RAK BEZ TABU. Porady ekspertów i historie kobiet, które stawiły czoła rakowi - Anna Diller - ebook

RAK BEZ TABU. Porady ekspertów i historie kobiet, które stawiły czoła rakowi ebook

Anna Diller

0,0

Opis

Diagnoza - RAK.
Paraliżujący strach, ciemność i cisza, która przychodzi tuż po niej.
Nagle zostajesz sama z milionem pytań, na które nie umiesz znaleźć odpowiedzi.

W Polsce rocznie diagnozuje się ponad 20 tys. przypadków raka. Wciąż brakuje przestrzeni na rozmowę o emocjach, intymności, finansach w chorobie.

„Rak bez tabu” to terapeutyczny przewodnik dla kobiet dotkniętych chorobą nowotworową i ich bliskich. To pierwsza na polskim rynku książka, która łączy siłę 15 szczerych do bólu historii kobiet, które przeszły przez raka - takich jak Ty, Twoja mama, siostra, przyjaciółka, partnerka - z konkretną, praktyczną wiedzą ekspertów: psychologów, dietetyków, fizjoterapeutów, seksuologów i doradców finansowych

Wraz z książką otrzymujesz dostęp do niedostępnej nigdzie indziej biblioteki ponad 40 rozmów wideo (o wartości 497 zł)!

Być może Ty (lub ktoś Tobie bliski): 

  • czujesz osamotnienie i bezsilność,
  • czujesz, że brak Ci wiedzy, wsparcia 
  • usłyszałaś diagnozę i nie wiesz co robić dalej
  • czujesz, że rozsypało Ci się życie i masz już dość
  • nie wiesz jak, nie umiesz rozmawiać o chorobie, emocjach z sobą i bliskimi
  • zmagasz się z utratą kontroli nad swoim życiem, kobiecością poczuciem sensu,
  • po prostu strasznie się boisz
  • nie masz pomysłu na życie i pracę po leczeniu.

Ta książka jest:

  • dla kobiet, które właśnie usłyszały diagnozę
  • dla tych, które chorują, leczą się, czekają, boją się i milczą, 
  • dla ich partnerów, dzieci, rodziców i przyjaciół, którzy chcą wspierać, ale nie wiedzą jak,
  • dla kobiet, które zmagają się z poczuciem winy, wstydu i izolacji
  • ale też dla kobiet zdrowych, które chcą żyć bardziej świadomie i z czułością dla ciała. 

„Rak bez tabu” to nie jest kolejna książka o chorobie.
To historie, które leczą i wiedza, która wzmacnia. To rozmowa z kobietami, lekarzami, ekspertami, którzy siedzą obok Ciebie, patrzą Ci w oczy i mówią: „Byłam tam, gdzie Ty. Czułam to, co Ty. I wiem, jak z tego wyjść”.

Połączenie szczerych historii i porad ekspertów
Unikalna, dualna struktura, w której realne doświadczenia kobiet zmagających się z rakiem są uzupełnione praktycznymi wskazówkami specjalistów.

Rzetelność i niezależność treści
Książka powstała bez wsparcia korporacji medycznych, co gwarantuje autentyczność i brak ukrytych interesów. To głosy kobiet i specjalistów – nie marketingu farmaceutycznego.

Holistyczne podejście do choroby
Całościowe spojrzenie na proces zdrowienia, łączące opiekę nad ciałem (ruch, dieta), emocjami, relacjami i powrotem do pracy.

O tabu bez tabu
Szczere rozmowy o strachu, wstydzie czy intymności, pokazujące, że o raku można mówić bez patosu, z siłą i nadzieją.

Empatyczny i kobiecy ton
Książka napisana w ciepłym, zrozumiałym tonie, który daje wsparcie bez sztucznego optymizmu, co wyróżnia ją na rynku.

Przesłanie nadziei osadzone w faktach
Budowanie świadomej nadziei opartej na realnych doświadczeniach i konkretnych narzędziach, a nie na dramatyzmie.

Silny akcent na profilaktykę i świadome życie
Wskazówki dotyczące zdrowia, emocji i relacji przydatne także dla osób zdrowych w celu zapobiegania chorobom.

Nie jesteś sama. Nie musisz być silna. Ale możesz być zaopiekowana.

Wraz z książką otrzymujesz dostęp do niedostępnej nigdzie indziej biblioteki ponad 40 rozmów wideo (o wartości 497 zł)!

Wystarczy, że zeskanujesz telefonem kod QR wewnątrz książki, a przeniesiesz się do miejsca, w którym czekają na Ciebie:

Inspirujące rozmowy z kobietami, które pokonały raka. Zobaczysz ich uśmiech, usłyszysz siłę w ich głosie i poczujesz, że rozmawiają właśnie z Tobą.

Praktyczne mini-warsztaty: od relaksu, przez jogę, po rozmowy z bliskimi i... powrót do pracy online. Eksperci rozwijają najważniejsze tematy z książki, dając Ci jeszcze więcej konkretnych narzędzi do pracy nad zdrowiem i spokojem ducha.

To tak, jakbyś dostała bilet na całodniowe seminarium, z którego możesz korzystać, kiedy tylko chcesz i gdziekolwiek jesteś – bez dodatkowych opłat.

 

Od Autorki

Jeszcze chwilę wcześniej byłam przekonana, że nic mnie nie zatrzyma. Aż jedno badanie zmieniło wszystko. Diagnoza: rak. Strach, niedowierzanie, tysiąc pytań bez odpowiedzi. Co dalej? Co z moim życiem, dziećmi, moim biznesem?

Wtedy zrozumiałam, że choć nie mam wpływu na wszystko – mogę wybrać, jak przez to przejdę. I że nie chcę iść sama. Wsparcie innych kobiet, siła wspólnoty i nowe spojrzenie na życie pozwoliły mi zbudować coś więcej niż tylko książkę.

„Rak bez tabu” to przestrzeń, której sama potrzebowałam – i którą dziś oddaję innym. To głosy kobiet, które przeszły przez piekło i nie tylko przetrwały, ale zbudowały siebie na nowo. To wiedza ekspertów, która realnie pomaga.

Bo nie każda z nas ma wybór – ale każda zasługuje na wsparcie.

Przez dekadę Anna Diller była siłą napędową dla tysięcy Polek. Jako założycielka Rozwijalni Kobiet i wielokrotnie nagradzana mentorka, uczyła, jak odważnie budować biznesy i sięgać po swoje. Wydawało się, że jest nie do zatrzymania. 

Diagnoza „rak” nie była tylko informacją medyczną – była „listem od życia”, który kazał jej się zatrzymać i wszystko przewartościować. W jednej chwili z mentorki na scenie stała się kobietą, która musiała stoczyć najważniejszą walkę – o swoje zdrowie i życie. 

W tej najtrudniejszej próbie odnalazła nową misję. Zrozumiała, że jej największą siłą jest połączenie wieloletniego doświadczenia w tworzeniu kobiecych wspólnot z osobistym, bolesnym przeżyciem. Wiedziała, że musi stworzyć przestrzeń, której sama tak desperacko szukała – pełną szczerych historii, rzetelnej wiedzy i prawdziwego, siostrzanego wsparcia. 

Opinie 

„Książka Ani Diller otwiera oczy. Choć sama zachorowałam na raka i myślałam, że tyle już wiem, okazało się, że stworzyłam sobie “pudełko” (...). Czytając, poznałam inspirujące historie wspaniałych kobiet, spojrzałam na wszystko szerzej i wyszłam z własnych schematów! (...) To książka dla każdego. (...) Zdejmijmy TABU z raka!” 

Kasia, autorka bloga Pasażer na Gapę

“Książka Anny Diller to niezwykła i poruszająca pozycja. To nie tylko historie kobiet - wzruszające i mocne, to wielowymiarowe spojrzenie na chorobę nowotworową. To książka dająca nie tylko wiarę, nadzieję i siłę, ale też rzetelną wiedzę dzięki obecności ekspertów, którzy dzielą się swoim doświadczeniem na jej kartach. Serdecznie polecam.”

Ola

“Czy można mówić o raku szczerze, bez patosu, bez straszenia – a jednocześnie z siłą, która daje nadzieję? Anna Diller, autorka książki „Rak bez tabu”, udowadnia, że tak. To terapeutyczny przewodnik dla kobiet dotkniętych chorobą nowotworową oraz ich rodzin i przyjaciół. To głos kobiet, które wygrały walkę z rakiem i stały się drogowskazem dla innych kobiet. „Rak bez tabu” to nie tylko książka o chorobie – to książka o kobiecości, odwadze, przebudzeniu i nowym życiu, które można zbudować z odłamków. To książka, która przytula, a nie poucza. Nie daje gotowych rozwiązań, ale daje przestrzeń na wszystkie emocje – także te, których nikt wcześniej nie chciał nazywać. Największą siłą tej książki jest to, że nadzieja nie jest tu cukierkowa, ale prawdziwa. Nie opiera się na pustych frazesach, ale na doświadczeniu i głębokim zrozumieniu tego, co znaczy mierzyć się z chorobą każdego dnia. To nadzieja, która mówi: „Masz prawo być zmęczona. Masz prawo się bać. Ale nadal jesteś. A to już jest dowód Twojej siły”

 

e-Wenus

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 269

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WSTĘP

Nigdy nie zapomnę momentu, gdy usłyszałam diagnozę: RAK. Jestem pewna, że ty także będziesz pamiętała ten moment do końca życia, jeśli otrzymasz podobny list od życia. W jednej chwili mój świat rozpadł się na drobne kawałeczki. Wyszłam z gabinetu onkologa na zalane słońcem podwórko poznańskiej kamiennicy i rozbeczałam się jak dziecko…

Znalazłam siłę, aby zawalczyć o swoje zdrowie. Znalazłam wsparcie wśród innych kobiet. Moje życie po diagnozie nowotworu zmieniło się o 180 stopni. Zrozumiałam, jak chcę, a jak już nie chcę żyć. Zrozumiałam, jak chcę, a jak już nie chcę prowadzić swojego biznesu.

Chociaż moja walka z rakiem nadal trwa i piszę tę książkę, mając przed sobą jeszcze cztery cykle chemioterapii oraz operację obustronnej mastektomii piersi, pragnę podzielić się swoją historią. Na kartach tej książki znajdziesz nie tylko moje przemyślenia, ale również historie wielu innych kobiet, które pokonały raka, a ich życie zyskało nowy wymiar. Wierzę, że w opisanych przez nie przeżyciach znajdziesz motywację do walki o siebie, a także siłę, aby nigdy się nie poddawać – nawet gdy twoja diagnoza jest bardzo poważna, nawet gdy nie masz obok siebie wspierających ludzi i nawet gdy nie wiesz jeszcze, dlaczego ta choroba trafiła właśnie na ciebie.

Oprócz inspirujących historii znajdziesz w tej książce również konkretne porady ekspertów, którzy podzielili się wskazówkami dotyczącymi zarówno holistycznego podejścia do zdrowia, jak i radami, jak poukładać swoje życie oraz pracę w trakcie powrotu do zdrowia.

Poza treściami znajdującymi się na kartach tej książki przygotowałam dla ciebie również wywiady online, które przeprowadziłam z większością współautorek oraz ekspertów. Możesz obejrzeć je po zeskanowaniu kodu QR. Korzystaj śmiało, ponieważ są prawdziwą skarbnicą wiedzy!

Wierzę, że w życiu nie ma przypadków, dlatego nie przez przypadek trzymasz w rękach tę książkę. Niech będzie dla ciebie światełkiem w ciemności, gdy nie będziesz wiedziała, jaką drogę wybrać. Niech będzie balsamem dla duszy, który cię ukoi, kiedy będziesz miała ochotę zaszyć się w kącie, by ryczeć w poduszkę. Niech będzie kierunkowskazem, który poprowadzi cię do zdrowia.

Być może patrzysz na to z zupełnie innej perspektywy, jednak głęboko wierzę, że rak to nie tylko choroba fizyczna, ale sygnał, aby coś zmienić i kolejne lata przeżyć całkiem inaczej.

Nie znajdziesz w tej książce jednej uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, jak wyzdrowieć. Nie znajdziesz informacji na temat jedynej słusznej formy leczenia. Znajdziesz różne historie i różne perspektywy. Wybierz z nich te, które czujesz, że są dla ciebie najlepsze. Niezależnie od tego, jak zaawansowana jest twoja choroba i jaki procent szans na przeżycie otrzymałaś od lekarzy – w tej podróży to ty jesteś kapitanem i to twoje nastawienie ma decydujący wpływ. Jeśli się poddasz, najlepsi lekarze, najdroższe terapie, najwspanialsze suplementy na nic się zdadzą. Natomiast jeśli będziesz głęboko wierzyć, że JESTEŚ W STANIE WYGRAĆ WALKĘ Z RAKIEM – tak właśnie będzie!

Eleonor Roosevelt powiedziała kiedyś: „Kobieta jest jak torebka herbaty – nie wie, jak jest mocna, dopóki nie znajdzie się w gorącej wodzie”. Znalazłaś się w tej „gorącej wodzie”, aby przekonać się o swojej mocy i wyjątkowości. Być może wyjdziesz z tej lekcji odrobinę „poparzona”, ale na pewno mądrzejsza i gotowa na to, aby już nigdy nie zapominać o sobie oraz aby przeżyć drugą połowę swojego życia, stawiając siebie na pierwszym, a nie na ostatnim miejscu.

Trzymam za ciebie kciuki

Ania Diller

I.HISTORIE KOBIET, KTÓRE STAWIŁY CZOŁA RAKOWI

Anna Diller – mentorka, trenerka, założycielka Rozwijalni Kobiet. Wspiera przedsiębiorcze kobiety w budowaniu biznesów i społeczności w Polsce oraz za granicą. W jej spotkaniach i szkoleniach wzięły udział tysiące właścicielek firm, a uczestniczki jej kursów zrealizowały setki nowych projektów. Prelegentka wydarzeń rozwojowych, autorka książki Rozwiń Skrzydła. 10kroków, aby zbudować markę osobistą oraz współautorka Polscy przedsiębiorcy – Początki wielkich biznesów. Wielokrotnie wyróżniana za działania na rzecz kobiet.

Chcesz wiedzieć więcej? Zerknij na:

https://annadiller.pl/

https://www.facebook.com/DillerAnna

https://www.instagram.com/rozwijalniakobiet/

LIST OD ŻYCIA

Zwykle, zanim życie wręczy nam swoje najwspanialsze prezenty, owija je starannie w największe przeciwności losu.

– Richard Paul Evans

Piszę ten rozdział w przełomowym momencie mojego życia. W chwili, w której nie potrzebuję już nikomu niczego udowadniać. W chwili, w której w końcu mogę być sobą. W chwili, w której wynik finansowy nie jest już tak istotny, jak kiedyś. W chwili, w której wiem, że można odczuwać większe szczęście, zasypiając w skromnym pensjonacie przy osobie, która cię kocha, niż sama w najbardziej luksusowym hotelu na drugim końcu świata. W chwili, w której nauczyłam się odpuszczać. W chwili, w której w końcu rozumiem, że być znaczy więcej niż mieć. W chwili, w której życie powiedziało: „Sprawdzam!”.

Niedowierzanie, wściekłość a przede wszystkim ogromny strach. Te uczucia jako pierwsze pojawiły się w mojej głowie, kiedy we wrześniu 2024 roku w trakcie badań kontrolnych usłyszałam diagnozę: rak piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Poszłam na te badania za namową znajomej fotografki, która w trakcie świętowania dziewiątych urodzin Rozwijalni Kobiet powiedziała roztrzęsiona, że zdiagnozowano u niej nowotwór. Gdyby nie Asia, być może trafiłabym do lekarza o wiele za późno.

Wyszłam z gabinetu i rozbeczałam się jak dziecko. W jednej chwili mój świat rozpadł się na drobne kawałki. Dlaczego życie rzuca mi pod nogi kolejne wyzwania? Dlaczego musiało trafić właśnie na mnie? Czy dam sobie z tym wszystkim radę? Kto mi pomoże, kiedy będzie „pod górkę”? Co się stanie, jeśli nie będę mogła działać zawodowo? Jak dam radę połączyć leczenie z samotnym wychowaniem moich nastolatków, gdy zaledwie dwa miesiące wcześniej się rozwiodłam?

Wydawało mi się, że jestem Superwoman, która z łatwością może sięgać po kolejne cele biznesowe. Która po niedawnym rozstaniu niebawem rozpocznie nowy rozdział w prywatnym życiu. Która zaplanuje kolejną ekscytującą podróż na drugi koniec świata… Niestety w sierpniu 2024 roku życie napisało dla mnie inny scenariusz pod tytułem „walka z rakiem”. Scenariusz, który wymagał zwolnienia tempa, odpuszczenia niektórych projektów biznesowych i rozważenia tego, co jest dla mnie najważniejsze.

Przez dziewięć ostatnich lat, budując Rozwijalnię Kobiet, wkładałam całe swoje serce i energię we wspieranie innych przedsiębiorczych kobiet, dawałam im wiedzę, motywację i inspirację do działania. Uwielbiałam to. Potrafiłam oddać się temu bez reszty, zapominając czasem o bożym świecie. Praca była dla mnie jak tlen. Nie wyobrażałam sobie bez tego życia. Uwielbiałam ten błysk w oku, gdy w trakcie indywidualnych mentoringów rodził się nowy pomysł na biznes. Uwielbiałam, gdy kobieta, która jeszcze przed chwilą nie wiedziała, jak się odznaczyć wśród konkurencji, odnajdywała swój wyróżnik. Uwielbiałam, kiedy na policzkach pojawiały się rumieńce, gdy tworzyłyśmy wspólnie pomysł na pierwszy produkt online. Uwielbiałam stawać na scenie przed grupą przedsiębiorczych Polek mieszkających w innym kraju i wygłaszać kolejną mowę, aby zmotywować je do rozwijania swoich biznesowych skrzydeł.

Okazało się, że było jedno małe „ale”. Wtej drodze po sukces zapomniałam osobie.

Wkraczałam na „scenę” i odgrywałam swoją rolę. Dla innych byłam superbohaterką. Wzorem do naśladowania. Byłam tą, której zawsze się udaje i która ze wszystkim daje sobie radę. Im bardziej rozwijał się mój biznes, im więcej ludzi i followersów zbierało się wokół mnie, tym większą odczuwałam presję z zewnątrz. No bo kto jak kto, ale JA przecież nie mogę zrezygnować. Nie mogę się poddać. Nie mogę pokazać, że sobie nie radzę. Tak więc dźwigałam na plecach ten worek, który z miesiąca na miesiąc stawał się coraz cięższy.

Nosiłam na sobie ciężar nie tylko z uwagi na coraz większe tempo w biznesie, które sama sobie narzuciłam, ale też z uwagi na to, że moje życie prywatne (a konkretnie małżeństwo) przez wiele wcześniejszych lat było jedną wielką grą pozorów, robieniem dobrej miny do złej gry. Pamiętam pytanie, które mniej więcej rok przed diagnozą raka zadała mi znajoma: „Ania, odpowiedz sobie na pytanie, co jest twoją kulą u nogi?”. Znałam odpowiedź… Wiedziałam już, że innych mogę oszukać, że jestem szczęśliwa, ale siebie oszukać się nie da. Około dziewięciu miesięcy później, z mnóstwem obaw, ale uradowana, odebrałam z sądu postanowienie o rozwiązaniu małżeństwa, a po dwóch kolejnych na „deser” usłyszałam diagnozę – RAK.

Pierwsze tygodnie po diagnozie były dla mnie cholernie trudne. Potrzebowałam czasu, aby oswoić się z tym, że wiele rzeczy jest niezależnych ode mnie. Potrzebowałam czasu, aby zdecydować, w jaki sposób chcę się leczyć – konwencjonalnie czy nie. Potrzebowałam czasu, aby potraktować raka jako list od życia, w którym zostało napisane, że przyszedł on do mnie, abym w końcu mogła się zatrzymać i abym kolejne czterdzieści cztery lata swojego życia przeżyła wolniej, bardziej uważnie, inaczej, w zgodzie ze swoimi wartościami, a także w otoczeniu ludzi, których kocham i którzy kochają mnie taką, jaką jestem naprawdę.

Być może brzmi to jak oklepany banał, ale patrząc z perspektywy dziewięciu miesięcy od diagnozy, rak zmienił w moim życiu wszystko. Po raz pierwszy od dekady, odkąd założyłam swoją firmę, zostałam zmuszona, aby naprawdę się zatrzymać.

To dzięki diagnozie, po wielu sesjach u psychoterapeuty, pogodziłam się ze swoją przeszłością, dotarłam do traum z dzieciństwa, a także zrozumiałam i zaakceptowałam sporo spraw. W końcu wygospodarowałam w swoim napiętym dotychczas kalendarzu czas na regularną aktywność fizyczną – zaczęłam chodzić na basen, ćwiczyć pilates, jeździć na rowerze oraz spacerować po lesie. Po wielu poszukiwaniach, dwa miesiące po diagnozie raka, trafiłam na Tinderze (tak, to możliwe!) na najwspanialszego mężczyznę na świecie, który mnie wspiera, motywuje, pociesza i naprawdę kocha. Być może kiedyś napiszę o tym osobną książkę, ponieważ to niezwykła historia.

Zaczęłam doceniać to, co mam, i być wdzięczną każdego dnia za rzeczy i ludzi, którzy pojawiają się na mojej drodze, zamiast gonić za nie wiadomo czym. Zmieniłam też swój sposób odżywiania (ograniczyłam węglowodany), co w połączeniu z dodatkową aktywnością fizyczną sprawiło, że schudłam osiem kilogramów – mam teraz superfigurę i wchodzę w ulubione sukienki z dawnych lat. Zdecydowanie nie było to łatwe, ale nauczyłam się też prosić innych o pomoc oraz przyznawać się, że sobie nie radzę. Jednym z pierwszych tego objawów był post opublikowany na Facebooku, w którym poinformowałam moją społeczność, że zdiagnozowano u mnie raka.

Moje biznesowe cele – praca mentoringowa, szkolenia i konsultacje online – zawiesiłam na kilka miesięcy. Pomimo iż od początku wierzyłam, że wrócę do zdrowia, w biznesie potrzebowałam się zatrzymać i zastanowić, jak chcę, a jak nie chcę w przyszłości pracować. Potrzebowałam przemyśleć, z jakimi klientami chcę współpracować, a z jakimi już nie. Pragnęłam na nowo odkryć swoją misję i zdefiniować własne wartości. Efektem tych przemyśleń jest między innymi książka, którą trzymasz w rękach. Piszę ten rozdział w marcu 2025 roku, po dziesięciu cyklach chemioterapii i przed operacją obustronnej mastektomii piersi, która czeka mnie w czerwcu.

Patrząc z perspektywy czasu, rak wniósł do mojego życia wiele dobrego, ale też nie będę ukrywać, że nie zawsze było łatwo. Wręcz przeciwnie, było sporo wyjątkowo trudnych momentów. Jednym z nich był ten, gdy musiałam w końcu zdecydować, czy rozpocząć chemioterapię. Tym, co mnie przekonało do zastosowania konwencjonalnego leczenia, było zdanie, które powiedziała moja szesnastoletnia córka, kiedy wróciłam z górskiego wyjazdu z moim partnerem: „Mamo, ja się boję, że jeśli nie zaczniesz się leczyć normalnie, to umrzesz…”.

Martwiłam się, że w trakcie chemioterapii stanę się łysa i brzydka. Na szczęście moje obawy były bezpodstawne, ponieważ nie straciłam wszystkich włosów, a kiedy zaczęły wypadać, zgoliłam je do długości milimetra, przez co niektórzy nazywają mnie „polską Sinead O'Connor”. Brzydka również nie jestem, wręcz przeciwnie, dzięki akceptacji tego, co się wydarzyło w moim życiu, codziennej wdzięczności i zakochaniu wyglądam super i tak też się czuję.

Bałam się również tego, że kiedy nie będę pracować, mój biznes nie będzie przynosić pieniędzy. Niestety nie miałam odłożonych znacznych oszczędności na czarną godzinę, nie miałam wykupionego ubezpieczenia, które zapewniłoby mi komfortowy powrót do zdrowia, nie miałam także partnera, który mógłby mnie utrzymywać finansowo podczas leczenia. Miałam natomiast cudowną społeczność kobiet oraz kilka produktów, które mogłam sprzedawać online, aby mieć dodatkowe środki (oprócz świadczenia z L4 z ZUS), dopóki nie wrócę do aktywności zawodowej.

Po opublikowaniu posta na Facebooku z informacją, że zachorowałam, moja społeczność wsparła mnie finansowo poprzez zakup specjalnego zestawu moich e-booków. Wiele osób też dorzuciło, ile mogło, do zrzutki na leczenie, którą stworzyłam w internecie.

Okazało się, że dobro wraca, i wsparcie, które dawałam wcześniej kobietom, w najtrudniejszym momencie mojego życia wróciło zwielokrotnione. Jestem za to ogromnie wdzięczna. Ostatnie miesiące zweryfikowały, na kim naprawdę mogę polegać, a kto był ze mną tylko, kiedy było łatwo, lekko i przyjemnie.

Przez ostatnie lata pędziłam do przodu jak szalona. Teraz w końcu postanowiłam zwolnić. Staram się żyć najlepiej, jak się da: pić pyszną kawę w pięknej filiżance, spacerować po lesie, przytulać moich nastolatków, słuchać ulubionej muzyki, podziwiać piękne widoki w trakcie rowerowych wycieczek, rozmawiać z bliskimi mi kobietami o ich życiu i biznesie, delektować się pysznym jedzeniem, uprawiać szalony seks z niezwykłym facetem, na którego czekałam całe swoje życie.

Jeśli twój świat stanął w miejscu, ponieważ niedawno usłyszałaś diagnozę RAK, daleka jestem od tego, aby prawić ci morały i mówić, jak powinnaś się leczyć, jak żyć i co zrobić ze swoim biznesem. Masz prawo krzyczeć, wściekać się na niesprawiedliwość świata, ryczeć w poduszkę, zamknąć się na jakiś czas w swojej skorupie czy zawiesić swój biznes. Masz prawo w końcu przestać być Superwomen, którą prawdopodobnie byłaś przez większość swojego życia, zawsze stawiając innych na pierwszym miejscu, a siebie na szarym końcu.

Jeśli jest jednak jedna rzecz, którą mogłabym ci doradzić w jednym z najtrudniejszych momentów twojego życia, to to abyś odpowiedziała sobie na pytanie: „Dlaczego otrzymałam list od życia pod tytułem RAK?”.

Być może od wielu lat tkwisz w toksycznym związku. Być może ciążą na tobie nieprzepracowane tematy z dzieciństwa. Być może całe życie stawiałaś innych przed sobą. Być może skupiłaś się na odhaczaniu kolejnych celów biznesowych, a zaniedbałaś swoje zdrowie?

Ty wiesz najlepiej, jaka jest odpowiedź na to pytanie.

Pamiętasz cytat przytoczony na początku mojej historii? „Zwykle, zanim życie wręczy nam swoje najwspanialsze prezenty, owija je starannie w największe przeciwności losu”. Nie wiem, na jakim etapie jesteś obecnie: może właśnie usłyszałaś diagnozę, może jesteś w trakcie chemioterapii, może czekasz na operację, a może zakończyłaś już leczenie. Wierzę, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym w końcu „będzie z górki”. Wierzę, że ten życiowy przystanek pod nazwą RAK doprowadzi cię do rozpoczęcia nowej drogi zawodowej, poznania cudownego mężczyzny, założenia rodziny, zakupu pięknego domu w ciepłym kraju, rzucenia pracy, której nie znosisz, pogodzenia się z kimś z twojej rodziny, do kogo od lat masz żal, przebiegnięcia maratonu, wypłynięcia w rejs dookoła świata i wielu innych niezwykłych rzeczy. Wierzę, że będzie tak, jak ma być, i trzymam za ciebie kciuki.

Jeśli to, co napisałam, zmotywowało cię do walki z rakiem, pomogło spojrzeć na wydarzenia z innej perspektywy, będę ogromnie szczęśliwa, jeśli do mnie napiszesz, aby się tym podzielić.

Dr Ewa Kosowska-Korniak – mediatorka, mentorka zmiany, trenerka rozwoju osobistego i biznesu, ekspertka medialna, autorka podcastu Wyspa Inspiracji, doktor prawa. Certyfikowana nauczycielka mindfulness, dwukrotna prelegentka TEDex. Prezeska Instytutu Komunikacji O-Media. Wspiera w budowaniu pewności siebie, asertywnej komunikacji, zmianie nawyków i redukcji stresu. Harmonijnie łączy wiedzę psychologiczną i prawniczą, dialog motywujący i coaching oraz doświadczenie mediacyjne. Prywatnie mama dwóch dorosłych synów, opiekunka dwóch kotów, miłośniczka podróży, lasu, ogrodu i kontaktu z naturą.

Chcesz wiedzieć więcej? Zerknij na:

https://o-media.pl/

https://www.facebook.com/ewa.korniak.1

PROJEKT ZDROWIENIE

Żyjesz tylko raz, ale jeśli robisz to dobrze, raz wystarczy.

Dlaczego Ja?, to pytanie zadałam sobie pewnie ze sto razy podczas bezsennych nocy.

Jak ja to powiem swoim synom?, to druga myśl, która mnie męczyła, gdy nie mogłam jeść, spać ani racjonalnie myśleć. Oni mają tylko mnie, ich tata nie żyje.

Jak znajdę wsobie siłę do walki?, to pytanie trzecie, gdy siły nie masz wcale.

Jak znajdę siłę, by przeżyć kolejny dzień bicia się ze swoimi własnymi, czarnymi jak smoła, myślami: Co ze mną będzie?

Jak znajdę siłę, by ubrać się, pomalować, uśmiechnąć i z typową dla siebie radosną energią przeprowadzić w ciągu czterech dni dwanaście warsztatów dla dyrektorów szkół na temat rozwiązywania konfliktów, wyjść na scenę w teatrze Kochanowskiego i wygłosić mowę inspirującą na TEDex Uni Opole? Czy będę w stanie wydusić z siebie słowo? Czy nie zacznę płakać?

Pamiętam dobrze ten moment, trzy tygodnie wcześniej. W niedzielę 12 maja 2024 roku, podczas wieczornej toalety, stanęłam przed lustrem i powiedziałam sobie tak: „W marcu, na Dzień Kobiet, zrobiłaś samobadanie piersi, a w kwietniu już nie. Mamy maj. Obiecałaś sobie, że będziesz to robić raz w miesiącu, a zatem zrób to”.

W głowie przewijałam instrukcję samobadania piersi w sześciu krokach. Krok pierwszy: stań przed lustrem z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała i starannie obejrzyj swoje piersi. Zobacz, czy nie ma między nimi asymetrii albo innych drobnych zmian w wyglądzie.

Nagle zabrakło mi tchu. Zobaczyłam, że skóra na prawej piersi w jednym miejscu wyglądała, jakby została wciągnięta do środka. Dotknęłam piersi palcami i wyczułam guza.

W moim przypadku wystarczył krok pierwszy…

O czym wtedy pomyślałam? Pierwsza myśl, intuicyjna: To rak. Druga myśl, zdroworozsądkowa: To zmiana łagodna. Miałam przecież w torebce aktualny wynik badania USG piersi z 8 lutego 2024 roku, czyli sprzed trzech miesięcy. Przy ponownym badaniu wystarczył wyraz twarzy mojej lekarki, jej wymuszony luz, bym poczuła głęboki niepokój. Skierowała mnie na dalszą diagnostykę.

– Śmierdzi mi to – powiedział znany opolski onkolog, gdy zobaczył moją pierś.

Co on mówi?, pomyślałam. Miał mnie uspokoić i powiedzieć: „Pani Ewo, wygląda to na zmianę łagodną”, gdyż taki właśnie tekst odtwarzałam sobie w głowie wielokrotnie niczym taśmę magnetofonową, nim weszłam do gabinetu.

Pozytywne myślenie jest częścią mnie. Zawsze widzę szklankę do połowy pełną i zawsze wierzę, że będzie dobrze.

– Czy ktoś w rodzinie chorował na raka piersi? – zapytał.

– Tak, moja mama, zachorowała i zmarła. W chwili wykrycia choroby, mimo aktualnych badań lekarskich, nowotwór miał trzeci, najwyższy stopień złośliwości – odpowiedziałam drżącym głosem.

– Na mój nos śmierdzi – odpowiedział bez cienia empatii. – Wyczuwam dwie zmiany, a nie jedną. Węzły chłonne są powiększone. Śmierdzi.

Z tą wstępną diagnozą, wyznaczonymi terminami kolejnych badań oraz końcowej konsultacji za sześć tygodni, podczas której miałam dowiedzieć się, czy jestem chora i czy mam szansę na wyleczenie, wyszłam z jego gabinetu. Zrozumiałam w ciągu sekundy, że sama tego nie udźwignę. Potrzebuję wsparcia.

Kim wtedy byłam? Zdeterminowaną siłaczką!

Do wszystkiego w życiu doszłam sama, pracuję i utrzymuję się samodzielnie od dwudziestego pierwszego roku życia, od trzeciego roku studiów. Nie mam rodziców, bo oboje zmarli na raka, ani męża, bo też umarł, ani partnera, bo tak wyszło, mam za to firmę, którą założyłam, mając zero na koncie i po zwolnieniu się z bezpiecznego etatu. Mam dwóch synów Jakuba i Michała, studentów. Obaj są dorośli, choć dla mnie wciąż są dziećmi, dla których jestem jedynym punktem oparcia – tak przynajmniej uważam.

O diagnozie dowiedziałam się siódmego roku prowadzenia firmy szkoleniowo-mediacyjnej Instytut Komunikacji O-media, a pierwszego roku po przekształceniu jej w spółkę z o.o.

Krótkie uporządkowanie faktów: miałam rozpoczęte projekty i podpisane umowy na przeprowadzenie szkoleń z mediacji oraz z dialogu motywującego dla kilku klientów. Chciałam i potrzebowałam się z nich wywiązać, choć nie miałam siły. Nie sypiałam i nie jadłam, płakałam po nocach. Rano zrobiłam makijaż i ruszyłam.

Miałam zobowiązania wobec firm, z którymi współpracowałam, wynajmowałam lokal, korzystałam z obsługi informatycznej, marketingowej i księgowej. Prowadziłam działalność usługową. Jedynym źródłem dochodów w firmie była moja praca, więc jeśli nie pracowałabym, popadłabym w zadłużenie. Błędne koło.

Moja spółka była partnerem merytorycznym kilku roczników studiów podyplomowych na Uniwersytetach WSB Merito w trzech miastach: Opolu, Wrocławiu i Warszawie, a ja jej twarzą i mocą napędową. Był czerwiec, zbliżał się koniec zajęć, testy egzaminacyjne i wzruszające pożegnania. Było wiele pilnych zadań, które tylko ja mogłam wykonać.

Przede mną był upragniony występ na konferencji TEDex w Opolu w Teatrze im. Jana Kochanowskiego, 6 czerwca 2024 roku. Chciałam wygłosić inspirującą mowę, która porwie tłumy, a nie potrafiłam się zebrać w sobie, gdyż trzy dni wcześniej usłyszałam powalającą diagnozę „śmierdzi mi to”.

Regularnie, co dwa tygodnie, od ponad dwóch lat, nagrywam podcast Wyspa Inspiracji. Nie chciałam tego przerywać. Jak miałam prowadzić szkolenia albo nagrywać podcasty, kiedy byłam w rozsypce? Jak miałam sprawić, aby głos mi nie drżał?

Byłam ekspertką medialną Uniwersytetów WSB Merito w mediacji i komunikacji. Często byłam zapraszana do ogólnopolskich stacji radiowych i telewizyjnych, dzieliłam się w internecie swoimi przemyśleniami oraz inspiracjami. Odbierano mnie jako osobę odważną i przebojową, ale tamtego dnia w sercu czułam lęk. Zastanawiałam się, czy zniknąć z internetu, z obawy, że nie będę autentyczna w tym stanie psychofizycznym.

Byłam w trakcie półtorarocznego kursu nauczycielskiego mindfulness, przede mną wyjazd na sześciodniowe odosobnienie medytacyjne. Odwoływać wyjazd czy nie? Tak bardzo na niego czekałam. Czy mam schować swoje marzenia do szuflady?

Po raz pierwszy w życiu poczułam, że nie wiem, co robić. Przyznanie się przed sobą, że potrzebuję poprosić o pomoc, to jest bardzo, bardzo dużo.

To był przełom. Dopiero wtedy przestałam dźwigać ten ciężar sama.

– Potrzebuję pomocy – powiedziałam najbliższym przyjaciołom. – Znalazłam guza w piersi, wygląda źle. Bardzo się boję.

Moi przyjaciele stanęli na wysokości zadania i postawili mnie do pionu, a dwoje z nich zorganizowało mi szybkie kompleksowe konsultacje w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Dzięki temu dzień nazajutrz po występie na TEDex, w ciągu jednego dnia, po przejechaniu 450 kilometrów, miałam przeprowadzonych kilka badań i absolutną pewność, że zmiana jest tylko jedna: centymetr na dwa centymetry, czyli na granicy poczucia bezpieczeństwa. Powyżej dwóch centymetrów sytuacja staje się niebezpieczna.

Otym, że jest to nowotwór, dowiedziałamsię dwa tygodnie później. Dzień przed wyjazdem na odosobnienie medytacyjne w ramach Studium Nauczycielskiego Mindfulness, na który zdecydowałam się pojechać po rozmowach z moimi najbliższymi przyjaciółkami, Grażyną i Sylwią.

Przebywanie przez sześć dni w milczeniu, bez telefonu, komputera i książek, za to w medytacji i ciszy, pomogło mi zaakceptować moją chorobę, wypłakać się w samotności, podjąć kilka ważnych decyzji dotyczących pracy, zebrać siły i rozpocząć „Projekt Zdrowienie”. Tak go nazwałam w dzienniku, który zaczęłam prowadzić podczas odosobnienia.

– Ma pani szczęście, guz został wcześnie wykryty. Może pani sobie podziękować za czujność – powiedział lekarz, przygotowując mnie do operacji.

Zdecydowałam się na całkowitą mastektomię piersi z równoczesną rekonstrukcją, czyli dużo poważniejszą operację niż standardowo zalecane wycięcie samego guza z odpowiednim marginesem i zastosowanie radioterapii.

Tuż przed operacją 12 lipca, czekając w sterylnym ubraniu na moment, gdy zabiorą mnie na blok operacyjny, uśmiechnęłam się do siebie, zrobiłam sobie pamiątkowe selfie i powiedziałam do siebie, że będzie dobrze. Myślę, że moja pogoda ducha i pozytywne nastawienie pomogły mi wyzdrowieć.

Węzły wartownicze, wycięte podczas operacji do zbadania histopatologicznego, okazały się czyste.

Zdążyłam wsamą porę.Koniec leczenia.

Leżąc przez tydzień w szpitalu, myślałam głównie o tym… jak zwijać własny biznes. Jak zminimalizować koszty, zrezygnować z prowadzenia szkoleń otwartych, które wymagają ode mnie dużo wysiłku organizacyjnego i obsługi informatyczno-marketingowej.

Po otrzymaniu radosnej diagnozy podjęłam decyzję, by nadal rozwijać firmę i spełnić marzenie o nowym samochodzie. Dzień później wpłaciłam zaliczkę na nowe białe Volvo XC 40, które niebawem odbieram z salonu, będę je leasingować. Odważna decyzja, wiem.

Poczułam, że dostałam od życia cenną lekcję, dzięki której mogę dalej robić to, co kocham – rozwijać firmę, prowadzić szkolenia biznesowe i eksplorować nowy obszar, który najbardziej mnie cieszy, czyli prowadzenie certyfikowanych kursów MBSR metodą mindfulness. Podczas zajęć prowadzę między innymi grupowe medytacje, podczas których wydziela się tyle oksytocyny, czyli hormonu miłości, że trudno o bardziej relaksujące zajęcie.

Postanowiłam skupić się na pracy mentorskiej jeden na jeden i pomagać moim klientkom w dokonywaniu zmian w życiu oraz w budowaniu relacji. Stworzyłam stronę wizytówkową z domeną będącą moim nazwiskiem i zamieściłam na niej wszystkie informacje o mnie: www.kosowska-korniak.pl.

Żaden dyplom iżadna mediacja nie nauczyły mnie tak wiele, jak rak.

Mam za sobą kilka kierunków studiów, doktorat z prawa, niezliczone kursy, akredytacje i certyfikacje, ale żaden dyplom ani certyfikat nie dał mi tyle, ile to jedno bolesne, ekstremalnie trudne doświadczenie.

Postanowiłam się nim podzielić w internecie trzy miesiące po operacji. Napisałam post na swoim blogu. Po raz pierwszy opowiedziałam publicznie o chorobie. Efektem tego kroku było nagranie audycji radiowej o potrzebie profilaktyki piersi w programie Ze zdrowiem Ci do twarzy w Radiu Opole, odcinek nr 65 zatytułowany Dlaczego Ja? mojego podcastu Wyspa Inspiracji, oraz odcinek podcastu nr 68 Podaj dalej: różowy październik z gościnnym udziałem Małgorzaty Kazimierczyk, ambasadorki Fundacji Zdrowy Biust, która w Dniu Kobiet zainspirowała mnie do samobadania piersi.

Oto lekcje, które dostałam od życia i którymi się dzielę:

Samobadanie piersi i moja czujność uchroniły mnie przed chemioterapią i bardziej drastycznym leczeniem.

Jestem pacjentką onkologiczną i będę nią do końca życia – zaakceptowanie tego faktu było dla mnie przełomowe.

Terapia hormonalna, którą będę przyjmować przez najbliższych pięć lat, ma wiele możliwych skutków ubocznych, źle wpływa na samopoczucie, powoduje tycie i ma tyle działań niepożądanych, że po przeczytaniu ulotki miałam ochotę uciec.

Warto się nastawić pozytywnie, zadbać o siebie i swój dobrostan i uwierzyć, że „ja mam inaczej”. Okazało się, że ja naprawdę mam inaczej i nie odczuwam terapii hormonalnej jako dokuczliwej, a co do tycia… schudłam sześć kilogramów. Warto zaufać sobie.

Trzy miesiące po chorobie rozpoczęłam systematyczne treningi personalne na siłowni. Odzyskałam siłę, witalność, energię, moje ciało zaczęło się pięknie zmieniać.

Odżywiam się zdrowo, stosuję dietę śródziemnomorską, wegetariańską. Nie jem mięsa i cukru, unikam alkoholu.

Zdrowie jest teraz wartością numer jeden w moim życiu i wszystkie moje działania, w tym również moja praca, mają służyć mojemu zdrowiu, dobrostanowi psychicznemu, odpoczynkowi.

Codzienna medytacja, spacer po lesie, chodzenie boso po trawie i przytulanie się do drzew od dawna były i nadal pozostaną bardzo ważnym elementem mojej codziennej rutyny.

Jednym słowem, moje życie uległo przewartościowaniu. Mam wrażenie, że stało na głowie, a choroba postawiła mnie z powrotem na nogi.

Dbałam o wszystko, tylko nie o swój odpoczynek – to mój wielki błąd. Pracowałam siedem dni w tygodniu po dwanaście godzin dziennie i skutecznie przekonywałam samą siebie, że moja praca daje mi tyle radości, energii i poczucia sensu, że mogę to robić. A przez to obciążałam swój organizm nadmiernie i nie dbałam o swoje życie towarzyskie.

Wiem już, że nic nie daje człowiekowi takiego poczucia szczęścia, jak relacje z bliskimi. Na szczęście odrobiłam lekcję, odnowiłam przyjaźnie, zorganizowałam sobie huczne pięćdziesiąte urodziny, a w prezencie urodzinowym „ode mnie dla mnie” wybrałam się do Kambodży. Przełomem dla mnie było także założenie profilu na Tinderze i rozpoczęcie randkowania. Przed chorobą nie miałam na to wystarczająco dużo odwagi.

#Projekt Zdrowienie

Prowadzenie biznesu w czasie choroby było dla mnie niemożliwe, więc ograniczyłam się do opłacania zobowiązań i pozbywania się oszczędności, które na szczęście miałam. Nie mogłam zrobić więcej. Miałam przerwę w pracy. Totalną, czyli bez komputera, mediacji, spotkań biznesowych, z niewielką aktywnością w social mediach. Mój zdyscyplinowany organizm po raz pierwszy się zbuntował, a ja zaakceptowałam tę słabość. Gdy zachorowałam, rozpoczęłam i ogłosiłam – najpierw wewnętrznie, a potem na głos – swój nowy projekt. Najważniejszy w moim życiu. Nazwałam go #ProjektZdrowienie i trzy miesiące po wyzdrowieniu wdrożyłam w życie. Oto jego zamierzenia:

Pracować mniej, za to mądrzej i nie przyjmować wszystkich zleceń.

Odpoczywać oraz podróżować bez celu, by doświadczać pięknych miejsc i przebywać bliżej natury.

Nadal zdrowo się odżywiać i nie stosować żadnych używek.

Robić rzeczy, które sprawiają mi ogromną przyjemność: dużo spacerować, ruszać się i ćwiczyć.

Więcej medytować.

Pracować indywidualnie z kobietami w ramach mentoringu i coachingu, bo daje mi to ogromną przyjemność.

Kontynuować moje poranne rytuały.

Pielęgnować przyjaźnie i relacje.

Inspirować do dobrego życia.

Zdrowieć.

„Żyjesz tylko raz, ale jeśli robisz to dobrze, raz wystarczy” – to moje motto życiowe, odkąd zachorowałam. W pełni doświadczam życia. Każdej kobiecie, która usłyszy diagnozę, chcę przekazać: zaakceptuj chorobę, poproś o wsparcie, otocz się bliskimi i przyjaciółmi oraz nastaw się pozytywnie. Uwierz, że to lekcja, która pozwoli ci lepiej żyć.