Szeptane opowieści - Anna Dutkiewicz - ebook + książka

Szeptane opowieści ebook

Anna Dutkiewicz

3,8

Opis

 Magda, miłośniczka rękodzieła, prowadzi nietypowy sklep. Razem z Piotrem, swoim pracownikiem, jeździ po kraju, wyszukując interesujących artystów. Tak poznaje niezwykłych ludzi, ich kłopoty i troski. Stara się pomóc każdemu, ale sama nie do końca wie, jak wprowadzić ład w swoim życiu. Z Piotrem łączy ją coś więcej, ale Magda wciąż tkwi w nieudanym związku z Grzegorzem. Unikanie sytuacji konfliktowych, jej największa bolączka, stanie się przyczyną większości jej problemów. Wskutek nieporozumienia znajdzie się w niemałych tarapatach. Czy zaufała właściwemu mężczyźnie? Jak przetrwa najtrudniejsze chwile w swoim życiu?

Szeptane opowieści” tchną pogodą ducha i wiarą w lepsze jutro. Dodatkowym walorem książki są przepisy na potrawy, którymi raczą się jej bohaterowie. Dzięki nim może i Ty zaczniesz snuć swoje Szeptane opowieści.

Kiedy dopadnie nas kryzys, ta książka ukoi, pomoże odnaleźć nadzieję, a przede wszystkim oczaruje dobrym klimatem, atmosferą pełną ciepła i życzliwości. Bardzo, bardzo polecam. Wzruszająca lektura. Idealna na długie wieczory!

Katarzyna Mastelarczyk, kasiek-mysli.blogspot.com

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 274

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (5 ocen)
2
2
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Anna Dutkiewicz Szeptane opowieści ISBN Copyright © by Anna Dutkiewicz, 2017All rights reserved Redaktor Paulina Wierzbicka Projekt typograficzny i łamanie Grzegorz Kalisiak / Pracownia Liternictwa i Grafiki Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
Pokonać burzę i skoczyć na dno, nie czekać dłużej, wyjść temu na wprost Zebrać swe siły i przed siebie biec, i uwierzyć, że może się spełnić
Dwa proste słowa, słowa Marek Kościkiewicz, wykonanie De Mono
Dla Jacka

Rozdział pierwszy

Burza

Po upalnym czerwcowym dniu na poddaszu drewnianego domu panowała męcząca duchota. Odległe grzmoty dawały jednak nadzieję na odrobinę rześkiego nocnego powietrza. Burza wędrowała w różnych kierunkach, by do Zielonki dotrzeć dopiero o brzasku i uderzeniami drobinek lodu o dach obudzić wymęczoną Magdę Niewiadomską. Spod cienkiego prześcieradła wystawała tylko gęstwina kasztanowych loków, ale po chwili dłoń odgarnęła niesforne kosmyki, ukazując szmaragdowozielone oczy i delikatne, ledwo widoczne piegi.

Odrzuciła prześcieradło, podeszła do okna i szeroko je otworzyła, zaciągając się rześkim powietrzem. Gdy patrzyła, jak grad tłucze jej dopieszczony warzywny ogród, poczuła nagłą potrzebę, by go chronić, ale zaraz potem tylko smutno się uśmiechnęła. Ten ogród i tak zmarnieje, gdy niebawem stąd odejdę — pomyślała. Grzegorz na pewno nie będzie o niego dbał. Możliwe, że już dzień po jej wyprowadzce wszystko przekopie i zasieje trawę, by mieć swój idealnie strzyżony trawnik bez jednego chwastu.

Wiedziała, że już nie zaśnie, więc powoli zeszła na dół. Starała się uniknąć skrzypienia drewnianych schodów, chociaż i tak wątpiła, by były w stanie konkurować z szalejącą burzą. Zdecydowanie jednak nie chciała zwracać uwagi Grzegorza na to, że już nie śpi. Bardzo lubiła poranki w swojej kuchni, mimo że już od czterech lat spędzała je samotnie. Wcześniej budziła się przy Grześku, razem schodzili na kawę, razem wpatrywali się w ogród skąpany w pierwszych promieniach słońca. Wsuwali kalosze i w piżamach szli do ogrodu skropionego rosą, by przynieść świeże warzywa na śniadanie. Magda wybierała uważnie, dokładnie doglądała ogrodu i każdego owocu, podczas gdy Grzegorz lekko zniecierpliwiony droczył się z nią: jesteś pewna, że ta sałata będzie odpowiednia? Czy ta obok nie jest bardziej sałatowata? Szturchała go wtedy, uśmiechając się pod nosem, a on odpłacał jej potarganiem i tak nieokiełznanej burzy loków. Pewnego dnia, próbując umknąć przed kolejnym kuksańcem, poślizgnął się na błocie i przewrócił, pociągając za sobą Magdę. Leżąc pośród zmiażdżonych pomidorów i błota, dostali oboje ataku głupawki i śmiali się w głos, aż w końcu sąsiadka otworzyła okno i zaczęła krzyczeć, że jest piąta dwadzieścia nad ranem i to nie czas na tarzanie się w błocie. Ukłonili się, przepraszając, tłumiąc śmiechy, i szybko zniknęli w sieni swojego domu. Tam zostawili zabłocone ubranie i razem poszli pod prysznic. Miesiąc później ich małżeństwo się rozpadło.

Minęły już cztery lata, a ona wciąż nie wiedziała, dlaczego tak się stało. Nie zamierzała też dopytywać o to Grzegorza, nie widziała w tym większego sensu. Noc była wtedy taka sama jak dziś — najpierw duszna, później burzowa. Wrócił z pracy po północy, chociaż wcześniej się to nie zdarzało. Uprzedził ją telefonicznie, że będzie późno, więc nie martwiła się zbytnio — odłożyła dla niego kolację i zajęła się planami rozbudowy niewielkiego domku, w nadziei, że uda jej się wygospodarować dodatkowy pokój dla dziecka, o którym od dawna marzyła. Po powrocie Grzegorz oświadczył jej, że odchodzi. Nie chce tego robić, ale musi z powodu dziecka, które będzie miał z inną kobietą.

Dziś Magda ledwo potrafiła przypomnieć sobie tamtą noc. Nie chciała pamiętać tego morza łez, alkoholu, swądu palonych zdjęć i rozdzierających duszę wspomnień. Poukładała już swoje życie bez Grzegorza i chociaż sytua­cja zmusiła ich, by znów żyli pod jednym dachem, nie przejmowała się tym zbytnio. Zdążyła się przyzwyczaić do obecności męża, który wrócił do domu już po pół roku burzliwego romansu. Tak jak zniknął z dnia na dzień, tak niespodziewanie wrócił. Stojąc z walizkami w deszczu, zapukał do drzwi włas­nego domu. Otworzyła mu, zerknęła na jego zbolałą minę, wpuściła do środka i o nic nie pytała.

Magda odczuła wtedy lekką satysfakcję, chociaż nie zamierzała tego okazywać. Grzegorz wstawił sobie wąskie łóżko do małego gabinetu naprzeciwko ich dawnej sypialni i miał na tyle klasy, by nigdy nie sugerować powrotu do dzielenia łoża. Nigdy też nie poprosił, by się wyprowadziła, chociaż dom należał do niego. Na początku podejmował próby odbudowania jej zaufania, ale szybko się przekonał, że ich małżeństwo jest definitywnie zakończone. Gdy wrócił, Magda była zajęta pracą — otwierała sklep z rękodziełem i wracała do domu tylko na noc. Niedługo potem zatrudniła Piotra i zakochała się w nim — wtedy prawie przestał ją widywać. Magda planowała już wyprowadzkę do Piotra, z którym spotykała się od dwóch lat. Nigdy nie ukrywała tego przed Grzegorzem, ale i nie obnosiła się ze swoim związkiem. Szukała szczęścia, a nie zemsty.

Nie mogła wiedzieć, że po czterech latach od rozpadu małżeństwa czeka ją kolejna, być może jeszcze gorsza noc, której również nie będzie chciała pamiętać.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział drugi

Pożegnanie

Parter domku stanowił w większości otwartą przestrzeń — przez pokaźne kuchenne okna wpadało dostatecznie dużo światła, by oświetlić niewielki salonik. W jego rogu były drewniane spiralne schodki prowadzące na poddasze z dwoma pokoikami i łazienką. Chociaż domek był mały, oboje go kochali, a Magdzie szczególnie trudno było myśleć o pozostawieniu swojej kuchni, której ściany obwieszone były malutkimi doniczkami pełnymi świeżych ziół. Z tęsknotą zerkała na ogród i zastanawiała się, jak długo wytrzyma w Warszawie. Z zamyślenia wyrwał ją Grzegorz, który właśnie zszedł na dół.

— Jaki zapach! Czy to jabłecznik? — zapytał, zaglądając przez szybkę piekarnika.

— Jabłecznik na cieście czekoladowym z niespodzianką, wedle przepisu pani Eugenii. Odkroję dla ciebie kawałek, gdy ostygnie.

— Jesteś wielka. Zdążyłem już zapomnieć, jak smakuje domowe ciasto, odkąd przestałaś je robić.

— Codziennie piekę ciasta — odparła chłodniej, niż zamierzała i rzuciła przepraszające spojrzenie — tylko robię to najczęściej w pracy.

— Jak ci idzie prowadzenie sklepiku z rękodziełem i ciastem jednocześnie? Czy to na pewno był dobry pomysł na interes?

— To nie jest sklepik z ciastem, Grzesiu, tyle razy ci mówiłam. Ciasto jest dodatkiem do rozmowy, a nie jej tematem.

Wyczuł irytację w jej głosie, więc nic już nie odpowiedział. Podszedł do ekspresu, włączył go i sięgnął do szafki po dwie filiżanki.

— Wyprowadzam się — szepnęła cicho, patrząc nie na niego, lecz na grządkę z pomidorami.

— Kiedy? — odparł, nie odwracając się do niej i nie przerywając przygotowywania kawy, chociaż po głosie poznała, że wstrząsnęły nim te słowa.

— Sądzę, że w przyszłym tygodniu. Potrzebuję paru dni, by się spakować. Gdy już będziemy mieli rozwiązaną kwestię mieszkania, wystąpię też o rozwód.

Ręce mu zadrżały i rozlał kawę, którą właśnie dla niej niósł. Zbył to machnięciem dłoni na znak, że nic się nie stało, i sięgnął po ścierkę. Nerwowo wycierał teraz ciemną plamę.

— Oczywiście — skwitował krótko. — Przepraszam cię, ale spieszę się do pracy, jestem już spóźniony.

Podał jej filiżankę kawy, swoją pozostawił nietkniętą koło ekspresu i poszedł na górę. Po chwili usłyszała prysznic.

To nie moja wina — pomyślała, próbując samej sobie dodać otuchy, lecz poczuła się jeszcze gorzej. Żal jej było Grześka i chociaż zawiódł jej zaufanie, wciąż był dla niej kimś ważnym. Nie chciała go krzywdzić, ale wiedziała, że nie potrafi z nim być. Poza tym całym sercem kochała Piotra i nie zamierzała dłużej tkwić w tak niekomfortowej dla niego sytuacji.

Ostatnie kilka dni spędziła w domu Grzegorza, bo Piotr pojechał do Zakopanego w interesach. Mimo że nie było go w Warszawie tylko przez weekend, zdążyła już bardzo się za nim stęsknić, dlatego tym bardziej się cieszyła, że wreszcie dziś wieczorem się zobaczą.

Zorientowała się, że od kilku minut nie słyszy już prysznica. Dobrze znała Grzegorza i wiedziała, że wolałby wyjść z domu bez konieczności silenia się na uprzejme, pozornie obojętne pożegnanie. Szybko wbiegła więc na górę i głośno zamknęła drzwi sypialni, dając mu szansę, by się wymknął — i rzeczywiście nie minęło nawet pół minuty, a Grzegorz już był na dole. Kolejne pół minuty wystarczyło, by usłyszała dźwięk zatrzaskiwanych drzwi samochodu — tym razem to Grzegorz dawał jej znak, że może już wyjść. Znali się doskonale.

Otworzyła drzwi i rozejrzała się po korytarzu. Od razu zwróciła uwagę na otwarte drzwi gabinetu, który od trzech i pół roku służył Grześkowi za sypialnię. Odruchowo weszła do środka i rozejrzała się z ciekawością — odkąd wrócił, nie była tu ani razu. Brakowało obrotowego krzesła, które zawsze stało przy ścianie za biurkiem. Grzegorz lubił siedzieć twarzą do wejścia. Zamiast tego za biurkiem wstawił wąskie, wysokie łóżko. Wyglądało na to, że pracując przy komputerze, siedział bez oparcia, a jako początkujący adwokat musiał spędzać tu długie godziny również po pracy. Magda usiadła przed klawiaturą, by sprawdzić, jak bardzo musiało mu być niewygodnie przez ostatnie lata. Wiedziała, że Grzegorz codziennie do późna tu pracuje, ale dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że oddanie jej sypialni musiało go sporo kosztować. Przesunęła dłonią po idealnie czystym blacie i uśmiechnęła się pod nosem — ani jednej drobinki kurzu, czego na pewno nie można było powiedzieć o biurku stojącym w pokoju naprzeciwko.

Na ścianie po lewej stronie dostrzegła dużą antyramę, której wcześniej tu nie było. Zapaliła lampkę i z ciekawością zerknęła, co też Grzesiek powiesił sobie tuż przy łóżku. Oniemiała, a po chwili jej oczy zwilgotniały. Musiał to zrobić już po powrocie do domu — cała rama pełna była ich wspólnych zdjęć z czasów, gdy byli szczęś­liwym małżeństwem.

Najwidoczniej ten związek zakończył się tylko dla jednego z nich.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki