37,90 zł
Deepak Chopra otwiera przed tobą drzwi do wewnętrznego poczucia szczęścia i zaprasza do duchowych poszukiwań. Jego reguła siedmiu kluczy stanie się dla ciebie przewodnikiem w inspirującej podróży ku oświeceniu.
Nie musisz wprowadzać żadnych radykalnych zmian w swoim życiu, a i tak poznasz po drodze sekrety uważnej świadomości i naturalnej spontaniczności. Twoje szczęście przestanie zależeć od zewnętrznych wydarzeń, a stanie się doznaniem, które już zawsze będzie ci towarzyszyć.
·Rozpoznaj prawdziwe szczęście i je pomnażaj.
·Odnajdź autentyczne poczucie wartości, które nie zależy od niczego poza tobą.
·Powróć do stanu radości, spokoju i spontanicznego spełnienia, do którego masz naturalne prawo od urodzenia.
·Skup się na chwili obecnej i nauczyć żyć pełnią.
·Doznaj oświecenia: nawet najkrótsze przebłyski zjednoczonej świadomości mają moc przekształcania. Już teraz masz do nich dostęp.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Sensem życia jest pomnażanie szczęścia, które stanowi cel wszelkich dążeń. Ludziom zwykle się wydaje, że poczucie zadowolenia wynika z osiągania sukcesów, gromadzenia majątku, cieszenia się dobrym zdrowiem oraz utrzymywania prawidłowych relacji z innymi. Istnieje ogromna presja społeczna, która każe nam wierzyć, że tego rodzaju dokonania są równoznaczne z osiągnięciem szczęścia. To błąd. Sukces, dobrobyt, zdrowie oraz związki dające poczucie oparcia to skutki uboczne szczęścia, a nie jego przyczyna.
Kiedy jesteśmy zadowoleni, częściej dokonujemy wyborów prowadzących do wszystkich wymienionych celów. Twierdzenie przeciwne nie ukazuje prawdy. Wszyscy znamy ludzi, którzy czuli się głęboko nieszczęśliwi nawet wtedy, gdy zyskali ogromny majątek i powodzenie. Zdrowie można uznać za pewnik i je stracić, postępując nierozważnie. Najszczęśliwsza rodzina może popaść w rozpacz w wyniku nagłego kryzysu. Nieszczęśliwi ludzie nie mają udanego życia i żadne pieniądze czy osiągnięcia nie zmienią tej sytuacji.
A zatem przestańmy zwracać uwagę na oznaki zewnętrzne i przenieśmy ją na wewnętrzne poczucie szczęścia, które wszyscy chcemy osiągnąć, mimo że pozostaje ono nieuchwytne. W ostatnich kilku latach psychologowie oraz specjaliści zajmujący się pracą mózgu podjęli pierwsze poważne badania nad zjawiskiem błogości. Wcześniej psychologia skupiała się niemal wyłącznie na usuwaniu niezadowolenia, podobnie jak medycyna wewnętrzna koncentruje się na leczeniu chorób. W ostatnich latach zainteresowanie szczęściem wzrosło jednak tak radykalnie jak zainteresowanie kondycją fizyczną i psychiczną oraz profilaktyką.
O dziwo, jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów nowej dziedziny, zwanej psychologią pozytywną, dotyczy tego, czy ludzie faktycznie zostali stworzeni do odczuwania szczęścia. Być może gonią za iluzją, fantazją podsycaną przez sporadyczne chwile radości, które nie staną się trwałe. A może niektórzy mają genetyczne predyspozycje do odczuwania szczęścia – będą to nieliczni wybrańcy fortuny, którzy umykają przed tym, co przeżywają inni, a co w najlepszym razie jest czymś w rodzaju niewielkiego zadowolenia. Część specjalistów twierdzi, że szczęście to wynik przypadku, emocjonalna niespodzianka, która szybko pojawia się i znika, przypominająca przyjęcie urodzinowe mające zaskoczyć solenizanta i nie pozostawiająca żadnej trwałej zmiany.
Czołowi badacze nowej dziedziny, jaką jest psychologia pozytywna, a zwłaszcza profesorowie Sonja Lyubomirsky, Ed Diener oraz Martin Seligman, odkryli formułę szczęścia, która – ich zdaniem – składa się z trzech czynników:
To jedna z naczelnych teorii szczęścia. Przeanalizujmy ją zatem, zanim pokażemy, że istnieje lepszy sposób na osiągnięcie dobrostanu. Chociaż formuła ta pomaga w ukazaniu drogi, to jednak nie sięga dostatecznie głęboko, aby odkryć prawdziwą tajemnicę szczęśliwości.
Pierwszy czynnik „P” to tak zwany punkt nastawczy w mózgu, który określa naturalny poziom zadowolenia. Ludzie nieszczęśliwi mają w mózgu mechanizm, który interpretuje sytuacje jako problemy. Z kolei tryskający radością są skłonni do postrzegania dokładnie takich samych sytuacji jako okazji dających pewne możliwości. A zatem zjawisko widzenia „szklanki do połowy pełnej czy też do połowy pustej” ma źródło w mózgu i jest „zdeterminowane” w sposób niezmieniający się zbytnio w czasie. Zdaniem badaczy ów punkt nastawczy danej osoby jest odpowiedzialny mniej więcej w czterdziestu procentach za odczuwanie szczęścia. Najwyraźniej ma on pewien związek z genetyką. Jeżeli rodzice są nieszczęśliwi, istnieje większe prawdopodobieństwo, że ich dziecko też będzie się czuć podobnie. Trzeba jednak wziąć pod uwagę różne czynniki mające wpływ w dzieciństwie.
W mózgach dzieci znajdują się komórki nerwowe odzwierciedlające mózgi osób dorosłych z bliskiego otoczenia. Te tak zwane neurony lustrzane są odpowiedzialne za sposób, w jaki dzieci uczą się nowych zachowań. Tak głosi teoria. W okresie rozwoju dzieci nie muszą naśladować rodziców, by przyswoić sobie coś nowego. Wystarczy, że ich obserwują, a określone komórki nerwowe w mózgu uaktywnią się w sposób pozwalający naśladować dane zachowanie. Na przykład niemowlę odstawiane od piersi przygląda się rodzicom spożywającym posiłek. Kiedy sięgają po jedzenie i wkładają je do ust, pewne obszary w ich mózgu się rozświetlają. Samo obserwowanie tej czynności prowadzi do rozbłysku w odpowiednich rejonach mózgu niemowlęcia. W ten sposób formujący się mózg dziecka uczy się nowych zachowań bez konieczności odwoływania się jedynie do metody prób i błędów.
Ten model został już przetestowany na małpach i teoretycznie obejmuje też ludzi. Pozwala wyjaśnić naukowo coś tak tajemniczego jak empatia, czyli zdolność odbierania uczuć innych osób. Niektórzy ludzie mają taką umiejętność, a inni nie. Nieliczni świątobliwi mają tak wielką zdolność współodczuwania, że ledwie potrafią znieść cierpienie innych. Z badań przeprowadzonych za pomocą rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej wynika, że praca mózgu odgrywa główną rolę w zjawisku empatii. Neurony dziecka odzwierciedlają emocje dorosłych osób z otoczenia, pozwalając mu faktycznie odczuwać to, co czują rodzice. A zatem kiedy maluch przebywa wśród nieszczęśliwych dorosłych, jego układ nerwowy zaprogramuje się na odczuwanie niezadowolenia, zanim dziecko będzie miało ku temu własne powody.
Nie wszystkie dzieci uczą się empatii, ponieważ rozwój mózgu jest bardzo złożony i nigdy nie przebiega tak samo u dwóch osobników. U niemowląt wszystkie czynności mózgu programowały się w tym samym czasie i w przypadku niektórych empatia odgrywała mniejszą rolę. Tego rodzaju wywołująca problemy nierówność dotyczy też szczęścia. W mózgu znajduje się punkt nastawczy wpływający na poczucie zadowolenia powiązany z genetyką lub oddziaływaniami z okresu dzieciństwa, więc można by dojść do wniosku, iż nic nie można już w tej kwestii zrobić. To jednak byłby błąd, ponieważ ani mózg, ani geny nie są strukturami stałymi. Ciągle przeobrażają się i ewoluują. Nowe doznania nieustannie wpływają na ludzi na poziomie genetycznym. Każdy dokonywany wybór, łącznie z decyzją o byciu szczęśliwym, powoduje wysyłanie sygnałów chemicznych przebiegających przez mózg, a wszystkie takie sygnały wpływają na jego kształtowanie się.
Reasumując, badania wykazały, że mózgowy punkt nastawczy można zmieniać dzięki:
Lekom podnoszącym nastrój o krótkotrwałym działaniu, które mogą powodować niepożądane skutki uboczne.
Terapii kognitywnej, która wpływa na mózg i pomaga skorygować ograniczające przekonania. Ludzie mają skłonność do wracania myślami do historii wywołujących poczucie nieszczęścia. Ciągłe wzbudzanie w sobie nacechowanego ujemnie przekonania („Jestem ofiarą”, „Nikt mnie nie kocha”, „Życie jest niesprawiedliwe”, „Coś ze mną nie tak” itd.) wytwarza sieci nerwowe, które wzmacniają negatywną postawę, zmieniając ją w nawykowy sposób myślenia. Takie poglądy można zastąpić innymi, które są nie tylko pozytywne, ale także w większym stopniu zgodne z rzeczywistością. („Być może byłam w przeszłości ofiarą, ale wcale nie muszę nią pozostać”, „Mogę znaleźć miłość, jeśli poszukam jej w innym miejscu” itd.). U pacjentów, u których dominują negatywne przekonania, psychologowie odkryli, że przemiana podstawowych wierzeń może równie skutecznie zmieniać biochemię mózgu jak leki przepisywane na receptę.
Medytacji zmieniającej mózg na wiele pozytywnych sposobów. Siedzenie w spokoju z umysłem skierowanym do wewnątrz przynosi zdumiewające skutki fizyczne. Rozwiązanie tej zagadki zajęło sporo czasu. Badacze musieli zmierzyć się z popularnym na Zachodzie założeniem, według którego medytacja jest praktyką mistyczną lub w najlepszym razie religijną. Obecnie wiadomo już, że uaktywnia ona przedczołową korę mózgową – ośrodek wyższych funkcji myślowych – a także pobudza wydzielanie neuroprzekaźników, w tym dopaminy, serotoniny, oksytocyny i opiatów mózgowych. Wszystkie te substancje chemiczne naturalnie występujące w mózgu mają związek z różnymi aspektami szczęśliwych doznań. Dopamina jest środkiem przeciwdepresyjnym; serotonina wzmacnia wiarę we własne siły; oksytocynę uważa się za hormon szczęścia (jej stężenie zwiększa się również w czasie podniecenia seksualnego), natomiast opiaty mózgowe to naturalne środki przeciwbólowe wytwarzane przez organizm, wywołujące również dobry nastrój podobny do euforii biegacza. A zatem powinno stać się jasne, że medytacja, dzięki której zwiększa się stężenie neuroprzekaźników, jest skuteczniejszym sposobem przemiany punktu nastawczego w mózgu, odpowiedzialnego za poczucie zadowolenia. Żaden lek nie spowoduje zharmonizowanego wydzielania wszystkich tych substancji chemicznych naraz.
Drugim czynnikiem w formule szczęścia są warunki życiowe oznaczone literą „W”. Każdy, kto pragnie poprawy jakości życia, uznaje za pewnik, że zmiana złych warunków na dobre przyniesie zadowolenie. Ten czynnik jednak odpowiada jedynie za od siedmiu do dwunastu procent poczucia dobrostanu. Wygranie losu na loterii wywołuje zachwyt, jednak po roku następuje powrót do podstawowego poziomu poczucia szczęścia czy też niezadowolenia. Po pięciu latach niemal wszyscy, do których los się w taki sposób uśmiechnął, uznają, że to wydarzenie w rzeczywistości pogorszyło jakość ich życia. Specjaliści badający stres wprowadzili termin na określenie reakcji wywoływanych przez silne przyjemne doznania. Większość z nas myśli, że chce coś takiego przeżywać, ale ciało nie potrafi odróżnić eustresu, czyli psychicznego napięcia pozytywnie mobilizującego do działania, od takiego, który stanowi odpowiedź na zagrożenie lub trudności, zwanego dystresem. Każdy z nich może wywołać reakcję stresową. Ktoś, kto nie potrafi przystosować się do stresu, będzie odczuwać miłe doznania tak jak przeżycia nieprzyjemne, które mogą obciążać serce, układ hormonalny oraz inne ważne narządy i układy.
Radosne wydarzenia, podobnie jak tragiczne – śmierć w rodzinie, rozwód wywołujący rozgoryczenie lub wypadek powodujący paraliż w wyniku urazu kręgosłupa – w dłuższej perspektywie nie wpływają znacząco na poziom osobistego szczęścia. Ludzie mają niewiarygodną zdolność adaptacji do warunków zewnętrznych. Jak powiedział Darwin, najważniejszym czynnikiem przetrwania nie jest ani inteligencja, ani siła, lecz zdolność przystosowania. Odporność emocjonalna, czyli umiejętność powracania do równowagi po nieszczęśliwych wydarzeniach, to także jeden z najważniejszych wskaźników pozwalających stwierdzić, kto dożyje setki. Nieszczęścia przydarzają się każdemu, ale zdolność przystosowania się po nich do zmienionej sytuacji to cenna właściwość, którą nabywa się w sposób naturalny. Niezwykła umiejętność adaptacji jest potwierdzeniem tego, że warunki życia uznaje się za mało istotne wśród ogólnych wskaźników szczęścia.
Niemal pięćdziesiąt procent formuły szczęścia zależy od trzeciego czynnika oznaczonego literą „Z”, którym są zajęcia dobrowolne – to, co ludzie robią codziennie z własnej woli. Jakiego rodzaju wybory powodują szczęście? Jeden z nich bazuje na doznawaniu przyjemnych wrażeń, ale, co zaskakujące, badacze wcale nie uznali go za najważniejszy. Zwiększenie intensywności miłych doznań dzięki spożywaniu smacznych posiłków, piciu szampana, uprawianiu seksu, chodzeniu do kina itp. przyniesie chwilową radość na kilka godzin lub najwyżej na dzień albo dwa dni. Po natychmiastowym poczuciu zadowolenia następuje szybki spadek nastroju.
Inny rodzaj wyboru sprzyja ekspresji twórczej lub potęguje uczucie radości u innych. W obu przypadkach występuje dostęp do głębszego poziomu jaźni. Zdaniem naukowców uszczęśliwianie innych okazuje się szybką drogą do osiągania satysfakcji, a skutki takiego postępowania są długotrwałe. Wykorzystywanie ekspresji twórczej do zapewniania szczęścia sobie również może prowadzić do pozytywnych efektów na całe życie.
Tyle mówią współczesne badania, jednak znajomość formuły szczęścia nie gwarantuje prawdziwego ani trwałego zadowolenia. Tylko trzeci czynnik (Z), czyli zajęcia dobrowolne, dotyka życia wewnętrznego człowieka, otwierając wrota do jedynego miejsca, w którym, jak uważam, można znaleźć prawdziwą tajemnicę szczęścia. Jej zawartość odpowiada na najważniejsze pytanie: Czy ludzie są w stanie odczuwać prawdziwe, trwałe szczęście?
Wschodnie tradycje duchowe wykazują, że życie nieuchronnie wiąże się z cierpieniem, które pojawia się w wielu różnych postaciach, takich jak nieszczęśliwe wypadki, niepowodzenia, starzenie się, choroby oraz śmierć. Z tego by wynikało, że pesymiści mają rację, twierdząc, iż trwałe szczęście jest iluzoryczne. Ludzie cierpią szczególnie z powodu umiejętności zapamiętywania i wyobrażania sobie różnych rzeczy. Noszą w sobie urazy z przeszłości, myśląc, że przyszłość przyniesie jeszcze więcej bólu. Inne stworzenia nie zadręczają się obawami przed starością, niedołęstwem i śmiercią. Nie przywiązują się do przeszłości, chowając w sobie żale i urazy.
Zwierzęta też mają pamięć. Gdy ktoś kopnie psa, ten zapamięta to przeżycie i może warczeć na agresora nawet dziesięć lat po kopnięciu. W odróżnieniu od człowieka nie będzie on jednak przez dziesięć lat planował zemsty. Zdolność ludzi do cierpienia sprawia, że szukają oni drogi wyjścia. Dlatego miliony planują swoje życie tak, aby uwolnić się od bólu z przeszłości i uniknąć go w przyszłości.
Zamiast starać się uciekać od cierpienia, wschodnie tradycje filozoficzne zajmują się rozpoznawaniem go w taki sposób, jak lekarz diagnozuje chorobę. W tradycji wedyjskiej i buddyjskiej starożytnych Indii z cierpieniem i wywoływanym przez niego poczuciem nieszczęścia wiąże się pięć głównych przyczyn:
1) nieznajomość prawdziwej jaźni;
2) przywiązanie do idei trwałości w świecie, który jest z natury nietrwały;
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki