Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
98 osób interesuje się tą książką
Seweryn Zaorski po raz ostatni wraca do Żeromic, by sprzedać dom i na dobre zostawić za sobą tragiczną przeszłość. Formalności trwają dłużej, niż powinny – i wszystko wskazuje na to, że ktoś z premedytacją chce zatrzymać go w okolicy.
Tego samego dnia policja otrzymuje anonimową wiadomość, że w lasach Roztocza nieopodal miasteczka znajdują się poćwiartowane zwłoki brutalnie okaleczonego mężczyzny. Zaorski nie ma zamiaru się mieszać, ale kiedy o pomoc prosi go Kaja Burzyńska, nie potrafi odmówić.
SPOZA NICOŚCI ZACZYNAJĄ DOCHODZIĆ SZEPTY TYCH,
KTÓRZY NIE MIELI PRAWA PRZEMÓWIĆ…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 432
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Iwetty,
z podziękowaniem za cytat.
I nie tylko.
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Wisława Szymborska
ROZDZIAŁ 1
1
Powrót do miejsc, które pozostawały niezmienne, zawsze uświadamiał Sewerynowi, jakie przemiany zachodziły w nim samym. Przez ostatni rok było ich niemało. Kiedy opuszczał Żeromice, był rozerwanym na kawałki wrakiem człowieka, który trzymał się tylko dlatego, że musiał zadbać o córkę. Dnie spędzał na tworzeniu dla niej namiastki normalnego życia, noce na rozgrzebywaniu własnych ran.
Nie pił dużo, choć ciągnęło go do whisky każdego dnia już od południa. Lidka była jednak ważniejsza od zapewnienia sobie złudnego wytchnienia od bólu. Dzięki temu udało mu się uchronić córkę przed pustką, która jego samego zżerała od środka – słuchali starego rocka, oglądali bajki na Netfliksie, w dodatku Seweryn zaczął serwować jej tatełożarty; suchary, które podnosiły ją na duchu. Teraz pozostało zamknąć ostatnią sprawę – wrócić do Żeromic i sprzedać dom.
Wszystko miało pójść szybko i sprawnie. Zaorski zjawił się w miasteczku razem z Lidką, bo nie miał zamiaru zostawiać jej samej w Krakowie. Z młodym małżeństwem z Zamościa, które miało kupić nieruchomość, spotkali się w Kawalądku na ciastko i kawę, a potem przeszli do urzędu miasta, by załatwić formalności.
Gdzieś jednak zagubił się wyrys z miejscowego planu zagospodarowania terenu, który Seweryn miał pokazać nabywcom, po czym okazało się, że umówione spotkanie u notariusza tego dnia nie może dojść do skutku.
Koniec końców Zaorski musiał zostać na noc w domu. Nie mając dostępu do internetu, Lidka szybko oznajmiła, że idzie spać, a on usiadł w garażu, otworzył bramę i wpatrywał się w ciemność.
Noc była cicha, mrok gęsty. Ze znajdującego się niedaleko lasu dochodziły słabe dźwięki śpiącej natury. Seweryn nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś złowrogiego czai się w ciemności, subtelnie wieszcząc swoje nadejście.
Nagle ten bezgłos śpiącego świata rozerwało charakterystyczne wycie syren. Sygnały dźwiękowe początkowo zdawały się dochodzić z pojedynczego wozu, zaraz potem jednak dołączyły do nich kolejne.
Zaorski wstał z chybotliwego krzesełka wędkarskiego i wyszedł na podjazd. Czerwono-niebieska łuna unosiła się kawałek dalej za drzewami, nie zapowiadając niczego dobrego. Niepokojące wycie ustało, ale po chwili zaczęło dochodzić z innej strony.
Pożar lasów? Nie, o tej porze roku to mało prawdopodobne. Poza tym nigdzie nie było widać blasku ognia rozświetlającego nocne niebo.
Zanim Seweryn zdążył się zastanowić, poczuł wibrowanie komórki w kieszeni spodni. Wyciągnął ją niepewnie, bo właściwie nie było nikogo, kto miałby powód się z nim kontaktować.
Burza.
Nie powinien odbierać – i z pewnością by tego nie zrobił, gdyby nie kolorowe rozbłyski w oddali. Te sugerowały jednak, że coś się stało. A Kaja z pewnością była w centrum zdarzeń.
Przyłożył słuchawkę do ucha i milczał.
– Seweryn? – rozległ się głos, który sprawił, że ścisnęło mu się gardło. – Słyszysz mnie?
Otworzył usta, ale nie potrafił się odezwać. Zamknął oczy, jakby dzięki większemu skupieniu mógł odnaleźć jakieś słowa.
– Halo?
Spytała jeszcze raz, po czym najwyraźniej uznała, że coś nie tak z połączeniem. Zakończyła je, a Zaorski opuścił bezradnie wzrok i zaklął w duchu.
Nie spodziewał się takiego paraliżu na sam dźwięk jej głosu. Nie pamiętał, by coś kiedykolwiek wprawiło go w podobne osłupienie.
Rok bez Burzy tak naprawdę upłynął mu w jej towarzystwie. Była z nim każdego dnia i nawet kiedy miał nawał pracy, nie potrafił odgonić myśli o niej. Zastanawiał się, co robi, jak sobie radzi i czy poukładała wszystko w małżeństwie. Sprawdzał tyle, ile mógł, przeglądając media społecznościowe jej i Dominika.
Nie dowiedział się wiele. Nie miał też kontaktu z nikim w Żeromicach. W efekcie życie Kai przez ostatnie dwanaście miesięcy było dla niego jedną wielką niewiadomą, a ona sama stała się raczej postacią ze snów niż realną osobą.
Wzdrygnął się, kiedy telefon zadzwonił ponownie. Tym razem zawahał się nieco krócej. Tyle wystarczyło.
– Tak? – rzucił.
– Już mnie słyszysz?
Aż za dobrze. Głos Kai znów wywiercił mu dziurę w duszy.
– Teraz całkiem nieźle – potwierdził Zaorski. – I nadziwić się nie mogę, bo byłem przekonany, że już cię więcej nie usłyszę.
Dobrze, odzyskiwał równowagę. Należało trzymać się takiego lekkiego tonu i nie pozwolić, by emocje wzięły górę.
– Też się nie spodziewałam, że będę kiedykolwiek do ciebie dzwonić.
– Ale?
– Ale słyszałam, że jesteś w mieście, więc pomyślałam…
Mówiła spokojnym, neutralnym głosem, urwała jednak, jakby nagle zabrakło jej tchu. Cisza od razu stała się niewygodna, niemal fizycznie uwierająca. Seweryn postanowił szybko ją przerwać.
– Dopinaliśmy z małą diablicą formalności sprzedaży domu – odezwał się. – Znaczy staraliśmy się dopiąć.
– Więc jesteście jeszcze w Żeromicach?
– Do jutra.
Potem znikamy na dobre i już nigdy nie obejrzymy się za siebie, chciał dodać Zaorski. Zamilkł jednak, podobnie jak Burza.
– Dlaczego pytasz? – odezwał się po chwili.
– Mamy tutaj pewną sytuację…
– Nie da się ukryć – odparł, wodząc wzrokiem ponad drzewami. – Widzę tę dyskotekę z mojego podjazdu.
Znów cisza na linii. I znów słabe odgłosy z lasu.
– Burza?
– Chciałam poprosić cię o pomoc – powiedziała niepewnie. – Ale może to nie był najlepszy pomysł.
Zaorski cofnął się w stronę budynku i oparł się plecami o ścianę.
– Pomoc w czym?
– Mamy tu poćwiartowane zwłoki – wydusiła w końcu Kaja.
Oczywiście. Z jakiego innego powodu mogłaby o nim pomyśleć?
– Kilkadziesiąt minut temu dostaliśmy anonimowy donos. Rozmówca poinformował dyżurnego, że w okolicznych lasach znajdują się porozrzucane części ciała, i podał dokładne lokalizacje. Nie sprawdziliśmy jeszcze wszystkich, ale wygląda na to, że to nie żaden makabryczny żart.
– I do czego ja jestem wam potrzebny? – spytał Zaorski, starając się, by nie zabrzmiało to źle. – Ściągnijcie jakiegoś lekarza, Kalamus na pewno chętnie kogoś oddeleguje.
– Seweryn… Patrzę właśnie na tors mężczyzny. Na sam tors.
– Aha.
– Nie ma szyi ani kończyn.
– No tak. Same torsy zazwyczaj ich nie posiadają – odparł Zaorski. – Ale to dobrze, będzie mniej krojenia na sekcji.
Kaja westchnęła cicho, a on mógłby przysiąc, że w duchu się uśmiechnęła, przypominając sobie, jak zdarzało mu się rozładowywać atmosferę, kiedy byli zmuszeni obcować ze śmiercią.
– Zmierzam do tego, że nie potrzebujemy tutaj jakiegokolwiek lekarza, tylko ciebie.
– A co ja poradzę? Mogę pozszywać wszystko, jak już znajdziecie resztę ciała, ale wątpię, żeby pacjent doszedł do siebie.
– A ja wątpię, że tak po prostu odmówisz.
– Bo?
– Bo ciągnie cię do śmierci tak, jak innych ludzi do życia.
– Co nie znaczy, że uśmiechają mi się oględziny nocą w lesie.
Burza przez moment milczała, a on utwierdził się w przekonaniu, że nie powinien się zgadzać. Owszem, chciał pomóc, szczególnie jej. Ale spotkanie po takim czasie nie byłoby najlepszym pomysłem.
– Cięcia są czyste, wykonane jakby laserem – odezwała się Kaja.
– Nie ma poszarpanych tkanek?
– Nie.
– Kości też są równo odcięte?
– Niemal idealnie.
Ciekawe, skwitował mimowolnie w duchu Zaorski.
– Jest jeszcze coś – rzuciła Burza.
Nie dodała nic więcej, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że dawkując informacje, tylko wzmaga apetyt Seweryna. Uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
– Co? – zapytał.
– Niemal cała krew z ciała została spuszczona.
– To właściwie nic wielkiego. Przy odpowiednim sprzęcie zajmuje to niecałe dziewięć sekund. Osiem przecinek sześć, jeśli mam być precyzyjny.
– I to wszystko? Tyle masz do powiedzenia?
– Żeby powiedzieć więcej, musiałbym…
Urwał, orientując się, że dał się złapać.
– No właśnie – skwitowała Kaja. – Musiałbyś zobaczyć. I gdybyś to zrobił, odkryłbyś jeszcze jedną, dość ciekawą rzecz.
– Jaką?
– Na skórze są wypalone symbole.
– A konkretnie?
– Sprawdzisz, jak tu przyjdziesz. Mogę wyjść po ciebie do Gałęźnika, jesteśmy niedaleko.
Był to najgorszy z możliwych pomysłów. Zaorski resztkami silnej woli starał się wbić to sobie do głowy, ale czuł, że jego opór z każdą chwilą słabnie. Z Kają musiało być podobnie. Początkowo, jak zakładał, sama nie była pewna, czy nie popełnia gigantycznego błędu, ale im dłużej rozmawiali, im więcej kontaktu mieli, tym bardziej naturalne się to wydawało. Rozłąka zaś stawała się jakąś anomalią, zaprzeczeniem praw natury.
Seweryn zamrugał nerwowo, starając się otrząsnąć. Próbował wmówić sobie, że Kaja była wspomnieniem – a je kocha się łatwiej niż prawdziwe osoby.
W takim razie… być może gdyby ją zobaczył, byłoby łatwiej.
Nie, to tylko mylne podszepty serca. Powinien zostać w domu, nie mieszać się do tego i jutro opuścić Żeromice na dobre.
– Przepraszam – rzucił szybko, by nie dać sobie szansy na ponowną zmianę zdania. – Ale nie mogę.
– Więc naprawdę nie chcesz wiedzieć, jakie symbole znaleźliśmy na ciele?
Oczywiście zdawał sobie sprawę, że najlepsze z pewnością zachowała na koniec. Znała go dobrze, on ją także.
– Nie mogę zostawić Lidki samej – odparł, wiedząc, że to zakończy dyskusję. – Musicie radzić sobie beze mnie.
2
Poranny chłód orzeźwił Kaję Burzyńską tylko w niewielkim stopniu. Nawet kawa nie działała, mimo że gotowała się w prosektorium praktycznie przez cały ranek. Ktoś wpadł na to, że jej zapach nieco przykryje ten, który wydobywał się z poćwiartowanego ciała – i właściwie miał rację.
Burza potrzebowała jednak chwili na świeżym powietrzu. Technicy sekcyjni zabrali się do roboty na jej oczach, analizowali poszczególne części ciała, obracali, oświetlali, a wszystko to robili z chłodną precyzją. Zachowywali dystans do swojej pracy, czego nigdy nie mogła powiedzieć o Sewerynie – on zdawał się chętniej obcować ze zmarłymi niż z żywymi.
Właśnie z tego powodu nie była zaskoczona, gdy dziś rano odebrała telefon od Zaorskiego. Obiecał rzucić okiem na poodcinane części ciała, zanim pojedzie do notariusza. Lidka miała poczekać w szpitalu, mimo że Kaja zaoferowała, że dziewczynka może zostać z Michałem i Dominikiem u nich w domu.
Kiedy zobaczyła nadjeżdżającą bordową hondę accord kombi, znieruchomiała. Już w nocy, wybierając numer Seweryna, wiedziała, jak niemądre było to posunięcie. Potrzeba zobaczenia się z nim była jednak silniejsza od racjonalności, szczególnie w tak kryzysowej sytuacji.
O jego przyjeździe usłyszała krótko po południu i od tamtej pory zastanawiała się, czy się odezwie. Chciała wierzyć, że miał nie mniejszą potrzebę kontaktu niż ona, ale prawda była taka, że po roku jego uczucia z pewnością ostygły.
Upomniała się w duchu, że Zaorski zjawił się tylko po to, by szybko zamknąć sprzedaż domu, i zaraz potem miał zamiar wracać do siebie. Tylko przypadek sprawił, że jeszcze tu był.
Zobaczywszy, jak wysiada z auta, utwierdziła się w przekonaniu, że nie należało w ogóle do niego dzwonić. Przybyło mu parę zmarszczek, kilka siwych włosów, a oprócz tego wyraźnie schudł. Wszystko to jednak dodawało mu pewnego surowego uroku, który kontrastował z dość młodzieńczą koszulką z logo Bachman-Turner Overdrive, przypominającym koło zębate. Brakowało tylko jego nieodłącznej czapki z daszkiem, którą zostawił w aucie.
Kiedy zbliżał się do niej z Lidką, Kaja miała wrażenie, jakby przyciągała ich do siebie jakaś niewidzialna, przemożna siła. Odurzająca, wprowadzająca zmysły w stan niezrozumiałego uniesienia i jednocześnie dezorientująca.
Dziewczynka na widok Burzy uśmiechnęła się od ucha do ucha, przywitała ciepło i od razu nawiązała rozmowę. Seweryn wprost przeciwnie – skinął lekko głową, jakby niepewny, czy trafił w dobre miejsce.
Patrzyli na siebie badawczo, starając się nie przegapić żadnej zmiany, która zaszła w nich przez ostatni rok. Gdyby nie Lidka, z pewnością trwaliby w niewygodnej ciszy. Mała nadawała jednak jak najęta, a kiedy na moment umilkła, rzuciła niechętne spojrzenie w kierunku szpitala.
– Tateł… – mruknęła.
– Tak, bombelku?
Dziewczynka tupnęła nogą i spiorunowała ojca wzrokiem.
– Nie mów tak do mnie!
– Przestanę, jak tylko ty przestaniesz z tatełem.
– Ale ja już nie jestem bombelkiem – odparła i zacisnęła mocno usta. – A ty zawsze będziesz tatełem.
Burza uśmiechnęła się lekko. Nie mogła odmówić małej logiki.
– Jak nikogo nie ma, nie protestujesz – zauważył Zaorski.
– Bo mi się nie chce z tobą wykłócać.
Lidka znów zerknęła na wejście do szpitala, a potem na znajdujący się tuż obok budynek prosektorium. Skrzyżowała ręce na piersi.
– I idę z tobą – oznajmiła.
– W żadnym wypadku.
– Już postanowiłam.
– Nie ma mowy.
– Nie chcę czekać w szpitalu! Nie jestem chora. No chyba że nerwowo, przez ciebie.
Umowa była prosta: Seweryn zgodził się przyjechać tylko pod warunkiem, że Wiesław Kalamus w tym czasie będzie miał oko na Lidkę. Między dyrektorem szpitala a dawnym ordynatorem jednego z oddziałów nadal nie było przesadnej sympatii, ale Zaorski wiedział, że może polegać na Wiesławie.
– To zajmie tylko chwilę – odparł Seweryn. – Potem jedziemy do notariusza i z powrotem do Krakowa.
Lidka uniosła bezradnie wzrok.
– Co za los…
– Chcesz tatełożarta na pocieszenie?
Wyraz twarzy młodej kazał Kai sądzić, że to ostatnia rzecz, jakiej Lidka sobie życzyła. Z jakiegoś powodu jednak nie zaprotestowała, a Zaorski zmrużył oczy, jakby dokonywał w głowie skomplikowanych obliczeń.
– Co mówi obcy, kiedy wchodzi pod górkę?
– Nie wiem.
– Nostromo.
Dziewczynka trwała z kamienną miną, wbijając nieruchomy wzrok w ojca.
– To już? – spytała.
– Tak.
– Bardzo śmieszne.
– Zrozumiesz, jak będziesz trochę starsza i zaczniesz oglądać coś poza Muniem, Reniferem Niko i Rock Dogiem.
– Rock Doga sam lubisz.
Kaja przysłuchiwała się im jeszcze przez moment w milczeniu, a oni zdawali się zupełnie nie zwracać na nią uwagi. Z zewnątrz wszystko wskazywało na to, że jakoś poradzili sobie z traumą sprzed roku. W świecie dziecka to szmat czasu, a Seweryn z pewnością zadbał o to, by rany zagoiły się jak najszybciej.
Po chwili ze szpitala wyszedł Kalamus, ale nie podszedł do Zaorskiego. Uniósł jedynie rękę na powitanie, a chwilę później Lidka w końcu spasowała i poszła do środka.
Zostali sami, choć Burza miała wrażenie, że towarzyszy im przynajmniej czwórka innych ludzi – dawni oni. Ci sprzed roku i ci sprzed lat. Te wszystkie wersje ich, które nie potrafiły z siebie zrezygnować.
– Wygląda na szczęśliwą – odezwała się w końcu Kaja.
Seweryn lekko skinął głową.
– Radzi sobie.
– A ty?
– Trochę gorzej, ale to zrozumiałe. Ta diablica ma siły magiczne.
Kaja posłała mu niewyraźny uśmiech, z łatwością wyczytując z jego oczu wszystko, czego nie chciał jej powiedzieć. Przeszli z Lidką przez piekło, ale on robił wszystko, by córka nawet nie poczuła ognia, który gorzał wokół.
– Idziemy? – spytała Burza.
Zaorski spojrzał na prosektorium.
– Chyba nie ma się co spieszyć – odparł. – Ofiara za chwilę nie będzie mniej martwa niż teraz.
Kaja mimo woli cicho się zaśmiała. Zaraz po tym zaległa niewygodna cisza, a Seweryn patrzył na Burzę tak, jakby znalazł niespodziewane schronienie podczas wyjątkowo mocnej ulewy.
– Ale może masz rację, załatwmy to jak najszybciej – dodał, ruszając w kierunku budynku. – Natalia jest na miejscu?
– Nie. Między innymi dlatego cię ściągnęłam.
Gdyby kierowniczka zakładu patomorfologii była w mieście, jej wiedza z pewnością okazałaby się wystarczająca, by zrozumieć, co się wydarzyło. Bromnicka jednak dzień wcześniej wyleciała na dwutygodniowy urlop za granicę i w Żeromicach właściwie nie było nikogo, kto miałby odpowiednie doświadczenie.
Dopiero teraz Burzę naszła myśl, że wszystko to wydaje się wyjątkowym zrządzeniem losu. Seweryn został dzień dłużej, bo sprawy urzędowe go do tego zmusiły, a lokalnej patomorfolog nie było na miejscu.
– Natalia nie ma nic przeciwko, że będę grzebać w trupach, które formalnie są jej? – spytał Zaorski, otwierając Kai drzwi.
– Wydaje mi się, że nie jest w tym względzie specjalnie zaborcza.
– Ale dała pozwolenie? Wie, że tu jestem?
Burza spojrzała na niego niepewnie, kiedy szli korytarzem w głąb chłodnych wnętrz prosektorium.
– A od kiedy tak się przejmujesz regułami gry?
– Po prostu nie chcę tu wpadać tylko po to, żeby narobić problemów, a potem zniknąć.
Zdawało jej się, że uświadomił sobie wieloznaczność tej deklaracji już wtedy, kiedy ją wypowiadał.
– Bez obaw – odparła.
Tyle najwyraźniej mu wystarczyło, a może po prostu uznał, że lepiej nie podejmować tematu. Włożyli odpowiednie ubranie ochronne, a potem weszli do sali sekcyjnej, w której znajdował się korpus mężczyzny.
– Czegoś mu brakuje – zauważył Zaorski. – Gdzie łeb i reszta?
– Kończyny są w innej sali, badają je technicy. Głowy jeszcze nie znaleźliśmy.
Zaorski skwitował to milczeniem i podszedł do stołu. Sprawdził metalowe uchwyty, które przytrzymywały ciało w odpowiedniej pozycji, a potem pochylił się i zerknął na miskę pod spodem.
– Prawie nie ma krwi. Same płyny ustrojowe.
– Mówiłam ci.
Zupełnie zignorował symbole wypalone na piersi i brzuchu, jakby kluczowa była systematyczność podejmowanych działań. Albo jakby najlepsze zostawiał sobie na koniec.
Sprawdził wagi znajdujące się po drugiej stronie stołu, na których będą ważone organy wewnętrzne, a potem upewnił się, że odpływ zlewu na płyny ustrojowe jest zamknięty. Kwestia doświadczenia – niejeden lekarz miał problemy, gdy po sekcji okazywało się, że jakiś dowód rzeczowy, jak na przykład kula, zniknął w rurach.
W końcu Zaorski stanął nad ciałem i przyjrzał się wypalonym na nim znakom. Długo milczał, pochylał się, przesuwał po ranach wacikiem i zabezpieczał ślady. Kiedy skończył, cicho mruknął.
– Masz jakiś pomysł, co to może być? – odezwała się Kaja.
– Wygląda mi na trupa.
– Bardziej chodziło mi o te symbole.
Seweryn wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia.
– A wyglądało, jakbyś miał.
– Po prostu analizowałem robotę, którą wykonał zabójca.
– I co zauważyłeś?
Zaorski zmrużył oczy i w końcu oderwał wzrok od ciała.
– Cięcia rzeczywiście są proste i czyste – odparł. – Nawet piła sekcyjna w zakładzie nie pozwoliłaby na coś takiego, widać byłoby nierównomierne ruchy i poszarpane końcówki kości czy tkanek. Tutaj niczego takiego nie ma.
– Więc?
– Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to użycie specjalistycznego sprzętu do obróbki mięsa.
Kaja nie pamiętała, czy gdzieś nieopodal znajdują się zakłady przetwórcze tego typu. W samych Żeromicach z pewnością ich nie było.
– Zacznijcie szukać w rzeźniach – zaproponował Seweryn.
– Kojarzysz jakąś w okolicy?
– Nie – odparł z wahaniem, a potem zmarszczył czoło. – Chociaż…
– Co?
– Kiedyś, jeszcze za naszych szkolnych czasów, coś takiego było w którejś z wiosek. Nie pamiętam gdzie, ale ludzie się skarżyli, że śmierdzi i tak dalej. Może jest tam do dzisiaj.
Burza nabrała głęboko powietrza przez nos i szybko tego pożałowała. Aromat kawy wypełniał wprawdzie pomieszczenie, ale Kaja miała świadomość, że tylko maskuje smród rozkładu. A ten był przecież niczym innym jak drobinkami, które osiadają na ściankach nozdrzy i w nie wnikają.
– Posprawdzamy – zapewniła, uświadamiając sobie, że kiedy zabiorą się do roboty, Seweryna dawno tu nie będzie. Nie weźmie udziału w śledztwie, nie pomoże w odkryciu, co w istocie zaszło. Miała go tylko na chwilę, potem na zawsze zniknie z jej życia.
Przyglądał jej się długo, jakby potrafił rozszyfrować jej myśli. Zamrugała nerwowo.
– Co sądzisz o tych symbolach? – odezwała się.
– Że nic mi nie mówią.
Oboje spojrzeli na sześć wypalonych na torsie okręgów. Były zgrupowane dwójkami – te po lewej i prawej stronie znajdowały się nieco wyżej, środkowe były bliżej miednicy. Wszystkie łączyły cienkie linie, które biegły dalej w dół i w górę, jakby miały się łączyć z innymi okręgami na pozostałych częściach ciała.
Wewnątrz każdego zabójca starał się wypalić jakieś znaki, ale zadanie chyba go przerosło. Były niewyraźne, wydawały się nie do rozszyfrowania.
– Pokazaliście to komuś? – spytał Zaorski.
Burza zerknęła na niego z powątpiewaniem.
– Najpierw musielibyśmy ustalić, kto mógłby coś na ten temat wiedzieć – zauważyła.
– Może jakiś spec od symboli?
– Od kółek i linii? – mruknęła niepewnie. – Poza tym znasz kogoś takiego w Żeromicach?
Przyznał jej rację, lekko kiwając głową.
– Dobra – rzucił. – To co, otwieramy go?
Technicy dawno zrobili zdjęcia, a nawet uwiecznili makabryczne rany na filmie. Wydawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, by sprawdzić, czy wnętrze tego człowieka skrywa jakieś odpowiedzi.
– Nie mam za dużo czasu – dodał Seweryn.
– Wiem. Bierz się do dzieła.
Ledwo to powiedziała, zrozumiała, że będzie tego żałować. Uczestniczyła wprawdzie w sekcjach przeprowadzanych przez Zaorskiego, ale ta wydawała się bardziej makabryczna od wszystkich poprzednich.
Kiedy rozległ się dzwonek telefonu Burzy, ta odetchnęła. Z ulgą cofnęła się w kierunku drzwi i odebrała.
Przez moment słuchała, co miał jej do powiedzenia komendant Konarzewski. Nie odpowiadała, bo dowódca właściwie nie potrzebował żadnego odzewu. Chciał jedynie przekazać informację.
Kaja zresztą nie bardzo wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Podziękowała, a potem rozłączyła się i podeszła do stołu sekcyjnego. Seweryn właśnie wybierał skalpel, którego miał zamiar użyć.
– Znaleźli głowę – odezwała się Burza.
– Świetnie. Przyda się.
– Seweryn…
Dopiero teraz uświadomił sobie, że w głosie Kai zabrzmiała pewna trwoga. Obrócił się do niej ze skalpelem w ręku i uniósł pytająco brwi.
– O co chodzi? – spytał.
Burza nie była pewna, jak powinna ująć to, co przekazał jej Konar. Najlepiej było chyba po prostu mówić wprost.
– Znaleźli ją w twoim domu – oznajmiła.
3
Seweryn przysiadł na chłodzonej szafce, w której trzymano pobrane próbki, i czekał, aż Burza skończy rozmawiać z funkcjonariuszem zabezpieczającym jego dom.
Wyjechał z Lidką raptem pół godziny temu. A to oznaczało, że zabójca musiał ich obserwować i czekać w okolicy, by podłożyć głowę ofiary tuż po ich wyjeździe.
Ale w jakim celu? Co chciał osiągnąć?
Zaorski posłał Kai niecierpliwe spojrzenie, ale ta wciąż zadawała rozmówcy kolejne pytania. Nie sprawiała wrażenia, jakby odpowiedzi ją satysfakcjonowały. Trwało to jeszcze przez minutę, może dwie, ale Sewerynowi wydawało się, że musi czekać bez końca.
Kiedy Burza wreszcie odłożyła telefon, usiadła obok niego.
– Zamknąłeś drzwi po wyjściu? – spytała.
Seweryn skinął głową.
– Na sto procent?
– Nawet na dwieście.
– A okna i brama garażowa…
– Wszystko było pozamykane, Burza.
Brak jakiegokolwiek zawahania w jego głosie zupełnie jej wystarczał.
– Pytam, bo nie ma żadnych śladów włamania – podjęła. – Kto ma klucze?
– Ja i agentka nieruchomości.
– Nie zostawiłeś komuś zapasowej pary rok temu, przed wyjazdem?
– Nie – odparł. – Zresztą wiedziałabyś o tym, bo gdybym komukolwiek coś zostawiał, to tobie.
Po opuszczeniu Żeromic rzeczywiście to rozważał, ale powrót nie wchodził w grę. Wiedział, że ponowne zobaczenie się wtedy z Burzą mogłoby odwieść go od celu, którym było jak najszybsze odcięcie Lidki od tego miejsca.
– Jak bardzo ufasz tej agentce? – spytała Kaja.
– Na tyle, że nie spodziewam się, żeby dała komukolwiek klucze. Ale w agencji pracuje parę osób, ktoś mógłby pewnie je zabrać albo dorobić.
– A ci ludzie, którym sprzedajesz? Nie dostali wczoraj swoich?
– Nie posunęliśmy się tak daleko w naszej relacji.
Burza pokiwała głową, a on odniósł wrażenie, że zadaje mu te wszystkie pytania wyłącznie po to, by Seweryn nie myślał o tym, co w istocie się zdarzyło. Gdy tylko wyszedł z domu ze swoją córką, ktoś wszedł do środka i zostawił tam oberżniętą głowę.
Dopiero zaczynał na dobre to rozumieć.
– Co wasi ludzie w ogóle tam robili? – odezwał się.
– Anonim znów zadzwonił na komisariat. Podał twój adres, twierdząc, że tam znajduje się ostatnia z części ciała.
– Kurwa mać…
– Policjanci zjawili się na miejscu chwilę po tym i wyważyli drzwi.
Nie dziwiło go, że weszli. Sam na ich miejscu zrobiłby dokładnie to samo.
– Gdzie konkretnie to znaleźli? – odezwał się.
– W piwnicy.
– Co?
– Głowa była między jakimiś skrzynkami.
Tego Zaorski bynajmniej się nie spodziewał. I właściwie zmieniało to postać rzeczy.
– Burza…
– No?
– Nie wchodziłem tam od przyjazdu, nie miałem powodu – powiedział. – Zabójca mógł podłożyć głowę znacznie wcześniej.
Kaja popatrzyła na niego z niepokojem, zapewne uświadamiając sobie to samo, co on w tej chwili. Zabójca mógł wejść do domu, podczas gdy Seweryn i Lidka spali na górze. A może zrobił to jeszcze wcześniej? W takim układzie spędzili noc z obciętą głową w piwnicy.
Żadna z tych myśli nie była przyjemna.
– Mam tam stałą temperaturę, około dziesięciu stopni – podjął Zaorski. – Łatwo będzie ustalić, jak długo tam leżała. Niech tylko przywiozą ją tutaj.
– Jak tylko skończą pracę na miejscu.
Właściwie mogli działać do woli, przewracając cały dom do góry nogami. Wszystkie rzeczy, które Seweryn i Lidka mieli ze sobą, i tak były w samochodzie, a nabywcy już zapowiedzieli, że zamierzają przeprowadzić generalny remont. Dom właściwie go nie potrzebował, ale widocznie chcieli urządzić się po swojemu.
– Wszystko okej? – spytała Kaja.
Zaorski potrząsnął głową, orientując się, że się zamyślił.
– Tak.
– Przesłuchamy wszystkich z tej agencji nieruchomości – zapewniła Burza. – Dowiemy się, kto mógł dorobić albo zwinąć klucze.
– Nie to interesuje mnie najbardziej.
– A co?
Seweryn wstał z szafki i podszedł do stołu sekcyjnego. Znów spojrzał z góry na zwłoki.
– To, dlaczego zabójca mnie w to wplątał.
– A wplątał?
Zaorski obejrzał się przez ramię.
– Zostawił oberżnięty łeb w mojej piwnicy, Burza.
– Wiem, ale…
– A oprócz tego dziwnym trafem to wszystko dzieje się, kiedy nie ma tutaj kierowniczki zakładu patomorfologii, za to jestem ja. I to planowo tylko na jeden dzień.
Kaja podeszła do niego i niechętnie spojrzała na tors ofiary.
– Nie wydaje ci się to dziwne? – kontynuował Seweryn. – To jedyny taki dzień w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, kiedy tu jestem. W dodatku przez zrządzenie losu musiałem zostać dłużej.
Wystarczyło, że na nią zerknął, a utwierdził się w przekonaniu, że nie przesadza. Dla niej także wszystko to wyglądało na nieprzypadkowy ciąg zdarzeń.
– Dlaczego wczoraj nie udało ci się załatwić formalności? – spytała, wchodząc na odpowiedni tor.
– Najpierw zapodziały się jakieś dokumenty w urzędzie miasta, a potem nie było notariusza, u którego miałem zawrzeć umowę przedwstępną.
– Nie byliście umówieni?
– Byliśmy – odparł Zaorski. – Ale…
– Co? – spytała z rosnącym zainteresowaniem Burza. – To może być konkretny trop. Jeśli rzeczywiście komuś zależało, żebyś tu był, musiał też zadbać o to, żeby notariusz nie mógł cię przyjąć.
– Wiem.
Uniosła brwi, wyraźnie nie rozumiejąc, dlaczego odwleka podanie jej informacji.
– Więc? – spytała.
– Problem w tym, że nie znam powodu. Babka powiedziała mi tylko, że nie może tego dnia, bo coś jej wypadło.
Zanim Kaja zdążyła zasugerować, że powinien jak najszybciej poznać przyczynę jej nieobecności, Zaorski już wyciągał telefon z kieszeni. Wybrał numer z nadzieją, że w ten sposób faktycznie się czegoś dowie.
Po krótkiej rozmowie nie był jednak bliżej znalezienia odpowiedzi. Notariuszka jeszcze raz przeprosiła, jakby sądziła, że klient dzwoni po to, by wylać swoje żale, a potem zaczęła się tłumaczyć. Szybko stało się jasne, że wczoraj musiała jechać do jednej z sąsiednich wiosek, gdzie mieszkała jej matka.
– Ktoś zgłosił, że w domu rodzinnym jest niedrożny przewód kominowy i od lat nie było kontroli – wyjaśniła prawniczka. – Straszyli matkę, że zamkną mieszkanie i Bóg jeden wie co jeszcze. Musiałam… pomóc załatwić tę sprawę.
Seweryn doskonale wiedział, co to oznacza. W Krakowie należało wpuścić kominiarza z miernikiem i pozwolić mu na posprawdzanie wszystkiego, co miał na wykazie. Na wsiach często wystarczyła butelka wódki i problem znikał.
– Wie pani, kto to zgłosił? – spytał Zaorski.
– Nie. Próbowałam się dowiedzieć, bo nigdy nie wiadomo, czy to nie jakiś stalker, ale…
– Okazało się, że anonim?
– Owszem – przyznała notariuszka z niewielkim zdziwieniem. – Ale mniejsza z tym. Godzina spotkania aktualna?
– Tak – potwierdził Seweryn. – Do zobaczenia.
Mimo wszystkiego, co się działo, wciąż powinien zdążyć. Mógłby wprawdzie odłożyć to na później, szczególnie że policja z pewnością będzie chciała porozmawiać z nim o znalezisku w jego domu, ale zamierzał załatwić jak najszybciej to, po co tu przyjechał.
A potem czym prędzej znikać z tego przeklętego miasta. Był tu tylko jeden dzień – i tyle wystarczyło, by znów zaczęły się kłopoty.
Szybko zrelacjonował Kai to, czego się dowiedział, a potem podszedł do ciała.
– Co to za wioska? – spytała Burza.
– Łabunie.
Kaja zapisała nazwę. Z pewnością wyślą tam kogoś i postarają się dowiedzieć, kto złożył anonimowy donos, ale Zaorskiego przesadnie to nie interesowało. Niech w Żeromicach dzieje się, co chce. On za parę godzin nie będzie musiał się tym przejmować.
– To co, zajmiemy się tym niepełnym trupem? – zaproponował.
Burza potwierdziła zdawkowym skinieniem głowy.
– Możesz mi powiedzieć, jak umarł? – spytała.
– Patrząc na jeden kawałek ciała?
– Już nie takie rzeczy robiłeś.
Seweryn zmrużył oczy, przypatrując się obrażeniom.
– Poćwiartowano biedaka post mortem, tyle jest jasne. Ale nie widzę tutaj niczego, co wyglądałoby na ranę śmiertelną – ocenił, a potem wskazał skalpelem jedno z miejsc na piersi, gdzie znajdowała się przypalona skóra. – Tu jest jakiś ślad, prawdopodobnie po czymś ostrym, ale rana się zasklepiła podczas wypalania tych symboli.
Kaja niechętnie nachyliła się nad torsem.
– Więcej ci powiem, jak go otworzę.
– W porządku.
Seweryn ostatni raz rzucił okiem na ciało w takim stanie, w jakim zostawił je zabójca. Musiał być wyjątkowym zwyrodnialcem, ale to samo właściwie można było powiedzieć o każdym, kto rozmyślnie odbierał życie innemu człowiekowi.
– Oparzenia pochodzą od rozgrzanego przedmiotu – rzucił pod nosem Zaorski, wykonując na korpusie nieboszczyka nacięcie w kształcie litery Y. – Ktoś ewidentnie próbował wpisać coś w te okręgi, ale chyba niespecjalnie mu wyszło.
Skalpel sprawnie przeciął skórę, tłuszcz i mięśnie, a ręce Seweryna szybko i niemal automatycznie oddzieliły płaty skóry, ukazując żebra i otrzewną. Kaja nie cofnęła się ani o krok, choć wyraźnie miała taką ochotę.
– Właściwie wygląda to na dość chaotyczną robotę, w pośpiechu – kontynuował Zaorski. – Co ciekawe, bo te cięcia ewidentnie robił ktoś, kto miał dużo czasu.
– Może nie tak dużo, jak sądził.
– Może – przyznał Seweryn, zabierając się do właściwej roboty.
Przeciął błonę, za którą znajdowała się otrzewna, by ocenić sytuację w przewodzie pokarmowym. Pozbył się płynów, nie dostrzegł żadnej krwi. W porządku, spodziewał się tego, jako że tors najprawdopodobniej należał do młodego, zdrowego człowieka, a w dodatku nie było żadnych ran wlotowych od kul.
Bardziej ciekawiło go to, co znajdowało się pod żebrami. Rozejrzał się, szukając odpowiednich narzędzi.
– Co robisz? – spytała Kaja.
– Potrzebuję sekatora.
– Słucham?
– Takich dużych nożyc, które…
– Wiem, czym jest sekator, Seweryn – odezwała się Burza. – Mamy jeden do ucinania dużych gałęzi jabłoni, które…
Urwała, kiedy zrozumiała, w jakim celu potrzebny mu jest taki sprzęt. Zaorski przeszedł się po pomieszczeniu i zaczął sprawdzać szafki. Znalazł nożyce i kleszcze do cięcia kości, praktycznie nieużywane – sam też rzadko się na nie decydował, bo były zbyt małe. Znacznie lepiej sprawdzał się zwykły sekator z Castoramy – i większość patologów doskonale o tym wiedziała.
Natalia Bromnicka najwyraźniej też, bo w końcu znalazł to, czego potrzebował. Przystawił ostrza do żeber, a potem z całej siły zacisnął. Rozległ się chrzęst, na który Burza wyraźnie się wzdrygnęła. Przy kolejnych było lepiej.
Zaorski sprawnie odsłonił osierdzie i jamy opłucne, a potem przyjrzał się organom.
– Płuca czarne, pęcherzykowate. Obficie występują twarde guzy.
– Czyli co?
– Palił fajki.
Kaja niechętnie zerknęła na widok, który zazwyczaj sprawiał, że z dnia na dzień rzucało się palenie.
– Coś więcej?
– Całkiem sporo – odparł Seweryn, wskazując centralne miejsce klatki piersiowej. – Worek osierdziowy jest przebity. Wygląda na to, że jednak mogę powiedzieć ci coś o przyczynie śmierci, bo ten człowiek najwyraźniej otrzymał cios czymś ostrym prosto w serce.
Kiedy Zaorski przeciął worek i odsłonił najważniejszy organ, jego hipoteza się potwierdziła. Krew wylała się na zewnątrz i zaczęła spływać w kierunku pojemnika przy stole sekcyjnym.
Seweryn pracował, jakby tego nie zauważył. Oczyszczał kolejne jamy ciała, pobierał próbki tkanek i umieszczał je w formalinie. W końcu zabrał się do wycinania płuc, serca, wątroby i innych narządów, które składał na bokach stołu sekcyjnego.
Kaja przyglądała mu się, jakby nie mogła uwierzyć, że robi to bez żadnych emocji. Rzucił jej krótkie spojrzenie, czując, że na niego patrzy.
– To moja robota, Burza – skwitował.
Uporanie się z wszystkimi podstawowymi czynnościami trwało dłużej, niż się spodziewał. W pewnym momencie stracił poczucie czasu i odzyskał je dopiero wtedy, kiedy jeden z funkcjonariuszy zjawił się w prosektorium i poinformował, że przywieźli głowę.
– Świetnie, dawajcie ją tutaj – rzucił Seweryn, jakby ktoś właśnie dostarczył mu pizzę.
Policjant popatrzył niepewnie na Kaję. Z pewnością myślał o miejscu, w którym znaleziono ostatnią część ciała – i o tym, czy można ufać Zaorskiemu. Ostatecznie Seweryn miał jednak całkiem niezłe alibi, bo kiedy ktoś zamordował tego człowieka i rozmieszczał jego poćwiartowane zwłoki po okolicy, jego nie było jeszcze w Żeromicach.
Młody technik przyniósł pozostałe części ciała, po czym razem z Sewerynem podsunął drugi stół. Ułożyli je tak, by widać było wszystkie symbole.
Były ze sobą połączone. Linie z torsu biegły do kończyn i głowy, na których znajdowały się kolejne okręgi. Nogi musiały być złączone, by widać było ułożenie trzech w kształcie trójkąta i jednego między pozostałymi. Na głowie znajdował się tylko jeden.
Wszyscy milczeli, przyglądając się licznym obrażeniom tego człowieka. Przed śmiercią musiał przejść prawdziwe piekło.
Zaorski włączył dyktafon.
– Ofiara płci męskiej. Wiek: około trzydziestu lat – powiedział pozbawionym emocji głosem. – Liczne rany wskazujące na nakłuwanie, cięcie i bicie. Na czole obrażenia przypominające te spowodowane drutem kolczastym. Genitalia zmiażdżone, napletek członka odcięty. Krew odsączona, pozostała jedynie w zamkniętych jamach ciała.
Seweryn pochylił się nad pociemniałą skórą nóg i rąk.
– Widoczne ślady otarcia naskórka wskazują na skrępowanie ofiary sznurem. Rany na kończynach i głowie nie wskazują na ich śmiertelny charakter. Wstępna przyczyna śmierci: cios ostrym narzędziem w serce.
Zaorski ujął głowę i ją odwrócił. Zmarszczył czoło, zobaczywszy coś, czego się nie spodziewał.
– Kurwa mać…
– Co się stało? – spytała Burza, podchodząc do niego.
Obrócił głowę denata tak, by było widać, co znajduje się z jednego, a potem drugiego boku szyi. W obydwu miejscach widniały tatuaże. Te z prawej strony przypominały strzałkę skierowaną w górę bez lewego boku oraz literę „V” obróconą o dziewięćdziesiąt stopni w prawo.
Nie to jednak zainteresowało Seweryna najbardziej. Znacznie istotniejszy był tatuaż znajdujący się po lewej stronie. Składał się z odwróconej poziomo i odbitej lustrzanie litery „Z” z krótką kreską przecinającą najdłuższą linię i ze znajdującej się pod nią odwróconą „Z”.
– Co to jest? – dodała Kaja. – Kojarzysz te znaki?
– A ty nie?
Burza zerknęła na niego pytająco.
4
Po tym wszystkim, co wydobyło się z otwieranych po kolei jam ciała, nawet zapach kawy nie pomagał. Kaja miała wrażenie, że to wszechogarniający smród sprawia, że nie potrafi zebrać myśli. Równie dobrze mogło jednak chodzić o to, ile ran zadano temu człowiekowi.
Tak czy inaczej, nie mogła skojarzyć symboli, które wytatuowano na karku ofiary.
– To runy – powiedział Seweryn. – Ta na dole nazywa się eif, ta na górze to tak zwany wilczy hak.
– Co? Skąd to wiesz?
– Powiedzmy, że spotkałem się już kiedyś z nimi w podobnych okolicznościach przyrody.
Kaja posłała mu ponaglające spojrzenie.
– To insygnia runiczne wykorzystywane kiedyś przez Trzecią Rzeszę – podjął. – A dziś po prostu symbole neonazistowskie – odparł.
– Co?
– Robiłem kiedyś sekcję facetowi z podobnymi tatuażami – ciągnął Seweryn, wskazując na ten znajdujący się na górze. – Wolfsangel, czyli wilczy hak, pierwotnie był symbolem partii nazistowskiej, symbolizuje niezależność i wolność. Eif to deklaracja lojalności, gotowości do poświęceń. Kiedyś nosili ją przyboczni Hitlera.
Burza patrzyła na wytatuowane insygnia z niepokojem, zupełnie jakby zło z dawno minionej przeszłości mogło jakimś cudem przeniknąć czas i przestrzeń. Było w nich coś złowrogiego, nawet kiedy nie wiedziała, co konkretnie oznaczają. Teraz nabrały jeszcze bardziej upiornego charakteru.
– A te po drugiej stronie?
– Nie wiem. Pierwszy raz się z nimi spotykam.
Kaja potrząsnęła lekko głową.
– W porządku – rzuciła. – Co nam to daje?
– Nam? Nic – odparł bez wahania Zaorski. – Ale tobie daje trop, którym możesz pójść.
Burza oderwała wzrok od karku ofiary i spojrzała na Seweryna.
– Świetnie – rzuciła. – Popytam wśród neonazistów, może coś mi powiedzą.
– Łatwo ustalisz tożsamość ofiary. To dość… hermetyczne środowisko.
– Hermetyczne i raczej nieprzychylne policji – zauważyła. – Poza tym jakoś nie widuję ich na ulicach Żeromic.
Zaorski nieznacznie rozłożył ręce.
– Wystaw kukłę Żyda, to sami przyjdą.
– Seweryn…
– Nie ma ich tak wielu – dodał szybko. – Trochę popytasz i z pewnością trafisz na odpowiedni trop.
Chciał jak najszybciej zakończyć swój udział w sprawie, a ona doskonale to rozumiała. I tak został tu dłużej, niż powinien.
– Ilu ich może być w całej Polsce? – dorzucił. – Kilkuset?
– Według Komendy Głównej tak – przyznała Kaja. – Ale to oficjalne szacunki.
– A nieoficjalne są jakie?
– Wyższe o kilka tysięcy osób. I to tylko jeśli chodzi o aktywnych, nazwijmy to, działaczy. Osób pomagających albo pozostających pod ich wpływem jest kilkanaście tysięcy.
Była to dość powszechna wiedza, bo ilekroć dochodziło do przestępstw na tle związanym z narodowym socjalizmem lub faszyzmem, media podkreślały, jak bardzo rozbieżne są szacunki policji i niezależnych organizacji.
– Tak czy inaczej, ABW albo CBŚP na pewno monitorują tych najbardziej niebezpiecznych – podjął Seweryn. – Odezwij się do nich, może mają coś związanego z tym gościem.
Oboje spojrzeli na poćwiartowane, okaleczone ciało. Czy taka zbrodnia mogła mieć związek z ideologią wyznawaną przez tego człowieka? Kai nie wolno było tego wykluczyć, ale kto w takim razie mógłby się czegoś takiego dopuścić? Obłąkany łowca neonazistów?
Zaorski ściągnął rękawiczki i wrzucił je do kontenera. Potem zaczął pozbywać się reszty odzieży ochronnej. Burza wciąż stała przy ciele, przyglądając się tatuażom i wypalonym znakom.
– Te wszystkie symbole kojarzą mi się z okultyzmem – powiedziała.
Seweryn zerknął na nią kątem oka, jakby niepewny, czy zamierza go wciągnąć w dalsze czynności.
– Tobie nie? – spytała.
– Też – przyznał. – Jeśli chodzi o tatuaże, to całkowicie zrozumiałe z racji ich rodowodu. Naziści byli zafascynowani spirytyzmem i okultyzmem, wygrzebywali symbolikę dawnych plemion germańskich i adaptowali ją do swoich celów.
– Może te okręgi mają z tym coś wspólnego?
– Może. Ale ja nigdy się z czymś takim nie spotkałem.
Ton głosu Zaorskiego wskazywał jednoznacznie, że na tym poprzestanie.
– Dobra – rzuciła Kaja. – Zbieraj się, i tak pewnie jesteś już spóźniony.
Skinął głową, a potem pozbył się pozostałej odzieży ochronnej. Nie patrzył na Burzę, zupełnie jakby obawiał się, że jedno spojrzenie może zatrzymać go tutaj na dłużej.
– Powodzenia – powiedział, ruszając w kierunku drzwi.
– Tobie też.
Złapał klamkę, ale jej nie nacisnął. Przez moment się wahał, a Kaja patrzyła na jego plecy.
– Pewnie jeszcze się zobaczymy – odezwał się.
Obejrzał się przez ramię, a Burza uniosła brwi.
– Miałeś przecież wracać do siebie zaraz po załatwieniu notarialnych formalności.
– Miałem – potwierdził. – Ale będę musiał się jeszcze wytłumaczyć przed Konarem, przedstawić alibi i tak dalej. W końcu łeb był u mnie w domu.
– No tak.
– Jeśli będziesz w komisariacie, jeszcze się złapiemy.
Kaja uśmiechnęła się blado, chcąc zapewnić go, że zrobi wszystko, by tak się stało. Nie odezwała się jednak, a on potraktował to jako sugestię, że to może nie być najlepszy pomysł.
– Do zobaczenia – powiedział mimo to, a potem szybko wyszedł.
Burza przez moment trwała w bezruchu, jakby jej umysł potrzebował czasu, by oswoić się z poczuciem przyjemnego otępienia, w które wprowadzało ją towarzystwo Seweryna. Brakowało jej tego. Od czasu do czasu odnosiła nawet wrażenie, że bez niego nie jest w stanie poczuć się naprawdę błogo i bezpiecznie.
To był ciężki rok. Momentami nie wiedziała, czy sobie poradzi. Żyła w strachu przed wszystkim i niewiele było trzeba, by ten ją pokonał.
Odsunęła od siebie te myśli i omiotła wzrokiem pomieszczenie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że jest w prosektorium sama. Od razu poczuła nieprzyjemny chłód i mimowolnie spojrzała na poćwiartowane zwłoki na stole sekcyjnym.
Miała wrażenie, że doszło z nich ciche syknięcie, jakby gwałtowny, bardzo płytki oddech.
Nie, zmysły płatały jej figla. Panowała tutaj tak absolutna cisza, że pewnie słychać było wiatr na zewnątrz. A może powietrze uszło z którejś jamy ciała, tego także nie mogła wykluczyć.
Kaja wyjęła telefon i wybrała numer komendanta. Powinni od razu nawiązać kontakt z CBŚP i sprawdzić, czy ofiara nie figuruje w bazie osób objętych monitoringiem służb.
Konarzewski przez chwilę słuchał podkomendnej w milczeniu.
– Zaraz polecę technikom, żeby wysłali do pana zdjęcia, i najlepiej by było, gdyby pan szybko…
– Nie ma sensu.
Burza się spięła.
– To może być dobry trop, panie komendancie.
– Trop może i tak – przyznał. – Ale służby nikogo nie monitorują.
– Jak to nie?
Usłyszała ciche westchnięcie w słuchawce.
– Przecież pamiętam te medialne doniesienia, że kilkaset osób ze środowiska neonazistowskiego jest pod stałym nadzorem.
– To było po tej aferze na Podlasiu – zauważył Konarzewski. – Inna sytuacja.
– Jaka inna?
– Wtedy media chciały zapewnień, że coś się robi. No to je dostały.
Oczywiście, Kaja powinna była się tego spodziewać. Wszak minęły ponad dwa lata, od kiedy Piotr Wacowski wcielił się w jednego z neonazistów i pokazał całej Polsce tak zwane urodziny Hitlera. Kurz dawno opadł, podobnie jak zainteresowanie telewidzów. A wraz z nim znikła determinacja służb.
– Mogę popytać, ale wątpię, żeby coś z tego było – dodał Konar.
– Jasne.
– Kończ sprawy w kostnicy i wracaj do komisariatu. Ktoś musi przywitać delegację z Zamościa.
Kaja nabrała głęboko tchu. Wiedziała, że niebawem zjawi się prokurator – miała tylko nadzieję, że nie będzie to Anton Korolew. Na samą myśl o tym człowieku robiło jej się słabo.
Schowała telefon, a potem po raz ostatni podeszła do stołu sekcyjnego. Popatrzyła na ostrzyżonego na zero, martwego mężczyznę, nie spodziewając się dostrzec niczego, co Seweryn mógł przegapić.
Tym razem jednak poczuła się dziwnie. Obraz lekko się zamglił, nogi stały jakby mniej stabilne. Chwyciła za skraj stołu i pochyliła się, dopiero teraz uzmysławiając sobie, że ma zawroty głowy.
Co się działo?
Zamrugała i obraz nieco się wyostrzył. Wbiła wzrok w twarz ofiary i po raz pierwszy odniosła wrażenie, jakby patrzyła na kogoś innego.
Boże, znała tę twarz. Kojarzyła ją.
Nie wiedziała skąd, ale poczucie, że zna tego człowieka, było zbyt silne, by mogła je zignorować.
Ciąg dalszy wwersji pełnej
Copyright © by Remigiusz Mróz, 2020
Copyright © by Wydawnictwo FILIA, 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2021
Projekt okładki: © Tomasz Majewski
Zdjęcia na okładce:
© Jan Tong/EyeEm/Getty Images
© Maskot/Getty Images
Redakcja: Karolina Borowiec-Pieniak
Korekta: Joanna Pawłowska
Skład i łamanie: Stanisław Tuchołka | panbook.pl
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8195-438-9
Wydawnictwo Filia
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Seria: FILIA Mroczna Strona
mrocznastrona.pl
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.