Nie rdzewieje - Gocha Pawlak - ebook + książka

Nie rdzewieje ebook

Pawlak Gocha

3,5
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czy w pięć dni można wrócić do przeszłości?

Czy stara miłość naprawdę nie rdzewieje?

Magda przyjeżdża ze stolicy do rodzinnego Sosnowca, by po latach spotkać się ze swoją pierwszą dziewczyną. Wśród śląskiej i zagłębiowskiej architektury odżywają wspomnienia, a dawni znajomi okazują się lustrem, w którym można się przejrzeć i przeanalizować życiowe wybory. W komórce Magdy co chwilę lądują wiadomości od warszawskiej kochanki, która nie pozwala o sobie zapomnieć. Podróż w przeszłość stanie się bodźcem do podjęcia decyzji na temat przyszłości.

Pięć dni z życia głównej bohaterki przeplata się z opowieściami jej rozmówczyń. Nieheteroseksualne kobiety w różnym wieku przytaczają anegdoty o matkach, żonach i kochankach. Pewna siebie Kaśka, uwodzicielska Gabrysia i nieśmiała Anna mówią m.in. o tożsamości, coming oucie i o tym, jak to jest być z byłą swojej byłej. Wywiady, ogłoszenia matrymonialne i notki z aplikacji randkowych współtworzą manifest pokolenia 30-latków, dla których miłość naprawdę niejedno ma imię…

Nie rdzewieje to powieść o poszukiwaniu miłości. Miłości tak silnej, że staje się uzależnieniem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 224

Oceny
3,5 (31 ocen)
7
9
10
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kebazia

Dobrze spędzony czas

Głos polskich dorosłych lesbijek oraz „beztroskich nastolatków przed trzydziestką". Opowieść o przygnębieniu miejscem, w jakim się znajdujemy. Niepowodzeniach sercowych i podążających za nami pierwszych miłościach. Kontrastem między dużymi a małymi miastami. Chęci odcięcia się od tego, co było, ale jednocześnie ogromnym sentymencie. Wciąż przewijających się tych samych twarzach w społeczeństwie LGBTQ+. Zmęczeniu posuwającymi się do przodu dniami. Była to powieść dusząca i przygnębiająca. W tym tkwi jej trudność oraz największy urok. Czytało się ją bowiem topornie, ale jednocześnie ciężko nie docenić wiernego odbicia rzeczywistości, która w pewnym stopniu pokrywa się z tym, co sama miałam już nieszczęście zauważyć. Najchętniej bym o niej zapomniała, ale jednocześnie jestem zadowolona, że powstała, choć mało czytelników kończy lekturę usatysfakcjonowanym. Powieść póki co zyskuje więcej niezadowolonych opinii, a ja natomiast skończyłam ją z myślą „auć, w punkt". I nie, sama nie będę głos...
10
Weganka_i_Tajga

Całkiem niezła

Pokładałam w tej książce spore nadzieje. Zdecydowanie za mało porusza się w polskiej literaturze wątków dotyczących osób nieheteroseksualnych i byłam zaciekawiona opisem. Życie, problemy, tęsknota i pogoń za miłością młodych lesbijek są w tej książce myślę dobrze ujęte. Niestety odejmuje gwiazdki z oceny za dość chaotyczny styl pisania, mieszanie historii bohaterek. Trochę się gubiłam. Potencjał na świetną książkę niestety nie został do końca wykorzystany. Myślę jednak, że i tak warto zajrzeć jeśli jesteś osobą otwartą na inność
01
pepikos1984

Nie oderwiesz się od lektury

bardzo dobrze napisana.
01



Zapraszamy na www.publicat.pl
Projekt okładki NATALIA TWARDY
Koordynacja projektuALEKSANDRA CHYTROŃ-KOCHANIEC
RedakcjaIWONA GAWRYŚ
KorektaKORNELIA DĄBROWSKA
SkładLOREM IPSUM – RADOSŁAW FIEDOSICHIN
Polish edition © Małgorzata Pawlak, Publicat S.A. MMXXII (wydanie elektroniczne)
Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.
All rights reserved.
ISBN 978-83-271-6268-7
Konwersja: eLitera s.c.
jest znakiem towarowym Publicat S.A.
PUBLICAT S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 tel. 61 652 92 52, fax 61 652 92 00 e-mail: [email protected], www.publicat.pl
Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 tel. 71 785 90 40, fax 71 785 90 66 e-mail: [email protected]

PROLOG

Piątek, 5 października 2018

Biały jest polerowny alabastr z Karrary,

Białe mleko przysłane w sitowiu z koszary,

Biały łabęć i białym okrywa się piórem,

Biała perła nieczęstym zażywana sznurem,

Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany,

Biały kwiat lilijowy za świeża zerwany,

Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje

Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije.

JAN ANDRZEJ MORSZTYN, O swej pannie

.

Sosnowiec, osiedle Stulecia

„Następny przystanek: »Niwka Fabryka«. Kierunek: Czeladź Pętla”. W tym mieście przemysł ciężki przetrwał tylko w nazwach przystanków. Wie pani: „Fabryka”, „Kopalnia”, „Huta”. I „Kościół”. Na dokładkę. „Sielec Kopalnia” – taki był mój. Wysiadłam z autobusu.

Czasem widywałam z daleka dziewczyny z podstawówki. Sprężystym krokiem przemierzały osiedlowe uliczki. Nie, nigdy nie mówiły mi „cześć”. Po tylu latach łatwiej było udawać, że już przestałyśmy się znać. A przecież kiedyś grywałam z nimi w siatkówkę. To pomagało na plecy. Ból kręgosłupa dogonił mnie jednak kilkanaście lat później, kilkaset kilometrów dalej; dopadał na wszystkich kanapach i łóżkach, na których przyszło mi spać. Tym razem, gdy wróciłam, miało być inaczej – tym razem jednak w ogóle miało być inaczej, więc chyba się pani ucieszy, bo po to jest ta terapia. Wcześniej bolało. Po tym, jak wyprowadziłam się z Miasta, kiedy siedziałam na krzesłach biurowych i na fotelach w pociągach wożących mnie po Europie, wada postawy dawała o sobie znać.

Tylko Karolinie wszędzie było wygodnie. Tylko Karolina mogła zasnąć wszędzie, gdzie się położyła. Jej miękkie ciało potrafiło wpasować się w każdy układ poduszek, gąbek i sprężyn. Gdy ja nie mogłam spać w nocy i wierciłam się niespokojnie, jej nigdy nie mogłam dobudzić. Wysiadłam z autobusu, ciekawa, czy to też się u niej zmieniło.

Czasem widywałam z daleka dziewczyny z podstawówki. Tamte wspaniałe dziewczyny. Ich wyjścia po treningach. Z pewnością czekały je wtedy przygody. Tamte dziewczyny były przecież prawdziwymi dziewczynami, musiały mieć prawdziwe życie. Mnie po szkole czekało upraszczanie ułamków. Mogłoby się wydawać, że wciąż jesteśmy w tamtych czasach. Gdyby tylko nie maszerowały przez osiedle z wózkami dziecięcymi! Gdyby nie taszczyły toreb z pobliskiego marketu! Wiedziałam, jak je znaleźć na Facebooku, choć przecież powychodziły już za mąż i pozmieniały nazwiska. Na tych zdjęciach miały słodkie życie. Zawsze można było coś skorygować, nałożyć filtr, wygładzić cerę. Portrety dziecka dopiero po sesji ze ślubu, choć w życiu bywało odwrotnie. A jednak na widok tych postów ogarniała mnie głupia żałoba. Na wierzch wypełzały już pierwsze oznaki starzenia. Nie było ich jeszcze widać w sieci. Ale wiedziałam, że te dziewczyny już nigdy nie będą tak piękne, jak te z moich wspomnień. Teraz, myślałam, mają już pewnie grudki fluidu w głębokich zmarszczkach mimicznych. Już rysują im się podwójne podbródki.

Czasem widywałam z daleka dziewczyny z podstawówki. Na osiedlowej uliczce przechodziłam obok nich bez słowa. Mijając je z bliska, widziałam poszarzałą cerę z przebarwieniami i tłustym połyskiem. Nierówne plamy podkładu brązującego. Skórę lśniącą w białym świetle sklepów wielkopowierzchniowych, wysuszoną przez chemię z Niemiec, opalaną w solarium. W salonach urody na parterach dziesięciopiętrowych bloków. Wciąż jeszcze, gdy spotykam je na osiedlu, widzę je młodsze, piękniejsze – jak idą do tego solarium, gdzie na podłodze koniecznie gumoleum, jak stawiają na ławkach sportowe torby z poliestru, jak się kładą, jak rzucają zmięte koszulki. I widzę koronkę ich staników, koniecznie w kolorze fuksji lub limonki. Ramiączka zsuwane z wyrzeźbionych ramion. Tym razem miało być inaczej, choć przecież bywały powroty, kiedy nic nie bolało mnie tak bardzo, jak przedwcześnie zniszczona skóra tamtych dziewcząt. Dziewcząt, do których kiedyś wzdychałam.

CZWARTEK

4 października 2018

Ileż jest w naszych wspomnieniach – bardziej jeszcze w naszym zapomnieniu – owych przeróżnych twarzy młodych dziewcząt i młodych kobiet, którym przydało uroku – a nam wściekłej ochoty ujrzenia ich znowu – jedynie to, że się nam w ostatniej chwili wymknęły.

MARCEL PROUST, W poszukiwaniu straconego czasu, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński

1. Dwa serca

Warszawa, klub BarKa, impreza kobieca

Porzućcie nadzieję, którzy tu wchodzicie – myślałam, przechodząc na barkę po trapie. Kupiłam bilet, wzięłam czerwoną opaskę. Przejrzałam się w lustrze. Nigdy nie wiedziałam, jak się wpasować ubiorem. Mniejsza z tym, weszłam na górę. Muzyka dudniła. Większość dziewczyn była już na parkiecie, kilka nieśmiało podpierało ściany, dwie spały z głowami na stołach.

Od razu. Wiedziałam od razu, gdy ją zobaczyłam. Ten błysk, umiałam go rozpoznawać. Błysk jej błękitnych oczu. Znałam ten odcień z bliska. Sekunda, a jednak. Sunęła wzrokiem po mojej obcisłej sukience. Sekunda. Zrobiło mi się błogo. Spojrzałam znowu. Już miała niewzruszoną minę. Nieśmiało zerkałam na jej po męsku przystrzyżone włosy. Mimo delikatnych rysów miała w sobie coś władczego, coś, co odróżniało ją od dwóch koleżanek, które tańczyły po bokach. Nie znałam ich, lecz się nie zdziwiłam – u Natalii zawsze była spora rotacja. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się na powitanie. Duża brunetka i diwa w różowej peruce odwzajemniły uśmiech. Znów czułam na sobie jej wzrok. Zbyt śmiały jak na to miejsce i czas.

– Cześć! – zawołała.

– Cześć – rzuciłam, podchodząc.

Musnęłam ustami jej jasny policzek. Sekunda. Dwie. Wystarczyło. I tak przycisnęłam wargi odrobinę za długo. A może to dlatego, że byłyśmy na parkiecie, muzyka dudniła i obie chwiałyśmy się trochę.

– No, wreszcie mnie widzisz. Czekałaś cały miesiąc? – spytała. Jak zwykle.

– Jak ty mnie dobrze znasz! – odparłam, choć wcale mnie dobrze nie poznała, nasz kontakt był bardzo rwany.

– Proste. Od dawna robię w temacie.

To ściema, wiedziałam, że jest o kilka lat młodsza.

– Doceniam, bo szukam kobiet z doświadczeniem – stwierdziłam jednak bez mrugnięcia okiem.

– I dobrze trafiłaś. Musiałaś zresztą ostro stalkować mój profil.

– Żeby to raz!

– A dzisiaj na żywo mogę być twoja – rzuciła swobodnie, unosząc ręce. Zagarniała przestrzeń, a ja się jej poddawałam.

Z początku nie miałam wątpliwości. Ironia tak jasno zarysowana! Nie przyszłam tam zresztą dla niej. Przyszłam potańczyć. Tyle. Czy na kobiecych imprezach w ogóle można było szukać dziewczyny? Wątpliwe, przynajmniej nie takiej na dłużej. Jej silne, zgrabne ramiona, warszawska Syrenka na jednym z nich. „Na żywo mogę być twoja”. Syreni śpiew. Żarty.

– Chcesz jakieś piwo? – spytała.

– Dzięki, jutro jadę do Miasta, nie mogę dzisiaj przesadzić.

– Mówiłam o jednym. – Zaśmiała się. – No dobra, wiem, jak to się zwykle kończyło.

– Serio. Kumpela ma koncert, chciałabym wpaść – powiedziałam, myśląc naiwnie, że wytrwam.

Nie chciałam jej mówić, jaki był prawdziwy powód. Otwieranie się przed Natalią, przynajmniej w przenośni, było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Tego wieczoru reszta pozostawała kwestią otwartą.

– Nie musisz być jutro w pracy?

– Długo mnie nie widziałaś! Pracuję zdalnie, robię zresztą w lesbijstwie – odpowiedziałam ze śmiechem. – Herstoria, przygotowuję teraz taki projekt.

– To co, może wpadnę na wywiad? Nie chcesz mnie przeegzaminować?

I tak dalej. „Na żywo mogę być twoja”. Niewinne żarty. A jednak z każdym utworem zbliżałyśmy się do siebie. Pozwalałam jej się prowadzić, a ona dotykała mnie ostrożnie i delikatnie. Tak jakby podejmowała ryzyko. Kolejny zresztą raz. Wiedziałam, co będzie dalej. Nie mogło mi się wydawać. Dlaczego? Bo ta Różowa od początku chciała nas rozdzielić. Zapobiec czemuś, co narastało.

– I jak, spełniłam oczekiwania? – spytała Natalia.

– Rozejrzę się jeszcze. I wrócę z informacją zwrotną.

– Poproszę.

– Od kiedy tak ci zaczęło zależeć?

– Od zawsze. Od chwili, gdy cię zobaczyłam. Aż trudno mi się powstrzymać, takie mam na ciebie ciśnienie.

Mówiła mi to i podobne rzeczy, coraz bardziej na ucho. Tańczyłyśmy coraz ciaśniej, jej dłonie sunęły po moich biodrach, nie przekraczając jednak pewnej granicy. Musiałam ją najwyraźniej zakreślić, świadczyły o niej moje drobne drgnienia. Natalia odczytywała tę tektonikę, tak jakby jej palce były zestrojone z każdym ruchem mojego ciała. Robiła to tak delikatnie i z nabożeństwem, że zaczęłam myśleć, jak by wyglądały muśnięcia tych palców, jak czułe muszą być takie opuszki, uważne, wyważone co do milimetra... Jak by to było, gdybyśmy leżały i w ciszy patrzyły sobie w oczy? Wśród pocałunków i szeptów jej dłonie prowadziłyby mnie głębiej. Kiedy ostatnio ktoś tak mnie dotykał?

– Magda, co byś dziś chciała?

Wiedziała, jak mnie prowadzić. Jak wywołać emocje tak silne, że spuszczałam wzrok. Słuchałam jej szeptu, lekko otwierając usta. Gdy się nachylałam, moje czarne kosmyki gładziły jej policzki i szyję.

– Lubię korzystać z życia – wyszeptałam wreszcie. – Czy mogę liczyć na wsparcie?

– No jasne – odparła.

Czy była zdziwiona? Tak, ta śmiałość chyba ją zaskoczyła. Czy tylko mi się zdawało, że gdzieś wkradła się wątpliwość? A jednak wciąż czułam na sobie jej dłonie. Mijały kolejne utwory. Różowa robiła się zazdrosna.

– Halo, gołąbeczki! Chodźcie ze mną na szluga!

Poszłyśmy, mimo że miałam już przecież nie palić.

– Wiesz, stara, uważaj na nią – powiedziała do mnie Różowa.

– Ale ja znam Natalię – zaśmiałam się. Znałam konstelacje dziwnych tatuaży ukrytych pod jej luźną koszulką.

 – Na serio. W łóżku jest bardzo ostra – ciągnęła jak na szkolnym występie. Kropka. Zastygła w oczekiwaniu na efekt.

I słusznie, bo Natalia się spięła.

– Co ty odpierdalasz?! – Zbliżyła się do Różowej.

– A nic, tak se rzuciłam.

– Ja pierdolę, naprawdę, kurwa.

Ale kluczowa w tym wszystkim była moja reakcja, to mnie należało zniechęcić. Zabawne, bo nic z tego, co było między nami wcześniej, nie zdążyło jeszcze tak na mnie zadziałać.

– Jesteś nielojalna – odezwałam się do Różowej.

Spojrzała na mnie oburzona.

– Co? Ja? En, słyszałaś, jak mnie nazwała?! – zapieniła się, lecz Natalia znów zaczęła ją opierdalać.

Patrzyłam na to ze znużeniem. Klasyczne kobiece imprezy, marność nad marnościami. Coś jednak było w Natalii, coś nie dawało mi spokoju. Podeszłam bliżej. To był mój debiut w roli mediatorki.

– Zresztą – powiedziałam, patrząc Różowej w oczy – ja lubię być w łóżku zdominowana.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki