44,99 zł
Biedna ja! Wszystko w moim życiu to katastrofa!
Po wakacjach nadal wyglądam jak pomidor. Jednak kremy z filtrem mają sens…
Utknęłam w domu, bo rodzice poszli na randkę (w ich wieku to przecież żałosne!). I to akurat w ten wieczór, kiedy moi przyjaciele grają w kręgle! Beze mnie!
ALE! Jedziemy na szkolną wycieczkę! A to oznacza CAŁY tydzień bez żenujących rodziców i brata puszczającego bąki. Mam nadzieję, że będę w domku z Jess – choć ona ostatnio cały czas spędza z tą nową Ishą… – inaczej to będzie totalna DRAMA!
Przeczytaj całą bestsellerową serię przygód Lottie Brooks:
1. „Żenujące życie Lottie Brooks”
2. „Towarzyskie przypały Lottie Brooks”
3. „Sercowe rozkminy Lottie Brooks”
4. „Ekstremalnie pechowa wycieczka Lottie Brooks”
5. „Totalnie chaotyczne święta Lottie Brooks”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 204
Data ważności licencji: 3/20/2028
Tytuł oryginałuLottie Brooks’s Totally Disastrous School Trip
Tłumaczenie, czyli osoba, która zamieniła obce słowa w ładne polskie zdaniaAnna Klingofer-Szostakowska
Ilustracje, czyli kto stworzył rysunki i zaprojektował okładkę oryginalnąKatie Kirby
Redaktorka nabywająca, czyli kto wpadł na pomysł wydania tej książki i opiekował się projektemMagdalena Kilian-Antoine
Koordynatorka, która pilnowała, żeby wszystko było na czasSylwia Stojak
Adiustacja, czyli nad poprawnością językową czuwałaSylwia Chojecka | Od słowa do słowa
Korekta, czyli błędy w książce poprawiłaMagdalena Wołoszyn-Cępa | Obłędnie Bezbłędnie
Adaptacja okładki, czyli kto zrobił okładkę po polskuMaria Gromek
Promotorka, czyli kto zadbał, aby wszyscy dowiedzieli się o książceJoanna Niemczycka
Copyright © 2023 I’m Doing Fine LtdCopyright © for the Polish edition by SIW Znak sp. z o.o., 2024Copyright © for the translation by Anna Klingofer-Szostakowska
Książkę wydało dla ciebie Wydawnictwo Znak Emotikon,imprint Grupy Wydawniczej Znak
ISBN 978-83-240-9978-8
Przeczytaj, co o książce sądzą inni czytelnicy, i oceń ją na lubimyczytać.pl
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2024
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Kiedy powiedziałam, że „trochę” się spiekłam, mogłam nieco zbagatelizować sprawę.
W zasadzie wyglądam jak pomidor/homar/truskawka/nos klauna/wściekły pryszcz/coś BARDZO, BARDZO czerwonego. To wszystko wina słońca – jestem na nie taka zła!
Mama ciągle powtarza: „Przykro mi to mówić, ale ostrzegałam…”, a tata i Toby rzucają żarciki w stylu…
TOBY: Myślicie, że Lottie chce zostać skorupiakiem, jak dorośnie?
TATA: Pewnie dlatego tak spiekła raka.
OBAJ: HA, HA, HAAAAAAAA.
Są doprawdy PRZEZABAWNI. Uch.
Próbowałam się wysmarować balsamem po opalaniu, który daje poczucie miłego chłodku, ale niezbyt pomaga na zaczerwienienie. Będę musiała się ukrywać w domu, dopóki moja skóra nie wróci do normalnego odcienia, bo teraz ma kolor wozu strażackiego.
Moment – mój telefon właśnie pingnął.
Amber utworzyła grupę„Królowe Ósmej Zielonej”
Amber dodała cię do grupy
AMBER: JUHUUUUU! Witajcie na naszej nowej grupie na WhatsAppie, dziewczyny!! Właśnie się zorientowałam, że zostały nam DWA tygodnie do powrotu do szkoły! Skoro jesteśmy znów w jednej paczce, powinnyśmy wycisnąć z tego jak najwięcej i świetnie się bawić. Jakieś pomysły?!?
POPPY: OOO, dobry plan! Co powiecie na to, żebyśmy poszły kupić nowe piórniki?
AMBER: Eee… Nie.
MOLLY: A może wpadłybyście do mnie i pomalowałybyśmy paznokcie u stóp? Mam taki uroczy pastelowozielony lakier, który strasznie chcę wypróbować.
AMBER: Też nie.
JESS: Mogłybyśmy pójść do biblioteki i przeczytać wszystkie lektury na angielski na ten rok
AMBER: GRUBE NIE! No weźcie, dziewczyny – pomyślcie z ROZMACHEM! Brighton stoi przed nami otworem.
JA: No cóż, ja nic nie mogę zrobić, bo spaliłam się na słońcu i wyglądam jak homar
AMBER: Daj spokój! Nie przesadzaj, Lottie. Nie może być aż tak źle!
JA: Nie przesadzam. Dosłownie płonę!
JESS: Gdybyś dosłownie płonęła, nie siedziałabyś teraz na WhatsAppie i nie mówiła nam, że płoniesz.
JA: To jest malutki pożar twarzy, więc może bym siedziała?!
JESS: Czy „malutki pożar twarzy” to oficjalna nazwa tej przypadłości?
JA: Prawdopodobnie!
AMBER: Jeśli skończyłyście już tę nudną, bezsensowną rozmowę, to czy możemy wrócić do ważniejszych spraw, jak DOBRA ZABAWA?!
JA: Jak mam się dobrze bawić, skoro wyglądam tak…
POPPY: OMG. Zmieniłaś się w wóz strażacki?!?
JA: NIE! Chodzi mi o to, że taki kolor ma moja skóra.
JESS: Ojej – to rzeczywiście nieciekawie…
JA: Mówiłam!
JESS: Ale szkoda, że nie jesteś prawdziwym wozem strażackim, mogłabyś ugasić swój malutki pożar twarzy!
JA: Fakt
AMBER: Dobra, przykro mi z powodu Twojego pożaru twarzy, Lottie, ale jeśli wreszcie skończyłyśmy gadać o bzdurach, może reszta (te z nas, które nie wyglądają jak wozy strażackie) coś zaplanuje? Spotkajmy się jutro o jedenastej w Starbucksie, zrobimy burzę mózgów.
JESS: Super – stawiam wszystkim frappuccino!
MOLLY: Ekstra!
POPPY: Nie mogę się doczekać xx
JA: To bawcie się dobrze…
JESS: Żeby było jasne – ja tylko żartowałam. Nie stać mnie na to, żeby kupić wszystkim frappuccino (niestety)…
WOW. No cóż, to jest totalnie do kitu. Nie mogę uwierzyć, że dziewczyny zamierzają świetnie się bawić beze mnie – oczekiwałabym więcej empatii! Muszę trzymać kciuki i palce stóp, żeby do jutra mój malutki pożar twarzy znacznie przygasł.
11.09
Po przebudzeniu spojrzałam w lustro z nadzieją na ogromną poprawę, ale nadal przypominam wóz strażacki, więc siedzę w domu, podczas gdy moje przyjaciółki wybierają się na frappuccino.
DLACZEGO ŻYCIE JEST TAKIE NIESPRAWIEDLIWE?!?!??!
18.34
Kolejne złe wieści: mama właśnie poinformowała mnie, że jutro wieczorem wychodzą gdzieś z tatą, więc nawet Żandarmi Zabawy mają bogatsze życie towarzyskie niż ja!!!
Co gorsza, chociaż mam prawie trzynaście lat, przyjdzie do nas OPIEKUNKA!
Próbowałam przekonać mamę, że doskonale dam sobie radę sama z opieką nad Bellą i Tobym, ale przypomniała mi, jak miałam ich pilnować, podczas gdy ona się kąpała, a po powrocie do salonu zastała tam to…
– Dlaczego ciągle do tego wracasz?! Przecież to się zdarzyło TYLKO RAZ! – odparłam.
– A wtedy kiedy poprosiłam, żebyś zajęła czymś Toby’ego, gdy miałam zadzwonić w ważnej sprawie, a on złożył zamówienie w Domino’s Pizza na sto pięćdziesiąt funtów i skorzystał z MOJEJ karty kredytowej?
– NO DOBRA… dwa razy… To nie jest tak, że ja…
– A wtedy gdy…
– OKEJ, OKEJ, rozumiem, do czego zmierzasz! Jeeezu.
– Świetnie. W takim razie mamy to ustalone. Jean przyjdzie o wpół do ósmej.
– O BOŻE. Tylko nie Stara Jędza Jean!
– Lottie, to bardzo nieuprzejme. Nie jest taka stara i z pewnością nie jest jędzą. Poza tym nie w porządku jest nadawać ludziom obraźliwe przezwiska.
– Czemu nie?! Ludzie CIĄGLE nadają mi obraźliwe przezwiska!
– LOTTIE!
MYŚL DNIA:No wiecie, mama mogłaby się z tym nie zgodzić, ale kiedy Toby wydał sto pięćdziesiąt funtów w Domino’s, było FANTASTYCZNIE. Jedliśmy pizzę na kolację co wieczór przez cały tydzień, co oznaczało, że mieliśmy chwilę oddechu od jej RZYGLIWEJ wiejskiej zapiekanki. Nawet tata w głębi ducha był zachwycony.
13.35
O ja biedna. Tyle rzeczy w moim życiu idzie nie tak…
1. Nadal wyglądam jak straż pożarna, ale teraz w dodatku łuszczy mi się skóra na nosie i czole, więc wyglądam jak straż pożarna z łupieżem.
2. Mój ojciec i brat są wciąż najbardziej irytującymi i niezabawnymi osobami na całej planecie…
TOBY: Chciałbyś się zamienić na życia z Lottie, tato?
TATA: Niekoniecznie – ona chyba już się SYPIE!
3. Nadal tkwię w czterech ścianach, podczas gdy moje przyjaciółki poszły beze mnie na zakupy (chamstwo).
4. Pilnuje mnie Stara Jędza Jean. (Nie obchodzi mnie, co mówi MAMA – to prawda. Ona naprawdę jest jędzą! Ostatnim razem, gdy tu była, skonfiskowała mi telefon i próbowała mnie nauczyć szydełkować).
5. Mama i tata mizdrzą się do siebie i trajkoczą, jak cudownie będą się bawić na swojej „randce”. Moim zdaniem rodzice nie powinni wychodzić sami. No wiecie, wyobraźcie sobie, że nie macie problemu ze zleceniem opieki nad dziećmi osobie z zewnątrz, bo wam się nie chce nimi zajmować – ZWŁASZCZA jakiejś Jędzy!
18.06
Siedzę w sypialni moich rodziców i to piszę, podczas gdy oni szykują się do wyjścia. Robię swoją najlepszą nieszczęśliwą minę, a oni nawet nie zaproponowali, że odwołają randkę!
18.14
Są bardzo podekscytowani i szczebioczą do siebie radosnymi głosikami.
To STRASZNIE krindżowe. Już wolę, kiedy się kłócą o to, jak prawidłowo ładować zmywarkę.
18.22
Puścili muzykę i teraz tańczą! UCH!
18.34
OMG, właśnie się pocałowali!
No wiecie, siedzę TUTAJ, na ich łóżku, a oni dosłownie zrobili to na moich oczach!
Musiałam udać odruch wymiotny, żeby im przerwać. Bóg wie, co by się dalej wydarzyło.
Jeśli mama znowu zajdzie w ciążę, wyprowadzam się!!!
19.47
Przyszła Stara Jędza. Wyłączyła telewizor, bo „szkodzi na wzrok”, a teraz zmusza mnie i Toby’ego do grania w „Węże i drabiny”. Jeśli choćby zerknę na swój telefon, cmoka z dezaprobatą i mówi rzeczy w stylu: „Dawniej rodziny spędzały czas razem”. Zmusiła mnie też, żebym zrobiła jej pięć bilionów filiżanek herbaty, podczas gdy ona siedzi na kanapie z wyciągniętymi nogami, bo bolą ją haluksy.
19.59
FUUUJ – zapytała, czy mogę jej rozmasować haluksy! Odpowiedziałam, że nie, bo mam stopofobię, a ona odparła, że jedynym sposobem na zwalczenie fobii jest częsty kontakt z jej źródłem. Następnie przystawiła prawą stopę do mojej twarzy i PRAWIE wsadziła mi duży palec do nosa. O rany – co za zapach! Coś w rodzaju połączenia sera i lawendy; serio mnie zemdliło, więc musiałam przeprosić i wyjść do łazienki.
20.11
Tak naprawdę chowam się w toalecie przed haluksami. Nudzi mi się. Może ona niedługo zaśnie, a wtedy przechwycę z powrotem pilota i odzyskam telefon. Trzymajcie kciuki.
20.14
OMG, Jean zapukała do drzwi łazienki i oznajmiła, że już czas, żebyśmy położyli się do łóżek. Toby i ja o tej samej porze!!! Próbowałam jej powiedzieć, że Toby jest ode mnie o cztery lata młodszy, a w weekendy zwykle chodzę spać o dziesiątej, ale ona odparła, że mi nie wierzy i że jeśli będę jej wciskać kit, wyrośnie mi długi nos jak u Pinokia. W dodatku kazała mi zostawić telefon na parterze. Co, do licha, mam teraz zrobić?!
Ale przynajmniej nie muszę masować haluksów…
21.35
Wow, kto by pomyślał? Naprawdę całkiem produktywnie spędziłam czas bez telefonu! Posprzątałam pokój, odrobiłam pracę domową z angielskiego, opiłowałam paznokcie, zrobiłam dwadzieścia siedem wykroków (ale tylko prawą nogą, bo mi się znudziło) i marzyłam o tym, że jestem jedną z tancerek Taylor Swift (epickie). Och, i poczytałam o sposobach zapobiegania haluksom. Okazuje się, że dobrym ćwiczeniem jest podnoszenie drobnych przedmiotów palcami stóp, więc wymknęłam się do kuchni, zgarnęłam pudełko cheeriosów i wysypałam je na podłogę w pokoju. Obczajcie to – jestem w stanie nie tylko podnosić je z podłogi, ale też wsadzać je stopą do ust jak jakiś magik!
22.14
Bella się obudziła. Stara Jędza tak głośno ogląda telewizję (czy to nie szkodzi TWOIM oczom, Jean?!), że nawet jej nie słyszała – świetna opieka nad dzieckiem… NO RACZEJ NIE! Musiałam przyprowadzić Bellę do swojego pokoju i jedynym sposobem, żeby przestała płakać, było nakarmienie jej płatkami śniadaniowymi z podłogi. Wygląda na to, że o wiele bardziej jej smakują niż te jej słoiczki dla dzieci, to na pewno.
22.32
O rety. Zjadłyśmy WSZYSTKIE cheeriosy i teraz muszę jej pozwolić potrzymać chomiki (a kiedy mówię „potrzymać”, mam na myśli „zaściskać na śmierć”).
23.15
Dzięki ci, o losie, że Żandarmi Zabawy wrócili. Bella właśnie zamierzała zjeść Futrzaka Trzeciego!
23.27
Jeeezu, człowiek stara się zrobić coś dobrego i słyszy tylko narzekania…
Mama i tata złoszczą się teraz na mnie, że o dziesiątej wieczorem zjadłam całe pudełko płatków śniadaniowych. Próbowałam im wyjaśnić, że:
A. Tak naprawdę była 22.14.
B. Tak naprawdę to Bella zjadła większość z nich.
C. Tak naprawdę jadłyśmy je stopami, żeby zapobiegać haluksom.
Ale okazuje się, że to tylko pogorszyło sprawę i nawet nie obchodzi ich nasze długofalowe zdrowie stóp! Uważają, że nie powinnam karmić Belli przesłodzonymi płatkami śniadaniowymi, bo ma tylko osiem miesięcy.
Ja uważam, że nie powinni wychodzić i zostawiać nas z podrzędną opiekunką, która próbuje dźgać mnie haluksami w twarz.
Chyba będziemy musieli uznać, że mamy odmienne zdanie.
10.05
Złe wieści: mama nadal się gniewa. Nie pomogło to, że Bella odmówiła zjedzenia na śniadanie swojej naturalnej owsianki z borówkami i próbuje sięgać po moje coco pops.
Dobre wieści: moje oparzenie słoneczne w końcu zniknęło – JUHUUU!
Skóra jeszcze trochę się łuszczy, więc wysmarowałam się hojnie drogim kremem do twarzy mojej mamy, żeby przykleić odpadające płatki. Wygląda trochę tłusto, ale to lepsze niż zaczerwienienie… chyba?!
Umówiłam się z dziewczynami w parku na piknik. Tak dobrze będzie doświadczyć znów WOLNOŚCI. Wyobrażam sobie, że pewnie tak czuje się ktoś, kto właśnie wyszedł z więzienia, tylko trochę lepiej.
18.54
Najpierw spotkałam się z Jess w Sainsbury’s, żeby kupić rzeczy na piknik. Mama dała mi piątaka, żebym kupiła coś „zdrowego i sycącego”, co brzmiało nudno, więc ostatecznie wzięłam paczkę fasolek jelly belly, sześciopak monster munch i hubbę bubbę, co wydało mi się odżywczym posiłkiem. Wybrałam monster munch o smaku marynowanej cebulki, więc chyba odhaczyły kratkę węglowodanów i warzyw (tak sądzę).
W każdym razie wybrałam zdrowsze rzeczy niż Jess, bo ona wydała swojego piątaka na ogromną butelkę oranżady, pięć opakowań truskawkowych żelków nitek i czasopismo „Heat”!
Gdy przyszłyśmy do parku, Amber, Molly i Poppy już tam były. Zdążyły rozłożyć na trawie duży mięciutki koc piknikowy w arbuzy.
– Aha, o wilku mowa! – powiedziała Amber, gdy usadowiłyśmy się na kocu. – Napijecie się różowej lemoniady?
– Chętnie – odparłam i nagle zdałam sobie sprawę z tego, jaka jestem spragniona.
Otworzyła uroczą różową lodówkę turystyczną i nalała wyglądającego pysznie gazowanego napoju z butelki do plastikowego kieliszka do wina, po czym dorzuciła kilka kostek lodu. Amber zawsze ma najbardziej wykwintne rzeczy.
– Dzięki – powiedziałam i wypiłam łyk. – Pyszna.
– Tak, to z Harrodsa albo podobnego eleganckiego miejsca. Moja mama zamawia w dostawie.
– Wow, ale z ciebie szczęściara – stwierdziła Jess, która wypiła już większość swojej lemoniady.
– No, w sumie – odparła Amber ze znudzoną miną. – W każdym razie właśnie o tobie rozmawiałyśmy, Lottie.
Zmarszczyłam czoło. Nie podobała mi się myśl, że dyskutowały o mnie pod moją nieobecność.
– Poppy opowiadała nam o twoim wakacyjnym romansie z PFC… – ciągnęła Amber. – Przypomnij, jak on miał na imię?
Skrzywiłam się groźnie do Poppy, bo miało to zostać między nami. Gdybym chciała, żeby Amber dowiedziała się o moim Przystojnym Francuskim Chłopaku, sama bym jej o nim powiedziała.
Poppy, skruszona, spuściła wzrok i zaczęła się bawić swoimi sznurówkami.
– Przepraszam, Lottie… To jakby mi się wymknęło… przypadkiem…
– Dlaczego przepraszasz? – wtrąciła Amber. – Lottie to nie przeszkadza, prawda? Chcę usłyszeć całą historię!
Westchnęłam.
– W porządku. Po prostu nie chciałam, żeby wszyscy o tym wiedzieli…
– UUUU, rozumiem. Ze względu na Daniela, prawda?! – powiedziała Amber.
– Nie, no cóż… może, ja…
– Słuchaj – przerwała mi Amber. – Przecież nie powiemy Danielowi, prawda, dziewczyny?
Poczułam, jak moje policzki robią się gorące, i nie był to skutek oparzenia słonecznego.
– Nie ma o czym opowiadać! Nic się nie wydarzyło i tak czy inaczej… nie jestem pewna, co się dzieje z Danielem.
– Poppy powiedziała, że go pocałowałaś przed wyjazdem na wakacje! – dodała Amber.
– Co?! – Znowu spojrzałam groźnie na Poppy.
– Ups! – odparła pokornie.
Naprawdę byłam na nią zła, ale chyba też nie powiedziałam jej wprost, żeby nikomu o tym nie mówiła.
– No cóż, to był tylko mały… – zaczęłam.
– To takie EKSCYTUJĄCE! – pisnęła Amber.
Lekko się zarumieniłam. Chyba w sumie miło było dla odmiany skupić uwagę na sobie.
– To rzeczywiście ekscytujące – powiedziała Molly z nieco smutną miną. – Po prostu nie mogę uwierzyć, że mi nie powiedziałaś…
O Boże. Dlaczego nie przekazałam mojej najstarszej przyjaciółce tej najważniejszej nowiny?! Poczułam się okropnie.
– Przepraszam – wypaliłam. – To było tuż przed wyjazdem, a ty też byłaś wtedy na wakacjach, a potem byłyśmy takie zajęte urodzinami Jess i… czekałam tylko na właściwy moment. Słowo.
– W porządku – uśmiechnęła się Molly. – Rozumiem… ale, Lottie, wygląda to na drobny bałagan. Interesują się tobą obaj? PFC i Daniel?!
– Nie zapominaj o Baileyu! – dodała Jess ze śmiechem.
– Kim jest Bailey?! – zapytała Molly.
– O BOŻE! – westchnęłam i wsparłam głowę na dłoniach. – To długa historia…
A potem opowiedziałam im o wszystkim… Chyba do tej chwili chowałam głowę w piasek, bo nagle trochę się zdenerwowałam tą całą sytuacją.
11.34
OOOOOOOCH, coś ciekawego się wydarzyło!
Dostałam maila od Antoine’a. Całkiem mnie to zaskoczyło, bo chociaż wymieniliśmy namiary, założyłam w sumie, że się nie odezwie. Ale zrobiło mi się miło, zwłaszcza że ten mail naprawdę mnie rozśmieszył…
Od: Antoine RouxDo: Lottie BrooksTemat: Uwielbiam ser
Chère Lottie,
jak się miewa Twoja urocza osoba? Myślałem o Tobie w każda pojedyncza minuta dnia, od kiedy wyjechaliśmy z wioski namiotów, i proszę mojego wybitnie przystojnego brata, Hugo, żeby przetłumaczył email ode mnie. Mam nadzieję, że uznasz, że jest lekko obraźliwy.
Zaczynajmy więc! To były cudowne chwile, kiedy Twoje plastikowe widelce spadły na podłogę, a ja je podniosłem. Jeszcze bardziej cudownie było wtedy, gdy poszliśmy na tandetny spacer w przyrodzie. Za każdym razem, gdy jem kawałek brie, myślę o Twoich szlachetnych rysach.
Muszę złożyć wyznanie, że moje oczy napotkały łzawą sytuację, kiedy nie odpowiedziałaś na mój list, w którym pytałem, czy możesz być dziewczyną Antoine’a Czy to dlatego, że moje ciało wydziela odór?
Cóż, niezależnie od tego, jakie miałaś powody, jestem przekonany, że stanowisz materiał na przeciętną dziewczynę. Jednakże nie chcę Cię odstraszyć zbytnią obsesją. Dlatego niech najpierw nasze osobowości ukażą się jedna drugiej. Chciałbym Cię zmusić do odpowiedzi na pewne głęboko osobiste pytania…
1. Gdybyś mogła być psem albo kaczką, co byś wybrała?
2. Kim chcesz zostać, kiedy zostaniesz obszernym człowiekiem o odpowiedzialnych dłoniach?
3. Gdybyś mogła wybrać tylko jeden ser do końca wiecznego życia, to jaki? Nie mów, że jakiś cheddar, bo to hańba dla narodu francuskiego.
4. Teraz łatwizna. Co jest sensem życia?
Sądzę, że wystarczy jak na jeden email. Mam nadzieję, że Hugo dobrze go przetłumaczył. On jest naprawdę BARDZO przystojny. Z jakiegoś powodu moje rodzinne geny sprawiają, że wyglądam jak imbryk.
Z miłościąAntoine x
Zaczynam podejrzewać, że Hugo okrutnie nabija się z Antoine’a i specjalnie źle tłumaczy!
Chciałam odpisać mu od razu, ale wolałabym, żeby nie wiedział, że nie mam nic lepszego do roboty poza odpowiadaniem natychmiast na maile (chociaż nie mam). Wolałabym, żeby myślał, że poszłam pojeździć konno albo porzucać oszczepem, albo pojeździć na desce… (chociaż tak nie jest… i w ogóle nie interesuje mnie żadna z tych rzeczy).
12.17
Grupa KÓZ na WhatsAppie:
JA: OMG, dostałam maila od PFC!!!!!!!!!!!!!!!
AMBER: OMGGGGGGGGGGG!
POPPY: OOOMMMGGGGGG!
MOLLY: OOOOOO EEEEEEEM GIEEEEEEEEEEEEEE!
JESS: Czy możecie wszystkie przestać z tym OMG? Wychodzimy przez to na jakąś głupiutką piskliwą gimbazę!
POPPY: Eee, bo jesteśmy głupiutką piskliwą gimbazą?
JESS: Słuszna uwaga – OMG, i co napisał????
JA: Wiecie, ten mail był trochę dziwny. Nie jestem pewna, czy jego angielski jest na jakimś superpoziomie, ale napisał, że myśli o mnie, kiedy je ser, ORAZ znowu zapytał, czy zostanę jego dziewczyną!
AMBER: WOW! Zgodzisz się???
JA: Nie wiem… Nadal jestem lekko skołowana tym, co czuję do Daniela.
POPPY: Kogo obchodzi Daniel, skoro możesz chodzić z PFC?
JA: No ale przecież nie zobaczę już Antoine’a, prawda?
MOLLY: I to jest w tym najlepsze – możesz wszystkim powiedzieć, że masz Przystojnego Francuskiego Chłopaka, i nawet nie musisz się przejmować, czy uda Ci się go wcisnąć w napięty grafik.
JA: WOW, sprytne! Może zobaczę w poniedziałek, jaka będzie sytuacja z D, i wtedy podejmę decyzję.
JA: Och, jeszcze jedno – wolałybyście być psem czy kaczką?
AMBER: Zdecydowanie psem. Mieszkają w ładnych, ciepłych domach i ktoś łaskocze je po brzuszkach.
POPPY: Ale jak się jest psem, trzeba jeść psią karmę…
AMBER: Ale gdybyś była psem, chciałabyś jeść psią karmę…
JESS: Kaczką. Potrafią latać – a latanie wygląda EKSTRA MEGA COOL!
MOLLY: Poza tym kaczki tak uroczo kiwają się na boki, gdy chodzą!
JA: Hmmm… To jest zdecydowanie trudna decyzja, ale wybieram psa, bo kaczkom na pewno marzną pupy, gdy tak przesiadują całymi dniami w stawie, a ja nie znoszę, gdy jest mi zimno w pupę.
JESS: Właśnie próbowałam znaleźć emoji zimnego tyłka, ale nie ma
