Czterech. Błoński, Flaszen, Kijowski, Puzyna. Esej o przyjaźni i pokrewieństwie umysłowym - Marta Wyka - ebook

Czterech. Błoński, Flaszen, Kijowski, Puzyna. Esej o przyjaźni i pokrewieństwie umysłowym ebook

Marta Wyka

0,0
44,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Błoński – Flaszen – Kijowski – Puzyna

Wielka czwórka, która na zawsze odmieniła oblicze polskiej krytyki.

Esej o najwybitniejszych uczniach Kazimierza Wyki, którzy na jego seminarium wypracowali własny, niepodrabialny model lektury, stając się filarami tzw. krakowskiej szkoły krytyki literackiej.

Portret „szkoły krytyki” to rodzaj biografii poczwórnej, w której ważniejsze od samych naukowych osiągnięć głównych bohaterów stają się kulisy ich życia i warunki, w jakich tworzyli swoje dzieła i formowali krytyczne postulaty.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 136

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opieka redakcyjna: ANNA MICHALIK

Redakcja: LUCYNA KOWALIK

Korekta: ALEKSANDRA KALINOWSKA, ANETA TKACZYK, MARIA ROLA

Projekt okładki: MAREK PAWŁOWSKI

Redaktor techniczny: ROBERT GĘBUŚ

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

© Copyright by Wydawnictwo Literackie, 2025

Wydanie pierwsze

ISBN 978-83-08-08708-4

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kraków bezpłatna linia telefoniczna: 800 42 10 40 księgarnia internetowa: www.wydawnictwoliterackie.pl e-mail: [email protected] tel. (+48 12) 619 27 70

Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.

Ten e-book jest zgodny z wymogami Europejskiego Aktu o Dostępności (EAA).

Wydawca zakazuje eksploatacji tekstów i danych (TDM), szkolenia technologii lub systemów sztucznej inteligencji w odniesieniu do wszelkich materiałów znajdujących się w niniejszej publikacji, w całości i w częściach, niezależnie od formy jej udostępnienia (art. 26 [3] ust. 1 i 2 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych [tj. Dz.U. z 2025 r. poz. 24 z późn. zm.]).

Nawstępie

.

Termin „krakowska szkoła krytyki” (czasem w formie „tzw. krakowska szkoła krytyki”) jest używany od dawna. Ma przede wszystkim znaczenie porządkujące i taką też funkcję. Chodzi o czterech wybitnych krytyków, którzy weszli do literatury, ponieważ w odpowiednim czasie rozpoznał ich nauczyciel – nazywany później mistrzem, autorytetem, wzorem. Mistrzowskich warunków Kazimierz Wyka chyba jeszcze nie spełniał, bo gdy utworzył grupę seminaryjną na krakowskiej polonistyce, liczył sobie trzydzieści sześć lat. Ale za to miał już duży dorobek przedwojenny, a także wiedzę o literaturze, która została zepchnięta na margines zaraz na samym początku PRL-u. Wyka ponadto wykładał – pierwszymi źródłami jego inspiracji były personalizm, takie postaci, jak Witkacy i Gombrowicz, zwłaszcza zaś świat dwudziestolecia. Na dodatek był również frankofilem – jego młodzi studenci nie mieli wątpliwości, że to, co najlepsze, zostało napisane po francusku.

Być może ta „krakowska szkoła” przypomina nieco krąg krytyczny francuskich „les normaliens”, czyli absolwentów paryskiej École normale supérieure. Połączyło ich środowisko, ale też podobne doświadczenie historyczne. Kim więc byli? Mieszczanami, przedstawicielami francuskiej klasy średniej, którzy stali się – z biegiem lat – intelektualistami, myślicielami, akademikami kształtującymi zbiorowy światopogląd?

Uczniowie Wyki zaakceptowali patrona – można o tym przeczytać u Andrzeja Kijowskiego, czyli w Notesie Kazimierza Wyki, także w eseju Tacyt krzeszowickiego powiatu, wreszcie w wywiadach, jakich udzielał Jan Błoński. Ludwik Flaszen uważał Wykę za człowieka prowincji z wszystkimi jej priorytetami. Sam Kazimierz Wyka z kolei nazwał się synem kupca drzewnego. W czasie okupacji sprzedawał deski w tartaku ojca. Urodził się i dojrzewał w małym miasteczku, do gimnazjum dojeżdżał do Krakowa, codziennie pociągiem o piątej rano. To utrwaliło w nim nawyk porannej pracy. Tak funkcjonował do końca.

Jego uczniowie z prowincją nie byli spowinowaceni. Flaszen to Krakowianin z ulicy Smoleńsk, rodzinę Kijowskiego upamiętnia tablica przy ulicy Karmelickiej, gdzie jego dziadek kupiec sprzedawał powozy. Konstanty Puzyna to arystokracja o długiej genealogii, lecz dobra rodzinne widywał już tylko ze stosownej odległości, rodzina nigdy ich bowiem nie odzyskała. Wydaje się, że Puzyna od rodziny wolał się oderwać – choć oczywiście stało się to niezależnie od jego woli. Powody wewnętrznego buntu dobrze dają się odczytać w Odzie negatywnej.

Warto przyjrzeć się tym środowiskom, tym matecznikom, w których wyrośli. Na pewno stały się one częścią ich wyposażenia intelektualnego. Biograficznie początkowo od siebie odlegli, nawiązali emocjonalne więzi, które przetrwały wiele lat i chyba nigdy nie zostały zaburzone ani zerwane – mimo że konkurowali ze sobą, prześcigali się w częstości druku, zachowali (co jest widoczne w tekstach) lojalność wobec środowiska młodości i wobec siebie samych. Młody Konstanty Puzyna napisał sztukę i poddał ją opinii Jana Błońskiego. Nie spodobała się – a więc Puzyna nigdy jej nie opublikował ani nie próbował wystawić. Kiedy Jan Błoński redagował dzienniki Kijowskiego, ten zgodził się na duże skróty – zapewne nie tylko pod wpływem rodziny. Temperament pisarski Kijowskiego nie oszczędzał ludzi jeszcze żyjących, co mogło się przyczynić do zmiany opinii o samym krytyku, postrzeganym już w kontekście Kronik Dedala i tematów religijnych, a więc zdecydowanie kontemplacyjnych i refleksyjnych.

Błoński zapewne wolał widzieć przyjaciela jako człowieka religijnego, wzniosłego etycznie, nie jako autora zapisów, które są wobec bliźnich dość zgryźliwe. Tego oczywiście tylko się domyślamy.

Spróbujmy zatem odtworzyć owe, zmienne i zróżnicowane, „okoliczności biograficzne”, które w znacznym stopniu uformowały tych czterech. W jaki sposób wpłynęły one na życie tekstów literackich, które pisali? Jaką formację umysłową – nieposiadającą zresztą żadnego programu – stworzyli? Byli kręgiem zamkniętym – tylko jeden z nich, czyli Flaszen, został przetłumaczony na francuski, zatem jego Cyrograf został opisany w innym języku niż polski.

Co nas w nich dziś pociąga? Czy dorobili się własnych uczniów? Czy to było w ich czasach możliwe?

Wyka odchodzi w roku 1975. Jego układy osobiste ze „szkołą” są już ustalone; jeśli bada się je po latach, to korzystając z gotowego zasobu. Wspomnienia są potwierdzeniem tej oczywistości, Wyka jest dawno „obecny” pośród wzorów intelektualnych pokolenia urodzonych w późnych latach dwudziestych. Ale jak jest „obecny”?

W tym samym roku ukazuje się wspomnieniowy tekst Jana Błońskiego Obecność Wyki. Wyka był czytany przez Błońskiego obok innych: Karola Ludwika Konińskiego i Bolesława Micińskiego. Włączony do książki Kilka myśli, co nie nowe Kazimierz Wyka jest przede wszystkim osobą, której udało się przełamać ograniczenia akademickie. Nie próbował być za wszelką cenę nauczycielem akademickim. Do dydaktyki miał przekonanie umiarkowane – choć oczywiście „nauczał”. W pierwszej kolejności wszakże przełamywał dystans. „Pamiętam wrażenie, jakie wywołał, zagadując Flaszena i Puzynę, spotkanych przypadkiem w barze...” – pisze Błoński.

Wyka, do którego Błoński przyjechał z Torunia, królował na pograniczu literatury i krytyki i „zdumiewająco szybko zrozumiał, czego od niego oczekiwali”. A żaden z nich nie chciał zostać uczonym (i oprócz Błońskiego nikt nim nie został...).

Oni się dość zgodnie nabijali z Alma Mater. Wyka żywił prawdziwy kult Uniwersytetu. Ale nie wahał się puścić swoich seminarzystów na głęboką wodę, czyli w literaturę żywą. Chciał szkoły, acz nie musiała to być „szkoła krytyki”. „W tym Wyka był właściwie prekursorem, bo dzisiaj wszędzie literatura przenosi się na uniwersytety... Czy to dobrze, nie wiem”. Tak Jan Błoński opisywał wpływ Wyki – z biegiem lat zmienionego w „Kazia”.

Tych chwytów nie mógł już użyć, czytając Bolesława Micińskiego i Karola Ludwika Konińskiego. Znał ich teksty, lecz nie znał osób. Istniał już „podskórny nurt”. W latach okupacji młody Wyka zaprzyjaźnił się z Konińskim, odwiedzał go w Rudawie, pożegnał na cmentarzu. Korespondował z nim, opiekował się po latach panią Stefanią Konińską, żoną, i synem Jerzykiem.

Jan Błoński nie napisał, które z czytanych przez niego tekstów Wyki uważa za realizację osobowości. Wydaje się, że chodziło mu głównie o styl. Nie bez powodu Maria Janion i Maria Żmigrodzka uważały, że młodzi krytycy próbują naśladować dykcję swojego mistrza – ozdobną, zmetaforyzowaną, stylistycznie wyszukaną. „Koledzy, coś za bardzo wyczycie”.

Spostrzeżenie wydaje się dzisiaj trafne. Styl w dojrzałym języku niegdysiejszych debiutantów odgrywał rolę istotną i wyróżniającą. Znaki zapytania Błońskiego, moralia Flaszena, ilustracje przeszłości u Kijowskiego, poetyckie chwyty Puzyny. Pisząc o literaturze, używali jednocześnie środków literackich.

W czasie okupacji Kazimierz Wyka pisał opowiadania – nie tylko eseje zebrane potem w Życiu na niby. W latach opresji literatura była dla niego przestrzenią bezpieczną, sprawdzalną, wolną. Podobnie – PRL nie odcisnął swojego znaku firmowego na jego uczniach. Zmieniały się „warty pisarzy” – język ich krytyków był zawsze rozpoznawalny.

I

Kliny.Pierwszaodsłona

.

W roku 2009 w „Tygodniku Powszechnym” ukazuje się tekst Ludwika Flaszena Kliny. Flaszen był długowieczny – odszedł w roku 2020 na początku pandemii, miał dziewięćdziesiąt lat.

Opisując we wspomnieniu dom Jana Błońskiego, jest zatem ostatnim dysponentem pamięci o pakcie, który został zawarty przed półwieczem i trwał przez cały ten czas.

„Na roku AD 1948 było nas czterech – którzy zapisali się w annałach – czy raczej już dzisiaj w archiwach – literatury tamtych czasów...” – notuje. Są rocznikiem trzydziestym, Flaszen o rok starszy od Błońskiego. Co Flaszen, szkicując portret przyjaciela, wybiera z jego biografii?

„Dla debiutantów były to czasy łatwe – i niebywale trudne” – powiada. Łatwe, ze względu na sprzyjające warunki debiutu. Profesor redaguje pismo, którego łamy są jeszcze otwarte, bezpartyjne. Debiutanci chcą jak najszybciej drukować. Zaczynają się już przygotowywać do roli buntowników.

Mam w oczach ów moment przed 60 laty, gdy do sali wykładowej (...) wkroczyło dwóch osobników o powierzchowności dość oryginalnej. Jeden niski, jakby przedziwnie koślawy, z trójkątną twarzą o ostrym nosie, (...) poruszający się z wyraźnie wypracowanym wdziękiem. Był to Ket Puzyna. Drugi, młodzieniec bardzo wysoki, chłystkowaty, o głowie i twarzy oseska (...). Poruszał się w sposób nieskoordynowany, z wyraźnym zamiarem zdominowania przestrzeni. Tchnął aurą wyniosłości: jakby znalazł się w miejscu niedostatecznie dlań wysokim, godnym. Był to Jan Błoński. Z Puzyną: stanowili niby parę cyrkowych clownów. Może dlatego moment pierwszego ich widzenia pamiętam tak jasno?

Zaprzyjaźniliśmy się niebawem. Dołączył do nas Andrzej Kijowski. Wśród zacnej polonistycznej braci szukaliśmy interesujących rozmówców... (...) na zasadzie intelektualnego magnetyzmu – a każdy z nas był inny – znaleźliśmy się i dobrali1.

Błoński – pisze dalej Flaszen:

w istocie miał się za lepszego od nas, nie mówiąc o mnie, z moim rosyjskim, nauczonym na zesłaniu w sowietach: ja go Puszkinem, Lermontowem, on mnie zwycięsko Mallarmém i Valérym. Mistrzami nowoczesności.

Jakie były tego konsekwencje? Błoński zajął się Proustem i bieżącą literaturą francuską (ale też krytyką, po Barthes’a), Flaszen był pierwszym tłumaczem Bachtina na język polski. Jako człowiek teatru wyreżyserował w Krakowie Dostojewskiego – bez sukcesu.

Jako studenci (trzej) wygłosili na zjeździe młodych polonistów referaty: Flaszen o Schulzu, Puzyna o Witkacym, Błoński o Gombrowiczu. „Pamiętam, w referacie Janka o mistrzu Witoldzie uderzyło mnie słowo «pepiniera». Do dziś zachowuję je w moim sekretnym dykcjonarzu”. Słownik Doroszewskiego podaje następujące znaczenia: dosłowne to szkółka roślin albo drzew; przenośne: środowisko sprzyjające kultywowaniu związków osobistych (bądź przyjacielskich).

Funkcjonując zatem we własnym, niezmiennym klimacie pepiniery, czterech początkujących krytyków czuło się w nim na tyle komfortowo i zrozumiale, że, mieszkając przecież osobno, nie wiążąc się profesją akademicką (z wyjątkiem Błońskiego), odczuwali ten klimat jako język porozumienia, niepotrzebujący dodatkowych wyjaśnień.

Józef Błoński, ojciec Jana, jest więc również nieświadomym wówczas mieszkańcem Atlantydy, bo tak, po latach, Jan nazwie zbiór tekstów Miłosza, które wówczas się piszą. Ojciec jednak nie widzi siebie tylko w Warszawie. Nauczyciel i wojskowy, przywiązany do swoich dwóch profesji, student Uniwersytetu Jagiellońskiego, pochodzi ze Złoczowa i tamte właśnie strony są geograficznym początkiem jego życiorysu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

II

Dwie książki:Zmiana wartyi Miłosz jak świat

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

III

Przystankizmiany warty

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

IV

Błońskifrancuski

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

V

Flaszen.Odstępca

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

VI

Listopadowy wieczórKijowskiegoalboromantyczneilustracje

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

VII

Puzyna.Odanegatywna

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

VIII

W listach

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Błoński i Puzyna. Dojrzewanie

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Błoński i Mrożek. Czas w listach

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Błoński i Miłosz. Poza socjalizmem

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

IX

Portretzbiorowy

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

X

Odwiedzinyw domudzieciństwa

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Nota wydawnicza

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Bibliografia, przypisy

Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.

Zapraszamy do zakupu

Przypisy

1 Spis cytowanych źródeł i omawianych tekstów znajduje się w Bibliografii na s. 171–175. ↩