No, bez jaj. W poszukiwaniu męskości - Jacek Masłowski, Martyna Harland - ebook

No, bez jaj. W poszukiwaniu męskości ebook

Jacek Masłowski, Martyna Harland

4,4

Opis

Jak można zdefiniować współczesną męskość. W którą stronę zmierza? Co właściwie dzisiaj znaczy „być mężczyzną”? I jak współczesny mężczyzna może dogadać się ze współczesną kobietą?  

To książka dla mężczyzn, którzy chcą odnaleźć siebie. I dla kobiet: partnerek i matek, żeby potrafiły lepiej zrozumieć mężczyzn. Nie po to, by wszystko akceptowały, ale by choć trochę zbliżyły się do problemów współczesnych facetów. Żeby umiały stworzyć nimi partnerskie związki. Albo we właściwym czasie potrafiły odciąć pępowinę syna – bo tylko wówczas może on dorosnąć i stać się partnerem w swoim związku.  

Autorzy nie spierają się o to, kto ma dzisiaj trudniej – kobiety czy mężczyźni. Czyje życie jest bardziej skomplikowane. Próbują zrozumieć współczesną męskość, po to, by kobietom i mężczyznom było lepiej we wspólnym życiu. O wiele trudniejszym niż kiedyś, bowiem role płciowe nie są jasno przypisane, jak było dawniej, lecz dynamicznie się zmieniają. 

Wiele mówi się dzisiaj o sile kobiet, które znają swoje potrzeby i śmiało je komunikują. Tymczasem wielu mężczyzn stoi w rozkroku między czułym a barbarzyńcą, zastanawiając się, co to znaczy być dzisiaj facetem. Jak sprostać oczekiwaniom stawianym przez współczesny świat? Czego kobiety chcą od mężczyzn? I czy w ogóle męskość ma jeszcze sens?  

Rozmowy Jacka Masłowskiego i Martyny Harland pomagają udzielić odpowiedzi nie tylko na te pytania, ale na wiele więcej.  

Jacek Masłowski

Psychoterapeuta, filozof, coach, trener, publicysta.   Studiował psychologię na SWPS i UW. Szkolił się w Instytucie Terapii Gestalt. Współzałożyciel i prezes Fundacji Masculinum dedykowanej mężczyznom, a także współzałożyciel Instytutu Psychoterapii Masculinum.   Autor poradników zawodowych oraz artykułów publikowanych m.in. na łamach „Gazety Wyborczej”, tygodnika „Polityka” oraz magazynu „Newsweek Psychologia”.  Współautor książek, m.in. Czasem czuły, czasem barbarzyńca opowiadającej o współczesnych mężczyznach.   Szczególnie interesują go problemy współczesnych mężczyzn – to bardzo ważny obszar jego pracy terapeutycznej.  

Martyna Harland

Psycholożka, dziennikarka.   Wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, autorka projektu Filmoterapia.pl. Na stałe współpracuje z magazynami „Sens” i „Zwierciadło”. Od lat na łamach „Sensu” prowadzi rubrykę filmoterapeutyczną, gdzie rozmawia o premierach filmowych z Grażyną Torbicką. Współtworzyła programy telewizyjne, m.in. „Kocham Kino” w TVP2 i „Hala Odlotów” w TVP Kultura.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 243

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (45 ocen)
26
11
8
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
jareeq

Całkiem niezła

Wywiad pisany ma z tyłu scenariusz, mimo to całkiem dobrze się go czyta. Myślę że książka realizuje zadanie ośmielania mężczyzn do nie koniecznie samodzielnej pracy nad sobą. Podświetla pewne zachowania i trędy które mogą wskazać czy jesteśmy na właściwych torach czy powinniśmy coś ze sobą zrobić. Finalnie dowiadujemy się też, że specyficzne zespoły zachowań nie są tak wyjątkowe, ktoś je zna i miże z nami nad nimi popracować.
00
Krzysztof2506

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam wszystkim mężczyznom, odpowiednia i dla kobiet które chcą poznać lepiej swoich facetów.
00
Rafalmajor

Nie oderwiesz się od lektury

Podoba mi się forma książki dialog dwóch doświadczonych osób.
00
NocnaKala

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
AroGlen

Nie oderwiesz się od lektury

Niby oczywiste, a bardzo rzadko obecnie poruszane treści. Obowiązkowo.
00

Popularność




© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o., War­sza­wa 2022 Text © co­py­ri­ght by Mar­ty­na Har­land, Ja­cek Ma­słow­ski 2022
Ko­rek­ty: Me­la­nż
Pro­jekt okład­ki: Krzysz­tof Rych­ter
Zdjęcia Au­to­rów: Rob­by Cy­ron
Ma­kie­ta, skład i ła­ma­nie: Piotr Szczer­ski
Trans­kryp­cja na­grań wy­wia­dów: Iza­be­la Łem­pic­ka
Dy­rek­tor pro­duk­cji: Ro­bert Je­żew­ski
Wy­da­nie I
ISBN: 978-83-8132-432-8
Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o. ul. Wi­dok 8, 00-023 War­sza­wa tel. 22 312 37 12
Dział han­dlo­wy:han­dlo­wy@gru­pa­zwier­cia­dlo.pl
Przy­kła­dy są opar­te na praw­dzi­wych hi­sto­riach. W tro­sce o pry­wat­no­ść bo­ha­te­rów wszel­kie dane i szcze­gó­ły zo­sta­ły zmie­nio­ne.
Wy­daw­nic­two nie po­no­si żad­nej od­po­wie­dzial­no­ści wo­bec osób lub pod­mio­tów za ja­kie­kol­wiek ewen­tu­al­ne szko­dy wy­ni­kłe bez­po­śred­nio lub po­śred­nio z wy­ko­rzy­sta­nia, za­sto­so­wa­nia lub in­ter­pre­ta­cji in­for­ma­cji za­war­tych w ksi­ążce.
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Re­pro­du­ko­wa­nie, ko­pio­wa­nie w urządze­niach prze­twa­rza­nia da­nych, od­twa­rza­nie w ja­kiej­kol­wiek for­mie oraz wy­ko­rzy­sty­wa­nie w wy­stąpie­niach pu­blicz­nych tyl­ko za wy­łącz­nym ze­zwo­le­niem wła­ści­cie­la praw au­tor­skich.
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

Wstęp

To ksi­ążka dla wszyst­kich za­in­te­re­so­wa­nych męsko­ścią. Jaka jest? Z ja­kie­go po­wo­du? W któ­rą stro­nę zmie­rza? Co wła­ści­wie dzi­siaj zna­czy „być mężczy­zną”? I jak wspó­łcze­sny mężczy­zna może do­ga­dać się ze wspó­łcze­sną ko­bie­tą?

Na­pi­sa­li­śmy ją dla mężczyzn, żeby mo­gli w niej od­na­le­źć sie­bie. Dla oj­ców, tych obec­nych i tych nie­obec­nych. Dla ko­biet: part­ne­rek i ma­tek, żeby po­tra­fi­ły le­piej zro­zu­mieć mężczyzn. Nie po to, by wszyst­ko ak­cep­to­wa­ły, ale by choć tro­chę zbli­ży­ły się do ich pro­ble­mów. Po to, żeby umia­ły stwo­rzyć part­ner­ski zwi­ązek. Albo we wła­ści­wym cza­sie po­tra­fi­ły od­ci­ąć pępo­wi­nę syna – bo tyl­ko wów­czas mężczy­zna może do­ro­snąć i stać się part­ne­rem w swo­im zwi­ąz­ku. Tym­cza­sem mo­del ro­dzi­ny – na­do­pie­ku­ńcza mat­ka i nie­obec­ny fi­zycz­nie lub emo­cjo­nal­nie oj­ciec na­dal od­bi­ja swo­je pi­ęt­no na ży­ciu wie­lu mężczyzn.

W na­szych roz­mo­wach nie spie­ra­my się ze sobą. To nie są kłót­nie o to, kto ma dzi­siaj trud­niej – ko­bie­ty czy mężczy­źni. Czy­je ży­cie jest bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne. Słu­cha­jąc sie­bie uwa­żnie, bez ocen czy uprze­dzeń, pró­bu­je­my zro­zu­mieć wspó­łcze­sną męsko­ść. Po to, by ko­bie­tom i mężczy­znom było le­piej we wspól­nych zwi­ąz­kach. O wie­le trud­niej­szych niż daw­niej, bo­wiem role płcio­we nie są ja­sno przy­pi­sa­ne, jak to było kie­dyś, lecz dy­na­micz­nie się zmie­nia­ją.

Wie­le mówi się dzi­siaj o sile ko­biet, któ­re zna­ją swo­je po­trze­by i śmia­ło je ko­mu­ni­ku­ją. Dzi­ęki temu są one ja­sne dla ich part­ne­rów czy part­ne­rek. Bra­wo ko­bie­ty, do­bra ro­bo­ta! Tym­cza­sem wi­ęk­szo­ść mężczyzn na­dal stoi w roz­kro­ku mi­ędzy czu­łym a bar­ba­rzy­ńcą, za­sta­na­wia­jąc się, co to zna­czy być dzi­siaj fa­ce­tem? Cze­go ko­bie­ty chcą od mężczyzn? I czy w ogó­le męsko­ść ma jesz­cze sens?

In­ten­cją na­szych roz­mów była re­flek­sja nad kon­dy­cją wspó­łcze­snych mężczyzn oraz wspó­łtwo­rzo­nych przez nich re­la­cji. Roz­mów tych nie na­le­ży jed­nak trak­to­wać w spo­sób fun­da­men­tal­ny, a po­de­jść do pre­zen­to­wa­nych tre­ści z życz­li­wym kry­ty­cy­zmem. Wspó­łcze­sny świat jest bo­wiem zbyt dy­na­micz­ny, by po­ku­sić się o two­rze­nie wi­ążących opi­nii lub ob­ja­wio­nych prawd.

Ka­żdy do­ro­sły mężczy­zna sam od­po­wia­da za to, ja­kich od­po­wie­dzi udzie­li ży­ciu, kie­dy po­ja­wią się w nim za­sad­ni­cze, eg­zy­sten­cjal­ne py­ta­nia.  Do­brze jest mieć jed­nak ja­kieś punk­ty od­nie­sie­nia. I mamy na­dzie­ję, że w tej ksi­ążce uda­ło się nam je ze­brać.

Ja­cek Ma­słow­ski i Mar­ty­na Har­land

CZĘŚĆ I

Mężczy­znaw kry­zy­sie

roz­dział 1

Cze­go pra­gną mężczy­źni?

Dia­gno­za wspó­łcze­sne­go fa­ce­ta

Mar­ty­na: Co to zna­czy być dzi­siaj sil­nym mężczy­zną?

Ja­cek: Sam nie je­stem pe­wien, co to wła­ści­wie zna­czy... Ko­bie­ty mają sze­ro­ki wa­chlarz ocze­ki­wań, a mężczy­źni żyją w dez­orien­ta­cji. Być może sil­ny fa­cet to taki fa­cet opo­ka. Sta­now­czy, o zde­cy­do­wa­nym cha­rak­te­rze. Ale ta­kże sil­ny fi­zycz­nie, jak su­per­bo­ha­ter.

Mar­ty­na: Mężczy­źni nie wie­dzą, jacy mają być, cze­go się od nich ocze­ku­je?

Ja­cek: Jest dużo go­rzej. Wspó­łcze­sny mężczy­zna nie wie, kim jest i jaki jest. Męskie wzor­ce zo­sta­ły zde­wa­lu­owa­ne lub prze­ry­so­wa­ne. Fa­cet jest dziś albo kom­plet­ną cia­maj­dą – nie­udacz­ni­kiem, wy­ka­stro­wa­nym ko­tem, pa­nem Kiep­skim, któ­ry za­pa­dł się w fo­te­lu, za­pu­ścił brzuch i wąsy, albo su­per­bo­ha­te­rem. Tyle tyl­ko że ci he­ro­si to są wzor­ce mężczyzn o głębo­kim za­bu­rze­niu psy­cho­lo­gicz­nym. Spójrz na mo­je­go ulu­bio­ne­go su­per­bo­ha­te­ra, czy­li Iron Mana – to czy­sty nar­cyz i psy­cho­pa­ta. Kie­dy pa­trzę na męskich, pęk­ni­ętych bo­ha­te­rów po­ka­zy­wa­nych w me­diach, wi­dzę, że ich sła­bo­ści są szczel­nie ukry­wa­ne. Musi się im przy­da­rzyć coś nie­by­wa­łe­go w ży­ciu, naj­częściej w to­wa­rzy­stwie ko­bie­ty, żeby ich roz­mi­ęk­czyć. To zna­czy uwra­żli­wić.

Ko­bie­ty z jed­nej stro­ny kar­mią się ob­ra­zem su­per­bo­ha­te­rów, a z dru­giej pró­bu­ją nas, mężczyzn, tro­chę skru­szyć. Wie­le z nich ma mi­syj­ną po­sta­wę wo­bec ży­cia i swo­ich bli­skich. To one dzwo­nią i pró­bu­ją uma­wiać na te­ra­pie swo­ich sy­nów, part­ne­rów czy ko­le­gów.

Wiesz, jaki naj­wi­ęk­szy błąd po­pe­łnia­ją dziś mężczy­źni? Otóż wła­śnie bu­du­ją swo­ją męsko­ść na pod­sta­wie ocze­ki­wań ko­biet, a nie we­dług męskich wzor­ców. Dzie­je się tak dla­te­go, że mężczyzn wy­cho­wu­ją głów­nie ko­bie­ty. Mat­ki, na­uczy­ciel­ki, któ­re ak­cep­tu­ją nas, pod wa­run­kiem że je­ste­śmy grzecz­ni. Tyle że po­tem wcho­dzi­my w do­ro­sły świat i oka­zu­je się, że dla na­szych part­ne­rek zu­pe­łnie co in­ne­go jest wa­żne...

Mar­ty­na: Czy­li co? Ja­kie są ocze­ki­wa­nia ko­biet wo­bec do­ro­słych mężczyzn?

Ja­cek: Ol­brzy­mie i sprzecz­ne, co po­twier­dza­ją sami mężczy­źni w roz­mo­wie w ga­bi­ne­cie czy na warsz­ta­tach, któ­re pro­wa­dzę. Mamy po­dwój­ny obieg war­to­ści. Z jed­nej stro­ny ko­bie­ty pra­gną mi­łych i grzecz­nych fa­ce­tów. Z dru­giej, na pierw­szym miej­scu męskich cech wy­mie­nia­ją wła­śnie siłę. Nie da się tych rze­czy po­go­dzić... Dla­te­go mężczy­źni po de­ka­dach słu­cha­nia tego, że w su­mie już nie są ko­bie­tom do ni­cze­go po­trzeb­ni, wpa­dli na po­my­sł, że pa­tent mają, tyl­ko mu­szą go na nowo po­ma­lo­wać. Za­częli bu­do­wać swo­ją po­zy­cję we­wnątrz ma­łych spo­łecz­no­ści, czy­li swo­ich ro­dzin. By­cie oj­cem sta­je się mi­sją ży­cia dla co­raz wi­ęk­szej gru­py mężczyzn. Prze­sta­ją uga­niać się za daw­nym wzor­cem męsko­ści, po­le­ga­jącym na bu­do­wa­niu po­zy­cji spo­łecz­no-eko­no­micz­nej, a kon­cen­tru­ją się na funk­cji ro­dzi­ciel­skiej. No­wo­cze­sny oj­ciec ma kon­takt ze swo­imi emo­cja­mi, jest em­pa­tycz­ny... Tyl­ko jest je­den mały pro­blem – ko­bie­tom co­raz częściej to się nie po­do­ba...

Mar­ty­na: Dla­cze­go? Prze­cież chce­my, żeby fa­cet był part­ne­rem w ży­ciu, w domu, w opie­ce nad dziec­kiem.

Ja­cek: Ale taki czu­ły fa­cet, zo­rien­to­wa­ny na dzie­ci i zwi­ązek, we­dług ko­biet jest za mi­ęk­ki. Bek­sa-lala. Fa­cet zro­bił się dzi­siaj mało in­te­re­su­jący. Nie ma w so­bie ta­jem­ni­czo­ści. Nie ma o co się sta­rać. Po pro­stu nuda.

Mar­ty­na: I co te­raz? Za­to­czy­my koło? Mężczy­źni będą od tego od­cho­dzić?

Ja­cek: To oczy­wi­ście nie sta­nie się z dnia na dzień, ale naj­now­sze ba­da­nia z 2018 roku, prze­pro­wa­dzo­ne przez IQS w ra­mach ini­cja­ty­wy Wo­men Po­wer, po­ka­zu­ją, że mło­de Po­lki nie chcą się re­ali­zo­wać w kor­po­ra­cjach. Aż 40 proc. z nich de­kla­ru­je chęć po­wro­tu do tra­dy­cyj­nych war­to­ści, ogni­ska do­mo­we­go. Tyle tyl­ko że w tym cza­sie mężczy­źni za­częli się re­ali­zo­wać w domu. Być może na ko­niec dnia, jako spo­łe­cze­ństwo, na nowo będzie­my mu­sie­li usta­lić, co jest ko­bie­ce, a co męskie.

Mar­ty­na: A co jest, two­im zda­niem?

Ja­cek: Role płcio­we ni­g­dy nie były de­fi­nio­wa­ne in­dy­wi­du­al­nie, a ra­czej usta­la­ne spo­łecz­nie. To z ko­lei sta­no­wi­ło po­kło­sie po­trzeb, któ­re dana płeć mia­ła re­ali­zo­wać w kon­kret­nej spo­łecz­no­ści. Etos wo­jow­ni­ka po­wstał dla­te­go, że spo­łecz­no­ść po­trze­bo­wa­ła ochro­ny przed ata­ka­mi ob­cych. Oka­za­ło się, że okre­ślo­ne ce­chy le­piej pre­dy­sty­nu­ją do by­cia wo­jow­ni­kiem, za­tem w pro­ce­sie wy­cho­wa­nia za­bi­ja­ło się męską wra­żli­wo­ść. Bo co to za wo­jow­nik, któ­ry mówi: „Słu­chaj, sta­ry, wzru­szy­łeś mnie, dzi­siaj cię nie za­bi­ję”. Ce­lo­wo bu­do­wa­ło się ta­kich Iron Me­nów.

Na ra­zie, przy­gląda­jąc się temu, jak zmie­nia się na­sza sy­tu­acja spo­łecz­no-eko­no­micz­na, nie da się jed­no­znacz­nie zde­fi­nio­wać ról płcio­wych. Dla­te­go moja pry­wat­na de­fi­ni­cja wspó­łcze­snej faj­nej męsko­ści to męsko­ść sy­tu­acyj­na. Taka, któ­ra do­pa­so­wu­je się do sy­tu­acji w ży­ciu. Inna męsko­ść jest po­trzeb­na na po­cząt­ku zwi­ąz­ku, gdy je­ździ­my na wy­ciecz­ki, upra­wia­my seks i pi­je­my wino. A inna, gdy po­ja­wia­ją się w na­szym ży­ciu dzie­ci. Role w zwi­ąz­ku mo­że­my zmie­niać i do­pa­so­wy­wać cza­so­wo. Ale do tego po­trzeb­na jest wa­żna rzecz – duża sa­mo­świa­do­mo­ść part­ne­rów.

Mar­ty­na: A może mężczy­zna, któ­re­go szu­ka­ją ko­bie­ty, wła­śnie się uro­dził? Wy­cho­wu­je go oj­ciec, któ­ry jest obec­ny w jego ży­ciu.

Ja­cek: Od za­wsze ist­nia­ła spo­ra gru­pa do­brych i obec­nych oj­ców. Żad­nych tam bo­ha­te­rów, tyl­ko zwy­kłych go­ści, któ­rzy cho­dzi­li do pra­cy, je­ździ­li na ro­we­rach, go­to­wa­li obia­dy. Ale o nich się nie mówi, bo me­dia sprze­da­ją krew i łzy. Ni­g­dy też nie bra­ko­wa­ło nie­obec­nych i ne­ga­tyw­nych oj­ców, za mi­ęk­kich, zbyt kon­tro­lu­jących czy kry­ty­ku­jących.

Wspó­łcze­sny fa­cet co­raz częściej ma świa­do­mo­ść tego, co zro­bił mu w ży­ciu brak ak­tyw­ne­go i obec­ne­go ojca. Wła­śnie dla­te­go często nie ra­dzi so­bie z ko­bie­ta­mi, ze swo­ją spraw­czo­ścią, nie ma zbu­do­wa­ne­go kręgo­słu­pa war­to­ści. Ro­bert Bly, ame­ry­ka­ński przy­wód­ca Ru­chu Mężczyzn, w ksi­ążce Że­la­zny Jan pi­sze, że rana za­da­na przez ojca sta­je się dzi­siaj bra­mą, przez któ­rą mężczy­zna za­czy­na świa­do­mie bu­do­wać swo­je oj­co­stwo. Zda­je so­bie spra­wę ze swo­ich bra­ków, do­strze­ga to, co było tok­sycz­ne, i nie chce prze­no­sić tego da­lej. Dla­te­go przy­cho­dzi na psy­cho­te­ra­pię, przy­je­żdża na warsz­ta­ty. Chce zbu­do­wać świa­do­mą męsko­ść. Nie­ko­niecz­nie od­na­le­źć do­bry wzo­rzec, tyl­ko spraw­dzić, co jest u nie­go do­bre, a co złe. Po­rów­nać się z in­ny­mi mężczy­zna­mi. Bo jed­ną z naj­bar­dziej wy­zwa­la­jących rze­czy jest zda­nie, któ­re często sły­szę na mo­ich warsz­ta­tach: „Do tej pory sądzi­łem, że tyl­ko ja mam ci­ągle pod gór­kę”.

Mar­ty­na: A co z wzor­ca­mi męsko­ści kre­owa­ny­mi przez me­dia?

Ja­cek: No to jest świat na ste­ry­dach. Włącza­my In­ter­net, gry, te­le­wi­zję czy film i wi­dzi­my su­per­bo­ha­te­rów. Są nie do zre­pli­ko­wa­nia w rze­czy­wi­sto­ści. A mężczy­źni mają jed­ną wa­żną po­trze­bę, o któ­rej rzad­ko mó­wią: pra­gną po­dzi­wu, uzna­nia. Je­że­li więc wi­dzą, że ko­bie­ty za­chwy­ca­ją się sil­ny­mi po­sta­cia­mi, to pró­bu­ją ich na­śla­do­wać. Kło­pot w tym, że je­że­li to pre­ten­do­wa­nie im nie wy­cho­dzi, a na ogół tak jest, wte­dy się pod­da­ją. Zu­pe­łnie.

Mar­ty­na: Wy­co­fu­ją się, bo nie są w sta­nie do­pa­so­wać się do ide­al­ne­go wzor­ca. Z naj­now­szych ba­dań Lamb, przed­sta­wio­nych na Ame­ry­ka­ńskim Zje­ździe To­wa­rzy­stwa Psy­cho­lo­gicz­ne­go, wy­ni­ka, że je­śli mło­dzi chłop­cy fa­scy­no­wa­li się do­ko­na­nia­mi su­per­bo­ha­te­rów zwal­cza­jących zło, jak Su­per­man czy Bat­man, praw­do­po­dob­nie od­bi­ło się to ne­ga­tyw­nie na ich psy­chi­ce. Taki mężczy­zna my­śli wte­dy, że może być je­dy­nie albo twar­dym gra­czem, albo obi­bo­kiem, uni­ka­jącym od­po­wie­dzial­no­ści.

Ja­cek: To nor­mal­ne, że chłop­cy szu­ka­ją swo­jej to­żsa­mo­ści. A tego ro­dza­ju fil­mo­we wzor­ce wpły­wa­ją naj­sil­niej, je­śli oj­ciec był nie­obec­ny w ich ży­ciu. Taki mężczy­zna, gdy sam zo­sta­je oj­cem, my­śli, że musi być jesz­cze bar­dziej wy­ra­źnym i sil­nym wzo­rem dla swo­je­go dziec­ka. A on ma po pro­stu być sobą. Naj­wa­żniej­sze to być obec­nym w ży­ciu dziec­ka. Nie ka­żdy oj­ciec upra­wia spor­ty eks­tre­mal­ne, jed­nak ka­żdy po­tra­fi zro­bić ka­nap­kę, pod­lać kwiat­ki, na­pra­wić młot­kiem szaf­kę. Tym­cza­sem mężczy­źni przy­cho­dzą do mo­je­go ga­bi­ne­tu i mó­wią: „Part­ner­ka na­ma­wia mnie na dziec­ko. Boję się, co ja mu prze­ka­żę?”. Tak jak­by do no­wej roli mu­siał na­gle zmie­nić całe swo­je ży­cie.

Mar­ty­na: Le­piej być sobą, niż dążyć do ja­kie­goś wzor­ca męsko­ści?

Ja­cek: Dzi­siaj mężczy­zna nie może być do ko­ńca sobą. Wy­ra­żać sie­bie tak, jak chce. Roz­ma­wia­łem nie­daw­no ze zna­jo­my­mi o prze­szcze­pie wło­sów u mężczyzn. Wiesz, co usły­sza­łem? „Co ty, to ja­kaś wio­cha”. Wi­dzisz, sama się uśmiech­nęłaś, gdy o tym po­wie­dzia­łem. Wy, ko­bie­ty, far­bu­je­cie wło­sy i to jest okej. To cze­mu fa­cet z prze­szcze­pem wło­sów nie może być sobą? Czy taki fa­cet jest nie­męski? Bądź sobą, pod wa­run­kiem że będziesz męski?

Mar­ty­na: A skąd wspó­łcze­sny mężczy­zna ma wie­dzieć, co to zna­czy „męski”? Gdzie zna­le­źć ten wzo­rzec męsko­ści? Kto nim może być?

Ja­cek: Naj­le­piej, gdy­by mężczy­zna czer­pał wzor­ce od in­nych mężczyzn. Oni rów­nież bu­du­ją i te­stu­ją w ży­ciu swo­ją męsko­ść. Py­tasz, czy le­piej być sobą, czy jed­nak wy­ra­biać się w ocze­ki­wa­niach in­nych. Je­ste­śmy zwie­rzęta­mi stad­ny­mi. W pi­ra­mi­dzie po­trzeb Ma­slo­wa jest taki punkt, któ­ry na­zy­wa się po­trze­bą przy­na­le­żno­ści. Chce­my mieć gro­no lu­dzi, któ­rzy wy­zna­ją po­dob­ne war­to­ści i mają po­dob­ne ce­chy co my. Na sa­mym szczy­cie pi­ra­mi­dy jest jed­nak po­trze­ba sa­mo­re­ali­za­cji.

Mar­ty­na: Może da­ło­by się te wzor­ce od­na­le­źć w fil­mach? Ja bar­dzo lu­bię głów­ną po­stać z Bra­ve­he­art. Wa­lecz­ne ser­ce Mela Gib­so­na...

Ja­cek: Mel Gib­son ma na swo­im kon­cie wie­le cie­ka­wych, pod kątem męsko­ści, ról: Dzień ojca, Cze­go pra­gną ko­bie­ty. Pod ko­niec fil­mu Bra­ve­he­art mężczy­zna nie od­no­si prze­cież suk­ce­su. Wi­dzi­my jego mi­ęk­kie stro­ny, za­ko­chu­je się, tęsk­ni, roz­pa­cza, cier­pi. To wła­śnie ob­raz pe­łne­go, praw­dzi­we­go fa­ce­ta.

Mar­ty­na: Bra­ku­je mi dzi­siaj ta­kich męskich po­sta­ci w ki­nie...

Ja­cek: Mam wra­że­nie, że kul­tu­ro­wo do­szli­śmy dzi­siaj do skraj­ne­go ego­cen­try­zmu i nar­cy­zmu. Bo­ha­te­ro­wie w fil­mach są skon­cen­tro­wa­ni przede wszyst­kim na so­bie. Ży­je­my w po­czu­ciu by­cia wy­jąt­ko­wy­mi. A wy­jąt­ko­wo­ść nie po­le­ga tyl­ko na by­ciu su­per­bo­ha­te­rem. W ży­ciu mo­żna mieć ta­kże wy­jąt­ko­wo prze­sra­ne – wte­dy też je­ste­śmy wy­jąt­ko­wi.

Mar­ty­na: Sko­ro mężczy­znom ci­ężko jest uto­żsa­mić się z su­per­bo­ha­te­ra­mi, może war­to czer­pać rów­nież z an­tyw­zor­ców i czar­nych cha­rak­te­rów? Po to, żeby zo­ba­czyć, że też mo­że­my być źli, smut­ni, skrzyw­dze­ni?

Ja­cek: To cały czas jest ten sam su­per­w­zo­rzec, tyle że czar­ne lu­stro. Cie­ka­wym an­tyw­zor­cem mó­głby być dla nas Lu­cas, bo­ha­ter fil­mu Po­lo­wa­nie Tho­ma­sa Vin­ter­ber­ga. Dla­te­go, że po­ka­zu­je zu­pe­łnie inny ro­dzaj męsko­ści, na do­da­tek bo­ha­ter prze­gry­wa, więc siłą rze­czy nie sta­nie się wzor­cem dla wie­lu fa­ce­tów. A szko­da.

Mar­ty­na: A fil­mo­we wzor­ce re­la­cyj­ne?

Ja­cek: Był taki film Mi­ło­ść ma dwie twa­rze Bar­bry Stre­isand z Jef­fem Brid­ge­sem, gdzie dwo­je wy­kła­dow­ców, on – ma­te­ma­ty­ki, ona – li­te­ra­tu­ry an­giel­skiej, kła­dzie się ra­zem do łó­żka i czy­ta ksi­ążki. To dla mnie przy­kład na ele­men­tar­ne dba­nie o sie­bie. Prze­cież je­ste­śmy jed­nym z dwóch naj­wa­żniej­szych za­so­bów bu­du­jących na­szą re­la­cję.

Mar­ty­na: Naj­pierw po­win­ni­śmy po­znać swo­je po­trze­by, żeby two­rzyć zdro­wy zwi­ązek.

Ja­cek: Do­kład­nie tak. Je­że­li znam moje po­trze­by re­la­cyj­ne, to czu­ję, czy mam je za­spo­ko­jo­ne w zwi­ąz­ku, czy nie. Je­że­li lu­bię go­to­wać, sprzątać lub cho­dzić do kina – to nie ma dla mnie zna­cze­nia, jak często to ro­bię, w po­rów­na­niu z moim part­ne­rem. Pro­blem po­ja­wia się, je­śli w ogó­le tego nie ro­bię. Bo wte­dy nie re­ali­zu­ję swo­jej po­trze­by. Tym­cza­sem wie­lu mężczyzn ma bar­dzo ni­ską świa­do­mo­ść swo­ich po­trzeb. Nie wy­kszta­łci­li tej umie­jęt­no­ści albo zo­sta­ła wy­ci­ęta z ich ży­cia. Jak w aneg­do­cie o tym, że mały Ja­siu bawi się z dzie­ćmi na po­dwór­ku, gdy woła go mama. Chło­piec pod­bie­ga pod bal­kon i mówi: „A co, mamo, je­stem głod­ny?”. „Nie, śpi­ący”. Sko­ro ko­bie­ty mó­wią mężczy­znom, co jest dla nich do­bre, to siłą rze­czy fa­ce­ci są z tymi po­trze­ba­mi na ba­kier. Mężczy­zna po­trze­bu­je pre­tek­stu, żeby zre­ali­zo­wać coś dla sie­bie – idzie wy­rzu­cić śmie­ci, żeby spo­tkać się z kum­plem. Bo żona musi mu po­zwo­lić na spo­tka­nie, tak jak ma­mu­sia. Mężczy­źni wcho­dzą dzi­siaj w re­la­cje z po­zio­mu chłop­ca, któ­ry pa­trzy na swo­ją ko­bie­tę i my­śli: „Ojej, dzi­siaj krzy­wo na mnie spoj­rza­ła”. Masę pra­cy na te­ra­pii wkła­da­my w to, żeby mężczy­źni po­tra­fi­li w zwi­ąz­ku sta­wiać na swo­im.

Mar­ty­na: Mężczy­źni za­czną ma­so­wo sta­wiać na swo­im, a ko­bie­ty za­czną ma­so­wo ich zo­sta­wiać.

Ja­cek: Wręcz prze­ciw­nie. Kie­dy mężczy­źni za­czną sta­wiać na swo­im, ko­bie­ty będą za­chwy­co­ne. Bo wresz­cie sta­ną się dla nich wy­ra­zi­ści. Nie na­ma­wiam do igno­ran­cji po­trzeb dru­giej oso­by w zwi­ąz­ku. Cho­dzi o świa­do­mo­ść po­trzeb i umie­jęt­no­ść roz­ma­wia­nia o nich. A nie ich de­pre­cjo­no­wa­nie. Mężczy­znom bra­ku­je siły do tego, żeby w mi­ęk­ki spo­sób po­sta­wić na swo­im, czy­li na­zwać to, co jest dla nich wa­żne.

Mar­ty­na: A co jest naj­wa­żniej­sze dla mężczy­zny w zwi­ąz­ku z ko­bie­tą?

Ja­cek: Kie­dy roz­ma­wiam z mężczy­zna­mi o ich re­la­cyj­nych po­trze­bach, często mó­wią o ak­cep­ta­cji. Jak­by się temu głębiej przyj­rzeć, po­trze­ba ak­cep­ta­cji jest po­kło­siem ży­cia chłop­ców w tym sfe­mi­ni­zo­wa­nym świe­cie mam i babć. Po­tem mężczy­zna wspi­na się na na­stęp­ne pola, któ­re rów­nież są zdo­mi­no­wa­ne przez ko­bie­ty. Bo to ko­bie­ty na­da­ją ton temu, co dzie­je się w zwi­ąz­ku, przy­naj­mniej wer­bal­nie. A już naj­moc­niej mężczy­źni pra­gną świ­ęte­go spo­ko­ju. I to wca­le nie jest żart.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki