Eurazjatyzm na wspak. Polscy tradycjonaliści przeglądają się w zwierciadle Eurazji i udają, że to nie oni - Jarosław Bratkiewicz - ebook

Eurazjatyzm na wspak. Polscy tradycjonaliści przeglądają się w zwierciadle Eurazji i udają, że to nie oni ebook

Bratkiewicz Jarosław

1,0

Opis

Książka mówi o Polsce, z Rosją – jej eurazjatyckim alter ego – w tle. Pokazuje, jak rozgałęzienie dziejów polskich – na nurt piastowski, który od XV wieku zanurza się w mało widoczną „historię długiego trwania”, oraz na kipiel jagiellońsko-sarmacką, z jej wirami wetowania, rokoszy i insurekcji, pnie się przez dzieje Polski aż do dnia dzisiejszego. I znów odradza „polski eurazjatyzm”, powodując, że pytanie o nowoczesność wciąż bije Polsce dzwonem.

Jarosław Bratkiewicz – urodzony w 1955 roku, ukończył z wyróżnieniem Instytut Spraw Międzynarodowych (MGIMO) w Moskwie. W latach osiemdziesiątych działał w podziemiu wydawniczym, między innymi w wydawnictwie „Krąg”. Od 1982 roku pracował w Polskiej Akademii Nauk, gdzie uzyskał stopnie doktora i doktora habilitowanego w zakresie nauk o polityce. Jego aktywność wspierali i ukierunkowywali tacy uczeni jak Jan Baszkiewicz, Jadwiga Staniszkis, Edmund Wnuk-Lipiński, Franciszek Ryszka czy Bronisław Geremek. Od 1991 roku pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, a od 1992 roku w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ambasador na Łotwie w latach 1996–2001. W latach 2010–2015 był Dyrektorem Politycznym MSZ.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1277

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marreczek6

Nie polecam

Autor książki nazywa Polaków o innej wrażliwości politacznej niż jego "Małpoludzią czeredą". Jak można promować książki wykształconegk w moskiewskich szkoła g komunisty nienawidzącego Polaków.
10

Popularność




Autorskie podziękowania

Książka, którą Czytelnik bierze do ręki, swoje powstanie zawdzięcza  kilku istotnym czynnikom iokolicznościom polskiego tu iteraz.

Przede wszystkim do jej napisania przyczyniła się – apiszę to bez radości – „dobra zmiana”, jaka zagościła wPolsce po wyborach 2015 roku. Wszak opętały ją fanaberie „patriotyczne” i„niepodległościowe” na scenie polskiej – aja opętaństwa nie lubię. Każdego, kto dotąd zdumą isatysfakcją przyczyniał się do wypiętrzania Polski nad jej dotychczasową siermiężność ibylejakość, do akumulacji zamożności isiły kraju, do wzrostu jego autorytetu międzynarodowego, pobudzało to bodaj do namysłu nad Rzeczpospolitą. Albowiem wyrosły zprestiżu, chluby ipowagi unowocześniającej się Polski patriotyzm pracy ipomnażania mocy Ojczyzny zderzył się łeb włeb zfanfaronadą Prawa iSprawiedliwości, które – przyoblekłszy się wkontusz „podmiotowości” izkarabelą „godności” włapie – koczkodaniło na niwie tak wewnętrznej, jak izwłaszcza zagranicznej. Normalną tedy reakcją musiało być przynajmniej zastanowienie się, dlaczego wobecnej Polsce powróciły skompromitowane przez dzieje schorzenia sarmatyzmu itradycjonalnej tromtadracji. Iuznanie tych zjawisk nie za grę przypadku, nie za niefart, który wyrokiem nieoznaczoności wypadł na ruletce politycznej, lecz za symptom chronicznej patologii, której poddawały się dzieje polskie od czasów przynajmniej jagiellońskich. Wymagało to – tak to wkażdym razie pojmowałem – zmierzenia się zhistorią Polski, opowiedzenia jej sobie na nowo, aby rozpoznać izdiagnozować źródła, zktórych dziś wyziewa recydywa tradycjonalizmu. Ale PiS-owi za to nie dziękuję.

Podziękowania natomiast składam tym wszystkim, którzy podtrzymywali mnie iwspierali wmoim zamiarze piśmienniczym. Nade wszystko dziękuję recenzentom książki. Awięc Pani Profesor Jadwidze Staniszkis, dzięki której przez lata współpracy wInstytucie Studiów Politycznych PAN wyszlifowałem umiejętność rozumienia istoty iwspółoddziaływań „dużych struktur” socjopolitycznych, przemierzających historię „długiego trwania”. Panu Profesorowi Adamowi Danielowi Rotfeldowi, mistrzowi dyplomacji niesionej na wysokiej fali profesjonalizmu, kultury ikompetencji politologicznej. Obojgu jestem wdzięczny za ich życzliwe oceny – które traktuję jako intelektualnie mocne ipo ludzku serdeczne wsparcie mego wyboru na niwie pisarstwa uobecnionego wpolityce polskiej.

Słowa podziękowania kieruję do Pana Ministra Radosława Sikorskiego, który był pierwszym – tyleż entuzjastycznym, co krytycznym – recenzentem mej książki. Sąd mojego byłego zwierzchnika, który utwierdził rangę Polski wstrukturach integracji europejskiej, traktuję znależytą powagą – izwdzięcznością.

Zasługa powstania niniejszej książki należy również do kręgu osób iinstytucji, które nie tylko słowem, ale iwkładem materialnym umożliwiły pojawienie się Eurazjatyzmu na wspak na rynku wydawniczym. Dziękuję tedy Pani Helenie Łuczywo, Panu Piotrowi Niemczyckiemu iPanu Adamowi Michnikowi oraz Collegium Civitas ijego Rektorowi, Profesorowi Stanisławowi Mockowi, za jak najbardziej praktyczne dźwignięcie procesu wydawniczego na poziom, na którym mógł on już być tylko sukcesem.

Nie mogę tutaj nie podziękować moim młodszym kolegom, którym zawdzięczam szereg sugestii bibliograficznych; wtej mierze słowa wdzięczności kieruję zwłaszcza do Pana Doktora Konrada Świdra ido Pana Piotra Chuchro.

Dziękuję Panu Jackowi Gawłowskiemu za fenomenalną propozycję okładki.

Dziękuję wreszcie – last but not least – wydawnictwu Universitas, które podjęło ryzyko (wierzę, że sowicie się ono opłaci) wydania niniejszej książki.

Wyznanie niewiary

Wczymże się wyraża tytułowe „na wspak”? Ponad sto dwadzieścia  pięć lat temu Joris-Karl Huysmans wpowieści uznanej za biblię dekadentyzmu iwydanej pod tytułem À rebours tłumaczył jej myśl przewodnią ekstrawagancjami bohatera, który „lotem strzały uciekał wmarzenia, chronił się wułudę arcydziwacznych feeryj, żyjąc samotnie, zdala od swoich czasów, przywołując wspomnienia epok bardziej na duchu krzepiących, środowisk mniej nikczemnych. (…) Uważał, że wyobraźnia łatwo zdoła zastąpić wulgarną rzeczywistość faktów. Jego zdaniem było możliwe zaspokajać żądze oreputacji najtrudniejszych do nasycenia wżyciu normalnym, ato za pomocą lekkich forteli, zgrabnych falsyfikatów”1. Narracja poniższa obraca się więc wokół kilku słów-kluczy iznaczników. Przede wszystkim odnosić się będzie do tej dekadencji wpolityce polskiej dzisiaj, która nie wie, że nią jest, albo udaje, że nie wie. Co więcej, zaklina się, że reprezentuje muskulaturę iwitalizm, że personifikuje zdrowe siły narodu. Pochylić się nam przyjdzie nad blagą tężyzny takiej, która wzbiera wrytuale, awiotczeje wrealnym życiu. Okaże się, że wdzisiejszej Polsce doktrynalną krzepkością przepasano wątłość myśli, że hołubi się zmitologizowany komunał iże polityczna jurność na pokaz impotentnieje wodtwórczości. Rzecz też będzie opolitycznej teurgii, przy pomocy której publikę uwodzi wzięta tu na cel formacja polityczna.

Formację, która teatralizuje politykę, nazwiemy tradycjonalistami. Konsekruje ich pojęcie tradycji – słowo oolbrzymiej socjohistorycznej mocy sprawczej, zgrabnie też brzmiące jako imię nowo narodzonej wpomieszczeniu PRL-owskich związków zawodowych dziewczynki (por. Miś Stanisława Barei). Tradycjonalizm to aktywistyczne, forsowne, wojownicze wręcz kultywowanie inarzucanie zasad iwymogów tradycji, odpowiednio doktrynalnie obrobionej. „Tradycjonalizm niemal zawsze przybiera postać ideologiczną iekstremistyczną” – powiada Edward Shils, wyrocznia amerykańskiej socjologii wtych sprawach. „Domaga się namiętnie pełnego iświadomego kultywowania tradycji wtak wypracowanej formie, która nie jest znana zwykłemu pojmowaniu tradycji. Wyjątki, zastrzeżenia czy odchylenia są postrzegane wyłącznie jako rzeczy wyrodne, itylko tradycja wswej pełnej krasie wyłania się jako właściwy drogowskaz postępowania. (…) Tradycjonalizm jako opracowany system tradycji przejawia naturalną tendencję do dławienia wolności”2. Tradycjonaliści, gdy zdoktrynalizują tradycję irozpiszą ją na polityczne cele oraz akcje, widzą rację ponadczasową ibezdyskusyjną, która ukierunkowuje zbiorowość ludzką wjej masowych zachowaniach, sytuując ją blisko okna witrażowego, zktórego przesącza się mistyka komunikatu integralnego. Tradycjonalizm przejawia się wzachowaniach zrytualizowanych, aich powtarzalność syci się przekazem oczynach iwydarzeniach wiekopomnych, podległych nieustannej mitologizacji, udostojnieniu iudramatyzowaniu. Imperatywem dla tradycjonalisty staje się więc to, żeby odtwarzać owe zlegendaryzowane pierwowzory zdziejów, nie bacząc, że czasy stały się inne imoże zdrowie już nie to. Tradycjonalizm, gdy zawładnął ludzką świadomością, kieruje jej czynami wkierunku kolejnej, wnowym już pejzażu historycznym, reinscenizacji dziejów – tak jak zostały one wpostaci zmitologizowanej objawione dobranemu audytorium. Odbywa się to więc bez zracjonalizowanego ogarnięcia historii. Albowiem „tradycja pozostaje wsprzeczności zracjonalnością. (…) [To] nie świadomość tworzy jej medium, ale dany zgóry, nie poddawany refleksji, obowiązujący charakter form społecznych, obecność tego, co przeszłe”3. Za formami tymi przeczuwa się sakralność, tabu. Wżyciu codziennym formy owe powszednieją, ale ożywia je swojskość izarazem pompatyczność, która jakże oczarowuje ubogich duchem. Tradycjonalizm dmie wfanfary wróżnego rodzaju przedsięwzięciach ceremonialnych, rocznicowych, którym nie przepuści patriotyczno-niepodległościowa – nie tylko podstarzała „na moherowo”, lecz także junacka, kibolska – publika, solenna wuroczystych mszach, przemarszach, ślubowaniach, ale też nie szczędząca zdrowia iprzyodziewku wzadymach imordobiciach o to, „żeby Polska była Polską”.

Celem poniższego wywodu będzie wpierwszej kolejności ukazanie, jak treść ideologiczna, zgoła cywilizacyjna, nazywana eurazjatyzmem, na którą tradycjonaliści wdzisiejszej Polsce mogą prychać iekskomunikować ją jako przywabiające zRosji jądro ciemności, przejawia się – paradoksalnie – wdoktrynie Prawa iSprawiedliwościjako tenże eurazjatyzm, tyle że przenicowany à lamanière polonaise. Innymi słowy, idea eurazjatycka zRosji odzwierciedla się (czy raczej – karykaturuje się) wtradycjonalizmie polskim, który – choć pali świeczki przed wyborem demokratycznym, kadzi gospodarce wolnorynkowej iprzybiera europejskie miny – przeistacza się wgroteskowy epifenomen eurazjatyzmu. Właśnie weurazjatyzmà rebours. Powiadają astrofizycy, że antymateria przybiera zwierciadlanie podobne kształty jak materia. Jednak wystarczy, że obie się zetkną, awtedy zachodzi proces wzajemnego unicestwienia (anihilacji). Metaforycznie ilustruje to konfliktowość rosyjskiego pierwowzoru eurazjatyzmu wodniesieniu do jego polskiego antymateryjnego pobłysku.

Trzydzieści lat temu, kiedy wydawałem swoje pierwsze prace oRosji:Wielkoruski szowinizm wświetle teorii kontynuacji (ISP PAN, Warszawa 1991) oraz Tradycjonalizm, kolektywizm, despotyzm (ISP PAN, Warszawa 1991), żywiłem – na podstawie lektur, ale też własnego doświadczenia – przekonanie, że Polska iRosja to dwie odrębne kultury, przynależące do odmiennych kręgów cywilizacyjnych. Przywołując słowa świadka wiekopomnych sukcesów orężnych Rzeczpospolitej wwojnie zRosją wlatach 1610–1612, Samuela Maskiewicza, odespotyzmie ibarbarzyństwie Moskowii, utwierdzałem się wpoczuciu, że Polska – dziedzic, na równi zEuropą Zachodnią iŚrodkową, antycznej kultury grecko-rzymskiej – dowiodła owej spadkobierczości tam, gdzie tożsamość cywilizacyjna optymalizuje się wpróbie szczytowej: wkonfrontacji wojennej, wekstremalnym „zderzeniu cywilizacji”. Wmawiałem sobie, że podczas polsko-rosyjskiego starcia pod Kłuszynem w1610 roku Polakom patronował duch herosów antyku – Miltiadesa, Leonidasa, Aleksandra Wielkiego czy Juliusza Cezara, którzy gromili mniejszymi siłami przytłaczające liczebnie barbarzyńskie mrowie. Iże duch ten odpiera irozprasza wyjącą tłuszczę zbrojną dlatego, że emanują zeń cnoty naszej zachodniej cywilizacji. Przede wszystkim poczucie wolności iwrogość oraz pogarda dla pędzonych batogiem do boju wrażych hord (jak perscy wojowie Achemenidów; jak czerwonoarmiści, na powrót zapędzani na pole walki seriami wplecy przez „oddziały zaporowe” sowieckiego Smierszu wczasie II wojny światowej). Nadto pojawiają się tutaj wszystkie te przymioty, które składają się na przewagę cywilizacyjno-materialną sił zbrojnych państw inarodów świata zachodniego, czyli wyszkolenie idyscyplina, zwolnościowego ducha wyrastająca inicjatywność iprzedsiębiorczość, kompetentne dowództwo, wreszcie moc materialno-produkcyjna, przekładająca się na lepsze uzbrojenie itechnikę wojskową.

Dzisiaj powyższego sądu o„odrębności” i„odmienności” kulturowej pomiędzy Polską aRosją nie formułowałbym tak kategorycznie. Ajuż zwłaszcza nie wygłaszałbym twierdzenia oprymarnej, zducha zachodniej iłacińskiej, kulturowej przewadze Polaków nad Rosjanami. Tak, wbitwie pod Kłuszynem zwycięstwo Polakom przyniosły takie czynniki jak znakomite dowództwo Stanisława Żółkiewskiego, dobre wyszkolenie hufców polskich (zwłaszcza husarii), wtym wzmiankowany wyżej geniusz pomysłowości iinicjatywy, właściwy wolnościowej szlachcie. Ich przeciwnicy jawili się na polu starcia niczym spędzone nahajem do kupy stado zbrojnych niewolników, ospałych iinercyjnych. Szarża polskiej husarii pod Kłuszynem, podobnie jak wcześniejsza zwycięska galopada pod Kircholmem oraz późniejsza nawałnica husarska pod Wiedniem, wyrysowały wzorzec polskiego in hoc signo vinces, który szybko jednak zmitologizował się iwistocie strywializował. Późniejsze polskie powstania – od konfederacji barskiej po zryw warszawski 1944 roku – pokazały, że patriotycznym wzmożeniem ifurią ofensywną wczasach nowożytnych zwycięstw się nie osiąga. Jednak po dziś dzień kult szarży kwitnie wpolskich kręgach tradycjonalnych. Tyle że nie ucieleśnia on cnót wolnościowych, ale je podmienia iuroczyście wręcza nam kodeks zachowań wistocie eurazjatyckich.

Słowem, dzięki „wzmożeniu” wpolityce polskiej, które ujawniło się w2005 roku, ale wkrótce wygasło, iktóre teraz, po kolejnym – wodstępie lat dziesięciu – zwycięstwie wyborczym Prawa iSprawiedliwości rwie do przodu, coraz to odkrywam, że immanentna zdawałoby się europejskość Polski iPolaków tai wtradycjonalistycznym id liczne wzorce iarchetypy zgruntu eurazjatyckie. Zważywszy zaś na fakt, że wyraziciele tych archetypów krzykliwie pozują – narodową demagogią, biało-czerwonym oflagowaniem ibogoojczyźnianymi gadżetami – na kwintesencję polskości, rodzi się fundamentalne pytanie: jeżeli oni są „prawdziwymi Polakami”, to kimże są ci (wtym ipiszący te słowa), którzy winny sposób pojmują polskość? Wydawało się, że to, co się wPolsce dzieje od 2015 roku, przedstawia najbardziej chyba fundamentalny spór onowożytną tożsamość polską. Spór oto, kim są ikim mają być Polacy jako naród, jeśli chcą dotrzymać kroku nowoczesności (inawet już ponowoczesności). Doniosłość owego sporu polega na tym, że obecne uwarunkowania historyczne stwarzają najbardziej realistyczną – na tle ostatnich trzystu lat dziejów Polski – szansę przyspieszenia modernizacyjnego, które mogłoby wywindować nasz kraj do czołówki państw świata zachodniego. Szansa historyczna ma jednak to do siebie, że – jeśli zaniedba się ją igdy się zaniemówi wobliczu wyboru dziejowego lub go zakrzyczy swojskością – historia mści się dolegliwie, wypychając dziejowego ofermę iutracjusza na margines; poniekąd stało się tak zRzeczpospolitą po sejmie niemym 1717 roku, który „na długo zaprzepaścił wolność Polski”4. Pobudza to pytanie opojmowanie sukcesu wkulturze polskiej, który nierzadko podmienia się falsyfikatem bohaterszczyzny i„zwycięstwa moralnego”.

Krótko mówiąc: trajektoria polskich dziejów osiąga dzisiaj punkt historycznej kulminacji. Ponad czterdzieści lat temu, kiedy realia ustrojowe PRL-uzatęchły – zdawałoby się – wbezalternatywności, Adam Michnik wypowiedział myśl, że to wolna wola wybiera ze schedy, jaką zakumulowała tradycja narodowa. „Zawsze ważny jest wybór tradycji; pozwala to na rozpoznanie, jakie wartości chcą realizować ikontynuować ci wszyscy, którzy mówią opotrzebie ciągłości”5. Czyni to dzisiejsza Polska pod rządami Prawa iSprawiedliwości, która wytoczyła się na rozstaje cywilizacyjne imusi wybrać, zjakiego dziedzictwa dziejowego pragnie zapożyczać ikędy chce podążać dalej. Rozsądzeniu tego wyboru niech posłuży następująca prawidłowość, wskazująca na fluktuacje polskiego poczucia tożsamości cywilizacyjnej: im bardziej Polska kreowała się na odrębny ośrodek wpływów kulturowo-politycznych wEuropie Środkowo-Wschodniej („centrum jagiellońskie”), tym silniej zniej wyparowywała europejska apercepcja, awjej miejsce wciskała się eurazjatycka samoświadomość. Oznacza to, że paradygmat kulturowy Polski bynajmniej nie wydoskonalił się weuropejskości na dorobku monarchii Jagiellonów ispadkobierczej Rzeczpospolitej Obojga Narodów oraz jej epigońskiej przybudówki – Drugiej Rzeczpospolitej. Atoli innym – choć niezbyt chętnie wprowadzanym do dzisiejszego dyskursu historyczno-politycznego – wcieleniem polskości jest Polska Piastów. Piastowscy Polacy nie przypominają zanadto wyglądem ipostępowaniem sarmackich podgolonych łbów, ich podejście do spraw państwa, jego geopolityki iprawideł gospodarki samorzutnie odróżnia się od jagiellońsko-sarmackiego modus operandi. Powiem wprost: postawa Polski piastowskiej emanuje europejskością. Nie bucha zniej stepowe rozkiełznanie, nie zawodzi wniej pijacka zapamiętałość („Jezus Maria, bij zabij, kto wBoga wierzy!”), po której nawiedza skacowane panikarstwo – jak wobozie pod Piławcami w1648 roku; duch piastowski promieniuje rycerskością iodwagą – azarazem rozwagą, umiarem, zapobiegliwością. Dla mnie to polskość wpostaci praźródlanej.

1J.K. Huysmans, Na wspak, tłum. J. Rogoziński, Warszawa 1976, s.29 i68.

2E. Shils, The Virtue of Civility, Indianapolis 1997, s.115–116.

3T.Adorno, Otradycji, w:tegoż, Sztuka isztuki. Wybór esejów, tłum. K. Krzemień-Ojak, Warszawa 1990, s.48.

4N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski, tłum. E. Tabakowska,t.1, Kraków 1991, s.655.

5A. Michnik, Ugoda, praca organiczna, myśl zaprzeczna, w:tegoż, Szanse polskiej demokracji. Artykuły ieseje, Londyn 1984, s.139.

Eurazjatyzm: cywilizacja-kontynent

Ideologia eurazjatyzmu wyjrzała na światło dzienne wpoczątkach XX wieku, wśrodowisku porewolucyjnych emigrantów rosyjskich skupionych wCzechosłowacji iBułgarii. Opublikowany w1921 roku wPradze manifest Przeczucia idokonania. Wyjście ku wschodowi zapowiadał kolejne publikacje eurazjatystów, takie jak Eurazjatyzm. Próba usystematyzowanej wykładni z1926 roku oraz Eurazjatyzm zroku 1927.

Eurazjatyści, powodowani potrzebą możliwie całościowego ujmowania spraw, aprzy tym reagowania na bieżące problemy, wiele miejsca wswoich wywodach poświęcali relacjom zbolszewizmem, atakże ówczesnej kondycji wiary prawosławnej oraz Cerkwi. Dla niniejszego dyskursu są to zagadnienia drugoplanowe iuboczne. Co zaś się wysuwa na pierwszy plan, to kierunkowa zgodność myślenia eurazjatyckiego zideami idoktrynami wszelkiej maści tradycjonalistów rosyjskich, od dziewiętnastowiecznych słowianofilów poczynając, na dzisiejszych nacjonalistyczno-prawosławnych, atakże narodowo-bolszewickich kręgach kończąc. Ideologia eurazjatycka osnuwa się wokół myśli, że to Ruś Moskiewska tworzyła matrycę cywilizacyjną Rosji. Warto wtym kontekście przywołać antybolszewizm pierwszych eurazjatystów, dla których „władza sowiecka stała się nie zaprzeczeniem, ale świadomą kontynuatorką całej antynarodowej, europeizacyjnej polityki popiotrowego caratu”1. Piotr Ibowiem dokonał brutalnej dekulturacji, która unicestwiła soborną tożsamość rosyjską, spajającą różne stany. „Z«rosyjskiego durnia» trudno zrobić Europejczyka; pierwej trzeba mu kijem wybić durnotę (dur’), aby zapomniał swój narodowy konterfekt. Dlatego Piotr Iiwszyscy jego sukcesorzy na tronie rosyjskim wymyślnie dworowali sobie zrosyjskiej przeszłości iupokarzali rosyjskie uczucia narodowe, plugawiąc historycznie uformowane podwaliny życia Rosji, włączając wto fundamenty moralne ireligijne”2. Ale służący ideałom obcym, europejskim, petersburscy samodzierżcy „popadali wkonflikt zrosyjską materią, akonflikt ten wcześniej czy później kończył się wystąpieniem narodu przeciw rządowi”3.

Eurazjatyści łączyli ztym przeświadczenie, że odkąd istnieje lud rosyjski, kolejne po Moskowii wcielenia Rosji wyżęto całkiem zjestestwa eurazjatyckiego; przysłaniała je jedynie europejska fasada. Kamień węgielny eurazjatyzmu położyła nie Ruś Kijowska, uczyniły to podboje Czyngis-chana ijego następców, wwyniku których Ruś, poza obrzeżami zachodnimi ipółnocnymi, stała się jednostką administracyjną (ros. ułus) eurazjatyckiego imperium Mongołów. Panowanie mongolskie zaszczepiło rosyjskiej kulturze politycznej moc wyrazistych przymiotów. Nade wszystkim narzuciło jej władzę despotyczną ibałwochwalczy stosunek do niej; władzę ową znatury rozpierała imperialna ambicja. Pierwowzoru, wedle czołowego eurazjatysty Nikołaja Trubieckoja, dostarczył fakt, że Czyngis-chanowi „udało się wypełnić historyczne zadanie, narzucone przez samą naturę Eurazji – zadanie państwowego scalenia tej części świata. (…) Połączywszy pod swoją władzą step, ogarnął przez to pozostałą Eurazję”4. Czyngis-chan dążył nadto do opanowania wielkich istarych despocji Wschodu, skąd czerpać mógł mądrości iarkana zarządzania państwowego (głównie zChin). Wschodnie tradycje państwowe iwłasne innowacje rządców mongolskich ufundowały wrezultacie model rządów ideokratycznych. „Państwo ideokratyczne kieruje się własnym systemem przekonań, posiada ideę przewodnią, której nośnikiem jest rządząca elita, zjednoczona wjedną wyodrębnioną organizację państwowo-ideologiczną. Na mocy powyższego elita owa bezwzględnie organizuje wszystkie aspekty życia państwa ikieruje nim”5. System ten pokrywa się zbizantyńską matrycą ustrojową, która wytłacza wmaterii społecznej „państwo holistyczne”. To zaś

pod zwierzchnictwem cezara-ojca, wswojej organiczności przypomina pracującą rodzinę albo nawet jednolity organizm. (…) Model bizantyński to nie zwykła wschodnia despocja (chociaż wgorszych przypadkach staczał się on właśnie ku temu rozwiązaniu), ale byt idealnie wybalansowany, zoptymalnymi proporcjami pomiędzy „powinnościami” (tiagło) na rzecz państwa holistycznego, państwa jako idei, jako ontologicznie nierozczłonkowanego jestestwa, jako sakralnego imperium, aregulowaniem religijnych poczynań na rzecz zbawienia6.

Tego rodzaju zbiorowość państwową organizuje zasada współdziałania wszystkich członów tego organizmu („symfonia”). Wyistotniała wniej „groźna zasada «józefiańskiej» totalnej służby, ogólnonarodowego totalitaryzmu, wszechpaństwowej regulacji bytu codziennego wraz zmiłosierną ideą zawołżańskiej kontemplacji, wydźwigającej pospólny wysiłek do poziomu Mądrego Poczynania”7. Tego typu państwowość eurazjatyści określali też jako „państwo powinności”, „państwo-monaster”, „anagogiczny” (czyli uwznioślający, porywający) totalitaryzm.

Elity mongolskie charakteryzowała mentalność nomadyczna, przede wszystkim znamienne dla niej wierność iprzywiązanie, sprzyjające funkcjonalności autokratycznego imperium. Należy przy tym pamiętać, iż „żywiąc organiczny wstręt do wytrwałej pracy fizycznej, koczownik zarazem nie zabiegał okomfort fizyczny iprzyzwyczajony był do ograniczania swoich potrzeb (…). Jego nawykiem nie stało się ciągłe zmaganie zsiłami przyrody, przeto postrzegał on swoje istnienie wsposób fatalistyczny”8. Równocześnie

położenie panujących koczowników, korzystających znieograniczonej władzy nad ludnością osiadłą iwychowanych wpogardzie dla tej ludności, jako istot niewolniczych znatury, które można trzymać wpoddaństwie tylko strachem, nieuchronnie musiało deprawować żywioł koczowniczy. Uchować się przed demoralizacją można było tylko pod warunkiem wyjątkowego poczucia obowiązku, przy stałym wzmaganiu heroicznego nastawienia [wyróżnienie – J.B.] itrwałej pamięci oideowym rozmachu mocarstwowego zamysłu Czyngis-chana. Ale wwarunkach powszedniości niepodobna było utrzymać wysokie morale, irozkład moralny nieuchronnie stawał się udziałem rządzących koczowników9.

Zapamiętajmy dobrze owo spostrzeżenie Trubieckoja.

Chociaż imperium Czyngis-chana ijego następców wchłonęło tereny Chin, Persji, Azji Centralnej iBliskiego Wschodu, jego jądrem pozostawała Eurazja wraz zziemiami ruskimi. Pod rządami mongolskich itatarskich chanów ibaskaków, wszczególności ze Złotej Ordy, uformowała się jedność polityczno-kulturowa oraz gospodarcza przestrzeni eurazjatyckiej. Powstał „zawiązek narodów, zamieszkujących gospodarczo samowystarczalny (autarkiczny) obszar rozwojowy ipowiązanych wzajemnie nie czynnikami rasy, lecz wspólnotą losów historycznych, pospólną pracą nad stworzeniem jednej itej samej kultury oraz jednego itego samego państwa”10. Wskazanie na autarkię również warto zachować wpamięci.

Historia zrządziła, że władcy podległego Złotej Ordzie księstwa moskiewskiego ze szczególnym oddaniem italentem wczuwali się widee imperialne Czyngis-chana. „Mongolskie panowanie nie mogło nie spowodować wduszach iumysłach ludu ruskiego najgłębszego wstrząsu iprzemiany. Zdławiącym przygnębieniem, zostrym poczuciem poniżenia narodowej dumy złączyła się silna świadomość, jak monumentalna jest obca idea mocarstwowa”11. Towarzyszyły temu na podbitej Rusi dwie tendencje. Zjednej strony była to „erupcja życia religijnego. Panowanie tatarskie stało się dla starej Rusi przede wszystkim czasem natężonej religijności. Obce jarzmo uzasadniano religijnie jako karę bożą za grzechy (…). Ugruntowało się inspirowane religijnym wzmożeniem ukierunkowanie na bohaterski ascetyzm, na poświęcanie się”12. Zdrugiej strony

reżym tatarski (…) doprowadził do zanikania ambicji narodowych, wtym poczucia dumy oraz godności. (…) Haniebne bicie pokłonów oraz korzenie się przed Tatarami, usiłowania, żeby wyciągnąć od reżymu tatarskiego możliwie dużo korzyści osobistych, nawet za cenę zdrady, znoszenie upokorzeń ikompromisy zsumieniem – wszystko to niewątpliwie miało miejsce, ito wpoważnym wymiarze. Bez wątpienia zdarzały się przypadki pełnego odstępstwa, włączając wto zmianę wyznania motywowaną karierowiczostwem13.

Wefekcie „takie epoki, gdy współistnieją wysokie wzloty iotchłanne upadki, gdy ścierają się gwałtowne sprzeczności, świadczące odogłębnym wstrząśnięciu życia duchowego narodu, stwarzają atmosferę mentalną sprzyjającą wykuwaniu nowego wzorca narodowego oraz zwiastują nową erę wdziejach narodu”14. Tę nową erą zaczęli odliczać władcy Moskwy.

Początkowo zwyczajnie dostosowali się do reżymu tatarskiego, usiłując osiągnąć dzięki niemu najwięcej korzyści dla siebie; kierowali się zwykłym egoizmem, anie patriotyczną motywacją. Po czym współpracować zaczęli zTatarami, wskutek czego zawładnęły nimi pojęcia oskali mocarstwowej, chociaż być może nie wyobrażali sobie jeszcze Rosji inaczej niż jako prowincji mongolskiego imperium. Wkońcu zaczęli świadomie działać przeciw chanowi Złotej Ordy, starając się zająć jego miejsce wodniesieniu do całej Rusi, anastępnie wstosunku do innych ziem, podwładnych Ordzie15.

Wrezultacie momentem emancypacji dla Moskowii stało się

nie „zrzucenie jarzma”, nie wyrwanie się Moskwy spod władzy Ordy, ale rozciągnięcie władztwa Moskwy ponad znaczną częścią terytorium ongiś podległego Ordzie. Innymi słowy, ordyńskiego chana zamienił car moskiewski, czemu towarzyszyło przeniesienie miejsca kwaterowania władcy do Moskwy. Nastąpiło to za czasów Iwana Groźnego, po podboju Kazania, Astrachania oraz Syberii. (…) Wjednej tylko Rosji duch iidee Czyngis-chana przeistoczyły się pod względem religijnym ipojawiły się wodnowionej oraz gruntownie rosyjskiej formie. Strzelista płomienność rosyjskiego poczucia religijno-narodowego przetopiła północno-zachodni ułus monarchii mongolskiej wMoskiewskie Carstwo, wktórym chana zastąpił prawosławny car Rosji16.

Ster Eurazji przeszedł wręce Moskwy, która galwanizowała eurazjatyckie arcana imperii. Ato przesądzało ojej autoidentyfikacji cywilizacyjnej – kierunkowo złotoordyńskiej, chociaż nie mógł zarazem uwierać obcy Rusi triumfalistyczno-zdobywczy geniusz Złotej Ordy. Ale dęła od niej „wielka idea, nader pociągająca”, przeto

należało odseparować ją od mongolskości, związać zprawosławiem iogłosić jako własną, ruską. Wykonując to zadanie, narodowa myśl rosyjska zwróciła się ku bizantyńskim ideałom oraz tradycjom państwowym iwnich znalazła materię przydatną do uprawosławnienia izruszczenia mongolskiej państwowości. (…) Po otrzymaniu chrześcijańsko-bizantyńskiej legitymacji idee Czyngis-chana znów ożyły, aliści teraz wnowej, nie do poznania już formie. (…) Bizantyńska ideologia potrzebna była jedynie do tego, żeby mongolską zpochodzenia ideę państwową związać zprawosławiem itym sposobem przemienić ją wswoją, rosyjską17.

Prawosławie rozprzestrzeniało się na Rusi od końca X wieku, czyli od chrztu kraju dokonanego przez Włodzimierza Wielkiego, natomiast cesarstwo bizantyńskie, osłabione wewnętrzną inercją, azwłaszcza najazdami zzewnątrz (Arabów, Słowian, plemion tureckich), iprzetrzepane przez burzliwe koleje losów, na pewno nie budziło na Rusi takiego respektu, jak monstrualne izłowieszcze imperium Czyngis-chana. Niemniej pod względem kulturowym Bizancjum jawiło się ludności ziem ruskich jako coś pojętego inieobcego. Dlaczego bizantynizm najłatwiej wkradał się wświadomość ruską? Przede wszystkim dzięki swojej hybrydalnej iprzemiennej naturze cywilizacyjnej, gdzie na pierwotnym rodowodzie europejskim – Bizancjum wszak dziedziczyło wielkość cesarstwa rzymskiego, było „drugim Rzymem” – nawarstwiła się tkanka nieeuropejska, orientalna. Bizantynizm przyjął schedę świata hellenistycznego, wnikającego podstępnie niczym korozja. Macedońsko-greckich zdobywców na podbitych terytoriach Wschodu zdeprawowały pokusy tamtejszego systemu, zboską omnipotencją samowładców iniewolniczą kornością ludu.

Spośród cywilizacji historycznych prawdziwie eurazjatyckimi były dwie (…): kultura hellenistyczna, scalająca wsobie elementy greckiego Zachodu istarożytnego Wschodu, oraz jej kontynuatorka, kultura bizantyńska. (…) Trzecia wielka kultura eurazjatycka [tj. rosyjska – J.B.] dziedziczyła wokreślonej mierze od obu poprzednich. (…) Wskutek warstwowego nakładania się na rosyjskiej glebie kulturowych pokładów azjatyckich (wschodnich) ieuropejskich (zachodnich), „eurazjatycka” właściwość kultury Rosji wzmocniła się iugruntowała18.

Zasada eurazjatycka zespoliła wjedność – na miarę kontynentalną, zważywszy na fakt, że „granice państwa rosyjskiego bez mała zbiegły się zgranicami imperium mongolskiego”19 – wieloetniczny konglomerat, „integralną hybrydę”, wktórej rosyjski typ narodowy „nie był czysto słowiański, lecz słowiańsko-turański”20.

Moskwa uzurpatorsko utożsamiła się zcałą dawną Rusią. Ieurazjatyści ubolewali, że swego czasu „znacząca część Eurazji – mianowicie Ukraina iBiałoruś – znalazła się była pod władzą katolickiej Polski (…); tylko znajwiększym trudem udało się owe odwiecznie eurazjatyckie iruskie ziemie złączyć ze światem Eurazji pod władzą Moskwy”21. Która mieniąc się depozytariuszem spadku po Rusi izarazem po Bizancjum oraz imperium Czyngis-chana, przybrała mongolski grymas zwierzchnictwa iwystroiła się wpowabne dla wschodniosłowiańskiego oka, kapiące złotem szaty bizantyńskie. Abizantynizm, nasępiony wobec „łacinników” (Zachodu), został teraz roziskrzony moskiewskim, eo ipso eurazjatyckim, dynamizmem, tym bardziej nieprzyjaznym Europie22. Nakręcały go antyłacinnickie resentymenty, skoro „cały duch Europy ieuropejskiej cywilizacji odbierany był przez Rosjan jako duch heretycki, grzeszny, antychrześcijański isatanistyczny”23. Zapoczątkowała tedy Rosja swoją odyseję dziejową, której trasę wytyczał syreni śpiew wieszczący zagładę „zgniłego Zachodu”.

Wśród eurazjatyckich atawizmów na czoło wysuwa się instynkt koczownictwa. Wielki Step zasiedlały szczepy nomadów, głównie turańskiego pochodzenia. Alogika życia iaktywności plemion wschodniosłowiańskich współgrała zich façon de vivre. Plemiona te nie tyle zasiedlały koncentrycznie, wskutek rozrostu własnej populacji, przyległe do plemiennego matecznika obszary, ile przemieszczały się – zuwagi na bezkres ibezludność wschodnioeuropejskiej równiny – in gremio na nowe odległe siedliska. Sprzyjał temu archaiczny sposób uprawy roli, polegający na gospodarce żarowej – wypalaniu nowo objętych gruntów iuprawianiu ich aż do pełnego wyjałowienia, po czym przenoszeniu się na nowe dziewicze miejsce, gdzie cały cykl się powtarzał. Ten mobilny typ życia igospodarowania ludności zdawałoby zdefinicji osiadłej, bo parającej się rolnictwem, skłonił nestora rosyjskiej nauki historycznej Wasilija Kluczewskiego do konstatacji, że „historia Rosji to dzieje kraju, który kolonizuje. Zakres kolonizacji wkraju tym rozszerzał się wraz zjego terytorium państwowym. Owa dziejowa tendencja, to narastając, to znów opadając, trwa aż do naszych dni”24. Kolonizacyjny typ rozwoju Rosji nie może nie przywoływać pojęcia koczownictwa. Eurazjatyści wtaki oto sposób reasumowali teorię kolonizacyjną:

Naturalne warunki równinnej Eurazji, jej gleba iszczególnie jej strefa stepowa, którą zasiedlił naród rosyjski, zdeterminowały proces społeczno-gospodarczy kultury eurazjatyckiej, azwłaszcza charakterystyczne dla niej ruchy kolonizacyjne, wktórych ucieleśnia się iście nomadyczny żywioł. Zwraca to nas ku cechom podstawowym eurazjatyckiej mentalności – do świadomości ograniczeń wżyciu społeczno-politycznym ijej związku zprzyrodą, ku rozmachowi na miarę kontynentu, „rosyjskiej szczodrości” iwiadomej umowności historycznie kształtujących się form, ku kontynentalnej, bez ograniczeń, tożsamości narodowej. (…) Eurazjatycki tradycjonalizm polega na oddaniu się swojemu pierwiastkowemu żywiołowi ikierunkowi jego biegu, na niezłomnej wierze wjego siłę iwostateczne zwycięstwo. Godzi się na ryzykowne próby ina burzliwe przejawy pasji, wktórej za rewolucyjną pompatycznością wyczuwa się stare koczownicze instynkty25.

Eurazja reagowała rezystencyjnie na idee napędowe Zachodu, takie jak na przykład pojęcie postępu. Eurazjatyści zwierzali się, iż „historia jawi się nie jako stanowcze kroczenie wzwyż ku ponadhistorycznie zarysowanej idei absolutnej, ale niczym improwizacja swobodna itwórcza”26. Lansowali się jako indeterminiści wkwestii dziejów, azarazem, jako ludzie głęboko wierzący wopatrzność owschodniochrześcijańskim obliczu, nie uchronili się przed fatalizmem, który jest poniekąd zaprzeczeniem determinizmu wdziejach jako kategorii immanentnej ihistorycystycznej; fatalizm zaś czerpie moc zprzekroczenia historii, ztranscendencji. Tak czy inaczej, wmniemaniu eurazjatystów dokonania technologiczne igospodarcze Zachodu, choć bezsprzeczne, zostały osiągnięte kosztem duchowego, wpierwszej kolejności religijnego, zubożenia Europy. „Europejska filozofia ekonomiczna utwierdza krąg zjawisk gospodarczych jako coś samowystarczalnego isamoistnego, zawierającego wsobie wszystkie cele ludzkiego istnienia iprzez się wyczerpującego je”27. Zwykłe narastanie zasobów ekonomicznych może pozorować tendencję kumulatywnie rozwojową ijej zrównoważenie, niemniej jednak ostatnią instancję wdziejach stanowi nieobliczalność izawirowanie ludzkich zamysłów ipożądań. Reasumując, eurazjatyści powiadali: nawet jeśli narasta bogactwo narodów, to per saldo zasobność materialna tylko wypiętrza się ponad karlejącą kulturę duchową, ato wkońcu mści się nieprzewidzianym wstrząsem irozpadem. Stochastyczna natura dziejów miesza karty wludzkim pasjansie zsamozadowolenia ischematyzmu, które nie przeczuwają katastrofy. Eurazjatyści stylizowali się na taką „formację reakcyjną”28, która na dzieje reaguje „intuicją katastrofistyczną”29.

Myśl eurazjatycka celebruje omnipotencję władzy, gdy ta się niedosięgle ponad codzienność wywyższa, ale też może przygwoździć każdego poddanego, co rodzi wludzie podległym sprzeczne inawet paradoksalne zjawiska. Wpierwszej kolejności nakręca kult władzy iposłuszeństwo wobec niej, akulminuje się wcarosławiu, gdyż poprzez wolę cara przeziera wyrok opatrzności. Albowiem „idealny car zjednej strony odpowiada za lud jako orędownik ludowy przed Bogiem; zdrugiej – wdraża boskie nakazy wżycie jako Boży pomazaniec”30. Autokracji powierzono mandat religijnie uzasadnianej wszechmocy, zktórego czerpie prawo, by cenzurować wszelką myśl itamować aktywność nielicencjonowaną. Zarazem car

będąc pierwszym wśród parafian (mirian) oraz ucieleśniając najwyższą wolę narodową, pozostaje wszakże istotą śmiertelną iograniczoną swoim ludzkim jestestwem, wsposób więc zrozumiały nie wykazuje się wszechwiedzą. Dlatego nawet przy najlepszym carze agenci władzy państwowej mogą dokonywać nadużyć, pozostawiając władcę wnieświadomości. Owej „nieprawości” niektórych przedstawicieli władzy, nieuniknionej zpunktu widzenia chrześcijańskiego poglądu na etyczną niedoskonałość natury ludzkiej ize względu na to, że „zło przenika świat”, nie uważano za sprzeczną do zasady, że car swoimi rządami dąży do urzeczywistnienia „prawdy” na ziemi, ato zuwagi na fakt, że nadużycia agentów władzy przypisywano oczywistej niewiedzy cara. Eliminacja każdego takiego nadużycia stawała się możliwa wdrodze powiadomienia onim cara, będącego oczywistym iwyłącznym obrońcą doczesnym swoich poddanych31.

Wrosyjskich realiach cywilizacyjno-ustrojowych powiadomienie instancji carskiej, że „agenci władzy” (bojarstwo, czynownicy) czynią nieprawości, dokonywało się dwojakim sposobem. Po pierwsze, przez donosicielstwo – pozaproceduralną formułę komunikowania się zwładcą, której skuteczność była ograniczona. Nawet jeśli samodzierżca bezpośrednio zetknął się zkomunikatem zludu oniegodziwościach inadużyciach jemu podległych „agentów władzy”, na przykład na jakimś przypadkowym posłuchaniu, to itak – będąc istotą, jak zauważają eurazjatyści, „śmiertelną iograniczoną swoim ludzkim jestestwem”, czyli wtoku audiencji trapioną nadużyciem alkoholu albo bólem zęba – nie zaprzątał sobie głowy tropieniem owych niegodziwości pod osobistym nadzorem; przeprowadzenie śledztwa zlecał swoim służebnikom, tymże „agentom władzy”, na których być może także ciążyły nieprawości służbowe. Donosicielstwo wszelako, jak poświadczają dane historyczne, wnikało wsamą istotę procesu politycznego wRosji (atakże winnych wschodnich despocjach), energetyzując pajęczynę intryg dworskich iadministracyjnych, zktórych na koniec wyłaniała się „najmiłościwsza decyzja”.

Po drugie, uświadamianie samodzierżcy, że występek pleni się wpaństwie, dokonywało się przez tumult ludowy. Nierzadko sprzeciw przybierał formy pasywne, kiedy zdesperowany lud zamierzał pokojowo suplikować ucara wsprawie swoich krzywd zręki agentów władzy – wRosji czynowników idworianstwa (czyli dwóch upostaciowień tej samej klasy społecznej)32. Wtenczas „ludkowie” (ros. narodiszko), zbrojni wośmioramienne krzyże prawosławne, ikony istarodawne księgi religijne, niestrudzenie ipotulnie peregrynowali do stolicy, ażeby carowi-ojczulkowi sprawozdać obezeceństwach miejscowej władzy, dopóki ich nie zawracały nahaje iszable oddziałów kozackich. Ostatnim tego typu „buntem na kolanach” był wymarsz ludu petersburskiego zpetycją do cara 9 stycznia 1905 roku, rozproszony salwami wojska przed Pałacem Zimowym. Dochodziło też do buntów par excellence. Powstania chłopskie pod przywództwem Stieńki Razina (wXVII wieku) oraz Jemieliana Pugaczowa (wXVIII wieku), wreszcie rewolta 1917 roku to buntowniczy, transgresyjny sposób uświadomienia caratowi, że jego władztwo ostatecznie utraciło zakładaną funkcję, by zapewnić powszechną „zgodę wChrystusie” i„symfoniczne” współdziałanie wramach państwa. Rozeźlona tłuszcza nadziewała na widły lub paliła żywcem „agentów władzy”, po czym skupiała się wokół tego, kto najdonośniej inajsugestywniej prorokował nowe „ludowe carstwo”. Wroku 1917 iwlatach następnych najskuteczniej uczynili to bolszewicy.

Eurazjatyści unikali odpowiedzi na pytanie, czy aparat władzy wprojektowanym „państwie-idei”, wwarunkach „anagogicznego totalitaryzmu” może erodować wskutek deprawacji, korupcji, intryganctwa inielojalności. Nie wnikali też, dlaczego prawosławny jedynowładca, mimo swych nadludzkich przymiotów ibożych przewag, zdolności do iluminacji iprzejrzenia, pozostawał wdziecinnej niewiedzy, że „agenci władzy”, owi czynownicy idworianstwo, niczym szczury plądrują jego carstwo. Eurazjatycka teodycea wyjaśniała to nieuniknionym plenieniem się ziemskiego zła. Uleczyć to, wopinii eurazjatystów, mogłyby cykliczne wymiany elit państwowych. Gdy nowi dygnitarze solennie poprzysięgną, że „w ofiarności, gotowości mobilizacyjnej należycie podejmą obowiązki”, wówczas uzyskają „etyczny prestiż”33. Rosja – aby być sobą – „może żyć irozwijać się tylko wwarunkach silnej ibezwzględnej władzy, która przymusem organizuje państwo dla potrzeb społecznych, gospodarczych iwojskowych”34.

Zauważmy, że apologetyka despotyzmu, który eurazjatyści etykietowali pstrokatym iszumnym nazewnictwem – jak ideokracja, państwo-monaster czy anagogiczny totalitaryzm – zgrabnie przepełza nad inną, prócz nikczemnych nadużyć agentów władzy, inherentną ułomnością rządów despotycznych. Sprowadza się ona uludzi poddanych tyranii do fantasmagorycznie zniekształconej ipesymistycznej wizualizacji świata. Saturacja doczesności złem, które wyziera zewsząd, wtym ze splątanego intrygą procesu politycznego wśrodowisku jedynowładcy, uwidacznia wpływ gnostycki weurazjatyzmie. Jedynie bezlitosny despotyzm mógłby się oprzeć nadciągającym mocom grzechu, choć sam – wsensie funkcjonalnym, który wtym wypadku eurazjatyści obchodzą milczeniem – je indukuje. Przekonanie ohomeopatycznych właściwościach despotyzmu wodniesieniu do wszelkiej opresji inieprawości wypływało zzakładanej omnipotencji despoty, nieodzownej wsytuacji, kiedy zło zwiduje się niczym wielokształt, abywa, że zwodzi mniemaną dobroczynnością. Atoli myśl eurazjatycka zachowuje wobec niego czujność. Powiada Aleksander Dugin, że „eurazjatyzm nie stara się wyłącznie myśleć wpółśnie, jak wszyscy Rosjanie, ale ten stan odczuć konceptualizuje, proponując system, który uwzględnia cały ciąg paradoksów (…). Chodzi osystematyzację tego, co – wedle sformułowania [poety Afanasija – J.B.] Feta [tak woryginale – J.B.] – «niepodobna pojąć rozumem»”. Albowiem „weurazjatyzmie napotykamy podwójny stopień nieoznaczoności – nieokreśloność właściwą samej duszy rosyjskiej oraz próbę szerokiej systematyzacji owej nieoznaczoności na kształt niedookreśleń, uporządkowanych jednak konceptualnie, zgodnie ze swoją logiką”35. Rzeczoną dychotomię pozwala zrozumieć „dogłębnie dialektyczna metoda, przypominająca zadziwiającą indyjską formułę, wktórej opisywano wyższą transcendentną realność boskości – «ani to, ani to drugie». (…) Eurazja to pojęcie paradoksalne. Nie jest to ani Europa, ani Azja. Ztakiego punktu widzenia kwestię właściwej interpretacji Rosji, jej historii, jej etnospołecznych, gospodarczych ipolitycznych realiów można rozstrzygnąć tylko wramach podejścia nowatorskiego, awangardowego iodrzucającego zwyczajowo przyjęte wtej dziedzinie normy”36. Eurazjatyści

poszukiwali podstaw igłębin, podążali ku nowej (lub odwrotnie: archaicznej, pierwotnej) religijności, ku rozpoznaniu istoty bytu, co mogłoby transponować przeżycie religijne na wszechmierność kosmicznego otoczenia. Świat, przyrodę, historię, społeczeństwo – wszystko to pojmowali jako obrzeża tajemnej boskości, jako aspekty świetlanej teofanii, totalnie ipowszechnie wiążącej elementy niskie zwysokimi, rzeczy immanentne ztranscendentnymi, sprawy doczesne zpozaziemskimi. (…) Nader bliski ipojęty staje się (…) bizantyński ideał „prawosławnego carstwa”, wktórym kategorie najwyższe inajniższe łączą się we wspólnej socjoreligijnej liturgii, we „wspólnotowym poczynaniu”, wświętym ludzie (…). [To – J.B.] taka szczególna religijność, która coraz to iwszędzie wśród eurazjatystów uwidacznia trynitarną logikę – „nie ten świat, ani tamten, ale coś trzeciego”. (…) Wszystkie te trynitarne paradoksy ucieleśniają się inabierają życia tylko na jednym unikalnym obszarze świata – wRosji-Eurazji. Rosja sama zsiebie zawsze przyjmuje postać czegoś Trzeciego, wyłamującego się poza ramy dualistycznej oceny. Wyjaśnia to inasz temperament, inaszą kulturę, inaszą zadziwiającą literaturę, inaszą egzaltowaną religijność, zbiegającą się niekiedy zmoralnym upadkiem, inaszą azjatyckość, inaszą europejskość, inasze uwrażliwienie na wszystko, co jest nowe, inaszą głęboko konserwatywną psychologię, nasz monarchizm inasz demokratyzm, naszą pokorność inaszą buntowniczość… Rosja to świat szczególny, kontynent nie do ogarnięcia wnormalnych kategoriach, to niepowtarzalne ziemie, dźwignięte Bożą opatrznością do jakiejś niezbadanie ważnej wszechludzkiej misji37.

Tutaj należy się krótka glosa. Powyższy cytat jednego zdzisiejszych apostołóweurazjatyzmu przetłumaczyłem zniejakim wysiłkiem, coraz to potykając się okolejną crux interpretum. Jest to bowiem wypowiedź, wktórej zygzakuje kulturowo obcy myśli (po-)arystotelejskiej ciąg argumentacyjny, przeniknięty sofizmatami oraz illogizmami. Źródła rzeczonej obcości narracyjnej nietrudno wytropić. Intelektualne reweranse, czynione przez autorów formacji eurazjatyckiej pod adresem bizantynizmu, naprowadzają na właściwy trop. Cesarstwo bizantyńskie dziedziczyło, zdawałoby się, najświetniejsze tradycje starożytnego Rzymu iantycznej Grecji. Tradycje upostaciowione przez grecką filozofię, rzymskie prawo, ale przede wszystkim przez etos demokracji, wktórym pobrzmiewał właściwy obu ośrodkom antyku duch antropocentryzmu – wolności oraz podmiotowości człowieka iobywatela. Aliści wprzypadku bizantyńskim owa scheda kamuflowała zistoty odmienną treść kulturową.

Podbite przez Aleksandra Macedońskiego – personifikującego geniusz starogrecki ucznia Arystotelesa – rozległe obszary bliskowschodnie dokonały wkrótkim czasie rekonkwisty kulturowej. Przybrała ona postać cywilizacji hellenistycznej. Podobnie jak wczasach sowieckich mówiono okulturach krajów wasalnych („ludowej demokracji”), że są one socjalistyczne, czyli sowieckie, wtreści, narodowe zaś wformie, tak iwprzypadku nowo powstałych wwyniku podboju macedońskiego państw, wktórych ster rządów przypadł Macedończykom iGrekom, forma była grecka – nazwano ją „hellenistyczną” – ale substancja kulturowa pozostawała miejscowa. Eter bliskowschodniego kwietyzmu, dekadenckiego rozleniwienia, wyuzdania wluksusach irozlazłości, zgęszczony wkanonach kolektywizmu idespotyzmu, przenikał iparaliżował władczą tkankę macedońsko-grecką. Macedońscy rządcy Syrii czy Egiptu zczasem bardziej przypominali Ramzesa, Nabuchodonozora lub Kserksesa niż Peryklesa czy Leonidasa. Kultura hellenistyczna, gdy bliskowschodnie tereny znalazły się pod rządami Rzymu, przeżarła cesarstwo rzymskie swym esencjalnym orientalizmem. Szczególnie głęboko zinfiltrowała fundamenty wschodniej części cesarstwa, która po jego podziale wIV wieku dała początek Bizancjum. Feliks Koneczny pisał:

Hellenistyczność zabrnęła grubo worientalizm. Gdy (…) każdy mieszkaniec kraju musiał robić pod każdym względem to, co mu każe władza, gdy każdy się stawał niewolnikiem władcy swojego, natenczas życie publiczne nie wymagało żadnego osobnego prawa publicznego, lecz oparło się na wyolbrzymionym prawie prywatnym panującego, na jego prawie osobistym do wszystkich ido wszystkiego. Wtej sprawie musieli Grecy iść równo ztubylcami. (…) Wszystkie [dawne – J.B.] helleńskie dyskusje opaństwie ispołeczeństwie, orodzajach rządów iosprawiedliwości, stały się whellenistyczności czymś niebywałym. Grecy hellenistyczni nie są bynajmniej pod tym względem ciągiem dalszym Hellady. Zorientalizowali się. (…) Bizantynizm pozostaje wzwiązku genetycznym zhellenistycznością, jakkolwiek stanowi cywilizację odrębną38.

Równocześnie historia Cesarstwa Bizantyńskiego obrazuje postępy chrześcijaństwa ukierunkowanego ku orientalnym wzorcom religijności. Obok wybujałości iprzerostów rytualizmu iliturgii bizantyńska kultura umysłowa inspiruje się magicznym postrzeganiem świata, wktórym wzajemnie przenikają się idee neoplatońskie oraz doktryny Wschodu odualizmie świata. Magiczność zasadza się na irracjonalnej wistocie iradykalnie odbiegającej od logiki analitycznej Arystotelesa logice emanacyjnej, która związków między zjawiskami upatruje wich przenikających się, mrocznych uszeregowaniach, wzależności od tego, które znich „emanują” zktórych. Zależności emanacyjne cechuje niebywała pokrętność kauzalna, gdzie przeciwieństwa nierzadko wiąże nić współsprawcza, zło wynika zdobra, aszatan spodkobierze po Bogu. Pokrętność owa pobudza myślenie mitologiczne ispirytystyczne, którego metoda „badawcza” zasadza się na kontemplacjach ipraktykach egzaltacyjnych wiodących do przejrzenia iiluminacji. Ponadto właściwy neoplatonizmowi monizm wyrównywał (wtajemnych jednak współzależnościach pomiędzy nimi) pierwowzory iich emanacje, idee irzeczy, ontycznie ujednolicał realność ifantazmaty, zdemonologii starał się wnioskować odoczesnej rzeczywistości. Whistoryzmie kreślonym logiką emanacyjną, wjakimś pozaczasowym porządku alternacyjnie wyłaniają się realne postacie historyczne iich sataniczne zwidy, rytm czasu zawija się iplącze, jak wostatnich partiach Gogolowskiego Dziennika szaleńca: dzień był bez daty imiesiąca. Było „czort wie co”39.

Poprzez identyfikację zbizantynizmem pierwotny witalizm ducha ruskiego rychło zakrzepł wtradycjonalizmie, którego kolczugę Rosja przywdziewała także dla odpierania zachodnich wpływów cywilizacyjnych. Zdradzane inajeżdżane przez „łacinników” Bizancjum dało Moskwie lekcję poglądową oprzewrotności izaborczości Zachodu. Własne zaś ambicje imperialne Moskowii tym mocniej nastawiały ją przeciw ideologii wypraw krzyżowych, którą świat łaciński usiłował egzekwować na Rusi rękami rycerzy teutońskich, Polaków iSzwedów. Koniec końców, zdaniem eurazjatystów, łacinnictwu udało się niejako wpełznąć zkrucjatą przeciw Rosji za pośrednictwem reform okcydentalnych, przeprowadzonych przez Piotra Iijego sukcesorów. Reformy te rozsynchronizowały zakrzepły wjednoczasie itradycjonalnej homogeniczności moskiewski układ socjopolityczny. Monolityczne dotąd społeczeństwo rozsypało się na grupy iklasy, które wodmiennym stopniu asymilowały się do wymogów okcydentalizmu, apowstałe różnice zasiewały między gremiami statusowymi waśnie iwrogość. Społeczeństwo zatracało zwartość kulturową, stało się populacją, która zsumowała odrębne już subnarody, tyle że ze wspólnym językiem iżyjące wjednym państwie.

Wpływ bizantynizmu uzewnętrznił się także wgnostyckim pesymizmie odnośnie dobytu ihistorii, które to kategorie wwyobrażeniu eurazjatystów nurzają się wnieprawości. Askoro zło przemożnie wpływa na sprawy ludzkie idoczesne, to jedynie zespolenie indywidualnego rygoryzmu etycznego zpasterskim nadzorem państwa autokratycznego pozwala okiełznać podatną na deprawację igrzech zbiorowość poddanych. Albowiem wszelka twórczość ludzka na ślepo ciska kamieniami wniezbadane wyroki transcendencji, pobudza więc siły zła.

Więzi kulturowe ogarnia nie rozum, nie analiza dyskursywna, lecz uczucie, które zgęszcza wieki całe wświat scalony. Wintuicji mistycznej przeczuwa się, czym jest „naród bogonośny”, „święta Ruś”, „prawosławny Wschód” i„bezbożny Zachód”. Iwzrok, który przejrzał wiluminacji religijnej, dostrzega pod bezmiernością codziennych scen tragiczne misterium historii, odbiera świat jako bezustanną walkę gminy Bożej zgrodem Antychrysta – walkę, która przesila się ku apokaliptycznym kataklizmom, niczym przez wieki odgrywany ten sam dramat; wzrok ten wyłapuje kulturowo-psychologiczne kontynuacje swoje iwrogów swych, wreszcie odnajduje się wokreślonym nurcie40.

Co to za nurt, trudno dociec zprzejrzeń ojca Fłorowskiego. Ale chyba nie warto się mozolić, aby te słowa pojąć – nie przekazują one inteligibilnego komunikatu, lecz mają zapewnić słuchaczowi mistyczno-patriotyczną podnietę.

Dzięki wierze wdespotyzm, który poskramia zło (choć sam bywa postrzegany jako jego emanacja), stosunek eurazjatystów do bolszewizmu finezyjniał od samego początku ruchu. Tendencja ta zbiegała się zinnymi trajektoriami politycznego kokietowania Sowietów przez niektóre środowiska białej emigracji rosyjskiej. Sowieci odpowiedzieli na to inwigilacją rzeczonych środowisk, wtym ruchu eurazjatyckiego. Wniosło to wjego szeregi kontrowersje ipodziały. Część jego członków manifestowała na tyle prosowieckie postawy, że – jak to zaobserwował emigracyjny mieńszewik Konstanty Czcheidze – „eurazjatyzm traktowano jako szczególny rodzaj marksistowskiego rewizjonizmu”41. Ironizowano, że weurazjatyzmie bolszewizm „uprawosławnił się”. Niektórzy eurazjatyści solidaryzowali się ztakimi postaciami rosyjskiej emigracji jak Nikołaj Ustriałow, który wstalinizmie – jako „wyższym stadium” bolszewizmu – dopatrywał się nacjonalistycznej treści wmarksistowskiej otoczce iobrazował to metaforą rzodkiewki: czerwona powierzchnia skrywa biały miąższ. Inni utożsamiali się zemigracyjną Młodą Rosją, organizacją faszyzującą, która święciła dokonania stalinowskich pięciolatek, upatrując wnich materialnych podwalin odbudowy imperialnej. Toteż domniemanie, że eurazjatyzm subskrybował się wówczas jako agentura Sowietów, przybliża nas krokiem milowym ku prawdzie. Eurazjatystów zaczęto przyrównywać do „zawołżańskich starców” (wpływowych eremitów na Rusi Moskiewskiej), którzy nie brali bezpośredniego udziału wpoczynaniach nowego cara, towarzysza Stalina, ale modlili się wjego intencji; innym obserwatorom przywodzili oni na myśl „nieco wyidealizowany obraz partii zawodowych rewolucjonistów-spiskowców”42. Ale tym spiskowcom, wodróżnieniu od leninowskiego sprzysiężenia bolszewików-konspiratorów, szczęśliwego losu na loterii dziejów nie udało się wyciągnąć.

Los ten wyciągnął za nich inny, skryty – ale nie tający swoich ambicji, aby sowiecki komunizm ubrać wrusofilskie szaty – patriota rosyjski/sowiecki, Józef Stalin. Postsowiecki apologeta stalinizmu, odmalowanego przezeń jako kulminacja przewijającej się przez dzieje Rosji tendencji tradycjonalistycznej inarodowej, dzieli się taką refleksją:

Nie ma wątpliwości, że na geopolityczne wyobrażenia kierownictwa sowieckiego (i, jak myślę, samego Stalina) wpłynęły prace powstałe na emigracji wramach kulturowo-naukowego ukierunkowania zwanego eurazjatyzmem. Było to rozwinięcie koncepcji Rosji-ZSRR pod kątem podejścia cywilizacyjnego. Zpewnością można powiedzieć, że jedynie na emigracji, poza sztywną wowym czasie kontrolą ideokratyczną państwa radzieckiego, mogła być wypracowana doktryna eurazjatyzmu, szczególnie ważna dla samopoznania ZSRR. Komplikacja polegała na tym, że Stalin, uważnie obserwując myśl eurazjatycką i„przekładając” ją na język sowieckiej ideologii, równocześnie był zmuszony odżegnywać się od niej, ażeby wtym trudnym okresie nie podmywać fundamentów oficjalnej ideologii marksistowskiej43.

Wlatach trzydziestych minionego stulecia formacji eurazjatyckiej coraz bardziej doskwierały wewnętrzne spory irozłamy na tle stosunku do Związku Sowieckiego. Niemała część eurazjatystów przepoczwarzyła się wistocie wzagraniczną agenturę Sowietów, co skądinąd korespondowało zdynamiką przeobrażeń włonie samego bolszewizmu. Stalin bowiem, przygotowując ZSRS do kolejnej wielkiej wojny, wkomponowywał wdoktrynę państwową – marksizm-leninizm (czyli stalinizm) – wspornikowe elementy tradycyjnego szowinizmu wielkoruskiego. Do kulminacji tego procesu doszło po napaści Trzeciej Rzeszy na Związek Sowiecki w1941 roku, aszczególnie wlatach powojennych, gdy wZSRS podjęto kampanię zwalczania „kosmopolitów, co wyrzekli się ojczyzny” (tak pseudonimowano zwyczajną antysemicką rozróbę zbłogosławieństwa władz) oraz gromko potępiano „padanie na kolana przed Zachodem”. Tym sposobem krystalizowała się tendencja unarodowienia marksizmu-leninizmu wZwiązku Sowieckim, znana pod nazwą „narodowego bolszewizmu”. Można go zdefiniować jako

ideologię nurtu politycznego, który legitymizuje system sowiecki zrosyjskiego narodowego punktu widzenia, wprzeciwieństwie do wyłącznie marksistowskiej legitymacji. Narodowy bolszewizm nie odrzuca istniejącego systemu społeczno-politycznego. Nie rzuca wyzwania ideologii komunistycznej, chociaż dąży do zminimalizowania jej rangi do poziomu pozwalającego mówić okontynuacji. (…) Jeśli odwiecznym celem ideologii komunizmu jest światowy system komunistyczny, to narodowy bolszewizm może zadowolić się powstaniem rosyjskiego supermocarstwa lub zdominowanego przez Rosję konglomeratu [państw – J.B.], zdolnego do współistnienia zresztą świata mimo dzielącego antagonizmu. Nie wyklucza to oczywiście sytuacji, że takie mocarstwo rosyjskie zmierzałoby do światowej dominacji, ale nie jako imperium opanowane przez utopijną wersję ideologii44.

Wczasach sowieckich „narodowy bolszewizm” funkcjonował wpostaci bardziej amorficznej niż wyodrębniona frakcja, tym niemniej był siłą wpływową. Za przejawy tendencji narodowo-bolszewickiej uznać można wszelkie tchnące nacjonalizmem odmiany komunizmu wEuropie iAzji, dystansujące się od przywództwa sowieckiego idemonstrujące niezależność od Kremla, aprzy tym wzmacniające własne „dyktatury proletariatu” elementami wziętymi zojczystych tradycji autorytarnych. Do „unarodowionych” zgodnie zpowyższą zasadą reżymów zaliczyć należy maoistowskie Chiny iprochińską Albanię, Rumunię Nicolae Ceauşescu, Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną Kim Ir Sena iKambodżę Pol Pota. WPRL inklinację „narodową” przejawiała frakcja Mieczysława Moczara („partyzanci”).

Wmyśli eurazjatyckiej kondensowały się tedy różne elementy ideologiczne. Ten synkretyzm układał się wzborną jako tako całość dzięki bardziej znakowej aniżeli pojęciowej przestrzeni autoekspresji, gdzie znaki – skomasowane znaczenia ookreślonym rozrzucie horyzontalnych powiązań konotacyjnych, pozbawione linearnej dyskursywności – asocjują się wdziwacznych inawet paralogicznych korelacjach. Wkażdym razie, obok znacznie starszej ideologii słowianofilskiej, eurazjatyzm uprawomocnił się wXX wieku jako wiodący nurt myślenia szowinistyczno-mocarstwowego oRosji, motywowanego determinizmem geopolitycznym iprzekraczającego etnokulturowe horyzonty myślenia słowianofilów ku supranarodowej tożsamości imperialnej.

Eurazjatycka odmiana „rosyjskiej idei” należy do największych osiągnięć rosyjskiej myśli politycznej. Wśród innych odmian rosyjskiej ideologii wyróżnia się korzystnie ogromnym rozmachem intelektualnym iwszechstronnością podnoszonej problematyki, atakże znacznym dopracowaniem naukowej argumentacji. (…) Wpołączeniu zeuropejską ideologią konserwatywnej rewolucji izaadoptowanymi do potrzeb rosyjskich teoriami geopolitycznymi, od początku traktującymi północną Eurazję jako serce świata, jest eurazjatyzm gotowym, wszechstronnie rozpracowanym politycznym projektem rekonstrukcji iekspansji wielkiej Rosji. Jest projektem alternatywnej globalizacji świata już nie na warunkach narzucanych mu przez sztuczną, agresywną iwypaloną cywilizację euroamerykańską, ale wefekcie złożenia mu wofierze wszechludzkiej, autentycznej, prawdziwie archetypicznej, azarazem młodzieńczej kultury rosyjskiej. Jest – wpunkcie dojścia – projektem światowego imperium eurazjatyckiego45.

Dzisiaj ten rozmach ideologiczny ucieleśnia przywódcza dla postsowieckiej formacji eurazjatyckiej postać Aleksandra Dugina oraz jego myśl polityczna. Ten ideolog oszczególnych predylekcjach do myślenia geopolitycznego, wlatach dziewięćdziesiątych minionego wieku iwpoczątkach obecnego stulecia przez kilkanaście lat pałętał się po różnych efemerycznych platformach iforach neoeurazjatyckich iszowinistycznych wRosji zwykładami iodczytami. Warto się wczytać wpróbkę jego sposobu rozumowania, którą podzielił się zpolskimi czytelnikami:

Na początku był Wschód iZachód. Wschód to raj, pełnia, Zachód to wygnanie, nicość. Wschodnie imperium – prawowite, zachodnie – apostatyczne. To nie są tylko archetypy. Trwa wielka walka między Bizancjum aRzymem, Rusią aZachodem, eurazjatyzmem aatlantyzmem, kapitalizmem asocjalizmem, barbarzyństwem acywilizacją. My nie reprezentujemy cywilizacji, ale kulturę. My wszyscy – Rosjanie, Serbowie, Tatarzy itd. – reprezentujemy żywioł barbarzyński. Barbarzyństwo to życie, to sakralny świat tradycji. Mieszkamy wszałasach, bijemy wbębny, pijemy wódkę, aprzeciw nam nacierają Daniel Bell, postmodernizm, informacyjne społeczeństwo postprotestanckie, Nowy Porządek Światowy. Wtym wielkim starciu cywilizacji atlantyckiej icywilizacji eurazjatyckiej to wszystko, co znajduje się między nami – Polska, Ukraina, Europa Środkowa, akto wie, może nawet Niemcy – musi zniknąć, zostać wchłonięte46.

Wypowiedzią tą Aleksander Dugin sprawnie obrysował kontury tych krańcowości, ekwatorów iUltima Thule, ku którym porywa się myśl eurazjatycka. Tak, wizja zmagań Wielkiej Rosji iZachodu, wwirze których zatracają się, niczym bagatelne przypadkowości, takie kraje jak Polska czy Niemcy, przypomina po raz kolejny, że wszystkiemu, co rosyjskie, przypisana jest ponadnormatywna wielkość (ongiś chwalono się wszak, że sowieckie mikroprocesory są największe na świecie).

Po wybuchu kryzysu wrelacjach ukraińsko-rosyjskich w2014 roku Dugin nie tylko głośno poparł rosyjskojęzycznych separatystów na wschodzie Ukrainy, ale również mentorzył ideologicznie ipraktycznie wintencji donbaskiego separatyzmu, czym zaskarbił sobie fawory Kremla. Nadal jednak reklamuje się jako „niezawisły” ideolog. Awygląda na to, że doktryna eurazjatycka nęci kręgi kremlowskie, które po zwrocie wstronę przestrzenno-terytorialnego rekonstruowania przez Rosję mocarstwowej pozycji (co usymbolizowała aneksja Krymu) oraz po ustawieniu się konfrontacyjnie wobec Zachodu potrzebują nowego mobilizacyjnego pakietu ideologicznego. Po kilkunastu latach zaklinania się, że Rosja „jest Europą” – „inną”, amoże nawet „prawdziwszą”, Federacja Rosyjska stylizuje się teraz weurazjatycki deseń. Kreml sponsoruje projekt Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (działa od 2015 roku). Zkolei gorliwe partnerowanie Chinom pod szyldem strategicznego współdziałania oraz inne formy zaangażowania Rosji wdialog iwspółpracę wAzji potwierdzają prawdę zwerbalizowaną onegdaj przez eurazjatystów, że Rosjanie odczuwają pobratymstwo kulturowe bardziej na gruncie azjatyckim aniżeli europejskim.

Wdzisiejszej Rosji wskazać można jednak piewców rosyjskiej mocarstwowości, którzy nie uważają, że to eurazjatyzm koronuje dwustuletnią rosyjską myśl imperialną iszowinistyczną. Do takich myślicieli należy Natalia Narocznicka, deputowana do Dumy Państwowej, od dawna zajmująca silną pozycję wkręgach (około-)kremlowskich ioddziałująca poważnie na rosyjską politykę historyczną. Doceniając ikomplementując szereg elementów zdoktryny eurazjatyckiej, które są jej bliskie – jak „kontynentalne” postrzeganie Rosji sub specie Eurazji, apologia samodzierżawia ioczywiście bicie pokłonów przed prawosławiem, atakże pomstowanie na faryzejskie pseudowartości Zachodu – Narocznicka wysuwa jedno kardynalne zastrzeżenie pod adresem eurazjatystów: niedostatecznego uwypuklania przez nich roli narodu rosyjskiego oraz prawosławia wkonfiguracji eurazjatyckiej. Bo przecież – powiada – biokulturowy kościec Eurazji stanowią właśnie Rosjanie. Wrezultacie eurazjatyzm doprowadzić może „do ostatecznego rozwodnienia Rosjan iRosji jako głównego podmiotu duchowego igeopolitycznego. Właśnie takie rozwodnienie przeobrazi wefekcie naród [rosyjski – J.B.] wtubylców, aRosję – wprzestrzeń bez impulsu historycznego”47.

Niemniej jednak powyższy rozdźwięk należy potraktować jako rzecz drugorzędną na tle jawnej zbieżności fundamentaliów wyrażanych przez różne kierunki iodcienie rosyjskiego nacjonalizmu wstosunku do doktrynalnego abecadła eurazjatyzmu. Szkielet rosyjskiego myślenia wduchu nacjonalistycznym iszowinistycznym strukturyzują wartości iaspiracje, które myśl polityczna wRosji zintegrowała wpierwiastkowej „idei rosyjskiej”, wpoczuciu, że na Rosję spłynęła wybrańczość suprahistoryczna, którą uwzniośliło przesłanie „drugiego Rzymu” – bizantyńskiego, co zkolei uwiarygodniło jej rzymską spadkobierczość. Ponadto Rosję, wodróżnieniu od mocarstw zachodnich, przez dzieje wiedzie misja, wzlatująca ponad przyziemność ikramarskość europejską, misja eschatologiczna, ale do spełnienia whistorycznej doczesności. Rosja nie może tedy być inigdy nie będzie taka jak krzątające się wśród marności nad marnościami ikupczące nimi narody Zachodniej Europy. Reżym samodzierżawny ojcowskim ramieniem ogarnia podległy mu „dziecięcy” lud, dbając ojego cnotliwość iobyczajność, azarazem zapewniając mu wielkość. Ito wielkość na miarę atletyczną, gdyż Rosja musi być największa, najsilniejsza, napawająca lękiem.

Aleksander Janow (Yanov), rosyjski emigrant, politolog ipublicysta, przed wyjazdem na Zachód poznał dobrze stan umysłów aparatu sowieckiego oraz okołosowieckiej inteligencji, auniemałej ich części zetknął się zsomnambulicznym zgoła ciążeniem ku wielkoruskiemu szowinizmowi. Wiedza ta pozwoliła mu się dobrze rozeznawać wnacjonalistycznych atawizmach Rosjan, przenikających dusze zarówno zaprzysięgłych ludzi sowieckich, jak idysydentów kontestujących sowietyzm. Janow wskazuje, że idea owa wiruje wokół dogmatu oodrębności iwyjątkowości Rosji, iprzytacza charakterystyczną wypowiedź współczesnego rosyjskiego uczonego: „Rosja żyjąca zwyczajnie wedle prawideł czystej celowości ekonomicznej wogóle nie jest potrzebna nikomu na świecie, inawet sobie samej”48. Ato dlatego, jak to komentuje Janow, że

wodróżnieniu od jakiegokolwiek państwa europejskiego istnienie Rosji ma sens ponadrozumowy, mistyczny, bowiem jest ona „potrzebna światu” jedynie jako „nośnik misji dziejowej”. Innymi słowy, my, Rosjanie, jesteśmy szczególni, nie tacy jak inni, nie możemy iść „którąkolwiek spośród dróg, obranych przez inne narody”. Izresztą nie jest nam po drodze znimi, bowiem wogóle nie jesteśmy jakimś tam krajem – jesteśmy „ogromną ideą kulturową icywilizacyjną”. Krótko mówiąc, nie jesteśmy jakąś tam próżną, zeświecczoną, prozaiczną, wyzbytą opieki opatrznościowej ido tego przez które to już stulecie „gnijącą” Europą49.

Myśl eurazjatycka ufundowała platformę lingwistyczno-semantyczną dla doktrynalnego zbliżenia różnych nurtów nacjonalimperialnych, aprzy tym adhezyjnie niwelowała historiozoficzne pęknięcie między rosyjskim tradycjonalizmem – zwłaszcza wpostaci słowianofilskiej – aucieleśnioną przez Sowiety „nowoczesnością”. Warto pamiętać, że słowianofilstwo, zrazu reagujące alergią na „kancelaryjne” zadęcia caratu, zczasem się zintegrowało zideologią imperium petersburskiego na niwie panslawizmu, nafaszerowawszy go własnymi mitologemami. Słowianofilskich piewców archaiki patriarchalnej iautokratyzmu Moskwy nie raziło knutowładztwo carów zdynastii Romanow-Gottorp-Holstein. Apostołowie panslawizmu odgrażali się swego czasu, że „wyzwolą Słowian”, skoro jednak wEuropie po 1918 roku zaroiło się od niezawisłych państw słowiańskich, tę promesę należało zmieść zdoktrynalnego menu. Inie odbijać Carogrodu, gdyż ten wybujały ongiś cel zaściankowiał wzestawieniu zrozmachem bolszewickiego planu budowy Światowej Republiki Sowietów. Próbę czasu wytrzymały – s griechom popołam – wSowietach takie komponenty „rosyjskiej idei” jak cywilizacyjna odrębność Rosji (która jako Ruś Sowiecka wysforowała się do pseudoheglowskiej „czołówki dziejów”), samowładczy charakter rządów pod szyldem „dyktatury proletariatu” irosyjska antyzachodniość, którą ufryzowano pod „antyimperializm”.

Do tego ostatniego elementu bolszewicy dosztukowali wyeksplikowane wterminach marksistowskich glosarium ooswobodzeniu narodów Wschodu spod jarzma kolonialnego. Albowiem na tle stabilizującego się wmiarę po 1920 roku Zachodu pozaeuropejska strefa wrzała od czynnych protestów antykolonialnych iod zarzewi wojen domowych, jak na przykład wChinach. Zwycięstwo „rewolucji socjalistycznej” wMongolii w1921 roku, która ze swoimi wspólnotami pasterskimi istadami wielbłądów jednym susem doszlusowała do „szpicy dziejów” jako młodszy sojusznik Sowietów, tym bardziej przykuwało uwagę Rosjan do Azji. Podniecony globalistycznymi zapędami bolszewików eurazjatyzm naszpikował więc swą doktrynę odwołaniami do imperialnej schedy Czyngis-chana. Odwołania owe spowinowaciły zresztą eurazjatyzm zpopularnymi wówczas koncepcjami Halforda Mackindera oEurazji jako makroregionie centralnym (ang. heartland) zpunktu widzenia światowej geostrategii. Aprzy tym potęga zawieruchy ludowej wRosji, która stratowała cywilizację petersburską, przywodziła na myśl napór hord scytyjskich lub mongolskich, co natchnęło Aleksandra Błoka do napisania poematu Scytowie. Rewolucję rosyjską wyraźnie pneumatyzował mocarny duch eurazjatycki.

Eurazjatycką ideę, żeby Rosja sowiecka skoncentrowała się na umocnieniu wpływów nad szeroko pojętą Eurazją ina restytuowaniu tam bizantyńsko-mongolskiej cywilizacji, deprecjonowała rzecz podstawowa. Była nią polityczna naiwność eurazjatystów, wiara, że gdy zornamentują swoje racje swojskością iintegryzmem, zdołają przekonać do siebie bolszewików, którzy skądinąd zdradzali wiele nawyków iodruchów rodem zEurazji. Ale naiwność ta rozbiła się ogranit praktycystycznego bolszewizmu, nowoczesnego zwłaszcza wkwestii środków terroru. Wtym rozumieniu doktryna eurazjatycka, przenikając niczym eter różne ideologie idoktryny szowinistyczne iimperialne wZSRS ipo jego upadku, zasługuje na miano najwyrazistszej syntezy tego, co przez stulecia ogarniało umysły Rosjan jako russkaja idieja. Portugalski dyplomata Bruno Maçães twierdzi, że ideę eurazjatycką rozwidlał zamysł celowościowy – odosobnienia wsensie cywilizacyjno-politycznym „kontynentu” między Europą aAzją izarazem ogarnięcia obu przyległości kontynentalnych przez zwierzchność Rosji. „Konceptualizując ideę Eurazji wjej podstawowym rozumieniu, eurazjatyści mieli wpolu widzenia reorganizację Większej Eurazji – nadkontynentu. Chcieli wysadzić wpowietrze stary układ eurazjatycki zakleszczony między Europą aAzją izodłamków stworzyć nową geopolitykę, gdzie Rosja odgrywałaby dominującą rolę”50. Mocarza regionalnego, kontynentalnego, światowego, wreszcie supraontycznego (kosmicznego).

Zanim eurazjatyzm ukonkretnił się jako zdoktrynalizowana ideologia, antycypujące ją archetypy iideologemy gęsto oznakowały wschodniosłowiańskie podglebie kulturowe, ale także wysiewały się wbliskim sąsiedztwie ekumeny ruskiej. Zjawisko to następowało wformie introjekcji kulturowej iskrystalizowało się pod postacią alternatywnych kultur, które wskutek oddziaływań zzewnątrz mogą być bardzo odmienne od wyjściowego wzoru kultury rodzimej. Ostatecznie znalazło to wyraz wparadygmacie dwukulturowości wramach jednego etnosu. Paradygmat ten wyjaskrawił się wprzypadku Rosji petersburskiej, ale odnosi się również – mutatis mutandis – do Pierwszej iDrugiej Rzeczpospolitej. Ijak pokazały wydarzenia polityczne ostatnich kilkunastu lat, uobecnił się także wTrzeciej RP.

1N. Trubieckoj, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, w:Osnowy jewrazijstwa, red. A. Dugin, Moskwa 2002, s.254.

2Tamże, s.250

3Tamże, s.253–254.

4Tamże, s.212.

5Tenże, Ob idieje-prawitielnice idieograficzieskogo gosudarstwa, w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.194.

6A. Dugin, Tieorija jewrazijskogo gosudarstwa, w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.531–532.

7Tamże, s.533.

8N. Trubieckoj, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, dz. cyt., s.217.

9Tamże, s.231.

10Tenże, Ob idieje-prawitielnice idieograficzieskogo gosudarstwa, dz. cyt., s.196–197.

11Tenże, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, dz. cyt., s.220.

12Tamże, s.220–221.

13Tamże, s.221.

14Tamże, s.221–222.

15Tamże, s.225.

16Tamże, s.226 i228.

17Tamże, s.224.

18P. Sawicki, Jewrazijstwo, w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.267–268.

19Jewrazijstwo: opyt sistiematiczieskogo izłożenija (kolliektiwnaja monografija pierwych jewrazijcew, 1926 god) (praca zbiorowa), w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.128.

20N. Trubieckoj, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, dz. cyt., s.246.

21G. Wiernadski, Mongolskoje igo wrusskoj istorii, w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.358.

22„Złota Orda niezmiennie kontynuowała tradycyjną politykę imperialną walki zZachodem” (tamże).

23N. Trubieckoj, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, dz. cyt., s.238–239.

24W. Kluczewski, Russkaja istorija. Połnyj kurs liekcyj,t.1, Rostow-na-Donu 2000, s.24.

25Jewrazijstwo: opyt sistiematiczieskogo izłożenija, dz. cyt., s.133.

26Priedczustwija iswierszenija (kolliektiwnyj manifiest pierwych jewrazijcew, Praga 1921 god), w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.103.

27P. Sawicki, Jewrazijstwo, dz. cyt., s.272.

28N. Trubieckoj, My idrugije, w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.183.

29Priedczustwija iswierszenija, dz. cyt., s.103.

30N. Trubieckoj, Wzgliad na russkoju isstoriju nie s zapada, as wostoka, dz. cyt., s.233.

31Tamże, s.233–234.

32Przysłowiowy stał się osąd, że czynownik to dworianin wmundurze, adworianin to czynownik wszlafroku.

33N. Trubieckoj, Ob idieje-prawitielnice idieograficzieskogo gosudarstwa, dz. cyt., s.194–195.

34Jewrazijstwo (formulirowka 1927 goda), w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.167 (jest to kolejny programowy wykład eurazjatyzmu).

35Tamże, s.91.

36Tamże.

37Tamże, s.493–494.

38F. Koneczny, Cywilizacja bizantyńska,t.1, Londyn 1973, s.59–61.

39N. Gogol, Zapiski sumaszedszego, w:tegoż, Sobranije soczinienij,t.3, Moskwa 1949, s.182.

40G. Fłorowski, Onarodach nieistoriczieskich (strana otcow istrana dietiej), w:Osnowy jewrazijstwa, dz. cyt., s.426–427.

41Cyt. za: R. Bäcker, Dzieje eurazjatyzmu, w:Między Europą aAzją. Idea Rosji-Eurazji, red. S.Grzybowski, Toruń 1998, s.41.

42Tenże, Ewolucja eurazjatyzmu. Od futurystycznego post-słowianofilstwa do „nacjonalistycznego” totalitaryzmu, w:Między Europą aAzją, dz. cyt., s.59.

43S.Kara-Murza, Sowietskaja cywilizacyja. Ot naczała do wielikoj pobiedy,t.1, Moskwa 2002, s.325.

44M. Agursky, The Prospects of National Bolshevism, w:The Last Empitre: Nationality and the Soviet Future, ed. R. Conquest, Stanford 1986, s.87–88.

45R. Paradowski, Eurazjatyckie imperium Rosji. Studium idei, Warszawa 2003, s.11 i139.

46A. Dugin, Czekam na Iwana Groźnego, „Fronda” 1998, nr11–12, s.138.

47N. Narocznicka, Russkij mir, Sankt Petersburg 2007, s.208–209.

48A. Janow, Rossija protiw Rossii. Oczierki po istorii russkogo nacjonalizma 1825–1921, Nowosibirsk 1999, s.144.

49Tamże.

50B. Maçães, The Dawn of Eurasia. On the Trail of the New World Order, London 2019, s.186.

Dąb polskości: czasy piastowskie

D ąb to drzewo, które rośnie przemożnie, ale też pokrętnie. Wężowe  skręty jego sylwetki uzewnętrzniają żelazną muskulaturę. Ale bywa, że idendropatia dopada jego królewski pień. Nie wiem, czy to wkonarach wielowiekowego dębu dostrzegli plemieńcy, którzy wiedzieli, że ród swój wiodą od Lecha, gniazdo orła bielika. Tak czy inaczej, majestatyczny ptak stał się ich totemem. Aby następnie przemienić się wdumny znak Orła Białego, godło całego narodu.

Dąb swoim dostojeństwem majoryzuje całe otoczenie, atoli samorzutnie wpisuje się wnie. Dlatego królewskie drzewo celnie metaforyzuje istotę rządów piastowskich – przenikanie się pierwszej narodowej dynastii zjestestwem rdzennym, ludowym, co zpiastowskiego władcy czyniło naturalnego zwierzchnika ludu. Wspólny rodowód etniczno-kulturowy interaktywnie wiązał władcę piastowskiego zludem lechickim. Utrzymał się przez 400 lat panowania Piastów. Pierwszy koronowany Piast pojmował swoje państwo wkategoriach integralnych: „Chrobry stał na straży nie tylko granic państwa, ale icałości każdego gospodarstwa chłopskiego”1. Gall Anonim odnotował powszechne wśród ludu wiejskiego zaufanie do władcy ijego sprawiedliwości, która osłaniała interesy iprawa kmiece przed możnowładcami irycerzami, gdy ci czynili na nie zakusy. Przedostatniego zaś zPiastowiczów, Władysława Łokietka, portretowano jako księcia, który – gdy wymagała tego potrzeba skrycia się przed prześladowcami – łatwo zatracał się wciżbie kmiecej. Ajego syn, Kazimierz Wielki, swojsko się czuł wgronie ludowym, zresztą królewskimi reskryptami starał się ulżyć doli chłopskiej, zaskarbiając tym sobie bynajmniej nie uszczypliwe – raczej dumne – miano króla chłopów.

Osadzenie państwa, na wzór wiekowego dębu, wobrębie terytorialnym, którego zasięg wyznaczało od wieków zasiedlenie przez plemiona lechickie, wyraziło się wprzewadze ochrony przyrodzonego stanu posiadania nad porywami zaborczości wobec sąsiedztwa. Owszem, bywało, że zmusu zobowiązań albo zpopędliwości wojennej Piastowicze zapędzali się okresowo na tereny poza dziedziną Lechitów: Czechy, ziemie Słowian Połabskich czy ościenne księstwa ruskie. Niemniej wdziele państwotwórczym Piastowie – wkażdym razie najwybitniejsi władcy z tej dynastii – kierowali się przynajmniej trzema fundamentalnymi zasadami. Po pierwsze, unikali przekraczania na dłuższą metę – chociaż nie odnosi się to do przypadków niejednoznacznych pod względem etnokulturowym (jak Ruś Czerwona) – rubieży geograficznego zasięgu mowy lechickiej przy wytyczaniu granic państwa polskiego. Po drugie, Polska piastowska cywilizacyjnie igeostrategicznie zorientowana była na Zachód. Stamtąd za pośrednictwem pokrewnych Czechów przyszło do Polski chrześcijaństwo owyraźnym już wtedy – choć do wielkiej schizmy pozostało bez mała stulecie – zachodnim, łacińskim profilu. Trwające przez cztery wieki, do wygaśnięcia dynastii piastowskiej, zwady ipojednania zCzechami tworzyły nieprostą wswym wyrazie pobratymczość i