Nocni Wypalacze Kaganków - Jola Czemiel - ebook

Nocni Wypalacze Kaganków ebook

Jola Czemiel

0,0
6,06 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tomik Nocni Wypalacze Kaganków zawiera miniaturowe opowiadania i wiersze, których autorem jest Jola Czemiel. poprzednie zbiory miniatur: Skryba i Ja oraz Skryptorium

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 33

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jola Czemiel

Nocni Wypalacze Kaganków

Ja i Skryba

© Jola Czemiel, 2020

Tomik Nocni Wypalacze Kaganków zawiera miniaturowe opowiadania i wiersze, których autorem jest Jola Czemiel. poprzednie zbiory miniatur: Skryba i Ja oraz Skryptorium

ISBN 978-83-8189-569-9

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

O pewnym archiwiście

— Ech — westchnął cicho stary skryba. — Jeszcze tylko sześciuset — zamruczał.

Stworzenie klasyfikacji pisarzy do ostatniej zachcianki cesarza — Nowej Chińskiej Encyklopedii — okazało się dla niego nie lada wyzwaniem. Co prawda spisał już na piasku wszystko, co mu przyszło do głowy przez ostatni rok, ale teraz należało to ładnie przepisać.

Nie myślicie chyba, że robił to osobiście? Pod szerokim na dziesięć i długim na sto metrów drewnianym dachem, w równych rzędach siedziało na ziemi stu kopistów. Pracownię osłaniały od wiatru ściany głębokiej kotliny, w której ją umieszczono, dlatego piasek wydawał się doskonałym materiałem na brudnopis.

Na miano skryby trzeba sobie dopiero zapracować. Każdy kopista przepisywał napis wyryty obok niego w piasku. Skryba dopieszczał tylko tytuły, a tytuł tego rozdziału został wypisany już cztery miesiące temu, więc chodził tylko i walił po głowie krótką trzcinką kogo popadnie. Wcale nie za brzydki charakter pisma, tylko z nudów.

— Poeci narodowi, pisarze bez oświaty, propagandowi lizusi, podglądacze wspomnień, pisarze krzywo piszący, poeci dla dzieci, emerytowani wierszokleci — zerkał na pergaminy i myślał, że chyba jeszcze o kimś zapomniał.

— Nocni wypalacze kaganków — uśmiechnął się i dopisał trzcinką na piasku. — No przecież!

Chaos myśli — podróż w jedną stronę

Kiedy Amanda po dantejskich męczarniach, latach upokorzeń i poniżania zrozumiała, że wszystko się skończyło, w jej głowie zawirowało. Chaos myśli, natrętnych słów nie do opanowania, wżerał się w jej mózg jak termity w spróchniałe drewno. Ich zdolność do budowania tuneli nadzwyczajnie wpasowała się w jej sytuację. Apokalipsa, która zawładnęła umysłem, doprowadziła go do stanu zwiotczenia, czyli nader łakomego kąska dla tych równoskrzydłych, pedantycznych stworzeń.

Wgryzały się bez pardonu w czaszkę i ryły mózg. Naturalne meandry zwojów poddawały się lekko i bez bólu. Topniały jak śniegi na wiosnę, nie dając w zamian życiodajnego nawilżenia. Termity nie mogły przewidzieć tylko tego, że z tych kreteńskich korytarzy nie będzie już wyjścia. Płyn rdzeniowo-mózgowy, który błyskawicznie wypełniał puste przestrzenie, odcinał im drogę ucieczki. To była ich ostatnia podróż w jedną stronę.

Limeryk wczesnojesienny

Do szkoły zaprosili pisarza

Choć nie co dzień to się zdarza

Przyszedł cały zziębnięty

Bo w sandałach, zmarzł w pięty

I udał się do lekarza.

Moskalik o butach pisarza

Kto powiedział, że pisarze

Mają tylko jedne buty,

Tego smażyć będą w kotle

Przed kościołem świętej Guty.

Oda do kota

Ty, co w herbacie ogonem

Mieszasz niczym wachlarzem

Kobieta znużona słońcem

Pod sycylijskiej mafii

Pejzażem.

Czy różowe okulary mają kolor niebieski?

Przed witryną sklepu z okularami stała młoda kobieta z małą dziewczynką. Kobieta miała na głowie słomkowy kapelusz z różową wstążką, kremową, lekko rozkloszowaną sukienkę i szpilki w kolorze fuksji. Dziecko ubrane w całości na różowo wierciło się i ciągnęło ją za rękę,

— Zaczekaj, zaraz idziemy. Musimy tam wejść tylko na moment. Mamusia szybciutko przymierzy okulary i wracamy do domku.

Małej to się niezbyt podobało. Codzienne spacery z matką ograniczały się do wizyty u fryzjera — nuda, zakupów w sklepie z pieczywem — głupia ekspedientka szczypie ją w policzki, sterczenia pod blatem w kiosku — mama długo rozmawiała z panią Helenką, znajomą z dzieciństwa oraz odwiedzin u koleżanek mamy — sadzali ją przy kuchennym stole i kazali rysować. Może to i fajne, te wszystkie kredki, gumki, połamane ołówki, ale rysować to ona nie lubiła.

Dzisiaj matka odwiedziła dodatkowo aptekę i księgarnię. To naprawdę zbyt wiele, jak na małe nóżki w przyciasnych różowych pantofelkach. Dlatego w sklepie z okularami wezbrał w niej bunt. Kiedy podeszła do lady, żeby ostentacyjnie coś z niej zrzucić i zmusić matkę do wyjścia, zobaczyła leżące pod szklaną taflą niebieskie okulary. Takie malutkie okulary dla małych dziewczynek, dokładnie takich jak ona.

— Mamo, czy mogę przymierzyć? — uśmiechnęła się słodko i przymilnie. –Ty masz już trzy pary, a ja jeszcze żadnych — ciągnęła z premedytacją, układając usta w podkówkę.

Ekspedientka szybko wyciągnęła okulary i włożyła jej na nos, jakby chciała za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z jej płaczem, na który niechybnie się zanosiło.

— Drogie dziecko, oczywiście, że możesz, to są właśnie okulary dla dzieci — oznajmiła i dopiero spojrzała na matkę. — Chyba może? — dodała niepewnie.

— Tak, tak, niech