24,23 zł
Forever to książka, która łączy dwa światy — poezji i prozy. To wiersze, złote myśli i sentencje. Możemy w niej odnaleźć siebie, troski codziennego życia, miłość i tęsknotę oraz przemijanie. Tutaj spoglądamy na świat oczami kobiety.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 48
© Aleksandra Makurat, 2021
Forever to książka, która łączy dwa światy — poezji i prozy. To wiersze, złote myśli i sentencje. Możemy w niej odnaleźć siebie, troski codziennego życia, miłość i tęsknotę oraz przemijanie. Tutaj spoglądamy na świat oczami kobiety.
ISBN 978-83-8245-244-0
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
+
Forever? Bo miłość na zawsze i jak w bajce? Ze szczęśliwym zakończeniem? Nie, Forever, to po prostu obietnica, ulubionej piosenki, co ma kolor oczu, ulubionego wiersza, co trafia w duszę i serce. To bajka, to romans, komedia romantyczna. Komedia czy dramat, czy film obyczajowy? Nie, życie. Dwojga. Usłane różami, co mają kolce. Czerwień na ustach, zamalowanych szminką, odcisków na koszuli. To postacie w pościeli i jak niedziela przy ulubionym daniu. To zmiany jak i przyzwyczajenia. Dążenie we dwoje, dbanie o siebie, o swoje sny, marzenia. Trzymanie się za rękę, podnoszenie w górę, nieprzycinanie skrzydeł. Loty nad przepaścią, przechodzenie niebezpiecznym mostem, zakręty. Losy, życia, gorące kawy. Monotonia. Jak i pragnienie nieskończonego szczęścia. Tym jest dla mnie „Forever”. Wypitym kieliszkiem wina, spojrzeniem w oczy, obietnicą miłości. Słuchaniem swojej duszy, przy muzyce życia, szarości i rzeczywistości. Kochanie i tęsknota, za tą jedną, jedyną osobą. Czy to mąż i żona? Chłopak i dziewczyna? Dla mnie „na zawsze” istnieje, choćby w zakątkach duszy, chęć wierności i oddania. Piękne słowa, nuty, poezja, wiara i nadzieja. Życie, sztuka trzymania dłoni, miłość na zawsze.
—
Jeśli nie Forever. To złamanie na pół, przekrojenie nożem, serca i duszy. Pokruszone serce jak kruche liście, zimne jak lód kruche kostki. Kostki do gry, które nie wygrywają na loterii. To rozwody, namioty nie domy, to piaski a nie mury, to kałuże a nie morza. To krople a nie deszcz, jak i chmury, gdzie słońce już zaszło. Słomiany zapał dwojga, kłótnia, bomba, etecera. Złota myśl „Bądź moim zdaniem, moją kropką, mym pożądaniem”, wpadła do śmieci, na wysypisko. Umarło w tobie. Chęci miłości, sztuki miłosnej, kamasutry czy zwykłego życiowego filmu. Bo życie to nie film. To nie bajka. Jesteśmy morałem życia, my ludzie. Jesteśmy szarzy, a we wnętrzach kolorowi, chcemy motyli, a mamy ćmy. Dlaczego?
Wiosna przyszła
z bólem na rękach
myślą i uczynkiem
się stała
odbiciem
siedzącym, leżącym
bezsilnym testem
emocji niedosytem
papierosem dymiacym
cała w środku płonę
leżę w łóżku gdzieś pomiędzy
płacz na ramieniu się kładzie
i nawet to nie kaszel
największy wybór
problemów parasolki
za siebie nie patrzę
czy mam ochronę środowiska
mam szmery
czy to deszcz już nie płacze?
zakładam test „crusher”
maskę na twarz
wiosna stała się
poparzoną, psychiczną opowieścią
jak gumowa rękawica
dostałam w twarz
lecz z miłości
pełna nadziei
czekam na lepszy czas.
Nie mam
pancerza ochronnego
serce na wierzchu,
serce na dłoni.
Moja miłość może skonać
może kochać
skrzydłach czarno-białych
mieczem odciąć się od pierwszego wejrzenia
szaleństwem nocy
dniem świtu wygrania
walczyć.
Marcepanowe pola
mojej wyobraźni
słodkie ciasteczka
na twoim ekranie
plastikowe kolorowe kubki
palę, wyspałam się
wypalam
smakuje cię wciąż nocą
kształty nasze dopasowane
jak puzzle przeniosły się
w inne ramiona
wspomnij mnie jeszcze
kiedy piszę cię przez ścianę
kreśląc ślady po sobie zostawiasz
palisz mnie
wypalasz
zdjęcia ślubne jak ulotka
schowane głęboko w usta
w smaku naszych dni temu
jestem (nie)zainteresowana
klikam na samą myśl o tobie
w próżniowe kwadraty
pole karne i nie tylko
buduje swoją przyszłość
nie spaliłam się
nie spalam.
Wiosenna pościel
niepoukładana w mojej głowie
bawełniane serce
miękkie dłonie w rękawiczkach
jak puch schnie na trampolinie
tańczę nad przepaścią
naszych dusz pijanych
nuty zapachowe
muzyką mi w pamięci
inną miłością do ciebie
w chaosie tych dni
tych samych godzinach
wieczornie wspominam
różowe wino
smakiem ust rozpoznaje
pasuje jak ulał
zbity kieliszek
zakładam maskę
pamięć szwankuje kwiatami
gorąco mi na myśl
widzę cię w lustrze
w lusterku
gdy w każdą podróż jadę.
Czasami trzeba zagrać w życiowym teatrze, wybrać rolę i ubrać maskę.
Aktor wybiera rolę, a ty jaką chcesz dostać gaże za swoje życie? Jednak życie to nie film, nie zawsze możemy spodziewać się szczęśliwego zakończenia. Jednak możemy decydować, którą scenę wybrać.
Kiedy znajdziesz osobę, która czuję to co ty, która będzie wrażliwa na piękno duszy, będzie widziała w tobie więcej niż inni — znajdziesz szczęście na ziemi.
Pamiętaj, że ty jesteś projektantem swego przeznaczenia, ty wybierasz ludzi, którzy są obok, wybierasz dusze i usta, te co mówią prawdę lub niosą kłamstwo na wargach, ty jesteś autorem swojej życiowej książki, ty trzymasz pióro w ręku. Gdzie już jesteś? W którym rozdziale i miejscu? Może wciąż stoisz z czasem w brudnopisie. Kliknij enter, włącz światło i idź, naostrz ołówek. Twój los i twoje ręce, to twoje bogactwo. Zaczniesz pisać już teraz? Może od nowa, zamykając starą książkę, lub będziesz kontynuować rozdziały i naukę. Języka swojego ciała. Ty jesteś bohaterem swojej powieści. Od Ciebie zależy kto będzie czytał, kto wrzucał do kosza, a kto zachwycał. Kto będzie dla ciebie okładką i treścią. Zacznij od dziś. Już dziś.
Smutek jest w tle, który nie daje chwili wytchnienia, który stoi pod murem, trzyma cię za gardło, miesza się z prawdą. Jest ciszą, milczeniem, dławieniem duszy. Chcę wyjść na usta ale woli drapać od środka, pazurem do krwi. Smutek to jak tęsknota za czymś lub za kimś, lub z powodu czegoś. Niedopasowane klocki, zardzewiałe kłódki, dziurawe mosty. Chcesz pokonać morze, nie możesz przeskoczyć kałuży. Chcesz przenosić góry, nie potrafisz podnieść kamienia. To jest bezsilność, gorycz, pieprz waniliowy. Nawet kawa nie pomaga ani wino, na chwilę, na sekundę. Smutek godzi się z prawdą, walczy z kłamstwem, biję się z łóżkiem i na końcu gości w kroplach, słonych palców, morza łez.
Kręta ulicą pobiegłam
podążając za sercem
wiatr mi uczesal włosy
nie myliłam się
uwierzyłam w miłość
choć moje myśli
w strojach i sukniach
szpilkach w bucie
podążaly za tobą
wciąż miłości godną
założyłam się
o ciebie
jak w chaosie podróży
znakiem prawdy i zapytania
podkreśliłam ci siebie
trzymając się ciebie dłużej
niech niedosyt ogromny
wzbudza twoje zmysły
wzrokiem już widzisz
jeszcze tego nie czujesz
choć moje drogi kończą się
czuje jak ogień jeszcze pali się
w twoich ramionach jestem skąpa
ubrana tylko w nuty
muzyki z moich ust
idealnie, którą słyszysz
w pamięci odtwarzacz CD
w tamtym dotyku
niech zegar zatrzyma się.
Wzrokiem chcę
sięgać gwiazd
po drodze
do twoich oczu
utopić się w nas
to co zakazane jest
nie mogę przespać nocy
lecz nie boję się
tam gdzie nasze morze
i nie było jutra
czas płynie
choć oczy zamykają się
w ramionach
noszę cię i świecę się
jak świeca
wypalam się
chodź za mną
pozbieraj się
na szczyt wejdź
po drodze
zabierz mnie
bo cóż, że blizny
cóż, że serca
dla ciebie kobietą
— twoją muzą
stałam się.
Wieczorem
chcę ciebie bardziej
nim przesłonisz mi oczy