Pociąg pełen ludzi - ks. Piotr Morawski - ebook

Pociąg pełen ludzi ebook

ks. Piotr Morawski

4,0

Opis

Pociąg pełen ludzi to pełna złożonych przemyśleń historia o podróżowaniu pociągami. Główny bohater, pasjonat kolejnictwa, dzieli się swoimi doświadczeniami z różnych tras pokonywanych tym wyjątkowym środkiem transportu, jakim jest właśnie pociąg. Nie cel podróży jest tu jednak najważniejszy, lecz spotkania i rozmowy z innymi pasażerami. Bohater uważnie przygląda się napotkanym osobom i temu, jak radzą sobie z rozmaitymi sytuacjami, które wydarzają się w drodze. Zadaje pytania i stara się zrozumieć różne sposoby patrzenia na świat. To historie o tym, jak każda, nawet najkrótsza, podróż może stać się pretekstem do nowego spojrzenia na siebie i innych.

Notatka o Autorze

Ksiądz Piotr Morawski pochodzi z Radomia. Swoją pracę duszpasterską potrafi łączyć z zamiłowaniem do poezji, wędrówek po górach, a przede wszystkim do podróży koleją, czego efektem jest książka, którą trzymasz w dłoniach. Jednocześnie każdą wolną chwilę przeznacza na zwiedzanie jeszcze nieodkrytych przez niego zakątków kraju i poznawanie nowych ludzi, miejsc oraz lokalnej kuchni.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 64

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (2 oceny)
1
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
anleska

Nie oderwiesz się od lektury

Książka dobrze napisana
00
bookczystakartka

Całkiem niezła

Przyjemna lektura
00

Popularność




Opieka redakcyjna

Agnieszka Gortat

Redaktor prowadzący

Monika Bronowicz-Hossain

Korekta

Słowa na warsztatAgata CzaplarskaEwa Tadrowska

Opracowanie graficzne i skład

Marzena Jeziak

Projekt okładki

Aleksandra Sobieraj

© Copyright by Piotr Morawski 2023© Copyright by Borgis 2023

Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydanie I

Warszawa 2023

ISBN 978-83-67642-51-4

ISBN (e-book) 978-83-67642-52-1

Wydawca

Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis

Druk: Sowa Sp. z o.o.

Wstęp

Zamaskowani w covidowe „białe dzioby”1 konduktorzy wzywają, jak to było za dawnych lat, wszystkich wsiadających do pociągu pasażerów z peronu. Patrząc przez trochę zaparowaną szybę, dostrzegam harmider spowodowany napięciem wywołanym dźwiękiem gwizdka konduktora i jeszcze ostatnich wdechów kończącego się papierosa. Wtedy przychodzi do mnie dość zabawna myśl, że ci wszyscy ludzie wyszli się odstresować, a znowu im ta sztuka nie wyszła. Ostatnia osoba wbiegła do pociągu. Konduktor kilka razy pomachał ręką, dając znać maszyniście, aby zaczął odjeżdżać ze stacji. Mnie ogarnia błogi spokój. Wreszcie rozpoczynam, już kolejną, swoją wymarzoną podróż. Wiem, że wielu z moich znajomych ma ze mnie ubaw, a dokładnie z mojej pasji, ale kiedy siedzę w pociągu, mimo że czasami się spóźnia, czuję, że to jest właśnie to. Siadam wygodnie w fotelu i podziwiam, szybko i trochę wolniej (zależy, jakim pociągiem jadę), widoki zmieniające się za oknem. Niczym nie muszę się martwić. Na niczym nie muszę skupiać swojej uwagi. Mogę odpocząć.

To tyle o mnie. Tak się czuję w pierwszym momencie rozpoczynającej się podróży.

Chcę, aby ta książka była o podróżach i o tym, czego one uczą. Drogi Czytelniku, pewnie zdarzyło Ci się już kiedyś jechać pociągiem i spotkałeś się z różnymi osobami i ich rozlicznymi problemami. Jadąc w jednym wagonie czy przedziale, nie jest sztuką usłyszeć, czym żyje ktoś jadący z punktu A do punktu B. Bez problemu dostrzegasz i możesz niekiedy odczuć na własnej skórze emocje towarzyszące takiej osobie. Ja, Ty i nasz współpasażer stajemy się kopalnią wiedzy. Stajemy się niezwykłymi punktami obserwacji, mnóstwa pytań i teorii.

Czy patrząc pod takim kątem, podróż pociągiem nie jest fascynująca?

Stańmy się psychologami. Spróbujmy strona po stronie, podróż po podróży poznać problemy i codzienność wielu z nas. Chciałbym, abyś usiadł wygodnie i razem ze mną przejechał się pociągiem. Przebędziemy kilka tras. Jedne będą dalekie, a inne zajmą nam niewiele czasu. Ale mogę Ci powiedzieć, że w każdej tej podróży poznamy coś nowego, co powie nam coś o człowieku.

Czas rozpocząć wyprawę. Jesteś gotowy?

1 Opis wyglądu konduktora w czasie pandemii. „Biały dziób” to nic innego jak maseczka.

Podróż I

Kilka lat temu razem z moim dobrym kolegą postanowiliśmy wybrać się na wspólne wakacje. Jako studenci liczyliśmy każdy grosz, dlatego, żeby choć trochę zaoszczędzić, obmyśliliśmy plan, że pojedziemy nocnym pociągiem. Zapowiadała się niezwykła przygoda. Ponad siedemset kilometrów do pokonania. Prawie dwanaście godzin w podróży. Może dziś brzmi to trochę przerażająco, ale dla takich szaleńców jak my to była przygoda życia. Pierwsza część podróży przebiegła spokojnie. Był środek wakacji, więc nic dziwnego, że drogę z naszego miasta rodzinnego do stolicy kraju pokonaliśmy, stojąc. Fakt, za późno kupiliśmy bilety. Dobrze, że to tylko niecałe dwie godziny jazdy. Po krótkiej chwili oczekiwania na Dworcu Centralnym nadszedł czas na przesiadkę. Na peronie było tyle ludzi, że słowo tabun to zdecydowanie za mało. Pociąg wynurzył się z tunelu i ślimaczym tempem zaczął pokonywać kolejne sektory peronu. Wagonów było szesnaście. Znaczyło to jedno: ludzi nie ubędzie, a wszystkie miejsca będą zajęte. W przedziale drugiej klasy miejsca było na osiem osób. Pierwsze hasło: nie pośpimy. Wszyscy na „hurra” zaczęli się przeciskać przez wąskie drzwi wagonów. Nie patrząc na numer wagonu, po prostu chcieli już być w pociągu. Na peronie panowała nerwowa atmosfera. Sam niestety dałem się ponieść emocjom. Doskonale wiem, że pociąg przecież nie odjechałby, dopóki wszyscy by nie wsiedli. Ale jak to mówi pewne przysłowie: „jak wszedłeś między wrony, to kracz tak jak ony”. Z olbrzymim napięciem przeciskałem się między turystami i szukałem numeru swojego siedzenia. Ciśnienie trochę opadło, kiedy mogłem zrzucić z pleców plecak, a walizkę położyć na półce nad swoją głową. Uff… udało się, pozostało tylko patrzeć, jak przedział się zapełnia, i mogliśmy zacząć podróż. Złapałem się na tym, że zacząłem się denerwować tak błahą sprawą. Czy te nerwy miały mi w jakiś sposób pomóc? No przecież nie. Żadne napięcia nie niosą pomocy. Wręcz przeciwnie, zamiast wytwarzać spokój, powodują chaos. Niepotrzebnie wypowiedziałem tyle słów, za które długo musiałem się wstydzić i zadawać sobie pytanie: po co? Słowa wywoływały jeszcze większe emocje. Jeszcze bardziej mnie nakręcały i zamiast odpoczywać, sam prowokowałem zmęczenie. Myślę, że wiele razy możemy się łapać na takim doświadczeniu. Że nie raz każdy z nas znalazł się w „stadzie wron”. Tylko zamiast coś dobrze wspominać, to plujemy sobie w brodę i ci bardziej wrażliwi będą bili się w piersi i zaczną gdybać.

Kiedy wyjechaliśmy z Warszawy, nagle w przedziale i, jak się później okazało, w pozostałych wagonach zrobiło się głośniej. Na korytarzach wytworzył się ruch. Coś zaczęło się dziać. Okazało się, że większość pasażerów tego pociągu to podróżni zmierzający na Woodstock. Jadąc na wielką imprezę muzyki, już w pociągu postanowili zrobić sobie rozgrzewkę. Były śpiewy, tańce, gry na różnego rodzaju instrumentach i przede wszystkim picie dużej ilości alkoholu, bo jakże inaczej. Pociąg podskakiwał – nie tylko na nierównościach, ale także pod wpływem imprezy w wagonach. Oprócz tych wcześniejszych nerwów z peronu wśród niektórych nastała kumulacja związana z przebojowością tych ludzi. Tym razem nie uległem presji większości. Ani też nie studziłem wcześniejszych nerwów sposobami pozostałych pasażerów z pociągu. Jedynie obserwując te dwa kontrasty osobowościowe, mogłem się spodziewać „wojny” między tymi ludźmi. Kobiety jadące w moim przedziale aż „ostrzyły” swoje pazury i były skłonne siłą uciszać tych na korytarzu. Natomiast ci drudzy zapraszali do wspólnej zabawy i degustacji tego, co w danym momencie było w obiegu. Jak to człowiek potrafi być z jednej strony wściekły i zawistny, bo coś dzieje się nie po jego myśli, a z drugiej strony dość często, troszcząc się o swoje dobre samopoczucie, zapomina, a nawet nie chce zwrócić uwagi na to, że robi to czyimś kosztem. Uważnie przyglądając się swojemu życiu, mogę powiedzieć, że nierzadko zdarza mi się być zarówno w jednej, jak i drugiej grupie. A wyciągając dalsze wnioski, mogę stwierdzić, że jestem chodzącym kontrastem. Z jednej strony może i dobrze, bo moje życie nie jest monotonne, ale z drugiej to daje do myślenia, ile jeszcze pracy przede mną. Ile muszę w sobie poprawić. Dziś dostrzegam, że to wydarzenie, ta historia i ci ludzie nie byli przypadkowi. Oni wzbogacili moje życie i stali się motywatorami, bym dostrzegł swoje wady i braki oraz zaczął już nie tylko obiecywać poprawę, ale konkretnie działać. Chciałbym, abyś popatrzył na swoje życie, Drogi Czytelniku, i może, posługując się tą historią, spróbował poznać siebie. Każdy z nas chce być jak najlepszy, a staniemy się tacy, kiedy poznany siebie w całości i zaczniemy metamorfozę naszego życia.

Kiedy opuściliśmy stację Kostrzyn, w pociągu zapanowała cisza. Dalszą część drogi mogliśmy przespać, choć to za duże słowo. Można było przymknąć oczy i czujnie drzemać. Imprezowe emocje wysiadły na peronie, a nerwy u pozostałych przestały się kumulować i ustały. I wreszcie ktoś głośno powiedział: „Można zacząć odpoczywać!”. W Międzyzdrojach zakończyła się nasza podróż. Razem z kolegą opuściliśmy pociąg i udaliśmy się na wspólny urlop. Te kilkanaście godzin podróży okazało się czasem, który został w pamięci na długo. Czasem wspomnień i rozważań. Pytań i szukania odpowiedzi.

Podróż II

Był luty. Na zewnątrz panowała dość surowa zima. Na ziemi leżała warstwa śniegu, niektóre miejsca były pokryte szronem, a policzki wszystkich ludzi rumieniły się od mrozu. Razem z kolegą wracaliśmy ze spotkania. Staliśmy na peronie i trochę się trzęśliśmy z zimna. Była godzina, która właśnie kończyła piątkowe popołudnie, dlatego peron stacji i miejscowa poczekalnia były wypełnione ludźmi. Wśród nich znalazły się dzieci i młodzież z plecakami. Można było dostrzec także ich rodziców, którzy niecierpliwie zerkali na zegarek. Nic dziwnego, zima znów zaskoczyła kolej. Co jakiś czas pani z informacji podawała wszystkim do wiadomości, że pociąg przyjedzie z coraz większym opóźnieniem. Każda zapowiedź stawała się pretekstem, by swoje żale wylewać już na zewnątrz. Ile osób, tyle komentarzy. Nie było żadnego pozytywnego. Nagle każdy stawał się fachowcem. Każdy znajdował pomysł, jak pomóc PKP. Każdy był mocny „w gębie”. Ale czy w praktyce każdy podjąłby się pomocy? Nie podejrzewam o to tych wszystkich ludzi, począwszy od siebie. Z wielką łatwością przychodzi nam dostrzeganie wad innych. Bez problemu, na pstryknięcie palcem, znajdujemy pomysły, jak byśmy coś zrobili, gdyby. Ale kiedy przychodzi nam stanąć przed takim zadaniem, zachowujemy się jak pies, który za zamkniętą bramą był chojrakiem, a kiedy tej bramy nie ma, podkula ogon i ucieka.

Po godzinnym opóźnieniu pociąg odjechał ze stacji Pionki Zachodnie i ruszyliśmy do naszego rodzinnego miasta. W pociągu każdy zajął swoje miejsce i delektował się ciepłem. W momencie kiedy konduktor sprawdzał bilety i jednocześnie przepraszał za opóźnienie, nikt już się nie odezwał ze swoim komentarzem, ze swoimi pretensjami. Wręcz przeciwnie, wszyscy byli bardzo wyrozumiali i nawet ktoś powiedział: „Nic się nie stało, no wiadomo, warunki, zima itp. Ważne, że w ogóle przyjechaliście”. Natomiast ja, mój kolega i większość pasażerów po prostu milczeliśmy. Ta sytuacja pokazała, jak ludzie potrafią grać na dwa fronty. Jak mogą być dwulicowi. Kiedy to piszę i przypominam sobie tę historię, to aż mi głupio. Czy kiedyś złapałeś się na tym? Jak się wtedy czułeś?