Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena - Jessica Sorensen - ebook + książka

Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena ebook

Jessica Sorensen

4,5

Opis

Callie i Kayden w końcu odkrywają, czego tak naprawdę pragną od życia – razem i każde z nich z osobna

Callie i Kayden tworzą szczęśliwy związek. Wszystko układa się pomyślnie. Czują się ze sobą pewnie i bezpiecznie. Tyle już w życiu razem przeszli. Callie jeszcze nigdy nie była taka silna. Jednak Kayden wciąż walczy ze swoimi demonami. Niestety, jego przeszłość powraca, by wystawić go na próbę, rozdarty między pragnieniem, by dać Callie wszystko, na co ona zasługuje, a ucieczką…

Callie dostrzega, że coś złego dzieje się z Kaydenem. Zawsze pragnęła być u jego boku i pomóc mu zapomnieć o przeszłości. Chciała go ocalić, tak jak on ocalił ją. I to właśnie chce zrobić.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 241

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (128 ocen)
85
25
11
6
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
18madziulinka18

Nie oderwiesz się od lektury

Czasem nie mogę uwierzyć, że w jednej książce może znaleźć się tyle cierpienia i smutku, a zarazem szczęścia i miłości. Cudowna opowieść o dwuch tak bardzo zranionych ludziach, którzy uzdrowili się dzięki miłości. życzę sobie więcej takich historii.
10
Bozenka2022

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam warto wysluchac.Bozenka 2022.
00
mater0pocztaonetpl

Nie oderwiesz się od lektury

Mam ciarki...wow
00
Ol4_kam

Dobrze spędzony czas

przy tak poważnych tematch w książce za dużo scen erotycznych, ale ksiazka bardzo ciekawa i cieszy mnie to że mają szczęśliwe zakończenie
00
LadyPok

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00

Popularność




Jessica Sorensen Rozstrzygnięcie Callie i Kaydena Tytuł oryginału The Resolution of Callie and Kayden ISBN Copyright © 2014 by Jessica SorensenAll rights reserved Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2018 Redakcja Agnieszka Zienkowicz Projekt graficzny okładki Paulina Radomska-Skierkowska Skład i łamanie Paweł Uniejewski Studio Graficzne Pixelnoiz Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 faks 61 852 63 26 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.

Prolog

103. Bądź szybszy od swoich demonów.

Kayden

Biegiem.

Rzucaj.

Łap.

Unik.

Biegiem.

Biegiem.

Biegiem.

Biegnę wokół stadionu, a duch mojego ojca wywrzas­kuje te słowa za moimi plecami. Nie umiem być od nich szybszy, nie potrafię przed nimi uciec ani się schować. Stopy wbijają się w piach, a płuca płoną. Oblewam się potem, choć temperatura powietrza sięga ledwie dziesię­ciu stopni, a ja mam na sobie tylko szorty. Serce mi wali, a obolałe kończyny błagają, bym się zatrzymał. Wystarczy.

Ale ja nigdy nie mam dość.

Nie jestem od niego szybszy.

Od jego głosu.

Od słów, które wbił mi w umysł.

Chcę się od nich uwolnić. Chcę się uwolnić od niego. Od mamy. Od mojej przeszłości. Chcę się uwolnić od lat udręki. Pragnę tego, ale musiałbym wcześniej zapomnieć o przeszłości, a tego nie potrafię, bo wszystko w moim życiu jest takie niepewne.

Nie wiem, gdzie jest mój ojciec i co robi. Może umarł. Może nie. Zastanawiam się, czy żałuje tego, co uczynił. Może nigdy nie poznam prawdy. Tak jak być może nigdy nie będę umiał zapomnieć o przeszłości.

Zatem robię to, co potrafię. Biegnę.

Aż stracę oddech.

Aż nie będę już mógł poruszać nogami.

Aż serce przestanie bić.

Może wtedy umilknie jego głos.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Rozdział 1

101. Skacz po łóżku. Raz po raz.

Callie

Zima jest piękna. Płatki śniegu spadają z nieba i wi­rują w powietrzu. Przypominają mi o tym, że świat cią­gle się zmienia, ludzie się zmieniają i ja też nieustannie się zmieniam. Jestem szczęśliwa, gdy sobie o tym przypo­minam. Ruszyłam do przodu ze swoim życiem, pozosta­wiając za sobą to, co mi zrobił Caleb. Żyję przyszłością, która oferuje mi nieskończone możliwości.

Mimo pozytywnego nastawienia, czuję, jakby czegoś ostatnio brakowało w moim życiu, ale nie potrafię po­jąć, co to jest. To nie musi być coś złego. Właściwie to może być dla mnie dobre. Pewnie tak samo pożyteczne jak smutek i ból. Zapewne też idę przez życie swobodniej niż w przeszłości. A może tyko szukam wyjaśnienia tego dziwnego, nowego, wyzwalającego uczucia w moim sercu, bo przeszłość wydaje się taka odległa. Osoba, która mnie zraniła, zniknęła, i chociaż to, co mi zrobiła, nie znalazło rozwiązania, czuję się, jakby związane z nią — z tym, co mi zrobiła — wewnętrzne demony zostały przepędzone. Tak, wspomnienia pozostały, znacząc bliznami moją prze­szłość, ale już nie określają tego, kim jestem.

A ja… cóż, czuję się szczęśliwa.

Chcę dzielić to uczucie z Kaydenem, bo wydaje się ostatnio trochę smutny, choć nie tak bardzo, jak wcześ­niej. O nie, jest znacznie lepiej niż rok temu, gdy tamtego strasznego dnia spotkałam go w klinice. Odesłano go tam, bo pielęgniarki i lekarze sądzili, że sam celowo się zranił. To prawda, wcześniej się okaleczał, ale przyczyną tego był jego ojciec, tak samo jak tej najgorszej rany, która nie­malże zabiła Kaydena i o mały włos zniszczyłaby przy­szłość, którą się teraz cieszymy.

A jest przecież taka piękna.

— Puk, puk, puk. — Seth stuka do drzwi, a potem uchyla je i wtyka głowę do środka. — Hej, co się dzieje, że nie odpisujesz na SMS­-y?

Wsuwam długopis w ring spinający grzbiet notatnika i podnoszę telefon z łóżka.

— Wybacz, zapomniałam, że wyciszyłam komórkę na czas zajęć. — Zwiększam głośność, podczas gdy on, udając obrażonego, wydyma wargi i wchodzi do mojego pokoju w akademiku.

Ubrał się w swoim najlepszym stylu. Założył czarno­‍-­szary sweter, ciemnoniebieskie dżinsy i converse’y. Starannie ułożył poprzetykane jaśniejszymi pasemkami mio­dowe włosy tak, by sprawiały wrażenie nieładu.

— Szykuje się dziś jakaś gorąca randka? — pytam, odkładając telefon na stolik nocny, a potem zamykam dziennik.

— Skąd ten pomysł? — Postukuje palcem w wargi, udając zdziwienie. Zupełnie jakby od tygodnia nie trajkotał o swojej randce z Greysonem, która ma się odbyć w rocznicę tego, gdy oficjalnie uznali, że są parą.

Wciskam pamiętnik pod poduszkę i wstaję z łóżka, wygładzając zagniecenia na mojej koszuli w czarno-fio­letowe paski.

— Stąd, że od tygodni gadasz o tym dniu. Dniu, w którym mija wasza pierwsza rocznica.

Zamyka kopniakiem drzwi.

— Musisz przestać zwracać tak dużą uwagę na to, co mówię. To rujnuje zabawę i odziera mnie z tajemni­czości.

— Nigdy nie byłeś tajemniczy. — Związuję długie, brązowe włosy w kucyk. — Ale jeśli chcesz, możemy to powtórzyć. Wyjdziesz z pokoju i wejdziesz raz jeszcze, a ja będę udawać, że nie mam zielonego pojęcia, dlaczego się tak wystroiłeś. Potem ogłosisz mi wieści i będziemy świętować, podskakując i krzycząc: „O mój Boże!”. — Macham rękami przed twarzą i skaczę w miejscu. — To takie epicko przewspaniałe!

Gapi się na mnie przez chwilę, udając, że go to nie bawi, ale wtem na jego ustach pojawia się uśmiech i za­czyna podskakiwać przede mną.

— Przejdźmy od razu do najlepszej części. — Śmieje się i wskakuje na moje łóżko. Zaczyna podskakiwać na ma­teracu, wyciągając do mnie ręce, by pomóc mi na nie wejść.

— Ojej, bardzo panu dziękuję. — Chwytam jego dło­nie, a on wciąga mnie na górę.

Skaczemy po łóżku jak dzieci, wrzeszcząc o jego rocznicy, kiedy do pokoju wchodzi moja współlokatorka, Harper. Staje jak wryta w drzwiach, wpatrując się w nas, a my wciąż skaczemy po łóżku, zdyszani, z czerwonymi twarzami, wymachując rękami w powietrzu.

— Cześć, Harper. — Macham do niej, przestając ska­kać. Seth jednak nie przerywa, wcale nie przejmując się tym, że wygląda jak kompletny wariat. On jednak nie musi dzielić z nią pokoju przez cały rok.

Harper rzuca zaintrygowane spojrzenie na mnie i Se­tha i wchodzi do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

— Co robicie?

Seth zaczyna jeszcze wyżej skakać po łóżku.

— Ćwiczymy — żartuje niemal pozbawiony tchu.

— Świetny pomysł. Będę musiała kiedyś sama tego spróbować. Chociaż należę do tej grupy ludzi, która woli skakać po łóżku w parze. — Harper puszcza do mnie oko, ale coś w tym geście jest fałszywego, jakby w tej chwili odgrywała swoją rolę, uznając, że powinna się tak zachować. Często odnoszę takie wrażenie w stosunku do niej. Podchodzi do biurka przy oknie, by odłożyć książki.

Seth chichocze, słysząc jej uwagę, a ja czuję napływa­jący na policzki rumieniec. Nawet teraz, kiedy już upra­wiam seks, wciąż ogarnia mnie zażenowanie, gdy sły­szę dwuznaczne uwagi. Dawniej sądziłam, że dzieje się tak, ponieważ w wieku dwunastu lat zostałam zgwałcona przez ówczesnego najlepszego przyjaciela brata, co po­zostawiło ślad na mojej psychice. Teraz jednak zaczy­nam sobie uświadamiać, że może to jednak kwestia mo­jej osobowości.

— Jakie macie plany na resztę dnia? — pyta Harper, upinając długie blond włosy w niedbały kok, a potem pod­nosi iPoda ze swojego posłania.

Seth wzrusza ramionami i zeskakuje z łóżka, lądując z hukiem na podłodze.

— Nic na tę chwilę. Czemu pytasz? Szukasz znów partnera na imprezę?

Harper macha dłonią, nieco zdekoncentrowana, prze­glądając listę piosenek na iPodzie.

— Myślałam, czy nie iść na imprezę organizowaną przez bractwo studenckie, ale wciąż nie mogę się zdecy­dować.

Seth krzywi się z obrzydzeniem i udaje, że łapie się za gardło.

— Chłopcy z bractwa. Fuj.

— Całkowicie się z tobą zgadzam — przytakuje Har­per, sięgając po słuchawki leżące na poduszce — ale mu­szę się wydostać z tego ciasnego jak pudełko pokoju choć na jedną noc, bo inaczej oszaleję.

— Cóż, tym razem musisz zaszaleć solo — odpo­wiada Seth. Obydwoje spotykają się od czasu do czasu na imprezach i wspólnie spędzają czas, ale ich przyjaźń nie wykracza poza te okazje.

— Co za porażka. — Posyła mi uśmiech, ale nie widzę go w jej oczach. — A ty, Callie? Masz ochotę na balangę?

— W tym przypadku zgadzam się z Sethem — od­powiadam. Ogarnia mnie poczucie winy, gdy marszczy brwi. — Nie lubię imprez organizowanych przez bractwa.

Wzrusza ramionami i wydaje się nieco przygnębiona. Ale gdy tylko widzi, że zauważyłam, jak pogarsza się jej radosny nastrój, zmusza się do promiennego uśmie­chu i wkłada słuchawki do uszu. Nie wiem dlaczego, ale Harper wydaje się zawsze samotna, nawet jeśli cały czas otaczają ją ludzie. Idzie w stronę łóżka uśmiechnięta, ale ja w swoim życiu uśmiechałam się sztucznie wiele razy i umiem rozpoznać ten grymas, kiedy go widzę.

Opada na posłanie i sadowi się, przygotowując do od­robienia pracy domowej. Seth macha do niej, a potem ła­pie mnie za łokieć i ciągnie w stronę drzwi.

— Chodźmy na kawę. — Zgarnia moją bluzę ze słupka w rogu łóżka i mi ją rzuca. — Opowiem ci o pre­zencie, który przygotowałem dla Greysona.

Wkładam bluzę i idę za Sethem w stronę drzwi, a po­tem skręcam w stronę wind na końcu korytarza, zamie­rzając wyjść z budynku.

— To kolekcja różnych rzeczy, które ze sobą dzie­limy — mówi, a ja wciskam przycisk parteru. — Takie jak filmy, które razem oglądaliśmy, wspólnie słuchana mu­zyka i jedzenie, które obydwaj uznajemy za wspaniałe.

— Brzmi jak najfajniejszy prezent na świecie — stwierdzam, gdy docieramy do parteru i wchodzimy do holu.

— No przecież. — Idziemy ku drzwiom. Mimo po­dmuchów wiatru dzień jest piękny. Przyjemnie jest się przejść pod krystalicznie czystym, błękitnym niebem. Na gałęziach bezlistnych drzew wokół budynku osiadł szron, a ścięta mrozem trawa sprawia, że krajobraz wygląda jak wyjęty z zimowej bajki.

— Co u ciebie słychać nowego? — pyta Seth, gdy skręcamy w stronę najbliższej kawiarni, położonej na ukos od budynku Uniwersytetu Wyoming, do którego obydwoje uczęszczamy. — Chyba wieki upłynęły, odkąd ostatnio rozmawialiśmy ze sobą.

Śmieję się, bo minął może jeden dzień.

— Niezbyt wiele.

— Jak ci się podoba nowa praca?

Wzdycham. Na początku semestru dostałam się na praktyki, podczas których piszę artykuły dla interneto­wej gazety. Uwielbiam pisać, ale…

— Nie tego się spodziewałam. — Schodzimy z trawy na śliski chodnik.

— Co masz na myśli? — Chwytamy się za ręce, by uchronić się wzajemnie przed pośliźnięciem. Wzruszam lekko ramionami.

— Chciałabym pisać… sama nie wiem, co tylko zechcę, a nie określone rzeczy. A tak wygląda moja praca. — Wzdycham. — Chyba jestem samolubna, prawda? I niewdzięczna.

Seth śmieje się pod nosem, omijając wielką taflę lodu pośrodku chodnika.

— Nie, to normalne. Nie musisz lubić pracy tylko dla­tego, że jest twoja.

Wsuwam wolną rękę do kieszeni kurtki, bo wiatr chłoszcze skórę.

— Pewnie masz rację.

— Nie „pewnie”, a na pewno mam rację. — Rzuca mi zarozumiałe spojrzenie. — Zawsze mam rację, kiedy udzielam porad. — Na jego twarzy pojawia się zamyślony wyraz. — A jeśli mówimy o radzie, dlaczego nie poroz­mawiałaś z Kaydenem o zamieszkaniu razem? Omawia­liśmy to kilka tygodni temu i w końcu miałaś poruszyć z nim ten temat. — Wolną ręką robi w powietrzu znak cudzysłowu. — „Do dzieła”.

Kurczę się w środku na samą myśl o bolesnym wspomnieniu.

— Już ci powiedziałam, że postanowiłam tego nie robić.

— Wiem, ale miałem nadzieję, że zmieniłaś zdanie. Sądzę, że się mylisz, a Kayden jest gotowy na tak duży krok. Nawet jeśli by nie był, to mimo wszystko uważam, że powinnaś poznać jego stanowisko. — Zatrzymujemy się na skraju chodnika i czekamy, by przejść przez ulicę. — Wy jesteście razem o wiele dłużej niż ja z Greysonem czy Luke z Violet.

— Tak, ale wy mieszkacie ze sobą we czworo. — Wiem, że to wymówka, a nie prawdziwy powód, ale nawet nie chcę teraz o tym myśleć, bo to trochę jednak boli.

— Chcesz, żebyśmy wszyscy wspólnie coś wyna­jęli? — pyta Seth, gdy schodzimy z krawężnika i prze­chodzimy przez ulicę, kierując się ku uroczej kawiarence, która serwuje jedno z najlepszych mokka cappuccino, ja­kie kiedykolwiek piłam. Potrząsam głową.

— Sześcioro ludzi pod jednym dachem to stanowczo za dużo.

— To dobrze, bo tak naprawdę wcale mi się to nie po­dobało. — Trąca mnie żartobliwie łokciem w bok. — Ale nie chciałem wyjść na palanta.

— Nie jesteś palantem. — Wskakuję na krawężnik. — Tylko najlepszym przyjacielem.

— Masz całkowitą rację. — Celuje we mnie palcem. — Tak jak ja mam całkowitą rację, że powinnaś z nim pomówić i zobaczyć, jak kształtuje się wasza przyszłość. — Prowadzi nas wokół samochodu, który odjeżdża spod kawiarni. — Kocham tego chłopaka na zabój, ale musi zacząć więcej mówić, co czuje, a nie ciągle kazać ci się tego domyślać.

— Kayden jest dla mnie dobry — bronię się. — Ale wiele zła go spotkało w życiu i pewnie dlatego trudno mu zaufać ludziom.

Na jego twarzy pojawia się irytacja.

— Tobie również, o czym powinniście obydwoje pa­miętać.

— Seth, nie mówmy już o tym, w porządku? — Mam nadzieję, że nie potrafi czytać we mnie tak dobrze jak zwykle, bo nie chcę o tym rozmawiać.

Przygląda mi się podejrzliwie.

— Ukrywasz coś przede mną — stwierdza, kiedy do­chodzimy do kawiarni, ale zamiast wejść do środka, przy­staje przed drzwiami, zmuszając mnie także do zatrzy­mania się. — Dobrze, panno Callie, przyznaj się. Czego mi nie mówisz?

Niesforny kosmyk grzywki opada mi na twarz. Pró­buję nie patrzeć na Setha, ale nigdy nie potrafiłam dobrze kłamać, więc ostatecznie po paru sekundach załamuję się pod jego nieustępliwym spojrzeniem.

— Dobrze, niech będzie. — Wypuszczam oddech i spoglądam na Setha. — Wiem na pewno, że Kayden nie chce ze mną zamieszkać, bo zapytałam go o to na po­czątku roku.

— Co takiego?! — wykrzykuje i puszcza moją rękę. — Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję?

Podchodzę bliżej poręczy, gdy ktoś wychodzi z ka­wiarni.

Bo nie chciałam tak naprawdę o tym mówić. Marszczy brwi i opiera łokcie na poręczy.

— A więc, co powiedział Kayden? Po prostu: „Nie, nie chcę z tobą mieszkać”?

— Hm, nie powiedział tego wprost — wyjaśniam. — Stwierdziłam, że przyjemnie by było zamieszkać w apar­tamencie ze współlokatorem w przyszłym semestrze i że się nad tym zastanawiam, ale potrzebuję współlokatora… a on nic nie odpowiedział.

Seth odpręża się i potrząsa głową, powstrzymując uśmiech.

— Moja kochana, najdroższa, naiwna Callie. Suge­rowanie czegoś to nie to samo, co zapytanie wprost. — Poklepuje mnie po głowie, jakbym była dzieckiem. — A jeśli chodzi o facetów, musisz upewnić się, że mówisz prosto z mostu, czego chcesz. Zaufaj mi, muszę cały czas sobie z tym radzić w przypadku Greysona.

— Tak, pewnie masz rację. — Cofam się, gdy Seth wyciąga rękę, by otworzyć przede mną drzwi. — Tylko mi jest naprawdę ciężko tak się otworzyć. A jeśli mi wprost odmówi?

Seth wchodzi za mną do środka i puszcza drzwi, które zamykają się i odgradzają nas od chłodu. W powietrzu unosi się zapach świeżej kawy i cynamonu. Wokół nas rozlega się dźwięk stukania w klawiaturę, bo wielu stu­dentów przychodzi tutaj ze względu na darmowe wi­‍-fi.

— Nie sądzę, żeby tak zrobił — stwierdza Seth, gdy ustawiamy się w kolejce.

Wpatruję się w menu nad ladą, próbując zdecydować, co zamówić.

— Nie byłabym tego taka pewna… — Przesuwam się wraz z kolejką. — Ostatnio jest naprawdę smutny i wy­daje się taki chłodny.

— Zapytaj go więc dlaczego. Callie, daj spokój. Wiem, że to twój pierwszy związek, ale jesteście sobie tak bliscy, że nic nie powinno was dzielić. — Kiedy otwieram usta, by zaprotestować, dodaje: — Hej, musisz mnie po­słuchać. Oficjalnie specjalizuję się w psychologii i wiem, o czym mówię.

Tłumię śmiech.

— Wybacz, że ci to mówię, ale nie znasz się na wszystkim tylko dlatego, że będziesz miał dyplom z psy­chologii. Na zajęciach nie nauczysz się wszystkiego.

— Wiem o tym. — Przykłada dwa palce do skroni. — To zły chłopiec tam w środku jest źródłem tak dogłęb­nych przemyśleń.

Potrząsam głową, ale uśmiecham się. Pomijając to, że Seth tak się teraz mądrzy, ma rację — muszę porozma­wiać z Kaydenem.

— Dobrze, zrobię tak.

— Ja myślę. Poza tym mieszkanie w apartamencie jest o wiele lepsze od życia w akademiku. I można się gło­śno zachowywać, kiedy tylko przyjdzie ci na to ochota.

Porusza sugestywnie brwiami. Pomimo wstydu postanawiam ciągnąć zabawę dalej.

— Och, już wiem. Oto główny powód, dla którego chcę zamieszkać z Kaydenem: mieć spokój i nie martwić się, że ktoś wejdzie do pokoju, gdy się zabawiamy.

Uśmiecha się do mnie szeroko.

— Tylko popatrzcie na moją dziewczynkę, jak wydoroślała.

Prostuję się.

— Gdybym tylko miała jaja, żeby zapytać Kaydena.

Seth czerwienieje, próbując stłumić śmiech, ale to po­nad jego siły, więc pospiesznie zakrywa usta dłońmi.

— Nie wierzę, że powiedziałaś „jaja”.

— Wiesz co? — mówię, gdy docieramy do kasy. — A ja tak. Nie jestem już tą samą dziewczyną co kiedyś.

Odsuwa rękę od ust, a z jego twarzy znika wyraz roz­bawienia.

— Masz całkowitą rację. Zmieniłaś się. Teraz jesteś znacznie silniejsza.

Mimo że przyszła nasza kolej, by złożyć zamówienie, przytulamy się.

— Obydwoje tak daleko zaszliśmy — mówię, bo Seth też miał się z czym zmagać, a mimo to teraz jesteśmy szczęśliwi, zdrowi i cieszymy się życiem. Ocaleliśmy.

Chciałabym tylko, żeby i Kayden tak siebie postrzegał i zobaczył, jak daleko zaszedł.

Może Seth ma rację. Może nadszedł czas, by położyć kres temu niewielkiemu dystansowi między Kaydenem a mną. W końcu stawiałam czoła gorszym rzeczom niż proszenie swojego chłopaka, by ze mną zamieszkał.

Znacznie gorszym.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki