Ku wojnie. Oblicza XX Wieku - Bartosz Borkowski - ebook

Ku wojnie. Oblicza XX Wieku ebook

Borkowski Bartosz

4,1

Opis

Lata trzydzieste XX wieku. Nasz świat staje się powoli coraz mniej przewidywalny.

Adolf Hitler najpierw powoli dąży do przejęcia władzy w Niemczech, a gdy to mu się udaje umacnia się na tyle by stanowić zagrożenie dla pokoju w Europie. Gdzieś obok tej agresywnej polityki stoją Polacy.

Jaki był stosunek władz RP do kolejnych posunięć Hitlera?

Kto spośród najważniejszych hitlerowskich dygnitarzy Polskę odwiedził i co o tym pisała prasa?

Po co w styczniu 1939 roku do Warszawy przyjechał najważniejszy dyplomata Hitlera?

Czy Niemcy naprawdę oferowali Polsce pakt?

Dlaczego kilka miesięcy przed wojną oczy całego świata skierowane były na Polskę?

O kulisach wielkiej polityki, która rozbudzała wyobraźnię opinii publicznej opowie Wam ta książka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 298

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (15 ocen)
5
6
4
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TBekierek

Dobrze spędzony czas

Dobrze usystematyzowana wiedza o tym jak doszło do II wojny światowej
00
dziadek125

Nie oderwiesz się od lektury

Ok
00
Epikur46

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam nie tylko entuzjastom tzw. historii alternatywnej.
00

Popularność




Wstęp

Wstęp

Nie­czę­sto się zda­rza, by cała uwaga świa­to­wej opi­nii publicz­nej sku­piła się na Pol­sce. Tak wła­śnie było nie­mal od początku 1939 roku. To rzad­kie zja­wi­sko w naj­now­szej histo­rii, aby nasz kraj zna­lazł się w cen­trum zain­te­re­so­wa­nia. Wła­śnie o tym jest w znacz­nej mie­rze ta książka. Ow­szem, znaj­dują się w niej tematy popu­larne w publi­cy­styce, ale Ku woj­nie pre­zen­tuje też wyda­rze­nia wcze­śniej nie­znane i nie­opi­sane, a wiele z nich zaczęło odcho­dzić już w zapo­mnie­nie.

Nie będę Cię, Drogi Czy­tel­niku, zamę­czał dłu­gim wstę­pem. Pozwól jed­nak, że przez chwilę wpro­wa­dzę Cię w treść tego, co Cię czeka, gdy zaczniesz już lek­turę tej bar­dzo waż­nej dla mnie książki.

Zakła­dam, że kupu­jąc Ku woj­nie, możesz inte­re­so­wać się tym, co działo się tuż przed wybu­chem wojny. Być może intry­guje Cię moż­li­wość soju­szu pol­sko-nie­miec­kiego w 1939 roku. Ale czy Niemcy naprawdę tego chcieli? Jak doszło do wojny, która zdru­zgo­tała kon­ty­nent? Jakie były kulisy naj­waż­niej­szych roz­mów poli­tycz­nych, które decy­do­wały o przy­szło­ści Pol­ski i Europy? Czy ist­niały alter­na­tywne sce­na­riu­sze? Co dopro­wa­dziło do kon­flik­to­wej sytu­acji mię­dzy­na­ro­do­wej, któ­rej eska­la­cja nastą­piła we wrze­śniu 1939 roku? Co w ogóle czuli Polacy w pierw­szych dniach wojny? A jak żyłoby się w Pol­sce, gdyby wojna nie wybu­chła? Na te i wiele innych pytań stara się odpo­wie­dzieć ta książka.

Z czę­ścią tytu­łów można się zapo­znać na kanale „Obli­cza XX Wieku” na YouTube. Nie zna­czy to jed­nak, że są one w tej książce przed­sta­wione tak samo. By­naj­mniej, każdy z nich został roz­sze­rzony o dodat­kowe wątki. Tre­ści te znacz­nie wycho­dzą poza ramy tego, co pre­zen­tują filmy. Książka zawiera też tematy zupeł­nie nowe, któ­rych na kanale nie poru­sza­łem.

Układ publi­ka­cji jest chro­no­lo­giczny. Zaczyna się od cie­ka­wych i nie­ba­nal­nych epi­zo­dów z histo­rii NSDAP. Tekst o „Czło­wieku, który stwo­rzył Adolfa Hitlera” poru­sza histo­rię zapo­mnia­nej osoby, która była men­to­rem Führera, gdy jesz­cze nawet nie marzył o zdo­by­ciu wła­dzy. Z kolei „Tajem­nica zbrodni w Potę­pie” odnosi się do tra­gicz­nych wyda­rzeń z 1932 roku, któ­rych skutki powinny roz­bu­dzić nie­po­kój w umy­słach Niem­ców, do czego NSDAP będzie zdolna po prze­ję­ciu wła­dzy. Mate­riał ten został opu­bli­ko­wany na kanale „Obli­cza XX Wieku” w marcu 2020 roku, ale tekst w niniej­szej książce został dodat­kowo uzu­peł­niony m.in. o wypo­wie­dzi rodziny Kon­rada Pie­cu­cha – głów­nego boha­tera opi­sy­wa­nych wyda­rzeń.

Jak już wspo­mnia­łem, publi­ka­cja poru­sza też wątki mało znane. Przy­kła­dem jest mate­riał „Wizyta Jose­pha Goeb­belsa w War­sza­wie”. Nikt do tej pory nie zro­bił sze­ro­kiej ana­lizy tej wizyty, która była prze­cież prze­ło­mowa w kon­tak­tach Pol­ski z Trze­cią Rze­szą krótko po prze­ję­ciu wła­dzy przez Hitlera. Podob­nie jest z wizytą mini­stra spraw zagra­nicz­nych faszy­stow­skich Włoch Gale­azza Ciano, który w War­sza­wie zja­wił się wraz z córką Benito Mus­so­li­niego.

Ku woj­nie sku­pia się głów­nie na tym, jak Pol­ska i Europa powoli zbli­żały się do naj­więk­szego kon­fliktu w dzie­jach. Nie można było w tej histo­rii pomi­nąć pierw­szych bez­kr­wa­wych pod­bo­jów Führera. Te zostały opi­sane w roz­dzia­łach „Anschluss Austrii” oraz w podzie­lo­nym na trzy czę­ści cyklu „Upa­dek Cze­cho­sło­wa­cji”. Pod­czas opi­sy­wa­nia tych wyda­rzeń zwra­ca­łem też uwagę, jak reago­wano w Pol­sce.

Przyj­rzymy się też kwe­stiom z 1939 roku, które cza­sami tak­to­wano w histo­rii mię­dzy­wo­jen­nej Europy po maco­szemu. W książce opi­sane są kulisy wizyty naj­waż­niej­szego dyplo­maty Hitlera Joachima von Rib­ben­tropa w Pol­sce w stycz­niu 1939 roku. Zdję­cie z tej wizyty wid­nieje na okładce książki. Podróż ta prze­szła do histo­rii, od niej kon­takty pol­sko-nie­miec­kie zaczęły się zmie­niać. Na pod­sta­wie wspo­mnień, ste­no­gra­mów roz­mów, nota­tek i donie­sień z prasy moż­liwe jest jej odtwo­rze­nie nie­mal co do godziny. Rezul­tat podróży hitle­row­skiego mini­stra do War­szawy będzie miał dale­ko­siężne kon­se­kwen­cje nie tylko dla Pol­ski. Euro­pej­ska opi­nia publiczna za wszelką cenę pró­bo­wała dociec, po co tak naprawdę Rib­ben­trop zja­wił się w War­sza­wie.

W niniej­szej publi­ka­cji znaj­dują się też tematy zapo­mniane, któ­rymi żyła cała Pol­ska. Dla­tego zamiesz­czony został roz­dział poświę­cony Jadwi­dze Waj­sów­nie – pol­skiej olim­pijce, która na igrzy­skach w Ber­li­nie rywa­li­zo­wała z nie­miec­kimi dys­ko­bol­kami.

Na krótko przed wybu­chem wojny doszło do naj­gło­śniej­szego samo­bój­stwa w przed­wo­jen­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. Roz­dział „Tajem­nica śmierci Wale­rego Sławka” opo­wiada wła­śnie o tym. W tek­ście tym udało się zebrać wszyst­kie poszlaki, dowody oraz wypo­wie­dzi świad­ków i eks­per­tów na temat tej zagad­ko­wej śmierci, która także może się wią­zać z wybu­chem II wojny świa­to­wej.

Wśród intry­gu­ją­cych tema­tów, które budzą kon­tro­wer­sje, znaj­duje się roz­dział „Tajne kon­takty Pił­sud­skiego z Hitle­rem”, w któ­rym, opie­ra­jąc się na doku­men­tach oraz wspo­mnie­niach, można usta­lić cie­kawe fakty doty­czące gry, jaką z nazi­stami pro­wa­dził Pił­sud­ski, zanim Hitler prze­jął wła­dzę w Niem­czech.

Książka poru­sza też zagad­nie­nia doty­czące histo­rii alter­na­tyw­nej, dla­tego znaj­dują się w niej kon­cep­cje Wła­dy­sława Stud­nic­kiego, który był jedy­nym Pola­kiem otwar­cie nawo­łu­ją­cym do soju­szu Pol­ski z Trze­cią Rze­szą. W roz­dziale „Jak Pol­ska chciała zaata­ko­wać Trze­cią Rze­szę” poru­szone są wątki dwu­krot­nej moż­li­wo­ści uni­ce­stwie­nia Hitlera, zanim roz­pę­tał pie­kło w Euro­pie.

Ku woj­nie, choć odnosi się głów­nie do zagad­nień przed­wo­jen­nych, zawiera też dwa tematy, które nie­jako odbie­gają od tytułu. Pierw­szy to „Ten krótki stan eufo­rii – 3 wrze­śnia 1939”, przed­sta­wia­jący ostat­nie chwile rado­ści w upa­da­ją­cej II Rze­czy­po­spo­li­tej. Drugi, ostatni roz­dział w książce, jest z pogra­ni­cza histo­ri­cal fic­tion, to: „Jaka byłaby Pol­ska, gdyby nie II wojna świa­towa”. Tekst ten jest wpraw­dzie fik­cją, ale opartą na praw­dzi­wych danych, sta­ty­sty­kach oraz wypo­wie­dziach eks­per­tów. Czy moż­liwe jest choćby w nie­wiel­kim stop­niu usta­le­nie, jacy byli­by­śmy dzi­siaj, gdyby nie wybuch wojny?

Jeżeli publi­ka­cja ta pobu­dzi Cię, Czy­tel­niku, do reflek­sji, przy­bliży wielką poli­tykę i pomoże zro­zu­mieć, jak doszło do wybu­chu wojny, to spełni swoje zada­nie. Oddaję do Two­ich rąk moją debiu­tancką książkę, która, mam nadzieję, pozwoli Ci choć na chwilę poczuć kli­mat epoki, któ­rej wyda­rze­nia, mimo upływu lat, na­dal odczu­wamy.

Bar­tosz Bor­kow­ski

Czło­wiek, który stwo­rzył Adolfa HitleraKim był zapo­mniany men­tor Hitlera z okresu pierw­szych lat jego kariery?

Czło­wiek, który stwo­rzył Adolfa Hitlera

Kim był zapo­mniany men­tor Hitlera z okresu pierw­szych lat jego kariery?

Nazi­stow­ski poeta, men­tor i nauczy­ciel Adolfa Hitlera, któ­rego wpro­wa­dził w świat mona­chij­skich elit. Bez tego czło­wieka nie byłoby ani Führera, ani naro­do­wego socja­li­zmu. Autor pierw­szego hymnu NSDAP oraz slo­ganu „Deutsch­land erwa­che” („Niemcy, zbudź­cie się”), który wid­niał na hitle­row­skich sztan­da­rach. To Die­trich Eckart – zapo­mniany men­tor Führera. To on wpro­wa­dził przy­szłego dyk­ta­tora na salony mona­chij­skie, które miały prze­możny wpływ na poli­tykę.

Na początku XX wieku nic nie wska­zy­wało na to, by mający już 50 lat Eckart mógł zapi­sać się w histo­rii. Nie­do­szły lekarz, poeta i dra­ma­turg, któ­rego sztuki nie zdo­by­wały jed­nak popu­lar­no­ści w Niem­czech, w 1918 roku zaczął wyda­wa­nie anty­se­mic­kiego i rasi­stow­skiego pisma „Auf gut Deutsch”. Wraz z nim wydawcą był Alfred Rosen­berg, który w przy­szło­ści będzie jed­nym z naj­waż­niej­szych hitle­row­skich dygni­ta­rzy. Poza dzia­łal­no­ścią wydaw­ni­czą Eckart udzie­lał się także w rasi­stow­skim towa­rzy­stwie „Thule”. Ludzie tacy jak Eckart dawali się wów­czas porwać na wskroś reli­gij­nej fan­ta­zji, któ­rej pod­stawą było ocze­ki­wa­nie na zbawcę narodu nie­miec­kiego upo­ko­rzo­nego trak­ta­tem wer­sal­skim. W jed­nym ze swo­ich poema­tów przy­szły men­tor Hitlera pisał:

Boha­ter ten, co przyjść ma do nas, czeka, mil­cząc;Lecz brzęk­nie choćby miecz za pasem jego.A już, zlęk­nione, pry­cha, wyje zgrają wil­cząPle­mię huń­skie, pomiot świata pie­kiel­nego.On bez słów czeka, jedno wciąż myślący:O stu­krot­nie wyrzą­dzo­nej nam pod­ło­ści –Zda się, że to wschód już, blask ten jaśnie­jący…Cier­pli­wo­ści jesz­cze! Cier­pli­wo­ści!1

Die­trich Eckart rze­czy­wi­ście wie­rzył, że nadej­dzie zbawca, który wyzwoli naród nie­miecki. W swo­ich mowach pre­cy­zo­wał nawet, kim miałby ten czło­wiek być i jakimi cechami się wyróż­niać:

[…] to facet, który potrafi znieść ter­kot kara­binu maszy­no­wego. Hołota musi robić w por­tki ze stra­chu. To nie ofi­cer jest mi potrzebny, przed nim lud nie odczuwa respektu. Naj­lep­szy byłby robot­nik, który ma gębę na wła­ści­wym miej­scu. […] Nie musi być mądry, poli­tyka to naj­głup­sza rzecz pod słoń­cem. […] Musi to być kawa­ler! Wtedy pozy­skamy kobiety2.

Latem 1919 roku Die­trich Eckart wygło­sił swoje pierw­sze prze­mó­wie­nie na spo­tka­niu Nie­miec­kiej Par­tii Robot­ni­czej (DAP) – ugru­po­wa­niu, z któ­rego wyro­śnie w przy­szło­ści par­tia nazi­stow­ska. W swoim śro­do­wi­sku cie­szył się dużym powa­ża­niem. Istotne były jego wpływy i powią­za­nia z zamoż­nymi oso­bi­sto­ściami mona­chij­skiego towa­rzy­stwa. Gdy jego kariera poli­tyczna się roz­wi­jała, młody Adolf Hitler sta­wiał dopiero w poli­tyce pierw­sze kroki. Był wrze­sień 1919 roku, gdy ofi­ce­ro­wie Reich­swehry wyzna­czyli go do obser­wa­cji jed­nego ze skraj­nych ugru­po­wań, czyli wspo­mnia­nej DAP.

Die­trich Eckart

Na pierw­szym mityngu par­tyj­nym 12 wrze­śnia 1919 roku, na któ­rym poja­wił się Hitler, nie wyda­rzy­łoby się nic szcze­gól­nego, gdyby nie pewien incy­dent. Nie­do­świad­czony, ale nad­po­bu­dliwy Hitler zaata­ko­wał gwał­tow­nie pro­fe­sora Bau­manna, który mówił o bawar­skim sepa­ra­ty­zmie. Hitler bro­nił cało­ści Rze­szy i był tak wście­kły oraz prze­ko­nu­jący w swo­ich słow­nych ata­kach, że od razu zwró­cił uwagę zało­ży­ciela par­tii Antona Dre­xlera: „Mój Boże! Ten ma gadane. Mogli­by­śmy go wyko­rzy­stać”3 – miał powie­dzieć Dre­xler, i zaraz po tym zapro­sić Hitlera na kolejne spo­tka­nie. Nie minęło kilka mie­sięcy, a Hitler, tak jak pisał jego bio­graf Ian Ker­shaw: „miał swoje miej­sce na poli­tycz­nej mapie Mona­chium, ale na­dal pozo­sta­wał pro­win­cjo­nalną sławą”.

Sym­bol ugru­po­wa­nia DAP

By stać się poważ­nym gra­czem na sce­nie poli­tycz­nej, Hitler potrze­bo­wał pro­tek­to­rów, któ­rzy pomo­gliby mu się prze­bić. Jed­nym z nich był wła­śnie Die­trich Eckart, który miał wpływy wśród mona­chij­skiej elity. Eckart zabie­rał więc Hitlera na spo­tka­nia i przy­ję­cia, na któ­rych jego pro­te­go­wany mógłby zaist­nieć w towa­rzy­stwie. Ale pod­czas przy­jęć Hitler bul­wer­so­wał uczest­ni­ków swoim zacho­wa­niem świad­czą­cym o braku ele­men­tar­nego wycho­wa­nia: żar­łocz­nie zja­dał wszystko, co znaj­do­wało się na stole, pluł i mówił z peł­nymi ustami.

Legi­ty­ma­cja par­tyjna Adolfa Hitlera – członka DAP

Zde­gu­sto­wany Eckart zaczął więc uczyć przy­szłego Führera dobrych manier, a także posta­rał się o nowy gar­ni­tur dla niego.

Histo­ryk uni­wer­sy­tetu w Leice­ster, Michael Lynch, twier­dził: „To cie­kawa rela­cja. Jak uczeń i nauczy­ciel, ojciec i syn. Łączyło ich bra­ter­skie uczu­cie”4.

Anton Dre­xler

Die­trich Eckart był star­szy od Hitlera o dwa­dzie­ścia lat i w pierw­szych latach dzia­łal­no­ści Hitlera był dla niego praw­dzi­wym men­to­rem. Autor wielu prac na temat histo­rii naro­do­wego socja­li­zmu oraz Führera – Joachim Fest – rów­nież poświę­cił Eckar­towi dłuż­szy ustęp:

Jako czło­wiek bar­dziej oczy­tany, lepiej zna­jący ludzi, mający wielką wie­dzę i rów­nie wiel­kie uprze­dze­nia, Eckart wywarł duży wpływ na pro­win­cjo­nal­nego i nie­po­rad­nego Hitlera i był, dzięki swo­jemu nie­skom­pli­ko­wa­nemu spo­so­bowi bycia, pierw­szym wykształ­co­nym czło­wiekiem, któ­rego towa­rzy­stwo Hitler tole­ro­wał i w któ­rego obec­no­ści nie ujaw­niały się jego głę­boko zako­rze­nione kom­pleksy. Eckart wypo­ży­czał i pole­cał mu książki, uczył go dobrych manier, kory­go­wał spo­sób wysła­wia­nia się i otwie­rał przed nim wiele drzwi5.

Eckart nie tylko wpły­wał na Hitlera inte­lek­tu­al­nie, ale też umac­niał jego zaja­dły anty­se­mi­tyzm. W swo­ich tezach potra­fił być wyjąt­kowo bru­talny, twier­dził np., że gdyby tylko mógł, to „naj­chęt­niej zała­do­wałby pociąg wszyst­kimi Żydami i wje­chał nim pro­sto do Morza Czer­wo­nego”6. Wkrótce zaczął też zapo­zna­wać Hitlera ze swo­imi boga­tymi przy­ja­ciółmi, prze­my­słow­cami, któ­rzy mogliby pomóc finan­sowo par­tii. Dzięki temu wspar­ciu i oso­bi­stemu zaan­ga­żo­wa­niu Eckarta par­tia wyku­piła organ pra­sowy „Völkischer Beobach­ter”. Men­tor przy­szłego dyk­ta­tora porę­czył wła­snym mająt­kiem, by zdo­być na ten cel kwotę 60 tysięcy marek. Po tym wiel­kim dla nazi­stów suk­ce­sie Hitler zwró­cił się do Eckarta z podzię­ko­wa­niem:

Gdyby nie Pań­ski cenny udział w przed­się­wzię­ciu, praw­do­po­dob­nie nie uda­łoby się tak zała­twić naszej sprawy. Ba, myślę, że na wiele mie­sięcy utra­ci­li­by­śmy widoki na zdo­by­cie wła­snej gazety. Obec­nie sam, duszą i cia­łem, jestem tak mocno zwią­zany z ruchem, że nie wyobraża Pan sobie, jakim szczę­ściem napeł­nia mnie osią­gnię­cie tego wytę­sk­nio­nego celu7.

„Völkischer Beobach­ter” wkrótce sta­nie się czo­ło­wym pismem nazi­stów i pozosta­nie nim aż do końca ist­nie­nia Trze­ciej Rze­szy. Prasa zapew­niła dobrą reklamę, a orga­ni­za­cja zaczęła się dyna­micz­nie roz­wi­jać. Wów­czas rela­cje Hitlera z Eckar­tem były bar­dzo zażyłe, a przy­szły Führer chlu­bił się wła­śnie tym, że to on zwró­cił na niego uwagę. To tek­sty Eckarta, w któ­rych łączył on bol­sze­wizm ze spi­skiem „świa­to­wego żydo­stwa”, wywarły tak obse­syjny wpływ na anty­se­micką i anty­ko­mu­ni­styczną poli­tykę Hitlera w przy­szło­ści. Od 1920 roku par­tia zmie­niła nazwę z DAP na NSDAP. Rok póź­niej bawar­ski esta­bli­sh­ment mógł na­dal pogar­dzać Hitle­rem, ale na pewno nie mógł go igno­ro­wać. Na naj­waż­niej­szych wie­cach par­tii zawsze w pobliżu Führera sie­dział Eckart, ale jego pozy­cja powoli zaczy­nała słab­nąć.

„Völkischer Beobach­ter” – naj­waż­niej­szy organ pra­sowy NSDAP

W tym cza­sie Hitle­rowi zaczyna wyra­stać kon­ku­ren­cja. Nowym cha­ry­zma­tycz­nym poli­ty­kiem wśród nacjo­na­li­stycz­nych ugru­po­wań stał się Otto Dic­kel. Jego poglądy były zbli­żone do poglą­dów nazi­stów, choć repre­zen­to­wał orga­ni­za­cje vol­ki­stow­skie. Wów­czas poja­wiła się kon­cep­cja zjed­no­cze­nia wszyst­kich nie­miec­kich nacjo­na­li­stycz­nych ugru­po­wań w luźną kon­fe­de­ra­cję. Ale prze­ciwko temu wystą­pił Hitler, dostrze­ga­jąc zagro­że­nie dla swo­jej pozy­cji bez­względ­nego wodza par­tii. Wkrótce doszło do spo­tka­nia obu lide­rów. Dic­kel przez trzy godziny prze­ko­ny­wał Hitlera do poro­zu­mie­nia, ale on co chwilę wybu­chał gnie­wem. Wów­czas prze­ciwko niemu obró­cił się dawny men­tor – Die­trich Eckart. Uznał zacho­wa­nie swo­jego pod­opiecz­nego za nie­od­po­wied­nie. Hitler w ataku wście­kło­ści zagro­ził więc, że wystąpi z par­tii, a na to dzia­ła­cze NSDAP nie mogli sobie pozwo­lić. Osobą, która miała pogo­dzić kie­row­nic­two par­tii z Führerem, był oczy­wi­ście Eckart. Hitler dał się prze­ko­nać, by pozo­stać w par­tii, ale tylko pod warun­kiem powie­rze­nia mu sta­no­wi­ska prze­wod­ni­czą­cego o dyk­ta­tor­skiej wła­dzy. Kie­row­nic­two ska­pi­tu­lo­wało i w lipcu 1921 roku Hitler wró­cił do NSDAP jako jej fak­tyczny wódz, a za poro­zu­mie­niem oczy­wi­ście stał Eckart.

Hitler w oto­cze­niu człon­ków NSDAP, 1929 rok

Apel SA w sali cere­mo­nial­nej wie­deń­skiego zamku. Na pro­por­cach par­tyj­nych widoczne jest hasło autor­stwa Die­tri­cha Eckarta: „Deutsch­land erwa­che”. Rok 1941

W tym cza­sie dzia­łal­ność par­tii to głów­nie star­cia uliczne z prze­ciw­ni­kami poli­tycz­nymi oraz kon­flikty z poli­cją. Hitler otwar­cie szy­dził z władz Bawa­rii, a także Nie­miec. Na przy­kład pod­czas wizyty Pre­zy­denta Repu­bliki Frie­dri­cha Eberta w Mona­chium bojówki nazi­stow­skie zor­ga­ni­zo­wały demon­stra­cję, pod­czas któ­rej głowa pań­stwa była oplu­wana i obra­żana. Sto­jący u boku Hitlera Eckart mawiał, że teraz przy­szłość Nie­miec leży w nazi­stow­skich oddzia­łach sztur­mo­wych. Uło­żył on nawet hasło, które w póź­niej­szych latach sta­nie się jed­nym z naj­waż­niej­szych w Trze­ciej Rze­szy: „Deutsch­land erwa­che” – „Niemcy, zbudź­cie się”. Były to ostat­nie słowa wier­sza Burza, który opu­bli­ko­wał w 1919 roku.

Adolf Hitler prze­ma­wia w piwiarni do sta­rej gwar­dii

Z cza­sem nie­trudno było zauwa­żyć, że gdy popu­lar­ność Hitlera rosła, to Eckarta malała, jego rola w NSDAP sta­wała się coraz bar­dziej mar­gi­nalna, topił więc smutki w alko­holu, co w jego przy­padku nie było jed­nak nowo­ścią. Na tę oko­licz­ność Hitler porów­nał się do Chry­stusa wyrzu­ca­ją­cego kup­ców ze świą­tyni. Podob­nie bowiem miał pozby­wać się nie­przy­chyl­nych mu osób w NSDAP. To porów­na­nie Eckart miał sko­men­to­wać pod­czas jed­nej z roz­mów, mówiąc: „Mega­lo­ma­nia [Hitlera] pla­suje się pomię­dzy kom­plek­sem Mesja­sza a Nerona”8. W tym okre­sie rze­czy­wi­ście próż­ność Hitlera zna­cząco wzro­sła, szcze­gól­nie po mar­szu czar­nych koszul na Rzym w paź­dzier­niku 1922 roku. Prze­ję­cie wła­dzy we Wło­szech siłą przez faszy­stów Benita Mus­so­li­niego ewi­dent­nie wywarło na Hitle­rze wra­że­nie.

W listo­pa­dzie 1922 roku Hitler zaszo­ko­wał kie­row­nic­two NSDAP raz jesz­cze, mówiąc, że posłu­szeń­stwo wobec przy­wódcy ma rangę pierw­szej powin­no­ści. Mniej wię­cej wtedy rela­cje Eckarta z Hitle­rem zaczęły się psuć. Przy­czyna była dosyć pro­sta. W oko­li­cach marca 1923 roku Eckart z obawy przed aresz­to­wa­niem musiał się ukry­wać w Berch­tes­ga­den. Minęło pół roku, zanim wró­cił do Mona­chium. Przez ten czas stra­cił na zna­cze­niu, w par­tii nie odgry­wał już tak waż­nej roli jak kie­dyś. Krótko po tym Hitler, wyraź­nie zain­spi­ro­wany wło­skimi faszy­stami, zor­ga­ni­zo­wał nie­udany zamach stanu, który prze­szedł do histo­rii jako pucz mona­chij­ski. Pod­czas puczu nazi­ści, by dodać sobie ducha bojo­wego, śpie­wali pieśń sztur­mową – pierw­szy hymn NSDAP, autor­stwa naczel­nego hitle­row­skiego poety Die­tri­cha Eckarta. On rów­nież brał udział w puczu i mimo że jego rela­cje z Hitle­rem nie były już tak zażyłe jak kie­dyś, wciąż widział w nim wodza ruchu nazi­stow­skiego. Bez waha­nia wziął udział w zor­ga­ni­zo­wa­nej akcji. Został aresz­to­wany podob­nie jak Hitler i wielu uczest­ni­ków puczu. Szybko go zwol­niono ze względu na zły stan zdro­wia. Eckart nie docze­kał jed­nak cza­sów świet­no­ści nazi­zmu. Zmarł na zawał serca w grud­niu 1923 roku. Hitle­rowcy o śmierć swo­jego poety oskar­żyli wła­dze, wska­zu­jąc na fatalne warunki aresztu, w któ­rym miał się naba­wić cho­roby. Na śmierć zare­ago­wał także Hitler, który na końcu swo­jej książki Mein Kampf ulo­ko­wał swo­jego daw­nego men­tora w pan­te­onie boha­te­rów naro­do­wego socja­li­zmu, pisząc:

Tych szes­na­stu boha­te­rów9, któ­rym poświę­ci­łem pierw­szy tom mojego dzieła, chciał­bym na końcu [tomu] dru­giego przed­sta­wić zwo­len­ni­kom i orę­dow­ni­kom naszej ide­olo­gii jako owych boha­te­rów, któ­rzy z pełną świa­do­mo­ścią zło­żyli ofiarę za nas wszyst­kich. Muszą być przy­wo­ły­wani wciąż na nowo waha­ją­cym się i sła­bym w celu wypeł­nie­nia przez nich obo­wiązku, obo­wiązku, któ­remu oni sami [boha­te­ro­wie] zadość­uczy­nili w naj­lep­szej wie­rze i z cał­ko­witą kon­se­kwen­cją. I do nich chcę zali­czyć także tego czło­wieka, który jako jeden z naj­lep­szych poświę­cił swoje życie dla obu­dze­nia swo­jego, naszego narodu za sprawą poezji i myśli, a w końcu przez czyn: [To] Die­trich Eckart10.

Nie­długo po śmierci Eckarta uka­zała się jego publi­ka­cja pod tytu­łem Bol­sze­wizm – od Moj­że­sza do Lenina. Moja roz­mowa z Hitle­rem11. To jedno z naj­waż­niej­szych dzieł ide­olo­gicz­nych naro­do­wego socja­li­zmu. Wdzięczna klika nazi­stow­ska przy­po­mni sobie o Eckar­cie po prze­ję­ciu wła­dzy. Jego zapo­mniane dra­maty od tej pory będą wysta­wiane w teatrach Trze­ciej Rze­szy. W tym okre­sie Hitler cza­sami wra­cał pamię­cią do daw­nego men­tora. Swo­jej sekre­tarce zwie­rzał się, że przy­jaźń ta była jed­nym z naj­pięk­niej­szych wspo­mnień z lat dwu­dzie­stych. Pod­czas II wojny świa­to­wej Hitler na­dal o nim pamię­tał, pod­czas jed­nej z narad nazwał go nawet „gwiazdą polarną wcze­snego ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego”12. Na dłuż­szą metę nie przy­jęła się jed­nak pieśń sztur­mowa autor­stwa Eckarta. Po latach uznano ją za zbyt trudną do śpie­wa­nia, z cza­sem jej miej­sce zajęła Horst-Wessel-Lied.

Amfi­te­atr (scena leśna Die­trich-Eckart-Fre­ilicht­buhne). Próbne przed­sta­wie­nie ora­to­rium „Her­ku­les” Geo­rga Frie­dri­cha Händla. Foto­gra­fię wyko­nano pod­czas Igrzysk Olim­pij­skich w Ber­li­nie

W hitle­row­skiej Rze­szy nie bra­ko­wało też obiek­tów poświę­co­nych Eckar­towi. W 1937 roku w miej­sco­wo­ści Dros­sen zbu­do­wano ku jego pamięci wieżę wido­kową nazy­waną „wieżą Eckarta”. Został on rów­nież upa­mięt­niony areną w pobliżu sta­dionu olim­pij­skiego w Ber­li­nie. Jego imię nosiła także jedna ze szkół oraz liczne ulice, a nawet fun­da­cja. Nie zabra­kło też pomni­ków – dziś popa­da­ją­cych w ruinę i poma­lo­wa­nych anty­na­zi­stow­skimi graf­fiti. Po II woj­nie świa­to­wej Niemcy dopil­no­wali, by zli­kwi­do­wać wszel­kie pamiątki po nazi­zmie, ale w przy­padku Eckarta pozo­stały nie­liczne wyjątki, o któ­rych mało kto dziś pamięta. Jego grób, który na­dal jest w Berch­tes­ga­den, sta­nowi rzad­kość w przy­padku ludzi, któ­rzy two­rzyli naro­dowy socja­lizm. Drugi obiekt to wspo­mniana wcze­śniej wieża wido­kowa jego imie­nia. Po woj­nie miej­sco­wość Dros­sen, w któ­rej ją posta­wiono, została przy­łą­czona do Pol­ski i zmie­niła nazwę na Ośno Lubu­skie. Naj­bar­dziej kurio­zalne jest to, że obiekt ten w momen­cie pisa­nia tego tek­stu na ofi­cjal­nych mapach oraz w świa­do­mo­ści miesz­kań­ców tego nie­wiel­kiego mia­steczka na­dal funk­cjo­nuje jako „wieża Eckarta”.

Gazeta „Wochen­spruch der NSDAP” w nume­rze z 6 wrze­śnia 1942 r. cyto­wała Eckarta: „Jeśli świa­tło zde­rza się z ciem­no­ścią, nie ma poro­zu­mie­nia, jest tylko walka na śmierć i życie, dopóki jedna lub druga strona nie zosta­nie znisz­czona”

Jaki byłby Adolf Hitler, gdyby nie Die­trich Eckart? Trudno to jed­no­znacz­nie oce­nić, ale z całą pew­no­ścią Eckart bar­dzo przy­czy­nił się do wzro­stu popu­lar­no­ści zarówno NSDAP, jak i Hitlera. Zna­cząco uła­twił mu też drogę na szczyty wła­dzy w Niem­czech, co zapo­cząt­ko­wało jeden z naj­tra­gicz­niej­szych momen­tów w histo­rii świata.

Wieża Eckarta w Ośnie Lubu­skim, stan obecny

Tajem­nica zbrodni w Potę­pie (1932)Jak mor­der­stwo na Ślą­sku poka­zało praw­dziwą twarz NSDAP przed doj­ściem Hitlera do wła­dzy?

Tajem­nica zbrodni w Potę­pie (1932)

Jak mor­der­stwo na Ślą­sku poka­zało praw­dziwą twarz NSDAP przed doj­ściem Hitlera do wła­dzy?

W 1932 roku w nie­wiel­kiej wsi Potępa doszło do mordu, który wstrzą­snął opi­nią publiczną w Niem­czech, a nawet w Euro­pie. Choć wyda­wało się, że zbrod­nia została odarta ze wszyst­kich tajem­nic, to od nie­dawna znów zaczęła budzić wąt­pli­wo­ści histo­ry­ków.

To była chłodna sierp­niowa noc. 1932 rok, mała wieś Potępa w nie­miec­kiej wów­czas czę­ści Gór­nego Ślą­ska, trzy kilo­me­try od gra­nicy z Pol­ską. W tej liczą­cej około czte­ry­stu miesz­kań­ców miej­sco­wo­ści miesz­kał pol­ski robot­nik – Kon­rad Pie­cuch. Ten pro­sty czło­wiek nie zda­wał sobie sprawy, że jego nazwi­sko wkrótce trafi na okładki czo­ło­wych cza­so­pism w Niem­czech. Miesz­kał z matką Marią Pie­cuch oraz bra­tem Alfon­sem. W nocy z 9 na 10 sierp­nia do ich domu – drzwi nie były zamknięte na klucz – wtar­gnęło pię­ciu napast­ni­ków. Oświe­tlili pomiesz­cze­nia latar­kami elek­trycz­nymi i weszli do izby, gdzie spali Kon­rad, Alfons oraz matka. Krzy­czeli: „Ręce do góry! Wsta­wać par­szywe, komu­ni­styczne świ­nie!”.

Jeden z ata­ku­ją­cych, nie­jaki Golom­bek, wska­zał pal­cem na Kon­rada, pozo­stali zaczęli bru­tal­nie bić go na oczach matki oraz brata. Ata­ko­wany sta­rał się bro­nić, ale wtedy któ­ryś z napast­ni­ków wycią­gnął broń i strze­lił. Kon­rad Pie­cuch został zabity. Jego brata okła­dali pał­kami oraz kijami do utraty przy­tom­no­ści, po czym szybko wyszli z domu. Chcieli napaść na kolej­nych miesz­kań­ców Potępy, jed­nak nale­żący do grupy Rein­hard Kot­tisch uwa­żał, że na mor­dzie Pie­cucha akcja powinna się zakoń­czyć. Cała piątka ucie­kła do pod­sta­wio­nej na skraju wsi cię­ża­rówki, ale po dro­dze natknęła się na nie­miec­kich cel­ni­ków. Ponie­waż była już noc, więk­szo­ści napast­ni­ków udało się uciec. Zostali aresz­to­wani następ­nego dnia.

Ten mord odbił się sze­ro­kim echem nie tylko w Niem­czech, ale rów­nież w Pol­sce i całej Euro­pie. Opisy tej zbrodni poja­wiły się we wszyst­kich naj­po­waż­niej­szych opra­co­wa­niach histo­rii NSDAP, każdy z bio­gra­fów Hitlera rów­nież poru­szał tę kwe­stię. Mord roz­bu­dził emo­cje opi­nii publicz­nej w Niem­czech, a pro­ces mor­der­ców o mały włos nie roz­pę­tał wojny domo­wej. Napast­nicy – choć zostaną schwy­tani i ska­zani na karę śmierci – będą chcieli wymknąć się spra­wie­dli­wo­ści. Czy im się to uda? Kim tak naprawdę byli ci ludzie? Dla­czego Kon­rad Pie­cuch zgi­nął? Czy rze­czy­wi­ście był komu­ni­stą, jak przez lata przed­sta­wiali go histo­rycy PRL? Co z całą sprawą mieli wspól­nego Hitler oraz ówcze­sny kanc­lerz Nie­miec Franz von Papen, dla­czego zbrod­nia ta o mały włos nie zawa­żyła na karie­rze Führera?

Górny Śląsk po zakoń­cze­niu I wojny świa­to­wej był miej­scem bar­dzo nie­spo­koj­nym, do któ­rego pre­ten­sje rościli sobie Polacy oraz Niemcy. W 1921 roku odbył się tam ple­bi­scyt, zgod­nie z któ­rym 60 pro­cent miesz­kań­ców wyka­zało wolę przy­na­leż­no­ści do Nie­miec, a 40 pro­cent – do Pol­ski. Ponie­waż Niemcy chcieli zająć cały Górny Śląsk, Polacy się zbun­to­wali. Ten zryw nazy­wany jest trze­cim powsta­niem ślą­skim. Kon­flikt osta­tecz­nie zakoń­czyła Liga Naro­dów, wyzna­cza­jąc nową gra­nicę, zgod­nie z którą nie­całe 30 pro­cent ziem dobrze uprze­my­sło­wio­nego Gór­nego Ślą­ska zajęła Rze­czy­po­spo­lita. A jak w tej sytu­acji zacho­wali się miesz­kańcy Potępy? W więk­szo­ści gło­so­wali za Pol­ską.

Gdy Potępę, mimo prze­wagi gło­sów za Pol­ską, przy­łą­czono do Nie­miec, przy­naj­mniej 70 Pola­ków opu­ściło te tereny, prze­no­sząc się na zie­mie Rze­czy­po­spo­li­tej. Wielu jed­nak pozo­stało i powszech­nie uży­wało języka pol­skiego, a nie­miec­kim posłu­gi­wano się głów­nie w spra­wach urzę­do­wych.

Myśląc o wyda­rze­niach z sierp­nia 1932 roku, warto zwró­cić uwagę, jak przed­sta­wiał się roz­kład popar­cia dla poszcze­gól­nych ugru­po­wań poli­tycz­nych. Na prze­ło­mie lat dwu­dzie­stych i trzy­dzie­stych w Potę­pie domi­no­wało popar­cie dla par­tii Cen­trum. Nic dziw­nego, skoro gło­so­wali na nią przede wszyst­kim kato­licy, któ­rych na Gór­nym Ślą­sku nie bra­ko­wało.

W 1928 roku człon­ko­wie NSDAP nie brali udziału w wybo­rach w Potę­pie. W roku 1930 było już ina­czej. Popar­ciem więk­szo­ści wciąż cie­szyło się Cen­trum, a na nazi­stów zagło­so­wało zale­d­wie pię­ciu miesz­kań­ców.

Dwa lata póź­niej – w lipcu 1932 roku – par­tia Hitlera zdo­była naj­wię­cej gło­sów w kraju. Tym razem w wybo­rach w Potę­pie nie brała udziału par­tia Cen­trum.

NSDAP zdo­była naj­wię­cej gło­sów, ale wciąż przy­naj­mniej połowa gło­su­ją­cych wspie­rała inne ugru­po­wa­nia. Należy też zwró­cić uwagę na duże popar­cie dla Komu­ni­stycz­nej Par­tii Nie­miec (KPD). W 1932 roku, gdy w Niem­czech nazi­ści zano­to­wali nie­wielki spa­dek popar­cia, ale wciąż byli domi­nu­jącą par­tią w kraju, wyniki w Potę­pie przed­sta­wiały się nastę­pu­jąco: Cen­trum nie­znacz­nie wyprze­dziła NSDAP, a popar­cie dla KPD nie­wiele się zmie­niło. Jako uzu­peł­nie­nie popa­trzmy też na wyniki wybo­rów pre­zy­denc­kich z marca i kwiet­nia 1932 roku. Wygrał je Hin­den­burg, za nim byli Hitler oraz komu­ni­sta Ernst Thälmann. W Potę­pie rezul­taty były nastę­pu­jące: Hitlera nie­znacz­nie wyprze­dził Hin­den­burg, a zadzi­wia­jąco duże popar­cie w pierw­szej turze miał Thälmann.

Jakie wnio­ski z tego wyni­kają? Spo­łecz­ność Potępy wraz ze wzro­stem popar­cia dla NSDAP sta­wała się coraz bar­dziej spo­la­ry­zo­wana. Połowa sym­pa­ty­zo­wała z Cen­trum, połowa z nazi­stami. Tak wyglą­dał roz­kład gło­sów, gdy roze­grały się wyda­rze­nia z sierp­nia 1932 roku. Zacznijmy jed­nak od początku, i nie od Potępy, ale od Ber­lina, bo to tam roz­po­czyna się cała histo­ria.

Jest lipiec 1932 roku. Przy­po­mnijmy – w wyniku wybo­rów NSDAP stała się naj­sil­niej­szą par­tią w Niem­czech, ale nie spra­wuje wła­dzy, gdyż nie ma więk­szo­ści. W repu­blice ukształ­to­wał się gabi­net z kanc­le­rzem Fran­zem von Pape­nem na czele. Rząd two­rzyli więc ludzie z Cen­trum, Nie­miecko-Naro­do­wej Par­tii Ludo­wej (DNVP) oraz bez­par­tyjni. Gabi­net nie miał jed­nak peł­nego popar­cia par­la­mentu, dla­tego, przy­naj­mniej do czasu następ­nych wybo­rów, zdany był na nad­zwy­czajne dekrety pre­zy­denta. Ten czas to okres bru­tal­nej walki poli­tycz­nej na uli­cach, i to bez żad­nych ogra­ni­czeń. Do starć docho­dziło głów­nie mię­dzy nazi­stami z oddzia­łów sztur­mo­wych a bojów­kami komu­ni­stycz­nymi. Do tego wszyst­kiego docho­dziły pogromy Żydów. Poziom ter­roru był tak duży, że w kwiet­niu 1932 roku wła­dze repu­bliki zde­le­ga­li­zo­wały dzia­łal­ność SA i SS, ale już 16 czerwca zakaz ten uchy­lono. Pro­fe­sor Ian Ker­shaw o fali ter­roru na uli­cach pisał nastę­pu­jąco:

Poziom prze­mocy był prze­ra­ża­jący. W dru­giej poło­wie czerwca, po znie­sie­niu zakazu dzia­łal­no­ści dla SA, doszło do sie­dem­na­stu mor­derstw na tle poli­tycz­nym. W lipcu doszło do dal­szych osiem­dzie­się­ciu sze­ściu zabójstw, głów­nie nazi­stów i komu­ni­stów. Liczba poważ­nie ran­nych rosła w setki. W jed­nym star­ciu 10 lipca w Oła­wie na Ślą­sku zgi­nęły cztery osoby, a kolejne trzy­dzie­ści cztery zostały ranne. 17 lipca doszło do naj­gor­szego incy­dentu, »krwa­wej nie­dzieli« w Alto­nie, gdzie zgi­nęło sie­dem­na­ście osób, a sześć­dzie­siąt cztery zostały ranne, kiedy wybu­chła strze­la­nina w cza­sie prze­mar­szu SA uzna­nego przez miej­sco­wych komu­ni­stów za oczy­wi­stą pro­wo­ka­cję13.

Aby zasto­po­wać falę prze­mocy, kanc­lerz Papen wydał nad­zwy­czajny dekret o zwal­cza­niu ter­ro­ry­zmu. Jego treść była wymowna – za mord poli­tyczny z pre­me­dy­ta­cją obo­wią­zy­wać będzie kara śmierci. W skali całego kraju w tym dniu – 9 sierp­nia – ter­ror i walka poli­tyczna na uli­cach trwały jak co dzień. W ciągu tej jed­nej doby odno­to­wano pra­wie 40 aktów prze­mocy poli­tycz­nej w Niem­czech z zabój­stwem w tle.

Adolf Hitler z samo­chodu odbiera defi­ladę, 1931 rok

Ale na tej liście znaj­do­wało się jedno mor­der­stwo, które róż­niło się od pozo­sta­łych. To mord w Potę­pie. Dla­czego zwró­cono na niego uwagę? Dla­tego, że doko­nano go około pół­to­rej godziny po wpro­wa­dze­niu nad­zwy­czaj­nego dekretu Papena. Sprawa z Potępy miała wkrótce stać się naj­gło­śniej­szą aferą kry­mi­nalną w Niem­czech.

Kanc­lerz Rze­szy Franz von Papen opusz­cza lokal wybor­czy. Widoczni męż­czyźni z pla­ka­tami wybor­czymi

Nie­mieccy poli­tycy, Franz von Papen i Paul von Hin­den­burg, prze­cho­dzą przed pozdra­wia­ją­cym ich tłu­mem

Adolf Hitler prze­ma­wia do oddzia­łów SA i SS zebra­nych na placu. Widoczne poczty sztan­da­rowe

Adolf Hitler prze­ma­wia na wiecu (stoi przed mikro­fo­nem). Obok widoczny m.in. Joseph Goeb­bels, kwie­cień 1932 rok

Wszystko zaczęło się w miej­sco­wo­ści Zbro­sła­wice koło Tar­now­skich Gór, gdzie znaj­do­wały się koszary SA. To stam­tąd póź­nym wie­czo­rem wyru­szyło kil­ku­oso­bowe komando oddzia­łów sztur­mo­wych NSDAP. Naj­pierw dotarło do Two­roga, gdzie dowódca miej­sco­wego oddziału sztur­mo­wego Georg Hoppe wrę­czył zama­chow­com dwa pisto­lety. Była godzina 21.00, gdy grupa zna­la­zła się w Potę­pie. Sztur­mowcy zatrzy­mali się na kilka godzin w gospo­dzie nale­żą­cej do nie­ja­kiego Paula Lach­manna – miej­sco­wego szyn­ka­rza, urzęd­nika gmin­nego i zde­kla­ro­wa­nego nazi­sty. To on wrę­czył zama­chow­com listę poten­cjal­nych wro­gów w Potę­pie. Znaj­do­wało się na niej kilka nazwisk oraz samych imion, któ­rych dziś nie spo­sób usta­lić.

Sche­mat prze­miesz­cza­nia się mor­der­ców w noc zabój­stwa

Przyj­rzyjmy się całej tej gru­pie, która dotarła do Potępy w celu doko­na­nia mordu. Nie­stety, nie dys­po­nu­jemy foto­gra­fiami dobrej jako­ści, w ogóle zdjęć z tego wyda­rze­nia jest bar­dzo nie­wiele, ale część udało się zna­leźć w nie­miec­kiej pra­sie; wyko­nano je pod­czas póź­niej­szego pro­cesu. Oto oni:

Kon­stan­tin Dwor­czyk – miesz­ka­niec sąsied­niej wsi Wie­szowa. Był kie­rowcą cię­ża­rówki prze­wo­żą­cej całą grupę.Rein­hold Kot­tisch – zapewne nie­for­malny przy­wódca grupy. To on otrzy­mał jeden z pisto­le­tów od Geo­rga Hop­pego.Paul Golom­bek – jedna z osób, która praw­do­po­dob­nie znała przy­szłą ofiarę. Był miej­sco­wym rzeź­ni­kiem, jed­nym z naj­więk­szych narwań­ców pod­czas całej akcji.Rufin Wol­nitza – z zawodu gór­nik, poli­tycz­nie zde­kla­ro­wany czło­nek NSDAP. Wiemy, że pod­czas akcji był uzbro­jony w gumową pałkę.August Gräupner – trzy­dzie­sto­trzy­letni gór­nik, plu­to­nowy SA.Hel­mut Müller – jeden z lokal­nych przy­wód­ców oddzia­łów sztur­mo­wych.Albert Dutzki – zawód nie­znany.Hipo­lit Hada­mik – gór­nik.Karl Czaja – gór­nik.Ludwik Nowak – były funk­cjo­na­riusz poli­cji, naj­star­szy z całej grupy – liczył czter­dzie­ści jeden lat.

Nie można pomi­nąć też dwóch klu­czo­wych dla zbrodni osób: Geo­rga Hop­pego – to on wrę­czył sztur­mow­com broń palną, oraz jed­nego z głów­nych inspi­ra­to­rów mordu – Paula Lach­manna.

Człon­ko­wie komanda byli w wieku od 25 do 43 lat. Naj­starsi to Georg Hoppe (rocz­nik 1889) oraz uro­dzony w 1891 roku Ludwik Nowak. Naj­młod­szy – Rein­hold Kot­tisch – w chwili gdy doko­nał zabój­stwa, miał 26 lat. Do grupy dołączmy też Edmunda Heinesa, nie brał on udziału w zbrodni, ale będzie ważną posta­cią pod­czas pro­cesu oraz po ogło­sze­niu wyroku.

Było już po pół­nocy, dekret Papena o wyro­kach śmierci dla mor­der­ców poli­tycz­nych zaczął więc obo­wią­zy­wać. Grupa, poza dwoma pisto­le­tami oraz pałą­kami, uzbro­jona była rów­nież w kije bilar­dowe. Naj­pierw sztur­mowcy udali się do poten­cjal­nej pierw­szej ofiary, Flo­riana Schwin­gego. Napast­nicy zapu­kali do drzwi jego domu, ale nikt im nie otwie­rał. Drzwi były zamknięte. Pode­szli więc do oświe­tlo­nego okna, w któ­rym zauwa­żyła ich żona gospo­da­rza Anna. Zama­chowcy pró­bo­wali wpro­wa­dzić ją w błąd, poda­jąc się za zna­jo­mego Silve­stra Bre­ili­cha, ale Anna zorien­to­wała się, że to kłam­stwo. Pobie­gła zawo­łać śpią­cego na pod­da­szu męża. W tym momen­cie Paul Golom­bek zwró­cił się do Rein­holda Kot­ti­scha, by użył broni, ale ten odmó­wił.

Napast­nicy odda­lili się od domu Schwin­gów i udali się do domu rodziny Pie­cu­chów. Matka oraz dwóch synów, star­szy Kon­rad oraz Alfons, już spali. W domu było cicho i ciemno, dom miał nie­wielką liczbę okien. Ściany domu Pie­cu­chów zdo­biły liczne święte obrazy. Loka­to­rzy nie zamknęli jed­nak drzwi na klucz. Pięć osób z grupy sztur­mo­wej – Kot­tisch, Gräupner, Müller, Golom­bek i Wol­nitza – weszło po cichu z latar­kami do domu. Szybko wdarli się do izby, gdzie spała cała rodzina. Wów­czas Kot­tisch wrza­snął: „Ręce do góry! Wsta­wać par­szywe, komu­ni­styczne świ­nie!”14.

Paul Golom­bek wska­zał Kon­rada jako cel zama­chu. Wywią­zała się bójka. Ata­ko­wany bro­nił się przed napast­ni­kami, ale gdy krzyk­nął do młod­szego brata Alfonsa, by podał mu broń, otrzy­mał kilka moc­nych cio­sów kijem. Pał­kami i kijami obło­żono też Alfonsa. Ranny Kon­rad pró­bo­wał wczoł­gać się do małej komórki obok izby, ale Kot­tisch poszedł za nim, skie­ro­wał na Pie­cu­cha latarkę i wystrze­lił doń z pisto­letu. Kon­rad zmarł na miej­scu, na oczach matki oraz poważ­nie ran­nego brata. Pod­czas póź­niej­szej autop­sji pato­log Weimann stwier­dził:

[Ofiara miała] w sumie 29 ran, z któ­rych dwie były sto­sun­kowo nie­znaczne. Ciało było nie­zmier­nie posi­nia­czone w rejo­nie szyi. Tęt­nica szyjna została cał­ko­wi­cie roze­rwana. W krtani widoczna była duża dziura. Śmierć nastą­piła w wyniku udu­sze­nia, gdy krew z tęt­nicy szyj­nej wlała się przez krtań do płuc. Śmier­telna rana musiała być zadana Pie­cu­chowi, gdy leżał na ziemi. Ponadto na szyi widać otar­cie naskórka, które jest nie­wąt­pli­wie skut­kiem kop­nię­cia. Poza tymi ranami Pie­cuch był poobi­jany na całym ciele. Otrzy­mał cięż­kie ciosy w głowę obu­chem sie­kiery albo kijem. Inne rany wyglą­dają tak, jakby bito go po twa­rzy kijem bilar­do­wym15.

W nocy z 9 na 10 sierp­nia po zabój­stwie Pie­cu­cha napast­nicy mieli jesz­cze kon­ty­nu­ować rzeź. Udali się więc do kolej­nego domu, który nale­żał do nie­ja­kiego Słod­czyka. Jed­nak Rein­hold Kot­tisch zarzą­dził koniec akcji, gdyż, jak twier­dził, został ranny w rękę. Grupa udała się do cię­ża­rówki sto­ją­cej na skraju wsi, ale natknęła się na patrol cel­ni­ków. Sztur­mowcy zaczęli ucie­kać, czę­ści z nich udało się wsiąść do cię­ża­rówki. Kie­rowca, Kon­stan­tin Dwor­czyk, zauwa­żył, że bra­ko­wało jed­nego lub dwóch człon­ków komanda. Udało im się uciec, ale na krótko. Ran­kiem 10 sierp­nia pru­ska poli­cja zatrzy­mała w Zbro­sła­wi­cach dzie­wię­ciu spraw­ców zbrodni. Prze­wie­ziono ich następ­nie do Byto­mia. Golom­bek i Dutzki pozo­sta­wali na wol­no­ści – zdo­łali się ukryć, ale poli­cja wciąż ich szu­kała.

W tym momen­cie zaczyna się cała hucpa zwią­zana z pro­ce­sem, który odbył się mię­dzy 19 a 22 sierp­nia. Po zatrzy­ma­niu oskar­żo­nych pod aresz­tem w Byto­miu gro­ma­dzili się człon­ko­wie oddzia­łów SA, wykrzy­ku­jąc: „Wypu­ścić naszych więź­niów!”. Nazi­ści sta­wali na gło­wie, by doszło do unie­win­nie­nia oskar­żo­nych. Dla­tego par­tia zaan­ga­żo­wała do obrony dwóch naj­lep­szych praw­ni­ków, byli to radca prawny Wal­ter Luet­ge­brune oraz młody, trzy­dzie­sto­dwu­letni Hans Frank – adwo­kat, szef zespołu praw­nego cen­trali NSDAP. Obaj chcieli się wyka­zać pod­czas pro­cesu, dla­tego, choć mieli współ­pra­co­wać, kon­ku­ro­wali ze sobą. Histo­ryk Daniel Sie­mens pisał o tej rywa­li­za­cji nastę­pu­jąco:

Zwa­żyw­szy na wagę sprawy, zarówno Frank, jak i Luet­ge­brune wyko­rzy­stali wszel­kie dostępne środki, by wyjść z tego zwar­cia zwy­cię­sko – nie cofa­jąc się przed zastra­sza­niem swo­ich rywali i miej­sco­wych nazi­stow­skich praw­ni­ków oraz robie­niem pre­zen­tów dla pozwa­nych, by zyskać ich względy. Ta rywa­li­za­cja nazi­stow­skich praw­ni­ków odbyła się jed­nak, koniec koń­ców, ze stratą dla oskar­żo­nych, gdyż »unie­moż­li­wiała płynne i sku­teczne dzia­ła­nie obrony«16.

Pod­czas pro­cesu dały też o sobie znać bariery języ­kowe: część świad­ków, jak matka ofiary Maria Pie­cuch, mówiła po pol­sku, a sędzio­wie potrze­bo­wali tłu­ma­cza. 22 sierp­nia zapa­dły wyroki. Kot­tisch, Wol­nitza, Gräupner i Müller za zabój­stwo „popeł­nione z moty­wów poli­tycz­nych” zostali ska­zani na karę śmierci. Paula Lach­manna rów­nież ska­zano na karę śmierci, ale za „pod­że­ga­nie do mordu poli­tycz­nego”, Georg Hoppe, który wypo­sa­żył zama­chow­ców w broń, otrzy­mał dwa lata wię­zie­nia. Pozo­stali – Hada­mik, Czaja i Nowak – zostali unie­win­nieni. Na sali zaraz po ogło­sze­niu wyro­ków pró­bo­wał wywo­łać awan­turę przy­wódca ślą­skiej SA Edmund Heines, krzy­cząc, że jeżeli wyroki zostaną wyko­nane, w kraju zapa­nuje rebe­lia. Do jego pro­te­stów dołą­czyła się sym­pa­ty­zu­jąca z nazi­stami publicz­ność. Nie bra­ko­wało gróźb oraz hitle­row­skich okrzy­ków. Ska­zańcy wyda­wali się być w dobrym humo­rze, ich pro­wo­ka­cyjna non­sza­lan­cja sku­piała uwagę prasy.

Wzy­wa­jący do buntu Edmund Heines, to kla­syczny przy­kład dzia­ła­cza SA i typa spod ciem­nej gwiazdy. Był jedną z naj­bar­dziej nie­chlub­nych osób w tej orga­ni­za­cji. Uczest­nik puczu mona­chij­skiego, na swoim kon­cie miał podobne wybryki jak osą­dzeni i w przy­szło­ści rów­nież nie będzie hamo­wał swych sady­stycz­nych skłon­no­ści. Teraz pod­ju­dzał bojówki SA do reak­cji na rze­komo nie­spra­wie­dliwy wyrok.

Kara śmierci była efek­tem nad­zwy­czaj­nego dekretu, który wszedł w życie tuż przed doko­na­niem zama­chu. W tym cza­sie odbył się pogrzeb Kon­rada Pie­cu­cha. Według sztur­mow­ców ofiara mordu miała być zde­kla­ro­wa­nym komu­ni­stą. Na pogrze­bie poja­wili się, co prawda, człon­ko­wie KPD z czer­wo­nymi sztan­da­rami, ale pogrzeb miał cha­rak­ter kato­licki. Miej­scowy ksiądz podobno zabro­nił komu­ni­stom wcho­dze­nia do kościoła z fla­gami, dla­tego musieli pocze­kać na zewnątrz budynku. Chrze­ści­jań­ski cha­rak­ter pogrzebu miał udo­wod­nić, że Pie­cuch tak naprawdę nie był komu­ni­stą, co naj­wy­żej sym­pa­ty­kiem – choć i na to bra­ko­wało dowo­dów. O tym, że nie był on powią­zany z komu­ni­stami, pisał m.in. organ pra­sowy PPS „Gazeta Robot­ni­cza”. Czy to, że Pie­cuch sym­pa­ty­zo­wał z komu­ni­stami i był jed­no­cze­śnie kato­li­kiem jest nie­moż­liwe – teo­re­tycz­nie tak, ale kato­licy komu­ni­ści byli obecni w spo­łe­czeń­stwie zarówno wtedy, jak i w okre­sie PRL. W każ­dym razie w 1932 roku z raportu poli­cji wynika, że Pie­cuch nie był komu­ni­stą. A zatem, jeżeli był to tylko pro­sty robot­nik, nie­an­ga­żu­jący się poli­tycz­nie, to dla­czego został zamor­do­wany? Do motywu spraw­ców, a w zasa­dzie do osoby, która pod­bu­rzała do mordu, wró­cimy za chwilę. Przejdźmy teraz do reak­cji nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej na zasą­dzony wyrok.

Gdy go ogło­szono, w kraju wybu­chły zamieszki zwią­zane z pro­te­stami nazi­stów. Tem­pe­ra­turę pod­grzał wyrok w innej spra­wie: za zabi­cie dwóch człon­ków SA człon­ko­wie orga­ni­za­cji Reichs­ban­ner otrzy­mali bar­dzo łagodne wyroki. W końcu głos zabrał Hitler. Całą sytu­ację inter­pre­to­wał jako bez­względną walkę poli­tyczną z wro­gami narodu. Führer posta­no­wił więc wes­przeć zama­chow­ców z Potępy. Organ pra­sowy nazi­stów, „Völkischer Beobach­ter”, opu­bli­ko­wał spe­cjalny tele­gram Hitlera adre­so­wany do mor­der­ców:

Moi towa­rzy­sze! W obli­czu tego naj­bar­dziej ohyd­nego, krwa­wego wyroku jestem zobo­wią­zany do nie­ogra­ni­czo­nej lojal­no­ści. Wasza wol­ność jest od tej chwili sprawą naszego honoru. Walka z rzą­dem, który dopu­ścił się takiego wyroku, staje się dla nas naka­zem chwili17.

W tym miej­scu należy sobie zadać pyta­nie: czy Hitler, szef naj­więk­szej par­tii w kraju, publicz­nie wspie­ra­jąc mor­der­ców, nie psuł swego wize­runku? Po czę­ści na pewno tak, ale na przy­kład histo­ryk Ian Ker­shaw uwa­żał, że Führer nie miał wyj­ścia:

Hitler musiał zde­cy­do­wać się na taki skan­dal. Musiał soli­da­ry­zo­wać się z mor­der­cami z Potępy, ina­czej ryzy­ko­wał utratę popar­cia SA na Ślą­sku, w regio­nie szcze­gól­nie wraż­li­wym, a poza tym musiał w tym nie­zmier­nie istot­nym okre­sie utrzy­mać nie­sfor­nych sztur­mow­ców na smy­czy18.

Histo­rycy zwra­cają też uwagę, że w przy­szło­ści agre­sja i zabor­czość Hitlera nie mogły być dla nikogo zasko­cze­niem, skoro już na początku swej kariery wyka­zy­wał soli­dar­ność z mor­der­cami. Na przy­kład Vol­ker Ull­rich pisał:

Wyra­ża­jąc otwar­cie soli­dar­ność z mor­der­cami z Potępy, Hitler zrzu­cił maskę i ujaw­nił, czym w isto­cie były jego obiet­nice legal­no­ści: zwy­kłą maska­radą słu­żącą do zamy­dle­nia opi­nii publicz­nej. Naj­póź­niej od tego czasu dla każ­dego w Niem­czech stało się jasne, co będzie się dziać w kraju, gdy wła­dzę obejmą w nim naro­dowi socja­li­ści19.

Choć u wielu pro­kla­ma­cja Hitlera wywo­łała obu­rze­nie, to nie­spe­cjal­nie zawa­żyło to na popar­ciu dla NSDAP. Spo­łe­czeń­stwo nie­miec­kie nie ule­gło zbio­ro­wej reflek­sji nad tym, kim są ludzie, któ­rzy mając naj­więk­sze popar­cie w Niem­czech, publicz­nie bro­nią oczy­wi­stych spraw­ców mordu. Głos sprze­ciwu pod­no­sili w pra­sie prze­ciw­nicy poli­tyczni nazi­stów, któ­rzy zda­wali sobie sprawę ze skali zagro­że­nia. Np. w gaze­cie „Frank­fur­ter Zeitung” zada­wano reto­ryczne pyta­nie: „Któż w całym spo­łe­czeń­stwie zdoła pojąć, iż przy­wódca tak wiel­kiego ruchu poli­tycz­nego nie ma skru­pu­łów, żeby skła­dać hono­rowe dekla­ra­cje schla­nym zbrod­nia­rzom?”20.

Mor­dercy sta­wali się kolej­nymi męczen­ni­kami ruchu naro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego. W Byto­miu Edmund Heines zaczął pod­ju­dzać bojówki, które roz­po­częły dewa­sta­cję żydow­skich skle­pów oraz lokali pra­so­wych socjal­de­mo­kra­tów. Popar­cia zama­chow­com udzie­lił też Her­mann Göring, który zapew­nił tysiąc­mar­kowy zasi­łek dla rodzin ska­zań­ców. Przy­wódca SA Ernst Röhm odwie­dził opraw­ców w wię­zie­niu, a nazi­stow­ski ide­olog Alfred Rosen­berg w jed­nym z orga­nów pra­so­wych pisał: „Według bur­żu­azyj­nej spra­wie­dli­wo­ści jeden pol­ski komu­ni­sta zna­czy tyle samo, co pię­ciu nie­miec­kich żoł­nie­rzy fron­to­wych”21.

Sytu­acja sta­wała się coraz bar­dziej napięta. Naj­go­rzej było jed­nak w Byto­miu, gdzie bojówki SA zaata­ko­wały budy­nek wię­zie­nia. Oba­wiano się, że za chwilę ruszą też na sąd. W tej sytu­acji poli­cja sta­rała się zabez­pie­czyć gmach – oddziały z kara­bi­nami maszy­no­wymi roz­lo­ko­wano na pię­trze i na dachu. Zabez­pie­czono też cen­trum mia­sta, rewi­do­wano cię­ża­rówki oddzia­łów sztur­mo­wych. W jed­nej z nich zna­le­ziono sporo sztuk broni pal­nej. Do mia­sta nad­cią­gały oddziały SA, m.in. z Wro­cła­wia (wów­czas Bre­slau), przy­by­wali też dzien­ni­ka­rze oraz zagra­niczni kore­spon­denci, m.in. z angiel­skiego „The Times”. Z kolei nie­któ­rzy sztur­mowcy, niczym nie­ustra­szeni roman­tycy, zaczęli publi­ko­wać w pra­sie wier­sze i poematy ku czci osą­dzo­nych. Oto jeden z nich, autor­stwa nie­ja­kiego Joachima Leo:

Beu­then!Beu­then! Wid­nieje tam na hory­zon­cie,Wciąż błysz­czy świeżą czer­wie­nią.Beu­then! Oskar­żasz pię­ciu towa­rzy­szy,A czyha na nich śmierć.Niemcy! Czy nie sły­szy­cie ich obaw?Ani krzyku milio­nów?Sły­chać go na uli­cach, toczy się przez kraj.Chcemy uwol­nić naszych towa­rzy­szy!22

Nazi­ści sta­rali się też przed­sta­wić Pie­cu­cha w jak naj­gor­szym świe­tle. W oczach hitle­row­ców jawił się on nie tylko jako komu­ni­sta, ale też były powsta­niec ślą­ski nasta­wiony wybit­nie anty­nie­miecko. Skala zma­ni­pu­lo­wa­nych i fał­szy­wych infor­ma­cji w sierp­niu 1932 roku dorów­ny­wała obec­nym naj­bar­dziej absur­dal­nym fake new­som. Robiono wszystko, by winą za zbrod­nie obar­czyć ofiary. Kon­rad Pie­cuch stał się nagle za sprawą nazi­stow­skiej prasy wro­giem całego narodu nie­miec­kiego: komu­ni­stą, czło­wie­kiem „jude­omark­si­stow­skiego sys­temu”, nasta­wionym wrogo do Niem­ców ślą­skim powstań­cem, który nie miał nawet prawa pobytu w Niem­czech, był też w końcu „pol­skim łobu­zem i podczło­wie­kiem”. Hitle­row­com zda­wało się, że wie­dzą o nim wszystko, a prze­cież nie dys­po­nu­jemy nawet jego foto­gra­fią. Kim naprawdę był Pie­cuch i jakie było praw­do­po­dobne pod­łoże mordu? O tym jesz­cze nie teraz.

Po wyda­niu wyroku „Völksicher Beobach­ter” odwra­cał kota ogo­nem i chcąc uspra­wie­dli­wić występki sztur­mow­ców, pisał o dzie­siąt­kach tysięcy ofiar wśród ludzi SA. W tym cza­sie w obli­czu napię­tej sytu­acji Joseph Goeb­bels na łamach gazety „Der Angriff” opu­bli­ko­wał jeden z naj­bar­dziej agre­syw­nych i anty­se­mic­kich tek­stów w histo­rii pt. Winni są Żydzi. W jego tre­ści, wygra­ża­jąc Żydom, pisał:

Przyj­dzie chwila, gdy wła­dze pań­stwowe będą miały do wypeł­nie­nia inne obo­wiązki niż ochrona ludzi, któ­rzy zdra­dzają naród. […] Towa­rzy­sze, nie zapo­mi­naj­cie o tym ni­gdy! Powta­rzaj­cie to sobie sto razy na dzień, aż zacznie się poja­wiać w Waszych naj­głęb­szych snach: Winni są Żydzi! I nie unikną oni karzą­cego sądu, na jaki zasłu­gują23.

Czy po tym i wielu innych podob­nych tek­stach oraz po pro­kla­ma­cji popar­cia Hitlera dla mor­der­ców ktoś miał jesz­cze wąt­pli­wo­ści, czym w isto­cie jest NSDAP i do czego będzie zdolna ta par­tia po prze­ję­ciu wła­dzy? Na to, co działo się w Byto­miu i Ber­li­nie, patrzyła ze zdu­mie­niem opi­nia publiczna w Pol­sce i całej Euro­pie. Znany bry­tyj­ski dzien­ni­karz, Fre­de­rick August Voigt, nazwał te zda­rze­nia „strasz­liwą bar­ba­ry­za­cją nie­miec­kiego życia poli­tycz­nego”24. 23 sierp­nia Hitler wydał spe­cjalną dekla­ra­cję, która ata­ko­wała rząd Papena. Przy tej oka­zji uza­sad­niał, dla­czego kilka dni wcze­śniej odrzu­cił pro­po­zy­cję przy­stą­pie­nia do koali­cji z nim.

Praw­nik Wal­ter Luet­ge­brune (z lewej) w roz­mo­wie z męż­czy­zną pod­czas prze­rwy w roz­pra­wie

Kanc­lerz uznał więc, że musi zała­go­dzić sytu­ację, gdyż rząd zaczął poważ­nie oba­wiać się wojny domo­wej. Papen wyko­rzy­stał zatem swoje kom­pe­ten­cje i zła­go­dził wyrok: 2 wrze­śnia 1932 roku karę śmierci zamie­nił ska­za­nym na doży­wot­nie wię­zie­nie. Decy­zję o zmia­nie wyroku, zatwier­dzoną przez mini­stra spra­wie­dli­wo­ści Franza Gürtnera, uza­sad­niono tym, że sprawcy nie mogli wie­dzieć o wej­ściu w życie dekretu, gdyż nie zdą­żono go wydać dru­kiem. Jed­nak Papen tłu­ma­czył póź­niej, że jego decy­zja była podyk­to­wana poli­tyką, a nie pra­wem.

Try­buna hono­rowa. Prze­ma­wia dowódca SA Ernst Röhm, widoczni m.in.: Obergruppenführer Edmund Heines, Gruppenführer Karl Ernst, książę August Wil­helm Hohen­zol­lern

O spra­wie z Potępy mówiono coraz mniej. Nawet wtedy, gdy roz­po­czął się odrębny pro­ces po schwy­ta­niu w paź­dzier­niku Golombka i Dutz­kiego. Poli­tyczne życie w Niem­czech znów zaczęło się toczyć swoim ryt­mem, z prze­py­chan­kami o wła­dzę w tle. Hitler publicz­nie poka­zał Niem­com, że soli­da­ry­zuje się z mor­der­cami z Potępy, a mimo to nie­miecki naród na­dal w więk­szo­ści popie­rał NSDAP – nieco ponad rok póź­niej udzieli peł­nej akcep­ta­cji i popar­cia dla wła­dzy Hitlera. W marcu 1933 roku wdzięczny Hitler przy­po­mniał sobie o swo­ich „męczen­ni­kach” odsia­du­ją­cych wyrok w bytom­skim wię­zie­niu i na mocy spe­cjal­nej amne­stii wszy­scy mor­dercy wyszli na wol­ność.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Prze­kład wier­sza M. Ant­ko­wiak, za Peter Lon­ge­rich, Hitler. Bio­gra­fia, War­szawa 2015, s. 135–136. [wróć]

J. Fest, Hitler. Droga do wła­dzy, War­szawa 1995, t. I, s. 152. [wróć]

Cyt. za Ian Ker­shaw, Hitler 1889–1936. Hybris, t. I, Poznań 2017, s. 110. [wróć]

Wypo­wiedź dla pro­gramu W kręgu zła. Ludzie Hitlera (Hitler’s Circ­les of Evil), 2018, sezon 1, odc. 1. [wróć]

Joachim Fest, op. cit., s. 152. [wróć]

Joachim Fest, op. cit., s. 152. [wróć]

Cyt. za Vol­ker Ull­rich, Hitler. Naro­dziny zła 1889–1939, War­szawa 2015, s. 144. [wróć]

Cyt. za Ian Ker­shaw, op. cit., s. 161. [wróć]

Cho­dzi o szes­na­stu nazi­stów zabi­tych pod­czas puczu mona­chij­skiego w listo­pa­dzie 1923 roku. [wróć]

Adolf Hitler, Mein Kampf. Edy­cja kry­tyczna, przeł. E.C. Król, War­szawa 2020, s. 816. [wróć]

Die­trich Eckart, Der Bol­sche­wi­smus Von Moses Bis Lenin. Zwiegespräch zwi­schen Adolf Hitler und mir, Münhen 1924 [wróć]

Cyt. za Vol­ker Ull­rich, op. cit., s. 144. [wróć]

Ian Ker­shaw, Hitler 1889–1936. Hybris, t. I, Poznań 2017, s. 322. [wróć]

Cyt. za Marek Chy­liń­ski, Poli­tyczne i kry­mi­nalne tło zbrodni w Potę­pie (1932 r.), „Pogra­ni­cze. Polish Bor­der­lands Stu­dies”, t. 5, nr 1, s. 17. [wróć]

Cyt. za Daniel Sie­mens, Sztur­mowcy, nowa histo­ria nazi­stow­skich oddzia­łów SA, War­szawa 2019, s. 10. [wróć]

Ibi­dem, s. 12. [wróć]

Cyt. za Marek Chy­liń­ski, op. cit., s. 18. [wróć]

Ian Ker­shaw, op. cit., s. 334. [wróć]

Vol­ker Ull­rich, Hitler. Naro­dziny zła 1889–1939, War­szawa 2015, s. 418 [wróć]

Cyt. za Vol­ker Ull­rich, Hitler. Naro­dziny zła 1889–1939, War­szawa 2015, s. 418. [wróć]

Ian Ker­shaw, op. cit., s. 334. [wróć]

Daniel Sie­mens, op. cit., s. 17–18. [wróć]

Cyt. za Daniel Sie­mens, op. cit., s. 16; Vol­ker Ull­rich, op. cit., s. 418. [wróć]

Cyt. za Daniel Sie­mens, op. cit., s. 18. [wróć]