Czarna owca - Iwona Sobolewska - ebook

Czarna owca ebook

Iwona Sobolewska

0,0

Opis

"Czarna Owca" to opowieść o energicznej, pełnej życia i radości nastolatce o imieniu Jagoda. Jej historia rozpoczyna się w Ladispoli - jednej z rzymskich prowincji Włoch. Jagoda nie ma prawa narzekać na własne życie. Ma wspaniałych rodziców, którzy spełniają jej marzenia, nianię, która kocha ją jak własne dziecko i prawdziwą przyjaciółkę Carlę. Jest pół Polką, pół Włoszką. Dzięki patriotycznej matce doskonale zna język polski, choć w kraju tym bywała tylko w dziecięcych latach. Życie Jagody wygląda mniej więcej tak jak przeciętnej nastolatki. Dziewczyna przeżywa radosne chwile i odkrywa zawiłości życia przeplatające się wzajemnie z młodzieńczymi miłostkami. Ma zwariowanych kolegów i koleżanki oraz jak tylko potrafi stara się pomagać przyjaciółce w randkach z wyśnionym chłopakiem. Jednak jej życiowa bajka szybko się kończy. Tragiczna śmierć rodziców sprawia, że wszystko legnie w gruzach. Dziewczyna nagle zostaje sama z nianią, która niestety nie ma do niej prawa opieki. Bliższą rodzinę stanowią dziadkowie ojca, którzy nigdy nie akceptowali wnuczki ze względu na pochodzenie matki i status majątkowy. Jest również ciotka mieszkająca w Polsce, bliźniacza siostra Karoliny - matki Jagody. Dziewczyna nie chce opuszczać przyjaciół i niani. Nie jest jeszcze gotowa na rozłąkę, jednakże nie ma wyboru - chcąc nie chcąc musi opuścić ukochane Włochy. W zasadzie dopiero w Polsce rozpoczyna się jej prawdziwa przygoda. Poznaje smak nadmorskiego klimatu oraz odkrywa tajemnice rodzinne. Nieznana dotąd ciotka Matylda, okazuje się wspaniałą osobą, która nie narzuca jej swojego stylu bycia. Okazuje się również, że łączy je wspólna pasja do malowania. Pojawiają się też nowe postacie, oczywiście na zmianę przeplatające się z dawnym życiem Jagody. Najbardziej interesujący są bracia, bardzo swobodnie zachowujący się w domu Matyldy. Starszy z nich Mikołaj - świetny gitarzysta i jak się okazuje obiekt zainteresowania głównej bohaterki oraz Przemek - artysta, którego uczy Matylda, wprowadzają do życia Jagody niezły zamęt. Zakochani chłopcy konkurują ze sobą w widoczny dla niej sposób. Oczywiście nie obyłoby się bez czarnego charakteru w postaci Landryny, która nieraz zirytuje bohaterkę oraz później pojawiającego się nie wiadomo skąd Hobbita - byłego chłopaka Jagody. No cóż, karygodne byłby opowiadanie wszystkiego, dlatego należy pozostawić pare niedomówień i zadać kilka pytań, które mogą nękać podczas czytania a mianowicie: Czy Jagoda będzie potrafiła pójść za głosem serca? Czy przyjaźń Carli i Jagody przetrwa z biegiem czasu? Czy dziewczyna powróci do ukochanych Włoch? Jak brzmi prawdziwa rodzinna historia? Na te oraz na wiele innych pytań znajdzie się odpowiedź tylko po przeczytaniu "Czarnej Owcy".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 276

Rok wydania: 2010

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Iwona Sobolewska

Czarna owca

e-bookowo

Wydanie I 2010

© Copyright by Iwona Sobolewska & e-bookowo 2010

Grafika i projekt okładki: Anna Pietraszek

ISBN 978-83-61184-83-6

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2010

UTRATA

„Są w życiu chwile, gdy myśli się, że jest

tak źle, iż gorzej być nie może. 

Wtedy właśnie okazuje się…, że jednak może."

Rafał Kosik

I

– Tak mamo poradzę sobie. Niczym się nie martw, te trzy dni szybko zlecą, a wam przyda się trochę odpoczynku od tego ciągłego zamętu w sądzie. – Jejku, jak trudno ich przekonać. Przecież nic mi nie będzie. W końcu już nie raz zostawałam sama w domu. A poza tym zostaję z Eleonorą. Bądź, co bądź przyda im się tych kilka dni wytchnienia, jakiegoś oderwania od tego ciągłego stresu w pracy.

– W razie, czego dzwoń. A, i słuchaj Eleonory, ona bardzo się stara…

– Tak, tak, wiem tato. Ale teraz idźcie, bo samolot odleci bez was i nici z cudownego Paryża.

– No dobrze, rzeczywiście Francesco musimy się pospieszyć. Pa, kochanie. – Buziak na pożegnanie, no i wyszli. Będę za nimi trochę tęsknić, ale w końcu to tylko trzy dni. Cały weekend dla mnie. Na samą myśl, aż uśmiech maluje mi się na twarzy. Eleonora raczej się nie pogniewa, jeśli zostawię ją w domu i wybiorę się gdzieś z Carlą. Tak, tylko gdzie? Zakupy? Przydałoby się na pewno. Nowy rok się zaczął, a ja bez konkretnych ciuchów w szafie, ale dzisiaj dopiero piątek i taka fajna pogoda, może jednak zakupy odłożę na jutro. Wiem, plaża. To będzie to. Tylko Carla musi się zgodzić, inaczej, kto inny jak nie jej tata nas zawiezie? W sumie to nie jest tak daleko i ostatecznie rowerami mogłybyśmy się wybrać, ale z tymi wszystkimi tobołkami to niewygodne. Gdzie ja ostatnio kładłam telefon?

– Eleonora? – spytałam.

– Tak? Coś się stało?

– Nic, ale nie wiesz przypadkiem gdzie leży telefon? Muszę zadzwonić do Carli.

– Zdaje się, że ostatnio kładłaś go w salonie na tej szafce koło telewizora. – Koło telewizora? No, właściwie to wszystko możliwe, pewnie wczoraj znowu się zagadałam przy opowiadaniu filmu. O jest! Ona jest niezastąpiona.

– Znalazłam! Dzięki!

Pozostało tylko zadzwonić do Carli i załatwione. Miałam nadzieję, że załatwione. Jakoś nie uśmiechało mi się siedzieć w domu. Tym bardziej w taką pogodę. Dobrze, że nic nam nie zadali, to jest ogromny plus włoskich szkółek. Mało prac domowych, za to intensywne myślenie na zajęciach, ale da się przyzwyczaić. Fakt, że potrafią nieźle dopiec na tych lekcyjkach, ale za to zawsze mogę się odgryźć po polsku, więc i tak nie zrozumieją. Ja mam satysfakcję, a oni głupie miny. Przydaje się wrodzona dwujęzyczność. W końcu mamusia Polka, a tatuś Włoch. W domu mówimy po polsku – ze względu na mamę, i dzięki temu polski mam opanowany do perfekcji, zresztą włoski też, bo jakoś trzeba się uczyć. W zasadzie to jestem ich mieszanką. Fizycznie i psychicznie. Właściwie można powiedzieć, że jak jakiś nierasowy kundel, ni taka ni taka. Ciemna karnacja, jasne włosy. Oczywiście nie blond, matka natura w końcu ma oczy, ale jednak na twarzy nie rozpoznasz któregoś z rodziców. A w środku? Sama nie wiem. Z jednej strony raczej zamknięta, lubię sobie przemyśleć pewne sprawy zanim coś powiem – to chyba po mamie, bo zawsze przed podjęciem decyzji długo się zastanawia i analizuje wszystkie za i przeciw. Lecz nieufność i zarazem odporność, by nie pokazywać własnych lęków czy słabości drugiej osobie, mam po tacie, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Zawsze mogę swobodnie uformować dobrą minę do złej gry i nie sprawia mi to problemu. Nie czerwienię się, nie śmieję, czy nie robię różnych grymasów, a odreagowuję sobie potem samotnie. To daje mi pewność, że mam przewagę nad przeciwnikiem i on nie zna moich odczuć. Tak, że jak widać jestem zróżnicowana. Za to Carla – moja najlepsza przyjaciółka, z którą znamy się od sześciu lat – to wykapany ojciec i czysta Włoszka. Zresztą niebrzydka tak samo jak pan Tarabella. Najśmieszniejsze jest jednak to, że mimo tego samego wieku czuję się przy niej jak dużo młodsza siostra. Dosięgam jej do ramion, tak, że nasze zestawienie nie wygląda najlepiej. Chodzi po prostu o to, że jestem malutka i ewidentnie wrodziłam się z tym w matkę. Chociaż jak mówi Carla – małe jest piękne. A właśnie! Przypomniałam sobie, że muszę do niej zadzwonić. Wystukałam odpowiedni numer i zaczęłam odliczać sygnały. Pierwszy, drugi, trzeci, czw…

– Halo? – odezwał się męski głos.

– Dzień dobry. Mówi Jagoda. Czy mogę prosić Carlę?

– Już.

– Tak? – Moja przyjaciółka przejęła słuchawkę od ojca.

– Hej! To, co gdzie się dzisiaj wybieramy?

– O! Cześć! A co nudzi ci się? – spytała.

– Przecież wiesz, że mi się zawsze nudzi. To, co? Skoczymy na plażę ostatecznie pożegnać minione wakacje? Czy musisz pilnować brata?

– Właściwie to tak. Na plażę chętnie, ale właśnie brat. Wiesz, że nawet nie wiem? Ale wydaje mi się, że pojechał z mamą na zakupy, więc mam wolne.

– O, to świetnie. Ale pozostaje transport… – zaczęłam.

– Spoko załatwię. To, co, o której?

– Zależy, o której ty możesz. Ja mam wolny cały dzień..

– No to podjedziemy za pół godziny.

– Nie ma sprawy będę czekać. Pa.

– Do zobaczenia.

Byłam szczęśliwa, że moje plany zostaną zrealizowane, i że Carla nie musi pilnować braciszka. Nic do niego nie mam, ale potrafibyć chłopak denerwujący. Niektórzy mają ten talent. Uznałam, że skoro wszystko załatwione to czas się spakować. Ciekawa byłam ilu znajomych się tam dzisiaj wybrało. Pokładałam nadzieję w tym, że nie spotkam Agnes. Nie wiem, dlaczego, ale ta dziewczyna zawsze popsuje mi humor. Denerwuje mnie to jej ciągłe wywyższanie się, chociaż jest w moim wieku. Brr. Nie rozumiem tego, że zawsze jak mam najlepszy nastrój, pojawia się ona i wszystko znika jak bańka mydlana. Co tydzień inny chłopak, każdy kolejny bardziej w nią ślepo zapatrzony. To już taka rutyna. Gdyby któryś był przypadkiem dzień dłużej, to chyba świat by się jej zawalił. Ale na razie dam sobie z nią spokój. Póki jej nie widzę i nie słyszę jest nieszkodliwa. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nad wyborem stroju kąpielowego. Hmm. W końcu wypadło na biały. Wyjątkowo odzwierciedlał opaleniznę, a właściwie moją karnację. Między innymi, dlatego lubię nosić jasne rzeczy. Po co robić z siebie ponuraka, skoro można poprawić sobie humor wkładając turkusową sukienkę zamiast czarnej. Fakt, że to nie zawsze pomaga, ale mi często dodaje otuchy. Pozostał mi do wzięcia tylko ręcznik, kasa i komórka, bo rodzice mogą przysłać esa, albo Eleonora zechce mi coś przekazać, więc żeby potem nie było pretensji, że jak zwykle jej nie noszę. Bo właściwie, po co? Z Carlą zwykle do siebie dzwonimy albo umawiamy się wcześniej, a niestety żaden chłopak się jeszcze do mnie nie przyplątał. Właściwie to czasami nawet zazdroszczę Agnes, że ma takie powodzenie, chociaż może to tylko kwestia sprytu? No, tego jej raczej nie brakuje. Choć z drugiej strony, co tydzień ktoś inny? Nie! To przesada i to spora! Ona traktuje ich jak przedmioty. Dziś ten, jutro inny, żadna różnica ważne tylko żeby mieć ogon. Ale lepiej o niej zapomnę.

– Wybierasz się gdzieś? – spytała Eleonora.

– Tak. Tata Carli podwiezie nas na plażę. W razie, czego mam telefon – odpowiedziałam, wymachując trzymaną w ręce  komórką.

– Ach, tak. Dobrze. Weź jeszcze te owoce, jakbyście zgłodniały.

– Ok. – Usłyszałam podjeżdżający samochód. – To pewnie Carla – powiedziałam. – Wrócę na kolację. Pa! – dodałam i już mnie nie było.

– Bawcie się dobrze! – Tyle zdążyłam usłyszeć, bo już wskakiwałam do nowiuśkiego nissana.

Pan Tarabella skinął mi na przywitanie, a ja zaczęłam serdecznie witać się z Carlą. Droga upłynęła nam tak szybko, że nawet się dobrze nie obejrzałyśmy, a już staliśmy na parkingu koło plaży.

– Zadzwoń, o której po was przyjechać – zwrócił się do mojej przyjaciółki ojciec.

– Dobrze. Na razie!

– Do widzenia! – odparłam. I zwróciłam się do Carli: – To, co? Idziemy?

– No ba! Ciekawe, kto jeszcze będzie na plaży, bo nie wierzę, żeby reszta klasy siedziała w chacie w taką pogodę.

– Ja też nie, ale mam jedynie nadzieję, że nie będę skazana na oglądanie Agnes z kolejnym pieskiem – powiedziałam wykrzywiając buzię.

– Daj spokój nie przejmuj się nią. Ma swój świat i nic nie poradzisz, że jest wredna.

– Niestety – westchnęłam. – Widzę właśnie chłopaków.

– Gdzie?

– Tam na wprost. Topią Margeritę. – Wskazałam.

– A, widzę – zaśmiała się Carla.

Dziewczyna ma z nimi przechlapane. Zawsze tak jest, że jak zobaczą ją na plaży, swobodnie się opalającą, to nie ma zmiłuj się. Chyba, że jest z nią Matteo, czyli jej chłopak, który dzisiaj widocznie zostawił ją samą, o chwilę za długo. Są już parą od roku, ale trzeba przyznać, że bardzo dobraną. Ogólnie są przez wszystkich lubiani. Margerita jest od nas rok młodsza, a jej chłopak i reszta paczki topiącej ją chodzą ze mną do klasy. Trzeba przyznać, że są nieźle pokręceni, ale dzięki nim zawsze jest ciekawiej w budzie. Zwykle na plaży dołączamy do nich, ale tym razem nie, bo Carla pociągnęła mnie w odwrotną stronę. Pewnie znów wypatrzyła tam jakiegoś przystojniaka i chce mu się uważniej przyjrzeć. Zawsze tak robi. No, nareszcie wolne miejsce i… oczywiście nie pomyliłam się, jest i obiekt jej westchnień. Od jakichś dwóch miesięcy wypatruje za Fabiem. Gościu jest jakoś nie w moim typie, ale jeśli chodzi o chłopaków mamy akurat odmienne gusty. Ona woli blondynów – ten jest akurat tleniony – mi za to bardziej podobają się czarni, ale kto wie może kiedyś mi się odwidzi. W każdym bądź razie Fabio jest starszym bratem słynnych bliźniaczek z mojej klasy. Dziewczyny są praktycznie identyczne, za to mają różne osobowości i zawsze kłócą się, która jest ładniejsza – to niedorzeczne, bo są takie same, ale nikt im tego nie przetłumaczy. Zawsze znajdą jakąś usterkę, która niby je różni. Właściwie Fabio jest tylko ich przyrodnim bratem. Z tego, co wiem to, kiedy miał siedem lat jego matka umarła na jakąś nieuleczalną chorobę, a wkrótce po tym jego ojciec ożenił się ponownie i adoptował czteroletnie bliźniaczki swojej drugiej żony. Można by rzec, że mimo wszystko dobrze im się ułożyło, gdyby nie Fabio. Chłopak wydaje się być spełniony i zadowolony z życia, jednak na jego twarzy pojawia się nieraz jakiś grymas nie dający mi spokoju. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Jednak często w jego uciekającym wzroku odczytuję niepewność. Teraz też był otoczony swoją szkolną paczką, ale wyglądał tak jakby coś było nie tak. Jego śmiech nie był szczery, tylko wymuszony, tak tylko na pokaz. Ciekawa jestem czy chodziło o jakąś konkretną osobę czy o towarzystwo, z jakim przebywał. A najdziwniejsze jest to, że jemu nic nie brakuje. Ma rodzinę, dom, mnóstwo kasy – jego rodzice pracują w telewizji; są spikerami, nigdy nie brak mu towarzystwa, a na dodatek jest przystojny. Komu nie odpowiadałoby takie życie? Oczywiście ja na swoje nie narzekam, gdzież bym śmiała, ale to nie daje mi spokoju. Lubię rozwiązywać zagadki, ale ta mnie przerasta, bo mam za mało informacji. Jedyna nadzieja w tym, że może w końcu chłopak zauważy Carlę, a ja przy okazji bliżej go poznam. Na plaży było strasznie tłoczno. Chyba właśnie wrócił Matteo, bo chłopcy gwałtownie dali nura pod wodę. Biedna Marga – pomyślałam.

– Idę popływać. Dołączysz się do mnie? – spytałam Carlę.

– Nie, na razie nie. Powgapiam się jeszcze trochę – odpowiedziała z uśmiechem.

– A, no tak! – Ma doskonały widok na Fabia, więc, jeśli chłopak się nie ruszy przez najbliższe dwie godziny z miejsca to mogę być spokojna o to, że nigdzie nie pójdzie, chyba, że za nim.

Lubię pływać. To jest taki mój sposób na zrelaksowanie i zmycie wszystkich nieprzyjemnych spraw. Jako, że jestem jedynaczką to zwykle, gdy chcę odreagować pływaniem, robię to sama. Dzisiaj nie czułam takiej potrzeby, ale skoro Carla była zajęta nie miałam wyboru. Woda okazała się przyjemnie chłodna, dająca idealny kontrast dla tego upału.

– Au! – Poczułam, że coś mnie uszczypnęło. Coś! Oczywiście, jak zwykle przyczepił się do mnie jakiś krabik. Nie da się go nazwać krabem, bo jest za malutki, ale za to nieźle szczypie. Chyba jestem jakaś wadliwa. Mam do nich okropnego pecha. Za każdym razem, gdy tu pływam, przyczepia się, co najmniej jeden. Zrezygnowana wyszłam z wody i postanowiłam dołączyć do Carli. O, nie tylko nie to! – Krzyknęłam nagle w myślach.

– Co już koniec? – spytała Carla.

– Taaak. Ty widzisz to, co ja?

– Konkretniej? – Najwyraźniej nie zrozumiała, co mam na myśli.

– Agnes.

– Nie przejmuj się! – Powiedziała Carla.

– Przywykłam do swojego pecha, ale bardziej martwię się o ciebie – przyznałam. Musiało jej być przykro, kiedy patrzyła, jak ta wdzięczy się do Fabia.

– Niby czemu?

– Naprawdę nie widzisz? – spytałam, dokładnie ją obserwując. Nic nie wskazywało na to, by miała się załamać.

– No, widzę ją – odpowiedziała, dalej nie rozumiejąc, o co mi chodzi.

– Ty chyba jesteś ślepa albo nie kumata. Ona jest z Fabiem! Hello!

– Jest, ale do jutra jej się znudzi zresztą nie siedzą za rękę ani nic, więc może to tylko… – zaczęła swobodnie.

– Jesteś ogromną optymistką, naprawdę zazdroszczę ci tego. Może i nie są jeszcze razem, ale widać, że już mu nie odpuści. Gdyby mogła, to już by w niego wlazła – odparłam z przekąsem.

– Nie mówmy o tym. To tylko Agnes i chyba na razie nas nie widzi, więc cieszmy się chwilą.

– Nie widzi, ale ciebie zdążyła już zdołować bardziej niż mnie samym widokiem – stwierdziłam zauważając jej nagłą zmianę nastroju.

– Nieważne. Masz jakieś plany na jutro? – Starała się zmienić temat. Widocznie na razie musi sama to przetrawić, a ja postanowiłam poczekać, aż dopasuje elementy układanki i albo wymyśli jak go zainteresować, albo po prostu da sobie z nim spokój. Chociaż nie raz mówiłam jej, żeby pogadać z bliźniaczkami.

– Właściwie to myślałam, że pójdziesz ze mną na zakupy. Wiesz nowy rok się zaczął i przydałoby się parę nowych ciuchów…

– Oooo. Dobry pomysł.

– Jak zwykle genialny – odpowiedziałam z udawaną wyższością i obie zaczęłyśmy się śmiać.

– Wróciłam! – krzyknęłam od progu, żeby poinformować o tym nianię.

– No nareszcie! Co wy tak długo robiłyście? Już zaczęłam się martwić.

– Spokojnie. Jak widać cała i zdrowa. – Wskazałam na siebie. – Zasiedziałyśmy się trochę. Rodzice dzwonili?

– Tak, niedawno wylądowali. Prosili, żebyś się odezwała jak wrócisz, bo nie mogli się dodzwonić.

– Jak to przecież miałam telefon ze sobą?

– A sprawdzałaś, czy ktoś dzwoni?

– No, właściwie to nie – przyznałam. – Dobra, zadzwonię do nich później. Najważniejsze, że są na miejscu. Co na kolację? Bo zgłodniałam jak nie wiem.

– Gonocchi z borowikami – powiedziała z dumą.

– Mniam. To zjem w salonie.

Eleonora lubi nam dogadzać i trzeba przyznać wychodzi jej to genialnie. Traktujemy ją jak rodzinę. Jest z nami, od kiedy tylko pamiętam, chyba od wtedy, gdy miałam trzy latka. Eleonora to moja niania. Kiedyś przychodziła tylko na parę godzin, zajmowała się mną, sprzątała, gotowała i wracała do domu. Ale zdaje się, że jak miałam dziewięć lat tata zaproponował jej przeprowadzkę do nas, bo została sama. Nie jest stara, ale jej mąż umarł wyjątkowo młodo, a dzieci nie mieli, więc została z nami. Z czego bardzo się akurat cieszę. Znaczy nie ze śmierci jej męża tylko z tego, że została. Można powiedzieć, że jest moją drugą mamą. Jej najlepszą zaletą jest to, że cokolwiek nie zrobię ona stanie po mojej stronie i mnie broni. Dopiero później wytłumaczy mi, co powinnam zmienić i jak się do tego zabrać. Czasem nawet gorzej dawała mi popalić niż mamuśka. O właśnie zaczął się jakiś film.

– Jagoda! – zawołała Eleonora.

– Tak?

– Telefon do ciebie.

– Idę. – Kto to może być? – Pomyślałam.

– Halo?

– Jagoda? Cześć mówi Lisa. – To jedna z bliźniaczek.

– A to ty. Hej. O co chodzi?

– Słuchaj… jest taka sprawa… mogłabyś mi podać numer Carli?

– Carli?

– Tak, wiesz mam do niej prośbę. A nie wiem, jakim cudem wyszło tak, że nie mam jej numeru i pomyślałam, że skoro się przyjaźnicie to na pewno masz. Chciałam nawet zaczepić was dzisiaj na plaży, ale jak już się zebrałam z Veronicą to was nie było – zaczęła paplać do słuchawki. Zdaje się, że coś kręciła, ale uznałam, że prędzej się dowiem podając jej ten numer.

– Aha. Ok. Nie ma sprawy. To umówmy się, że zaraz wyślę ci sms-a, bo komórki nie pamiętam, a tak szybciej ją złapiesz.

– O! To super! Dzięki – odpowiedziała radośnie z ledwo słyszalną ulgą, którą i tak wyłapałam i odłożyła słuchawkę. Przy okazji wysłałam smsa Carli, informując o zaistniałej sytuacji. Było to wszystko trochę podejrzane. No, bo, po co jej ten numer. Niby na plaży nie miały czasu zagadać, ale nie widać było, żeby w ogóle miały na to ochotę. A może… Nie to niemożliwe. Nie zrobiłyby tego dla braciszka. Chociaż kto wie, jak trzeba on wstawia się za nimi, no, ale wątpię żeby prosił je o osobistą przysługę. Który brat zwierza się siostrze, a co dopiero dwóm? Nawet, jeśli wymyślił jakąś bajeczkę to bliźniaczki nie są aż tak głupie, żeby w nią uwierzyć.

II

Przypisy niedostępne w wersji demonstracyjnej