Śmierć w La Fenice - Donna Leon - ebook

Śmierć w La Fenice ebook

Donna Leon

4,2

Opis

Nowe wydanie pierwszej części bestsellerowego cyklu o komisarzu Brunettim!

Głównym bohaterem "Śmierci w La Fenice" jest komisarz Guido Brunetti, wenecjanin, który dla czytelników stał się już drugim Maigretem. To właśnie Wenecja, jest specyficzna atmosfera, ulice, kanały i miejscowe gazety tworzą klimat tej wciągającej powieści. "Śmierć w La Fenice", której akcja rozgrywa się w słynnej operze, w 1991 roku została uhonorowana japońską nagrodę SUNTORY jako najlepsza powieść kryminalna roku.

Donna Leon, pisarka amerykańska, urodziła się w 1942 roku w Montclair w stanie New Jersey. Studiowała literaturę. Przebywała w Szwajcarii, Arabii Saudyjskiej, Iranie i Chinach. Obecnie, choć na stałe mieszka w Szwajcarii, każdego roku wielokrotnie odwiedza ukochaną Wenecję. Jest znaną na całym świecie autorką cyklu kryminałów o dociekliwym i nieustępliwym komisarzu policji, Guido Brunettim. Nie są to typowe powieści policyjno-detektywistyczne. Wiele miejsca zajmują w nich problemy polityczne, obyczajowe i kulturalne Włoch.

Pisarka jest menadżerem orkiestry Il Complesso Barocco; jej wielką pasją jest muzyka klasyczna.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 361

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (215 ocen)
87
87
36
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Waldemar-Cybulski

Dobrze spędzony czas

Całkiem przyjemna lektura... wciąga i relaksuje...
00
Azurelight

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna książka
00
Marek24

Nie oderwiesz się od lektury

inteligentnie, intrygująco prowadzona narracja bez epatowania się okrucieństwem.
00
Anndr

Nie oderwiesz się od lektury

Znakomita, klimatyczna lektura z Wenecją w tle.
00
kasiatylek

Dobrze spędzony czas

Świetny początek serii, cudownie pokazane moje ukochane włoskie miasto.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: De­ath at La Fe­nice
Co­py­ri­ght © 2006 by Donna Leon and Dio­ge­nes Ver­lag AG Zürich All ri­ghts re­se­rved
For the Po­lish edi­tion Co­py­ri­ght © 2024, Noir sur Blanc, War­szawa All ri­ghts re­se­rved
Opra­co­wa­nie re­dak­cyjne: ANNA KAN­DZIOR-ZUG
Ko­rekta: JU­LIA MŁO­DZIŃ­SKA
Pro­jekt okładki: TO­MASZ LEC
ISBN 978-83-7392-955-5
Ofi­cyna Li­te­racka Noir sur Blanc Sp. z o.o., ul. Fra­scati 18, 00-483 War­szawa
Za­mó­wie­nia pro­simy kie­ro­wać: – te­le­fo­nicz­nie: 800 42 10 40 (li­nia bez­płatna) – fak­sem: 12 430 00 96 (czyn­nym całą dobę) – e-ma­ilem: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl – księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.noir.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Mo­jej matce

Ah, si­gnor, son rea di morte

E la morte io sol vi chiedo;

II mio fallo tardi vedo;

Con quel ferro un sen fe­rite

Che non me­rita pieta.

Ach, na śmierć za­słu­ży­łam

I o słuszny zgon ja bła­gam;

Ogrom grze­chu mnie przy­gniata.

Tym że­la­zem nie­wierną ukarz –

Li­tość od­rzuć precz[1].

Così fan tutte

Roz­dział 1

Trzeci dzwo­nek, za­po­wia­da­jący ry­chłe roz­po­czę­cie ostat­niego aktu spek­ta­klu, roz­brzmie­wał dys­kret­nie w foyer i ba­rach te­atru La Fe­nice. Pu­blicz­ność w od­po­wie­dzi ga­siła pa­pie­rosy, do­pi­jała drinki, koń­czyła roz­mowy, a na­stęp­nie za­częła wcho­dzić na wi­dow­nię. Salę, ja­rzącą się bla­skiem świa­teł w prze­rwie mię­dzy ak­tami, wy­peł­nił szmer roz­mów pro­wa­dzo­nych przez wi­dzów, któ­rzy po­wra­cali na swoje miej­sca. Tu za­lśniła bi­żu­te­ria, tam ktoś po­pra­wił osła­nia­jącą na­gie ra­miona etolę z no­rek lub strzą­snął le­dwo wi­doczny py­łek z atła­so­wej klapy. Naj­pierw wy­peł­niły się bal­kony, po­tem par­ter, a na ko­niec trzy rzędy lóż.

Przy­ga­sły świa­tła, mrok okrył wi­dow­nię i wzro­sło na­pię­cie pu­blicz­no­ści cze­ka­ją­cej na dal­szy ciąg spek­ta­klu i po­nowne po­ja­wie­nie się dy­ry­genta na po­dium. Z wolna ucichł szmer gło­sów, mu­zycy prze­stali wier­cić się na krze­słach, za­le­gła ni­czym nie­zmą­cona ci­sza, świad­cząca o tym, że wszy­scy są go­towi wy­słu­chać trze­ciego, i ostat­niego, aktu opery.

Ci­sza prze­dłu­żała się i tę­żała. Na pierw­szym bal­ko­nie ktoś za­niósł się kasz­lem, ktoś inny upu­ścił na pod­łogę pro­gram, a może to­rebkę, lecz drzwi pro­wa­dzące na ko­ry­tarz, znaj­du­jący się za ka­na­łem dla or­kie­stry, wciąż były za­mknięte.

Jako pierwsi wdali się w roz­mowę mu­zycy. Drugi skrzy­pek po­chy­lił się ku sie­dzą­cej obok niego ko­bie­cie i spy­tał, czy ma już plany wa­ka­cyjne. Fa­go­ci­sta oznaj­mił obo­iście, że na­stęp­nego dnia roz­po­czyna się wy­prze­daż u Be­net­tona. Wi­dzo­wie, któ­rzy sie­dzieli w naj­niż­szych lo­żach i mieli naj­lep­szy wi­dok na mu­zy­ków, za­raz wzięli z nich przy­kład i za­częli pro­wa­dzić przy­ci­szone roz­mowy. W ich ślady wstą­piła wi­dow­nia na bal­ko­nach, a na ko­niec sie­dzący na par­te­rze, jakby na do­wód tego, że lu­dzie za­możni jako ostatni po­zwa­lają so­bie na tego ro­dzaju za­cho­wa­nie.

To­czone szep­tem roz­mowy prze­szły w szmer. Mi­jały mi­nuty. Na­gle roz­chy­liły się fałdy gru­bej zie­lo­nej kur­tyny z ak­sa­mitu i przez wą­ską szcze­linę wszedł nie­pew­nie na scenę Ama­deo Fa­sini, dy­rek­tor ar­ty­styczny te­atru. Ope­ra­to­rzy świa­tła, sie­dzący w ka­bi­nie nad dru­gim bal­ko­nem, nie wie­dząc, co się dzieje, skie­ro­wali silny biały re­flek­tor na męż­czy­znę sto­ją­cego po­środku sceny. Ośle­piony bla­skiem Fa­sini gwał­tow­nym ru­chem uniósł rękę, żeby za­kryć oczy. Nie opusz­cza­jąc ręki, jakby chciał osło­nić się od ciosu, po­wie­dział:

– Pa­nie i pa­no­wie – po czym prze­rwał i za­czął go­rącz­kowo wy­ma­chi­wać lewą ręką w stronę tech­ni­ków, któ­rzy zdali so­bie sprawę z po­myłki i wy­łą­czyli re­flek­tor. Od­zy­skaw­szy wzrok, sto­jący na sce­nie męż­czy­zna roz­po­czął na nowo: – Pa­nie i pa­no­wie, z przy­kro­ścią chciał­bym pań­stwa za­wia­do­mić, że ma­estro Wel­lauer nie jest w sta­nie pro­wa­dzić or­kie­stry. – Na wi­downi roz­le­gły się szepty i py­ta­nia, oraz sze­lest je­dwabi, gdy pu­blicz­ność zwró­ciła głowy w stronę dy­rek­tora, któ­rego głos prze­bił się po­nad szum. – Jego miej­sce zaj­mie ma­estro Lon­ghi. – Nie chcąc do­pu­ścić, by za­głu­szył go na­ra­sta­jący gwar, do­dał, si­ląc się na spo­kój: – Czy na wi­downi jest le­karz?

Po tym py­ta­niu za­pa­dła długa ci­sza, a wi­dzo­wie za­częli roz­glą­dać się wo­koło, cie­kawi, kto się zgłosi. Upły­nęła pra­wie mi­nuta. Wresz­cie unio­sła się ręka i z miej­sca wśród pierw­szych rzę­dów par­teru wstała ko­bieta. Fa­sini kiw­nął w stronę umun­du­ro­wa­nych bi­le­te­rów, któ­rzy stali w głębi sali, i młody czło­wiek pod­biegł do ko­biety cze­ka­ją­cej już na końcu rzędu.

– Pani dok­tor ze­chce pójść z bi­le­te­rem za ku­lisy – po­wie­dział Fa­sini ta­kim to­nem, jakby miał bo­le­ści i sam po­trze­bo­wał le­ka­rza.

Uniósł wzrok i ob­jął spoj­rze­niem wciąż po­grą­żoną w mroku salę w kształ­cie pod­kowy. Chciał się uśmiech­nąć, a gdy mu się to nie udało, zre­zy­gno­wał z dal­szych prób.

– Prze­pra­szamy pań­stwa za te trud­no­ści. Za­raz bę­dziemy kon­ty­nu­ować spek­takl.

Od­wró­cił się i przez chwilę ob­ma­cy­wał kur­tynę, nie mo­gąc zna­leźć szcze­liny, przez którą wszedł na scenę. Czy­jeś ręce roz­su­nęły od tyłu fałdy tka­niny i dy­rek­tor wśli­zgnął się za kur­tynę; zna­lazł się w pu­stej man­sar­dzie, gdzie wkrótce miała umrzeć Vio­letta. Zza kur­tyny do­szły go nie­zde­cy­do­wane okla­ski, któ­rymi pu­blicz­ność wi­tała wy­stę­pu­ją­cego w za­stęp­stwie dy­ry­genta, gdy zaj­mo­wał miej­sce na po­dium.

Ze wszyst­kich stron po­de­szli do Fa­si­niego śpie­wacy, chó­rzy­ści i pra­cow­nicy tech­niczni, tak jak pu­blicz­ność za­in­try­go­wani, ale dużo bar­dziej wy­mowni. Choć za­zwy­czaj jego sta­no­wi­sko chro­niło go przed kon­tak­tami z człon­kami ze­społu, któ­rzy zaj­mo­wali tak ni­ską po­zy­cję, to tym ra­zem nie mógł uciec przed nimi, przed ich py­ta­niami i szep­tami.

– To nic po­waż­nego – po­wie­dział, nie ad­re­su­jąc swo­ich słów do kon­kret­nej osoby, po czym mach­nię­ciem ręki dał znak wszyst­kim, któ­rzy stło­czyli się na sce­nie, aby ją opu­ścili. Uwer­tura zbli­żała się ku koń­cowi. Kur­tyna miała się za­raz roz­su­nąć, uka­zu­jąc he­ro­inę wie­czoru, która sie­działa zde­ner­wo­wana na skraju ko­zetki sto­ją­cej na środku sceny. Fa­sini mach­nął ręką ze zdwo­joną siłą i śpie­wacy wraz z pra­cow­ni­kami tech­nicz­nymi prze­su­nęli się w stronę ku­lis, gdzie da­lej wy­mie­niali szep­tem uwagi. Roz­złosz­czony Fa­sini wark­nął: – Si­len­zio! – i cze­kał na efekt. Kiedy za­uwa­żył, że kur­tyna za­czyna się roz­chy­lać, a za nią uka­zuje się scena, po­spiesz­nie do­łą­czył do in­spi­cjenta, który znaj­do­wał się za ku­li­sami po pra­wej stro­nie, obok le­karki. Ni­ska, ciem­no­włosa ko­bieta stała tuż pod ta­bliczką za­ka­zu­jącą pa­le­nia i trzy­mała w ręku nie­za­pa­lo­nego pa­pie­rosa.

– Do­bry wie­czór, pani dok­tor – po­wi­tał ją Fa­sini, zmu­sza­jąc się do uśmie­chu. Wsu­nęła pa­pie­rosa do kie­szeni ża­kietu i po­dała mu rękę.

– Co się stało? – spy­tała po dłuż­szej chwili, gdy za ich ple­cami Vio­letta za­częła czy­tać list od Ger­monta, ojca.

Fa­sini ner­wowo za­tarł ręce, jakby miało mu to po­móc w do­bo­rze słów.

– Ma­estro Wel­lauer jest... – roz­po­czął, ale nie wie­dział, jak do­koń­czyć zda­nie w spo­sób za­do­wa­la­jący.

– Jest chory? – spy­tała le­karka ze znie­cier­pli­wie­niem.

– O nie, nie jest chory – od­parł i za­bra­kło mu słów. Znowu za­czął za­cie­rać ręce.

– Może po­win­nam go zo­ba­czyć – po­wie­działa py­ta­ją­cym to­nem. – Czy jest tu­taj, w te­atrze?

Wi­dząc, że Fa­sini wciąż nie może nic po­wie­dzieć, spy­tała: – Czy za­brano go stąd?

Pod wpły­wem py­ta­nia Fa­sini oprzy­tom­niał.

– Nie, nie – od­rzekł. – Jest w gar­de­ro­bie.

– W ta­kim ra­zie chyba po­win­ni­śmy tam pójść.

– Tak, oczy­wi­ście, dot­to­ressa – chęt­nie przy­stał na tę pro­po­zy­cję. Po­pro­wa­dził ją na prawo, obok for­te­pianu i harfy na­kry­tej ma­to­wo­zie­lo­nym po­krow­cem, i da­lej w dół wą­skim ko­ry­ta­rzem. Za­trzy­mał się na końcu, przed za­mknię­tymi drzwiami, przy któ­rych stał wy­soki męż­czy­zna.

– Ma­teo... – po­wie­dział Fa­sini i od­wró­cił się w stronę le­karki. – To jest pani dok­tor...

– Zo­rzi – wtrą­ciła su­cho. Nie­wąt­pli­wie nie była to od­po­wied­nia chwila na kon­wen­cjo­nalne uprzej­mo­ści.

Po na­dej­ściu prze­ło­żo­nego oraz osoby, którą przed­sta­wiono mu jako le­karkę, Ma­teo, asy­stent in­spi­cjenta, był nad wy­raz chętny, żeby odejść od drzwi. Fa­sini mi­nął go, uchy­lił drzwi, spoj­rzał przez ra­mię i pu­ścił le­karkę przo­dem, by we­szła do ma­łego po­koju.

Śmierć znie­kształ­ciła rysy męż­czy­zny, który wpół­sie­dział w klu­bo­wym fo­telu usta­wio­nym na środku po­koju. Oczy wpa­try­wały się w pustkę, a usta roz­cią­gnęły się w bo­le­snym gry­ma­sie. Ciało było mocno prze­chy­lone na jedną stronę; głowa opa­dła do tyłu na opar­cie fo­tela. Strużka ciem­nego płynu za­pla­miła wy­kroch­ma­lony, lśniący gors ko­szuli. Le­karka po­cząt­kowo są­dziła, że to krew, ale gdy po­de­szła krok bli­żej, ra­czej po za­pa­chu niż po wi­doku po­znała, że to kawa. Za­pach kawy mie­szał się z inną, rów­nie wy­raźną wo­nią, ostrą, przy­po­mi­na­jącą za­pach gorz­kich mig­da­łów, którą znała je­dy­nie z ksią­żek.

Dla osoby tak oby­tej ze śmier­cią szu­ka­nie pulsu było zby­teczną czyn­no­ścią, mimo to le­karka przy­ło­żyła palce pra­wej ręki pod spód unie­sio­nej brody. Nic nie wy­czuła, je­dy­nie to, że skóra jest jesz­cze cie­pła. Od­su­nęła się od ciała i ro­zej­rzała po po­miesz­cze­niu. Przed męż­czy­zną, na pod­ło­dze, le­żał spode­czek i fi­li­żanka po ka­wie, któ­rej ślady było wi­dać na gor­sie ko­szuli. Le­karka uklę­kła i wierz­chem pal­ców do­tknęła boku fi­li­żanki – na­czy­nie było zimne.

Wstała i zwró­ciła się do sto­ją­cych przy drzwiach męż­czyzn, ra­dych, że sprawy zwią­zane ze śmier­cią mogą po­zo­sta­wić jej.

– Czy pa­no­wie za­wia­do­mili po­li­cję? – spy­tała.

– Tak, tak – wy­mam­ro­tał Fa­sini, wła­ści­wie nie sły­sząc py­ta­nia.

– Pro­szę pana – po­wie­działa wy­raź­nym, do­no­śnym gło­sem, aby mieć pew­ność, że jej słowa do­tarły do niego. – Nie je­stem tu po­trzebna. To sprawa dla po­li­cji. We­zwa­li­ście ją?

– Tak – po­wtó­rzył ta­kim to­nem, że nie wia­domo było, czy usły­szał i zro­zu­miał, co po­wie­działa. Stał, pa­trząc w dół na zmar­łego i sta­ra­jąc się ogar­nąć ogrom okrop­no­ści, a także skan­dalu, zwią­za­nych z tym, co wi­dział.

Le­karka prze­szła obok niego szyb­kim kro­kiem i wy­szła na ko­ry­tarz. Asy­stent in­spi­cjenta ru­szył za nią.

– Pro­szę we­zwać po­li­cję – po­le­ciła mu.

Gdy kiw­nął głową i od­szedł, żeby wy­ko­nać po­le­ce­nie, wsu­nęła rękę do kie­szeni, szu­ka­jąc wło­żo­nego tam pa­pie­rosa, wy­pro­sto­wała go w pal­cach i za­pa­liła. Głę­boko za­cią­gnęła się dy­mem i spoj­rzała na ze­ga­rek. Lewa ręka Myszki Miki znaj­do­wała się mię­dzy dzie­siątą a je­de­na­stą, a prawa wska­zy­wała do­kład­nie siódmą. Oparła się o ścianę i cze­kała na przy­jazd po­li­cji.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[1] Tłum. Wło­dzi­mierz Or­micki.

Na­kła­dem wy­daw­nic­twa Noir sur Blanc uka­zały sięna­stę­pu­jące po­wie­ści Donny Leon:

ŚMIERĆ W LA FE­NICE

1998

2006 (se­ria kie­szon­kowa)

ŚMIERĆ NA OB­CZYŹ­NIE

1999

STRÓJ NA ŚMIERĆ

1999

ŚMIERĆ I SĄD

1999

ACQUA ALTA

1999

2011 (se­ria kie­szon­kowa)

CI­CHO, WE ŚNIE

2001

2009 (se­ria kie­szon­kowa)

SZLA­CHETNY BLASK

2002

ZGUBNE ŚRODKI

2003

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

ZNA­JOMI NA STA­NO­WI­SKACH

2004

2008 (se­ria kie­szon­kowa)

MO­RZE NIE­SZCZĘŚĆ

2005

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

PER­FIDNA GRA

2006 (se­ria kie­szon­kowa)

SŁOWO OFI­CERA

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

FAŁ­SZYWY DO­WÓD

2008 (se­ria kie­szon­kowa)

KREW Z KA­MIE­NIA

2009 (se­ria kie­szon­kowa)

MĘTNE SZKŁO

2010 (se­ria kie­szon­kowa)

OKROPNA SPRA­WIE­DLI­WOŚĆ

2010 (se­ria kie­szon­kowa)

DZIEW­CZYNA Z JEGO SNÓW

2011 (se­ria kie­szon­kowa)

UKRYTE PIĘKNO

2012 (se­ria kie­szon­kowa)

KWE­STIA WIARY

2013 (se­ria kie­szon­kowa)

PO NITCE DO KŁĘBKA

2014 (se­ria kie­szon­kowa)

DZIKA ZA­CHŁAN­NOŚĆ

2015 (se­ria kie­szon­kowa)

ZŁOTE JAJO

2016 (se­ria kie­szon­kowa)

GRA PO­ZO­RÓW

2017 (se­ria kie­szon­kowa)

WODA WIECZ­NEJ MŁO­DO­ŚCI

2018 (se­ria kie­szon­kowa)

ZA­URO­CZE­NIE

2019 (se­ria kie­szon­kowa)

DO­CZE­SNE SZCZĄTKI

2020 (se­ria kie­szon­kowa)

PO­KUSA PRZE­BA­CZE­NIA

2021 (se­ria kie­szon­kowa)

AD­OP­CJA

2022 (se­ria kie­szon­kowa)

PIER­WIASTKI ŚLA­DOWE

2023 (se­ria kie­szon­kowa)

ULOTNE PRA­GNIE­NIA

2024