Emmy. Emmy 6 - Z odrostem - Mette Finderup - ebook + audiobook

Emmy. Emmy 6 - Z odrostem ebook i audiobook

Mette Finderup

4,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Czasami trudno jest dostrzec granicę pomiędzy właściwie-ciągle-jeszcze-dziecinną a prawie-dorosłą-i-odpowiedzialną Emmy. Na pewno nie pomaga w tym zamieszanie związane z oddaleniem się pewnego dnia od mamy w Ikei i bycie wywołaną przez głośnik, niczym 8-latka, a z drugiej strony otrzymanie następnego dnia pracy opiekunki i pełna odpowiedzialność za małego, sześcioletniego terrorystę. Nie jest też łatwo, kiedy twoja wychowawczyni nagle się wtrąca i mówi, że musisz się przestać zachowywać jak dziecko z przedszkola i ogłosić zawieszenie broni ze swoim odwiecznym wrogiem, Ditte. Jak niby to zrobić, skoro jest się skłóconym na śmierć i życie, a poza tym każdy przecież wie, że Ditte, to głupia krowa? Czy można być na tyle prawie-dorosłym, żeby dopuścić myśli o jakiejkolwiek swojej odpowiedzialności... Brr! No i czy da się przekonać swoją własną matkę ORAZ zupełnie nieznaną ekspedientkę, żeby darowały sobie komentowanie na głos rozmiaru czyjegoś biustu i pupki? Pupki!? Przecież w pewnym wieku pupka zamienia się w tyłek i właśnie ten tyłek wolałby być ubrany w parę odjazdowych dżinsów niż jakieś dziecinne, błękitne falbanki, w które mama i ekspedientka próbują go wbić. O tak, już-prawie-niedługo-dorosła Emmy Leander Nielsen ma sporo na głowie.

"Z odrostem" autorstwa Mette Finderup to szósta z nagradzanej serii o mieszkającej z mamą nastolatce Emmy, która próbuje znaleźć swoje miejsce w życiu oraz trzymać się jak najdalej od matematyki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 26 min

Lektor: Magdalena Zając-Zawadzka

Oceny
4,9 (7 ocen)
6
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mette Finderup

Emmy 6 - Z odrostem

Ilustrowała Sussi Bech

Saga

Emmy 6 - Z odrostemPrzełożyła Aleksandra Szczepańska tytuł oryginałuEmmy 6 - Nu med udvoksningCopyright © 2009, 2019 Mette Finderup i SAGA Egmont Wszystkie prawa zastrzeżone ISBN: 9788711868645

1. Wydanie w formie e-booka, 2019 Format: EPUB 2.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą SAGA Egmont oraz autora.

SAGA Egmont, spółka wydawnictwa Egmont

Emmy 6 – Z odrostem

Czasami trudno jest dostrzec granicę pomiędzy właściwie-ciągle-jeszcze-dziecinną a prawie-dorosłą-i-odpowiedzialną Emmy. Na pewno nie pomaga w tym zamieszanie związane z oddaleniem się pewnego dnia od mamy w Ikei i bycie wywołaną przez głośnik, niczym 8-latka, a z drugiej strony otrzymanie następnego dnia pracy opiekunki i pełna odpowiedzialność za małego, sześcioletniego terrorystę. Nie jest też łatwo, kiedy twoja wychowawczyni nagle się wtrąca i mówi, że musisz się przestać zachowywać jak dziecko z przedszkola i ogłosić zawieszenie broni ze swoim odwiecznym wrogiem, Ditte. Jak niby to zrobić, skoro jest się skłóconym na śmierć i życie, a poza tym każdy przecież wie, że Ditte, to głupia krowa? Czy można być na tyle prawie-dorosłym, żeby dopuścić myśli o jakiejkolwiek swojej odpowiedzialności... Brr! No i czy da się przekonać swoją własną matkę ORAZ zupełnie nieznaną ekspedientkę, żeby darowały sobie komentowanie na głos rozmiaru czyjegoś biustu i pupki? Pupki!? Przecież w pewnym wieku pupka zamienia się w tyłek i właśnie ten tyłek wolałby być ubrany w parę odjazdowych dżinsów niż jakieś dziecinne, błękitne falbanki, w które mama i ekspedientka próbują go wbić. O tak, już-prawie-niedługo-dorosła Emmy Leander Nielsen ma sporo na głowie. „Z odrostem” autorstwa Mette Finderup to szósta książka z nagradzanej serii o mieszkającej z mamą nastolatce Emmy, która próbuje znaleźć swoje miejsce w życiu oraz jak najdalej od matematyki.

W tej samej serii:

Emmy – Et nyt liv truer

Emmy – Møgtur til Sverige

Emmy – Den fedeste sommer – or not!

Emmy – Dramaqueen i Vestjylland

Emmy – Goth Nytår

Więcej o Emmy na stronie

www.finderup.dk/emmy

Emmy, lat osiem, proszona o udanie się do informacji

Sobota, 21 stycznia

Wczoraj w naszej rodzinie obchodziliśmy „Dzień Wielkiej Wyprawy do Ikei”, ale jak się okazało na podobny pomysł spędzenia czasu wpadło też niemal osiem milionów innych osób, co w gruncie rzeczy robi wrażenie. Nawet nie wiedziałam, że w Danii mieszka tylu ludzi! Na swoje usprawiedliwienie muszę powiedzieć, że na Boże Narodzenie dostałam w prezencie nowy pokój, do którego mieliśmy wybrać meble, ale nie sądzę, że inni byli tam z tego samego powodu.

Pomalowanie nowego pokoju zajęło nam z mamą kilka tygodni, a ja w tym czasie zmuszona byłam spać w pokoju dla gości, pośród resztek materiałów i zapomnianych projektów hobbystycznych mamy. Lekcje natomiast musiałam odrabiać przy stole w jadalni. Można by pomyśleć, że pomalowanie pokoju o wymiarach czternastu metrów kwadratowych nie jest zbyt czasochłonne, ale mama w tego typu kwestiach jest irytująco dokładna. Na przykład cały dzień zajęło jej oklejanie wszystkiego taśmą malarską, a malując pędzlem kaloryferowym tak się grzebała, że bałam się, że tam osiwieje, albo umrze ze starości zanim skończy. Bardzo bym tego nie chciała, ponieważ po pierwsze do tego czasu prawdopodobnie musiałabym się wynieść z domu, nie nacieszywszy się wystarczająco moim nowym pokojem, a po drugie, gdyby zaniemogła, musiałabym sama go skończyć, a nie mam do tego najmniejszej cierpliwości. Samodzielnie malowałam duże powierzchnie wałkiem malarskim, ale tylko pierwsze dwie warstwy. Mama uparła się, że ostatnią warstwę położy ona, żeby „wyszło porządnie”. Ja oczywiście nie widziałam żadnej różnicy, ale mama bez wątpienia ją dostrzegła, kiedy tak stała i zadowoleniem kiwała głową podziwiając swoje dzieło… ubrana w tani, jednorazowy, plastikowy kombinezon i gumowce.

Kolor w moim pokoju wyszedł przytulnie ciepły, coś pomiędzy śmietankowym a piaskowym. W sklepie powiedzieli, że nazywa się Romantic desert. Parapety, sufit i drzwi rozjaśniłyśmy złamaną bielą (po tym jak moja mama wyszlifowała wszystko i wypucowała trzykrotnie środkiem czyszczącym).

Kit jest zielona z zazdrości. Kiedy powiedziała swoim rodzicom, że ona także powinna dostać nowy pokój, pokręcili głowami i stwierdzili, że nie stać ich na to, ale że Kit może powiesić jeszcze kilka plakatów i położyć nową narzutę na łóżko, a pokój na pewno będzie wtedy wyglądał jak nowy. Kit absolutnie się z tym nie zgodziła.

Jest tak dobrą przyjaciółką, że w ogóle nie kryje swojej zazdrości, a ja czuję się jeszcze szczęśliwsza słuchając jej biadolenia. Więc kiedy mama powiedziała, że musimy zabrać Mogensa od Matmy do Ikei, „bo potrzebujemy jakiegoś mężczyzny do dźwigania”, ja powiedziałam, że potrzebujemy też „jakiejś Kit do pomocy przy wyborze biurka” i takim sposobem mogła się zabrać z nami. Wyruszyliśmy, gdy na dworze było jeszcze ciemno, a ja nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Mama zarządziła jednak, że musimy być pod Ikeą, jak tylko ją otworzą.

– Na pewno będzie dużo ludzi, bo są wyprzedaże, więc im wcześniej, tym lepiej. Zawsze możemy iść na kawę do sklepowej restauracji po zakupach – powiedziała, po czym zagoniła nas do samochodu i zaczęliśmy się toczyć w kierunku Århus.

Mogensowi przypadło miejsce z przodu, a ja i Kit siedziałyśmy z tyłu i omawiałyśmy ważne szczegóły, stawiając krzyżyki w odpowiednich miejscach katalogu z Ikei, grubszego niż książka telefoniczna Danii i Szwecji łącznie. Nastawiałyśmy tyle krzyżyków, że starczyłoby na umeblowanie całego domu, ale uznałyśmy, że lepiej się dobrze przygotować, bo przed nami kilka ważnych decyzji do podjęcia. Na przykład czy to krzesło-Olga, które mi się tak podoba, będzie wystarczająco wygodne do siedzenia, albo czy występuje w kolorze piaskowym, czy też będę musiała zadowolić się babcinym-niebieskim.

Mama miała rację, oprócz nas byli tam jeszcze inni klienci. Ci inni wpadli na ten sam genialny pomysł z przybyciem w godzinach otwarcia. Kolejka wściekłych kierowców ciągnęła się aż do szosy, a masa ludzi już tłoczyła się przed wejściem wyczekując, aż przeszklone drzwi do świętych komnat staną przed nimi otworem. Wszyscy z nich uzbrojeni byli w kosze na zakupy, tak duże, że bez problemu można by było w nich przewozić słonie. Mama robiła trzecie okrążenie dookoła parkingu swoim maleńkim, niebieskim samochodzikiem, mrucząc przy tym pod nosem, że przecież musi się znaleźć jakieś miejsce bliżej wejścia, żebyśmy nie musieli tak daleko chodzić. Ale im dłużej jeździliśmy wokół głównego wejścia, tym szczelniej wypełniał się parking, więc skończyło się na tym, że zaparkowaliśmy aż przy szosie i mieliśmy do pokonania dystans półmaratonu, żeby dostać się do środka.

Ikea była ogromna i pełna fajowych mebli. Chciałam kupić chyba z 1000 rzeczy, jeśli tylko udało mi się jakąś z nich dojrzeć za wszechobecną chmarą ludzi. Wielu z nich miało w wózkach małe dzieci, które zrzucały wszystko na podłogę, podczas gdy ich rodzicie zastanawiali się, czy wybrać chromowaną szafkę pod telewizor, czy zadowolić się tańszą, bukową. W związku z tym omal nie dostałam paczką zawiasów do łóżka w stopę, a rodzice malca nawet nie zauważyli, że posyłam im mordercze spojrzenie i próbuję zasygnalizować, że zaraz ich pozwę za brak przeprosin.

Wszyscy krążyli, zapisując symbole rzeczy, które później mieli odebrać z magazynu, a od czasu do czasu wpadaliśmy na jakichś pracowników w żółtych T-shirtach, którzy wyglądali na dość zestresowanych, co wiązało się zapewne z ilością wpuszczonych do sklepu klientów. Można było od nich usłyszeć tylko: „Niestety nie ma już więcej krzeseł Agnes-Petra” albo „Nie, ten regał nie jest na sprzedaż. To część wystawy”. Jestem pewna, że można odgadnąć, jak długo byli tu zatrudnieni wnioskując po głębokości zmarszczki na czole każdego z nich.

– Och, popatrz, krzesło-Olga. Wygląda o wiele bardziej fajowo niż w katalogu – wykrzyknęła Kit i pociągnęła mnie za sobą. – Jest też w piaskowe kwiaty. O wiele ładniejsze niż niebieskie. Idealne do twojego nowego pokoju. – Oczywiście miała rację, a krzesło z obiciem w kwiatki było tylko 100 koron droższe. Rozsiadłam się, żeby się do niego przymierzyć i oczyma wyobraźni widziałam już siebie czytającą w nim czasopisma... eee, to znaczy, odrabiającą lekcję, ma się rozumieć!

– Ale to z obiciem w piaskowe kwiaty jest niedostępne od ręki, bo nie mają ich w magazynie – powiedziała mama z nosem przysuniętym do małego kartonika zwisającego z oparcia krzesła. – Leć do kogoś z obsługi i zapytaj jak długi jest czas oczekiwania. Może zdecydujesz się na niebieskie, jeśli okaże się, że na to drugie trzeba czekać kilka miesięcy.

Ustawiłam się w autoryzowanej kolejce do stoiska Ikea-pomoc, co, jak się szybko okazało, było kiepskim pomysłem. Na samym przedzie kolejki stała przejęta paniusia, mająca wiele przemyśleń na temat swojej przyszłej kuchni, do której nie docierało, że odpowiedzi na swoje pytania uzyska na dziale kuchennym. Mama też coś marudziła o nowej kuchni, więc dobrze wiedziałam, że obsługa tej pani na pewno zajmie sporo czasu. W związku z tym poszłam poszukać działu sypialnego, którego pracownicy byli trochę mniej zapracowani. Wcisnęłam się bez skrupułów przed mężczyznę z dzieckiem na ręku i zagadnęłam ekspedientkę, która po sprawdzeniu w komputerze powiedziała mi, że czas oczekiwania na krzesło w kwiaty wynosi sześć tygodni. Sześć tygodni... to cała wieczność. Za sześć tygodni będę po praktykach i zostanę wyluzowaną biegaczką (za kilka dni bierzemy się za to razem z Kit), będę też po ślubie taty z Lailą. Tak być nie może. Jednak dam radę z niebieskim obiciem!

Kiedy wracałam do reszty, wpadło mi w oko przepiękne łóżko z baldachimem Sulejma, które wcześniej widziałam w katalogu. Było bardzo stylowe – żadne tam My Little Pony z różowymi falbankami, ale eleganckie, z metalową ramą. Przysiadłam na nim na chwilkę, ale musiałam niestety spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że było nieco za duże do mojego dziewczęcego pokoju ze skosami oraz że chyba lepiej postawić na wąski materac, na którym mogłabym się wylegiwać w weekendy. Nadłożyłam trochę drogi, żeby jeszcze obejrzeć materace. Było ich całe mnóstwo i oczywiście musiałam się rzucić na każdy jeden, żeby je porządnie wypróbować. Obok stało kilka wzburzonych pań, które chyba trochę żałowały, że nie jestem już małą dziewczynką, którą każdy dorosły mógłby bez ogródek zbesztać. To skłoniło mnie do rzucenia się na materac Zar z nieco większą siłą, tak że moje ciało aż podskoczyło, a wzrok pań stał się jeszcze bardziej surowy.

Byłam już prawie zdecydowana na model Rigoletto, ale chciałam to jeszcze skonsultować z Kit, więc postanowiłam po nią pójść. Jednak skracając sobie drogę podczas polowania na osoby z obsługi i szukanie łóżka, zupełnie zignorowałam strzałki na podłodze, straciłam orientację i zabłądziłam w dżungli Ikei. Zamiast przybliżać się do mamy, Mogensa i Kit, z każdym krokiem się od nich oddalałam.

Kiedy przechodziłam przez dział z wyposażeniem łazienek, zauważyłam biurka i dotarło do mnie, że poszłam w złym kierunku, więc zrobiłam skrót przez sekcję z regałami. Zauważyłam strzałki, więc postanowiłam za nimi podążać i za chwilę znowu znalazłam się... przy dziale z wyposażeniem łazienek. Przedzierałam się powoli przez morze ludzi z małymi wrzeszczącymi dzieciakami w wózkach i nagle zostałam otoczona przez wściekle kolorowe dziecięce meble, obok których na pewno wcześniej nie przechodziłam. Wtedy dotarła do mnie przerażająca prawda: Zgubiłam się w Ikei!

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.