Kajtek - Tomasz Siwiec - ebook

Kajtek ebook

Tomasz Siwiec

0,0
8,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pierwsza część z serii nowel/opowiadań z gatunku horroru ekstremalnego autorstwa Tomasza Siwca.

 

Antek zostaje brutalnie wciągnięty do budy przez zaniedbanego i wygłodzonego psa. Niemy od urodzenia chłopiec nie potrafi wezwać pomocy. Kajtek, nauczony doświadczeniem, nie śpieszy się z zamordowaniem dziecka. Pies pilnuje, by świeżo zdobyty pokarm wystarczył mu jak najdłużej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 38

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Kajtek

Copyright © 2022 Tomasz Siwiec

Copyright © 2022 Trupi Jad - Magazyn Strasznie Kulturalny (Horror Masakra)

Okładka: Joanna Widomska

Skład: Jakub Siwiec

Sucha Beskidzka 2022

ISBN: 978-83-67042-11-6

1.

Dziewięcioletni Antek Krzemiński od urodzenia był niemową. Mama często powtarzała mu, że to cud, iż w ogóle żyje. Nawet przed porodem lekarze nie dawali jej nadziei. Mówili, że chłopiec może urodzić się z wadami genetycznymi albo martwy. W pewnym sensie tak się właśnie stało. Antek nie płakał, kiedy wyszedł z łona matki. Katarzyna była pewna, że skoro nie słychać jego płaczu, to malec nie żyje. Jednak Antek żył i płakał. Tyle tylko, że nikt tego nie słyszał. Z jego ust wydobywał się zaledwie niemy krzyk. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że dziecko ma problemy z mową. „Niech pani dziękuje Bogu, że chłopak żyje”, mówili lekarze. Antek nie był jak inne bobasy. Jego usta otwierały się w bezgłośnym krzyku, a po policzkach spływały łzy. Trzeba było wykazać się dużą uważnością, aby się zorientować, że maluchowi coś dolega albo że pora zmienić pieluszkę.

Na szczęście do szkoły przyjęli go bez większych problemów. Ówczesna pani dyrektor stwierdziła, że nauczyciele będą obserwowali rozwój chłopca i w zależności od jego postępów w nauce, będą mu umożliwiali promocję do kolejnych klas.

Antek był niezwykle bystrym dzieciakiem i właśnie czasami z tego powodu stawał się obiektem szykan niektórych kolegów z klasy. Szczególnie tych, którym niezbyt dobrze wiodło się w nauce.

Pod koniec drugiej klasy podstawowej otrzymał ksywę Mumia. Miało to oczywiście związek z tym, że nie mówił oraz z jego wyjątkowo chuderlawą posturą. Ponadto Antek był najniższym chłopakiem w klasie. To również nie pomagało mu w zachowaniu pewności siebie. W trzeciej klasie pojawiła się możliwość dołączenia do szkolnej drużyny piłkarskiej. Antek uwielbiał biegać za piłką. Z zazdrością obserwował starszych kolegów, trenujących na szkolnym boisku sportowym. Wszyscy mieli jednakowe ubrania i trampki. Bardzo im tego zazdrościł i w głębi serca wierzył, że pewnego dnia on również dołączy do drużyny i stanie się częścią zespołu. Często wyobrażał sobie siebie spoconego i ubrudzonego błotem, którego zawsze było pełno na prowizorycznej murawie. Ponadto zmęczonego, ale jednocześnie szczęśliwego i spełnionego. To było jego marzenie. Niestety, nie wszystkim podobało się, że Mumia chciał zostać piłkarzem. Koledzy z klasy stwierdzili, że chuderlak będzie jedynie osłabiał ich drużynę. Szczególnie w rozgrywkach międzyszkolnych. Trener drużyny Młodzików, bo tak brzmiała ich nazwa, stwierdził, że trzeba dać chłopakowi szansę i zaprosił go na trening. Antek ze łzami wzruszenia w oczach ubierał na siebie ciemnoniebieski strój drużyny Młodzików. Na plecach dumnie widniała cyfra 16. Trener stwierdził, że jeśli Antek się przyłoży, to otrzyma od szkoły koszulkę z nadrukowanym na niej swoim nazwiskiem. To była dla niego wielka szansa. Zamierzał dać z siebie wszystko. Jednak tuż po wejściu na murawę bardzo boleśnie odczuł niechęć kolegów z drużyny. W zasadzie przez cały trening nikt nie chciał podać mu piłki. Na dodatek był regularnie faulowany. Jego wątłe ciało ciągle zaliczało glebę. Posiniaczone nogi i krwawiący naskórek z poranionych łokci bolał jak diabli. Na początku zaciskał zęby i starał się jakoś przetrzymać ból, który celowo zadawali mu więksi koledzy, ale godzina na boisku wystarczyła, aby zrozumiał, że nie jest i nigdy nie będzie tutaj mile widziany. Kątem oka zauważył szydercze uśmiechy, które pojawiały się na twarzach chłopaków z drużyny. Jego marzenie o zostaniu piłkarzem legło w gruzach. Na dodatek coś w nim wtedy pękło i schodząc z boiska, nie potrafił zatamować łez. Wiedział, że już tutaj więcej nie przyjdzie. Dźwięk słów: „Mumia beksa” świdrował mu w uszach aż do momentu, kiedy w końcu udało mu się zasnąć w swoim łóżku. Nazajutrz wstydził się iść do szkoły, bo wiedział, że kumple nadal będą się z niego śmiali. Przykre wydarzenie sprawiło, że pozbył się złudzeń o karierze piłkarskiej, ale po szkole i tak wyciągał z szafy swoją wysłużoną futbolówkę i biegał za nią po całym podwórku. Tutaj nikt z niego nie drwił, ani mu nie dokuczał. Kopiąc w nią z całych sił, widział twarze tych wszystkich sukinsynów, którzy się z niego śmiali. Oczami wyobraźni patrzył na ich rozkwaszone nosy. Pędził za piłką i fantazjował, że jest na szkolnym stadionie. Trybuny są pełne kibiców, a jemu udaje się wyminąć napastnika i trafić do bramki.

Tłum wiwatuje i teraz wszyscy skandują jego imię.

„Antek! Antek! Antek!”.

– Antek!

Odwrócił się w stronę domu i zauważył stojącą w progu mamę. Miała nietęgą minę.

– Wołam cię już czwarty raz. Obiad na stole. Chodź! – machnęła ręką.

Odparł jej kiwnięciem głowy.

W jego bladą twarz uderzył chłodny powiew jesiennego wiatru. Odwrócił się w stronę prowizorycznej bramki, którą zrobił z dwóch wyschniętych patyków. Zamierzał na koniec posłać piłkę między badyle, ale nagle dostrzegł za siatką ruch.