Grzeszni. Arogant. Tom 1 - Ana Rose - ebook

Grzeszni. Arogant. Tom 1 ebook

Rose Ana

4,2

Opis

Życie Liv już nigdy nie miało być takie samo. Tragiczna strata budzi w niej straszliwe poczucie winy. Dziewczyna próbuje za wszelką cenę walczyć ze swoimi demonami. Co gorsza, na jej drodze staje arogancki dupek, który jest przybranym bratem jej kuzyna. Hunter to facet, na którego widok dziewczyny tracą głowę. Ktoś taki jak on nie może pozwolić sobie na uczucia. Po co mieć jedną kobietę, skoro może mieć wszystkie? Liv i Hunter to mieszanka wybuchowa. Oboje skrywają mroczne sekrety. Co się stanie, gdy wyjdą na światło dzienne? Czy Hunter będzie na tyle wytrwały, żeby uratować Liv? Czy Liv... pozwoli mu się uratować? Niebezpieczeństwo czyha uśpione w ciemności, aby zaatakować z zaskoczenia. „To niesamowite uczucie, kiedy książka wciąga od pierwszej strony, a z każdą kolejną ekscytuje jeszcze bardziej. Ana Rose po raz kolejny udowodniła, że jest niesamowitą pisarką, która potrafi rozbudzić naszą wyobraźnię i zabrać nas do świata bohaterów jej powieści. Emocje, które towarzyszyły mi przy tej lekturze są nie do opisania. Gorąco polecam.” - Kinga Litkowiec, autorka cyklu „Demony z Los Angeles” „Boleśnie skrzywdzona dziewczyna z charakterkiem i arogancki chłopak, biorący udział w nielegalnych wyścigach, to połączenie iście wybuchowe. Co się stanie, kiedy te dwa tak różne światy się ze sobą skolidują? Jeśli lubicie książki podsycone dreszczykiem, strachem, humorem i połączeniem motywu hate/love, to pozycja „Grzeszni. Arogant” zdecydowanie Wam to wszystko zapewni. Dajcie się wciągnąć w nieprzewidywalny wir wydarzeń, który nie raz przyprawi Was o szybsze bicie serca. Polecam!” - K.A. Zysk, autorka książki „Wyścig z życiem” „Świetna historia dziewczyny po przejściach, która z uśmiechem stawia czoła rzeczywistości! Liv zdecydowanie zapadnie mi w pamięci, charakterna bohaterka, która nie boi się przeciwstawić i głośno wyrazić swojego zdania! Hunter rozpala Liv do czerwoności, lecz niekoniecznie w dobrym znaczeniu. Ta dwójka ewidentnie czuje do siebie sporo emocji, czy będą w stanie przezwyciężyć wzajemną niechęć, aby poddać się buzującemu między nimi napięciu?” - Agata Sobczak, autorka książki „Namiętna nienawiść”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 412

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (173 oceny)
93
43
18
15
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ciernik

Nie polecam

Książka wydaje się napisana przez licealistkę, która ma maksymalnie 3+ z polskiego. Jest naiwna i nieskładnie napisana. Tłumaczenie jakby z google translatora. A redaktor czy redaktorka tego "cuda" chyba poszli na zakrapiany lunch, zamiast skupić się na swojej robocie. Zdecydowanie nie polecam.
10
JustynaEStachura

Z braku laku…

Dziwnie prowadzona narracja, z każdą zmianą narracji cofnięcie o kilka scen, co spowalnia akcję i mnie bardzo drażniło. Bohaterka trochę żadna, a facet był niedojrzałym głupkiem. Relacja tej dwójki też pozostawia wiele do życzenia. Ogólnie fabuła się nie kleiła, nie miała ciągu logicznego. No doczytałam ale z niesmakiem..
10
MariolaAndrzejczak

Nie oderwiesz się od lektury

świetna
00
MagdaPrz

Dobrze spędzony czas

Sorry ale nie przemawia do mnie końcówka książki. Nagłe wybaczenie przewin głównego bohatera przez jego dziewczynę i wyjęta z kapelusza siostra. Trochę naciągane.
00
Olkau

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka
00

Popularność




Copyright© by Ana Rose, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja:Karina Łupińska

Korekta:Aneta Krajewska

Ilustracje w środku: © by pngtree.com

Projekt okładki: Marta Lisowska

Zdjęcie na okładce: © by gstockstudio (para)oraz Jirapatch Iamkate (samochód) /123rf

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I

ISBN 978-83-67024-41-9

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

PROLOG

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

ROZDZIAŁ 12

ROZDZIAŁ 13

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 16

ROZDZIAŁ 17

ROZDZIAŁ 18

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 20

PODZIĘKOWANIA

DLA MOICH NIEGRZECZNYCH CZYTELNICZEK

PROLOG

Znajduję się w dziwnym miejscu, którego nie rozpoznaję. Początkowo muszę mocno wytężać wzrok, aby cokolwiek dostrzec. Z każdą mijającą sekundą pomieszczenie jest corazwyraźniejsze.

Nagle zauważam, że ktoś zbliża się domnie.

Mój wzrok skupia się na filigranowej postaci ubranej na biało. Bijące od niej światło mnie oślepia, przez co muszę zmrużyćoczy.

Boże, co to jest? Gdzie ja jestem? Co się, do diaska, dzieje? Czy to jawa, czysen?

Próbuję się uszczypnąć, a gdy to robię, czuję piekący ból. To dla mnie sygnał, że jednak nie śnię. A może mimo wszystko to sen. Cała sytuacja wydaje się tak piękna i realna, że chyba nie może byćprawdziwa?

Kiedy ponownie zerkam na jasną postać, rozpoznaję w niej swoją siostrę bliźniaczkę – Stellę. Uśmiecha się do mnie promiennie, co ogrzewa moje serce, ale niepokoi mnie to płynące od niej światło. Wygląda niczymanioł.

Dlaczego jest ubrana cała nabiało?

Zawsze lubiła żywe kolory. Jak ognia unikała bieli, podobnie jak iczerni.

Co się tutajdzieje?

Chcę coś powiedzieć, ale Stella w mgnieniu oka dotyka palcem wskazującym moich ust, jakby chciała, żebym była cicho. Dlatego milczę, a ona staje naprzeciwko mnie, czule dotykając mojego policzka. Czuję przyjemne i kojące ciepło jej dłoni. To takie uspokajające. Moje serce zwalnia w odpowiedzi na jej dotyk, choć jeszcze przed chwilą nawet nie wiedziałam, że biło jakszalone.

Patrzy na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, cudnie się przy tym uśmiechając. Jej aura blednie i zaczyna mnie toniepokoić.

– Liv, posłuchaj mnie. Proszę – odzywa się tak stłumionym głosem, jakby pochodził z oddali. Odbija się on od ścian, tworzącecho.

Jednak wciąż jest jak balsam dla mojej zbolałejduszy.

– Stało się coś… – szepcze. Obserwuję, jakz trudem przełyka ślinę. – Coś, co nas rozdzieli. Ale pamiętaj, że nieważne, co się wydarzy, zawsze będę blisko ciebie. Będę twoim aniołem stróżem, który nigdy nie przestanie nad tobą czuwać, gdzieś tam, zoddali.

– Stello, co się dzieje? O czym ty, do cholery, bredzisz i gdzie my w ogóle jesteśmy? – Zaniepokojona rozglądam się wokół, po czym z przerażeniem ponownie skupiam wzrok na siostrze, bacznie się jej przyglądając. – Wyglądasz jakoś… – staram się dobrać słowa, ale brakuje mi ich – …jakośinaczej?

– Wiesz, że jesteś najcudowniejszą siostrą na świecie? Nigdy nie zamieniłabym cię na kogośinnego.

– Tak, Stello, wiem. Akurat tak się składa, że jestem twoją jedyną siostrą. A teraz, cholera, powiedz mi, co się tutaj dzieje i gdzie my jesteśmy? I czemu taklśnisz?

Muszę się jak najszybciej obudzić z tego koszmaru, bo inaczej zwariuję w tym miejscu, a tym bardziej, kiedy ona mówi, jakby się czegośnaćpała.

Stella dziwnie się uśmiecha, a w jej oczach wzbierająłzy.

– Livi, nic nie rozumiesz, ale obiecuję, że wszystko się wkrótce wyjaśni. Moja mała siostrzyczko – mówi. Oburzona już otwieram usta, aby jej przypomnieć, że jestem od niej tylko pięć minut młodsza, lecz nie pozwala mi tego zrobić. Unosi dłoń na znak sprzeciwu, kontynuując: – Przepraszam. Nie chciałam tego, ale właśnie teraz i w tym momencie musimy się pożegnać. Musisz iść dalej i nigdy nie wolno ci się poddawać. Musisz odnaleźć prawdziwą miłość, tego jedynego mężczyznę. Ale przede wszystkim nie możesz się obwiniać za to, co mi się stało. Wiedz, że jestem szczęśliwa tam, gdzie znajduję sięobecnie.

– O czym ty, do cholery, do mnie mówisz? – Pękam jak bańka mydlana, tego jest zdecydowanie zbytwiele.

Musimy się pożegnać? I nie mogę się obwiniać? A niby za co? Co niby takiego jejzrobiłam?

Muszę zakończyć to jej przedstawienie jak najszybciej, zanim zabrnie zadaleko.

– Kurde, Stello, przerażasz mnie! – Nic nie odpowiadając, całuje mnie w czoło. Łzy zaczynają spływać jej po policzkach. – Proszę, nie płacz. Na pewno razem sobie poradzimy. Wymyślimy coś, jak zawsze. Czy… czy jesteś może wciąży?

Zaprzecza głową, mówiąc:

– Liv, kocham cię. – Kolejny raz ujmuje mój policzek. – Muszę się z tobą rozstać, ale świadomość, że miałabym odejść bez pożegnania… – Uśmiecha się lekko do mnie z zaszklonymi oczami. – Po prostu nie potrafiłabym tego zrobić. Ani tobie, a tym bardziej samejsobie.

– Jakiego pożegnania? Czemu w kółko o tym pleciesz? Czy to jakaś twoja nowa gra? W jaki sposób doprowadzić Livi do łez? Coś takiego? – To na pewno jakiś koszmar, co ona za bzdury plecie. Ale dobrze, jeśli chce się w to dalej ze mną bawić, zagram z nią. – Powiedz mi, dokąd odchodzisz? Też cię kocham, ale przecież o tym wiesz. I w takim razie, czy ja też mogę z tobą pójść? Pamiętasz, co sobie powtarzałyśmy, że gdzie ty, tam i ja, i vice versa? Pamiętasz o tym, prawda?

– Tak, pamiętam, ale tam, gdzie się wybieram, nie możesz ze mnąpójść.

Miarka się przebrała. Koniec. Mam tego serdecznie dość, ta farsa mnie już męczy i nie jest niczym więcej, jak jakąś beznadziejną czarnąkomedią.

Kręcąc głową i śmiejąc się obłąkańczo, rozkazujęjej:

– Czy możesz, do jasnej cholery, przestać?! – Strącam jej dłoń ze swojej twarzy. – Przerażasz mnie, Stello. Po prostu mnie śmiertelnie przerażasz. A im dłużej to ciągniesz, tym bardziej zaczynam się o ciebie martwić. Nie wiem, co cię napadło, ale zachowujesz się jak nie ty. Och, już wiem! Ćpałaś? Albo piłaś? A może jednoidrugie?!

Lekceważąc mnie, dalej ciągnie tę swojątyradę.

– Gdy nadejdzie odpowiednia pora, spotkamy się, wiesz? – mówi to z takim bólem w oczach, że aż mnie ściska serce. A patrząc na jej twarz, czuję, jakby ktoś je ścisnął i mi wyrwał z piersi, kiedy wciąż bije. – Ciesz się życiem za nas obie. Zrób wszystko to, czego ja bym nie zrobiła. Korzystaj z każdej chwilii nigdy, przenigdy nie oglądaj się za siebie. Żyj tak, jakby jutro wszystko miało się skończyć. I nigdy niczego nieżałuj!

Przez chwilę wydaje mi się, jakby czegoś nasłuchiwała. Jakby słyszała coś, czego ja niesłyszę.

– Muszę już iść. Ale, Livi, pamiętaj o tym, że pomimo tego, co się stanie, zawsze będę tutaj. – Przykłada dłoń w miejsce, gdzie znajduje się moje krwawiące i płonące serce. To moja odpowiedź na zasmucone oblicze siostry. – Jesteśmy ze sobą połączone i zawsze tak będzie, nic nas nie rozłączy, nawet śmierć. Niezależnie od miejsca, w którym będę, zawsze będę cię strzegła. Będę się śmiała, kiedy ty będziesz to robiła. I razemz tobą będę płakała. Nasza więź jest silna, i pamiętaj, my jesteśmy silne. Niestety, ludzie odchodzą i taka jest kolej rzeczy. Rodzisz się i umierasz. Livi, nieważne, co się wydarzy. Pamiętaj o tym, że cię kochami nigdy nie przestanę. Jesteś moimsercem.

Zamieramz opadniętą szczęką, nie będąc w stanie nic wykrztusić, a ona się uśmiecha. Następnie czule całuje mnie w czoło i po raz ostatni spogląda w moje oczy, po czym odwraca się i odchodzi. Stoję oniemiała, przyglądając się, jak coraz bardziej oddala się ode mnie. Nagle ogarnia mnie mrożący krew w żyłach strach, że już nigdy więcej jej niezobaczę.

Wmawiam sobie, że to tylko zły sen, że kiedy się obudzę, zobaczę jej roześmianą twarz. A gdy jej o tym wszystkim opowiem, będziemy się z tego nabijać, tarzając po łóżkach. Coś jednak mną wstrząsa i zmusza język do pracy. Przez moje gardło wydostają się trzy słowa. Trzy najważniejsze słowa, które, jak się później okaże, będą tymi najważniejszymi w całym moimżyciu.

– Kocham cię, Stello!

Obserwuję ze smutkiem, jak się oddala ode mnie, a do oczu napływają mi świeże łzy. Kapią jedna za drugą, aż zmieniają się w strumyk, którego nie potrafięzatrzymać.

Stella, coraz bardziej jaśniejąc, kieruje się w stronę pewnych ludzi. Trudno mi z tego miejsca dostrzec, kim są, ponieważ światło jest niemalżeoślepiające.

Wtedy też po raz ostatni widzę machającą do mnie Stellę. Następnie jasna łuna znika nagle, bezpowrotnie ustępując miejsca przerażającejciemności.

Ciężko dysząc, zlana potem, budzę się w swoim łóżku. Kiedy wreszcie udaje mi się uspokoić oddech, zerkam na łóżko obok. Jestpuste.

Co miał znaczyć ten sen? I co takiego chciała mi w nim przekazaćStella?

Życie już niebawem miało mi odpowiedzieć na każde pytanie, a ja miałam pojąć, że Stella w ten sposób się ze mnąpożegnała.

Odeszła, a ja zostałam sama z wielkim bólem i zionącą dziurą wsercu.

Załamana i pozbawiona cząstki siebie już nazawsze.

ROZDZIAŁ 1

Liv

Wydaje mi się, że Miami jest dziś najbardziej gorącym miejscem na ziemi. Po godzinnym biegu jestem wykończona i wchodzę do domu cała zlana potem. Kieruję się prosto do kuchni po butelkę zimnej wody. Muszę nawodnić ciało i zaspokoić pragnienie. Zanim jednak to robię, moją uwagę przykuwa kilka sportowych toreb rozrzuconych w holu. Mijam je z westchnieniem i – jak co dzień – wchodzę do kuchni, podśpiewując piosenkę, która rozbrzmiewa właśnie w słuchawkach mojego iPoda. Ściągam je, nie wyłączając muzyki i rzucam na blat wraz z odtwarzaczem, po czym wyciągam butelkę zimnej wody i wypijam ją niemalże do dna jednym haustem. Stróżki wody wydostają się z kącików moich ust, ale nic sobie z tego nierobię.

– Wow. Niezły widok. – Omal nie krztuszę się wodą, podskakuję zaskoczona na dźwięk męskiego, dość głębokiegogłosu.

– Nie przeszkadzaj sobie, maleńka, my z chęcią popatrzymy. – Naśmiewa się drugi męski głos. Spinam się trochę, ale staram się nie pokazać nic posobie.

Odwracam się powoli, po czym zamieram z pustą butelką wdłoni.

Stoją przede mną dwaj niesamowicie seksowni faceci, którzy uderzają o swoje butelki piwa, pociągając z nich dość sporełyki.

Ich oczy są zasłonięte przez czarne Ray-Bany. Przykuły moją uwagę w ostatnim numerze Vogue’a, gdy z rozmarzeniem przypatrywałam się przystojnej twarzy Beckhama. Miał na nosieidentyczne.

Wolno sunąc wzrokiem po ich czekoladowo-brązowej opaleniźnie na muskularnych ciałach, dostrzegam niesamowicie szerokie, umięśnione ramiona i imponująco wyrzeźbione mięśniebrzucha.

O. Mój. Boże. Sześciopaki!

Te ich mięśnie brzucha są idealne, jakby żywcem wyjęte z jednej z reklam bielizny dla facetów. Mają na sobie czarne, krótkie slipy kąpielowe, które przylegają do ich nieziemsko umięśnionych ud. W tej chwili na sam ich widok czuję się, jakbym umarła i trafiła donieba.

– Hej, kotku. Podoba ci się to, czemu się tak przyglądasz? – Z mojego otępienia wyrywa mnie jeden z nich. Czuję, jak moje policzki oblewają się rumieńcem, bo zostałam przyłapana na pożeraniu wzrokiem ich gorących ciał. – Jeśli się już tak napatrzyłaś, to z łaski swojej przedstaw się i oświeć nas: co tutaj, do cholery, robisz? Bo jeśli się nie mylę, jedyną mieszkającą kobietą w tym domu jest paniDonnovan.

– Nie schlebiaj sobie. Nie masz nic, czego bym wcześniej nie widziała. – Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki odzyskuję głos, za co jestem wdzięczna, ponieważ mogę choć odrobinę wjechać na ambicję i utrzeć temu cholernie męskiemu sukinsynowi nosa. – Jestem kuzynkąBena.

– Hmm i to nawet caaałkiem niezłą kuzyneczką. – Śmieje się ten drugi. – Hej, a nie chciałabyś, żeby ktoś zlizał z twojego brzucha ten pot? Chętnie zgłoszę się na ochotnika ze swoim zwinnym językiem. – Bez skrępowania zaczyna prezentować mi swój język, bardzo szybko nim poruszając. – A uwierz mi, maleńka, że on potrafi wiele. Nigdy nie miałem żadnychskarg.

Jasne, wysoka samoocena topodstawa.

Cholera jasna, że też właśnie akurat dzisiaj musiałam założyć swój sportowystanik.

– Hej, chłopcy, moja twarz jest nieco wyżej – oznajmiam, aby odwrócić ich wzrok od mojego brzucha. – Jeśli już ktoś tutaj ma niezłe widoki, to chyba wy. Widzę, jak sięślinicie.

Nagle słyszę dochodzące z holu kolejne męskie głosy. Jeden z nich wyraźnie zbliża się w nasząstronę.

– Sam, Ash, gdzie was, do cholery, wcięło?! – krzyczy mocny głos. – Obiecuję, że jeśli znowu wyżeracie mi lodówkę, to skopię wamdupska!

– Nie, Hunter, mamy tutaj coś o wiele, wiele lepszego – odzywa się jeden z nich. Sam albo Ash, wnioskując z tego, jakimi imionami nawoływał ichtamten.

– Co jest, do cholery? – Moim oczom ukazuje się mężczyzna, na którego widok zapiera mi dech wpiersi.

Jest po prostu boski. Wysoki, umięśniony z cudownie opalonym ciałem i ponętnymi ustami. Odbiera mi mowę. Już po raz drugi tegodnia.

Pierwszy raz w życiu widzę tak cholernie przystojnego mężczyznę. Serio. Toideał.

Kiedy się do mnie krzywo uśmiecha, w jego policzkach ukazują się dwa słodkie dołeczki. Wygląda jak model. Ma tak niebywale wyrzeźbione mięśnie brzucha, że aż niemal mam ochotę wyciągnąć rękę i ichdotknąć.

Ma na sobie identyczne spodenki i okulary Ray-Bany, tak jakpozostali.

Słyszę, że kolejne kroki zbliżają się w naszą stronę, przez co jestem zmuszona odciągnąć od niego wzrok. Bo jeśli spojrzenie mogłoby gwałcić, to ja właśnie, do cholery, wykorzystywałam go swoimioczami.

Do pomieszczenia wkracza reszta męskiego towarzystwa, która jest równie seksowna jak citutaj.

Czy ja trafiłam do raju? Nie, raczej nie. Ponieważ czuję, jak moje serce z każdą minutą wali coraz głośniej. Obawiam się, że ten przystojniak naprzeciwko mnie może tousłyszeć.

Być może po prostu pomyliłam dom? Nerwowo taksuję pomieszczenie i stwierdzam, że nie. Zdecydowanie nie. Adres, dom oraz pomieszczenie sięzgadzają.

Z myśli wyrwa mnieprzystojniak.

– A ty kim, u diabła, jesteś? Nową pomocą domową czyjak?

– Mówi, że jest kuzynką Bena – informuje go jeden z tych dwóchchłopaków.

– Czy ktoś tutaj o mniemówił?

W progu pojawia się roześmiany Ben, a gdy mnie dostrzega, uśmiech na jego ustach blednie, a twarz wyraża lekkiezmieszanie.

– Kurde. Hunter, zapomniałem ci powiedzieć, że ona tutaj będzie. To Liv, moja kuzynka. Liv, to jest Hunter, mój przybrany brat. – Podchodzi do mnie i całuje w policzek. – Nie było nas dwa miesiące, a tak zaabsorbował mnie ten obóz, że zupełnie wyleciało mi to z głowy. Wybacz, stary. Mojawina.

– Cóż za ciepłe powitanie, Ben – odzywa się Ash lub Sam. – Czy reszta drużyny też może liczyć nabuziaczka?

Piorunuję go wzrokiem, ale to Ben odzywa siępierwszy.

– Stary, widzę, że dawno ci nikt nie nakopał w dupsko. Ash lepiej zapomnij i nie wkraczaj na zakazanewody.

Wszyscy się śmieją, a Ash, pociągając nosem, udaje, że wyciera nieistniejącąłzę.

– W porządku – mówi Hunter, po czym kieruje się ku wyjściu z kuchni. – No, chłopaki, na nas już czas. Zbierajcie te swoje zjarane tyłki, bo zaraz pojawią się naszepanny.

Zostaję w końcu z Benem sama, dziękując opaczności za tenratunek.

– Przepraszam za tych durniów – kaja się, pocieszająco klepiąc mnie po plecach. – Rozgościłaś sięjuż?

– Tak. Z której strony by na to nie patrzeć, miałam na to całe dwa miesiące. – Uśmiecham się, odprężając w jego towarzystwie. – Wujek z ciocią pomogli mi się zaklimatyzować – opowiadam mu. – Nawet podrzucili mnie na uczelnię, żeby załatwić wszystkie najpotrzebniejsze formalności. Więc jestem gotowa na nowy etap wżyciu.

– No to super – odpowiada, ale widzę, jak coś rozważa, a potem pyta: – Masz może ochotę przyłączyć się do nas? Jest duszno i nie ma to jak relaks w basenie. Wiem, że nikogo tutaj nie znasz, ale niedługo przyjdą dziewczyny i chętnie cię z nimizapoznam.

– Dzięki za propozycję, ale wrócę do siebie i wezmę prysznic – odpowiadam.

– Okej, ale pamiętaj o tym, że jesteś mile widziana. – Wiem, że stara się być miły, i naprawdę, jestem mu za to bardzo wdzięczna. – Dobra, idę do tamtych durniów, bo zaraz tutaj wrócą i będą cię znów podrywać. – Kiwam głową, po czym zostawia mniesamą.

***

Przeprowadziłam się do Miami na czas nauki w college’u. Po ostatnim traumatycznym okresie w życiu, całkowicie zmieniłam plany. Miałam studiować u siebie, w Chicago, ale przez mojego byłego musiałam zmienić zamiary, a przy okazji całe życie o sto osiemdziesiąt stopni. Ostatnie pięć miesięcy to był koszmarny czas. Dlatego ojciec Bena wraz ze swoją żoną zaproponowali mi pomieszkiwanie u nich, by mieć na mnie oko, na prośbę moich rodziców. Ojciec Bena rozwiódł się i osiem lat później poślubił swoją obecną żonę, która wówczas byławdową.

Od tamtej pory, ku mojej uciesze, wiodą szczęśliwe i dostatnie życie. Pasierb wujka to syn wielkiego potentata naftowego. Wiem, że wuj Patrick do czasu osiągnięcia przez chłopaka dwudziestu pięciu lat nadzoruje w jego imieniu interesy i ogromnąfirmę.

Wracam szybko do swojego pokoju i biorę długi prysznic.

Wszystkie moje mięśnie są spięte i potrzebują odpoczynku, po tym jak dałam im wycisk podczasbiegu.

Wyglądam przez okno swojej sypialni i widzę chłopaków siedzących na leżakach oraz pływających w basenie. Wypatruję Huntera i zauważam, jak podchodzi do Bena z piwem i uwieszoną na jego ramieniu jakąś blond lalunią. Nie mogę zaprzeczyć, ale jest piękną kobietą. Kształtną w odpowiednich miejscach i z pokaźnym biustem, jak preferuje większość mężczyzn. Szepcze coś do jego ucha, a ten się do niej uśmiecha i puszcza oko. Nagle w moją szybę uderza balon z wodą. Zerkam w dół i dostrzegam jednego z chłopaków, z którym miałam przyjemność rozmawiać w kuchni. Śmieje się i macha do mnie ręką, pokazując, abym do nich zeszła. Kręcę głową na znak odmowy i siadam na łóżku. Cholera, kto się bawi w tym wieku balonami z wodą? Jednak po chwili śmieję się z niego i zastanawiam się, czy do nichpójść.

Nagle dzwoni mójtelefon.

Sięgam po niego i widzę na wyświetlaczu imię mojej przyjaciółki, Alice. Przyjaźnimy się od piątego roku życia i nie rozstajemy się prawie nigdy. Nawet postanowiła zmienić swoje plany i pojechała za mną do college’u. Nie chciała mnie zostawiać samej, nie po tym, co się wydarzyło. Jest moim wsparciem i ostoją w trudnych chwilach, które, mam nadzieję, że pozostawiłam już zasobą.

Uśmiecham się na samą myśl oniej.

– Cześć, słonko – szczebiocze, zanim mam okazję się odezwać. – Co porabiasz? Masz na coś szczególnego ochotę? Cośspecjalnego?

– Cześć, maleńka – witam ją. Uwielbiamy zwracać się do siebie pieszczotliwie. – Właśnie wpadłam na Bena, Huntera i całą zgraję. Niedawno wrócili z obozu futbolowego. Widzieli mnie po godzinnym biegu, całą spoconą – żalęsię.

– To musieli mieć niezły widoczek – kwituje. – To co, może wpadnę i się poopalamy? Czy masz jakieś lepszeplany?

– Możemy zapomnieć o opalaniu – informuję ją, ale zamierzam jej podokuczać. – Chyba że masz ochotę, żeby chłopcy się poślinili na twój widok, bo właśnie wszyscy są nad basenem. A, i myślę, że te panienki, co są z nimi, nie byłyby za szczęśliwe z naszegotowarzystwa.

– Hmm, kusząca propozycja. – Wiem, że się nad tym zastanawia i, znając ją, nie odmówi dobrej zabawy. – Dobra, będę u ciebie za pół godziny. Czekaj na mnie gotowa – uprzedza i się rozłącza, nawet nie dając mi dojść do słowa. Taka jest właśnie Alice. Uwielbia filtrować z facetami. I nie zaprzeczę temu, bo jest w tymnajlepsza.

Ubieram się w różowe bikini i zakładam na górę zwiewną białą koszulkę sięgającą mi zatyłek.

Wsuwam na stopy klapki i schodzę do kuchni cośprzekąsić.

Kończę właśnie jeść, gdy wchodzi do pomieszczenia jeden z tych dwóch kolesi coostatnio.

– Proszę, kogo my tu mamy? – Uśmiecha się do mnie i taksuje wzrokiem od góry do dołu. Nie powiem, jest seksowny. I te jego blond włosy są lekko zmierzwione u góry. Mogę powiedzieć, że przypomina mi Justina Biebera. Moje oczy opadają na jego nagą, opaloną i umięśnioną klatę. Zaczyna się nagle cała trząść i przyłapuję sama siebie, że wlepiam w niego spojrzenie jak napalona nastolatka, przez co wywołuję w nim śmiech. – Teraz ja mogę powiedzieć, że moje oczy sąwyżej.

– Cholera, przepraszam. – Zaczynam się czerwienić, że przyłapał mnie na tak oczywistym zachowaniu. – Nie powinieneś być zresztą?

– Tak naprawdę miałem nadzieję, że znów na ciebie wpadnę – rzuca i za bardzo się do mnie zbliża. – Jestem Ash. – Czuję się nieswojo, że tak bardzo narusza moją przestrzeń osobistą. Jeszcze ze dwa miesiące temu uciekłabym ze strachu, ale teraz jestem silniejsza. Staram się tego trzymać, bo w końcu obiecałam to komuś bliskiemu memusercu.

– Hej, już jestem! Liv, gdzie jesteś?! – słyszę, jak krzyczy Alice, informując wszystkich dookoła o swoim przybyciu. Kładę rękę na jego piersi i lekko odpycham. Na ten kontakt przechodzą mnie przyjemneciarki.

– Wybacz, ale to moja przyjaciółka – tłumaczę mu, rumieniąc się. – Muszę do niej iść, bo zaraz narobi bałaganu. – Wybiegam szybko, a serce wali mi jakszalone.

– Okej, to czekamy na was przy basenie! – krzyczy za mnąAsh.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już jesteś – mówię do Alice, obejmując jąramieniem.

– Coś przegapiłam? – Klepie mnie w plecy ichichocze.

– Właśnie miałam krępującą rozmowę z ciachem Ashem. – Łapię ją za rękę i ciągnę do kuchni. Na szczęście już go tam nie ma. – Gorący jest, ale musisz zobaczyć Huntera. On to dopiero ciacho z wisienką. Zresztą cała paczka to samesmakołyki.

– To czemu siedzimy w kuchni, a nie przy basenie? – pyta i bez chwili skrępowania ciągnie mnie w stronę drzwi tarasowych, za którymi widaćbasen.

Rozsuwa drzwi i znaczna część par oczu zostaje skierowana w naszą stronę. Faceci spoglądają na nas z pożądaniem i głodem w oczach, a paniusie, jakby mogły zabijać oczami, to by to zrobiły bez chwilizawahania.

– Hej, ludziska! – krzyczy Alice. Ona jest niemożliwa. Ale zawsze było jej wszędzie pełno i nie miała kłopotów z poznawaniem ludzi. – Jestem przyjaciółkąLiv.

– Cześć, jestem Ash. – Pojawia się przed nami nie wiadomo skąd. – A to jest Sam, Dive, Josh i Pitt – przedstawia kumpli, którzy z nim podeszli. Chwyta mnie za rękę i ciągnie oniemiałą do małego barku przy basenie. Odwracam głowę w stronę Alice, a ta wzrusza tylko ramionami i z resztą rusza za nami. – Na co masz ochotę? Orzeźwiający drink, piwo czy może coś mocniejszego jakwódka?

– Nie, dzięki, nie piję tak wcześnie – mówię i dociera do mnie, że brzmię jak jakaś alkoholiczka, która pije codziennie wieczorami. – Kurczę, chodzi mi o to, że nie piję dużo tak ogólnie. – Śmieje się i przyciąga mnie do siebie, owijając rękę wokół mojej tali. Czuję jego ciepło i przyjemny zapach. – Może napiję się coli. – Zerkam na Alice, ale ta zajęta jest w najlepsze rozmową z Samem iPittem.

– Proszę. – Ash podaje mi puszkę coli i uśmiecha sięseksownie.

– Dzięki. – Posyłam mu uśmiech z wdzięcznością, a ten przyciska mnie jeszcze mocniej dosiebie.

– Ach, Ash tu jesteś – słyszę za nami kobiecy głos. Odwracam się i staje przede mną rudowłosa piękność. Ma na sobie skąpe, czerwone bikini, pasujące idealnie do jej płonących włosów, a jej nogi, Boże, sięgają chyba do samego nieba. Taksuje mnie groźnie przymrużonymi oczami, ale szybko skupia uwagę na Ashu. – Mówiłeś, że wysmarujesz mnie olejkiem. Będziesz takmiły?

– London, jestem chwilowo zajęty – mówi do niej, a ona już przesyła mi pioruny oczami. – Może poprosisz Sama? – sugeruje jej, ale ta nie łapie. Kładzie rękę na jego ramieniu i trzepocze rzęsami. Niechcący niekontrolowanie parskam śmiechem na ten jej żałosny filtr. Szarpie w moim kierunku głową i z premedytacją wylewa na mnie całą zawartość swojegokieliszka.

– Ups, przepraszam, kochana – rzuca z sarkazmem w głosie. – Może pójdziesz sięprzebrać?

– Nic się nie stało – przekonuję i bezceremonialnie ściągam przez głowę koszulkę, zostając w samym bikini. Słyszę, jak Ash wciąga głośno powietrze, a rudowłosej pindzie uszami wychodzi para zezłości.

– To nie było miłe, London – karci ją Ash. – PrzeprośLiv.

– Och, przepraszam, to było niechcący – mówi i odchodzi kipiąc zezłości.

– Chyba ta cała London ma coś do ciebie – stwierdzam, chichocząc doniego.

– London? Daj spokój, to tylko koleżanka. – Boże, czy on nie widzi, jak ona na niego leci? Chłopcze, otwórz te swoje śliczneoczka.

– Tak, jasne, chyba jesteś ślepy. – Uwalniam się z jego objęć i podchodzę do Alice. Widzę, że została tylko z Samem i w najlepsze sobie flirtują. – Wybaczcie, gołąbeczki, ale muszę porwać moją Alice. – Odwracam na chwilę głowę. Napotykam wzrokiem Huntera, który stoi i bacznie mi się przygląda. Nie potrafię go rozszyfrować, bo wysyła mylne sygnały. Zauważa, że patrzę na niego, i natychmiast odwraca głowę, po czym zaczyna rozmawiać z moim kuzynem. Cholera, co z nim jest? Nie rozumiem jego zachowania. Poznaliśmy się dosłownie kilka godzin temu, a coś niewytłumaczalnego przyciąga mnie do niego. Na samą myśl o nim robi mi się gorąco. Nigdy nie czułam czegoś takiego i muszę przyznać, że w pewnym stopniu mnie toprzeraża.

– A gdzie chcesz mnie porwać? – dopytuje z zaciekawieniem Alice, ratując mnie przed wlepianiem wzroku wHuntera.

– Nie sądzisz, że trochę tu za gorąco? – Sugeruję jej, że chcę się stądulotnić.

– No, chłopcy, musimy was zostawić samych – łapie moją aluzję. – Moja przyjaciółka ma na dziś dosyć słońca. – Całuje Sama w policzek iodchodzimy.

– Chętnie dotrzymamy wam towarzystwa w środku – proponuje Ash i zaraz dołącza do propozycjiSam.

– Och, miło z waszej strony. – Odwraca się na chwilę Alice. – Ale wiecie, mamy swoje babskie sprawy. – Puszcza im oko i wchodzimy do środka, zamykając drzwi i separując się od całego zgiełku nazewnątrz.

***

Leżę przebrana, a Alice siedzi obok, nad czymśrozmyślając.

– Ash na ciebie leci – wypala bezzastanowienia.

– Jasne, a na ciebie Sam. – Śmieję się z jej głupiego stwierdzenia. – Po prostu byłmiły.

– Aha, na pewno – mówi, nie dając za wygraną. – Widziałam, jak na ciebie patrzy. I to, jak przyciągnął cię do siebie. Poza tym widziałam, jak spławił tę rudą. Ależ była na ciebie wściekła. Odebrałaś jej kąsek, na który zarzucała haczyk. Pewnie od bardzodawna.

– Ta lafirynda specjalnie oblała mnie drinkiem. – Jestem zniesmaczona jejzachowaniem.

– Dziwisz się? – Cholera, po czyjej ona jest stronie? – Podbija do Asha pewnie już od jakiegoś czasu, a ty zjawiasz się jednego dnia i wszystko jej psujesz. Sama byłabymwściekła.

Nagle na dole zaczyna grać głośna muzyka. Wyglądamy przez okno i patrzymy na basen. A tam w najlepsze trwa zabawa. Światła są lekko przyciemnione. Dużo osób kąpie się w basenie. Widzę, jak ruda lala wisi na ramieniu Asha i czuję lekkizawód.

– Masz ochotę zejść i zająć się Ashem? – pyta mnie Alice, czytając mi w myślach. – Bo ja mam ochotę poflirtować z Samem, a ta szatynka przy jego boku w ogóle mi się niepodoba.

– Boże, Alice, znasz go dopiero kilka godzin i już uważasz za swoją własność. – Śmieję się z niej. – A Ash może robić, co chce, nie jest mojąwłasnością.

– Mhm, a który to… – Dotyka palcem swoich ust, przeczesując spojrzeniem tłum, co szybko wyłapuję. Wreszcie się odzywa: – Gdzie twój kuzyn, jak mu tam, Ben? A i pan potentatHunter?

– Stoją z Ashem i Samem przy leżakach. – Pokazuję jej kiwnięciem głowy. Opada jej szczęka na ich widok. – Kochana, podnieś tę szczękę z podłogi. – Wybucham niekontrolowanymśmiechem.

– Ehem. – Tylko tyle jest w stanie z siebie wydusić. – Mogę powiedzieć, że Hunter to seksowny pan potentat. – Ze śmiechem łapie się zaboki.

– Mnie też ścięło z nóg, gdy go zobaczyłam. – Spogląda na mnie i kiwa głową. – Ale jest w stosunku do mnie oschły i wysyła sprzecznesygnały.

– To miej go w dupie – mówi bez ogródek. – Masz ciacho Asha. Dobra, a teraz chodź, idziemy się zabawić. – Nie daje mi nawet nic powiedzieć, tylko ciągnie nadół.

Wychodzimy na taras, ale tym razem nikt nie zwraca na nas uwagi. Wszyscy są już nieźle wstawieni. W niektórych ciemniejszych kątach tarasu i basenu polokowały się pary, nieźle się zabawiając. Alice klepie mnie w ramię i odwracam się doniej.

– Chcesz podejść do tamtej grupki? – Pokazuje w stronę Huntera, Bena, Sama, Asha i reszty osób, które z nimi stoją. – Czy wolisz sięnapić?

– Chyba wybiorę opcję z jakimś drinkiem. – Biorę ją pod rękę i kierujemy się dominibarku.

Stoimy przed basenem, rozmawiając w najlepsze i nie zwracamy uwagi na to, co się dzieje wokół nas. Nagle do basenu wpadają dwie dziewczyny i ochlapują nas wodą. Alice zerka na mnie i zaczyna się śmiać. Zanim jestem w stanie zareagować, zostaję poderwana w górę i ląduję z głośnym chlustem w basenie. Nurkuję w najgłębszej części i lekko się zachłystuję wodą. Staram się, jak najszybciej wypłynąć na powierzchnię i dać nauczkę temu, kto to zrobił. Jak tylko wynurzam się z wody, łapię z pragnieniem powietrze. Gdy moje nerwy uspokajają się, patrzę w górę i widzę, jak Hunter stoi z resztą, śmiejąc się w najlepsze. Co jest, do cholery?! Spoglądam na suchą Alice, a ona kiwa głową na Huntera. Co za dupek. Wychodzę z wody, ale ewidentnie mnie ignoruje. Myśli, że nie ośmielę się na nic w stosunku do niego, ale grubo się myli. Nie należę do potulnych dziewczyn, które tak łatwo odpuszczają, gdy ktoś zajdzie im za skórę. Podchodzę do niego i udaję, że przechodzę między nim a Benem. I wtedy zmieniam swój plan w czyn i kładę znienacka ręce na jego twardej jak kamień piersi, popychając z całej siły do basenu. Jednak reaguje zaskakująco szybko i łapie mnie za rękę, ciągnąc za sobą, wybuchając przy tym gromkim śmiechem, który wywołuje na moich ustach uśmiech. Lecę z nim do wody. Hunter pierwszy wpada do basenu, a ja ląduję dokładnie na nim i ponownie krztuszę się wodą. Puszcza moją rękę, a ja próbuję pomóc sobie, odpychając się od niego. Jednak on łapie mnie w pasie pod wodą i przyciąga do siebie władczo. Przechodzą mnie ciarki przez tak bliski kontakt. Szarpię się z nim pod wodą i po chwili wypływamy oboje na powierzchnię. Pomaga mi wyjść z basenu i przysuwa usta do mojego ucha. Gdy czuję jego oddech na szyi, przechodzą mnie dreszcze, a włoski na moich rękach sięunoszą.

– Nie pogrywaj sobie ze mną – szepcze mi do ucha i śmieje się, wracając doznajomych.

– Wszystko dobrze, Liv? – pyta Ash, szybko pomagając mi całkiem wyjść zbasenu.

– Nic nie jest w porządku. – Wyrywam się z jego objęć, nawet nie wiem, kiedy znalazłam się tak blisko niego. – Twój kolega, Hunter, to skretyniały dupek! – Podnoszę głos na tyle głośno, że spora część osób odwraca się w moją stronę. Widzę, że Hunter zaciska szczękę. Kurde, co jest z tym facetem nietak?

– Boże, Liv, ucisz się – mówi Alice, karcąc mnie. – On tylkożartował.

– Jakoś z ciebie nikt nie żartował – warczę z ironią w głosie. – Jesteś sucha, a ja cała mokra. – Widzę, jak grupka z Hunterem na czele się śmieje. A jego blond pinda się na nim wiesza, wycierając goręcznikiem.

Mam dość dzisiejszego dnia i wracam do siebie. Ignoruję prośby Asha i Alice, żebym została. Moja przyjaciółka pyta mnie, czy nie będę miała jej za złe, jeśli zostanie i pogada jeszcze z Samem. Kiwam głową na znak, że się zgadzam, i lekko się do niej uśmiecham. Zostawiam ich i wracam do swojejsypialni.

Kładąc się, słyszę muzykę grającą znacznie ciszej. Zamykam oczy i niedługo późniejodpływam.

***

Przez kolejne dni unikam wcielonego zła, jakim jest Hunter. Staram się zejść mu z drogi i nie wpadać na niego. Ben próbuje nas pogodzić, ale ja nie zamierzam ustąpić, póki mnie za to nie przeprosi. Wreszcie daje za wygraną i już po kilku dniach nie naciska na mnie. Alice parę dni temu pojechała odwiedzić rodziców w Chicago, ale dzisiaj w końcu wraca. Ash z Samem obiecali odebrać ją z lotniska. Mają za godzinę po mnie podjechać, żebym mogła się z nimizabrać.

Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Okazuje się, że napisał do mnieAsh.

ASH:Hej, śliczna. Czekamy na Ciebie przed domem :)

Nie odpisuję, tylko szybko zbiegam na dół. Przy aucie dostrzegam pochylającego się Huntera. Ash siedzi za kółkiem szarego maserati, a obok niego na miejscu pasażera usadowił się Sam. Machają do mnie, gdy mnie zauważają. Szybko wsiadam do auta, nie zaszczycając Huntera nawet spojrzeniem. On również mnie ignoruje, po czym przybijają między sobą piątki i odjeżdżamy, oddalając się oddomu.

Alice już na nas czeka, gdy zajeżdżamy przed terminal przylotów. Ash parkuje w miejscu zakazu, ale widzę, że się tym nieprzejmuje.

– Ash, tu jest zakaz parkowania – uprzedzamgo.

– Luzik, kotku – odpowiada i szokuje mnie swoim zachowaniem. – Sam tylko weźmie bagaże Alice i odjeżdżamy. Na tę chwilę możemy się tu zatrzymać. – Mruga do mnie. – Chodź tu do mnie, do przodu, to oni usiądą razem z tyłu. – Klepie miejsce pasażera obok siebie. – Czy mógłbym mieć do ciebieprośbę?

– Jasne. – Ciekawa jestem, czego może ode mnie chcieć. Przesiadam się i sadowię obokniego.

– W sobotę jest organizowana impreza wyścigowa – zaczyna niepewnie. – Czy zechciałabyś zostać moją dziewczyną nawyścig?

– A co taka dziewczyna ma za zadanie? – pytamzaintrygowana.

– W wyścigach mamy taki zwyczaj, że faceci, którzy się ścigają, mają swoje bandamki – zapoznaje mnie ze wszystkim. Kiwam głową, by mówił dalej. – No i te bandamki podczas wyścigu oddajemy naszym dziewczynom, to taki znakpowodzenia.

– Z przyjemnością zostanę twoją dziewczyną na wyścig – przyjmuję jego propozycję. Widzę, że czuje się skrępowany i mrugam do niego. – Nie spinaj się. A Sam też bierze udział w tych całychwyścigach?

– Dzięki – uśmiecha się promiennie. – Sam niestety nie lubi się ścigać, ale z całą pewnością zjawi się z Alice uboku.

Nigdy nie brałam udziału w tego typu rzeczach i czuję się już tym wszystkimpodekscytowana.

ROZDZIAŁ 2

Hunter

Cieszę się z powrotu do domu po dwumiesięcznym pobycie na całkowitym odludziu z drużyną na obozie futbolowym. Harowaliśmy bez przerwy, motywowani przez trenera ostrymi ćwiczeniami do późnych godzin wieczornych. Czuję w kościach, że ten sezon będzie najlepszym ze wszystkich dotychczasowych, nie wspominając już o całym roku w college’u. Zamierzam trochę poimprezować i rozluźnić się po zapierdzielu, który został nam zafundowany tego lata. Trener obdarzył mnie ogromnym zaufaniem i wybrał na kapitana drużyny i ku mojemu zaskoczeniu, cała drużyna go poparła. Jestem głównym rozgrywającym. Czuję już tę cholernąadrenalinę.

Zostawiamy z chłopakami torby w holu i lądujemy przy basenie. Nie omieszkałem nawet w międzyczasie zaprosić kilka lasek, które z chęcią dotrzymają nam towarzystwa. Ma się nawet pojawić Kim i z całą pewnością dziś nie będę pościł, jak robiłem to przez ostatnie dwa pieprzenie długie miesiące. Mój kutas jest spragniony, chce swojego uwolnienia i na pewno tej nocy to dostanie, w końcu zostanie zaspokojony tak, jak trzeba. Uśmiecham się na samą myśl o tym, jak Kim się znajdzie pode mną. Nie myślcie, że jest moją dziewczyną, broń, Kurwa. Cię. Panie. Boże. Trzymam się z dala od związków z takimi dziuniami, które przy pierwszej nadarzającej się okazji usiedliłyby cię na zawsze. To nie moja bajka. Pragnie mnie zbyt wiele kobiet, abym pozostał przyjednej.

– Widziałeś gdzieś Asha i Sama? – pyta Ben, rozglądając się. – Nie mogę ich znaleźć, a chcę z nimi omówić pewnąkwestię.

– Chyba widziałem, jak wchodzili do domu – informuję go i ruszam za nim zciekawości.

Gdy tylko docieramy do holu, dolatuje mnie śmiech i ożywiona rozmowa dochodząca z kuchni. Wołam ich, ale żaden nie raczy się odezwać. Zaciekawiony kieruję się więc do kuchni, gdzie jestem pewien, że ich znajdę. Wchodzę do niej i zamieram. Moim oczom ukazuje się kurewsko śliczna dziewczyna. Mimowolnie moje oczy wędrują po jej ciele, bo nie potrafię oderwać od niej wzroku. Kim jest ta ślicznotka, do cholery? Czarne jak noc włosy ma związane na czubku głowy, co uwydatnia jej delikatne rysy twarzy i szyję, którą mam ochotę polizać. Kurwa, co się ze mną dzieje?! Dostrzegam, jak jej zielone oczy mnie lustrują, robiąc dokładnie to samo co ja. Moje spojrzenie opada coraz niżej. Przed oczami mam jej spocone, perfekcyjne ciało. Kropelki najprawdopodobniej potu spływają z jej płaskiego i idealnie opalonego brzucha. Z chęcią bym je z niej zlizał. Jej nogi… kurwa, jej nogi są tak długie, jakby sięgały do pieprzonego nieba. Może mieć gdzieś ponad metr siedemdziesiątwzrostu.

Ben wybiera właśnie ten moment, aby poinformować nas, że to jego kuzynka – Liv, która przyjechała tu do college’u. Super, teraz będę ją spotykał nie tylko w domu, ale i na uczelni. Kręcę głową, aby w jakiś sposób pozbyć się jej z moich myśli i informuję chłopaków, że niedługo wpadną panienki. Nie fatyguję się pożegnaniem, po prostu wychodzę stamtąd jaknajszybciej.

***

Stoję przy basenie z Benem, Ashem iSamem.

– Opowiedz nam coś o swojej kuzynce. – Ash zmienia temat, który nie powinien mnie interesować, ale jest inaczej. Nadstawiam więc ucha, bardzo ciekaw, czego siędowiem.

– Lepiej trzymaj te swoje lepkie rączki z dala od niej – ostrzega go Ben, ale po chwili zaczyna się z tego śmiać. – Przyjechała z Chicago. Będzie studiowała na tej samej uczelni co my. Nie mam pojęcia, jaki wybrała kierunek. Wiem, że kilka miesięcy temu zmarła jej siostra bliźniaczka, ale nic więcej o tym nie wiem. Ojciec jeździł z matką Huntera na pogrzeb. Pamiętasz, Hunter, to było wtedy, kiedy mieliśmy ważny mecz i postanowiliśmy, że zostaniemy w domu, a oni pojadą sami. Wspominał, że to jakaś grubsza sprawa. Nie dopytywałem, bo mnie to nieinteresowało.

– Cholera, dwie Livie. – Widzę, jak Ash ślini się na samo wspomnienie o tym i wcale mu sie nie dziwię. Sam to robię, ale nie daję tego po sobie poznać. – To mogłoby być całkieminteresujące.

– Ash, uszanuj zmarłą – upominam go, bo zmarłych należy szanować. Choć bardziej chodzi tu chyba o to, że nie chcę, aby myślał w ten sposób o Liv. – Lepiej zajmij się Logan, właśnie idzie w naszym kierunku. Już cię ma na radarze. – Szczerzę się do niego w uśmiechu, a on w żartach pokazuje mi środkowypalec.

– Jasne, a ty lepiej pilnuj Kim – odgryza się. – Wiesz, że niejeden ma na nią tu chętkę. Choć nie wiem, czy jest w stanie teraz dorównać Liv. Będzie miała ostrą konkurencję. Do tej pory była niepodważalną królową college’u. – Uderzam go w klatę, gdy podchodzą do nas dziewczyny. Kim nie próżnuje i od razu się do mnie przykleja. Mam powoli dość tej dziewczyny, ale muszę jej jedno przyznać. Pieprzy zawodowo, jak typowa gwiazda porno, a mój fiut w jej ustach to jest to, co stanowczo mnie jeszcze przy niej trzyma. Bierze wszystko, co jej daję, a który facet nie lubi takichdziuń?

Stoję z Kim i resztą chłopaków, gdy zauważam, że dołączyła do nas Liv. Po chwili przy jej boku zjawia się Ash. Obserwuję kątem oka, jak podchodzą do barku, ale szybko przestaję się tym interesować. Jednak nie trwa to długo. Słyszę piskliwy głosik London. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się Liv, która z pewnością siebie i perfekcyjnym uśmiechem na swojej słodkiej buźce zdejmuje bluzkę. Cholera, co jest? Zamieram, gdy widzę ją w pieprzonym skąpym różowym bikini. Jej ciało jest tak idealne, że zasycha mi w gardle. Serce zaczyna wyrywać się na ten widok, a tętno wzrasta z każdą sekundą, gdy mój wzrok spoczywa na jej smukłym, ale zaokrąglonym w odpowiednich miejscachciele.

Naturalne kształtne piersi, płaski, ale z lekko widocznymi mięśniami brzuch, niesamowity tyłek i pieprzone nogi sięgające samego pieprzonego nieba. Odwracam z całych sił głowę i próbuję podjąć rozmowę z Kim. Choć widzę, jak ta raz po raz zerka w stronę Liv i London. Dostrzegam również, jak większość moich kumpli ślini się na widok Liv. I wcale mnie to nie dziwi. Ona jest jak pieprzony cud zesłany z nieba. W końcu dane mi jest zapomnieć o istnieniu kuzynki Bena, gdy Kim zarzuca na mnie ręce i zaczyna całować. Mam ochotę wziąć ją tu i teraz, ale powstrzymuję się, bo nie jestem skończonym dupkiem. Po jakimś czasie dołącza do nas Ash i wiem, że czarnulka musiała wrócić do środka. Czuję ulgę i nie rozumiem tego ani trochę. Mimo tego, że Kim bezustannie starała się zająć moje myśli sobą, ja starałem się z całej swojej silnej woli nie patrzeć w ichkierunku.

***

Śmiejemy się z chłopakami z dowcipu Pitta, kiedy ponownie ją tutaj wyczuwam. Chwilę później zauważam ją przy barku. Jest sama ze swoją przyjaciółką i przygotowuje im coś do picia. Nie przerywam rozmowy z chłopakami, ale co rusz zerkam w jej kierunku. Tracę je na chwilę z oczu, aby po jakimś czasie znaleźć je stojące przodem do basenu, zajęte rozmową w najlepsze, nie zwracając na nic najmniejszejuwagi.

W mojej głowie pojawia się nikczemny plan. Zmieniam z chłopakami miejscówkę, zatrzymując się nad samym basenem. Kim, Logan i reszta panienek odchodzą od nas, mówiąc coś o tym, że muszą załatwić swoje sprawy w łazience. Całe szczęście, bo mam wolną drogę, żeby wykonać swój genialny plan. Czekam tylko, aż Liv ze swoją przyjaciółką staną przy samym brzegu basenu. Nagle Josh i Dive wrzucają do niego dwie inne dziewczyny, które stają się w tym momencie główną atrakcją. Wykorzystuję tę chwilę nieuwagi i łapię Liv od tyłu, po czym wyrzucam w górę, a ona wpada prosto do basenu, krzycząc przy tym i zdzierając sobie gardło. Przybijam piątki z chłopakami, dzięki czemu mamy z tego niezły ubaw. Czarnulka zaskakuje mnie i o dziwo nawet nie wrzeszczy na mnie, jestem w ogromnym szoku, ale nie pokazuję tego po sobie. Spuszczam ją na chwilę z oka, ale nie trwa to długo, bo pojawia się, przechodząc między mną i Benem. Myśli, że jest tak przebiegła, gdy odwraca się i popycha mnie z całej siły do basenu. Hola, hola, jeżeli mam wylądować w wodzie, to z tobą, kochanieńka. Jestem szybki i łapię ją za rękę, ciągnąc za sobą wprost do wody. Słyszę jeden rozrywający pisk, po czym oboje nurkujemy w basenie. Łapię powietrze w płuca, aby nie zakrztusić się wodą, ale Liv niestety nie wpada na ten sam pomysł i zachłystuje się wodą. Próbuje odepchnąć się ode mnie, aby wypłynąć na powierzchnię. Jednak nie mogę jej tak łatwo dać z tego wyjść i łapię ją kolejny raz dzisiejszego dnia w pasie i przyciągam do swojego ciała, które reaguje natychmiast na jej bliskość. Czuję mrowienie w dłoniach, które jej dotykają, a mój kutas drga w slipach, gdy czuje ją tak blisko. Liv szarpie się ze mną i odpuszczam, wypływając z nią na powierzchnię basenu. Pomagam jej wyjść i przysuwam usta do jej ucha. Nie potrafię odmówić sobie tej przyjemności, gdy czuję jej delikatny lawendowo-wiśniowy zapach i jestem stracony, kiedy się nim zaciągam. Tak, kurewsko zajebiściepachnie.

Ash nie traci czasu i w jednej sekundzie pojawia się przy jej boku, a ona w złości krzyczy, jakim to ja jestem dupkiem. Zaciskam szczękę i gryzę się w język, aby nie palnąć głupoty. Nie mija chwila i ona znika mi z oczu. Wracam do Kim, bo kto jak kto, ale ona potrafi zająć perfekcyjnie moje myśli. Szepcze mi do ucha sprośne słówka i zanim mam okazję się zorientować, leżymy na moim łóżku, pieprząc się jak szaleni. Mimo to z moich myśli nie znika Liv. Nie wiem czemu, ale wyobrażam sobie, że to ona owija swoje usta wokół mojego śliskiego członka, a nie Kim, która robi to teraz. Pochłania go na tyle, na ile jest w stanie, a uwierzcie, że gdyby mogła, wzięłaby go całego. Jednak jestem tak obdarzony, że nie urodziła się na tym świecie jeszcze laska, która sprostałaby temu zadaniu. A jest czemupodołać.

***

Przez kolejne dni Liv skutecznie mnie unika i trochę jestem z tego powodu podenerwowany. Nie mam ponownie pieprzonego pojęcia, czemu tak się dzieje. Jednak wiem jedno: pojawienie się tej laski miesza mi wgłowie.

– Cholera, musicie pogodzić się z Liv. – Ben próbuje interweniować któryś raz z kolei. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy już to robił. – Nie można nie zauważyć, jakie jest między waszą dwójkąnapięcie.

– Nie da się ukryć tego, że twoja kuzynka jest uparta jak pieprzony osioł – warczę i lekko klepię go w tył głowy. – Możesz zapomnieć, że namówisz mnie, abym ją przeprosił. Jeśli nie zna się na żartach, to jej sprawa. Ja nie będę wokół niej skakał. – Cholera, ale chętnie zgodziłbym się, aby ona poskakała na pewnej części mojego ciała. Na samą myśl o niej, robiącej pewne rzeczy, mój kutas natychmiastreaguje.

Przeganiam te myśli i nie daję Benowi możliwości kontynuowaniatematu.

Kieruję się prosto do swojejsypialni.

***

Gadam właśnie z Ashem i Samem, gdy ona wychodzi z domu. Widzę, że unika mojego wzroku. To nawet lepiej, bo mogę zatopić w niej spojrzenie na dłuższą chwilę. Kurwa, wygląda dziś gorąco. Jej rozpuszczone, czarne, lśniące włosy opadają lekko na odkryte ramiona. Chętnie wplótłbym w nie palce i przyciągnął ją w ten sposób do pocałunku złożonego z czystego pożądania. Lekka, zwiewna sukienka nie ukazuje jej boskiego ciała, ale za to mam dobry widok na jej niesamowite nogi. Wyobrażam je sobie oplatające moje biodra oraz to, jak mój fiut dociska się do jej spoconego ciała, które zdradza jej podniecenie i chęć, abym wbił się w jej wnętrze. Jest tak cholernie seksowna. Nawet nie musi się ani trochę starać, aby taka być. Przychodzi jej to tak łatwo, jak pieprzoneoddychanie.

– Zaproszę dziś Liv na sobotnią imprezę wyścigową. – Cholera, czy on właśnie wymienił w jednym zdaniu wyścig i imię Liv? Natychmiast skupiam na nim całą swojąuwagę.

– Co mówiłeś? – Chcę, aby topowtórzył.

– Poproszę Liv, aby była moją dziewczyną na wyścig. – Kurwa, jednak moje uszy mnie nie myliły. Czuję, jak wzbiera we mnie złość. Co się właśnie ze mnądzieje?!

– W porządku. – Tylko tyle jestem w stanie powiedzieć. Gdy Liv wsiada do samochodu Asha, przybijam z nim i Samem piątki, po czym odjeżdżają, a ja wracam dodomu.

Przeganiam myśli o Liv i idę trochę pograć na Xboxie. Po jakimś czasie dołączają do mnie Ben, Josh iOlo.

– To co, w sobotę wyścig, a od poniedziałku od nowa ostry zapierdziel na treningach – odzywa się Josh. – Czuję, że ten rok będzie wyśmienity dlanas.

– No, nareszcie będę mógł trochę się pościgać – dodaje Josh. – A ty, nasz mistrzu, w tym sezonie również zamierzasz zostać NUMBER ONE? – zwraca się domnie.

– Nie inaczej – odpowiadam mu i właśnie w tym momencie wykańczam go w Snajperze. Słyszę, jak klnie pod nosem i klepię go po plecach. – Spoko, następnym razem dam ci fory. – Śmieję się, a Ben i Matt do mniedołączają.

– Ty cholerny kutasie. – Śmieje się Josh. – Potrafię cię pokonać i beztego.

– Mów do mnie „król cipek”. – Wybucham śmiechem jeszcze bardziej. – Dobra, spadam, bo mam spotkanko z taką jedną sztuką. – Wstaję i kieruję się dowyjścia.

Wsiadam do mojego stuningowanego sportowego bmw i zapalam silnik. Maszyna ożywa i mruczy pod maską, a ja w tym czasie włączam głośno muzę i wciskam gaz do dechy, zostawiając za sobą tuman kurzu. Zajeżdżam z wciąż dudniącą nutą pod dom Hannah, a ona już od progu ochoczo się ze mną wita, rzucając mi się naszyję.

– Jesteśmy sami – informuje mnie, puszczając moją dolną wargę, którą wcześniej przygryzła. – Chodźmy do mnie, przystojniaczku. Mam dla ciebie coś specjalnego i piekielnie ciępragnę.

Kiwam głową, nic nie mówiąc, a ona bierze mnie za rękę i ciągnie za sobą. Seks z nią jest dość przeciętny. Ale jej usta nieźle sprawują się przy obciąganiu. Wiem już, do kogo będę po to uderzał, oczywiście, zaraz po Kim. Zanotowuję to sobie szybko w pamięci. Hannah nie zaskakuje mnie tym, że zaraz po naszej szybkiej akcji zasypia wtulona we mnie, a ja, jak zawsze po cichu, wymykam się z jej objęć. Po czym wracam prosto dosiebie.

***

Jest sobota, godzina dwudziesta, kiedy jadę z chłopakami na rozpoczęcie sezonu wyścigowego. Wyścigi są u nas bardzo popularne, a co za tym idzie? Są tajne i należą do tych z wyższej ligi, przez co jedynie wybrani mają na nie wstęp. Bryki biorące udział w wyścigach są warte grubą kasę i selekcja każdego uczestnika tej imprezy jest bardzo skrupulatna. Chociaż często zdarza się wkraść na nią małolatom, które dla atrakcji lubią spędzać w tym miejscu wolny czas. Policja przymyka na wyścigi oko, bo są zawsze organizowane na starych lotniskach i poza granicami miasta. Osoby odpowiedzialne za całe przedsięwzięcie mają układy w mieście i potrafią dobrze zapłacić za czyjeś milczenie. Główny i ostatni z wyścigów – kończący sezon – jest jedyny w swoim rodzaju, bo odbywa się na ulicach Miami, co często łączy się z akcjami pościgów policji. Uwielbiam tego typu adrenalinę i chętne dziewczyny, które ślinią się na widok twojej bryki. Poprzedni sezon niezaprzeczalnie należał do mnie. O włos udało mi się wygrać z moim największym wrogiem – Miltonem. Kolo jest ostro powalony. Nieraz już grał nieczysto i na szczęście dla niego, ze mną nie próbował tych sztuczek. Jednak obawiam się, że w tym sezonie spróbuje tego i na mnie. Będzie chciał przejąć mój tytuł, ale nie zamierzam dać mu nawet takiejmożliwości.

Zajeżdżamy na jedną z naszych stałych miejscówek, opuszczone lotnisko pod Miami, blisko oceanu, z którego czuć świeży podmuch bryzy, dający choć trochę odetchnąć od upalnych dni. Parkuję obok aut Asha, Josha i reszty chłopaków. Wysiadam i od razu mój wzrok przykuwa Liv. Stoi, pogrążona w rozmowie obok maszyny Asha. Gada z nim, Samem i Alice. Podchodzi do nich reszta, a ja ruszam w ich kierunku, udając jak zawsze obojętnego. Nie jest mi dane dotarcie do celu, gdy czyjeś ręce oplatają mnie w pasie od tyłu. Zatrzymuję się i czekam na to, co będziedalej.

– Cześć, słodziaku. – Rozpoznaję głos Kim. – To co, dziś jak zawszewygrywasz?

– Hmm, a masz ochotę być dziś moją dziewczyną podczas wyścigu? – Obracam ją do siebie przodem i natychmiast jej usta pożerają moje, a dłonie zostają przez moment na mojej klacie, po czym wędrują niżej i osadzają się na moim kutasie ukrytym pod dżinsami. Ściska go bez żadnej nutki zażenowania, co inni bez problemu są w stanie dostrzec. Jednak nie kłopoczę się tym i wypycham biodra, aby dać jej tym do zrozumienia, że mam ochotę na znacznie więcej. Kątem oka zauważam, że Liv zerka z czystym obrzydzeniem wymalowanym na uroczej buźce. Robię z tego niezłe przedstawienie i moje dłonie ściskają tyłek Kim, która piszczy dla efektu, a przez kontakt z moim kutasem aż sapie. – Później, kotku. Najpierw wygrajmy ten cholerny wyścig. – Puszczam ją, a ta wydaje z siebie dźwiękniezadowolenia.

Przybijam piątki z resztą chłopaków, a Kim szczebiocze podekscytowana z panienkami z naszej grupki. Dostrzegam, jak Liv obserwuje mnie niczym jastrząb, ale gdy kieruję tylko swój wzrok w jej stronę, ta natychmiast ucieka swoim w przeciwnym kierunku i udaje, że prowadzi interesującą rozmowę z Ashem. Kurwa, czuję przez to lekką zazdrość. Nie trwa to długo, bo szybko u mojego boku pojawia się Kim i nie daje mi już możliwości na gapienie się nigdzie indziej niż na nią, przez co rozprasza mojemyśli.

Z zainteresowaniem obserwuję, jak Ash bierze udział w pierwszej części wyścigu i oddaje swoją bandamkę Liv, która całuje go w policzek, a on obdarza ją iście palącym spojrzeniem, połączonym z uśmiechem przeznaczonym wyłącznie dla niej. Rozpoczyna wyścig i kończy go na pierwszym miejscu. Gratuluję mu i ustawiam się do drugiego wyścigu. W mojej grupie jest oczywiście ten palant, Milton. Widzę, jak oddaje swoją czarną bandamkę jakiejś nieznanej mi panience, po czym wręcz pożera jejusta.

– Powodzenia, kotku. – Moją uwagę ponownie przejmuje Kim. Daję jej swój amulet, czyli czerwono-czarną bandamkę, a ta zaplata ją wokół dłoni i całuje mnie, po czym życzypowodzenia.

– Dzięki, laleczko – mówię, a ona znika mi z zasięguwzroku.

Przed linią mety staje laska z ogromnymi zderzakami i gdy rozpina stanik, pokazując cycki, ruszam z piskiem opon jednym z moich cacek – bmw M8 GTE, przeznaczoną do tego typu wyścigów. Razem z Miltonem pozostawiamy resztę daleko w tyle. Wyścig o pierwsze miejsce rozgrywa się wyłącznie między nami, co ani trochę mnie nie zaskakuje. Całe szczęście, że w tych pierwszych wyścigach nie można wykorzystywaćnitro.

Wygrywam z Miltonem o całe pół maski. Jednak w finałowym wyścigu i tak ponownie się spotkamy, bo zajął drugiemiejsce.

Dołączam do chłopaków. Klepią mnie po plecach w ramach męskich gratulacji, po czym skupiamy się na trzecim i ostatnim z wyścigów. Zaraz po nim ma odbyć się finał. Jednak okazuje się, że z jakiegoś powodu zostaje wprowadzona przymusowa godzinna przerwa, co pozwala nam trochęodsapnąć.

Opieram się o maskę swojego bmw, a u mojego boku wisi Kim. Jej tyłek znajduje się prawie na moim kroczu. Czuję, jak specjalnie nim porusza, ale moje oczy kierują się na paczkęMiltona.

Obserwuję czujnie, jak Liv z Alice ich mijają, kierując się w stronę przenośnych toalet. Wszyscy jak na zawołanie zaczynają gwizdać, widząc je obie w zasięgu swojego radaru, ale żaden nie ma odwagi do nich podbijać. Mój wzrok przykuwa szyderczy uśmieszek na parszywej gębie Miltona. Przeczuwam, że nie zostawi ich tak łatwo w spokoju. Reszta mojej paczki gada o jakichś błahych sprawach i co jakiś czas o coś się mnie pytają, a ja tylko przytakuję. Mrużę oczy, obserwując miejsce, gdzie zniknęły dziewczyny. Po jakimś czasie pojawiają się i oczywiście, nie myliłem się ani trochę. Milton z kilkoma kumplami zastępują im drogę. Zrzucam Kim z nóg i ruszam ku nim w bojowym nastroju. Słyszę, jak wszyscy mnie z ożywieniem wołają, ale ich ignoruję. Jednak nie pozostają długo za mną i po chwili moi kumple mnie doganiają, łapiąc prawdopodobnie to, co tak mniezdenerwowało.

– Tylko spokojnie – słyszę za sobą Bena. – Nie chcemykłopotów.

– Kłopoty to oni dopiero będą mieli – złości sięAsh.

– Są w czarnej dupie – dodaje Sam i czuję, że może być dość ostro, a co za tym idzie, nieciekawie.

Podchodzimy do nich, gdy Milton kieruje w stronę Liv sprośneżarty.

– Spieprzaj, Milton. – To ostrzeżenie, z którym posyłam mu moje wściekłespojrzenie.

– Och, proszę. Kto nas uraczył swoją królewską obecnością – szydzi Milton. – Król wszystkich idiotów, Hunter.

– Spieprzaj i zamknij tę swoją parszywą jadaczkę. – Złość kipi z każdego najmniejszego pora w moim ciele. – Zostaw je i spadaj z tymi swoimi durnymiprzydupasami.

– Jakbym cię nie znał, czułbym się cholernie urażony twoim słownictwem – szydzi, nie licząc się z niczym. – Ale tak poza tym, to te wasze dwie nowe dupy są niezłe. – Widzę, jak ślini się na widok Liv i rozbiera ją wzrokiem. – Chcieliśmy tylko przywitać się z dziewczynami – mówi i rusza do swojej grupki. Jednak dodaje jeszcze swoje pięć groszy i przez to prawie się na niego rzucam. – Do zobaczenia, piękna. – Wiem, że to ostatnie zdanie kieruje wyłącznie do Liv. I jak go znam, nie zostawi jej tak łatwo w spokoju. Już sporo od dziewczyn o nim słyszałem i nie były to zbyt pochlebne rzeczy, wręcz naodwrót.

– Wracajmy. – Słowa Bena odwracają moją uwagę odniego.

Ash bierze Liv pod ramię i dokładnie to samo robi Sam z Alice. Ja powoli kroczę za nimi, mając idealny widok na kształtny tyłeczek Liv. Obserwuję, jak nim kołysze w opiętych jeansach. Na sam widok zaczyna mi lecieć ślinka. Wsiadłbym z nią teraz do swojego bmw i zabrałbym jak najdalej stąd, po czym pieprzylibyśmy się na tylnym siedzeniu. Nagle przede mną pojawia się Kim i po raz kolejny odwraca moje myśli od Liv. Jestem jej za to cholernie wdzięczny. Bo jeszcze trochę, a mój kutas byłby twardy jak skała. Bez zawahania oplata mi ramiona wokół szyi i nogi wokół pasa. Łapię za jej jędrny tyłeczek i go ściskam. Ona dyszy i dosłownie rzuca się na moje usta. Całujemy się perfidnie na oczach innych. Słyszę dwa głośne prychnięcia i wiem, że to ona. Reaguje na to przedstawienie, a mi to pasuje. Jestem teraz pewny, że coś się dzieje między nami. Raptem ktoś krzyczy, że minęła godzina i informuje, kto ma się pojawić na linii startu. Kim wydaje z siebie dźwięk niezadowolenia i odrywa swoje usta od moich. Opuszczam ją na ziemię, a ona łapie mnie za rękę, ciągnąc za sobą doauta.

Ostatnia część wyścigu odbywa się z naszymi dziewczynami. Kim sadza swój zajebisty tyłek na miejscu pasażera, a ja zerkam na Asha i widzę, jak wsiadają z Liv do jego bryki. Czuję lekki zawód, bo chciałbym, żeby zrobiła dokładnie to samo, wsiadając teraz do mnie. Chciałbym ją mieć blisko siebie, aby móc wdychać jej słodki zapach. Kręcę głową, odganiając te myśli i podjeżdżam na linięstartu.

***

Mija dziesięć minut i przekraczam linię mety jako pierwszy. Kim wyskakuje jak szalona i piszczy z podekscytowaniem, wyrzucając ręce w górę, pokazując, kto jest tu zwycięzcą. Rzuca się na mnie i całuje bez opamiętania. Muszę ją powstrzymać, ponieważ, jeżeli nie zrobiłbym tego, pieprzyłaby się ze mną tutaj, przed wszystkimi. Widzę, jak zniesmaczona jest moim zachowaniem i daje jej krótkiego całusa na przeprosiny. Zajmuje moment, zanim wraca do siebie. Nadal piszcząc, dołącza do swoich przyjaciółek i podskakuje niczym sarenka. Słyszę, jak jej kumpele mówią, że jej facet jest seksownym zwycięzcą. Cholera, one chyba nie myślą, że ja i Kim… Że my jesteśmy parą… Postanawiam, że później pierwsze, co muszę zrobić, to uświadomić jej, że wyłącznie się pieprzymy. Nic poza tym nas nie łączy. W najbliższej przyszłości nie mam w planach dziewczyny i aż się wzdrygam na samą myśl otym.

Uśmiecham się pod nosem, gdy dociera do mnie, jak Milton klnie i kopie wszystko, co znajdzie się na jego drodze, gdy ze złością kieruje się w stronę swojej paczki. Znów go pokonałem, przez co zajął drugie miejsce. Jestem zajebiście tym usatysfakcjonowany. Ash tym samym ulokował się na trzecim miejscu i jestem dumny z mojego przyjaciela, bo coraz lepiej sobie w tym wszystkim radzi. Niestety pozostali kumple plasują się poza pierwszą piątką. Wyścigi się kończą i wszyscy kierujemy się na imprezę, tym razem do Josha. Jest mi dane usłyszeć, jak Liv prosi Asha, aby odwiózł ją do domu. Zauważam na jego buzi wyraz zasmucenia. Cholera, chłopak popłynął. Nie dziwie się mu ani trochę, bo sam mam na nią cholerną ochotę. Moje jaja stają się przez nią sine. Obserwuję z boku, jak znikają mi z polawidzenia.

Z resztą paczki ruszamy do Josha. Jak zwykle, szybko ląduję z Kim w jednej z wolnych sypialni. Łóżko jest zajebiście wielkie i daje nam wiele pola do manewru dzisiejszego wieczoru. Korzystamy z chwili, bo aż żal byłoby nie wykorzystać tego wszystkiego dla swojej przyjemności. Mam świetny nastrój. Jestem zwycięzcą i rozpiera mnie pieprzonamoc.

***

Niedziela mija spokojnie. Z chłopakami spędzamy ją nad basenem, tym razem bez damskiego towarzystwa. Niedziele zawsze są zarezerwowane wyłącznie dla facetów. Regenerujemy siły przed rozpoczęciem kolejnego ciężkiego tygodnia. Niestety, ale jutro zaczynają się pierwsze zajęcia w college’u i co za tym idzie, sezon futbolowy. Po zajęciach mamy treningi, które są dopełnieniem całego dnia. Na chwilę dołączają do nas Liv i Alice, ale znikają po pięciu minutach. Do końca dnia nie zaszczycają nas już swoim towarzystwem. Z chłopakami rozmawiamy o nowym sezonie futbolowym i omawiamy pewne kwestie z nim związane. Gdzieś po dwudziestej drugiej sięrozchodzimy.

Wykąpany kładę się do łóżka i czuję jakąś dziwną, wypełniającą mnie od środka pustkę. Zasypiam z uczuciem, którego nie potrafięrozszyfrować.

***

Razem z Benem zajeżdżamy moim bmw na parking college’u. Zajmuję moje stałe miejsce, prawie przy samym wejściu na uczelnię. Czekając na resztę chłopaków, opieram się z Benem o maskę auta. Ben przed wyjazdem zaproponował nawet Liv, że ją podwieziemy, ale ta odmówiła, zasłaniając się tym, że zajęcia zaczyna dopiero po południu. Stoimy z Benem, Krisem, Ashem i Samem, rozmawiając, gdy dołączają do nas Kim, London i Savanah. Kim i Savanah rozbierają mnie wzrokiem, nawet nie kryjąc się z tym ani przez chwilę, ale ignoruję je, wciąż gadając z chłopakami. Po jakichś pięciu minutach zmywają się na zajęcia, a ja czujęulgę.

Razem z Benem, Samem i Ashem kieruję się na pierwsze wspólne zajęcia w tym semestrze. Z biznesu. Widząc naszą paczkę, każdy schodzi nam z drogi, a panienki wzdychają, jakbyśmy byli jakimiś pieprzonymi bogami. Parskam śmiechem na tęmyśl.

– Co cię tak bawi? – pytaAsh.

– Te wszystkie dziewczyny zachowujące się, jakbyśmy byli jakimiś bogami, których skosztowanie jest zaszczytem – mówię, wchodząc do ogromnejauli.

– Dziwisz im się? – dołącza do nas Ben. – Zajebiste z nas ciacha. – Śmiejemy się teraz wszyscy z jegosłów.

Kierujemy się na sam koniec auli. Ben siada z mojej lewej i wyciąga iPoda. Ash zajmuje miejsce z mojej prawej, a Sam usadawia się obok niego. Ten wyciąga laptopa z torby i otwiera go, pokazując mu coś nanecie.

Nie mam innego wyjścia, jak wyciągnąć swojego iPoda i posłuchaćmuzyki.

Ktoś trąca mnie łokciem, gdy jestem całkowicie pogrążony w muzyce. Otwieram oczy i widzę wpatrującego się we mnie z wyczekiwaniem Asha. Zdejmuję słuchawki z uszu. Ash pokazuje na Sama i rusza znacząco brwiami. Spoglądam na niego i dostrzegam, że oczy Sama świecą się z podekscytowania, gdy z przejęciem coś obserwuje. Kieruję wzrok w tę samą stronę i widzę biegnącą w naszą stronę Alice. Co jest, do cholery? Od kiedy pierwszaki mają z nami zajęcia? Zaczynam coś sobie przypominać i dociera do mnie, że to otwarte wykłady. Wtedy Alice siada obok rozradowanegoSama.

– Już myślałam, że nie zdążę – dyszy, gdy się odzywa. – Cholera, zmienili nam w ostatniej chwili godzinyzajęć.

– A ty nie masz przypadkiem zajęć z Liv? – uprzedza mnie tym pytaniemBen.

– Mhm, niestety się spóźni na pierwszą część – wyjaśnia Alice i widać, że zaczyna się dopiero terazrozluźniać.

Cholera, czy ona chce nam właśnie powiedzieć, że będziemy mieć z nimi zajęcia z biznesu? Słyszę, jak Alice śmieje się z czegoś, co powiedział Sam, i dźga go w brzuch. W tym samym czasie do auli postanawia wejść profesor Bernus, jak zawsze zawalony masą papierów. W jednej chwili cała aula cichnie. Każdy zna gościa i wie, że nienawidzi jak aula jest zapełniona głośnymi szmeramirozmów.