Ktoś mnie okłamuje - A.V. Geiger - ebook

Ktoś mnie okłamuje ebook

A.V. Geiger

3,6

Opis

Miłość. Obsesja. Zazdrość. Morderstwo. To — i nie tylko — znajdziesz w emocjonującym sequelu KTOŚ MNIE OBSERWUJE, thrillerze pokolenia internetowego.

Jeśli spodziewasz się logicznie spójnej zagadki w thrillerze, nad którym trzeba się mocno skupić, żeby nie zgubić tropu, to tego tu nie znajdziesz. To jest książka generacji online, którą chłonie się równie szybko i łatwo, jak przegląda klipy na TikToku.

Zwykła dziewczyna zostaje zaczepiona na Twitterze przez nieznajomego, który okazuje się być ikoną pop. Któż o tym nie marzył, nawet jeśli teraz trochę wstyd się do tego przyznać? I tak też czyta się tę książkę - z wypiekami na twarzy, jak zakazaną szczenięcą fantazję, przerabianą w wyobraźni w niezliczonych wersjach - a potem z otwartą szczęką, gdy dochodzi do pierwszego z kilku absolutnie nieprzewidywalnych zwrotów akcji.

Nikt nie wie, co się stało z gwiazdą pop Ericem Thornem. Konto na Twitterze? Zawieszone. Komórka? Porzucona w śniegu, zakrwawiona i połamana.

Tessa Hart, fanka z agorafobią, zna prawdę, tyle że dni z hasztagiem #EricThornObsessed ma już za sobą. Przysięgła nigdy już nie dotknąć aplikacji Twittera. Ale Snapchat… to przecież bezpieczniejsze, prawda?

Po kilku miesiącach Tessa wychodzi z ukrycia, zmuszona do konfrontacji z zabójczymi konsekwencjami swojej przeszłości. Jednak w pokoju przesłuchań każda odpowiedź rodzi jedynie kolejne pytania, aż do zupełnie nieoczekiwanego rozwiązania.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 266

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (45 ocen)
12
8
18
7
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Yelisek

Nie oderwiesz się od lektury

Nie mogłam się oderwać! I to mimo, że nie zorientowałam się, że to druga część, a ja nie czytałam pierwszej. 😅😅😅
00
Sowa5

Całkiem niezła

Popularność




Tytuł oryginału: Tell me no lies

Redakcja: Dorota Matejczyk

Skład i łamanie: Robert Majcher

Opracowanie graficzne polskiej okładki: Magdalena Zawadzka/Aureusart

Copyright © 2018 by A. V. Geiger

Cover and internal design © 2018 by Sourcebooks, Inc.

Cover design by Nicole Hower/Sourcebooks, Inc.

Branding by Connie Gabbert

Cover image © Ilina Simeonova/Trevillion Images

Internal image on p. 69, 261 © eugenesergeev/Thinkstock

Copyright for the Polish edition © 2019 by Wydawnictwo Jaguar Sp. z o.o.

ISBN 978-83-7686-846-2

Wydanie pierwsze, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2019

Adres do korespondencji:

Wydawnictwo Jaguar Sp. z o.o.

ul. Ludwika Mierosławskiego 11a

01-527 Warszawa

www.wydawnictwo-jaguar.pl

instagram.com/wydawnictwojaguar

facebook.com/wydawnictwojaguar

Wydanie pierwsze w wersji e-book

Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2019

Mamie i tacie z wyrazami miłości

Przesłuchanie(fragment 1)

1 maja 2017, godzina 14:19

Sprawa numer: 75932.394.1

OFICJALNY STENOGRAM POLICYJNY

--POCZĄTEK STRONY 1--

Śledczy: Dziękuję za przyjście, panno Hart. Dla porządku, jestem detektyw Tyrone Stevens z policji Los Angeles. To mój partner, detektyw Andrew Morales. Dziś mamy 1 maja 2017 roku, jest godzina 14:19. Rozmowa jest nagrywana.

Hart: Dlaczego właściwie tu jestem?

Śledczy: Chcemy zadać pani kilka pytań. Dla porządku, proszę podać pełne imię i nazwisko.

Hart: Tessa Lynn Hart.

Śledczy: Zawód?

Hart:Konsultantka do spraw mediów społecznościowych.

Śledczy: Konsultantka. Ładnie. Ile ma pani lat?

Hart: Dziewiętnaście.

Śledczy: Jak długo pracuje pani w tym zawodzie?

Hart: Jakieś sześć miesięcy. Zaczęłam w styczniu.

Śledczy: Którego stycznia? Pamięta pani może?

Hart: Pierwszego stycznia.

Śledczy: W Nowy Rok?

Hart: Tak.

Śledczy: Jakiego rodzaju usługi oferuje pani swoim klientom?

Hart: Jednemu klientowi. Prowadziłam jego Twittera… Przepraszam, mogę prosić o szklankę wody?

Śledczy: Wszystko w porządku?

Hart: Nie… [pauza] Przejdzie mi. Proszę dać mi chwilę.

Śledczy: Jest pani chora, panno Hart?

Hart: Już jest dobrze. O co pan pytał?

Śledczy: Jaką ma pani stawkę za konsultacje?

Hart: Tego nie mogę panu powiedzieć.

Śledczy: Panno Hart, pójdzie nam znacznie szybciej, jeśli będzie pani po prostu odpowiadać.

Hart: Naprawdę nie mogę. Podpisałam klauzulę poufności.

Śledczy: Cóż, może ujmę to inaczej. Gdybyśmy skontaktowali się z pani domniemanym klientem, czy potwierdziłby, że zatrudnia panią w roli – jak to pani nazwała? Konsultantki do spraw mediów społecznościowych?

Hart: Zarzuca mi pan kłamstwo?

Śledczy: Po prostu staram się ustalić fakty.

Hart: Mogę to udowodnić. To nie urojenia, okej?

Śledczy: Po co od razu ta obronna postawa? My tylko próbujemy ustalić pani historię zatrudnienia.

Hart:Już panu powiedziałam wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat. Możemy przejść dalej?

Śledczy: To ja decyduję, kiedy przejdziemy dalej.

Hart: Przepraszam. Nie chciałam być nieuprzejma, ale nawet mi nie powiedzieliście, czego dotyczy to śledztwo. Z jakiego jesteście wydziału?

Śledczy: Zabójstw.

Hart:Oj.

Śledczy: Panno Hart, czy owo prowadzone przez panią konto twitterowe jest zweryfikowanym przez Twittera kontem Erica Thorna?

Hart: O jakie zabójstwo chodzi? Ktoś zginął?

Śledczy: Panno Tesso, czy pani działalność w roli konsultantki do spraw mediów społecznościowych uwzględnia tweeta wysłanego z konta @EricThorn w… Andy, możesz mi przypomnieć tego tweeta?

Śledczy 2: „Jeśli się prześpisz z pijawką, może cię wyssać do sucha”. Wysłane 1 stycznia 2017 roku o godzinie 7:26.

Śledczy: Właśnie. W Nowy Rok. Panno Tesso, wysłała pani tego tweeta z konta pana Thorna, prawda?

Hart: Jak już powiedziałam, podpisałam klauzulę…

Śledczy: Ma pani kopię podpisanej przez panią klauzuli?

Hart: N-nie. Znaczy, nie przy sobie. Nie noszę jej ze sobą.

Śledczy: Widzi pani, dziwne jest to, że zgodnie z uzyskaną przez nas historią logowania ktoś wysłał tę jedną wiadomość, a następnie przez dłuższy czas na koncie nie zarejestrowano żadnej aktywności. Konto użytkownika @EricThorn było całkowicie nieaktywne przez cały styczeń. Zgadza się z tym pani?

Hart: Chwila. Macie logi z Twittera?

Śledczy: I nagle konto wznowiło aktywność… masz tę datę, Andy?

Śledczy 2: 3 lutego 2017 roku.

Śledczy: Panno Tesso, co takiego zaszło 3 lutego 2017 roku lub w okolicy tej daty?

Hart: Nie jestem głupia, okej? Przecież dobrze wiecie, co zaszło.

Śledczy: Dla porządku, panno Hart, proszę to powiedzieć.

Hart: 3 lutego. To było kilka dni po wypłynięciu tej sensacji.

Śledczy: Jakiej sensacji, panno Hart?

Hart: Cały internet o tym huczał. Nie mogliście tego przegapić. Ja mieszkałam wtedy w kamperze VW po drugiej stronie granicy z Meksykiem, a ta wieść i tak do mnie dotarła…

Śledczy: Panno Tesso, czy może pani wyjaśnić, jaką wieść ma pani na myśli?

Hart: Zaczęło się od niewinnego posta na Facebooku i rozeszło się jak ogień w słomie. Przez całe tygodnie sprawa była na liście trendów Twittera. Musielibyście mieszkać pod ziemią, żeby o tym nie słyszeć. Ba, ja przecież niemal mieszkałam pod ziemią.

Śledczy: Dla porządku, ma pani na myśli…

Hart: Że Dorian Cromwell, wokalista Fourth Dimension, został wypatrzony w Szwajcarii przez jakiegoś pasterza… i był jak najbardziej żywy.

1Martwi celebryci

1 lutego 2017 (trzy miesiące wcześniej)

„Wiadomość z ostatniej chwili. Dostaliśmy cynk od naszego źródła w Szwajcarii, że potwierdzono autentyczność filmiku z Facebook Live. Człowiek na filmie to naprawdę Dorian Cromwell…”

Wpatrzona w niewielki obraz na swoim telefonie Tessa przymrużyła powieki, żeby wyłapać rysy twarzy zamazanej postaci. Trzydziestosekundowy klip pokazywał idącego oblodzonym zboczem samotnego mężczyznę. Miał pochyloną głowę i obserwował nierówności terenu przed sobą, ale tuż przed końcem filmiku podniósł wzrok i pomachał kijkiem narciarskim.

Dorian Cromwell, serio? Na jakiej podstawie to stwierdzili? Dla Tessy facet wyglądał raczej jak skrzyżowanie hipisa z bezdomnym. Poczochrana broda i mop nieumytych włosów, które sięgały za ramiona. Od biedy dało się dopatrzyć nikłego podobieństwa do zadbanego lidera boysbandu, ale trudno było to definitywnie stwierdzić. Busz zarostu przesłaniał całą dolną część twarzy, a filmik nakręcono ze zbyt dużej odległości, żeby określić wiek mężczyzny lub kolor jego oczu.

Dwa dni temu ktoś wrzucił ten filmik na Facebooka ze znacznikiem lokalizacji w Münster w Szwajcarii oraz przykuwającym uwagę opisem:

Guten Tag, Dorian. #DorianCromwell #JakNajbardziejŻywy

Dzień wcześniej Tessie przemknęło to na TMZ, ale niespecjalnie się tym przejęła. Ot, kolejna plotka wszczęta przez jakąś spragnioną uwagi osobę. Eric miał tak samo. W ciągu miesiąca od dnia, gdy zaginął w Teksasie, był wielokrotnie „widziany” przez fanów na całym świecie. Same fejki, rzecz jasna. Przerobione w Photoshopie zdjęcia bez trudu rozpoznawał każdy, kto śledził media społecznościowe Erica nawet w mniejszym stopniu, niż wcześniej Tessa.

Ale i tak na samą myśl o martwych celebrytach puls Tessy gwałtownie przyspieszył. Wyprostowała się na cienkiej zwiniętej poduszce, na której siedziała z tyłu vana i która służyła jej do spania. Odruchowo odwróciła się w stronę przyciemnianej szyby za sobą. Uchyliła ją kilka minut wcześniej, żeby wpuścić nieco świeżego górskiego powietrza. Słońce już zaszło, a wnętrze vana tonęło w ciemnościach długich cieni sosen. Nikt nie mógł jej tu zobaczyć. Racjonalna część jej umysłu wiedziała o tym, a mimo to Tessa musiała walczyć z chęcią zamknięcia okna.

– Nie – mruknęła. Udusiłaby się tu bez świeżego powietrza. Zamknęła oczy, wzięła głęboki wdech i zaczęła odliczać w myślach.

Eric raz… Eric dwa… Eric trzy…

Już lepiej.

Nie miał jej tu kto obserwować. Tessa nauczyła się podchodzić do irracjonalnych obaw z klinicznym dystansem. To był zwykły niepokój, anomalia procesów chemicznych w jej umyśle. Nic więcej. Nic prawdziwego. Van stał zaparkowany na odległym krańcu kempingu, wyciętego w gęsto zadrzewionym obszarze u stóp jakichś meksykańskich gór kilka godzin jazdy na południe od granicy. Panowała cisza, zaledwie kilka aut parkowało przy domkach na drugim końcu zielonego parkingu.

Nikt jej nie obserwował. Nikogo nie interesował jakiś poobijany stary kamper marki VW na teksaskich tablicach.

Tessa powoli wypuściła powietrze, rozluźniając napięte płuca i skupiła się z powrotem na telefonie. Plotka o Dorianie przeradzała się w coś więcej niż zabawę znudzonych twitterowiczów. Tessa oglądała internetową transmisję na żywo z jednego z kanałów amerykańskiej kablówki, w którym przerwano wieczorne wiadomości, żeby podać tę szokującą wiadomość. Szkoda, że nie zatrzymali obrazu, bo mogłaby wtedy przyjrzeć się dokładnie twarzy na filmiku. Nie chciała naciskać pauzy z obawy przed zerwaniem połączenia.

Zaczęła się przerwa na reklamy i Tessa znowu spojrzała w stronę okna. Wyciągnęła jedną słuchawkę z ucha, żeby posłuchać, czy nikt nie nadchodzi. Przełknęła ślinę, by złagodzić wzbierające w piersi napięcie.

Ale wytężony słuch rejestrował wyłącznie przytłumione odgłosy zmierzchu. Pohukiwanie sowy w oddali. Szemranie pobliskiego strumyka. Szept wiatru w gałęziach drzew. Żadnych odgłosów człowieka.

Było bezpiecznie.

Gdyby tylko potrafiła przekonać do tego umysł…

Skrzywiła się. Wiedziała, że powinna się skupić na pozytywach. Niepokój towarzyszył jej od zawsze, ale od grudnia przeszła bardzo długą drogę. Dosłownie. Zgodnie z GPS-em w telefonie była oddalona o 874,2 kilometra od rodzinnego domu w Midland. I pomyśleć, że zaledwie miesiąc temu bała się, że już nigdy nie wyjdzie z domu.

Małe kroki, też coś. Tessa ściągnęła usta, myśląc o swojej byłej terapeutce dr Regan i zaleconych przez nią okropnych ćwiczeniach znieczulających. Cóż za niewiarygodna strata czasu. Koniec końców małe kroki do niczego jej nie doprowadziły. Wszystko zmieniło się w jedną noc. Jednym olbrzymim skokiem.

Szczerze mówiąc, nie mogła jednak terapeutce niczego zarzucić. Nigdy nie zdecydowałaby się na tę wyprawę, gdyby nie zmusiły jej do tego okoliczności. Tęskniła za bezpiecznym kokonem domu rodzinnego, ale wiedziała, że nigdy nie będzie mogła już tam wrócić. Nie po tym, co zdarzyło się w Sylwestra. Cały jej dom zmienił się w jeden wielki negatywny bodziec. Na samą myśl o spróchniałym ganku na tyle domu robiło jej się sucho w ustach.

Nie, jej dawna oaza bezpieczeństwa przepadła. Niczym łono matki, z którego została wydarta i rzucona w zimny, surowy świat. O świcie w Nowy Rok uświadomiła sobie, że nie jest w stanie zostać tam ani chwili dłużej. Wiedziała, co musi zrobić.

Od tamtego poranka minął miesiąc. Cała ta krew… na dłoniach, na ubraniach, na dywanie w korytarzu domu mamy… I jazda Ferrari po nieodśnieżonych ulicach z właścicielem auta w bagażniku…

Potem ten wariacki lot przez granicę. Na kempingu zjawiła się 2 stycznia po zmroku. Musiała wykrzesać z siebie całą swoją mentalną siłę, żeby przetrwać tę podróż i gdy w końcu dotarła na miejsce, po prostu padła. Wzięła podwójną dawkę leków przeciwlękowych i przespała w kamperze bite dwadzieścia cztery godziny. Ale dała radę. Gdy przyszło co do czego, okazało się, że jest silniejsza, niż podejrzewała.

Pokiwała głową na tę myśl. Odwróciła się plecami do otwartego okna i nachyliła nad telefonem. Kamera wróciła do studia wiadomości i Tessa włożyła słuchawki, żeby posłuchać.

„Powtórzmy jeszcze raz dla tych, którzy właśnie zaczęli nas oglądać: rzecznik potwierdził, że Dorian Cromwell żyje. Wokalista przez ostatnie kilka miesięcy mieszkał w słabo zaludnionej części Alp szwajcarskich, do której można się dostać wyłącznie na piechotę lub na nartach biegowych…”.

Tessa zwalczyła chęć potrząśnięcia telefonem. Przecież to w ogóle nie miało sensu! Śmierć Doriana nie mogła być upozorowana. Znaleźli jego ciało w Tamizie. Odbył się proces, a zabójczyni trafiła do szpitala psychiatrycznego. Jak Dorian mógłby coś takiego upozorować?

„…wiele kwestii wciąż wymaga wyjaśnienia”. Gospodarz wiadomości przerwał na moment i przycisnął słuchawkę do ucha. Tessa nachyliła się w oczekiwaniu na nową wiadomość. „Okej. Właśnie otrzymałem informację, że…”.

Nie usłyszała jednak dalszego ciągu.

Ni stąd, ni zowąd dźwięk się urwał. Tessa poderwała głowę. Dostrzegła cień czyjegoś ramienia wsuniętego przez otwarte okno za jej plecami. Rzuciła się w stronę zasłonki, ale jej wzrok napotkał przyglądające się jej w ciemności oczy.

– O mój Boże – szepnęła, przykładając dłoń do serca. – Przestraszyłeś mnie!

Jej towarzysz podróży nie odpowiedział. Otwarł rozsuwane drzwi i stanął w nich z wtyczką słuchawek w dłoni i wyrazem zaciekawienia na twarzy.

– Wybacz, groszku – powiedział Eric, gdy usiał na swojej połowie podwójnego materaca. – Wyglądasz na przejętą. Co oglądasz?

2Cały i zdrowy

Eric oddał Tessie słuchawki. Położył się na boku i podparł głowę dłonią, a zgięta w kolanie noga utworzyła z materacem trójkąt równoboczny. Uświadomił sobie, że to jedna z klasycznych pozycji modela reklamującego bieliznę. Przyjmował ją tak wiele razy, że musiała wyryć się na stałe w pamięci mięśniowej.

Zmarszczył nos i podniósł się do pozycji siedzącej.

Tessa przyglądała się jego ruchom, ale jej spojrzenie było puste i bez wyrazu. Ściągnięcie jej słuchawek było chyba złym pomysłem? Zauważył, że to nią wstrząsnęło, bo cała twarz jej zesztywniała. Przez miesiąc wspólnej ucieczki nauczył się rozpoznawać to napięcie w kącikach ust, gdy niepokój zaczynał brać nad nią górę.

– W porządku? – spytał i chwycił ją za dłoń. – Nie chciałem cię przestraszyć. – Poszedł rozprostować nogi pod osłoną ciemności i wrócił po niespełna dziesięciu minutach. Myślał, że to będzie fajne. Ot, zwykły przejaw bliskości, coś, co ludzie w związkach robią bez namysłu przez cały czas. Ale ona chyba była zbyt skupiona na telefonie i nie słyszała, jak nadchodzi.

Zabrała dłoń i twarz jej złagodniała, ale wykrzywiła ją, żeby nadać sobie surowy wygląd.

– Groszku? To tak mnie teraz nazywasz?

Eric błysnął szerokim uśmiechem.

– To przecież twoja ksywka! Nie moja wina, że okazałaś się niekulista. – Machnął dłonią z udawaną irytacją w stronę jej długich i szczupłych nóg, opiętych ciasnymi getrami do jogi, ze stopami w różowych futerkowych klapkach z króliczkami.

Na usta Tessy niechętnie wypłynął uśmiech.

– Na czacie wyglądała znacznie mniej tandetnie.

– Nie podoba ci się? – Sięgnął w stronę jej kolana i chwycił materiał getrów kciukiem i palcem wskazującym. – Może Śnieżynka?

Tessa parsknęła. Eric próbował pociągnąć jej nogi do siebie, ale trzepnęła go po dłoni. Wróciła wzrokiem do leżącego na udach telefonu i z jej twarzy znikł swawolny uśmiech.

– Czekaj. Musisz to zobaczyć!

Schowała słuchawki do kieszeni bluzy i zwiększyła głośność w telefonie do maksymalnego poziomu. Eric stłumił jęk zawodu. Co to miało być, YouTube? Nie był w nastroju na media społecznościowe. Nie teraz. W końcu miał przy sobie jedyną osobę na świecie, na jakiej mu zależało. Wystarczyło wyciągnąć dłoń, żeby dotknąć jej twarzy…

A ona chciała oglądać jakieś filmiki w internecie?

Westchnął i przysunął się bliżej, starając się zrozumieć ciche głosiki. Powinni kupić dwa telefony. Ten kupili podczas wyprawy po zapasy do miasta. Nie chcieli marnować pieniędzy na dwa. Zresztą i tak nie mieliby do kogo dzwonić prócz siebie.

– Co to jest? – spytał. Wyglądało to na wieczorne wiadomości. Z ukłuciem niepokoju wziął od niej telefon. Od czasu zaginięcia jego twarz wciąż gościła w najróżniejszych materiałach kablówki. Czyżby odkryli coś nowego? Trafili na jego trop?

– Nie chodzi o ciebie – wyjaśniła Tessa, zupełnie jakby czytała mu w myślach. – Tylko o Doriana Cromwella. O ten filmik z jego górskiej wycieczki!

Eric przymrużył powieki.

– To była ściema. Tamten facet praktycznie nawet nie przypominał Doriana.

Postukała go w ramię uciszająco, więc wytężył słuch, żeby posłuchać wiadomości. Srebrnowłosy gospodarz mówił coś o adwokatach i Scotland Yardzie.

„Łączymy się satelitarnie z brytyjskim ekspertem prawa, Horace’em Killjoyem. Horace, co możesz nam powiedzieć?”.

Na ekranie pojawił się mężczyzna w średnim wieku. Miał na sobie garnitur i bawił się krawatem.

„Andersonie, z informacji od moich źródeł w Scotland Yardzie wynika, że mamy do czynienia z wyrafinowaną intrygą, w którą zamieszani byli kluczowi gracze DBA Records oraz prawdopodobnie jeden lub kilku członków brytyjskich organów ścigania”.

To przecież niemożliwe! Morderstwo Doriana… oszustwem? Eric potrząsnął głową i skupił się z powrotem na wywiadzie.

„…przypuszczalnie oznacza to kłopotliwą sytuację prawną. Ciekawe, jak ta sytuacja się rozwinie”.

„Czy Dorianowi Cromwellowi grozi odsiadka?”.

„Niewykluczone”.

„Czy sfingowanie własnej śmierci jest przestępstwem?”.

Eric zesztywniał. Aż za dobrze znał to pytanie i nie sposób było nie odnieść go do siebie. Kosztowało go wiele bezsennych nocy, więcej niż byłby skłonny przyznać.

Tamtego ranka w Midland, gdy plan po raz pierwszy się skrystalizował, Eric nie rozważył na chłodno wszystkich prawnych za i przeciw. Ucieczka wydawała się najlepszym możliwym rozwiązaniem. Tessa nie czuła się już bezpiecznie w domu – nie po tym, jak została w nim uwięziona przez swojego prześladowcę. Eric zaproponował, że zabierze ją ze sobą w trasę, ale oboje wiedzieli, że to by nie wypaliło. Był więźniem kontraktu płytowego, który obligował go do pojawiania się przed tłumami i ładnego uśmiechania się do kamery. Gdyby Tessa ujawniła się jako jego dziewczyna, nie zostawiono by na niej suchej nitki. Na pewno nie byłaby w stanie znieść takiego zainteresowania. Nawet Erica przez większość czasu to przerażało, chociaż nigdy nie cierpiał na agorafobię.

To Tessa wymyśliła rozwiązanie. Cały plan zaczął się od żartu. A przynajmniej tak mu się wydawało, gdy po raz pierwszy o tym wspomniała. Siedziała po turecku obok niego na swoim łóżku, spowita od stóp do głów w grubą flanelową piżamę, gdy nagle zobaczył, jak jej oczy powiększają się pod wpływem przebłysku inspiracji.

„Idealnie, Ericu! Sam powiedziałeś, że to tylko kwestia czasu, nim znajdzie się jakiś naśladowca i zamorduje kolejnego celebrytę”.

Początkowo nie dotarło do niego znaczenie jej słów…

„Nie rozumiesz?” – spytała, ciągnąc go za ramię. „To ja jestem tym naśladowcą! Pozwolili mi wyjść z posterunku tylko z tobą. Bez goryli. Bez ochrony. Bez świadków. Zostawili niezrównoważoną emocjonalnie fankę sam na sam z obiektem jej obsesji. Sam wiesz, do jakich wniosków dojdą, gdy rano nie zjawisz się na próbie dźwięku!”.

Eric poprawił się w nagłym poczuciu dyskomfortu. Odruchowo zerknął na delikatniejszą skórę we wnętrzu łokcia. Gwiazdozbiór śladów po ukłuciach dawno już wyblakł, ale Eric dobrze pamiętał ten piekący ból. Tessa nie była zawodową laborantką. Nigdy wcześniej nie pobierała krwi, obserwowała jedynie, jak robi to jej matka. Skrzywił się na wspomnienie jej kilku nieudanych prób wkłucia się zapasowym sprzętem matki, zanim w końcu trafiła w żyłę.

Nie chciało mu się wierzyć, że ktokolwiek mógłby się na to nabrać. Tessa Hart morderczynią? Upuściła mu prawie pół litra krwi… zrobiła ze swojego domu miejsce zbrodni… a potem wysłała z jego telefonu tego ostatniego tweeta, którym dość jednoznacznie się obciążyła… Cała ta intryga wydawała mu się skrajnie oczywista. Czy to możliwe, żeby dwoje nastolatków z zestawem do pobierania krwi mogło przechytrzyć FBI?

Niewykluczone.

Śledczy nie mieli pojęcia, jak naprawdę się czuł. Nie rozumieli jego poczucia uwięzienia w tamtym życiu i nie wiedzieli, jak bardzo pragnął się z niego wyrwać. Rodzice Erica mogli coś podejrzewać, ewentualnie jego menedżer Maury, ale żadne z nich nie przejmowało się specjalnie emocjami młodego gwiazdora.

Reszta potoczyła się sama. Siedzieli tu od miesiąca i jak dotąd wszystko rozgrywało się zgodnie z przewidywaniami Tessy. Jej twarz figurowała na wszystkich listach najbardziej poszukiwanych przez FBI osób, a słynne ostatnie słowa Erica Thorna retwittowano 11,2 miliona razy.

Ale poza tym byli bezpieczni. Razem. A co najważniejsze, byli wolni.

Przynajmniej na razie.

Eric westchnął ciężko i skupił się z powrotem na telefonie.

„…Nie jest to przestępstwo sensu stricto. Prawdopodobnie jednak Dorian w okresie sekwestracji nadal otrzymywał tantiemy poprzez szwajcarskie konto bankowe, w związku z czym grożą mu oskarżenia o pranie pieniędzy lub nawet unikanie opodatkowania dochodów”.

Nie brzmiało to najlepiej. Eric objął Tessę ramieniem i kliknął pauzę.

– Chwila. Kiedy to wyemitowano?

– To transmisja na żywo! Nie przerywaj jej! – Tessa sięgnęła w stronę telefonu, lecz Eric zasłonił ekran dłonią. – Ericu, stracimy przez to połączenie.

– Nie rozumiem – odparł. – Skąd ta ich pewność, że on faktycznie żyje? – Sceptycznym wzrokiem zerkał to na nią, to na telefon.

– Nie wiem, ale powiedzieli, że udało się to potwierdzić. Dorian w każdej chwili może wygłosić oświadczenie w tej sprawie. Włącz to!

Eric oddał jej telefon, ale ekran był czarny. Tessa kliknęła przycisk odtwarzania i poczuła, jak ramię Erica obejmuje ją ciaśniej w oczekiwaniu na wznowienie transmisji. W końcu obraz powrócił.

Tym razem pokazywano zupełnie inne miejsce. Kamera przejechała wzdłuż długiego stołu z mikrofonami skierowanymi w rozpoznawalną twarz mężczyzny z włosami ściągniętymi w niedbały kucyk. Dolna część twarzy była nienaturalnie blada po zgoleniu brody, ale poza tym szczegółem mężczyzna wyglądał tak samo jak zawsze.

Dorian Cromwell we własnej osobie. Cały i zdrowy.

Chrząknął i kamera zrobiła zbliżenie.

„Cześć. Jak widzicie, plotki o mojej śmierci były mocno przesadzone…”.

– Nie mogę w to uwierzyć – mruknął Eric, ale nie sposób było zaprzeczyć świadectwu własnych oczu. Dorian Cromwell wypełniał cały kadr, odczytując ze śnieżnobiałej kartki przygotowane wcześniej oświadczenie.

„W imieniu swoim i osób z DBA Records chciałbym przeprosić fanów i wszystkie inne osoby, którym sprawiłem nadmierną przykrość…”.

Eric prychnął. Nadmierną przykrość? To dopiero eufemizm. Z powodu morderstwa Doriana Eric ponad połowę poprzedniego roku żył w nieustannym strachu. Od momentu, gdy zeszłego lata wypłynęła ta historia, praktycznie na każdym kroku oglądał się za siebie. Tymczasem nic z tego nie było prawdą. Iluzja, ułuda… i public relations. Jak wszystko w tej sztucznej, plastikowo-popowej egzystencji.

Serio, mógł się tego spodziewać.

Tessa najwyraźniej wyczuła jego zmianę emocji. Musnęła go dłonią po kolanie.

– Eric?

Odchylił głowę. Dlaczego wnętrze kampera nagle wydawało mu się dziesięć razy mniejsze niż parę chwil wcześniej? Wyciągnął dłoń w górę i przejechał palcami po suficie.

– Przez niego przewróciłem swoje życie do góry nogami. To przez Doriana tu wylądowałem!

Tessa pociągnęła jego rękę w dół i przysunęła się bliżej. Przebiegła dłońmi wzdłuż jego ramion, żeby go uspokoić.

– Nie tylko przez niego. Były przecież też inne powody, czyż nie? Obserwujące cię osoby? Sława?

– Tak, ale…

– Zrobiłeś to też dla mnie – dodała. Splotła palce z jego palcami i podniosła wzrok, żeby spojrzeć mu w oczy. – A przynajmniej wydawało mi się, że to jeden z powodów. Uciekłeś ze mną między innymi po to, by mnie chronić. Prawda?

Twarz Erica złagodniała, gdy usłyszał drżenie w jej głosie. Ścisnął mocno jej dłoń. Czuł bezsilny ból, ilekroć jej wątpliwości wypływały na powierzchnię. Skutki oszustwa Doriana mogły być opłakane, ale dzięki niemu w życiu Erica pojawiła się ta śliczna dziewczyna. Nawet przez sekundę nie żałował tego, jak spędził ostatnie cztery tygodnie.

Zsunął dłoń do jej talii, przyciągnął ją bliżej i przycisnął usta do jej włosów.

– Oczywiście, że to z twojego powodu – szepnął. – Żebyśmy mogli być razem.

Schowała twarz w zagłębienie jego szyi, a on zamknął oczy. Wydawała mu się tak krucha, delikatna i drobna. Przepełniało go wszechogarniające pragnienie zapewnienia jej bezpieczeństwa.

Prawdę rzekłszy, zrobiłby wszystko, żeby ochronić Tessę przed surową krytyką opinii publicznej. Miała większe zmartwienia niż celebryckie plotki i apodyktyczne fanki. Jej prześladowca przebywał na wolności, co było niezamierzoną konsekwencją ich decyzji o ucieczce. Policja aresztowała Blaira Duncana, ale nie mieli podstaw, by go zamknąć na dłużej. Żadne z oskarżeń nie obroniłoby się w sądzie bez zeznań ofiary. Z tego, co Eric i Tessa wiedzieli, Blair był w tej chwili na wolności i gdzieś tam, przytajony, wyczekiwał informacji o Tessie.

Eric po raz kolejny ścisnął ją opiekuńczo i wrócił wzrokiem do ekranu. Głos Doriana brzmiał pusto, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, gdy czytał przygotowane przez specjalistów od PR-u i prawników oświadczenie.

„Chciałem także przeprosić swoich rodaków za rzekome wykroczenia prawne lub finansowe. Nigdy nie przestałem być obywatelem Wielkiej Brytanii i chciałbym wykorzystać tę okazję, by błagać Koronę o łagodne potraktowanie…”.

Tessa zesztywniała w ramionach Erica.

– On nie pójdzie do więzienia, prawda? – spytała. – To tylko marketingowe ściemy?

Eric potrząsnął głową.

– Nie rozumiem tego. Jaki przepis on złamał?

– Wcześniej mówili coś o unikaniu opodatkowania dochodów. – Tessa się wyprostowała. – Ty chyba nie miałbyś z tego powodu kłopotów, co?

Eric parsknął.

– Tesso, rozejrzyj się – odparł, wskazując skromne wnętrze kampera. Bez mebli. Bez bieżącej wody. Zbyt niskie, żeby wstać. – Przecież my praktycznie żyjemy w nędzy. Nie mam żadnych dochodów.

– Ale sprzedaliśmy twoje auto – stwierdziła. – To się liczy?

Eric zachichotał lekceważąco w odpowiedzi, ale nie mógł zignorować nagłego ukłucia niepokoju w trzewiach. Opchnęli jego ulubiony kabriolet w dziupli na uboczu w zamian za tego podrdzewiałego kampera i wypchany gotówką worek na śmieci. Czy to był dochód? Wszystkie pozostałe ziemskie posiadłości zostawił za sobą. Dziesiątki milionów dolarów, porzucone i nienaruszone. Władze nie mogą go przecież ścigać z powodu tych marnych pięćdziesięciu koła – ułamek realnej wartości Ferrari. Ale chociaż nie raz niepokój nie pozwalał mu zasnąć, nigdy nie przyszło mu do głowy, że mógłby mieć kłopoty ze skarbówką.

– Chyba jeszcze nie jest za późno – powiedziała z namysłem Tessa. – Do piętnastego kwietnia jeszcze daleko.

Rzucił jej pytające spojrzenie.

– No weź, Ericu. To przecież ostatni dzień na podatki. – Postukała go po torsie. – Nawet gwiazdorzy muszą rozliczać się z fiskusem.

W typowy dla siebie sposób wykrzywiła usta. Eric uśmiechnął się szeroko.

– Moim zadaniem było dbanie o kaloryfer na brzuchu i sporadycznie granie na gitarze. Od finansów miałem menedżera.

– Cóż, może powinieneś do niego zadzwonić, zanim skończysz w celi z Dorianem.

Ericowi zrzedła mina. Zadzwonić do Maury’ego, czy pójść do więzienia za niepłacenie podatków? Jedno gorsze od drugiego…

Na razie podniósł tylko palec, by uciszyć Tessę, bo Dorian zaczął mówić nieco bardziej ożywionym głosem. Odłożył kartkę i nachylił się do mikrofonu.

„Moim jedynym wytłumaczeniem jest to, że za sławę płaci się astronomiczną cenę, której nie da się wyrazić w funtach szterlingach. Ja od lat ją płaciłem. Nagabywano mnie. Prześladowano mnie. Niestrudzenie oczerniano w prasie zarówno mnie, jak i wszystko, co było dla mnie ważne. Wiem, że nie jestem jedyną osobą, która cierpiała i szukała ucieczki”.

Dorian przerwał i spojrzał prosto w kamerę. Eric siedział jak zahipnotyzowany, jakby nie mógł oderwać wzroku od przeszywającego spojrzenia Doriana. Miał dziwne wrażenie, że Dorian go widzi. Że potrafi go zobaczyć przez oko kamery.

„Nie jestem jedyny. Jest więcej takich jak ja. Apeluję do nich, żeby się ujawnili i mnie poparli. Jeśli gdzieś tam jesteście i oglądacie tę transmisję, błagam was. Proszę. Wpadłem w bagno. Potrzebuję waszej pomocy”.

Eric wsunął dłoń do dłoni Tessy. Westchnęła cicho, a on poczuł, jak jeżą mu się włosy na karku, gdy usłyszał dalszą część wypowiedzi Doriana.

„Wiecie, że to o was mówię, ale zwracam się do was osobiście, skoro muszę. Mówię rzecz jasna o Tupacu, Michaelu Jacksonie i najświeższym przypadku, Ericu Thornie”.

3Ot, kolejna śnieżynka

Tessa zatrzymała transmisję i odwróciła się do Erica, któremu opadła szczęka na dźwięk własnego imienia w ustach Doriana.

Skąd on to wiedział?

Eric chyba też zadawał sobie to pytanie. Początkowo wyglądał na oszołomionego, ale po chwili się opanował. Wyprostował się i sięgnął po telefon.

– Muszę z nim porozmawiać.

Tessa złapała go za nadgarstek.

– Ericu, nie!

– Słyszałaś go. Wie, że to sfingowałem. Muszę się dowiedzieć, kto mu powiedział. Jeśli moja wytwórnia się na mnie zasadza…

– A co jeśli nie wie? – przerwała mu Tessa. Eric podniósł na nią wzrok, więc mówiła dalej: – Może tylko strzelał. No bo co powiesz o pozostałych przykładach? Tupac i Michael? To na pewno nieprawda. Rzucił na oślep paroma nazwiskami.

– I tak muszę to sprawdzić.

– Ale jeśli nie wiedział, niepotrzebnie się zdemaskujesz…

Tessa przerwała, bo Eric i tak jej nie słuchał. Wziął telefon i przeglądał aplikacje na ekranie.

– Gdzie Twitter? Myślisz, że Dorian reaktywował swoje stare konto?

Twitter? To słowo było dla Tessy jak policzek.

– Ericu, nie. Nie możesz!

Zatrzymał się i zmarszczył czoło.

– Założę fałszywe konto.

– Nie. – Tessa stanowczo potrząsnęła głową. – Pogadaj z nim, jeśli chcesz, ale nie przez Twittera.

– Jak? Mam zadzwonić do operatora i poprosić o połączenie z Dorianem Cromwellem? Przecież nie istnieje żadna magiczna linia telefoniczna dla gwiazd muzyki pop.

Zachichotał, ale Tessa w odpowiedzi splotła ramiona na piersi.

– Możesz poprosić twoich ludzi, żeby skontaktowali się z jego ludźmi? – Wzięła od niego telefon i włączyła klawiaturę z zamiarem wstukania numeru. – Podaj mi go – poprosiła. – Jego numer.

– Jaki numer? Doriana? Przecież powiedziałem ci…

– Nie, nie Doriana. – Tessa sugestywnie uniosła brwi. Ericowi zrzedła mina, gdy zrozumiał, o co jej chodzi.

– Tesso, nie zadzwonię do Maury’ego! Zapomnij o tym. Nie ma mowy.

– Wiem, że nie chcesz, ale tak jest bezpieczniej.

Ukląkł na materacu i otarł dłonie w dżinsy. Tessa nauczyła się rozpoznawać ten jego wyraz twarzy. Nie była to tak do końca panika. Eric wyglądał bardziej jak zaszczute zwierzę, które przeraża nawet odgłos złamanej gałązki.

– Nie rozumiesz – odparł, a słowa potykały się w pośpiechu o siebie. – Chcę tylko odkryć, co wie Dorian. Niekoniecznie zamierzam cokolwiek z tym robić. Ale jeśli Maury dowie się, że tu jestem, gra się skończy. Powie wytwórni. A ludzie z wytwórni zmuszą mnie do powrotu.

– Na pewno tego nie zrobi, jeśli wyjaśnisz mu całą sytuację…

– Tessa, nie znasz mojej wytwórni. To paskudni ludzie. Maury starał się mnie chronić, jak mógł, ale nie jest wszechmogący!

Przeczesał palcami zapuszczone włosy. Zaczęły dziko sterczeć i Tessa wyciągnęła dłoń, żeby je pogładzić, ale Eric złapał jej rękę i przyłożył sobie do policzka. Tessa obserwowała, jak zmarszczki na jego czole wygładzają się pod wpływem jej dotyku i widząc to, w niezrozumiały sposób sama też nieco się uspokoiła.

Przyciągnął ją do siebie i powiedział niższym tonem:

– Nie jestem gotów do powrotu. Może za miesiąc lub dwa, ale nie teraz. Potrzebuję więcej czasu. – Pocałował wnętrze jej dłoni i Tessa poczuła, jak jej determinacja topnieje pod wpływem delikatnego uporu jego ust. – My potrzebujemy więcej czasu.

Zamknęła oczy.

– A ty znowu to samo – odpowiedziała cicho. – Unikanie. Wieczne unikanie.

Jego oddech łaskotał ją w policzek, gdy wyszeptał jej w ucho:

– To jakaś odmiana projekcji?

– Unikanie – wyjaśniła, wplatając palce w jego poczochrane włosy – to zmiana tematu w celu uniknięcia rozmowy o czymś, co jest dla ciebie niekomfortowe.

Rozchyliła usta w oczekiwaniu na pocałunek. Zamiast tego poczuła jednak, jak chłodny metal obudowy telefonu wysuwa się z jej dłoni.

– Dokładnie o to chodzi. – Z błąkającym się w kącikach ust cieniem uśmiechu stuknął w ekran i odszukał ikonę Twittera. Tessę przebiegł dreszcz na widok strony z logowaniem. Przysięgła sobie, że już nigdy Twittera nie tknie. Nie po tym, co wydarzyło się ostatnim razem.

Eric kliknął link do tworzenia nowego konta, ale Tessa nie była w stanie na to patrzeć. Wbiła wzrok w klapki z króliczkami i zrobiła głęboki wdech.

Eric raz… Eric dwa… Eric trzy… Eric cztery… Eric pięć…

Kiełkująca panika rozluźniła nieco swój duszący uścisk. Ale do pełnego rozluźnienia Tessie było daleko. Bardzo daleko. Wszelkie instynktowne przeczucia sprzeciwiały się rozpaczliwie pomysłowi założenia konta. Udało się jej jednak uspokoić na tyle, żeby zakwestionować podstawy swojego niepokoju. Czy na pewno wynikał z realnych zagrożeń? Może było to jedynie zniekształcenie poznawcze, które wyolbrzymiało niebezpieczeństwo w jej myślach?

– Zaufaj mi – powiedział Eric. – Wybiorę superbezpieczne hasło. – Tessa czytała mu przez ramię, gdy błyskawicznie stukał kciukiem w klawiaturę. Przymrużyła powieki, żeby się lepiej przyjrzeć, i dopiero po kilku sekundach zrozumiała, na co patrzy.

Hasło: TEXASjf97bv

– Numer rejestracyjny kampera?

Eric spojrzał na nią z ukosa.

– Absolutnie niehakowalne, co nie? Nikt poza mną i tobą nie ma szans tego odgadnąć.

Nim zdążyła odpowiedzieć, na ekranie pojawiło się kolejne pytanie. Ich konto potrzebowało jeszcze nazwy użytkownika.

– Zrobię z tego konto fanowskie – wyjaśnił Eric, pisząc. – Na takie konta nikt nie zwraca uwagi.

Nazwa użytkownika: @Sniezynka734

Tessa rozpoznała tytuł jego najnowszego singla – „Śnieżynka” – wypuszczonego przez wytwórnię tydzień przed zniknięciem. Wywołany zbrodnią rozgłos sprawił, że piosenka miała więcej ściągnięć niż jakiekolwiek wcześniejsze nagranie Erica.

– Dlaczego 734? – spytała. – To coś oznacza?

Eric wzruszył ramionami.

– Śnieżynki od 1 do 733 były zajęte – odparł z beznamiętnym śmiechem. – Widzisz? Ot, kolejna śnieżynka. Wtopię się w tłum.

Stuknął w przycisk „Utwórz konto” i na ekranie pojawił się nowy profil. Kolejna śnieżynka.

Kolejna Sniezynka @Sniezynka734

TWEETY 0 Obserwowani 0 Obserwujący 0

Żołądek Tessy wykonał salto. Szybko odwróciła wzrok. Spojrzała w okno kampera, ale zapadła już noc i na zewnątrz panowały atramentowe ciemności. Dostrzegała jedynie blady owal odbicia własnej twarzy, na której malował się podobny wyraz, co na twarzy Erica kilka chwil wcześniej.

Lęk. Przerażenie.

– Proszę cię, nie wysyłaj żadnych tweetów – szepnęła. – Błagam, Ericu. On może to zobaczyć. Przecież gdzieś tam jest i czeka.

Blair siedział w kawiarni, skurczony nad stołem z telefonem ukrytym na udach. Czuł, że cierpnie mu kark, ale nie wyprostował się. Odpowiadało mu to, że blat stolika ukrywał ekran przed spojrzeniami wścibskich.

Niektórzy ludzie… zawsze wtykają nos w nie swoje sprawy. Może Tessa dobrze zrobiła, ukrywając się przez całe miesiące w pokoju. Ludzie potrafią naprawdę dać człowiekowi w kość. Dlaczego muszą patrzeć tam, gdzie nie powinni?

Blair nie znosił logować się w miejscach publicznych, ale nie miał wyboru. Potrzebował niezabezpieczonej sieci Wi-Fi. Tutaj obsługa przynajmniej zostawiała go w spokoju, o ile co parę godzin kupował nową kawę.

Założył słuchawki i otworzył Twittera, a następnie wstukał ten sam hasztag, który sprawdzał każdego dnia.

#EricThorn

Od momentu wyjścia z aresztu skrupulatnie Blair śledził doniesienia medialne na ten temat. Teksańska policja wysłała go do Luizjany, ale tamtejszy prokurator odmówił wszczęcia postępowania. Nie uważał za priorytet oskarżenia o prześladowanie w sytuacji, gdy ofiara okazała się mordercą.

Oczywiście Blair nawet przez moment nie nabrał się na to, że Tessa faktycznie wyautowała Erica. Na tyle ją już znał, żeby wiedzieć, że jest przebiegła jak lisica. Jego największym błędem w Teksasie było niedocenienie jej zdolności do oszukiwania. Wyprowadziła go w pole, a wspomnienie o tym nadal sprawiało mu ból. Będzie miał z nią do pogadania, gdy już ją znajdzie.

Ona i jej ukochany Eric upozorowali zbrodnię i uciekli razem. Ale prędzej czy później się ujawnią, a wtedy on będzie czekał. Założył konta na każdym możliwym portalu społecznościowym i całymi dniami odświeżał… odświeżał… i odświeżał…

Kwestia czasu, aż w końcu wychylą się gdzieś z ukrycia. Wtedy Blair ją odzyska. Nie miał pojęcia, co ona widzi w tym pozbawionym talentu pięknisiu. Eric Thorn… Blair prychnął. Któregoś dnia on i Eric będą musieli sobie poważnie porozmawiać.

Na razie trzeba skupić się z powrotem na popularnych tematach Twittera.

Interesujące.

Cień padł na blat stolika i Blair wyczuł, że ktoś stoi po drugiej stronie. Pochylił się jeszcze bardziej z nadzieją, że nieznajomy zrozumie aluzję, ale usłyszał chrząknięcie dziewczyny. Podniósł wzrok z niechętnym mruknięciem.

– Hej, czy to miejsce jest wolne? – spytała dziewczyna, ale nie czekała na odpowiedź. Drewniane nogi zaskrzypiały po podłodze. Blair rozejrzał się po kawiarni, ale wszystkie inne miejsca były zajęte. – Trzymasz je dla kogoś? – dodała, stawiając swój napój na stoliku.

Blair potrząsnął głową. Wsunął telefon do kieszeni i wstał, szurając krzesłem.

– Wolne – odparł, nie patrząc jej w oczy. Zostawił wypitą do połowy kawę i ruszył w stronę drzwi.

Wróci później. Po lunchowym szczycie. Nie było sensu robić zamieszania. Nie chciał ściągać na siebie zainteresowania.

Przede wszystkim jednak nie życzył sobie widzów, gdy będzie realizował swój plan.

4Zniekształcenia poznawcze

Eric zbył ostrzeżenie Tessy nieuważnym przytaknięciem. Nie stuknął ikony tworzenia tweeta, lecz wszedł na listę popularnych tematów. Nie znosił niepokoić Tessy, ale musiał sprawdzić, o czym mówią ludzie. Czy uwierzyli Dorianowi, gdy mówił o sfingowaniu śmierci przez Erica, czy uznali to za desperacką próbę odwrócenia uwagi od siebie samego?

Pojawiła się lista i Eric wypuścił wstrzymywany oddech. Nie było jego nazwiska.

#DorianIsAlive

1,2 mln tweetów

#TupacIsProbablyDead

383 tys. tweetów

#KurtCobainIsDefinitelyDead

28,9 tys. tweetów

– Kurt Cobain jest definitywnie martwy? – spytała Tessa. – Skąd u nich taka pewność?

Eric wzruszył ramionami.