Jesteś moją zagadką. Honey - Nana Bekher - ebook

Jesteś moją zagadką. Honey ebook

Bekher Nana

4,3

Opis

Nicholas McKinley przyjeżdża do Miami, aby pomóc choremu ojcu i beztroskiemu bratu w prowadzeniu firmy. Zanim jednak mężczyzna odda się obowiązkom, spędza gorącą noc w objęciach pięknej blondynki, która rano znika bez słowa. Nick jest w szoku, gdy następnego dnia widzi namiętną nieznajomą w biurze. Dowiaduje się, że nazywa się Honey Chambers i pracuje u jego ojca. Co ciekawe, kobieta twierdzi, że nigdy wcześniej go nie spotkała.

Kiedy Honey jest już prawie pewna, że nowy szef jest szaleńcem, okazuje się, że Nicholas przespał się z jej siostrą bliźniaczką. Mężczyzna rozbudza w Honey niepohamowane pożądanie. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy kobieta dostaje propozycję wyjazdu do Singapuru, a problemy biznesowe zmuszają Nicka do powrotu do Nowego Jorku i odnowienia znajomości z dawną kochanką.

Która siostra tak naprawdę zauroczy młodego McKinley'a - poukładana Honey czy szalona Holly?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 316

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (71 ocen)
43
13
10
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgaWiktoria
(edytowany)

Nie polecam

Serio? To jest książka o dorosłych? Bo bohaterka zachowuje się jak dziecko. Cały czas ucieka, zamiast normalnie porozmawiać. Język trywialny. Dialogi na poziomie podstawówki. Zero akcji zero emocji. „Czy ona była dobra w łóżku” 😳 takie pytania, naprawdę?
paaula29

Z braku laku…

powinna zostać ta książka tylko na wattpadzie
20
Empaga

Nie oderwiesz się od lektury

fajnie się czyta 👍 polecam 🔥🔥🔥👍
21
Hanle

Nie oderwiesz się od lektury

"Honey. Jesteś moją zagadką" Nany Bekher, pierwszy tom dylogii o siostrach bliźniaczkach. To kolejna książka autorki, która przypadła mi do gustu w stu procentach. Miami. Klub. Piękna, samotna dziewczyna przy barze. Mężczyzna, który proponuję jej darmowy transport. Namiętna noc. I już? Koniec ? A co jeśli znowu się spotkają w pracy? Tylko czy to ta sama dziewczyna ? Z każdą kolejną książką tej autorki, utwierdzam się w przekonaniu, że uwielbiam każdą stworzoną przez Nanę historię. W tej powieści dostałam jakże przeze mnie uwielbiany, wątek biurowy. Nana znakomicie wplatała go w kartki tej powieści. Większość akcji, dzieje się w biurze, co szalenie mi się spodobało. Dodatkowo humor, z jakim można zacząć czytać tę powieść, jest bardzo wciągający. Przez pierwsze 50 stron mój uśmiech nie schodził z twarzy. Ale już później... Autorka niesamowicie budowała napięcie, chemię i przyciąganie między bohaterami. Nicholas, Honey i Holly to tak naprawdę główni bohaterowie tej powieści. Każdy z...
21
MizzuAyo
(edytowany)

Nie polecam

Głównej bohaterki nie da się polubić. Jest naiwna i irytująca, że szkoda gadać. Nie dziwie się, że jej siostra potrafi tak nią łatwo manipulować i wykorzystywać. Jej szef jest obrzydliwy. Brak profesjonalizmu. Dziewczyna wiele razy mówiła mu, że się pomylił, a ten ma później do niej o to pretensje.. niestety nie dałam rady dokończyć, bo szkoda na to czasu. Książka jest tragicznie napisana. Nie mam pojęcia skąd wzięły się tutaj pozytywne oceny. Lepiej przeznaczyć czas na coś lepszego.

Popularność




Au­tor: Nana Be­kher
Re­dak­cja: Jo­lanta Olej­ni­czak-Ku­lan
Ko­rekta: Li­dia Za­wie­ru­szanka
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Emi­lia Pryśko
Skład: Ro­bert Ku­pisz
Ele­menty gra­ficzne ma­kiety: Fre­epik
Zdję­cia na okładce: De­po­sit­pho­tos: Mak­syml­sh­chenko, sak­k­me­sterke
Re­dak­tor pro­wa­dzący: Agnieszka Kna­pek
Kie­row­nik re­dak­cji: Agnieszka Gó­recka
© Co­py­ri­ght by Nana Be­kher © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej książki nie może być po­wie­lana lub prze­ka­zy­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­menty tek­stu.
Biel­sko-Biała 2023
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­pora 25 43-382 Biel­sko-Biała tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8317-102-9
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

ROZ­DZIAŁ 1

NI­CHO­LAS

Ni­gdy nie by­łem ty­pem im­pre­zo­wi­cza, dla­tego dzi­siej­szy wy­pad do klubu dla mnie nie na­le­żał do tych uda­nych. Da­łem się na­mó­wić bratu na wyj­ście, choć tak na­prawdę wo­lał­bym w końcu od­po­cząć. Rzu­ci­łem do Ja­xona, że idę do baru po coś do pi­cia. Nie mia­łem za bar­dzo ochoty na al­ko­hol, poza tym przy­je­cha­łem sa­mo­cho­dem i nie chcia­łem wra­cać tak­sówką.

– Nie­zbyt czę­sty wi­dok – za­cze­pi­łem sie­dzącą przy ba­rze blon­dynkę.

Od­wró­ciw­szy się, zlu­stro­wała mnie wzro­kiem.

– Dziew­czyna pi­jąca al­ko­hol jest ja­kimś zja­wi­skiem pa­ra­nor­mal­nym? – prych­nęła, po czym upiła łyk zło­ci­stego trunku.

– Ra­czej dziew­czyna pi­jąca whi­sky – wy­ja­śni­łem i za­ją­łem miej­sce na stołku obok niej.

– Pró­buję za­po­mnieć. – Po­tarła czoło.

– Fa­cet?

– Można tak po­wie­dzieć.

– A ty go wciąż ko­chasz? – wy­pa­li­łem, a gdy ona wy­bu­chła śmie­chem, zda­łem so­bie sprawę, że to było ra­czej głu­pie py­ta­nie.

– No wła­śnie jest na od­wrót. – Skrzy­wiła się. – Do­bra, dzięki za to­wa­rzy­stwo, ale zbie­ram się do domu – po­wie­działa, scho­dząc z wy­so­kiego krze­sła.

– Cze­kaj! – Za­trzy­ma­łem ją. – Od­wiozę cię.

– Skoro chcesz – rzu­ciła tro­chę obo­jęt­nie.

Mu­sia­łem przy­znać, że nieco mnie za­sko­czyła jej po­zy­tywna od­po­wiedź, ale to do­brze, że mi za­ufała. Prze­cież nie je­stem se­ryj­nym mor­dercą, nie mia­łem wo­bec niej żad­nych złych za­mia­rów. Była wsta­wiona, dla­tego wo­la­łem się upew­nić, że bez­piecz­nie do­trze do domu. Młoda, piękna ko­bieta sa­mot­nie wy­cho­dząca z klubu na­ra­zi­łaby się na nie­bez­pie­czeń­stwo. Nie mo­głem na to po­zwo­lić.

Gdy wsie­dli­śmy do auta, po­dała mi ad­res i ru­szy­li­śmy. W dro­dze nie­wiele się od­zy­wała, a ja tylko zer­ka­łem na nią od czasu do czasu. Za­in­try­go­wała mnie, a na­wet spra­wiła, że chciał­bym się z nią spo­tkać tak nor­mal­nie, na przy­kład na ka­wie, by po­roz­ma­wiać i le­piej ją po­znać.

– Jest pro­blem – szep­nęła w pew­nym mo­men­cie, od­wra­ca­jąc głowę w moją stronę.

– Jaki?

– Za­po­mnia­łam klu­czy do domu. Ma je moja przy­ja­ciółka.

I co ja mam te­raz z tobą zro­bić, dzie­cinko? Mo­gli­by­śmy wró­cić do klubu albo...

– To ża­den pro­blem. – Wzru­szy­łem ra­mio­nami. – Po­je­dziemy do mnie.

– Do... do cie­bie? – Unio­sła brwi. – Na­wet nie wiem, jak masz na imię.

– A ty? – Od­bi­łem pi­łeczkę.

– Co ja?

– Chyba że mam się do cie­bie zwra­cać „dziew­czyno od whi­sky”? – Uśmiech­ną­łem się.

– Wła­ści­wie nada­łeś mi bar­dzo cie­kawe imię. Mogę być Whi­sky, pa­nie Ele­gan­ciku – za­chi­cho­tała.

– Ele­gan­cik?

– Pa­suje do cie­bie. – Pu­ściła do mnie oko.

Ja­kiś czas póź­niej by­li­śmy już u mnie. Miesz­ka­łem w ogrom­nej willi na przed­mie­ściach Miami, w dziel­nicy bo­ga­czy.

– Nie gu­bisz się tu? – za­py­tała, roz­glą­da­jąc się do­okoła.

Zda­wa­łem so­bie sprawę, że jest tu tro­chę pu­sto. Dom nie był jesz­cze w pełni ume­blo­wany, a to optycz­nie po­więk­szało prze­strzeń.

– Nie­dawno się prze­pro­wa­dzi­łem i jesz­cze się urzą­dzam – wy­ja­śni­łem.

– W su­mie wam, fa­ce­tom, wy­star­czy tylko łóżko – rzu­ciła mi­mo­cho­dem.

– Łóżko mam – po­wie­dzia­łem, zmniej­sza­jąc dy­stans mię­dzy nami – i to bar­dzo wy­godne.

– A nie mó­wi­łam! – prych­nęła ze śmie­chem.

Za­dzia­ła­łem mo­men­tal­nie. Jej sek­sowny śmiech spra­wił, że w dwóch szyb­kich kro­kach zna­la­złem się przy niej i chwy­ciw­szy ją w ta­lii, do­ci­sną­łem mocno do sie­bie. Przy­su­ną­łem swoje usta do jej warg i na­mięt­nie się w nie wpi­łem.

– Chwa­lisz się wy­god­nym łóż­kiem, a lą­du­jemy na so­fie? – zwró­ciła mi za­dzior­nie uwagę.

– Oj, dzie­cinko. – Pod­nio­słem się z uśmie­chem, po czym po­da­łem jej rękę, wzią­łem ją w ra­miona i za­nio­słem do sy­pialni.

W szyb­kim tem­pie po­zby­li­śmy się ubrań. Wi­dzia­łem, jak przez chwilę z po­żą­da­niem wo­dzi wzro­kiem po moim ciele. Po­pchną­łem ją de­li­kat­nie na łóżko i te­raz to ja mia­łem ide­alny wi­dok na jej krą­gło­ści. Le­żała przede mną zu­peł­nie naga, taka piękna i ku­sząca. Już nie mo­głem się do­cze­kać, aż się w niej za­nu­rzę. Się­gną­łem do szafki po pre­zer­wa­tywę, szybko ją za­ło­ży­łem i po­chy­li­łem się nad Whi­sky. Jęk­nęła roz­kosz­nie, gdy ob­sy­py­wa­łem ją po­ca­łun­kami. Roz­sze­rzy­łem nogą jej uda i płyn­nym ru­chem wbi­łem się w jej cipkę.

– Och! – krzyk­nęła, za­ci­ska­jąc dło­nie na po­ścieli.

Od razu za­czą­łem się w niej ener­gicz­nie po­ru­szać. Chcia­łem mieć ją szybko, ostro i mocno. Dziew­czyna oplo­tła mnie no­gami w pa­sie, wy­py­cha­jąc bio­dra do przodu. Jej cipka tak szczel­nie otu­lała mo­jego fiuta, że z le­d­wo­ścią się po­wstrzy­my­wa­łem, by zbyt szybko nie skoń­czyć. Pcha­łem raz za ra­zem, a jej gar­dło co chwilę opusz­czały jęki. Pod­ło­ży­łem jej dło­nie pod plecy dziew­czyny i lekko ją unio­słem. Na­bi­ja­łem ją ostro na sie­bie, czu­jąc jak to do­pro­wa­dza ją do osta­tecz­no­ści. Po kilku ko­lej­nych głę­bo­kich pchnię­ciach oboje osią­gnę­li­śmy speł­nie­nie. Wy­czer­pani opa­dli­śmy na po­duszki, wy­rów­nu­jąc od­de­chy.

– Fak­tycz­nie wy­godne to łóżko – wy­dy­szała ciężko.

– Mó­wi­łem.

Od­wró­ciła się w moją stronę i prze­su­nęła pal­cami po moim tor­sie. Moje ciało za­ata­ko­wały roz­koszne prądy, przez co po­now­nie by­łem na nią go­towy. Na mo­ment za­trzy­ma­łem jej dłoń.

– Dzie­cinko, bo nie dam ci dziś po­spać.

– Ale ja wcale nie je­stem śpiąca. – Uśmiech­nęła się do mnie ło­bu­zer­sko.

– Ja też nie – od­par­łem. Unio­słem się, zła­pa­łem ją za bio­dra, po czym po­sa­dzi­łem na so­bie.

To była bar­dzo na­miętna noc...

***

Prze­cią­gną­łem się le­ni­wie i otwo­rzy­łem oczy. Od­kry­łem, że je­stem w łóżku sam.

Sam?

Ja sam w łóżku. Coś mi tu nie grało. Z pew­no­ścią ta mała krą­żyła gdzieś po domu. Mia­łem na­dzieję, że za bar­dzo się nie wczuwa. Kawa, śnia­da­nie okej, ale żeby za­raz nie było ja­kie­goś love story. Nie wy­glą­dała na dziew­czynę, która po pierw­szej nocy pę­dzi z fa­ce­tem do oł­ta­rza, ale zda­wa­łem so­bie sprawę, że jest nie­sa­mo­wita. Pod­nio­słem się i na­cią­gną­łem bok­serki, po czym po­sze­dłem szu­kać dziew­czyny, z którą spę­dzi­łem noc. To dziwne, bo ni­g­dzie jej nie było. Wró­ci­łem do sy­pialni i do­piero wtedy za­uwa­ży­łem na szafce kartkę.

No bez jaj!

Dzięki za udaną noc. Whi­sky

Dzięki za udaną noc... Po­wta­rza­łem so­bie w my­ślach. To ja zo­sta­wia­łem dziew­czyny same w łóżku, a nie one mnie. Mała spry­ciula, ale mu­sia­łem przy­znać, że fak­tycz­nie noc była udana i bar­dzo na­miętna. Cie­kawe, czy jesz­cze się z nią zo­ba­czę. W su­mie na seks mo­gli­by­śmy się spo­ty­kać. Gdy usły­sza­łem dźwięk te­le­fonu, w pierw­szej chwili po­my­śla­łem, że to ta piękna blon­dynka, jed­nak to by było dziwne, bo na­wet nie zna­łem jej imie­nia. Pod­nio­słem ko­mórkę i spoj­rza­łem na wy­świe­tlacz. To mój brat.

– Cześć, stary, by­łeś u ojca? – za­py­tał od razu.

– Czło­wieku, ja do­piero wsta­łem – od­po­wie­dzia­łem, zer­ka­jąc na ze­gar wi­szący na ścia­nie. – Jest le­dwo po dzie­sią­tej.

– A wła­śnie, co ty się tak ulot­ni­łeś z im­prezy?

– Wró­ci­łem do domu.

– Sam? – do­py­ty­wał nieco zdzi­wiony.

– No nie, z jedną la­ską – do­da­łem z dumą.

– A to ro­zu­miem – za­śmiał się – nie prze­szka­dzam.

– Ja­xon, głupku, już jej nie ma.

– A, no to też ro­zu­miem, to już bar­dziej w twoim stylu – prych­nął. – Słu­chaj, jak bę­dziesz je­chał do ojca, to wstąp też po mnie.

– A co, sa­mo­chód ci na­wa­lił?

– Pro­centy.

– To weź tak­sówkę – rzu­ci­łem, po czym się roz­łą­czy­łem.

Nie było mi do końca na rękę, że mu­sia­łem tu wró­cić i jesz­cze się za­jąć firmą ojca, bo mój brat nie miał o tym zie­lo­nego po­ję­cia i na­wet się nie sta­rał, by jak­kol­wiek się wdro­żyć. Wy­je­cha­łem z Miami pięć lat temu i nie są­dzi­łem, że jesz­cze kie­dyś tu wrócę. Oby nie na długo. Na stałe miesz­ka­łem w No­wym Jorku i tam też pra­co­wa­łem. Zo­sta­wi­łem wszystko w rę­kach swo­ich wspól­ni­ków, ale za­mie­rza­łem tam wró­cić, bo tam było moje miej­sce. To nie ta­jem­nica, że wy­je­cha­łem po śmierci mamy i że nie do­ga­dy­wa­łem się z oj­cem. To, co zro­bił ma­mie, skre­śliło go w mo­ich oczach. Ona po­świę­ciła się dla niego, ko­chała go ze wszyst­kich sił, to dla niego przy­je­chała z Eu­ropy, a on co? Od lat miał ko­chankę. Gdy mama się o tym do­wie­działa, po pro­stu nie wy­trzy­mała. Na­ły­kała się tych cho­ler­nych pro­chów i ni­gdy wię­cej się nie obu­dziła. Ale to jego wina! Gdyby ją sza­no­wał i jej nie zdra­dzał, nie do­szłoby do tego. To wszystko wina ojca. Ni­gdy mu tego nie wy­ba­czę. I tylko dla­tego, że to wła­śnie mama stwo­rzyła z nim tę firmę, tylko dla­tego, że to jej tak na niej za­le­żało, że uwiel­biała ar­chi­tek­turę, zja­wi­łem się tu z za­mia­rem po­mocy ojcu. Li­czy­łem na to, że Ja­xon pod moim okiem wdroży się w sprawy firmy, bym mógł spo­koj­nie wró­cić do No­wego Jorku, do swo­jego ży­cia.

Tro­chę w po­śpie­chu ku­pi­łem ten dom, ale z wia­do­mych po­wo­dów nie chcia­łem miesz­kać ani z oj­cem, ani z bra­tem, a w ho­te­lach nie czu­łem się kom­for­towo. Tam mo­głem się spo­ty­kać z dziew­czy­nami na seks. No cóż, nie stro­ni­łem od ta­kich, bo na ra­zie nie chcia­łem się ba­wić w związki, ale nie by­łem ty­pem im­pre­zo­wi­cza. Uma­wia­łem się po pro­stu z dziew­czyną w wia­do­mym celu. W su­mie pierw­szy raz ja­kaś u mnie no­co­wała. Za­wsze je­cha­li­śmy do niej, a ja z sa­mego rana zni­ka­łem, tak jak dziś z mo­jego łóżka znik­nęła dziew­czyna od whi­sky.

ROZ­DZIAŁ 2

HO­NEY

Całą noc sie­dzia­łam nad no­wym pro­jek­tem. Za­le­żało mi, by się po­ka­zać z jak naj­lep­szej strony, bo ju­tro zjawi się tu nowy szef. Pan Ar­thur McKin­ley miał za­wał i musi te­raz przede wszyst­kim za­dbać o swoje zdro­wie. Po­in­for­mo­wał mnie, że jego obo­wiązki przej­mie jego star­szy syn, ale chciałby, że­by­śmy współ­pra­co­wali. Do­sta­li­śmy zle­ce­nia na kilka świet­nych pro­jek­tów i nie mo­gli­śmy ich stra­cić, zwłasz­cza na bu­dowę wie­żowca w Sin­ga­pu­rze, więc na­prawdę li­czy­łam, że uda nam się do­ga­dać.

Dziś pla­no­wa­łam od­wie­dzić swoją sio­strę Holly. By­łam u niej wczo­raj na chwilę, bo umó­wi­ły­śmy się na wie­czo­rek fil­mowy, ale się roz­cho­ro­wała. Wy­glą­dała mar­nie, dla­tego za­pro­po­no­wa­łam jej, że zo­stanę na noc. Kła­dła się już do łóżka, więc stwier­dziła, że nie ma sensu, bym z nią sie­działa. Obie­ca­łam jej, że dziś wpadnę z zupą i tro­chę z nią po­będę. Holly jest strasz­nym upar­ciu­chem, ale to moja bliź­niaczka i mar­twię się o nią. Za­wsze wszystko chce ro­bić sama, bo twier­dzi, że so­bie po­ra­dzi. Kilka lat temu wy­pro­wa­dzi­ły­śmy się od ro­dzi­ców i przy­je­cha­ły­śmy do Miami na stu­dia. Są­dzi­łam, że za­miesz­kamy ra­zem, ale ona się na to nie zgo­dziła. Ja wy­na­ję­łam więc miesz­ka­nie z El­len, a Holly sama, i to w do­datku na dru­gim końcu mia­sta. Chyba po to, bym nie od­wie­dzała jej zbyt czę­sto.

– Mmm, piękne za­pa­chy. – El­len za­cią­gnęła się aro­ma­tem mo­jej zupy.

– Dzięki. – Uśmiech­nę­łam się. – Holly się roz­cho­ro­wała. Po­my­śla­łam, że cie­pły po­si­łek do­brze jej zrobi.

– Oj, Ho­ney... – Prze­wró­ciła oczami. – Nie­stety, twoja sio­stra ni­gdy by się tak nie fa­ty­go­wała.

– El­len, nie mów tak – wark­nę­łam. – Dla­czego wszy­scy tak się jej cze­pia­cie?

– Bo Holly nie wi­dzi nic poza czub­kiem wła­snego nosa – rzu­ciła.

– Prze­stań! – zi­ry­to­wa­łam się. – Holly jest w po­rządku.

– A jak bzy­kała się z twoim chło­pa­kiem, też była w po­rządku? – przy­po­mniała mi.

Mimo upływu czasu po­czu­łam ukłu­cie w sercu.

– Mu­sia­łaś do tego wra­cać? – Zmarsz­czy­łam gniew­nie brwi.

– Ho­ney, prze­pra­szam, ale ty się sta­rasz, po­ma­gasz jej, a ona i tak za­wsze my­śli tylko o so­bie.

– Wiesz co? Po­jadę już le­piej do tej mo­jej ego­istycz­nej sio­stry – rzu­ci­łam z prze­ką­sem, po czym za­bra­łam na­szy­ko­wane je­dze­nie i wy­szłam z domu.

Z El­len przy­jaź­ni­łam się już od dzie­się­ciu lat. Z Holly ni­gdy się nie lu­biły. Choć wie­dzia­łam, że El­len chciała dla mnie do­brze, to wku­rzała mnie już ta cała gadka na te­mat mo­jej sio­stry. To, co było mię­dzy mną a Holly, było tylko na­szą sprawą. Mia­łam dość cią­głego wra­ca­nia do tam­tych wy­da­rzeń.

Carl wcale nie był święty, a i tak naj­bar­dziej obe­rwało się Holly. Po czę­ści to też moja wina: nie­po­trzeb­nie za­an­ga­żo­wa­łam ją w to wszystko.

Carl do­łą­czył do na­szej szkoły w po­ło­wie se­me­stru. Choć był w kla­sie wy­żej, miał za­le­gło­ści z ma­te­ma­tyki i pani Fil­l­more po­pro­siła mnie, bym mu po­mo­gła. Spo­ty­ka­li­śmy się po lek­cjach w bi­blio­tece i się uczy­li­śmy. On nie był głupi, jak sam o so­bie mó­wił, tylko le­niwy. Nie miał oka­zji po­znać Holly, bo była tuż po ope­ra­cji wy­cię­cia wy­rostka i le­żała w domu. Po pew­nym cza­sie za­pro­sił mnie na randkę. Spa­ni­ko­wa­łam, bo ni­gdy wcze­śniej nie spo­ty­ka­łam się z żad­nym chło­pa­kiem, a lek­cje w bi­blio­tece to nie to samo. Zu­peł­nie nie wie­dzia­łam, co ro­bić, więc po­pro­si­łam Holly o po­moc.

Nie chciała się zgo­dzić, ale tak tru­łam, że w końcu ule­gła i po­szła z nim jako ja na to pierw­sze spo­tka­nie. Tak jak są­dzi­łam, Carl się nie zo­rien­to­wał, choć wie­dział, że mam bliź­niaczkę. Holly po tym spo­tka­niu po­wie­działa, że Carl jest w po­rządku i nie­po­trzeb­nie pa­ni­ko­wa­łam. Na­stęp­nego dnia spo­tka­łam się z Car­lem w bi­blio­tece i on fak­tycz­nie nie miał po­ję­cia, że ze­szły wie­czór spę­dził z moją sio­strą. Holly i Carl ofi­cjal­nie po­znali się na im­pre­zie dwa ty­go­dnie póź­niej.

Moja sio­stra oczy­wi­ście pal­nęła, że to z nią był na pierw­szej randce. Wtedy wszy­scy się z tego śmia­li­śmy, ale Carl po­sta­no­wił to wy­ko­rzy­stać i za mo­imi ple­cami za­częli się spo­ty­kać z Holly. To wła­śnie El­len ich przy­ła­pała. Holly do­sko­nale wie­działa, że jej nie oszuka, i na­wet nie pró­bo­wała. Długo nie od­zy­wa­ły­śmy się do sie­bie, ale to w końcu moja sio­stra. Z cza­sem jej wy­ba­czy­łam, a to mi tylko uświa­do­miło, że przy oka­zji tra­fi­łam na nie­złego dupka. To nie była tylko wina Holly i bo­lało mnie, że to z niej zro­bili dziwkę, a on zo­stał świę­tym. Dla mnie to już te­mat za­mknięty: nie lu­bi­łam, jak El­len roz­dmu­chi­wała to za każ­dym ra­zem, gdy po­ma­ga­łam sio­strze.

Dwa­dzie­ścia mi­nut póź­niej by­łam już pod miesz­ka­niem Holly. Gdy ją zo­ba­czy­łam, od­nio­słam wra­że­nie, że nie spała całą noc.

– Holly, wy­glą­dasz strasz­nie – po­wie­dzia­łam zmar­twiona.

– Och, dzięki.

– Spa­łaś w ogóle? – za­py­ta­łam i po­szłam do kuchni, żeby roz­pa­ko­wać torbę.

Holly wy­naj­mo­wała ka­wa­lerkę, w któ­rej z pew­no­ścią nie było miej­sca dla dwóch osób. Nie­wielki sa­lon był po­łą­czony z kuch­nią. Holly przy­wio­zła tu z domu swój ulu­biony fo­tel, ale on z le­d­wo­ścią się zmie­ścił, bo prze­cież szafę mu­siała mieć na całą ścianę. W sy­pialni stały po­je­dyn­cze łóżko i ko­moda. W stylu Holly.

– Taa – od­po­wie­działa ja­kaś za­my­ślona. – To zna­czy... mało spa­łam – do­dała i usia­dła na so­fie w sa­lo­nie.

– Na­łożę ci od razu, okej?

– Na­łóż.

Na­la­łam jej zupy na ta­lerz i za­nio­słam do sa­lonu. Holly na­prawdę kiep­sko wy­glą­dała. Kiedy sia­dłam obok niej, po­ło­żyła się, ukła­da­jąc głowę na mo­ich ko­la­nach.

– Ej, co jest? – Po­gła­dzi­łam ją po wło­sach.

– Dzię­kuję, Ho­ney – po­wie­działa ci­cho.

– Słu­chaj, może za­wiozę cię do le­ka­rza? – za­pro­po­no­wa­łam. – Mar­twię się o cie­bie.

– Nic mi nie bę­dzie – od­po­wie­działa, ku­ląc się. – Je­stem po pro­stu zmę­czona.

– To może weź wolne w pracy? Wy­ku­ruj się po­rząd­nie.

– Jak się nie zja­wię w cu­kierni, to ta ro­pu­cha z uśmie­chem mnie zwolni – bąk­nęła.

– Dla­czego wła­ści­wie jesz­cze tam pra­cu­jesz? – Zdzi­wi­łam się, bo mia­łam „przy­jem­ność” po­znać jej sze­fową i mi­lutka to ona nie była. Nie ro­zu­mia­łam, ja­kim cu­dem wciąż ma klien­tów.

– Może dla­tego, że kasa nie chce mi spaść z nieba? – Za­śmiała się lekko.

– A praca w fir­mie tego Scotta? – przy­po­mnia­łam jej.

– Wy­znał mi mi­łość – po­wie­działa i od­wró­ciła głowę w moją stronę.

– Och... Kiedy?

– Ostat­nio.

– A ty da­łaś mu ko­sza – stwier­dzi­łam.

– Tak wy­szło.

– Kur­czę, za­py­ta­ła­bym pana McKin­leya, ale nie chcę mu te­raz za­wra­cać głowy. Zresztą ju­tro po­znam no­wego szefa – od­par­łam za­my­ślona.

– Spo­koj­nie, po­ra­dzę so­bie z nią. A co to za nowy szef? – za­py­tała.

– Jego star­szy syn, ale nie znam go – wy­ja­śni­łam. – Mam na­dzieję, że się z nim do­ga­dam, bo mie­li­śmy roz­po­cząć nowy pro­jekt, a te­raz wszystko może tra­fić szlag.

– W naj­gor­szym wy­padku bę­dziemy ra­zem wku­rzać w cu­kierni tę ję­dzę.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki