Jak zadbać o zdrowie swojego dziecka. Radzi Mama Pediatra - Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska - ebook

Jak zadbać o zdrowie swojego dziecka. Radzi Mama Pediatra ebook

Chmurzyńska-Rutkowska Dagmara

4,5
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Wylecz się z niewiedzy i zadbaj o zdrowie swojego dziecka

Kiedy dziecko pojawia się na świecie, rodzic chce stać się specjalistą w niemal każdej dziedzinie. Decyzje w sprawie zdrowia dziecka są zawsze stresujące. Jak chronić malucha przed chorobami i jak rozpoznać ich objawy? Jak właściwie pielęgnować małego człowieka od pierwszych dni życia? Skąd czerpać wiadomości? W sieci krąży wiele mitów i szkodliwych porad. Na pomoc przychodzi lekarka, specjalistka pediatrii, prywatnie mama trójki maluchów, Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska, znana jako Mama Pediatra, która w swojej książce dzieli się z rodzicami wiedzą i doświadczeniem, unikając trudnej medycznej terminologii.

Jak dbać o zdrowie noworodka i niemowlaka, a jak starszego dziecka? Jakie są pierwsze objawy chorób i jak sobie z nimi radzić? Odporność – jak jej nie popsuć, czyli obalamy mity. Co powinno niepokoić, a co jest normą? Szczepienia – jakie podjąć decyzje? Najczęstsze nieświadome błędy rodziców - jak ich uniknąć? Kiedy leczyć się w domu, a kiedy niezbędna jest konsultacja lekarska? Jak udzielić dziecku pierwszej pomocy? Wątpliwości jest znacznie więcej.

Wybierz się w podróż po pediatrycznych zaleceniach wspólnie z mamą i lekarką. Tematów wam nie zabraknie.

To niezbędnik każdego świadomego i zaangażowanego rodzica.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 326

Data ważności licencji: 7/17/2026

Oceny
4,5 (42 oceny)
27
12
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
asmogo

Dobrze spędzony czas

Świetna książka dla początkujących rodziców. Zawiera dobrze opisaną, podstawową wiedzę z zakresu zdrowia dziecka.
00
StokrotkaMartynka

Nie oderwiesz się od lektury

Duża ilość medycznej wiedzy przekazana w pigułce dla laików - na pewno pozwoli spać spokojniej Rodzicom.
00
alicja_cz

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna wiedza w pigułce. był
00
KasiaGA

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa książka dla rodziców.
00
Mozartowa

Nie oderwiesz się od lektury

Żałuję, że ta książka nie powstała kiedy byłam w ciąży! Już wysłałam siostrze! Pani Dagmaro - świetna robota, coś pięknego! Gratulacje!
00


Podobne


Projekt okładki

Katarzyna Konior/studio.bluemango.pl

Redaktor prowadzący

Barbara Czechowska

Redakcja

Ewelina Pawlak/Słowne Babki

Redakcja techniczna

Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej

Robert Fritzkowski

Korekta

Renata Kuk, Magdalena Zabrocka/Lingventa

Ilustracje na okładce

© Maikova/Shutterstock

© Elena Pimukova/Shutterstock

© for the text by Dagmara Chmurzyńska-Rutkowska

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2021

ISBN 978-83-287-1852-4

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2021

Mam to szczęście, że spełniam marzenia.

Dziękuję Kamilowi i naszym córkom za wsparcie.

Książkę dedykuję mojej mamie – dałaś mi wszystko. Tęsknię.

Wstęp Moja krótka historia jako lekarki, mamy i blogerki

Kim jestem? Skąd wzięła się ta książka? Być może pierwszy raz słyszysz o Mamie Pediatrze. A może trochę mnie już znasz i wiesz co nieco na temat drogi, którą przeszłam, aby dotrzeć do właśnie tego momentu, w którym trzymasz w rękach tę książkę. To moje małe spełnienie marzeń.

Jestem lekarką, specjalistką pediatrii i blogerką medyczną.

Długo toczyłam wewnętrzną walkę. Miałam sporo wątpliwości co do tej propozycji wydawniczej. Podobnie jak miewam wątpliwości co do mojej działalności w internecie. Ale odważyłam się. Zrobiłam ten krok.

Z jednej strony zawsze marzyłam o napisaniu książki. Jako nastolatka myślałam o powieści przygodowej lub melodramatycznej, którą mogłabym stworzyć. Pisywałam opowiadania, które chowałam do szuflady lub dawałam do przeczytania koleżankom. Uwielbiałam prace domowe z języka polskiego, które niektórzy moi koledzy i koleżanki przeklinali. Nikomu nie chciało się pisać wypracowań, a ja mogłam się literacko wyżyć. Uwielbiałam to!

Z drugiej strony jestem lekarką. Pracuję zawodowo i mam rodzinę. Zastanawiałam się, czy znajdę czas na kolejny projekt i co pomyślicie o tej książce wy, moi czytelnicy, obserwatorzy.

Usłyszałam ostatnio, że każdy może napisać książkę. Pewnie to prawda, ale tacy miłośnicy książek jak ja marzą nie tylko o tym, aby przeczytać kolejną książkę, lecz także o tym, by była to książka wartościowa. O medycynie nie pisze się łatwo, ale można napisać o niej tak, by zainteresować osobę, która w medycynie nie siedzi na co dzień.

W 2015 roku zostałam blogerką. Chociaż właściwie to tylko część informacji. Blogerką zostałam dużo wcześniej. Wiele lat temu prowadziłam pamiętnik w formie bloga. Był moim kameralnym miejscem w sieci, formą literackiego spełnienia. Przyszedł rok 2015 i pomysł na Mamę Pediatrę. To była pierwsza nazwa, która wpadła mi do głowy. Założyłam bloga na tej samej platformie, na której wcześniej publikowałam wspomniany pamiętnik. Nie zastanawiałam się nad tym, jak podejść do tego profesjonalnie. Wykorzystałam darmowe miejsce w sieci bez jakiegoś większego planu. Po prostu chciałam pisać. Stwierdziłam, że skoro jestem lekarką, kocham moją pracę i codziennie odpowiadam na pytania rodziców małych pacjentów, to mogę zrobić coś jeszcze. Miałam ogromne chęci i trochę wolnego czasu, bo byłam wtedy na drugim urlopie macierzyńskim. Czemu nie? Czemu nie pisać o pediatrii? Postanowiłam stworzyć miejsce w sieci, które będzie merytorycznym źródłem informacji dla rodziców.

Rodzicielstwo bywa trudne. Samo wychowanie dziecka to zadanie równie trudne, jak wysłanie misji na Marsa, a do tego dochodzi jeszcze jedna z najważniejszych kwestii: zdrowie dziecka. W internecie jak grzyby po deszczu mnożą się mity. Często szkodliwe. Walczę z nimi w mojej codziennej pracy w gabinecie lekarskim czy na oddziale. Postanowiłam zawalczyć również wirtualnie. Wiem, że wcześniej czy później rodzic zwróci się do doktora Google’a i u niego poszuka informacji na temat zdrowia dziecka. Zamarzyło mi się stworzenie miejsca wolnego od mitów i opartego na faktach. I tak jakoś poszło. Zaczęłam pisać, a obserwatorów i czytelników przybywało. Stworzyłam również media społecznościowe dla mojego bloga. Początkowo skupiłam się na Facebooku. Później poznałam Instagram. Co kilka tygodni i miesięcy przeżywałam małe zaskoczenie. Ludzie naprawdę lubią czytać moje artykuły medyczne. Zadają pytania, proszą o opisanie kolejnych zagadnień, pytają nie tylko o infekcje, lecz także o szczepienia. Było tego coraz więcej i więcej.

Dzisiaj mój blog to prawie 300 artykułów. Okazało się, że nawet poruszanie trudniejszych medycznych zagadnień może mi sprawiać frajdę. Blog stał się dla mnie sposobem na pisanie wypracowań, a przy okazji zmobilizował mnie jeszcze bardziej do poszerzania wiedzy w ramach mojej specjalizacji.

Pojawiały się także (i nadal pojawiają) chwile zwątpienia. Jest hejt, od czasu do czasu zdarza się zniechęcenie. Przychodzą drobne wzloty i upadki. Kocham moją pracę i traktuję bloga jako jej uzupełnienie. Musiałam dorosnąć do tego, aby nazwać samą siebie blogerką i aby spełnić swoje marzenie. Marzenie o książce. Chciałabym, aby czytało się ją lekko i przyjemnie. Nie jest to zapewne książka, którą przeczytasz jednym tchem, bo porusza głównie zagadnienia medyczne. Jako lekarka, która stale się uczy, wiem, jak trudno czasami się czyta o medycynie, nawet jeśli temat nas interesuje. Ale mam nadzieję, że ta książka będzie dla ciebie cennym źródłem informacji.

Mogłoby się wydawać, że w temacie ciąży i porodu pediatra ma niewiele do gadania. Sama ciąża to przecież głównie domena ginekologów i położników. To oni zajmują się kobietą ciężarną, badają ją, zlecają USG i inne dodatkowe badania (badania krwi, wymazy itp.). W czasie ciąży przyszła mama nie zobaczy lekarza pediatry na oczy. No chyba że ma starsze dziecko i chodzi z nim na wizyty kontrolne. Podczas porodu najważniejszym personelem medycznym są położna i wspomniany już wcześniej ginekolog. Najczęściej lekarz „od dzieci” nie pojawia się wcale albo przychodzi na sam koniec porodu lub później, kiedy dziecko jest już przy mamie.

Nie wiem, czy wiecie, czym różni się pediatra od neonatologa i dlaczego pediatra nie uczestniczy w porodach dzieci tak aktywnie, jak jeszcze niedawno się to działo. Pediatria i neonatologia to dwie różne specjalizacje lekarskie. Oczywiście można być jednocześnie pediatrą i neonatologiem, ale trzeba w tym celu zrobić obie specjalizacje. Każda z tych specjalizacji to 5 lat nauki. Pediatra zajmuje się dziećmi w każdym wieku – od urodzenia do 18.–19. roku życia. Neonatolog z kolei zajmuje się pacjentami w najwcześniejszym okresie życia (od urodzenia do około trzeciego roku życia), przede wszystkim noworodkami na oddziale noworodkowym, ale też starszymi dziećmi zagrożonymi ryzykiem nieprawidłowego rozwoju. Jeśli twoje dziecko urodziło się zdrowe, to najpewniej z neonatologiem spotykać się będziesz tylko w pierwszych dniach po porodzie.

Jeszcze kilka lat temu pediatrzy w wielu miejscach dyżurowali i na pediatrii, i na oddziale noworodkowym. Od pewnego czasu się to zmienia i oddziały noworodkowe powinny być teraz odrębne od oddziałów pediatrycznych. Każdy z nich ma swój personel i tak powinno być, skoro to dwie różne specjalizacje.

Z pediatrą spotkasz się jako rodzic dopiero na wizycie patronażowej, która odbywa się najczęściej między pierwszym a czwartym tygodniem życia dziecka. Ale jako pediatra chciałabym, aby na konsultacji pediatrycznej pojawiała się również ciężarna. Nie wiem, czy wystarczyłaby jedna dłuższa wizyta, ale na pewno ułatwiłaby i skróciła planowaną i refundowaną wizytę patronażową.

Wyprawka od strony pediatrycznej – z czego lepiej zrezygnować, a w co warto zainwestować?

O czym chciałabym opowiedzieć przyszłej mamie? Jednym z tych zagadnień byłaby wyprawka. Jak się do niej zabrać od strony pediatrycznej? Czy tutaj w ogóle potrzebny jest pediatra? Zdecydowanie. Wiesz, że pediatra zajmuje się nie tylko dziećmi chorymi, prawda? Moim zadaniem jako lekarza jest również edukowanie rodziców w zakresie profilaktyki. A profilaktyka to zapobieganie. Powinniśmy zapobiegać chorobom czy niepożądanym zdarzeniom medycznym poprzez usuwanie czynników ryzyka ich wystąpienia.

Profilaktyka to jedno z moich ulubionych zagadnień pediatrycznych, ale dla przykładu podam ci taki „dorosły” czynnik ryzyka, który ma wpływ również na zdrowie dzieci. Palenie papierosów. Rzucić ten okrutny nałóg wcale nie jest tak łatwo, o czym wie każdy palacz. Pomimo licznych akcji społecznych, kampanii informacyjnych i edukacyjnych problem uzależnienia jest nadal gigantyczny.

W 2019 roku do codziennego palenia tytoniu przyznawała się jedna piąta Polaków. Niestety nie tylko dorosłych. Do nałogu przyznaje się również część nastolatków (w wieku 15–18 lat). Wśród palaczy przeważają jednak 40-letni mężczyźni i 30-letnie kobiety. Do tego dochodzi jeszcze spora grupa osób sięgających po papierosy okazjonalnie i palących biernie (czyli przebywających w obecności palaczy czynnych). Edukacja w zakresie szkodliwości palenia tytoniu i jego negatywnego wpływu na zdrowie to jeden z wielu obowiązków lekarza. Oddziaływanie nałogu na organizm widać w każdej grupie wiekowej. Nawet u niemowląt, które są jedynie (albo aż) palaczami biernymi. Dzieci biernie palące mają dwukrotnie wyższe ryzyko zachorowania na choroby układu oddechowego (zapalenie płuc, oskrzeli, górnych dróg oddechowych). Zwiększa się u nich ryzyko nawracających zapaleń ucha środkowego i przewlekłego zapalenia ucha, co z kolei może być przyczyną pogorszenia i utraty słuchu. Bierne palenie naraża dziecko na wystąpienie astmy. U osób dorosłych wcale nie jest lepiej. Zwiększone ryzyko chorób płuc, nowotworów, zawału serca czy pogorszenie kontroli astmy to tylko niektóre z „zasług” palenia papierosów.

Teraz spójrzmy na zagadnienie inaczej. Od strony schorzeń układu oddechowego i od strony onkologicznej. Pomyślmy o tym, jak zapobiegać tym wszystkim chorobom. Wystarczy wyeliminować jeden z czynników ryzyka wystąpienia tych chorób lub pogorszenia ich przebiegu. Wystarczy rzucić palenie. Wyjście z nałogu zawsze jest trudne, łatwiej zadbać o odpowiednią edukację, zanim nasz pacjent sięgnie po papierosy. Profilaktyka jest łatwiejsza i skuteczniejsza.

To teraz przykład profilaktyki dziecięcej, i to ściśle związany z wyprawką.

Nagła nieoczekiwana śmierć niemowlęcia (SUID) a wyprawka

Nagła nieoczekiwana śmierć niemowlęcia jest dosyć szerokim pojęciem, które określa zgon w okresie niemowlęctwa, wyjaśniony lub nie. Pewnie słyszeliście nieco więcej o zespole nagłego zgonu niemowląt, zwanym też śmiercią łóżeczkową (SIDS). Co to takiego? Wiele informacji czerpię ze źródeł Amerykańskiej Akademii Pediatrii, AAP (American Academy of Pediatrics). Również omawiając temat śmierci łóżeczkowej, będę bazować przede wszystkim na ich wytycznych.

Zgodnie z definicją AAP o śmierci łóżeczkowej mówimy wtedy, gdy zgonu niemowlęcia (do pierwszego roku życia) nie udaje się wytłumaczyć po zbadaniu miejsca zgonu, zebraniu wywiadu medycznego i badaniu autopsyjnym (sekcyjnym). SUID stanowi ogólne i nieco szersze określenie nagłej śmieci niemowlęcia, a SIDS ma węższe znaczenie. W praktyce wygląda to tak, że dokładne śledztwo przeprowadzone w przypadku SUID może wykazać uduszenie, uraz, chorobę metaboliczną lub wadę serca (np. kanałopatię), a w przypadku SIDS nie udaje się określić przyczyny zgonu. Tak czy inaczej, bez względu na definicję chcielibyśmy jednak zrobić wszystko, aby takim zdarzeniom zapobiegać. Nie jest to, niestety, rzadkie zjawisko. Występuje na tyle często, że dorobiło się pierwszego miejsca na podium. SIDS to najczęstsza przyczyna zgonów dzieci między 28. dniem a pierwszym rokiem życia w krajach rozwiniętych. Z czego wynika śmierć łóżeczkowa? Nad tym zagadnieniem od lat głowią się naukowcy. Udało się zidentyfikować niektóre czynniki ryzyka wystąpienia SIDS i na ich podstawie opracowano zalecenia dla młodych rodziców. Dzięki temu w ciągu ostatniej dekady statystyki się poprawiły. W publikacjach naukowych poruszających temat SIDS natrafiamy na opisy zmian w ośrodkowym układzie nerwowym, na kolonizację bakteryjną w nietypowych miejscach, infekcje, zmiany w obrębie krążenia płucnego itp.

Obecność czynników ryzyka to istotny aspekt śmierci łóżeczkowej, ale trzeba także pamiętać o podatnym wieku i krytycznym okresie rozwoju niemowlęcia. Wszystkie te okoliczności mogą doprowadzić do SIDS. Niekiedy ten sam czynnik ryzyka zadziała na setkę dzieci i nic się nie wydarzy, ale jeśli trafi na podatne niemowlę, dojdzie do jego śmierci. Dlatego zdecydowanie warto wziąć sobie do serca zalecenia opracowane przez Amerykańską Akademię Pediatrii i zrobić wszystko, aby wcielić je w życie. Warto zapoznać się z nimi jeszcze przed narodzinami dziecka, na etapie kompletowania wyprawki. Nagle okaże się, że wiele rzeczy przeznaczonych dla niemowląt jest totalnie zbędnych, a nawet mogą stanowić dla dziecka zagrożenie.

» Jak zapobiegać śmierci łóżeczkowej (SIDS) i SUID?

Sporo już napisałam o definicji i istnieniu czynników ryzyka, ale nie wspomniałam, że działać one mogą jeszcze w okresie ciąży. Picie alkoholu, palenie papierosów i stosowanie innych używek stwarzają zagrożenie dla samego przebiegu ciąży i później, w okresie niemowlęcym, mogą odpowiadać za zwiększone ryzyko SIDS. Na niektóre czynniki ryzyka wpływu nie mamy: płeć męska, czynniki genetyczne, poród operacyjny, mała masa urodzeniowa, wcześniactwo, wiek dziecka, zwłaszcza do czwartego miesiąca życia czy okres zimowy (chociaż w przypadku tego ostatniego znaczenie może mieć temperatura panująca w mieszkaniu).

Skoro mamy czynniki ryzyka śmierci łóżeczkowej, które możemy usunąć, ale też takie, na które nie mamy wpływu, to niestety nie wyeliminujemy do zera przypadków SIDS. Możesz jednak zrobić wszystko, aby uchronić swoje dziecko przed śmiercią łóżeczkową. Warto być rodzicem świadomym i wiedzieć, jakie czynniki zwiększają prawdopodobieństwo SIDS, a później zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby ich unikać. Najważniejsza jest profilaktyka, więc:

 Unikaj palenia tytoniu zarówno w ciąży, jak i po porodzie. Zakaz ten dotyczy nie tylko kobiety, lecz także jej partnera i pozostałych domowników. Papierosy są zagrożeniem dla dróg oddechowych osoby palącej czynnie, a także stanowią ryzyko dla dziecka palącego biernie. Palenie papierosów przy dziecku, w tym samym pomieszczeniu i domu, ale też przebywanie osoby palącej (która wypaliła papierosa na balkonie czy na podwórku) w otoczeniu dziecka negatywnie wpływa na jego zdrowie i zwiększa ryzyko SIDS (a także innych chorób).

 W ciąży odwiedzaj lekarza i położną zgodnie z zaleceniami. Regularna opieka nad kobietą ciężarną zmniejsza ryzyko wystąpienia SIDS.

 Dziecko przez cały okres niemowlęcy (dotyczy to również wcześniaków) powinno być odkładane do snu zawsze w pozycji na plecach. Nie zaleca się układania dziecka na brzuchu ani na boku, bo ta pozycja jest po prostu niestabilna. To zalecenie dotyczy również niemowląt ulewających i z refluksem żołądkowo-przełykowym (pamiętajcie, że nawet niemowlęta mają mechanizmy obronne, które chronią przed zakrztuszeniem). Nie zaleca się również unoszenia wezgłowia łóżeczka (kiedyś doradzano to dosyć często), bo nie jest to skuteczne w przypadku ulewań. Jedynym wyjątkiem od reguły „zawsze na plecach” jest sytuacja, w której dziecko ma jakieś wady anatomiczne (na przykład rozszczep krtani). To wyjątkowo rzadkie przypadki i wymagają indywidualnego podejścia.

 Niemowlę powinno spać na twardym materacu, nie powinna to być kanapa ani fotel. Do spania nie służą również fotelik samochodowy ani „gniazdka” czy poduszki. Materac należy przykryć dobrze dopasowanym prześcieradłem, które nie będzie się rolować, podwijać i dziecko w żaden sposób się nim nie nakryje. Warto w to zainwestować.

 Dziecko powinno spać w swoim łóżeczku, stojącym blisko łóżka rodziców. Takie rozwiązanie, czyli dzielenie sypialni bez dzielenia jednego łóżka, zmniejsza ryzyko SIDS o połowę! Jest to jednak przedmiot wielu dyskusji i kontrowersji. Dlaczego? Każda mama karmiąca piersią wie, ile razy dziecko potrafi budzić się w nocy na karmienie. Pojawiają się głosy, że zalecenie spania w osobnym łóżku może wpływać na zaprzestanie karmienia piersią. A jak wiesz, karmienie piersią również jest bardzo ważne dla zdrowia niemowlęcia (nawet w kontekście SIDS). Niemniej dobrze by było, przynajmniej w trakcie tych pierwszych trzech miesięcy, odkładać dziecko po karmieniu do jego łóżeczka. Warto postawić je w pobliżu łóżka rodziców. Jeśli nie dasz rady odkładać dziecka do jego łóżeczka, musisz zadbać o jego bezpieczeństwo i usunąć wszystkie poduszki i kołdry z łóżka dorosłych. Należy też przestrzegać zasad dotyczących materaca – rozkładana kanapa nie jest dobrym miejscem do spania dla niemowlaka.

Absolutnie niedopuszczalne jest natomiast dzielenie łóżka z niemowlakiem, nawet starszym niż cztery miesiące, jeśli rodzic spożywał alkohol lub przyjął leki upośledzające sprawność psychofizyczną. Współspanie nawet z trzeźwymi i niepalącymi rodzicami nie jest zalecane, bo nadal zwiększa ryzyko SIDS.

 W odpowiednim łóżeczku niemowlaka znajdują się tylko materac (o rozmiarze dobranym do łóżeczka) z dobrze przylegającym prześcieradłem (najlepiej na gumce) i dziec­ko. Kropka. Nic więcej. Bez pluszaków, poduszek, kołderek czy ochraniaczy na szczebelki łóżeczka. Dobrze czytacie. Wszystkie te dodatkowe gadżety, z kołdrą i poduszką włącznie nie są zalecane. W łóżeczku nie powinno być kocyków, pluszaczków i tym podobnych. Sama korzystam z Instagrama i wiem, jak to wygląda w internecie. Jest tam mnóstwo zdjęć łóżeczek z cudownymi kołderkami i ochraniaczami z ładnych materiałów, które po prostu cieszą oko. Ale naprawdę lepiej kupić droższy wózek, który też będzie cieszył oko, niż inwestować w gadżety do łóżeczka, stanowiące zagrożenie dla dziecka. Wiem, że niektórzy rodzice, zwłaszcza ci, z więcej niż jednym dzieckiem, pomyślą: „Jakoś przy moim pierworodnym nic się nie stało”. No okej. Ale spójrz na to z drugiej strony. Ktoś inny korzystał z podobnych gadżetów i znalazł martwe dziecko w pięknie wyglądającym łóżeczku.

 Łóżeczko powinno znajdować się w bezpiecznym miejscu. Nic nie może nad nim zwisać (przewody, szarfy, linki od żaluzji itp.). Nie powinno również stać przy grzejniku (ryzyko przegrzania dziecka).

 Foteliki samochodowe, nosidła czy bujaki nie są przeznaczone do snu. Zwróć na to uwagę zwłaszcza w przypadku najmniejszych niemowląt – do czwartego miesiąca życia. Tak małe dziecko może na nieodpowiedniej powierzchni ułożyć główkę w ten sposób, że dojdzie do niedrożności dróg oddechowych. A nie będzie potrafiło ustawić głowy prawidłowo. Co zatem zrobić, gdy dziecko przysypia w foteliku samochodowym albo na bujaczku? Tak szybko, jak to tylko możliwe, przenieść dziecko w lepsze miejsce. Jeśli jesteś w trasie i dziecko ze względów bezpieczeństwa spędza dużo czasu w foteliku samochodowym, kontroluj drożność dróg oddechowych i od czasu do czasu rób dłuższe przerwy, aby wyciągnąć maluszka.

 Karmienie piersią. Każdy pediatra jest zwolennikiem karmienia piersią. Mleko mamy jest najlepiej dostosowane do potrzeb dziecka i zmniejsza ryzyko SIDS. Karmienie piersią ma najlepszy efekt ochronny. Przeciwwskazań do karmienia piersią jest bardzo mało i naprawdę warto zrobić wszystko, aby o to zawalczyć. Opowiadałam kiedyś moim czytelnikom o tym, jakie problemy z laktacją miałam sama i jak dużo mnie kosztowało utrzymanie karmienia piersią w przypadku moich starszych córek. Dopiero przy najmłodszej podeszłam do tematu na luzie i wyszło mi to najlepiej. Nie stresowałam się. Nie dawałam sobie wmówić, że moje mleko jest chude albo tłuste i nie wiem, jakie tam jeszcze.

 Smoczek podawany dziecku do zasypiania zmniejsza ryzyko SIDS. Nie do końca poznano mechanizm jego działania, ale dzieci używające tego uspokajacza rzadziej dotyka śmierć łóżeczkowa. Najlepiej jednak sięgnąć po smoczek dopiero po czterech–sześciu tygodniach życia, aby nie zakłócać laktacji. Jeśli dziecko wypluje smoczek po zaśnięciu, nie ma potrzeby wkładać go z powrotem do buzi. Efekt ochronny już jest. Jeśli niemowlak odmawia smoczka, nie zmuszaj go do ssania. Możesz spróbować ponownie za jakiś czas. A może po prostu wasz maluszek go nie potrzebuje.

 Kolejna ważna kwestia – nie przyczepiaj smoczka do łańcuszków ani nie zakładaj ich dziecku na szyję. Jeśli stosujesz takie „smycze” przyczepiane do ubrania dziecka, to ogranicz się tylko do okresu czuwania. Nigdy nie korzystaj z nich podczas drzemki.

 Nie przegrzewaj dziecka. To zalecenie tyczy się nie tylko profilaktyki SIDS, lecz także kolejnych miesięcy i lat życia. Polacy mają tendencję do przegrzewania małych dzieci, a to jeden z czynników śmierci łóżeczkowej. Dlatego kompletując wyprawkę dla dziecka, które ma się urodzić w okresie wiosenno-letnim, nie przesadzaj z czapkami i skarpetkami. Nie jest prawdą, że niemowlak zawsze musi mieć czapkę. A na pewno nie jest ona konieczna w domu.

Skoro już jesteśmy przy przegrzewaniu dziecka, to pamiętaj, aby nie zakrywać budki wózka pieluszkami, otulaczami czy kocami. To absolutnie niedopuszczalne. Na etapie wybierania wózka zadbaj po prostu o to, aby budkę można było przekładać z jednej strony na drugą, tak by w trakcie spacerów chronić dziecko przed słońcem i zapewnić odpowiedni dopływ powietrza. W cieplejsze dni nakrywanie wylotu budki materiałem doprowadza do koszmarnego wzrostu temperatury wewnątrz wózka. To tak, jakbyśmy włożyli dziecko do szklarni. Kto kocha uprawę pomidorów (tak jak ja), ten dobrze wie, że temperatura w szklarni przyprawia o zawrót głowy. A przegrzewanie to jeden z czynników ryzyka wystąpienia SIDS. Pamiętaj o tym i stale kontroluj komfort cieplny dziecka.

Znana wszystkim zasada „jedna warstwa więcej” nie dotyczy każdej pory roku i każdej sytuacji. Teoria ta mówi o tym, że niemowlęciu siedzącemu lub leżącemu w wózku powinno się wkładać jedną warstwę ubrań więcej, niż mamy na sobie. No bo dziecko (przynajmniej niemowlak) leży albo siedzi w wózku, a my się ruszamy. Ta teoria ma zastosowanie tylko wtedy, kiedy ty, rodzic, odczuwasz komfort cieplny. Czyli wtedy, kiedy tobie jest w sam raz, nie za ciepło, nie za zimno. Więc jeśli jest ci za ciepło, masz ochotę chodzić nago, a nawet zdjąć skórę, to dziecko też zostaw prawie na golasa, na przykład w samej pieluszce. Nie wkładaj mu jednej warstwy więcej niż sobie, bo się ugotuje. To, jak dziecko czuje się w danej temperaturze otoczenia, najlepiej sprawdzać na karku. Ciepłota stóp czy dłoni nie odzwierciedla komfortu dziecka.

 Szczepienie dziecka zgodnie z kalendarzem szczepień nie powoduje zwiększonego ryzyka wystąpienia śmierci łóżeczkowej, a nawet przed nią chroni. Internetowe mity starają się to podważyć. Skoro określam je jako mity, to domyślasz się pewnie, że zostały one naukowo obalone. W ciągu ostatnich trzech dekad wiele badań potwierdziło konkretne czynniki ryzyka SIDS. Od pozycji w czasie snu przez środowisko spania po przegrzewanie i narażenie na dym tytoniowy (a także zwiększenie ryzyka przy współwystępowaniu tych czynników). W żadnym z badań nad SIDS nie potwierdzono, jakoby szczepienia miały się przyczyniać do śmierci łóżeczkowej. Skoro czynnik infekcyjny jest jednym z czynników ryzyka, to szczepienia działają raczej w drugą stronę. Jedno z badań mówi nawet o zmniejszonym ryzyku SIDS u dzieci szczepionych zgodnie z kalendarzem.

W kontekście SIDS pewnie zastanawiacie się nad słusznością stosowania monitorów bezdechu. Może cię to zdziwić, ale eksperci nie zalecają ich stosowania jako profilaktyki SIDS. Nie istnieją żadne dowody na to, że te urządzenia są skuteczne w zapobieganiu śmierci łóżeczkowej. SIDS ma charakter wieloczynnikowy, a najważniejsza jest dbałość o szeroko rozumiane środowisko snu niemowlęcia.

Im dłużej piszę ten rozdział, tym większe odnoszę wrażenie, że w kolejnych punktach jest sporo kontrowersji. Z jednej strony zaleca się karmienie piersią, aby zmniejszyć ryzyko SIDS, a z drugiej zaleca się odkładanie niemowlaka do łóżeczka, co może nieco utrudniać karmienie. Kolejna kwestia to otulacze, które z jednej strony zwiększają odkładalność dziecka na plecy, ale z drugiej strony zbyt długo używane mogą stwarzać ryzyko (otulać dziecko można tylko wtedy, gdy jeszcze nie obraca się ono na boki i na brzuch – to dosłownie pierwsze tygodnie życia). Trudno się w tym wszystkim połapać i znaleźć złoty środek. Znając już wszystkie czynniki ryzyka, zgodzisz się ze mną, że najlepiej byłoby po prostu zastosować jak najwięcej środków ostrożności. Co jeszcze możemy zrobić? Edukować.

Po lekturze tego rozdziału znasz już podstawowe zasady bezpieczeństwa. Podziel się nimi. Opowiedz o nich swoim znajomym, młodym rodzicom. Powołaj się na źródła tych informacji – badania naukowe, zalecenia Amerykańskiej Akademii Pediatrii. Dziel się w mediach społecznościowych zdjęciami łóżeczka dziecka i promuj tym samym puste łóżeczko, bez ochraniaczy i poduszek. Marzę o większej kampanii informacyjnej na ten temat i wsparciu firm produkujących rzeczy dla niemowląt i małych dzieci. Wspólnie powinniśmy zrobić wszystko, aby zmniejszyć ryzyko SIDS.

Inne elementy wyprawki

Napisałam już trochę o SIDS. Napisałam o własnym łóżeczku dla dziecka i o tym, że powinno być ono puste. Co jeszcze powinno się znaleźć w wyprawce? Z czego lepiej zrezygnować, a w co warto zainwestować?

 Dobrej jakości materac to coś, co warto mieć, ale zbędne są kołdra i poduszka. Lepszy będzie śpiworek, którym dziecko się nie nakryje, i właśnie w dobry śpiworek warto inwestować i wymieniać go, w miarę jak dziecko będzie rosło.

 Lepiej zainwestować we wsparcie położnej laktacyjnej, która pomoże ci w karmieniu, niż kupować mieszanki mleka modyfikowanego. Warto mieć smoczek, ale nie podawaj go w pierwszych tygodniach życia, żeby nie zaburzyć laktacji. Jeśli decydujesz się na smoczek kauczukowy, to pamiętaj, aby go często wymieniać, bo ma dużą zdolność do odkształceń i deformacji. Pod tym względem pozostaje w tyle za smoczkami silikonowymi.

 Zainwestuj w dobry fotelik samochodowy. Zwróć uwagę nie tylko na testy bezpieczeństwa, lecz także na to, by dobrze pasował do twojego samochodu.

 Zamiast inwestować w całe mnóstwo zabawek, grzechotek i tym podobnych gadżetów, kup lepiej kontrastową książeczkę albo spersonalizowany czarno-biały kocyk, który nie tylko będzie pamiątką, lecz także w ciągu dnia będzie stymulować rozwój dziecka (zwłaszcza w trakcie leżenia na brzuszku).

 Inne gadżety? Czy są dziecku potrzebne? Najpewniej nie, ale młodzi rodzice mogą zostać obdarowani mnóstwem wyprawkowych cudeniek i wiele z nich może ułatwić życie. Powinniście być ostrożni i do każdego gadżetu podchodzić z rozsądkiem. Bujaczki nie są absolutną koniecznością w wyprawce dla niemowlaka. Używane w rozsądnym wymiarze czasowym (20–30 min dziennie) nie powinny jednak dziecku zaszkodzić. Ze względu na rozwój dziecka nie powinno się ich po prostu nadużywać. Lepszym rozwiązaniem i stymulacją rozwoju, a tym samym ułatwieniem przy osiąganiu kolejnych kroków milowych, będzie leżenie dziecka na macie, gdzie swoboda ruchów jest większa. Dlatego myślę, że lepiej zainwestować w matę edukacyjną niż w bujaczek.

 Chodziki kiedyś były chyba bardziej popularne, ale dzisiaj już wiemy, że żadnego etapu rozwoju dziecka nie powinno się na siłę przyspieszać. A stosowanie chodzików może paradoksalnie spowolnić naukę chodzenia. Chodzik może powodować powstawanie nieprawidłowych wzorców ruchowych, sprzyjać chodzeniu na palcach czy wadom postawy. Dodatkowo chodzik rodzicowi wydaje się miejscem bezpiecznym. Często pozwala na przykład zająć się domowymi sprawunkami, podczas gdy dziecko poznaje świat z perspektywy chodzika. Badania jednak mówią, że od około 12% do 50% dzieci korzystających z chodzików doznaje obrażeń. Zamiast kupować chodzik lepiej zainwestować na przykład w dodatkowe szczepionki (nieujęte w obowiązkowym kalendarzu szczepień).

 Z elementów wyprawkowych przychodzi mi jeszcze do głowy urządzenie typu „szumiś”. Czy warto w niego zainwestować? Moim zdaniem nie, ale warto wiedzieć, czym jest różowy szum, i ratować się nim przy kolkach – zerknijcie po informacje do oddzielnego rozdziału.

 Chusta/nosidło? Czy to konieczne gadżety wyprawkowe? Uważam, że bardzo ułatwiają życie. Między innymi łagodzą kolki i pozwalają na „ogarnięcie” wielu spraw, podczas gdy dziecko domaga się bliskości. Oczywiście dziecko nie powinno spędzać w chuście czy nosidle 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu, bo we wszystkim należy zachować umiar, ale tego typu „gadżety”, jeśli są dobrze używane, nie powinny zakłócać rozwoju dziecka. Zanim użyjesz chusty, na pewno przyda ci się przynajmniej jedno spotkanie instruktażowe z doradcą, który wie, jak dziecko w chuście umieścić. Nosidło będzie przydatne u dziecka starszego, które potrafi już siedzieć.

Szczepienia w ciąży – jak przygotować domowników do spotkania z noworodkiem?

Zagadnienie, którym powinno się zainteresować jeszcze na etapie ciąży. Kolejny aspekt profilaktyki to zapobieganie chorobom zakaźnym, czyli szczepienia.

Dla mnie to temat bardzo ważny, a często jest zaniedbywany lub pomijany. Jeśli śledzisz mnie w mediach społecznościowych, to pewnie wiesz, że szczepienia to mój konik. Najczęściej mówi się o nich podczas omawiania populacji dziecięcej. Ale osoby dorosłe powinny dbać o nie tak samo i uaktualniać swój kalendarz szczepień.

Profilaktyka chorób zakaźnych przed ciążą i w ciąży

Wiele osób uważa, że kobieta w ciąży nie powinna, a nawet nie może się szczepić. Nic bardziej mylnego. Szczepienia kobiet ciężarnych są zalecane przez Światową Organizację Zdrowia, a także przez wiele towarzystw i organizacji naukowych (ACIP, CDC, ACOG, ACNM, PTW). Dlaczego zatem wokół tego tematu narosło tyle mitów?

Szczepienia budzą kontrowersje od momentu, gdy Edward Jenner przeprowadził eksperyment z wirusem ospy krowiej i zastosował pierwszą szczepionkę (rok 1796). Wydawałoby się, że od tego czasu udowodniono już wartość i skuteczność szczepień. Zostały one też unowocześnione i poprawił się ich profil bezpieczeństwa. A jednak nadal budzą emocje, a wiele osób świadomie wybiera powikłania po infekcjach zamiast zapobiegać im prostą iniekcją.

Zacznijmy od etapu poprzedzającego ciążę, czyli od momentu jej planowania.

» Planujemy ciążę

Właśnie na etapie planowania ciąży każdy przyszły rodzic powinien ogarnąć temat szczepień. Tak jak zalecane jest przyjmowanie kwasu foliowego na kilka miesięcy przed zajściem w ciążę, tak samo powinno się sprawdzić status uodpornienia na choroby zakaźne. Co to oznacza w praktyce? Jako przyszli rodzice powinniście się dowiedzieć, jakie szczepienia przyjęliście jako dzieci lub nastolatki, ile dawek szczepionek otrzymaliście, a w niektórych przypadkach ważne będzie też to, jakie choroby przeszliście w przeszłości. Czy wystarczy zaufać pamięci własnej lub waszych rodziców? Nie. Trzeba odszukać dokumentację. Celowo używam tutaj liczby mnogiej, to nie jest tylko zadanie dla przyszłej mamy!

> Dlaczego warto?

Przebieg wielu infekcji u ciężarnych jest zdecydowanie gorszy niż u kobiet, które w ciąży nie są. Warto jednak przyjrzeć się temu tematowi nie tylko od strony przyszłej matki, lecz także od strony dziecka, które się narodzi. Chcielibyśmy, aby przyszło na świat zdrowe (bez wad wrodzonych) i o czasie. Nie wiem, czy wiecie, ale do głównych przyczyn zgonów noworodków należą powikłania wcześniactwa i wady wrodzone. Przyczyną tych ostatnich mogą być mutacje, działanie czynników środowiskowych (np. promieniowania jonizującego), ale również infekcje (np. te określone akronimem TORCHs – wśród nich są różyczka oraz ospa wietrzna). Skoro chcemy zapobiegać takim powikłaniom, musimy działać z wyprzedzeniem, jeszcze na etapie przygotowań do ciąży.

Przed planowaną ciążą przede wszystkim powinno się sprawdzić stan uodpornienia na różyczkę i na ospę wietrzną, czyli to, czy przyjęło się szczepionkę i/lub przeszło przez te choroby. Ewentualne doszczepienie będzie musiało się odbyć tzw. szczepionką żywą, a przyjmowanie szczepionek tego typu jest niewskazane w okresie ciąży. Nie jest to zagadnienie czarno-białe, ale ze względu na teoretyczne ryzyko przeniesienia wirusa na płód nie zaleca się wykonywania szczepienia MMR i przeciw ospie wietrznej w czasie ciąży. Przy przypadkowym podaniu tych szczepionek, np. z powodu nieświadomości ciąży, nie zaleca się jednak jej przerywania.

» Chorowałaś na ospę?

Jeśli chorowałaś w przeszłości na ospę wietrzną, to najpewniej o tym wiesz. Być może masz nawet pamiątkowe blizny na skórze. Dla pewności warto jednak odszukać dokumentację medyczną – w przychodni lub u rodziców. Jeśli masz absolutną pewność przebycia ospy wietrznej w przeszłości (ja byłam pewna, bo nie dość, że mam bliznę, to doskonale pamiętam przebieg choroby), to nie musisz się szczepić. Dlaczego warto to sprawdzić?

Ospa wietrzna to nie jest tylko kwestia wysypki i ewentualnych blizn. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć przebiegu choroby zakaźnej. Żadnej. Ani u dzieci, ani u osób dorosłych.

> Ospa wietrzna w okresie ciąży

U kobiet w ciąży, które wcześniej nie chorowały i nie były szczepione, ospa wietrzna może dawać groźne powikłania, takie jak zapalenie płuc, wątroby czy mózgu. Śmiertelność wśród kobiet ciężarnych związana z ospą wietrzną jest pięć razy większa niż wśród pozostałych osób dorosłych.

> Ospa wrodzona

W przypadku zachorowania na ospę wietrzną, przede wszystkim jeśli ma ono miejsce między 13. a 20. tygodniem ciąży, może dojść również do choroby płodu. To tak zwana ospa wrodzona. Objawia się małą masą urodzeniową, zaburzeniami neurologicznymi, jednostronnymi wadami kończyn, małooczem, małogłowiem, zaćmą, zapaleniem naczyniówki i siatkówki, opóźnieniem rozwoju umysłowego, zaburzeniami czynności jelit i zwieracza pęcherza moczowego. Niestety śmiertelność dzieci z ospą wrodzoną wynosi około 30% w pierwszych miesiącach życia.

> Ospa wietrzna w okresie okołoporodowym

Dodatkowo jeśli ciężarna zarazi się ospą w okresie okołoporodowym, to w połowie przypadków dojdzie również do zakażenia noworodka. Przebieg infekcji może być ciężki, a nawet śmiertelny.

» Różyczka

Czy ktoś jeszcze o niej pamięta? Jako pediatra już na szczęście trochę zapominałam, a przynajmniej nie widziałam do tej pory jej ciężkiej postaci. Różyczka sama w sobie w populacji małych dzieci przebiega dość łagodnie. Trochę gorzej z chorobą radzą sobie dorośli. Może dojść do powikłań w postaci zapalenia stawów, zapalenia mózgu czy małopłytkowości. Znasz kogoś, kto w ostatnim czasie chorował na różyczkę? Pewnie nie, bo choroba pozostaje pod kontrolą dzięki szczepieniom. W 2019 roku w Polsce zgłoszono około 300 przypadków. Ale kilka lat wcześniej (w roku 2013) mieliśmy dosyć duży wzrost zachorowań. Jaka była tego przyczyna? Wirus zaczął się rozprzestrzeniać lotem błyskawicy w populacji nieszczepionych młodych mężczyzn (początkowo szczepione były tylko dziewczynki). Zanotowano wówczas pojedyncze przypadki różyczki wrodzonej. Przy niej chciałabym się zatrzymać nieco dłużej. Najpierw jednak dodam, że różyczki nie rozpoznajemy wywiadem i badaniem fizykalnym. Polska bierze udział w nadzorowanym przez WHO programie eliminacji różyczki w rejonie europejskim. W większości przypadków rozpoznanie różyczki tylko na podstawie wysypki różyczkopodobnej nie zostaje potwierdzone badaniami laboratoryjnymi. A samo badanie powinno być wykonane w laboratorium o charakterze referencyjnym w Zakładzie Wirusologii NIZP-PZH w Warszawie. Teraz przejdźmy do omówienia wrodzonej postaci choroby.

> Różyczka – zagrożenie dla kobiet w ciąży

Obecność wirusa różyczki w populacji to ogromne zagrożenie dla kobiet ciężarnych, a właściwie dla rozwijającego się płodu. Stąd temat różyczki jest dla pediatry bardzo ważny. Z konsekwencjami zakażenia wirusem będzie się mierzył właśnie pediatra, kiedy trafi do niego taki pacjent. Im wcześniej zaraziła się ciężarna, tym niestety gorzej. Najpoważniejsze konsekwencje ma zakażenie tuż przed ciążą i w jej I trymestrze.

Wśród dzieci matek, które zachorowały w I trymestrze, 85% będzie miało ciężkie wady wrodzone. W 20% przypadków dojdzie do obumarcia płodu. W przebiegu różyczki u płodu dojść może do zahamowania wzrostu, zaćmy, jaskry, mikroftalmii (małoocza), wad serca (zwężenia tętnicy płucnej, przetrwałego przewodu tętniczego, wad przegrody międzykomorowej), mikrocefalii (małogłowia), głuchoty, powiększenia wątroby i/lub śledziony, plamicy małopłytkowej.

To właśnie dlatego warto zrobić wszystko, aby uchronić dziecko przed potencjalnymi wadami i powikłaniami. Wirus różyczki nie jest łagodnym wirusem, który daje tylko wysypkę, lecz realnym zagrożeniem dla płodu. To kolejny powód, dla którego kobieta ciężarna powinna przygotować się odpowiednio do ciąży poprzez weryfikację własnego uodpornienia (jeśli jeszcze nie przekonał cię przykład ospy).

Uodpornienie kobiety planującej ciążę

Jeśli nie chorowałaś na ospę wietrzną lub nie jesteś tego pewna, albo nie otrzymałaś dwóch dawek szczepionki, to powinnaś je przyjąć w odstępie minimum sześciu tygodni. Niektóre dorosłe osoby są święcie przekonane, że były na ospę szczepione, bo mówił im tak rodzic, ale musicie pamiętać, że szczepienie przeciw ospie wietrznej jest w Polsce dostępne z przerwami od roku 2000, a dopiero od 2010 roku obowiązuje schemat dwudawkowy. Opowieści rodzica o szczepieniu nie są wystarczającym dowodem uodpornienia. Ale jest nim karta szczepień dostępna w przychodni.

W przypadku różyczki jest podobnie. Jeśli na nią nie chorowałaś lub nie jesteś tego pewna, a nie byłaś szczepiona dwiema dawkami, to również powinnaś dwukrotnie przyjąć szczepionkę na odrę, świnkę i różyczkę w odstępie minimum czterech tygodni. Tutaj warto nadmienić, że początkowo – od 1988 roku – szczepienie przeciw różyczce było wykonywane tylko u dziewczynek i tylko szczepionką monowalentną. W 2004 roku wprowadzono obowiązkowe szczepienie przeciw odrze, śwince i różyczce (tak zwany MMR) dla trzynastoletnich dziewczynek i chłopców. Dopiero od 2005 roku podawane są dwie dawki tej szczepionki.

W przypadku ospy wietrznej wysypka i sam przebieg choroby są dosyć charakterystyczne (a i tak zdarzają się pomyłki w rozpoznaniu), a różyczka wymaga potwierdzenia rozpoznania badaniem laboratoryjnym. Dlatego nie wystarczy jedynie obecność wysypki różyczkopodobnej w przeszłości. Musisz zweryfikować opowieści rodziców o rozpoznaniu choroby.

 Po podaniu szczepionki przeciw ospie wietrznej lub odrze, śwince i różyczce zaleca się odczekanie z zajściem w ciążę przez minimum 28 dni.

Tutaj często pada pytanie, czy nie ma testu lub badania, które można wykonać, aby się upewnić, czy się na ospę lub różyczkę chorowało lub czy ma się na nie odporność. Owszem, można wykonać badanie przeciwciał w klasie IgG, ale wynik ujemny nie zawsze oznacza brak odporności, z kolei wynik dodatni ją potwierdza. W razie wątpliwości zaleca się podanie dwóch dawek szczepionki, nie będzie to miało żadnych negatywnych następstw, jeśli byłaś szczepiona jako dziecko.

Przed ciążą warto również sprawdzić, czy otrzymałaś szczepienie przeciw WZW typu B, ale w razie czego tę szczepionkę można również przyjąć w okresie ciąży. Jeśli twój okres przygotowawczy zbiegnie się z sezonem grypowym, zaszczep się przeciw grypie.

W ostatnim czasie pojawia się sporo pytań dotyczących szczepienia przeciw COVID-19 i możliwości jego przeprowadzenia u kobiety planującej ciążę. W obecnej sytuacji epidemiologicznej (wiosna 2021 roku) szczepienie to jest zalecane w okresie planowania ciąży. Nie ma powodu, dla którego należałoby po nim opóźniać zajście w ciążę, bo stosuje się szczepionki inaktywowane, czyli zabite. Jeśli kobieta zajdzie w ciążę po podaniu pierwszej dawki szczepionki, to drugą dawkę podajemy w zaplanowanym terminie. To sytuacja wyjątkowa i tak należy do tego podchodzić. Producent nie podaje w ulotce informacji o możliwości szczepienia kobiet planujących ciążę dlatego, że w momencie pandemii nikt takich badań nie prowadził. Ale już na etapie badań klinicznych kobiety zachodziły w ciążę i wszystko było okej. A pamiętacie, że tutaj nie ma alternatywy. W przypadku różyczki można liczyć na to, że nie zachorujemy. W przypadku COVID-19 w tym momencie nie ma już na co liczyć.

Szczepionki zalecane w czasie ciąży

Największe znaczenie mają dwie szczepionki: przeciw grypie i przeciw krztuścowi. Są one dobrze przebadane i rekomendowane w tych grupach.

» Grypa

Sezon grypowy trwa w Polsce od października do kwietnia. Szczepienie na grypę w ciąży ma sens – zaszczep się wtedy, kiedy będzie dostępna szczepionka (zwykle zaczynają się pojawiać we wrześniu). Jeśli dowiedziałaś się o ciąży w późniejszym okresie sezonu grypowego, a nie zaszczepiłaś się wcześniej, nadal warto to zrobić.

Szczepienie w ciąży ma nie tylko pozwolić uniknąć choroby ciężarnej, lecz także dzięki transferowi przeciwciał przez łożysko ochronić płód. Zapewnia to dziecku zabezpieczenie w pierwszych tygodniach życia, dopóki samo nie otrzyma szczepień obowiązkowych i zalecanych (szczepienie niemowlaka przeciw grypie jest możliwe po szóstym miesiącu życia).

Kobiety w ciąży są bardziej narażone na zachorowanie na grypę i wiąże się ono u nich z większą liczbą powikłań, a także koniecznością pobytu w szpitalu. Kobieta jest dwa razy bardziej narażona na hospitalizację z powodu grypy, jeśli jest w ciąży.

» Krztusiec

Krztusiec jest bardzo niebezpieczny szczególnie dla noworodków i niemowląt. Szczepienie ciężarnej ma uchronić przed nim przede wszystkim dziecko, które ze względu na wiek lub przeciwwskazania nie może zostać zaszczepione (szczepienia zaczynają się dopiero po szóstym tygodniu życia). Szczepienie przeciw krztuścowi jest zalecane między 27. a 36. tygodniem ciąży. Nie ma znaczenia, kiedy ostatnio szczepiłaś się na krztusiec. Osoby dorosłe powinny szczepienie powtarzać co 10 lat i w każdej ciąży, nawet jeśli od poprzedniego szczepienia nie minęło 10 lat. Szczepienie w III trymestrze ciąży umożliwi przekazywanie przeciwciał przez łożysko i ochronę dziecka w pierwszych miesiącach jego życia. Jeśli mama nie miała aktualnego szczepienia przeciw krztuścowi, sama również będzie chroniona, a tym samym nie zarazi noworodka. Warto też zweryfikować, czy partner/ojciec dziecka ma aktualne szczepienie przeciw krztuścowi. Przyszłe mamy otrzymują szczepionkę Tdap, która chroni przed krztuścem, błonicą i tężcem.

» Inne szczepienia

W szczególnych sytuacjach, przed planowanymi wyjazdami, może być konieczne uzupełnienie szczepień. Główna zasada jest taka, że w okresie ciąży nie podajemy szczepionek żywych (na odrę, świnkę i różyczkę, ospę wietrzną, gruźlicę oraz donosowej szczepionki przeciw grypie), natomiast szczepionki inaktywowane są dozwolone, a wręcz zalecane.

W sytuacji pogryzienia przez zwierzę obce lub podejrzane o wściekliznę ciężarna również powinna niezwłocznie udać się do lekarza. Podobnie w przypadku zranienia w kontakcie z ziemią i przy braku aktualnych szczepień przeciw tężcowi.

Osobnym tematem jest szczepienie kobiet ciężarnych przeciw COVID-19. Pod koniec 2020 roku w naszym kraju rozpoczął się program szczepień ochronnych, który jest jak do tej pory najskuteczniejszym sposobem walki z pandemią. Pojawiło się sporo pytań o to, czy kobiety ciężarne mogą się szczepić szczepionkami przeciw COVID-19. Tutaj sytuacja jest taka, jak w przypadku szczepienia w okresie planowania ciąży. Nie ma przeciwwskazań związanych z podawaniem szczepionek kobietom w ciąży, ponieważ nie są to szczepionki żywe. Dotychczasowe doświadczenia pozwalają nam przypuszczać, że szczepienie jest bezpieczne dla kobiet w ciąży, a tym samym zalecane przez towarzystwa amerykańskie i brytyjskie, zwłaszcza w przypadku takiej aktywności wirusa w populacji. Polskie Towarzystwo Wakcynologiczne wydało komunikat o zaleceniach dla kobiet ciężarnych i karmiących zgodny z zaleceniami Amerykańskiego Kolegium Położników i Ginekologów (ACOG). Jeśli to możliwe, powinno się u kobiet ciężarnych podawać szczepionki w technologii mRNA (mamy najwięcej danych ze stosowania ich w okresie ciąży).

Bankowanie krwi pępowinowej – argumenty merytoryczne

Informacje na temat bankowania krwi pępowinowej trafiają zwykle do kobiety ciężarnej. To właśnie w czasie ciąży powinnaś podjąć tę decyzję. W momencie porodu będzie już za późno. Bankować krew czy nie bankować? Oto jest pytanie!

> Skąd się bierze krew pępowinową?

Płód jest połączony z mamą pępowiną. To taki sznur z jednej strony połączony z przyczepionym do macicy łożyskiem. Z drugiej strony sznur pępowiny sięga do dziecka. Różni się trochę od zwykłego sznurka, na którym wieszasz pranie czy podwiązujesz kwiatki do palików. Zawiera bowiem naczynia, którymi do płodu transportowane są wszystkie potrzebne składniki odżywcze i tlen, a w drugą stronę tą drogą usuwane są z płodu produkty przemiany materii. Krążąca w sznurze krew pępowinowa poza tym, że pełni rolę transportera, jest również bogatym źródłem komórek macierzystych. Pępowina ma długość około 50–60 cm i można z niej uzyskać około 60–80 ml krwi pępowinowej (wyjątkowo nawet 120 ml). Zwykle 70 ml krwi pępowinowej to około 800 milionów komórek macierzystych. Ogromnie dużo, prawda? Ich liczba jest jednak, niestety, ograniczona, ale o tym za chwilę. Po co zbierać te komórki i przekazywać je do banku? Czy są w jakiś sposób wyjątkowe?

> Komórki krwi pępowinowej

Komórki macierzyste to niejako baza do stworzenia innych, wyspecjalizowanych komórek. Właśnie to jest w nich niesamowite i bardzo ważne.

Niezwykłe właściwości komórek macierzystych wykorzystuje się w medycynie do leczenia przede wszystkim chorób nowotworowych, niektórych chorób metabolicznych czy niedoborów odporności. Dodatkowo próbuje się je wykorzystywać w terapiach eksperymentalnych (np. w zawale mięśnia sercowego, cukrzycy, osteoporozie, chorobach neurodegeneracyjnych). Lista schorzeń, w których mogą mieć zastosowanie komórki macierzyste, jest dosyć długa i pewnie jeszcze się rozrośnie. Ważne jest jednak, że nie zawsze mogą być wykorzystane w przypadku choroby dziecka, od którego je pozyskaliśmy, co często jest dopisane gdzieś małym druczkiem. A pewnie nie zdawałaś sobie z tego sprawy.

Innym minusem krwi pępowinowej jest wspomniana ilość tej krwi (średnio 70 ml). Jedna jednostka krwi pępowinowej zawiera liczbę komórek krwiotwórczych, która pozwala na wykonanie bezpiecznego przeszczepienia u pacjenta ważącego do około 30 kg (czyli mniej więcej w 12. roku życia). Dlatego nie w każdej sytuacji i nie dla każdego pacjenta będzie to dobre rozwiązanie.

Banki prywatne i banki publiczne

Instytucje prywatne bankujące krew pępowinową określają ją jako „polisę na życie” dla danego dziecka. I tak to rozumie rodzic. Myślisz, że twoje dziecko w razie choroby nowotworowej będzie uratowane dzięki temu, że zabezpieczysz dla niego tę krew. Biorąc pod uwagę liczbę nowotworów dziecięcych w Polsce (każdego roku około 1200 nowych rozpoznań), wydaje się, że warto to zrobić. Tymczasem przeszczep autologiczny, czyli przy wykorzystaniu własnych komórek, w przypadku białaczek (a to właśnie one są najczęstszymi nowotworami u dzieci) nie jest stosowany.

Komórki macierzyste z krwi pępowinowej możesz wykorzystać, gdy dziecko zachoruje, np. na neuroblastomę i ponadto znajdzie się w grupie złych czynników prognostycznych lub gdy zachoruje na chłoniaka Hodgkina, czyli chłoniaka ziarniczego (u dzieci do 15. roku życia ogromna rzadkość). Szansa, że twoje dziecko będzie miało neuroblastomę, jest jak 9:1000000, czyli naprawdę niska. Autologicznych przeszczepień krwi pępowinowej w całej Europie wykonuje się zaledwie kilka rocznie (!). Jeśli twoje dziecko będzie jednym z tych kilku przypadków w całej Europie, nie poprawi ci to humoru i nie pomoże dziecku, ale warto zdawać sobie sprawę z tego, jaka to rzadkość.

W Polsce najwięcej uwagi poświęca się bankowaniu krwi pępowinowej z sektora prywatnego. W tej sytuacji rodzic ponosi koszty jej pobrania i przechowywania. W bankowaniu prywatnym zakłada się, że pobrana krew jest przeznaczona dla rodziny (rodzeństwa) dziecka, rzadziej dla niego samego, przy czym w tej pierwszej sytuacji szansa na wykorzystanie krwi wynosi 25%.

Prywatne bankowanie może mieć sens, jeśli masz starsze dzieci z historią onkologiczną, jeżeli ktoś z twojej rodziny (rodzice, rodzeństwo) chorował na nowotwór albo w sytuacji, gdy wywiad rodzinny obciążony jest chorobami neurodegeneracyjnymi. Istnieją eksperymentalne terapie regeneracyjne z użyciem komórek macierzystych, ale nie ma pewności co do faktycznych korzyści tych terapii. Powinniśmy skupić się przede wszystkim na udowodnionych naukowo terapiach z użyciem komórek macierzystych.

Bankowanie publiczne to inna sprawa. W tym przypadku koszty pobrania i przechowywania krwi pępowinowej ponosi państwo lub bank publiczny. Rodzic nie ma prawa do dysponowania tymi komórkami – nie będą one jego własnością. Zostaną włączone do banku jako źródło komórek macierzystych i mogą być wykorzystane, jeśli będzie ich potrzebować osoba chora. Zdecydowanie częściej komórki krwi pępowinowej wykorzystywane są poprzez bank publiczny niż z sektora prywatnego. Prawdopodobieństwo wykorzystania komórek dla dawcy niespokrewnionego wynosi 1:22. W sektorze prywatnym szanse ich wykorzystania w leczeniu dziecka, od którego zostały pobrane, to 1:20000 (w przypadku rodzeństwa 1:4000).

Bez względu na to, czy komórki macierzyste są potrzebne dawcy spokrewnionemu (rodzeństwu), czy niespokrewnionemu, zawsze trzeba oznaczyć tzw. zgodność w układzie HLA. To nie jest tak, że krew od jakiegokolwiek dawcy będzie dobra dla każdego biorcy. Dawca i biorca muszą do siebie dobrze pasować. Oczywiście biorca najlepiej pasuje sam do siebie, ale jak już wspomniałam, przeszczepienia własnych komórek z krwi pępowinowej są ekstremalnie rzadkie.

Publiczne bankowanie krwi pępowinowej zaleca Amerykańska Akademia Pediatrii, bo daje to największą szansę na wykorzystanie komórek. Niestety publiczne bankowanie jest w Polsce słabo dostępne i w praktyce bardzo trudne (ośrodki, które oferują pobranie do banku publicznego, znajdują się w Warszawie, Kielcach i Jędrzejowie).