Intymności - Caldwell Lucy - ebook + książka

Intymności ebook

Caldwell Lucy

4,3

Opis

Rozgrywające się między innymi w Belfaście i Londynie opowiadania to przede wszystkim historie kobiet tworzące mozaikę, w której narracja budowana jest przez złe decyzje, tragiczne wydarzenia, konflikty społeczne i polityczne, jak również najtrudniejsze, osobiste. Bohaterki często wikłają się w słodko-gorzkie, tragikomiczne i dramatyczne sytuacje, z determinacją próbując przetrwać, rozwijać i stać się takimi kobietami, jakimi pragną być. Bohaterki Caldwell to studentka, która zażywa zamówioną online „pigułkę dzień po”, Amerykanka w podróży z kościelną grupą do Dublina przed referendum aborcyjnym, młode matki…

Caldwell to ważny literacki głos we współczesnej literaturze irlandzkiej, nie musi uciekać się bowiem do lingwistycznych fajerwerków, woli czasem niedopowiedzianą, konwersacyjną prozę, czułą na język potoczny. Jest pisarką zainteresowaną codziennymi smutkami i uważną obserwatorką. To opowiadania o miłości, utracie, wygnaniu, o nowych początkach i życiu z dala od domu, a także o matkach i dzieciach, o których autorka pisze w czuły, przejmujący sposób.

„Momenty, nienazwania, chybotanie. To słowa-klucze tego tomu opowiadań, który czyta się jak powieść. Jest tu bowiem główny zbiorowy bohater – Dziwne Uczucia. Tak delikatne, że staramy się je ignorować. Lucy Caldwell natomiast starannie je kolekcjonuje i w ten sposób powstało jej opus magnum: książka o nieuchwytnościach codzienności”. – Małgorzata Halber

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 369

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (34 oceny)
16
14
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Malbem81

Dobrze spędzony czas

Podobały mi się te opowiadania, gdzie bohaterzy borykają się właśnie z tym, co jest dla każdego człowieka bliskie, intymne.
00
wegewa

Nie oderwiesz się od lektury

Pierwszą część przebrnęłam ale druga jest świetna. Wwierca się w głowę i zostaje .
00
bstrdbwn

Nie oderwiesz się od lektury

Piękne opowiadania.
00

Popularność




W książce wykorzystano fragmenty:

John Keats, Wigilia świętej Agnieszki, przeł. Zofia Kierszys

Biblia Tysiąclecia, strona 134

Kate Chopin, Przebudzenie, przeł. Ariadna Demkowska-Bohdziewicz, strona 353

Tytuły oryginalnych zbiorów opowiadań Multitudes i Intimacies

Przekład Aga Zano

Redakcja Ewa Pawłowska

Korekta Marcin Grabski, Anna Gądek

Projekt okładki Jack Smyth

Projekt stron tytułowych Tomasz Majewski

MULTITUDES

First published in 2016 by Faber & Faber Limited

Copyright © Lucy Caldwell, 2016

INTIMACIES

First published in 2021 by Faber & Faber Limited

Copyright © Lucy Caldwell, 2021

Published by arrangement with AJA Anna Jarota Agency.

All rights reserved.

Copyright © for the Polish translation by Aga Zano, 2022

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Pauza, 2022

Zdjęcie autorki na okładce Copyright © Debbie Taussig

Wydanie tej książki zostało dofinansowane przez Literature Ireland.

Skład i łamanie Dariusz Ziach

ISBN 978-83-964667-2-3 (EPUB); 978-83-964667-2-3 (MOBI)

Wydawnictwo Pauza

Warszawa 2022

Wydanie pierwsze

Wydawnictwo Pauza

ul. Meksykańska 8 m. 151

03-948 Warszawa

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Mnogości

Obcy jestem w tym świecie

Zawsze obcy w tym świecie

Mam wysoko dom

W innym kraju gdzieś

Daleko stąd

Daleko stąd

Van Morrison, Astral Weeks

Williamowi

i wszystkiemu, co doprowadziło ciebie – nas – tu i teraz

Ally Ally O

Płynie wielki statek po Ally Ally O, śpiewa twoja najmłodsza siostra, Ally Ally O, Ally Ally O, płynie wielki statek po Ally Ally O, nim wrzesień skończy się. Ally Al-ly Oo, wyśpiewuje na cały głos, kiedy dochodzi do refrenu, Ally Al-ly Oo, Ally Al-ly Oo, Ally Al-ly O-o-o.

Masz ochotę wrzasnąć, żeby zamknęła dziób. Przyciskasz kciuk do prawego ucha i opierasz czoło o szybę, usiłujesz się skupić. Wydaje ci się, że jedziecie drogą prowadzącą do Ice Bowl, ale pewności nie masz. Na zewnątrz pada, rozmazane krople deszczu na szybie uniemożliwiają odczytanie nazw ulic migających za oknem. Poza tym teraz, kiedy gracie w grę, wszystko wygląda inaczej. Znajome miejsca pojawiają się w niespodziewanych momentach, jakby odległości się wypaczyły, a niektórych w ogóle nie widzicie, bo za wcześnie skręciłyście w złą ulicę albo za późno w tę właściwą. Dawniej uwielbiałaś zabawę w gubienie drogi. Kiedy mama ją proponowała, obie – ty i średnia siostra, wtedy twoja jedyna – wychodziłyście z siebie ze szczęścia. Kiedyś trafiłyście do parku rozrywki Pickie i przepedałowałyście całe jezioro na wielkim plastikowym łabędziu. Innym razem na festyn w parku Lady Dixon, taki z balonikami z helem i malowaniem twarzy. Ty – tygrys, twoja siostra – motylek. Ciepła woskowata farba na policzkach.

Teraz zdajesz sobie sprawę, że mama musiała to zaplanować, jakoś podsuwać wam odpowiednie sugestie. Dziś nie wydaje ci się, żeby miała plan. No bo jak: była w połowie prasowania, przez deskę przepływały wielkie płachty wciąż jeszcze wilgotnej pościeli, na kuchence stał na wpół gotowy gulasz z białą fasolą, a w tle grało radio, kiedy ona oznajmiła – muszę się stąd wyrwać. Wasza trójka, ganiająca się wokół stołu w salonie, przez oszkloną werandę i z powrotem, zatrzymała się i odwróciła głowy.

Kapitan mówi, że to nie uda się, to nie uda się, to nie uda się, śpiewa najmłodsza siostra, z każdą chwilą coraz bardziej nakręcona.

Zamknij się, wrzeszczysz w myślach. Zamknij się.

Całe ciało masz rozgrzane i wilgotne. Wełniane legginsy drapią cię w nogi. Przyciskasz czoło do okna.

Droga do Ice Bowl, na pewno. Może jedziecie do Indiana Landu z linowymi mostkami, basenem piłeczkowym i zjeżdżalnią. Na chwilę przypominasz sobie, jakie to uczucie, kiedy siedzi się na szczycie stromej ścianki, nogi zwisają przez krawędź, ręce skrzyżowane na piersi, już za chwilę pracownik krzyknie, że teraz, jedź, jedź, jedź!

Ale przecież mama powiedziała, że nigdy więcej was tam nie zabierze po tych plotkach, że w basenie piłeczkowym znaleziono szczura. Ponoć żywił się rozlanymi napojami i niedojedzonymi frytkami. Szczur potwór, mutant. Cała rodzina. Jeden ugryzł dziecko w kąciku dla maluchów. Zaciągnął pod piłeczki i wyżarł mu oczy. Nawet matki rozmawiały o tym przed szkołą.

Kapitan mówi, że to nie uda się, nim wrzesień skończy się. Al-ly Al-ly O, Al-ly Al-ly O, Al-ly Ally Ally O-o-o...

Najmłodsza siostra przerywa. Mamo, co to znaczy „Ally Ally O”?

Wiesz co, mówi mama, wydaje mi się, że chodzi o Ocean Atlantycki. A ten wielki statek to Titanic. Na światłach w lewo czy prosto?

Prosto, decyduje średnia siostra.

Oki doki, zgadza się mama i przyspiesza.

Do dechy gaz, policja goni nas, odzywa się średnia, naśladując tatę, a mama się śmieje. Przez ułamek sekundy nienawidzisz swojej siostry.

Ten statek to nie może być Titanic, mówisz bez zastanowienia. Titanic wypłynął z Belfastu drugiego kwietnia, a z Southampton dziesiątego w południe. Nie możesz się powstrzymać i dodajesz: Może chodziło o SS Arctic. On zatonął pod koniec września. To był najszybszy, najsłynniejszy statek swoich czasów, ale zderzył się z francuskim parowcem Vesta u wybrzeża Nowej Fundlandii i prawie wszyscy pasażerowie zginęli.

Mama zerka na ciebie w lusterku.

Wyczytałaś to w tej książce?

Nie, zapewniasz nieco zbyt pospiesznie. To ze szkoły.

Twarz cię pali od kłamstwa, ona na pewno się zorientowała.

To wszystko prawda, dodajesz. Po zatonięciu SS Arctic kompania obiecała zmienić zasady bezpieczeństwa, ale tragedia Titanica polegała właśnie na tym, że wszyscy uważali go za niezatapialny.

Mamo, jęczy średnia siostra.

Oj, przepraszam. Nie szkodzi, patrz, zaraz będziemy na następnych światłach.

Ja też chcę wybrać, piszczy najmłodsza. Czemu ja nigdy nie mogę wybrać?

Możesz.

Wcale nie, nigdy.

Dziewczynki, ucina mama. Po czym zwraca się do najmłodszej: dobrze, to prosto czy w prawo?

Najmłodsza siostra wierci się w foteliku i klaszcze z uciechy.

W prawo. Nie, miało być prosto. Nie, w prawo.

Na pewno? – pyta mama.

Tak. Nie... tak. Przestań się ze mnie śmiać. Mamo, powiedz jej, żeby się ze mnie nie śmiała.

Nie śmieję się z ciebie.

Tak. Śmiejesz. Pod twarzą.

Śmieję się pod twarzą?

Tak.

Dziewczyny, ostrzegam.

Nic nie zrobiłam.

Zrobiłaś!

Dobrze, przerywa mama, skręcam w prawo. Włącza kierunkowskaz i zjeżdża na pas do skrętu. Jej głos nagle znów brzmi jakoś zbyt pogodnie. Muszę się stąd wyrwać. Wkładajcie buty, wszystkie. Mam tego dosyć.

Teraz swędzi cię już całe ciało.

Dowódcą SS Arctic był kapitan James Luce, mówisz. Poszedł pod wodę ze statkiem, do końca stojąc na drewnianej skrzynce, ale los chciał, że wypłynęła na powierzchnię, a kapitan trzymał się jej przez dwa dni, aż w końcu został uratowany. Jego chory syn Willie jednak nie przeżył. Wszystkie dzieci na statku utonęły, i kobiety też, bo przerażona załoga wepchnęła się do wszystkich szalup.

Masz zakaz czytania tej książki, odzywa się średnia siostra. Prawda, mamo?

Po pierwsze, mam zakaz czytania jej tylko przed snem, poprawiasz. Czujesz, jak drży ci głos. A po drugie, teraz nie czytałam, tylko cytowałam.

Mamo? – nie ustępuje siostra.

Zmuszasz się, żeby spojrzeć w oczy mamy, widzisz je w lusterku. Nie potrafisz rozszyfrować jej miny. Dawniej sądziłaś, że naprawdę ma oczy z tyłu głowy: że to dzięki temu zawsze wiedziała, co wyprawiacie z siostrą. Odkrycie, jak to działa, było niemal rozczarowaniem.

Znasz to na pamięć, komentuje mama.

Nie potrafisz ocenić, czy to pytanie, czy ostrzeżenie. Mówisz, że tak.

Czekasz, aż mama coś powie, ale ona nic, a średnia siostra, wykręcona w fotelu, żeby spojrzeć na ciebie przez szparę między siedzeniami, odwraca się z poirytowanym sapnięciem.

Największe katastrofy w historii świata! Zapłaciłaś za tę książkę kuponem prezentowym otrzymanym na urodziny. Z początku rodzice śmiali się z twojego wyboru. Jest tam o Titanicu i SS Arctic. I o Hindenburgu szóstego maja tysiąc dziewięćset trzydziestego siódmego. O eksplozji reaktora firmy ICMESA we włoskim miasteczku Meda dziesiątego lipca siedemdziesiątego szóstego, co doprowadziło do wypuszczenia do atmosfery chmury dioksyn, jednego z najbardziej toksycznych związków chemicznych znanych ludzkości. I o pożarze w klubie Cocoanut Grove dwudziestego ósmego listopada czterdziestego drugiego roku, wywołanego przez nastoletniego pracownika sali, który próbował zapalić żarówkę wykręconą wcześniej przez parę chcącą całować się po ciemku.

Puste strony na końcu książki wypełniasz własną sekretną listą katastrof, które nastąpiły już po wydaniu. Tylko te najgorsze załapują się na wzmiankę, te, które zabijają setki ludzi naraz, zmiatają całe miasta z powierzchni ziemi, na zawsze niszczą wielkie połacie świata. Tajfuny, monsuny, trzęsienia ziemi, powodzie błotne. Samoloty zderzające się z sobą podczas pokazów lotniczych i spadające w tłum. Eksplozje platform wiertniczych na Morzu Północnym. Wycieki toksycznych gazów. Wybuch czwartego reaktora w Czarnobylu dwudziestego szóstego kwietnia osiemdziesiątego szóstego roku. Po zaledwie kilku godzinach promieniowanie wykryto nawet w Szkocji. W pogodne niedzielne poranki widzisz szkockie wybrzeże z Crawfordsburn, jakby było tuż-tuż. I najświeższy dodatek do kolekcji: dwudziesty czwarty marca osiemdziesiątego dziewiątego, wyciek ropy z tankowca Exxon Valdez w Zatoce Księcia Williama. Trzymasz książkę w taborecie od pianina i wyciągasz tylko wtedy, kiedy musisz. Czasami świadomość, że tam leży, przynosi ci ulgę. Bywa też, że chciałabyś, aby rodzice w ogóle ci ją skonfiskowali.

Ulica się zwęża i pnie pod górę. Deszcz się nasila, chłoszcze o prawą stronę samochodu. Czujesz, jak auto drży, jakby dygotało.

Zgubiłyśmy się już? – pyta najmłodsza siostra.

Bardzo możliwe, przytakuje mama.

To tylko zabawa, mówisz sobie. Tylko głupia gra. Jesteście już konkretnie na wsi. Żywopłoty, błoto, pola. Droga wije się i skręca, prowadzi coraz wyżej, wyżej.

Dziewczynki, za chwilę będziemy miały wspaniały widok na miasto.

Skąd wiesz? – odparowuje oskarżycielskim tonem średnia siostra. Skoro się zgubiłyśmy, to jak możesz wiedzieć, co zobaczymy?

A, przepraszam, mówi mama, ale patrzy ci w oczy w lusterku, a ty wiesz, że zrobiła to celowo.

Samochód wjeżdża za zakręt, mama zwalnia.

Proszę bardzo, oznajmia.

Co jest? – chce wiedzieć najmłodsza. Gdzie?

Widzę jakieś krowy, ocenia średnia, wciąż nadąsana, a do tego pole i deszcz. Rzeczywiście szał.

W dobry dzień roztacza się stąd najlepszy widok na świecie, wyjaśnia mama. Można stąd zobaczyć całe miasto, Samsona i Goliata w stoczni, Queen’s Island, wzgórze Cavehill, szczyty Divis i Black Mountain, wszystko tak, jakby dało się to po prostu zgarnąć i zamknąć w dłoni.

Ponoć nie wiedziałaś, gdzie jesteśmy, marudzi średnia siostra.

Nie wiedziałam, dopóki tu nie dotarłyśmy.

Black Mountain, odzywa się najmłodsza. Byłam tam kiedyś?

Nie, mówi mama. Nie byłaś.

Dlaczego?

Nie znam tamtej części miasta.

Ale możemy tam kiedyś pojechać?

Kiedyś.

Przez chwilę słychać tylko pstrykanie kierunkowskazu i szelest wycieraczek ślizgających się po szybie. Najmłodsza siostra jeszcze nie wie, że „kiedyś” oznacza „nigdy”. Nie wie, że są miejsca, których nigdy się nie odwiedza, ani celowo, ani nawet przypadkiem. Jeden niewłaściwy zakręt, jedna niewłaściwie wymówiona spółgłoska – nie trzeba nic więcej.

Pierwszy raz zabrał mnie tu tata, odzywa się nagle mama. O zmierzchu, żebym zobaczyła, jak w całym mieście zapalają się światła. Wtedy pomyślałam: Tak, jednak mogłabym tu mieszkać.

Zawsze nam mówisz, żebyśmy już dorosły i stąd wyjechały, odzywasz się.

Ja tak mówię? Nic podobnego.

Mówisz.

Mówisz tak, mamo, wtóruje ci średnia siostra.

No, może czasami. Może wszyscy rodzice tak mówią. Raczej nie dosłownie. Tylko bardziej tak, no wiecie, że stwórzcie sobie lepszy świat.

Przez chwilę siedzi w milczeniu. Potem kręci głową, wzdycha. Spogląda w lusterka, wyłącza kierunkowskaz, znów rusza.

Jedziemy do domu? – pyta najmłodsza siostra.

Mama zerka na zegarek na desce rozdzielczej. Siedemnaście po czwartej.

Nie wiem, a myślisz, że znajdziemy drogę?

Najmłodsza z zadowoleniem łomocze piętami o fotelik. Al-ly? Ally O! – jazgocze.

Nie, tylko nie znowu ta piosenka, jęczy średnia. Mamo, ona jest jak zacięta płyta, co nie?

Wcale nie, protestuje najmłodsza. Mamo, powiedz jej, żeby mnie przeprosiła.

Nie mówiła na serio, zapewnia mama. Opowiadałam wam kiedyś, że też śpiewaliśmy tę piosenkę, kiedy byłam mała?

Naprawdę? ożywia się najmłodsza, zapominając, że miała być obrażona.

Zawsze zakładałam, że jest o Titanicu, ale już zostałam wyprowadzona z błędu.

Naprawdę ją śpiewałaś? – chce wiedzieć najmłodsza.

Mieliśmy nawet do niej taką zabawę. Wszyscy trzymają się za ręce i przechodzą sobie pod ramionami jak pod mostkiem, a na koniec spadają jedni na drugich. Od lat tego nie wspominała. Bawiliśmy się na naszej ulicy, kilkanaścioro dzieciaków naraz.

W Manchesterze? – docieka średnia siostra.

W Manchesterze, przytakuje mama.

Kiedy byłaś małą dziewczynką, zanim urosłaś, poznałaś tatę i nas urodziłaś, dodaje najmłodsza.

Tak, potwierdza mama. Wszystko się zgadza.

Droga prowadzi was przez dzielnicę Four Winds, gdzie mieszkał kiedyś wasz nauczyciel pianina, następnie dołącza do szerokiej drogi dwujezdniowej.

Kto wyprowadzi nas stąd do domu? – pyta mama, na co wyrywa się najmłodsza siostra: Ja! Ja! A średnia prycha: Nuda, stąd już cały czas prosto.

Najmłodsza już nie śpiewa, ale piosenka zapętliła ci się w głowie.

W niebieskim morzu zanurzamy się, zanurzamy się.

Wcale nie byłoby niebieskie, myślisz. Połknęłyby nas grube ściany szarozielonej mgły i czarnej wody, postrzępionej od toczących się po niej białych fal, temperatura sięgałaby zera. Ogromne szczerbate góry lodowe o brudno wyglądających zboczach wyłaniałyby się nagle znikąd. Tata lubi powtarzać ten żart o Titanicu, że kiedy od nas wypływał, to nic mu nie było.

Przecierasz szybę nasadą dłoni, żeby stworzyć sobie prześwit na zaparowanym szkle, ale i tak nie ma na co patrzeć, tylko jaskrawe księżyce reflektorów samochodów z naprzeciwka, czerwone tylne światła, deszcz.

Trzynaście

Pierwszego lipca Susan Clarke przeprowadza się z całą rodziną do Londynu, żeby zacząć nowe życie. Mama Susan mówi, że mieli już dość. Że więcej nie wytrzymają.

– Co za kraj – mówi do mojej mamy.

– Co za kraj – przytakuje mama i żadna nic więcej nie dodaje.

Susan jest moją najlepszą przyjaciółką od przedszkola, a nawet od wcześniejszych czasów, co zawsze przypominamy sobie nawzajem, bo tak naprawdę poznałyśmy się na spotkaniu dla matek i maluchów w świetlicy kościoła metodystów na rogu jej i mojej ulicy. To było zbyt dawno, żebym miała jakieś wyraźne wspomnienia – tylko kubeczki z rozcieńczonym sokiem pomarańczowym i suche herbatniki o ząbkowanych krawędziach, zapach pasty do podłóg – ale nie potrafię sobie przypomnieć, a co dopiero wyobrazić, życia bez niej.

Płaczemy i obejmujemy się co chwila, obiecując, że będziemy pisać do siebie co drugi dzień, i rzeczywiście robimy to przez całe lato: ja wysyłam jej grube pliki listów z woskową pieczęcią na kopercie, a ona mi kartki poskładane w piekło-niebo z jakimś naszym żartem pod każdym spiczastym zagięciem.

Razem z tatą sprawdzamy na mapie, gdzie jest Ealing, skąd pochodzi tata Susan, bo tam właśnie wrócili. Na rogu ich nowej ulicy znajduje się mały park o nazwie Haven Green, a ja przez dobre kilka tygodni myślałam, że na tablicy jest napisane „Heaven”. Niebo.

W końcu przychodzi wrzesień i coś w listach Susan się zmienia. Czytam je w kółko, próbując dojść, co jest nie tak. Są równie szczegółowe, jak zawsze, a nawet bardziej, bo zaczęła naukę w nowej szkole i ma mi mnóstwo do opowiedzenia. Mimo to listy wydają się cieńsze, jakby skreślone w pośpiechu. Przestaje robić z nich origami i pisze na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu, którą składa nierówno na pół. Mama mówi, że pewnie Susan jest po prostu zajęta. W końcu jednak listy zaczynają przychodzić rzadziej. Dwa razy w tygodniu zamiast trzech, później tylko raz. Przestaje mi przypominać, kim są jej nowi znajomi, dlatego jej opowieści coraz trudniej zrozumieć, a z czasem w ogóle już nie wiem, o co w nich chodzi. Kiedy odpisuję z pytaniami, ona zapomina na nie odpowiedzieć. Nie mam jej nic nowego do przekazania. Tutaj wszystko jest takie samo, jak było, tylko bez niej.

[...]

Wydawnictwo Pauza powstało jesienią 2017 roku

na Saskiej Kępie w Warszawie. Zrodziło się z pasji –

do czytania i dobrej prozy zagranicznej.

Pauza specjalizuje się w literaturze z wyższej półki,

która wciąga, pochłania, wywołuje emocje.

Czytelnicy znajdą u nas znane i nagradzane książki

z całego świata, ale też mocne debiuty literackie.

Intymności to czterdziesta ósma książka

Wydawnictwa Pauza.

Wcześniej ukazały się:

2018

Legenda o samobójstwie – David Vann

Pierwszy bandzior – Miranda July

Nasz chłopak – Daniel Magariel

Historia przemocy – Edouard Louis

Tirza – Arnon Grunberg

2019

Pasujesz tu najlepiej – Miranda July

O zmierzchu – Therese Bohman

Piękna młoda żona – Tommy Wieringa

Czekaj, mrugaj – Gunnhild Øyehaug

Floryda – Lauren Groff

Przyjaciel – Sigrid Nunez

Madame Zero i inne opowiadania – Sarah Hall

Mój rok relaksu i odpoczynku – Ottessa Moshfegh

Brud – David Vann

Koniec z Eddym – Edouard Louis

2020

Zgiń, kochanie – Ariana Harwicz

Linia – Elise Karlsson

Nocny prom do Tangeru – Kevin Barry

Ta druga – Therese Bohman

Dorośli – Marie Aubert

Turbulencje – David Szalay

Nikolski – Nicolas Dickner

Fauna Północy – Andrea Lundgren

Witajcie w Ameryce – Linda Boström Knausgård

Pełnia miłości – Sigrid Nunez

Przejście – Pajtim Statovci

Niebieska Księga z Nebo – Manon Steffan Ros

Dziennik upadku – Michel Laub

2021

Halibut na Księżycu – David Vann

Zabierz mnie do domu – Marie Aubert

Utonęła – Therese Bohman

Koniec dnia – Bill Clegg

Sempre Susan. Wspomnienie o Susan Sontag – Sigrid Nunez

Tęsknota za innym światem – Ottessa Moshfegh

Ostatnie stadium – Nina Lykke

Niepoprawna mnogość – zbiór opowiadań pod redakcją Lucy Caldwell

Wyznanie – Domenico Starnone

Za otrzymane łaski – Valeria Parrella

Trzymam wilka za uszy – Laura van den Berg

Kto zabił mojego ojca – Edouard Louis

Archiwum zagubionych dzieci – Valeria Luiselli

2022

Komodo – David Vann

Londyn – David Szalay

Wyspa kobiet – Lauren Groff

Wizyta – Katharina Volckmer

Ostatni wywiad – Eshkol Nevo

Strega – Johanne Lykke Holm