49,99 zł
Miłosne rozterki, zaduma, błyskotliwe dialogi… Oto Tóibín w najwyższej formie. - Robbie Millen, „The Times”
W najnowszej powieści Colma Tóibína powraca Eilis Lacey – teraz Eilis Fiorello – znana czytelnikom bohaterka bestsellerowego Brooklynu.
Od zdarzeń opisanych w Brooklynie minęło dwadzieścia lat. Do drzwi Eilis, która mieszka z mężem i dwójką nastoletnich dzieci na Long Island, puka obcy mężczyzna i wyjawia coś, co burzy spokój jej ustabilizowanego życia. Reakcja Eilis na tę szokującą wiadomość, wszystko, co robi – i czego nie robi – sprawia, że ta kipiąca skrywanymi emocjami powieść trzyma w napięciu aż do nieoczekiwanego finału.
Long Island to wciągająca, pełna dyskretnego humoru, misterna opowieść, która próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy można wrócić do przeszłości, by pchnąć swoje życie w nowym kierunku i podążyć inną drogą.
Powieść okazała się ogromnym sukcesem wydawniczym, trafiła do czołówki list bestsellerów w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 337
Cormacowi Kinselli
– Znowu był tu ten Irlandczyk – oznajmiła Francesca, siadając przy kuchennym stole. – Pukał do wszystkich drzwi, ale to ciebie szuka. Powiedziałam mu, że niedługo będziesz w domu.
– Czego chce? – spytała Eilis.
– Zrobiłam wszystko, żeby to z niego wyciągnąć, ale nie puścił pary z ust. Pytał konkretnie o ciebie.
– Wie, jak się nazywam?
W uśmiechu Franceski dostrzegła aluzyjny cień. Eilis ceniła inteligencję teściowej, a także jej szelmowskie poczucie humoru.
– Jeszcze jeden facet. Tego mi tylko trzeba – stwierdziła z przekąsem Eilis.
– Mnie tego nie musisz tłumaczyć – odparła Francesca.
Roześmiały się i Francesca wstała, żeby wyjść. Eilis patrzyła przez okno, jak teściowa ostrożnie stąpa po wilgotnej trawie, oddalając się w stronę swojego domu.
Niedługo ze szkoły wróci Larry, potem Rosella ze szkolnego kółka, a później będzie słychać, jak Tony parkuje pod domem samochód.
Byłaby to idealna chwila na papierosa. Ale odkrywszy, że Larry popala, zawarła z nim umowę: jeśli obieca, że nie będzie palił, sama też nie sięgnie po papierosa. Wciąż miała na górze paczkę.
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, Eilis dźwignęła się leniwie, przypuszczając, że to jeden z braci stryjecznych Larry’ego, który chce go wyciągnąć na dwór.
W przedpokoju za mlecznym szkłem w drzwiach dostrzegła jednak sylwetkę dorosłego mężczyzny. Dopiero gdy ją zawołał, uprzytomniła sobie, że to ten sam, o którym wspominała Francesca. Otworzyła drzwi.
– Eilis Fiorello to pani?
Mówił z irlandzkim akcentem, z rejonu Donegal, pomyślała, jak jeden z jej dawnych nauczycieli. Także jego postawa, jak gdyby szykował się na konfrontację, kojarzyła jej się z rodzinnym krajem.
– Tak, to ja.
– Szukam pani.
W jego tonie było coś agresywnego. Zastanawiała się, czy firma Tony’ego jest mu winna jakieś pieniądze.
– Tak słyszałam.
– Jest pani żoną tego hydraulika?
Ponieważ pytanie brzmiało nieuprzejmie, nie widziała powodu, żeby odpowiadać.
– Zna się na swoim fachu, ten pani mężulek. Powiedziałbym, że jest rozchwytywany.
Mężczyzna zamilkł na chwilę i obejrzał się, żeby sprawdzić, czy nikt nie słucha.
– Wszystko nam w domu wyrychtował – mówił dalej, wyciągając w jej stronę palec. – A nawet trochę więcej, niżeśmy się umawiali. Przychodził regularnie, jak wiedział, że zastanie panią domu, ale nie mnie. I jest tak dobry w przepychaniu rur, że moja żona w sierpniu spodziewa się dziecka.
Cofnął się o krok i uśmiechnął szeroko na widok niedowierzania na jej twarzy.
– Tak, tak. Dlatego tu jestem. I jedno wiem na pewno: nie ja jestem ojcem. Nie miałem z tym nic wspólnego. Jestem za to mężem kobiety, która urodzi to dziecko, i jeśli komuś się wydaje, że mam zamiar wychowywać we własnym domu bachora włoskiego hydraulika i wmawiać własnym dzieciom, że zostało poczęte przyzwoicie tak jak one, to się grubo myli.
Znowu wymierzył w nią palec.
– Więc jak tylko ten mały bękart się urodzi, przywożę go tutaj. I jeśli nikogo nie będzie w domu, wręczę go tej drugiej kobiecie. A jeśli nikogo nie będzie w żadnym z tych domów, które należą do was, zostawię je tutaj, pod tymi drzwiami. – Podszedł bliżej i dodał cicho: – I może pani powtórzyć ode mnie mężusiowi, że jeśli zobaczę gdzieś jego facjatę, potraktuję go żelaznym prętem, który trzymam na podorędziu. To co, wyraziłem się dostatecznie jasno?
Eilis chciała go zapytać, z której części Irlandii pochodzi, ażeby w ten sposób zignorować jego słowa, on jednak już się odwrócił. Próbowała wymyślić, co innego mogłaby powiedzieć, co by go zainteresowało.
– Wyraziłem się dostatecznie jasno? – powtórzył pytanie, gdy był już przy swoim samochodzie. Gdy nie odpowiedziała, zrobił ruch, jakby znowu miał podejść do drzwi. – Zobaczymy się w sierpniu, pani Eilis, a możliwe, że już pod koniec lipca, i wtedy będziemy się widzieć po raz ostatni.
– Skąd pan wie, jak mam na imię?
– Ten pani mąż to straszny gaduła. Stąd wiem, jak ma pani na imię. Wypaplał mojej żonie wszystko.
Gdyby był Włochem albo po prostu Amerykaninem, nie wiedziałaby, jak ocenić, czy rzucił groźbę, której nie ma zamiaru spełnić. Należał do tych mężczyzn, jak sądziła, którzy lubią brzmienie własnego głosu. Ale rozpoznała w nim jakąś zawziętość, może nawet rodzaj szczerości.
Znała takich mężczyzn w Irlandii. Jeśli odkrywali, że żona dopuściła się zdrady i jest w ciąży, nie zamierzali zatrzymywać w domu dziecka.
Jednak w rodzinnych stronach żaden mężczyzna nie byłby w stanie zabrać noworodka i zostawić go pod drzwiami innego domu. Ktoś by go zobaczył. Ksiądz, lekarz albo policjant kazałby go zabrać z powrotem. Tymczasem tutaj, w tej spokojnej ślepej uliczce, mógłby zostawić dziecko pod jej drzwiami i nikt by go nie zauważył. Naprawdę mógłby to zrobić. I sposób, w jaki mówił, w jaki zaciskał szczęki, determinacja w jego spojrzeniu, to wszystko ją przekonywało, że nie rzuca słów na wiatr.
Gdy tylko odjechał, wróciła do salonu i usiadła. Zamknęła oczy.
Gdzieś niedaleko mieszkała kobieta, która jest w ciąży z dzieckiem Tony’ego. Eilis nie wiedziała, dlaczego założyła, że ta kobieta też jest Irlandką. Może to bardziej prawdopodobne, że mężczyźnie, który ją odwiedził, łatwiej pomiatać Irlandką. Każda inna mogłaby mu się przeciwstawić albo od niego odejść. Nagle obraz tej kobiety, która przychodzi sama z niemowlęciem szukać pomocy u Tony’ego, przeraził ją bardziej niż obraz pozostawionego pod drzwiami dziecka. Później jednak ta druga możliwość, gdy pozwoliła ją sobie wyobrazić z zimną precyzją, przyprawiła ją o mdłości. A jeśli niemowlę będzie płakać? Podniesie je z ziemi? A jeśli tak, co zrobi potem?
Gdy wstała i przeniosła się na inny fotel, ten mężczyzna, który tak niedawno stał przed nią, prawdziwy, konkretny i natarczywy, wydawał jej się kimś, o kim przeczytała albo kogo widziała w telewizji. Było po prostu niemożliwe, że w jednej chwili w domu panował całkowity spokój, a zaraz potem zjawił się ten człowiek.
Gdyby mogła się komuś zwierzyć, może wiedziałaby, co o tym myśleć, co począć. Nagle ujrzała w myślach Rose, swoją starszą siostrę, nieżyjącą od ponad dwudziestu lat. Przez całe dzieciństwo w chwilach najdrobniejszych choćby kryzysów mogła zwrócić się do Rose, a ta natychmiast przejmowała kontrolę. Eilis nigdy się nie zwierzała matce, pani Lacey mieszkała zresztą w Irlandii i nie miała w domu telefonu. Obie szwagierki, Lena i Clara, pochodziły z włoskich rodzin i były blisko ze sobą, ale nie z Eilis.
Spojrzała na aparat na stoliku w przedpokoju. Gdyby tylko znała jakiś numer, który mogłaby teraz wybrać, jedną przyjazną duszę, której by zrelacjonowała odegraną właśnie pod jej drzwiami scenę! Nie chodziło o to, że ten mężczyzna, jakkolwiek się nazywał, stałby się bardziej rzeczywisty, gdyby go komuś opisała. Nie miała wątpliwości, że istniał naprawdę.
Podniosła słuchawkę, jakby miała zamiar wykręcić czyjś numer. Przez jakiś czas słuchała sygnału. Odłożyła słuchawkę, znowu ją podniosła. Musi być ktoś, do kogo mogłaby zadzwonić. Trzymając słuchawkę przy uchu, uzmysłowiła sobie, że nie ma nikogo takiego.
Czy Tony wiedział, że ten mężczyzna się pojawi? Próbowała sobie przypomnieć, jak się zachowywał w minionych tygodniach, ale nie przywołała z pamięci niczego, co by odbiegało od normy.
Weszła na górę i rozejrzała się po swojej sypialni, jakby była w tym domu kimś obcym. Podniosła piżamę Tony’ego z podłogi, gdzie ją rano zostawił, i zastanawiała się, czy powinna przestać prać jego rzeczy. I zrozumiała, że to nie miałoby najmniejszego sensu.
Może mu powie, żeby się przeniósł do domu matki i że się z nim rozmówi, gdy zbierze myśli?
A co, jeśli to jakieś nieporozumienie? Popełniłaby błąd, zbyt pochopnie posądzając o najgorsze człowieka, który od ponad dwudziestu lat jest jej mężem.
Weszła do pokoju Larry’ego i zaczęła wodzić wzrokiem po dużym planie Neapolu, który przypiął do ściany. Utrzymywał, że to jego prawdziwe rodzinne miasto, i ignorował ją, gdy próbowała mu perswadować, że jest pół-Irlandczykiem i że jego ojciec urodził się w Ameryce, a zresztą dziadkowie pochodzą z wioski na południe od tego miasta.
– Przypłynęli do Ameryki z Neapolu – upierał się Larry. – Możesz ich zapytać.
– A ja przypłynęłam z Liverpoolu, co nie znaczy, że tam mieszkałam.
Na kilka tygodni, gdy przygotowywał szkolną prezentację o Neapolu, upodobnił się do swojej siostry, fascynowały go szczegóły i był gotów siedzieć do późna, żeby skończyć to, co zaczął. Gdy jednak prezentacja była gotowa, wrócił dawny Larry.
Teraz, w wieku szesnastu lat, przerastał Tony’ego, miał ciemne oczy i dużo ciemniejszą karnację niż ojciec i stryjowie. Przejął za to po nich, zdaniem Eilis, pewną skłonność, mianowicie domagał się, by w domu szanowano jego zainteresowania, a jednocześnie wyśmiewał pretensje do powagi przejawiane przez matkę i siostrę.
– Chcę po powrocie z pracy – mawiał często Tony – umyć się, otworzyć piwo i się zrelaksować.
– Ja też tego chcę – podchwytywał Larry.
– Często pytam Boga – powiedziała raz Eilis – co jeszcze mogę zrobić, żeby mój mąż i syn poczuli się bardziej komfortowo.
– Mniej gadania, więcej telewizji – rzucił Larry.
W domach przy tej samej uliczce, gdzie mieszkali z rodzinami bracia Tony’ego, Enzo i Mauro, dzieci nie odzywały się do rodziców tak swobodnie jak Rosella i Larry. Rosella lubiła spory, które mogła wygrać poprzez wykorzystanie faktów i znajdowanie luk w rozumowaniu drugiej strony. Larry w każdej dyskusji lubił zamieniać spór w serię żartów. Choćby najbardziej się starała, Eilis łapała się na tym, że kibicuje Roselli, podobnie jak Tony często zaczynał się śmiać z jakiegoś absurdalnego argumentu Larry’ego, zanim nawet zaśmiał się on sam.
– Jestem jedynie hydraulikiem – mawiał Tony. – Wzywanym tylko wtedy, gdy coś cieknie. Jednego jestem pewien: żaden hydraulik nie trafi do Białego Domu, chyba że będą tam mieli problemy z rurami.
– Akurat w Białym Domu jest od groma przecieków – zażartował Larry.
– O proszę – zauważyła Rosella – interesujesz się polityką.
– Gdyby Larry przyłożył się do nauki – rzekła Eilis – mógłby zaskoczyć wszystkich.
Eilis usłyszała, jak wchodzi Rosella. Zastanawiała się, czy swobodna paplanina ich czworga przy stole będzie teraz możliwa. Jeśli wizyta tego człowieka nie była jakiegoś rodzaju podstępem, pewna część jej życia dobiegła końca. Wolałaby, żeby w sprawie ciąży żony podjął inną decyzję, taką, która w żaden sposób nie angażowałaby jej ani Tony’ego. Szybko jednak pojęła, jak rozpaczliwe i płonne są takie pobożne życzenia. Nie może już zmusić Irlandczyka, żeby nie zapukał do jej drzwi, bez względu na to, jak bardzo tego pragnie.
Gdy co wieczór siadali do kolacji, Tony relacjonował im swój dzień, szczegółowo opisywał klientów i ich domy, ile brudu zalega w okolicach umywalki lub sedesu. Jeśli Eilis kazała mu przestać, to tylko dlatego, że Rosella i Larry za bardzo się śmiali.
– Dzięki temu mamy co jeść – mawiał Larry.
– Ale czekajcie, po południu było jeszcze gorzej – zaczynał znowu Tony.
Od tej pory, pomyślała Eilis, będzie go obserwować, sprawdzając, co przed nią ukrywa.
Odkrzyknąwszy Roselli pozdrowienie, Eilis wróciła do głównej sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Próbowała sobie wyobrazić reakcję Roselli, a także Larry’ego, na wieść, że Tony będzie miał dziecko z inną kobietą. Larry mimo swej zuchowatości wciąż był, jak sądziła, bardzo dziecinny i to, że jego ojciec uprawiał seks z inną kobietą, u której pracował, byłoby dla niego czymś nie do pomyślenia, Rosella natomiast czytała powieści i omawiała najbardziej drastyczne sprawy sądowe ze stryjem Frankiem, najmłodszym z braci Tony’ego. Jeśli mąż udusił żonę, a potem poćwiartował jej ciało, Frank, prawnik, który jako jedyny z braci skończył studia, dowiadywał się jeszcze bardziej przerażających szczegółów i dzielił się nimi z bratanicą. Wiadomość, że ojciec wdał się w romans z inną kobietą, niekoniecznie więc musiała zaszokować Rosellę, ale Eilis nie była pewna.
Najdziwniejsze, pomyślała, że Tony zawsze był bardziej pruderyjny niż ona. Czuł się nieswojo, jeśli scena pocałunku w telewizji trwała zbyt długo. Podczas rodzinnych obiadów razem z braćmi często się poszturchiwali i robili aluzje do dowcipów, których nie można było opowiedzieć przy dzieciach, ale nic ponadto. Nikt nigdy przy stole nie opowiedział takiego dowcipu. Podobało jej się to, jak staroświecki jest Tony. Pamiętała, jak się czerwienił, gdy omawiali kwestię powiększenia rodziny. Ostatecznie, podsłuchawszy rozmowę dwóch szwagierek, które nie miały żadnego problemu z ignorowaniem nauk Kościoła, po prostu położyła paczkę prezerwatyw na stoliku nocnym Tony’ego.
Uśmiechnął się, gdy je zauważył, po czym otworzył paczkę, jak gdyby nie był do końca pewny, co jest w środku.
– To dla mnie? – spytał.
– Przypuszczam, że dla nas obojga – odparła.
Kilka miesięcy temu mógł skorzystać z jednej z tych prezerwatyw w pewnym celu, pomyślała, i wszystkim zaoszczędziłby kłopotów, które ich teraz czekają.
Przysiadła na skraju łóżka. Jak ma powiedzieć Tony’emu, że był u nich ten człowiek? Zapragnęła nagle jakiegoś miejsca, do którego mogłaby się udać, miejsca, gdzie nie musiałaby roztrząsać tego, co się wydarzyło.
Dodatkowy pokój, który dobudowali, kiedyś domowe biuro Eilis, teraz był wykorzystywany przez Rosellę i Larry’ego do nauki, chociaż w rzeczywistości Larry spędzał tam niewiele czasu.
– Mogę ci zaparzyć herbaty, a nawet kawy, jeśli chcesz – zaproponowała, gdy znalazła w nim Rosellę.
– Wczoraj mi zrobiłaś – przypomniała Rosella. – Dzisiaj moja kolej.
Rosella potrafiła się wyciszyć, kiedy to z poważną miną siedziała w milczeniu, co odróżniało ją od kuzynów. Ci wykorzystywali każdą sposobność, żeby wybuchnąć głośnym śmiechem albo wyrazić swoje zdziwienie. Rosella spoglądała wtedy w stronę matki w nadziei, że niedługo będzie mogła opuścić rodzinny spęd i powrócić do ciszy własnego domu. Gdy Tony i Larry zakłócali tę ciszę, często na przykład prześcigając się w komentowaniu radiowej transmisji meczu baseballowego, Rosella zamykała się w swoim „gabinecie”, jak to określała. Namówiła nawet Tony’ego, żeby zainstalował w drzwiach zamek, by Larry nie mógł tam wtargnąć, gdy próbowała się skoncentrować.
Czasem Eilis łapała się na myśli, że mieszkanie po sąsiedzku z rodzicami Tony’ego i rodzinami jego dwóch braci jest dla niej przytłaczające. Mogli niemalże zaglądać sobie do okien. Jeśli decydowała się na spacer, jedna ze szwagierek lub teściowa pytały ją, dokąd się wybiera i po co. Chęć zachowania prywatności i izolowania się przypisywały często jej irlandzkiemu pochodzeniu.
Roselli natomiast, z jej włoską urodą, nikt nie podejrzewał, by mogła mieć w sobie coś irlandzkiego. Nie rozumieli więc, skąd się bierze ta jej powaga.
Rosella starała się nie wyróżniać. Wsłuchiwała się we wszystko, co mówią ciotki i kuzynki, rzucała komentarze na temat nowych strojów i fryzur, ale tak naprawdę nie interesowała się modą. Eilis wiedziała, że gdyby córka nie była tak ładna, uważano by ją za mola książkowego i dziwaczkę.
– Wdzięk i urodę – oznajmiła jej babcia – odziedziczyła po mojej matce i ciotce. Pominęły nasze pokolenie, bo Bóg jeden wie, że mnie nic się nie dostało, i odrodziły się znowu w Ameryce. Rosella należy do dawnych czasów. I te kobiety z mojej rodziny miały nie tylko urodę, ale i inteligencję. Ciotka Giuseppina była tak mądra, że mało brakowało, a nie wyszłaby za mąż.
– Czy to byłoby mądre? – spytała Rosella.
– Cóż, bywa czasem, że tak, ale w ostatecznym rozrachunku chyba jednak nie. I jestem pewna, że gdy przyjdzie czas na ciebie, będziesz mogła przebierać jak w ulęgałkach.
Dwa dni w tygodniu między lekcjami w szkole a kolacją Rosella szła do babci i rozmawiały ze sobą przez godzinę.
– Ale o czym wy rozmawiacie? – spytała Eilis.
– O zjednoczeniu Włoch.
– Poważnie pytam.
– Wiesz, z trzech synowych ciebie lubi najbardziej.
– Akurat!
– Dzisiaj poprosiła mnie, bym się z nią pomodliła.
– O co?
– O to, żeby wujek Frank znalazł sobie dobrą żonę.
– Czyli jakąś Włoszkę?
– Jakąkolwiek żonę. I mówi, że biorąc pod uwagę jego inteligencję, pensję i premię oraz to, że mieszka na Manhattanie, powinna się za nim ustawiać na ulicy kolejka kobiet. Chyba nie zależy jej na tym, żeby to była Włoszka. Pamiętasz, co znalazł tata, gdy się wybrał na irlandzką potańcówkę.
– Nie wolałabyś mieć matki Włoszki? Życie nie byłoby wtedy prostsze?
– Podoba mi się tak, jak jest.
Gdy Eilis przeglądała książki na biurku Roselli, przyszło jej do głowy, że życie, które córka bierze za pewnik, zależy od tego, czy jej ojciec i jego dwaj żonaci bracia, pracujący razem, przykładają się do roboty, są sumienni i solidni na tyle, żeby ludzie im ufali. Większość zleceń dostawali drogą poczty pantoflowej. Działali na terenie dużo większym niż małe miasto, czasem jednak ich rewir wydawał się bardziej kameralny, bardziej zamknięty. Nie trzeba będzie długo czekać, aż ktoś się dowie, że Tony zrobił klientce dzieciaka, pracując u niej w domu. I wiadomość ta rozniesie się tak samo, jak by to się stało w małej wiosce.
Do tej pory nie dopuszczała do świadomości obrazu Tony’ego w roboczym ubraniu w domu tej kobiety. Teraz miała go przed oczami, jak się podnosi po naprawieniu rury i zastaje panią domu wpatrzoną w niego z wdzięcznością. Mogła sobie wyobrazić początkową nieśmiałość Tony’ego. I późniejsze ociąganie się z wyjściem. Zapadnięcie niezręcznej ciszy.
– Masz problemy w warsztacie? – zapytała Rosella.
– Nie, skąd – odparła Eilis.
– Wyglądasz, jakbyś była czymś zaabsorbowana. W tej chwili.
– W warsztacie wszystko w porządku. Trochę za dużo pracy.
Larry po powrocie cmoknął ją w policzek i wskazał na swoje stopy.
– Moje buty są idealnie czyste, ale zostawiłem je za drzwiami. A teraz muszę posłuchać radia. Będę w swoim pokoju, gdyby ktoś mnie szukał.
Później zjawił się Tony i udał się prosto na górę, jak zwykle, żeby wziąć prysznic i przebrać się przed zejściem na dół, gdzie próbował odnaleźć Rosellę jak co dnia, odkąd była mała. Często, gdy udało jej się podsłuchać ich rozmowę, Eilis dowiadywała się czegoś, czego żadne z nich jej nie powiedziało, czegoś, co padło z ust babci Roselli albo co Tony zdradził córce na temat swoich braci.
Gdy Larry nakrywał do stołu, dodała ziemniaki do duszonego mięsa, które przyrządziła poprzedniego wieczoru. Do tej pory unikała Tony’ego, ale nikt tego nie zauważył. Siedział teraz w salonie i oglądał telewizję. Bała się jego wejścia do kuchni, kiedy skomentuje wspaniały zapach lub zacznie się wygłupiać z Larrym. Potrafił wypełnić powietrze swoją niezmienną pogodą ducha, troskliwością. Jej szwagierki narzekały na milkliwość i brak humoru mężów, gdy przebywają z rodziną. Babcia zagadnęła raz Rosellę o to, jak jej ojciec zachowuje się w domu.
– Co jej powiedziałaś? – spytała Eilis.
– Że wszystko wydaje mu się zabawne i że jest zawsze uroczy.
– I co na to babcia?
– Stwierdziła, że wydobywasz z każdego to, co najlepsze, więc może Lena i Clara wzięłyby z ciebie przykład, a wtedy stryjek Enzo i stryjek Mauro będą mieli w domu lepsze humory.
– Tylko tobie tak powiedziała. Ciekawe za to, co mówi innym.
– Ona zawsze mówi to, co myśli.
Eilis stała odwrócona plecami do drzwi, gdy najpierw mieszała potrawkę, a później zmywała naczynia. Gdyby tylko, pomyślała, mogła to robić w nieskończoność. Gdyby tylko coś zaciekawiło Tony’ego w telewizji i jak najbardziej opóźniało jego przyjście do stołu.
Kiedy wreszcie wszedł do kuchni, zajęła się wycieraniem naczyń. Przez chwilę była tak zdezorientowana, że nie pamiętała, w jakiej kolejności zwykle podaje kolację. Czy to możliwe, że najpierw podaje jedzenie Tony’emu? A może Larry’emu jako najmłodszemu? Albo Roselli? Rozdzieliła potrawkę i przeszła przez kuchnię z dwoma talerzami, które postawiła przed Rosellą i Larrym. Potem, nic nie mówiąc ani nie patrząc na Tony’ego, poszła po pozostałe dwa talerze. Tony opowiadał Roselli i Larry’emu anegdotę o tym, jak to zaatakował go pies, gdy w połowie tkwił w szafce, szukając nieszczelnej rury.
– Jak tylko ta bestia chapnęła tył moich spodni, zaczęła ciągnąć. Jego pani to Norweżka, u której nigdy nie było żadnego faceta.
Eilis stała i słuchała. Była pewna, że Tony nie ma najmniejszego pojęcia o tym, jak te słowa brzmią w jej uszach. Była to jeszcze jedna z jego dykteryjek. Zostawiwszy na chwilę swoją porcję, Eilis zabrała talerz Tony’ego i ruszyła w jego stronę. I gdy była gotowa postawić talerz na stole, przechyliła go lekko, aż potrawka zaczęła się wylewać. Przechyliła talerz jeszcze bardziej. Cała jego zawartość wylądowała na podłodze przy Tonym. Gdy zaniepokojony podniósł na nią wzrok, stała nieruchomo z pustym talerzem w ręku.
Rosella zerwała się z miejsca i wyjęła talerz z rąk matki, podczas gdy Tony i Larry przestawiali stół i krzesła, żeby móc posprzątać. Tony zaczął zbierać z podłogi kawałki mięsa.
– Co ci się stało? – spytała Rosella. – Stałaś jak słup soli.
Eilis nie odrywała wzroku od Tony’ego, który przyniósł gąbkę i miskę z wodą. Czekała, aż znów na nią spojrzy.
– W garnku zostało jeszcze trochę – poinformował Larry.
Gdy podłoga została umyta, stół ustawiono z powrotem na miejsce, a Tony dostał nową porcję, zaczęli jeść w milczeniu. Gdyby Tony się odezwał, Eilis była gotowa mu przerwać. Zdawała sobie sprawę, że Rosella i Larry najpewniej widzą, że między rodzicami coś się dzieje. Ale to na Tonym Eilis skupiała uwagę; na pewno już sobie uzmysłowił, że Eilis o wszystkim wie.
W soboty poranny rytuał ojca Tony’ego polegał na tym, że odwiedzał synów, którzy mieszkali po sąsiedzku, i sprawdzał, czy mają jakieś problemy ze swoimi samochodami. Teść zaczął zwracać większą uwagę na Eilis, gdy sama kupiła tani samochód, i za każdym razem, gdy ją widywał, pytał, jak się sprawuje auto.
– Okazuje się, że to była całkiem niezła okazja – przyznał. – Wtedy miałem wątpliwości. Żona mi poradziła, bym zatrzymał je dla siebie, ale teraz, gdy się okazało, że nie miałem racji, nie muszę się już hamować.
Ilekroć przyjeżdżał w odwiedziny Frank, jego ojciec wychodził obejrzeć auto syna, podnosił maskę, sprawdzał poziom oleju i płynów mimo napomnień żony, żeby nie brudził rąk.
– Najlepsze samochody, jakie wyprodukowano, rozkraczają się na środku ulicy, bo ich właściciele zapomnieli sprawdzić olej i płyny.
Jeśli któryś z samochodów wymagał uwagi, polecał swego starego przyjaciela, pana Dakessiana, Ormianina, który, jak twierdził, zna się na samochodach niemal tak dobrze jak on, i świetnie się składało, bo pan Dakessian był właścicielem warsztatu samochodowego, najlepszego w promieniu wielu kilometrów, z najbardziej atrakcyjnymi cenami i najbardziej przyjazną obsługą, jeśli tylko potrafiło się uniknąć rozmowy z nim na temat ormiańskiej historii.
– Inni mechanicy zdezelują ci samochód, a na dodatek cię oskubią – twierdził Fiorello senior. – Z każdym problemem z autem tylko do Dakessiana.
Ponieważ Eilis nadal prowadziła księgowość w rodzinnej firmie, regularnie kontaktowała się z panem Dakessianem, który zajmował się samochodami Tony’ego i jego braci. Przekonała się, że jest sympatyczny i godny zaufania, jak twierdził teść.
Pewnego dnia, gdy podjechała sprawdzić w samochodzie olej, pan Dakessian przyniósł jej książkę o ormiańskiej historii.
– Jest pani Irlandką – rzekł – więc wszystko będzie tu dla pani znajome. Tutejsi zwyczajnie nie rozumieją tych spraw. Pani teść myśli, że wszystko zmyślam. Próbowałem dać mu tę książkę, ale nie chciał jej wziąć.
Kartkując tom, Eilis zapytała pana Dakessiana, który, jak szacowała, miał może sześćdziesiąt kilka lat, czy był w Armenii w czasie, gdy doszło do rzezi.
– Urodziłem się tam, ale miałem trzy lata, gdy rodzice wyjechali. Ostrzeżono ich i udało im się w porę uciec. Czuję w związku z tym smutek, czasem coś więcej niż smutek, zwłaszcza gdy patrzę na mojego syna Erika, który wychowywał się tutaj i nic nie wie o tym, skąd się wziął.
Jego córka, z którą Eilis często miała kontakt, bo prowadziła w warsztacie księgowość, wychodziła niedługo za mąż.
– Wydaje się za Ormianina, toteż całe nabożeństwo będzie po ormiańsku. Będzie tak, jak gdybyśmy nigdy nie wyjechali ze starego kraju. Tylko przez jeden dzień.
– Rodzina Tony’ego często się zachowuje, jak gdyby nigdy nie wyjechała z Włoch – stwierdziła Eilis.
– Mają szczęście, że to pani zajmuje się ich rozliczeniami. Ja nie wiem, co zrobię, gdy odejdzie Lusin. Erik w ogóle się nie interesuje warsztatem.
Podczas następnej wizyty pan Dakessian oznajmił jej, że znalazł książkę o Irlandii i że dzieje jej kraju są nie mniej straszne niż historia Armenii.
– Zawsze o tym wiedziałem, ale teraz mam wszystko szczegółowo spisane. Jak tylko skończę czytać, dam pani tę książkę.
Pan Dakessian znowu wspomniał o planowanym odejściu córki.
– Nie chcę zamieszczać ogłoszenia i zatrudniać obcej osoby. To firma rodzinna i od lat mamy tych samych klientów. Jeśli myślała pani kiedyś o tym, żeby się przenieść i pracować w smrodzie spalin przy hałasie pracujących silników, to przyjmiemy panią z otwartymi ramionami. Ale musi mi pani szybko dać znać.
Eilis od razu podjęła decyzję, że przyjmie propozycję pana Dakessiana. Nie mogła namówić Tony’ego i jego braci, żeby zgodzili się na system fakturowania i księgowania, który sama opracowała. Enzo skarżył się matce, że Eilis próbuje im narzucać, jak mają prowadzić firmę. Francesca z kolei powiedziała o tym Frankowi, który o wszystkim opowiedział bratowej.
– Oczekują od ciebie więcej pokory – rzekł Frank. – Ja wiem, co bym zrobił.
– Co byś zrobił?
– Są moimi braćmi. Kocham ich. Ale za żadne skarby nie chciałbym z nimi pracować.
Eilis wiedziała, że o zatrudnieniu się w warsztacie powinna porozmawiać z Tonym, była jednak pewna, że chciałby, aby nadal prowadziła rachunkowość dla niego i jego braci. Trudno będzie mu powiedzieć, że sprawa jest już uzgodniona.
– Niech pani zacznie jak najszybciej – radził pan Dakessian. – Lusin przed odejściem wszystko pani pokaże.
– Chciałabym codziennie przychodzić do pracy o dziesiątej i kończyć o trzeciej – oświadczyła Eilis – tak samo jak Lusin, i chciałabym mieć cztery tygodnie urlopu, w tym dwa bezpłatnego.
Pan Dakessian zagwizdał z udawanym zdziwieniem, a następnie wspomniał, jaką pensję płaci córce.
– Pewnie chciałaby pani więcej.
– Do tematu podwyżki możemy wrócić po pierwszych trzech miesiącach.
Pan Dakessian powiedział, że umowa stoi, po czym zaproponował, że pójdzie umyć ręce, żeby mogli podać sobie dłonie.
Eilis znowu umyła podłogę, żeby tłuszcz z potrawki nie stężał. Potem znajdowała sobie w domu różne zajęcia. Gdy wydawało jej się, że Tony się zbliża, usiadła przy stole z Rosellą.
– Powinnaś chyba pójść do lekarza – zasugerowała Rosella. – Straciłaś całkowicie władzę w ręce, po prostu skamieniałaś. Gdybyś w tym czasie była za kierownicą, źle by się to skończyło.
– Już mi lepiej – zapewniła ją Eilis, widziała jednak, że Rosella nie jest przekonana.
Położyła się wcześnie i leżała w łóżku pogrążona w myślach przy włączonej lampce nocnej. Gdy do sypialni wszedł Tony, uśmiechnął się łagodnie i chodził na palcach, jak gdyby już zasnęła. Gdy tylko znalazł się w łóżku, zgasił swoją lampkę, a ona swoją.
Czekała, chcąc dać mu szansę zabrania głosu, powiedzenia czegokolwiek, choćby czegoś o pracy lub o tym, co obejrzał w telewizji. Leżał na wznak, później odwrócił się od niej, aż w końcu znowu ułożył się na plecach. Musiał zdawać sobie sprawę, że Eilis nie śpi. Usłyszała, jak odchrząkuje. W ciemności mogła pozwolić, by milczenie trwało dowolnie długo. Mogła nawet postanowić, że w ogóle go nie przerwie, że zaśnie u boku męża i skaże go na kolejny dzień niepewności w kwestii tego, co wie i jak zareaguje.
Martwiła się jednak, że to Tony w końcu zaśnie, a ona nadal będzie leżeć obok niego i roztrząsać, co mogła mu powiedzieć. Musi się odezwać teraz.
– Chciałabym, żebyś coś mi wyjaśnił – wyszeptała, kładąc dłoń na jego ramieniu.
Nie poruszył się.
– Czy ten facet, który tu dzisiaj był, naprawdę chce to zrobić? Naprawdę zamierza zostawić dziecko pod moimi drzwiami czy chce tylko dać ci do zrozumienia, jak bardzo jest wkurzony?
Wciąż nie odpowiadał.
– Jeśli to tylko czcze pogróżki, musisz mi w tej chwili powiedzieć.
Gdy nic nie usłyszała, westchnęła.
– Musisz… – zaczęła.
– On naprawdę chce to zrobić – szepnął Tony. – Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Uwielbia wydawać rozkazy i wygłaszać szumne deklaracje. Zastraszył ją.
– Nie chcę o niej nic wiedzieć.
– Możesz przyjąć, że on zrobi to, co zapowiada.
– Dosłownie zostawi nam dziecko pod drzwiami?
– Mogę cię zapewnić, że to właśnie zamierza zrobić. W ostatnich tygodniach próbowałem wymyślić, jak ci o tym powiedzieć.
– Najwyraźniej nie starałeś się dostatecznie mocno, Tony.
– Wiem.
– Pozwoliłeś mu, żeby cię wyręczył.
– Wiem. Wiem.
Przez chwilę leżeli w milczeniu.
– Chcę cię zapytać o jeszcze jedną rzecz – odezwała się w końcu Eilis – i chcę, żebyś podał mi jasną odpowiedź, i proszę, nie mów niczego, co nie jest prawdą. Czy oprócz niej były inne?
Tony zapalił swoją lampkę.
– Nie ma nikogo innego. Nigdy nie było.
– Musisz mi teraz powiedzieć, czy jeszcze… – wyszeptała.
– Nikogo. Powiedziałem ci. Przysięgam. Nikogo.
– Tylko ona.
– Tylko ona – powiedział i westchnął.
Odkąd odwiedził ją ten człowiek z wiadomością o dziecku, Eilis codziennie rano nie mogła się doczekać chwili, kiedy wyjdzie do pracy, opuści dom. Jeśli ruch w warsztacie był duży, chętnie zostawała po godzinach, byle tylko nie wracać jeszcze do domu, gdzie Tony zachowywał się jak gdyby nigdy nic.
Nawet rozmowy przy kolacji znowu toczyły się tak jak kiedyś.
Kilka razy, gdy chciała porozmawiać z Tonym o tym, co mogą zrobić, jeśli ten człowiek spełni swoją groźbę, wyczuwała silny opór męża przed dalszym roztrząsaniem tematu. A ponieważ Rosella i Larry nie mieli pojęcia, co się dzieje, Eilis samotnie dźwigała swoje brzemię. To ją ostatecznie odszukał ten Irlandczyk. Widziała jego twarz i słyszała jego głos. Nikt inny nie zdawał sobie sprawy, czym dla niej było to doświadczenie. I nie miała nikogo, komu mogłaby powiedzieć.
Tony zaczął wcześnie chodzić spać. Gdy kładła się obok, udawał, że śpi. Czasami leżała w ciemności, świadoma, że on czuwa obok niej.
Pewnego wieczoru zastała Tony’ego w kuchni. Odwrócił wzrok, gdy weszła, i wymamrotał, że jest zmęczony.
– Jest coś, czego ci nie powiedziałam – zaczęła.
Powoli kiwał głową, jak gdyby chciał przekazać, że czekał na tę chwilę.
– Nie będę się opiekowała tym dzieckiem, to absolutnie wykluczone. To twój problem, nie mój.
– Może tego nie chcesz – powiedział cicho – ale wciąż jesteśmy małżeństwem.
– Szkoda, że o tym nie pomyślałeś, gdy naprawiałeś rury. Ale nie chcę do tego wracać. Chcę ci tylko uświadomić, że jeśli ten człowiek przyjdzie z dzieckiem, nie otworzę mu, a jeśli zostawi dziecko pod drzwiami, nie wyjdę po nie. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
– Więc co zrobimy?
– Nie mam pojęcia.
Tego dnia długo nie kładła się spać, czytała czasopismo, które zostawił jej Frank, i miała nadzieję, że Tony będzie spał, kiedy się położy.
Gdy tylko pozwalała sobie spojrzeć na sprawę z jego punktu widzenia, dylemat był jasny. Jeśli Tony naprawdę wierzy, że Irlandczyk zamierza podrzucić im dziecko pod drzwi, musi się czuć bezradny. Nie mogła jednak pozwolić sobie na to, żeby zacząć mu współczuć. Wiedziała, że jeśli w jakikolwiek sposób zmięknie, prawdopodobnie skończy się na tym, że będzie wstawała w nocy karmić obce dziecko. Była zdeterminowana: nie zamierzała tego robić.
Zauważyła, że Tony ją urabia, robi smutną minę i pilnuje, żeby nie wypowiedzieć ani jednego słowa, które pogorszyłoby relacje między nimi. Bez jej wsparcia nie mógł nic zrobić.
I nagle przyszło jej do głowy, że nie wie, co zamierza matka Tony’ego. Francesca umiała sprawić, żeby nikt w rodzinie, łącznie z Eilis, ani przez chwilę nie czuł, że robi coś złego. Nawet kiedy Lena w jednym z napadów szału próbowała przejechać Enza na podjeździe przed ich domem, teściowa przekonywała, że takie rzeczy zdarzają się w najbardziej kochających się rodzinach.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Tytuł oryginału: Long Island
Copyright © Colm Tóibín, 2024
The right of Colm Tóibín to be identified as the author of this work has been asserted by him in accordance with the Copyright, Designs and Patents Act 1988.
All rights reserved
Copyright © for the Polish e‑book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2024
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor: Katarzyna Raźniewska
Projekt i opracowanie graficzne okładki: Michał Pawłowski
Fotografia na okładce
© Elliot Mann /unsplash.com
Wydanie I e‑book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Long Island, wyd. I, Poznań 2025)
ISBN 978-83-8338-628-7
WYDAWCA
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań, Polska
tel. +48 61 867 47 08, +48 61 867 81 40
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer