Ciemnokrąg - Daniel Koziarski - ebook + książka

Ciemnokrąg ebook

Daniel Koziarski

3,6

Opis

Czasem jedna decyzja może zmienić całe twoje życie.

Rok 2009
Smutny finał pewnej imprezy. Rozpędzone BMW uderza w drzewo. Na skutek wypadku ginie nastoletni kierowca i pasażerowie.


Rok 2016
Borys, Natalia i Adam świętują zdany egzamin, ale wspólny wyjazd nad jezioro kończy się tragedią.
Błażej, gwiazda disco polo, skonfrontowany zostaje z pewną bezwzględną dziennikarką.
Wyjazd z narzeczonym na Open’era staje się dla Mai okazją do podjęcia trudnej decyzji.
Adrian zostaje oskarżony o przemoc seksualną przez nastolatkę, której udziela korepetycji.
Co łączy te historie?

Książka przekonuje przede wszystkim głęboką, wielostronną kreacją poszczególnych postaci, które, pełne niejednokrotnie sprzecznych uczuć – są po prostu brutalnie prawdziwe. Narrator potrafi też doskonale wyłuskać uczucia poszczególnych bohaterów: młodych ludzi, którzy na skutek tragicznych konsekwencji swoich błędów, muszą dokonywać niezwykle trudnych, niecodziennych wyborów. Doskonale pokazuje, jak w głowie dokonuje się proces prowadzący do skrzywdzenia drugiej osoby.

Wielowymiarowa, do bólu prawdziwa historia, która na długo nie da o sobie zapomnieć. Genialna. Wiktoria Poleszak, Obsession with books

Daniel Koziarski stawia swoich bohaterów w niezwykle trudnych sytuacjach, a swoich czytelników w obliczu moralnych dylematów. Tu nic nie jest w pełni czarne czy białe - ani charaktery postaci, ani rezultaty ich wyborów. Finał tej powieści mocno zaskakuje i nie daje o sobie zapomnieć. Warto, naprawdę warto go poznać. Dorota Kopeć, coprzeczytalam.pl

Czy jedna decyzja, podjęta pod wpływem emocji, może wpłynąć na całe życie? Bohaterowie „Ciemnokręgu” Daniela Koziarskiego uwikłali się w niebezpieczną grę, w której nie ma jasnych reguł, a kolejny ruch może okazać się ostatnim. Mocna współczesna powieść obyczajowa, której wydźwięk pozostaje w głowie na długo po lekturze. Tomasz Radochoński, nowalijki.blogspot.com

Proza Daniela Koziarskiego zaskoczyła mnie na każdej płaszczyźnie. Trudno po takiej dawce literackich obrazów ludzkiej ułomności nie myśleć o skutkach decyzji, jakie podejmujemy każdego dnia. Przejmująca, zaskakująca i wyzwalająca pokłady różnych emocji - taka jest ta książka. Wioleta Sadowska, subiektywnieoksiazkach.pl

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 389

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (10 ocen)
2
5
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




2009. Prolog

Deszcz z wolna przestawał padać, powoli przejaśniało się. Na miejscu wypadku jako pierwsi pojawili się policjanci, a chwilę później pogotowie ratunkowe i samochód straży pożarnej. Policja najpierw wstrzymała ruch, a potem zorganizowała objazd. Nie było łatwo rozgonić gapiów, współczujących, a może żądnych krwi uświęcającej dramatyczne statusy na Facebooku, z całą pewnością jednak utrudniających przeprowadzenie wszelkich niezbędnych czynności i swoją obecnością stwarzających zagrożenie na drodze. Nagle też, zupełnie znikąd (a może wypełzł gadzina z jakiejś przydrożnej nory, w której był przyczajony, czekając na takie okazje), pojawił się jakiś facet z profesjonalnym aparatem i z niestosownym dla sytuacji zapałem zaczął pstrykać fotki.

Jedno ciało leżało tam, gdzie droga spotyka się z poboczem, jedno na polanie, a kolejne dwa zakleszczone były w zawiniętym wokół drzewa BMW i trzeba było je uwalniać za pomocą specjalnych nożyc i rozpieraczy. Dziewczyna siedząca obok kierowcy miała zmiażdżoną klatkę piersiową i potwornie okaleczoną głowę. Jej otwarte, martwe oczy wyrażały ostatnie, zgaszone śmiercią emocje – ból i przerażenie, których doświadczyć musiała przed gwałtownym zejściem. Kierowca – nastolatek – kiedy go wyciągali, jeszcze żył, będąc w stanie krytycznym. Udzielono mu natychmiastowej pomocy w niezbędnym zakresie, a potem został zabrany na sygnale przez pogotowie, choć rozważano nawet wezwanie śmigłowca LPR.

Ci, których siła uderzenia wyrzuciła na zewnątrz – również nastolatkowie – już nie żyli. Stwierdziwszy kolejno zgon każdego z nich, zapakowano ich w czarne plastikowe worki i ułożono obok siebie na polanie. Wkrótce przyłączono do nich trupa dziewczyny z trudem wyjętej z rozbitego auta. Z jednego z worków, być może zbyt krótkiego, wystawały stopy – tylko na lewej znajdował się trampek.

Jakaś starsza kobieta w sobie tylko znany sposób przedarła się do rzędu zwłok i przeżegnała się nad nimi kilkakrotnie, wypowiadając coś pod nosem, może modlitwę, a może bluźnierstwa. A potem płakała głośno i zawodziła histerycznie, wyobrażając sobie zapewne krzywdę, jaka spotkała rodziców tych młodych ludzi, którzy tak szybko zakończyli swoją ziemską wędrówkę. Jeden z policjantów zareagował, odciągając ją stamtąd siłą.

Policjanci kontynuowali czynności zabezpieczające oraz zmierzające do ustalenia przyczyn wypadku.

Wokół rozrzucone były nie tylko zdezintegrowane części odznaczającego się wcześniej bawarskim sznytem samochodu, ale i rzeczy osobiste – w tym damska torebka, telefony komórkowe, klucze, całe ubrania i fragmenty odzieży. Były też śmieci w postaci butelek, kartonu po pizzy i papierków – nie wiadomo, ile z nich znajdowało się tutaj już wcześniej, a ile pochodziło z feralnego auta. Wszystko to dopełniało w okrutny sposób widoku ułożonych obok siebie, zakrytych plastikową czernią ciał.

Na tym drzewie rozbiły się trzy młode życia, a być może zaraz okaże się, że cztery. Potencjalnie kolorowe życiorysy i wielkie plany stygną, a niedługo zostaną schłodzone w kostnicy, by ostatecznie nakarmić sobą robaki.

To by było na tyle z naszej strony, drodzy państwo – zdają się mówić nieruchome, zasłonięte ciała. – Proszę się już rozejść i przestać ekscytować. Wy pomęczycie się tutaj odrobinę dłużej. Do zobaczenia po drugiej stronie, a może i nie.

 

* * *

 

Podkomisarz Szymon Grzybowski, jeden z pierwszych, którzy pojawili się na miejscu wypadku, po powrocie do domu był mocno przygaszony – w pewnym sensie przygnębiony tak, jakby to jego rodzinę dotknęło nieszczęście.

W międzyczasie media podały informację, że kierowcy BMW nie udało się uratować i zmarł w szpitalu.

„Może jemu akurat nie wypadało przeżyć” – pomyślał o chłopaku, którego to, jak ustalono, brawurowa jazda doprowadziła do wypadku.

Szymon siedział teraz przy swoim biurku, przeglądając w Internecie artykuły, wpisy i zdjęcia dotyczące tego tragicznego zdarzenia. Odnalazł typowe w takich sytuacjach komentarze:

Taka wielka tragedia. Współczucie dla rodzin. [*]

Haha, BMW i wszystko jasne. Paru idiotów zrobiło nam wszystkim przysługę i wyeliminowało się z tego świata.

Oczywiście zaraz ktoś powie, że wszystkiemu winne jest przydrożne drzewo. Szkoda młodych żyć, ale za głupotę i brawurę się płaci.

Młode gnojki myślały, że świat do nich należy, a tu należała im się nagroda Darwina.

Promienie słońca przedarły się przez częściowo odsłonięte żaluzje, stopniowo wypełniając pokój jasnością.

Nawet nie zauważył, kiedy do pomieszczenia weszła jego dziesięcioletnia córka Pola. Poczuł na swoim ramieniu jej rękę i odwrócił się, mile zaskoczony jej obecnością.

– Tato… – zwróciła się do niego niepewnie.

Uśmiechnął do niej z czułością, wdzięczny za ten dotyk życia przywołujący go z krainy umarłych.

– Kochanie, dlaczego nie śpisz? – zapytał.

– Tato… boję się – wyznała po chwili wstydliwym półszeptem.

Przyciągnął ją do siebie i przytulił mocniej niż zwykle.

– Nie bój się, tata jest przy tobie – powiedział pocieszającym tonem. – Nic ci nie grozi, córeczko. Ani teraz, ani kiedykolwiek później.

– Obiecujesz? – Spojrzała mu głęboko w oczy.

– Oczywiście. Zawsze będę przy tobie – stwierdził z całą mocą i poczuł, jak do oczu napływają mu łzy.

2016. Uwikłani

1.

Z głośników niosła się piosenkaTwenty Something Pet Shop Boys.

– Trochę to pedalskie – stwierdził kierujący samochodem Borys, a jego palce przesunęły się w kierunku przycisków radia, by zmienić stację.

– Ej, zostaw, fajne. – Siedząca obok niego Natalia odsunęła jego dłoń i zaczęła się kołysać w rytm muzyki, która zahaczała o stylistykę reggaeton.

Borys spojrzał pożądliwie na jej zmysłowe piersi odznaczające się kusząco pod obcisłą bluzką.

Chwilę potem postawił na swoim i przełączył na inny kanał. Kawałek Pet Shop Boys został zastąpiony utworem grupy Coldplay Viva La Vida. Docisnął pedał gazu – samochód niemal nieodczuwalnie zwiększył prędkość.

– Ooooooo, ooooo! – z tylnego siedzenia odezwał się głos Adama, który podjął melodię.

– Zamknij się! – skarcił go żartobliwie Borys. – Zawodzisz jak raniony pies.

– Zwolnij trochę, proszę cię – odezwała się tymczasem przytomnie Natalia. To ona tego wieczoru piła najmniej, a teraz starała się być głosem rozsądku.

Droga wydawała się tutaj zdradliwa, a w dodatku źle oświetlona, więc zachowanie Borysa tym bardziej jawiło się jej jako skrajnie nieodpowiedzialne.

– Już niedaleko, zaraz dojedziemy – odpowiedział uspokajająco Borys, nie zmniejszając jednak prędkości. Bał się, że kiedy przybędą na miejsce, lokalny spożywczak, do którego się kierowali, okaże się już zamknięty i nie będą mogli uzupełnić zapasów alkoholu, innych napojów i jedzenia.

Nie wykazali się wcześniej należytą zapobiegliwością, a kolejny sklep, który mógł być o tej porze otwarty, znajdował się już w sąsiedniej miejscowości. A on nie tylko nie bardzo wiedział, jak do niego trafić, zwłaszcza teraz, kiedy się ściemniło, ale i nie chciał ryzykować kontroli policyjnej. Poza tym czuł się wyeksploatowany i najchętniej znalazłby się już w domku.

– Borys, jedź ostrożnie… – poprosiła Natalia.

– A wiecie, że Bednarczyk się nie dostał? – odezwał się nagle Adam.

– Co? – zapytała oniemiała Natalia.

– Co ty pierdolisz?! – wtórował jej zaskoczony Borys.

– Serio! Szok! Zapomniałem wam wcześniej powiedzieć. Wiecie… trochę mi go w sumie szkoda – stwierdził Adam.

– Kujon i bufon. Przyda mu się mała nauczka. Ale, ale… Jak on mógł to zjebać? – Borys nie krył satysfakcji z niepowodzenia kumpla.

– Miał dziewięćdziesiąt dziewięć punktów. Pewnie będzie się odwoływał – odpowiedział mu Adam.

– Dobra, chuj z nim. – Borys machnął ręką, ucinając temat. Przetarł zmęczone, piekące oczy. – No, gdzie ten pierdolony sklep? – rzucił z wątpliwością w głosie. – Jedziemy już chyba dziesięć minut, a pamiętam, że to było najwyżej jakoś pięć minut drogi samochodem od nas. Musiałem, kurwa, przegapić zjazd…

– Nie wiem… – Natalia wzruszyła bezradnie ramionami, a potem zaproponowała: – Słuchajcie, a może zawrócimy?

– Nie no, poczekajcie. Poradzimy sobie. Może cofnijmy się do tego skrzyżowania z figurką i tam kogoś zapytamy – wykoncypował tymczasem Borys i zawrócił tak gwałtownie, że niezabezpieczony pasami Adam przechylił się na bok, uderzając głową w szybę.

– Auć, kurwa! – jęknął Adam.

Borys obrócił się instynktownie w jego stronę, chcąc się upewnić, że wszystko z nim w porządku.

– Borys, uważaj! – wrzasnęła nagle Natalia, chwytając swojego chłopaka kurczowo za przedramię.

Ten odwrócił się szybko, ale nie zdążył zareagować. Dał się słyszeć odgłos uderzenia. Dopiero wtedy zahamował.

Przełknął ślinę i spojrzał pytająco na spanikowaną, oddychającą głośno Natalię. W jej oczach dostrzegł łzy.

– Co to było? – zapytał wystraszony.

Natalia nie odpowiedziała. Jej świadomość przetwarzała to, co się przed chwilą stało, oswajając się z grozą sytuacji.

Trwali tak chwilę w bezruchu. Pierwszy z samochodu zdecydował się wyjść Adam, a za nim podążył Borys.

Przy drodze, w trawie, leżała podkurczona kobieta, która wydawała z siebie spowodowane bólem jęki. Tuż obok leżał powyginany rower.

– Jezu… – wyszeptał pobladły na twarzy Adam.

Borys tymczasem spojrzał na wgniecenie w samochodzie i porysowaną karoserię, a potem podszedł bliżej przyjrzeć się leżącej, którą okazała się jakaś stara babinka.

– Trzeba jej pomóc… – odezwał się roztrzęsiony Adam.

– Nie dotykaj jej. – Borys powstrzymał go gwałtownie, chwytając za rękę.

Kiedy zaś Adam spojrzał na niego pytająco, ten wrzasnął na niego:

– Kurwa, nie słyszałeś, że ofiar wypadku się nie rusza, bo można pogorszyć ich stan?

Adam posłuchał go, ale teraz zaczął kręcić się niemal w kółko, powodując, że trzeźwiejący szybko Borys nie mógł się należycie skoncentrować i zebrać myśli, żeby podjąć jakąś decyzję.

– Jak mogłem jej nie zauważyć? – pytał na głos, jakby uzyskanie odpowiedzi mogło cokolwiek w tej sytuacji zmienić.

Nagle Adam, mając poczucie, że muszą coś zrobić, sięgnął do kieszeni po telefon.

– Co robisz?! – ofuknął go Borys.

– Jak to co? Musimy przecież wezwać karetkę! – Adam już podjął decyzję.

– Nie, nie… Zaczekaj! – zaprotestował gwałtownie Borys. – Nic nie musimy, kurwa, rozumiesz? Schowaj ten jebany telefon!

Adam spojrzał pytająco na wzburzonego przyjaciela.

– Człowieku, chyba nie chcesz jej tak zostawić? – Doskoczył do niego i potrząsnął nim, jakby chciał wstrząsnąć jego sumieniem.

Borys odepchnął go od siebie.

– Oczywiście, że nie chcę… Ale musimy myśleć również o sobie – stwierdził.

– Co? Co chcesz przez to powiedzieć?

Borys przełknął ślinę, a potem obwieścił dramatycznym tonem:

– Stary, ogarnij się! Wiesz tak samo jak ja, że nie mamy innego wyjścia.

– Ja pierdolę, Borys! Czy ty siebie słyszysz? – W głosie Adama pobrzmiewało niedowierzanie przemieszane z histerią.

W tym momencie z samochodu wyszła niepewnie Natalia, dołączając do nich. Spojrzała na leżące na uboczu podkurczone ciało i na rower, a następnie przeniosła wzrok na Borysa i Adama. A potem wybuchnęła płaczem.

– Ty słyszałaś, on chce ją tutaj tak zostawić! – zakomunikował Natalii Adam.

Natalia nie odpowiedziała. Jej spojrzenie rejestrowało krajobraz po wypadku, reakcja na bodźce słuchowe była stępiona. Płacz przeszedł w jakieś spazmatyczne, dławiące łkanie. Poczuła, że robi się jej słabo i ją mdli.

– Natalia, błagam cię, powiedz coś! – prosił ją usilnie Adam.

Ale Natalia dalej milczała jak zaklęta, wpatrując się zagubionym, pytającym wzrokiem w Borysa. Jej panika ustąpiła miejsca otępieniu, a może nawet zobojętnieniu, którego źródłem był szok.

Tymczasem jęki kobiety wyraźnie ucichły, a jej ciało zdawało się już nie ruszać.

– Jej już nie pomożemy, ale możemy jeszcze pomóc sobie – ocenił chłodno Borys, kierując się z powrotem w stronę auta.

Adam przeniósł wzrok na ofiarę wypadku, potem na Borysa, który otwierał powoli drzwi do samochodu, wreszcie na stojącą obok Natalię.

– Ona pewnie jeszcze żyje – stwierdził, ale żadne z nich mu nie odpowiedziało.

– Natalia! – krzyknął nagle rozkazującym tonem Borys. – Do samochodu!

Natalia rzuciła Adamowi jakby przepraszające, usprawiedliwiające spojrzenie, a potem posłusznie podążyła za swoim chłopakiem.

– A ty na co czekasz? Mamy cię tu tak zostawić? Naprawdę tego chcesz? – Następne słowa Borys skierował już do Adama.

I choć ten miał pełną świadomość, że ucieczka będzie aktem tchórzostwa i nieodpowiedzialności, zagłuszył wołający w jego wnętrzu imperatyw i ostatecznie podporządkował się woli przyjaciela. Być może dlatego, że najbardziej pierwotny, podstawowy instynkt, również i jemu podpowiadał, żeby stąd jak najszybciej zniknąć. A może dlatego, że nie chciał zostać tu sam, bezradny i zawieszony pomiędzy lojalnością a uczciwością. Może nawet trochę bał się takiego scenariusza, że tamci dwoje mogą dogadać się za jego plecami, zrzucając winę na niego. Musiał działać wspólnie z nimi, cokolwiek wszyscy razem postanowią. I chociaż wiedział, że uciekając z miejsca zdarzenia, ryzykowali bardzo dużo, to z drugiej strony nie potrafił zignorować tej myśli, że mogą też całkowicie uniknąć odpowiedzialności, bo oprócz nich nie było żadnych świadków tego, co się stało. Wezwanie zaś w tej chwili pomocy od razu stawiało ich na straconej pozycji. Zwłaszcza Borysa, który kierował pojazdem, będąc pod wpływem alkoholu…

„A ta kobieta? Szkoda jej, ale może faktycznie było już za późno na pomoc…” – wmawiał sobie, wsiadając posłusznie do samochodu.

W duchu jednak wyzywał siebie od najgorszych kanalii. Kiedy odjeżdżali, natychmiast pożałował swojej decyzji. Wstydził się za siebie, że nie zrobił tego, co nakazywało mu sumienie, a zamiast tego wybrał najprostsze rozwiązanie, podporządkowując się zupełnie woli Borysa. Z trudem powstrzymał się przed wykrzyczeniem mu na głos swoich pretensji i nakazaniem natychmiastowego zawrócenia. Ale gdzieś tam docierała do niego świadomość, że już za późno, że teraz może tylko pogorszyć sprawę. A może po prostu tak sobie to wygodnie tłumaczył.

Jechali w milczeniu. Ciszę przerywało tylko pochlipywanie Natalii.

Adam nie mógł przestać bić się z myślami. Zastanawiał się teraz, czy nie powinien wezwać anonimowo karetki. Odczekałby tylko, aż wrócą do domku nad jeziorem, i nie uprzedzając przyjaciół o swoich zamiarach, zadzwoniłby pod numer alarmowy. Ale jak określiłby miejsce zdarzenia? Co, jeśli zaczną zadawać pytania, a potem go namierzą i zidentyfikują?

Spojrzał na Borysa. Ten prowadził skupiony, a jego twarz wyrażała zimną, beznamiętną kalkulację.

Adam nie chciał wierzyć, że jego przyjaciel w ogóle nie przeżywał tego, co się stało, że gdzieś tam w środku i jego nie rozdzierały wyrzuty i nie gnębił dojmujący smutek.

I nagle naszła go przerażająca myśl, że to, co widział, niekoniecznie było maską.

 

2.

Siedzieli razem przy zagraconym stole w domku nad jeziorem. Na przemian milczeli, podnosili głosy, wzajemnie się oskarżali i zgłaszali kolejne pomysły, podsuwali rozwiązania, by za chwilę pogrążać się w panice.

– Czytałem kiedyś o sprawie, w której ktoś przeniósł ciało potrąconej jakieś kilkanaście metrów od miejsca wypadku. Jej zwłoki znaleziono dopiero po kilku dniach. Ale sprawcy już nie… – Borys zastanawiał się, czy nie wrócić na miejsce i nie ściągnąć ciała z pobocza drogi, przenosząc je gdzieś w głąb lasu.

– Posłuchaj siebie. Myślisz tylko o sobie – stwierdził niepocieszony Adam. – A tymczasem ona…

– Myślę o nas wszystkich, idioto! – syknął Borys, przerywając. – Wszyscy tkwimy w tym gównie po uszy.

– A może jej można jeszcze pomóc? – mamrotał pod nosem niepocieszony Adam. – Nie trzeba się przedstawiać. Wystarczy anonimowy telefon…

– Jeszcze raz usłyszę o dzwonieniu po karetkę, to ci normalnie przypierdolę, stary! – wściekł się Borys. – Jeśli ktoś ma ją znaleźć, to ją znajdzie. A jak nie, to i tak nie możemy jej już pomóc. Zresztą… sam pomyśl – to była jakaś stara babcia. Jej to pewnie i tak wszystko obojętne…

– Tak, jeszcze powiedz, że powinna siedzieć w domu i wnuki niańczyć, a nie rowerem jeździć o tej porze – wtrąciła się Natalia z pretensjami.

– Albo że wyświadczyłeś jej przysługę – dorzucił Adam.

Borys spojrzał karcąco na swoją dziewczynę, rozczarowany, że i ona go atakuje.

– Stało się, to się nie odstanie. Spierdzieliliśmy stamtąd. Podjęliśmy decyzję i teraz tego musimy się trzymać, rozumiecie? – stwierdził autorytatywnie.

– Ty podjąłeś – przypomniał Adam. – I pamiętaj: to ty kierowałeś samochodem.

– Wy też musielibyście się tłumaczyć – powiedział Borys. – Myślicie, że uniknęlibyście odpowiedzialności?

– My byliśmy tylko pasażerami – odrzekł Adam, siląc się na spokój.

– Pewnie, kurwa, najlepiej teraz umyć ręce – obruszył się Borys.

– Po cholerę napierałeś, żebyśmy jechali po ten alkohol? Mogliśmy poczekać do rana. – Adam spojrzał na niego z pretensją. Żyły nabiegły mu na skroniach, a jego oczy wyrażały złość i żal jednocześnie.

– Nikt ci nie kazał wsiadać do tego samochodu. Zresztą, to ty mnie rozproszyłeś…

– Tak, oczywiście zaraz się okaże, że to ja kierowałem! – prychnął zirytowany Adam.

– Adam ma rację, powinniśmy byli zostać na miejscu – wtrąciła się znowu Natalia.

– Adam ma rację – Borys przedrzeźniał ją. – A ty już zapomniałaś, że chciałaś też rzeczy na śniadanie? Może gdyby nie to, machnąłbym ręką na ten alkohol.

Nie odpowiedziała i zawstydzona spuściła wzrok. Chciał, żeby poczuła się współwinna, i jak się okazało, bez trudu osiągnął zamierzony cel.

Tymczasem Borys westchnął ciężko i siląc się na poważny i pojednawczy zarazem ton, rzekł:

– Słuchajcie. To jest bez sensu. Nie możemy się kłócić. Musimy się trzymać razem. Racja, że ja mam tutaj najwięcej do stracenia. Ale teraz wszyscy jesteśmy w to uwikłani, nie ma sensu temu zaprzeczać. Im szybciej to pojmiecie, tym lepiej zrozumiecie moją perspektywę.

Brak odpowiedzi uznał za wyraz uległości. Ale nie potrafił zaufać Adamowi.

– I co będzie dalej? – spytała zatrwożonym głosem Natalia.

– Nie wiem. – Borys wzruszył ramionami, okazując swoją bezradność. – Musimy się wspólnie zastanowić.

– Wspólnie zastanowić – powtórzył z przekąsem Adam. – Wracamy do punktu wyjścia. Chwaliłeś się, że masz plan i mamy ci zaufać.

– Adam, przestań się przypierdalać. Przez ciebie nie mogę spokojnie myśleć – odpowiedział mu Borys. – Możemy zostać tutaj i udawać, że nic się nie stało, albo wrócić do domów i udawać, że nic się nie stało.

– Co proponujesz? – spytała Natalia, wpatrując się w niego wyczekująco.

– Przy wypadku nie było osób trzecich, ale parę osób i tak zdążyło zauważyć już naszą obecność w okolicy. Więc nasze zniknięcie może wydać się co najmniej podejrzane – zauważył Borys.

– No tak, super, zostańmy więc. A ty objeżdżaj wieś uszkodzonym samochodem – na pewno nikt nie zauważy – ironizował Adam. – Albo, jak na filmach, utop auto w jeziorze, żeby zatrzeć ślady.

Borys nie wytrzymał i w mgnieniu oka rzucił się na przyjaciela. Zwarli się, chwilę się mocując, a potem obaj runęli na podłogę, kontynuując szamotaninę w pozycji leżącej.

– Przestańcie! – krzyknęła Natalia, próbując ich rozdzielić. – Tylko pogarszacie sytuację!

Adam, który zyskał na chwilę przewagę, gwałtownie odepchnął Borysa od siebie, podniósł się i zajął miejsce przy stole, dając do zrozumienia, że walka skończona. Przyjaciele odstąpili od ataków, ale nie przestali łypać na siebie pełnym niechęci i podejrzliwości wzrokiem.

– Dzisiaj nic mądrego nie wymyślimy – stwierdziła Natalia. – Może… prześpijmy się, a rano spróbujemy zasięgnąć języka i wiedząc więcej, podejmiemy dalsze decyzje.

Borys kiwnął głową z aprobatą, ale nie odezwał się. Adam z kolei był zaskoczony spokojem, z jakim wypowiedziała te słowa.

– Będziesz potrafiła zasnąć? – spytał ją i nie czekając na jej odpowiedź, powiedział podniesionym głosem: – Bo ja nie! Czy nie dociera do ciebie, że ta kobieta umiera albo umarła? Wiesz, co może być rano? Rano to może się tu pojawić policja.

– Natalia ma rację. Musimy się uspokoić – podkreślił Borys. – A jak przyjdzie policja, powiemy, że ktoś nam ukradł samochód, a potem podrzucił z powrotem z kluczykami.

– Tak, jasne. Świetny z ciebie będzie w przyszłości mecenas – prychnął Adam.

– To wymyśl coś lepszego, frajerze! – odpowiedział mu ze złością Borys. A potem, nie chcąc dłużej oglądać Adama na oczy, machnął ręką i skierował się do pokoju, który zajmował z Natalią.

 

* * *

 

Adam wciąż bił się z myślami, rozważał kolejne scenariusze. Od wypadku minęły już prawie dwie godziny, a wciąż nie mógł pogodzić się ze swoim wyborem.

„Może jeszcze istniała jakaś szansa dla tej kobiety, gdybym wykonał telefon?” – sumienie uderzało go co chwila.

„A może już nikt nie jest w stanie jej pomóc i ten telefon tylko nas pogrąży?” – dopowiadał sobie jednak za każdym razem.

„A może rano okaże się, że ktoś ją znalazł, że jakimś cudem przeżyje?” – łudził się jeszcze.

Wiedział, że dużo tych „może”. Że same wątpliwości i dylematy nie usprawiedliwiały jego bierności ani nawet nie czyniły lepszym od Borysa.

Pomyślał ze złością, że to przecież Borys był sprawcą tego wypadku i to on powinien wziąć na siebie odpowiedzialność i ponieść konsekwencje. Ale zamiast tego, być może celowo, uwikłał w tę sytuację całą trójkę w taki sposób, żeby zapewnić sobie ich współpracę, a przede wszystkim milczenie. Uczynił ich współsprawcami, wiążąc ich przyszłość ze swoją.

Adam zastanawiał się, jak na gruncie prawa przedstawiałaby się jego własna odpowiedzialność, gdyby teraz zadzwonił po pomoc, a potem, niezależnie od tego, czy byłaby skuteczna, okazałby skruchę, tłumacząc policji, że został przez Borysa zmuszony do ucieczki. Korciło go, żeby zadzwonić do znajomego adwokata, u którego praktykował jako student, i podpytać go o ocenę tej sytuacji, być może nawet zwracając się o pomoc i reprezentację. Ale strach przed taką rozmową paraliżował go, ostatecznie więc zarzucił ten pomysł.

Pomyślał z zazdrością o Karolu, który miał tutaj z nimi być, a w ostatnim momencie odwołał swój przyjazd, tłumacząc się zresztą dość pokrętnie. Jakby przeczuwał, że stanie się coś złego. Cholerny fuksiarz.

Kiedy cała czwórka, trzymająca się razem na studiach prawniczych, dowiedziała się, że dostała się na aplikację adwokacką, wydawało się im, że świat stanął przed nimi otworem. Cudowny moment. Byli wciąż wystarczająco młodzi, żeby czerpać z życia pełnymi garściami, zanim zastanie ich dorosłość i stabilizacja, ale zaszli już wystarczająco daleko, żeby z optymizmem spoglądać w przyszłość i cieszyć się szacunkiem innych.

A teraz? Nic już nie było pewne, a przyszłość mogła posypać się jak domek z kart. Czekała ich zapewne wieczna ucieczka, wieczny strach. A przynajmniej, w najlepszym razie, nieustannie podgryzające sumienie poczucie winy.

 

* * *

 

Adam znajdował się w pokoju gościnnym, a Natalia leżała z Borysem w łóżku w pomieszczeniu sypialnianym. Oboje milczeli, a milczenie to było tyleż oczywiste, co kłopotliwe. Kiedy chciał się do niej przytulić, odtrąciła go.

– Nie jestem w nastroju… – odezwała się.

– Chcesz, to przeniosę się na podłogę – odpowiedział urażony.

Powstrzymała go ruchem dłoni.

– Przestań! Po prostu nie mam ochoty na przytulanki – podniosła głos.

– Ciszej, bo obudzisz tego dupka.

Oboje zamilkli znowu, tym razem na krótko. Pojednawczo zbliżyła się do niego i oparła na jego ramieniu.

– Co teraz będzie, Borys? – spytała tonem bezradnego dziecka poszukującego drogowskazu u kogoś starszego, bardziej doświadczonego.

Ale on również był zagubiony i wystraszony.

– Nie wiem… – przyznał. – Skąd niby mogę wiedzieć?

– Może powinieneś zadzwonić do twojego taty? Może on znajdzie jakieś rozwiązanie? – podpowiedziała.

– Nie potrzebuję jego pomocy – obruszył się Borys.

– Przestań się unosić ambicjami. Tu chodzi o twoje życie… O nasze życie… – podkreśliła.

– Co niby miałbym mu powiedzieć? – Wzruszył ramionami.

– Prawdę… – szepnęła.

– I myślisz, że prawda spowoduje, że tatuś wymaże gumką myszką to, co się stało? – spytał zgryźliwie.

– Nie, ale może zaproponuje jakieś rozwiązanie. Przecież mu na tobie zależy. Do cholery, jest twoim ojcem! Zrobi wszystko, żeby cię chronić.

– Mylisz się. Zależy mu przede wszystkim na sobie – odrzekł Borys.

– Nawet jeśli, to będzie się bał, że skandal mu zaszkodzi – wnioskowała.

– Dużo bardziej może mu zaszkodzić krycie mnie, jeśli wszystko się wyda.

Ale Borys, pomimo demonstrowanego oporu wobec pomysłu Natalii, nie był wcale przekonany, czy jego obiekcje są uzasadnione. Może w gruncie rzeczy miała ona rację.

Może ojciec faktycznie znajdzie jakieś rozwiązanie. Może zapłaci rodzinie tej kobiety, kupując jej milczenie i współpracę. Przecież musiała zostawić po sobie dzieci czy wnuki, które nie pogardzą pieniędzmi. Borys słyszał wcześniej o takich sytuacjach i nie byłoby w tym dla niego nic szczególnie zaskakującego.

W końcu świat był niesprawiedliwy, ale jakoś trzeba się było w nim urządzić.

– Borys… – zwróciła się do niego Natalia, widząc jego zafrasowaną, zamyśloną twarz.

– Myślę – odpowiedział, siląc się na spokój. Odwrócił jednak w jej kierunku twarz i popatrzył na nią z wdzięcznością. Zachowała się lojalnie, a przecież mogła ulec panice, przerzucić na niego całą odpowiedzialność i uciec. Zależało im na sobie. On sam wciąż nosił w sobie wątpliwości, czy powinien się jej oświadczyć, a później z nią ożenić, ale teraz był bliższy podjęcia tej decyzji niż kiedykolwiek wcześniej.

Ostatecznie ich wspólna tajemnica będzie bezpieczniejsza w małżeństwie.

Ujął ją za rękę, a potem pocałował w głowę.

– Kocham cię, Nati. Niezależnie od tego, co się stanie – stwierdził, świadom, że w jego wypowiedź wdarła się odrobina zbędnego patosu.

– Borys, boję się… – Przytuliła się do niego.

Nie odpowiedział. Nie potrafiłby znaleźć w tej chwili żadnych właściwych słów, bo każda wypowiedziana na głos obietnica, jakiekolwiek optymistyczne założenie czy próby pokrzepiania jej trąciłyby tandetnym fałszem.

 

3.

To była długa, wyczerpująca i nieprzynosząca ulgi noc. Najpierw długo nie mogli zasnąć, w związku z czym analizowali sytuację, snując rozmaite scenariusze i związane z nimi szanse oraz rozważając przypisane do nich ryzyko. Wreszcie fizyczne zmęczenie wzięło górę.

Borys obudził się jednak wkrótce przerażony, w przekonaniu, że słyszy pukanie. Natalia uspokajała go, mówiąc mu, że to tylko zły sen. To wyobraźnia w nocnych majakach podsuwała mu, że już po niego przyszli. Znowu udało im się zasnąć, tym razem na dłużej.

Kiedy nad ranem jasność wdarła się przez szczelinę w żaluzjach, budząc Natalię, ta spojrzała na zegarek, a potem na śpiącego obok Borysa. Dochodziła siódma. Zamknąwszy oczy, Natalia próbowała zasnąć ponownie, ale mimo zmęczenia już nie potrafiła. Wymknęła się bezszelestnie z łóżka, żeby napić się wody. W części kuchennej zastała Adama. Jadł śniadanie, popijając kawę.

– Dobrze, że cię widzę – stwierdził z zadowoleniem.

– Już jesteś na nogach? – zdziwiła się.

– Nie mogłem spać. Przespałem może dwie godziny – odpowiedział. – Chciałem z tobą pogadać na osobności, ale wczoraj nie było okazji. Napisałem ci nawet wiadomości na fejsie…

– Nie miałam głowy, żeby tam zaglądać. O czym chciałeś pogadać?

– Możemy wyjść? Na papierosa? – zaproponował.

– Dobrze – odrzekła po chwili wahania, zastanawiając się, jak zareaguje Borys, kiedy się obudzi i zauważy nieobecność ich obojga. Postanowiła więc zostawić mu kartkę z informacją, że poszła się przespacerować i za chwilę będzie z powrotem.

Zabrała jeszcze z lodówki butelkę wody, a potem wyszli cicho z domku, kierując się leśną drogą w stronę jeziora.

– To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – zapytała, uświadamiając sobie, jak idiotycznie w tych okolicznościach musiało zabrzmieć jej pytanie.

– Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy się zgłosić na policję i o wszystkim opowiedzieć – powiedział, unikając jej spojrzenia.

– Adam, przecież już o tym rozmawialiśmy – westchnęła. – Podjęliśmy wspólnie decyzję… Trzymajmy się tego.

– No właśnie: „wspólnie” – podkreślił z przekąsem. – On ma najwięcej do stracenia, dlatego wymógł na nas taką decyzję.

– Adam, ja nie powinnam…

– Natalia, posłuchaj… – Zatrzymał się i chwycił ją za rękę. Chciała odtrącić jego dłoń, ale powstrzymała się, żeby nie okazywać mu afrontu. – Ja wiem, że to jest twój facet, może przyszły mąż, nieważne. Ale pomyśl o nas, pomyśl o sobie, na Boga! Mamy jeszcze szansę się z tego wykręcić. To nie my spowodowaliśmy ten wypadek. To on prowadził!

– Ale byliśmy tam i nie pomogliśmy tej kobiecie! – stwierdziła z całą mocą. – Za późno więc na takie usprawiedliwienia. Rozumiesz? On prowadził, ale wszyscy troje stamtąd uciekliśmy!

– Działaliśmy pod wpływem paniki i przymusu. Borys nas zmusił.

– Adam! Przestań, proszę cię!

– A tak nie było? – spytał z naciskiem. – Czemu zaprzeczasz?

– Powinniśmy zasięgnąć języka w okolicy – zmieniła nagle temat.

– Nie, chyba jednak nie powinniśmy – ocenił. – W ten sposób tylko zwrócimy na siebie uwagę.

– Ale wtedy łatwiej nam będzie podjąć jakąś decyzję…

– Czyli co, rozważysz jednak moją propozycję? – spytał z nadzieją w głosie.

– Adam, głowa mnie boli. Nie wiem, co mam robić, nie zmuszaj mnie do jakichś deklaracji…

– Dobra, chodźmy zatem do sklepu – zgodził się. – Może czegoś się tam dowiemy.

– Najpierw obudźmy Borysa.

– Bez sensu zawracać. Chodźmy bez niego.

– Nigdzie nie idę bez niego – obruszyła się. – Co on sobie pomyśli? Że coś kombinujemy na boku.

– No dobra… – Adam skinął głową, zgadzając się. Pomyślał, że faktycznie Borys mógłby zacząć coś podejrzewać i rozpętać kolejną awanturę.

Cofnęli się w kierunku domku. Wracając, natknęli się na jakiegoś mężczyznę z wiadrem wypełnionym częściowo grzybami. Ukłonił się im i próbował ich nawet zagadnąć, ale oni niemal odskoczyli, widząc go na swojej drodze, i tylko przyspieszyli kroku, ignorując go. Musiała go zaskoczyć ta dziwna, niespodziewana reakcja z ich strony. A Natalii i Adamowi uświadomiła tylko, jak bardzo się boją, skoro tak niewiele potrzeba, żeby wywołać u nich nieuzasadniony odruch paniki.

– Mamy jeszcze szansę – rzucił do niej, a ona nawet nie chciała wnikać, co chciał przez to powiedzieć.

Zastanawiała się, czy nie powinna powiedzieć Borysowi o szczegółach tej rozmowy. Wiedziała, że takie wyznanie byłoby niemądre i tylko pogorszyłoby i tak już napiętą sytuację, ale czuła się podle, że w ogóle dała się wciągnąć w taką wymianę zdań. Niemniej gdzieś tam w głębi nachodziła ją myśl i odzywał się głos instynktu samozachowawczego, że być może będzie musiała propozycję Adama jednak przemyśleć.

 

* * *

 

Kiedy wrócili, okazało się, że Borys jeszcze śpi. Natalia odetchnęła z ulgą. Nie chciała mu się tłumaczyć. Zniszczyła też karteczkę z informacją o tym, że wyszła. Obudziła go delikatnym trąceniem w ramię.

– Już wstałaś? – zdziwił się.

– Tak, już jakiś czas temu – odpowiedziała, a potem zaproponowała: – Zrobić ci śniadanie?

– Tak, poproszę. – Spojrzał na nią z wdzięcznością. – Strasznie mnie boli głowa. Jestem nie do życia. A w ogóle mamy coś do jedzenia?

– Fakt, nie mamy zbyt wiele, ale coś wykombinuję – stwierdziła.

– A gdzie jest Adam? – spytał podejrzliwie.

– Też już wstał. Jest w saloniku.

– Gadałaś z nim? Nie zrobił niczego głupiego?

Była wyraźnie zmieszana jego pytaniem.

– Rozmawiałam, ale krótko… Wydaje się zdecydowanie spokojniejszy niż wczoraj – skłamała, żeby uśpić jego czujność. – Powinniśmy pójść do sklepu. Zrobić zakupy, a przy okazji spróbować czegoś się dowiedzieć.

– To dobry pomysł – zgodził się. – Ale ja… nie czuję się na siłach, żeby się stąd gdzieś ruszać.

– Zostań. Pójdę z Adamem, a ty odpocznij – odrzekła.

Wtedy podejrzliwie zmierzył ją wzrokiem. Być może coś mu nie pasowało w jej troskliwej uprzejmości.

– Pójdę z wami – zdecydował nagle.

– Jak chcesz. – Wzruszyła ramionami, by za moment dodać z wyrzutem: – Nie ufasz mi.

Wstał, podszedł do niej i przyciągając ją do siebie, pocałował ją w głowę.

– Nie ufam jemu – powiedział, a potem ostrzegł ją: – Uważaj na niego.

 

4.

Weszli we trójkę do sklepu o profilu spożywczym, w gruncie rzeczy jednak wielobranżowego, zaopatrującego praktycznie całą miejscowość. Tego samego, do którego zmierzali wczorajszego feralnego wieczoru. Tym razem nie mieli problemów z lokalizacją.

Za ladą stała gruba kobieta, mocno po pięćdziesiątce, odziana w PRL-owski fartuch. Zmierzyła ich zaciekawionym, chytrym spojrzeniem. Borys nie był w tej chwili pewien, czy widział ją wcześniej i czy ona rozpoznawała jego lub Natalię. Przyjeżdżali tu przynajmniej raz w roku. Czasem on przyjeżdżał bez niej, z rodzicami. Mogła coś kojarzyć.

– Dzień dobry – ukłonił się jej przytomnie Adam.

– Dzień dobry – odpowiedziała z wymuszoną uprzejmością.

Adam spojrzał na Borysa i Natalię, dając im wyraźnie do zrozumienia, żeby zachowywali się w naturalny sposób, ale ci nie byli w stanie wydobyć z siebie słowa. Natalia wzięła koszyk i zaczęła rozglądać się po sklepie, a Borys podążył za nią, jak posłusznie podąża się za partnerką podczas zakupów.

– Ładny dzisiaj się dzień zapowiada – rzucił banalną uwagę Adam, inicjując w ten sposób rozmowę.

– No – przytaknęła sprzedawczyni. – Ale po południu może padać.

– To dobrze, bo powietrze jest trochę… suche – zauważył Adam.

Spojrzała na niego z ukosa. A potem przeniosła podejrzliwie wzrok na Borysa i Natalię. Może ta gadka szmatka wydała jej się jakaś dziwna i nienaturalna? Może zakładała, że w czasie, kiedy Adam ją zagaduje, tamci dwoje wypełniają kieszenie produktami. W sklepie najwyraźniej nie było monitoringu.

Tymczasem Borys włożył do koszyka kilka puszek piwa. To zdenerwowało Natalię.

– Chyba oszalałeś! Jak możesz w ogóle myśleć o piwie po wczorajszym? – wymsknęło się jej.

– Zamknij się! – syknął Borys. Ale posłusznie odłożył alkohol na miejsce. Ogarnęła go jednak złość na Natalię, bo nie dość, że ta śmiała urządzić mu połajankę, to jeszcze zachowała się nierozważnie i postawiła ich w niezręcznej sytuacji. Pomyślał, że jeśli teraz odłoży piwo, może to być odnotowane przez sprzedawczynię jako dziwne zachowanie i wzbudzić jej czujność czy podejrzliwość.

W tym momencie w drzwiach sklepu stanął rosły młody mężczyzna o pulchnej twarzy i chaotycznej fryzurze.

– Mamo, mam cię już zmienić? – zapytał głośno kobietę.

– Nie, teraz nie trzeba. Do południa posiedzę, ale potem muszę jechać do lekarza, żeby się nie spóźnić – odpowiedziała. – Ale jakbyś mógł koło pierwszej…

Skinął głową. Kiedy zamierzał odejść, rzuciła w jego kierunku pytanie:

– I co? Znaleźli coś?

– Chyba nie. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał – odrzekł.

Borys poczuł, że nogi się pod nim uginają. Natalia pobladła. Tylko Adam stał niewzruszony, starając się zachowywać naturalnie.

– Coś się stało? – spytał sklepikarkę, kiedy jej syn już sobie poszedł.

– Wczoraj wieczorem stara Kunicka miała wypadek. Tu, niedaleko… Jechała rowerem i ktoś ją potrącił. Niestety, zmarło się biedaczce – wyjaśniła smutno.

„A jednak umarła!” – przeszło Adamowi przez głowę.

– Jak to: ktoś ją potrącił? – zapytał, umiejętnie, przynajmniej w swoim przekonaniu, dawkując ciekawość.

– No nie bardzo wiadomo, co tam się stało. Znaleziono ją przy drodze, już nie żyła. To była stara kobieta, dobiegała osiemdziesiątki. Lubiła sobie wypić… A potem wsiąść na rower. – Kobieta rzuciła Adamowi porozumiewawcze spojrzenie.

– To skąd wiadomo, że ktoś ją potrącił? – ciągnął Adam, nie mogąc się powstrzymać.

– No bo rower był cały pogięty, a ona była nieźle połamana i poobijana – wyjaśniła. – Sama by sobie tego nie zrobiła, przewracając się. Tak przynajmniej mówił znajomy policjant.

Borys i Natalia spojrzeli na siebie. Borys wydawał się przerażony, a Natalia wstrząśnięta. Tylko Adam powściągał oznaki emocji, mimo że serce biło mu jak oszalałe.

– To smutne… – stwierdził, zawieszając głos. A potem dodał refleksyjnie: – Niby stara pijaczka, skoro pani tak mówi, ale każdego życia szkoda.

– Żeby pan wiedział – zgodziła się sprzedawczyni.

– Miała jakąś rodzinę? – zapytał nagle Borys, wtrącając się do rozmowy.

Adam spojrzał na niego skonsternowany. To pytanie wydało mu się zbędne, nienaturalne, przez co podejrzane.

– A czemu pan pyta? – odpowiedziała tymczasem pytaniem na pytanie sklepikarka, potwierdzając natychmiast słuszność obaw Adama.

– No tak… chciałem wiedzieć… – bąknął zmieszany Borys.

– Miała dwie córki i kilkoro wnuczków.

W tym momencie zaległa wprawiająca w konsternację cisza.

– A pan… pana chyba poznaję – zamyśliła się, przypatrując się mu uważnie. – Ale pan zdaje się nie jest stąd.

– No nie jestem – odpowiedział Borys, ciesząc się, że zmieniła temat. – Jestem z Gdańska. Rodzice mają tutaj domek nad jeziorem. Czasami tu przyjeżdżamy. W tym roku przyjechaliśmy ze znajomymi świętować wspólny sukces.

Adam rzucił mu karcące spojrzenie, dając do zrozumienia, że jest nazbyt wylewny.

– A cóż to za sukces? – podchwyciła zaciekawiona.

– Zdaliśmy na aplikację adwokacką – odrzekł dumnie Borys.

– Aha – odpowiedziała trochę obojętnie, zapewne nie rozumiejąc, o co chodzi.

– Będziemy kiedyś adwokatami – pospieszyła z wyjaśnieniami Natalia, ale natychmiast pożałowała tych słów, uświadamiając sobie, jak głupio musiały one zabrzmieć. Postanowiła jednak wykorzystać sposobność i dała Borysowi i Adamowi znak, żeby pomogli jej z zakupami.

Kiedy już wszystkie pożądane sprawunki wypełniły koszyk, podeszli razem do lady.

Kobieta nabijała na kasę kolejne produkty, a kiedy koszyk został już całkowicie opróżniony, nie kryjąc zaskoczenia, zwróciła się do nich:

– Świętujecie bez alkoholu?

Patrzyli na siebie skonsternowani, nie bardzo wiedząc, co mogliby odpowiedzieć.

– Tak, jesteśmy członkami grupy Wiara i Światłość i ślubowaliśmy zachowanie abstynencji – wyrzucił z siebie nagle Borys.

Mimo całej powagi sytuacji i odczuwanego strachu, Natalia o mało co nie parsknęła śmiechem. Ale Adamowi wcale nie było do śmiechu. Uważał to za idiotyczne tłumaczenie, zważywszy na to, że wcześniej dostrzegł, jak Borys zamierzał kupić piwo, a Natalia wymogła na nim zmianę decyzji. Sprzedawczyni też musiała to zauważyć.

– Rozumiem – odpowiedziała tymczasem kobieta. Zrobiła przy tym taką minę, że właściwie nie wiadomo było, czy okazywała szacunek dla ich postawy, czy też był to jakiś rodzaj szyderstwa.

Podzielili między siebie siatki, podziękowali jej, ukłonili się i odeszli w milczeniu.

 

* * *

 

– Ona nie żyje… – Adam po drodze rozkleił się. – Rozumiecie to? Dociera do was, co się stało? Dlaczego nic nie mówicie?

– Słyszałeś, że była starą pijaczką – odpowiedział Borys, siląc się na obojętność.

– Myślisz, że życie starej pijaczki jest nic niewarte? – punktował Adam.

– Tego nie powiedziałem. Ale z pewnością jest mniej warte niż moje – odpowiedział mu chłodno Borys. A potem poprawił się, mówiąc: – Niż nasze.

Adam pokręcił głową.

– Czyli dla ciebie temat już nie istnieje? – spytał.

– Słyszałeś, co powiedziała. I przyjmij to do wiadomości – odpowiedział mu Borys. – Nie było świadków zdarzenia. Nie dotrą do nas, a jeśli nawet dotrą, niczego nam nie udowodnią. Mamy tylko siedzieć cicho, a wszystko będzie dobrze. Rozumiecie?

Adam nie podzielał tego optymizmu, ale zdecydował się nie komentować słów przyjaciela. A Natalia potulnie skinęła głową.

– A ty, Natka, niepotrzebnie wyskoczyłaś z tym alkoholem. Po co mnie powstrzymywałaś? – zwrócił się do niej Borys z żalem w głosie.

– Jeśli ona to zauważyła, to ta twoja religijna motywacja wyda jej się mocno podejrzana – stwierdził Adam. – Też sobie wymyśliłeś…

– Musiałem szybko zareagować, to wymyśliłem. – Borys wzruszył ramionami.

– Myślicie, że powie o nas temu znajomemu policjantowi? – spytała wystraszona Natalia.

– Tak, jasne, powie mu o każdym, kto przyszedł i przyjdzie dzisiaj do jej sklepu – ironizował Borys.

– Żebyś się nie zdziwił. Zresztą, nie musi o każdym, wystarczy, że o przyjezdnych – stwierdził Adam.

– Przestańcie siać panikę. Pewnie już zdążyła o nas zapomnieć, a wy się zamartwiacie. – Borys machnął lekceważąco ręką.

– No dobra. Ale co dalej? – spytał Adam. – Chyba jednak powinniśmy stąd wyjechać…

– Już przecież o tym rozmawialiśmy. Nie powinniśmy robić gwałtownych ruchów – podkreślił Borys. – Zostańmy i obserwujmy sytuację.

– Ale co nam da obserwowanie sytuacji? Może Adam ma rację, może nie powinniśmy się tutaj, na miejscu, rzucać nikomu w oczy? – Natalia głośno wyraziła wątpliwości, stając po stronie Adama. – Ktoś nas zapamięta, ktoś nas skojarzy i zaczną się pytania. Zresztą wiesz, jak to jest z wiejską mentalnością. Obcy znaczy podejrzany.

Borys spojrzał na nią krytycznie, nie kryjąc rozczarowania.

– Ale jak wrócimy do domu? Musimy trochę odczekać. Ryzykowalibyśmy, wracając moją toyotą, ale też ryzykowalibyśmy, zostawiając ją tutaj bez żadnej kontroli – ocenił.

– A teraz zostawiłeś ją niby pod kontrolą? – ironizował Adam.

– Zostawiłem ją pod plandeką – przypomniał Borys. – To powinno wystarczyć.

– Ta plandeka… to może tylko wzbudzić podejrzenia – zauważył Adam.

– To co niby miałem zrobić, skoro nie ma garażu? Teren jest przecież ogrodzony.

– Z takim płotem to każdy sobie poradzi – stwierdził Adam. – A jak ktoś zauważy samochód pod plandeką, zacznie się zastanawiać, co jest pod spodem. I dlaczego jest ukryte.

– Przesadzasz… Zresztą, co sam proponujesz? Jak zdejmę plandekę, to wgniecenie będzie widać. Wtedy na pewno ktoś zauważy i być może skojarzy fakty.

– Ktoś powinien to wyklepać – stwierdził Adam po chwili zastanowienia. – Ale nie tutaj… – Potem westchnął bezradnie i dodał: – Tak czy inaczej, jesteśmy w ciemnej dupie.

– Powęszą, a potem odpuszczą. Najważniejsze to zachować spokój – podkreślił Borys, ale nie brzmiał przekonująco.

Widać było, że Natalia walczy ze sobą, żeby czegoś nie powiedzieć na głos.

– Jakie plany na resztę dnia? – zapytał Borys, zmieniając temat.

– Popływam w jeziorze. Może się utopię i problem sam się rozwiąże – odpowiedział gorzko Adam.

Borys popatrzył na przyjaciela z ostentacyjną niechęcią.

„Zrobiłbyś mi przysługę” – przeszło mu przez myśl.

– Popływajmy, poopalajmy się – podjęła temat Natalia. – Spróbujmy zachowywać się normalnie. Jakby nic się nie stało.

– Jakby nic się nie stało – powtórzył Adam.

Potem szli już w milczeniu. I choć dało się wyczuć konsekwentnie towarzyszące im napięcie, delektowali się ciszą.

 

5.

Natalia i Borys leżeli rozłożeni na kocu w miejscu odseparowanym od najbardziej popularnej części nabrzeża. Borys popijał colę z butelki, obserwując w milczeniu okolicę, a Natalia próbowała czytać jakąś książkę obyczajową o kobiecie biznesu, która rzuca pracę w korporacji, by znaleźć spokój i harmonię na prowincji, gdzie prowadzi pensjonat rodziców. Próbowała, bo co chwila ją odkładała – nie wiadomo, czy czuła się znużona lekturą, czy też nie potrafiła docenić wysiłku autorki z powodu nachodzących ją natrętnych myśli.

Adam pływał w jeziorze, stanowiąc dość odległy punkcik. Oprócz niego w wodzie znajdowało się jeszcze kilka osób.

Nagle Borys pochylił się w kierunku Natalii i szepnął do niej:

– Naszła mnie ochota na seks, wiesz? – A potem pocałował jej ramię i szyję.

– Borys, przestań… – Odsunęła się. – Jak możesz o tym teraz myśleć?

– Zawsze o tym myślę, jak każdy zdrowy mężczyzna – odpowiedział, śmiejąc się.

Zauważyła u niego erekcję, łatwo uwidaczniającą się w kąpielówkach z lycry.

– Jak niewyżyty nastolatek! Teraz jeszcze będziesz się z tym obnosił, co? – Dotknęła palcami jego zgrubienia w spodenkach.

– Musimy coś z tym zrobić. – Mrugnął do niej okiem. – Najlepiej natychmiast.

– Ty chyba naprawdę oszalałeś. Nie jesteśmy tu przecież sami.

– Wszyscy są zajęci swoimi sprawami. Nikt by nie zauważył, gdybyś mi szybko obciągnęła albo chociaż zwaliła – odrzekł takim tonem, że nie wiedziała, czy żartuje, czy mówi poważnie.

– Świnia jesteś – odpowiedziała, trącając go w ramię.

– Sama kiedyś mi powiedziałaś, że podnieca cię myśl, że…

– Borys, proszę cię, przestań – przerwała mu.

– Chodźmy do domku – zaproponował.

– I zostawimy tak Adama samego, nic mu nie mówiąc?

– Jak tu przyjeżdżał, to wiedział, że ty i ja chcemy mieć trochę prywatności. Facet takie rzeczy rozumie.

Pomyślała, że miał rację. Adam musiał mieć świadomość tego, że przyjeżdżając tu w pojedynkę, musi liczyć się z tym, że ich dwoje będzie chciało czasem pobyć tylko w swoim towarzystwie, a wtedy on będzie w pewien sposób wyautowany.

Biła się z myślami. Może seks nie był wcale takim głupim pomysłem. Zająć czymś myśli i ciało, zrzucić z siebie całe to napięcie. Poczuć znowu jedność z Borysem. Pokazać mu, że mimo różnic i wątpliwości stoją po tej samej stronie, że jej na nim zależy i nie zdradzi jego zaufania.

– Idziemy? – zapytał, dostrzegając u niej coraz więcej przekonania.

– Może jednak powiedzmy Adamowi – zadecydowała. – Wkurzy się, jak sobie tak po prostu pójdziemy. Wiesz, w tej sytuacji…

– Masz rację – zgodził się. – Musimy mieć na niego oko. Zwłaszcza przez najbliższe dni. Między nami mówiąc, to jeden z powodów, dla którego nie chcę stąd wyjeżdżać.

Wkrótce Adam wyszedł z wody i zaczął zmierzać w ich kierunku. Wyglądał na zrelaksowanego.

– Nie pływacie, cieniasy? – zapytał.

– Trochę za zimno na pływanie – stwierdziła sceptycznie Natalia.

– E tam zimno! – Adam machnął ręką, a potem spojrzał zachęcająco na Borysa.

– No idź, idź – zachęcała go Natalia. – Może wreszcie uda mi się dokończyć ten rozdział.

– A co z tym… o czym rozmawialiśmy? – zapytał, podnosząc się.

– Później.

– Obiecujesz?

– Idź już!

Uśmiechnął się do niej i poszedł za Adamem w kierunku jeziora.

Wypłynęli dalej, tam gdzie woda sięgała powyżej trzech metrów głębokości.

– Może się zmierzymy? – zaproponował Borys i wyznaczył linię mety: – Widzisz tamten brzeg przy szuwarach, blisko kładki?

– Łatwo ci powiedzieć. Dopiero wszedłeś do wody, a ja już straciłem trochę sił – zauważył Adam.

– Ale ty jesteś bardziej wysportowany – stwierdził Borys. – Więc szanse są jakby wyrównane.

– Jakby… Słuchaj, chciałem ci powiedzieć, że jutro wracam – oznajmił nagle Adam.

– Co takiego?

– Dzisiaj zostanę jeszcze na noc, ale pakuję się i z rana wyjeżdżam do Gdańska.

– No bez jaj, przecież ustalaliśmy…

– Niczego nie ustalaliśmy. To ty ciągle narzucasz swój punkt widzenia. Taka jest prawda, Borys.

– Przykro mi, kurwa, że właśnie tak to odbierasz – odparł zirytowany Borys.

– A tak nie jest?

Borys nie odpowiedział. Zanurkował i zniknął pod wodą. Adam próżno wyczekiwał momentu, kiedy tamten się wynurzy.

Nagle poczuł, że coś zaciska się wokół jego łydki i ciągnie go w dół. Nie będąc w stanie utrzymać się na powierzchni, uległ tej sile. Ale kiedy tylko znalazł się pod wodą, ucisk ustąpił, mógł więc swobodnie wypłynąć. Pierwsze, co zobaczył, to twarz śmiejącego się Borysa. Chciał rzucić coś gniewnie, ale wiązałoby się to z jeszcze większą utratą sił, więc zamiast tego łapał oddech.

– Słyszałeś o potworze, który żyje w tym jeziorze? Chyba wcześniej ci o nim nie opowiadałem? – Borys tymczasem żartował sobie w najlepsze, nie zważając na wściekłość malującą się na twarzy przyjaciela.

– Chyba cię popierdoliło do reszty! – syknął w jego kierunku Adam. – Chcesz, żebym się utopił?!

– Sam mówiłeś, że to rozwiązałoby twoje problemy – przypomniał nagle chłodnym tonem Borys.

– Ty jesteś zdrowo jebnięty, naprawdę – stwierdził Adam i odpłynął w kierunku brzegu.

Borys popłynął za nim.

– Przestań histeryzować. Przecież jesteś świetnym pływakiem. Na żartach się nie znasz?

– Jutro wracam. A jeszcze jeden taki głupi numer, to wyjadę już dzisiaj – zagroził mu Adam.

– Stary, no nie gniewaj się. Chciałem rozładować napięcie – rzucił za nim pojednawczo kolega.

Ale urażony Adam nie odpowiedział. Borys przestał go gonić. Machnął na niego ręką.

– A chuj ci w dupę – powiedział pod nosem, a potem kraulem popłynął w głąb jeziora.

Adam podszedł tymczasem do leżącej z książką Natalii.

– Co, już się znudziło? – zapytała, podnosząc ku niemu wzrok.

Lubiła na niego patrzeć – był dobrze zbudowany, wysportowany i przystojny, a teraz mogła podziwiać go niemal w całej okazałości.

Zastanawiał się, czy nie powiedzieć jej, że Borys znowu wyprowadził go z równowagi i zachował się prowokacyjnie, ale zarzucił ten pomysł. Zamiast tego oznajmił jej po prostu, że skraca pobyt i wyjeżdża jutro rano.

– Szkoda… – stwierdziła smutno Natalia, a potem zapytała go: – Jesteś pewny?

– Tak. Nie chcę tu być, zachowywać się, jakby nic się stało. Jak patrzę na Borysa, to… – urwał, powściągając emocje.

– Adam… powinniśmy się trzymać razem – stwierdziła.

– Co to znaczy trzymać się razem? Mamy się bawić? Robić dobrą minę do złej gry? Czekać, nie wiadomo na co?

– W jedności siła – podkreśliła z odrobiną patosu.

– Natalia, daj spokój. Nie ma między nami żadnej jedności, rozumiesz?

– Powinniśmy się wzajemnie kontrolować, ustalać razem fakty… – nalegała.

– Ustalać fakty? – zaśmiał się ironicznie, a potem stwierdził ze śmiertelną powagą: – Fakty są, jakie są. Borys wsiadł za kierownicę po pijaku, a myśmy na to pozwolili. Kobieta nie żyje, a my uciekliśmy z miejsca wypadku. Jesteśmy współodpowiedzialni za to, co się stało.

– Co zamierzasz zrobić po powrocie? – spytała zatrwożona.

– Pójdę do jakiegoś prawnika, żeby się poradzić. A może zdecyduję się po prostu pójść na policję. Wezmę odpowiedzialność za swoje zaniechania. Nie wiem, co mi grozi, ale kurwa, przecież to nie ja kierowałem tym samochodem!

– Nam grozi! – przypomniała mu. – Nie możesz myśleć tylko o sobie. Jestem w takiej samej sytuacji jak ty i jeśli pójdziesz na policję, to w tym momencie decydujesz również za mnie…

Westchnął ciężko, przyjmując jej argument. Chwilę trwali w milczeniu, patrząc na siebie wyczekująco.

– Słuchaj… – rzucił w końcu nieśmiało – a może byśmy ustalili wspólną wersję?

– Co masz na myśli? – spytała podejrzliwie, aby zaraz mu przypomnieć: – Przecież sam powiedziałeś, że fakty są, jakie są.

– Jest dla nas nadzieja – odrzekł. – Wiesz, powiemy, że on nas sterroryzował, że groził, a dopiero potem się opamiętaliśmy…

– Czy ty siebie słyszysz? – Spojrzała na niego zaszokowana tym pomysłem.

– A tak de facto nie było? – bronił się, usiłując ją przekonać. – Natalia, zrozum, musimy myśleć o sobie. Wiem, że go kochasz, ale chyba zdążyłaś się przekonać, jakim jest człowiekiem. Zabił tę kobietę i ma to w dupie. Dociera to do ciebie? Chcesz z kimś takim spędzić resztę życia? Naprawdę?

– Jesteś niesprawiedliwy. On też to przeżywa w środku. Tylko udaje twardziela. Dobrze o tym wiem.

– Natalia, nie potępiaj mnie, że chcę sobie i przy okazji tobie pomóc. Nie zasługujemy na to, żeby odpowiadać za błąd Borysa.

– Adam, mam ci znowu przypomnieć, co sam powiedziałeś? Nikt nam nie kazał wsiadać do tego samochodu razem z nim – stwierdziła. – Równie dobrze to któreś z nas mogło kierować.

– Ale kierował on! – krzyknął.

– Adam, nie możesz działać impulsywnie. Daj sobie jeszcze parę dni.

– Mam tego wszystkiego dość, Natalia. Ja po prostu nie mogę z tym żyć. Udawać, że nic się nie stało, rozumiesz? – Wydawało się jej, że jest bliski płaczu.

– Rany są jeszcze zbyt bolesne. Potrzebujemy czasu, żeby się z tym oswoić – powiedziała spokojnym tonem.

– A da się? – zapytał ją, wpatrując się jej głęboko w oczy. – Natalia, inaczej niż myślisz, czas działa tylko na naszą niekorzyść. Jeśli mamy znaleźć czyjeś zrozumienie, to musimy działać szybko. Opracować wspólną strategię. Tak, ty i ja! Bo jesteśmy w takiej samej sytuacji i możemy sobie wzajemnie pomóc.

– Czy ty zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz?

– O odrobinę skruchy i odrobinę kalkulacji – odrzekł.

– Zdecyduj się, Adam, czy jesteś uczciwy, czy cyniczny.

– Natalia, ja wiem, że to trudna sytuacja, ale wszyscy musimy podjąć jakieś decyzje. Ja już podjąłem. Wyciągam do ciebie rękę. Nie mów o naszej rozmowie Borysowi, ale przemyśl sobie to, co ci powiedziałem.

Nie odezwała się.

– Obiecaj mi, że przemyślisz to wszystko i że nie powiesz mu nic – nalegał.

– Dobrze, ale…

– Możesz wyjechać ze mną, jeśli chcesz. Przecież cię nie zatrzyma siłą.

– Zwariowałeś? Mam go tu zostawić samego w takim stanie i pojechać z tobą?

– Nie wiem, Natalia, sama zadecyduj, co jest dla ciebie najlepsze. Przemyśl sobie wszystko i daj mi znać. Tylko powtarzam: nic mu nie mów, niezależnie od tego, co postanowisz. Przyrzeknij mi.

Widziała w jego oczach strach przed Borysem. Paradoksalnie, wydało jej się to z jednej strony zrozumiałe, z drugiej dziwne. Nie odpowiedziała.

– Przyrzeknij mi! – nalegał.

– Nie bój się, nic mu nie powtórzę – zapewniła.

Pomyślał, że nie było to przyrzeczenie, a jedynie deklaracja. Miał nadzieję, że Natalia przemyśli sobie całą sprawę i zdecyduje się na współpracę z nim, skłaniając się ku opcji zdroworozsądkowej.

Popatrzyła na niego, jakby oczekując, że coś jej jeszcze powie. Wiedziała przecież, że się w niej sekretnie podkochuje. Kobiety wiedzą takie rzeczy – potrafią przechwytywać z pozoru niezauważalne sygnały, odczytywać spojrzenia, gesty, język ciała, trafnie interpretować zarówno słowa, jak i niedomówienia.

Ale on już niczego nie dodał.

– Mogę klucze? – zapytał tylko.

Wyciągnęła je