Let’s fall in love - Justyna Dziura, P. D. Hutton, Patty Goodman, Adriana Rak - ebook

Opis

(…)Poznaj historie, gdzie miłość jest główną bohaterką. Najpiękniejsze uczucie, które odkryjesz w każdej barwie i odcieniu. Od pierwszego wejrzenia, wolno dojrzewająca czy głęboko skryta, tutaj jest w każdej możliwej postaci. Nie wierzysz w nią? Nie znasz tego uczucia? A może właśnie Tobie przydarzyła się taka historia? Zakochaj się w opowiadaniach o sile miłości, pasji i pożądaniu. „Let’s fall in love” razem z nami! Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 268

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (7 ocen)
5
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Oktawia_czyta

Nie oderwiesz się od lektury

Zaparz herbatkę, otul się kocykiem i zanurz się w tym uczuciu. Pierwsza historia rozczuliła mnie na tyle, że czułam łzy pod powiekami. Gdzieś tam istniał sobie mężczyzna, który zwracał uwagę na szczegóły, gesty, upodobania... Marzenie, prawda? Drugie opowiadanie było urocze. Takie inne. Nie kończyło się na seksie, mimo, że od tego się zaczynało. Przy 3 wspominałam jak też zostałam "wrobiona" w spotkanie z Łukaszem 🤣 dziś ten Łukasz jest moim mężem ❤️ jednak tu zastanowisz się czy dasz drugą szansę? Czy jest to łatwe? Przy 4 opowiadaniu czułam zaciekawienie, jejkuu jak ja bym chciała znać zakończenie tej historii 🥹 Czy miłość jest ślepa? Przekonaj się. Piąte opowiadanie opowiada o tym, że miłość możemy spotkać wszędzie! Że może rozpocząć się nagle, gwałtownie. I to też jest super! Przy "Stalkerka" na drugiej stronie już miałam myśli, o matko jedyna taka stalkerka, że aż strach się bać. To uczcie miłości w niej kiełkowało latami... "Wyśniona" zostawiła mnie oszołomioną, jakbym to ...
10
Justyska95

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam gorąco!!! ❤️
10
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Let’s fall in love” to 9 wspaniałych opowiadań dziewięciu autorek grupy @grupa.force .Każda historie łączy jedno-miłość i różne jej oblicza. Poniżej przedstawię wam w skrócie o czym jest każda z historii👇 💞 „Dziewczyna w deszczu” @p_d_hutton_pisze_czyta Sąsiedzi Katie i Calum odnajdują wspólną drogę 💞 „Karnet na miłość” @patty_goodman_ Davon jako facet na wynajęcie będzie miał wyjątkowe zlecenie,które odmieni jego myślenie 💞 „Daj mi drugą szansę” @rak.adriana Czy Ania i Maciej pozwolą sobie na drugą szanse? 💞 „Żelazna Magdalena” #martakaczmarczyk Unoszące się uczucie Magdy i Olka w cieniu cierpienia 💞 „Burza” @jolanta_sad Dzięki burzy Elena poznaje Jack’a 💞 „Stalkerka” @anettlievre Angie i Chris zrozumieją po latach swoje błędy 💞 „Wyśniona” @emily.may.autorka Czy Josephine okaże się uchwytną ukochana? 💞 „Wyścig o życie” @justyna.dziura_autorka Co można wygrać w życiu gdy okaże się serce? 💞 „(Nie)Odpowiedni czas” @darcy_trigovise_autor Kiedy Amelia i Olivier odnaj...
00
melchoria

Całkiem niezła

Istotnie - dziwne są oblicza miłości. Niektóre zrozumiałe, inne nie, ale każdy ma na to swój pogląd.
00
Wiola_loves_books1

Dobrze spędzony czas

❤️❤️ RECENZJA ❤️❤️ "Let's Fall in Love" Antologia opowiadań grupy literackiej Force. Kochani lubicie czytać krótkie, ciekawe i rozpalające serca opowiadania miłosne, jeżeli tak to ta książka jest stworzona właśnie dla was. Dziewięć świetnych autorek, dziewięć opowiadań a każde z nich ma w sobie coś wyjątkowego. "Dziewczyna w deszczu" P.D.Hutton Czasem to czego pragniemy jest znacznie bliżej niż możemy się spodziewać. "Karnet na miłość" Patty Goodman Jedno zlecenie, jeden weekend zmienił wszystko, a on zapragnął czegoś więcej. "Daj mi drugą szansę" Adriana Rak Stara miłość nie rdzewieje, lecz trudno wejść drugi raz do tej samej rzeki. "Żelazna Magdalena" Marta Kaczmarczyk Czy utrata wzroku może przesadzić o naszym losie, czy przyjaźń damsko męska istnieje? "Burza" Jolanta Sad Feralny wieczór i ON odmienił jej życie całkowicie. "Stalkerka" Anette Lievre Życie pisze różne scenariusze ale miłość sprawia że odnajdujemy dom. "Wyśniona" Emily May Czy sny mogą się stać realne gdy ...
00

Popularność




Let’s fall in love

Antologia opowiadań Grupy Literackiej FORCE

Autorzy: Dziura Justyna, Hutton P. D., Goodman Patty, Rak Adriana, Kaczmarczyk Marta, Sad Jolanta, Lievre Anett, May Emily, Trigovise Darcy

Projektant okładkiPatrycja Kiewlak

© Justyna Dziura, 2023

© P. D. Hutton, 2023

© Patty Goodman, 2023

© Adriana Rak, 2023

© Marta Kaczmarczyk, 2023

© Jolanta Sad, 2023

© Anett Lievre, 2023

© Emily May, 2023

© Darcy Trigovise, 2023

© Patrycja Kiewlak, projekt okładki, 2023

(…)Poznaj historie, gdzie miłość jest główną bohaterką. Najpiękniejsze uczucie, które odkryjesz w każdej barwie i odcieniu. Od pierwszego wejrzenia, wolno dojrzewająca czy głęboko skryta, tutaj jest w każdej możliwej postaci. Nie wierzysz w nią? Nie znasz tego uczucia? A może właśnie Tobie przydarzyła się taka historia?

Zakochaj się w opowiadaniach o sile miłości, pasji i pożądaniu.

„Let’s fall in love” razem z nami!

Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich.

ISBN 978-83-8351-558-8

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Od autorek

Grupa Literacka Force to mała społeczność, której celem jest promowanie literatury i działalność charytatywna. W jej skład wchodzą: Patty Goodman, Darcy Trigovise, Anett Lievre, P. D. Hutton, Justyna Dziura, Jolanta Sad, Adriana Rak, Emily May, K. G. Lewis, Marta Kaczmarczyk, Sasha Tirunul.

Grupa działa od 2019 roku i wspiera nie tylko autorki, które są członkiniami Force, ale i również innych pisarzy, obejmując patronaty medialne oraz recenzując powieści. Na naszym Instagramie czy Facebooku znajdziecie niekiedy trochę zabaw, jak wymiany kartek okolicznościowych, czy adwentowe odliczanie do świąt. Okazjonalnie również organizowane są grupowe rozdania, gdzie można wygrać książki naszych autorek, bądź patronatów medialnych.

„Let’s fall in love”, to zbiór opowiadań, które łączy jeden wyraz: MIŁOŚĆ. Postanowiłyśmy przedstawić, jak wiele kryje się w tym słowie.

Andrzej Sapkowski w „Pani Jeziora” napisał: Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno. To idealny cytat do naszej antologii. Nie da się racjonalizować miłości, ani przypisywać jej odpowiednich zachowań. Każde uczucie jest na swój sposób inne, piękne, a czasami nawet zaskakujące.

Dziewięć autorek postarało się uchwycić odpowiedni moment i przelać na papier emocje, które towarzyszą różnym odcieniom miłości. Dlatego serdecznie zapraszamy do zapoznania się z naszymi historiami.

O czym są?

W jednym z opowiadań mamy młodzieńczą miłość, jakże silną, ale i łamiącą serce. Jednak czy pierwszy związek będzie tym ostatnim? Może jednak obserwowanie kogoś z daleka okaże się być lepszym rozwiązaniem niż ponowne spotkanie? („Stalkerka” Anett Lievre).

Inne zaś skupia się na relacji, która się rozpadła. Ale czy aby na pewno nie zasługuje na kolejną szansę? Czy warto ryzykować ponowne złamanie serca? Serce i rozum jak zawsze toczą walkę, ale jaki będzie tego finał? („Daj mi jeszcze jedną szansę…” Adriana Rak).

Mamy również bohaterkę, która poświęciła swoje życie karierze, zapominając o tym, jak wiele w życiu ją omija. Dopiero spotkanie obcego mężczyzny pośród żywiołowego armagedonu, uświadamia jej, że może jednak warto się na chwilę zatrzymać („Burza” Jolanta Sad).

Znajdziemy tu także kobietę, która ma pecha w randkowaniu i żaden facet nie potrafi dostrzec, jak jest wyjątkowa. Jednak czy sąsiad mieszkający obok okaże się być odstępstwem od reguły? („Dziewczyna w deszczu” P. D. Hutton).

Znajdziecie tu również opowiadanie na poły łączące sen ze świadomością. Opowiada o tęsknocie za kimś, kogo się nie spotkało, a jednocześnie ma się na punkcie tej osoby obsesję. Jak może zakończyć się taka historia? („Wyśniona” Emily May).

Jest również bohater, który fachowo zajmuję się „zabawianiem” kobiet. Czy bycie mężczyzną do towarzystwa sprawia, że jest gorszą partią? A może jest wręcz odwrotnie? („Karnet na miłość” Patty Goodman).

W antologii znajduje się także historia niewidomej dziewczyny, która pokazuje jak ważne jest, abyśmy podczas trudnych momentów mieli przy sobie kogoś bliskiego. Jednak czy wyznanie uczuć przyjacielowi nie skończy się katastrofą? („Żelazna Magdalena” Marta Kaczmarczyk).

W innym opowiadaniu mamy faceta, który poznawszy łamiącą serce historię chłopca, postanawia zrobić dla niego i jego matki wszystko. Jednak czy taki związek może mieć rację bytu, gdy dwie osoby pochodzą z różnych światów? („Wyścig o życie” Justyna Dziura).

Z kolei historia pewnego nieporozumienia, wywraca życie małżeńskie bohaterki do góry nogami. Zemsta jeszcze nigdy nie smakowała tak słodko i boleśnie, ale czy aby na pewno kobieta zawsze ma rację? (”(Nie) odpowiedni czas” Darcy Trigovise).

Dziewczyna w deszczu

P. D. Hutton

I don’t know you

But you make me wonder who you are

„I Don’t Know You” — The Rose

Spojrzałam w lustro i mimowolnie skrzywiłam się. Kobieta patrząca na mnie, wyglądała na przeciętną. Delikatne zmarszczki w kącikach oczu zdradzały, że nastoletnie lata ma już za sobą, zaś surowość jej spojrzenia obnażała to, że wcale nie podoba jej się to, co widzi. Lekko rozjaśnione włosy w kolorze zimnego blondu, wzbogacone szarymi refleksami, sięgały za łopatki. Drobne piersi oraz niewielkie wcięcie w talii absolutnie w żaden sposób nie wyróżniały jej spośród innych dziewczyn mijanych na ulicy. Była całkowicie zwyczajna.

Przestąpiłam z nogi na nogę i jęknęłam z frustracji.

Nie lubiłam siebie. Tego jak wyglądałam. Tego w jaki sposób się uśmiechałam. Mimo że nie należałam do słabych kobiet, bo wiele rzeczy, które osiągnęłam, można było uznać za sukces, to nie potrafiłam spojrzeć na siebie z podziwem. Tak, dawałam sobie radę w życiu, jednak moją piętą achillesową była potrzeba zadowolenia wszystkich dookoła. Lubiłam czuć się potrzebna, widzialna dla innych. Jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nic nie robię dla siebie.

Odhaczałam każdy etap po kolei, cały czas patrząc naprzód, zamiast żyć i doceniać to, co działo się wokół. Nim się obejrzałam, byłam samotna. Moi przyjaciele wiedli swoje życie, okazjonalnie sprawdzając co u mnie słychać, jednak nasza zażyłość już dawno przestała być na pierwszym planie. Dawniej to ja byłam matką grupy. To ja pisałam na czacie, proponowałam termin wyjścia, rezerwowałam stolik, a także pamiętałam o urodzinach każdego z nas i oczywiście zajmowałam się kupnem prezentów. Do pewnego momentu mi to odpowiadało. Jednak później zdałam sobie sprawę, że moje życie prywatne utknęło w martwym punkcie. Każdy poznał swoją drugą połówkę albo chociażby partnera, z którym chciałby spędzić kilka kolejnych lat i to właśnie na tych relacjach się skupiali.

Na świecie nie było miejsca dla osób niezdecydowanych, tych które nie potrafiły przeskoczyć tak błahego dla innych zadania jak randkowanie. Ludzie z natury łączyli się w pary, by przetrwać. Jednak pęd życia, który mną kierował, sprawił, że introwertyczna część charakteru stała się tą dominującą. Przestałam polegać na kimkolwiek, aby nauczyć się akceptować siebie, co stanowiło nie lada wyzwanie. Jak każda kobieta chciałam być kochana, doceniana, ale niestety nie było mi dane zaznać czułości, której tak wyczekiwałam.

Nie chodziło w tym wszystkim o jakiś feministyczny odruch, że byłam samowystarczająca i nie potrzebowałam mężczyzny. Potrzebowałam go. Naprawdę. Tylko że żaden z chłopaków, których spotkałam, nie potrafił sprawić, abym poczuła się dobrze. Abym patrząc w lustro mogła powiedzieć: jestem wystarczająco dobra.

Wiedziałam, że jeśli sama nie zatroszczę się o siebie, nikt inny o mnie nie zadba. Uświadomienie sobie tego, stanowiło dla mnie najboleśniejszą lekcję życia.

Sięgnęłam po kosmetyki i zaczęłam nakładać makijaż. Jasnozielone oczy pomalowałam w taki sposób, by wydawały się większe, a na górnej powiece nakreśliłam kreskę eyelinerem. Wymodelowałam brwi za pomocą paletki cieni oraz nałożyłam na policzki odrobinę różu. Przyjrzałam się krytycznie swojemu odbiciu, mrużąc oczy. Jeszcze usta. Wybrałam najbardziej czerwoną szminkę, jaką miałam.

Powinno mu się spodobać.

Facet, którego poznałam na randce w ciemno, zorganizowanej przez moją koleżankę, chyba lubił podobne dziewczyny. Wystylizowane, spontaniczne i uśmiechnięte. Nie byłam taką kobietą, ale chciałam choć przez moment za takową uchodzić. Aby chociaż przez chwilę ktoś zwrócił na mnie uwagę. Randkowanie w okolicach trzydziestki nie stanowiło najłatwiejszego zadania. Ci wszyscy „doświadczeni” mężczyźni zamiast oferować wsparcie, potrafili być jedynie zadufanymi w sobie dupkami, chcącymi szybko kogoś zaliczyć. A ja naprawdę potrzebowałam intymności czy ciepła drugiego ciała, dlatego niekiedy musiałam wyjść ze swojej strefy komfortu, licząc, że tym razem się nie zawiodę.

Wstałam od toaletki i poszłam do salonu by włączyć Folklore[1] na odtwarzaczu. Kochałam muzykę. Z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że najszczęśliwsze momenty, które zdarzyły się w moim życiu, wiązały się właśnie z muzyką. Chodziłam na koncerty i lubiłam odkrywać nowe gatunki. Stanowiło to dla mnie niesamowite ukojenie. Ludzie, których spotykałam na występach, zawsze byli podekscytowani i ochoczo dzielili się pozytywną energią, której na co dzień tak bardzo mi brakowało.

Zdjęłam szlafrok z wątłych ramion i przyjrzałam się swojemu odbiciu.

Czy wyglądałam seksownie?

Poszłam po wyjątkowo wysokie szpilki i dopiero wtedy zobaczyłam światełko w tunelu. Zdjęcia powinny wyjść dobrze, jeśli odpowiednio je wykadruję.

Zapaliłam kilka świeczek, zmieniłam oświetlenie w sypialni i ustawiłam statyw z aparatem.

Czy na fotografiach będzie widać, jak bardzo niekomfortowo czuję się, robiąc coś podobnego?

Potrzebowałam rozluźnienia, dlatego poszłam do kuchni i otworzyłam czerwone wino. Nie lubiłam go, ale tylko takie stało się na półce. Pociągnęłam solidny łyk i przymknęłam oczy.

Dlaczego innym kobietom przychodziło to tak naturalnie?

Rozproszył mnie dzwonek do drzwi.

Rozejrzałam się spanikowana. Kto miałby do mnie przyjść? Nikogo nie zapraszałam. Pobiegłam szybko po szlafrok, którym szczelnie się okryłam i popędziłam do drzwi. O mały włos wyrżnęłabym orła na korytarzu, a to wszystko przez te przeklęte szpilki.

Otworzyłam drzwi i skrzywiłam się. Kurier.

— Dzień dobry — przywitał się.

Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem, przez co przeszył mnie dreszcz.

— Paczka do pani. — Wskazał na pudło, stojące przed nim.

Niczego ostatnio nie zamawiałam, dlatego zmarszczyłam brwi. Zerknęłam na etykietę i zobaczyłam dane mężczyzny mieszkającego obok, dlatego przytaknęłam.

Moje relacje z sąsiadem były raczej neutralne. Prawdę powiedziawszy Calum Williams trochę mnie przypominał. Uprzejmy, ale zdystansowany, jakby od razu założył, że nie mamy o czym rozmawiać. Nie przeszkadzało mi to tak naprawdę, bo właściwie niewiele czasu spędzałam w domu. Pracowałam do piątej, chodziłam na siłownię, by zminimalizować skutki podjadania słodyczy, a kiedy wracałam do siebie, jedyne, co byłam w stanie zrobić, to położyć się na kanapie przed telewizorem.

Wprowadziliśmy się mniej więcej w tym samym czasie i choć dzieliło nas kilka metrów, nigdy nie spędzaliśmy razem czasu, mimo podobnego wieku. Właściwie to chyba jego praca wiązała się z podróżowaniem, ponieważ często widziałam go na korytarzu z torbą podróżną, ale nigdy nie zapytałam o szczegóły.

— Dziękuję. — Podpisałam odbiór na tablecie i oddałam mu jego własność.

— Pomóc wnieść ją do mieszkania? — zapytał kurier, szczerząc się.

— Nie, dziękuję.

— Nalegam, karton jest bardzo ciężki i to aż wstyd, by sama musiała się pani z nim szamotać.

Zerknęłam na niego i znowu to dziwne uczucie niepokoju przemknęło wzdłuż kręgosłupa.

— Za chwilę przyjdzie mój chłopak, który mi pomoże — powiedziałam, siląc się na uśmiech.

Jakby na potwierdzenie tych słów usłyszałam:

— Kochanie, wróciłem.

Calum Williams we własnej osobie szedł w moim kierunku, a jego szeroki uśmiech, który widziałam chyba po raz pierwszy w życiu, sprawił, że zamarłam na moment. Mężczyzna był znacznie wyższy ode mnie. Miał smukłe, ale wyrzeźbione ramiona, które opinała skórzana kurtka. Ciemne loki niekiedy wyglądały, jakby dopiero wstał albo niespokojnie przeczesywał je palcami. Jednak to jego wzrok zawsze sprawiał, że moje wnętrzności skręcały się z oczekiwania. Jasnozielone tęczówki z żółtymi plamkami potrafiły wyrażać znacznie więcej emocji niż słowa.

— Nareszcie — westchnęłam zirytowana.

— Wybacz, słonko, lot się opóźnił. Wszystko ci wynagrodzę. — Uśmiechnął się leniwie i pocałował mnie w skroń. — Obiecuję, że będę bardzo delikatny. — Zniżył głos i popatrzył mi w oczy.

Rzadko kiedy zdarzało mi się dobrze reagować na obecność mężczyzny. Cechował mnie naturalny brak zaufania do ludzi. Dlatego moje ciało rozluźniało się dopiero mniej więcej na piątej randce. Choć nigdy nie byłam aż tak blisko Caluma, w tym momencie czułam, że nie stanowił dla mnie zagrożenia.

— Czasem lubię, gdy jesteś nieco niegrzeczny — odpowiedziałam podobnym tonem, czego najwyraźniej się nie spodziewał, bo jego oczy nieco się rozszerzyły. — Dziękujemy za paczkę, damy sobie radę — powiedziałam do kuriera, który nadal się na nas gapił.

Zmieszany mężczyzna odwrócił wzrok i odszedł w kierunku klatki schodowej.

— No, no, no, sąsiadko. — Calum popatrzył na mnie z uznaniem.

— Nie waż się tego komentować — zastrzegłam i odepchnęłam go od siebie. — Zabieraj to pudło sprzed moich drzwi.

— Ach, sama słodycz wydobywa się z twoich pięknych ust — zakpił i przesunął karton. — Swoją drogą, masz gościa albo spodziewasz się takowego?

— Nie. — Zmarszczyłam brwi.

Otworzył swoje mieszkanie i zabrawszy paczkę, zniknął mi z pola widzenia. Wróciłam do siebie i nagle poczułam się jak idiotka. W korytarzu popatrzyłam na własne odbicie w lustrze.

Co ja, do cholery, wyprawiałam? Czemu robiłam coś takiego, aby przypodobać się na siłę mężczyźnie, którego ani nie lubiłam, ani jakoś szczególnie mnie nie kręcił. Fakt, miał dobre wykształcenie, niezłe maniery i przyjazną aparycję, ale na jego widok nie czułam absolutnie nic. Czy to faktycznie mogłoby sprawić, że tym razem facet wybierze mnie, a nie inną przypadkową dziewczynę? A może naprawdę miałam tak mało do zaoferowania?

Wróciłam do sypialni i zdjęłam szpilki, kopiąc je w róg pokoju. Sfrustrowana wyjęłam spinki z włosów i pomasowałam skórę. Chyba nic z tego nie będzie. Zmyłam makijaż i nałożyłam szare spodnie od dresu oraz T-shirt z logo zespołu Stray Kids. Byłam ich wielką fanką, a trasa koncertowa Maniac, wypaliła w moim wnętrzu piętno. Zdarłam całe gardło, płakałam i wracałam do domu z ogromnym uśmiechem na twarzy. Następnie poszłam do kuchni zrobić sobie jakąś kolację. Nie pozostało mi nic innego, jak wieczór przed telewizorem w samotności.

Pół godziny później, najedzona oglądałam Przyjaciół, gdy nagle wszystko zgasło. W pomieszczeniu zrobiło się dziwnie cicho. Wyciągnęłam telefon, by poświecić sobie latarką, i zorientowałam się, że na zewnątrz nie działało nawet oświetlenie uliczne.

Zadzwoniłam do administracji, ale niestety było zajęte. Zapewne inni mieszkańcy również chcieli się dowiedzieć, co się stało. Wtedy usłyszałam pukanie do drzwi.

— Sąsiadko, poratuj! — Usłyszałam zbolały głos Caluma. — Porter, wpuść mnie, nie bądź taka!

Westchnęłam zirytowana i otworzyłam drzwi, świecąc w niego latarką.

— Ała! To nie jest żadne przesłuchanie! — Zakrył oczy aż nadto dramatycznym gestem.

— Czemu robisz takie zamieszanie?

— Zrób mi herbatę. U mnie wszystko jest na prąd, a jestem zmęczony po podróży.

— Nie kłam. — Przestąpiłam z nogi na nogę i popatrzyłam na niego zirytowana.

— Dobra, nudzi mi się. Posiedzimy razem? — Zatrzepotał rzęsami i uśmiechnął się głupkowato.

— Co takiego? — zdziwiłam się. — Nigdy nawet kawy razem nie piliśmy, dlaczego teraz mielibyśmy spędzać razem czas?

— Nie wiedzą, co się stało, a że mamy już wieczór, więc raczej dziś nie przywrócą nam prądu. Chyba nie zamierzasz iść spać o tej porze, co?

— Zamierzałam poczytać, ściągnęłam kilka świetnych książek na czytnik.

— Ajjj, teraz to ty oszukujesz. Słyszałem, jak oglądałaś telewizję. — Zacmokał karcąco i wyciągnął zza pleców butelkę. — Mam dobry alkohol, dostałem w prezencie i nie mam go z kim wypić.

Przechyliłam głowę patrząc na niego. Był świeżo po prysznicu. Wilgotne loki sterczały mu we wszystkie strony, a strój stanowił odzwierciedlenie mojego. Wygodne dresy i T-shirt z wizerunkiem Lewisa Capaldi’ego. Skoro miał jego merch[2], nie mógł być całkowicie do kitu, co?

— Jesteśmy sąsiadami od przeszło pół roku i niemal w ogóle się nie znamy. Czas to zmienić.

Zawahałam się.

— Okej.

Przepuściłam go i zaprosiłam do środka. W chwili, gdy wszedł za próg, wokoło zajaśniało światło.

— Z tą administracją też zmyślałeś? — zapytałam, choć odpowiedź była oczywista.

— Chyba mnie teraz nie wygonisz? — Błysnął uśmiechem i wszedł w głąb mieszkania, gdzie trafił do salonu łączonego z aneksem kuchennym.

Wskazałam na kanapę, a on od razu zajął miejsce, rozglądając się dookoła.

— Jestem nieco zaskoczony, ale nie do końca, jeśli mam być szczery.

— Jak mam to rozumieć?

— Mieszkanie jest odzwierciedleniem ich właścicieli. Wiedziałem, że bardzo lubisz muzykę, co potwierdza twoja kolekcja płyt winylowych, ale jestem zaskoczony tym, jak ciepło jest urządzone. Mnóstwo poduszek, koc i odpowiednie oświetlenie. Chyba nawet używasz świec zapachowych. Kiedyś zastanawiałem się czy to twoje perfumy, czy coś innego. I chyba po prostu ich zapach został na tobie.

— Obwąchiwałeś mnie ukradkiem? — Popatrzyłam na niego zaskoczona.

— Byłem po prostu ciekawy. Nie mów, że ty nie zastanawiałaś się, kto mieszka po sąsiedzku. — Spojrzał na mnie wymownie.

Miał rację, dlatego potaknęłam.

— Mogę wybrać płytę? — zapytał nagle.

— Pewnie — powiedziałam zaskoczona.

Poszłam do części kuchennej i zaczęłam szykować coś na ząb, a kiedy po kwadransie wróciłam, Calum nadal przeglądał płyty.

— Nie widzisz nic dla siebie? — zakpiłam. Lubiłam pop, choć wiele osób uważało go za kiczowaty. Nie wydawało mi się, aby mój sąsiad podzielał mój gust muzyczny. — Jak wolisz, możemy włączyć Spotify albo YouTube’a.

— Tom Odell czy James Bay? — Podniósł dwie płyty. — Nie potrafię zdecydować. W głowie nadal mam widok Toma na jego koncercie, gdy skakał po fortepianie, a z drugiej strony James i jego umiejętności czarowania własnym wokalem są totalnie na innym poziomie.

— Byłam na ich koncertach i doskonale wiem, o czym mówisz — powiedziałam z uśmiechem.

Rzadko wśród znajomych znajdowałam kompana do rozmów o muzyce, a naprawdę brakowało mi tego, dlatego z miejsca dodałam mu kilka punktów do atrakcyjności.

— Który kawałek Baya przemawia do ciebie najbardziej? — Zerknął na mnie przez ramię.

Podobała mi się jego pewność siebie i swoboda, którą wokół siebie roztaczał. Zawsze doceniałam ekstrawertyków, którzy pomagali mi przezwyciężać pierwsze lęki, albo pozwalali mi się w swoim tempie zaaklimatyzować w danym otoczeniu. Cieszyłam się więc, że Calum podejmował rozmowę pierwszy i nie zachowywał się jak nadęty zarozumialec. Właściwie jego przebywanie w mojej osobistej przestrzeni wydawało mi się naturalne.

— Wszystko, co śpiewa akustycznie — powiedziałam w zamyśleniu — ale największą słabość mam do Need the Sun to Break.

— Tak jak podejrzewałem. — Uśmiechnął się i włączył winyl, po czym usiadł na kanapie, szykując dla nas drinki.

— Słuchasz popu? — Zerknęłam na niego.

Miał długie i ciemne rzęsy, a brwi wyrażały skupienie. Twarz świeżo ogolona nieco błyszczała po balsamie. Ładnie pachniał. Mój nos był bardzo wrażliwy, więc mocne zapachy często przyprawiały mnie o ból głowy. Jednak Calum posiadał coś w sobie, co zaskoczyło mnie samą. Chciałam usiąść bliżej i sprawdzić, czy będą między nami jakieś granice.

Powinnam to zrobić? Po co właściwie dziś przyszedł?

— Nie ma gatunku muzycznego, którego bym nie słuchał. Jednak to czego słucham, a co lubię, stanowi największą różnicę. Jestem dziennikarzem muzycznym, dlatego interesuję się wszystkim, co jest związane z moim zawodem.

— Poważnie? — zdziwiłam się. — To dlatego tyle podróżujesz.

Potaknął.

— Widziałem cię na kilku koncertach. — Zerknął na mnie, a w jego oczach dostrzegłam ciekawość. — Zawsze, gdy wychodzisz na miasto, jest wokół ciebie sporo ludzi, ale na koncerty chodzisz sama.

— Tak naprawdę jestem samotnym wilkiem — powiedziałam nieco żartując. — Wolę iść na koncert sama i dobrze się bawić, niż iść z kimś, kto nie rozumie mojego gustu muzycznego, albo co gorsza będzie krytykował muzykę, która w jakiś sposób mnie porusza.

Znowu się uśmiechnął, a ja mimowolnie odwzajemniłam gest. Był naprawdę przystojny, gdy jego usta rozciągały się, ukazując rząd ładnych zębów. W kącikach oczu pojawiały się niewielkie zmarszczki, a nos marszczył w zabawny sposób.

— Chyba cię polubię, Porter.

Podał mi jedną szklankę, wznosząc toast.

— Cholera, mocne — powiedziałam, biorąc pierwszy łyk.

— Odwołałaś plany ze swoim chłopakiem? — Wskazał na zmyty makijaż i mój strój.

— Nie. — Wykręciłam palce nieco zażenowana. — Jest ktoś, kto chyba mnie lubi, ale to dość skomplikowane.

— Porter — popatrzył mi w oczy — to wcale nie jest skomplikowane. O tym czy ktoś ci się podoba, decyduje kilka momentów i nie muszą to być chwile sam na sam. Jeśli po randce nie oczekiwałaś kolejnej, powinnaś dać sobie z tym spokój. Nie warto iść z kimś do łóżka, gdy jest się średnio zainteresowanym.

— To nawet nie jest na takim etapie! Tylko się całowaliśmy, nie wyobrażaj sobie za wiele.

— Chcesz wiedzieć, co sobie wyobrażałem? — Wskazałam dłonią, by kontynuował, choć czułam, że mogę tego pożałować. — Kiedy dziś zobaczyłem cię z tym kurierem, pomyślałem: musi mieć dziś seks-randkę. Kiedy kobieta tak bardzo się stara: układa włosy, robi makijaż i zakłada pończochy oraz szpilki, to oznacza jedno: ma ochotę na seks.

Zażenowanie zaczęło palić moje policzki. Mowy nie było, abym się przyznała przed nim, co chciałam zrobić.

— Miałaś bieliznę? — zapytał znienacka, a jego wzrok przesunął się po moim ciele.

— Oczywiście!

Wyglądał na zawiedzionego.

— Dla kogo tak się odstawiłaś? — Upił łyk drinka i ponownie skupił na mnie wzrok. — Chyba nie dla tego kolesia sprzed trzech tygodni.

— Skąd o nim wiesz? — zapytałam zaskoczona.

— Byłem w barze, kiedy mieliście, jak mniemam, randkę w ciemno. — Wyjaśnił. — Bawiłaś się chyba całkiem nieźle, dopóki nie położył ramienia na twoim krześle i nie przybliżył się do ciebie. Wyraźnie poczułaś się skrępowana. Wydaje mi się, że jego bajer nie do końca na ciebie działał.

Skrzywiłam się.

— Jake był w porządku — zaczęłam go bronić. Notabene nie zrobił nic, co mogłoby mnie urazić. Nie było jego winą, że zawsze tak reagowałam na mężczyzn. — Po prostu musimy się lepiej poznać.

— Pieprzenie — prychnął i pochylił się, zaglądając mi w oczy. — Czy powiedział ci, jak odjazdowo wyglądałaś tamtego wieczoru? Albo że czerwona szminka sprawia, że nie potrafi przestać patrzeć na twoje usta?

Powietrze między nami zgęstniało. I znowu te jego oczy! Miałam wrażenie, że kryje się w nich znacznie więcej, niż chce pokazać. Zagapiłam się na niego, delikatnie uchylając wargi. Był tak blisko, że musiałam wstrzymać oddech. Palce zaczęły mnie mrowić, aby jakkolwiek spróbować go dotknąć. Przeczesać tę niesforną czuprynę, albo po prostu pocałować.

— Serio? Nawet nie wysilił się na komplement? — zapytał, gdy nadal nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu.

— Powiedział, że bardzo ładnie wyglądam.

Wybuchł śmiechem po raz kolejny, roztaczając swój czar.

— Wcale się nie dziwię, czemu cię nie kręci. To jakiś totalny przegryw. Szkoda marnować czasu na takich facetów i kiepski seks.

Wiedziałam, że mnie podpuszcza, ale i tak wpadłam w jego sidła.

— Och, panie wszechwiedzący, a twoim zdaniem jak powinna potoczyć się nasza rozmowa?

Spoglądał na mnie z zawadiackim uśmiechem, po czym przysunął się w moim kierunku. Coś drapieżnego w nim było. Albo może ekscytującego? To, w jaki sposób na mnie patrzył, sprawiało, że wszystko wokół zamierało. Głos wokalisty rozmywał się w tle, a moje zmysły koncentrowały się na każdym jego geście i słowie.

— Strasznie lubię, kiedy kobiety noszą delikatną biżuterię — powiedział miękko i założył pasmo włosów za moje ucho, jakby podziwiał rząd kolczyków na moim płatku. — Wyjątkowo pasuje ci taki styl. I jeszcze te perfumy. — Obniżył ton. — Gdybyśmy nie byli w miejscu publicznym, z chęcią bym sprawdził, czy smakujesz tak samo dobrze, jak pachniesz.

Zaschło mi w ustach. W żołądku jakby stado motyli toczyło zaciekłą bitwę, chcąc wydostać się na zewnątrz. Podobało mi się to, co widziałam w jego oczach, dlatego podjęłam grę. Musiałam zrobić kolejny krok naprzód, bo oczekiwanie tego, co mogłoby się wydarzyć, ciążyło mi z każdą minutą.

— Muszę cię rozczarować, bo nie zamierzam wyjść stąd, dopóki nie zjem deseru. — Uniosłam zaczepnie brwi.

— A podzielisz się swoim ciastkiem? — Przechylił głowę, a jego wzrok spoczął na moich ustach.

Wow. Chciałam, by przysunął się jeszcze bliżej. Z tej odległości czułam zapach wyjątkowo przyjemnego żelu pod prysznic i nagle zapragnęłam sprawdzić, jak komponował się na jego skórze.

Zamrugałam kilka razy, po czym odchrząknęłam.

— Okej, to było w porządku — powiedziałam, odsuwając się od niego.

— Myślę, że podobało ci się bardziej, niż chcesz przyznać. — Puścił mi oczko. — Naprawdę jesteś nieśmiała?

— Zależy, o co pytasz. U mnie wszystko sprowadza się do poczucia komfortu. Bardzo trudno idzie mi otworzenie się na nową znajomość.

— Nam chyba nie wychodzi to wcale tak tragicznie — zauważył trafnie, a ja musiałam się z nim zgodzić. — Z jakiegoś konkretnego powodu nie akceptujesz swojego wyglądu? — Zmarszczył brwi, jakby sam ten pomysł mu się nie podobał.

— Wydaje mi się, że po prostu za bardzo uzależniałam poczucie własnej wartości od innych. Walczę z tym, starając się robić to, na co mam ochotę i co mi przynosi radość.

— Jak chodzenie samotnie do kina — wtrącił, a ja przytaknęłam.

— Chyba po prostu nie jestem typem kobiety, którą zaprasza się na randki. Musi być we mnie coś wyjątkowo odstraszającego, co nie pozwala mi zatrzymać faceta. Zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy, fajniejszy albo bardziej cool. — Skrzywiłam się. — A mnie po prostu marzy się intymność zbudowana od podstaw. Abym czuła ekscytację podczas pocałunku, abym wiedziała, że komplement, który mówi, jest szczery i że naprawdę pragnie mnie — nie tylko w aspekcie fizycznym. Jasne, może oglądam żenujące filmy, słucham oklepanej muzyki, ale to część mnie.

Nie potrafiłam uciec od jego badawczego spojrzenia. Jeszcze nigdy nikt nie patrzył na mnie z taką mieszanką uczuć, która wyrażała zainteresowanie, jak i fascynację. Podniecenie łaskotało wnętrze mojego brzucha i z każdą chwilą czułam się jeszcze bardziej zrelaksowana.

— Jesteś naprawdę cool, więc nie widzę potrzeby, abyś miała się zmieniać. Gust to kwestia subiektywna, wiem o tym znacznie więcej niż wszyscy inni. Dla przykładu, kiedyś widziałem cię wychodzącą z kina, całą zasmarkaną i ogólnie… bardzo rozemocjonowaną. — Wykonał bliżej nieokreślony gest. — Chciałem podejść i zapytać czy wszystko okej. A wtedy ty zadzwoniłaś do kogoś i powiedziałaś: „Dobrze, że nie nałożyłam makijażu, bo to była absolutnie najpiękniejsza rzecz, jaką widziałam”.

Zakryłam twarz zażenowana.

— Szybko się wzruszam — potaknęłam. — Ja raczej miałam cię za odludka — powiedziałam szczerze, na co roześmiał się głośno. — Nigdy nie okazałeś chęci, by jakoś zapoznać się.

— Widywałem cię na randkach, dlatego raczej to nie moja bajka, by pchać się tam, gdzie nie potrzeba.

— To przez moich znajomych. Nie znoszę, gdy to robią — jęknęłam. — Ogólnie nie lubię niespodzianek i wszystkiego, co wiąże się z utratą kontroli, ale te randki najbardziej mnie denerwują. Lubię moich przyjaciół, ale te złote rady typu: umów się na randkę przez Internet, to totalna porażka. Gdyby to faktycznie było dla mnie takie proste, uwierz mi, zrobiłabym to.

— Więc po prostu nie potrafisz znaleźć odpowiedniego faceta do łóżka — podsumował.

— Jesteś bardzo dosadny.

— Lubię nazywać rzeczy po imieniu. Mnie również ciężko znaleźć odpowiednią partnerkę. Nie kryję tego, że przez większość moich związków wszystko było po prostu okej. Nawet w tej początkowej fazie. Zdaję sobie sprawę, że to nie była wina tych dziewczyn, bo były świetne. Posiadały listę samych zalet, ale, mimo wszystko, choć pod względem partnerskim dobrze nam się układało, tak łóżko nie zawsze było idealne. Prawdziwa intymność nie zdarza się zbyt często.

— Żebyś wiedział! — potaknęłam ochoczo. — Lubię się całować, lubię być dotykana, ale nie zawsze faceci zabierają się do tego w odpowiedni sposób. W dużej mierze to moja wina, bo zazwyczaj nie ma szans na macanki przed piątą randką i chyba nie jestem warta takiego zachodu, ale…

— Co takiego? — Zaśmiał się, przerywając mi. — To największa bzdura jaką kiedykolwiek usłyszałem. Chcesz usłyszeć, co sobie pomyślałem, kiedy po raz pierwszy cię zobaczyłem?

— Będzie to coś zboczonego?

— Rozmawiamy otwarcie. Wychodziłaś akurat na miasto, odstawiona, jakby cały Londyn miał należeć do ciebie. Pomyślałem, że ten, którego przyprowadzisz do domu, będzie cholernym szczęściarzem, bo ja oddałbym wszystko w tamtym momencie, nawet niesamowicie wysoką kaucję za tę żałosną chatę, abyś pozwoliła się pocałować. Tamtej nocy waliłem sobie konia, wyobrażając sobie twoje usta.

Po raz pierwszy coś takiego usłyszałam od faceta. Choć było to wulgarne, wydawało mi się znacznie bardziej prawdziwe niż zblazowane i wymuszone komplementy, które dostawałam od innych mężczyzn. Zapewne powinno mnie to urazić, jednak wyraz jego twarzy utwierdzał mnie w przekonaniu, że taki scenariusz faktycznie miał miejsce.

Naprawdę podobałam mu się?

— Czy teraz też chciałbyś mnie pocałować?

— Czy oddałabyś mój pocałunek, gdybym to zrobił?

Przybliżył się w moją stronę, zmniejszając dystans między nami. Wyciągnęłam dłoń, która była zimna za sprawą drinka, którego wcześniej trzymałam, i dotknęłam jego twarzy. Patrzył na mnie z niemym pytaniem, delikatnie marszcząc brwi. Wygładziłam pionową zmarszczkę i spojrzałam na usta.

— Podobasz mi się — powiedziałam cicho.

— Czemu wydajesz się być tym faktem zaskoczona? Całkiem atrakcyjny ze mnie mężczyzna.

— Chodzi o to, że moje ciało fizycznie uważa cię za pociągającego. Nie czuję niezręczności ani dyskomfortu, a to naprawdę miła odmiana.

Pochyliłam się ku niemu, delikatnie go całując. Nie odpowiedział. Patrzył na mnie otwartymi oczami, a kiedy wzięłam jego górną wargę między swoje, delikatnie ssąc, z jego gardła wydobył się bliżej nieokreślony dźwięk. Był to dla mnie kolejny sygnał, żeby posunąć się dalej. Przeniosłam ramiona na jego szyję, wsuwając dłonie w jego gęste loki, a wtedy on pocałował mnie tak, jak tego pragnęłam. Poczułam go aż w czubkach palców u stóp. Nie wiem, kiedy znalazłam się na jego kolanach, ale naprawdę chciałam więcej. Pieścił mnie w taki sposób, że całkowicie zapomniałam o tym, że jest kimś, kogo tak naprawdę nie znałam.

— Nic dziwnego, że lubisz się całować, skoro robisz to w taki sposób — powiedział niskim tonem. — Zaczynam żałować, że tak długo powstrzymywałem się przed przyjściem tutaj.

— Chcę więcej usłyszeć o twojej pracy — powiedziałam.

— Nie wiem, czy będę w stanie sklecić sensowne zdanie, kiedy siedzisz na mnie.

Roześmiałam się.

— Postaraj się.

Zniżyłam głos i possałam płatek jego ucha. Miałam rację, obłędnie pachniał.

— Czy to oznacza zgodę, bym mógł cię dotykać? Jestem bardzo ciekawy bielizny, którą miałaś na sobie wcześniej.

— Coś za coś. — Spojrzałam na niego przekornie. — Czemu akurat dziś przyszedłeś? — Zniżyłam głos i delikatnie polizałam zagłębienie pomiędzy jego obojczykami.

Wziął głębszy oddech zanim podjął.

— Podpisałem umowę na serię felietonów dla muzycznego czasopisma, dlatego sporo podróżuję. Przez minione pół roku więcej spałem w hotelowym łóżku niż w swoim, dlatego ostatnio dopadło mnie okropne zmęczenie.

Przesunął dłonie na moje uda, delikatnie je masując, a następnie przeniósł je na pośladki, jeszcze bardziej mnie do siebie przybliżając. Oparłam czoło o jego i przymknęłam oczy. Podobało mi się to, co robił z moim ciałem. Całkowicie poddawałam mu się, bez zbędnego skrępowania czy rozmyślania o kolejnym ruchu. Wszystko między nami wydawało się takie naturalne.

— Do wczoraj byłem w Manchesterze na koncercie — kontynuował cichym tonem, okazjonalnie składając drobne pocałunki na mojej twarzy. — Zostałem tam na kilka dni, by przeprowadzić wywiad z zespołem oraz wziąć udział w zaprzyjaźnionym podcaście muzycznym. Tam dziennikarz zapytał mnie o emocje, w związku z oglądaniem koncertów na żywo. I jasne, mogę się precyzyjnie wypowiedzieć o technicznych parametrach, warstwie tekstowej czy muzycznej. Tyle że to nie była odpowiedź na to pytanie. Zawsze, kiedy jestem wśród tłumu ludzi, obserwuję ich reakcje. Dlatego podczas naszej pogadanki przypomniała mi się pewna kobieta. Nazwałem ją Dziewczyną w deszczu.

— Ładna? — Pocałowałam go tuż za uchem, a jego dłonie niecierpliwie wkradły się pod mój T-shirt. Na mojej skórze automatycznie pojawiła się gęsia skórka.

— Śliczna.

— Podobał się jej koncert? — Głos mi się załamał, gdy uszczypnął sutek przez materiał biustonosza.

— Tańczyła jak wariatka i śpiewała każdą linijkę tekstu, nawet tego, który był w obcym języku — powiedział z uśmiechem błąkającym się po ustach. — Pomyślałem wówczas, że to musi być najlepszy czas w jej życiu.

— Czyj to był koncert? — Przeniósł usta na moją szyję, delikatnie mnie kąsając, a moje myśli zaczynały się zlewać w całość.

— The Rose, trasaThe Heal[3].

Szeroki uśmiech wpełzł na moje usta.

— Byłam na ich koncercie w Londynie! Kochałam Woo-sunga od samego początku, zwłaszcza po usłyszeniu covera Lany ILYSB, ale to Do-joon skradł moje serce na żywo. Jego energia i prezencja na scenie to totalnie inny poziom.

— Są naprawdę świetni — potaknął i powrócił do moich ust. — Przygotowali niesamowity materiał, a trasa ma na ich fanów kojący wpływ.

— To prawda. Płakałam na koncercie, ale jednocześnie wyszłam z niego z takim lekkim sercem. Dlatego doskonale wiem, o czym mówisz.

Znowu spojrzał na mnie w taki sposób, że wewnątrz robiło mi się ciepło. Przesunął dłonią po moich włosach, po czym delikatnie ujął mój podbródek, cały czas patrząc mi w oczy. Nie panowałam nad własnym ciałem. Coraz większa ilość doznań sprawiała, że potrzebowałam czegoś więcej. Roztapiałam się pod jego spojrzeniem, a każdy pocałunek wypalał piętno na mojej skórze.

— Pytałaś czemu akurat dziś przyszedłem do ciebie. Widziałem cię na wielu wydarzeniach, obserwując z daleka, jakie wrażenia wywiera na tobie muzyka. Zastanawiałem się, jaka jesteś naprawdę. Zaintrygowałaś mnie od samego początku, ale nie było sposobności, aby poznać się bliżej. Dlatego musiałem takową wymyślić, by przekonać się, jaką osobą jest moja sąsiadka.

— I czego do tej pory się dowiedziałeś? — zapytałam na wydechu.

— Potwierdziło się, że jesteś niesamowicie seksowna. Twoje usta smakują jak niebo i naprawdę jesteś taka jak na koncercie.

— Czyli?

— Masz w sobie ogień, ale potrzebujesz iskry, aby się on rozniecił.

— Myślisz, że jesteś w stanie to uczynić? — Uniosłam jedną brew, patrząc na niego wyzywająco.

— Siedzisz na moich kolanach, a to nasza pierwsza randka. — Uśmiechnął się, ponownie łącząc nasze usta. Nie mogłam sobie odmówić jego pocałunków. — Twoje ciało mówi wszystko.

Ponownie wsunął dłonie pod mój podkoszulek i mocniej mnie do siebie przyciągnął, tak że stykaliśmy się torsami. Odchyliłam głowę do tyłu, pozwalając całować się po szyi. Pieścił wszystkie wrażliwe miejsca, doskonale wiedząc, jak mnie pobudzić na tyle, bym żądała więcej. Brakowało mi tego rodzaju bliskości. Szczerej uwagi, która przynosiła korzyści nam obydwojgu.

— Nie godzę się, aby to miała być randka.

Odsunęłam się od niego i odrzuciłam włosy na plecy.

— Więc jak to nazwiesz? — Uniósł brwi.

— Spotkanie zapoznawcze? — podsunęłam. — Chcę prawdziwych randek, a nie tylko ich imitacji. Jesteś w stanie mi to dać?

Przysunęłam się w jego stronę, a nasze usta dzieliły milimetry. Nie mogłam się powstrzymać. Nie, kiedy dłońmi badał krzywiznę mojego kręgosłupa, okazjonalnie pieszcząc brzuch oraz bawiąc się na granicy gumki paska od dresów. Nie marzyłam o niczym innym jak o tym, by w końcu dotknął mnie w moim najwrażliwszym punkcie.

— Tak — powiedział na wydechu.

— Bardzo chcesz mnie zaciągnąć do łóżka, co?

— Tak.

Obydwoje parsknęliśmy śmiechem.

— Więc chyba dziś jest więc twój szczęśliwy dzień. Przenieśmy się do drugiego pokoju.

Skinęłam głową w kierunku drzwi sypialni.

Nie musiałam mu dwa razy powtarzać. Jednym ruchem podniósł mnie, trzymając za pośladki, i ruszył w kierunku drugiego pokoju. Kiedy posadził mnie na łóżku, odsunął się na kilka chwil, przyglądając mi się.

— Jesteś naprawdę śliczna, Katie. — Pochylił się i mnie pocałował. Tym razem już nie tak delikatnie, co mi się spodobało. Miałam już coraz mniej cierpliwości na subtelne pieszczoty.

— Chyba po raz pierwszy wymawiasz moje imię — zauważyłam.

— Chciałem to sobie zostawić na wyjątkową okazję.

— Planowałeś więc od samego początku zaciągnąć mnie do sypialni.

Pomógł mi zdjąć mój T-shirt i to samo zrobił ze swoim, a następnie wylądowałam plecami na miękkim posłaniu. Chwycił mnie za nadgarstki i po raz kolejny pocałował, wydobywając z mojego gardła kolejny jęk.

— Jesteś fantastyczna pod każdym względem, Katie Porter — powiedział, schodząc coraz niżej. Moje dłonie znalazły się w jego włosach, a oddech stał się urywany. — Czy to zasmarkana po wyjątkowo łzawym filmie, czy fałszująca podczas sprzątania albo szalejąca na koncercie, jakby jutra miało nie być. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.

— Och, nawet nie wiesz jak mi teraz dobrze — jęknęłam, gdy zszedł na brzuch, obsypując go pocałunkami.

— Wszystko zrobimy powoli.

— Nie! Calum… ja… — Nie potrafiłam dokończyć, bo jego dłonie zsunęły moje dresy i zaczęły masować moją kobiecość.

— Obiecuję, że nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała. W każdym momencie możemy przestać.

Spojrzał mi w oczy, a ja dostrzegłam, ile szczerości w nich było.

— Wszystko w porządku — zapewniłam.

— W takim razie uśmiechnij się do mnie i ciesz się z wszystkiego, tak mocno jak ja.

***

Obudziłam się nad ranem. Calum spał, cały czas ciasno mnie obejmując. Jego ciemne włosy leżały na poduszce obok, a niesamowicie długie rzęsy rzucały cień na lekko zaczerwienione policzki. Przeczesałam palcami te urocze loki i mimowolnie się uśmiechnęłam. Po raz pierwszy przeżyłam coś tak intymnego. Pod powiekami przeplatały mi się kolejne wspomnienia z wczorajszego wieczoru, ale nie potrafiłam ich żałować. To, co widziałam w jego oczach, sprawiało, że wreszcie poczułam się swobodnie. W żaden sposób nie czułam skrępowania ani zażenowania.

Wymknęłam się do łazienki i na chwilę usiadłam w salonie z telefonem w dłoni. Musiałam coś sprawdzić. Zaintrygowała mnie wspomniana wczoraj Dziewczyna w deszczu. Znalazłam odcinek podcastu, którego był gościem i na dźwięk jego głosu ponownie poczułam skurcz w podbrzuszu. Z uśmiechem na ustach słuchałam o tym, jak mówił o muzyce.

— Odwiedziłeś wiele miejsc, widziałeś setki koncertów — powiedział prowadzący. — Kto spośród publiczności najbardziej zapadł ci w pamięć?

— Dziewczyna w deszczu — odpowiedział Calum bez zawahania. — Południowo-koreański zespół popowo-rockowy jakiś czas temu wypuścił piosenkę She’s In The Rain. Miałem okazję być na ich koncercie podczas trasy koncertowej The Heal. Wśród tłumu dostrzegłem dziewczynę, która płakała na tym utworze. Wydawało mi się, że utożsamiła się z tym tekstem, który jest bardzo piękny, ale jednocześnie niesamowicie smutny. By rozszerzyć kontekst trzeba powiedzieć, że Korea Południowa to kraj, w którym jest bardzo duży odsetek samobójstw. Dlatego mówi się, że owa kobieta właśnie chce odebrać sobie życie. Podmiot liryczny chce ją pocieszyć i być przy niej: She’s in the rain; You wanna hurt yourself, I’ll stay with you; You wanna make yourself go through the pain; It’s better to be held than holding on[4].

— Wow, to piękne — powiedział w zachwycie prowadzący. — „It’s better to be held than holding on” — powtórzył. — Ta linijka daje takie uderzenie. Jakby podmiot liryczny mówił: to w porządku przyjąć czyjąś pomoc. To okej być przez chwilę słabym.

— Dokładnie — potaknął Calum.

— Wróćmy jednak do tytułowej Dziewczyny w deszczu. Co było w niej takiego wyjątkowego?

— Rzecz w tym, że to moja sąsiadka. Nie znamy się za bardzo, ale jest naprawdę zapierająca dech. Strasznie mnie wkurza, że chodzi na te aranżowane randki przez jej „życzliwych” znajomych. Żaden z tych kolesi nawet nie dostrzega tego, jak cudowna, niezależna i silna jest. A najgorsze jest to, że ani jeden facet nie zadaje sobie trudu, aby postawić ją na piedestale i sprawić, aby poczuła się doceniona i ważna. Zamiast tego zachowują się, jakby łapali zdobycz. Są raczej z tych kolesi, co wyśmiewają jej upodobania filmowe czy muzyczne, jednocześnie sprawiając jej przykrość. I to nie są żartobliwe przepychanki słowne, mające na celu flirt. Oni po prostu chcą pokazać, że są ważniejsi i niestety przez to jej poczucie własnej wartości spada. Gdybyś tylko widział, jak krzyczała na koncercie: I know I don’t belong here; Why am I so insecure?[5]— Zacmokał niezadowolony. — To strasznie frustrujące, że właśnie tak wspaniałe kobiety kończą z totalnymi dupkami.

Jak mógł tak wiele zauważyć, jednocześnie tak niewiele ze mną rozmawiając?

Wyłączyłam telefon i wróciłam do sypialni. Położyłam się obok Caluma, a kiedy wyczuł, że znajduję się obok niego, jego ramiona zamknęły mnie w szczelnym uścisku. Jakby instynktownie przesunął ustami po moim czole, a mnie ogarnął błogi spokój. Zwyczajność tej sytuacji uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. On w moim łóżku, zero niezręczności i …

— Katie, jeśli nie przestaniesz się wiercić, na tym zakończy się nasze wspólne spanie i zajmiemy się znacznie aktywniejszymi rzeczami — powiedział niskim głosem, nie otwierając oczu.

— Widziałeś mnie na The Rose — zaczęłam cicho — i mimo wszystko nadal chcesz mnie lepiej poznać.

Uśmiechnął się leniwie i po raz kolejny pocałował moje w czoło.

— Do końca życia będę ci wypominał, że stałaś z transparentem: „Nadal czekam na wasz nagi teledysk do Childchood”.

Roześmiałam się.

— Bo naprawdę czekam.

— Mam nadzieję, że zawsze taka będziesz, Katie. Nieustraszona, zabawna i pełna tych wszystkich zwariowanych emocji, które tobą targają. Nigdy nie wstydź się ich okazywać, łącznie z tymi złymi. Ludzie muszą wiedzieć, że istnieją granice. Nie pozwól im się krzywdzić, ani nie rób rzeczy, które sprawiają, że czujesz się niekomfortowo.

— Naprawdę zaczynam żałować, że nie poderwałeś mnie podczas naszego pierwszego spotkania.

— Ta fantazja nadal mnie nawiedza — jęknął zbolałym tonem.

Wstałam na moment i podeszłam do toaletki w poszukiwaniu mojej czerwonej szminki.

— Chyba nadal jesteś zmęczony po podróży, więc będę na tyle dobra, że postaram sprawić, abyś poczuł się nieco rozluźniony.

Pomalowałam usta i zdjęłam podkoszulek przez głowę, pozostając w samych koronkowych majtkach.

— Ja pierdolę, mam nadzieję, że to nie sen — powiedział jedynie, a mnie całkowicie wystarczyła jego reakcja.

[1]Folklore — ósmy album studyjny Taylor Swift.

[2]Merch (ang) — dosłownie towar, jednak tak określa się gadżety, ubrania związane z jakimś zespołem bądź gwiazdą. Np. podkoszulki z logo zespołu, przypinki, magnesy itd.

[3]Heal (ang) — uzdrowić.

[4] Z angielskiego: „Ona jest w deszczu; Chcesz zrobić sobie krzywdę, zostanę z tobą; Chcesz sama przebrnąć przez drogę pełną bólu; Lepiej być trzymanym niż trzymać się”. The Rose, She’s In The Rain, rok wydania 2018, z EP Dawn.

[5] Z angielskiego: „Wiem, że nie pasuję tutaj; Dlaczego jestem taka niepewna?” — fragment piosenki The Rose, The definition of ugly is, rok wydania 2022, z albumu Heal.

Karnet na miłość

Patty Goodman

— Jesteś boski — zamruczała mi do ucha i zarzuciła na mnie swoje smukłe udo.

Jej gorące ciało, drżące i lepkie od potu, paliło mi skórę. Twarz zagłębiła w mojej szyi i muskała ją, lekko podgryzając. Nie krępowała się przy mnie oraz nie ukrywała swoich walorów, a nawet umyślnie je eksponowała. Cała June, otwarta i wyzwolona kobieta sukcesu. Pani prawnik i od ponad roku wspólnik w Callahan & Cromwell a także od sześciu miesięcy moja partnerka seksualna. Nie był to żaden związek. Zero uczuć czy zwierzeń. Zero marzeń bądź wspólnych planów. Po prostu seks bez zobowiązań i na tym koniec.

Nie odpowiedziałem na zaczepki, po prostu zrzuciłem jej kolano i usiadłem na łóżku. Przetarłem dłońmi twarz i włosy. Coś czułem, że ta grzecznościowa wymiana zdań, tuż po szybkim numerku, może zmienić się w smędzenie o zmianach w naszej relacji.

Ta kobieta zaczynała mnie już coraz bardziej irytować. Chociaż na seks nie mogłem narzekać — zawsze chętna, gotowa i namiętna — to nagle włączył jej się syndrom wicia gniazda. Coraz częściej pieprzyła o kolejnym kroku, stabilizacji i etapach życiowych.

A co może być po seksie? Nuda, przykre obowiązki oraz monotonia. Dokładnie to czego nie znosiłem i w najbliższej przyszłości nie planowałem.

— Dokąd się wybierasz? Zostań jeszcze trochę. Najlepiej na noc. Chociaż dzisiaj… — marudziła w poduszkę.

— Wiesz, jak to działa June, i nie ukrywałem, jak to będzie wyglądało. Zgodziłaś się, więc przestań robić to, co robisz — powiedziałem i wstałem z posłania.

Byłem wykończony, ale spełniony. Moje ciało zrelaksowało się, a umysł nie chciał teraz kolejnej kłótni o coś, co nigdy się nie wydarzy.

— A co ja takiego robię? Proponuję ci tylko drugą rundę i pyszne śniadanko. Czy to źle? — jęknęła i przewróciła się na plecy, wlepiając we mnie swoje błękitne oczy.

Sprawnym ruchem założyłem bokserki i podszedłem po spodnie, które wisiały przewieszone przez krzesło.

— Rano mam robotę. Muszę wypocząć.

— Znowu te kobiety? Ty to nazywasz robotą? Całe dnie wdzięczysz się do bogatych bab, mógłbyś to rzucić. Znaleźć porządną pracę. Pomogłabym ci. Nie musiałbyś tego robić. Devon, proszę… — zaczęła jazgot.

Jak ja nie cierpiałem takiej gadki. Smęcenia o zmianach, poważnym życiu, ciepłych kapciuszkach i gazetce przed telewizorem.

— Dobrze wiesz, że nie zrobisz ze mnie potulnego misia i tatuśka dla swoich dzieci. Nie jestem stworzony do życia w parze. Mnie jest dobrze tak, jak jest.

Zacząłem ubierać się z prędkością światła. Zanosiło się na dłuższą dramę.

Spodnie i koszulka znalazły się na swoim miejscu w ułamku sekundy. Zapiąłem pasek, spoglądając na kobietę, która siedziała na łóżku z roztrzepanymi blond włosami, za które jeszcze kilka minut temu ciągnąłem w ekstazie.

— Ty się nie zmienisz, prawda? Nie chcesz tego. Bierzesz tylko to, co jest tu i teraz, i nic w zamian — kontynuowała.

— June, daj spokój. Dostałaś to, co chciałaś z wzajemnością. Już o tym rozmawialiśmy. Tylko seks. Nie rób mi tu kłótni małżeńskiej i nie udawaj zranionej dziewicy. Dobrze wiedziałaś, na co się piszesz — powiedziałem, nie ukrywając znudzenia.

Zarzuciłem skórzaną kurtkę na szary podkoszulek i byłem gotowy do wyjścia.

— Tak, wiedziałam, ale nie sądziłam, że to będzie takie trudne. Nie mogę znieść, że całe dnie usługujesz innym kobietom, kiedy ja…

— Kiedy ty co… June? — warknąłem i odwróciłem się do niej, zaciskając zęby.

Miałem po dziurki w nosie tej histerii.

— Kiedy ja… czekam i tęsknię…

Kobieta stanęła, zagradzając mi drogę do drzwi i zaczęła łasić się jak kotka, obcałowując mi szyję.

— Przeginasz…

— Powiedz, że nie sypiasz z żadną, że nie dotykasz ich tak jak mnie… — wysapała i zaczęła nerwowo obłapiać moje całe ciało, jakby chciała więcej niż to, co robiliśmy przed chwilą.

— Daj spokój! — złapałem jej rozdygotane dłonie. — Nie sypiam z klientkami i dobrze to wiesz.

— Ja też byłam twoją klientką, a teraz co? Nie dziw się, że jestem zazdrosna — burknęła z wyrzutem i oswobodziła ręce z mojego uścisku.

Ta huśtawka nastrojów była nie do zniesienia. Bawiło mnie to i wkurzało jednocześnie. Od napalonej kocicy po naburmuszoną jędzę. Jej zadarty nos i nadąsana mina oraz gniewny wzrok powodowały, że byłem pewien, że najwyższy czas opuścić nie tylko to mieszkanie. Stała wpatrzona w moją twarz z miną władczyni absolutnej. Jakby była przekonana o tym, że miała prawo mówić do mnie w ten sposób. Jakby to, co mówiła, miało na mnie jakikolwiek wpływ. Jakby cokolwiek była w stanie we mnie zmienić. Nie ze mną te numery, June Gibson.

— W naszej relacji nie ma czegoś takiego jak zazdrość, zapomniałaś?

Chwyciłem za klamkę, by ewakuować się z apartamentu.

— Mam nadzieję, że kiedyś ktoś potraktuje ciebie w ten sam sposób, ty egoisto, nimfomanie…

— O już, już. Uspokój się, Gibson. Takie słownictwo nie przystoi pani prawnik. — Zaśmiałem się szyderczo i opuściłem mieszkanie, nawet się nie oglądając.

Zanim wsiadłem do windy słyszałem jeszcze obelgi skierowane pod moim adresem. Wiedziałem, że wystarczy weekend bez mojego towarzystwa, aby panna Gibson wróciła do mnie na kolanach, i to dosłownie.

Ruszyłem autem w drogę powrotną do domu. Dzięki mojej nietypowej, za to dobrze płatnej pracy, wynajmowałem równie okazały apartament, co moja kochanka, tyle że na uboczu. Wolałem spokojniejszą okolicę, a poza tym nie chciałem rzucać się w oczy.

Mój fach wymagał przede wszystkim dyskrecji. Zawodowo byłem mężczyzną do towarzystwa, ale nie byle jakim. Byłem najwyżej w hierarchii ekskluzywnych żigolaków. Moje usługi zawsze miały charakter elitarny. „Luksusowy pan do towarzystwa dla dojrzałych i wyjątkowych kobiet”. Taki slogan widniał na mojej stronie internetowej i na grupie dla singli. Miałem dwie żelazne zasady: zero seksu i żadnych randek z facetami. O ile czasem zdarzyło się tę pierwszą zasadę lekko nagiąć, tak z drugą nie było mowy o jakichkolwiek ustępstwach.

Wszedłem do mieszkania i rzuciłem klucze na blat. Padałem na twarz z wykończenia. Ta mała June może miała kłótliwą naturę, jak to prawnik, ale umiała „bawić się w te klocki”. Tylko czy umówiony seks dwa, trzy razy w tygodniu był tego wart? Coraz częściej suszyła mi głowę przez co wszystko straciło swój sens i urok. Należało zakończyć tę znajomość, i to jak najszybciej. Bez problemu znajdę zastępczynię i na jakiś czas będzie spokój.

Prysznic ukoił trochę rozgrzane i spracowane mięśnie, powodując, że natychmiast odczułem ulgę. Ciało to mój warsztat pracy, dlatego dbałem o nie z odpowiednim namaszczeniem. Dieta i siłownia trzy razy w tygodniu pozwoliły mi utrzymać kondycję i rzeźbę. Kobiety nie płacą za gościa z oponą na brzuchu, dla którego jedynym wysiłkiem jest przerzucanie kanałów telewizyjnych. Tym bardziej ekskluzywny chłopak do wynajęcia musi mieć odpowiednie warunki. Szeroka klata, wąskie biodra, krata na brzuchu to wymóg konieczny, by w ogóle zostać zauważonym w „branży”. Konkurencja jest przeogromna, tym bardziej na najwyższym szczeblu. Już nie wystarczy przystojna buźka i napakowana klata. Trzeba było oprócz wyglądu mieć klasę i umieć brylować w towarzystwie. Bogate babki płaciły za możliwość pokazania się nie tylko z seksownym gościem, ale z wartościowym mężczyzną, który musiał być w nie zapatrzony. Gdy spełniło się te kryteria, można było liczyć na najwyższe stawki, które bez problemu płaciły zaniedbane żonki, ambitne singielki czy wesołe rozwódki.

A ja posiadałem wszystko to, co było potrzebne. Ukończyłem nauki społeczne na wyższej uczelni, bez wyróżnień, ale zawsze. Dzięki swoim zdolnościom sportowym i wyczynom na boisku miałem pełnopłatne stypendium. Może nie byłem typem mózgowca, ale udało się to zrobić tylko dzięki trenerowi, który nie raz wybawił mnie z kłopotów. Języków liznęło się trochę tu to tam, więc nie było z tym całkiem najgorzej. Mimo wszystko, nie widziałem się jako urzędnik siedzący za biurkiem. Zawsze byłem wolnym duchem, a z domu nie wyniosłem zbyt wiele pozytywnych wartości. Dlatego gdy pod koniec studiów okazało się, że jest możliwość dorobienia parę groszy w nietypowy sposób, skorzystałem z wielką ochotą. Proszenie starych o kasę nie wchodziło w grę, zwłaszcza gdy matka skupiała się na kolejnym kochasiu. Ojca natomiast bardziej interesował baseball niż jego własny syn.

Zawsze byłem duszą towarzystwa i flirtowanie z dziewczynami miałem w małym paluszku. Na początku podobało mi się bajerowanie babeczek, tym bardziej, gdy mogłem zarobić łatwym sposobem niezłą kasę. Zdarzyło mi się też sypiać z niektórymi, przecież byłem młodym chłopakiem. Po jakimś czasie nabrałem ogłady i awansowałem do wyższych grup społecznych, gdzie kasa lała się strumieniami, a bogate babki nie skąpiły mi na wygląd, ciuchy czy wakacje na Hawajach tylko po to, by móc poczuć silne męskie ramię obok siebie. Miałem wszystko na wyciągnięcie ręki, tylko trzeba było umiejętnie nimi pokierować. Tak, by te samotne kobiety czuły się docenione i piękne. Sypianie z klientkami przestało mi odpowiadać, bo seks zawsze komplikował sytuację. Musiała być naprawdę gorąca, bym skusił się na coś więcej. Od dłuższego czasu preferowałem tylko romantyczne spotkania za kasę i na tym koniec, o dziwo większości z tych kobiet tylko o to chodziło.

Osuszyłem ręcznikiem ciało i ruszyłem nagi do kuchni w poszukiwaniu zimnego piwka. Wyjąłem z lodówki butelkę z napojem i pospiesznie odkapslowałem. Wreszcie mogłem zaspokoić dręczące mnie pragnienie. Usiadłem przy dużej wyspie kuchennej i sięgnąłem po terminarz w czarnej oprawie, który rano zostawiłem na marmurowym blacie. W nim zapisywałem wszystkie umówione spotkania oraz kilka kluczowych informacji o następnej klientce. Otworzyłem kalendarz w miejscu tasiemkowej zakładki i przełożyłem kartkę na kolejną stronę. Na środku widniał wielki napis, który kilka dni temu wykaligrafowałem: „Weekendowe spa w Northwille”. Zapatrzyłem się w zapisane informacje na dole.

— Amber Owens — przeczytałem na głos.

Dopiero uświadomiłem sobie to nietypowe zlecenie. Miałem jechać na jakieś trzy dni na zadupie by skorzystać z pakietu odnowy biologicznej z jakąś brzydulą.

Zgodziłem się, lecz niechętnie. Tylko podwójna kasa i weekend pełen relaksu mnie przekonał, ale nie znosiłem takich niejasnych sytuacji. Nie miałem pojęcia, kim była moja klientka. Niewyraźne zdjęcie dołączone do maila odtworzyłem w pamięci i obstawiałem, że dziewczyna urodą nie grzeszyła. Wszystko, co wiedziałem, to jedynie tyle, ile udało mi się dowiedzieć przez telefon od jej przyjaciółki Tracy: „Kobieta, trzydzieści lat, brunetka, ładna. Weekend jest jej potrzebny, a przede wszystkim towarzystwo kulturalnego mężczyzny” — jakoś tak to brzmiało. Takie atrakcje za tę kasę mogłem maszkaronowi zapewnić. Pierwsza transza przelewu doszła na czas, więc nie było innego wyjścia, jak pojechać w umówione miejsce. Z moją weekendową poczwarą miałem spotkać się w hotelu. Czekał mnie długi i trudny weekend, dlatego padłem na łóżko jak kłoda. Dźwięk przychodzącej wiadomości obudził mnie, gdy na chwilę odleciałem. Zmrużyłem oczy, po czym sięgnąłem ospale po telefon i odczytałem:

„Nie wiem, co mi odbiło. Mnie też jest dobrze tak, jak jest. Do następnego spotkania”.

Wiedziałem, że pani prawnik długo nie będzie się boczyć, ale nie sądziłem, że zmieni zdanie tak szybko. Nic nie odpisałem. Nie miałem ani ochoty, ani siły. Temat June Gibson już się dla mnie skończył. Nim zdążyłem wykombinować, jak się jej pozbyć, zasnąłem jak dziecko.

***