Świat przywrócony. Metternich, Castlereagh i zagadnienie pokoju 1812–1822 - Henry Kissinger - ebook

Świat przywrócony. Metternich, Castlereagh i zagadnienie pokoju 1812–1822 ebook

Henry Kissinger

5,0

Opis

Co decyduje o polityce państw? Dlaczego wybierają taką, a nie inną drogę postępowania? Jaką rolę odgrywa położenie geograficzne, a jaką osobowości przywódców? Jaki wpływ na politykę zagraniczną państwa wywiera jego struktura wewnętrzna, doświadczenia historyczne, panujące przekonania, ideologia? W jaki sposób państwa mogą zostać przekonane do podporządkowania się wspólnej polityce mimo dzielących je różnic? Jak kształtuje się równowaga sił i co decyduje o naturze porządku międzynarodowego? Jak – last but not least – zapewnić trwały pokój i stabilność w systemie międzynarodowym?
Odpowiedzi na te i inne pytania poszukuje jeden z najwybitniejszych teoretyków i praktyków polityki XX wieku w książce, która – napisana u progu jego kariery – do dziś stanowi nieocenioną lekcję myślenia politycznego, taktyki dyplomatycznej i strategii państwowej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 630

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mamnaimiepaulina

Nie oderwiesz się od lektury

Tak książka z pewnością godna polecenia. Na pewno nie jako pierwsza geopolityczna pozycja, ale jako dzieło dla czytelnika już nieco zaznajomionego z tematem istna kopalnia wiedzy z epoki i jednocześnie głębokie studium psychologiczne ówczesnych czołowych postaci politycznych. Świetna analiza wydarzeń, połączona z uzasadnieniem motywów działania kluczowych postaci. Styl może nieco mglisty i ciężkawy, jednak ze względu na zawisłość i stopień zagmatwania opisanych wydarzeń trudno to opisać lepiej. Dużym plusem tej książki Kissingera jest brak propagandy amerykańskiej która oczywiście w tym temacie nie ma prawa bytu. Jednak porównując tą pracę z jego późniejszymi pozycjami widać wyraźnie zmianę stylu i wysycenie treścią :) Zdecydowanie polecam.
00
peterpancio1

Nie oderwiesz się od lektury

trudna do zrozumienia wymaga skupienia ale napisana przez fachmana praktyka
00

Popularność




Williamowi Y. Elliottowi

Jan Sadkiewicz, W laboratorium polityki

„[Historia] udaje, jakoby za każdym razem opowiadała oczymś innym – pisał Arthur Schopenhauer – podczas gdy od początku do końca powtarza stale to samo pod inną nazwą iwinnym przebraniu. (…) Ogólna dewiza historii powinna brzmieć: eadem, sed aliter1.Czym dla jednostki rozum, tym dla rodzaju ludzkiego jest historia. [Człowiek] (…) właściwie dopiero dzięki temu rozumie samą teraźniejszość imoże nawet wyciągać wnioski na przyszłość”2.

Myśl niemieckiego filozofa nieobca była wielu pisarzom politycznym; przekonanie outylitarnym aspekcie analizy przeszłości można uznać wręcz za jedną zpodstawowych cech, decydujących opokrewieństwie ideowym realistów politycznych zrozmaitych krajów iepok. Czołowi przedstawiciele tego nurtu w nauce ostosunkach międzynarodowych, Hans J. Morgenthau i Kenneth N.Waltz, uważali kontekst historyczny za nieodzowny sprawdzian poprawności teorii politycznych. „Historia to »laboratorium polityki«, amąż stanu, który nie zna historii, to »lekarz, który nigdy nie był wszpitalu«” – twierdził Jacques Bainville3, aza nim jego polscy uczniowie: „(…) aby (…) odczytać szyfr losów, szyfr przyszłości, trzeba mieć zrozumienie nurtów historycznych, trzeba rozumieć, skąd wypadki wypływają idokąd płyną, trzeba być przesiąkniętym znajomością historii” – pisał Stanisław Mackiewicz4; „umiejętność abstrahowania”, czyli „wyodrębniania pewnych czynników iwiązania ich ze sobą” dla „dochodzenia do twierdzeń natury ogólnej” za podstawowy sposób poszerzania wiedzy politycznej i„użytkowania doświadczeń dziejowych dla teraźniejszości” podawał Adolf Bocheński5. Edward Hallett Carr sugerował wręcz, że to właśnie wzgląd na teraźniejszość nadaje sens pracy historyka: „[Jego] funkcją (…) – pisał Brytyjczyk – nie jest ani kochanie przeszłości, ani emancypowanie się zniej, lecz panowanie nad nią irozumienie jej – co zkolei stanowi klucz do rozumienia teraźniejszości”6. To nie przypadek – podsumujmy słowami Piotra Kimli – „że politycy-praktycy fundujący tradycję realizmu politycznego, zarówno wstarożytności, jak iwnowożytności pilnie studiowali historię iuprawiali dziejopisarstwo. (…) Aby wypełnić zasadniczy wymóg metodologiczny realistów, to znaczy wmyśleniu politycznym nie odrywać się od źródła tego myślenia, czyli od polityki, nieodzowna jest znajomość przeszłości. (…) empiria ihistoria pozostają podstawą odpowiedzialnego myślenia politycznego”7.

Zpodobnym nastawieniem do pracy nad studium przełomu epoki napoleońskiej ipostnapoleońskiej siadał Henry Kissinger. Na kartach jego dzieła dostrzegano wpływ realizmu itakich myślicieli, jak wspomniany już Morgenthau czy George Kennan8. Sam wybór tematu rozprawy podyktowany był przekonaniem oanalogiczności omawianego okresu zrzeczywistością połowy XX wieku9, opodobieństwach między ówczesnymi iwspółczesnymi państwami, anawet politykami10. Kissinger uważał, że wynalezienie broni atomowej nie oznacza fundamentalnej zmiany wstosunkach międzynarodowych, zaś analiza genezy inastępstw kongresu wiedeńskiego pozwoli mu lepiej zrozumieć problemy porządku światowego powstałego po drugiej wojnie światowej ilepiej przygotować się do ich rozwiązywania11. Był naturalnie świadom, że historia nie powtarza się dokładnie; podkreślał jednak, że zagadnienia różnych okresów, metody radzenia sobie znimi oraz motywacje protagonistów mogą być wwystarczającym stopniu podobne, by pozwalać na wyciąganie pouczających wniosków12. „Historia uczy przez analogię – pisał – anie utożsamienie”.

Podstawowym przedmiotem refleksji Kissingera było zagadnienie pokoju – jego zaprowadzenia iutrzymania – co prowadziło go do poszukiwania odpowiedzi na wiele innych, ponadczasowych pytań: co decyduje opolityce państw? Dlaczego wybierają taką, anie inną drogę postępowania? Jaką rolę odgrywa położenie geograficzne, ajaką osobowości przywódców? Jaki wpływ na politykę zagraniczną państwa wywiera jego struktura wewnętrzna, doświadczenia historyczne, panujące przekonania, ideologia? Wjaki sposób państwa mogą zostać przekonane do podporządkowania się wspólnej polityce mimo dzielących je różnic? Jak kształtuje się równowaga sił ico decyduje onaturze porządku międzynarodowego? Kissingera interesowało też zagadnienie jakości przywództwa politycznego: to, jak myślą idziałają ludzie decydujący opolityce państw.

Pracę ukończył na początku 1954 iwmaju tegoż roku uzyskał na jej podstawie stopień doktora13. Wydana została trzy lata później wBostonie na fali zainteresowania, jakie autorowi przyniosła opublikowana wtym samym roku książka Nuclear Weapons and Foreign Policy (New York 1957), wktórej widoczny był wpływ spostrzeżeń zawartych wrozprawie doktorskiej14. AWorld Restored… oceniano na ogół pozytywnie15; doceniano wiedzę autora, świeżość podejścia, wnikliwość analizy, klarowność wywodów ikompleksowość wniosków16. Jednocześnie wytykano mu zbytnią fascynację postacią Metternicha17; nie wszystkim też do gustu przypadły rozważania natury ogólnej, przerywające narrację dotyczącą wydarzeń zlat 1812–182218.

Prawdziwa kariera książki zaczęła się jednak dopiero na przełomie lat 60. i70., aWorld Restored… stał się przedmiotem intensywnych studiów wplacówkach dyplomatycznych na całym świecie. Kiedy bowiem stało się jasne, że autor jest architektem amerykańskiej polityki zagranicznej wadministracji prezydenta Richarda Nixona19, uświadomiono sobie także, że za opowieścią oMetternichu, Castlereaghu ikongresie wiedeńskim kryje się wykład zasadniczych punktów myśli politycznej Henry’ego Kissingera20, że praca daje wgląd wto, kim jest iwco wierzy jej autor21. Rzadko się zdarza, by dzieło naukowe miało takie przełożenie na polityczną praktykę, podobnie jak rzadki jest przypadek samego Kissingera – akademika, który może się poszczycić udaną karierą polityczną.

Nie to jednak decyduje owartości Świata przywróconego…, araczej fakt, że autorowi udało się spełnić zasadniczy postulat realistów politycznych wobec dziejopisarstwa – opowiedzieć owydarzeniach konkretnej epoki wsposób, który może nam pozwolić na lepsze rozumienie innych, wtym naszej własnej. Pod tym względem książka ma wartość ponadczasową. Kissinger poucza otym, że polityki nie można prowadzić woderwaniu od siły, ale iotym, że siła wpolityce to nie wszystko. Pokazuje, jakie znaczenie wstosunkach międzynarodowych ma poczucie prawowitości, słuszności czy sprawiedliwości, ale iprzestrzega przed niebezpieczeństwami związanymi zpróbami urzeczywistnienia wtej sferze wartości absolutnych. Świadom jest nacisku, jaki wpolityce wywiera potęga, tłumacząc jednocześnie, na czym polega dyplomacja jako sztuka ograniczania posługiwania się siłą. Wskazuje na konieczność rozpoznania skończoności własnych mocy sprawczych, potrzebę umiarkowania wpolityce i„akceptowania istnienia partnerów-konkurentów zich prawem do posiadania własnych interesów, krzyżujących się niekiedy znaszymi własnymi interesami”22. Opisuje materialne iniematerialne ograniczenia, jakim podlegają przywódcy polityczni, ale ikładzie na ich barki tę odpowiedzialność, której nie mogą uniknąć. Pokazuje, jakie dylematy musi rozstrzygać mąż stanu, kompromisy, na jakie musi iść, wagę wyborów między walką anegocjacją, sprzeciwem bądź uległością. Zdaje sobie wreszcie sprawę ztragizmu polityki iceny, jaką za podjęte decyzje przychodzi zapłacić tak przywódcom, jak inarodom.

WPolsce Kissinger, acz ceniony za późniejsze dzieła23, bywa podawany – podobnie jak inni anglosascy klasycy realizmu – za myśliciela niebezpiecznego, zwolennika stref wpływów (jak gdyby nie były one funkcją układu sił, ajedynie sposobu myślenia opolityce międzynarodowej), orędownika złowrogiego koncertu mocarstw (jak gdyby wojna mocarstw odominację była zawsze lepszą alternatywą). Jednego ztych, którzy patrząc na świat zperspektywy silnych nie doceniają państw słabych, nie rozumieją nie tylko ich interesów, ale nawet swoich własnych, którym dopiero trzeba je uświadomić iwytłumaczyć.

Nie ma wtym przypadku. Podejście Kissingera kłóci się bowiem zpewnymi utrwalonymi schematami polskiego myślenia opolityce międzynarodowej. Manichejską wizję stosunków między państwami trudno pogodzić zuznaniem zalet równowagi sił, mesjanizm zumiarkowaniem, absolutyzację własnych racji zprzyznaniem konkurentom prawa do posiadania innych, niezdolność do kompromisów zumiejętnością negocjowania. Dla Kissingera, pomnego na straszliwe doświadczenia pierwszej połowy XX wieku, stabilność iporządek są wartościami moralnymi, które czasami mogą brać górę nad tym, co nakazywałoby poczucie sprawiedliwości24. WPolsce doświadczenia historyczne służą nie tyle wyciąganiu wniosków, ile utrwalaniu narodowych mitów. Nad polską wyobraźnią polityczną wciąż panuje sentencja pereat mundus, fiat iustitia25, przy czym iustitia nader łatwo utożsamiana jest zwąsko ikrótkowzrocznie postrzeganym, a czasami wręcz absurdalnie definiowanym interesem własnym.

Ztym większą satysfakcją można więc oddać wręce polskiego czytelnika dzieło, które mimo upływu lat wciąż stanowi cenną lekcję myślenia politycznego, taktyki dyplomatycznej i strategii państwowej. Jest to wartościowe wprowadzenie do skomplikowanego ifascynującego świata polityki międzynarodowej ijeszcze jeden przewodnik do poszukiwania wnim własnego miejsca.

1 Łac. to samo, choć inaczej.

2 A. Schopenhauer, Świat jako wola iprzedstawienie, t. II, przekł., wstęp i koment. J. Garewicz, Warszawa 2009, s. 628–630.

3 G. Kucharczyk, Niemcy iracja stanu. Myśl polityczna Jacques’a Bainville’a (1879–1936), Warszawa 2005, s. 115.

4 S. Cat-Mackiewicz, Książka moich rozczarowań, Kraków 2018, s. 149.

5 A. Bocheński, Medytacje polityczne, „Bunt Młodych” z10 marca 1936.

6 E.H. Carr, Historia – czym jest. Wykłady im. George’a Macaulaya Trevelyana wygłoszone na uniwersytecie wCambridge styczeń–marzec 1961, wyd. 2, oprac. przez R.W. Daviesa, przeł. P. Kuś, Poznań 1999, s. 37.

7 P. Kimla, Historycy-politycy jako źródło realizmu politycznego. Tukidydes, Polibiusz, Machiavelli, Kraków 2009, s. 9–10.

8 R. Schulzinger, Henry Kissinger. Doctor of diplomacy, New York 1989, s. 11.

9 S. Graubard, Kissinger. Portrait of mind, New York 1973, s. 10.

10 W. Isaacson, Kissinger. Abiography, New York 1992, s. 75; Q. Wright, AWorld Restored: Metternich, Castlereagh and the Problems of Peace 1812–1822 by Henry A. Kissinger, „The American Historical Review”, t. 63, nr 4 (lipiec 1958), s.953–954.

11 S. Graubard, Kissinger. Portrait of mind, dz. cyt., s. 9, 14, 16. Odległość czasowa wybranej epoki ibrak większego nią zainteresowania miały mu zkolei umożliwić spokojną analizę, wolną od nacisków osób, których reputacja mogła zależeć od podtrzymywania takich czy innych poglądów (tamże, s. 12).

12 Q. Wright, AWorld Restored…, dz. cyt., s. 953; M. Ahsan, Metternich, Conservative Europhilia and Contemporary Europe: some abstractions from AWorld Restored: Metternich, Castlereagh and the Problems of Peace 1812–1822 by Henry Kissinger, „Journal of European Studies” 2017, nr 33/2, s. 110.

13 W. Isaacson, Kissinger. Abiography, dz. cyt., s. 77.

14 S. Graubard, Kissinger. Portrait of mind, dz. cyt., s. 13; P. Windsor, Henry Kissinger’s scholarly contribution, „British Journal of International Studies”, t. 1, nr1 (kwiecień 1975), s. 27. Na przełomie lat 50. i60. Kissinger wydał jeszcze dwie ważne książki: The Necessity for Choice: Prospects of American Foreign Policy (New York 1961) oraz The Troubled Partnership: ARe-appraisal of the Atlantic Alliance (New York 1965).

15 Jeden zkrytyków nazwał ją nawet w1974 roku najlepszym pod wieloma względami ze wszystkich dzieł Kissingera: A. Buchan, The Irony of Henry Kissinger, „International Affairs”, t. 50, nr 3 (lipiec 1974), s. 369.

16 A.J. Maxwell, AWorld Restored by Henry A. Kissinger, „Sage Publications”, t.120, nr4 (zima 1957), s. 123–125; Q. Wright, AWorld Restored…, dz. cyt., s.954; S.Graubard, Kissinger. Portrait of mind, dz. cyt., s. 21.

17 C.K. Webster, AWorld Restored: Metternich, Castlereagh and the Problems of Peace 1812–1822 by H. Kissinger, „The English Historical Review”, t. 73, nr 286 (styczeń 1958), s. 167.

18 D. Dakin, „AWorld Restored: Metternich, Castlereagh and the Problems of Peace 1812–1822”by Henry A. Kissinger, „History” 1960, t. 45, nr 153, s. 63.

19 A. Buchan, The Irony of Henry Kissinger, dz. cyt., s. 369.

20 P. Windsor, Henry Kissinger’s scholarly contribution, dz. cyt., s. 28, 34.

21 W. Isaacson, Kissinger. Abiography, dz. cyt., s. 76.

22 P. Kimla, Recenzja wydawnicza planowanej publikacji polskiego przekładu książki Henry’ego Kissingera „AWorld Restored Metternich, Castlereagh and the Problems of Peace 1812–1822”, 20 października 2021, Archiwum TAiWPN Universitas.

23 M.in. Dyplomacja, przeł. S. Głąbiński, G. Woźniak, I. Zych, Warszawa 1996; OChinach, przeł. M. Komorowska, Wołowiec 2014;Porządek światowy, przeł. M. Antosiewicz, Wołowiec 2016.

24 P. Windsor, Henry Kissinger’s scholarly contribution, dz. cyt., s. 34.

25 Łac. niech zginie świat, byleby sprawiedliwości stało się zadość.

Podziękowania

Przygotowując tę książkę, korzystałem zrad ipomocy wielu osób, które przystały na swobodne szafowanie ich zainteresowaniem czy życzliwością. Jestem szczególnie wdzięczny następującym osobom:

McGeorge’owi Bundy’emu za wiele inspirujących rozmów oraz krytykę części rękopisu.

Carlowi J. Friedrichowi za zachęcenie mnie do wytrwania wwysiłku połączenia studium historycznego znauką opolityce.

Klausowi Epsteinowi za lekturę prawie całego rękopisu iza niezwykłą wiedzę historyczną, dzięki której powściągnął niektóre spośród moich uogólnień.

Stephenowi Graubardowi za przeczytanie części rękopisu iza wiele inspirujących wieczornych rozmów.

Johnowi Conwayowi za jego wyrafinowaną interpretację natury konserwatyzmu.

Corinne Lyman za korektę całości iwiele niezmiernie pomocnych sugestii. Nancy Jarvi za przepisanie rękopisu.

Książka ta nigdy nie zostałaby ukończona, gdyby nie cierpliwość iwsparcie mojej żony.

Dzieło dedykuję profesorowi Williamowi Y. Elliottowi, wobec którego mam intelektualny iosobisty dług wdzięczności nie do spłacenia.

Odpowiedzialność za wszelkie niedociągnięcia tej książki spoczywa, rzecz jasna, wyłącznie na mnie.

H.K.

I. Wprowadzenie

I

Trudno się dziwić, że wepoce postawionej wobec groźby zagłady termonuklearnej nostalgię muszą budzić okresy historyczne, wktórych działania dyplomatyczne nie wiązały się ztak drastycznymi konsekwencjami, wojny były ograniczone, akatastrofa wydawała się niemal niewyobrażalna. Nie jest też dziwne, że wtakich okolicznościach pokój staje się sprawą nadrzędną lub że potrzebę pokoju uznaje się za siłę popychającą do jego osiągnięcia.

Zapewnienie pokoju nie jest jednak tak proste, jak jego pragnienie. Historii nie bez powodu towarzyszy postać Nemezis– bogini, która zwycięża człowieka, spełniając jego życzenia na swój sposób lub zbyt dosłownie odpowiadając na jego modlitwy. Wtych epokach, które zperspektywy czasu wydają się najbardziej pokojowe, opokój zabiegano najmniej. Te, wktórych walka opokój zdawała się nie mieć końca, wydają się najgorzej usposobione do jego osiągnięcia. Za każdym razem, gdy pokój– rozumiany jako uniknięcie wojny– stanowił główny cel państwa lub grupy państw, system międzynarodowy był zdany na łaskę najbardziej bezwzględnego z członków społeczności międzynarodowej. Ilekroć wramach porządku międzynarodowego uznawano, że pewnych zasad nie można naruszyć nawet dla zachowania pokoju, można było co najmniej myśleć ostabilności opartej na równowadze sił.

Stabilność nie była więc zazwyczaj efektem zabiegów opokój, ale pochodną powszechnie uznawanej prawowitości. „Prawowitości” (legitimacy) wtym znaczeniu nie należy mylić ze sprawiedliwością. Przez „prawowitość” rozumiemy tu jedynie panującą wotoczeniu międzynarodowym zgodę odnośnie do charakteru możliwych do wykonania układów oraz dopuszczalnych celów imetod polityki zagranicznej. Oznacza to akceptację ogólnych ram porządku międzynarodowego przez wszystkie mocarstwa przynajmniej do tego stopnia, że żadne zpaństw nie jest tak niezadowolone, by– jak Niemcy po traktacie wersalskim– dawać wyraz temu niezadowoleniu poprzez rewolucyjną politykę zagraniczną. Prawowitość porządku międzynarodowego nie oznacza, że konflikty są niemożliwe, ale ogranicza ich zasięg. Wojny mogą wybuchać, ale toczone są wimię istniejącej struktury, awarunki zaprowadzanego po nich pokoju uzasadniane są jako lepiej odpowiadające „prawowitemu”, ogólnemu konsensusowi. Tylko w„prawowitych” porządkach międzynarodowych możliwa jest dyplomacja wklasycznym sensie, polegająca na godzeniu odmiennych stanowisk wdrodze negocjacji.

Jeżeli jednak jedno zpaństw uznaje istniejący porządek międzynarodowy lub sposób jego legitymizacji za krzywdzący, stosunki między nim apozostałymi państwami nabierają charakteru rewolucyjnego. Wtakich przypadkach spór przestaje dotyczyć różnicy stanowisk wobrębie danego systemu, ale dotyczy samego systemu. Dostosowania są możliwe, ale będą postrzegane jako manewry taktyczne dla umocnienia pozycji przed nieuniknioną konfrontacją lub jako narzędzia podważania morale przeciwnika. Co prawda, motywacja państwa rewolucyjnego może być przy tym jak najbardziej defensywna, a podnoszone przez nie poczucie zagrożenia może być autentyczne. Cechą wyróżniającą państwo rewolucyjne nie jest jednak poczucie zagrożenia– zjawisko wpisane wszak wnaturę stosunków międzynarodowych, wktórych podmiotami są suwerenne państwa– ale fakt, że nic nie jest wstanie tego poczucia uśmierzyć. Tylko absolutne bezpieczeństwo– neutralizacja przeciwnika– uznawane jest za wystarczającą gwarancję, azatem dążenie jednego mocarstwa do absolutnego bezpieczeństwa oznacza całkowity brak bezpieczeństwa dla wszystkich pozostałych.

Wtakim otoczeniu nie może działać dyplomacja, będąca sztuką ograniczania posługiwania się siłą. Błędem jest zakładanie, że dyplomacja jest zawsze wstanie rozstrzygnąć spory międzynarodowe, jeżeli strony gotowe są działać w„dobrej wierze” iprzejawiają „gotowość do osiągnięcia porozumienia”. Wrewolucyjnym porządku międzynarodowym bowiem każdemu państwu– woczach jego rywali– brakuje właśnie tych cech. Dyplomaci mogą się spotykać, ale nie potrafią się nawzajem przekonać, ponieważ przestają mówić tym samym językiem. Skoro zabraknie porozumienia co do tego, co stanowi rozsądne żądanie, konferencje dyplomatyczne zaczyna wypełniać jałowe powtarzanie podstawowych stanowisk ioskarżenia ozłą wolę lub zarzuty o„nieracjonalność” i„wywrotowość”. Stają się one wyrafinowaną grą sceniczną, której celem jest wciągnięcie państw jeszcze niezaangażowanych do jednego zprzeciwstawnych systemów.

Dla mocarstw zdawna przyzwyczajonych do spokoju iniemających doświadczenia katastrofy jest to trudna lekcja. Uśpione okresem stabilności, który wydawał się trwały, długo nie są wstanie potraktować znależytą powagą zapewnień mocarstwa nastawionego rewolucyjnie, że jego celem jest rozbicie istniejących struktur. Obrońcystatus quoskłonni są więc zpoczątku traktować mocarstwo rewolucyjne tak, jak gdyby jego oświadczenia były zaledwie posunięciami taktycznymi, jak gdyby akceptowało ono istniejącą prawowitość, ale wyolbrzymiało swoje roszczenia dla celów przetargowych, jak gdyby za jego postępowaniem kryły się konkretne pretensje, które można załagodzić poprzez ograniczone ustępstwa. Ci,którzy wporę ostrzegają przed niebezpieczeństwem, uważani są za histeryków; ci, którzy doradzają dostosowanie się do okoliczności, cieszą się opinią wyważonych irozsądnych, ponieważ mają za sobą wszelkie dobre „racje”: argumenty uznawane za słuszne wistniejących ramach odniesienia. Polityka ustępstw (appeasement), oile nie jest sposobem na zyskanie na czasie, jest pochodną niezdolności zmierzenia się zprzeciwnikiem politycznym, którego cele są nieograniczone.

Istotą mocarstwa rewolucyjnego jest jednak odwaga przekonań, pragnienie, anawet zapał wdoprowadzaniu swoich zasad aż do ich ostatecznych konsekwencji. Niezależnie od innych osiągnięć mocarstwa rewolucyjnego, będzie ono przejawiać skłonność do osłabienia jeśli nie prawowitości porządku międzynarodowego, to przynajmniej powściągliwości, zjaką on funkcjonuje. Właściwością stabilnego porządku jest jego spontaniczność; istotą sytuacji rewolucyjnej – jej samoświadomość. Wokresie panowania prawowitości zasady zobowiązań uważane są za tak oczywiste, że nigdy się onich nie mówi, stąd też okresy takie jawią się potomnym jako miałkie ipełne pychy. Wsytuacji rewolucyjnej zasady zajmują poczesne miejsce do tego stopnia, że mówi się onich nieustannie, ajest to wysiłek na tyle jałowy, że szybko pozbawia te zasady jakiegokolwiek znaczenia inierzadko zdarza się, że obie strony powołują się na swoją wersję „prawdziwej” natury prawowitości, posługując się tymi samymi kategoriami. Aponieważ wsytuacjach rewolucyjnych rywalizującym systemom zależy nie tyle na wyrównaniu różnic, ile na odwróceniu lojalności, dyplomacja ustępuje miejsca wojnie lub wyścigowi zbrojeń.

II

Rozstrzygnięcie ikonsekwencje wojen zrewolucyjną Francją to okres, którego zbadanie pozwala przyjrzeć się dokładnie opisanym wyżej zagadnieniom– ita dekada będzie stanowić przedmiot niniejszych rozważań. Niewiele okresów historycznych tak dobrze ilustruje dylemat, jaki stwarza pojawienie się mocarstwa rewolucyjnego, skłonność do zmiany znaczeń przypisywanych pojęciom inawet najbliższym zrelacji. Nowa filozofia śmiało głosiła, że przekształci istniejącą strukturę zobowiązań, arewolucyjna Francja zaczęła realizować tę zapowiedź. Pytanie „Co może uprawomocnić władzę?” Rousseau zdefiniował jako kluczowe zagadnienie polityki, ajego przeciwnicy, jak bardzo by się nie starali, nie mogli tego pytania wyeliminować. Odtąd spory nie dotyczyły już wyrównywania różnic wramach przyjętej struktury, ale ważności jej samej. Zmagania polityczne nabrały charakteru doktrynalnego: równowaga sił, która działała wtak skomplikowany sposób przez całe XVIII stulecie, nagle straciła swoją elastyczność. Francja, głosząc niezgodność swoich maksym politycznych ztymi, którym hołdowały inne mocarstwa, postawiła te ostatnie wsytuacji, wktórej równowaga europejska przestała wydawać się wystarczającym zabezpieczeniem. Podjęta jednak bez entuzjazmu przez Prusy iAustrię próba przywrócenia tronu prawowitemu władcy Francji jedynie podsyciła rewolucyjny élan. Armia francuska, oparta na poborze– rzeczy nie do pomyślenia nawet dla najbardziej absolutnych monarchów zBożej łaski– pokonała armie inwazyjne inajechała Niderlandy. Wtedy zaś pojawił się zdobywca, który podjął próbę przekucia moralnych postulatów rewolucji francuskiej wrzeczywistość. Od uderzenia Napoleona nie tylko rozpadł się XVIII-wieczny system oparty na prawowitości, ale wraz znim także fizyczne zabezpieczenia, które– przynajmniej współczesnym– wydawały się zasadniczym warunkiem stabilności.

Imperium napoleońskie, przy całej swej rozciągłości, pokazało jednak, jak nietrwałe są podboje, których nie akceptują podbite ludy. Chociaż Napoleonowi udało się obalić istniejącą koncepcję prawowitości, nie potrafił zastąpić jej inną. Europa od Niemna do Zatoki Biskajskiej była zjednoczona, ale zobowiązanie zastąpiła siła, amaterialne osiągnięcia rewolucji francuskiej przerosły swoje podstawy moralne. Europa była zjednoczona, ale tylko wsensie negatywnym– wswym sprzeciwie wobec potęgi uważanej za obcą (co jest najpewniejszym wskaźnikiem braku prawowitości), wświadomości „inności”, która– wyposażona wkrótce wroszczenia moralne– stała się podstawą nacjonalizmu.

Kiedy Napoleon został pokonany wRosji, problem zbudowania prawowitego porządku stanął przed Europą wswej najdobitniejszej postaci. Sprzeciw wobec czegoś może bowiem zjednoczyć wielu, może nawet zbudować koalicję największą zmożliwych, niemniej jej członków łączy to, co im się nie podoba, imogą oni różnić się znacząco wkwestii tego, czym to coś ma być zastąpione. Ztego powodu punktem wyjścia naszych rozważań jest rok 1812. Jakkolwiek by go nie postrzegać– abył interpretowany na różne sposoby (od moralnego uzasadnienia zasady samostanowienia narodów po tragiczny los Bohatera)– rok ten wyznacza moment, wktórym stało się jasne, że Europa nie zostanie zorganizowana siłą. Alternatywa nie była jednak tak oczywista. Było jasne, że na świecie pojawiły się nowe siły, wzywające do powszechnego udziału wrządzeniu. Niemniej równie oczywiste wydawało się, że siły te są odpowiedzialne za ćwierćwiecze zamętu. Rewolucja francuska zadała być może śmiertelny cios boskiemu prawu królów, ale to przedstawiciele tej właśnie doktryny zostali wezwani, by położyć kres trwającemu całe pokolenie rozlewowi krwi. Wobec takich okoliczności zaskakujące jest nie to, jak niedoskonałe, ale jak rozsądne było wypracowane porozumienie; nie to, jak bardzo było ono „reakcyjne” wedle przekonanych osłuszności własnych doktryn przedstawicieli XIX-wiecznej historiografii, ale jak dobrze okazało się wyważone. Mogło nie spełnić wszystkich nadziei idealistycznego pokolenia, ale dało mu być może coś cenniejszego: okres stabilności, który pozwalał na realizację tych nadziei bez wielkiej wojny czy permanentnej rewolucji. Kończyć zaś nasza opowieść będzie się wroku 1822, wktórym porządek międzynarodowy, jaki wyłonił się zkonfliktu rewolucyjnego, przybrał formę, którą miał zachować przez okres przeszło pokolenia. Okres stabilności, jaki wtedy nastąpił, był najlepszym dowodem „prawowitości” zbudowanego porządku– akceptowanego przez wszystkie mocarstwa, które dążyły odtąd do wprowadzania korekt wramach tego porządku, anie do jego obalenia.

Ocalenie stabilności Europy wobec perspektywy chaosu było przede wszystkim wynikiem pracy dwóch wielkich ludzi: Castlereagha, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, który wynegocjował porozumienie międzynarodowe, oraz ministra austriackiego, Metternicha, który je zalegitymizował. Nie znaczy to, że źródłem porządku międzynarodowego była osobista intuicja. Każdy mąż stanu musi starać się pogodzić to, co uznawane jest za sprawiedliwe, ztym, co uważane jest za możliwe. To, co uznawane jest za sprawiedliwe, zależy od struktury wewnętrznej jego państwa; otym, co możliwe, decydują zasoby państwa, jego położenie geograficzne oraz determinacja, atakże zasoby, determinacja oraz struktury wewnętrzne innych państw. Ztego powodu Castlereagh, świadomy bezpieczeństwa zapewnianego Anglii przez jej wyspiarskie położenie, skłonny był przeciwstawiać się jedynie otwartej agresji. Metternich natomiast, służący państwu położonemu wśrodkowej części kontynentu, starał się przede wszystkim zapobiegać wstrząsom. Mocarstwo wyspiarskie, przekonane oniepodważalności swych instytucji wewnętrznych, rozwinęło doktrynę „nieingerencji” wsprawy wewnętrzne innych państw. Wielojęzyczne imperium austro-węgierskie, gnębione słabością swojej struktury wewnętrznej wepoce nacjonalizmu, domagało się ogólnego prawa do ingerencji dla zwalczania niepokojów społecznych, gdziekolwiek by się pojawiły. Jako że zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii mogło być jedynie zdominowanie Europy przez jedno mocarstwo, Castlereagh zainteresowany był głównie stworzeniem równowagi sił. Jako że równowaga sił tylko ogranicza zakres agresji, ale jej nie zapobiega, Metternich dążył do umocnienia równowagi poprzez wypracowanie doktryny prawowitości izajęcie pozycji jej strażnika.

Każdy znich zawiódł mimo odniesionego zwycięstwa: Castlereagh wdziele włączenia Wielkiej Brytanii na stałe do koncertu europejskiego, Metternich– wzachowaniu zasady prawowitości, do której ustanowienia tak usilnie dążył. Niemniej nie należy bagatelizować tego, co osiągnęli: przeszło stuletniego panowania pokoju, stabilności tak wszechogarniającej, że mogła wręcz przyczynić się do katastrofy. Wdługim okresie pokoju zatracono bowiem poczucie tragizmu, zapomniano, że państwa mogą umierać, że wstrząsy mogą być nieodwracalne, że strach może stać się spoiwem jedności społecznej. Histeria radości, która ogarnęła Europę wchwili wybuchu pierwszej wojny światowej, była objawem epoki głupiej, ale ibezpiecznej. Ujawniała millenarystyczną wiarę, nadzieję na świat obdarzony wszystkimi dobrodziejstwami epoki edwardiańskiej, ajednocześnie tym przyjemniejszy, że pozbawiony wyścigów zbrojeń istrachu przed konfliktem zbrojnym. Który spośród ministrów wprowadzających swe państwa do wojny wsierpniu 1914 roku nie wzdrygnąłby się zprzerażenia, gdyby mógł zobaczyć, jak wyglądać będzie świat wroku 1918, nie mówiąc już oświecie współczesnym1?

To, że takiego świata nie sposób było sobie wyobrazić wroku 1914, jest świadectwem pracy wykonanej przez mężów stanu, októrych opowiada niniejsza książka.

1 Tym, który miał takie przeczucie iwistocie wzdrygnął się, był oczywiście brytyjski minister spraw zagranicznych, lord Grey.

II. Polityk kontynentalny

I

Kiedy wwyniku klęski Napoleona wRosji Europa stanęła nagle przed zadaniem stworzenia nowego porządku międzynarodowego, problemy Austrii nabrały znaczenia niemal symbolicznego zprzyczyn tak geograficznych, jak ihistorycznych. Położona wśrodku kontynentu, otoczona potencjalnymi wrogami, pozbawiona naturalnych granic, stanowiąca wielojęzyczny konglomerat Niemców, Słowian, Węgrów iWłochów– Austria była sejsmografem Europy. Musiała być pierwszą ofiarą jakiegokolwiek większego wstrząsu, ponieważ skutkiem wojny mogło być tylko wzmocnienie odśrodkowych elementów państwa, którego jedynym spoiwem był wspólny monarcha. Skoro zaś cesarstwo Habsburgów tak bardzo potrzebowało stabilności iskoro status quo znajduje wyraz wregułach prawa, Austria opowiadała się za umiarkowaniem, podkreślała znaczenie równowagi, podnosiła potrzebę rządów prawa iświętości traktatów: „Austria– powiedział Talleyrand– jest Izbą Parów Europy”.

Symbolem dylematów kontynentu Austria była jednak nawet nie tyle ze względu na położenie geograficzne, ile ze względu na swą strukturę wewnętrzną. Do końca XVIII wieku cesarstwo austriackie należało do najbardziej prężnych państw europejskich. Jeszcze w1795 roku woczach pruskiego patrioty Steina zwartość idobrobyt monarchii Habsburgów wypadały korzystnie na tle państwa Hohenzollernów. Teraz jednak, kiedy armie rosyjskie posuwały się na zachód, dały się słyszeć pierwsze pomruki niezadowolenia, które miały przekształcić Austrię w„więzienie narodów”. Nie dlatego, że austriacki system rządów stał się bardziej opresyjny, tylko dlatego, że coraz częściej kwestionowano jego prawowitość. Więzienie nie jest bowiem wyłącznie stanem fizycznym, ale także psychicznym. WXVIII wieku nikomu nie przyszłoby do głowy, że cesarz Habsburg jest „cudzoziemcem” tylko dlatego, że pochodzi zdynastii niemieckiej. Jako że wXIX wieku przekonanie to nabierało stopniowo znamion truizmu iponieważ pozostawanie wdefensywie utrudnia adaptację, polityka Austrii musiała ulegać coraz silniejszej petryfikacji. Cesarstwo Habsburgów nie zmieniło się, ale zaczęło rozmijać się zbiegiem historii.

Obszarpane resztki Wielkiej Armii, które pojawiły się wEuropie Środkowej zimą 1812 roku, zwiastowały więc Austrii zarówno sukces, jak iniebezpieczeństwo: sukces, ponieważ dzięki katastrofie armii Napoleona Wiedeń po raz pierwszy od trzech lat miał być zdolny do prowadzenia prawdziwie niezależnej polityki, polityki nieograniczonej świadomością, że przetrwanie zależy od woli jednego człowieka; niebezpieczeństwo, ponieważ wciąż nie było jasne, co wyłoni się zchaosu spowodowanego załamaniem się potęgi francuskiej. Nowe doktryny nacjonalizmu izracjonalizowanej administracji musiały wpływać rozkładowo na tak skomplikowaną, wręcz wyrafinowaną strukturę, jaką reprezentował ten epigon epoki feudalnej. Nie było też jeszcze pewne, czy presji zZachodu nie zastąpi podobne zagrożenie ze Wschodu. Jak uniknąć jednocześnie bezsilności irozkładu? Jak osiągnąć zarówno pokój, jak iproporcjonalność, tak zwycięstwo, jak iprawowitość?

Gdy ważą się losy imperiów, oich przetrwaniu decydują przekonania mężów stanu, apowodzenie zależy od zgodności tych przekonań ze szczególnymi wymaganiami poszczególnych państw. Los chciał, że na czele Austrii wlatach kryzysu stał człowiek, który ucieleśniał samą jej istotę; takie było przeznaczenie Austrii, anie jej pomyślny los, ponieważ– podobnie jak wgreckiej tragedii– sukces Klemensa von Metternicha uczynił nieuniknionym ostateczny upadek państwa, októrego zachowanie tak długo walczył.

Podobnie jak państwo, które reprezentował, Metternich był dzieckiem epoki stopniowo odchodzącej wprzeszłość. Urodził się wXVIII stuleciu, októrym Talleyrand miał powiedzieć, że nikt spośród tych, którym nie było dane żyć przed rewolucją francuską, nigdy się nie dowie, jak słodkie iłagodne może być życie. Metternicha nigdy nie opuściło poczucie pewności towarzyszące czasom jego młodości. Współcześni mogli kpić zjego odwoływania się do zasad zdrowego rozsądku, zjego łatwego filozofowania igładkich powiedzeń. Nie rozumieli, że to kaprys historii sprawił, iż Metternich został wciągnięty wrewolucyjne zmagania, tak obce jego temperamentowi. Jego styl nosił bowiem piętno epoki, która go ukształtowała: bardziej odpowiadało mu manipulowanie czynnikami traktowanymi jako dane niż zmagania woli; wproporcjonalności raczej niż wskali widział drogę do realizacji swych celów. Była to postać rokokowa, złożona, elegancko wyrzeźbiona, powierzchowna, jak misternie wycięty kryształ. Jego twarz była delikatna, ale pozbawiona głębi. Wrozmowie był błyskotliwy, ale nie do końca poważny. Równie dobrze czuł się wsalonie iwgabinecie rządowym, pełen wdzięku iswobody, był modelowym przedstawicielem XVIII-wiecznej arystokracji, która za swą rację bytu uznawała nie swą prawdę, ale samo swe istnienie. Ijeśli nigdy nie pogodził się znową epoką, to nie dlatego że nie rozumiał jej powagi, lecz dlatego że nią gardził. Także wtym względzie jego los był losem Austrii.

Ten właśnie człowiek przez ponad pokolenie rządził Austrią, aczęsto także Europą, stosując te same metody niemal nonszalanckiej manipulacji, których nauczył się wmłodości. Żaden nakład przebiegłości nie mógł jednak przesłonić faktu, że był on zaangażowany wwalkę rewolucyjną, co nadawało jego najbardziej subtelnym manewrom niezamierzone napięcie. Mógł zapewnić sobie zwycięstwo, ale nie zrozumienie, iztego powodu przyszło mu zcoraz większą samoświadomością sięgać po najwznioślejsze ztwierdzeń oświecenia– wiarę wuniwersalność nakazów rozumu– jako po broń wwalce rewolucyjnej. Gdyby Metternich urodził się pięćdziesiąt lat wcześniej, to też byłby konserwatystą, ale nie musiałby pisać szczegółowych rozpraw onaturze konserwatyzmu. Zniezaprzeczalnym wdziękiem igracją poruszałby się po wytwornych salonach, uprawiając dyplomację wsposób subtelny iobojętny, ztą oględnością świadczącą opewności świata, wktórym wszyscy tak samo rozumieją wartości niematerialne. Nadal zabawiałby się filozofią, bo wXVIII wieku było to wmodzie, ale nie uważałby jej za narzędzie polityki. Wstuleciu permanentnej– jak się wydawało– rewolucji filozofia była jedynym środkiem pozwalającym na uratowanie uniwersalności przed roszczeniami względności. Ztego właśnie powodu Metternich walczył zaciekle zpróbami nadania jego imienia całej epoce, co może dziwić zważywszy na jego próżność. Gdyby bowiem istniał jakiś „system Metternicha”, osiągnięcia austriackiego ministra miałyby charakter osobisty, ajego zmagania okazałyby się pozbawione znaczenia. „Indywidualizacja idei– utrzymywał– prowadzi zawsze do błędnej konkluzji, jakoby jednostka mogła [sama] być sprawą, którą reprezentuje; pogląd zgruntu błędny, ponieważ tam, gdzie faktycznie można go zastosować, unicestwia tę sprawę izwiązany znią zwodniczy blichtr”1. Problem konserwatyzmu polega na tym, że musi walczyć zrewolucją anonimowo: przez to, czym jest, anie przez to, co głosi.

Wswej niekończącej się walce zrewolucją Metternich powrócił więc do doktryn epoki, wktórej został wychowany, ale nadał im tak nieelastyczną formę (której nie potrzebowały, kiedy jeszcze uważano je za oczywiste), że zastosowane zostały wsposób wypaczający ich istotę. Należał wciąż do pokolenia, dla którego „zegar świata” czy „złoty wiek” były czymś więcej niż próżnym marzeniem. We wszechświecie istniała harmonia, która odpowiadała najszlachetniejszym aspiracjom człowieka; dobrze nastrojony mechanizm, którego zrozumienie gwarantowało sukces iktórego praw nie można było bezkarnie łamać. „(…) tak jak ludzie [codziennie] przekraczają prawa– pisał Metternich– (…), tak ipaństwa aż nazbyt często działają wbrew odwiecznym przepisom(…). Błędy ludzi ibłędy popełniane przez państwo podlegają takim samym karom, acała różnica polega na wadze przewinienia(…)”2. „Porządek społeczny, tak jak natura iczłowiek, ma swoje prawa. Ze starymi instytucjami jest tak, jak ze starymi ludźmi– nie będą już nigdy młode (…). Tak wygląda porządek społeczny inie może być inaczej, ponieważ takie jest prawo natury (…) świat moralności przechodzi swoje burze, tak samo jak świat materialny”3. „Nie można obrócić świata wgruzy, nie grzebiąc pod nimi ludzi”4. Metternich sięgał po te truizmy XVIII-wiecznej filozofii, by przeciwstawić się rewolucji iliberalizmowi, nie dlatego, że te były złe, ale dlatego, że były nienaturalne; nie tylko dlatego, że nie chciał żyć wświecie, który próbowali stworzyć jego przeciwnicy, ale także dlatego, że świat ten był skazany na klęskę. Rewolucja była manifestacją woli isiły, ale istotą bytu była proporcjonalność, jej wyrazem– prawo, amechanizmem– równowaga.

Ztych powodów konserwatywny mąż stanu był największym realistą, ajego przeciwnicy– „wizjonerami”. „Mój sposób działania jest prozaiczny, anie poetycki”– podkreślał Metternich wswym politycznym testamencie5. „Punktem wyjścia jest dla mnie spokojna obserwacja spraw tego świata; osprawach tamtego świata nie wiem nic iwłaśnie dlatego są dla mnie przedmiotem wiary, stanowiącej dokładne przeciwieństwo wiedzy (…). Stanowiska wstosunkach społecznych (…) trzeba oceniać chłodno, stosować się do nich bez nienawiści iuprzedzeń (…). Urodziłem się, by tworzyć historię, anie pisać powieści, ioile się nie mylę, jest tak dlatego, że mam wiedzę. Inwencja jest zaprzysięgłym wrogiem historii, na której terenie możliwe są tylko odkrycia, aodkryte może być tylko to, co istnieje”6. Tak wyglądał mit króla-filozofa, XVIII-wieczny ideał władcy stojącego ponad sferą rządzoną przez osobiste namiętności– chłodnego, opanowanego, majestatycznego. Polityka była nauką ożywotnych interesach państw7ipodlegała prawom analogicznym do praw świata fizycznego. Mąż stanu był filozofem, który rozumiał te zasady, który realizował swoje zadania, ale niechętnie, ponieważ odciągały go one od źródła jedynej prawdziwej przyjemności– kontemplacji prawdy8. Odpowiadał jedynie przed swoim sumieniem– ponieważ zawierało ono jego wizję prawdy, iprzed historią– ponieważ stanowiła jedyny sprawdzian jej słuszności.

Reakcja przeciwko samozadowoleniu isztywnemu konserwatyzmowi Metternicha już od przeszło stu lat przybiera formę zaprzeczania realności jego osiągnięć. Niemniej człowiek, który zdołał zdominować każdą koalicję, wktórej uczestniczył, który przez dwóch obcych monarchów uznawany był za bardziej godnego zaufania niż ich właśni ministrowie, który przez trzy lata był de facto pierwszym ministrem Europy– nie mógł być człowiekiem przeciętnym. Zpewnością sukcesy, które lubił przypisywać moralnej wyższości swoich zasad, częściej wynikały zniezwykłej zręczności jego działań dyplomatycznych. Jego geniusz był narzędziem działania, nie siłą twórczą; jego domeną była manipulacja, nie konstruowanie. Jako adept XVIII-wiecznej szkoły dyplomacji gabinetowej wolał subtelne manewry od frontalnego ataku, ajego racjonalizm sprawiał, że często mylił dobrze ułożony manifest zwykonanym działaniem. Napoleon mówił onim, że myli politykę zintrygą, aHardenberg, poseł hanowerski wWiedniu, wtaki sposób opisywał metody dyplomatyczne Metternicha wszczytowym momencie kryzysu 1812 roku: „Obdarzony wysokim mniemaniem oswoich zdolnościach (…) wpolityce uwielbia finezję iuważa ją za niezbędną. (…) Jako że nie ma dość energii, by zmobilizować zasoby swego kraju (…) próbuje siłę imęstwo charakteru zastąpić przebiegłością. (…) Najbardziej odpowiadałoby mu, gdyby szczęśliwy przypadek– śmierć Napoleona lub wielkie sukcesy Rosji (…)– stworzył warunki, wktórych mógłby bez wielkiego wysiłku pozwolić Austrii na odegranie poważnej roli”9. Friedrich von Gentz, przez wiele lat najbliższy współpracownik Metternicha, pozostawił chyba najlepsze podsumowanie jego metod iosobowości: „Człowiek daleki od silnych namiętności iśmiałych działań; nie geniusz, ale wielki talent; chłodny, spokojny, niewzruszony ipar excellence wyrachowany”10.

Taki więc był mąż stanu, któremu w1812 roku powierzono los Austrii. Doktryner, ale na uniwersalistyczną modłę XVIII stulecia; przebiegły, ponieważ sama pewność własnych przekonań czyniła go niezwykle elastycznym wdoborze środków; rzeczowy izdystansowany, chłodno podchodzący do sztuki rządzenia. Jego charakterystyczną cechą był takt, wyczucie niuansów. Taki człowiek mógł dominować wwieku XVIII, ale budziłby szacunek wkażdej epoce. Jako przeciętny strateg, ale wspaniały taktyk, był mistrzem otwartej bitwy wokresach, wktórych kontekst był określony lub cele narzucone zzewnątrz. Do takich momentów należał rok 1812, asprawą zaprzątającą Metternicha było nie tyle wyzwolenie Europy, co przywrócenie równowagi– tak moralnej, jak imaterialnej.

II

Metternich, najbardziej austriacki zmężów stanu, pierwszy raz odwiedził Austrię dopiero w wieku trzynastu lat, azamieszkał wniej, mając lat siedemnaście. Urodził się wNadrenii, kształciłwStrasburgu iMoguncji, awychowywałwBrukseli, gdzie jego ojciec pełnił funkcję gubernatora generalnego Niderlandów. Odebrał wychowanie typowe dla XVIII-wiecznego arystokraty. Kosmopolita iracjonalista, zawsze swobodniej posługiwał się językiem francuskim niż niemieckim. Niezależnie od tego, jak bardzo nie byłby typowym przedstawicielem swojej klasy społecznej, Metternich nie podzielał powszechnej wśród XVIII-wiecznej arystokracji życzeniowej oceny rewolucji francuskiej. Wojny Napoleona nie wydawały mu się podobne do wojen XVIII stulecia, otwartych bitew ościśle określonych celach, które nie naruszały podstawowej struktury zobowiązań. Nie sądził też, by zdobywcę można było usatysfakcjonować kompromisem, ułagodzić ustępstwami czy zobowiązać poprzez sojusz. „Wszystkie mocarstwa– pisał w1808 roku– [zwyłączeniem może tylko Anglii, która po popełnieniu błędu, jakim było podpisanie pokoju wAmiens, nie zrobiła kolejnego inatychmiast zaczęła przygotowywać się do nowej wojny]– straciły, uznając traktaty zawarte zFrancją za »pokojowe«. Nie ma sposobu na zawarcie pokoju zsystemem rewolucyjnym, niezależnie od tego, czy na jego czele będzie stał Robespierre wypowiadający wojnę pałacom, czy też Napoleon wypowiadający wojnę mocarstwom (…)”11. Pogląd ten wzmacniało dodatkowo przekonanie Metternicha, że zasada solidarności państw jest nadrzędna wobec zasady rewolucji: „Izolowane państwo– pisał– (…) istnieje tylko wabstrakcyjnych rozważaniach tzw. filozofów (…), dlatego zawsze trzeba mieć na uwadze społeczność państw. Każde znich ma interesy (…), które wiążą je zinnymi. Wielkie aksjomaty nauki opolityce wynikają zrozpoznania prawdziwych interesów politycznych wszystkich państw; wtych ogólnych interesach należy szukać gwarancji istnienia, podczas gdy interesy partykularne– którym doraźne lub przejściowe ruchy polityczne przypisują niekiedy dużą wagę iktórych pielęgnowanie za mądrość polityczną uważają ludzie niespokojni ikrótkowzroczni– mają jedynie relatywne idrugorzędne znaczenie. (…) Historia współczesna pokazuje natomiast stosowanie zasady solidarności irównowagi (…) oraz zjednoczonych wysiłków państw przeciwko supremacji jednej potęgi (…) wcelu wymuszenia powrotu do prawa zwyczajowego. (…) Kiedy się głęboko zrozumie te prawdy, cóż zostanie zpolityki egoistycznej, polityki fantazji inędznych zysków?”12.

W1801 roku jednak, kiedy Metternich zaczynał swoją karierę dyplomatyczną, solidarność państw wydawała się nieosiągalna, jako że „nie ma chyba nic trudniejszego do pogodzenia niż odwieczne iniekwestionowane zasady oraz całkowicie im przeciwny istosowany od wielu lat system postępowania”13. Pozostawało jedynie zadanie stworzenia równowagi sił, bynajmniej nie wcelu zagwarantowania powszechnego pokoju, ale dla osiągnięcia akceptowalnego zawieszenia broni. Wpierwszych raportach dyplomatycznych sporządzonych przez Metternicha, kiedy jako dwudziestoośmiolatek został mianowany posłem austriackim wSaksonii, znajdujemy koncepcję tej równowagi, która miała być już zawsze wytyczną jego polityki: potęga Francji miała być ograniczona, Austria iPrusy miały zapomnieć oniedawnej przeszłości iwojnach toczonych oŚląsk. Naturalna dla nich miała być polityka współpracy, nie rywalizacji. Warunkiem sine qua non równowagi miała być silna Europa Środkowa, wsparta przez Anglię, jako że interesy mocarstwa wyłącznie handlowego imocarstwa całkowicie kontynentalnego nie mogły nigdy prowadzić do rywalizacji14.

Równowaga oparta na rachunku potęgi jest jednak najtrudniejsza do ustanowienia, szczególnie wokresie rewolucyjnym następującym po długim okresie pokoju. Uśpione wspomnieniem stabilności państwa skłonne są szukać bezpieczeństwa wbezczynności imylić bezsilność zbrakiem prowokowania. Zdobywca ma zostać okiełznany przez rozum, ewentualnie współpracę– krótko mówiąc: przez politykę, wktórej założeniach nie mieszczą się śmiertelne zagrożenia lub totalne zniszczenie. Koalicje antyrewolucyjne zreguły udawało się zawiązywać dopiero po długich seriach zdrad iwstrząsów, ponieważ mocarstwa występujące wobronie prawowitości istatus quo nie mogą „wiedzieć”, że ich przeciwnik nie jest podatny na oddziaływanie rozumu, dopóki nie dowiedzie tego swoimi działaniami. Akiedy to istotnie nastąpi, system międzynarodowy będzie już wywrócony.

Metternich miał tego doświadczyć w1804 roku, kiedy to został wysłany wcelu wynegocjowania sojuszu zPrusami. Trafił na dwór, na którym przygotowania do samoobrony uznawano za najpewniejszą prowokację wojenną, awe wspólnym działaniu widziano ziarno powszechnej zagłady. Metternich jako bodaj jedyny zsobie współczesnych dostrzegał słabość Prus otoczonych wciąż nimbem Fryderyka Wielkiego, ale zdemoralizowanych długim okresem pokoju. „Istnieje tam– pisał wswoim specyficznym stylu– spisek miernot (…) zjednoczonych wspólnym strachem przed jakimkolwiek zdecydowanym działaniem. (…) Nie ma nikogo, kto przypomniałby królowi, że jego armia być może mogłaby zostać wykorzystana zwiększym pożytkiem na polu bitwy niż na równinach Berlina iPoczdamu. Monarchia pruska, która od śmierci Fryderyka II (Wielkiego) potroiła swój rozmiar terytorialny, podupadła, jeśli chodzi orealną siłę. Fryderyk Wilhelm III zcentrum swoich rozległych posiadłości zpewnością nie użyje wobec Francji, Rosji iAustrii języka znanego Fryderykowi II mówiącemu zmurów stolicy, która nigdy nie przestała być kwaterą główną wielkiego obozu warownego”15.

Zbudowanie równowagi zależało więc nie tylko od siły, ale też od zdecydowania dla posłużenia się nią. Jeżeli strach przed Francją uniemożliwiał wspólne działanie, być może remedium mógł być strach przed Rosją. „Prusy zdobędziemy tylko wRosji”– stwierdził Metternich irozpoczął kampanię dyplomatyczną, która sprawiła, że nad granicą pruską stanęły wojska rosyjskie zultimatum otreści: albo sojusz, albo wojna. Król Prus nie zgodził się jednak na tak jawne naruszenie „normalnych relacji” między państwami izagroził stawieniem oporu przy użyciu siły zbrojnej. Wybuchowi wojny zapobiegł jedynie pośpiech Napoleona, który przerzucił swoje wojska przez część pruskiego terytorium, ściągając tym na siebie gniew urażonego wswej prawości Fryderyka Wilhelma, na który nie zdołał zasłużyć sobie wcześniej jako zdobywca pragnący zdominować Europę. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Pruski negocjator został wysłany do Wiednia dla uzgodnienia ostatnich szczegółów traktatu sojuszniczego; armia pruska ruszyła wkierunku skrzydła armii francuskiej wkraczającej do Czech, wojska rosyjskie maszerowały przez Polskę. Decydująca klęska Napoleona wydawała się przesądzona.

Wobliczu wielkich możliwości ludzie bojaźliwi są jednak bardziej skłonni do strachu niż do odwagi. Tradycje stulecia nieprzerwanej ekspansji oraz „zasady” dyplomacji gabinetowej, wedle których najkorzystniejszy interes można ubić wgodzinie największej potrzeby, sprawiły, że Prusy zwlekały zpodjęciem ostatecznego zobowiązania. Istotą przeciętności jest to, że przedkłada ona wymierny zysk nad niematerialną korzyść polegającą na poprawieniu własnej pozycji. Prusy wybrały więc ten właśnie moment na targi dotyczące granicy wojskowej wzdłuż Wezery oraz wysunięcie propozycji zbrojnej mediacji na „rozsądnych” warunkach, by uzyskać dodatkowy dowód perfidii Napoleona16. Metternich na próżno wykładał swoją teorię równowagi, bezpieczeństwa opartego na relacjach między państwami, anie na ich zasięgu terytorialnym; nadaremno zapytywał, jak dane państwo może mediować we własnej sprawie17. Nie był to problem zdziedziny logiki. Gdy Prusy się wahały, armia francuska zwróciła się na południe ipokonała Austriaków iRosjan pod Austerlitz.

Ponownie osiągnięto punkt, wktórym teoria wojen ograniczonych zalecała pokój, podczas gdy realia konfliktu rewolucyjnego nakazywały wytrwałość. Metternich musiał teraz zmagać się zwłasnym rządem. Przekonywał, że pozorna wszechmoc cesarza Francuzów jest jedynie odbiciem braku jedności wśród jego przeciwników iże połączone armie sprzymierzonych daleko przewyższają liczebnością wojska Napoleona. Nawoływał, by szczerze przyznać się do porażki, ale by posłużyła ona za moralną podstawę do wznowienia wysiłków18. Oile jednak Prusy skorzystały zkryzysu, by przypieczętować swoje zyski, otyle Austria dostrzegła wnim szansę na zmniejszenie strat iwynegocjowała oddzielny pokój. Tymczasem Napoleon przerzucił swoje wojska wkierunku Prus, nie po to jednak, by je zniszczyć, ale dla zastraszenia Berlina iskłonienia go do przyjęcia roli wspólnika poprzez aneksję Hanoweru, co oddaliłoby Prusy od Wielkiej Brytanii. Armie rosyjskie zkolei wróciły do Polski. „Sto tysięcy ludzi pokonało pięciokrotnie liczniejsze siły– wołał Metternich.– Gdzie jest manna? Kiedy Bóg ukaże się zza kulis?” Dodawał jednocześnie, że jest wstanie warunkowej rozpaczy, ale tylko śmierć, kładąca kres wszelkim nadziejom, mogłaby uczynić tę rozpacz całkowitą19. Nic dziwnego, że od tamtej pory Metternich starał się, by Austria angażowała się wsojusze jako ostatni zpotencjalnych aliantów, że nie ufał zapewnieniom owierności opartym na obietnicach na przyszłość iże zawiązywał sojusze dopiero po długim namyśle, który wydawał się irytujący tym, którzy chcieli współpracy zAustrią, ale który był niezbędny dla sprawdzenia moralnej siły koalicji.

III

Ci, którzy prowadzą politykę obliczoną na uzyskiwanie drobnych korzyści, znatury skłonni są uważać wahanie za substytut działania. Polityka, która poddaje się wpływowi wydarzeń– co wjęzyku formalnym określa się mianem „oczekiwania na rozwój wypadków”– remedium na decyzję rozpoznaną jako błędna będzie prawdopodobnie szukać wprzyjęciu postawy dokładnie przeciwnej, nie biorąc pod uwagę możliwości rozwiązań pośrednich. Itak Prusy, których wahanie wznacznej mierze przyczyniło się do katastrofy roku 180520, nagle uświadomiły sobie, że mimo przyłączenia Hanoweru ich relatywna pozycja pogorszyła się, ipochopnie rzuciły się do walki zFrancją, czego tak rozpaczliwie starały się uniknąć rok wcześniej. Napoleona jednak nie dało się pokonać wpojedynkę. Pod Jeną iAuerstedt Prusy spotkał ten sam los, co Austrię pod Austerlitz. Obiecane wsparcie rosyjskie raz jeszcze okazało się iluzoryczne. Po klęsce Rosjan pod Frydlandem Napoleon iAleksander spotkali się na tratwie na rzece Niemen wTylży, by dokonać ostatecznego podziału świata.

Ostateczne obalenie istniejącej struktury zdawało się, paradoksalnie, przywracać Metternichowi wiarę wostateczny triumf. Teraz bowiem niewspółmierność między materialną imoralną bazą Napoleona stała się oczywista, siły pośredniczące zostały wyeliminowane, skończył się czas nieograniczonych zwycięstw wograniczonych wojnach. Zwycięstwo miało odtąd zależeć od siły wewnętrznej, aNapoleon, nie zdoławszy umocować swoich podbojów wsystemie zobowiązań, miał przekonać się, że jego potęgę nadwątlać będzie ciągła konieczność stosowania siły. Wmiędzyczasie Metternich został ambasadorem wParyżu, skąd zasypywał Wiedeń radami– formułowanymi wsubtelny ipełen szacunku, ale jednocześnie uporczywy sposób– dotyczącymi reorganizacji wewnętrznej, kontynuowania reform wojskowych, uchylania się od sugerowanego przez Napoleona rozbrojenia, wzmacniania spójności narodowej. „Opinia publiczna– pisał w1808 roku– to jedno znajsilniejszych narzędzi, które niczym religia dociera do najgłębszych zakamarków, wktórych środki administracyjne tracą moc oddziaływania; pogarda wobec opinii publicznej jest równie niebezpieczna jak pogarda wobec zasad moralnych (…). [Opinia publiczna] wymaga szczególnego kultu (…). Potomnym trudno będzie uwierzyć, że uważaliśmy milczenie za skuteczną broń (…) wtym stuleciu słów”21. Swoje cele podsumowywał zaś wwymownej depeszy napisanej krótko po wydarzeniach wTylży w1807 roku: „Dzięki mądrości naszego rządu nadejdzie dzień, wktórym trzysta tysięcy ludzi [kierowanych tą samą wolą izmierzających wstronę wspólnego celu] odegra czołową rolę wEuropie ogarniętej powszechną anarchią, wjednym ztych okresów, które zawsze następują po wielkich uzurpacjach [izacierają nawet ślady po zdobywcach]. Nikt nie może przewidzieć, kiedy ten okres dokładnie nastąpi, ale jego nadejścia nic nie spowalnia, zwyjątkiem życia jednego człowieka, [iktórego cały geniusz tegoż człowieka tym bardziej nie zdoła opóźnić], że nie podjął on jeszcze najmniejszego działania, aby zapobiec nieuniknionym tego skutkom”22. Siła mogła podbić świat, ale nie mogła nadać sobie prawowitości. Zadaniem Austrii było wytrwać niezłomnie wroli powiernika tego wszystkiego, co pozostało zdawnych zasad istarych form, ato zczasem miało przynieść jej potężnych sojuszników23.

Wojna wHiszpanii zdawała się potwierdzać przewidywania Metternicha. Napoleon po raz pierwszy zetknął się zprzeciwnikiem, który nie kapitulował po przegranej bitwie iktórego zasoby nie powiększały zasobów Francji. Początkowe niepowodzenia świeżych wojsk francuskich rozwiały mit oniezwyciężoności cesarza Francuzów. „Poznaliśmy wielki sekret– pisał Metternich w1808 roku– Napoleon ma tylko jedną armię– Grande Armée, afrancuscy rekruci nie przewyższają rekrutów innych narodów”. Austriacki minister przyjął za pewnik, że Hiszpania zostanie pokonana militarnie, ale nie spacyfikowana. Jako że charakter Napoleona nie pozwoli mu myśleć owycofaniu się, wojna na Półwyspie Iberyjskim będzie drenować francuskie zasoby ludzkie imateriałowe. Jeszcze ważniejszy był zysk moralny. Austerlitz pokazało, że ryzykownie jest być wrogiem Napoleona; Jena– że zachowywanie neutralności to przepis na katastrofę; Hiszpania dowodziła jednak ponad wszelką wątpliwość, że bycie przyjacielem Napoleona prowadzi do zguby.

Jakie więc były możliwości? Być sobą– przekonywał Metternich– inie marnować ani chwili wdziele odrabiania poniesionych strat24. Nie było wątpliwości, że Napoleon dąży do zniszczenia Austrii, ponieważ jej istnienie– zarówno przez jej rozmiar, jak izasady, które reprezentowała– było nie do pogodzenia zjego hegemonią25. Jak jednak dowiodła kampania hiszpańska, istniały granice dla uzurpacji. Co więcej, zdeterminowany przeciwnik Napoleona mógł teraz znaleźć sojuszników wsamej Francji, mianowicie wtych wszystkich, którzy nasycili się już chwałą ipragnęli spożywać jej frukta wspokoju– dotyczyło to przede wszystkim Talleyranda iFouchégo, których Metternich opisywał jako marynarzy gotowych do buntu przeciwko śmiałemu kapitanowi, ale dopiero wtedy, kiedy statek uderzy wjakieś skały26. Jak miał (według Metternicha) stwierdzić Talleyrand, jakakolwiek wojna toczona poza naturalnymi granicami Renu, Alp iPirenejów nie była już wojną Francji, ale wojną Napoleona.

Metternich nie szukał jednak sojuszników tylko we Francji. Po raz kolejny odkurzył swój plan porozumienia austriacko-rosyjskiego. Zaproponował, by zwrócić się bezpośrednio do cara ze szczerym wyjaśnieniem determinacji Austrii itrudności, przed jakimi stała, atakże zkonkretną propozycją współpracy wojskowej27. Rosyjskiemu ministrowi spraw zagranicznych, Rumiancewowi, który przebywał wówczas wParyżu, tłumaczył, że sojusz rosyjsko-francuski jest nienaturalny, atrwały pokój wEuropie nie będzie możliwy bez silnego centrum28. Wykłady na temat natury równowagi nie przyniosły jednak rezultatu. W1809 roku, podobnie jak w1805 i1806, Rosja zachowała się biernie, podczas gdy zdobywca zbliżał się do jej granic.

Itak Austria w1809 roku znalazła się wstanie wojny oprzetrwanie, prowadzonej– po raz pierwszy iostatni wokresie Metternicha– pod hasłem tożsamości narodowej iprzy użyciu armii opartej na poborze. Nawet sam Metternich dał się porwać fali narodowego entuzjazmu, tak obcego jego kosmopolitycznemu światopoglądowi. „[Napoleon] swe nadzieje na sukces– pisał do swego przełożonego, Stadiona– opiera na opieszałości naszych działań, na rozluźnieniu, wjakie popadniemy po pierwszym sukcesie lub na zniechęceniu (…) iparaliżu sił fizycznych, jakie dopadną nas po naszej pierwszej porażce. (…) Przyjmijmy jego zasady za swoje. Nie uważajmy się za zwycięzców aż do następnego dnia po bitwie ani za pokonanych aż do czterech dni po. (…) trzymajmy zawsze miecz wjednej ręce, agałązkę oliwną wdrugiej; zawsze gotowi do negocjacji, negocjujmy tylko prąc naprzód. (…) Człowiek musi, według najprostszych obliczeń, ponosić co najmniej takie samo ryzyko jak starożytne iwspaniałe Imperium (…). Po raz pierwszy od dawna jesteśmy silni wsobie, (…) wykorzystajmy to inigdy nie zapominajmy, że rok 1809 jest albo końcem starej, albo początkiem nowej epoki”29.

Miało być jednak inaczej. We wszechświecie może istnieć porządek rzeczy, ale jego działanie nie objawia się wokreślonym czasie, ajuż na pewno nie wjego krótkim wycinku. Najwspanialsza armia, jaką kiedykolwiek wystawiła Austria, została pokonana, acesarz, nie chcąc ryzykować wszystkiego, poprosił opokój. Pod rządami Metternicha Austria nigdy już nie miała podjąć samotnych wysiłków ani kłaść swego losu na szalę, polegając na moralnej postawie swojego ludu. Wojna 1809 roku nie była więc ani końcem, ani początkiem epoki, ale raczej punktem zwrotnym ikontynuacją. Punktem zwrotnym, ponieważ potwierdziła– itak już bardzo silne– wątpliwości cesarza wkwestii dalszego bazowania na poparciu licznych narodowości jego wielojęzycznego cesarstwa. Od tej pory bezpieczeństwa upatrywać miał wstabilności, wograniczonych do minimum zmianach istniejących instytucji. Kontynuację zkolei można dostrzec wsystemie rządów, które straciły rozmach ipewność siebie, które znały swoje granice, ale nie potrafiły określić celów, szczególnie wsprawach wewnętrznych, iktóre zabezpieczały się przed nadmiernym ryzykiem poprzez pieczołowite angażowanie jak największej liczby sojuszników. Fundamenty „systemu Metternicha” zostały położone w1809 roku.

Wtym samym roku cesarz Franciszek zaoferował Metternichowi stanowisko ministra spraw zagranicznych, które Nadreńczyk miał piastować przez trzydzieści dziewięć lat. Symboliczny dla lekcji wyciągniętej przez Austrię zwojny był fakt, że człowiek, który najbardziej do niej nawoływał, został teraz architektem pokoju– tym, który przebiegłością, cierpliwością imanipulacją miał naprawić to, co utracono poprzez całkowite zaangażowanie.

IV

Państwo pokonane wwojnie izagrożone rozpadem ma dwie, generalnie rzecz ujmując, możliwości: otwarty sprzeciw lub perswazję. Jeżeli uzna porażkę za efekt niewystarczającej determinacji, anie braku siły, będzie dążyło do nadrobienia swoich słabości na polu bitwy poprzez większą mobilizację własnych zasobów ipodniesienie morale, aż nadejdzie bardziej sprzyjająca okazja, która pozwoli ponownie spróbować walki zbrojnej. Taką postawę przyjęła Austria po 1805 roku. Państwo może także uznać swoją fizyczną bezsilność idążyć do zachowania substancji narodowej poprzez ułożenie się ze zwycięzcą. Nie jest to być może polityka heroiczna, niemniej wpewnych okolicznościach może być najbardziej heroiczną ze wszystkich. Współpracować, nie tracąc ducha, asystować, nie poświęcając własnej tożsamości, wwymuszonym milczeniu ipod przykrywką poddaństwa pracować na rzecz wyzwolenia– czy istnieje trudniejszy sprawdzian moralnej wytrzymałości?

Taka była wkażdym razie polityka Austrii po roku 1809, wymuszona, przynajmniej częściowo, przez jej fizyczną bezsilność. Traktat pokojowy pozbawił ją bowiem jednej trzeciej terytorium, jej bastionów obronnych idostępu do morza. Prowincje Iliryjskie utworzone przez Francję wzdłuż wybrzeża Adriatyku zwiastowały przyszłe zamiary wobec Węgier, podczas gdy na północy Księstwo Warszawskie stanowiło zastaw na poczet poprawnego zachowania Austrii. Do tego kondycja finansowa cesarstwa była tak fatalna, że Napoleon nie zdecydował się nawet na ograniczenie jego armii, zdając sobie doskonale sprawę, że Austria nie dysponuje odpowiednimi zasobami, by utrzymywać znaczące siły zbrojne. „Jeśli po 1805 roku– przekazał Metternich cesarzowi wswej pierwszej deklaracji politycznej– była jeszcze wystarczająco silna, by pracować na rzecz powszechnego wyzwolenia (…), teraz będzie zmuszona szukać swego bezpieczeństwa wdostosowaniu się do (…) systemu francuskiego. Nie muszę powtarzać Waszej Wysokości, jak bardzo nie pasujemy do tego systemu, tak przeciwnego wszelkim zasadom właściwie pojętej polityki (…). Ale nigdy już nie będziemy mogli myśleć ooporze (…) bez pomocy Rosji. (…) Ten chwiejny dwór obudzi się szybciej, gdy wskutek swojej nędznej polityki nie będzie już mógł zdobyć żadnej wyłącznej zasługi. (…) Pozostaje nam zatem tylko jedno wyjście: zachować siły na lepsze czasy, pracować na rzecz przetrwania za pomocą bardziej subtelnych środków– inie patrzeć wstecz”30.

Metternich łączył tu wszystkie elementy swojej polityki: przekonanie oniezgodności między systemem podboju azorganizowaną społecznością międzynarodową, nieufność wobec Rosji, fiasko sojuszy, elastyczność taktyki dla osiągnięcia celu, który– jako że stanowił odzwierciedlenie uniwersalnych praw– był nieunikniony, nawet jeżeli wydawał się tak odległy. Metternich proponował politykę, którą dzisiaj określilibyśmy mianem „kolaboracji”. Taką politykę prowadzić może wyłącznie państwo pewne swej moralnej siły lub państwo przytłoczone świadomością moralnej niemocy. Jest to polityka, która doprowadza do wyjątkowego napięcia wobszarze zobowiązań wobec własnego państwa, ponieważ nie może ona nigdy być legitymizowana przez swoje prawdziwe motywacje. Jej powodzenie zależy od stworzenia pozorów szczerości; sztuka polega na tym– jak to raz ujął Metternich– by udawać durnia, nie będąc nim. Ujawnienie własnych celów to proszenie się okatastrofę, zbyt duże powodzenie może spowodować wewnętrzny rozkład. Wtakich okresach niegodziwca od bohatera izdrajcę od męża stanu odróżnić można nie na podstawie ich działań, ale motywacji. Wktórym momencie kolaboracja zaczyna niszczyć substancję narodową, wktórym momencie staje się wymówką dla wybrania linii najmniejszego oporu– oto problemy, które nie mogą być rozstrzygnięte drogą abstrakcyjnego rozumowania, ajedynie przez ludzi, którzy przeszli taką próbę. Politykę kolaboracji zpowodzeniem prowadzić może jedynie organizm społeczny odużej spoistości iwysokim morale, ponieważ zakłada ona taki stopień zaufania do przywódców, przy którym zdrada wydaje się czymś nie do pomyślenia. Siła moralna Austrii, na której Metternich opierał swoje nadzieje na zwycięstwo wojenne, zawiodła na polu bitwy– ocaliła jednak państwo wokresie upokarzającego pokoju.

Tak wyglądała więc polityka Metternicha: pozostawić sobie możliwość wyboru każdej zopcji, zachować maksymalną swobodę działania, ale wszelkim zobowiązaniom postawić wyraźną granicę– konieczność pozyskania zaufania Francji. Austria dołączyła do systemu kontynentalnego skierowanego przeciwko Anglii, ale nigdy nie zerwała znią stosunków. Metternich pozostawał wścisłym kontakcie zHardenbergiem, posłem hanowerskim– awięc de facto ambasadorem księcia regenta Wielkiej Brytanii. Posunął się nawet do tego, że za pośrednictwem Hardenberga wyraził nadzieję, iż relacje między Austrią aWielką Brytanią nie tylko pozostaną przyjazne, ale rozwiną się iobejmą także wzajemne konsultacje31. ZRosją utrzymywano poprawne relacje, niemniej nie pozostawiano wątpliwości, że to pobłażliwość Francji, anie wsparcie ze strony Rosji, uznawane jest za podstawę polityki Austrii. Warunkiem przetrwania Austrii było rozluźnienie nacisku ze strony Francji. Nacisk jednak nie mógł być złagodzony, anegocjacje nie miałyby sensu bez stworzenia podstaw zaufania. Zaufanie wymagało zaś zasady, na której przyjęcie gotów byłby się zgodzić Napoleon, która utożsamiałaby– przynajmniej do pewnego stopnia– interesy Austrii iFrancji. Jak pogodzić pretensje do hegemonii zdążeniem do równowagi? Jak pogodzić cele państwa, traktującego każde ograniczenie jako wyzwanie, zpotrzebami cesarstwa, dla którego ograniczenie było warunkiem przetrwania?

Wnapoleońskiej strukturze był jednak jeden słaby punkt, na który Metternich nie przestawał zwracać uwagi: że prawowitość nie może być narzucona, wymaga akceptacji; że mimo wszystkich podbojów los cesarstwa francuskiego zespolony jest zżyciem jednego człowieka. Metternich odwołał się więc do poczucia niepewności parweniusza, by stworzyć jedyną więź, którą Napoleon gotów był uznać za „uprawnienie”. Wymienił prawowitość za czas, nadzieję na trwałość za obietnicę przetrwania. Zaaranżował małżeństwo córki cesarza Franciszka, Jego Apostolskiej Mości iostatniego świętego cesarza rzymskiego, którego dynastia panowała od pięciuset lat, zNapoleonem, Korsykaninem, który rządził od lat dziesięciu. „Napoleon za każdym razem, kiedy coś zniszczy (…), mówi ogwarancjach– pisał Metternich do cesarza w1810 roku.– Słowa tego, wjego tradycyjnym znaczeniu, nie sposób pogodzić zjego sposobem działania. Gwarancja zazwyczaj opiera się tylko na danym stanie stosunków politycznych jakiegoś państwa wobec innego lub kilku innych. Napoleon nie ceni jednak wgwarancji jej wymiaru politycznego; interesuje go rzeczywistość, zabezpieczenie. Dlatego też nawet każda uzurpacja staje się dla niego gwarancją jego siły ijego istnienia (…). Rozumując wten sposób, obalenie każdego kolejnego tronu (…) motywuje jako gwarancję (…). Wmałżeństwie zcórką Waszej Cesarskiej Mości Napoleon znalazł tak rozumianą gwarancję, której na próżno szukał wcześniej (…) wobaleniu tronu austriackiego”32. Wten sposób Metternich przerzucił most nad charakteryzującą sytuacje rewolucyjne przepaścią pomiędzy przeciwstawnymi koncepcjami prawowitości, sięgając śmiało po koncepcję Napoleona– jedyną, jaką ten mógł uznać– iużywając jej przeciwko niemu. Itak jak podboje Napoleona wynikały ztego, że polityka onieograniczonych celach nie mieściła się wwyobraźni jego przeciwników, tak przyczyną ostatecznego upadku cesarza był fakt, że nie potrafił on pojąć niestabilności relacji dynastycznych.

Metternich nie czekał długo, by wyciągnąć korzyści ze swojego nowego położenia. Przyjechał do Paryża, by pomóc nowej cesarzowej waklimatyzacji– ajednocześnie, by odgadnąć następny ruch Napoleona. Uzyskał bardzo niewiele ustępstw: nieznaczne obniżenie kwoty odszkodowań wojennych, zgodę na wyemitowanie pożyczki wBelgii oraz pośredniczenie między papieżem aNapoleonem. Wyjechał jednak zParyża zbezcennym przekonaniem: że inwazja francuska na Rosję jest nieunikniona, że prawdopodobnie dojdzie do niej wlecie 1812 roku iże ztego powodu, jeżeli nie zinnego, Austria będzie miała chwilę wytchnienia. Chociaż Austria wykorzystała okres pokoju na odbudowę swoich finansów, zbliżająca się wojna postawiła ją przed nowym dylematem. Sojusz zRosją bowiem, októry tak długo idesperacko zabiegała, wydawał się teraz łatwy do osiągnięcia, arównowaga kontynentalna znów była wzasięgu ręki. Możliwość zawarcia sojuszu zaczęły dyskretnie sondować nawet Prusy, od traktatu wTylży zredukowane do rangi państwa drugorzędnego. Metternich jednak doskonale zdawał sobie sprawę, że po klęsce 1809 roku cesarstwo austriackie nie może już sobie pozwolić na najmniejszy błąd. Wiedział, że kolejna przegrana lub nawet przedłużająca się wojna doprowadziłaby do rozpadu państwa inie ufał ani fizycznej sile Prus, ani moralnej kondycji Rosji. Zdrugiej strony– argumentował Metternich wmemorandum skierowanym do cesarza– sojusz zFrancją nie wchodził wrachubę, ponieważ podważyłby źródło siły Austrii, jakim były jej pretensje do moralnej wyższości. Neutralność zkolei ściągnęłaby wrogość Rosji bez uzyskania przyjaźni Francji, pozbawiając Austrię jakiegokolwiek głosu wprzyszłych ustaleniach pokojowych iskazując ją na rolę państwa drugorzędnego33.

Ciąg paradoksów może być pociągający dla filozofa, ale jest koszmarem dla męża stanu, który musi je nie tylko rozważać, ale irozwiązywać. Sojusz zRosją mógł prowadzić do klęski Napoleona, ale mógł także ściągnąć na Austrię główny ciężar wojny izakończyć się kolejną rosyjską zdradą. Sojusz zFrancją podważyłby moralną pozycję Austrii, azbrojna neutralność wyczerpałaby jej zasoby materialne. Austria znalazła się więc dokładnie wpunkcie, wktórym kolaboracja zaczyna przynosić malejące korzyści igdzie przebiega granica między biernym oporem autratą woli walki. Metternich spróbował uciec od tego problemu poprzez ograniczanie zobowiązań Austrii, podczas gdy pozostałe państwa rozszerzały swoje. Liczył na odzyskanie pewnej swobody działania, tymczasem wykorzystując kryzys dla wzmocnienia państwa. Wtym celu zdecydował się na kolejny krok na drodze przystosowania się do polityki francuskiej, zabezpieczony jednak wsposób zaświadczający ojego wewnętrznej rezerwie. ZFrancją wynegocjowano sojusz przewidujący wystawienie przez Austrię trzydziestotysięcznego korpusu posiłkowego, który miał być oddany pod bezpośrednie dowództwo Napoleona ikorzystać zfrancuskiego zaopatrzenia. Wzamian Napoleon gwarantował integralność cesarstwa Habsburgów iobiecywał Austrii nie tylko rekompensaty terytorialne proporcjonalne do jej wysiłków, ale także „pomnik”– dodatkową iprzypuszczalnie „nieproporcjonalną” gratyfikację terytorialną, mającą symbolizować trwałą harmonię między Francją iAustrią34. Cokolwiek myśleć omoralności tego posunięcia, Metternich bez wątpienia osiągnął swój cel. Austria mogła się zbroić, nie tylko bez sprzeciwu Francji, ale za jej zachętą. Zapewniła sobie udział wkształtowaniu porozumienia pokojowego oraz symboliczny wyraz uprzywilejowanej pozycji wsystemie francuskim. Przyrost terytorialny uzależniony był od francuskiego zwycięstwa– wtym przypadku stanowiłby przeciwwagę dla potęgi francuskiej– ipozbawiony znaczenia wprzypadku porażki Napoleona. Metternich nie bez racji określił austriacki wysiłek wojenny jako wojnę nie zdobywczą inie obronną, lecz zachowawczą (Erhaltungskrieg)35. Był to sojusz infiniment limité [nieskończenie ograniczony]36.

Pozostawało teraz jasno określić granice austriackiego zaangażowania. Metternich powiedział Hardenbergowi, że Austria nie miała innego wyjścia, że nigdy nie przestanie uważać się za centrum oporu wobec Napoleona, ale otwarty opór byłby ryzykowny, dopóki Austria się nie wzmocni, iwezwał Wielką Brytanię do zwiększenia dywersji wHiszpanii37. Jednocześnie zapewnił Rosję, że Austria nie ma agresywnych zamiarów, iwysunął zaskakującą propozycję, by Austria iRosja porozumiały się wsprawie prowadzenia wojny wcelu zachowania austriackiego korpusu posiłkowego i