Orgazm. Chcę więcej! Kompleksowy poradnik dla pragnących przyjemności - Marshall Miller, Dorian Solot - ebook

Orgazm. Chcę więcej! Kompleksowy poradnik dla pragnących przyjemności ebook

Marshall Miller, Dorian Solot

0,0
49,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Merytoryczny, odważny i kompleksowy poradnik o orgazmie,

po lekturze którego krzykniesz:

Chcę więcej!

Opierając się na swoim ponaddwudziestoletnim doświadczeniu, eksperci ds. edukacji seksualnej Dorian Solot i Marshall Miller we współpracy z Maybe Burke, rzeczniczką społeczności transpłciowej, pokażą ci drogę do satysfakcji w sypialni (i nie tylko!).

Dowiesz się:

  • jak osiągnąć swój wymarzony orgazm i czym on w ogóle jest,
  • co mówią najnowsze badania dotyczące squirtingu,
  • co nowego na rynku zabawek erotycznych,
  • czym jest świadoma zgoda na seks,
  • jak pomóc osobie, która doświadczyła przemocy seksualnej i/lub gwałtu,
  • jak odnaleźć swoją przestrzeń w świecie seksualnej przyjemności, jeśli identyfikujesz się jako osoba aseksualna,
  • co w swoich łóżkach robi 3525 osób przepytanych przez autorów w anonimowych ankietach,
  • jak uprawiać bezpieczny, zdrowy i satysfakcjonujący seks – w duecie lub solo.

Bez wstydu. Bez tabu. Bez wykluczania.

Orgazm. Chcę więcej! to najbardziej inkluzywny poradnik przyjemności seksualnej.

Kimkolwiek jesteś, zasługujesz na swoje Wielkie Och!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 477

Data ważności licencji: 8/1/2027

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Uwaga: Informacje zawarte w tej książce są zgodne z naszą najlepszą wiedzą. Jej wyłącznym zadaniem jest poszerzenie znajomości zagadnień związanych ze zdrowiem. Niniejsza publikacja nie ma na celu zastąpienia, podawania w wątpliwość ani kwestionowania porad udzielanych przez specjalistów. Ostateczna decyzja w kwestii odpowiedniego leczenia powinna zostać podjęta w porozumieniu z lekarzem. Zdecydowanie zalecamy stosowanie się do jego rad. Informacje w tej książce są ogólne i oferowane bez żadnych gwarancji ze strony autorów. Autorzy i wydawca zrzekają się wszelkiej odpowiedzialności w związku z korzystaniem z tej książki przez czytelników.

Od redaktorek

Bezpruderyjna, bezkompromisowa, bez tabu. A jednocześnie subtelna, dająca poczucie bezpieczeństwa, dla – absolutnie – każdego. Taka jest właśnie książka Orgazm. Chcę więcej!

Autorzy chcieli swoimi treściami objąć szerokie grono czytających – niezależnie od ich orientacji, identyfikacji, koloru skóry, pochodzenia.

Polskie wydanie również kierowane jest do wszystkich. Staramy się oddać to także w języku, który powinien być narzędziem jednoczącym zainteresowanych tematem orgazmu. Faktem jest jednak, że język polski dość opornie przyjmuje zmiany językowe i ze swojej natury bywa nieinkluzywny.

Staraliśmy się – tam, gdzie to możliwe – nie wykluczać nikogo z grupy odbiorców. Zdarzają się jednak od tej zasady wyjątki (być może nie zawsze uświadomione).

Zdecydowaliśmy się na użycie słowa partner, niezależnie od płci osoby, o której mówimy. Ma to wyłącznie pragmatyczny cel – nie komplikować tekstu.

Maybe Burke używa zaimków she/her, w związku z tym konsekwentnie piszemy o niej w rodzaju żeńskim.

Kiedy zwracamy się do osoby czytelniczej, używamy formy robił_ś, czytał_ś. Tam, gdzie mowa o anatomii, a nie o tożsamości płciowej, piszemy o osobie z waginą i osobie z penisem. Kiedy zaś mamy pewność, że mowa jest o cis kobiecie i cis mężczyźnie, stosujemy formy kobieta i mężczyzna.

Rezygnujemy także z negatywnie nacechowanej formy utrata dziewictwa. Zamiast tego proponujemy debiut seksualny – w końcu nic nie tracimy, a wiele możemy zyskać, podejmując odpowiedzialną i bezpieczną aktywność seksualną.

Osobo czytelnicza! Oddajemy w twoje ręce kompendium wiedzy o bezpiecznym, komfortowym i satysfakcjonującym seksie, a forma językowa książki jest efektem naszych długich i – mamy nadzieję – owocnych dyskusji. Liczymy, że rozwiązania, które zastosowaliśmy, spotkają się z twoim dobrym przyjęciem.

Wstęp

Orgazmy – czego tu nie kochać?

Przyjemność seksualna należy do praw człowieka obejmujących swobodę wyrażania siebie – bez bycia ocenianym, piętnowanym czy do czegokolwiek przymuszanym.

dr Tlaleng Mofokeng, południowoafrykański lekarz, specjalny sprawozdawca ONZ do spraw prawa do zdrowia

Dla niektórych występowanie przed pełnym audytorium i mówienie o sromach, penisach i orgazmach byłoby jak scena z sennego koszmaru, po której budzisz się zlan_ potem, z mocno bijącym sercem. Dla nas to kolejny dzień pracy. Prowadzimy niezależną edukację seksualną i ostatnie dwie dekady spędziliśmy, podróżując po kraju i edukując ludzi w tej dziedzinie. W tym okresie napisaliśmy pierwszą wersję tej książki, zainicjowaliśmy około tysiąca programów, a jako że zapotrzebowanie rosło, powołaliśmy zespół niezwykle utalentowanych osób, z którymi wspólnie wdrażamy nasze programy edukacji seksualnej.

Uczymy o wielu zagadnieniach związanych z seksualnością, w tym o wyrażaniu zgody i komunikowaniu się, poruszamy problematykę związaną z LGBTQ oraz ze zdrowiem seksualnym. Uczestnicy naszego programu Sex in the Dark (Seks w ciemnościach) przesyłają pytania dotyczące wszelkich związanych z seksualnością tematów pod słońcem (a może raczej należałoby powiedzieć: pod księżycem), a my na nie od razu odpowiadamy; kurs wieńczy szybka sesja błyskawicznych pytań i odpowiedzi. Dotknęliśmy tysięcy zagadnień, lecz i tak nie powiedzieliśmy wszystkiego na ten temat. Ponieważ seksualność nieustannie ewoluuje i zmienia się w odpowiedzi na przemiany zachodzące w kulturze i technologii, zawsze można się czegoś nowego nauczyć. Jednak bez względu na tematykę jedno zagadnienie wciąż powraca: orgazmy. Tyle barier dzieli nas od zaspokojenia, że niejedna osoba z waginą i niejedna osoba z penisem wciąż się zastanawia, dlaczego nie mają orgazmów lub dlaczego nie doznają ich razem z partnerem, albo też po prostu uważają, że seks powinien zapewniać lepsze odczucia, niż im daje w rzeczywistości. Otrzymujemy mnóstwo zawoalowanych przekazów bądź wprost wyrażanych kłamstw o seksie, począwszy od pomysłu, że znajomość mechanizmów reprodukcji jest ważniejsza niż nauka sposobów osiągania w seksie radości.

Ta książka wypełnia tę lukę. Wierzymy, że zasługujemy na spełnienie. Otrzymywane przez lata informacje zwrotne od czytelników pierwszego wydania potwierdzają, że przyjemność i spełnienie są w naszym zasięgu – czasem nawet łatwo osiągalne – jeśli tylko uważnie wczytamy się w te strony. To właśnie edukacji o orgazmach większość ludzi nie otrzymała ani w szkole, ani od rodziców, a już na pewno nie zdobyła odpowiedniej wiedzy dzięki pornografii. Ta książka opowiada, jak osiągnąć orgazm, jeśli się go nigdy wcześniej nie doznało, jak pomóc swojemu partnerowi oraz jak odkryć orgazm wielokrotny, i generalnie mówi o wszystkim: od wytrysków, przez zabawki erotyczne, do stymulacji analnej, oraz stara się sprawić, aby uprawianie seksu online było mniej niezręczne. Nakreślimy różne tematy, od udawania orgazmu po rozmiar penisa, i dotkniemy skomplikowanych problemów, które sprawiają, że twoje ciało nie reaguje tak, jak chcesz.

Osoby, które słyszą, że edukujemy w zakresie seksualnego spełnienia, czasem to bagatelizują, twierdząc, że jest to temat nieistotny, błahy, albo podśmiewają się, pytając: „To ludzie sami nie potrafią tego rozgryźć? Mnie się udało!”. I rzeczywiście, naprawdęstaramy się traktować ten temat tak lekko, jak się da. Jak wszyscy ludzie, uwielbiamy dobre gry słowne o seksie – bo jeśli nie potrafisz się śmiać, gdy rozmawiasz o seksie, to z pewnością nie potrafisz się dobrze bawić! Lecz przyjrzyj się tematowi uważniej, odkładając żarty na bok, a szybko dostrzeżesz, że w sprawach seksu nie wszystko jest tak przyjemne. Bo o ile seks może być zakorzeniony w radości i więziach międzyludzkich, o tyle często wiąże się też z najgorszymi aspektami życia: wstydem, strachem, zakłopotaniem i ordynarnymi kłamstwami. Seks może odzwierciedlać brzydotę rasizmu, seksizmu, homofobii, transfobii i bezmiaru stereotypów. Mamy przemoc, nadużycia i napaści na tle seksualnym oraz rany, jakie zbyt wiele osób nosi w sobie od czasu, gdy ich prawo do decydowania, kto ma dostęp do ich ciała, zostało naruszone. Mamy współczesną pornografię, która jak lustro w domu strachów odbija i silnie wypacza kulturowe obrazy seksu, czasem w bardzo nieoczekiwany sposób, choć zarazem stanowi dla nas rozrywkę i nas podnieca.

Poświęciliśmy się temu, aby zawodowo pomagać ludziom poruszać się w tej złożonej sferze. I widzieliśmy, jak dzięki temu, że mogą zdobywać wiedzę o własnym ciele i że zaczynają czuć się z tym ciałem komfortowo, zmieniają swoje codzienne doświadczenia, a nawet – co odkryła Dorian – ratują własne życie.

Historia Dorian

Kiedy miałam dwadzieścia sześć lat, zdiagnozowano u mnie raka piersi. Ta choroba nie występowała w mojej rodzinie, nie byłam obciążona żadnymi czynnikami ryzyka (lekarz powiedział mi później, że statystycznie ryzyko, że zachoruję na raka piersi, było poniżejśredniej). Mojego raka nie zdiagnozowała mammografia. Nie odkryłam go również, badając własne piersi; jak wiele kobiet, wiedziałam, że powinnam się badać, lecz zwykle o tym zapominałam. Nie wykrył go mój ginekolog, który badał moje piersi ledwie miesiąc wcześniej i oznajmił, że wszystko jest w porządku. Zauważyłam guzek, gdy pewnej nocy, leżąc w łóżku, przeciągnęłam się i nagle bezmyślnie przeciągnęłam dłonią po ramieniu i klatce piersiowej. Nie zmartwiłam się za bardzo, ponieważ wiedziałam, że u większości młodych ludzi guzki nie oznaczają niczego groźnego. Jadałam zdrowo, nie paliłam, żyłam w świetnym związku z Marshallem; w moim życiu wszystko układało się tak świetnie, że ten mały guzek nie zaniepokoił mnie ani trochę.

Traf chciał, że i tak miesiąc później miałam się spotkać ze swoją lekarką, więc wspomniałam jej o guzku. Po badaniu powiedziała: „Wiesz, Dorian, to pewnie nic takiego, lecz nie mam stuprocentowej pewności. Zróbmy parę badań”. Wciąż całkiem beztroska spotkałam się z chirurżką w celu przeprowadzenia USG piersi i biopsji.

Kilka dni później lekarka pozostawiła mi wiadomość, prosząc, żebym oddzwoniła. Tak właśnie zrobiłam; podałam recepcjonistce nazwisko, a ona poprosiła mnie, abym poczekała na linii na lekarkę. Minuty mijały, a ja wpatrywałam się w styczniowy śnieg sypiący za oknem. W końcu recepcjonistka znów się odezwała: „Przepraszam, że musiałaś tyle czekać, Dorian, ale wiem, że lekarka bardzo chciała porozmawiać z tobą osobiście”.

Tamtą chwilę pamiętam w slow motion, mózg działał trybiespowolnionym, jak na chwilę przed wypadkiem samochodowym, gdy wiesz, że zbliża się moment zderzenia, lecz nie możesz już nic zrobić, aby temu zapobiec. Wiedziałam, że lekarka nie byłaby tak zdeterminowana, by ze mną pilnie porozmawiać, gdyby miała dla mnie dobre wieści. Kiedy powiedziała, że mój guzek to rak piersi, byłam w szoku. Zadzwoniłam do Marshalla, a on wyszedł wcześniej z pracy. Odebrałam go ze stacji kolejki podmiejskiej, niedaleko naszego mieszkania. Śnieg wirował dokoła auta, a my w swoich ciepłych, puchowych kurtkach, tak grubych, że nie czuliśmy przez nie naszych ciał, objęliśmy się mocno i szlochaliśmy.

Powiedzieć, że otrzymanie diagnozy raka jest przerażające, to jak nic nie powiedzieć. Diagnoza zmienia twoje życie na zawsze. Gdy patrzę wstecz, wciąż powraca jedna konkluzja: dzięki Bogu nie brałam sobie do serca napomnień, że dotykanie własnego ciała jest złe czy brudne. Szczególnie dziękuję rodzicom, że wychowali mnie tak, iż czułam się ze swoim ciałem komfortowo. Wykryłam u siebie raka tak wcześnie, ponieważ dotykałam własnego ciała, nie zastanawiając się nad tym, a ponieważ robiłam to też wiele razy wcześniej, zauważyłam w swojej piersi niewielką zmianę. Gdybym tego nie zrobiła, kto wie, ile tygodni, miesięcy, a może i lat musiałoby minąć, żeby ktoś zauważył, że mam raka piersi – i czy gdyby do tego w końcu doszło, to dziś nadal bym żyła.

Statystycznie rak piersi jest diagnozowany u młodych ludzi znacznie później niż u starszych, a w efekcie współczynnik śmiertelności jest znacznie wyższy – po części dlatego, że rak pozostaje tak długo niezauważony. Pomaganie ludziom w tworzeniu pokojowych relacji z własnym ciałem i seksualnością nie jest tylko okazjonalnym wyrazem uprzejmości – bywa, że ocala życie. Dwie dekady później zaliczałam się do tych szczęśliwych kobiet, które wydały na świat (i karmiły piersią!) dwójkę zdrowych dzieci. Choroba jest w remisji, a ja mam się świetnie. W przypadku raka piersi żaden lekarz nigdy ci nie powie, że jesteś „wyleczon_”. Ale nawet jeśli nie wiem, co kryje przyszłość, to czuję się bardzo, bardzo szczęśliwa.

Przeżycie raka napędza moją pasję do nauczania o seksualności. Moje zainteresowania rozpaliło jednak znacznie wcześniejsze doświadczenie: nauka, jak osiągnąć orgazm. Co nastąpiło dopiero krótko po moich dwudziestych urodzinach.

Byłam dzieckiem, które nie masturbowało się w okresie dorastania. Wiedziałam, czym jest masturbacja, a moi rodzice mieli liberalne poglądy i jasno komunikowali, że dotykanie samej siebie jest w porządku, o ile tylko odbywa się na osobności (a nie w piaskownicy!). Lecz moje ograniczone odkrycia nie zachwyciły mnie na tyle, bym kontynuowała badania, więc wiodłam szczęśliwe życie dzieciaka, który się nie masturbował. Nie robiłam tego, nie myślałam o tym, nie zastanawiałam się, czy inne dzieci to robią.

Minęły lata. Moja mama regularnie czyta rubrykę z poradami „Dear Abby” i gdy byłam nastolatką, zamówiła mi egzemplarz broszurki autorstwa Abby What Every Teen Should Know (Co każda nastolatka wiedzieć powinna). Broszurka ta, również dziś dostępna dla czytelników, była pełna porad na temat randkowania, picia, palenia i innych spraw, które mogły zainteresować nastolatkę, a gdy przeczytałam egzemplarz, który podarowała mi mama, to wszystko wydawało się całkiem logiczne. Jeden rozdział mnie jednak zmartwił – ten dotyczący masturbacji. Abby napisała bowiem: „To będzie najkrótszy rozdział broszury. Dlaczego? To normalne. Każda zdrowa, normalna osoba się masturbuje”.

Moje dorosłe ja przyklaskuje Abby, dziękując za tak jednoznaczne, pozytywne przesłanie o masturbacji. Lecz gdy siedziałam na swoim łóżku w sypialni w różowe kwiaty, nastoletnia wersja mnie wciąż od nowa wczytywała się w to zdanie: „Każda zdrowa, normalna osoba się masturbuje”. Wiedziałam, że Abby jest mistrzynią w doradzaniu, więc skoro powiedziała, że każda zdrowa, normalna osoba się masturbuje, a ja nigdy tego nie robiłam, mogłam dojść tylko do jednego wniosku: coś musi być ze mną bardzo, bardzo nie w porządku.

Mimo tej nowej troski nie próbowałam się masturbować; jeszcze przez kilka lat moje potrzeby seksualne oraz impulsy nie rozkwitły w pełni. A skoro moje późno dojrzewające ja nie dotykało siebie i moje życie romantyczne w szkole średniej prawie nie istniało, to oczywiście nie miałam też orgazmów.

Kilka lat później poszłam do koledżu. Na Uniwersytecie Browna, gdzie poznałam Marshalla, pracowała pani dziekan, która co roku przedstawiała prezentację na temat masturbacji; była to swego rodzaju tradycja. Na drugim roku dostrzegłam na tablicy ogłoszeń plakat z programem nadchodzących wydarzeń i powiedziałam sobie: „Myślę, że powinnam tam pójść”. Wykład pani dziekan mnie zafascynował, wyszłam z niego z pakietem rozdawanych materiałów.

Potem ruszyłam prosto do jedynej księgarni na kampusie, gdzie zapłaciłam całe 5,99 dolara za jedyną książkę z listy źródeł pani dziekan, która tego dnia była dostępna na półkach. Przez kilka następnych miesięcy wykonywałam opisane w niej ćwiczenia i pod koniec semestru doznałam pierwszego orgazmu. To było najlepiej wydane 5,99 dolara w moim życiu!

Jak możesz sobie wyobrazić, byłam zachwycona. W ekstazie! Oniemiała, bo przez dwadzieścia pierwszych lat życia nie odkryłam, że moje ciało potrafi tak niesamowitą rzecz. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo było się jej nauczyć. Zaintrygowana zaczęłam się dowiadywać o orgazmach wszystkiego, czego tylko mogłam, spędzając godziny w bibliotece uniwersyteckiej na czytaniu każdego artykułu na ten temat, jaki tylko zdołałam znaleźć. Zaczęłam też spisywać to, czego się uczyłam – najpierw w formie notatek na zajęcia, potem na ich podstawie pisałam artykuły dla szerszego grona odbiorców. Jeszcze na studiach ukończyłam kurs z seksuologii, a gdy zaczęłam się umawiać z Marshallem, który również studiował seksuologię jako przedmiot akademicki, wydawało się całkiem naturalne, że wspólnie będziemy kontynuować tę pasję. Niewiele później zaczęliśmy nauczać o seksualności na warsztatach.

Ostatnie półwiecze bez wątpienia przyniosło postęp w kwestii równości płci, jednak w świecie tych, którym jak mnie przy urodzeniu przypisano płeć kobiety i którzy jak ja dorastali otoczeni kulturowym przesłaniem, co oznacza bycie dziewczyną, seksualność wciąż tkwi w zaskakującym paradoksie. Doświadczamy kultury, radośnie sprzedając wiele odsłaniające, „seksowne” ubrania (i to coraz młodszym klient_om), lecz wciąż nie wyjaśniamy, gdzie znaleźć łechtaczkę. Podczas gdy dzieci z penisami zwykle do trzynastego roku życia odkrywają, jak zapewnić sobie orgazm, to połowa osób z łechtaczką nie doświadcza pierwszego orgazmu aż do końca wieku nastoletniego, dzieje się to w ich przypadku dopiero po dwudziestce albo jeszcze później. Nastolatki i studenci oczekują seksu oralnego na penisach, podczas gdy osoby z waginą słyszą tyle ordynarnych uwag na temat cunnilingus, że brak im pewności siebie i nie dążą do tego, by doznać podobnej przyjemności. Powiedzenie, że młodzi ludzie potrzebują dostępu do informacji o tym, jak zaspokajać swoje potrzeby seksualne, ponieważ na to zasługują, wciąż wydaje się radykalne. A przecież nie wystarczy edukować jedynie o ryzyku i potencjalnych negatywnych konsekwencjach seksu.

Historia Marshalla

Oczywiście w gimnazjum i szkole średniej uczyliśmy się o seksualności podczas odpowiednich zajęć. O czym się na nich uczyliśmy? O jajowodach! Nasze pokolenia mają wypalony w mózgu ich schematyczny rysunek, tak jakby to onebyły najważniejszą rzeczą, jaką musimy wszyscy wiedzieć o seksie. Niespodzianka: gdybyś nie wiedział_ o istnieniu jajowodów, zapewne miał_byś się dobrze – nic złego by się nie wydarzyło. Nikt nigdy nie wyszepcze ci uwodzicielsko do ucha: „Och, kochanie, czy mógłbyś pogłaskać mnie po jajowodach?”.

Natomiast łechtaczka, organ bez wątpienia znacznie ważniejszy dla przyszłego życia większości ludzi, zawsze jakoś znikał w tajemniczych okolicznościach z rysunków traktujących o seksie. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wyglądałoby życie, gdybyśmy zamiast wizerunku jajowodów mieli w mózgu wypaloną lokalizację łechtaczki. Właśnie to wielu z nas by się naprawdę przydało! Problem z nauczaniem o seksie w większości szkół średnich uwidaczniał się w moich oczach szczególnie mocno, gdy obserwowałem znajomych uczących się kierować pojazdami. Kurs prawa jazdy składa się z niezwykle praktycznych zajęć, o niebezpieczeństwach mówi się konkretnie, a samochody są odpowiednio oznaczone. Podczas tego kursu po prostu uczysz się jeździć.

Czasami wyobrażam sobie, co by było, gdyby nauka jazdy była prowadzona tak samo jak edukacja seksualna. Wchodził_byś do klasy (gdzie z całą pewnością nie byłoby pojazdu ze szkoły), a nauczyciel mówiłby: „Witamy na kursie dla kierowców. Musicie wiedzieć, że jeżdżenie autem jest bardzo, bardzoniebezpieczne. Możecie umrzeć! Więc nie jeździjcie. Po prostu tego nie róbcie – dopóki nie zawrzecie związku małżeńskiego. A jeśli już koniecznie nalegaciena jeżdżenie, to zapinajcie pas bezpieczeństwa”. Potem spędzalibyście nieco czasu, ćwicząc na bananie zapinanie pasów bezpieczeństwa, a następnie dziękowano by wam za uwagę i uznawano, że kurs został zakończony. Lecz nigdy właściwie nie nauczylibyście się, jak jeździć samochodem: gdzie znajduje się pedał gazu, jak włączyć światła drogowe ani nawet jak wycofać na podjeździe.

Chęć wypełnienia tych luk w wiedzy na użytek własny i innych spowodowała, że odkryłem sposób na życie. Najpierw pisałem na studiach artykuły do czasopisma i jako wolontariusz brałem udział we wszystkich wydarzeniach związanych z seksualnością: w warsztatach dotyczących postrzegania własnego ciała, wiecach przeciwko przemocy na tle seksualnym i w panelach dyskusyjnych o sprawach LGBTQ. W połowie moich studiów uczelnia ogłosiła otwarcie nowego interdyscyplinarnego kierunku o nazwie seksualność i społeczeństwo, a ja natychmiast się zapisałem. Wkrótce zostałem poproszony o tworzenie tekstów na stronę Barnes & Noble, do rubryki o seksie. Im więcej studiowałem i pisałem o seksie, tym więcej ludzi dzieliło się ze mną swoimi historiami i własnymi doświadczeniami oraz zadawało mi pytania. Niezwykły zakres ludzkich przemyśleń, odczuć i doznań związanych z seksualnością zwalił mnie z nóg.

Gdy zacząłem randkować z Dorian, nauka stała się naszym wspólnym projektem, ponieważ i ona była z wykształcenia seksedukatorką. Wspólnie braliśmy udział w konferencjach o seksualności i wzajemnie kupowaliśmy sobie książki, o których dyskutowaliśmy. Zaczęliśmy krok po kroku wspólnie pisać artykuły, tworzyć grupy wsparcia i organizować warsztaty podczas konferencji oraz zakładać centra edukacji dla dorosłych, gdzie rozmawialiśmy o relacjach, seksie i zagadnieniach LGBTQ. Przez sześć lat po studiach zarządzałem programami zapobiegania zakażeniom HIV w prężnie działającym lokalnym centrum zdrowia w Bostonie, gdzie stworzyłem zespół edukatorów promujących bezpieczny seks i szkoliłem wolontariuszy, którzy następnie w miejskich barach i klubach opowiadali ludziom, jak zmniejszać związane z seksem ryzyko.

Nie minęło dużo czasu, a Dorian i ja zaczęliśmy odpowiadać na pytania studentów, którzy słuchali naszych wykładów na konferencjach i chcieli nas zapraszać na wykłady na swoje uniwersytety. Od tego czasu projekt zaczął żyć własnym życiem. Czy był to koledż wśród pól kukurydzy, sala wykładowa w tureckiej Ankarze, czy też firmowy webinar na temat dobrego samopoczucia w seksie, zorganizowany dla światowego przedsiębiorstwa, nasza publiczność była żądna wiedzy.

To był naprawdę wielki zaszczyt, gdy słyszeliśmy od czytelników i audytorium, że coś, co napisaliśmy albo czego uczyliśmy, odmieniło ich życie. Może ktoś zdał sobie sprawę, jak to jest po raz pierwszy w życiu poczuć orgazm, a może zdobył się na odwagę, aby opowiedzieć partnerowi o swojej fantazji i ją urzeczywistnić. Nigdy nie zapomnę wiadomości od kobiety, która wiele lat wcześniej przyszła na naszą prezentację. Tamtej nocy ona i jej chłopak odbyli najszczerszą rozmowę o seksie w ich życiu; powiedziała mu, czego potrzebuje, aby czuć się bezpiecznie i odczuwać przyjemność, jako że w przeszłości doświadczyła przemocy na tle seksualnym. Powiedziała, że ta rozmowa przeobraziła jej związek i z etapu randkowania przeszli do etapu szczęśliwego małżeństwa. Każdego dnia niezmiennie czuję się zaszczycony, że mogę wykonywać tę pracę, i robię to z pokorą.

Poznajcie Maybe Burke*

Pierwsze wydanie tej książki nosiło tytuł I ♥ Female Orgasm: An Extraordinary Orgasm Guide (Kocham kobiecy orgazm. Niezwykły przewodnik po orgazmie). Tytuł obecnego, nowego wydania odzwierciedla uwzględnienie w niej osób trans oraz niebinarnych. Pierwsze wydanie okazało się przełomowe. Żadna z książek poświęconych „kobiecemu” orgazmowi nie zawierała tak wielu doświadczeń i perspektyw osób trans. Jeden fragment został poświęcony wyłącznie orgazmom osób transpłciowych, inny partnerom osób trans, a wśród cytowanych wypowiedzi znajdowały się słowa osób transpłciowych, które brały udział w ankiecie przeprowadzonej na potrzeby tej książki. Publikację szeroko chwalono za jej uniwersalność.

Jednak edukacja seksualna to nie statyczne pole – ona nieustannie ewoluuje. Dlatego my, jako osoby nauczające o seksualności, jesteśmy nieustannie czujni i zdajemy sobie sprawę z konieczności wydawania zaktualizowanych wersji publikacji. Bardzo się cieszymy, że współautorką tej najnowszej edycji jest Maybe Burke, rzeczniczka społeczności transpłciowej i wykładowczyni-seksedukatorka. We troje gruntownie przeanalizowaliśmy, w jaki sposób każdy akapit książki odnosi się do płci, anatomii oraz orgazmów. Przyjemność seksualna i orgazmy osób transpłciowych i niebinarnych wyszły poza ramy przeznaczonego im rozdziału i zostały zintegrowane z całym tekstem, czasem wplecione w tekst główny, czasem w formie fragmentów naświetlających zagadnienia pod kątem, który może wydać się szczególnie interesujący czytelni_om trans i niebinarnym. Na tych stronach znajdziecie wiedzę Maybe na temat osób trans i ich partnerów.

Historia Maybe

[Uwaga: Na początku tego podrozdziału wspominamy o przemocy na tle seksualnym].

Tak naprawdę nie rozumiałam, że jestem trans, dopóki nie skończyłam dziewiętnastu lat – wtedy poznałam słownictwo i doświadczenia, które później będą zaliczane do kategorii niebinarnych. (W owych czasach wyraz „niebinarny”nie był jeszcze często stosowany). Dziś uważam siebie za osobę zarówno trans, jak i niebinarną. Nie mogę się wypowiadać za wszystkich ludzi trans i niebinarnych (nawet bym tego nie chciała) i mam świadomość, że są takie osoby transpłciowe, które nie są niebinarne, oraz że istnieją osoby niebinarne, które nie uważają się za transpłciowe. Jednak w tej książce dość często stosujemy zwrot: „osoby trans i niebinarne”, by uwzględnić cały zakres doświadczeń i tożsamości. Nie oznacza to, że wszystko, o czym mówimy, będzie prawdziwe dla wszystkich osób trans i niebinarnych; to raczej wskazówki, które powin_ś rozważyć, jeśli ty lub twój partner nie jesteście osobami cispłciowymi.

Bardzo proszę, oto definicje

Osoba niebinarna: Każdy, kto nie identyfikuje się wyłącznie jako osoba binarna: mężczyzna lub kobieta.

Osoba transpłciowa (w skrócie „trans”): Każda osoba, której płeć przypisana przy urodzeniu nie odpowiada tożsamości płciowej.

Osoba cispłciowa (w skrócie „cis”): Każda osoba, której tożsamość płciowa pasuje do płci przypisanej przy urodzeniu.

Płeć przypisana przy urodzeniu: Tuż po narodzinach osoba dorosła (zazwyczaj lekarz, położna lub jedno z rodziców) zerka na twoje genitalia i mówi: „To chłopiec!” albo „To dziewczynka!”.

 

Gdy miałam naście lat i wciąż niepewna swojej tożsamości płciowej próbowałam zrozumieć własną seksualność i orientację seksualną, zostałam ofiarą molestowania seksualnego. Wiem, że z licznych powodów wiele osób nie lubi używania w tym kontekście słowa „ofiara”,lecz właśnie tego słowa zwykle używam, by opisać siebie w wieku czternastu lat, gdy znęcał się nade mną dwudziestoparoletni mężczyzna. W okresie dorastania występowałam w lokalnych teatrach, a on pracował w jednym z nich. Polował na młodych artystów i artystki pragnących atencji i mających złe relacje ze swoimi rodzicami. W moim przypadku wykorzystywanie trwało, dopóki nie poszłam na studia, i miało znaczący wpływ na to, jak postrzegałam seks i przyjemność w kolejnych latach. Nie miałam pojęcia, jak powinna wyglądać zgoda, nie pojmowałam, że seks powinien łączyć się z emocjonalną bliskością, nie rozumiałam własnych pragnień i potrzeb. Seks, tak wtedy to rozumiałam, to po prostu coś, co mi się przydarza, a nie coś, co mogę inicjować. Teraz wiem, że to, czego wówczas doświadczałam, to gwałt, a nie seks, lecz te doświadczenia zabarwiły moje rozumienie tematu i zakłóciły moje wczesne doświadczenia.

Gdy dorosłam i zmieniłam sposób patrzenia zarówno na swoją płeć, jak i na seksualność, zdałam sobie sprawę, że wiele moich doświadczeń życiowych to takie sprawy, o których nie mówi się głośno. O niektórych rzeczach – dla mnie najważniejszych – nigdy się publicznie nie dyskutowało, nie pojawiały się nawet w fabułach filmów. (To było jeszcze wtedy, zanim Laverne Cox pojawiła się na okładce czasopisma „Time”, ilustrując artykuł Transgender Tipping Point, i zanim powstał ruch #MeToo). Postanowiłam więc opowiadać o sobie i dzielić się doświadczeniem. Mówiłam o rzeczach, które były tabu, o których nie należało wspominać. I zauważyłam, że im więcej o nich mówię, tym więcej osób się ze mną zgadza i dzieli podobnymi doświadczeniami. Rozmowy o tym, czego doznałam, i nazywanie siebie osobą, która przeżyła molestowanie seksualne, pomogło innym zdać sobie sprawę, że podobne sytuacje, w których oni się znaleźli, również nie były w porządku. Gdy głośno mówiłam o swojej tożsamości płciowej i wybrałam sobie nowe imię, inne osoby trans i niebinarne również poczuły się dostrzeżone, zdały sobie sprawę, że ich tożsamość jest w porządku. Bardzo szybko nauczyłam się, że rozmawianie o sprawach, które nauczono nas ignorować bądź wypierać, jest niezwykle uwalniającym doświadczeniem i może stanowić część przemiany czyjegoś świata.

Mówiłam więc coraz głośniej, spierając się coraz bardziej publicznie i wykorzystując do tego rolę, którą wybrałam – rzeczniczki osób trans i niebinarnych. Znaczną część mojej pracy stanowiło kiedyś – i stanowi obecnie – słuchanie. Większość tego, co wiem, wynika po prostu z osadzenia w danej społeczności, wsłuchania się w język, jakiego używają jej członkowie, i z przedstawiania ich pragnień ludziom spoza tej społeczności. Czytam książki napisane przez starsze osoby trans i niebinarne, poznaję nasze historie i wsłuchuję się w to, o co dziś prosi i walczy ta społeczność. Nieustannie nad tym pracuję i się uczę, lecz dostrzegłam, że powiązanie mojego zamiłowania do opowieści z oddaniem dla sprawiedliwości społecznej sprawiło, że jestem efektywną rzeczniczką. Założyłam Trans Literacy Project – umożliwiający współpracę trans artystów, rzeczników i aktywistów w celu stworzenia dostępnej w sieci serii filmów o doświadczeniach trans widzianych z perspektywy osób trans – i zostałam trenerką Philadelphia-based Transgender Training Institute, organizacji działającej na rzecz rozwoju zawodowego i osobistego oraz promującej inkluzywne podejście do osób trans i niebinarnych. W swojej pracy zawsze skupiam się na rozwijaniu dialogu z osobami, które są pozostawiane same sobie i marginalizowane, szczególnie w kontekście płci.

Zaczęłam współpracę z Marshallem i Dorian, aby pomóc im się upewnić, że ich programy są inkluzywne i pojemne w kontekście płci, oraz zaczęłam współprezentować te programy w zakresie tematów LGBTQ w koledżach i na uniwersytetach w całym kraju. Staram się, aby moja praca przynosiła mi dużo zadowolenia, i czuję to zadowolenie, gdy mogę bronić wykluczanych i wdrażać inkluzywne podejście w książce, która przecież skupia się właśnie na zadowoleniu – i robi to dosłownie i intencjonalnie.

Parę słów o języku

To drugie wydanie odzwierciedla nasze wysiłki, aby o niezwykłej różnorodności doświadczeń pisać trafnie oraz inkluzywnie. W trakcie tych dekad, gdy robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby uczyć w sposób inkluzywny, stało się dla nas jasne, że zasady lingwistyczne i oczekiwania, szczególnie w kwestii odnoszenia się do doświadczeń osób trans i niebinarnych, ewoluują z prędkością przyprawiającą czasem o zawrót głowy. Od pierwszej edycji z 2007 roku takie określenia jak„cispłciowy” czy„niebinarny”, wcześniej niemal nieznane i niestosowane, stały się powszechne. (Książka Julii Serrano Whipping Girl, która spopularyzowała termin „cispłciowy”, została opublikowana w maju 2007 roku, trzy miesiące po publikacji I ♥ Female Orgasm).

W efekcie tego rodzaju zmian językowych, zachodzących od momentu publikacji pierwszego wydania, zmieniliśmy stosowany w książce język, aby lepiej odzwierciedlał obecny punkt widzenia, że nie każdy, kto ma waginę, jest kobietą i nie każda kobieta ma waginę. I podobnie nie każdy, kto ma penisa, jest mężczyzną i nie każdy mężczyzna ma penisa. Kiedy piszemy o tożsamości płciowej, używamy wyrazów „mężczyzna”, „kobieta”, „osoba transpłciowa” i „osoba niebinarna”. Kiedy piszemy o anatomii, stosujemy takie określenia jak„osoby z waginą”, „osoby z penisem”, „posiadacz_/właściciel_ wagin” czy „posiadacz_/właściciel_ penisów”.

Na wypadek gdyby budziło to wątpliwości, osobą, która „posiada” waginę, może być wyłącznie osoba, której częścią ciała jest ta wagina! To samo dotyczy penisa. Partner może uwielbiać i celebrować twoje genitalia, lecz na sto procent nie należą one do niego.

Zauważycie również określenia „ludzie ze sromem” oraz „ludzie z pochwą”. Ogólnie srom to termin bardziej inkluzywny, obejmujący cały zestaw genitaliów, a nie tylko jedną ich część, więc zwykle książka będzie odwoływała się do sromów. Jeśli jednak mówimy o czynnościach, które są charakterystyczne dla pochwy, takich jak penetracja bądź stymulacja punktu G, odpowiednio dostosowujemy słownictwo.

Wyjątki od inkluzywnego języka tej książki

W tej książce zauważysz odstępstwa od opisanych powyżej reguł. Pierwsze z nich to zamieszczone w publikacji cytaty. Uwielbiamy to, w jaki sposób fragmenty wypowiedzi z naszych ankiet wzbogacają wielogłos i tworzą miriady perspektyw i doświadczeń, rozwijając naszą wizję. Zamieszczamy te teksty w dokładnie takiej formie, w jakiej zostały napisane, nie zmieniamy zaimków (większość dotyczy prawdziwych partnerów, wobec których zaimki te są stosowane). Jeśli osoba pisze o „kobiecie” lub „mężczyźnie”, z którą/którym się umawiała, to jej słowa zostają zamieszczone bez zmian; wierzymy, że trafnie odzwierciedlają tożsamości opisywanych nimi osób.

Podczas gdy ci/te, którzy/które wypełniali naszą ankietę, mieli różne orientacje seksualne, przy niektórych tematach cispłciow_ heteroseksualn_ responden_ zgłasza_ znacznie więcej problemów i dlatego mieli/miały znacznie więcej do powiedzenia niż respondenci LGBTQ. Tam, gdzie przytaczamy ich wypowiedzi, zobaczycie znacznie więcej słownictwa powiązanego z płciami, ponieważ osoby te pisały o własnych doświadczeniach.

Drugą sytuacją, w której dostrzeżecie więcej nacechowanego płciowo słownictwa, są opisy nawiązujące do naszych badań i danych historycznych. Większość wyników badań obejmuje wyrazy „kobieta” i „mężczyzna”, a niewiele z nich wyjaśnia, jaką procedurę zastosowano, jeśli udział w badaniach wzięła osoba transpłciowa. (Czy dane od transpłciowego mężczyzny uczestniczącego w badaniu i mającego waginę zostały zaliczone do odpowiedzi mężczyzn, aby pasowały do jego tożsamości? A może do odpowiedzi kobiet ze względu na anatomię? A może takie osoby zostały wykluczone spośród uczestników badania, a więc wyniki ich nie obejmują?) Trochę czasu zajęły nam przepychanki o to, jak inkluzywnie przedstawić wyniki binarnych badań, lecz doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie odwzorować język stosowany w tych pracach. Nie zdziwiłoby nas, gdyby sposób prowadzenia badań i raportowania ich wyników ewoluował dalej przed trzecim wydaniem tej książki!

 

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że stosowanie takich zwrotów nie jest rozwiązaniem idealnym, nawet jeśli jest najlepszym, jakie obecnie mamy do dyspozycji, po części ze względu na złożoność naszych ciał i tożsamości. Zajmiemy się sposobami, w jakie anatomia oraz tożsamość, łącznie i oddzielnie, mogą wpływać na doświadczanie przez ludzi przyjemności i orgazmu, i spróbujemy to uczynić za pomocą najbardziej inkluzywnego języka, jaki jest możliwy.

Kolejna lingwistyczna zmiana, jaka zaszła po 2007 roku, dotyczy zaimków osobowych szeroko traktujących płcie. Podczas gdy pierwsze wydanie o osobach z waginą pisało „ona”,a o osobach z penisem„on”, oraz o ich partnerach odpowiednio „ona” lub „on”, ta nowa edycja w oryginale stosuje we wszystkich tych sytuacjach zaimek they (a w wersji polskiej określenie „partner”), chyba że piszemy o konkretnej osobie i wiemy, że stosownym zaimkiem jest „ona”lub „on”.

Z pokorą podchodzimy do tej próby przestawienia całej książki na język inkluzywny – wiemy, że w niektórych miejscach ludzie poczują, że nie zrobiliśmy tego dość dobrze, że moglibyśmy stosować jeszcze bardziej włączające określenia. Będą też tacy, którzy uznają, że w swoich działaniach poszliśmy za daleko. Bez wątpienia niektóre wyrażenia, obecnie – gdy oddajemy ten tekst do druku – uznawane za najbardziej trafne, z biegiem lat przestaną być aktualne. Jeśli w czasie, gdy czytasz tę książkę, twoje ciało lub życie nie pasują do użytego przez nas języka, zachęcamy cię do wprowadzenia odpowiednich zamienników, aby nasze słowa niosły dla ciebie wartość. Podstawowe zasady, które tu przedstawiamy, nie zależą bowiem od wyborów językowych.

Dyskryminacja rasowa jako przeszkoda

Rozumienie wpływu rasizmu na seksualność w Stanach Zjednoczonych także ewoluowało od pierwszego wydania tej książki. To ważne, abyśmy jako biali autorzy przyznali, że w tym kraju dochodziło do przerażających, niewybaczalnych prób kontrolowania ciał, reprodukcji i seksualności osób o ciemniejszych odcieniach skóry. Tamte traumy i rany wciąż są obecne. Nasz kraj nie zapewnił odpowiedniej edukacji i możliwości, by młodzi ludzie różnych kolorów skóry mogli dokonywać wyborów najlepszych dla własnej przyszłości i mieli prawo do przyjemności seksualnej doznawanej na własnych zasadach.

Rasizm ograniczał ciemnoskórym studentom dostęp do edukacji seksualnej. Według wyników badań opublikowanych w „Washington University Law Review”czarnoskórzy studenci znacznie częściej otrzymują edukację seksualną wyłącznie nakłaniającą do abstynencji. Jest to podejście oparte na zawstydzaniu i zakładające, że istnieje jedno rozwiązanie dobre dla wszystkich. Uczy ono, że jedyną akceptowalną ścieżką jest brak seksu przed ślubem, oraz pozbawia studentów dostępu do wszelkich innych informacji. Bez wątpienia seksualna abstynencja może być świetnym rozwiązaniem dla wielu studentów i dla wielu osób dorosłych na różnych etapach życia, lecz nigdy nie będzie jedyną słuszną ścieżką dla wszystkich dorosłych żyjących bez ślubu. W wyniku takiego podejścia czarnoskórzy studenci zwykle otrzymują w trakcie edukacji seksualnej mniej informacji niż biali studenci.

Stany Zjednoczone bardzo często przyglądają się takim zagadnieniom jak ciąże wśród nastolatek, HIV czy też infekcje przenoszone drogą płciową (STI – sexually transmitted infection) i zwracają uwagę młodym o różnych kolorach skóry, że należą do „grup wysokiego ryzyka”, tak jakby problem stanowiły społeczności o niebiałym kolorze skóry, a tymczasem problemem jest tu rasizm. Dziedzictwo systemowego rasizmu powoduje również, że młode osoby o różnych odcieniach skóry są bardziej narażone na życie w ubóstwie oraz mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej i usług związanych ze zdrowiem seksualnym, więc oczywiste jest, że w mniejszym stopniu ufają systemom medycznym niż ich białoskórzy rówieśnicy.

Wielu aktywistów, naukowców i nauczycieli edukacji seksualnej o różnych kolorach skóry uświadamia ludziom ten problem i wprowadza zmiany. W sposób szczególny inspirują nas ci, którzy nawiązują do rozkoszy, jak Adrienne Maree Brown, która napisała: „Rozkosz – ucieleśniona przyjemność w połączeniu – to jeden ze sposobów na życie, gdy wiemy, że jesteśmy wolni. Że zawsze jesteśmy wolni. Że zawsze mamy moc, by współtworzyć świat. Rozkosz pomaga nam przetrwać trudne czasy, smutek i samotność, terror ludobójstwa czy też dni, gdy okoliczności nas przytłaczają. Przyjemność uzdrawia te miejsca, w których znajdują się nasze poranione serca i okaleczony duch. Przypomina nam, że nawet w mroku wciąż jesteśmy żywi. Rozkosz to lekarstwo na cierpienia, bez których żadne życie się nie obejdzie”.

Nasza ankieta. Najlepsze spostrzeżenia pochodzą od czytelników takich jak ty

Sercem tej książki jest szczegółowa ankieta, którą wypełniło 1569 osób (czy to dowód na to, że i wszechświat ma poczucie humoru?), dzieląc się z nami swoimi doświadczeniami i radami. Uzupełniła ona dane z podobnej ankiety, przeprowadzonej przed pierwszym wydaniem książki, którą wypełniło 1956 respondent_. Dane z tej ankiety pojawiają się w całej książce w postaci cytatów (zapisanych kursywą), a także w danych statystycznych i tabelach oraz przekładają się na nasze porady. Dzięki temu wartościowemu źródłu informacji to, co znajdziecie na kartach tej publikacji, to nie tylko nasze opinie czy rady naukowca z laboratorium. To zagadnienia przetestowane w rzeczywistości przez 3525 osób, z których przynajmniej część jest do ciebie bardzo podobna.

Biorąc pod uwagę, że osoby transpłciowe i niebinarne są niewystarczająco reprezentowane bądź nawet ignorowane w innych badaniach naukowych, Maybe stworzyła dodatkowe pytania do ankiety, przeznaczone specjalnie dla osób transpłciowych i niebinarnych, i dołożyliśmy szczególnych starań, aby wśród respondent_ znalazły się takie osoby. W nowej ankiecie wzięły udział 343 osoby trans i niebinarne oraz 1226 osób cispłciowych. 87 procent respondent_ pochodziło ze Stanów Zjednoczonych, z pięćdziesięciu stanów. Pozostałe 13 procent pochodziło z trzydziestu siedmiu krajów z różnych stron świata.

Dane i cytaty prezentowane w tej książce pod każdym względem odzwierciedlają różnorodność. W przypadku niektórych wypowiedzi może być oczywiste, że respondent_ jest osobą z niepełnosprawnością, interpłciową, czarnoskórą, transmęską, demiseksualną, doświadczał przemocy seksualnej, jest chrześcijaninem czy lubi nietypowy seks; znajdziecie tu wieleróżnych tożsamości. Jednakże w pozostałych przypadkach nie ma możliwości odgadnięcia, jaka jest tożsamość tej osoby, tylko na podstawie obserwacji czy doświadczeń, którymi się podzieliła.

Książka ta czerpie dane i wiedzę również z innych źródeł. Wraz z koleżanką Lindsay Fram prowadziliśmy pogłębione grupy fokusowe obejmujące studentów szkół wyższych, prywatnych i publicznych, małych i dużych, w całym kraju, od Kalifornii do Wirginii. Nauczyliśmy się naprawdę dużo, gdy uczestnicy tych badań porządkowali naszą wiedzę, wyjaśniając, czym dla ich pokolenia jest płeć i seks, i poznając różne typy połączeń.

Wiele nauczyliśmy się też od 282 konsultantów marki Pure Romance, którzy wypełnili naszą ankietę o zabawkach erotycznych. Więcej przeczytasz o nich w rozdziale siódmym. Ta książka zyskała też większą wartość dzięki zespołowi asystentów badaczy, wyszukujących artykuły prasowe, dzięki kolegom udzielającym konsultacji na temat konkretnych zagadnień oraz doświadczonym czytelnikom, których wymieniliśmy w podziękowaniach, a ich dar wiedzy przenika każdą z tych stron.

Jakie jeszcze nowości kryje to wydanie?

Mimo że części ciała działają obecnie w ten sam sposób co piętnaście lat temu, gdy ukazało się pierwsze wydanie, to świat wokół nas ogromnie się zmienił. Pilnie przeczesaliśmy każdy rozdział, aktualizując dane, aby odpowiadały najnowszym badaniom, i uzupełniliśmy tę książkę w wielu miejscach, podając:

najważniejsze zmiany w zabawkach erotycznych;

zaktualizowane wyjaśnienie zjawiska wytrysku, oparte na najnowszych ustaleniach badaczy;

porady, jak sprawić, aby seks online i seks cyfrowy były mniej kłopotliwe;

historię wibratora z pierwszego wydania, której finał okazał się niezwykły;

poszerzone badania nad rolą, jaką pornografia odgrywa w życiu ludzi, szczególnie osób pełnoletnich;

znacznie więcej informacji o penisach, prostatach i związanych z nimi czynnościach, co odpowiada poszerzeniu grona odbiorców tej książki;

więcej informacji dla ludzi aseksualnych i na ich temat;

poszerzone zagadnienie wyrażania zgody, w tym wskazówki, jak sprawić, aby nie wiązało się ono z dyskomfortem czy poczuciem udziwniania;

pogłębioną dyskusję na temat postrzegania własnego ciała i tego, w jaki sposób wpływa ono na doznawanie przyjemności seksualnej;

świetne nowe pomysły, takie jak „zwiedzanie ciała”;

uzupełnioną i poszerzoną listę sklepów z zabawkami erotycznymi z całego świata, przyjaznych kobietom i osobom ze spektrum LGBTQ;

informacje o niektórych diagnozach medycznych, które mogą przeszkadzać w osiąganiu zaspokojenia seksualnego, takich jak pochwica czy wulwodynia;

stronę internetową, która uzupełnia zawartość tej książki, gdzie znajdziesz wiele odniesień do innych stron, książek i kont w mediach społecznościowych, dzięki którym można dalej zgłębiać dane tematy. Przeniesienie tych treści z kart książki do internetu pozwala nam na bieżąco aktualizować listę i dodawać nowe rekomendacje, którymi dzielą się z nami czytelnicy (mamy też nadzieję, że powiecie nam, które lubicie najbardziej!).

Nie tylko Wielkie Och!

Choć może to brzmieć bardziej niż nieco ironicznie, wziąwszy pod uwagę tytuł tej książki, to seks nie jest tylko kwestią orgazmów, a jeśli tak sądzisz, to się mylisz.

Rzecz w tym, że orgazmy dają naprawdę, naprawdędużo radości. To wspaniałe uczucie; pewnie będą najprzyjemniejszym doznaniem fizycznym twojego życia. Dla wielu osób liczą się również jako doświadczenie emocjonalne i duchowe.

Lecz orgazmy to niejedyny cel w seksie. Pozwól sobie na obsesję na punkcie orgazmu, a przegapisz wiele innych rzeczy: wrażenia związane z dotykaniem i byciem dotykanym; doświadczenie jazdy na rollercoasterze podniecenia z jego pełną napięcia wspinaczką i nieoczekiwanymi falami; cichszą radość z intymności. Najlepsi partnerzy wiedzą, że można też doświadczać świetnego seksu w ogóle bez orgazmów.

Widzieliśmy, jak obsesja orgazmu wiedzie ludzi na manowce. Dzieje się tak często, gdy para doświadczyła sytuacji, w której oczekiwała orgazmu, ale on nie nadszedł, bo na przykład erekcja skończyła się bez żadnego powodu; albo gdy nie są w stanie dojść w trakcie seksu oralnego, mimo że wcześniej to zawsze działało. Niektóre osoby zwracają się wówczas do nas z uczuciem paniki: „Czy mój partner wciąż ma mnie za osobę seksowną? Czy wciąż mnie kocha? Co jest nie tak ze mną, z nią, z nim, z tą osobą, z nami?”. Im większa panika, tym większą presję czują podczas kolejnego zbliżenia. A im bardziej są spięci, tym mniejsza szansa na orgazmy w przyszłości. To równia pochyła.

Właśnie dlatego nie chodzi o żaden konkretny orgazm. Jeśli tej nocy doświadczysz orgazmu, to świetnie! Jeśli nie, śmiej się. Albo westchnij. To nic wielkiego, a sama podróż może być równie słodka co jej cel. Można mieć z tego tak dużo zabawy, przyjemności i bliskości – samemu ze sobą lub z drugą osobą – że nie ma co tracić mnóstwa energii na zamartwianie się o każdy jeden orgazm.

Poruszyła nas wypowiedź osoby, która na końcu ankiety dopisała:

Mam nadzieję, że w książce zawrzecie też przesłanie, że jeśli ktoś nie chce orgazmów albo uznaje, że nie są one warte starań, to też jest to w porządku, a nie przyłączycie się do chóru osób próbujących sprawić, że poczuję, że coś ze mną nie tak.

Powiedzmy więc to głośno i jednoznacznie: nie dzieje się z tobą nic niewłaściwego. Jeśli nie chcesz orgazmów – to absolutnie w porządku. Jeśli uznasz, że nie warto się o nie starać – też. Ty – każda osoba czytająca tę książkę – masz sam_ zdecydować, jaką rolę, o ile jakąkolwiek, orgazm odegra w twoim życiu. Zapewne twoje podejście będzie się wielokrotnie zmieniać wraz z upływem lat. Przeczytaj tę książkę nie tylko po to, aby uzyskać rady, jak osiągnąć ekstatyczną linię mety, ale również po to, by się dowiedzieć, jak cieszyć się dobrym seksem, jeśli tego właśnie pragniesz. Słuchaj swojego ciała, relaksuj się, baw i uczciwie podchodź do swoich potrzeb i pragnień (o ile tylko nie krzywdzisz w ten sposób nikogo innego). Wreszcie: jeśli coś, co tu napiszemy, nie zgadza się z doświadczeniami nagiej osoby spoczywającej w twoim łóżku, to jej uwierz. Każdy zna swoje ciało lepiej, niż my je kiedykolwiek poznamy.

* Maybe Burke używa zaimków she/her, więc w polskiej wersji językowej będziemy stosować zaimki ona/jej. Zob. About Maybe, online: https://www.maybeburke.com/about, dostęp: 11.04.2023 (przyp. red.).

1

Wszystko o Wielkim Och!

Dziesięć powodów, by osiągnąć orgazm

1. To niezwykłe doznanie.

2. Jest za darmo.

3. Jest legalny.

4. Zmniejsza stres.

5. Dobrze działa na serce, skórę i mózg.

6. Pomaga zasnąć.

7. Może uwolnić cię od bólów menstruacyjnych i bólów głowy.

8. Dzięki niemu możesz żyć dłużej.

9. Jest dostępny niezależnie od tego, czy masz partnera, czy go nie masz.

10. Dlaczego nie?!

BONUS: Nie ma nic, co mogłoby się z nim równać.

 

A tak w ogóle: czym jest orgazm?

Gdy odrzemy go z romantyczności i wrzasków rozkoszy z otwartymi ustami (bądź dyskretnego, błogiego drżenia podczas cichszego szczytowania), orgazm to po prostu nagłe uwolnienie od napięcia seksualnego. Odczuć związanych z orgazmem nie da się kontrolować, podobnie jak nie kontrolujesz ciała, gdy kichasz. (Pozwól, że zgadnę: ty też miał_ś w dzieciństwie tę książkę, która opisuje uczucie orgazmu jako podobne do uczucia kichnięcia? Jeśli tak, z chęcią się założymy, że będziesz przyjemnie zaskoczon_, gdy twój pierwszy orgazm w niczym nie będzie przypominał kichnięcia!) W fazie podniecenia w krwiobiegu krążą przyjemne hormony, takie jak oksytocyna, a w chwili orgazmu napływa ich jeszcze więcej. To najlepszy naturalny haj dla twojego ciała. Wiele osób (choć nie wszystkie) odczuwa podczas orgazmu skurcze mięśni pochwy i macicy, podstawy penisa i/lub odbytu, a czasem także innych części ciała, na przykład dłoni czy stóp. Niektóre osoby opisują też uczucie fal ciepła obmywających ich genitalia lub nawet całe ciało; inni mówią, że czują wtedy, jak elektryczna błyskawica przeszywa ich ciało. Orgazm może mieć miejsce w ciszy i bezruchu, a kiedy indziej towarzyszy mu wiele ruchów ciała.

Czuję ciepło. Moje ciało sztywnieje i gdy mam szczególnie silny orgazm, mrowi mnie twarz i przestają mi działać nogi.

Zapiera mi oddech i albo nie mogę wydać żadnego dźwięku, albo tłumię krzyk (w moim apartamentowcu są cienkie ściany). Całe moje ciało sztywnieje, podkurczam palce u nóg, zaciskam palce u rąk na tym, co akurat mam pod ręką, i drżę, i w ogóle nie mogę się poruszyć.

To jak niewiarygodne nagromadzenie napięcia, prawie nie do wytrzymania, i niemal zbyt wiele rozkoszy – aż czuję, że całe moje ciało się wije i domaga jakiejkolwiek ulgi. I wtedy nagle to jest jak coś, co po prostu wyzwala: czuję wszędzie mrowienie i coś w rodzaju elektrycznego przepływu. A potem już czuję się spokojna i zrelaksowana.

Chociaż stan mocnego podniecenia seksualnego sam w sobie jest skrajnie przyjemny, orgazm to (zwykle) krótki czas, w którym intensywność podniecających doznań jest znacznie większa niż w poprzedzającym go okresie pobudzenia. Większość orgazmów trwa od trzech do dwudziestu dwóch sekund, choć możliwe jest, by trwały minutę lub dłużej u niektórych osób z waginą. Występują wielkie, silne orgazmy, inne niemal niezauważalne i wszystko, co pomiędzy nimi. Orgazmy różnią się w zależności od osoby i w zależności od orgazmu. Każdy z nich jest wyjątkowy – jak płatek śniegu!

To tak wspaniałe uczucie, że na kilka sekund zapominam o wszystkim innym w świecie. Po prostu czuję, że żyję, a każda komórka ciała wibruje.

Nazywam swoje orgazmy mini-Och, ponieważ sądził_m, że będą czymś lepszym, większym wstrząsem dla ciała, jeśli wiecie, co chcę powiedzieć. Lecz potem zaakceptował_m fakt, że jest jak jest. Uczę się jednak doświadczać ich pełniej, więc jest w porządku.

Orgazm może być doświadczeniem niemal duchowym, kompletnym, jakbym stanowił_ jedność z partnerem.

„Dochodzę” versus „Mam orgazm”

Gdy ktoś krzyczy: „Dochodzę!”, czy oznacza to, że zaraz będzie mieć orgazm czy wytrysk? Gdy to osoba z penisem, te dwie rzeczy zwykle idą w parze, więc jeśli twój partner z penisem mówi: „Zaraz dojdę!”, potraktuj to jako zapowiedź, że sperma jest w drodze.

Jeśli masz łechtaczkę, „Dochodzę!” oznacza po prostu „Zaraz będę mieć orgazm!”. I nie musi mu towarzyszyć żaden wytrysk ani ejakulacja. (Jeśli właśnie pomyślał_ś: „Zaraz, zaraz, wytrysk u osoby z łechtaczką?”, to przeczytaj rozdział 6, w którym wszystko wyjaśniamy).

 

Wszechmogąca łechtaczka

Zapewne już wiesz, że łechtaczka to przede wszystkim narząd płciowy. O ile penis jest narzędziem wielozadaniowym – może służyć reprodukcji, oddawaniu moczu i przyjemności, o tyle jedynym celem istnienia łechtaczki jest przyjemność. Badania pokazują, że chociaż penis i łechtaczka wyrastają z tej samej tkanki we wczesnym okresie rozwoju płodu, to łechtaczka jest bardziej wrażliwym narządem. Żołądź łechtaczki ma znacznie więcej zakończeń nerwowych na centymetr kwadratowy niż jakakolwiek inna część ludzkiego ciała – oraz od dwóch do czterech razy więcej niż żołądź penisa.

Nie chcę morfiny, daj mi orgazm

Naukowcy, którzy badają posiadacz_ łechtaczek, doszli do wniosku, że ich wytrzymałość na ból drastycznie rośnie w fazie podniecenia, a podczas orgazmu jest jeszcze wyższa. W trakcie kilku badań najpierw określano, jaki nacisk osoba uznawała za bolesny w zwykłych okolicznościach (na przykład gdy przyciskano łechtaczkę palcem). Gdy ta sama osoba była podniecona seksualnie, okazywało się, że za komfortowe doznanie uznawała znacząco większy nacisk, choć wcześniej twierdziła, że jest zbyt bolesny. Podczas orgazmu nacisk mógł być znacznie bardziej intensywny (ponad dwukrotnie, a czasami jeszcze bardziej), zanim osoby komunikowały, że staje się nie do przyjęcia.

Rzecz nie tylko w tym, że orgazm odwraca naszą uwagę od bólu, ponieważ inne czynności odwracające uwagę nie dają efektu uwolnienia od bólu. Rezonans magnetyczny (MRI) pokazuje, że organizm wyzwala wtedy endorfiny i naturalnie pojawiają się sterydy, które tymczasowo znieczulają zakończenia nerwowe rejestrujące ból.

Wiele osób z łechtaczką twierdzi, że ten cudowny stan trwa dłużej niż sama faza szczytowania. Niektóre osoby mówią, że doświadczenie orgazmu powoduje złagodzenie bólów menstruacyjnych, a inne po orgazmie odczuły znaczącą ulgę od bólu głowy. Pewna kobieta opowiedziała nam, jak odkryła, że orgazm to najpewniejszy sposób na pozbycie się migreny. Śmiała się, że choć inne kobiety mawiają: „Kochanie, boli mnie głowa”, gdy chcą uniknąć zalotów partnera, to jej partner wie, że gdy ona zwraca się do niego tymi słowami, to inicjuje noc pełną doznań.

 

Począwszy od lat 70. ubiegłego wieku, badacze i grupy samouków mających łechtaczki bliżej przyglądają się tej części ciała. Zwrócili uwagę, że to nie malutki wyrostek, ale cały organ, składający się z osiemnastu oddzielnych części, przy czym wiele z nich ukrywa się w środku, a niektóre są całkiem duże. Oprócz żołędzi, trzonu, napletka i warg sromowych (czyli zewnętrznych, widzialnych części łechtaczki, które możesz zobaczyć na stronie 93), w ciele znajduje się również para odnóg łechtaczki o wydłużonym kształcie, zbudowana z tkanki erekcyjnej. Mierzą one od 5 do 9 cm długości, są skierowane w stronę kości ogonowej i w czasie podniecenia napełniają się krwią.

Tkanka erekcyjna znajduje się pod wargami sromowymi mniejszymi i dokoła ujścia cewki moczowej, czyli kanału, przez który wydalasz mocz. (Ten obszar opuszki przedsionka jest również nazywany punktem G. Więcej na ten temat i rysunek ukazujący, jak te wszystkie elementy są położone w ciele, znajdziesz w rozdziale 6). Narząd łechtaczki obejmuje również zespół nerwów, naczyń krwionośnych, mięśni, więzadeł i gruczołów, które uczestniczą w nawilżaniu, a w niektórych przypadkach też w wytrysku.

Co to wszystko oznacza? Po pierwsze, że potencjał łechtaczki w zakresie przyjemności seksualnej jest rozwojowy – oferuje ona o wiele więcej niż ten mały „guziczek”, o którym wielu z nas się uczyło. A jednak nie zawsze poświęcamy łechtaczce uwagę, na jaką zasługuje. Książki o zdrowiu często nie zawierają ilustracji przedstawiających łechtaczki bądź jej nie podpisują na ilustracjach przedstawiających budowę ciała. (A czy potrafisz sobie wyobrazić rysunek z anatomii genitaliów, na którym nie uwzględniono penisa?) Sam wyraz „wagina”regularnie kradnie część uwagi przynależnej łechtaczce. Gdy rodzice próbują uczyć dzieci właściwej terminologii anatomicznej, często używają słów „penis”oraz „wagina”. I choć oba te terminy są poprawne, to nie odpowiadają sobie wzajemnie! Wiele dzieci z łechtaczką dorasta, nie mając pojęcia, że mają taką część ciała (i rzadko znają wyraz „srom”, właściwie określający zewnętrzne organy, jakie wiele z nich widzi, gdy zaglądają sobie między nogi). Szerokie zastosowanie słowa „wagina”to duży krok naprzód, biorąc pod uwagę, że nie tak dawno temu w miłym towarzystwie w ogóle nie należało nazywać części ciała określanej jako „pusia” czy „łono” albo po prostu opisywanej jako „tam na dole”. Może kiedyś nadejdzie ten dzień, gdy pożądliwa, stara, dobra łechtaczka będzie mogła rozbłysnąć. Chcesz poznać swoją łechtaczkę? Spójrz na strony 92–94.

Pozostawcie to artystom!

Dzięki Spring Winders, która tworzy biżuterię nawiązującą do łechtaczki, możesz zawiesić przy uszach kształt swojej ulubionej części ciała.

Laura Kingsley i jej ekipa artystów z Clitorosity edukują o prawdziwym kształcie łechtaczki w najmniej oczekiwanych miejscach.

Podniecenie – jak to działa?

Masters i Johnson, pionierska para badająca seks w latach 60. ubiegłego wieku, wzięła na celownik podniecenie seksualne, a była to epoka, w której podłączanie ludzi do maszyn i obserwowanie, jak się masturbują lub uprawiają seks, było uważane za dość radykalne działania. (No dobrze, nadal jest!) Opierając się na poczynionych obserwacjach, opisali coś, co nazwali „cyklem ludzkiej reakcji seksualnej”. Niektórzy współcześni eksperci krytykują różne aspekty pracy Mastersa i Johnson, w tym jej zbytnie uproszczenie, tak jakby seks zawsze prowadził od podniecenia do orgazmu, bez najróżniejszych odstępstw. Lecz pomimo niedociągnięć wiele osób uznaje dziś tę koncepcję za pomocną w zrozumieniu ich własnych reakcji seksualnych.

Co masz między nogami?

W naszej ankiecie zapytaliśmy ludzi, jakimi słowami ich rodzice określali narządy płciowe w okresie ich dorastania. I choć wielu rodziców stosowało takie terminy jak wagina czy penis, a wielu innych w ogóle nie dyskutowało o tych częściach ciała, to niektóre osoby wykazywały się sporą kreatywnością. Oto część określeń, jakie według naszych respondent_ stosowali ich rodzice.

Zamiast określeń „wagina”oraz „srom”:

bączek

bułeczka

ciasteczkowy potwór

czapeczka

czu-czu

dzwoneczek

kaczuszka

klejnot*

książka**

kuciapka

kukułeczka

kwiatuszek

maleństwo

muffinka

muszelka

myszka

papaja

pipulka

pizza

pomponik

ptaszynka między nogami

pusia

siuśka

słoiczek ciasteczek

specjalny obszar

strefa prywatna

tam na dole

tu-tu

tuli-tuli

tulipan

turkaweczka

Penis zasłużył sobie na własny zestaw eufemizmów:

a-kuku

berło

ding-dong

dyndadełko

dzwonek

fiutek

fred

fujarka

interes

kapitan

klejnoty

maciuś

obszar nie-nie

obywatel

ogórek

Pan Strażak

Pan Żółw

parówka

penisek

pindolek

potwór

prącie

przystojniak

ptaszek

pyton

rozrabiaka

sikawka

siurek

siusiak

trąbka

wacuś

wróbelek

* W oryginale ang. G-iny (ang. gra słów, łącząca G z shiny); jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy w książce pochodzą od tłumaczki.

** „Trzymaj książkę zamkniętą, aby nikt nie mógł jej przeczytać”.

 

Klasyczny cykl Mastersa i Johnson zaczyna się od fazy pobudzenia (choć nowsze teorie dotyczące pobudzenia wskazują, że często, choć nie zawsze, przed fazą pobudzenia występuje faza pożądania). W fazie pobudzenia rozpoczyna się zabawa: zwykle serce zaczyna ci bić szybciej, szybciej oddychasz, rośnie ciśnienie krwi, krew napływa do genitaliów, pochwa może stać się wilgotna lub zacząć się nawilżać. Zarówno łechtaczki,jak i prącia stają się większe i twardsze, gdy ludzie się nakręcają. Niektóre osoby doświadczają„rumieńca seksualnego”: zaróżowienia lub zaczerwienienia skóry na szyi, klatce piersiowej i innych częściach ciała. Sutki mogą się unieść, a jeśli masz wargi sromowe, to zarówno mniejsze, jak i większe mogą zacząć puchnąć. Przez większość czasu nie myślisz o zmianach, które następują w twoim ciele, a może nawet nie jesteś ich świadom_. Po prostu przychodzi ci na myśl: „Ale mi dobrze!”.

Następnie, jak powiedzieli Masters i Johnson, następuje faza plateau. Jesteś bardziej podniecon_ niż zwykle, lecz niektóre osoby czują się tak, jakby utknęły, jakby nie robiły dalszych postępów. Choć pewni późniejsi teoretycy pomijają tę fazę w reakcji seksualnej i usuwają ją z modeli podniecenia, to wiele osób, szczególnie z waginą, mówi, że doskonale opisuje ona ich odczucia. Zanim Dorian doświadczyła pierwszego orgazmu, podniecała się, a następnie doznawała frustracji, gdy wydawało się, że nic się dalej nie dzieje. Więc się poddawała, z rozczarowaniem ustawała w swoich próbach i dochodziła do wniosku, że coś musi być z nią nie tak. Dowiedzenie się o fazie plateau stanowiło dla niej najważniejszy przełom na drodze do orgazmu; ze zdumieniem odkryła, że większość osób z waginą doświadcza fazy plateau. Doszła do wniosku, że skoro jest to powszechne doznanie, to jej podniecenie, choć wiodło ją donikąd, nie było oznaką, że coś z nią jest nie tak – było dowodem na jej normalność. Ta sama osoba może jednego dnia prześlizgnąć się prosto z fazy podniecenia do orgazmu, niemal nie doświadczając fazy plateau, a kiedy indziej czuć, że utknęła w obszarze plateau na wieki.

Masters i Johnsons przedstawili fazę plateau w taki sposób…

…lecz jeśli osiągnięcie orgazmu zajmuje ci dużo czasu, czasem może ona wyglądać tak.

Najczęściej jeśli stymulacja, która doprowadziła cię do fazy plateau, nadal trwa, to w końcu osiągasz orgazm. JEJ!

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

2

A więc pragniesz orgazmu?

Dostępne w wersji pełnej

3

Pieszczoty bułeczki Masturbacja a orgazm

Dostępne w wersji pełnej

4

Niżej, niżej, kochanie Seks oralny a orgazm

Dostępne w wersji pełnej

5

Wchodź głębiej Penetracja pochwy a orgazm

Dostępne w wersji pełnej

6

G oznacza cel Punkt G i wytrysk a squirting

Dostępne w wersji pełnej

7

Złota era zabawek erotycznych

Dostępne w wersji pełnej

8

(Do)chodź ze mną Uroki i wyzwania partnerskiego seksu

Dostępne w wersji pełnej

9

Tęczowy orgazm Parę słów do lesbijek, osób biseksualnych, queer, aseksualnych, transpłciowych i/lub niebinarnych (oraz ich partnerów)

Dostępne w wersji pełnej

10

Penisologia

Dostępne w wersji pełnej

11

Wejście od zaplecza Porady dla ciekawych analnych doznań

Dostępne w wersji pełnej

Postscriptum

Postscriptum

Dostępne w wersji pełnej

Podziękowania

Podziękowania

Dostępne w wersji pełnej

Tytuł oryginałuI Love Orgasms. A Guide to More

Copyright © 2022 by Dorian Solot and Marshall Miller This edition published by arrangement with Da Capo Lifelong Books, an imprint of Perseus Books, LLC, a subsidiary of Hachette Book Group, Inc., New York, New York, USA. All rights reserved.

Copyright © for the translation by Urszula Ruzik-Kulińska

Projekt okładki Katarzyna Bućko

Ilustracje w książce © 2007 by Shirley ChiangAbsolut Impotence. Reprinted by permission of Adbusters Media Foundation Vulva anatomy illustration. © Cary Bell. Courtesy of Cary Bell

Redaktor nabywający Robert Medina

Redaktorka prowadząca Sylwia Tusz

Opracowanie tekstu d2d.pl

Opieka redakcyjna Natalia Hipnarowicz

Opieka promocyjna Aleksandra Kosman

ISBN 978-83-240-9465-3

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2023

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Ossowska