Eseje sensowne - Jerzy Surdykowski - ebook

Eseje sensowne ebook

Jerzy Surdykowski

0,0
59,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jerzy Surdykowski jest pisarzem, który nie udaje; pisze wprost, że „tylko pytaniami bez łatwej odpowiedzi warto się zajmować”. Do takich pytań należy pytanie o sens – pytanie-ojciec wszystkich pytań bez ła­twej odpowiedzi, a może nawet wszystkich pytań w ogóle, bo czy w świecie pozbawionym sensu można pytać o cokolwiek? Rzeczywistości, która nie jest absurdalna, lecz tylko ukrywa przed nami odpowiedzi, czyli jest dla nas Tajemnicą, można stawiać pytania i, mozoląc się po niełatwej drodze, powoli zbliżać się do odpowiedzi, chociaż sama odpowiedź ciągle pozostaje tylko cie­niem. Drogę Surdykowskiego otwiera zbiór esejów Wołanie o sens (Prószyński i S-ka, Warszawa 2006); następnymi etapami były książki: Odnajdywanie sensu (Volumen, Warszawa 2017) oraz Nadzieja na sensowność świata (CCPress, Kraków 2020) i teraz Eseje sensowne. Samo zestawienie tych tytułów wskazuje, że choć droga nie jest łatwa, możliwe jest na niej posuwanie się naprzód.

Droga filozoficznych przemyśleń autora nie biegnie rów­nolegle do jego życiowej drogi, lecz najwyraźniej z niej wyrasta i nieustannie do niej nawiązuje. Poszukiwanie sensu, które by­łoby oderwane od życia, byłoby czymś bezsensownym. A że ży­cie Jerzego Surdykowskiego było ciasno związane z politycznymi wydarzeniami – od strajku w Stoczni Gdańskiej po ambasadoro­wanie na kilku placówkach dyplomatycznych już wolnej Polski – nic dziwnego, że tropi on ślady sensu także na arenie narodo­wych i międzynarodowych spraw.

Michał Heller

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 493

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



© Co­py­ri­ght by Co­per­ni­cus Cen­ter Press & Je­rzy Sur­dy­kow­ski, 2024
Re­dak­cja ję­zy­kowaAr­tur Fi­gar­ski
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychMi­chał Du­ława
Na okładce wy­ko­rzy­stano pracę Ra­fała Ol­biń­skiego Emo­cjo­nalna strona re­flek­sji
SkładAr­tur Fi­gar­ski
ISBN 978-83-7886-763-0
Wy­da­nie I
Kra­ków 2024
Wy­dawca: Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pań­ski 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: re­dak­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Nie dla­tego sen­sowne, że na­pi­sane z sen­sem; to może oce­nić tylko Czy­tel­nik.

Po­zwo­li­łem so­bie tak je na­zwać, po­nie­waż do­ty­czą sensu, tego co naj­waż­niej­sze.

Tego, o co py­tać za­bra­niają fi­lo­zo­fo­wie, je­śli chcą po­zo­stać na grun­cie na­uki.

Ale tego, o co za­wsze py­tać bę­dziemy, zwy­kle nie znaj­du­jąc od­po­wie­dzi, lecz wie­dząc, że tych py­tań nie unik­niemy, do­póki trwa na­sze ży­cie na tym świe­cie.

Te­re­sie, z na­dzieją prze­ba­cze­nia

PRZED­MOWA: FI­LO­ZO­FIA, LI­TE­RA­TURA I PO­SZU­KI­WA­NIE SENSU

Dio­ge­nes La­er­tios był sta­rym zbie­ra­czem i ga­wę­dzia­rzem. Żył praw­do­po­dob­nie około po­łowy III wieku po Chr. Ra­czej nie był za­wo­do­wym fi­lo­zo­fem, ale na pewno był wiel­kim fa­nem fi­lo­zo­fii. Zbie­rał i spi­sy­wał in­for­ma­cje o zna­nych fi­lo­zo­fach, gdzie tylko mógł je zna­leźć. Nie był prze­sad­nie kry­tyczny: gdy na­tra­fił na dwie sprzeczne in­for­ma­cje o da­nym fi­lo­zo­fie, za­pi­sy­wał oby­dwie. Nie gar­dził też mi­tycz­nymi opo­wia­da­niami, o ile tylko do­ty­czyły jego bo­ha­te­rów. Zbie­rał rów­nież epi­ta­fia z na­grob­ków fi­lo­zo­fów, prze­pi­sy­wał ich li­sty, je­żeli na nie na­tra­fił, a na­wet frag­menty ich fi­lo­zo­ficz­nych dzieł. Po­wstała z tego dość gruba książka, a me­an­dry hi­sto­rycz­nych wy­da­rzeń spra­wiły, że za­cho­wała się w ca­ło­ści do na­szych cza­sów, sta­jąc się je­dy­nym źró­dłem in­for­ma­cji o wielu au­to­rach, któ­rych nie oszczę­dziło nisz­czące dzia­ła­nie czasu. Dzięki temu Dio­ge­nes La­er­tios zdo­był so­bie miej­sce w hi­sto­rii fi­lo­zo­fii, na ja­kie nie miałby szans, gdyby nie nie­spra­wie­dli­wość biegu dzie­jo­wych wy­da­rzeń.

Tenże Dio­ge­nes La­er­tios prze­cho­wał piękną hi­sto­ryjkę o Pi­ta­go­ra­sie. Cy­tuję: „He­ra­kli­des z Pontu opo­wiada, że Pi­ta­go­ras mó­wił o so­bie, że był nie­gdyś Aita­li­de­sem[1], oraz że był uwa­żany za syna Her­mesa, Her­mes zaś po­wie­dział mu, że może so­bie wy­brać wszystko, czego pra­gnie, oprócz nie­śmier­tel­no­ści. Pi­ta­go­ras po­pro­sił więc, aby za ży­cia i po śmierci za­cho­wał w pa­mięci wszystko, co go kie­dy­kol­wiek spo­tkało”[2]. Za­uważmy prze­bie­głość fi­lo­zofa: nie mógł pro­sić o nie­śmier­tel­ność, ale po­pro­sił o coś w grun­cie rze­czy rów­no­waż­nego – żeby po śmierci za­cho­wał pa­mięć wszyst­kiego, co prze­żył. Greccy fi­lo­zo­fo­wie czę­sto my­śleli o śmierci. Można na­wet za­ry­zy­ko­wać twier­dze­nie, że byli opę­tani my­ślą o niej. Pla­ton w Fe­do­nie na­pi­sał wręcz, iż „praw­dziwi fi­lo­zo­fo­wie ni­czym in­nym się nie zaj­mują, jak tylko tym, by umrzeć i nie żyć”[3]. Nic dziw­nego, wszak jed­nym z ce­lów fi­lo­zo­fii jest uczyć szczę­śli­wego ży­cia, a nie można mó­wić o szczę­śli­wym ży­ciu, je­śli nie ma się w my­ślo­wej per­spek­ty­wie jego końca.

Ostat­nie zda­nie nie jest fi­lo­zo­fią, lecz re­flek­sją nad fi­lo­zo­fią, czyli na­leży do me­ta­fi­lo­zo­fii. Wy­na­le­zie­nie tego roz­róż­nie­nia jest od­kry­ciem now­szych cza­sów, co jed­nak nie zna­czy, że sta­ro­żytni Grecy nie upra­wiali me­ta­fi­lo­zo­fii. W neo­pla­toń­skich ko­men­ta­rzach do pism Ary­sto­te­lesa, a także w kilku tek­stach z prze­łomu sta­ro­żyt­no­ści i śre­dnio­wie­cza jak echo po­wraca ze­staw sze­ściu na­stę­pu­ją­cych okre­śleń fi­lo­zo­fii (zwy­kle w ta­kiej sa­mej ko­lej­no­ści). A więc fi­lo­zo­fia jest:

1. „po­zna­niem tego, co ist­nieje, i spo­sobu, w jaki ist­nieje”;

2. „wie­dzą o rze­czach bo­skich i ludz­kich”;

3. „przy­go­to­wa­niem się do śmierci”;

4. „upodob­nia­niem się czło­wieka do Boga”, lub wręcz „ćwi­cze­niem się w śmierci”;

5. „sztuką sztuk i wie­dzą wiedz”;

6. „mi­ło­ścią mą­dro­ści”[4].

Nie bę­dziemy się za­sta­na­wiać, czy są to różne okre­śle­nia fi­lo­zo­fii, czy też tylko różne roz­wi­nię­cia jed­nego jej ro­zu­mie­nia. Ważne jest to, że fi­lo­zo­fia była dla ów­cze­snych bar­dziej sztuką ży­cia niż tym, co dziś na­zwa­li­by­śmy dys­cy­pliną aka­de­micką[5]. Z cza­sem sy­tu­acja ule­gła zmia­nie. Śre­dnio­wieczny in­stynkt po­rząd­ko­wa­nia po­jęć, naj­czę­ściej me­todą dro­bia­zgo­wych roz­róż­nień zna­cze­nio­wych, mu­siał do­pro­wa­dzić do roz­ro­stu teo­re­tycz­nej czę­ści fi­lo­zo­fo­wa­nia, a po­wsta­nie uni­wer­sy­te­tów uwi­kłało fi­lo­zo­fię w skom­pli­ko­wany sys­tem ad­mi­ni­stra­cyj­nych prze­pi­sów. W ten spo­sób fi­lo­zo­fia stała się dys­cy­pliną aka­de­micką. Stu­diu­jąc ją, trzeba było zdo­by­wać ko­lejne stop­nie na­uko­wej ka­riery, a nie po­szu­ki­wać szczę­śli­wego ży­cia. Tym bar­dziej, że pro­blemy śmierci i ewen­tu­al­nego ży­cia po śmierci prze­jęła teo­lo­gia, a fi­lo­zo­fia, jesz­cze ja­kiś czas trak­to­wana jako jej słu­żeb­nica, po­czuła się, przy­naj­mniej po czę­ści, zwol­niona z do­cie­kań zwią­za­nych z tymi pro­ble­mami.

W cza­sach no­wo­żyt­nych do pro­cesu in­sty­tu­cjo­na­li­za­cji fi­lo­zo­fii do­łą­czył pro­ces jej la­icy­za­cji. Po­wstałe wów­czas, i buj­nie roz­wi­ja­jące się, na­uki przy­rod­ni­cze szybko wy­eman­cy­po­wały się spod wpły­wów teo­lo­gii, a w okre­sach do­mi­na­cji wpły­wów po­zy­ty­wi­zmu chęt­nie de­kla­ro­wały rów­nież swoje an­ty­fi­lo­zo­ficzne na­sta­wie­nie. Mimo to, fi­lo­zo­fia, chcąc ja­koś prze­trwać te trudne dla niej czasy, co­raz bar­dziej stro­iła się w, przy­naj­mniej ze­wnętrz­nie, na­ukowe szaty. Sta­rała się upodob­nić swój dys­kurs do dys­kursu nauk em­pi­rycz­nych, a w swoim ad­mi­ni­stra­cyj­nym wy­po­sa­że­niu na uni­wer­sy­tec­kich wy­dzia­łach w ni­czym nie róż­niła się od in­nych nauk.

Dziś ten pro­ces osią­gnął swo­iste mak­si­mum. Wpraw­dzie zda­rzają się jesz­cze mło­dzi lu­dzie, któ­rzy wstę­pują na fi­lo­zo­ficzne wy­działy, w na­dziei, że upo­rząd­kują wła­sne zma­ga­nia z ży­ciem, ale wkrótce albo po­rzu­cają swoje do­tych­cza­sowe cele i stają się „za­wo­do­wymi fi­lo­zo­fami”, albo po pro­stu prze­no­szą się na bar­dziej ży­ciowo in­tratne kie­runki stu­diów.

Nie zna­czy to jed­nak, że z fi­lo­zo­fii cał­ko­wi­cie zni­kły dawne am­bi­cje. Ele­men­tów „by­cia ku śmierci” (Zein zum Tode) można by się jesz­cze do­szu­ki­wać w pew­nych od­mia­nach eg­zy­sten­cja­li­zmu lub fe­no­me­no­lo­gii, ale naj­czę­ściej z po­dak­cen­tami tra­gi­zmu lub wręcz de­kla­ra­cjami ab­sur­dal­no­ści ludz­kiego ist­nie­nia. Ży­cie jest jed­nak sil­niej­sze od ogra­ni­czeń na­rzu­ca­nych my­śle­niu i dla­tego py­ta­nia, ja­kie samo wy­mu­sza, tak czy ina­czej po­wra­cają i mu­szą być wy­po­wie­dziane. To, co daw­niej na­zy­wano „przy­go­to­wa­niem do śmierci” czy „wie­dzą o rze­czach bo­skich i ludz­kich”, dziś okre­śla się mia­nem py­ta­nia o sens ży­cia (i świata, bo ży­cie i świat są ze sobą nie­ro­ze­rwal­nie po­wią­zane), a je­żeli w fi­lo­zo­fii nie ma miej­sca, by je po­sta­wić i do­cie­kać na nie od­po­wie­dzi, py­ta­nie przej­muje li­te­ra­tura i na­wet je­żeli nie wprost je wy­po­wiada, od­ży­wia się jego nie­unik­nio­no­ścią.

*

Ale jaka jest róż­nica mię­dzy pi­sa­rzem a fi­lo­zo­fem? Może tylko taka, że pi­sarz nie musi uda­wać, iż jest na­ukow­cem, skut­kiem czego ma więk­szą moż­li­wość ma­newru. Je­rzy Sur­dy­kow­ski jest pi­sa­rzem, który nie udaje; pi­sze wprost, że „tylko py­ta­niami bez ła­twej od­po­wie­dzi warto się zaj­mo­wać”. Do ta­kich py­tań na­leży py­ta­nie o sens – py­ta­nie-oj­ciec wszyst­kich py­tań bez ła­twej od­po­wie­dzi, a może na­wet wszyst­kich py­tań w ogóle, bo czy w świe­cie po­zba­wio­nym sensu można py­tać o co­kol­wiek? Rze­czy­wi­sto­ści, która nie jest ab­sur­dalna, lecz tylko ukrywa przed nami od­po­wie­dzi, czyli jest dla nas Ta­jem­nicą, można sta­wiać py­ta­nia i, mo­zo­ląc się po nie­ła­twej dro­dze, po­woli zbli­żać się do od­po­wie­dzi, cho­ciaż sama od­po­wiedź cią­gle po­zo­staje tylko cie­niem. Drogę Sur­dy­kow­skiego otwiera zbiór ese­jów Wo­ła­nie o sens (Pró­szyń­ski i S-ka, War­szawa 2006); na­stęp­nymi eta­pami były książki: Od­naj­dy­wa­nie sensu (Vo­lu­men, War­szawa 2017) oraz Na­dzieja na sen­sow­ność świata (CCPress, Kra­ków 2020) i te­raz Eseje sen­sowne. Samo ze­sta­wie­nie tych ty­tu­łów wska­zuje, że choć droga nie jest ła­twa, moż­liwe jest na niej po­su­wa­nie się na­przód.

Droga Sur­dy­kow­skiego nie jest drogą aka­de­mic­kiego wy­kła­dowcy. Wpraw­dzie jego fi­lo­zo­ficzna eru­dy­cja jest godna pro­fe­sora i nie stroni on od czę­stych od­nie­sień do osią­gnięć nauk przy­rod­ni­czych, ale nie two­rzy to ty­powo książ­ko­wego za­ple­cza. Droga fi­lo­zo­ficz­nych prze­my­śleń au­tora nie bie­gnie rów­no­le­gle do jego ży­cio­wej drogi, lecz naj­wy­raź­niej z niej wy­ra­sta i nie­ustan­nie do niej na­wią­zuje. Po­szu­ki­wa­nie sensu, które by­łoby ode­rwane od ży­cia, by­łoby czymś bez­sen­sow­nym. A że ży­cie Je­rzego Sur­dy­kow­skiego było cia­sno zwią­zane z po­li­tycz­nymi wy­da­rze­niami – od strajku w Stoczni Gdań­skiej po am­ba­sa­do­ro­wa­nie na kilku pla­ców­kach dy­plo­ma­tycz­nych już wol­nej Pol­ski – nic dziw­nego, że tropi on ślady sensu także na are­nie na­ro­do­wych i mię­dzy­na­ro­do­wych spraw.

Sur­dy­kow­ski po­szu­kuje z pa­sją, ale z ra­dy­kalną uczci­wo­ścią. Nie waha się pięt­no­wać zła i błędu, obo­jętne, czy winę za nie po­nosi strona bliż­sza, czy prze­ciwna jego po­glą­dom. W koń­co­wych par­tiach książki au­tor naj­bar­dziej zbli­żył się do sta­ro­żyt­nego okre­śle­nia fi­lo­zo­fii jako „wie­dzy o rze­czach bo­skich i ludz­kich”, ale na­wet gdy w chrze­ści­jań­stwie wi­dzi naj­peł­niej urze­czy­wist­nioną ideę so­li­dar­no­ści Boga z czło­wie­kiem, nie tępi ostrza swo­jego kry­tycz­nego spoj­rze­nia. Ostre słowa pod ad­re­sem współ­cze­snego chrze­ści­jań­stwa są cię­ciami uzdra­wia­ją­cego skal­pela, a nie cio­sami szty­le­tem. „Ro­zum po­wi­nien nie tylko po­zna­wać świat, ale kon­tro­lo­wać także re­li­gię”. Bo „nie mamy in­nego steru niż ro­zum, in­nego świa­tła jak Lo­gos”.

Ks. prof. Mi­chał Hel­ler

Tar­nów, 23 sierp­nia 2022 roku

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

PRZY­PISY

[1] Pi­ta­go­ras wie­rzył w re­in­kar­na­cję.
[2] Dio­ge­nes La­er­tios, Ży­woty i po­glądy słyn­nych fi­lo­zo­fów, Bi­blio­teka Kla­sy­ków Fi­lo­zo­fii, Wy­daw­nic­two PWN, War­szawa 2012, s. 472.
[3] Por. J. Do­mań­ski, „Scho­la­styczne” i „hu­ma­ni­styczne” po­ję­cie fi­lo­zo­fii, Wy­daw­nic­two An­tyk, Kęty 2005, s. 30.
[4] Por. tamże, s. 13.
[5] Myśl tę roz­wija Pierre Ha­dot w książce: Fi­lo­zo­fia jako ćwi­cze­nie du­chowe, Fun­da­cja Ale­theia, War­szawa 2008.