Podlaskim szlakiem oddziału partyzanckiego ZENONA - Sławomir Kordaczuk - ebook

Podlaskim szlakiem oddziału partyzanckiego ZENONA ebook

Sławomir Kordaczuk

0,0
42,68 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Prezentowana książka poświęcona jest oddziałowi walczącemu z Niemcami. Wschodnie Mazowsze i Podlasie to teren działań partyzantów „Zenona”,w latach 1943 – 1944.

Zaletą książki jest autentyzm historyczny oraz mówienie o bohaterach, którzy na kilkadziesiąt lat zepchnięci zostali w cień, na margines życia społecznego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 417

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Układ graficzny, okładka – Wojciech Florczykiewicz

Tłumaczenie – Andrzej Dąbrowski

Copyright by Sławomir Kordaczuk

Autorzy fotografii i reprodukcji:

Marian Badysiak 69;

Beata Izdebska 213;

Sławomir Kordaczuk 1, 7, 10-17, 19-22, 25-28, 33, 34, 36, 37, 41-51, 53, 54, 61-68, 71-81, 83, 85, 88, 90, 91, 93-95, 99, 101-103, 105-109, 113, 119-121, 123-126, 129-131, 133, 134, 136, 137, 139, 142, 155, 157, 171, 172, 175-178, 180, 182-184, 186-188, 190, 192-201, 203-207, 210, 212, 214-235;

Tadeusz Lesiuk 23, 24, 40, 135, 138;

Sławomir Łukaszuk 82, 173, 174, 179, 181;

Anna Minczewska 202;

Adam Pachała 84;

Krzysztof Reda 211;

Andrzej Roszczak 140, 185;

Andrzej Ruciński 189, 208, 209;

Arkadiusz Ścichocki 96, 104, 111, 112, 118, 127;

Kazimierz Wojtkiewicz 87.

Na okładkach orzeł i wizerunek Matki Boskiej ze sztandaru OP „Zenona” (fot. S. Kordaczuk) oraz portret dowódcy oddziału Stefana Wyrzykowskiego „Zenona”.

Wydawnictwo wersjielektronicznej

United Kingdom 2016

eBook-ePUB

ISBN: 978-1-911283-07-2

Skład wersji elektronicznej: Tomasz Szymański

konwersja.virtualo.pl

Wstęp

Prezentowana książka poświęcona jest oddziałowi walczącemu z Niemcami. Wschodnie Mazowsze i Podlasie to teren działań partyzantów „Zenona”, w latach 1943 – 1944.

Publikacja odsłania mało znane fakty działań bojowych żołnierzy podziemia. Pod wieloma względami było to niezwykłe zgrupowanie zbrojne, w skład którego wchodzili ludzie o różnym statusie społecznym, zawodowym i wykształceniu. Dowódca wywodził się ze środowiska ziemiańskiego. W jego szeregach walczyło również 19 Rosjan; kilku zaś lotników amerykańskich znalazło bezpieczne schronienie.

Zaletą książki jest autentyzm historyczny oraz mówienie o bohaterach, którzy na kilkadziesiąt lat zepchnięci zostali w cień, na margines życia społecznego. Niektórzy byli prześladowani i więzieni.

Tak więc pełna wiedza o oddziale „Zenona”, o jego walkach i potyczkach wypełnia lukę informacyjną i naukową o „żołnierzach niezłomnych”, skromnych ludziach stroniących od rozgłosu i taniego poklasku.

Współcześnie żyjący znają dwie oceny wydarzeń czasu okupacji. Jedna to tendencyjna interpretacja faktów historycznych i oficjalnie obowiązująca do końca lat osiemdziesiątych „wykładnia naukowa”.

Przeciwieństwem takiego uprawiania historii jest książka autorstwa pana Sławomira Kordaczuka, powstała w oparciu o rzetelna wiedzę, kronikarską skrupulatność i dociekliwość oraz wiarę i ufność, że zawarte w niej fakty przyczynią się do podniesienia stanu świadomości społecznej – Prawdy.

Po dzień dzisiejszy z oddziału liczącego w 1944 roku przeszło 300 żołnierzy, w kraju i za granicą żyje zaledwie kilkunastu. To wspaniali, skromni i mądrzy ludzie stanowiący wzór dla młodego pokolenia Polaków. Z uwagi na swój patriotyzm mogą być oceniani jako „staroświeccy”, „niemodni” i „nienowocześni”.

1. Dyr. Andrzej Matuszewicz (pierwszy z lewej) i Halina Budziszewska u prof. Ludwika Maciąga. Gulczewo, 4.IV.2007 r.

Pomimo zaawansowanego wieku nadal jednak są aktywni, interesują się kulturą, kultywują tradycję i pamięć o oddziale oraz jego dowódcy „Zenonie”. Odwiedzają także niekiedy Muzeum Regionalne w Siedlcach.

Znany mi osobiście jeden z żołnierzy oddziału „Zenona”, profesor Ludwik Maciąg jest i pozostanie symbolem pod każdym względem.

To w jednej osobie żołnierz, nauczyciel akademicki, artysta malarz, miłośnik i znawca koni. Przede wszystkim zaś to człowiek o dużej wrażliwości i mający wiele życzliwości dla innych.

Dyrektor Muzeum Regionalnego

w Siedlcach

Andrzej Matuszewicz

Działania Oddziału Partyzanckiego 34 Pułku Piechoty Armii Krajowej Stefana Wyrzykowskiego „Zenona”

Geneza oddziału

Zaprzestanie walki przez Samodzielną Grupę Operacyjną „Polesie” dowodzoną przez gen. bryg. Franciszka Kleeberga nie było ostatnim aktem obronnym Polaków w wojnie 1939 roku. Żołnierze, którzy nie znaleźli się w niewoli, starali się zabezpieczyć przed wrogiem swoją broń, ukrywając ją często przy udziale miejscowego społeczeństwa. Wielu też oficerów Wojska Polskiego ukrywało się we wsiach, zaściankach szlacheckich czy też ośrodkach miejskich na Podlasiu, stanowiąc zaplecze kadrowe przyszłej podziemnej armii tworzącej swoje oddziały partyzanckie. Także dogodna konfiguracja terenu Podlasia z kompleksami leśnymi i podmokłymi łąkami oraz przecinającymi go ważnymi połączeniami kolejowymi i drogowymi, sprzyjała tworzeniu się i działalności oddziałów partyzanckich.

Powstanie oddziału OP 34 wiąże się ściśle z działalnością Stefana Wyrzykowskiego, późniejszego majora, Podlasiaka, ur. 21 kwietnia 1916 r. we wsi Terlików w gm. Sarnaki, pracującego przed 1939 r. i w pierwszym okresie okupacji jako praktykant rolny w majątku ziemskim w Witulinie należącym do Heleny i Bohdana Wędrychowskich. Pracę tę otrzymał po ukończeniu średniej szkoły rolniczej.

Stefan Wyrzykowski (pseudonimy w okresie okupacji „Stefan”, „Zenon”, „Sasza”, „Podbiał” i „Tata”) już w listopadzie 1939 r. wstąpił do Organizacji Wojskowej (OW), powstałej we wrześniu z inspiracji gen. Władysława Sikorskiego. Wkrótce został on dowódcą rejonu tej organizacji obejmującego powiaty bialski i siedlecki. W wyniku aresztowań w latach 1940-1941, działalność OW została zahamowana, a następnie wznowiona w ramach Kadry Bezpieczeństwa (KB). S. Wyrzykowski „Stefan”, wówczas podporucznik, pełnił funkcję komendanta obwodów Biała Podlaska i Siedlce oraz dowódcy sabotażu i dywersji tzw. „pasa nadbużańskiego”.

W połowie 1942 r. S. Wyrzykowski scalił swoją organizację z Armią Krajową. Przeszedł pod rozkazy Obwodu AK Biała Podlaska, którego komendantem był wówczas kpt. Stanisław Małecki ps. „Sulima”. Obwód ten należał do Inspektoratu Radzyńskiego dowodzonego przez ppłk Stefana Drewnowskiego ps. „Roman”, „Stefan” i „Aleksander”. S. Wyrzykowski objął wtedy dowództwo Oddziału Związku Odwetu (ZO), wyspecjalizowanej formacji do akcji sabotażowo-dywersyjnej. W tym okresie „Zenon”często korzystał z punktu kontaktowego Obwodu AK w Białej Podlaskiej, którym była plebania w Witulinie z wielce oddanym działalności konspiracyjno-niepodległościowej proboszczem, księdzem Pawłem Zubko.

Gdy na początku 1943 r. doszło do połączenia Związku Odwetu z „Wachlarzem” i utworzenia Kierownictwa Dywersji (Kedywu), Oddział Związku Odwetu S. Wyrzykowskiego przekształcony został na Oddział Kedywu o charakterze lotnym. Nosił on oficjalnie nazwę: „I Oddział Lotny”. W istocie był to oddział dywersyjny, podległy bezpośrednio „Kedywowi” Okręgu. Działał na terenie całego Podlasia południowego, a przede wszystkim w północno-wschodniej części tego rejonu.[1]

W listopadzie 1943 r. ppłk S. Drewnowski „Roman” polecił ppor. S. Wyrzykowskiemu zorganizowanie osłony radiostacji Komendy Głównej AK R-31. W tym celu „Stefan” zebrał z terenu 18 żołnierzy z dywersji, nad którymi bezpośrednie dowództwo objął por. Władysław Bykowski „Sęp”, będący do 10 kwietnia 1944 r. zastępcą „Zenona”, w końcowym okresie walk w stopniu porucznika. Ranny 8 kwietnia 1944 r. w akcji na więzienie Gestapo, „Sęp” po wyzdrowieniu przeszedł do oddziału Konstantego Witkowskiego „Müllera” komendanta Obwodu AK Radzyń Podlaski, dowódcy 35 pułku piechoty 9 DP AK. W ten sposób oddział osłonowy zapoczątkował późniejszą jednostkę partyzancką.[2]

Oddział szybko rozwijając się ochraniał przede wszystkim radiostację. Utworzono w tym celu specjalną drużynę radiową (radiówkę), a całą grupę przemianowano na Oddział Leśny „Zenona”. „Lotny Oddział Leśny AK”„Zenona” w maju 1944 r. na rozkaz Inspektora Radzyńskiego, przekształcony został na Oddział Partyzancki 34 Pułku Piechoty Armii Krajowej.[3] Wówczas to ppor. S. Wyrzykowski „Zenon” awansowany został do stopnia porucznika. Nadanie nazwy nie było odosobnione, bowiem począwszy od połowy 1943 r. oddziały partyzanckie na terenie okręgu Lublin poczęły otrzymywać nazwy jednostek stacjonujących na tym terenie przed wrześniem 1939 r. Odtworzono więc m.in. 34 i 35 pułki piechoty jako jednostki składowe 9 Dywizji Piechoty, odtworzonej przez Obszar Warszawski AK.[4]

W 1944 r. wiosną wszystkie oddziały partyzanckie AK bez względu na ich charakter, zostały podporządkowane dowództwom terenowym, także OP-34 „Zenona” Obwodowi Biała Podlaska AK. Komendantem tego obwodu w tym okresie był kpt. Seweryn Świeprawski ps. „Szymon”, „Janusz”, który jednocześnie pełnił funkcję zastępcy inspektora Inspektoratu Rejonowego „Radzyń”.[5]

Rozwój ilościowy i organizacyjny

Wraz z przekształceniami formalnymi oddziału następowały zmiany organizacyjne i ilościowe. Jerzy Sroka pisał[6], że wbrew pierwotnym planom i zamierzeniom sztabu Inspektoratu AK „Północ”, kilkunastoosobowa grupa ochrony radiostacji R-31 rozwinęła się w liczący kilkudziesięciu ludzi lotny oddział partyzancki. Po dołączeniu do tego oddziału ok. 20 ludzi z grupy Kedywu, dowodzonej przez Roberta Domańskiego ps. „Jarach”, początkowo plutonowego, a następnie podporucznika, który został tu dowódcą minerki, w oddziale było już ok. 120 partyzantów. Oddział rozwijał się dalej do 150 partyzantów, by po zakończeniu Akcji „Burza”, jak podaje wspomniany autor, osiągnąć stan ok. 200 ludzi.

Alina Chrzanowska – Fedorowiczowa podaje[7], że począwszy od grudnia 1943 r. do sierpnia 1944 r. liczba partyzantów w oddziale wahała się od 50 do 350 ludzi.

Bardziej szczegółowo omówił rozwój ilościowy oddziału Witold Łacic[8] ps. „Aleksander”, kpr. (pchor.), ppor./por. adiutant „Zenona”, szef oddziału, a zatem dobrze zorientowany w szczegółach. Według niego oddział sabotażu i dywersji Organizacji Wojskowej – Kadry Bezpieczeństwa dowodzony przez S. Wyrzykowskiego w latach 1941-1942 liczył od trzech do czterdziestu pięciu ludzi razem z bojówkami – bialską, radzyńską i siedlecką, zbieranymi w miarę potrzeb bojowych. Podobne stany ilościowe miał także oddział Związku Odwetu, Kedywu i Oddział Lotny.

Począwszy od 3 maja 1943 r. do 25 lipca 1944 r. istnieją[9] dokładne dane liczbowe na temat oddziału „Zenona”. Wynikają one z mających miejsce wydarzeń w tym okresie. 3 maja 1943 r. odbyła się akcja na Witulin ówczesnego Oddziału Lotnego, liczącego według spisu uczestników 28 partyzantów. W listopadzie 1943 r. według meldunku Inspektoratu „Północ” do Okręgu było ich już 40. 15 marca 1944 r., gdy W. Łacic „Aleksander” przybył do oddziału leśnego „Zenona”, gdzie został początkowo zastępcą dowódcy 2 drużyny, było już 68 partyzantów. 1 kwietnia 1944 r. do oddziału dotarło 16 osób z oddziału wspomnianego już „Jaracha” z Kedywu, co zwiększyło stan osobowy do 88 partyzantów. 7 maja 1944 r. zbiegło do oddziału z obozu jenieckiego 16 Rosjan, powiększając go do 119 partyzantów. Od tego miesiąca oddział rozwijał się niezwykle szybko. 31 maja liczył już 145, a 21 czerwca 1944 r. po uratowaniu przez OP 34 pp 7 lotników amerykańskich – 152 osoby. 30 czerwca 1944 r., gdy oddział musiał walczyć z dziesięciokrotnie przeważającymi siłami niemieckiej obławy pod wsią Jeziory liczył on już 218 partyzantów. 23 lipca tego roku liczba członków oddziału zwiększyła się do 305, bowiem na stronę partyzantów przeszło 45 Węgrów, zaś w walce pod Janówką uczestniczyło już 293 partyzantów.[10]

Porównując stan oddziału z listopada 1943 r. (40 partyzantów) ze stanem z 25 lipca 1944 r. (248 żołnierzy bez Węgrów) zauważyć należy, że w ciągu 8 miesięcy wzrósł on przeszło sześciokrotnie. Świadczy to o bardzo dużej prężności organizacyjnej i wysiłku dowódcy oddziału, jego sztabu i kadry dowódczej. Szczególnie duży napływ ochotników do oddziału nastąpił począwszy od maja 1944 r. Nie zawsze byli oni należycie przygotowani do zadań partyzanckich. Kierowali ich do oddziału komendanci rejonów, jak również zgłaszali się sami za pośrednictwem kolegów będących już partyzantami.[11]

Oddział partyzancki S. Wyrzykowskiego był najliczniejszym wśród podległych Inspektoratowi Radzyńskiemu AK. Wiosną 1943 r. był jedynym oddziałem partyzanckim na terenie tego Inspektoratu nie przekraczającym 30 osób. W końcu tegoż roku osiągnął liczbę prawie 60 partyzantów, podczas gdy drugi już istniejący oddział „Müllera”, mjr. K. Witkowskiego, ówczesnego komendanta Obwodu Radzyń, liczył 40 partyzantów. W maju 1944 r. OP 34 „Zenona” liczył już ok. 150 partyzantów, a oddziały „Müllera” i „Ostoi” (oficer dywersji w Obwodzie Łuków, por. rez. Wacław Rejmak) po 120. W okresie „Burzy” przybliżone liczby były następujące: OP 34 „Zenona” – 300, OP 35 „Müllera” – 200 i OP 35 „Ostoi” – 300 partyzantów.[12]

Rozwój ilościowy oddziału miał wpływ na jego organizację. Wiosną 1944 r. skład organizacyjny oddziału stanowiły: dowództwo, 2 drużyny strzeleckie oraz drużyna radiowa i drużyna gospodarcza (kwatermistrzostwo, tabory i sanitariat). 22 marca tegoż roku rozkazem dowódcy oddziału został powołany pluton zwiadu konnego. Pierwszym jego dowódcą został wachm. Adam Wojtaszczyk „Kmicic” (do 26 maja 1944 r.). Oddział liczył już 6 jednostek organizacyjnych. 3 kwietnia 1944 r. utworzono trzecią drużynę strzelecką, a jej pierwszym dowódcą został kpr. pchor. W. Łacic „Aleksander” (od 3 maja adiutant dowódcy). Również w tym miesiącu (16 kwietnia) w wyniku reorganizacji drużynę radiową przekształcono w pluton radiowy (radio, radiówka). Zarówno drużyną jak i plutonem dowodził cały czas cichociemny ppor. Stanisław Kujawiński „Żonkil” (zrzucony do Polski w nocy z 14 na 15 września 1943 r.). 22 kwietnia powołano do życia czwartą drużynę strzelecką – rekrucką (dowódcą mianowano „Aleksandra”). Tydzień później – 29 kwietnia powołany został I pluton strzelecki – liniowy. W jego skład weszły drużyny – pierwsza, druga i trzecia. Pierwszym dowódcą plutonu został ppor. Aleksander Wereszko „Roch”.[13]

W pierwszej dekadzie maja 1944 r. zorganizowano piątą i szóstą drużynę strzelecką oraz II pluton strzelecki, złożony z czwartej, piątej i szóstej drużyny. Dowódcą tego plutonu mianowany został ppor. Jan Giewartowski „Janek” (w 1939 r. ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy przy 9 Dywizji Piechoty w Siedlcach). 10 czerwca utworzono drużynę minerską (minerka), przekształconą następnie w pluton minerski. Dowódcą drużyny, a następnie plutonu minerskiego był kpr. Robert Domański „Jarach” (od 1942 r. w dywersji na Zamojszczyźnie a potem na Podlasiu). W czerwcu powstał także pluton ckm na taczankach pod dowództwem plut. Zygmunta Łukaszuka „Wrzosa”. Z kolei zorganizowano trzy kolejne drużyny strzeleckie (siódmą, ósmą i dziewiątą), z których utworzono III pluton strzelecki pod dowództwem ppor. Bolesława Dąbrowskiego „Zdzisława”. Dalszymi jednostkami powołanymi w czerwcu 1944 r. były: pluton łączności, którego dowódcą został ppor. Leonard Dunicz „Świt” oraz drużyna sanitarna pod dowództwem kaprala z cenzusem Aliny Chrzanowskiej – Fedorowiczowej „Marty” a także drużyna amerykańska, złożona z 7 uratowanych lotników amerykańskich.

W dniu 25 lipca 1944 r., tj. w ostatnim dniu walk z Niemcami OP 34 pułku piechoty AK, według niepełnych danych liczył 239 partyzantów. W jego skład organizacyjny wchodziły: dowództwo, I pluton, II pluton, III pluton (również drużyna radziecka), pluton radiowy, pluton minerski, łączności, zwiadu konnego, ckm na taczankach, drużyna sanitarna i drużyna gospodarcza.[14]

Uzbrojenie i przygotowanie do realizacji zadań

Tak jak w całym okupowanym kraju istniał duży problem uzbrojenia oddziału „Zenona”, tym bardziej, że w Okręgu Lubelskim AK do obwodów w miarę dobrze uzbrojonych należały: Zamość, Lublin – powiat Lubartów, Biłgoraj i Tomaszów Lubelski, a słabo uzbrojonymi były: Biała Podlaska, Łuków, Włodawa i Chełm. Środki walki w oddziale były tak szczupłe, że jak wspomniał W. Łacic[15], jeszcze we wrześniu 1943 r., gdy wykonywano na terenie powiatu radzyńskiego wyroki na zdrajcach, to na 4 posiadane pistolety strzelał tylko jeden i to strzelał 2 lub 3 razy, później kula zostawała w lufie i w ogóle wyroku nie można było wykonać. W tej sytuacji próbowano bez większego jednak powodzenia wykonywać broń i środki detonujące – zapalające we własnym zakresie. Między innymi Adam Radzikowski ps. „Sygnał” w swoim warsztacie ślusarskim w Białej Podlaskiej wspólnie z bratem Marianem ps. „Wesołek” rozpoczął produkcję z rur żeliwnych obudowy do ręcznych granatów własnej produkcji. Wkrótce produkcję tę przerwano z uwagi na brak odpowiedniego materiału. Także według relacji W. Łaciaka z 3 listopada 1965 r. znajdującej się w Bibliotece im. H. Łopacińskiego w zbiorze J. Cabana i Z. Mańkowskiego, w Białej Podlaskiej i Lubartowie produkowano butelki zapalające.[16] Z czasem jednak broni przybywało i sytuacja począwszy od wiosny 1944 r. radykalnie się zmieniła w tym względzie na korzyść.

Uzbrojenie oddziału stanowiła broń przechowana z wojny 1939 r., broń zdobyta z transportów niemieckich na stacji Małaszewicze przez elewów konspiracyjnej Szkoły Podchorążych i Szkoły Podoficerskiej w okresie od października 1943 r. do lutego 1944 r., broń zdobyta w wyniku walk, broń ze zrzutu odebranego nocą z 14 na 15 kwietnia 1944 r. pod Mariampolem koło Leśnej Podlaskiej. Zrzut osłaniał wydzielony pluton oddziału pod dowództwem kpr. R. Domańskiego „Jaracha”. Przynoszono też broń prywatną do oddziału przez poszczególnych żołnierzy. Część broni pochodziła także z zakupów u Niemców.[17]

W wyniku dokonanego zrzutu oprócz rkm-ów MG 34 i 42, pm-ów (typu schmeisser MP-40, bergmann MP-35, brytyjskich stenów MK II i MK III, rkm-ów bren itd.) oddział otrzymał granaty ppanc., materiały wybuchowe, plastik, amunicję do broni ręcznej i maszynowej, ładowniki do stenów, materiały opatrunkowe, umundurowanie (bez obuwia), także kolce przeciwoporowe i przeszywacze opon. Najcenniejszą z tego zrzutu była jednak amunicja do mauzerów i broni maszynowej. Zrzuty i inne formy zaopatrzenia spowodowały, że w połowie marca 1944 r. oddział posiadał już 2 rkm-y Browning wz. 28, ckm Maxim, ok. 40 mauzerów, 3 visy, 3 bergmany MP 35, 1 samozariadkę oraz ok. 600 sztuk amunicji do rkm-u i kb, ok. 5 do samozariadki, ok. 180 do pistoletów ręcznych oraz prawdopodobnie 14 granatów. Szczególnie złą amunicją były naboje do rkm-ów i kb, odpalał co drugi.

Cztery miesiące później, tj. pod koniec lipca 1944 r. oddział posiadał już 3 rkm-y, 4 ckm-y, ok. 175 mauzerów, 7 visów, 4 bergmanny MP 35, 2 samozariadki (15 szt. amunicji), ok. 60 granatów w tym ppanc., pm francuski, 2 rkm-y Diektiariewa, 53 steny MK II i MK III, ok. 14 tys. amunicji do rkm-ów i kb., ok. 300 szt. amunicji do pm-ów, ok. 400 do pistoletów, 2 rkm-y MG 34, 8 rkm-ów MG 42, 14 pm-ów schmeisser MP 40, 5 pepesz oraz prawdopodobnie 47 innych pistoletów ręcznych. Stan ten nie obejmował uzbrojenia Węgrów. Liczba ckm-ów wzrosła więc 4-krotnie, a rkm-ów ponad 7-krotnie. Oprócz uzbrojenia o sile bojowej oddziału decydowali przede wszystkim oficerowie i podoficerowie oraz żołnierze szeregowi stanowiący jego trzon bojowy – niezawodny w walce, łączności, zaopatrzeniu i służbie sanitarnej.[18]

Operatywność i przygotowanie oddziału do realizacji zadań partyzanckich zależało więc od jego kadry i poszczególnych służb wyspecjalizowanych. Wśród oficerów sposób dowodzenia był różny. Tak samo wśród podoficerów. Często podoficerowie – zwłaszcza zawodowi – podejmowali w nagłych wypadkach inicjatywę. Do takich należał np. Stanisław Celmer ps. „Cezary”, st. sierż. podoficer szkoleniowy. Przedwojenni podchorążowie i ci z tajnych szkół okupacyjnych byli niezwykle ofiarni, np. W. Łacic czy też pchor. Julian Wilczyński z I plutonu. „Aleksandrowi”, tj. W. Łacicowi zawdzięczał wiele sam komendant oddziału przez świetnie sprawowaną adiutanturę.

Wszyscy oficerowie, podoficerowie zawodowi, z rezerwy, z tajnych szkół stanowili w sumie wartościową kadrę oddziału, chociaż nie wytypowaną odgórnie, a dobraną drogą przypadku. Szczególnie pożytecznymi okazali się najniżsi stopniem, ale doświadczeni wojną obronną 1939 r., rezerwiści rozrzuceni po plutonach jako dowódcy drużyn – wydatnie pomagali dowódcom plutonów we wdrażaniu dyscypliny. Podtrzymywali sprawność bojową w akcjach, dawali przykład niedoświadczonym partyzantom tak w życiu obozowym, jak i w starciu z nieprzyjacielem.[19]

Czołową postacią w oddziale był oczywiście jego komendant. Major „Zenon” był jakby urodzonym żołnierzem – kawalerzystą i dowódcą, chociaż we wrześniu 1939 r. nie posiadał żadnego stopnia wojskowego. Swoje szlify oficerskie i funkcje dowódcy uzyskał w bezpośredniej walce z wrogiem. Oficerską szablę, wręczaną tradycyjnie w Wojsku Polskim przy uroczystym awansie podchorążych na pierwszy stopień oficerski – Stefan Wyrzykowski otrzymał dopiero 29 czerwca 1944 r. z rąk gen. bryg. Ludwika Bittnera ps. „Halka” w czasie podniosłej partyzanckiej uroczystości we wsi Jeziory, gdy posiadał już stopień porucznika. Awans na kapitana uzyskał po zakończeniu Akcji „Burza”, bowiem 1 sierpnia 1944 r. został mianowany zastępcą dowódcy I batalionu 34 pułku piechoty AK, kwaterującego we wsi Leszczanka.[20]

Stefan Wyrzykowski był człowiekiem odważnym. Wielokrotnie dawał tego dowody. Kiedy przebywał w oddziale partyzanci byli pewni, że nic im nie zagraża. „Kiedy go nie było, – pisał W. Łacic[21] – niektórych przechodził dreszczyk na wieść o zbliżających się Niemcach. Prawie zawsze podczas walk znajdował się w pierwszej linii, dawał więc osobiście żołnierzowi – partyzantowi przykład odwagi.”

Świetnie znał teren, po którym oddział się poruszał, ponieważ były to jego rodzinne strony. Znajomość terenu ułatwiała działania oddziału w sytuacji, gdy jego zagrożenie miało charakter ciągły, chociażby z powodu nieustannej pracy radiostacji R-31 KG AK, znajdującej się pod ochroną oddziału.

„Wymagał od żołnierzy żelaznej dyscypliny. – Wspominał dalej W. Łacic. – Na objawy nieposłuszeństwa, nadużywania alkoholu reagował ostro, czasami może zbyt gwałtownie, nawet w stosunku do swego brata [Zbigniew Wyrzykowski „Granat”, szer. radiówki – przyp. H. M.]. Z tego względu dochodziło między nimi czasami do konfliktu. Tak samo reagował na przejawy rabunków, bandytyzmu przez różnych okolicznych złodziei (koni i innego mienia chłopskiego) oraz bandytów zawodowych czy też amatorów bandytyzmu.”

Miejscowa ludność wielokrotnie zwracała się do oddziału o opiekę i pomoc w walce z tymi przestępczymi elementami. Później – po akcjach oddziału – teren był spokojny, konie stały w stajniach bez żelaznych pęt, a ludność czuła się bezpieczna, gdyż miała swego zdecydowanego obrońcę. Dyscyplina, o której wspominano, nie była wymuszona, ale wynikała przede wszystkim z wysokiego obowiązku żołnierza – partyzanta, świadomego swoich obowiązków i celów walki.

„Lubił śpiew żołnierski, humor, życie koleżeńskie i brydża. Umiał rozmawiać z miejscowymi ludźmi, którzy go cenili. (…) Cenił nie stopnie oficerskie czy podoficerskie, a odwagę osobistą oficerów i podoficerów oraz ich umiejętności dowódcze i według tych kryteriów wyznaczał dowódców patroli i pododdziałów do walki z Niemcami…”.

Dbał też o warunki bytowe partyzantów.

„Jednocześnie troszczył się o strawę duchową dla żołnierzy, stąd coniedzielne msze św. w oddziale, spowiedzi itd. Dbał też o to, by żaden z rannych żołnierzy (i w zasadzie zabitych) nie został pozostawiony na polu walki. Czuł na sobie ciężar odpowiedzialności za losy dowodzonego przez siebie oddziału, który ciągle tak pod względem osobowym, jak i w zakresie uzbrojenia rozrastał się.”[22]

Za swą działalność bojową „Zenon” został odznaczony na wspomnianej już uroczystości 29 czerwca 1944 r. przez gen. L. Bittnera Krzyżem Virtuti Militari. W tym też dniu otrzymał sztandar od podlaskiego społeczeństwa. Posiadał również Krzyż Walecznych i Krzyż Armii Krajowej oraz inne odznaczenia. Był inwalidą wojennym w wyniku odniesionych ran, gdy był dowódcą oddziału.

„Swą ponad 5-letnią nieugiętą walką z Niemcami – w tym od połowy 1941 r. jako dowódca zbrojnych grup bojowych OW-KB, Związku Odwetu, Kedywu, oddziału lotnego, oddziału leśnego i wreszcie oddziału partyzanckiego 34 pułku piechoty AK – zdobył ogromne uznanie (…) społeczeństwa i swych żołnierzy.”[23]

Ważną rolę w przygotowaniu do realizacji zadań wyznaczanych oddziałowi pełniły zajęcia szkoleniowe. O ciągłe szkolenie dbał przede wszystkim komendant „Zenon”. W zależności od dziennego rozkładu – przed obiadem, po nim czy też z przerwą na niego – odbywały się zajęcia szkoleniowe. Zbiórkę zarządzał oficer dyżurny. Zajęcia prowadził oficer szkoleniowy por./kpt. A. Wereszko „Roch” przy pomocy dowódców plutonów. Oficer ten miał już duże doświadczenie w pracy konspiracyjnej jako zastępca a następnie komendant Rejonu II Obwodu Biała Podlaska. W kwietniu 1944 r. A. Wereszko spalony na terenie Rejonu II ukrywał się w klasztorze oo. paulinów w Leśnej Podlaskiej i rozkazem Komendy Obwodu przeniesiony został do oddziału „Zenona”, gdzie objął stanowisko oficera wyszkolenia, organizacji i broni. 1 czerwca 1944 r. przeniesiony został na stanowisko komendanta Rejonu VII (Wisznice, Sławatycze, Opole, Sosnówka, Zabłocie i Kodeń) oraz komendanta Szkoły Podoficerskiej 34 Pułku Piechoty AK.[24]

Porządku podczas zajęć szkoleniowych pilnował wszechobecny szef – st. sierż. Stanisław Celmer „Cezary” – a nad całością czuwał groźny komendant „Zenon”, by ćwiczenia odbywały się systematycznie, co też się działo. Po „Cezarym”„oficerem” szkoleniowym był od lipca 1944 r. W. Łacic „Aleksander”.

Ważną, chociaż może nie zawsze docenioną rolę spełniało kwatermistrzostwo łącznie z drużynami gospodarczą i terenową. Przy kwatermistrzostwie niejako „koczował” sanitariat, podlegając jednak bezpośrednio dowództwu. Lekarzem oddziałowym był por. Paweł Zodrow ps. „Mruczek”, który stale przebywał w Kornicy, a tylko w razie potrzeby dojeżdżał do zgrupowania. Dowódcą drużyny sanitarnej była kpr./ppor. A. Chrzanowska – Fedorowiczowa ps. „Marta” skierowana do oddziału z Warszawy po ukończeniu przyspieszonego kursu sanitarnego, jedyna osoba w całym zgrupowaniu z wyższym wykształceniem. Funkcję felczera („lekarza oddziału”) pełnił słuchacz tajnych kompletów medycyny kpr./pchor. Zdzisław Papliński ps. „Ruski”. Funkcję sanitariusza pełnił początkowo tylko jeden żołnierz, kpr. Stanisław Koc ps. „Atleta”, a pod koniec działań dołączyły dwie sanitariuszki: strz. Hardygóra – Lipko ps. „Grażyna” i strz. Mirosława Wardzińska – Gawrońska ps. „Mirka”.[25]

W ramach propagandy przygotowującej do realizacji zadań partyzanckich kolportowano w oddziale prasę konspiracyjną, m.in. „Komunikaty Radiowe” i „Redutę” wydawane w Białej Podlaskiej, których redaktorem był Stanisław Lechociński. Dostarczano oddziałowi także „Nasze Wiadomości” – pismo AK wydawane przez ks. Pawła Zubko z Witulina, a następnie przez Władysława Srokę ps. „Wicz” i Stanisława Chojnackiego ps. „Szary”. W skład redakcji wchodzili też: A. Wereszko „Roch”, ppor. Marian Lewiński ps. „Bończa”, Tadeusz Domański oraz Irena i Franciszek Kędzierzawscy.[26] Inną konspiracyjną prasę lokalną kolportował Henryk Narojek ps. „Heniek” z rejonu Żerocina.[27]

Z uwagi na fakt, że zdecydowana większość partyzantów była wyznania rzymsko-katolickiego oddział miał swego kapelana kpt./mjr ks. Jana Karnickiego ps. „Miś”. W oddziale był także brat zakonny Augustyn Kisielewski ps. „Miecz”, franciszkanin konwektualny Prowincji Warszawskiej. W lesie odbywały się więc msze polowe. Możliwość uczestniczenia partyzantów w nabożeństwach pomagała im przetrwać trudne warunki bytowania i motywowania do walki z wrogiem.[28]

Akcje i działania zbrojne

Głównym zadaniem oddziału partyzanckiego „Zenona” była ochrona i zapewnienie możliwości pracy radiostacji KG AK. Dlatego też oddział był w ciągłym ruchu, by uniknąć namierzenia radiostacji przez Niemców. Na przykład począwszy od 3 lutego 1944 r. do 11 sierpnia tegoż roku oddział przemieszczał się aż 62 razy.[29] Nie mógł jednak uniknąć potyczek i niezamierzonych walk. Kalendarium ważniejszych akcji oddziału i jednostek, które weszły w jego skład począwszy od lipca 1941 r. do 11 sierpnia 1944 r. zawiera ich aż 68, a przecież w wielu z nich były ofiary.[30] Nie zawsze w pełni wyobrażalny przez nas (pokolenie końca lat dziewięćdziesiątych XX w.) był ówczesny trud młodych jeszcze partyzantów, z konieczności wcześnie dojrzałych społecznie ludzi. Tylko kadra dowódcza mieściła się w przedziale wiekowym 25 do 36 lat. Najliczniejszą grupę partyzancką – trzon oddziału – stanowili partyzanci w wieku od 19 do 23 lat. Nieco mniej liczną grupę stanowili 16-17 – latkowie, 3 miało po 14 (Henryk Maśnicki „Goliat”, Jerzy Sroka i Tadeusz Chojecki „Chojar”).[31]

Do ważniejszych krwawych starć w 1943 r. należy niewątpliwie zaliczyć walkę części oddziału pod dowództwem samego komendanta „Zenona” w lesie Floria w nocy z 3 na 4 maja. Po akcji na majątek Witulin administrowany przez Niemców, grupa została okrążona, poległo 8 partyzantów, 5 było rannych, w tym „Zenon”. Pozostali z grupy, na czele z dowódcą, przebili się nad ranem walką wręcz przez kordon Niemców, zadając im duże straty.[32]

Nasilenie walk nastąpiło w 1944 r., a jedną z ważniejszych ze względu na ewentualne konsekwencje, była walka 30 kwietnia pod wsią Wygoda w obronie radiostacji ze specjalnym oddziałem niemieckim do wykrywania środków łączności. W wyniku walki 19 Niemców zostało zabitych, a cały ich sprzęt namiarowy i dużo broni dostały się w ręce partyzantów, z których w tej bitwie był tylko 1 ranny.[33]

Ważną rolę odegrał oddział „Zenona” w czasie wydobywania pocisku V-2, odwracając uwagę Niemców toczonymi z nimi walkami w rejonie Mielnika i Chlebczyna.[34]

Wiele walk stoczył OP 34 pp „Zenona” w ramach Akcji „Burza”, m.in. koło wsi Kozły, Witoroża oraz pod Janówką. Szczególnie ta ostatnia bitwa była znacząca. Przy stratach własnych 8 poległych i 2 rannych straty nieprzyjaciela wynosiły 45 zabitych, wielu rannych i 12 wziętych do niewoli. Tu nastąpiło spotkanie oddziału „Zenona” z przednimi oddziałami 328 Dywizji Piechoty Armii Czerwonej.[35]

Następnie oddział brał udział wspólnie z ugrupowaniami Armii Czerwonej w walkach o Białą Podlaskę i Międzyrzec Podlaski.

Jakkolwiek oddział „Zenona”, jak już wcześniej podkreślano chronił radiostację R-31 to jednak poniósł dotkliwe straty. Tylko w roku 1944 30 partyzantów zostało rannych a 23 poległo: Stanisław Koc „Atleta” w Łomazach 21 lipca w Akcji „Burza”, Zdzisław Ponikowski „Balacha” we wsi Kozły 23 lipca w Akcji „Burza”, Stanisław Pasek „Blondyn” w Wygnankach podczas Akcji „Burza”, Bogusław Jastrzębski „Boguś” we wsi Janówka 25.VII.1944 r. w Akcji „Burza”, Czesław Łukaszuk „Bomba” 26 maja w Hołowczycach, Pietruczuk „Cygan” w Pietrusach, Mieczysław Wójtowicz „Groźny” w Janówce, Zbigniew Kwiek „Hermes” w Łomazach, Janusz Olszewski „Janusz” w Janówce, Roman Ostapski „Kropidełko” w Jeziorach, Jan Marus „Mucha” w Wygnankach, Krzysztof Orzechowski „Oksza” w Janówce, Edward Gryta „Poborowy” w Turowie, Robert Strzegowski „Rudy I” w Ossówce, Władysław Zaborowski „Rymsza” w Chotyczach, Janusz Kotasiewicz „Sewan” w Janówce, Edward Jarmułowicz „Słuchawka” w lasach mierzwickich, Stanisław Kaczor „Vis” w Turowie, Józef Skowron „Wieniawa” w lipcu rozstrzelany przez Niemców w Białej Podlaskiej, Bernard Dziubalski „Wir” w Lipniakach, Bolesław Dąbrowski „Zdzisław” w Kozłach, Władysław Bocian „Żuraw” we wsi Janówka 25 lipca. Okoliczności ich śmierci opisano w dalszej części książki.

Oddział partyzancki porucznika S. Wyrzykowskiego „Zenona” rozbroił się i rozwiązał we wsi Zawadka 11 sierpnia 1944 r. unikając aresztowań i deportacji do ZSRR. Po wojnie kilkunastu żołnierzy tegoż oddziału wywieziono do łagrów sowieckich. Większość jednak, w tym i ich dowódca „Zenon”, uniknęło tego losu. Działali później w Inspektoracie Biała Podlaska Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.[36]

Oddział Partyzancki 34 Pułku Piechoty Stefana Wyrzykowskiego „Zenona” mógł uczynić tak wiele dzięki poparciu środowiska, w którym działał. Jedyna osoba z cenzusem, jak już wcześniej poskreślałem, A. Chrzanowska – Fedorowiczowa skierowana do niego z Warszawy, po latach z sentymentem wspominała swoich współtowarzyszy następująco:

„Chociaż podlaski partyzant nosił na grzbiecie połatany przyodziewek, a na nogach często dziurawe buty, to jednak nigdy nie marnował pocisków. Ten trochę ciura, a trochę obieżyświat stawał się pomału swoistego chowu „rycerzykiem wojska królowej Jadwigi”. W tym przedziwnym określeniu, zafundowanym nam przez podlaską społeczność, kryło się tyleż dobrotliwej ironii, co i czułości legendy. Dlatego też leśnemu żołnierzowi „do plecaka wkładano serce”.”[37]

prof. Henryk MierzwińskiAkademia Wychowania Fizycznegow Białej Podlaskiej

2. Plut. Władysław Padysz „Gołąb” i plut. Jan Rutkowski „Sylwester” (z prawej, w hełmie), 1944 r.

Oddział Partyzancki 34 pp AK „Zenona”

Za umowną datę powstania Oddziału Partyzanckiego 34 pp 9 Podlaskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, noszącego początkowo nazwę Oddział Leśny „Zenona” a następnie Oddział Partyzancki „Zenona”, przyjęto 10 grudnia 1943 r. Tego dnia grupa żołnierzy Oddziału Lotnego „Zenona”, którym udało się zbiec w czasie aresztowań, dokonywanych przez żandarmerię i Gestapo w nocy z 9 na 10 grudnia we wsiach Zawadki, Krzymowskie, Krasna i Waśkowólka nie została rozlokowana po melinach, lecz decyzją dowódcy „Oddziału Lotnego” ppor. Stefana Wyrzykowskiego utworzyła zwartą grupę pozostającą w ciągłym ruchu. To był zalążek Oddziału Partyzanckiego „Zenona”. Decyzja o przeistoczeniu Oddziału Lotnego w Oddział Leśny zapadła jednak już znacznie wcześniej.

W połowie listopada 1943 r. na naradzie zorganizowanej przez zastępcę szefa łączności Okręgu Lublin Armii Krajowej kpt. Leona Rębarza ps. „Dołęga”, a poświęconej pracy nowo uruchamianej radiostacji Komendy Głównej Armii Krajowej o kryptonimie R-31, w której uczestniczyli: szef łączności Inspektoratu „Północ” AK (Radzyń Podlaski) kpt. Bolesław Kłosiewicz „Marian”, dowódca oddziału Kedywu inspektoratu por. Czesław Rosiński „Kozioł”, dowódca Oddziału Lotnego ppor. Stefan Wyrzykowski „Zenon” i cichociemny radiotelegrafista por. Stanisław Kujawiński „Żonkil”. „Zenon” podjął się trudnego i odpowiedzialnego zadania zapewnienia radiostacji R-31 maksymalnie dogodnych i bezpiecznych warunków pracy, która zgodnie z wytycznymi miała odbywać się w ciągłym ruchu.

Już w końcu listopada 1943 r. w domu Edwarda Domańskiego na kolonii Krzymowskie odbyły się dwie narady z udziałem dowództwa Inspektoratu AK „Północ” z siedzibą w Białej Podlaskiej, poświęcone zagadnieniom związanym z przeistoczeniem Oddziału Lotnego w Oddział Leśny, mający równolegle zapewniać ochronę i wykonywać zadania dywersyjne.

W dniu 15.XII.1943 r. na kolonii Kurczyńskiego w Kobylanach, położonych na granicy ówczesnych powiatów Siedlce i Biała Podlaska, nastąpiło spotkanie por. Stanisława Kujawińskiego „Żonkila” z 18-osobową grupą żołnierzy z Oddziału Lotnego, dowodzoną przez por. Władysława Bykowskiego „Sępa”, w skład której weszli zbiegli w dniach 9 – 10 grudnia oraz dodatkowo odkomenderowani żołnierze Oddziału Lotnego.

Z dnia na dzień grupa ta się rozrasta. Przybywają dalsi żołnierze Oddziału Lotnego, spaleni z terenu obu powiatów i ochotnicy. W początkach stycznia 1944 r. „Zenon” zakończył prace organizacyjne w terenie (tworzenie sieci punktów kontaktowych, sanitarnych i zaopatrzeniowych) i osobiście dowodzi oddziałem, który nosi miano Oddział Leśny „Zenona”.

20 stycznia zostaje wydzielona 10-osobowa Samodzielna Drużyna Radio, dowodzona przez por. Stanisława Kujawińskiego „Żonkila”.

2 lutego 1944 r. radiostacja nawiązuje łączność z Ośrodkiem Dyspozycyjnym Polskich Sił Zbrojnych w Anglii i rozpoczyna systematyczną pracę.

Powstaje nietypowy układ. Por. Stanisław Kujawiński „Żonkil” podlega bezpośrednio szefowi łączności Inspektoratu „Północ” kpt. Bolesławowi Kłosiewiczowi „Marianowi”, ale Samodzielna Drużyna Radio stanowi Integralną część Oddziału Leśnego „Zenona”, a jej żołnierze biorą udział w akcjach bojowych oddziału, jednak za uprzednia zgodą dowódcy drużyny por. Stanisława Kujawińskiego „Żonkila”.

Ta subtelna współzależność wymagała od obu dowódców taktu i zrozumienia.

Oddział rozrasta się. Zmienia nazwę na Oddział Partyzancki „Zenona” a następnie na Oddział Partyzancki 34 pp 9 Podlaskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, osiągając w końcowej fazie Akcji „Burza” stan około 300 żołnierzy. Rozrasta się Samodzielna Drużyna Radio, zmieniając nazwę na Samodzielny Pluton Radio, z końcowym stanem 22 żołnierzy.

Po przebiciu się przez front w dniu 25 lipca, w czasie koncentracji 9 Podlaskiej Dywizji Piechoty AK w Leszczance następuje krótkotrwałe rozstanie. Samodzielny Pluton Radio przechodzi w całości pod rozkazy dowódcy dywizji gen. Ludwika Bittnera „Halki”, a Oddział Partyzancki 34 pp AK „Zenona” zostaje I Batalionem Szturmowym 34 pułku piechoty. Na krótko, 11 sierpnia po aresztowaniu prawie całego dowództwa pułku i dywizji przez NKWD w Białej Podlaskiej, na rozkaz obu dowódców „Zenona” i „Żonkila” następuje rozwiązanie Oddziału Partyzanckiego „Zenona” i Samodzielnego Plutonu Radio w lesie koło wsi Zawadki. Broń została zamelinowana, a żołnierze rozeszli się do domów.

Bilans działań Oddziału Partyzanckiego „Zenona” w okresie od 10.XII.1943 do 26.VII.1944 r., to jest do momentu przebicia się przez front:

przeprowadzono 22 akcje zbrojne, w tym 4 regularne bitwy trwające od 1 do 5 godzin;

poniesione straty: poległo 22 żołnierzy, w tym dwóch zginęło w wypadkach z bronią;

ranni: 29, w tym 3 bardzo ciężko;

zadane straty nieprzyjacielowi:

zabici: około 192,

ranni: około 151,

wzięci do niewoli: 15 Niemców, 24 Węgrów,

zniszczono: 3 samochody osobowe, 1 autobus, 41 wozów taborowych.

Zdobyto wiele broni i amunicji. Zlikwidowano specjalną jednostkę pelengacyjną (namiar radiowy), zdobywając kompletną aparaturę namiarową.

Karol Frankowski „Kajtek”

Lublin, 15 kwietnia 1994 r.

(Tekst został opublikowany również w: K. Frankowski, Oddział partyzancki 34 pp 9 Podlaskiej Dywizji Armii Krajowej. Z dziejów ziemi najbliższej, Tom 22, Siedlce 2003).

3. Karol Frankowski „Kajtek”. Liwki, lipiec 1945 r.

OD AUTORA

Wielu historyków pisze we wstępach do swych książek, że jakiś temat zaczęli badać jako pierwsi lub pierwsi opracowali monografię ze skrawków rozproszonych w różnych źródłach. Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, iź historia Oddziału Partyzanckiego „Zenona” była już wielokrotnie poruszana w wydawnictwach regionalnych. I również szczęśliwym dla mnie trafem jest fakt, że przekazy ustne i pisemne mogłem skonfrontować z relacjami uczestników poruszanych w tej książce wydarzeń, czyli samych partyzantów od „Zenona”. Nie ułatwiło mi to jednak zadania, nie zawsze fakty były określone jednoznacznie. Czasem budziły wątpliwości lub źródła różniły się w szczegółach.

Mamy możliwość zapoznania się z trzema wydawnictwami wspomnieniowymi autorstwa partyzantów służących w tym oddziale:„Rogali” („Zapis ocalenia”), „Kajtka” („Na ścieżkach Podlasia”) i „Rocha” („W szeregach walczącego Podlasia”). Są to bardzo cenne żródła wiedzy o oddziale, pisane na podstawie własnych doświadczeń. Istnieje jednak jedno ale. Otóż trzej wymienieni autorzy zamieścili oprócz opisów faktów, w których osobiście uczestniczyli, również relacje kolegów o wydarzeniach nieznanych im z własnych doświadczeń. Tutaj nie ustrzegli się przed nieścisłościami. Czasem wystarczyłoby tylko spojrzeć na mapę, by stwierdzić, że niemożliwością było dojechanie konno syna właściciela majątku Falatycze, do miejsca wybuchu rakiety V-2 przed ekipą niemiecką, dysponującą sprzętem zmechanizowanym i co najważniejsze, mającą dużo bliżej.1 Niemniej jednak bardzo cenna była próba podjęcia przez tych autorów stworzenia monografii oddziału. Ponadto Jerzy Sroka „Wicz” ujął działalność tego oddziału w szerszym kontekście, obejmującym konspirację na terenie południowego Podlasia i północnej Lubelszczyzny („9 Podlaska Dywizja Piechoty Armii Krajowej”)

Opisane już fakty i dostępne w literaturze konfrontowałem z relacjami żyjących uczestników. Dlatego między innymi rozdział o Mierzwicach pisałem od nowa po spotkaniu z Kazimierzem Wojtkiewiczem „Wysokim”, który brał udział w starciu z Niemcami patrolu dowodzonego przez „Żonkila”. W ogóle całość tekstu głównego konsultowałem także z Tadeuszem Sobieszczakiem „Dudkiem”, Karolem Frankowskim „Kajtkiem”, Ludwikiem Maciągiem „Sasem”, Ryszardem Zarembą „Sawą” i Zdzisławem Wisłowskim „Marianem”, którzy służyli w różnych pododdziałach OP „Zenona”. Dzięki nim miałem możliwość sprostowania nieścisłości i uniknięcia powielania błędów.

Pamiętam wcześniejsze dyskusje partyzantów o różnych zdarzeniach z historii oddziału. Każdy pamiętał inaczej i opowiadał tylko swój wycinek. A już na granicy humoru należy umieścić moje spotkanie 4.IV.1998 r. w Gdańsku – Oliwie z „Przebojem”. Pokazał mi tego dnia zdjęcie wydrukowane w trzech różnych wydawnictwach. Jest na nim z kolegami, ale każde z nich było inaczej podpisane i inne nazwiska były wymieniane. Jednym słowem duża ilość publikacji i relacji nie zawsze zapewnia skuteczne i efektywne dotarcie do wiedzy, do prawdy.

Zagadkowe są też portrety „Rocha” i „Żaka”, te w pełnej gali. Obaj partyzanci mają na piersiach krzyże Orderu Wojennego Virtuti Militari, przyznane przez samozwańczego prezydenta RP na uchodźstwie Juliusza Nowina – Sokolnickiego. Ich nazwiska figurują na listach „odznaczonych”. Nasuwa się tutaj pytanie. Czy oni wiedzieli, że uzurpator nie miał prawa nadawania tych orderów? Wszak część odmówiła ich przyjęcia. Partyzanci twierdzą, że podczas działań wojennych orderem VM został wyróżniony tylko ich dowódca.2

Książka, którą do Państwa adresuję, nie jest wyczerpującą historią oddziału, lecz przewodnikiem po jego szlaku bojowym. Poszczególne rozdziały stanowią odpowiedzi na pytania: z jakimi wydarzeniami są związane te pamiątkowe znaki. Zdecydowałem się zrezygnować z chronologii wydarzeń na rzecz alfabetycznego układu miejscowości, w których historii oddział „Zenona” zapisał trwałą i chlubną kartę. Opisuję te wszystkie miejscowości w celu pokazania, że ciekawa jest podlaska ziemia i ma fascynującą historię. Przewodnik jest dla tych, którzy chcą ją poznać. Organizatorzy wycieczek szkolnych czy krajoznawczych będą wiedzieli, co powiedzieć w danym miejscu upamiętnienia. Poza tym podana dokładna lokalizacja lub szczegółowa trasa dojazdu, znacznie ułatwi dotarcie do tych pomników, które są usytuowane z dala od zabudowań.

Swoją pracę adresuję nie tylko do przewodników, historyków i nauczycieli, ale także i do młodzieży, która będzie mogła szczycić się historią swej najbliższej ziemi. Młodzi ludzie będą wiedzieli, że bohaterowie mieszkają obok nich. A ci, których pochowano na ich cmentarzach parafialnych, też położyli duże zasługi rodzinnej ziemi i nierzadko złożyli życie w obronie jej polskości.

Wiadomości się zazębiają z powodu zastosowania układu encyklopedycznego, kilka faktów powtarza się na różnych stronach. Starałem się w ten sposób każde miejsce wyczerpująco opisać, by Czytelnik nie musiał poszukiwać danych wiadomości na innych stronach, lecz mógł czytać na wyrywki, bez potrzeby zapoznawania się od razu z całością

Moja znajomość z historią oddziału „Zenona”, podobnie jak z innymi tematami najbliższej okolicy, zaczęła się od opowieści ojca i starszych mieszkańców moich rodzinnych Hołowczyc, w których pochowany jest „Bomba”, partyzant uznany przez jego kolegę „Sasa” za jednego z bohaterów podlaskiej ziemi. Słuchałem opowieści o partyzantach walczących z okupantami niemieckimi na skrzyżowaniu dróg, w części wsi zwanej Dębinami.

Później, już jako pracownik Muzeum Okręgowego uczestniczyłem w zjeździe partyzantów, kiedy poświęcono i odsłonięto tablicę na mogile „Słuchawki” i tego samego dnia odbyła się podobna uroczystość w Mierzwicach. Pokazałem w muzeum uczestnikom zjazdu moją wystawę „Spod znaku orła. 1830-1945”, która była pierwszą z cyklu o wojennej historii Podlasia. Następna nosiła tytuł „Armia Krajowa”. Na niej historię oddziału mogłem szerzej zaprezentować dzięki nawiązanej współpracy z partyzantami.

Ten zjazd „Zenoniaków”, w którym uczestniczyłem, był dla mnie ważny i pamiętny z kilku powodów. Nie tylko dlatego, że wtedy już mocno historycznym autobusem marki Jelcz podróżowaliśmy szlakiem oddziału. Przed wyjazdem, sprzed LO im. Hetmana Stanisława Żółkiewskiego „Marta” podeszła do mnie, kiedy trzymałem syna na rękach, gdy był w parku z nianią na spacerze. Na czole Bartka uczyniła znak krzyża.

Tego dnia, 9 czerwca 1995 roku dostałem album z reprodukcjami prac prof. Ludwika Maciąga „Sasa”. Często go oglądam, tchnie takim spokojem, miłością do rodzinnej ziemi… Jest w nim zawarty nie tylko polski i podlaski pejzaż, ale też historia Polski i Podlasia. Wręczając mi album, „Sas” powiedział, że nadszedł czas dla młodych, którzy będą kontynuowali ich dzieło. W tym dniu zaczęła się nasza przyjaźń i mój podziw dla dzieła partyzantów od „Zenona”, dzieła wojennego i późniejszego, w czasie pokoju. Tym większy podziw, im lepiej i głębiej poznawałem dzieje oddziału i poszczególne losy jego partyzantów.

Później poznałem Annę Łacic, żonę adiutanta dowódcy. Poznałem „Dudka”, „Wysokiego”, „Zdzicha”, „Górala”, „Zdzisława”, „Bohuna”, „Kometę”, „Krupę”, „Kubę”, „Baśkę” i wielu innych a także ich rodziny. Uczestniczyłem w spotkaniach w Siedlcach, Leśnej Podlaskiej, Mierzwicach, Huszlewie, Makarówce. Każdy rok przynosił coś nowego, każdego roku przybywało kaset z nagraniami wspomnień nie tylko partyzantów z oddziału. Jeśli podróżując po Podlasiu, spotykałem świadków wydarzeń związanych z historią OP „Zenona”, to pilnie nadstawiałem ucha i wyjmowałem dyktafon. W niniejszym opracowaniu nie ograniczyłem się do relacji „Zenoniaków”, przedstawiłem również wrażenia i wspomnienia cywilnych świadków, których odszukałem na szlaku bojowym oddziału. Wielu partyzantów i innych świadków tego, co działo się na Podlasiu, już nie żyje. Ale nagrania, ich głosy zachowałem na kasetach nagrań.

Książka, którą trzymacie Państwo w rękach, zawiera tylko część materiałów, jakimi dysponuję o tej niezwykłej grupie ludzi tworzących Oddział Partyzancki „Zenona”. Przyjdzie czas, gdy będzie okazja wykorzystać pozostałe nagrania i fakty spisane do przygotowania obszernej monografii. A tymczasem wydrukowałem przewodnik, w którym są materiały, jakie zebrałem w ciągu 12 lat badań historycznych i uczestnictwa w organizowanych w tym czasie przez Środowisko OP „Zenona” uroczystościach.

W każdej książce, jaką wydawałem o historii regionu, zamieszczałem krótsze lub dłuższe wzmianki o OP „Zenona”. Pięć lat temu obiecałem, że przygotuję książkę poświęconą w całości oddziałowi, w formie przewodnika po jego szlaku bojowym. Po wielu latach przygotowań dotrzymałem danego „Zenoniakom” słowa i macie Państwo w rękach książkę, w której jest moja własna historia oddziału. Jest bardzo osobista i na pewno nieco sentymentalna.

Włożyłem dużo wysiłku w przygotowanie do niej materiałów i napisanie jej. Trudniej jest spisać czyjąś relację z taśmy słowo w słowo, niż ją streścić. Ale w ten sposób, zamieszczając obszerne cytaty z nagranych wywiadów, zachowałem indywidualność rozmówców i bogactwo języka ich wypowiedzi.

Pisanie książek o historii regionu sprawia mi dużą przyjemność. Do tematu związanego z OP „Zenona” czułem szczególny sentyment. Pisanie książki o przyjaciołach daje dużo satysfakcji. Niewątpliwie przez kilkanaśnie lat uczestnictwa w uroczystościach i spotkaniach Środowiska Żołnierzy Oddziału Partyzanckiego „Zenona”, uległem niezwykłej atmosferze panującej wśród ludzi przyjaznych, otwartych i wielce zasłużonych dla Polski.

Dopiero po kilku latach wydałem obiecany przewodnik po szlaku bojowym oddziału. Można powiedzieć, żartując, że wcześniej mi się nie udało przygotować tej publikacji, gdyż nie mogłem nadążyć za coraz nowymi przedsięwzięciami, podejmowanymi przez Środowisko Żołnierzy OP „Zenona”, o czym świadczy duża ilość rozdziałów i miejscowości. Także ostatni rozdział, który nie jest ostatnim rozdziałem inicjatyw środowiska. Poza tym, im wcześniej bym przygotował materiał do druku, tym byłby uboższy o poszczególne wydarzenia z powojennego życia partyzantów.

Prawdę mówiąc, trudno mi było zacząć pisać tę książkę, mimo posiadanej obszernej wiedzy na temat oddziału i kilkunastu lat spotykania się z jego partyzantami. Często podczas uroczystości i rozmów uchodziłem za eksperta podającego z pamięci daty, nazwiska i pseudonimy „Zenoniaków”. Pisanie poszło jak z płatka po ułożeniu na stole wszystkich zebranych materiałów, wykrystalizowała się wtedy koncepcja i układ całej książki.

Ukazało się do tej pory bardzo dużo różnych publikacji o oddziale „Zenona”. Są jednak różnej wartości i o różnym stopniu wiarygodności. Była swego czasu moda na pisanie o tym oddziale, zwłaszcza w 1994 roku, pół wieku po najważniejszym roku jego historii. Pisali różni autorzy, nierzadko powielający wcześniejsze błędne informacje, jak chociażby to, iż Amerykanie walczyli w szeregach oddziału z bronią w ręce. Była też moda na podszywanie się w szeregi tego ugrupowania (przykładem jest „Piorun”). Na szczęście „Zenoniacy” szybko i skutecznie przeprowadzili weryfikację osób, które do tego oddziału nie należały i w jego szeregach nie walczyły. Ale mimo tego, pojawiały się czasem wątpliwości i potrzeba konfrontowania na bieżąco z żyjącymi partyzantami przygotowywanych do druku rozdziałów książki.

Jak trudno ustalić szczegóły, dam jeden przykład. Otóż „Latawiec” nosił nazwisko WISZOWATY, a jego bracia byli WISOWATYMI. Natomiast wielu autorów podaje błędnie jedno nazwisko dla trzech braci partyzantów. Dopiero osobista rozmowa z „Latawcem” rozwiała moje wątpliwości. Miał inne nazwisko niż jego dwaj bracia. Różnica w pisowni była wynikiem słabej znajomości pisma urzędników wypełniających niegdyś dokumenty personalne.

To jest duża odpowiedzialność, by nie popełnić błędu pisząc książkę o przyjaciołach. Dlatego konsultowałem z nimi treść niniejszego opracowania na bieżąco. Miałem szczęście i przyjemność czerpać z ich wiedzy, pamięci i doświadczenia.

Mimo weryfikacji i konsultacji treści książki z „Zenoniakami”, sprawdzałem opis faktów w kilku źródłach. Chciałem w ten sposób uniknąć ewentualnych komentarzy: –co ty napisałeś, przecież było inaczerj?! Bo trzeba pamiętać również o tym, że każdy uczestnik jakiegoś wydarzenia pamięta je inaczej. Byłem na przykład świadkiem dyskusji kilku partyzantów o bitwie w Jeziorach, jaką prowadzili nad Bugiem w Mierzwicach po odsłonięciu pomnika w Sarnakach. Jeden drugiemu czynił wyrzuty, że pamięta inaczej. Upływający czas też ma poważny wpływ na zachowanie w pamięci szczegółów, co tylko potwierdza podaną wyżej tezę.

Szkoda, że bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych nie ukazały się opracowania monograficzne o tym oddziałe. Znacznie ułatwiłyby obecnie pracę historykom. Ukazało się natomiast sporo publikacji pełnych oszczerstw, pomówień i zarzutów wobec „Zenona” i jego żołnierzy. Oddział mający niewątpliwie duże zasługi w walce z niemieckim okupantem, został zepchnięty w cień przez autorów okresu komunistycznego. Starano się pominąć w historiografii Podlasia ludzi, którzy byli bohaterami tej ziemi. Niejednokrotnie przypominał tę krzywdzącą opinię prof. Ludwik Maciąg „Sas” podczas patriotycznych uroczystości. Zbyt wiele krzywdzących opinii wygłaszano przed 1980 rokiem i zbyt wiele krzywd partyzanci doznali po wojnie. Byli aresztowani, więzieni w kraju i wysyłani do obozów za granicę w tym czasie, gdy powinno się ratować ich wojenne losy, publikować i przekazywać jako wzory patriotycznej postawy młodym pokoleniom. Uczyć młodych ludzi rozpoznawania, co jest białe, a co jest czarne, złe. A tak bezpośrednio po wojnie przybysze ze wschodu i ich rodzimi poplecznicy wmawiali, że ci, którzy walczyli z okupantem niemieckim z bronią w ręce, reprezentowali postawę naganną i niebezpiecznie było przyznawać się do pokrewieństwa z nimi. W niniejszym opracowaniu tylko skrótowo przedstawiłem powojenne losy partyzantów od „Zenona”. Tematyka ta wymaga dłuższych i szczegółowszych badań. Jest niemniej pasjonująca od okresu wojennego, na który kładą nacisk wszyscy autorzy opracowań o oddziale. Wart jest rozwinięcia również wątek rodzinny i drogi powiadamiania się o istnieniu oddziału w warunkach konspiracyjnych. Z pierwszą kwestią należy wiązać małżeństwa partyzanckie, małżeństwo partyzanta z siostrą kolegi, lub kojarzenie dzieci partyzantów. Także nierzadko „po rodzinie” dowiadywano się o możliwości służby w regularnym oddziale partyzanckim czy możliwości ucieczki przed aresztowaniem, „spaleniem”. Na tym polu historycy mają jeszcze wiele faktów do zbadania. Bowiem historia OP „Zenona” to nie tylko lata walki, ale także ponad 60 lat powojennej działalności Środowiska Żołnierzy Oddziału, mającej na celu m.in. upamiętnienie szlaku bojowego, zachowanie w pamięci poległych kolegów, przypominanie mieszkańcom Podlasia o istnieniu oddziału i udział w wychowaniu patriotycznym dzieci i młodzieży. Choć w ostatnim z wymienionych punktów „Zenon” i jego partyzanci nie mieli szczęścia. Szkoła w Droblinie nosząca imię dowódcy, została zlikwidowana. Dopiero późniejsze starania dyrektora Janusza Mąki, zakończyły się sukcesem w Leśnej Podlaskiej.

Wcześniej wspomniałem, że nie wszystkie posiadane w zbiorach materiały wykorzystałem do druku. Wiele wątków można jeszcze rozwinąć. Przybywają ciągle nowe wiadomości. Podczas wernisażu wystawy malarstwa prof. Ludwika Maciąga „Sasa” w Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej, w którym uczestniczyli także Tadeusz Sobieszczak „Dudek” i Kazimierz Wojtkiewicz „Wysoki”, dowiedziałem się, że spotkania organizacyjne Komitetu Budowy pomnika w Sarnakach odbywały się w pracowni L. Maciąga przy ul. Brackiej w Warszawie. Ponadto idea organizowania rajdów konnych w rocznicę bitwy w Jeziorach jest pomysłem Ludwika Maciąga „Sasa” i Macieja Falkiewicza. Są też plany nazwania w przyszłości tych rajdów imieniem Ludwika Maciąga „Sasa”, żołnierza zwiadu konnego oddziału.3

Zdaję sobie sprawę, że nie wyczerpałem tematu. Książka ta sprawiła mi jednak duże zadowolenie, że pisząc ją, wiedziałem, do kogo adresuję. Nie tak jak poprzednie opracowania książkowe do młodzieży i historyków, lecz także myślałem o tym, że sprawię radość moim przyjaciołom, partyzantom od „Zenona”. Mój wysiłek jest hołdem, jaki złożyłem tym, którzy na mojej rodzinnej ziemi walczyli z okupantami II wojny światowej. Bohaterom walczącym o wolną Polskę i budującym Europę między Jewropą i Ojropą.

Przedstawiciele mego pokolenia są zafascynowani ich bohaterstwem i obecną działalnością. Dał temu wyraz między innymi redaktor Andrzej Dmowski, opisując wrażenia z rajdu szlakiem oddziału w lipcu 2003 roku:

„Przyznam, że byłem onieśmielony. Bardzo rzadko zdarza się dzisiaj komukolwiek spotkać z bohaterami, a nasza podróż była takim spotkaniem. W autokarze wynajętym przez starostę siedleckiego zasiedli chłopcy ze słynnych roczników lat dwudziestych, opisywani w literaturze „Kolumbowie”. Wtedy, w lecie 43. roku, mieli około dwudziestu lat. Co im kazało porzucić najbliższych i wyruszyć na poniewierkę do lasu po to, być może, śmierć? Obserwowałem ich przez kilkanaście godzin – zdumiony. W zachowaniu nie dostrzegłem ani przesadnego patosu, ani pretensjonalności, ani nadzwyczajnej dumy.”4

O takich ludziach jest ten przewodnik, który powstał dzięki pomocy i życzliwości wielu osób, którym w tym miejscu serdecznie dziękuję za okazaną wszelką pomoc i wsparcie.

Dziękuję profesorowi Henrykowi Mierzwińskiemu i Karolowi Frankowskiemu „Kajtkowi” za możliwość wydrukowania w tym albumie tekstów o historii oddziału, partyzantom za podzielenie się ze mną swą wiedzą, Andrzejowi Roszczakowi za wykonanie zdjęć lotniczych Woźnik (w rocznicę akcji!) i Jezior, Adamowi Krzeskiemu za przewiezienie z Siedlec drabiny do sfotografowania pomnika w Worońcu, Krzysztofowi Mioduszewskiemu (właścicielowi zakładu fotograficznego Kodak Express w Siedlcach) za wykonanie odbitek zdjęć, Włodzimierzowi Soszyńskiemu za wypożyczenie odznak pamiątkowych 34 pułku piechoty, Andrzejowi Wróblowi za wypożyczenie krzyży OP „Zenona”, dyrektorowi Muzeum Regionalnego w Siedlcach Andrzejowi Matuszewiczowi za napisanie słowa wstępnego i okazane serce partyzantom od „Zenona”.

Wyrażam serdeczną wdzięczność tym osobom, które udostępniły mi materiały ze swych zbiorów. Są to: Danuta Ambroziewicz, Marian Badysiak, Edward Bareja, Zofia Czarkowska, Jerzy Golik, Barbara i Andrzej Hulaniccy, Lucyna Kujawińska-Tarnowska, Tadeusz Lesiuk, Anna Łacic-Wojtkiewicz, Sławomir Łukaszuk, Ludwik Maciąg, Tadeusz Marceli Mioduszewski, Janusz W. Nowosielski, Adam Pachała, o. Eustachy Rakoczy, Marianna i Tadeusz Sobieszczakowie, Andrzej Wereszko, Kazimierz Wojtkiewicz.

Szczególne podziękowania składam Żonie i Synowi za cierpliwość i wyrozumiałość.

Siedlce, lipiec 2007 r.

4. Edward Subotkowski „Kolejarz”.

5. Tadeusz Strzałkowski „Gustaw”.

6. Zwiad kawaleryjski. Od prawej: wachm. Antoni Kucharski „Wołodyjowski”, Michaił Noha „Miszka”, NN, Ludwik Maciąg „Sas”, NN, Michaił Tkaczenko „Miszka II”, NN. 1944 r.

BACHORZADWÓR

Majątek w Bachorzy (gmina Huszlew obecnego powiatu łosickiego) wiąże się z początkiem działalności konspiracyjnej Stefana Wyrzykowskiego, to miejsce kojarzy się również z jego osobistymi sympatiami.

Stefan Wyrzykowski już w listopadzie 1939 r. rozpoczął pracę w podziemiu – w Organizacji Wojskowej, z której po fali masowych aresztowań utworzono oddziały Kadry Bezpieczeństwa. W połowie 1942 r. objął dowództwo oddziału Związku Odwetu. Gdy powołano Kierownictwo Dywersji (Kedyw), oddział ZO przez niego dowodzony przekształcono w Oddział Lotny. Później, w listopadzie 1943 r. S. Wyrzykowski dostał od inspektora Inspektoratu AK „Północ” (Radzyń Podlaski) ppłk. Stefana Drewnowskiego „Romana” rozkaz ochrony radiostacji R-31. Z tym faktem łączy się drugie „zagłębie” stanu osobowego przyszłego OP „Zenona” – okolice wsi Krzymowskie, Krasna, Waśkowólka. „Zenon” powierzył dowództwo pododdziału ochraniającego bezpośrednio pracę radiostacji Władysławowi Bykowskiemu „Sępowi”, który dowodził bojówką Kedywu w wymienionym rejonie. Osiemnastu jego ludzi złożyło przysięgę w Krzymowskich (na „Górce”) 8.XII.1943 r.

Bachorza traktowana była jako baza od początku działalności konspiracyjnej S. Wyrzykowskiego, używającego w tym czasie pseudonimu „Stefan”. Położona jest w centrum miejscowości związanych rodzinnie z nim i jego podkomendnymi. Niedaleki Terlików to jego miejsce urodzenia, z sąsiednich Hołowczyc pochodził Konstanty Sacharczuk „Jacek”, od początku uczestniczący w akcjach podejmowanych przez „Stefana”. Z sąsiedniego z Bachorzą Huszlewa pochodzi wielu innych partyzantów. Teren znany z lat dziecinnych i młodzieńczych został objęty akcjami o charakterze sabotażowym i militarnym oddziału rozwijanego i dowodzonego przez Stefana Wyrzykowskiego.

Bachorza rzadko pojawia się w literaturze przedmiotu, gdyż dwór i majątek stanowił bazę zamkniętą oddziału. Pełnił funkcję magazynu broni, amunicji i środków opatrunkowych oraz konspiracyjnego punktu pomocy medycznej. Oddział nigdy nie zatrzymywał się tu na kwaterę, by swej głównej bazy nie zdekonspirować.5

Najpełniej rolę i znaczenie tego majątku dla oddziału opisała Alina Fedorowicz „Marta”, dowódca drużyny sanitarnej.

„W Bachorzy w jednym z pierwszych punktów zawiązującej się w okolicy konspiracji była umowna, jakby prywatna kwatera „Zenona”. Tutaj działała dzielna Janina Zarębianka (obecnie Paszkowska) „Nina” – pieszczotliwie zwana „Niuńka” – skrzynka kontaktowa, punkt sanitarny, wszelkie przerzuty ludzi i broni oraz serdeczna gościna i prowiantowe wsparcie. W razie nagłej potrzeby „Nina” była także i łączniczką. (…)

W tejże Bachorzy gorliwą konspiratorką i przyjacielem oddziału była żona Adama Wojtaszczyka „Kmicic” Waleria Chrzanowska-Wojtaszczykowa. Przechowywała nie tylko „spalonych”, ale i arsenał. Zapłaciła więzieniem za wyczyny męża, lecz jakoś udało się ją wydobyć z gestapo. Jej 12-letnia córka „Terenia” (obecnie Dębska), dokładnie świadoma arkanów domowej konspiracji, nie załamała się w czasie dramatycznego przesłuchania w domu po aresztowaniu matki. Szukano broni, a mała dokładnie wiedziała, gdzie ona się znajduje. Był to już drugi najazd gestapo na Bachorzę.”6

W Bachorzy leczyli się z odniesionych ran uczestnicy akcji na Liegenschaft Witulin. Ci, którzy zostali ranni 3/4 maja 1943 r. w lesie Floria podczas przebijania się przez pierścień niemieckiej obławy. Dotarli do Bachorzy dzięki pomocy miejscowej ludności. Rannymi zajęła się „Niunia” Zarębianka i jej rodzice.