Skup się. Prosta droga do sukcesu - Leo Babauta - ebook

Skup się. Prosta droga do sukcesu ebook

Babauta Leo

3,7

Opis

Jak uporządkować swoje życie i poradzić sobie z natłokiem informacji i zajęć?

 

Dlaczego jesteśmy nieefektywni i ciągle zmęczeni?

Dlatego, że żyjemy w naszej skrzynce pocztowej, nie potrafimy zrezygnować z ciągłego odbierania telefonu, jesteśmy stale podłączeni do sieci i odczuwamy przymus „bycia na bieżąco”. Mamy zbyt dużo zobowiązań – w pracy, po pracy: zajęć sportowych, spotkań towarzyskich, ba! wciągamy w takie życie nasze dzieci, organizując im mnóstwo dodatkowych atrakcji.

 

Leo Babauta, autor popularnego bloga Zen Habits, podpowiada nam krok po kroku, jak uporządkować swoje życie i odnieść sukces w wybranej dziedzinie.

Dzięki umiejętności koncentracji będziemy potrafili działać efektywniej i odnajdziemy spokój umysłu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 132

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (191 ocen)
62
50
46
28
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fabryka_Nawykow

Nie oderwiesz się od lektury

Warto zatrzymać się i zweryfikować swoje działania ;)
00
annawojtaczka

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00
Kamilpruszynski

Nie polecam

Slaba
00
DorotaSkuza

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam. Książka proponuje konkretne rozwiązania w przeładowanym informacjami świecie. Rady jak się skupić w natłoku informacji i wydajniej osiągać cele.
00
miodowabesos95

Całkiem niezła

Szybko się ją czyta, dla poczatkojacego w temacie minimalizmu to dobra pozycja.
00

Popularność




Skup się. Prosta droga do sukcesu

Leo Babauta

Tytuł oryginału:

Focus. A simplicity manifesto in the Age of Distraction

Łamanie:

Edycja

Korekta:

Jolanta Kunowska

Barbara Turnau

Redakcja techniczna:

Ewa Czyżowska

© Copyright for this Edition by Wydawnictwo M, Kraków 2012

© Copyright for this translation by Dariusz Żukowski

ISBN 978-83-7595-425-8

ISBN wersji cyfrowej 978-83-7595-579-8

Wydawnictwo M

ul. Kanonicza 11, 31-002 Kraków

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.mwydawnictwo.pl

www.ksiegarniakatolicka.pl

Książkę tę dedykuję mojemu dziadkowi Joemu Murphy’emu, którego życie było dla mnie źródłem inspiracji, a śmierć – bolesną stratą, a także babci, Marianne Murphy, którą bardzo kocham – jej siła i wyrozumiałość zawsze podtrzymywały mnie na duchu.

Rozdział I  Krok wstecz

1. Wprowadzenie

Uśmiechnij się, weź oddech i powoli zacznij działać.

To nie będzie długa książka ani żaden traktat o współczesnym świecie, oferujący recepty na najróżniejsze bolączki.

To książka krótka, prosta i zwięzła. Opowiem w niej o problemach, jakie napotykamy, kiedy staramy się żyć i działać atakowani rozpraszającymi nas bodźcami. Pokażę też, jak można w prosty sposób radzić sobie w takich okolicznościach. 

Choć książka ta jest prosta, zawiera wskazówkę, jak odnieść sukces w wielu drobnych zmaganiach każdego dnia, niezależnie od tego, czy walczymy o zwiększenie własnej produktywności, osiąganie założonych celów, utrzymanie zdrowia i sprawności w świecie bez sportu i zdrowego jedzenia czy odnalezienie prostoty i spokoju pośród chaosu i zgiełku. 

Wskazówka jest w gruncie rzeczy prosta. Oto ona: skup się.

Umiejętność koncentracji pozwoli ci tworzyć w taki sposób, w jaki nie tworzyłeś od lat. Dzięki niej będziesz mógł zwolnić i odnaleźć spokój umysłu. Uprościsz swoje życie i zajmiesz się mniejszą liczbą spraw – tym, co istotne, co naprawdę się liczy.

Jednocześnie nauczysz się skupiać także na drobnostkach. Pozwoli ci to przeobrazić swoją relację ze światem. Nie mam na myśli tego, że „mniej znaczy więcej”, lecz to, że „mniej znaczy lepiej”. Zwracanie uwagi na drobnostki sprawia, że nie możemy działać efektywniej – pracując mniej, zyskać więcej czasu na to, co istotne. Musimy wówczas wybierać, a więc bronić się przed nadmiarem, który jest przyczyną problemów ekonomicznych – zarówno w wymiarze osobistym, jak społecznym. 

Skupienie. Drobnostki. Ograniczanie się. Prostota. To kilka z pojęć, o których opowiem i które spowodują pozytywną zmianę w twoim życiu.

Moja historia

Pozwól, że się przedstawię – nazywam się Leo Babauta i jestem twórcą popularnego bloga na temat prostego życia zatytułowanego Zen Habits, a także autorem The Power of Less,bestsellera o produktywności. 

Koncepcje prostoty, skupienia, ograniczania były dla mnie prawdziwym objawieniem. Dzięki nim przez ostatnich kilka lat zupełnie zmieniłem swoje życie. Krok po kroku uczyłem się skupienia potrzebnego w pracy twórczej, a także dążyłem do prostoty, koncentrując się na mniejszej liczbie rzeczy.

Doszedłem do wniosku, że powinienem podzielić się moją historią, gdyż dowodzi ona skuteczności tych metod. Okazały się one pożyteczne nie tylko dla mnie, lecz także wielu moich czytelników. 

Skupiając się tylko na jednej rzeczy, na małych zmianach i drobnych kroczkach, pozbyłem się złych nawyków i wyrobiłem sobie nowe: rzuciłem palenie, zacząłem biegać, lepiej się odżywiam, wstaję wcześnie rano, jestem bardziej zorganizowany. Osiągam też znacznie więcej niż dotychczas dzięki temu, że zajmuję się w danym momencie tylko jednym zadaniem i polegam na mocy skupienia oraz sile rozrywki. Przebiegłem kilka maratonów i ukończyłem kilka triatlonów, uprościłem swoje życie, wyszedłem z długów, założyłem poczytnego bloga oraz prężną firmę i napisałem kilka książek – to tylko niektóre z moich dokonań.

To naprawdę działa. Niesamowite jest poczucie wolności, które cię ogarnia, gdy odkrywasz, że możesz odnaleźć skupienie. Że możesz wiele spraw uprościć. Że możesz zmienić swoje życie. 

2. Era rozproszenia

Nasze życie pożerają drobiazgi. (…) Upraszczaj, upraszczaj.

Henry David Thoreau

Żyjemy w ciekawych czasach. Określa się je mianem ery informacji, lecz jeśli spojrzeć na nie inaczej, można je nazwać erą rozproszenia.

Ludzie od zawsze zmagali się z różnymi przeszkadzającymi im rzeczami, takimi jak komary bzykające nad uchem przy ognisku czy sterty listów i dzwoniące telefony, ale nigdy wcześniej nie było ich tak dużo i nie atakowały tak natarczywie jak dziś. Dzwoniące telefony to jedno, lecz powiadomienia o nowych e-mailach, komunikaty z Twittera i Facebooka, wiele otwartych kart w przeglądarce oraz nieustannie włączone i pikające urządzenia mobilne to coś całkiem innego. Jesteśmy dziś stale podłączeni do sieci i coraz głębiej zanurzamy się w strumieniu informacji. Bombardują nas bodźce walczące o naszą uwagę i zajmujemy się wszystkim naraz. 

Kiedy pracujemy, wszędzie czyhają na nas różne „przeszkadzajki”. Przed nami stoi komputer, a w nim powiadomienia o nowych e-mailach i najróżniejsze inne komunikaty. Otwieramy okno uzależniającej przeglądarki i wpadamy w wielkie morze tekstów do przeczytania, prawdziwą czarną dziurę, z której nie sposób się wyrwać. Robimy zakupy, gadamy i plotkujemy ze znajomymi, czytamy wiadomości, oglądamy ciekawe zdjęcia… W międzyczasie przychodzą kolejne e-maile, na które trzeba natychmiast odpowiedzieć. Mamy jednocześnie otwartych kilka programów i w każdym z nich czekają na nas niedokończone projekty. Wiele osób chce z nami porozmawiać i musimy dzielić naszą uwagę na coraz więcej spraw. 

Wszystko to dzieje się na ekranie bezpośrednio przed nami. Tymczasem z boku dzwoni telefon stacjonarny, odzywa się komórka, słychać muzykę, którą puszczają sobie koledzy, współpracownik podchodzi do biurka, żeby o coś zapytać, ktoś przynosi dokumenty, które trzeba przejrzeć, mnóstwo papierów zawala biurko, szef wzywa na zebranie, a ktoś proponuje, że skoczy po jedzenie. 

Tyle rzeczy walczy o naszą uwagę, a jednocześnie mamy tak mało czasu, by skupić się na prawdziwej pracy, że chyba tylko cudem udaje nam się cokolwiek zrobić. 

Wreszcie wychodzimy z pracy – nie znaczy to jednak, że bitwa o naszą uwagę dobiega końca. Mamy przecież z sobą smartfona, na którego przychodzą SMS-y i e-maile – na każdy trzeba odpowiedzieć, nie można też odrzucić przychodzących połączeń telefonicznych. Nosimy też coś do czytania, w pliku albo na papierze, by móc w każdej chwili zająć umysł. Z każdej strony bombardują nas reklamy, które nie tylko domagają się naszej uwagi, ale także chcą wzbudzić w nas żądzę posiadania. W domu czeka nieustannie włączony telewizor – pięćset kanałów woła z niego o uwagę, a pięćset tysięcy reklam budzi nasze pragnienia. Domowy komputer każe nam dalej pracować, odbierać e-maile, rozpraszać się, przeglądać portale społecznościowe, kupować, czytać. Opodal są dzieci albo małżonek, albo kumple z pokoju czy przyjaciele, dzwoni telefon stacjonarny, brzęczy komórka. 

Czegoś takiego nigdy wcześniej nie było. Źle się dzieje.

Wkroczyliśmy w nową erę, nie zdając sobie sprawy, z czym to się wiąże ani jakie będą konsekwencje. Wiedzieliśmy oczywiście, że Internet się rozwija, i bardzo nas to cieszyło. Patrzyliśmy na coraz większe upowszechnianie się urządzeń przenośnych – jedni prychali na nie z oburzeniem, innym podobała się idea nieustannej łączności ze wszystkimi. Możliwości, które daje nam ten on-line’owy świat, są czymś pozytywnym, lecz płacimy za nie ciągłym rozproszeniem, spowodowanym wieczną walką o naszą uwagę, stresem biorącym się z wykonywania mnóstwa coraz drobniejszych zadań jednocześnie, kurczeniem się wolnego czasu i brakiem możliwości życia w jakim takim spokoju… Chyba nie do końca uświadamialiśmy sobie, jak bardzo w nowej epoce zmieni się nasze życie.

Być może niektórzy to przewidywali. Wielu wciąż chyba trwa w niewiedzy.

Ponieważ tyle rzeczy walczy dziś o naszą uwagę, sądzę, że nadszedł czas, byśmy poświęcili chwilę na przeanalizowanie sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.

Jesteśmy uzależnieni

Czynności takie jak sprawdzanie poczty, przeglądanie stron www i patrzenie, co się dzieje na stronach społecznościowych – Twitterze, Facebooku, forach czy blogach – dostarczają natychmiastowego wzmocnienia pozytywnego. Dlatego łatwo się uzależnić od nieustannego podłączenia do sieci i rozproszenia uwagi. 

Inne uzależnienia – na przykład zażywanie narkotyków czy jedzenie w fast foodach – także utrzymują się ze względu na natychmiastowe wzmocnienie pozytywne. Zaraz po wykonaniu danej czynności zostajesz za nią nagrodzony i przez długi czas nie odczuwasz jej negatywnych konsekwencji. Sprawdzanie e-maili czy inne działania w sieci od razu wywołują przyjemne, uzależniające uczucie, a ich negatywne skutki pojawiają się dopiero później. 

Zaglądasz do skrzynki, a tu proszę! Nowy e-mail od znajomego! Otrzymując nową pocztę, dobrze się czujesz – niewykluczone, że to cię dowartościowuje. Fajnie jest dostać od kogoś wiadomość. W taki właśnie sposób nawyk coraz częstszego sprawdzania skrzynki zostaje wzmocniony. 

Za jakiś czas możesz się zmęczyć odpowiadaniem na e-maile, bo jest ich dużo i trudno z tym nadążyć, ale zanim ten moment nadejdzie, będziesz już uzależniony od zaglądania do poczty i nie dasz rady się temu oprzeć. Sprawdzanie skrzynki zwykle skutkuje nagrodą (miłym uczuciem), ale odpowiadanie na wiadomości jest już mniej przyjemne. 

Później zobaczysz, jak można uwolnić się od tego nałogu. Zajmiemy się tym w rozdziale Piękno życia poza siecią.

Nowy styl życia

Podłączenie do sieci, ciągłe przetwarzanie informacji, nieustanne rozproszenie… Wszystko to stało się częścią naszego życia. 

Dawniej komputery zajmowały w naszym świecie niewielką niszę. Używaliśmy ich czasem w pracy, ale nie w samochodzie czy pociągu. W domu czy w mieście byliśmy od sieci odłączeni. Komputery miały niewielkie możliwości – za pomocą aplikacji biurowych można było wykonać konkretne zadania i choć pasjans z pewnością uzależnia, nie pochłania całego życia. 

Dziś jest inaczej. 

Komputery zabierają nam życie. Choć jestem równie wielkim fanem techniki jak każdy normalny człowiek (a w niektórych wypadkach nawet większym niż inni), sądzę, że powinniśmy się zastanowić nad konsekwencjami naszego nowego stylu życia. 

Stworzyliśmy go bowiem bardzo szybko i nie jestem pewny, czy jesteśmy do niego przygotowani. Nie wypracowaliśmy strategii radzenia sobie z nieustannym podłączeniem do sieci ani związanych z tym norm kulturowych. Nie możemy uczciwie stwierdzić, że to właśnie w Internecie powinniśmy przeżyć życie. Skoczyliśmy na głęboką wodę, zanim nauczyliśmy się pływać.

Tego się od nas oczekuje

Załóżmy, że budzisz się pewnego dnia z postanowieniem, że nie chcesz już dłużej żyć w erze rozproszenia. Czy możesz się po prostu wycofać?

W zasadzie mógłbyś to zrobić, ale byłoby to działanie wbrew społeczeństwu, które oczekuje, że będziesz postępował tak jak wszyscy.

Posłużę się przykładem. Niedawno ogłosiłem, że rezygnuję z poczty elektronicznej (opowiem o tym w dalszej części książki), aby nie tracić więcej czasu na ciągłe sprawdzanie skrzynki i skupić się na tym, co mnie pasjonuje – tworzeniu. Wydawało mi się to jasne i proste, ale wiele osób żywo zareagowało na moje słowa. Niektórzy gratulowali mi odwagi, której ich zdaniem potrzebowałem, aby wyłamać się ze sztywnych reguł społecznych. Inni poczuli się urażeni i oburzeni, tak jakbym skrytykował ich sposób życia albo próbował się lansować.

To ciekawe, że prostą decyzję o rezygnacji z używania poczty elektronicznej postrzegano bądź jako odważną, bądź arogancką tylko z tego powodu, że przeciwstawiłem się społecznej normie, zgodnie z którą powinienem być dostępny przez e-mail i przynajmniej od czasu do czasu odpowiadać na listy. A przecież jeszcze dziesięć lat temu wiele osób nie korzystało z poczty elektronicznej i nikt z tego powodu nie robił problemu.

E-mail to tylko jedna z wielu normowanych społecznie spraw. Oczekuje się od ciebie różnych rzeczy zależnie od tego, kim jesteś, co robisz i jakie panują zwyczaje wśród twoich współpracowników. Od niektórych osób wymaga się jednak, by były dostępne przez cały czas – muszą nosić przy sobie smartfona czy inne urządzenie mobilne i natychmiast reagować na próby kontaktu, inaczej wypadną z obiegu i przestaną być uważane za dobrych biznesmenów. Od innych oczekuje się dostępności przez komunikatory internetowe czy Skype’a albo obecności na forach i portalach społecznościowych, takich jak Facebook i Twitter. Jeszcze inni muszą nieustannie śledzić newsy branżowe i na okrągło odświeżać podające je strony.

Być ciągle podłączonym, włączyć się w rozpraszający strumień danych – tego dziś od nas oczekuje społeczeństwo. Sprzeciwienie się temu jest dla wielu osób bardzo trudne – wymaga odwagi lub gotowości, by stać się aroganckim lansiarzem.

Jak do tego doszło? Kiedy wyraziliśmy zgodę na to, by być częścią takiego systemu? Nikt nas nie pytał o zdanie – ta rzeczywistość rosła niepostrzeżenie wokół nas przez ostatnie dziesięć lub więcej lat i teraz trudno się z niej wymiksować. 

Nie twierdzę zresztą, że trzeba to zrobić. Uważam jedynie, że powinniśmy przemyśleć swoje postępowanie i zmienić oczekiwania społeczne, tak aby to system służył nam, a nie my systemowi.

Proste pytanie

Oto drobne ćwiczenie umysłowe, które pomoże ci zrozumieć, o czym mówię: jak wiele razy podczas czytania tego rozdziału coś odciągało cię od lektury albo miałeś ochotę zająć się innymi sprawami? 

Ile razy pomyślałeś, że chciałbyś sprawdzić e-mail albo otworzyć jedną ze swoich ulubionych przeszkadzajek? Ile razy ciągnęło cię do innych zajęć i musiałeś oprzeć się pokusie? Jak wiele różnych urządzeń dzwoniło czy wyświetlało komunikaty, kiedy czytałeś? Ile osób starało się o twoją uwagę?

W idealnym świecie odpowiedź na wszystkie te pytania brzmiałaby „zero”. Mógłbyś czytać w skupieniu. Większość z nas jest jednak stale nękana różnymi bodźcami i sądzę, że odpowiedź na powyższe pytanie była dla ciebie pouczająca.

3. Jak ważne jest skupienie

Gdyby bowiem kto nie mówił ani czynił przeważnej części tego, co mówimy i czynimy, a co nie jest konieczne, miałby i więcej czasu, i mniej niepokoju. Stąd też przy każdej sprawie należy przypominać sobie, czy też ona nie jest jedną z tych, które nie są konieczne.

Marek Aureliusz

Jeśli zajmujesz się tworzeniem – w najszerszym rozumieniu tego słowa – zdolność skupiania się powinna być dla ciebie ważna.

Mam na myśli tworzenie w znaczeniu znacznie wykraczającym poza działalność kreatywnych ludzi, takich jak malarze, pisarze, fotografowie, projektanci czy muzycy. Nie tylko artyści coś tworzą. W grupie tej znajdują się również:

* wszyscy, którzy wymyślają produkty i usługi,

* nauczyciele opracowujący lekcje, planujący zajęcia i przygotowujący materiały dla uczniów,

* wykładowcy, którzy piszą syllabusy i wykłady,

* autorzy artykułów naukowych, 

* rodzice zajmujący się dziećmi i wymyślający dla nich różne zajęcia,

* menedżerowie, którzy planują, robią prezentacje i tworzą oferty biznesowe,

* specjaliści od promocji tworzący kampanie reklamowe,

* blogerzy,

* twórcy stron internetowych,

* wszyscy, którzy piszą jakiekolwiek raporty,

* osoby zajmujące się wytwarzaniem różnych towarów, takich jak odzież, samochody itp.,

* uczniowie odrabiający zadania domowe i wiele innych osób.

Krótko mówiąc, w grupie tej znajduje się większość z nas. 

Jak rozproszenie niszczy kreatywność

Gdy czytamy bloga albo forum, wysyłamy wiadomości na Twittera, piszemy e-maile czy czatujemy, tworzenie jest niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe. 

Rzecz jasna, można się przełączać między różnymi zadaniami i tworzyć, jednocześnie korzystając z czegoś lub się komunikując. Każdy wie, jak to się robi.

Ale co z efektywnością? Za każdym razem, kiedy przełączamy się z pracy twórczej na komunikację, tracimy trochę czasu, w którym mieliśmy tworzyć, i koncentracji, która jest nam do tego potrzebna. Przełączenie się między różnymi trybami działania zabiera umysłowi dłuższą chwilę. W rezultacie nasz proces twórczy zostaje zaburzony i trochę zwalnia za każdym razem, gdy zmieniamy zajęcie. 

Oto dlaczego: tworzenie jest czymś całkiem innym niż konsumpcja i komunikacja. 

Procesy te nie zachodzą równolegle. Możemy się między nimi przełączać, ale wówczas każdy z nich na tym traci. 

Gdy czytamy i przyswajamy informacje, porozumiewamy się z innymi i przełączamy między różnymi czynnościami, tracimy czas przeznaczony na pracę twórczą. 

Lecz przecież komunikacja i poznawanie nowych rzeczy nie zawsze są złe dla osoby, która coś tworzy. Nierzadko są pomocne. Nie powinniśmy z nich całkowicie rezygnować. Porozumiewanie się z innymi umożliwia współpracę, co – jak wynika z mojego doświadczenia – wzmacnia siły twórcze. Komunikując się i współpracując, zyskujesz opinie na temat swoich pomysłów, czerpiesz inspirację od innych i na różne nowe, ciekawe sposoby łączysz ich koncepcje z własnymi, co pozwala ci tworzyć rzeczy, których nie byłaby w stanie zrobić jedna osoba. 

Przyswajając informacje, także wspomagasz swoje kreatywne siły – inspirujesz się dokonaniami innych, wpadasz na różne pomysły, zbierasz materiały do własnych prac.

Lecz konsumpcja informacji i komunikacja to coś innego niż tworzenie. Procesy te są pomocne – jako podwaliny  pracy – ale przychodzi chwila, gdy trzeba po prostu usiąść i zacząć tworzyć. Nie trzeba zresztą siadać, można stać, ale nawet stojąc, trzeba tworzyć.

Jak pokonać przeszkadzajki i tworzyć

Skoro problem polega na tym, że trzy odrębne procesy – tworzenie, przyswajanie informacji i komunikacja – kolidują ze sobą, rozwiązanie jest oczywiste: trzeba je od siebie oddzielić i na każdy z nich wyznaczyć specjalny odcinek czasu. 

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, wiem.

Większa część tej książki będzie właśnie o tym, jak rozdzielić kłócące się ze sobą procesy. Kiedy w końcu ci się to uda, będziesz mieć i czas, i spokój, by tworzyć lepiej i oryginalniej niż kiedykolwiek przedtem.

Podziel dzień na dwie części: jedną przeznacz  na tworzenie, drugą – na przyswajanie wiedzy i porozumiewanie się. I niechaj dzieli je nigdy nieprzebyta droga.

Każdemu z