Muzyka serc - Paula Ciulak - ebook

Muzyka serc ebook

Ciulak Paula

3,3

Opis

Jesteś w każdej nucie, którą gram, w każdym wersie każdej piosenki

Jeśli przyjdzie ci wybrać, między prawdziwą miłością a spełnieniem największych marzeń, co wybierzesz?

Gdy Blair i Diego się poznali byli jedynie nieznającymi życia nastolatkami z marzeniami o muzyce. Połączyły ich nie tylko piosenki, ale i wyjątkowo silne uczucie. Los jednak rzadko ułatwia drogę i tym razem nie było inaczej. Nie widzieli się sześć lat. Gdy ponownie się zobaczyli, oboje nie byli już anonimowymi ludźmi, a sławnymi muzykami z pierwszych stron okładek. I mieli stworzyć wspólną piosenkę o miłości. Tylko jak napisać romantyczny kawałek z dawnym ukochanym, który złamał serce?

Szybko dostrzegają nie tylko kłamstwa, które ich podzieliły, ale i nieznikające uczucie. Jednak w świecie fleszy nic nie jest stałe. Jednego dnia jesteś na szczycie, a drugiego na dnie. Czy w tak niestabilnym biznesie ich miłość dostanie drugą szansę i czy jej nie zmarnują?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 273

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (16 ocen)
6
2
1
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszkanieroda86

Nie oderwiesz się od lektury

„Muzyka serca” Paula Ciulak to przepiękna historia o sile miłości. Zauważyła, że zdania na temat tej książki są podzielone. I to nawet dobrze, bo każdy ma prawo do swojej opinii na temat danej historii. Mnie ta książka się podobała. Była jedna rzecz, która mi nieprzypadła do gustu, ale to autorka napisała książkę i myślę, że taki miała zamysł, więc nie mogę jej za to winić. Chodzi o tempo tej historii. Za szybko działy się pewne sprawy. Ale cała historia i oczywiście prawdziwa miłość przepięknie napisana. Dwie osoby pełne pasji do muzyki. Blair i Diego spotykają się i zakochują jako młode osoby. Ich relacja się rozwija, a także ich pasja do muzyki. Pewnego dnia Diego dostaje szansę na swoją pierwszą trasę koncertową. Młodzi wierzą w swoją miłość i mają pewność, że przetrwają wszystko. Lecz po jakimś czasie Blair dostaje wiadomość, że Diego nie chce już z nią być. Dziewczyna jest zrozpaczona i stara się swój ból przelać w pracę nad tekstami. Po pięciu latach spotykają się ponownie...
00
Wiola_loves_books1

Nie oderwiesz się od lektury

❤️‍🔥❤️‍🔥 RECENZJA ❤️‍🔥❤️‍🔥 Paula Ciulak "Muzyka serc" Uczucia Blair i Diega zrodziły się gdy byli bardzo młodzi. Pasja, pożądanie, miłość do muzyki i pragnienie wspólnego życia miały trwać wiecznie, niestety przewrotny los sprawił że drogi tej dwójki się rozeszły. Gdy po latach stają twarzą w twarz dawne uczucia znów przybierają na sile, czy tym razem uda im się stworzyć coś trwałego? Czy wspólna piosenka połączy ich na zawsze? Czy życie w blasku fleszy okaże się ważniejsze? "Muzyka serc" to książka która skradła moje serce, wywołała ogrom emocji i na pewno na długo zostanie w mojej głowie. Tak kochani, już od pierwszych stron przepadłam, bardzo przeżywałam to co spotkało bohaterów. Autorka tak umiejętnie, ciekawie, lekko a zarazem ekscytująco poprowadziła fabułę że trudno się od niej oderwać. Życie w blasku fleszy nie jest łatwe, trudno połączyć życie prywatne z karierą a jednak nasi bohaterowie znaleźli siłę aby mimo trudności walczyć o szczęście. Znajdziemy tu momenty radoś...
00
Karolinek89

Nie oderwiesz się od lektury

Początkowo wszystko działo się zbyt szybko i z chęcią widziałbym te strony bardziej rozpisane, ale później było już tylko lepiej.
00
PaulinaRo

Z braku laku…

Nie doczytałam. Właściwie to przeczytałam może 1/5 książki i na tyle mnie nie wciągnęła, że po prostu z niej zrezygnowałam. Nie lubię książek gdzie tak szybko wszystko się dzieje. Wg mnie trzeba tak poprowadzić historie i emocje bohaterow i ze będzie się to przeżywało razem z nimi. Ogromna szkoda!
00
EwaJatczak_84

Nie polecam

Czy tylko u mnie jest mnóstwo pustych stron. I jakoś historia nie trzyma się kupy. Na jednej stronie się kochają pierwszy raz, na drugiej on wyjeżdża, na trzeciej pisze list że z nią kończy.
00

Popularność




MUZYKA

Serc

Paula Ciulak

©Paula Ciulak, 2023

©Wydawnictwo Spark,2023

Redakcja: Anna Adamczyk

Redaktor prowadzący: Marcin Bławat

Projekt okładki: Charlotte Mils

Zdjęcie na okładce: Shutterstock/KOTOIMAGES

ISBN: 978-83-67200-28-8

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Mojej Mamie.Ona pierwsza pokochała tę historię i zawsze bardzo mnie wspiera.

Prolog

Gdy pierwszy raz go zobaczyłam, byłam niedoświadczoną życiowo nastolatką, z wielkimi planami i jeszcze większymi marzeniami. Chyba nie muszę mówić, że czas szybko nauczył mnie, że życie to nie bajka i nie zawsze można mieć wszystko to, czego się zapragnie. Kiedy ponownie go zobaczyłam, będąc już dorosła, wszystko wydawało się inne, a jednak znajome. Jego spojrzenie, głos, to, jak się przy nim czułam… Jego muzyka trafiła wprost do mojego serca i przez lata stanowiła jedyny łącznik pomiędzy nami. Jednak teraz był tutaj naprawdę, nie tylko poprzez słowa piosenki. W tym momencie mogłam go nie tylko usłyszeć, ale także dotknąć i poczuć. Tak było o wiele lepiej.

– Jesteś gotowa? – spytał Diego, przytulając mnie od tyłu i całując w kark, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. – Zaraz wychodzimy.

Kolejna impreza. Światła fleszy nigdy nie gasły, szczególnie kiedy występowało się na największych scenach. Jednak wiele zmieniło się w naszym życiu i to wcale nie sława była najważniejsza, a uczucia.

– Jeszcze chwilka. Poczekaj.

– Na ciebie zawsze.

W odbiciu lustrzanym zauważyłam, jak się uśmiecha. Nie pospieszał mnie, gdy poprawiałam makijaż. Choć życie gwiazd zawsze wydawało się szybkie, my wcale się nie spieszyliśmy. Mimo naszego młodego wieku, po wszystkim, czego do tej pory nauczyło nas życie, wiedzieliśmy, że najcenniejsza jest miłość, i to właśnie ją zamierzaliśmy celebrować w każdej chwili.

Gdyby ktoś pół roku temu powiedział mi, że będę mieszkać ze swoją licealną miłością, że odnajdziemy się ponownie, po latach rozłąki, dzięki wspólnej piosence – nie uwierzyłabym. Jednak tak właśnie się stało. Muzyka połączyła nasze serca tak jak kiedyś, ale tym razem skuteczniej i trwalej. Tym razem było inaczej, ale przecież nie zaczyna się historii w połowie. Nasza historia jest długa, burzliwa i wypełniona melodią, a rozpoczęła się ponad sześć lat temu…

Rozdział 1

6 lat wcześniej

Piątkowy wieczór bez prac domowych, rodzinnych spotkań czy innych zobowiązań musiał oznaczać imprezę. Nie sądziłam tylko, że moja przyjaciółka, Cornelia, wybierze klub karaoke. Co prawda do większości lokali nie wpuściliby nas ze względu na wiek, ale wiele stało dla nas otworem dzięki temu, że mój brat jest DJ-em. Mimo to Cornelia wybrała miejsce, gdzie można nie tylko słuchać muzyki, ale i samemu śpiewać, i z pewnością nie było to przypadkowe. Niedawno powiedziałam jej, że próbuję tworzyć piosenki i – jak widać – dość dobrze zapadło jej to w pamięci…

– Zamówmy koktajle i usiądźmy. Tam będzie dobrze widać scenę – powiedziała, wskazując na jedne z wolnych miejsce.

Przytaknęłam. Chwilę później trzymałam w dłoni swój ulubiony jagodowy shake i kierowałam się do miękkiej kanapy blisko sceny. Wnętrze lokalu miało swój klimat. Stoły barowe, białe kanapy, scena na środku, bar z napojami i jedzeniem naprzeciwko. Było miejsce do siedzenia i tańca, przez co lokal sprawiał bardzo przytulne i miłe wrażenie.

– Dlaczego wybrałaś akurat ten klub? – spytałam przyjaciółki.

– Los Angeles jest pełne takich miejsc. – Wzruszyła ramionami. – Możemy posłuchać muzyki i może poznamy kogoś nowego.

Mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja już sobie wyobraziłam, jak podrywa kolejnego chłopaka, aby rano nie pamiętać nawet jego imienia, a co dopiero numeru telefonu. Cornelia była jak wiatr, który targał jej długie blond włosy, żyła chwilą, nie zatrzymując się na dłużej w jednym miejscu.

Czasem jej tego zazdrościłam, bo choć umiałam dać ponieść się chwili, emocjom czy muzyce, byłam bardziej skryta w sobie. Jak każda nastolatka lubiłam czasem wyjść na imprezę, ale równie dobrze czułam się w zaciszu własnego pokoju, przygrywając na pianinie i nucąc melodie, które lepiej wyrażały moje uczucia, niż zrobiłby to jakiekolwiek słowa.

– Może poznamy jakiegoś początkującego, godnego uwagi muzyka – odparłam, upijając łyk koktajlu i zwracając swoją uwagę na scenę.

Właśnie zeszła z niej jakaś dziewczyna, nagrodzona brawami za piosenkę, której nawet się nie przysłuchałam, ale zaraz za nią wszedł chłopak. Wyglądał, jakby miał mniej więcej siedemnaście lat, czyli tak jak my. Jego włosy były w kolorze mlecznej czekolady, a na sobie miał zwykłe dżinsy, białą koszulę i dżinsową kurtkę. Nie sprawiał, abym mdlała na jego widok, ale było na czym zawiesić oko.

– A teraz przed nami wystąpi Diego ze swoją autorską piosenką  – zapowiedział mężczyzna, podając mu mikrofon. Z pewnością był to właściciel lub menadżer lokalu, jednak nie zwracałam na to uwagi. Zaciekawił mnie chłopak na scenie. Niewiele osób grało swoje autorskie kawałki i to jeszcze w tak młodym wieku.

Spokojna melodia wypełniła pomieszczenie, co bardzo mnie zaskoczyło. Byłam pewna, że z głośników wydobędzie się jakiś mocny rock. Jednak nieznajomy muzyk widocznie wolał spokojniejsze brzmienia, a gdy otworzył usta i zaczął śpiewać, od razu zrozumiałam dlaczego. Miał głęboki, lekko chropowaty głos, co tylko dodawało mu głębi. Delikatne dźwięki i ckliwy tekst idealnie współgrały z jego barwą i przyjemnie było tego słuchać, szczególnie kiedy dotarł do refrenu, którego tekst najbardziej mnie poruszył.

W twoich włosach wiatr,

W oczach gwiazdy blakną,

Bo ja, jestem tam,

Gdzie nie szukasz zapachu dnia.

Mogę cię wołać, ale nie znajdę,

Jeśli nie otworzysz serca na mnie.

– Dobry jest, nie? – spytała Cornelia, szturchając mnie w ramię, na co jedynie przytaknęłam, nie mogąc oderwać wzroku od chłopaka na scenie. Sposób w jaki śpiewał i grał dodawał uroku piosence ale i jemu samemu.

– Tak, niezły.

Podobno, aby się w kimś zauroczyć, wystarczy piętnaście sekund. Kontakt wzrokowy czy uśmiech, tak niewiele potrzeba, aby poczuć sympatię czy pożądanie do obcej osoby i zapragnąć ją poznać, zaangażować się w nową relację. Ja potrzebowałam jedynie pół sekundy, tylko tyle, aby usłyszeć brzmienie jego głosu i przepaść w nim.

Muzyka zawsze towarzyszyła mi w życiu, łatwiej było mi zagrać melodię, niż powiedzieć, co czuję, łatwiej było ułożyć emocje w wersy niż pełne logiki zdania. Szczególnie w momencie kiedy wszystko się zmieniało, z każdej strony spotykałam się z presją, obowiązkami, plotkami, różnymi emocjami – muzyka stanowiła najlepszą odskocznię.

Jak większość nastolatków potrafiłam całe noce przeleżeć ze słuchawkami na uszach, wsłuchując się w ulubione utwory zapętlone na playliście Spotify. Muzyka pomagała uspokoić myśli, wyciszyć się, zrelaksować, leczyła złamane serce i zszargane nerwy chociażbby po kłótni, była jak uniwersalny sposób na wszystkie życiowe dolegliwości, i właśnie za to ją uwielbiałam.

Trzy minuty melodii i słów potrafiły diametralnie zmienić nastrój, a przez to cały dzień czy wieczór. Kryła się w tym magia, a każdy rodzaj muzyki był inny. Piosenki, których słuchałam sama były bardziej intymne, ale uwielbiałam też te klubowe na imprezach ze znajomymi. Jednak muzyka na żywo i to śpiewana przez autora, jak to miało miejsce w tym momencie, kiedy słuchałam Diega, to zupełnie inny poziom. Wyjątkowy.

– Czyżby tajemniczy muzyk wpadł ci w oko? – zaśmiała się przyjaciółka, przyglądając mi się.

– Jego piosenka – poprawiłam ją.

– Ale nie patrzysz na tekst, tylko na niego. I aż ci oczy błyszczą.

– Bo muzyki nie da się zobaczyć, trzeba ją poczuć.

– I co, poczułaś motyle w brzuchu na myśl o spotkaniu się z nim?

– Daj spokój. – Potrząsnęłam głową. – Nie przyszłam tu szukać chłopaka.

– I nie szukasz, sam się znalazł. A więc możesz skorzystać z tej okazji, prawda?

Przygryzłam wargę, zastanawiając się nad jej słowami, a jednocześnie nadal nie odwracając wzroku od chłopaka na scenie. Akurat skończył śpiewać i został nagrodzony brawami, do których również się przyłączyłam, bo w pełni na to zasługiwał. Kiedy schodził ze sceny, pochwycił mój wzrok, przez co cała się spięłam.

– Idź – ponaglała mnie Cornelia. – Pogratuluj mu występu i zaproponuj koktajl.

– Nie odpuścisz, póki tego nie zrobię, prawda? – Spojrzałam na nią wymownie.

– Jak ty mnie dobrze znasz. – Roześmiała się.

– Nie znoszę cię.

– Kochasz mnie.

Miała rację. Była moją najlepszą przyjaciółką, znała mnie jak nikt inny, a ja znałam ją i ufałam jej. Tak, kochałam ją. I wiedziałam też, że to jej uparte, czasem nawet namolne zachęcanie mnie do różnych rzeczy nie było niczym złym. Wręcz przeciwnie, zawsze mnie wspierała i chciała dla mnie tego, co najlepsze. Sama nie byłam aż tak spontanicznym i odważnym typem człowieka jak ona, więc czasem rzeczywiście potrzebowałam delikatnego popchnięcia ze strony przyjaciółki.

Ponieważ przeważnie najbardziej przerażające jest spróbowanie, podjęcie ryzyka. Drugi krok okazuje się znacznie łatwiejszy, ale wiele osób rezygnuje ze strachu i nie robi pierwszego, a przez to niczego nie zyskuje.

Nie chciałam tego dla siebie, dlatego też nie zatrzymałam się, póki nie podeszłam do chłopaka ze sceny. Z bliska wydawał się przystojniejszy, choć może to efekt piosenki, która naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Zawsze najpierw zwraca się uwagę na wygląd, jednak zachowanie, sposób mówienia i gesty potrafią zmienić postrzeganie zewnętrzne.

– Cześć – przywitałam się. – Twoja piosenka jest naprawdę świetna.

– Cześć, wielkie dzięki. – Uśmiechnął się. – Jestem Diego. – Podał mi dłoń.

– Blair. – Również się uśmiechnęłam. – Często tutaj występujesz?

– To lokal mojego wujka, więc tak, zdarza się.

– O proszę, mój brat jest DJ-em, więc też często przebywam w miejscach związanych z muzyką.

– To jest świetne, nie uważasz? Sama też tworzysz czy tylko słuchasz?

– Em… – Przez moment zawahałam się, czy zdradzać mu takie szczegóły o sobie, ale w zasadzie nie znaliśmy się. Być może to pierwsza i jedyna nasza rozmowa, więc nic mi nie szkodziło. – Próbuję.

– O, chętnie o tym posłucham.

– Może przy koktajlu? – zaproponowałam. Rozejrzałam się, aby sprawdzić, czy Cornelia nadal siedziała na kanapie, czy już znalazła sobie towarzystwo.

– Jasne, jesteś tutaj sama?

– Nie, z przyjaciółką, ale ona właśnie z kimś tańczy, więc nie odczuje mojej chwilowej nieobecności.

– Moje szczęście – zaśmiał się.

Uśmiechnęłam się. To był zupełny przypadek, że na niego wpadłam, a jednak poczułam, jakby tak właśnie miało się stać.

Cały wieczór przegadaliśmy o muzyce, życiu i wielu różnych rzeczach, a na koniec wymieniliśmy się numerami telefonów.

Los czasem przypadkiem stawiał na swojej drodze dwójkę ludzi i jedno zwyczajne spotkanie potrafiło rozjaśnić dzień, a czasem nawet całe życie.

Rozdział 2

Nie mogłam uwierzyć, że umówiłam się na randkę z Diegiem. Przystojny chłopak, którego poznałam w klubie karaoke, wydawał się naprawdę świetny. Miał piękny głos, do tego sam pisał piosenki. Przegadaliśmy cały wieczór, a potem codziennie pisaliśmy SMS-y, aż w końcu zaprosił mnie na spotkanie.

Byłam podekscytowana, zniecierpliwiona i pełna nadziei.

– Wyglądasz pięknie – powiedziała Cornelia, z którą podczas przygotowywania się do wyjścia rozmawiałam przez kamerkę. – Powodzenia – dodała, kiedy przeglądałam się jeszcze w lustrze.

Złożyłam różową spódniczkę i białą bluzkę, a we włosy wpięłam spinki. Do tego włożyłam białe trampki, chwyciłam małą torebkę i byłam gotowa.

– Dzięki, opowiem ci wszystko później – powiedziałam, a następnie się rozłączyłam i zeszłam na dół.

W drzwiach wejściowych oczywiście wpadłam na starszego brata i rodziców.

– Jakaś impreza? – spytał Ash, po czym zerknął na zegarek na swoim nadgarstku. – Nie za wcześnie?

– Nie impreza, tylko randka.

– Tylko nie wracaj za późno – powiedziała mama.

– I nie rób nic głupiego – dodał tata.

– Dobrze.

Pożegnałam się z nimi i nie chcąć tracić ani chwili, szybko wyszłam z domu. Umówiłam się z Diegiem w parku, obiecał, że przygotuje coś specjalnego. Byłam bardzo ciekawa, co miał na myśli.

– Cześć – przywitałam się, kiedy tylko zobaczyłam go, czekającego na mnie na ławce.

– Hej, pięknie wyglądasz – odezwał się, wstając. – Gotowa?

– Jasne, tylko na co?

– Zobaczysz. – Uśmiechnął się.

W filmach i serialach pierwsze randki zwykle były albo epicko wspaniale, albo straszne. Oczywiście miałam ogromną nadzieję na to pierwsze.

– To tutaj – powiedział po chwili chłopak.

– Klub wrotkarski?

– Mhm – przytaknął. – Pomyślałem, że skoro uwielbiasz muzykę, to pewnie lubisz nie tylko śpiewać, ale i tańczyć.

– Tańczyć na kółkach?

– Czemu nie. – Wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym lekko. – No chyba, że nie chcesz…

– Nie, nie – zaprzeczyłam szybko, poprawiając kosmyk włosów. – To fajny pomysł, wyjątkowy.

– O to chodziło. A więc zapraszam.

Otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Z początku nie byłam przekonana do tego pomysłu, ale okazał się naprawdę świetny. Mając wrotki na nogach, jeździliśmy z Diegiem po całym torze, goniliśmy się, śmialiśmy i wygłupialiśmy, a w tle cały czas leciała muzyka. Było bardzo miło i zabawnie.

– Super zabawa – powiedziałam, kiedy tuż po zdjęciu z nóg wrotek usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy coś do picia.

– I to jak! A tobie bardzo do twarzy z tym uśmiechem.

Poczułam, że się rumienię, słysząc jego komplement. Diego był wyjątkowy. Od samego początku przemówiła do mnie muzyka, którą tworzył, szybko złapaliśmy wspólny język i zdawało się, że mogliśmy rozmawiać godzinami. A w tym momencie było wspaniale, dużo śmiechu i zabawy. Nie chciałam, aby ten czas się kończył, a to zdecydowanie dobry znak.

– Masz gadane, trzeba ci to przyznać – stwierdziłam. – Ale nic dziwnego, skoro piszesz piosenki.

– A właśnie… – Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i zaczął coś w nim klikać. – Napisałem niedawno taki tekst, dopiero fragment, ale może powiedziałabyś mi, co o tym sądzisz?

– Pewnie!

Uwielbiałam muzykę i ucieszyło mnie, że chciał zapytać mnie o opinię. To chyba znaczyło, że obchodziło go moje zdanie, a sama też mogłam przez to lepiej go poznać. Muzyka bywała bardzo intymna i potrafiła przekazywać emocje, o których nie mówiło się wprost.

– Okej, to słuchaj… Poznałem cię przypadkiem, gdy dojrzałem gwiazdy na niebie. Nie wiedziałem, że szukam, a znalazłem ciebie. Powiedz mi, czy to może trwać, bo nie zamierzam się bać. Złapię wszystkie szanse, które los mi daje. Czy ze mną zostaniesz?

Ponownie zostałam oczarowana przez jego głos, zupełnie tak, jakby przenosił mnie do innej, odległej krainy, z której zdecydowanie nie chciałam wracać.

Głos Diega był nie tylko melodyjny, ale miał w sobie pewną charyzmę i czułość, jak on sam. Nie wiedziałam jak na innych, jednak na mnie to działało i mogłabym go słuchać godzinami.

– Blair? I jak?

– Rozmarzyłam się, słuchając ciebie – zaśmiałam się lekko. – Więc to chyba mówi samo za siebie. Bardzo podoba mi się twój głos.

– A tekst?

– Jest piękny – stwierdziłam. – Zupełnie jakbyś…

– Tak? – dopytał.

– Poznał kogoś wyjątkowego.

Nagle poczułam się lekko speszona. Czy to możliwe, aby tekst mówił o mnie? Nie. A może? Na pewno byłoby mi przykro, gdyby chodziło o kogoś innego. Niby to dopiero nasza pierwsza randka i za wcześnie, aby robić sobie wielką nadzieję, ale… Czułam, jakby było coś między mną a Diegiem i nie chciałam, aby to ot tak przeminęło.

– Bo poznałem kogoś bardzo wyjątkowego – stwierdził chłopak, na co moje serce zabiło szybciej.

– Tak? Kogo?

Oby nie usłyszał drżenia w moim głosie. Dlaczego się tak przejmowałam? Emocje bywały nieracjonalne. Nie chciałam od razu wpadać w sidła zauroczenia, żeby potem nie cierpieć, ale tak naprawdę już zaczęło mi zależeć.

– Jak to kogo? – zaśmiał się delikatnie. – Ciebie.

Pacnął mnie w nos bitą śmietaną ze swojego koktajlu, a wtedy i ja się zaśmiałam. Był uroczy, zabawny i przystojny, do tego kochał muzykę i miał cudowny głos. Trudniej było robić małe kroki, skoro zdobywał coraz więcej plusów…

– A więc to nie nasze ostatnie spotkanie – zauważyłam z zadowoleniem.

– Raczej pierwsze z wielu.

Uśmiechnęłam się, usatysfakcjonowana tym faktem. Niecodziennie spotyka się kogoś, z kim niemal od początku czuje się, jakby nadawało się na tych samych falach, jakby grało się do tego samego rytmu. Ja od razu poczułam to przy Diegu, a nasza randka tylko mnie w tym upewniła. W tej chwili byłam ciekawa i podekscytowana tym, co będzie dalej.

Rozdział 3

Rok później

– Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy, kochanie.

Już sam bukiet ogromnych kwiatów – różowych róż – mnie zachwycił, ale to nie był koniec. Diego zawsze albo szedł na całość, albo nawet nie zaczynał. Do tego, jak mało który chłopak potrafił być czarujący i romantyczny.

– Co to jest? – zapytałam z ciekawością, kiedy podał mi małe pudełeczko.

– Otwórz i sama zobacz.

Uśmiechał się i wyglądał na równie podekscytowanego, co ja. Pewnie czekał, aby sprawdzić, czy prezent, który wybrał, mi się spodoba. Cokolwiek by to nie było, dla mnie liczył się gest. Sam fakt, że nie zapomniał o rocznicy, mimo że faceci zwykle nie zwracali na to uwagi. To, że pamiętał, jakie są moje ulubione kwiaty, i że zabrał mnie na kolację do cudownej restauracji, gdzie podawali moje ulubione danie. To te wszystkie drobne gesty robiły największe wrażenie.

– Wow, jaki piękny – powiedziałam z zachwytem, kiedy tylko otworzyłam wieczko.

W pudełeczku znajdował się srebrny naszyjnik z nutką muzyczną. Był delikatny i uroczy. Cudowny.

– W końcu to muzyka nas połączyła – pospieszył z wyjaśnieniem, choć doskonale rozumiałam, co miał na myśli, wybierając prezent. – I nasza relacja jest jak taka nutka.

– To znaczy? – spytałam, spoglądając na niego.

– Jedna nuta jest piękna, dwie mają już potencjał, aż powstaje piosenka. Spójrz. – Uniósł rękę, na której zwykle nosił zegarek, a wtedy dostrzegłam, że obok znajduje się czarny sznurek z zawieszoną nutką. Taką samą jak na moim wisiorku.

W tym momencie prezent okazał się jeszcze lepszy. Byłam po prostu zachwycona.

– To chyba najsłodsza rzecz, jaką zrobiłeś – stwierdziłam. – Założysz mi?

– Jasne.

Wstał i podszedł do mnie. Najpierw odgarnął moje włosy na bok, dotykając opuszkami palców mojej szyi, aż przeszedł mnie dreszcz. Potem zapiął mi łańcuszek.

– Dziękuję.

– To drobiazg – stwierdził, wracając na swoje miejsce.

– Nie. – Pokręciłam głową. – Dziękuję ci za wszystko, Diego. Nie tylko za naszyjnik, kwiaty i randkę, ale za każdy dzień, za cały ostatni rok, za to, że jesteś. A uwierz mi, to wcale nie jest drobiazg.

Rok z nim był cudowny. Nie chodziło tylko o randki, imprezy, koncerty czy wypady ze znajomymi. Każda mała rzecz wydawała się lepsza dlatego, że dzieliłam ją z nim.

– Jesteś przesłodka – stwierdził Diego z szerokim uśmiechem na ustach.

Gdy tak na mnie patrzył, miałam wrażenie, że jesteśmy w filmie, a czas zwalnia. To było niesamowite i chciałam, aby trwało wiecznie.

– Teraz czas na mój prezent – oznajmiłam.

– Wiesz, czego najbardziej bym chciał?

– Żebym była twoja? – zażartowałam.

– Tak, ale nie tylko w tej chwili, ale już zawsze.

Uśmiechnęłam się. Potrafił mnie rozczulić jak mało kto. Na imprezach umiał szaleć i się wygłupiać, jednak przy mnie pokazywał swoją najsłodszą wersję.

– Okej, zobacz, co mam dla ciebie – stwierdziłam, podając mu pudełko.

Długo się zastanawiałam, co wybrać. Rocznica związku to w końcu nie byle co. Całe trzysta sześćdziesiąt pięć dni razem. Miliony konwersacji, pocałunków i wybuchów śmiechu. Setki godzin spędzonych wspólnie, spotkań, randek, trzymania się za rękę. Dziesiątki wspólnych nocy, wyjazdów… Tak wiele cudownych wspomnień.

Chciałam, aby ten prezent był równie wyjątkowy, jak wszystko, co do tej pory razem przeżyliśmy.

– W porządku, zobaczymy… – odparł Diego, otwierając pudełko. – To jest… pendrive w kształcie gitary?

– Z moją piosenką, którą dla ciebie napisałam.

Jego początkowo zdezorientowany wyraz twarzy szybko zmienił się w szczęście i wzruszenie. To chyba znaczyło, że trafiłam z prezentem.

– W takim razie jedz szybko, bo chcę już wrócić do domu i jej posłuchać.

Zaśmiałam się. Był taki uroczy.

– W zasadzie będę miała dla ciebie jeszcze jeden prezent…

– Nie, żartujesz sobie. Czy ty zawsze musisz mnie przebić?

– W zasadzie to prezent dla nas obojga. Tak myślę.

– Oświecisz mnie w takim razie, księżniczko? – spytał, trzymając moją dłoń. – Bo dla mnie najlepszym prezentem jesteś ty.

– I właśnie to chcę ci dać.

Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co miałam na myśli, a ja ledwo się powstrzymałam, aby się nie roześmiać.

Znaliśmy się rok. Przez ten czas poznaliśmy się, chodziliśmy na randki, budowaliśmy zaufanie i naszą relację. Rok związku to sporo, szczególnie gdy spotkało się drugą osobę, mając zaledwie siedemnaście lat. Trudno uwierzyć, by w tak młodym wieku znaleźć miłość swojego życia, ale ja właśnie tak się czułam, kiedy patrzyłam na Diega.

Dlatego byłam gotowa i chętna na kolejny krok.

– Mój pierwszy raz… – zaczęłam, a Diego niemal zachłysnął się sokiem, który pił. W tym momencie już nie mogłam się nie roześmiać.

Cały wieczór był pełen wzruszeń i śmiechu, a gdy zjedliśmy pyszne ciasto czekoladowe na deser, poszliśmy do jego domu. Rodzice Diega wyjechali na weekend, więc mieliśmy mnóstwo miejsca dla siebie. Najpierw chłopak oczywiście włączył moją piosenkę, bo był strasznie niecierpliwy i już nie mógł się doczekać, aż ją usłyszy.

Wpadłeś na mnie przypadkiem

I więcej nie chciałam innych oczu widzieć.

Twój głos przerywa ciszę,

Gra muzyka naszych serc.

Mówią, że jesteśmy za młodzi na miłość…

Więc co to jest?

Ja wiem, że kocham cię.

– Blair… – Diego pokręcił głową, nie mogąc chyba znaleźć odpowiednich słów, a ja czekałam na jego reakcję. – To jest świetne, ta linia melodyczna, te nuty....

Uśmiechnęłam się szeroko. Obawiałam się trochę, że mu się nie spodoba. Nie był to w końcu hit radiowy, a ja zapewne jeszcze dużo musiałam się nauczyć o muzyce, jednak piosenka była szczera. Każde słowa i każdy dźwięk płynęły z głębi mojego serca, tam, gdzie zaczynała się cała moja miłość do Diega.

– Pomyślałam, że to bardziej wyjątkowy i osobisty prezent niż wszystko, co można kupić w sklepie – wyjaśniłam.

– Zdecydowanie, jest wspaniały. Na pewno na zawsze to zapamiętam – zapewnił. – Dziękuję.

Sam jego radosny uśmiech i błyszczące oczy stanowiły dla mnie podziękowanie. Chciałam, aby był szczęśliwy, tak samo jak ja byłam dzięki niemu.

– To przyjemność. – Pocałowałam go w policzek. – A skoro o tym mowa…

Subtelnie zmieniłam temat. Ta rocznica miała być wyjątkowa. Randka w restauracji i kwiaty od Diega, moja piosenka, jego marzenie i nasza wspólna noc.

– Jesteś pewna, że czujesz się gotowa? Bo wiesz, jeśli chcesz jeszcze poczekać…

– Chcę to zrobić dzisiaj.

Dostrzegł, jak oblizałam wargi. Uśmiechnął się, a potem pocałował mnie lekko.

– Nie wiem, jak przebiję to za rok, ale się postaram – zażartował.

– Wiesz, że wcale nie chodzi o to, kto da lepszy prezent.

– Jasne, że nie o to chodzi, ale uwielbiam cię rozpieszczać. A jeśli o tym mówimy…

Pocałował mnie namiętniej niż do tej pory. Już i tak siedzieliśmy na łóżku, słuchając piosenki, ale w tej chwili naparł na mnie swoim ciałem, aż się położyłam.

Mruknęłam, gdy jego usta zjechały na moją szyję, zostawiając na niej mokre ślady, które jutro pewnie będą przypominać malinki. Zdjęłam swoją bluzkę, chcąc poczuć jego usta w dalszych fragmentach ciała, i wzięłam się za rozpinanie jego koszuli.

– Jesteś taka piękna – szepnął, przesuwając opuszkami palców po staniku. – Wiesz, że gdybyś zmieniła zdanie…

Pokręciłam głową, uciszając go. W ciągu roku co jakiś czas lądowaliśmy w łóżku, dodając kolejne elementy do zabawy, nigdy wcześniej jednak nie poszliśmy na całość. Robiliśmy to krok po kroku i dzisiaj byłam gotowa na kolejny.

– Ufam ci, Diego.

Jego twarz rozbłysła niczym gwiazdy na nocnym niebie, a ja nie posiadałam się ze szczęścia, że to on będzie moim pierwszym. Był moją pierwszą miłością, moim pierwszym pocałunkiem, pierwszym razem. Co by się nie działo, miałam zapamiętać go na zawsze.

– Kocham cię, Blair.

– A ja kocham ciebie, Diego.

Pozbył się swoich spodni i mojej spódniczki. Był bardzo delikatny, nie spieszył się, zanim cokolwiek zrobił, patrzył najpierw na mnie, aby sprawdzić moją reakcję. Naprawdę czułam, że o mnie dba. Zresztą przy nim zawsze czułam się bezpieczna i kochana.

Kiedy całował każdy skrawek mojego ciała, miałam wrażenie, że latam. Jednak dopiero gdy zsunął bieliznę, zaczęłam rozumieć, o co ten cały szum. Całowanie go było cudowne. Kiedy mnie dotykał, czułam się fantastycznie, ale w tym momencie?

Jego palce zataczały kółka wokół mojej łechtaczki, a ja stawałam się coraz bardziej mokra. Nie sądziłam wcześniej, że to aż tak możliwe. Gdy wsuwał palce do środka, wyginałam się w łuk i chciałam więcej.

Sama dotykałam jego penisa, pieściłam w dłoni i lekko lizałam. Czułam, jaki jest twardy i duży, lecz dopiero gdy we mnie wszedł, poczułam to naprawdę.

– W porządku? – upewnił się, patrząc na mnie z troską i miłością.

– Idealnie. – Uśmiechnęłam się.

Początkowy dyskomfort wynikający z pierwszego razu powoli znikał. Czułe i delikatne ruchy Diega sprawiały mi jedynie przyjemność, aż w końcu została tylko ona. Czułam się wspaniale. Wiedziałam, że zapamiętam tę noc na zawsze.

Rozdział 4

– Jestem z ciebie bardzo dumna. Wiem, że odniesiesz sukces. Płyta i trasa to nie byle co.

Diego kochał muzykę i miał ogromy talent. Od dawna się rozwijał, komponował piosenki, często dla mnie, występował na jakichś małych imprezach, wrzucał kawałki do internetu, aż wreszcie się udało. Został zauważony, podpisał umowę z wytwórnią na nagranie płyty, a gdy ta okazała się sukcesem, zorganizowano trasę.

Byłam z niego bardzo dumna, od zawsze go wspierałam i cieszyłam się razem z nim. Oglądanie szczęścia na jego twarzy było cudownym uczuciem. Niewielu udawało się osiągnąć tak wiele i to w tak młodym wieku, jednak wiedziałam, że mój Diego jest wyjątkowy.

W całym tym szczęściu był tylko jeden smutek – musieliśmy się pożegnać. Skoro wyjeżdżał w trasę, mieliśmy jakiś czas spędzić osobno, z daleka od siebie. Jemu załatwiono nauczanie zdalne i wszystko, co konieczne, ale ja nie mogłam rzucić swojego życia i jechać z nim. Zostało mi wspieranie go na odległość i czekanie na niego.

– Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna – powtórzyłam, przytulając go.

– Mówiłaś to już ze sto razy – zaśmiał się lekko, obejmując mnie ramionami. – A ja cię bardzo, bardzo kocham i jeszcze bardziej będę tęsknić.

Również się zaśmiałam, aby ukryć łzy wzruszenia, które zaczęły gromadzić się w kącikach moich oczu.

– Obiecujesz dzwonić codziennie?

– Nawet trzy razy dziennie. – Posłał mi kolejny uśmiech i pocałował mnie w czoło. – Daleko ty i blisko ja, nasza miłość mimo wszystko będzie trwać. Nie mów mi, że szkoda dnia, przy tobie noce mają więcej gwiazd. Więc dziś po prostu daj mi czas.

Uśmiechnęłam się ze wzruszeniem, kiedy zanucił mi fragment swojej piosenki. Piosenki, która napisał dla mnie, jak sam powiedział. To idealnie pokazywało jego miłość i było cudownym sposobem na nasze trudne pożegnanie.

– Kocham cię, Blair, i nic tego nie zmieni – dodał.

– A ja ciebie, Diego, i zawsze będę.

Może byliśmy tylko zakochanymi nastolatkami, ale kochałam go tak bardzo, że wierzyłam, iż nasza miłość przetrwa wszystko.

***

– Dziękuję, do widzenia – pożegnałam się z listonoszem, zamknęłam za nim drzwi i rozdarłam tajemniczą kopertę.

Byłam zaskoczona, bo w dzisiejszych czasach nikt już nie pisał listów, jedynie maile czy SMS-y. Ale może to Diego? Wyjechał w trasę, a z jego romantyczną duszą wszystko było możliwe.

Usiadłam na łóżku w swoim pokoju i zaczęłam czytać.

Droga Blair,

trasa to wielkie osiągnięcie i muszę się na tym skupić. Nie chcę też odciągać Cię od Twoich zajęć. Myślę, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy. Przykro mi, ale tak będzie najlepiej dla nas obojga. Nie kontaktuj się ze mną.

Diego

Nie wiedziałam, w którym momencie czytania tego listu pękło moje serce, ale jego odłamki boleśnie wbijały się w moją skórę, powodując trwałe rany.

Jak? Dlaczego? Miałam wrażenie, jakby w moim umyśle zapanował ogromny, niemożliwy do ogarnięcia chaos. Poczułam, jak gdyby nagle ktoś usunął mi grunt spod nóg.

Jak Diego mógł to zrobić? Przecież obiecywał, że jego wyjazd niczego nie zmieni. Miał szybko wrócić, a między nami wszystko miało być jak dawniej. A co z naszą miłością? Co z każdą randką, wspólną nocą, z każdym dotykiem, obietnicą i wyznaniem? Zapomniał o tym, czy to przestało mieć dla niego znaczenie?

Nie mogłam się pozbierać. Dosłownie i w przenosi. Upadłam na podłogę, zanosząc się płaczem. Nie potrafiłam wydobyć z siebie ani słowa, nie byłam w stanie pozbierać myśli.

– Co się stało? – Do pokoju wpadł mój starszy brat, Ash, wyraźnie zaniepokojony. – Blair?

Podszedł bliżej i ukucnął przy mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

Pokręciłam głową, nie będąc w stanie mu odpowiedzieć, nie dałam rady. Ta informacja za bardzo mnie zszokowała, a moje serce okropnie bolało.

Przesunęłam jedynie w jego stronę kartkę, a Ash ją wziął i przeczytał.

– Kurwa – przeklął, wyraźnie wściekły. – Zapierdolę go, gdy tylko go zobaczę.

Na jego reakcję jeknęłam zapłakana, to wcale mi nie pomagało. Nie chciałam, aby krzywdził Diega, chciałam tylko, aby chłopak tu był, aby mnie kochał i wszystko było jak dawniej.

– Nie płacz, siostra, wszystko będzie dobrze, obiecuję. – Ash mnie przytulił, pozwalając się wypłakać w jego ramię. – Będzie lepiej, to minie.

Wcale nie czułam, aby to miało minąć. Ani moja miłość do Diega, ani ból złamanego serca. Nie mogłam pogodzić się z tym, że odszedł, zostawił mnie i to w taki podły sposób. Czy nie zasługiwałam chociażby na rozmowę? Diego miał być czymś więcej niż moją pierwszą miłością, mieliśmy być razem już zawsze, a w tej chwili…

Czułam się kompletnie rozbita, zniszczona i oszukana. Różowe okulary, które do tej pory barwiły mój świat, zniknęły.

Diego

Życie bez niej jest takie trudne. Czy złamane serce kiedyś przestanie boleć?

Ludzie mi zazdroszczą. Wszędzie, gdzie idę, natykam się na fanów proszących o zdjęcie lub autograf, wszędzie oślepiają mnie blaski fleszy skierowane w moją stronę. Obcy znają i skandują moje imię. Moje piosenki mają miliony odsłuchań na Spotify, kolejne koncerty się wyprzedają, a w zaproszeniach na wywiady mogę przebierać. Kolejne marki chcą podpisywać ze mną umowy, chcą, żebym reklamował ich ubrania, perfumy czy drogie zegarki. Nie jestem modelem, tylko muzykiem, ale to nieważne. W świecie sław jesteś wszystkim albo niczym. Ja jestem wszystkim. Dlaczego więc czuję, jakbym nic nie miał?

Wszyscy dookoła marzą o tym, by być na moim miejscu. Sam jeszcze tak niedawno myślałem tylko o tym – aby osiągnąć sukces – a teraz? Nadal kocham muzykę i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Cieszę się z każdej piosenki, osiągnięcia i kroku w mojej karierze. Jednak bez niej…

Bez Blair wszystko wydaje się puste niczym niebo bez gwiazd. Nie wiem, dlaczego odeszła, dlaczego mnie zostawiła… Czy ta sława była dla niej zbyt trudna? Nie potrafiłem się na nią gniewać, jednak w środku umierałem w każdej sekundzie, kiedy jej nie było obok mnie.

Rozdział 5

Pięć lat później

Pięć razy sprawdzałam, gdy pewnego poranka dostałam propozycję współpracy z Diegiem. Dzwoniłam nawet do menadżerki, ale nie, to nie był żart. To działo się naprawdę. Nie wiedziałam, czy jego ludzie zorganizowali to bez konsultacji z nim, czy to była po prostu pomyłka… Nie widzieliśmy się tyle lat, a tymczasem miałam okazję znowu go zobaczyć. Okazję, której nie mogłam przegapić. Co jeśli bym nie poszła i za kilka lat wypominała to sobie? Lepiej było zaryzykować i potem żałować, niż nie zrobić niczego.

Po południu weszłam do swojej ulubionej kawiarni w centrum Los Angeles. Rozpięłam beżowy płaszczyk, konieczny przy zimowej pogodzie, i rozejrzałam się dookoła, przeczesując ręką włosy. Specjalnie wybrałam biały sweterek typu crop top i czarne, skórzane spodnie z wysokim stanem. Całość prezentowała się niezwykle elegancko. W końcu nie przyszłam tutaj na zwyczajną popołudniową kawę. Chodziło o muzykę, o moją wielką pasję, marzenie. I o niego.

Diego DiLari był gwiazdą samą w sobie. Wysoki, przystojny, o ciemnych jak smoła włosach, głębokich, błyszczących niczym gwiazdy oczach i lekkim zaroście. Już tyle wystarczyło, aby miał wianuszek fanek, jednak gdy tylko otwierał usta, wydobywała się z nich istna magia. Jego głos urzekał miliony i nie mogłam się temu dziwić. Zdecydowanie miał to, co ludzie z branży nazywali czystym talentem.

Miał także coś, o czym jako świeżynka w przemyśle muzycznym mogłam jedynie marzyć: światowe trasy, miliony fanów, kontrakty, koncerty, pieniądze. Podczas gdy ja byłam świeżo po premierze swojej debiutanckiej płyty, on znał już muzyczny show-biznes od podszewki. Właśnie dlatego – i przez wzgląd na przeszłość – zaproszenie od samego Diega do rozmowy o współpracy było jednocześnie niespodziewane, ekscytujące i przerażające niczym najsilniejszy piorun podczas burzy. A każdy, kto siedzi w tym biznesie, wie, że burza trwa tutaj cały czas. A czasem dochodzą do niej nawet śnieżyce czy tornada. Spokój nie służy sławie.

W tej chwili zdecydowanie nie czułam spokoju, krocząc powoli w butach na wysokim obcasie do stolika na samym tyle, który był zajęty przez przystojnego mężczyznę z czarnymi okularami na nosie. Czy mnie rozpozna? Czy będzie taki sam, jak zapamiętałam? Czy będziemy udawać, że przeszłość nie miała miejsca? Gdy dostałam tę propozycję, wydawało się, że to świetna okazja, której nie można przegapić, jednak w tym momencie nie czułam się już tak pewnie.

– Pozwolisz, że się przysiądę?

– Nie rozdaję autografów – rzucił, nie podnosząc wzroku znad przeglądanej gazety. – I czekam na kogoś.

– Tak, na mnie – odparłam. – A autografów miałam swego czasu sporo, wszystkie pięknie wyścieliły śmietnik.

Słysząc to, mężczyzna zsunął z nosa okulary i zaszczycił mnie pewnym uwagi spojrzeniem, aż poczułam, jak po całym moim ciele przeszedł dreszcz. Może przyjście tutaj to nie był wcale aż tak dobry pomysł? Jasne, to wielka szansa na rozwój mojej kariery, ale tym bardziej na wielki skandal, gdyby komuś udało się poznać całą naszą historię.

– Blair… – wypowiedział moje imię, jakby chciał się upewnić, że to naprawdę ja.

Może miał wątpliwości przez ciemniejsze włosy i dojrzalszy wygląd. Może zastanawiał się, kiedy ostatnio mnie widział. Może liczył, ile to już lat minęło od naszego ostatniego spotkania.

– Cześć… – Odchrząknęłam. – Mam nadzieję, że nie czekasz długo.

– Cześć, gwiazdeczko. – Poprawił się, a nawet lekko uśmiechnął i wstał, całując mnie w policzek na przywitanie. Zadrżałam. Nawet gdy mówił, jego głos brzmiał chropowato, a przy tym słodko i kusząco. – Spokojnie, dopiero przyszedłem. Siadaj. – Wskazał miejsce naprzeciwko. – Na co masz ochotę?

– Umm… – Usiadłam, biorąc do ręki menu, które szybko przeskanowałam wzrokiem. – Wezmę kawę latte. I może ciasto jabłkowe.

Brunet z powrotem zajął swoje miejsce, przywołując ruchem ręki kelnera. Ubrany w granatową koszulę i czarne spodnie wyglądał dość zwyczajnie, a przy tym nadal niezwykle gorąco. Czy to rozgłos tak na niego wpływał? Nie, był taki już wcześniej, a ja nigdy nie leciałam na kasę i sławę. Dla mnie muzyka stanowiła prawdziwą pasję, magię samą w sobie i zdawało się, że on także to czuł. Jego piosenki oprócz tego, że były cudownie wykonane, niosły ze sobą także przesłanie. To właśnie w nich dostrzegałam chłopaka, którego kiedyś znałam. Bo ten przede mną… Był kimś zupełnie innym, i wcale nie chodziło o dłuższe włosy, zarost czy styl ubierania. Bardziej o nagłówki gazet, które ciągle informowały o jego kolejnych wybrykach. Co noc inna dziewczyna? Zdecydowanie niedwuznaczne zdjęcia? Rozbicie samochodu po pijaku? Imprezy od wieczora do samego rana? Diego z pierwszych stron gazet zaliczył to wszystko i o wiele więcej. Natomiast Diego, którego znałam lata temu, nigdy by tego nie zrobił.

– Twoje ulubione. – Pokiwał głową. – Poproszę to samo – stwierdził brunet i założył zamówienie u kelnera.

– Pamiętasz?

– Owszem, moja pamięć ma się bardzo dobrze.

– Słyszałam co innego, gdy tłumaczyłeś się na komisariacie.

– Śledzisz mnie, co? – Uśmiechnął się zawadiacko. – Przyznaj, maleńka, tęskniłaś za mną?

Skrzywiłam się, wyczuwając w jego tonie jedynie kpinę i arogancki flirt. Co się stało z chłopakiem, którego kiedyś kochałam? Co prawda nigdy nie był grzecznym chłopcem z sąsiedztwa, ale nie pakował się w takie kłopoty. Wtedy zdawał się zdolny do miłości, teraz wszystko, co głębokie, płynęło z jego piosenek, podczas gdy cała jego postawa wyrażała jedynie zepsucie sławą i nadmiarem bogactwa.

– Trudno nie zauważyć, gdy jesteś ulubieńcem mediów. – Wzruszyłam ramionami. – Dajesz im sporo pożywki.

– Podobno liczy się tylko to, aby o tobie mówili, nieważne, czy dobrze, czy źle.

– Naprawdę w to wierzysz? – spytałam, przyglądając się mu.

Przecież ludzie nie zmieniają się aż tak bardzo. To fakt, że każde wydarzenie kształtuje nas i modyfikuje, ale nie przeistacza w kompletnie inną, obcą osobę, a właśnie taki wydawał się w tym momencie Diego. Jeśli ja – ta, która kiedyś znała go najlepiej na świecie – nie mogłam go poznać, to kto mógł?

– Chyba. – Odchrząknął, kończąc ten temat. – Więc co u ciebie?

– Wszystko dobrze – odpowiedziałam. – Jak wiesz, wydałam solową płytę.

– W końcu. Dlatego tu jesteśmy, nie? Mam pomóc ci się rozwinąć.

– A może to ja mam ci pomóc złapać choć trochę dobrej prasy?  – Uniosłam brew ku górze.

– A więc pomożemy sobie nawzajem, tak jak kiedyś – odparł.  – Pamiętasz, jak razem śpiewaliśmy?

– Moja pamięć także ma się dobrze – odparłam. – I spójrz, udało nam się, oboje siedzimy w tym świecie.

– Tylko nie tak, jak planowaliśmy.

– No nie… – przyznałam.

Mając siedemnaście lat i nie znając wszystkich wyzwań świata, wierzyliśmy, że uda nam się zachować wszystko. I marzenia, i miłość. Teraz, mając po dwadzieścia trzy lata, wiedzieliśmy już doskonale, że to nigdy nie było proste.

– Spotykasz się z kimś?

To pytanie niespodziewanie zawisło między nami niczym szara chmura na błękitnym niebie. Czy to w ogóle miało jakieś znaczenie? Czy po pięciu latach mogliśmy ot tak czegoś od siebie wymagać? Czy tamto pogrzebane uczucie mogło zmartwychwstać?

– Nie, a ty?

– W moim życiu od dawna nikogo nie było.

– Prasa twierdzi co innego.

– Wierzysz w to? – spytał. – Prawdy nigdy nie wystawia się na światło fleszy, a raczej chowa w mroku. Ty powinnaś wiedzieć najlepiej, że to wszystko jest kłamstwem. W końcu nikt nie znał mnie tak jak ty…

To było niczym nostalgiczne krople deszczu spadające z nieba i wywołujące wspomnienia. Spotkania po latach zawsze są pełne emocji, tym bardziej gdy dochodzi do tego współpraca jak ta, która miała powstać między nami. Dzięki niemu moja kariera mogła nabrać rozpędu i z małej gwiazdy zmienić się w supernową. On za to mógł uratować swój wizerunek, bo choć posiadał wszystko, jego wytwórnia zdecydowanie miała dość skandali z nim w roli głównej i chciała to unormować. Mogliśmy nawzajem sobie pomóc, a takie okazje spadają z nieba jak gwiazdy, wyjątkowo rzadko, i trzeba je łapać, zanim uciekną.

– Zdawało mi się, że to bardziej spotkanie biznesowe niż prywatne – rzekłam.

– Nie chcesz powiedzieć, że masz chłopaka, aby mnie nie zniechęcić? – zaśmiał się. – A może przeciwnie, niedostępnością próbujesz zwrócić na siebie moją uwagę?

– Jedyne, co próbuję zrobić, to dowiedzieć się, jak będzie wyglądała nasza współpraca – odparłam.

– Z taką artystką jak ty na pewno będzie mi się świetnie pracować. – Uśmiechnął się lekko Diego.

– A mi z tobą? – rzuciłam zaczepnie.

– Skarbie, możesz tylko zyskać na mojej sławie i doświadczeniu. Znam ten świat wprost doskonale i chętnie zostanę twoim przewodnikiem.

– Od wielu lat nie jestem twoim skarbem, więc zachowaj sobie te protekcjonalne teksty dla kogoś, kto na nie poleci. I tak dla jasności, to nie jestem ja.

– Kiedyś nie byłaś taka ostra – zaśmiał się.

– Trzeba mieć trochę pazura, aby przetrwać w tym świecie.

– To akurat prawda.

Życie w blasku fleszy, na świeczniku nie było łatwe, on pewnie wiedział o tym lepiej ode mnie. Na pewno wiedział też, że czasem walka o marzenia jest jak podpisanie paktu z diabłem, szczególnie w tym mieście. Hollywood to miejsce, w którym spełniały się fantazje, ale tu marzenia konfrontowały się także z rzeczywistością i często zostawały wdeptane w chodnik. Tutaj trzeba umieć walczyć, by wytrwać.

– Masz już jakiś pomysł na naszą piosenkę? – zmieniłam nieco temat, przyglądając się mu.

– Chcę, żeby to było coś mega – stwierdził. – Niemal wszystkie piosenki na świecie są o miłości, to typowy temat, który nigdy się nie znudzi. Więc Blair… – Spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi oczami. – Co możesz powiedzieć mi o miłości?

– Och – zaśmiałam się zaskoczona tym pytaniem. – Myślę, że miłość jest szalona. Stan zakochania wydaje się podobny do stanu nietrzeźwości, bo często robi się głupie rzeczy, ale przy tym to piękne, niesamowite uczucie… No ale miłość wiąże się także z dużym ryzykiem i bólem. Nie każdy ot tak potrafi kochać.

Większość ludzi obcowała z miłością, jeśli nie w życiu, to czytając romanse, ckliwe historie celebrytów zapisane w internecie czy oglądając filmy. Ja także miałam swoje doświadczenia i on na pewno miał własne, mieliśmy również kilka wspólnych. Czy to mogło być o nas?

– Nie każdy potrafi kochać… – powtórzył moje słowa, przez co oboje byliśmy w stanie zauważyć, jak wpasowują się w wersy nowej piosenki. – To mi się podoba, jest świetne. – Uśmiechnął się Diego. – Kiedy miałabyś czas na próby? Mam w domu fortepian, gitarę, możesz wpaść.

– Wszystkie dziewczyny od razu zapraszasz do domu? – spytałam, po czym pokręciłam głową. – Nie, wróć, nie robisz tego. Hotele zapewniają możliwość zniknięcia nad ranem, prawda?

– Wypominasz mi coś?

– Nie, zastanawiam się tylko, co nowa, sławna wersja Diega zrobiła z tym chłopakiem, którego kiedyś znałam.

– Mógłbym zapytać cię o to samo. Dziewczyna, którą kiedyś znałem, była słodka i urocza, a jednak, jak się okazało, umiała złamać serce.

Potrząsnęłam głową, nie rozumiejąc, dlaczego chłopak wraca do przeszłości, a tym bardziej, czemu wypomina mi rzeczy, o które ja powinnam obwinić jego. To było pięć lat temu. Zdaje się, że oboje ruszyliśmy naprzód i nie było sensu na nowo tego rozgrzebywać.

– Nie wiem, co masz na myśli. – Wzruszyłam ramionami. – Ale pytanie zostaje bez zmian, zawsze pracujesz w domu?

– Owszem – odparł. – Wiesz, wolę pracować w domu, robić przerwy na wino, jedzenie i inne takie, by nie stracić zapału. Poza tym tam mam zapewnioną prywatność, z dala od fleszy i dziennikarzy… Do studia przychodzę dopiero z gotową wersją.

– I inne takie? – Uniosłam brwi ku górze. – Diego, czy ty mi coś proponujesz?

Przechyliłam głowę na bok, przyglądając się mu z rozbawieniem. Choć podziwiałam jego talent i sukces, nie był dla mnie anonimową gwiazdą, o której poznaniu marzyłam. Znałam go lepiej niż wszystkie fanki razem wzięte i choćby dlatego nigdy nie zamierzałam utożsamiać z nimi i ich pragnieniami. Powinien o tym wiedzieć. Przecież już kiedyś miałam wszystko, co mógł mi zaoferować, dlaczego więc teraz ponownie miałabym o to błagać?

– Tylko jeśli byś chciała. – Mrugnął do mnie.

– Jakoś nie przekonuje mnie twoja jakże szczodra oferta. – Potrząsnęłam głową. – A co do tej próby może jutro po południu?

– Jasne, mam czas, więc jesteśmy umówieni.

Rozdział 6

– Zapraszam – powiedział Diego, otwierając przede mną drzwi swojego domu.

Dotarcie tu wcale nie było takie proste, duży dom na przedmieściach schowany przed światem. Nie to miejsce znałam i pamiętałam sprzed lat, ale jak sama wiedziałam czas wiele zmienia, w tym ludzi. Musiałam się przyzwyczaić, że siedemnastoletni Diego, który był mi bliski, i jego starsza, sławniejsza wersja to nie ta sama osoba. Ja także nie byłam tamtą dziewczyną. Oboje się zmieniliśmy.

– Dzięki, a więc to tutaj się ukrywasz…

Rozejrzałam się dookoła. Jak mogłam się spodziewać, dom był naprawdę duży, piętrowy, elegancki, bogato urządzony, a przy tym zlokalizowany nie w centrum miasta. Słyszałam o jego apartamencie, gdzie urządzał imprezy, ale widocznie miał więcej niż jedno lokum. Z jakiegoś powodu mnie zdecydował się pokazać właśnie to, schowane przed błyskiem fleszy.

– Mam nadzieję, że żaden dziennikarz cię nie śledził.

– A co, nie nadaję się, aby trafić z tobą na okładkę?

– Jasne, z podpisem: „Kim jest tajemnicza dziewczyna, która odwiedza Diega w jego domu?”. Wszystkie fanki by ci zazdrościły, a mężczyźni ustawialiby się do ciebie w kolejce.

– Wcale nie potrzebuję twojego udziału, aby tak się stało – odrzekłam. – I myślę, że brzmiałoby to bardziej tak: „Słynny gwiazdor Diego wreszcie zaczął umawiać się z kimś, kogo imię pamięta”.

Chłopak prychnął, kręcąc przy tym głową.

– Jesteś bardziej uszczypliwa niż kiedyś – stwierdził, przeczesując ręką włosy.

– A ty bardziej arogancki. Skończyliśmy już wymieniać, kto jak się zmienił, i przejdziemy do celu naszego spotkania?

– Z przyjemnością. Przypomnisz mi tylko, co to było?

Posłał mi swoje typowe uwodzicielskie spojrzenie, po którym większość dziewczyn pewnie piszczała z radości, że ktoś taki jak on spojrzał na nie. Jednak ja jedynie wywróciłam oczami, pozostając całkowicie odporna na jego urok. Przynajmniej na zewnątrz. Bo tak naprawdę nie mogłam zaprzeczyć, że mój eks był cholernie przystojny, nawet bardziej, niż zapamiętałam.

– Praca nad piosenką.

– No tak… Rozgość się, ja wezmę przekąski i bierzemy się do pracy, okej?

– W porządku.

Gdy Diego zniknął w kuchni, miałam chwilę, by szczegółowo obejrzeć jego dom. Już z zewnątrz robił wrażenie, a w środku było tylko lepiej. Duża, jasna, otwarta przestrzeń pełna światła, ogromny metraż – w tym wszystkim tkwiło coś niezwykłego. Mimo swoich rozmiarów posiadłość nie uderzała w oczy wyszukanym gustem. Salon nie był zimny i pusty, a przytulny.

– Chodźmy.

Diego wziął talerz z kanapkami oraz kubki z kawą i zszedł schodami w dół, ponieważ w piwnicy mieściło się jego studio. Na samym środku stało duże pianino, a z boku znajdowała się sofa i mały stolik. Na ścianach wisiały obrazy, gitary i okładki jego płyt. Było dużo miejsca, a pomieszczenie samo w sobie miało wyjątkowy klimat.

– Zaczynamy?

– Tak.

Brunet postawił jedzenie i picie na stoliku, a potem usiadł przy pianinie i zagrał krótką melodię. Pomysły, słowa i dźwięki często pojawiały się w głowie niespodziewane, nawet w najgorszych momentach. Budziły w środku nocy, przez co trzeba było wstać i je spisać, aby o nich nie zapomnieć. Nazywano to weną, mistyczną muzą, która sprawiała, że słowa wypływały z człowieka niczym woda z wodospadu Niagara lub milczały niczym puste ściany.

– Ładne. – Usiadłam obok niego. – A więc to ma być piosenka o miłości… Potrzebujemy tekstu, ale ta melodia mi się podoba.

– Czeka nas dużo pracy. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale zawsze dążę do perfekcji. Nie wydaję byle jakich piosenek. Gdyby tak było, długo bym nie pociągnął w tym biznesie.

– Też zawsze staram się, aby wszystko było idealne.

– Widziałem po albumie.

– Podobał ci się?

Czułam się trochę głupio, pytając go o to, ale kto pyta, nie błądzi, a ja nie zamierzałam tracić okazji. Byłam z tych, którzy podejmują ryzyko i sięgają po gwiazdy. A opinia kogoś takiego jak Diego mogła mi bardzo pomóc.

– Tak. Dlatego zaprosiłem cię do współpracy.

– A nie dlatego, że tak bardzo za mną tęskniłeś?

– Jasne, możesz sobie pomarzyć. – Mrugnął.

– Ja? To ty próbujesz nieudolnie ze mną flirtować.

– Nieudolnie? – Uniósł brwi ku górze. – Po prostu nie chcesz przyznać, jak na ciebie działam.

– Wcale na mnie nie działasz.

– Ach, nie? – spytał z powątpiewaniem w głosie. – Ani trochę?

– Ani odrobinkę.

– I mam uwierzyć, że w ogóle nie myślisz o tym, jak kiedyś było nam dobrze, że patrząc na mnie, nie zastanawiasz się, jakby to było znowu być blisko?

Nerwowo przełknęłam ślinę, gdy jego świdrujące spojrzenie zdawało się wypalać dziurę w moim wnętrzu i docierać do najskrytszych myśli, które tak bezbłędnie odgadł.

– Umm, wcale o tym nie myślę.

– Zawahałaś się – zauważył.

– Mieliśmy pracować nad piosenką, a nie debatować nad wspólną przeszłością – oznajmiłam. – Chodzi mi po głowie jedna melodia, mogę?

– Pewnie. – Skinął głową na instrument. – Jeśli wolisz uciekać od rozmowy.

– Jeśli ktoś tu ucieka, to ty od obowiązków.

– Pewnie, najpierw obowiązki, potem przyjemności, już pamiętam.

Jego zachowanie bardzo różniło się od tego, które pamiętałam, a jednak nadal dostrzegałam w nim dawnego Diega. Nie byłam tylko pewna, czy te jego zagrywki były bardziej irytujące, czy kuszące.

Kiedy smukłe palce spotykały się z chłodnymi klawiszami, poczułam, jakby w moim wnętrzu rozbrzmiewała własna muzyka. To było jak magia. Kilka ruchów tworzyło coś nowego, coś pięknego, coś, co oddawało uczucia lepiej, niż zrobiłyby to jakiekolwiek słowa.

– Nieźle – pochwalił Diego. – Spójrzmy, jakby to wyszło razem  – dodał i zaczął grać.

Melodia zdawała się wypełniać całą wolną przestrzeń i unosić w powietrzu niczym intensywny zapach kwiatów. Gdyby istniał wehikuł czasu, zapewne byłby napędzany właśnie muzyką, bo to ona zdawała się przenosić nas w czasie, do odległych wspomnień, gdy graliśmy razem tak jak teraz.

– Podoba mi się – powiedziałam, gdy tylko skończył. – Masz ogromny talent. Oczywiście nie muszę ci tego mówić, sam doskonale to wiesz i masz tłumy ludzi, którzy ci o tym przypominają, a jednak…

– A jednak miło znowu usłyszeć to także od ciebie.

– Ach, niby obchodzi cię, co myślę?

– Taka piękna dziewczyna? – zaśmiał się. – Jasne, że tak.

– Czarujesz. – Potrząsnęłam głową z rozbawieniem.

Zdecydowanie był bardziej pewny siebie niż pięć lat temu, może nawet za bardzo, przez co wydawał się arogancki, ale czy mogłam mu się dziwić? Z tego, co widziałam w gazetach, jego życie zmieniło się nie do poznania i wszystko to było wprost szalone. Marzenia o karierze muzycznej zamienił w rzeczywistość, za co podziwiałam go i byłam dumna, że mu się udało. W pakiecie wiązanym dostał fanki, pieniądze, błysk fleszy i wiele dotyczących go skandali. Może tak już musiało być, wszystko miało swoją cenę.

– Zawsze obchodziło mnie to, co myślisz. – Spojrzał na mnie w taki sposób, że aż zadrżałam. Przypominało mi to, jak patrzył na mnie lata temu. Jakby za powłoką gwiazdora nadal ukrywał się prawdziwy on. Było to dziwne uczucie, niby obce, a jednak dobrze znane. – I zawsze wiedziałem, że ty też masz wielki talent. To się akurat nie zmieniło.

– Za to cała reszta już tak…

Czas, odległość, jego sława… Wiele się wydarzyło i zmieniło, my także się zmieniliśmy, a nasze uczucia? Patrzyliśmy na siebie, jakby więź, którą mieliśmy, wcale nie została przerwana, a połączona melodia brzmiała jak jedność.

Rozdział 7

– Do zobaczenia – pożegnałam się z przyjacielem.

– Jednak się z kimś spotykasz?

Zaskoczona głosem, którego nie spodziewałam się tu usłyszeć, odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Diegiem. Co tutaj robił? Czy także wpadł na kawę do pobliskiej kawiarni, akurat przypadkiem w tym samym czasie? Zastanawiałam się nad tym, przyglądając się mu uważnie. Czarne okulary na nosie znowu zasłaniały jego piękne oczy, za to biała koszula z odpiętymi guzikami u góry i podwiniętymi rękawami ukazywała zarys mięśni i tatuaży. Zwykłe dżinsowe spodnie leżały na nim zadziwiająco dobrze. Jak to możliwe, żeby był tak przystojny? Jeszcze bardziej niż zapamiętałam…

– Wypada najpierw się przywitać – odezwałam się, odzyskując rezon. – I nie, z nikim się nie spotykam. To był jedynie znajomy.

Zbeształam samą siebie w myślach, zastanawiając się, po co w ogóle mu o tym mówię. Na pewno go to nie interesowało… A jednak stał tu przed mną, patrząc tak, jakby liczył na jakieś wyjaśnienia, których przecież nie byłam mu winna. Nic nie byłam mu winna.

– Ale podobasz się mu – stwierdził. – Nie mógł oderwać od ciebie wzroku, jednak nic dziwnego. Trzeba być ślepym, żeby nie zauważyć tego, jak piękna jesteś.

Uniosłam brew, przyglądając się mu uważnie, niepewna, czy nie żartował, ale nic na to nie wskazywało. Poczułam, jak na moje policzki wpływa lekki rumieniec, gdy uświadomiłam sobie, że właśnie mnie skomplementował.

– Wcale się mu nie podobam.

– Naprawdę tego nie zauważyłaś? – spytał. – Ze mną nie miałaś wątpliwości… Sama już na pierwszej randce wiedziałaś, że coś czujesz, a nawet jeszcze przed.

– Będziesz się teraz przechwalać?

– Oboje wiemy, że mam czym. Nikt później nie mógł mi dorównać, prawda?

– Jesteś niemożliwy. – Pokręciłam głową.

– Dokąd ten gość cię zabrał? – spytał Diego.

– Co?

– Gdzie teraz byliście? – ponowił swoje pytanie.

– Na kawie w kawiarni.

– Widzisz? – odparł, jakby to, co miał na myśli, było całkiem oczywiste. – Na kawę możesz iść w czasie przerwy w pracy z koleżanką. Dziewczynę, która ci się podoba, wypadałoby zaprosić przynajmniej na obiad.

– Wcale mu się nie podobam i to właśnie było tyle, kawa z kolegą. Nie szukaj czegoś, czego nie ma. A może jesteś zazdrosny?

– A mam powód?

– Od dawna nie możesz być o mnie zazdrosny.

– Nie możesz mi mówić, co mam czuć, a czego nie.

Miał rację, choć to, aby był zazdrosny, wydawało się niemożliwe. Po tylu latach? Tak nagle? Bo tym bardziej niemożliwe było to, że przez cały ten czas o mnie myślał, prawda? Przecież to on odszedł…

– On mi się nie podoba.

Sama nie byłam pewna, po co to powiedziałam, ale czułam, że powinnam. Nie chciałam bawić się w gierki, zgrywać specjalnie niedostępnej czy zajętej. Nie miałam na to ani czasu, ani ochoty. Z Diegiem mieliśmy stworzyć piosenkę, nie roztrząsać przeszłość czy życie prywatne, ale jeśli już tak musiało się stać, wolałam, aby tym razem wszystko było jasne.

– To dobrze, a skoro ten twój znajomy nie wie, jak się zachować, to jego strata, a mój zysk. Zjedz ze mną – odparł, wskazując ruchem głowy na restaurację obok.

– Serio? A jeśli ktoś nas zobaczy razem?

– Dlatego masz mało czasu na podjęcie decyzji, póki nie ma tu żadnych paparazzi.

Przygryzłam wargę, analizując w głowie tę sytuację. Wyjście na obiad z dawnym znajomym nie było niczym złym. Pracowaliśmy razem, więc nawet mogliśmy pomówić o piosence, a w dodatku chętnie bym coś zjadła. Nie miałam tylko pewności, czy będziemy umieli zachować przyjacielskie i profesjonalne relacje po tym, jak zakończył się nasz związek, ani tym bardziej przez to, jak nadal oboje na siebie patrzyliśmy.

– Pewnie, chętnie.

Diego uśmiechnął się i zaraz weszliśmy do restauracji. Jak widać, ktoś z takim nazwiskiem nie musiał robić wcześniej rezerwacji, takie uroki sławy. Pewnie każdy lokal chciał go u siebie, aby zrobić sobie reklamę.

– Na co masz ochotę? – spytał brunet, przeglądając kartę dań.  – Czekaj, nie, daj mi zgadnąć. Pieczonego kurczaka z ryżem jaśminowym i sałatką z oliwkami.

– Pamiętałeś moje ulubione danie…

Posłał mi pewny siebie uśmiech, zupełnie jakby wygrał na loterii, a nie jedynie zaskoczył swoją eks dobrą pamięcią. Może rzeczywiście wspomnienia były warte więcej niż pieniądze, szczególnie dla kogoś, kto i tak miał ich bardzo dużo.

– Pamiętam wszystko.

– Serio? To dziwne, bo jakoś nigdy nie pamiętałeś żadnego sposobu, aby się ze mną skontaktować przez te lata.

Uśmiech zszedł z twarzy mężczyzny, a ja zrugałam samą siebie w myślach. Przecież było tak miło, po co wyciągać stare tematy. Byłam pewna, że mam to już za sobą, jednak przebywanie z nim budziło we mnie dawne wspomnienia i uczucia.