Szept dawnych lat - Nana Bekher - ebook
NOWOŚĆ

Szept dawnych lat ebook

Bekher Nana

4,3

529 osób interesuje się tą książką

Opis

Małe miasteczko. Wielkie uczucia. I tajemnica, która nie pozwoli o sobie zapomnieć.

Rosalie Deverell była jedną z najlepszych – utalentowana adwokatka z przyszłością, o której wielu mogło tylko marzyć. Aż do dnia, gdy wszystko legło w gruzach. Teraz ma tylko walizkę i bilet powrotny do miasteczka, z którego kiedyś uciekła. W Whitefish czeka matka, stare wspomnienia i Lucas – dawna miłość, która nigdy do końca nie wygasła.

Czy uczucia naprawdę znikają, czy tylko czekają, by znów się obudzić?
Co skrywa matka Rosalie? I czy kobieta jest gotowa poznać prawdę, która może wywrócić jej życie do góry nogami?

Niektóre sekrety są zbyt bolesne, by o nich mówić. A niektóre powroty zmieniają wszystko.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 107

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (43 oceny)
28
6
7
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kamilap1984

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna wciągająca historia. trochę krótka ale podróż pociągiem minęła bardzo szybko. polecam
80
daisystok456

Nie oderwiesz się od lektury

fajna, tylko krótka
50
maridudek

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna była, chętnie bym poczytała jeszcze o Rosie i Lucasie
40
agasz1976

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna: krótka histria.
30
truskawkaaa8723

Nie oderwiesz się od lektury

Super historia, fabuła wciągnęła mnie od samego początku, styl Autorki lekki i przyjemny. Mogłaby z tego wyjść fajna książka. Polecam :)
30



SZEPT DAWNYCH LAT

NANA BEKHER

Copyright: Nana Bekher, 2025

Copyright: Oliwia Krakowiak, 2025

Wydanie 1

ISBN 978-83-969648-2-3

Redakcja i korekta: Agnieszka Dudek

Skład do wersji elektronicznej: Malwina Fidyk

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci (żyjących obecnie albo w przeszłości) oraz miejsc czy zdarzeń losowych jest czysto przypadkowe.

Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione.

PODZIĘKOWANIA

Z całego serca pragnę podziękować moim wspaniałym patronkom za ich pomoc w promocji oraz świetną współpracę; Beatce zdrowe.zycie.czyta, Ani do_zaczytania, Patrycji potrafieczytac, Joasi joaska_czyta, Monice monika_czyta.

ROZDZIAŁ 1

ROSALIE

Gdy wjechałam do Whitefish, miałam ochotę zawrócić. Ale nie było dokąd. Minneapolis zostawiłam za sobą. Z hukiem, plotkami i jedną bardzo złą decyzją, która teraz podążała za mną jak cień. A tu? Tu wciąż były góry, jezioro i mama, która potrafiła jednym spojrzeniem rozgryźć wszystkie moje tajemnice. Tata zawsze mówił, że Whitefish to miejsce, gdzie można zacząć od nowa. Szkoda, że nie zdążył spróbować jeszcze raz. Zmarł cztery lata temu i to właśnie wtedy ostatni raz tu byłam. Przyjechałam pomóc mamie w prowadzeniu pensjonatu, chociaż wcale mnie o to nie prosiła. Nawet się mnie nie spodziewa. Niestety prawda była taka, że na chwilę obecną nie miałam wyjścia.

Jakiś czas później dotarłam pod ranczo, które znajdowało się na obrzeżach miasta, tuż nad jeziorem. Otaczały go drzewa i góry w oddali. Główny dom, w którym się wychowałam, wyglądał niemal tak samo jak kiedyś. Był drewniany, z szeroką werandą i lekko wyblakłą elewacją. Obok stał niewielki pensjonat, który prowadziła moja mama. Miał tylko kilka pokoi, ale często ktoś w nim nocował. Przeważnie turyści albo wędkarze szukający spokoju z dala od miasta. Kiedy byłam mała, mieliśmy nawet konie, które mój tata odziedziczył po swoim ojcu. Niestety z czasem koszty utrzymania koni zaczęły nas przerastać i tata zdecydował się je sprzedać. Zaczęłam się zastanawiać, czy dobrze zrobiłam, wracając. Ale musiałam to zrobić.

Minęłam ozdobną bramę i wjechałam na podwórko. Zatrzymałam samochód i zgasiłam silnik. Ledwo zdążyłam wysiąść z auta, drzwi domu otworzyły się z rozmachem. Na progu stanęła mama.

– Rosalie… – spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Po co przyjechałaś?

Prychnęłam, potrząsając lekko głową.

– Tak, ciebie też miło widzieć, mamo – zsunęłam okulary przeciwsłoneczne.

– Masz tyle bagażu – zerknęła na mój samochód. – Długo zamierzasz zostać?

– Na początek na lato, a potem kto wie.

– To nie jest miejsce dla ciebie. – Jej głos był chłodny i surowy. Jak zawsze.

– Pomyślałam, że przyda ci się pomoc w pensjonacie, ale ty już mnie wypraszasz.

– Nie wypraszam. Wiesz, że tu nie czeka cię nic wielkiego.

– Może ja już nie chcę wielkich rzeczy – wzruszyłam obojętnie ramionami. – Może po prostu chcę spokoju.

– Czyli nie masz po co wracać do Minneapolis? – bardziej stwierdziła, niż zapytała i spojrzała na mnie przenikliwie.

Miała rację, ale nie mogłam jej tego przyznać, ani tym bardziej wyznać prawdziwego powodu mojego powrotu.

– To jak wpuścisz mnie do środka, czy mam szukać innego miejsca?

– Wejdź, to w końcu też twój dom – rzuciła od niechcenia.

– Dziękuję za miłe powitanie.

Wróciłam do auta, by zabrać bagaże i rozpakować się w swoim starym pokoju. Tu też nic się nie zmieniło. Te same meble, obrazy, nawet kolor ścian. Depresji się tu nabawię. Po szkole średniej dostałam się na studia prawnicze w Minneapolis. Wahałam się, bo miałam tu chłopaka, Lucasa, a on nie chciał stąd wyjeżdżać. Podjęłam jednak naukę i przyjeżdżałam do Whitefish, gdy tylko mogłam. Tęskniłam za nim i kiepsko radziłam sobie z tą rozłąką, a on wciąż nie mógł się zdecydować, co będzie chciał robić w życiu. Byłam na skraju zrezygnowania ze studiów, ale mama przekonała mnie, że popełniłabym ogromny błąd. Nigdy jakoś super się nie dogadywałyśmy, nasze relacje zawsze były chłodne i zdystansowane, ale gdy zaczęłam spotykać się z Lucasem, coś się w niej zmieniło. Kategorycznie zabroniła mi się z nim widywać, opowiadała przeróżne rzeczy na jego temat. Gdy się rozstaliśmy, była naprawdę szczęśliwa, a ja miałam złamane serce.

Rozpakowałam się, trochę ogarnęłam pokój i zeszłam na dół. Mama akurat gotowała obiad w kuchni.

– Może ci pomogę? – zaoferowałam.

Spojrzała na mnie z niezrozumiałym politowaniem.

– Radzę sobie – odparła chłodno.

– Są jacyś goście w pensjonacie?

Rozejrzałam się po dobrze mi znanej kuchni. Tu też ten sam kolor ścian, te same meble, nawet obrazy dalej wisiały te same. Było czysto, niemal sterylnie, bo mama bardzo dbała o porządek, ale przy okazji było nudno, wręcz depresyjnie.

– Oczywiście! – oburzyła się nieco moim pytaniem. Jakbym wątpiła w to, że ktoś tu jeszcze ma chęć przyjeżdżać. – Zawsze ktoś tu jest. Teraz gościmy młode małżeństwo, które wybrało się w podróż po Montanie. Trzydziestolatkę po burzliwym rozwodzie. Biedaczka tyle się wycierpiała – zmartwiła się losem kobiety – oraz znaną pisarkę kryminałów, Emily Shaw.

– Naprawdę? Emily Shaw tu jest? – Byłam zaskoczona, bo oczywiście wiedziałam, kto to.

– Jest u nas już trzeci raz. Mówi, że bardzo dobrze jej się tu pracuje, więc postaraj się jej nie przeszkadzać.

– Możesz być spokojna, nie będę robić imprez – sarknęłam, a mama tylko ściągnęła brwi. – A Molly nadal pracuje? – zapytałam o jedną z pokojówek.

Może i nie przyjaźniłyśmy się, bo trudno było na odległość, ale poznałam ją, gdy była tu na pogrzebie taty. Spędziłam tu cały miesiąc, więc trochę się poznałyśmy i polubiłyśmy. Niestety po powrocie do Minneapolis nasz kontakt osłabł i w sumie od dawna nie wiedziałam, co u niej słychać.

– Od roku nie pracuje. Zaszła w ciążę, wyszła za mąż i wyjechała do innego miasta.

– Szkoda… – zamyśliłam się na moment. – Lubiłam ją. A ta druga dziewczyna… Clara?

– Tak, Clara jest cały czas.

– Skoro i ja tu jestem, to mogłabym pomóc w sprzątaniu – zaproponowałam, choć sprzątanie nie było moją ulubioną czynnością, ale zwariuję, jeśli czymś się nie zajmę.

– Chcesz sprzątać pokoje? – prychnęła, jakbym co najmniej jej powiedziała, że lecę zaraz na Księżyc. – Co się z tobą stało, Rosalie? – zmierzyła mnie wzrokiem. – Jesteś cenioną i szanowaną adwokatką, zawsze miałaś ambicje. Co się wydarzyło?