Opowiadania +18 z pozycji horyzontalnej - Michał Migar - ebook

Opowiadania +18 z pozycji horyzontalnej ebook

Michał Migar

2,8

Opis

"Pornografia (gr. pismo lub rysunek o nierządnicy) to przedstawienie ludzkich zachowań seksualnych i nagości w sposób rozpustny lub perwersyjny, którego celem jest wywołanie u odbiorcy pobudzenia seksualnego, ale odmiennego od erotyki” - tyle Wikipedia. Dla równowagi sięgnąłem do nowego Słownika Wyrazów Obcych Andrzeja Markowskiego. Przeczytałem: "Erotyzm" zmysłowość, atmosfera
podniecenia, pobudzenie seksualne’”.
Więc czymże są moje opowiadania, erotykiem czy pornografią? Dla mnie to bez znaczenia. Lubię czasem spojrzeć na życie z pozycji horyzontalnej, lub jeśli ktoś woli, pornografię, bo ukazuje w życiu to, co jest najskrytszym marzeniem każdego - pochwałę cielesności. A tym, którym to w niesmak, dedykuję aforyzm Jana Izydora Sztaudyngera: Mój pech. "Na tym polega mój pech, że cnota mi śmierdzi,
a pachnie grzech."

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 187

Rok wydania: 2012

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,8 (30 ocen)
5
3
8
8
6
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



MichałMigar

OPOWIADANIA+18

Z

© Copyright by MichałMigar (Self-publishing)

ISBN 978-83-63080-61-7

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt:[email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I   2012

Lubił widzieć u siostrzyczki,

Kiedy zdejmuje spódniczki.

         Tadeusz Boy-Żeleński.             

Z pozycji horyzontalnej

Marcin zaprowadził swoisty, łóżkowy „rejestr dusz”, zaraz po tym, jak impuls do takiego działania dała mu proza życia. Przyprawiono mu wówczas, młodemu żonkosiowi rogi, uwalniając chęć zemsty i wrodzone, tkwiące w nim skłonności do dziwkarstwa.

Wspomnienie, a wciąż żywe. Z wiekiem coraz częściej zapadał w zamyślenie i sądził, że wbrew mniemaniom świat tak wcale się nie zmienił.

 Bożena. Drobna, wycyzelowana figura. Miękkie ruchy. Prężąca się kocica na przypiecku. Zamyślenie w oczach. Łyżką by ją jeść i prosić o dokładkę.

Trafiła do redakcji, podobnie jak on, jako stażystka. Stwarzała wieczną pokusę. Z trudem opędzał się od myśli o jej krzywiznach. Ręką w kieszeni musiał ukrywać oznaki niewczesnych zapędów.

Siadając, idąc, schylając się stwarzała nieprzepartą pokusę, by ją dorwać, zgwałcić, sponiewierać. Żadnych tam och i ach. Prosiła się wprost o to. Miała w nosie konwenanse. W windzie pupą wcisnęła się mu w podbrzusze i spojrzała w oczy z satysfakcją.

– Jadę do Gdyni na reportaż – oświadczyła. – Przyjedź. Chcę przespać się z tobą.

Nie zamierzał być pruderyjny, ale widocznie na to wyszło.

– Też mam męża – powiedziała. – Nie jest święty.

– Gdybym mógł podobnie myśleć o Ali – sprowokował.

Zawahała się.

– Więc myśl. Przyjmij do wiadomości. Ala ma kochanka. Wiem to od naszej wspólnej z nią przyjaciółki. Zwierzyła się jej. Jakiś kurator.

Musiał mieć minę żałosną. Napraszał się, więc dostał.

– Nie do wiary. W jakim ty Marcinie żyjesz świecie. Wszystkie mamy kochanków. Powinnam była zamknąć buzię na kłódkę. Przepraszam.

Trochę go to otrzeźwiło.

Spotkał się z Bożeną w Świnoujściu. Jak kozacką duszę na step, ją ciągnęło nad morze. Świadomość, że przyjechali tutaj z jedyną myślą, żeby się sobą nasycić, wzmagała głód.

Znaleźli pokój u jakiejś samotnej nauczycielki i w chwilę po zamknięciu drzwi byli nadzy. Bożena saute była osóbką, o której się mówi pieszczotliwe kobieciątko. Niewielka, proporcjonalna, zwarta i namiętna, ruchliwa jak kuna i zdecydowana na wszystko, jak kamikadze, była niezwykle smakowitym, ale i wymagającym kąskiem.

Wszystkie przedwstępne gry odłożyli na później. Szli do natychmiastowego zwarcia, zwierzęcego i brutalnego, w którym za wszystkie karesy starczałaświadomośćich złączenia. Tłukłjej zwartąpupciąo wysłużony materac widząc w jej kasztanowych oczach zachwyt i narastającąnamiętność.

– Niech mnie boli – wykrztusiła zdławionym głosem.

Ścisnąłjej drobne, białe piłeczki. Zarzuciłwycyzelowane przez naturęnogi na swoje ramiona i sięgnąłdo jej najgłębszych pokładów. Z otwartymi ustami, błyskając białymi ząbkami, chłonęła nawałnicębuszującąw jej wnętrzu. W skupieniu, jak mistrz portretu przed decydującym pociągnięciem pędzla, wypatrywała w jego twarzy znaku zaspokojenia. Gdy poczułwypełzające z jąder dreszcze i jęknął, zamknęła go w węźle splecionych na jego biodrach nóg i spojona do bólu, głośno, lubieżnie mruczała.

Był zaskoczony i zachwycony tą ich łóżkową eskapadą. Satysfakcjonowało go to, że był obiektem pożądania pięknej i namiętnej kobiety, że nie miała przede nim od razu żadnych tajemnic cielesnych, że przeciwnie, udostępniała mu nieznane rozkosze. To śmieszne, ale w ciągu dwu dni, które spędzili razem, jak chłopczyk bawiący się w „doktora”, przyswajał topografię najskrytszych i najgłębszych miejsc w jej ciele, poznawał ich smak i zapach, wrażliwość na dotyk palców, ust, języka. I ani razu nie przyszło mu do głowy, że jest w niej coś ”be”, że robią coś nieestetycznego.

Dotknąłjej pupy. Miałaśliczne, twarde i gładkie pośladki.

–Czy chcesz spróbować?–spytała.

Nie przyznałsię, ale robiłto po raz pierwszy. Miałgdzieśw sobie zakodowane,że to jest właśnie „be”, zastrzeżone dla gejów. Poza tym cierpiałna hemoroidy, co hamowało dryfowanie w tęstronę.

–Lubię–powiedziała niemal wesoło.–Pośliń.

Wcisnąłsięw czekoladowądziurkę.

–Witam–powiedziała jużdysząc namiętnie.

Ani ziemia nie zadrżała, ani sięniebo nie zawaliło. Wnętrze odbytu, jak skórka banana, otuliło swój mięsisty owoc, było elastyczne i sprzyjające męskości. Brązowy pyszczek rozwierałsięcorazśmielej, budząc lawinęnajskrytszych fantazji i uchylając tajemnąstrukturęlśniących mięśni. To była gra psyche z fizys, samoistny, wyuzdany galop tratujący z wyrachowaniem utarte kanony. Kiedyś, gdy jako chłopak byłwoźnicą, do stanu wrzenia, doprowadzałgo widok biegnącej w zaprzęgu i wypróżniającej sięklaczy. Falowanie zada, rozwarcie, bezwstyd wypróżnienia. Zdaje się,że jużwtedy byłbliski zrozumienia sensu anału i pisingu, a z czasem polubiłpornografię, bo uznał,że ukazuje wżyciu to, co jest najskrytszym marzeniem każdego−pochwałęcielesności. Wrócił do domu w przekonaniu, że seks jest sztuką szczególną i samoistną, z każda nową partnerką niepowtarzalną. Był wdzięczny losowi, który go wpierw upokorzył, a później nauczył dostrzegać nieznane uroki życia z pozycji horyzontalnej.

Spis treści:

Zbieg okoliczności 5

Pod fajfusami 18

Na montażu 24

Jak wydaćksiążkę? 29

Z pozycji horyzontalnej 33

Nogąw jedwabnej skarpetce 37

Trafiło się! 46

Pardon 50

Pragmatyczna 55

Czego nie usłyszeli prokuratorzy? 59

Kalejdoskop 70

Lodowata noc 77

Ma siętęfurę84

A po defiladzie, jak na defiladzie 91

Mnie tu chłopcy nie było! 96

Nieprzewidywalna 101

Siedzisko, nie jeż105

Kazimierzowskie klimaty 111

Big cyc 118

Bessa 125

Last Minute 130

Body Piercing 139

Samoobrona 142

Na odchodne 147

Okno 152

Paragon 162

Klin, klinem 169

Gwałt 176