziałam i wpatrywałam się w nią, zupełnie nie rozumiejąc, co ona do mnie mówi.
– Chciałam cię chronić – powiedziała, patrząc prosto przed siebie. – Kiedyś go spotkałam. Siedział pod sklepem i żebrał. Nie miał co jeść, był w łachmanach. Okropnie śmierdział. Ty miałaś może półtora roku. Zabrałam go do nas, umył się w naszej łazience, nakarmiłam go, wziął wszystkie swoje stare ubrania. Pozwoliłam mu się przespać na kanapie. Sama zamknęłam się z tobą w pokoju, przysunęłam szafę do drzwi, by ich nie otworzył. Drzwi wejściowe zamknęłam na klucz. Byłam w strachu, że coś ukradnie z naszego domu, by potem to sprzedać. I znowu zagrać. Nie spałam całą noc, nie mogłam zasnąć. Bałam się. Następnego dnia wymusiłam na nim przyrzeczenie, że nigdy nie będzie się z nami kontaktował. Prawnie załatwiłam, że mogę decydować o tobie sama. Nie chciałam, by kiedykolwiek wtrącał się w nasze życie. Chyba że będzie chciał mi oddać pieniądze. Ja w zamian za to miałam mu przekazać jakieś fundusze na start. Chciał wrócić, obiecywał, że już nigdy nie zagra. Nie uwierzyłam mu. Gardziłam nim.
– Jezu, mamo. Ty mi chcesz powiedzieć, że mój ojciec żyje? Gdzie on jest?
– Nie wiem. – Zmarszczyła czoło. – Nie wiem. Chciałam ci po prostu zaoszczędzić tego, co ja przeżyłam. Braku pieniędzy, braku stabilizacji, lęku o to, co będzie kolejnego dnia. Tego niepokoju, czy będzie wygrana i dobry humor, czy wręcz przeciwnie. Tak bardzo nie chciałam, byś to kiedykolwiek w życiu poczuła!
– Los widać chciał inaczej – jęknęłam. – Jak ja cię rozumiem, mamo. – Zastanowiłam się chwilę. – Gdybym miała dziecko, chybabym zrobiła tak samo. Zawsze mnie dziwiło, że nie chodzimy na jego grób.
– Powiedziałam ci, że jest pochowany na Ukrainie.
– Miałyśmy tam pojechać.
– Tak. Ale zawsze starałam się wybierać inne miejsca. Wiele razy dziękowałam, że powiedziałam, że on jest na Ukrainie, a nie w Paryżu czy we Włoszech. Bardziej podróżniczo zafascynowana byłaś Zachodem niż Wschodem.
– Tak, na Ukrainę chciałam jechać tylko ze względu na niego. Zresztą powiedziałaś mi kiedyś, że nieważne, gdzie leży ciało, dusza jest wszędzie.
– Tak myślę do tej pory – zgodziła się mama. – I nieważne, czy ktoś żyje, czy nie. – Zamyśliła się.
– Sądzisz, że on jeszcze żyje?
– Nie wiem. – Mama pokręciła głową. – Chwilami wydaje mi się, że widzę kogoś bardzo do niego podobnego. Czasem nawet zatrzymuję się, chcę zawołać. Ale potem przypominam sobie to wszystko, co wtedy czułam. I wiem, że nie chcę znowu tego czuć.
– Czego? Strachu? – spytałam.
– Strachu też. Ale miłości i takiej ogromnej nieumiejętności powiedzenia „koniec”. Takiej ogromnej bezradności. Przypomniałam sobie, jak żyłam nadzieją, że to wszystko się skończy, a jednak się nie kończyło. I nigdy by się nie skończyło, gdybym nie odeszła.
– U Jacka też się nie skończy – powiedziałam zadumana.
– Chyba nie. Wiesz, to są bardzo łatwe i fajne pieniądze – powiedziała mama. – Wychodzisz z domu, wracasz i jesteś bogata. Masz poczucie, że możesz wszystko. Gorzej, gdy karta nie idzie. Wtedy obwiniasz wszystkich dookoła, tylko nie siebie. I cały czas czujesz, że wygrasz. A gdy wracasz, mówisz, że wyjątkowo to nie był ten dzień…
– Jak Jacek.
– Chciałabym ci powiedzieć, żebyś ratowała się, zanim nie jest zbyt późno. Ale to ty sama musisz wiedzieć. Tylko ty możesz podjąć decyzję.
– Nie powiesz mi, że absolutnie zabraniasz mi się z nim spotykać?
– Jesteś już dorosła. Sama musisz podjąć decyzję.
– Nigdy nie doceniamy tego, że rodzice nam czegoś zabraniają – szepnęłam. – A tak jest łatwiej.
– Tak. Można zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Jest dużo prościej. Ale potem też można kogoś przez całe życie winić. Gdybym cię namawiała, żebyś z nim zerwała, mogłabyś mi to potem wypominać.
– Nie ułatwiasz – westchnęłam.
– Nie – zgodziła się mama. – Ale to musi być twoja i tylko twoja decyzja. Wszystkie kredyty, które zaciągnęłam dla twojego ojca, skonsolidowałam w jeden i skończyłam go spłacać w ubiegłym roku. Poczułam się wtedy wolna. I obiecałam sobie, że nigdy, nigdy więcej. Nigdy więcej kredytów, nigdy więcej zobowiązań finansowych. Nawet jak będzie mi brakowało kasy. Człowiek bez jedzenia jest w stanie wytrzymać czterdzieści dni.
– Mamo!
– No co? To naprawdę nie było łatwe.
– Spotkałaś się z nim kiedyś jeszcze?
– Nie. Nigdy w życiu. Nawet nie wiem, czy żyje.
– Nie interesowało cię to nigdy?
– Interesowało. Ale bałam się, że jeśli zacznę go szukać, to znowu wpadnę po uszy. To naprawdę była wielka miłość… Nie wszystkie historie kończą się happy endem.
– Zależy, jak na to patrzeć – powiedziałam. – Twoja się skończyła dobrze. Masz wspaniałą córkę – uśmiechnęłam się. – Spłaciłaś wszystkie kredyty i jest szansa, że twoja córka nie pójdzie w twoje ślady. A może właśnie pójdzie i też zerwie toksyczną znajomość.
– To nie brzmi optymistycznie.
– Bo na razie tak nie wygląda. Przegrał wszystkie moje oszczędności. Trzydzieści tysięcy… – powiedziałam.
– To zawsze lepiej, niż gdyby przegrał wasze wspólne mieszkanie czy samochód.
– Nie dziwi cię to?
– Jeżeli chodzi o hazard, nic mnie nie dziwi. Wiesz, co mi uratowało życie? I moją psychikę?
– Tak?
– Oczywiście po pierwsze to, że odeszłam. Potem dopiero nauczyłam się cieszyć z tego, że ty i ja jesteśmy zdrowe, że mimo wszystko mamy gdzie mieszkać, a poza tym otaczają nas przyjaciele, którzy by za nami murem stanęli, gdyby cokolwiek się działo.
– Ja chyba nawet nie mam przyjaciół. – Pokręciłam głową. – Cały czas byliśmy we własnym sosie. A w zasadzie to ja z nikim innym się nie widywałam. Moje życie polegało na spotykaniu się z Jackiem albo na czekaniu na to spotkanie.
– Tak. Na dłuższą metę to nie wychodzi.
– Teraz to wiem. Ale tęsknię za nim.
– I będziesz tęsknić. A potem będziesz wspominać wyłącznie miłe chwile. Zapomnisz o tym wszystkim, co złego ci się przytrafiło. Będziesz chciała wrócić do niego…
– Ty chciałaś wrócić do ojca?
– Tak.
– I byłaś silna. Nie wróciłaś.
– Bo spotkałam go brudnego i żebrzącego na ulicy. I od razu sobie wszystko przypomniałam. Przypomniałam sobie to, co złe. I gdy wzięłam go do domu, pomogłam mu, cała miłość mi przeszła. Poczułam się wtedy wreszcie szczęśliwa i wolna.
Jacek próbował się do mnie dodzwonić kilka razy. Nie odbierałam. Nie dlatego, że byłam na niego zła. Nie umiałam być zła. Nie odbierałam, bo nie chciałam złamać swojego postanowienia, by się z nim nie kontaktować.
Byłam pewna, że zależy mu na mnie, a zależało mu na czymś zupełnie innym. Skąd to wiem? Dostałam esemesa. Myślałam, że będzie pełen wyznań miłosnych, próśb, słów tęsknoty. Niestety. Była w nim krótka prośba.
A mogłabyś chociaż pożyczyć od mamy 1000?
Nie mogłam w to uwierzyć. Wyszłam z pokoju, by pokazać tego esemesa mamie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Pewnie znowu dzieciaki z dołu zostawiły drzwi od klatki schodowej otwarte. Albo to ktoś z sąsiadów. Otworzyłam. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na progu stał mężczyzna, o którym Jacek zrobił film. Ten sam, któremu teraz wisiał jakąś straszną kasę. W ręku trzymał bukiet kolorowych kwiatów.
– Co pan tu robi? – zapytałam zdenerwowana. – Ja panu tych pieniędzy nie oddam! Jacek panu powiedział, gdzie mieszkam?
Mężczyzna stał, wpatrując się we mnie, najwyraźniej zdziwiony.
– No co pan tak stoi? I po co te kwiaty? Jacek pana wysłał? I pan się zgodził, bo wie pan, że jak ja kasy nie załatwię, to nie ma szans, by pan cokolwiek odzyskał? – Nie dawałam mężczyźnie dojść do głosu.
Nie zorientowałam się, że za mną stoi mama. Mężczyzna wpatrywał się w nią i najwyraźniej niczego poza nią nie widział.
– Joanna? – zapytał.
– Co ty tu robisz? – szepnęła mama.
– Przyszedłem. Powiedziałaś, że mogę przyjść, jak będę w stanie spłacić ci wszystkie długi. Jestem.
– O co tu chodzi?
– Mogę wejść czy będziemy tak stać na korytarzu?
– Wejdź – powiedziała mama. – Zuza, wpuść go.
– To jest Zuzanna?
– Tak.
Mężczyzna przyjrzał mi się uważnie.
– Poznaliśmy się w mało sprzyjających okolicznościach – zaczął – ale można spróbować zatrzeć pierwsze złe wrażenie. Joanno, przedstawisz nas?
Mama usiadła przy stole. Wyprostowana i spięta. Widać było, jak bardzo jest zdenerwowana.
– Zuzanno, to jest twój ojciec – powiedziała po prostu mama, zupełnie na mnie nie patrząc.
Miałam wrażenie, że świat się zawalił. Ten facet, którym na początku tak bardzo fascynował się Jacek, miałby być moim ojcem? Ten facet, któremu Jacek był winien pieniądze?
I co, teraz będzie happy end? Matka z ojcem wrócą do siebie, ojciec podaruje Jackowi dług i będziemy wszyscy żyli jak w bajce? Tamtego dnia wybiegłam z domu. Nie mogłam tego wszystkiego znieść. Nie umiałam się pogodzić z rewelacjami, które przygotował dla mnie los.
Nie namyślając się zbyt długo, zadzwoniłam do Jacka. Odebrał od razu.
– Zgodziła się? – zapytał.
– Jacek! Ty wiesz, że ten gość z YouTube’a to mój ojciec? – wykrzyczałam.
– Roman? To twój ojciec? Nie wierzę! – Jacek nie wydawał się zbytnio zszokowany.
– Ja też nie.
– Ale to super! Umorzy mi wszystkie długi. Odkujemy się! A potem przestanę grać!
Rozłączyłam się.
Nie chciałam z nim rozmawiać. Wiedziałam, że dla niego nie ma szans. A może była? Tak jak dla mojego ojca? Tylko mój ojciec wylądował na dnie. Podobno, by zerwać z nałogiem, trzeba się znaleźć na dnie. To jeszcze było przed Jackiem. Mogłam mu pomóc, ale nie dając mu pieniądze, tylko numer telefonu do dobrego terapeuty.
To nie były łatwe dni. Zarówno dla mojej mamy, jak i dla mnie. Pewnie dla ojca i dla Jacka również nie, ale obie starałyśmy się o tym nie myśleć.
Przeszłość powróciła do mojej mamy. Uśmiechnięta przeszłość, dająca nadzieję. Jednak to, co się wydarzyło w moim życiu, było dla mamy ostrzeżeniem.
Roman – cały czas ciężko mi było o nim myśleć „ojciec” – załatwił Jackowi terapię. Myślałam, że to pomoże. Jednak po każdej rozmowie z nim traciłam nadzieję, że kiedyś wróci do pionu. Ja już nie chciałam z nim być. Tego byłam pewna.
Minęło dużo czasu, nim poznałam kogoś, komu w końcu zaufałam. Dzisiaj jestem szczęśliwa. A moja mama? Nadal twierdzi, że nigdy w życiu nie wróci do mojego ojca, a on co tydzień jest u niej na obiedzie. Powiedziałabym więcej: na obiedzie rodzinnym. Jest najlepszym dziadkiem, jakiego moja córka mogłaby mieć. A moja mama jest najlepszą babcią.
I najlepszą matką, o jakiej mogłabym zamarzyć.
Kiedyś spotkałam Jacka. Szłyśmy razem z mamą i moją córką, zobaczyłam go śpiącego na ławce. Był przykryty jakąś brudną szmatą. Odwróciłam głowę, udając, że go nie widzę. Mama również go zauważyła. Nie mogłam się uspokoić, ale nie chciałam pokazać tego po sobie. Widziałam, jak mama stara się zasłonić tamtą ławkę, żebym go nie zobaczyła. Żeby nie zrobiło mi się przykro. Cała mama.
Potem poszłam do pobliskiego sklepu, a mama z małą zostały na zewnątrz. Powiedziała, że woli pooddychać wiosennym powietrzem.
Dopiero potem córka mi wyznała, że babcia dała bezdomnemu panu jakieś pieniądze.
Cała mama.
A Piotrek, mój mąż? Nie umie nawet grać w karty. Oczywiście bardzo nad tym ubolewam.
Moja mama się cieszy.
Ojciec nie przekroczył już więcej progu kasyna. Pomaga innym. Niestety Jackowi chyba nie można pomóc.